Inny. Tom 1 - Darcy Trigovise - ebook

Inny. Tom 1 ebook

Trigovise Darcy

4,6

Opis

NA LISTACH BESTSELLERÓW EMPIK.COM!

W wieku osiemnastu lat Larissa zostaje uprowadzona przez Oscara - przemytnika narkotyków i broni - jako spłata długu jej ojca. Spędza u niego dwa koszmarne lata, podczas których doświadcza przerażających rzeczy, aż do momentu, kiedy jej oprawca ginie w wypadku samochodowym, a ona zamieszkuje z jego bratem, Lloydem. Czy mężczyzna, który teraz staje się jej właścicielem, okaże się podobny do swojego poprzednika? Czy naznaczona fizycznie i psychicznie dziewczyna, nawiedzana okrutnymi wspomnieniami, odnajdzie się w normalnym świecie i zawalczy o własne życie? Dramatyczna przeszłość, rozpalające uczucia, tajemnice i zemsta słodsza niż miód, a to wszystko okraszone odrobiną humoru i wartką, trzymającą w napięciu akcją.

 

Debiut Darcy Trigovise zdecydowanie należy do udanych! Inny to powieść, która zawładnie Wami od pierwszego akapitu. Historia Larissy i Lloyda to nie tylko romans, ale również emocjonalny rollercoaster. Darcy nie pokazuje nam słodkiej miłości, ale pełną mocnych wrażeń walkę o uczucie i fabułę, która nie raz Was zaskoczy. Gorąco polecam, ta pozycja jest obowiązkowa!

Paulina Nowaczyk - 1001 Romansów

 

Darcy Trigovise rozpoczyna swoją karierę pisarską w wielkim stylu, oddając w ręce czytelników propozycję, która wbije Was w fotel! Nieprzewidywalna, mroczna, pełna zwrotów akcji historia, która spowodowała, że nie byłam w stanie nawet na moment się od niej oderwać. Jest to jeden z lepszych romansów, które przeczytałam w ostatnim czasie! Po skończonej lekturze pozostanie przez bardzo długi czas w Waszej pamięci. Gorąco polecam!

Paula – www.girlsbookslovers.blogspot.com

 

Debiut, polska autorka i historia, która od początku przyprawi Was o ścisk żołądka i wywoła ciary na całym ciele - to połączenie doskonałe. My gwarantujemy, że nie jest to prosta, łatwa i ckliwa historyjka. Nie oderwiecie się od niej nawet na chwilę. Na takie debiuty naprawdę warto czekać!

Daria Słonopas i Kasia Filipowicz - Papierowe Księżniczki

 

Niektóre blizny znaczące ciało i duszę pozostają z człowiekiem na zawsze, przypominając o tym, jakie piekło udało mu się przetrwać... Debiut Darcy Trigovise zaliczam do tych udanych. Historię Larissy i Lloyda przeczytałam z wielką przyjemnością. Inny to powieść z jednej strony mroczna, z drugiej zaś napełniająca serce czytelnika przyjemnym ciepłem. Uważam, że zarówno spragnione akcji, intryg, tajemnic, niebezpieczeństwa i rozlewu krwi fanki nieco mocniejszych powieści, jak i nieuleczalne romantyczki, złaknione odrobiny słodyczy, powinny znaleźć w tej książce coś dla siebie. Polecam! 

Katarzyna Ewa Górka - @katherine_the_bookworm

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 374

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,6 (897 ocen)
632
172
66
24
3
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Sandra5

Nie oderwiesz się od lektury

Super. Z chęcią przeczytałabym historię Tanka. Mogą by być bardzo ciekawa
Andrea022
(edytowany)

Nie oderwiesz się od lektury

Niesamowita książka czytałam ją jednym tchem, nie raz uroniłam łzy. Opowieść o tej dziewczynie mnie bardzo poruszyla czytając czasami nie wierzyłam że książka może wzbudzić we mnie tyle emocji. Polecam przeczytać i zapewniam że tak jak mnie poruszyla ta opowieść tej dzielnej dziewczyny tak poruszy i ciebie z pewnością.
10
Iskiereczka25
(edytowany)

Nie oderwiesz się od lektury

Dawno tak szybko nie pochłonęłam książki, zaskakująca, dobrze napisana, i coś czego się nie spodziewałam z każdym tomem jeszcze lepsza :) mam nadziejęze autorka już wzleci na wyżyny by i 4 tom pobił wszystkie pozostałe :) Polecam :) Edit: autorka wzniosła się na wyżyny w ostatnim ❤️ Polecam jeszcze bardziej 🤩
10
anet66

Całkiem niezła

nudna
22
ewamonika19

Całkiem niezła

Historia jest ciekawa, czekamy zeby sie dowiedziec co bedzie dalej.Nie podobal mi sie jednak jezyk jakim zostala napisana ta ksiszka , jak dla mnie za duzo niepotrzenych wulgaryzmow
11

Popularność




Copyright © by Darcy Trigovise, 2019Copyright © by Wydawnictwo WasPos, 2021 All rights reserved

Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowania oraz udostępniania publicznie bez zgody Autora oraz Wydawnictwa pod groźbą odpowiedzialności karnej.

Redakcja: Aneta Grabowska

Korekta: Magdalena Zięba-Stępnik

Zdjęcie na okładce: © by mklrnt/123rf.com

Projekt okładki: Marta Lisowska

Skład i łamanie oraz wersja elektroniczna: Adam Buzek

Wydanie I - elektroniczne

ISBN 978-83-67024-25-9

Wydawnictwo WasPosWarszawaWydawca: Agnieszka Przył[email protected]

Spis treści

PrologLarissa, 18 lat

Rozdział 1 Lloyd

Rozdział 2 Lloyd

Rozdział 3 Larissa

Rozdział 4 Lloyd

Rozdział 5 Lloyd

Rozdział 6 Larissa

Rozdział 7 Lloyd

Rozdział 8 Lloyd

Rozdział 9 Larissa

Rozdział 10 Lloyd

Rozdział 11 Lloyd

Rozdział 12 Larissa

Rozdział 13 Larissa

Rozdział 14 Larissa

Rozdział 15 Larissa

Rozdział 16 Lloyd

Rozdział 17 Lloyd

Rozdział 18 Lloyd

Rozdział 19 Larissa

Rozdział 20 Larissa

Rozdział 21 Lloyd

Rozdział 22 Larissa

Rozdział 23 Lloyd

Rozdział 24 Lloyd

Rozdział 25 Larissa

Rozdział 26 Larissa

Rozdział 27 Larissa

Rozdział 28 Lloyd

Rozdział 29 Lloyd

Rozdział 30 Larissa

Rozdział 31 Lloyd

Rozdział 32 Larissa

Rozdział 33 Lloyd

Rozdział 34 Lloyd

Rozdział 35 Lloyd

Rozdział 36 Lloyd

Rozdział 37 Larissa

Rozdział 38 Larissa

Rozdział 39 Lloyd

Rozdział 40 Lloyd

Epilog Larissa

Podziękowania

Playlista

Mojej córeczce, mojemu mężowi,moim rodzicom i braciom. Jesteście moją siłą, wsparciem i motywacją.Jesteście moim wszystkim.

PrologLarissa, 18 lat

Wracam do domu wolnymkrokiem.

Dom.

Czasami zastanawiam się, co tak naprawdę kryje się pod tym pojęciem? Czy dom jest tam, gdzie są ludzie, którzy są z nami spokrewnieni? Czy dom jest tam, gdzie czujesz się bezpiecznie? Czy dom jest po prostu tam, gdzie wracasz, aby się wyspać i móc wziąćprysznic?

Każdy może to interpretować na swój sposób, jednak dla mnie jest to tylko parterowa ruina, w której mieszkam od urodzenia i którą dzielę z moim ojcem oraz jegokobietami.

Ale to się zmieni. I to jużniedługo.

Przysięgłam sobie, że nie skończę jak większość osób, które dorastały w tej bądź podobnej dzielnicy. I mam zamiar dotrzymać danego sobie słowa. Muszę tylko przetrwać wakacje i od września zacznę w całkiem innymmiejscu.

Wyrwanie się z tych slumsów graniczy z cudem, ale zrobiłam wszystko, co mogłam, aby tak się stało. Szkołę średnią przeszłam na samych piątkach, dzięki czemu otrzymywałam stypendium, które zapewniało mi książki. Na ojca nie mogłam liczyć. Nie mogłam liczyć nanikogo.

Moja matka zostawiła nas, kiedy byłam malutka. Nawet tego nie pamiętam, ale ojciec powiedział mi, że poznała kogoś z klasy średniej i uciekła w nocy, gdy spaliśmy. Zostałam pod opieką nieodpowiedzialnego ojca, który lubił pić, a od czasu do czasu sięgał po narkotyki. Ostatnio dosyćczęsto.

Przynajmniej mnie nie bił, ale nie dbał też, żebym chodziła czysta czy najedzona. Kiedy byłam mała, litowały się nade mną sąsiadki lub kobiety, które akurat grzały jego łóżko. Gdy poszłam do szkoły, kilka razy pojawiła się u nas opieka społeczna, więc ojciec trochę się ogarnął, bo przestałby dostawać zasiłek, jeślibym trafiła do domudziecka.

Odkąd skończyłam czternaście lat, dorabiam, gdzie tylko mogę. Roznosiłam gazety, wyprowadzałam psy, a zaraz po szesnastych urodzinach zatrudniłam się w barze dla zmotoryzowanych, który jest niedaleko. Dzięki temu mogłam sobie czasami kupić jakieś ubrania w sklepach z używaną odzieżą i nie chodziłam głodna. Ale teraz jestem coraz bliżej osiągnięcia mojego celu – wyjazdu nauczelnię.

Jutro jest zakończenie roku szkolnego. Egzaminy końcowe zdałam celująco. Kiedy tylko odbiorę dyplom, wyślę wszystkie dokumenty na uczelnię, w której złożyłam podanie. Zapewniają książki i akademik, a jeśli dalej będę miała wysokie wyniki, otrzymam również comiesięczne stypendium. Na czas, który mi tu pozostał, zamierzam znaleźć jakąś weekendową pracę, która zapewni mi jedzenie na pierwsze miesiące, zanim zapracuję na dodatkowedofinansowanie.

Architektura krajobrazu – mojemarzenie.

Mojaprzyszłość.

