Chłopiec bez nazwiska - Renata Durczyńska-Surmacz - ebook + audiobook

Chłopiec bez nazwiska ebook i audiobook

Renata Durczyńska-Surmacz

4,4

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Aleks był przekonany, że ma rodzinę, chociaż nikt nigdy nie  starał się go odnaleźć. Pomimo to wierzył, że gdzieś jest ktoś, kto może go pokochać. Pamiętał zapach mamy i uśmiech. Postanowił przechytrzyć przypadek, który rządził jego życiem.

 Ta książka to nie tylko opowieść o losach chłopca. To historia miłości gorącej, prawdziwej, niszczącej a zarazem bardzo wspierającej i twórczej. To też tęsknota za uczuciem,  bezwarunkowym, może nieco wyidealizowanym,  które jest silniejsze niż cały świat. Bo gdy dwie kobiety kochają jednego mężczyznę, to miłość na pewno nie będzie bezpieczną przystanią.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 250

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 6 godz. 50 min

Lektor: Agnieszka Krzysztoń

Oceny
4,4 (53 oceny)
32
12
7
2
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Wiosna333

Całkiem niezła

Gdyby tak pominąć opisy przeżyć erotycznych, których jest sporo na początku , to książkę tę nazwałabym " baśnią dla grzecznych dzieci".Jednak, może i dorośli mogą od czasu do czasu przeczytać taką bajeczkę. Ja bynajmniej nie żałuję, że oddałam się lekturze tej powieści.
00
sasanka45

Nie oderwiesz się od lektury

swietna,szczerze polecam
00
Felunia1981

Nie oderwiesz się od lektury

Książka na jeden wieczór. Czyta się szybko.
00
zaczytana_mam

Nie oderwiesz się od lektury

Cześć Kochani mam dla Was książkę która mnie totalnie urzekła i rozbiła na kawałki 🥺 Jest to piekna opowieść o Miłości ale nie tylko mamy tu też żal, smutek, porzucenie, skomplikowane relacje, wiarę, nadzieję i zdradę... To nie tylko historia chłopca który został sam i usilnie próbuje odnaleźć ojca, który ma nadzieję ze żyje oraz że go odnajdzie. Mamy tu też Magde ktora jest w szczęśliwym związku z Wiktorem. Przynajmniej tak jej się wydawało, do czasu gdy dowiaduje się szokującej prawdy dotyczącej jej Młodszeh siostry Darii i jej partnera. Magda pakuje walizki i odchodzi a raczej ucieka od nich. Jednak po latach Wiktor postanawia odnaleźć dziewczyne, wyrzuty sumienia nie dają mu spokoju. Czy mu się to uda? Może znajdzie kogoś innego? Albo sie podda? Przekonacie się czytając książkę!🙂 Niby książkę o miłości jest wiele ale uwierzcie mi że w takim wydaniu jeszcze nie czytaliście o tym uczuciu tu mamy kilka odsłon miłości. Ale żeby nie było ze książką jest przesłodzona otóż nie, są ...
00
Ewelina2611

Nie oderwiesz się od lektury

"Chłopiec bez nazwiska" Renata Duszyńska-Surmacz Wydawnictwo Lucky to historia, która mogła się wydarzyć obok. Życie bywa zaskakujące i pisze różne scenariusze. Nikt nie potrafi zawieść tak bardzo, jak ukochany mężczyzna lub ktoś bliski. Kobiety w imię miłości potrafią wybaczyć wiele. Niestety czasami zdrada jest bolesna do tego stopnia, że trudno puścić ją w niepamięć. Zwłaszcza gdy dotyczy dwóch bliskich osób. "Minęło tyle lat, że wszystkie dawne urazy mogłyby pójść w niepamięć. Gdyby tylko można było porozmawiać.Wszystko sobie wyjaśnić. Nie wrzeszczeć na siebie". Magda po śmierci ukochanej mamy, poświęca się wychowaniu młodszej siostry Darii. Dziewczyny wiodą w miarę spokojne i poukładane życie, wspierane przez chłopaka Magdy Wiktora. W pewnym momencie Magda dowiaduje się, że jest w ciąży. Jest to dla niej największy prezent od losu. Snując marzenia na przyszłość, nie spodziewa się jak bardzo zmieni się jej życie. Ukochana siostra, dla której tak wiele poświęciła wdaje się w r...
00

