Cena pożądania - Fiona Brand - ebook

Cena pożądania ebook

Fiona Brand

4,1

Opis

Constantine wbrew woli stał się właścicielem firmy jubilerskiej, zarządzanej przez byłą narzeczoną, Siennę. Także wbrew woli musiał się z nią spotkać, by omówić formalności. Po tym spotkaniu uznał, że o ile przejęcie firmy go nie pociąga, o tyle Sienna pociąga go bardziej niż kiedykolwiek…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 148

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,1 (12 ocen)
5
4
2
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Fiona Brand

Cena pożądania

Tłumaczenie:

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Constantine Atraeus przyglądał się ludziom, którzy przyszli pożegnać Roberta Ambrosiego, aż wreszcie ją wypatrzył. Zgrabna, elegancka, z długimi blond włosami i ciemnymi oczami przypominała egzotycznego ptaka na tle kruków. Na jej twarzy widać było ślady łez. Córka zmarłego, Sienna.

Musiał zacisnąć zęby, by stłumić odruch współczucia. Bez względu na to, jak niewinnie Sienna wygląda, nie wolno mu zapomnieć, że jego była narzeczona stoi na czele podupadającego imperium zajmującego się wyrobem biżuterii z perłami. Należy do rodziny Ambrosich, a dla nich największe znaczenie miały zawsze dwie rzeczy: dobry wygląd i pieniądze. Nie, nie poleci teraz na jej wdzięki.

– Dałbyś spokój tej dziewczynie – usłyszał.

To był Lucas, brat Constantine’a. Nie doszedł jeszcze do siebie po podróży z Rzymu do Sydney i z trudnością wysiadał z audi, którym dotarł tu z lotniska. Był w spodniach od garnituru, ale bez marynarki i krawata. Niezwykle przystojny, zawsze budził zainteresowanie mediów. Zane, ich drugi brat, a właściwie brat przyrodni, miał na sobie czarne dżinsy, czarną koszulę i przez ciemne okulary przyglądał się przybyłym na uroczystość żałobnikom.

Zane dorastał na ulicach Los Angeles, dopóki ojciec nie postanowił zająć się jego wychowaniem. Do dziś zachował drapieżny wygląd. Co tu dużo mówić, jeśli chodzi o ochronę interesów, Zane i Lucas byli niczym rekiny szukające pożywienia.

Constantine z rozdrażnieniem przypatrywał się Siennie, która przyjmowała właśnie kondolencje, i przypominał sobie chwile, kiedy był pod jej urokiem. Cierpiały na tym interesy Atraeus Group. Na szczęście dwa lata temu nauczył się oddzielać sprawy firmy od seksu. Przestał być tak zdesperowany. Jeśli Sienna Ambrosi zapragnie znaleźć się w jego łóżku, to stanie się to wtedy, gdy będzie miał na to ochotę.

– Nie przyjechałem tu po to, żeby składać kwiaty na grobie Roberta.

– No tak, sądząc po tym, w kogo się wpatrujesz, przyjechałeś zakłócać spokój żywym – rzucił Lucas, zamykając z trzaskiem drzwi audi.

Constantine spojrzał na brata z dezaprobatą. Sposób, w jaki obchodził się z nowym samochodem, wydał mu się niestosowny. Lucas był co prawda za młody, by pamiętać czasy, kiedy rodziny nie było stać na jakiekolwiek auto, ale on nie zapomniał, jak to jest być bez grosza. Fakt, że ojciec pewnego dnia znalazł złoto na śródziemnomorskiej wyspie Medinos, nie wymazał przeszłości z pamięci Constantine’a.

Dziennikarze zgromadzili się na cmentarzu niczym sępy czekające na ucztę.

– Wygląda na to, że informacja przeciekła już do mediów. Niezależnie od tego, czy jest to dobry moment, muszę poznać prawdę.

Constantine chciał też odebrać pieniądze, które Roberto Ambrosi wyłudził podstępnie od ich umierającego ojca.

Ponad tydzień temu dowiedział się o przekręcie. Próbował załatwić sprawę dyskretnie: wiele razy dzwonił, ale nikt nie odbierał telefonu, godzinami wystawał pod rezydencją Ambrosich. Bez rezultatu. W końcu jego cierpliwość wyczerpała się. Skoro chcą wojny, będą ją mieli.