***

– Larissa! – Słyszę wołanie mojego ojca, kiedy tylko stawiam pierwszy krok w domu. Nie zdążyłam nawet zamknąć za sobą starych, drewnianych drzwi. Za każdym razem, kiedy ich dotykam, mam wrażenie, że się rozsypią. – Córeczko, chodź dokuchni!

Zamieram.

Nigdy nie mówi do mnie „córeczko”. Nigdy. Zazwyczaj traktuje mnie jak powietrze, chyba że czegoś ode mnie chce, ale nawet wtedy woła mnie tylko po imieniu. Biorę głęboki oddech i kieruję się wąskim korytarzem do pomieszczenia, które nazywamy kuchnią – zlew, kuchenka, dwie stare szafki oraz rozpadający się stół ikrzesła.

Ojciec siedzi na miejscu najbliżej okna, a obok niego widzę Tracy – jego obecną dziewczynę, która ubliża mi, gdy tylko ma okazję. Teraz na jej twarzy widnieje złośliwy uśmiech i naprawdę zaczynam denerwować się tym, czego mogą ode mnie chcieć. Takie sytuacje nie miały wcześniej miejsca i nie wiem, co mammyśleć.

– Usiądź. – Ojciec wskazuje mi krzesło naprzeciwko niego, więc powoli podchodzę i opadam na nie. – Musimy porozmawiać o czymś ważnym. – Widzę, że zerka na stary zegar, który wisi naścianie.

– Słucham.

Znów patrzy na godzinę. Po chwili odchrząkuje i sięodzywa:

– Mamkłopoty.

– Jakie kłopoty? – Marszczębrwi.

– Wiesz, kim jest Oscar Gelbero? – pyta, ale unika mojegowzroku.

– Oczywiście, że wiem. Każdy wie – prycham.

Nie wspominam już nawet, że kilka razy był u nas pod domem – nie wnikałam po co, chociaż wiedziałam, że to nie może oznaczać nic dobrego. Chyba wszyscy w mieście wiedzą, kim onjest.

Oscar Gelbero ma dużą firmę transportową, która świadczy usługi na terenie całej Europy. Jest młody jak na tak wielki biznes, ale dostał go w spadku po swoim ojcu, który zmarł kilka lat temu. Z pozoru to poważny przedsiębiorca, ale kiedy wychowujesz się w takiej dzielnicy jak ja, a do tego chodzisz do szkoły z dzieciakami stąd, to wiesz, że to tylko przykrywka. Wszyscy w naszym otoczeniu są świadomi, że tak naprawdę współpracuje z mafią, przewożąc dla nich narkotyki i nielegalnąbroń.

Ale co ja mam z tym wszystkimwspólnego?

– Co z nim? – dopytuję, kiedy ojciecmilczy.

– Wiszę mu kasę – mówi przybitym głosem. – Dużo.

– To znaczy? – Dużo to pojęcie względne. Dla mnie pięć euro todużo.

– Kilkaset tysięcy – odpowiada cicho, a ja czuję, żeblednę.

– Ile? – Potrząsam głową. – Jak tomożliwe?

– Wziąłem od niego trochę towaru. Chciałem pohandlować i zarobić. – Jego głos jest ledwie słyszalny. – I zarobiłem, ale nie tyle, copowinienem.

– Bo sam z tego korzystałeś – kpię. – Ze swoją dziewczyną. – Patrzę na Tracy, ale ona, co dziwne, nic nie odpowiada, tylko dalej sięuśmiecha.

Co tu jest, do cholery, takiezabawne?!

– A to, co zarobiłem, przepuściłem.

– I co teraz? Dlaczego mi o tym mówisz? – Jestem strasznie zdezorientowana. Rozumiem, że mój ojciec ma teraz poważny problem, ale dlaczego mnie w tomiesza?

– Kiedy zdałem sobie sprawę, że zawaliłem, poszedłem do niego jeszcze raz i pożyczyłem trochę kasy. Pomyślałem, że się odegram i obstawiłem trochę wzakładach.

– I przegrałeś – kończę za niego. – Pytałam, dlaczego mi o tym mówisz? Chce dom, tak? – Patrzę na poplamione ściany i obdrapaną podłogę. To jest nicniewarte.

– Nie. – W końcu unosi wzrok na mnie. – Chce czegośinnego.

– Czego? – Marszczę brwi. Mój ojciec nic nie ma, tak samo jak jegodziewczyna.

– Ciebie.

Spoglądam na niego oniemiała. Każdy mięsień w moim ciele napina się, a skórę pokrywa gęsiaskórka.

– O czym ty mówisz? – szepczę zniedowierzaniem.

– Zrozum, Lara – mówi błagalnym głosem. – On powiedział, że mnie zabije, jeśli nie oddam mu tych pieniędzy. Nie mam szans ich zdobyć, wieszto.

– Więc ja jestem zapłatą? – warczę. – Nie jestem rzeczą! Nie możesz mnie tak po prostu komuśdać!

– On sam zażądał ciebie. – Wydaje się trochę przybity. – Widział cię kiedyś, gdy wchodziłaś do domu, a my siedzieliśmy w samochodzie. – Zerka nazegarek.

– A ty się tak po prostu zgodziłeś?! – krzyczę, ale czuję, jak do moich oczu napływają łzy. – Zgodziłeś się oddać swoją jedyną córkę za trochę pieniędzy i narkotyków? – Mój głos sięłamie.

– To nie tak. Nie mam wyboru. Albo to, alboumrę.

– Nie rób tego. – Kręcę głową, szlochając. – Nigdy o mnie nie dbałeś. O nic cię nie prosiłam. Niczego nie wymagałam. Nie wchodziłam ci w drogę. Utrzymuję się sama już od kilku lat. – Łkam. – Więc teraz zrób tę jedną rzecz i odwołaj to. Wymyśl coś. Możemy uciec, wyjedziemy…

– To nie zadziała – przerywa mi. – On zaraz tutaj będzie. Powiedziałem mu, o której zazwyczajwracasz.

Zrywam się i biegnę do wyjścia. Nie dam się. Nie będę czyjąś dziwką. Nie pozwolę odebrać sobie marzeń i tych wszystkich lat, kiedy tak ciężko pracowałam na swojąprzyszłość.

– Larissa! – krzyczy mój ojciec, gdy łapię zaklamkę.

Otwieram drzwi szarpnięciem i nie zatrzymując się, odwracam głowę, żeby zobaczyć, czy mnie goni, a przez to nie widzę, że wbiegam prosto w czyjąś twardą klatkę piersiową. Silne dłonie chwytają moje ramiona w żelaznym uścisku, a ja podnoszę wzrok i napotykam bezduszne, czarne spojrzenie na twarzy, na której widnieje zwycięskiuśmieszek.

– Gdzieś się wybierasz? – Lodowaty ton jego głosu paraliżuje mnie do tego stopnia, że nie jestem w stanieodpowiedzieć.

Zanim odzyskuję kontrolę nad swoim ciałem, uderza mnie brutalnie w twarz, przez co moją głowę odrzuca do tyłu, a z moich ust wydobywa się krzyk. Próbuję z nim walczyć, kiedy ciągnie mnie do samochodu, ale to z góry przegrana walka, ponieważ jest dwa razy większy i silniejszy ode mnie. Drę się, błagając o pomoc kogokolwiek, kto mnie słyszy, ale to także okazuje się porażką. Zostaję gwałtownie wrzucona na tylne siedzenie samochodu, a następnie popycha mnie tak, że spadam na podłogę, a on zajmuje miejsce nademną.

– Możesz się zacząć przyzwyczajać do twardej podłogi, suko – szydzi, zatrzaskując drzwi, po czym auto rusza z piskiemopon.

Podły. Okrutny. Zimny.

Te cechy przychodzą mi na myśl, kiedy przerażona zerkam na niego kątem oka, kuląc się za siedzeniemkierowcy.

Niebawem uświadamiam sobie, że użyte wobec niego byłykomplementami.

Rozdział 1 Lloyd

Dwa lata później…

Patrzę, jak trumna z ciałem mojego brata jest opuszczana do głębokiegodołu.

Czuję… nic.

Czy robi to ze mnie potwora, skoro śmierć mojego rodzonego brata nie ma na mnie żadnego wpływu? Czy mogę się usprawiedliwić zimną atmosferą, która od lat panowała między nami, czy po prostu jestem jeszcze gorszy, niżzakładałem?

Mój starszy brat jest… był młodszą wersją naszego ojca. Ojca, którego nienawidziłem i pomimo jego śmierci wciąż nie chcę o nimrozmawiać.

Nie zasługuje na wspominaniego.

Jednak próbowałem mieć dobre stosunki z Oscarem, tak samo jak miałem z moją młodszą siostrą Emmą i z mamą, które starałem się za wszelką cenę chronić przed okrutnymi czynami tatusia. Oscar tego nie robił, przez co kiedyś nie wytrzymałem, a w wyniku naszej kłótni został mi na twarzy ślad, który będę miał do końca życia. Oczywiście nie byłem mudłużny.

Ojciec zmarł cztery lata temu. Miał wylew i nikt z nas nie ukrywał – nawet moja mama – że była to dla nas ulga. Pozostawił nam rodzinny interes, którym do teraz zarządzał mój brat. To on dogadywał większość zleceń, chociaż ja o wszystkich byłem informowany, ponieważ musiałem być na bieżąco. Z zawodu jestem mechanikiem – nie znajdziesz lepszego człowieka, który wie, co i jak ukryć, jeśli nie chcesz, by było znalezione – ale ojciec przeszkolił mnie również „tak na wszelki wypadek”, który właśnienadszedł.

Nie jestem dumny z tego, co robię, a raczej co robią mężczyźni w mojej rodzinie, ale wychowałem się w tym i dla mnie jest to codzienność i praca jak każda inna. Jeśli my byśmy tego nie robili, zawsze znalazłby się ktoś, kto zająłby nasze miejsce – i są osoby, które próbują tozrobić.

Ale chociaż nie przepadałem za moim bratem i nie byliśmy ze sobą blisko, muszę wyjaśnić sprawę jego śmierci, bo coś mi się tutaj, kurwa, nie zgadza. Oscar jeździł zajebiście, chociaż robił to rzadko, bo zazwyczaj prowadził któryś z jego goryli, więc wypadek spowodowany utratą kontroli nad pojazdem, wskutek czego wjechał rozpędzony w stary, opuszczony budynek, jest dla mnie śmierdzącą sprawą. Mam wrażenie, że ktoś mu pomógł – może ktoś, kto chce nas wygryźć – nawet jeżeli policja wykluczyła jakikolwiek udział osóbtrzecich.

