Dom lalkarki - Uzarek Paula - ebook + książka

Dom lalkarki ebook

Uzarek Paula

0,0
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 14,99 zł

Ten tytuł znajduje się w Katalogu Klubowym.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

“Dom Lalkarki” to przesycona magią powieść z nutą urban fantasy, mystery, obyczaju i nieoczywistego romansu.

Czarownik Juliusz bierze zlecenie odprowadzenia w zaświaty duszy kobiety, która zginęła w zagadkowych okolicznościach. Gdy przybywa do wyludnionego miasteczka Dom, okazuje się, że ma asystować osobie, której wolałby nigdy więcej nie spotkać – wiedźmie zielnej Mice. Ale już pierwszego wieczora orientują się, że to zlecenie to zaledwie czubek góry lodowej. Zgłębiając tajemnice miejscowości, poznają lokalną legendę o Lalkarce uznawanej tu za boginię dającą nieśmiertelność. Cena za ten dar jest jednak przerażająca. Przekonują się też, że na szali znajduje się nie tylko dusza Hanny, a moc Lalkarki manifestuje się w sposób, jakiego żadne z nich się nie spodziewało.

Czy Mika i Juliusz spróbują ze sobą współpracować, chociaż oboje chcą od życia zupełnie różnych rzeczy?

Lalkarka to historia dla tych, którzy mają otwarte umysły, nie oczekują banalnych zakończeń i lubią rzadkie motywy w fantastyce – wciąż jeszcze sporadycznie tylko obecne na polskim rynku: why choose (brak wyboru), omniseksualność, dynamika przyciąganie-odpychanie.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 263

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Copyright © Paula Uzarek

Copyright © Wydawnictwo HM

ISBN (e-book): 978-83-68177-76-3

Wydanie I

Wojkowice 2025

Projekt okładki

E.Raj

Przygotowanie okładki do druku

D.B. Foryś

Redakcja

E.Raj

Korekta

Kamila Galer-Kanik

[email protected]

Skład

Marcin Halski

All rights reserved.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt jakiegokolwiek

fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu

wymaga pisemnej zgody twórców.

I. SKRAWKI

This will never end cause I want more

More give me more give me more

If I had a heart I could love you

If I had a voice I would sing

After the night when I wake up

I’ll see what tomorrow brings

Fever Ray, If I Had A Heart

Droga oddziela Dom od lasu. Ludzkie od dzikiego.

Po stronie natury pokrzywy brodzą w strumyku. Na jego brzegu na żółtych kwiatkach tańczą ważki. Kilka kroków dalej zaczynają się ostrężyny. Na gałązkach ostały się jeszcze owoce i dziewczynka chce ich nazrywać. Wie, że przy przechodzeniu przez jezdnię musi uważać, mimo iż dawno nie przejeżdżał tędy żaden samochód. A przez Dom nie biegnie żadna sensowna trasa – tak mówił tata. Dziewczynka powtarza to zdanie raz za razem, jednak wciąż nie rozumie tego słowa: sensowna. Czy to ma coś wspólnego ze snami i sowami? Sen, sen-sowna. Tak, na pewno tak.

Jasne włosy do ramion, kontrastujące z chabrową sukienką, rozwiewa wiatr. Szeleszczą liście drzew wysoko nad głową dziewczynki, która podnosi wzrok i idzie dalej, podskakując.

– Lalka nieduża – podśpiewuje. – I na dodatek cała ze szmatek.

Znów zrywa się wiatr. Okiennica uderza miarowo o ścianę domu. Dziewczynka przystaje, milknie, patrzy w tamtą stronę. Podchodzi bliżej, żeby lepiej przyjrzeć się temu czemuś na parapecie. Brunatny stosik. Czuje słodki zapach, od którego cieknie ślinka. Staje na palcach, sięga.

Ciastka na talerzu są jeszcze gorące. Dziewczynka syczy i szybko chowa dwa okrągłe ciasteczka do fartuszka. Wyjmuje jedno, mocno dmucha i zjada je od razu. Czekoladowe okruchy rozpływają się w ustach i rozsmarowują na palcach.

– Fartuch biały z kieszonką – śpiewa dalej. – W kieszonce słonko, a w główce marzeń sto.

Idzie w kierunku drogi. Rozgląda się i lekkim krokiem przechodzi na drugą stronę. Mija pokrzywy, przypatrując im się uważnie.

Pomiędzy drzewami powoli kroczy w jej kierunku postać. Na moment zamiera, by po chwili wyciągnąć do dziewczynki dłoń. Dziecko chwyta ją, chichocze. Drugą rączką podaje ciastko wydobyte z kieszeni fartuszka.