Popularność




Copyright © Renata Duczyńska-Surmacz Copyright © 2022 by Lucky
Projekt okładki: Ilona Gostyńska-Rymkiewicz
Autor fotografii na okładce: Eric (stock.adobe.com)
Skład i łamanie: Mariusz Dański
Redakcja i korekta: Halina Bogusz
Wydanie I
Radom 2022
ISBN 978-83-67184-11-3
Wydawnictwo Lucky ul. Żeromskiego 33 26-600 Radom
Dystrybucja: tel. 501 506 203 48 363 83 54
Konwersja: eLitera s.c.

DARIA

Daria po namyśle wrzuciła do plecaka kolorową, obcisłą sukienkę, w której wyglądała niezwykle sexy. Nie, niczego nie planowała, nie chciała nikogo uwieść, a już tym bardziej kogoś, kogo znała prawie od zawsze. Stałego bywalca w ich domu. Po prostu doszła do wniosku, że kobieta musi być przygotowana na każdą sytuację, gdy wyjeżdża na swoje pierwsze studenckie warsztaty w życiu. I na zajęcia w ławce, i te przy ognisku, i ewentualne dyskoteki. Przecież studenci się bawią, na pewno. Studenci to dopiero się bawią – uśmiechnęła się do siebie. Wyjdzie naprzeciw każdej sytuacji, która teraz na nią czeka. No i zaliczy swój pierwszy raz... Nie, niczego nie planowała. Przecież tego nie można zaplanować. Spontan się liczy, emocje. Zakręciła się po pokoju, przykładając do siebie sukienkę. Uwielbiała tańczyć. Tak, w takiej sukience da się zauważyć. A może wziąć tę niebieską, którą szyła jej Magda? Nie, wybrała wzorzystą. Złożyła ją i wcisnęła do plecaka. I wepchnęła jeszcze czarny kostium do pływania. Też był niezły. Była gotowa. Zerknęła w lustro. Jasna grzywka, błyszczące oczy. Rozpuściła włosy, przez chwilę przyglądała się sobie, potem znowu zakręciła je na czubku głowy w jakiś nieregularny koczek. Tak lepiej, widać szyję. Usłyszała dźwięk przychodzącej wiadomości. Wiktor przyjechał. Idealnie zdążyła.

– Co tam? – zawołał wesoło od progu. – Gotowa?

– Tak, ale obiad może byśmy zjedli.

– A co masz dobrego? – wszedł do kuchni i zajrzał do garnków. – Jeszcze ciepłe, dawaj.

– Byłam w parku rano. I mówię ci, jaki zrobiłam obrazek. Taki gościu był, jakby przejechany przez autobus, no złamany życiem i w ogóle nic nie widział przed sobą ani że mu strzelam foci... Jakby się zawiesił, tak znieruchomiał. I zobacz, taką twarz miał...

– Ale po co robić zdjęcia, których nie wykorzystasz. Nie zrobisz z tym nic.

– Ale patrz, jaki malowniczy... – Podtykała mu aparat, by zajrzał. Oparła się o niego całym ciałem, żeby ułatwić mu spojrzenie na monitorek aparatu. Wiktor sięgał do szafki po talerze, rzucił okiem przez ramię. Połaskotały go w twarz włosy Darii.

Odsunęła się, zerkając na Wiktora. Wziął aparat i zajął się oglądaniem, a ona nalała pomidorową do talerzy. Jej zdjęcia przyciągały uwagę, zawsze były o czymś. W zasadzie nie musiała się tego uczyć, po prostu tak patrzyła na świat.