– Synku. – Rodzicielka wyrywa mnie z moich rozmyślań szarpnięciem za rękę. Spoglądam w jej oczy i widzę, że są zaczerwienione od płaczu. Oscar odciął się całkowicie od niej i od mojej siostry po śmierci ojca, ale to nie zmienia faktu, że zmarł jej syn. Jakikolwiek by nie był. – Powinniśmy jużwracać.

Rozglądam się wokół grobu i rzeczywiście, ostatnie osoby zaczynają się oddalać. Zapłaciłem księdzu, żeby poinformował wszystkich, że nie chcemy składania kondolencji, i w naszym imieniu podziękował im za przybycie. Zerkam na moją siostrę, ale ona nie wygląda, jakby płakała. Jest zamyślona i patrzy nieobecnymwzrokiem.

– Chodźmy. – Widzę, jak na dźwięk mojego głosu Emma otrząsa się i patrzy na mnie. – Przyjechałyście z ochroną? – Upewniam się, chociaż wiem, że tak. Kiwają głowami, gdy kierujemy się na parking. – Muszę jechać do firmy. Zadzwońcie, gdybyście czegoś potrzebowały. – Mama cmoka mnie w policzek i wsiada do samochodu, a siostra staje przede mną i długo się we mniewpatruje.

– Poradzisz sobie? – pyta, na co marszczę brwi. – Z firmą? Mogę pomóc, wiesz o tym. – Spogląda na mnie błagalnie, a ja kręcę głową, jeszcze zanim kończyzdanie.

– Wiesz, że to nie jest dla ciebie bezpieczne. Dla żadnej kobiety. Powtarzam ci po raz kolejny, żebyś się w to nie mieszała – mówię twardo. – Ucz się dalej, chodź na imprezy jak zwykła dziewczyna i trzymaj się z daleka od tego, co robimy. Nie będę się znów powtarzał – karcę ją, ale ona tylko prycha. – Jedź już, mam kilka spraw do załatwienia. – Popycham ją w stronę samochodu, a ona grzecznie wsiada i po chwiliodjeżdżają.

– Szefie. – Odwracam się w stronęAlexa.

Jest moim ochroniarzem i jednocześnie jedyną osobą, której ufam. Pracuje dla mnie od kilku lat i nigdy mnie nie zawiódł. Był kierowcą w mojej firmie, zanim dowiedziałem się, że dobrze zna mój świat i ludzi, wśród których sięobracam.

– Była? – Patrzę na niegowyczekująco.

– Nie widziałem nikogo, kto zgadzałby się chociaż częściowo z opisem, który szef mipodał.

Marszczę brwi. Dziewczyna mojego brata, z którą był prawie dwa lata, nie przyszła na jegopogrzeb?

Oprócz stanowiska i przejęcia wszystkich klientów muszę się zająć również nią. Była z nim za długo, aby mogła teraz odejść wolna, skoro zna zapewne wszystkie nasze szemrane interesy. W tym świecie tak to działa. Kiedy w niego wchodzisz, jedynym wyjściem jestśmierć.

– A gdzie te bezmózgi Oscara? – Rozglądam się, ale parking jest prawie pusty. – Widziałem kilku naceremonii.

– Odjechali, gdy rozmawiał szef zsiostrą.

– Jedziemy do biura – mówię i kieruję się dosamochodu.

Larissa, lepiej dla ciebie, żebyś nie próbowałauciekać.

***

Wchodzę do gabinetu, zbywając wcześniej moich pracowników machnięciem ręki. Teraz muszę się zająć małą szatynką, która może narobić nam problemów. Przeszukuję szuflady, zanim znajduję to, czego potrzebuję, i podajęAlexowi.

– To klucze do domu Oscara. Zawsze trzymał tutaj zapasowe. Jedź tam i znajdź ją – wyjaśniam. – Powiedz jego psom, że mają się tutaj stawić jutro rano. Znajdę im jakieś zajęcie. Zadzwoń, jeśli będą sprawiali jakieś problemy, albo po prostu strzel im w łeb. Są w większościbezużyteczni.

– Jasne, szefie.

Kiedy wychodzi, siadam na fotelu i zastanawiam się, dlaczego się niepojawiła.

Mój brat poznał ją prawie dwa lata temu. Dowiedziałem się o tym przypadkiem, gdy usłyszałem jego rozmowę z jednym z jego osobistych idiotów, a kiedy go o nią zapytałem, powiedział, że pochodziła z biedy i uratował jej życie. Nie dodał nic więcej. Jednak patrząc na to, jaki był, musiałem się upewnić, że mówi prawdę, więc pojechałem do niego kilka razy pod pretekstem dogadania szczegółów odnośnie przerzucanego przez nasgówna.

Ładna, niska dziewczyna z brązowymi oczami i takimi samymi włosami, która wyglądała na dość skrępowaną, ale uśmiechała się łagodnie, kiedy przyniosła nam kawę. Nie wyglądało na to, że dzieje jej się jakakolwiek krzywda, więc odpuściłem i więcej się nie wtrącałem. Nie moja sprawa, kogo pieprzył mójbraciszek.

– Skarbie. – Drzwi do biura stająotworem.

Skoro o pieprzeniumowa…

– Sarah. – Spoglądam na nią, choć chwilę wcześniej przewróciłem oczami. Jeszcze jej mi tutajpotrzeba.

– Dlaczego nie chciałeś, żebym była przy tobie? – Wywija wargi, kiedy podchodzi, i siada prawie gołymi pośladkami na moimbiurku.

– A dlaczego miałbymchcieć?

– Bo się spotykamy – mówi, jakby to była oczywistość, na coprycham.

– My się pieprzymy, a ty znowu zaczynasz to swojepierdolenie.

Ostatnio działa mi już na nerwy i myślę, że niedługo muszę się jej pozbyć. Poznałem ją przypadkiem w barze, kiedy obciągała jakiemuś kolesiowi w kiblu. Później zaproponowała to samo mnie i chociaż rzadko korzystałem z takich propozycji, wtedy miałem gorszy dzień, więc się zgodziłem. Okazało się, że dobrze wie, czym się zajmuję, bo jej ojciec ma swój klub motocyklowy i czasami przewoziliśmy dla niego trochę towaru. Przyssała się do mnie, ale nie przeszkadzało mi to, skoro zapewniała mi łatwe, szybkie pieprzenie, tyle, że ostatnio zrobiła się zbytprzylepna.

– Nie mów tak do mnie. – Oburza się i próbuje usiąść mi na kolanach, ale jąodpycham.

– Nie mam teraz czasu. Idź. – Wskazuję ręką nadrzwi.

– Nie to nie, ale zobaczymy się wieczorem – mówi pewnie i nachyla się, żeby mnie pocałować, ale ja, jak zawsze, odwracamgłowę.

Nie ma całowania – nigdy. Jest takim typem dziewczyny, że nie wiem, ile miała kutasów w swoich ustach w ciągu ostatniejdoby.

Na twarz kondoma niezałożę.

Marudzi coś wściekła, odwraca się na pięcie i wychodzi, zatrzaskującdrzwi.

Alleluja.

– Szefie. – Odbieram telefon od Alexa. – Nie ma jej tutaj. Nikogo niema.

– Kurwa mać – fukam. – Musimy ją znaleźć. I to szybko. Tych debili też, ale najpierwona.

Ja pierdolę, ale byłem głupi. Ogarniałem sprawy firmy i pomyślałem, że dam jej te dwa dni do pogrzebu, żeby opłakała jego stratę, zanim się nią zajmę. Nie sądziłem, że będzie tak bezmyślna, żeby mnie wkurwiać swojąucieczką.

– Ale kiedy przeszukiwałem dom, nie mogłem dostać się do piwnicy. Myślę, że coś tamjest.

– Dlaczego?

– To stalowe drzwi. Nie mogłem nawet przestrzelić zamka. Sam prawie oberwałem, kiedy kula sięodbiła.

Dziwne. Gdy byłem u niego parę razy, to widziałem wejście do piwnicy, ale drzwi były drewniane, jak w każdym innympomieszczeniu.

– Musimy się tam dostać – warczę. – Przyjadę. Czego będziemypotrzebować?

– Możepalnika?

– Wezmę to i jakieś nożyce do metalu. Będę za pół godziny. – Rozłączam się i wybiegam zgabinetu.

Najpierw dowiem się, co mój braciszek ukrywał, a później zajmę się tą małą gówniarą, która ośmieliła sięuciec.

Jedno jest pewne – znajdę ją, a ona pożałuje dnia, w którym podjęła tę absurdalnądecyzję.

Rozdział 2 Lloyd

– Szefie, gotowe. – Alex staje w drzwiach od kuchni. Powiedział, że sam to zrobi, chociaż chciałem mu pomóc, korzystam więc z okazji i sprawdzam e-maile. – Ale nie wiem, czy szef chce tamwchodzić.

– Niby dlaczego? – dopytuję, ale wyłączam pocztę i wstaję zkrzesła.

– Śmierdzi tam, jakby coś zdechło. – Krzywi się. – I wydawało mi się, że widziałem szczura wielkościkota.

– Nie może być tak źle – mówię, wychodząc na korytarz, gdzie od razu dosięga mnie niemiłosierny smród. – Kurwa. – Podchodzę do otwartych drzwi i zakrywam twarzprzedramieniem.

Nie jestem wrażliwy. Potrafię torturować, a gdy trzeba, to pociągam za spust z obojętnością, ale teraz mój żołądek się skręca, a oczy zaczynają łzawić. O co tutaj, do chuja, chodzi?

– Maszlatarkę?

– Tak, wziąłem zsamochodu.

– Dobra, zrobimy szybki obchód, a później zadzwonię po jakąś ekipę sprzątającą, w zależności od tego, co tam znajdziemy – mówię i wchodzę do ciemnego, wąskiego korytarza, gdzie od razu widzę biały przełącznik. Klikam i proszę bardzo – latarka nie jest nampotrzebna.

Schodzimy po kilku schodkach do kolejnego małego korytarzyka, gdzie napotykamy trzy pary drzwi. Podchodzę do pierwszych, otwieram, ale pomieszczenie jest puste. Drewniane półki i walające sięśmieci.