Lucas szedł za bratem w stronę uczestników pogrzebu. Ku niezadowoleniu Constantine’a zerkał co chwilę na Carlę, młodszą córkę Roberta Ambrosiego.

– Jesteś pewien, że Sienna wiedziała o wszystkim?

Constantine nie wierzył jej za grosz. Dwa lata temu, kiedy to omal nie została jego żoną, ciemne sprawki ojca nie były dla niej tajemnicą. Dlaczego teraz miałoby być inaczej?

– Na pewno tak.

– Wiesz, jaki był Roberto.

– Bez skrupułów wykorzystał umierającego.

Constantine napotkał wzrok dwóch ochroniarzy, którzy jechali za nimi w osobnym samochodzie. Nie był to jego pomysł, ale jako dyrektor generalny przedsiębiorstwa obracającego wielomiliardowym kapitałem był narażony na różne niebezpieczeństwa i zobligowany w związku z tym do większej ostrożności.

Gdy zbliżyli się do grobu, Constantine dostrzegł, że wśród żałobników nie było mężczyzn. Bogata i wpływowa rodzina Ambrosich, u których jego dziadek pracował jako ogrodnik, składała się teraz z wdowy po Robercie, Margaret, dwóch ich córek, Sienny i Carli, oraz wianuszka starych ciotek i dalekich kuzynek.

W tym momencie ciemna chmura przesłoniła słońce, cień nasunął się na smutną twarz Sienny. Podniosła głowę i dostrzegła patrzącego na nią Constantine’a. W jej oczach rozbłysła radość, jak gdyby zapomniała, że dwa lata temu, mając do wyboru mężczyznę, którego podobno kochała, i pieniądze, zdecydowała się na to drugie.

Przez chwilę Constantine stał nieruchomo, dając się ponieść wspomnieniom, zaskoczony przyspieszonym biciem serca. Gwałtowny poryw wiatru poderwał z ziemi liście i rozwiał piękne włosy Sienny. Już dwa lata minęły od czasu, gdy się nimi zachwycał.

Przeszła mu irytacja, którą odczuwał z powodu lekceważenia, jakie Sienna mu okazywała, nie odpowiadając na jego telefony. Teraz w jej oczach dostrzegł to, czego pragnął: dawną więź emocjonalną.

W końcu przeniósł wzrok na świeży grób, który pokrywały kwiaty i wieńce. Roberto Ambrosi był kłamcą i kanciarzem, ale wiedział, kiedy odejść.

Sienna nie miała niestety drogi ucieczki.

Serce zabiło jej szybko, kiedy Constantine podszedł bliżej. Dziwne, mimo przepełniającego ją smutku odczuła coś w rodzaju ulgi, że już nie będzie musiała walczyć z uzależnieniem ojca od hazardu. Zawsze starała się myśleć pozytywnie. Teraz wróciło do niej wspomnienie pierwszej miłości, która wywróciła do góry nogami jej życie wypełnione spotkaniami biznesowymi i kontrolowaniem aktywów przedsiębiorstwa. Wtedy odnosiła wrażenie, że świat należy do niej, a przyszłość jest jasna. A jednak wybrała blask pieniędzy. Och, Constantine…

Stał teraz obok niej. Był przystojny, miał czarne włosy i pachniał dyskretnie dobrą wodą kolońską. To niebezpieczne. Należy szybko powrócić do rzeczywistości.

– Co cię tu sprowadza?

Od dwóch lat rodziny Ambrosich i Atraeusów nie utrzymywały z sobą kontaktów. Constantine był ostatnią osobą, jaką spodziewała się zobaczyć na pogrzebie ojca i wcale tego nie pragnęła. Ale kiedy ujął jej dłoń, by złożyć kondolencje, nie była już tego pewna.

Nie dało się zaprzeczyć, że wyglądał wspaniale. Między innymi z tego powodu straciła kiedyś dla niego głowę. Złamała kardynalną zasadę, jaką wyznawała, że w życiu należy kierować się najpierw rozumem, potem sercem.