– Ciekawe. Podpatrywanie życia. Widzisz więcej niż inni – uśmiechnął się, przesuwając kolejne ujęcia zamyślonego, wyraźnie przytłoczonego problemami mężczyzny. Miał wypisaną na twarzy swoją historię, którą Daria zatrzymała w kadrze. – Jesteś w tym dobra, ale tyle ci razy mówiłem. Teraz bez zgody fotografowanego nigdzie z tym nie pójdziesz...

– Może nie chcę? – Zajrzała mu w oczy, wyjmując aparat z ręki. Roześmiał się.

– To po co to robić?

– Nie wiem. Bo lubię? Bo to mój sposób na spędzanie czasu.

– Lepiej postaraj się na tym zarabiać, skoro to lubisz. A możesz. Tylko podchodź do tego z większym profesjonalizmem. Pospieszmy się. Mamy mało czasu.

Usiedli w kuchni przy stole ustawionym pod oknem. Popołudniowe słońce kładło się na włosach Wiktora, migotało mu na policzkach. Jedli pomidorową. Tak zwyczajnie, jak często się to zdarzało.

– Bardzo?

– Co bardzo?

– Spieszymy się?

– A co?

– Nic, tak tylko... Czy spieszymy i jak bardzo, i dokąd..., i jak bardzo chcemy... – uśmiechała się tajemniczo i robiła te swoje minki, do których Wiktor miał słabość.

– Dlaczego... pytasz?

– Po prostu, żeby wiedzieć... może.

Wzięła swój talerz i Wiktora, zakręciła się po kuchni, roześmiała. Z radia dobiegały dźwięki jej ulubionej piosenki. Wiktor podniósł się od stolika.

– Weźmy kanapki, zrobię...

Daria okręciła się wokół niego w rytmie salsy, Wiktor chwycił jej rękę. Zatańczyli, coraz bliżej siebie, tak blisko, że Darii kręciło się w głowie od zapachu jego ciała. Ręce Wiktora sunęły po jej ciele, powodując przyjemne drżenie. Chciała być jeszcze bliżej, najbliżej jak się da... Usta Wiktora dotknęły szyi Darii. Och, jak dobrze, że spięła włosy. Tak, tak, to był dobry pomysł! Ich usta się znalazły i zaczęli się całować tak, jakby czekali na ten moment całe życie. Kołysali się w rytm muzyki i ocierali o siebie coraz intensywniej. Jedną ręką Wiktor mocno trzymał Darię i przyciskał ją do siebie, a jego druga dłoń powędrowała na pierś i pieściła ją, szukając drogi do guzików. Daria wyszarpnęła koszulę z szortów i zrzuciła ją przez głowę. Natychmiast przywarli do siebie znowu, żeby nawet powietrze nie zdołało ich rozdzielić. Daria rozpięła szorty i wyślizgnęła się z nich ruchami bioder, a potem nóg, nie odsuwając się od niego nawet o milimetr. Ich ruchy stawały się niecierpliwe, ale uważne. Wiktor, całując stopniowo coraz niżej ciało Darii, przyklęknął. Zdejmował spodnie, Daria wbiła dłonie w jego czuprynę, po której jeszcze kilka minut temu ślizgało się słońce. Miał takie gorące usta, och, wyrwało się jej ciche westchnienie. Drżała, trudno było jej stać, więc zsuwała się do niego, aż przyklękła, a jej twarz znalazła się na wysokości jego twarzy. I wtedy otworzyła oczy. Zobaczyła spojrzenie Wiktora, jakiego jeszcze nie znała. Głębokie, pełne pragnienia i namiętności. Patrzył na nią w taki sposób, że chciała, aby ta chwila trwała wieczność...

– Czy ty...? – zapytał, mówiąc właściwie w jej usta. Poczuła, że Wiktor się waha. Nie, nie, tylko nie to.

– Jeszcze nie... Ale teraz chcę – odpowiedziała szybko, by rozwiać to wahanie, nie przestawała go całować. – Chcę zrobić to z tobą. Ciebie chcę.