Kiedy zbliżam się do następnych, pod nogami przebiega mi szczur. Kurewskie stworzenia – wzdrygam się i zaglądam do środka, ale stoi tam tylko kilka małych wiader. Smród jest intensywniejszy, jednak nie mam ochoty wnikać, z czegopochodzi.

Ostatnie drzwi są zamknięte, więc bez namysłu wyciągam broń i strzelam w zamek. Otwieram je i zaglądam, ale poświata z korytarza daje za mało światła, więc szukam na ścianie przed drzwiami włącznika. Jest.

Żarówka jest słaba, ale pozwala obejrzeć to niewielkie pomieszczenie, które ma może dwa na trzy metry. Najpierw w oczy rzuca mi się białe wiadro stojące po lewej stronie wejścia, ale za chwilę zamieram. Moje serce wali jak szalone, gdy widzę w rogu pokoju małą, skuloną i trzęsącą siępostać.

Co jest, dokurwy?!

Jedynym plusem tego wszystkiego jest to, że żyje – nie da się zaprzeczyć, skoro ciało trzęsie się jakgalareta.

Robię powoli krok do przodu i odchrząkuję, bo, kurwa, nie wiem, co powiedzieć. Zerkam do wiaderka i krzywię się – odchody. Reszta pokoju jest pusta, z wyjątkiem wymiętego, brudnego koca, który leży obok tajemniczejpostaci.

– Kim jesteś? – odzywam się w końcu, ale nie uzyskujęodpowiedzi.

Dziewczyna – tak wnioskuję po jej długich, rozpuszczonych i polepionych włosach – ciągle ma opuszczoną głowę, opiera się czołem o kolana, a zgięte nogi obejmuje chudziutkimirękoma.

– Hej, spójrz na mnie – mówię cicho, ale twardo i po chwili widzę, jak powolutku unosi głowę. Przez moment żałuję, że to zrobiła. Dzieje się to w sekundzie, gdy rozpoznaję tę poszarzałą twarz z zapadniętymi oczyma i wystającymi kośćmi policzkowymi. – Larissa? – pytam, bo, kurwa, chyba chciałbym usłyszeć, że nie. Gdyby to był ktoś inny, to może by mnie to tak nie zszokowało, ale ona była z moim bratem dwa lata. Dwa pierdolone lata. Robię jeszcze kilka kroków i zatrzymuję się pół metra od niej, a ona nie odrywa ode mnie wzroku, chociaż wciąż milczy. – Długo tutaj jesteś? – Pewne, że co najmniej dwa dni, skoro mój brat tyle nie żyje, ale ja dalej niewiele z tegorozumiem.

Dziewczyna wzrusza ramionami, ledwodostrzegalnie.

– Szefie, tutaj nie ma żadnego okna. Pewnie straciła poczucie czasu. – Alex przypomina mi tym samym o swojej obecności, bo przez ten widok kompletnie o nimzapomniałem.

– Co zrobiłaś, że tak cię ukarał? Dlaczego tutaj jesteś? – Patrzę na nią wyczekująco, ale nic nie mówi. – Zdradziłaś go? Próbowałaśuciec?

Potrząsa delikatniegłową.

Kurwica mnie weźmie, jak za chwilę nie zaczniemówić.

– Masz uszkodzone struny głosowe? – Znów kręci głową, a mnie szlag trafia. – To odezwij się, docholery!

– Szefie, może ona jest głupia? Ma uszkodzonągłowę?

Waham się przez chwilę, bo chuj wie, czy mój brat jej czegoś nie podawał, ale zaraz się z tego otrząsam. Przecież odpowiadagestami.

– Nie jest głupia, tylko chce mnie chyba jeszcze bardziej wkurwić. – Wpatruję się w niąintensywnie.

Otwiera i zamyka kilkakrotnie spierzchnięte usta, zanim w końcu wydobywa z siebiegłos.

– L… – Odchrząkuje. – Lloyd – skrzeczybłagalnie.

To mnie zaskakuje, ale dopiero jej kolejne słowa sprawiają, że czuję ucisk wżołądku.

– J-ja… nie mogę już. – Widzę, jak przełyka ślinę, nim kontynuuje: – Po p-prostu mniezabij.

Moje usta są szeroko otwarte i nie wiem, co powiedzieć. Zerkam na Alexa, a on patrzy na mnie i wzruszaramionami.

Nie wiem, co tu się odpierdala, ale będęwiedział.

Tylko nie teraz… Najpierw musimy stąd wyjść, bo może to nie jej słowa, ale smród fekaliów sprawia, że w środku wszystko mi sięprzewraca.

Mój telefon zaczyna dzwonić i kiedy patrzę na wyświetlacz, wiem, że muszę odebrać. Jego się nielekceważy.

– Weź ją do góry, niech weźmie swoje rzeczy. Zabierz ją do mnie – mówię do Alexa, a on kiwa głową. – Zadzwoń po doktorka, niech ją zbada i zrobi te wszystkie swoje pojebane testy, aby sprawdzić, czy jest na coś chora – wyrzucam z siebie na jednym wydechu. – Później zamów coś do jedzenia, jak wrócę, to zjem z nią i spróbuję się czegoś dowiedzieć. – Zerkam jeszcze raz za siebie i napotykam jej przestraszone, brązowe spojrzenie. Zanim wymijam Alexa, zatrzymuję się w pół kroku i kieruję na niego wzrok. – I na Boga, niech weźmie prysznic i zmieni ubranie. Będę za godzinę. Wezmę z garażu któryś z samochodówOscara.

Wychodzę, więcej nie oglądając się zasiebie.

Kiedy wybiegam z domu i staję na podjeździe, czuję, jak dopadają mniemdłości.

Pochylam się i opieram dłońmi o kolana, biorąc kilka głębokich oddechów. Po chwili jest milepiej.

Odwracam się i dłuższy czas patrzę na ten dużydom.

Co się tutajdziało?!

***

Ponad godzinę później wchodzę do swojego domu i kieruję się do salonu, gdzie na kanapie siedzi Alex, wpatrując się wokno.

– I jak? – Wyrywam go z zadumy, przez co odwraca się w mojąstronę.

– Zrobiłem, co szef kazał. Lekarz powiedział, że jest skrajnie wygłodzona, ale nie chciała dać mu się zbadać, więc wiele więcej nie mógł stwierdzić. Pobrał krew do badania, chciał też mocz, ale jest odwodniona i nie miał na to szans. Wyniki będą jutro. Co to wszystko znaczy, szefie?

– Nie mam, kurwa, bladego pojęcia, ale postaram się dowiedzieć. Gdzie onajest?

– Dałem jej pokój gościnny na piętrze. – Kiwa głową w stronę schodów. – Szefie, ja się nie mogę nią zajmować – stwierdza, krzywiącsię.

– A to dlaczego? Chyba jak się wykąpała, to nie jest takźle?

– To nie o smród chodzi. – Spuszcza na chwilę wzrok, zanim ponownie na mnie patrzy. – Ja sobie nie radzę z beczącymi kobietami. Mam dwie młodsze siostry i to dla mnie za dużo. Może szef mówić, że jestem cipka, ale ja wolę iść i poderżnąć gardło jakiemuś kutasowi. – Wzruszaramionami.

– A dlaczego płakała? – Marszczębrwi.

Alex nie zrobiłby jej nic złego bez mojego polecenia, a ja po tym, co przechodziły moja siostra i matka, również jestem przeciwny krzywdzeniukobiet.

– Najpierw zaczęła cicho płakać, trząść się i panicznie potrząsać głową, gdy zapytałem, czy chce coś do picia, zaraz po wejściu do domu. Później, gdy nalałem jej ciepłej wody do wanny, bo wiedziałem, że jest słaba i nie ustoi za długo pod prysznicem. A gdy powiedziałem, że może położyć się i odpocząć, to już otwarcie szlochała, chociaż na mnie i tak patrzyła, jakbym miał jej zaraz wbić nóż w plecy. – Znowu wzrusza ramionami, pokazując, że kompletnie nic z tego nierozumie.

Cóż, to jest nasdwóch.

– Jest jedzenie? – pytam, na co kiwa głową. – Przyprowadź ją i idź szukać tych skurwieli, którzy pracowali dla mojego brata. Musieli przecież wiedzieć, że jest tam zamknięta. Chcę odpowiedzi, a nie wiem, czy od niej jeuzyskam.

– Się robi, szefie. – Wstaje i wychodzi szybko, a ja idę do kuchni i zaczynam otwierać pojemniki z chińskimżarciem.

Po krótkiej chwili słyszę kroki w korytarzu, więc odwracam się i patrzę, jak Larissa wchodzi do środka z opuszczoną głową, a Alex przechodzi za nią, kierując się do wyjścia. Dziewczyna zatrzymuje się zaraz po przekroczeniuprogu.

– Usiądź przy stole – mówię do niej, a ona od razu torobi.

Nakładam nam na talerze, po czym jeden stawiam przednią.

– Jedz, tylko powoli. Lekarz powiedział, że jesteś wygłodzona, więc nie przesadzaj, bo zaraz wszystko zwymiotujesz, rozumiesz?

Przytakuje i sięga po widelec. Jej dłoń okropnie drży, kiedy nabiera na niego trochę ryżu i kieruje go do ust, przez co połowa jego zawartości spada z powrotem nanaczynie.

Jemy wciszy.

Obserwuję ją, ale ona nawet na chwilę nie podnosi swojego wzroku znad talerza. Jedyne, czego jestem teraz pewny, to tego, że ledwo przypomina tę młodą, ładną dziewczynę, którą widziałem niespełna dwa lata temu. Momentami zastanawiam się też, czy aby na pewno chcę wiedzieć, co jej sięprzydarzyło.

Larissa szybko kończy posiłek i spokojnie siedzi, aż w końcu podnosi dłoń do góry, głowę pozostawiającopuszczoną.

Czy my, kurwa, jesteśmy w pierdolonejpodstawówce?

– Chcesz o coś zapytać? – Kiwa głową. – To pytaj, nie podnoś ręki. I zacznij, do cholery, patrzeć na mnie, kiedyrozmawiamy.

Bierze głęboki oddech, zanim powoli unosi na mnie wzrok i sięodzywa.

– Kiedy wracam doOscara?