Constantine grał w innej lidze. Był nieprzyzwoicie bogaty i wpływowy, skoncentrowany na ochronie rodzinnego imperium finansowego. Tabloidy miały rację, pomyślała z goryczą. Był bezwzględny w interesach i taki sam w łóżku. Gruba ryba do złowienia.

Kiedy się z nią witał, przez chwilę miała wrażenie, że chce ją pocałować. Ale nie, miał nieodgadnioną minę i w jego postawie wyczuwała pewien dystans.

– Musimy porozmawiać – odezwał się nieco opryskliwie. Mieszanka amerykańskiego wychowania i śródziemnomorskiego temperamentu. – Spotkajmy się za parę minut na parkingu.

Sienna uwolniła palce i cofnęła się. Obcasy szpilek zapadły się w miękkiej ziemi. Ma się spotkać z mężczyzną, który w jednym tygodniu prosi ją o rękę, by w następnym oskarżyć, że czyha na jego majątek i wymazać ją ze swojego życia. Prędzej ziemia przestanie się obracać.

– Nie mamy sobie niczego do powiedzenia.

– Tylko pięć minut. Przyjdź.

Odprowadziła go wzrokiem, kątem oka dostrzegając Lucasa i Zane’a. I ochroniarzy, którzy dbali o to, by prasa nie niepokoiła ich ważnych szefów. Ich widok zwłaszcza uświadomił jej, jak wielka przepaść dzieli ją od rodziny Atraeusów.

Poczuła na ramieniu dłoń Carli. Z wysiłkiem oderwała się od rozmyślań o Constantinie. Nagła śmierć ojca i bałagan, jaki pozostawił w finansach, pochłaniały jej każdą wolną chwilę w ciągu ostatnich kilku dni. I na dodatek jeszcze Constantine musi wytrącać ją z równowagi.

– Zbladłaś. Coś się stało? – zapytała Carla.

– Nie. – Koniecznie musi doprowadzić się do ładu. Wyjęła z torebki puderniczkę, by poprawić makijaż, który rozpłynął się w kościele i w wilgotnym powietrzu. Miała potargane włosy i zaczerwienione od płaczu oczy. Elegancka i zadbana na co dzień, Sienna niemalże nie rozpoznawała się w lusterku.

Carla różniła się od siostry typem urody. Brunetka o jasnoniebieskich oczach, które przykuwały uwagę, przypatrywała się braciom Atraeusom.

– Co oni tutaj robią? Proszę, nie mów mi, że znowu zaczniesz spotykać się z Constantine’em.

Sienna zamknęła puderniczkę i wrzuciła ją do torebki.

– Nie martw się. Jeszcze nie zwariowałam – odrzekła i pomyślała, że jednak odczuwa pewien zamęt w głowie.

– Czego w takim razie chcieli?

No właśnie, sama była tego ciekawa. Na szczęście dla dobra firmy i rodziny musi trzymać nerwy na wodzy i nie okazywać niepokoju.

– Nic takiego.

Podmuch wiatru przyniósł tym razem z sobą kilka kropel deszczu, które podziałały na Siennę ożywczo. Musi coś postanowić, i to szybko. Ostatnie trzy dni spędziła nad papierami ojca. Przeglądała zapiski prywatne i dokumenty finansowe. Odkryła kilka zadziwiająco wysokich wpłat, których nie mogła nijak powiązać z dochodami firmy.

Pieniądze napłynęły w ciągu ostatnich dwóch miesięcy. Były to naprawdę duże sumy. Miały podreperować flagowe przedsiębiorstwo rodzinne Ambrosi Pearls i pokryć długi hazardowe ojca. Sienna nie miała jednak pojęcia, skąd pochodzą. Najpierw pomyślała, że może ojciec wreszcie coś wygrał, co w przeszłości mu się zdarzało. Były to wtedy kwoty znaczące, ale nie tak duże jak te na rachunkach, które teraz przeglądała. I jeszcze ta prośba Constantine’a o rozmowę.

Desperacko próbowała poukładać sobie wszystko w głowie, chciała też odciągnąć uwagę siostry, która wciąż zerkała podejrzliwie na braci Atraeusów. Odwróciła się, szukając wzrokiem matki.

– Carla, mama potrzebuje pomocy.