– Ja też, ja też, ja też... – prawie wykrzyknął, kołysząc jej ciałem w jakimś rytualnym lub magicznym tańcu, jakby uwalniał dawno skrywaną moc. – Jesteś... jesteś... – wyszeptał, a jego ręce chciały zagarnąć pod siebie całe ciało Darii. Cudowne uczucie radości rozlało się po jej ciele. Jego ręce były wszędzie. Tak, odkrywała, jak bardzo właśnie tego pragnęła.

– Nie tutaj – powiedział i chwycił ją na ręce. Zaniósł do jej pokoju, nogą strącił plecak z łóżka i położył ją na nim. Daria przestała się śmiać. Wiktor obsypywał pocałunkami jej brodę, szyję i piersi. Dłoń wsunął między nogi i pieścił ją delikatnie. Daria słyszała, jak jego oddech robi się szybszy i dyszący. Gdyby mogła, stałaby się końcówkami jego palców, każdy dotyk był tak przyjemny, że pragnęła cała zmieścić się w jego dłoni. Potem poczuła go w sobie, miękko, stopniowo. Świat zawirował, a Wiktor poruszał się wraz z nią powoli i rytmicznie. Jęknęła i oplotła go nogami. Odsunął ją od siebie i spojrzał w twarz.

– Okej? – zapytał. – Wszystko okej?

– Tak, tak... – szepnęła i jęknęła, bo uderzył ją gdzieś w środku, gdzieś daleko i przyciągnął mocno jej biodra do siebie. Ciało Darii wygięło się, Wiktor poruszał jej biodrami w górę i w dół, potem ruchami kolistymi, coraz natarczywiej i mocniej. Starała się poddawać jego ruchom, czekała na jakąś ogromną rozkosz, ale poza przyjemnym ciepłem jej ciało nie dawało żadnych sygnałów. Wiktor znieruchomiał. Rozluźnił uścisk i jego głowa opadła na poduszki. Daria otworzyła oczy. Ich twarze były tak blisko siebie, tak blisko... Wiktor dyszał, wpatrując się w nią przenikliwie, a potem pocałował jakoś tak czule. Daria chciała, by zawsze ją w ten sposób całował. Z uczuciem, troskliwością, wdzięcznością, namiętnością i spokojem. Wszystko było dla niej takie nieznane i takie piękne. Objęła jego głowę i przyciągnęła do swojej piersi.

– Tak bardzo chciałam...

– Ciii... ciii... Jesteś piękna i wspaniała – pocałował ją jeszcze raz. – Wspaniała kobieta. Najwspanialsza.

Roześmiała się.

– Wiesz, co mężczyzna robi po seksie?

Spojrzał na nią zaskoczony.

– Ty mi powiedz.

– Idzie do domu – roześmiała się i spoważniała niespodziewanie. Coś w tym było, poczuła się, jakby była jego kochanką, tą trzecią. Ale kobietą. Kobietą, która już zaistniała w jego życiu. Życiu Wiktora. Tego chciała.

– Do domu? – powtórzył bez rozbawienia. – Chodź, jedziemy, naprawdę nie mamy tyle czasu, ile chcielibyśmy.

– Jedziemy? Że jeszcze raz?

– Daria, litości, kobieto! – zawołał. A potem przygniótł ją całym swoim ciałem i powiedział. – Ale zrobimy to, zrobimy to jeszcze raz, jak tylko dojedziemy na miejsce. – A potem wpił się ustami w jej sutek, jakby składał pieczęć do obietnicy. Następnie zsunął się jeszcze niżej, by ustami sprawdzić, czy Daria doznała takiej przyjemności, na jaką zasługiwała. Drażnił ją językiem, dopóki nie zawirowała biodrami pod jego ustami, a pod sufit wzniosło się jej westchnienie, och! Wiktor oderwał się od Darii i opadł przy niej na pościel. Daria oddychała szybko.

– Nie wstaniemy stąd? – zapytała.

– Jak to? Już, już wychodzimy przecież. Dokończymy w górach – cmoknął ją, roześmiał się i wyskoczył nagi z łóżka. Daria obserwowała go spod rzęs.

– Mamy już kupione bilety?

– Mamy – przeciągnęła się leniwie.