Kurwa mać. Oczywiście to ja jej muszę powiedzieć, że jej chłopak – chociaż teraz chuj wie, kim dla niej był – nieżyje.

– Nie wracasz – mówię twardo. Powiem jej to bez zbędnych podchodów, bo nie znam się na tym gównie. – Oscar miał wypadek samochodowy dwa dni temu. Nie żyje. Dzisiaj był jegopogrzeb.

Długo się we mnie wpatruje, po czym znów opuszcza głowę, a ja widzę, jak jej ramiona zaczynają się trząść. Słyszę lekkie pociąganienosem.

I co ja mam jej powiedzieć? Nie mam bladego pojęcia, więc mówię najbardziej oklepaną rzecz naświecie.

– Przykro mi. – Moje słowa, gdy tylko kończę je wypowiadać, przynoszą idealnie odwrotny skutek do zamierzonego. Zaczyna głośno szlochać, twarz ukrywając wdłoniach.

Kurwa. Tylko nieto.

Rozdział 3 Larissa

Nie wiem, ile czasu płaczę, ale Lloyd mi nie przerywa. Wylewam z siebie całą złość i strach, chociaż przychodzi mi na myśl, że po tym, co przeszłam, nie może być już gorzej. Są to łzy radości, że jego już nie ma, ale jednocześnie łzy przerażenia, ponieważ nie wiem, co dalej ze mnąbędzie.

Nie znam Lloyda. Widziałam go tylko dwa razy, gdy przyszedł kiedyś do Oscara, ale to było dawno temu. Nie jestem pewna, ile czasu upłynęło, ale nie da się zapomnieć jegotwarzy.

– Posłuchaj mnie, szmato. Zaraz będzie tutaj mój brat. – Oscar zaczął warczeć, gdy tylko wszedł do kuchni, gdzie myłam naczynia. – Przysięgam ci, że to, co cię spotkało do tej pory, to pierdolony spacerek po plaży, jeżeli nie zrobisz tak, aby uwierzył, że jesteś tutaj z własnej woli i do tego szaleńczo we mnie zakochana. – Patrzył na mnie twardo. – Jeśli mnie zawiedziesz, od razu po jego wyjściu zostawię cię samą z Rickiem. Zrozumiałaś? – dopytał, boleśnie ściskając mój nadgarstek, na co ja gorączkowo pokiwałamgłową.

Nie chodzi mi o bliznę, długą i poszarpaną, która ciągnie się od kącika jego oka aż do podbródka, co sprawia, że wydaje się jeszcze bardziej nieprzystępny. To jego oczy wywołują w człowieku – a przynajmniej za pierwszym razem we mnie – niepohamowany strach. Heterochromia – pamiętam to ze szkoły. Tylko jeden procent ludzi ma tę przypadłość – różne tęczówki oczu. U Lloyda jedno jest piwne, a drugieniebieskie.

Nie zmienił się, odkąd ostatnim razem go widziałam. Ciemne włosy, krótko przycięte po bokach i z tyłu, a dłuższe u góry. Kilkudniowy zarost na kwadratowej szczęce. Ma niestandardową, szorstką urodę. Wysoki i umięśniony, ale nie przesadnie napakowany. Z twardym spojrzeniem. Chociaż nie ma w nim tego chłodu i okrucieństwa, które widziałam zawsze w oczach Oscara, nie oznacza to, że nie jestemprzerażona.

Czy jest coś, co mógłby mi zrobić gorszego niż to, co jużprzeszłam?

Szczerzewątpię.

Wiem, że nie mam już w sobie nawet resztek sił, aby dalej znosić to, co przechodziłam. Wolę umrzeć. Myślę, że chcęumrzeć.

Oscar mnie złamał. Wśród tego całego piekła, które mi zafundował, zrobił jedną, jedyną rzecz, z którą chyba nigdy nie dam rady siępogodzić…

– Już lepiej? – Głos Lloyda przerywa mojerozmyślania.

Kiwam głową, ale nie podnoszę na niegowzroku.

Wiem, co mi wolno. Wiem, kiedy miwolno.

Nie chcę go rozzłościć, chociaż mam świadomość, że zrobi to, co zamierzał, bez względu na moje zachowanie, ale jeśli będzie zły, będzie tylkogorzej.

– Słuchaj… – przerywa, a jego głos jest niepewny. – Popatrz na mnie. Zawsze na mnie patrz, kiedy rozmawiamy, zrozumiałaś? – Unoszę wzrok i kiwam głową. – Zapamiętaj to, nie lubię się powtarzać, a już ci to mówiłem. – Ponownie przytakuję. – Powiedz mi, ile to trwało? Jak długo cię tamtrzymał?

Wzruszam ramionami, ponieważ nie wiem, jaki mamy miesiąc. Kiedy Oscar zabierał mnie na górę, upewniał się, że telewizor jest wyłączony, a w pobliżu nie ma żadnych aktualnych gazet. Nie wiem, dlaczego tak mu zależało, żebym nigdy nie wiedziała, jaki jest dzień. Boże, ja nawet zazwyczaj nie wiedziałam, czy jest dzień, czy noc. Gdy siedziałam zamknięta na dole, kompletnie traciłamorientację.

– A mniej więcej? – Patrzy na mniewyczekująco.

– Kiedy u nas byłeś? – pytam cicho i widzę, jak jego oczy sięrozszerzają.

– Prawie dwa lata temu – szepcze.

– To zaczęło się kilka tygodni wcześniej. – Widzę, jak na moje słowa zaciska szczękę, na co automatycznie opuszczam głowę i kulę się wsobie.

Teraz już nie wiem, czy mam odpowiadać na jego pytania, jeśli po tym, co słyszy, ma być na mnie zły. Nie chcę jego złości. Boję się jego złości i tego, co może dla mnieoznaczać.

Nic więcej nie mówi, więc ja postanawiam go o coś zapytać i już unoszę rękę, ale przypominam sobie, że ostatnio był zirytowany, gdy tak zrobiłam, więc szybko ją opuszczam i chowam pod stół. Zanim zaczynam mówić, odchrząkuję.

– Co teraz ze mną będzie? – pytam i skubię swoje spodnie dresowe, obawiając sięodpowiedzi.

Jestem świadoma, że nie mogę odejść wolna, bo wiem za dużo. Oscar upewnił się co dotego.

– Wyłaź, suko! – Drzwi otworzyły się szeroko, a jego postać wypełniła przestrzeń. – Już! Zapierdalaj na górę! – darł się, popychając moje pobite ciało. – Masz dziesięć minut, żeby się umyć i przebrać. Później przychodzą do mnie klienci – powiedział, a gdy się nie odezwałam, uderzył mnie w plecy, przez co upadłam na kolana. – Pierdolona niedorajda! – Szarpnął mnie za włosy i postawił na nogi, a w moich oczach pojawiły się łzy. – Jak nie zrobisz tego, co mówię, nie dostaniesz żreć przez kolejny tydzień! I tak masz tłuste dupsko, przyda ci się trochędiety!

– Nie wypuszczę cię, jeśli o to pytasz. Wiesz, że nie mogę. – Kiwam głową. Nawet mi to przez myśl nie przeszło. – Posłuchaj, nie wiem, co z tobą zrobić. – Zagryzam wargę, bo to nie brzminajlepiej.

Oscar mi kiedyś groził, że sprzeda mnie do burdelu. Niewiele to by się różniło od tego, co przechodziłam, ale chyba tylko to mnie do tej poryominęło.

I uzależnienie odnarkotyków.

Zawsze mi powtarzał, że chce, abym pamiętała każdą sekundę, więc nigdy nic mi nie da, bo to by tylko sprawiło, że byłoby miłatwiej.

– Zróbmy tak. – Patrzę na niego ze strachem. – Pomyślę, co dalej, a dzisiaj po prostu idź i odpocznij, w porządku? Ten pokój, który dał ci Alex – kiwa głową w stronę korytarza – jesttwój.

Patrzę na niego szeroko otwartymi oczami i mam ochotę znów zacząć płakać. Nie spałam na łóżku, odkąd trafiłam do Oscara. Jeśli chciał, żebym została na górze, obok niego, miałam spać na podłodze kołołóżka.

Jednak to wszystko nie sprawia, że czuję się choć odrobinęlepiej.

Pomyśli, codalej.

Czy ja chcę czekać na to, co zdecyduje? Czy może lepiej skończyć ze sobą, zanim przyjdzie mi się z tym zmierzyć? Przez długi, długi czas, kiedy byłam w rękach Oscara, przysięgałam sobie, że cokolwiek by się nie stało, nie dam się złamać. Że zniosę wszystko, ale będę żyć. Wierzyłam, że kiedyś to się skończy, a wtedy spotka mnie coś dobrego za te krzywdy, które wycierpiałam, a na które nie zasłużyłam. Tak było do czasu, aż kilka miesięcytemu…

– Masz jakieś inne ubrania? – Spogląda krzywo na moją znoszoną bluzkę z długim rękawem i szare, dresowe spodnie z plamą, której nie mogłam doprać, a ja kręcę głową. – Powiem Alexowi, żeby coś ci kupił. Teraz dam ci coś od siebie, żebyś miała w czym spać. – Widzę, jak wpatruje się w każdy centymetr mojej twarzy, zanim znów się odzywa. – Larissa… – zaczyna, aleurywa.

Larissa. Czy potrafię być jeszcze Larissą? Od długiego czasu nikt tak do mnie nie mówił. Larissa miała marzenia. Miała cel w życiu. Zaplanowaną przyszłość. Dziewczyna, która spoglądała na mnie, gdy spojrzałam dzisiaj w lustro, była kośćmi i skórą, z traumatyczną przeszłością i możliwe, że jeszcze gorszą przyszłością. Taka jest obecnaLarissa.

– Larissa – zaczyna jeszcze raz, a ja nie odrywam od niego wzroku. Tak, jak kazał. – Czy możesz mi powiedzieć coś więcej o tym, jak było między tobą a moimbratem?

– Wolałabymnie.

Powiem, jeśli będzie mi kazał, ale nie wiem, czy chce o tym słuchać. Po co mu ta wiedza? Żeby mógł to później wykorzystywać przeciwko mnie? Żeby mnie gnębić? Żeby robić mi to samo, skoro już przecież przez to przechodziłam? Albo żeby wymyślić dla mnie coś bardziejkreatywnego?