– Lecz kocham ją najbardziej – wtóruje postać dziewczynce. – Ze wszystkich swoich lal. Choć nie ma sukni złotej, zabiorę ją na bal.

W lesie jest chłodniej, pachnie sosnami. Dziewczynka daje się prowadzić. 

Wkrótce znikają za zakrętem ścieżki.

* * *

Po spacerze docierają do chatki, a że jest już późno, to pora iść spać. Pachnie jeszcze mamą, ale tatą już nie. Zresztą mama niedługo powinna przyjść, dziewczynka to wie. Zachodzące słońce barwi ściany na pomarańczowo.

Postać czeka, aż dziewczynka umości się w łóżku, po czym opatula ją kołdrą i już ma iść, gdy mała woła:

– Opowiedz mi bajkę!

– Jaką byś chciała? – pyta osoba z uśmiechem.

– O lalce – odpowiada, kiwając małą główką, jakby sama była zabawką.

– Znasz ją na pamięć.

– Ale bardzo ją lubię – upiera się mała.

– Więc słuchaj. Nikt nie jest pewien, jak zrodziła się pierwsza. Pewnie chodziło o dziecięcą potrzebę odgrywania scen z życia albo wiarę w to, że nadając kukiełce znaczenie ochronne, faktycznie jest się chronionym od zła wszelkiego – to w tej historii nieistotne. Ważne, że patyki i kości otulone słomą, obleczone skórą i powiązane ścięgnami oraz roślinnymi włóknami, ożywiła dziecięca wyobraźnia.

Mówią, że to właśnie dzieci, nieskażone życiowym doświadczeniem, łatwiej dostrzegają tę drugą, nienamacalną sferę rzeczywistości. Widzą duchy i inne tajemnicze istoty. Inni twierdzą, że to niezachwiana wiara każdego człowieka potrafi zamanifestować określone wydarzenia. Wystarczy pomyśleć, uwierzyć w końcowy efekt i puf, materializuje się przed nami upragniony obiekt. Tak na pewno jest w baśniach, a czy było tak i w jej przypadku? Tego nikt nie potwierdzi, bo wszyscy przez nią napotkani kończyli tak jak poprzednicy. Ale po kolei…

Każda kolejna lalka coraz bardziej przypominała człowieka. Oddechami i szeptami nadawano im pozór życia. Dzieci nie miały pojęcia, że w ten sposób tracą własną energię. Zabawki przechodziły w następne rączki, zasilane mocą kolejnych tworów. W końcu powstała kukła do złudzenia ludzka, ubierano ją więc jeszcze bardziej dorośle, osiągnęła bowiem rozmiary prawdziwego człowieka. Strojono ją w wymyślne szaty. Do zawiązania mocnego supła potrzebna była jednak dodatkowa porcja magii, a każdy węzeł zamykał energię splatającego w tym niepozornym przedmiocie. Znowu i znowu…

Z tych skrawków, splotów, szeptów, marzeń i wizji zrodziła się Lalkarka – już nie człowiek, nie demon, może bogini dająca nieśmiertelność?

Jak każda bogini – nienasycona.

1. MIKA

Świt nadszedł nagle i rozlał nad horyzontem złoto, które zdawało się tonąć w morskich falach. Mika wsypała w ogień zawartość jednego z ostatnich słojów i przymknęła oczy. Płomienie trzasnęły, buchając w górę niemal na dwa metry, potem momentalnie się uspokoiły. Wtedy w ognisku wylądował kolejny przedmiot – ostatni z tych, które kobieta zdecydowała się zniszczyć.

Działała metodycznie i sprawnie, bez pośpiechu. Napawała się porankiem. Słońce oświetlało już nie tylko jej chatę zbudowaną na skraju plaży, ale i znajdujące się nieopodal nawiedzone miasteczko. Opuszczała teraz również niematerialne istoty, które tam żyły. Nie odczuwała melancholii związanej z wyjazdem. Wiedziała, że wróci w to miejsce, gdy tylko załatwi pewną naglącą sprawę. A ta wedle wszelkiego prawdopodobieństwa miała zająć sporo czasu, dlatego Mika nie chciała zabierać zbyt wiele – i tak nie zdołałaby unieść wszystkiego, co zgromadziła przez ostatnie miesiące. Z kolei pozostawienie mieszanek nie wchodziło w grę, bo mimo ochrony nałożonej na drewniany domek ktoś obcy mógł się tu zapuścić. W niepowołanych rękach niektóre z ziół, szczególnie te właśnie niszczone, stałyby się niebezpieczne.