– To lepiej, nie będziemy stać w kolejce. Wstawaj, wstawaj, pociąg na nas nie zaczeka. Spieszymy się.

– Cały czas. Odwróć się.

Obejrzał się na nią rozbawiony. Zapiął spodnie i wyszedł z pokoju.

– Znalazłem pierogi. Zjesz? – zawołał z kuchni.

– Ze dwa wezmę od ciebie. Spieszmy się, naprawdę jest późno.

Wiktor pojawił się w łazience z pierogiem na widelcu.

– Gryź.

Zachichotała i ugryzła, Wiktor wpił się w pieroga z drugiej strony, by mogli się spotkać ustami. Całowali się, śmiejąc się i jedząc.

– Zjem jeszcze jednego.

Daria wrzucała kosmetyki do saszetki. Potem włożyła ją do bocznej kieszeni plecaka. Wiktor przyszedł z kolejnym pierogiem, którego również zjedli wspólnie. Gdy wychodzili z mieszkania, zapytał:

– Wzięłaś bilety?

– Mam w torebce. Magda mi schowała.

Magda. Nie musiała teraz o niej mówić.

– Sprawdź.

– Sprawdzam. Sprawdzam – zamruczała zniecierpliwiona. – Są.

– Pojedziemy taksówką.

MAGDA

Słońce przyjemnie ślizgało się po opalonych nogach Magdy. Siedziała w ogródku staromiejskiej kafejki i czekała na Przemka. Powinna czekać na niego razem z Wiktorem, ale trochę niespodziewanie ułożyło się zupełnie inaczej. Leniwie mieszała słomką świeżo wyciśnięty sok z owoców. Zamówiła sok, ponieważ od teraz powinna zacząć odżywiać się bardziej racjonalnie. Uśmiechnęła się do swoich myśli. Zdaje się, że jej życie zaczynało nabierać rozpędu i zupełnie nowego wymiaru. Nie bardzo wiedziała jeszcze, jak poukładać te puzzle, ale zapowiedź nowego zarówno ją cieszyła, jak i niepokoiła. Czuła, że żywiej krąży w niej krew na samą myśl...

– Przepraszam, że czekałaś – zawołał wesoło Przemek, otaczając ją ramieniem.

– Nie szkodzi. Przyszłam wcześniej. Tu jest bardzo przyjemnie.

– Tak – potwierdził i dodał: – Cieszę się tym ostatnim oddechem polskości, jak umiem najlepiej.

– Spakowałeś się?

– Ech, niewiele biorę. Wiesz, w Stanach kupię sobie wszystko... – wykonał szeroki gest, pełen rozmachu.

– Udało ci się z tym wyjazdem...

– Nie powiem, że nie kosztowało mnie to sporo starań w redakcji. Chętni wydeptali próg u naczelnego.

Przemek przeczesał dłonią jasne włosy. Odsunął hałaśliwie krzesło od stolika, by wygodnie założyć nogę na nogę. Był wysoki, przeraźliwie chudy i wszystko miał jakby za długie – ręce, nogi i włosy, ale niezwykle wdzięcznie sobie z tym radził. Nogi kawiarnianego fotela zazgrzytały po bruku.

– Kawa?

– Nie, wzięłam już sok.

– Zdrowo. A ja... potrzebuję kopniaka.

– A ja właśnie dostałam kopniaka.

– To znaczy?

– Myślałam, że zakłady odzieżowe wezmą mnie na etat projektanta. Dzisiaj się okazało, że jednak nie. Jestem dopiero co po rozmowie. Kupili moją całą zaprojektowaną kolekcję. Nie powiem, ładnie zapłacili, ale szyć będą sami, bez mojego nadzoru.

– Nie na to liczyłaś...

– Przyjemnie by było dostawać co miesiąc jakąś sumkę, nawet mniejszą, ale stałą. Spora kwota raz na jakiś czas nie daje poczucia stabilności...

– Wiktor zarabia jako dziennikarz sportowy. Nie wystarczy?

– Chciałabym mieć swój hajs.

– On powinien się do telewizji wkręcić. Umie gadać, świetnie komentuje...