– Na dzisiaj w porządku, ale jeszcze do tego wrócimy – mówi twardo, a ja wiem, że tak będzie. – Możesz iść odpocząć do swojego pokoju. Zaraz przyniosę ci coś do spania. Porozmawiamyjutro.

Kiwam głową, wstaję i wychodzę z pomieszczenia, skoro otrzymałampozwolenie.

Nie będę czekała, aż sięrozmyśli.

W pokoju kieruję się prosto do łazienki, żeby przepłukać twarz wodą. Nie ma na niej żadnych śladów, w przeciwieństwie do reszty mojego ciała. Oscar uderzył mnie w twarz tylko raz, wtedy, gdy przyjechał po mnie do mojego ojca. Później się pilnował, żeby ją omijać, gdyby musiał mnie komuś pokazać, na przykład swojemu bratu. Na pewno nie chodziło o jegoklientów…

Pogrążona w myślach, za mocno odkręcam wodę, przez co ochlapuję sobie cały przód spodni. Od razu je ściągam i wieszam na grzejnik, żeby wyschły, po czym kieruję się do pokoju. W momencie, kiedy podchodzę do łóżka, drzwi się otwierają, a ja przestraszona odwracam się w ich stronę, aby zobaczyć Lloyda z jakimiś rzeczami wdłoniach.

Jego wzrok od razu wędruje do moich gołych nóg, a konkretnie na uda. Nerwowo zaczynam ciągnąć za swoją koszulkę, żeby je zakryć, ale jest zakrótka.

– Dlaczego to robisz? – Słyszę pretensje w jego głosie, ale nie odpowiadam. – Dlaczego sięokaleczasz?

Kręcę głową, zaciskając usta, i patrzę na niego przestraszona, że dostanę za to karę. Od Oscara dostawałam, ale w końcu mi to odpuścił, gdy zrozumiał, że z tym jednym niewygra.

Robi kilka kroków w moją stronę, a ja intuicyjnie się cofam, jednak on za chwilę się zatrzymuje, dalej wpatrując się w mnóstwo małychnacięć.

– Ile tego jest? Oznaczającoś?

Opuszczam wzrok imilczę.

Z rozmachem rzuca na łóżko rzeczy, a następnie kieruje się do wyjścia, jednak przed zamknięciem za sobą drzwi, odzywa sięjeszcze:

– Wrócimy do tematu, odpuszczam dzisiaj tylko dlatego, że to był długi i ciężki dzień. Ale radzę ci, żeby nie pojawiło się tam już żadne nowe nacięcie, bo możesz tego mocno pożałować – mówi tonem nieznoszącym sprzeciwu, po czymwychodzi.

Trzęsę się ze strachu, kiedy powoli podchodzę do łóżka i siadam nanim.

Nie pojawi się tam nic nowego, jeżeli nie będę miała do tego powodu, ale to nie oznacza, że powiem mu, czym onesą.

Robiłam je po to, by przypominać sobie, jeśli kiedyś wydostanę się z tego piekła, jak wiele byłam w stanieprzejść.

Teraz, gdy na nie patrzę, sprawiają tylko, że czuję się brudna i nicniewarta.

Każde jedno oznacza kolejny raz, gdy zostałamzgwałcona.

Rozdział 4 Lloyd

– Masz coś? – pytam Alexa następnego dnia rano, gdy tylko przekracza próg mojego domowegobiura.

– Niestety, ale szukam. Myślę, że uciekli, bo wiedzieli, że teraz ty będziesz ichszefem.

– Zapewne. – Pocieram twarz dłońmi. Ten dzień ledwie się zaczął, a ja już mamdosyć.

– Gdy będzie szef dzisiaj w firmie, to pojeżdżę po ich prywatnych domach i popytam na mieście. – Kiwam głową. – Postawiłem jednego z chłopaków przy domu Oscara, na wypadek, gdyby któryś tamwrócił.

– Dobrze. Sam pojadę, a ty się tym zajmij. Zadzwoń, gdy czegoś się dowiesz. Kto dzisiaj pilnuje nazewnątrz?

– Mark.

– Powiedz mu, że ma nie wchodzić do środka. Jedyne, co ma dzisiaj robić, to przypilnować, żeby Larissa nigdzie nie poszła. Nie sądzę, żeby zamierzała, ale to muprzekaż.

– Jasne, szefie. To jalecę.

Kiwam głową, a on wychodzi. Ledwo przekracza próg, gdy zaczyna dzwonić mójtelefon.

– Sarah – rzucam obojętnym tonem na przywitanie. Już wczoraj wydzwaniała, ale po tym dniu rewelacji nie chciało mi się nawet z niąrozmawiać.

– Dlaczego mnie wczoraj olałeś? – jęczy do słuchawki, a ja przewracamoczami.

– Bo tak. Coś pilnego? Nie mam terazczasu.

– Ostatnio ciągle nie masz dla mnie czasu. – Oburza się. – Przyjadę dzisiaj dociebie.

– Nie przyjedziesz, bo, powtarzam, nie mam czasu – warczę. Ciężko zrozumieć, co mówię, za pierwszymrazem?

– Przyjadę…

– To posiedzisz sobie z Markiem, jak koniecznie chcesz być gdzieś blisko mojego domu. Na razie. – Rozłączam się, nie czekając na jej odpowiedź. Ta dziewczyna zdecydowanie za dużo sobie wyobraża, a ja od początku wyraźnie jej mówiłem, jakjest.

Tak, myślę, że na nią jużczas.

Teraz mam mnóstwo ważniejszych spraw doogarnięcia.

***

Patrzę na faktury i cyferki zaczynają mi skakać przed oczami. Wcześniej ustaliłem kilka tras dla kierowców i sprawdziłem, czy wszystko jest tak zapakowane, jak powinno. Jest już po piętnastej i mam zamiar zaraz jechać do domu. Może dzisiaj Larissa ma się już lepiej i będzie chętniejsza do rozmowy. Nie mogę wyrzucić z głowy jej okaleczonych ud i tego, jak opuściła wzrok, gdy zapytałem, czy to cośoznacza.

Mój telefon zaczyna dzwonić, kiedy wstaję do wyjścia.

Marszczę brwi, gdy widzę kto to. Już dawno nie robiliśmy żadnych interesów zWłochami.

– PanCastellano.

– Witam, panie Gelbero. Słyszałem o pańskiej stracie – mówi po angielsku, ale i tak wyraźnie słychać jego włoski akcent. Cóż, jak widać, wieści szybko sięrozchodzą.

– Tak…

– Przykro mi – przerywa, a ja przewracam oczami na to oklepane gówno, którego sam wczoraj użyłem, rozmawiając z Larissą. – Mam jednak nadzieję, że chociaż teraz pan przejął dowodzenie, nie zmienia to naszych wcześniejszych ustaleń? – W jego tonie słychać delikatną groźbę, ale nie przejmuję siętym.

Bardziej interesuje mnie fakt, o jakich, kurwa, ustaleniach on mówi. Oscar od ponad roku nic nie wspominał o interesach z nimi. Nie chcę wyjść na debila, więc się do tego nieprzyznaję.

– Oczywiście, że nie. Wszystko zostaje bez zmian, panieCastellano.

– Świetnie. Wolałem się upewnić, niż mieć później niemiłą niespodziankę. – Mówi mieć, a ma na myśli zrobić. Zrozumiałem bardzo dobrze. – W takim układzie widzimy się za dwa tygodnie. Dozobaczenia.

– Dowidzenia.

Oscar, ty kurewski pomiocie szatana. Co żeśkombinował?

***

Gdy wchodzę do domu, w powietrzu unosi się zapach pieczonegomięsa.

Marszczę zdezorientowany brwi, bo to na pewno nie Alex. Nie posiadam kucharki, czyli zostajetylko…

– Larissa – mówię, gdy staję w progukuchni.

Odwraca się w moją stronę z przerażeniem wypisanym na twarzy. Ma na sobie ciemne leginsy i biały, prosty podkoszulek, czyli Alex musiał jej kupić to, co powiedziałem. Włosy związała wysoko, a kilka pasm otacza jej bladątwarz.

– Co robisz? – Staram się mówić łagodnie, ale ona i tak sięwzdryga.

– P-pomyślałam, że… – mówi tak cicho, że ledwo ją słyszę. – Ż-że nie będę siedziała b-bezczynnie i lepiej, j-jak coś z-zrobię. – Wykręca dłonie w geście zdenerwowania, czego kompletnie nierozumiem.

– Więc gotujesz? – Kiwa głową. – Potrafisz? – Kolejne kiwnięcie. – Świetnie. Więc mamy dla ciebie zajęcie. – Unosi na mnie zaskoczonywzrok.

– Zajęcie?

– Mówiłem ci wczoraj, że pomyślę, co dalej. Na razie zajmij się gotowaniem obiadów, w porządku? Masz ochotę to robić? Musisz do mnie mówić, jestem tylko facetem, dla mnie coś jest albo czarne, albo białe. – Śmieję się lekko, ale ona tego nie odwzajemnia, tylko dalej się we mnie wpatruje, więc przestaję. – Tojak?

– Dobrze – szepcze.

– Świetnie. Przyszły dzisiaj twoje wyniki. Masz anemię, która jest spowodowana niedowagą, ale można było się tego spodziewać. Doktorek jutro przyjedzie i wytłumaczy ci, co i jak masz robić, aby poczuć się lepiej. Reszta badań jest w porządku, ale długa droga przed tobą, żebyś doszła do pełnegozdrowia.

Naszą rozmowę przerywa pukanie do drzwi, więc bez słowa odwracam się i idę otworzyć, czego od razużałuję.

Kto pozwolił temu gamoniowi ją tuwpuścić?

– Skarbie – piszczy i zarzuca mi ręce na szyję, a ja ją odpycham, delikatnie, alestanowczo.

– Mówiłem ci, że jestem zajęty. – Mój głos jesttwardy.

Już ma coś odpowiedzieć, kiedy słychać brzdęk naczyń w kuchni, przez co natychmiast mnie wymija i wchodzi do pomieszczenia, a ja kieruję się zanią.

– To jest… – zaczynam, ale miprzerywa.

– Co to za dziwka?! – wrzeszczy, a Larissa aż podskakuje i spogląda na nas przerażona. – I dlaczego ta suka ma we włosach mojągumkę?

– Sarah, do kurwy nędzy, zamknijsię!