Margaret Ambrosi nagabywał właśnie jakiś reporter i wydawała się oszołomiona pytaniami. Mógł to być również skutek leków, jakie zapisał jej lekarz na uspokojenie.

– Okej, zajmę się nią. Poza tym najwyższy czas, żebyśmy ruszyły. Miałyśmy być u Vii dziesięć minut temu.

Na zorganizowanie przez siostrę ojca, Octavię, niewielkiego przyjęcia rodzinnego po pogrzebie Sienna zgodziła się niechętnie, gdyż wydawało jej się zbędnym luksusem.

Ostatnie cztery dni, kiedy to Roberto najpierw dostał zawału, a potem zmarł, były niczym przejażdżka kolejką górską. Dni chwały i prosperity przedsiębiorstwa, które dziadek przeniósł podczas drugiej wojny światowej z Medinos do Sydney, należały do przeszłości. Sienna miała za zadanie sprawiać odpowiednie wrażenie i udawać, że firma, dysponująca bardzo skromnym budżetem, jest w kwitnącym stanie. Całe szczęście, że ojciec wykupił polisę na życie, z której można było pokryć koszty pogrzebu. Kiepskim stanem psychicznym matki wytłumaczyła zaś to, że postanowiły nie wydawać wielkiego przyjęcia.

– Powiedz cioci, że nie dam rady przyjść. Zobaczymy się wieczorem w domu.

Do tego czasu pozbędzie się już Constantine’a.

W oczekiwaniu na Siennę spojrzał z zamyśleniem w niebo i otworzył drzwi audi. Zane z tylnego siedzenia obserwował dziennikarzy usiłujących sforsować ochronę.

– Mam wrażenie, że nadal jej się podobasz.

– To tylko interesy. – Constantine stłumił w sobie irytację i wsiadł do samochodu. Dwudziestoczteroletni brat był o sześć lat młodszy, ale czasami stanowiło to przepaść.

– Miałeś okazję porozmawiać o pożyczce z Robertem? – zapytał Lucas, który tymczasem zajął miejsce obok niego. Słowa „zanim umarł” zawisły niewypowiedziane w powietrzu.

– A jak sądzisz, dlaczego dostał zawału?

Najwidoczniej hazard i kłopoty finansowe nadwerężyły serce Roberta. Byli umówieni u Constantine’a w domu, by omówić spłatę długu, a tu tymczasem pan Ambrosi, zamiast do niego, wybrał się do kasyna. Pewnie po to, by zdobyć pieniądze, które był mu winien. Kiedy Constantine się o tym dowiedział, wysłał po niego Tomasa, swojego kierowcę i asystenta zarazem. Robert wygrał sporą sumę, ale zaraz potem zasłabł. Zawał.

Na wieść o tym Constantine o mało sam nie dostał ataku serca. Wbrew powszechnym opiniom o jego bezwzględności, chciał się z Robertem dogadać.

– Czy Sienna wie, że byłeś umówiony z Robertem? – zapytał Lucas.

– Jeszcze nie.

– Ale się dowie?

– Tak. – Constantine rozluźnił krawat i odpiął dwa górne guziki u koszuli.

Zaczęło grzmieć. Sienna pospieszyła do samochodu, by wziąć parasolkę, którą zostawiła na tylnym siedzeniu.

Gdy znalazła się na parkingu, otworzyły się drzwi stojącego nieopodal vana i wyskoczył z niego fotoreporter. Ledwo zasłoniła twarz ręką, zaraz pojawił się drugi. Sienna odwróciła się szybko i zaczęła iść w przeciwną stronę. Trudno, najwyżej zmoknie. Na horyzoncie pojawił się kolejny samochód kogoś z prasy.

Może to niezbyt uprzejme, ale nie miała ochoty stać się pożywką dla mediów, zwabionych tutaj obecnością Constantine’a i możliwością odgrzebania dawnego skandalu. Jak on w ogóle śmiał się pojawić na cmentarzu? Czy celowo wystawił ją i mamę fotoreporterom?