Poza tym dla Miki w ogniu od zawsze było coś wyzwalającego. Spalał przeszłość, aby mogła nadejść przyszłość. Kobieta się go nie bała, jednak wpatrując się w płomienie, zmarszczyła brwi. Gdzieś na skraju tego, co mogła dostrzec wiedźmimi zmysłami, w niedalekiej przyszłości czaiło się zło.

– Będzie, co ma być. – Wzruszyła ramionami.

Weszła z powrotem do chaty. Omiotła wzrokiem wnętrze, teraz ogołocone z przedmiotów zdradzających fach właścicielki. Zostały naprawdę nieliczne, wyłącznie nieszkodliwe. Pod sufitem wisiały przykurzone sznurki, na których zwykle suszyły się pęki ziół. Mika przejechała dłonią po drewnianej powierzchni, nisko osadzona lada ziała pustką. Oddzielała kuchnię od pokoju, w którym kobieta spędzała większość zimnych miesięcy. W cieplejsze pory roku Mika rzadko nocowała w chacie, pracowała głównie na zewnątrz, sycąc się pięknem natury i chłonąc jej energię.

Na kuchennym blacie z jasnego drewna zostawiła równo ustawione puste buteleczki, kuliste kolby i probówki. Palnik wsunęła do torby i tak już zbyt ciężkiej. Miała zabrać tylko najpotrzebniejsze rzeczy, a spakowała więcej, niż zamierzała.

Włożyła granatowy haftowany płaszcz z kapturem, skrzący się złotymi drobinami, przerzuciła torbę przez ramię i wyszła przed dom. Posłała ostatnie spojrzenie w stronę plaży. Uśmiechnęła się do wspomnień, a przyjemna fala ciepła rozlała się od jej podbrzusza po uda. Podczas czarnego księżyca odwiedził ją tu mężczyzna. Takiej nocy dawno nie przeżyła. Miał w sobie magnetyzm, który ją przyciągał – nigdy się tak wcześniej nie czuła. Kochał się z nią w cudownie zwierzęcy sposób; jakże miło było teraz przywoływać tamte wspólne chwile.

Otrząsnęła się ze wspomnień.

– Do zobaczenia – szepnęła, ostrożnie gładząc chropowatą powierzchnię.

Drewno zaskrzypiało, a wokół Miki utworzył się chłodny wir powietrzny.

– Niedługo się zobaczymy, przekonasz się, czas minie szybciej, niż sądzisz.

Wiatr zawiał mocniej i podwiał płaszcz Miki. Kilka czarnych i złotych kosmyków wymknęło się z jej kucyka.

– Zachowuj się, proszę! – Pogroziła palcem.

Podmuchy ustały. Mika zamknęła dom na klucz i ruszyła w kierunku szosy. W połowie drogi wspomnienie tamtego mężczyzny znów pojawiło się przed jej oczami; to elektryzujące spojrzenia, ten tembr głosu. Czemu w ogóle o nim myślała? Nie miała w zwyczaju roztrząsać tego typu rzeczy. Nie należała do kobiet, które łatwo się zakochują, a jako wiedźma kochała niezależność. Tym razem jednak była pewna, że stoi za tym coś więcej. Tylko co? Oprócz zła czającego się gdzieś daleko za granicą, do której sięgała swoją magią, wyczuwała coś jeszcze. Coś związanego właśnie z nim. Niestety okazało się to na tyle nieuchwytne, że wymykało się wszelkim próbom interpretacji. Ktoś inny by się może tym sfrustrował, ale ona podchodziła do niepowodzeń z lekkością. Po prostu pozwalała wydarzeniom przepływać koło siebie, dlatego wciąż buzowała w niej młodzieńcza ekscytacja i ciekawość życia.

Stanęła na poboczu. Pokręciła głową i z uśmiechem wyciągnęła kciuk. Kilka sekund później zatrzymał się samochód. Drzwi się otworzyły, a kierowca zawołał:

– Dokąd jedziesz?

– W tym samym kierunku co ty! – odkrzyknęła i poprawiła luźny kosmyk, zakładając go za ucho.

– Wskakuj, mała. – Poklepał siedzenie pasażera, błyskając równymi zębami. – Jestem Marcel.

Umościła się w samochodzie, a mężczyzna ruszył z piskiem opon.

– Mika – zamruczała.

Jego reakcja na nią potwierdziła dwie rzeczy: ona najprawdopodobniej nie zapamięta jego imienia, ale za to spędzi kolejną przyjemną noc.