– P-przepraszam. – Lara zaczyna ściągać gumkę z włosów, a jej podbródek drży i wiem, że zaraz będzie płakać. – B-była w łazience na zlewie, a j-ja… – Jej głos się łamie, gdy dalej walczy zupięciem.

– Zostaw tę gumkę, Larissa – mówię ostro, a koleżankę ciągnę za rękę do wyjścia. – Wychodzisz.

Otwieram drzwi i wypycham ją na zewnątrz, idąc razem znią.

Szarpie się, więc ją puszczam i krzyżuję ręce na klatcepiersiowej.

– Co to za suka, Lloyd?! – wydziera się, a ja mam ochotę ją udusić. – Zdradzasz mnie? – pytapłaczliwie.

– Nie zdradzam, bo nie jesteśmy parą, ile razy mam ci to, kurwa, powtarzać? – syczę. – Przychodzisz do mojego domu i obrażasz mojego gościa. Myślisz, kurwa, że kim tyjesteś?

– Twoją dziewczyną – jęczy żałośnie, a ja przewracam oczami. Jeszcze chwila i nadwyrężę sobie powieki. Do niej można mówić jak do pierdolonejściany.

– Nie jesteś, nie byłaś i nie będziesz moją dziewczyną – mówię twardo i patrzę na nią nieustępliwie. – Zapamiętaj to sobie, kurwa, raz na zawsze. A teraz spieprzaj. Nie będę tolerował twojego panoszenia się. – Sięgam do kieszeni i wyciągam portfel, a z niego pięćdziesiąt euro, które rzucam jej w twarz. – Masz i kup sobie sto pieprzonych gumek do włosów. Zejdź mi z oczu. – Macham ręką w stronębramy.

– Lloyd… – Łka, ale na tyle znam kobiety, że wiem, kiedy łzy są prawdziwe, a kiedy to żałosne, sztuczne zawodzenie. A kiedy podnosi banknot, który upadł na ziemię, i wpycha go do kieszeni przy swoich miniaturowych szortach, mam ochotę się roześmiać, ale tylko prycham, odwracam się na pięcie i zatrzaskuję za sobądrzwi.

Pieniądze.

Zawsze chodzi o pieniądze i owładzę.

Cholernamaterialistka.

– Przepraszam za nią – mówię do Larissy. Stoi przy blacie i wpatruje się w żaroodporne naczynie, które musiała przed chwilą wyjąć z piekarnika. – To moja – urywam na moment, bo nie do końca wiem, jak określić tę relację – znajoma. Więcej nie będzie ci sięnaprzykrzać.

– To ja przepraszam. – Potrząsa głową i odwraca w moją stronę swoją przestraszoną twarz. – Nie powinnam była… – Unosi rękę do góry i wskazuje na swojewłosy.

– To ona nie powinna była – mówię stanowczo. – Coprzygotowałaś?

– Kurczaka z brokułami i zapiekaneziemniaki.

– Świetnie, jestem niesamowicie głodny. – Siadam przy stole, kiedy zaczyna nakładać na talerz, który po chwili stawia przede mną. – A ty? – Marszczę brwi, gdy widzę, że nałożyła tylko dla mnie. Wzrusza ramionami, patrząc w podłogę. – Dlaczego sobie nienakładasz?

– Nie mówiłeś, że mogę – szepcze, a jasztywnieję.

– O czym ty mówisz? – pytam zły, a jednocześnie zdezorientowany. – Larissa, jest prawie siedemnasta. Co dzisiaj jadłaś? – Milczy i znowu wykręca ręce, co najwidoczniej robi, gdy się denerwuje. – Odpowiedz mi – nalegam.

– Nie powiedziałeś, że mogę jeść. Nie chciałam cię zdenerwować. – Nie odrywa wzroku od podłogi i delikatnie się cofa, jakby się bała, że zaraz jązaatakuję.

– Nie jadłaś nic cały dzień? – Wszystko we mnie zaczyna się gotować i zaraz wybuchnę. – Nie jadłaś, bo nie powiedziałem, że możesz jeść? Przygotowywałaś jedzenie, ale nic z tego nie wzięłaś? – Mój głos drży ze wściekłości, a ona jeszcze bardziej siękuli.

Zrywam się z krzesła i staję w pełni wyprostowany, dłonie zaciskając po bokach. Ogarnia mnie taka furia, że za chwilę cośrozniosę.

Widzę, jak Lara trzęsie się z przerażenia, więc wychodzę na korytarz, żeby nie pogorszyć sytuacji. Czuję, że muszę wyładować na czymś złość, więc uderzam zaciśniętą pięścią wścianę.

Raz.

Drugi.

Trzeci.

Czwarty.

Później tracę rachubę, a moje kostki zaczynająkrwawić.

Nawet mój ojciec nie robił takich popapranych rzeczy mojej mamie czy siostrze. Najgorsze jednak jest to, że czuję się winny, że ją to wszystko spotkało. Gdybym wtedy tak łatwo nie odpuścił… Gdybym wziął ją na bok i zapytał się, co tak naprawdę jestgrane…

O czym jeszcze nie wiem? Co ją jeszcze spotkało przez tenczas?

Po każdej kolejnej rzeczy, o której się dowiaduję, w głowie ciągle pojawia mi się jedno stwierdzenie, którego jestem coraz bardziejpewny.

Gdybym mógł go przywrócić do życia, to zrobiłbym to, tylko po to, aby samemu strzelić mu włeb.

Rozdział 5 Lloyd

– Szefie!

Alex otacza mnie ramionami i odciąga od ściany, w którą uderzam. Ciężko oddycham i czuję, że moje kostki są opuchnięte ipulsują.

– Nie wiem, co się stało, ale mam dla szefa prezent w bagażniku. – Słyszę podekscytowanie w jego głosie, a na mojej twarzy pojawia się uśmiechzadowolenia.

Zdecydowanie mam ochotę siępobawić.

– Kto?

– Rick.

– Cudownie. Wprowadź go tylnym wejściem do piwnicy, żeby Larissa go niewidziała.

– Sięrobi.

Wychodzi, a ja wracam do kuchni. Lara nawet się nie poruszyła, dalej stoi obok stołu, zesztywniała i z opuszczonągłową.

– Hej. – Podchodzę do niej i palcem wskazującym delikatnie unoszę jej podbródek, aż patrzy na mnie załzawionymi oczami. – Przepraszam cię. Jestem zły, ale nie na ciebie, w porządku? – Kiwa głową i bierze głęboki oddech, minimalnie się rozluźniając. – Chciałbym, żebyś mnie teraz dobrze zrozumiała, nie będziemy już wracać do tego tematu. Jesz, kiedy masz ochotę jeść, tak samo jest z piciem, dobrze? I to dotyczy również zadawania pytań, czy w ogóle odzywania się, kiedy chcesz. Nie pytasz nikogo o pozwolenie. Rozumiemysię?

– Tak – szepcze i zagryza wargę, więc wiem, że o czymś intensywnie myśli. – A co ztoaletą?

Patrzę na niązdezorientowany.

– Co z toaletą? – Marszczębrwi.

– Mogę korzystać, kiedychcę?

– Kurwa. – Cofam się o krok, zaciskając szczękę i pięści tak mocno, jakby od tego zależało mojeżycie.

Nie mogę znowu stracić panowania nad sobą, poza tym zaraz będę miał okazję sięwyżyć.

– Tak – mówię przez zaciśnięte zęby. – Korzystasz, kiedy chcesz. W ogóle rób, co chcesz. Umówiliśmy się, że będziesz gotowała, a pozostały czas wykorzystaj na dojście do pełnego zdrowia. – Na razie odpuszczam temat tego, co przeszła, bo mam nadzieję dowiedzieć się czegoś od Ricka. Kiwa głową, rozluźniając się całkowicie, a ja od razu się zastanawiam, czy dzisiaj korzystała z toalety, ale chyba wolę nie znać odpowiedzi. – Zjedz teraz, a ja muszę coś załatwić. Później sobie odgrzeję. Potem idź do siebie i odpocznij. – Uśmiecham się do niej delikatnie, patrzę jeszcze przez chwilę na jej szczupłą twarz, po czym odwracam się iwychodzę.

Idę spokojnym krokiem, ale gdy tylko znikam z jej pola widzenia, przyspieszam i truchtem kieruję się do piwnicy. Wpadam do małego pomieszczenia, gdzie na środku do krzesła przywiązany jest ten głupikutas.

Alex stoi w rogu z założonymi rękoma i uśmiecha sięzłośliwie.

Podchodzę do małej szafki i wyciągam mój ulubiony nóż myśliwski z haczykowatymzakończeniem.

– Czego ty ode mnie chcesz?! – Pajac drze się, jakby to miało mu pomóc, a tylko jeszcze bardziej mniewkurwia.

– Powiesz mi kilka rzeczy, to nie będziesz długo cierpiał. – Uśmiecham się. – Na początek to, co najważniejsze. Co Oscar robił z Larissą, oprócz tego, że trzymał ją w piwnicy igłodził?

Prycha i zaczyna się głośnośmiać.

– A może lepiej zapytaj, czego nie robił? – szydzi. – Inaczej zejdzie nam z tydzień. – Szczerzy się, jakby miał, kurwa, powód.

W trzech krokach jestem przy nim i bez ostrzeżenia wbijam nóż w jego udo, a następnie przeciągam nim aż do jego kolana. Wrzeszczy z bólu i wyzywa mnie odnajgorszych.

– Mów, skurwielu. – Mój głos jest spokojny. – To dopiero początek. Na pewno jesteś świadomy, do czego jestemzdolny.

– Co mam ci powiedzieć?! Była jego dziwką, chociaż to jest łagodne określenie. – Unosi wzrok, zastanawiając się, jakby miał w chuj czasu. – Można powiedzieć, że dziwki, w porównaniu do niej, mają życie jak w raju. – Puszcza mi oczko, jebanyżartowniś.

Robię zamach i wbijam nóż w jego lewą nogę, urządzając ją tak samo jakprawą.

– To cię, kurwa, bawi? – warczę przez zaciśnięte zęby, podczas gdy Rick piszczy jak zarzynanaświnia.

– I tak stąd nie wyjdę. – Pluje na mnie, gdy już się trochę uspokaja. – Więc chuj mnie obchodzi, co mi zrobisz. – Unosi wyzywająco podbródek. – Lubiłem bawić się z tą małą szmatą. Kopałem ją, aż z bólu traciła przytomność, a gdy ją odzyskiwała, rżnąłem ją, gdzie chciałem… – Nie ma szans dokończyć, bo osiąga swój cel – tracęcierpliwość.