Nagle wraz ze złowieszczym grzmotem lunął deszcz. Zacisnęła palce na torebce, wydłużyła krok i w kilku susach dopadła drzew rosnących na wysepce pośrodku parkingu. Obejrzała się za siebie i z przyjemnością zauważyła, jak ulewa moczy dziennikarzom aparaty. Sekundę później zderzyła się z barierą. Wpadła na Constantine’a, który wysiadł z samochodu naprzeciw.

Ruchem głowy wskazał jej kierunek.

– Tędy! Inaczej wpakujesz się prosto w łapska kolejnych paparazzich.

Gdy ją objął, sprawiło jej to przyjemność, choć jednocześnie wprawiło w zakłopotanie.

– Dziękuję – odparła.

Schronili się pod olbrzymim sękatym dębem, którego rozłożysta korona zapewniła im względną osłonę przed deszczem. Przemoczona Sienna poszukała w torebce chusteczki, by obetrzeć twarz. Po makijażu nie zostało już prawie śladu, ale się tym nie przejmowała.

Deszcz padał jeszcze przez chwilę, a potem wyszło słońce. Promienie szukały drogi pomiędzy gęstymi konarami, oświetliły parking i cmentarz. Z oczu Sienny popłynęły znowu łzy. Zajęła się szukaniem w torebce chusteczki.

– Weź moją.

Constantine podał jej białą, wykonaną z cienkiego materiału chustkę do nosa. Zrobiła z niej skwapliwie użytek, pochlipując przy okazji. I wtedy ją objął. Poczuła jego dłonie na szyi i plecach, na moment zesztywniała, ale chwilę później rozluźniła się i pozwoliła sobie wypłakać się na jego ramieniu. Sprawiło jej to ulgę.

Do tej pory starała się nad sobą panować, by nie denerwować i tak już zrozpaczonej matki. Rozklejała się dopiero w samotności, nocą. Za dnia pomagało jej to, że była bardzo zajęta. Teraz łzy płynęły ciurkiem, a Constantine nie przestawał jej głaskać. Wreszcie trochę się uspokoiła. Dobrze mieć go przy sobie.

Deszcz przestał padać, a nad parkingiem unosiła się para wodna. Sienna uwolniła się z ramion Constantine’a i zrobiła krok do tyłu.

– Chodźmy, tutaj nie da się rozmawiać – usłyszała.

Constantine patrzył na nią, wróciły wspomnienia. Rozbudzone zmysły walczyły w niej z dotkliwym poczuciem upokorzenia. O nie, nie ma mowy, nie da się zapędzić w kozi róg.

Odwróciła się tak gwałtownie, że torebka upadła na ziemię i wysypały się z niej drobiazgi. Schyliła się po błyszczyk, puder i kluczyki do samochodu. Nie zamierzała zostać tu ani chwili dłużej. Jeżeli Constantine’owi zależy na rozmowie, musi umówić się na spotkanie kiedy indziej.

– Niech to diabli, Sienna…

Czyżby w jego głosie zabrzmiała chęć pojednania? I ten dziwny wzrok?

Nie, to niemożliwe.

Zaczęło znowu padać. Po mokrych włosach Sienny ściekała woda, sukienka przylepiła się do ciała. Constantine nie wyglądał ani odrobinę lepiej.

Stali przez chwilę w milczeniu. Patrząc na jego białą koszulę, która po przemoczeniu prześwitywała, Sienna pomyślała nagle o swojej sukience, która na szczęście była czarna, ale za to z cienkiego jedwabiu…

– Przepraszam, ale nasza rozmowa musi zaczekać. Jestem cała mokra.

Odwróciła się na pięcie i chciała odejść, zastanawiając się tylko, jak wymknąć się reporterom, ale Constantine objął ją w pasie i przyciągnął do siebie.

– Jeśli myślisz, że po czterech dniach bezowocnych prób skontaktowania się z tobą pozwolę się tak łatwo zbyć, to się mylisz – warknął prosto do jej ucha. – Przemyśl to.

Tytuł oryginału: A Breathless Bride

Pierwsze wydanie: Harlequin Desire, 2012

Redaktor serii: Ewa Godycka

Korekta: Urszula Gołębiewska

© 2012 by Fiona Gillibrand

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2014, 2016

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.

Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Gorący Romans są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25

www.harlequin.pl

ISBN: 978-83-276-1956-3

Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.