– Głównie na imprezach – roześmiała się.

– I co? Koniec współpracy z odzieżówką?

– Niezupełnie. Obiecali, że będą zainteresowani moją kolekcją wiosenną.

– To dobrze.

– Ale ja jeszcze zimę muszę przetrwać. Przemek!

– Przyślę ci coś z Ameryki. Jak dobry wujek.

Magda roześmiała się głośno.

– Zdjęcia. Chcę dużo zdjęć.

Przyjaźnili się już tyle lat. Właściwie od kiedy poznała Wiktora, znała też Przemka. Koledzy ze studiów ze starszego rocznika. Byli jak bracia.

– Wiktor narzeka, że wyjeżdżasz – powiedziała.

Przemek roześmiał się.

– Po trzydziestce pora się usamodzielnić, ale nie powiem, że jest mi to obojętne, że wszystkich was zostawiam. Nie jadę do Gdańska, tylko do Chicago. Zobaczymy się za rok, może dwa... – zakończył, śpiewając.

– Och tam, mamy Skype’a, WhatsAppa...

– Ale czasu nie. Co tu gadać, codzienność nas pochłonie, różnica czasu...

– Siedem lat jest, jak się znamy?

– Z tobą tak, ale z Wiktorem... to już ze dwanaście, może więcej. Od średniej szkoły. No, wy jesteście razem już siedem lat, prawda?

– Szczęśliwa siódemka. Od pierwszego wejrzenia można powiedzieć.

– Tego mu zazdroszczę. Wiktor jest bardziej poukładany...

– Gdzie on poukładany.

– Dobra, stały. Mnie kobiety rozpieszczają, ale jakoś się w ogóle nie trzymają.

– Się ciebie nie trzymają czy ciebie nie mogą utrzymać – roześmiała się Magda.

– Mnie nie trzeba utrzymywać, sam to robię. Dobrze się mam, na bilet do Stanów mnie stać... O właśnie. Mam do ciebie prośbę... Zgodzisz się?

– Zależy.

– Wiesz, chodzi mi o to mieszkanie po rodzicach w Olsztynie. Najpierw chciałem wynająć, ale rozmyśliłem się. Wiesz, musiałbym znaleźć kogoś zaufanego i na dłużej, bo i tak nie byłbym w stanie tam zaglądać, sprawdzać... Dlatego wymyśliłem, że po prostu zostawię wam klucze. Jak chcecie, to możecie korzystać. W Olsztynie jest ładne jezioro, dobra baza wypadowa na Mazury... Jak tam uważacie. Kwiatki mamy dawno już zmarnowałem, więc nie ma czego podlewać. Chodzi o to, żeby sąsiedzi od czasu do czasu kogoś widzieli, że się kręci. Mieszkanie też przyda się przewietrzyć... Miło byłoby, gdybyście tam podjechali czasami na kilka dni. A znowu sprzedać szkoda. Zawsze zdążę to zrobić. Poza tym to taki mój jedyny punkt zaczepienia w Polsce.

– Właściwie... zgoda. Mówiłeś Wiktorowi?

– Chyba jakiś czas temu, nie jestem pewien. Długo nie wiedziałem, co zrobię. Ale on pewnie nie pamięta. – Wyjął z kieszeni metalowy, duży, ciężki klucz i położył na kawiarnianym stoliku. – Tu zapisałem adres – podał jej kawałek kartki. – W twoje ręce.

– Jaki ładny, taki staroświecki – ucieszyła się Magda. Lubiła starocie. Z przyjemnością oglądała rzeźbienia w główce klucza. Nawet nie przypuszczała, że Przemek, dając jej ten klucz, otwiera furtkę jej nowego życia.

– To mieszkanie w starej poniemieckiej kamienicy. Wygodne, duże. Sąsiedzi to same starsze panie. Miło wspominają mamę.

– Na jak długo masz umowę w Stanach?

– Wysyłają mnie jako korespondenta na dwa lata. Tak jest w papierach, ale jak się postaram – zostanę. Liczę się z tym – Przemek spoważniał na chwilę. – Tak naprawdę nie wiem, kiedy się z wami napiję kawy. Szkoda, że Wiktor nie mógł przyjść.