Wyciągam broń zza paska i strzelam mu między oczy, nie wahając się nawet przez sekundę, po czym odwracam się na pięcie i wychodzę, rzucając tylko przez ramię polecenie doAlexa:

– Wypierdol teśmieci.

Jeśli jest więcej takich jak on, znajdę ichwszystkich.

Znajdę i będę rozkoszował się każdym kolejnym odebranymżyciem.

***

Następnego dnia zostaję w domu. Rano zadzwonił Kizilov. Chce osobiście dogadać szczegóły kolejnego przerzutu, tak jak to robił z moim bratem, a jestem w tym interesie tyle, że wiem, z kim lepiej trzymać – rosyjska mafia jest jedną z takichorganizacji.

Nie mam pojęcia, co zrobić, żeby pomóc Lari. Chcę, aby przestała się wszystkiego bać. Wiem, że potrzeba do tego czasu, ale chciałbym uświadomić jej jakoś, że jest tutaj bezpieczna i już nie musi się obawiać. Wpadłem na pomysł, który może sięsprawdzić.

Poprosiłem moją siostrę, żeby przyjechała dzisiaj wieczorem.

Druga kobieta może pomóc jej się otworzyć. Lara zrobi to na pewno szybciej wobec niej niż mnie, a ja nie chcę na nią za mocno naciskać. Emma jest o cztery lata ode mnie młodsza, czyli tylko dwa lata starsza od Larissy. Mała różnica wieku między nimi może być w tym przypadku dużym atutem. Oczywiście uświadomię ją, kim jest ta biedna dziewczyna. Wolałbym tego nie robić, ale to prędzej czy później i tak by wyszło. Moją mamę zostawię sobie na potem i wymuszę na Emmie, żeby na razie nic jej nie mówiła. Po jednej rzeczy naraz.

Wchodzę do kuchni, gdzie mała brunetka stoi przy blacie i kroi warzywa do obiadu. Musiała mnie usłyszeć, ponieważ lekko się prostuje, zanim powoli odwraca się w moją stronę. Nie widziałem się z nią jeszcze dzisiaj – musiałem przygotować wszystko na spotkanie, które ma się niedługo odbyć. Chcę uprzedzić o tym Larissę oraz poprosić, żeby zaproponowała i zrobiła moim gościom do picia to, czego sobiezażyczą.

– Wszystko dobrze? – pytam na przywitanie i, co dziwne, odzywa się, zamiast, jak zawsze, pokiwaćgłową.

– Tak, dziękuję. – Wpatruje się we mnie, a ja podchodzębliżej.

– Chciałbym cię o coś prosić – mówię, ale nic nie odpowiada. – Mam dzisiaj spotkanie. – Rozszerza oczy na moje słowa. – Przychodzą do mnie ważni klienci. – Zaczyna cofać się i widzę, że coraz szybciej oddycha. Marszczę brwi na jej reakcję, ale nic nie mówi, więc kontynuuję: – Chciałbym, żebyś przyszła do mojego biura, kiedy tutaj dotrą… – urywam i zamieram na to, co siędzieje.

Larissa najpierw zaczyna gwałtownie potrząsać głową, a następnie całe jej ciało zaczyna drżeć. Chcę do niej podejść, ale wystawia przed siebie ręce w obronnym geście, a po chwili widzę, jak na jej jasnych spodniach pojawia się plama, która z każdą sekundą siępowiększa.

Jestem zszokowany jej reakcją i kompletnie nie mam pojęcia, co takiego powiedziałem, czym doprowadziłem ją do takiego stanu, że sięzmoczyła.

Stoję skamieniały, bo boję się cokolwiek zrobić, żeby jeszcze bardziej tego nie pogorszyć, ale to widocznie błąd, bo po kilku sekundach Lara opada na kolana, spuszcza głowę i obejmuje się ramionami w pasie, a z jej gardła wydobywa sięszloch.

– Lloyd… – Jej głos jest błagalny. – Nie każ mi tego robić… – Łka. – Proszę cię. Ja już nie dam więcej rady. – Płaczehisterycznie.

O czym ona, do diabła, mówi?!

Rozdział 6 Larissa

Katelyn Tarver – You Don’t Know

Nie dam rady. Wiem, że już tego nie zniosę. Nie zniosę kolejnego niechcianego dotyku, bólu, wyzwisk iśmiechu.

Szłam do gabinetu Oscara, jak zawsze, gdy przychodzą jego klienci. Tym razem nie kazał mi się pytać, czego sobie życzą, tylko od razu przynieść butelkę whisky i czteryszklanki.

Kiedy przekroczyłam próg, moja ręka nawet nie drgnęła. Nie dopuściłam do tego, by taca się przechyliła, nawet minimalnie, ponieważ wiedziałam, jakie poniosłabym konsekwencje. Nieraz przysyłał Ricka, ale ostatnio sam wymierzył mi karę, a ja przez trzy dni nie byłam w stanie ruszyć nawet palcem. Musiał wzywać jakiegoś lekarza, którego ma w kieszeni, aby sprawdził, czy nie mam żadnych urazów wewnętrznych. Nie miałam, więc teraz pewnie postarałby siębardziej.

Oscar nawet na mnie nie spojrzał, gdy weszłam, za to trzech mężczyzn odwróciło się w moją stronę i uważnie mi się przyglądało, zanim jeden z nich odezwał się, mając na ustach lubieżny uśmiech. Opuściłam wzrok na podłogę, żeby nie łapać z nim żadnego kontaktu. Nie chciałam, aby pomyślał, że jestem jedną z tych dziewczyn, ale niestety nie miałam tyleszczęścia.

– Oscar, ty stary czorcie – powiedział po angielsku, ale słyszałam niemiecki akcent. – Nie wiedziałem, że teraz bierzesz się za nieletnie. – Jego głos byłżartobliwy.

Po podaniu szklanek i postawieniu na środku mocnego trunku stanęłam koło Oscara – tak, jak tego zawszewymagał.

– Jest pełnoletnia, Johannes. – Owinął rękę wokół mojej talii i boleśnie ścisnął mój bok, ale ja tylko przygryzłam język, nie wydając z siebie żadnegodźwięku.

– I jak widzę, ładniutka i grzeczniutka. – Zaczął się śmiać, a reszta do niego dołączyła, ale za chwilę spoważniał i ponownie się odezwał. Nie musiałam patrzeć, aby wiedzieć, że jego wzrok był skierowany na mnie. – Dzielisz się? Jesteśmy w Londynie tylko kilka dni, mamy ochotę na odrobinę zabawy, ale ze sprawdzonymzwierzaczkiem.

Całe moje ciało zesztywniało, przestałam oddychać, kiedy czekałam na odpowiedź Oscara, modląc się, żebyodmówił.

– Jeśli się dogadamy co do moich udziałów w tym przerzucie – urwał, jakby intensywnie się nad czymś zastanawiał – to mogę wam ją wypożyczyć na dwie godziny, pod warunkiem, że jej nie uszkodzicie… trwale – dodał zadowolony, a ja poczułam, jak robi mi się słabo, a następnie straciłamprzytomność.

Gdy ją odzyskałam, byłam w pokoju z trzemamężczyznami…

– Larissa! Larissa, oddychaj! – Czuję, jak ktoś szarpie mnie za ramię. Po chwili docierają do mnie słowa i biorę głęboki oddech. Jego ręka wciąż mnie trzyma, więc próbuję się odsunąć, ale nie pozwala mi na to, tylko klęka obok mnie i łapie moją twarz w swoje dłonie, wpatrując się we mnie tymi innymi oczami. – Uspokój się, już wszystko jest dobrze – mówi kojąco, a ja próbuję sprawić, aby mój oddech zwolnił. – Nic ci się nie stanie – nuci delikatnie, nie odwracając swojego wzroku. Czuję, jak moje serce trochę zwalnia. – Chodzi o moichgości?

Opuszczam wzrok na podłogę, ale kilka sekund później go unoszę i kiwamgłową.

– Mogę iść do swojego pokoju? – Spoglądam na niego błagalnie. Muszę się wykąpać, przez te wspomnienia czuję się brudna, poza tym jestem zażenowana tym, że zsikałam się ze strachu, chociaż on nie wydaje się zwracać na touwagi.

– Możesz, ale niedługo do ciebie przyjdę. – Patrzy na mnie nieustępliwie i wiem, że nie odpuści. Będzie chciałodpowiedzi.

Powoli mnie puszcza, a ja zrywam się na równe nogi i biegnę do swojego pokoju, gdzie kieruję się prosto pod prysznic. Odkręcam gorącą wodę, wchodząc do kabiny wubraniach.

Dostałam ataku paniki, jeszcze zanim Lloyd powiedział, czego ode mnie chce. Nie pomogło nawet to, że przez te kilka dni, gdy tutaj jestem, nie zrobił najmniejszej rzeczy, która mogłaby mniezranić.

Widzę, jak reaguje za każdym razem, gdy dowiaduje się odrobinę o tym, jak traktował mnie jego brat, ale nie wiem, czy będę w stanie uwierzyć w to, o czym mnie zapewnia – że nic mi niegrozi.

Czy mam jeszcze siłę na walkę… walkę osiebie?

***

Lloyd

Pukam do jej pokoju i po chwili słyszę ciche „proszę”.

Wiem, że nie chce ze mną rozmawiać o tym, co ją spotkało, ale muszę się dowiedzieć podstawowych faktów. Nie będę wchodził w szczegóły, może kiedyś sama zechce mi o tym opowiedzieć, chociaż nie jestem już taki pewny, czy chcę jeznać…

Larissa siedzi na brzegu łóżka z opuszczoną głową, trzymając splecione dłonie na udach. Przebrała się w czyste ubrania, a jej brązowe, długie włosy są mokre i otaczają jejtwarz.

Siadam obok niej, zachowując małą odległość, i widzę, jak napina mięśnie. Odchrząkuję i zaczynamrozmowę.

– Chciałbym, abyś wiedziała, że możesz już czuć się bezpieczna – mówię cicho. – Nie ma powodów, żebyś mi wierzyła, ale nie ma też żadnych, dlaczego miałabyś tego nie robić. – Milknę na chwilę, zanim biorę głęboki oddech i