– Te warsztaty mu wypaliły zupełnie niespodziewanie. Zadzwonili po niego na zastępstwo. Rano pojechali.

– Pojechali? Daria też się załapała?

– Tak. Warsztaty dziennikarskie. Wiktor jako wykładowca, a Daria – uczestnik. Rodzinna sprawa można powiedzieć. Dostała się na polonistykę, więc Wiktor wziął dorosłą szwagierkę, jak mówił. Niech się przyucza.

– O! Na wasz ślub wpadnę. To mus będzie...

Roześmiali się obydwoje, a Magda pomyślała, że być może bardzo jest bliski prawdy i jeśli ma być ślub, to Przemek będzie musiał przylecieć do Polski już na święta. Trzeba będzie się pościgać z czasem.

– Na pewno będziesz świadkiem. Nie wyobrażam sobie inaczej – powiedziała głośno.

Czy Wiktor, zagorzały zwolennik niezobowiązującego życia, będzie chciał się żenić? – przemknęła jej przez głowę myśl. No właśnie, nie była tego tak bardzo pewna. Jakoś nie rozmawiali o tym szczególnie, to Magda zakładała, że przejdą przez życie razem, nie planowali wspólnej przyszłości. Byli przecież szczęśliwi. Dlaczego nie mieliby być po prostu razem? Po co jakiś ślub. Ich rodzice i tak nie żyją, rodzeństwa nie mieli, we dwoje byli dla siebie najbliższą rodziną. No i Daria, oczywiście. Teraz, w nowej sytuacji, wreszcie powinni zamieszkać razem, we dwoje, Daria jest wystarczająco dorosła, by mogła się usamodzielnić. Będą jak prawdziwa rodzina. Ten podwójny niebieski pasek na teście ciążowym, który odkryła dokładnie wczoraj, wszystko zmieniał. Czuła, że jej życie zaczyna się układać, pasujące puzzle ktoś czarodziejską dłonią wkładał na swoje miejsca i wyłaniał się z nich szczęśliwy portret rodzinny.

Wróciła do domu w pogodnym nastroju. Zbliżał się wieczór, była zmęczona, a jednocześnie przepełniona wrażeniami i rozmarzona. Już wielokrotnie wyobrażała sobie minę Wiktora, gdy powie mu o wszystkim. Będzie zaskoczony, przecież nawet ona była. Weszła do kuchni. Przez chwilę spoglądała na porozstawiane na stole i kuchennym blacie rzeczy. Mogłaby z powodzeniem powiedzieć, co sobie szykowała Daria przed wyjściem. Po chwili zastanowienia doszła do wniosku, że urzędowali tu razem. Zjedli zupę. Świadczyły o tym dwa brudne talerze. Jeden na stole, a drugi w zlewie. Zajrzała do zmywarki. Jeden brudny talerz po pierogach. To raczej Wiktor jadł. Daria nie wstawiłaby niespłukanego talerza do zmywarki. No i kubki. Niedopita kawa – Wiktor. Dwie owocowe herbaty – Daria. Otwarty chlebak, pokrojony żółty ser. To raczej Wiktor mówił, by wzięła sobie kanapkę na drogę. Może nawet sam robił kanapki. Chyba się spieszyli, wszystko było w takim nieładzie. Na stoliku zostało jedno jabłko, a wczoraj kupiła ponad kilogram. Leżało na dużej kartce wyrwanej z brulionu, na której widniał wielki całus i serducho. „Ściskamy, wracamy w poniedziałek wieczorem”. Uśmiechnęła się i zaczęła sprzątać ślady ich obecności. Weszła do pokoju Darii i poukładała porozrzucane rzeczy. Znalazła niebieską sukienkę, którą szyła dla niej chyba ze trzy lata temu. Daria usiłowała się w nią teraz wbić? Chciała zabrać ze sobą? Pamiętała, jak szyła tę sukienkę na randkę Darii z Tomkiem.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki