Camgirl - Krzysztof Piersa - ebook + książka

Camgirl ebook

Krzysztof Piersa

3,7

Opis

 

Rzucony przez najpiękniejszą dziewczynę na roku wydziału dziennikarstwa Ernest szuka pocieszenia wśród Camgirl - dziewczyn dających erotyczne show za pośrednictwem internetowej kamerki. Jedna z nich szczególnie przyciąga jego uwagę. Tajemnicza Kitsune, której tożsamość skrywa lisia maska, staje mu się bardzo bliska. Nie wie, że jest ona naprawdę bardzo blisko. Bliżej, niż mógłby się spodziewać.

 

A co sprawia, że "dziewczyna z kamerki" wciąż zakłada maskę i występuje przed tabunem napalonych facetów? I czy miłość w branży seksworkingu jest możliwa? Odpowiedzi wcale nie są proste i oczywiste – tak jak w prawdziwym życiu.

 

Camgirl” była do tej pory najtrudniejszą książką, której napisania się podjąłem. Z pozoru lekka powieść pozostawiła szerokie pole do polemiki nad moralnością i wrażliwością. Nie odjąłem sobie tej przyjemności, by nie zabić czytelnikowi maleńkiego ćwieka. Bo wszak ten romans jest, jakby na niego nie patrzyć, również erotykiem. I tu rozciąga się właśnie ta cienka granica: wzruszać się nad losami współczesnych kochanków, czy oburzać z powodu „czystego” seksu, wyuzdania, braku zahamowani itp., itd.? Czy oni się kochają, czy tylko za przeproszeniem… no wiesz, co „za przeproszeniem”. Czy może być z tego pobożne małżeństwo z dwójką dzieci? Nie wiem. Chciałem pokazać pewien element naszego świata, który istnieje, nawet jeśli będziemy zamykali oczy i udawali, że go nie ma. Autor

 

Krzysiek Piersa w Camgirl łączy temperament pisarza, chcącego przełamać zastałe wzorce, i zarazem terapeuty, dla którego najważniejszymi kwestiami jest spokój i zrozumienie problemu. W efekcie jest to powieść nietypowa – z jednej strony śmiała i mocna, z drugiej zakorzeniona w fachowym podejściu do zjawiska. Bez wątpienia będzie to wstrząs, nie tylko z powodu odważnych, acz gustownych scen, ale też szerszego pokazania, kim są te słynne „dziewczyny z kamerek”. (Arkady Saulski, pisarz, dziennikarz)

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 339

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,7 (23 oceny)
7
6
7
1
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
unreal_girl

Całkiem niezła

Tak? Nie? Nie wiem. Zacznę więc od początku, czyli okładki, KOSZMAR. Myślałam, że po przeczytaniu znajdę jakieś sensowne wyjaśnienie dla tego kiczu, ale nie, autor opisał zupełnie inaczej jej wygląd i obraz, który pojawił się w mojej głowie jest tym, który chciałabym zobaczyć. Początek, całkiem przyjemny, powiew świeżości, w całym tym erotycznym świecie, który ostatnio zamyka się w świecie biznesmenów i mafii. Podobała mi się kreacja bohaterki, lubiłam Oktawię, wydawała mi się konkretna, rozsądna, a jednocześnie miała swoją delikatną stronę. Ernest dla odmiany czasami zachowywał się niespójnie, coś nie do końca zagrało, co nie zmienia faktu, że dał się lubić. Książkę zdecydowanie położyły dialogi, były napisane „starym językiem”, chodzi o to, że dziś młodzież tak nie mówi. Zupełnie nie potrafiłam się w tym odnaleźć.. Dorota byłaby świetną postacią, ale została przerysowana. Było również za dużo powtórzeń scen. Wszystko przeplatało się transmisjami, które wyglądały tak samo. Same opisy...
40
Kira26

Nie polecam

Żenujące i obrzydliwa. Najpierw Ernest przeżywał że już nie będzie mógł się najładniejsza dziewczyna chwalić, taka to była miłość, a potem już były tylko ohydne opisy, a przecież o seksie można pisać że smakiem, ale autor tego nie potrafi, cóż. Liceum ogolnomagiczne też było tragiczne.
41
MariaWojtkowiak

Całkiem niezła

Ewolucja miłości w wykonaniu Ernesta.
00
NuriaInez

Nie oderwiesz się od lektury

Jestem naprawdę pod wrażeniem. Temat pokazany z wyczuciem i smakiem, a przede wszystkim autorowi udało się wyciągnąć chyba maksimum psychologicznych konsekwencji sytuacji, w jakiej postawił bohaterów. Brawo! Zdecydowanie polecam - w pierwszej kolejności nie jako erotyk, a solidny obyczaj.
00
Wampir66

Nie oderwiesz się od lektury

sceny erotyczne napisane ze smakiem, co jest nietypowe dla wielu erotyków.. dobrze zbudowane postacie, poruszony ciekawy problem, rzadko spotykana tematyka. Polecam!
23

Popularność




Lisica z kamerką

– Ale nadal chciałabym, żebyśmy pozostali przyjaciółmi – pocieszała Dorota z niewinnym uśmiechem godnym Giocondy. – Mam nadzieję, że mnie rozumiesz?

Jeszcze trzydzieści sekund wcześniej Ernest czuł się najszczęśliwszym facetem na ziemi. Po miesiącu wspólnych spacerów i randek postanowił uczcić rozkwitający związek pysznym sushi, powodującym w jego portfelu spustoszenie godne huraganu. Uznał, że warto.

Nie sądził jednak, że będzie uczestniczyć w stypie po śmierci własnego serca.

Czerwone lampiony rzucały romantyczne refleksy. Kucharz kroił surowego łososia wielkim tasakiem, a z głośników leciała tradycyjna japońska muzyka, wprowadzająca nastrój niczym z filmów Akiry Kurosawy. Niestety, żaden element tego orientalnego anturażu nie był w stanie podtrzymać go na duchu.

– Nie… znaczy… tak… będziemy przyjaciółmi – wydukał w końcu, czując, jak żołądek zaciska mu się w pętlę.

– Wiesz, naprawdę mi przykro – dodała, sięgając po kolejny kawałek nigiri wartego dwadzieścia dwa złote za talerzyk. – Ja się tak szybko nie angażuję, a ty… Widzę, że już mocno się we mnie wkręcasz. Ja potrzebuję więcej czasu i w ogóle. Pooddychać, rozumiesz?

Kiwnął głową. Drżącymi palcami objął czarkę gorzkiej orientalnej lury. Siedząca naprzeciwko studentka piątego roku dziennikarstwa z precyzją przekazywała kolejne oświadczenia, niczym komornik informujący rodzinę o zlicytowaniu ich domostwa. Czuł, jakby nóż zagłębiał się w jego sercu coraz głębiej i głębiej.

– Jesteś fajnym facetem. Na pewno kogoś sobie znajdziesz – stwierdziła, mocząc kawałek łososia w ciemnym sosie sojowym. – My po prostu do siebie nie pasujemy. Ja szukam jednak takich… innych facetów. Takich wiesz… zdecydowanych… mocnych…

„Czyli ja nie jestem ani zdecydowany, ani mocny?”, zastanawiał się w duchu.

Pragnął uciec. Wybiec z knajpy i zostawić to wszystko w diabły, bez płacenia za sushi, którego nawet nie tknął. Albo lepiej, wygarnąć jej, że to ona się nie starała, że latał za nią jak szczeniaczek, gotowy na każde poświęcenie. Zrobić scenę tu przy ludziach, krzycząc, że to zła kobieta była. Wiedział jednak, że żadna z tych myśli nie zakłóci bezlitosnej rzeczywistości.

– Ale nie chciałabym też robić kwasów na uczelni, wiesz, o co chodzi, nie? – kontynuowała przemówienie. Zdawkowo pokiwał, że wie, choć nie miał bladego pojęcia, o co jej chodzi. Musiała to wyczuć, gdyż westchnęła głęboko. – No bo rozumiesz, jesteśmy razem w grupie, mamy wspólnych znajomych, i w ogóle… Nie chciałabym nagle wpaść w jakieś krzywe fazy, że „bawiła się mną i poszła”. Na pewno, jak tylko zmienię status, to się zlecą sępy, żeby wypytywać o szczegóły, a to jednak nasza prywatna sprawa, nie? – stwierdziła rzeczowo.

– Wszystko rozumiem – odparł w końcu, siląc się na słaby uśmiech. – Jest… ok.

Dorota teatralnie odetchnęła z ulgą.

– Naprawdę? Bardzo się cieszę! – stwierdziła, chwytając go za rękę. Dotyk, jeszcze chwilę temu tak delikatny i czuły, teraz palił niczym rozgrzane do białości żelazo. – No bo bałam się, że będziesz to przeżywać, ale, no, nie pasujemy do siebie, dałam nam szansę… – wałkowała wątek od nowa. – Gdybyś był trochę bardziej… wiesz…

Cały jego świat legł w gruzach. Studia dziennikarstwa i komunikacji społecznej straciły dla niego sens. Olsztyn stracił sens. Wszystko straciło sens. Zastanawiał się, czy kelner baru sushi nie ma czasem na zapleczu ostrza do wykonywania harakiri.

– Wiem – burknął w odpowiedzi. – Wszystko rozumiem.

***

Siedziała w fotelu z drewnianą maską lisa nałożoną na twarz. Był to jedyny element „garderoby”, który wciąż zakrywał jej ciało. Na ekranie komputera widziała podgląd swojej erotycznej transmisji i czat prowadzony z widzami oraz potencjalnymi klientami. Skrupulatnie starała się faworyzować tych drugich. Widz tylko oglądał. Klient płacił.

Kiedy dzień był dobry, miała pięćdziesiąt osób na transmisji, czasami nawet setkę. Wpłacali dotacje, żeby wypowiedziała głośno ich imię lub by przejąć chwilowo kontrolę nad wibratorem, cierpliwie czekającym w jej kobiecości. Niemal mdlała wtedy od intensywnych pieszczot, gdy kolejny spragniony wrażeń klient wyciskał z zabaweczki maksimum możliwości.

Tym razem jednak zapowiadał się gorszy dzień. W transmisji uczestniczyło raptem dziesięć osób. Z rzadka uruchamiany wibrator bardziej drażnił niż sprawiał przyjemność. Pół minuty maksymalnych obrotów, podczas których wiła się i jęczała niczym kotka, by następne spędzić kwadrans w totalnym zastoju. Niejednokrotnie musiała samodzielnie wprawiać zabawkę w ruch, żeby utrzymać chociaż odrobinę podniecenia.

Kitsune, chciałbym majteczki kolejne od ciebie kupić!, przeczytała na czacie. Jeszcze kilka miesięcy temu przeżywała takie fetyszystyczne żądania, krzywiąc się z niedowierzaniem. Obecnie kręciła jedynie głową.

– Dragon Lord, mówiłam, że to był już ostatni raz. – Uśmiechnęła się pod maską.

Błagam! Potrzebuję ich! Są mi niezbędne! Zapłacę każdą cenę!

– Dobrze, ale to już naprawdę ostatni raz. Nie bawię się już w takie rzeczy – odparła stanowczo, sięgając po leżące na podłodze koronkowe czarne majtki, które miała na sobie w chwili rozpoczęcia transmisji. Obserwujący podziwiali ten erotyczny artefakt.

„Muszę się niedługo wybrać na zakupy, bo nie będę miała w czym chodzić”, upomniała się w duchu.

Przeciągała się w krześle, na zmianę rozkładając i łącząc nogi, zachęcając swoich gości do interakcji.

– No, kochani, chyba nie dacie mi się nudzić dzisiejszego wieczoru? – zamruczała.

Powolutku, minuta po minucie, kolejne osoby zapełniały internetowe audytorium. Każda nowa ksywka pojawiająca się na czacie była maleńkim zastrzykiem adrenaliny, wzbudzającym w niej ekscytację. Następna osoba zaciekawiona jej nagim ciałem. Nowi widzowie nie szczędzili dotacji. Przerwy pomiędzy wykupionymi wibracjami stawały się coraz krótsze i krótsze, a jej westchnienia – mniej wymuszone.

„Chyba jednak wyrobimy dzisiaj normę”, stwierdziła z satysfakcją, gdy czat odnotowywał kolejne wpłaty.

Ręcznik, na którym siedziała, powoli nasiąkał. Przyłożyła dłoń do krocza, czując niesforną zabaweczkę. Popchnęła ją nieco głębiej, pamiętając o przesadnym jęku, którego domagali się oglądający. Chwyciła się również za piersi, by wzmóc własną przyjemność i jednocześnie tymi pieszczotami stymulować widzów, a przede wszystkim ich kieszenie.

***

Po wysłuchaniu wyroku na rodzący się dopiero związek, Ernest miał nadzieję w miarę szybko i bezboleśnie wrócić do mieszkania. Dorota miała jednak inne plany. Wałkowała z nim temat zerwania jeszcze przez blisko godzinę, aż usłyszała jednoznaczne oświadczenie o braku pretensji i utrzymaniu przyjacielskich relacji, jakby nic się nie stało. Udało mu się wyrwać dopiero, gdy zaproponował, by wzięła resztę sushi ze sobą do mieszkania.

Z dżentelmeńskim wręcz zacięciem odprowadził ją do autobusu, gdzie prawdopodobnie po raz ostatni w życiu przytulił ten chodzący, w jego mniemaniu, ideał, tuż przed tym, zanim weszła na pokład MPKa.

Dopiero, gdy odjechała, poczuł, że zbroja trzymająca go do tej pory w całości, kruszy się i odpada na chodnik płytka po płytce. Gula w gardle rosła z każdą sekundą. Oczy szkliły się, a umysł rozpadał w tajfunie emocji. Do mieszkania miał kilka minut piechotą, więc nie zamierzał czekać na kolejny autobus. Wracał bez pośpiechu, obserwując olsztyńską starówkę. Ludzie kręcili się pomiędzy restauracjami, śmiali się w najlepsze, pijąc i jedząc. Choć jego własne życie trawił kryzys, okrutny świat gnał dalej przed siebie.

– Cholera… – wydusił, wpatrzony w chodnik, szukając czegokolwiek, co mógłby kopnąć. – Jasna cholera…,.

W końcu dotarł na stancję. Mieszkał w wysokim bloku, jednym z tych wybudowanych i wynajmowanych z myślą o studentach. Każdy stopień na czwarte piętro zdawał się wyzwaniem porównywalnym do wędrówki niziołka niosącego pierścień w stronę mrocznego wulkanu.

Na całe szczęście współlokatorzy siedzieli w swoich kwaterach i nieszczególnie interesowali się jego losem. Ostatnim, czego teraz potrzebował, były pytania „jak było?” albo „czy coś się stało”. Po cichutku zdjął kurtkę, ustawił w kącie buty, wyjął z lodówki czteropak „Żubra” i zamknął za sobą drzwi od pokoju.

Pierwszego browara wychylił praktycznie bez zatrzymania, jeszcze na stojąco. 

Drugiego dokończył, nim laptop zdążył się na dobre uruchomić. 

Dopiero przy trzecim wziął głęboki wdech.

– Kurwa mać! – zaklął.

Miał żal do całego świata, choć głównie do siebie. Najpiękniejsza dziewczyna na roku, a może i na całej uczelni dała mu szansę… a on to spieprzył! Tak wielu zazdrościło mu randek z Dorotą… Tak wiele mogli razem przeżyć…

Gdy tylko wszedł na Facebooka, zobaczył stos wiadomości od znajomych i dziesiątki powiadomień. Kliknął w jeden z komunikatów i od razu zrozumiał.

Zmiana statusu: wolny.

Z pragmatyczną stanowczością oczyszczała swoje internetowe otoczenie z jego obecności. Zdążyła już usunąć wszystkie zdjęcia i komentarze, którymi zarzucał jej tablicę. Kliknął w zakładkę wiadomości. Znajomi zdążyli wysłać do niego kilka pocieszających postów.

Stary, co się stało?

Słyszałam, że zerwaliście z Dorotą. Tak się zdarza…

Nie martw się, mordo! Tego kwiatu jest pół światu!

Baby to pojebane są, tak ci powiem. Dawaj, gramy w lola.

Każda kolejna wiadomość była jak smagnięcie egipskim batem przez plecy. Wraz z trzecią pustą puszką, wyłączył społecznościówki i odpalił ulubioną grę.

– Jebać to wszystko – burknął, rozpoczynając mecz.

Nic mu jednak nie wychodziło. Myszka zdawała się ważyć tonę, a komputer mulił, jakby był zasilany węglem. Przegrywał akcję za akcją, nie mogąc zebrać myśli. Gdy usłyszał od współgraczy, że ma raka i przez niego wtopią, wyłączył wszystko, wciskając razem alt i F4.

Nie zamierzał jednak zostawiać kompa w spokoju. Grafiki przedstawiające roznegliżowane bohaterki wystarczająco pobudziły jego wyobraźnię.

– Gry i porno… jak orzeł i reszka – westchnął, odpalając największy portal rękodzieła na świecie.

Niczym wprawny koneser przeglądał kolejne strony, kategorie, a nawet profile aktorek. Żadna jednak nie była w stanie przytrzymać jego uwagi wystarczająco długo. Dodatkowo piwo coraz mocniej szumiało mu w głowie i czuł, że z jego erotycznych wojaży tego wieczoru niewiele wypali.

Telefon zawibrował.

Wiadomość od Michała, kumpla ze studiów. No, „kumpla” to może za dużo powiedziane. Rozmawiali czasem przed zajęciami i grali online. Michał rzucał niewybredne żarty, pił dużo alkoholu, śmiał się z pierdnięć i nosił tę samą bluzę ze znakiem wilka bez względu na porę roku i okazję. Na korytarzu między zajęciami potrafił recenzować ostatnio obejrzane pornosy, nawet jeśli nikt go o to nie pytał. Nie potrafił określić go innym słowem jak creep.

Stary widziałem, że dupa Cię zostawiła. Nie załamuj się. Onewszystkie są takie same. Łase na kasę i tyle. Wysyłam linka do portaluz camgirl. Kamerantki.pl, wiesz, te kurewki, co na kamerkachwystępują. Coś sobie na pewno znajdziesz ;P.

– Taaa, to jest dokładnie to, czego mogłem spodziewać się po tej stulei. – Westchnął ciężko, czytając wiadomość. Wielokrotnie już myślał o tym, by zablokować gościa na wszelkich portalach społecznościowych i nie odzywać się na uczelni. Raz za razem czytał jednak adres portalu erotycznego. – Kamerantki, no dobra, zajrzeć nie zaszkodzi.

Wstukał nazwę strony.

Wyglądała, jak z rewolucji internetowej lat dwutysięcznych. Wulgarne hasła, jak „moja gorąca cipka czeka na ciebie” albo „Chcę Twojego fiuta”, uderzały po oczach niczym tani pornol zza niemieckiej granicy. Gdy kliknął w kilka losowych transmisji, na myśl przyszły mu panie stojące przy drodze. Nie było tu gwiazd porno ze sztucznymi piersiami i burzą loków na głowie. Najzwyklejsze kobiety po trzydziestce, siedzące na fotelach lub łóżkach, w taniej bieliźnie erotycznej. Część nawet nie mówiła po angielsku, a co dopiero po polsku.

Zawsze zastanawiał się, co tak bardzo przyciąga facetów do tych camgirl. Nie były tak zrobione jak profesjonalne aktorki. Obraz potrafił być niewyraźny, a dźwięk przesterowany. Dodatkowo kazały sobie płacić, co w dobie darmowych portali porno było całkowicie absurdalne.

A jednak, na przekór wszystkiemu, biznes się kręcił.

Zjeżdżał coraz niżej i niżej, powoli tracąc nadzieję, że znajdzie kogokolwiek interesującego, gdy nagle jeden profil wyjątkowo go zaciekawił.

Na zdjęciu zobaczył młodą zgrabną dziewczynę w półprzezroczystej halce, siedzącej na dużym czarnym fotelu z dwoma fioletowymi wibratorami w dłoniach. Tym, co ją odróżniało, była charakterystyczna drewniana maska z podobizną mordki lisa.

– Kitsune? Znaczy lis?– zdziwił, czytając jej pseudonim. Wiedziony ciekawością, kliknął w obrazek.

Transmisja się rozpoczęła.

– Dzień dobry… panie E… – zamruczała dziewczyna, czytając ksywkę nowego widza.

Siedziała całkiem naga w wysokim czarnym fotelu. Miała na twarzy lisią maskę i perukę w niebieskim kolorze. Delikatne buczenie wibratora jasno dawało do zrozumienia, czym obecnie się zajmuje. Pełne piersi i sterczące sutki natychmiast zwracały na siebie uwagę, podobnie jak smukła, choć nieidealna talia. Zaskoczyła go dobra jakość dźwięku i obrazu, a także bezpośredniość dziewczyny. Zawsze sądził, że camgirl siedzą w ciszy i po prostu reagują na zamówienia klientów. Do tego mówiła po polsku! W porównaniu z pozostałymi kobietami na portalu, wydawała się wręcz towarem luksusowym.

– Miło widzieć… nową osobę… Mieliśmy kilka chwil wprowadzenia, ale… zaraz zaczynamy pokaz, więc jeżeli chcesz wejść… serdecznie zapraszam… – jęknęła, próbując zachować biznesowy ton, co rozkosznie kontrastowało z bzyczącą zabawką. Poprawiła urządzenie ginące w jej wnętrzu, jęcząc przy tym głośno. – To jak… panie E? Przyłączysz się?

Poczuł, że spodnie robią się zbyt ciasne. Zwróciła się właśnie do niego i to działało jak diabli! Czy to z powodu smutku, desperacji, a może czwartej rozpoczętej już puszki piwa? W tej chwili nie miało to już żadnego znaczenia. Założył konto i wpłacił sto dwadzieścia złotych za pokaz.

Niech będzie. Pokaż, co potrafisz! , wstukał na klawiaturze.

– O, jaki złośliwy! – Zaśmiała się, podciągając kolana pod brodę. – Myślę, że będziesz zadowolony.

Na jego nowo utworzone konto natychmiast wpłynęło zaproszenie do osobnego pokoju, gdzie po chwili przeniosła się cała transmisja.

„Zobaczymy, co z tego będzie”, pomyślał nadal nieprzekonany.

***

Wpatrywał się w monitor, podniecony do granic możliwości. Obejrzał całe setki filmów porno i nigdy wcześniej nie przeżył czegoś podobnego. Ile czasu upłynęło od rozpoczęcia pokazu? Pięć minut? Dziesięć?

Dziewczyna siedziała na czarnym fotelu z szeroko rozstawionymi nogami, jednocześnie zabawiając się fioletowym wibratorem. Delikatnie wkładała go i wyciągała, pozwalając widzom chłonąć emocje wyrażane drżeniem ud i piersi unoszących się w coraz szybszym oddechu. Te mimowolne odruchy jasno pokazywały podniecenie. Nawet jeśli twarz skrywała maska lisa, jej ciało zdradzało wystarczająco dużo. Delikatna jasna skóra odbijała refleksy światła, dodatkowo eksponując krągłości. Była tak naturalna… taka… prawdziwa!

Skąd ksywka Kitsune? , napisał.

– Pytasz dlaczego Kitsune, panie E? – powtórzyła, wciąż wyginając się na fotelu. – Zawsze uwielbiałam japońską kulturę. Oglądam dużo anime, czytam mangi, również te dla dorosłych i tak jakoś się zdecydowałam. A jak z tobą? Mam nadzieję, że już się rozebrałeś, tak jak prosiłam? – zapytała stanowczo.

Jej głos był ciepły i delikatny, a jednocześnie szalenie zmysłowy. Czuł, że każda nuta wydobywająca się z jej gardła oplata mu duszę. Miał wrażenie, że dziewczyna siedzi naprzeciwko niego, że jest z nim teraz w pokoju. Pospiesznie ściągnął koszulę i nieznośnie ciasne spodnie. Nawet przez myśl nie przeszło mu, by skłamać.

Gotowe.

– Tylko jeżeli będziecie chcieli dojść, napiszcie mi wcześniej – przykazała. – Powiem wam, kiedy możecie.

Powie, kiedy może dojść? Nigdy żadna dziewczyna nie próbowała z nim czegoś takiego w łóżku. Masował nabrzmiałą męskość, uważając, by zbytnio nie przyśpieszyć, cały czas mając w głowie jej polecenie. Obserwowanie pokazu było prawdziwą ucztą dla oczu. Wodziła dłońmi po ciele, stosując się do sugestii swoich gości. Nie spieszyła się. Gdy na czacie ktoś napisał: złap się za obie piersi, posłusznie chwyciła krągłości, ściskając delikatne dłońmi, palcami drażniąc przy tym sterczące sutki. Przyśpieszony oddech i rumieniec spływający na szyję zdradzały przyjemność, jaką sprawiała jej każda pieszczota. Ten widok był wart rozkładówki „Playboya”!

Gdy kolejny poprosił, by wyjęła wibrator i dokładnie pokazałacipkę, również to zrobiła. Odsunęła nieco fotel, usiadła w większym rozkroku i powolutku wyciągnęła wciąż drżącą zabaweczkę.

– Och, tak… – mruknęła cichutko.

Uniosła zgrabne nogi ku górze i pomagając sobie palcami, obnażyła wnętrze swego kobiecego skarbu. Kropelki miłosnego nektaru spływały na turkusowy ręcznik, którym wyłożony był fotel. Widok zapierał dech. Zbliżyła wilgotną rękę do kamerki, jakby chciała udowodnić, że jest naprawdę podniecona.

Ernest czuł jej radość i zaangażowanie. Dziewczyna była autentyczna. Zamiast wyćwiczonej arii orgazmicznych jęków – zduszone pojękiwanie, gdy nie była w stanie dłużej tłumić podniecenia. Zamiast rzucania się po całym pokoju i teatralnych gestów, subtelne drżenie mięśni, gęsia skórka i kropelki potu. Jej emocje zdawały się płynąć bezpośrednio do niego. Sprawianie jej realnej przyjemności doprowadzało go do wrzenia.

Ściśnij mocniej prawy sutek, napisał.

– Oczywiście, panie E – zamruczała kokieteryjnie.

Mocniej, wstukał, jednocześnie czując, że fala ekstazy zalewa jego ciało.

– Auuu! – zajęczała przeciągle. Gdyby nie miała na twarzy maski, z pewnością zobaczyłby malujący się na różowych policzkach grymas niezadowolenia. – To boli, panie E.

Przepraszam, wstukał zawstydzony.

– Nie szkodzi – powiedziała czule. – Trochę bólu mi nie przeszkadza. Dalej bym się nie posunęła, bo BDSM to nie moje klimaty. Ściśnięcie sutka czy klaps w pośladek jeszcze jest ok, ale mam nadzieję, że jeszcze nie doszedłeś? Nadal wstrzymujesz się dla mnie?

Dreszcz przeszedł mu po karku. Czuł, że ciśnienie rozsadza go od środka i choć wiedział, że wystarczy mu kilka szybkich ruchów, by wystrzelił, nie pozwalał sobie na to. ONA mu na to nie pozwalała. Wrażenie, że siedzi tuż obok niego, stało się jeszcze bardziej prawdziwe. Bez względu na to, ile kilometrów ich dzieliło… byli połączeni tą nicią ekscytacji, tu i teraz.

Czy mogę już dojść?, wstukał drżącą ręką na klawiaturze, drugą delikatnie masując męskość.

Sekundy oczekiwania wydawały się być wiecznością. Miał ogromną nadzieję, że pozwoli mu na finał. Serce załomotało szybciej, gdy zerknęła w kierunku czatu. Miała przed oczami wiadomość, którą sam napisał sekundę wcześniej.

– Hmmm… no, nie wiem… – zastanawiała się. Ta chwila niepewności… Nie wiedział, jak to zbliżenie się zakończy. Niczego już nie był pewien. Cały świat w jednej sekundzie skurczył się do tej jednej decyzji. – A jesteś już blisko, panie E? Czy pozostali również?

Na czacie natychmiast posypały się komentarze, błagające o pozwolenie. Każda sekunda zdawała się być męczarnią, a jednocześnie największą nagrodą. Nie mógł przewinąć filmu do finałowej części. To wszystko było na żywo. Jego zadowolenie zależało od kaprysu dziewczyny w lisiej masce.

Poprawiła perukę i rozłożyła się wygodniej. Chwyciła wibrator, który zabrzęczał głośniej i powolutku wprowadziła zabawkę w najodpowiedniejsze dla niej miejsce. Musiała włączyć przy tym szybszy tryb, bo natychmiast zaczęła się wić w nieudawanej ekstazie. Wciskała erotyczny gadżet coraz mocniej i mocniej, drugą ręką pieszcząc nabrzmiałą pierś.

– Poczekaj jeszcze chwilę… – zajęczała. Niemal całkiem wyciągała wibrator, by natychmiast wsunąć go z powrotem do samego końca. – O Jezu, jak mi dobrze!

Ernest chłonął ten niezwykły pokaz całym sobą. Kropelki potu wstąpiły mu na twarzy. Wpatrywał się w ekran komputera. Wodził spojrzeniem od bioder, aż po szyję, głośno przełykając ślinę, czując, że nieubłaganie zbliża się do kresu wytrzymałości.

– Jeszcze trochę – mruknęła, przyśpieszając. Kropelki nektaru kobiecości skapywały na ręcznik. Zdawała spinać ciało niczym lampart gotowy do skoku. Na czacie posypały się błagania o pozwolenie. Sam chciał pisać. Błagałby nawet na kolanach, gdyby to pomogło. Czuł, że za moment eksploduje.

– Możesz dojść – jęknęła donośnie. – Dojdź teraz! Dla mnie! Tak! – krzyknęła, wyginając się niczym naprężony łuk. – TERAZ! TAK!

Wystrzelił jak nigdy wcześniej. Krew buzowała mu w uszach. W piersi łomotało zmęczone serce. Błogie spełnienie wypełniło myśli, odcinając go od rzeczywistości. Mięśnie napięły się w nieskończenie długiej sekundzie, gdy fala orgazmu obejmowała całe jego ciało. W końcu opadł bezwładnie na krzesło, delektując się tą chwilą.

Wow!, zdołał napisać, mimo że mózg nie połączył jeszcze wszystkich styków i złączeń.

– Uff… cieszę się, że nie tylko ja miałam z tego frajdę, panie E – wydyszała, próbując podnieść się na fotelu, drżącą ręką odkładając wyłączoną już zabawkę na biurko. Ponownie złączyła nogi i podciągnęła kolana pod brodę, próbując opanować drżenie ekstazy, targające jej ciałem.

Poczuł niezwykłą bliskość. Pragnął objąć ją czule. Nieznośny chłód rzeczywistości wdzierał się w jego otoczenie, wywołując gęsią skórkę. Sekundę wcześniej tak bliska, zdawała się spadać w otchłań nieskończoności. Erotyczna otoczka bezlitośnie ustępowała rutynie, a czas ponownie ruszył z miejsca.

– Niedługo będziemy kończyć, kochani – powiedziała z uśmiechem. – Widzimy się po weekendzie. Tylko nie bawcie się beze mnie – dorzuciła żartobliwie.

Chwilę później transmisja została zakończona.

***

Wieczór z „kamerantką” zapewnił mu spokój na cały weekend, jakby złamane serce choć na moment przykryła kuwertura z czekolady i miodu. To pozwoliło mu przetrwać najtrudniejsze dni. Niestety, bezlitosny kalendarz w końcu musiał pokazać poniedziałek, a ten nie zamierzał oszczędzać mu kłopotliwych sytuacji, z czego zdał sobie sprawę dopiero, gdy przekroczył próg wydziału nauk humanistycznych.

Dziennikarstwo i Komunikacja Społeczna. Nie były to najtrudniejsze studia na świecie. Wielu uważało, że jest to wręcz wylęgarnia bezrobotnych. Wykładowcy lubili powtarzać, że jeden na pięćdziesięciu studentów pracuje w zawodzie. Ernest pamiętał, że na pierwszym roku był pełen nadziei i wiary w przyszłość. Praktyki w redakcjach, seminaria, reportaże. Teraz marzył tylko, by oddać magisterkę i zamknąć ten nieszczęsny etap życia.

Idąc w stronę sali wykładowej, nie śpieszył się zbytnio. Wiedział, że profesor lubi się spóźnić, a im mniej spędzi czasu z żądnymi plotek znajomymi, tym lepiej.

„Trzeba było olać te zajęcia i zostać w domu”, pomyślał, przemierzając uczelniane korytarze. Może nawet teraz odwróciłby się na pięcie i cofnął do mieszkania… gdyby nie okrutna lista obecności trzymająca studentów w ryzach edukacji.

– Ernest! – zawołał biegnący w jego stronę Mariusz, świetny kumpel, z którym trzymali się od pierwszego roku. Niejedną nockę przegadali, niejedno piwo wypili. Kiedy Ernest opowiedział mu o swoich uczuciach wobec Doroty, ten stanowczo odradzał związek. Twierdził, że Dorota jest żmiją bawiącą się cudzymi uczuciami, a jedynym, co ją obchodzi, jest grubość portfela i liczba serduszek na Instagramie. – Słyszałem już, co się stało. Jak się czujesz? – spytał zatroskany. 

– Żadnego „a nie mówiłem?” – parsknął złośliwie w odpowiedzi. – Zresztą nieważne. Wszystko jest ok.

– W dupę, a nie ok, ty mi z takimi farmazonami nie wyjeżdżaj! – odparł Mariusz. – Dorota ledwo przyszła, to zaczęła gadać o waszym rozstaniu, na wszystkie strony, jednocześnie upraszając, żebyśmy nie zwracali na nic uwagi, kiedy przyjdziesz. Patrząc na nią, raczej nie przepłakała weekendu po twojej stracie.

– Dobra, spoko, jest luz, naprawdę – odparł stanowczo Ernest. Nie miał ochoty na pocieszające litanie z samego rana.

– Bo wiesz, jakby co… zwijamy się z zajęć i idziemy chlać. Kumpli w takim momencie się nie zostawia. Jakoś to przetrawisz. A może na kluby pójdziemy? Chyba że nie masz ochoty, wiesz, ja się dopasuję. Albo…

– Mariusz! – Przerwał, chwytając przyjaciela za ramiona. – Spokojnie. Ja nie umieram. Serio.

Mariusz popatrzył na niego uważnie, a w końcu pokiwał głową, kierując się w stronę sali wykładowej.

„Co on myśli, że ja płakać będę albo zamknę się w sobie na widok Doroty”, prychnął w duchu, choć serce zdążyło zabić mocniej na samą myśl o zbliżającym się spotkaniu.

Na korytarzu czekała już większość grupy. Przemek, Oktawia, koleżanki Doroty, czyli Basia i Justyna, trzech gości: Bartek, Konrad, Piotrek, którzy wiecznie gadali o grach, Michał „stulejarz”, którego nawet gracze próbowali ignorować oraz sama Dorota. Wyglądała zjawiskowo jak zawsze. Krótka spódnica odsłaniająca przepiękne nogi, koszula opinająca pełny biust, czarne loki opadające kaskadą na ramiona, no po prostu chodzący ideał.

– Cześć, Ernest! – zawołała, gdy tylko dostrzegła go w korytarzu. Na sam dźwięk jej głosu wziął głęboki wdech, jakby się szykował do starcia. Mariusz musiał to zauważyć, bo natychmiast się wtrącił.

– Kto ma następny prezentację na „historii mediów”?

– My mamy – odparł Bartek, wskazując Konrada i Piotra, pogrążonych w telefonach. – Omawiamy ewolucję radia.

– Bo ja to mam chyba po was prezentację, jeśli pamiętam, więc dobrze wiedzieć, że już muszę coś szykować na za dwa tygodnie.

– A z kim robisz?

– Z Przemkiem i Oktawią o telewizji – terkotał jak katarynka bez zająknięcia.

Ernest był wdzięczny kumplowi za ograniczanie niewygodnej przestrzeni wolnego czasu do minimum. Dzięki temu mógł w jakimś stopniu przetrwać…

– Jak tam po piątku? – zagadał Przemek z subtelnością wozu pancernego, choć od niego mógł się spodziewać tego typu komentarzy. Nie było tajemnicą, że Przemek bujał się w Dorocie, która cały czas trzymała go na dystans.

„No i chuj bombki strzelił”, pomyślał Ernest. „Tylko co teraz powiedzieć? Że tęsknię i cierpię? Nie no, wtedy zrobię z Doroty wredną jędzę. No ale, jak powiem, że wszystko w porządku, to uznają, że jestem nieczuły. Czyli co? Umieram, ale tylko trochę?”, układał w głowie.

– Kochani, przecież nic strasznego się nie stało – wtrąciła się sama Dorota, stając teatralnie pomiędzy chłopakami. – Spotkaliśmy się parę razy i to wszystko. Jesteśmy przecież dorośli. Nie pasujemy do siebie, dalej się kumplujemy, nie róbmy kwasu tam, gdzie go nie ma – stwierdziła z uśmiechem.

Jej słowa ubodły go okrutnie.

„Kilka wyjść… nie więcej…”, powtórzył gorzko w myślach. 

– Tam, wiesz – wtrącił Michał, szturchając Ernesta łokciem – jakieś pocieszenie na pewno się znajdzie, he he. Najlepsza dziewica to twoja prawica. Zresztą wysyłałem ci niezłą stronkę na pocieszenie, oglądałeś już?

– Za każdym razem, kiedy zastanawiam się, czy kiedykolwiek się ogarniesz, słyszę coś takiego i… ech, szkoda słów… – westchnęła Oktawia, wtrącając się w rozmowę.

– A kłamię? – kontynuował pasjonat cyfrowej erotyki, lecz nikt nie podjął rozpoczętej przez niego polemiki.

Choć oficjalnie wszyscy przeszli nad tematem zerwania do porządku dziennego, co chwila ktoś zagadywał Ernesta o całe zdarzenie. Bartek, Konrad i Piotrek koniecznie chcieli się dowiedzieć, czy im w łóżku nie wyszło, a może rozstali się z zupełnie innego powodu. Każde pytanie było jednak lodowatym szpikulcem wbijającym się w pierś chłopaka. Zbawieniem okazał się na szczęście profesor Woźniecki powoli zbliżający się do sali.

– Witam, szanownych państwa – powiedział sędziwy wykładowca z gęstym siwym wąsem. Powoli otworzył drzwi, zapraszając studentów do środka.

Ernest starał się skupić na ćwiczeniach i koślawej prezentacji kumpli, co wcale nie było takie proste. Miał wrażenie, że każdy chichot, który usłyszał na sali, był wywołany jego osobą. Zwykle siadał bliżej Doroty, lecz teraz uważał to za kompletnie zbędne. Zdecydował się więc na tylne ławki, mając z prawej Mariusza i z lewej Oktawię, jedyną dziewczynę, która nie dołączyła do kordonu wspierających Dorotę dusz.

Niespodziewanie Oktawia położyła mu zawiniętą karteczkę na zeszycie od notatek. Próbując nie zwrócić uwagi profesora, rozprostował wiadomość.

Wytrzymasz! Trzy wykłady i do domku, napisała.

Uśmiechnął się do niej delikatnie. Choć próbowała skupić całą swoją uwagę na kryzysie radiowym po drugiej wojnie światowej, różowe policzki zdradzały jej rzeczywisty powód zainteresowania.

Dzięki. Jakoś damy radę. Aby do końca dnia, odpisał.

Po prawdzie nie mógł się doczekać powrotu na stancję z innego powodu. Dzisiaj ponownie miała mieć transmisję dziewczyna w lisiej masce.

***

Następnie dwa tygodnie kręciły się Ernestowi wokół tych samych elementów. Jedzenie, spanie, studia, camgirl. Nie przepuszczał żadnej transmisji. Wyjście ze znajomymi, pisanie magisterki czy jakiekolwiek inne zajęcia dodatkowe przestały mieć znaczenie. Nawet gdy miał grać z kumplami, informował, że tego dnia nie może. Sprzątał w domu, brał prysznic, ogarniał zakupy i szykował się, by o dziewiętnastej pięćdziesiąt być już przed komputerem, oczywiście z paczką chusteczek i lubrykantem.

Kiedy transmisja się zaczynała, Kitsune witała wszystkich ubrana w charakterystyczną lisią maskę, niebieską perukę i przezroczystą halkę. Nie śpieszyła się jednak z obnażaniem. Potrafiła spędzić nawet pół godziny, rozmawiając ze swoimi widzami i tylko bzyczący wibrator, na którym siedziała i sporadyczne jęknięcia zdradzały, że robi coś erotycznego.

– Dzień dobry, panie E. Jak zawsze punktualny – przywitała go. Choć nie widział jej twarzy, czuł, że uśmiecha się do niego. – Jak ci w ogóle minął dzień?

Natychmiast wstukał odpowiedź.

Kiepsko. Ostatnio rozstałem się z dziewczyną. Razem studiujemyi trudno mi teraz żyć. Każdy jej gest przypomina mi o szansie, jakąstraciłem.

Pisał całkiem szczerze. Nie zastanawiał się, czy ktoś go rozpozna, czy brzmi żałośnie. Ciepły głos Kitsune sprawiał, że pragnął podzielić się tymi wiadomościami.

– Znam to dobrze i współczuję – odparła, krzyżując ręce na piersi. – Też mam taką sytuację. Znajomego rzuciła dziewczyna i gość chodzi przybity. Ale wiesz co? Może to dobrze, że tak się stało – zasugerowała ostrożnie. – Mówisz, że straciłeś szansę… może jednocześnie otworzyłeś sobie drogę na coś zupełnie nowego? Może coś, kogoś… jeszcze lepszego?

„To tylko dziewczyna z kamerki. Zwykła cyfrowa prostytutka. Nie lubi cię i ma w dupie twoje problemy. Tak długo, jak płacisz, będzie cię słuchać”, powtarzał sobie, choć w głębi serca coraz bardziej przywiązywał się do Kitsune. „Cholera, ledwie zerwała ze mną dziewczyna, a ja już durzę się w pannie z kamerki? Pojebało mnie? Chyba nie da się niżej upaść…”

Na czacie posypały się wiadomości pełne wsparcia i życzliwości od pozostałych użytkowników. Odpisywał z uśmiechem, dziękując za każde miłe słowo. Bzyczenie wibratora nieśmiało jednak przypominało, że spotkali się tu w zupełnie innym celu.

– Jakieś specjalne życzenia na dzisiaj? – spytała, przerywając impas.

Ernest cały czas strofował się w myślach, by nie wydać wszystkich pieniędzy, jakie jeszcze posiadał na studenckim koncie. Zawsze starał się wrzucić jakiś napiwek. Szybko przekonywał sam siebie, że „te dwadzieścia parę złotych to i tak by wydał na piwo z kumplami, więc co mu szkodzi”. Po dwóch tygodniach dotarł do finansowej ściany i stanowczo postawił sobie limit „pięćdziesiąt złotych na tydzień”.

Muszę trochę przyoszczędzić, więc tym razem po prostu popatrzę,jak się bawisz i jęczysz :), odpisał, czując, że serce przyśpiesza, a podniecenie subtelnie zaczyna rozlewać się po ciele.

Wibrator, którego używała, był zespolony z systemem dotacji. Oznaczało to, że im więcej „żetonów” przelewali jej obserwujący, tym zabawka mocniej pracowała. Było to niesamowicie stymulujące doświadczenie, zupełnie bez porównania z żadnym pornosem. Ernest niejednokrotnie wysłał żeton akurat w momencie, gdy Kitsune odpowiadała na pytanie, tylko po to, by usłyszeć jej przeciągłe jęknięcie.

Gdy zegarek wskazał wpół do dziewiątej, zdjęła przezroczystą koszulkę, odsłaniając krągłe piersi, coraz częściej jawiące się Ernestowi jako biust idealny. Usadowiła się w fotelu, nieco szerzej rozkładając nogi. Dopiero wtedy zobaczył różowy wibrator w kształcie jajka.

– Dzisiaj chyba nie będzie zamkniętego pokazu… – zamruczała. – Posiedzę z wami i… pogadamy… chyba że wcześniej dojdę, ale to też od was zależyyyyy… – jęknęła przeciągle. System odnotował pokaźną dotację od jakiegoś nowego użytkownika, a różowy kompan, jak na rozkaz, zintensyfikował swoje wysiłki. Odchylała głowę do tyłu, wodząc palcami po skórze.

A czy umiesz squirtować? , napisał ktoś na czacie.

Ernest starał się ignorować pozostałych członków konwersacji Lubił myśleć, że są tam tylko on i Kitsune. Dopiero jednak, gdy padało tak znaczące zapytanie, przypominał sobie o pozostałych.

– Potrafię… choć nie zawsze mi wychodzi – odparła wyraźnie zażenowana, łącząc nogi i krzyżując ręce na piersiach. Wyglądała teraz jeszcze bardziej zmysłowo niż w chwili pełnej ekspozycji wdzięków. Ernest zastanawiał się, czy była to wyuczona poza, czy może faktycznie nie była pewna tej erotycznej umiejętności.

A za 50 zł dasz radę ;)? , pojawiło się na czacie.

Ja dorzucę 10!

5zł jeszcze dam!

W ciągu kilku sekund użytkownicy przygotowali spontaniczną zrzutkę. Każdy z nich mógł wejść na stronę porno i zobaczyć setki dziewczyn urządzających takie pokazy. Tu jednak nie chodziło o JAKĄŚ dziewczynę. Chcieli zobaczyć Kitsune i tylko ją.

Czytała wyskakujące wiadomości i komentarze, a chwila niepewności ciągnęła się niemal w nieskończoność.

Ja również wpłacę co nieco. Chętnie zobaczę cię w akcji, wstukał na klawiaturze.

Kitsune wzięła głęboki oddech.

– No dobrze, spróbuję – odparła niepewnie, ponownie rozsiadając się wygodnie w fotelu, kładąc dłoń na nabrzmiałej kobiecości. Delikatnie stymulowała swój najwrażliwszy punkt, wodząc po nim drobnymi palcami, jednocześnie pilnując, by wibrator również nie opuścił swojego miejsca. – Tylko musicie mi troszeczkę pomóc…

Ruszyli w jednej chwili, jak na rozkaz klikając przycisk „zostaw napiwek”. Sam Ernest również wpłacił dziesięć złotych. Komunikaty o płatnościach pokryły cały ekran transmisji, zasypując go niczym śnieżna lawina. Licząc na szybko, było tam przynajmniej sto pięćdziesiąt złotych. Informacja o doładowaniu dotarła do aplikacji różowego masażysty, który zaczął wirować wściekle, otrzymując nagłe polecenie użycia pełnej mocy. Kitsune wzdrygnęła się rażona nagłym dreszczem podniecenia.

– O Jezu! – jęknęła, wypinając klatkę piersiową do przodu. – O tak! O Boże, jak mi dobrze! Patrzycie na mnie? – pytała, wijąc się w fotelu. Wibrator burczał bez ustanku.

Dziewczyna zdawała się odpływać coraz bardziej i bardziej od nadmiaru pieszczot, tak nagle atakujących jej wnętrze. Trzymała się w kroku, jakby bała się, że mały masażysta wyskoczy na zewnątrz. Drugą ręką wspierała się o fotel, by nie stracić równowagi. Choć nie widzieli jej twarzy, ciało przekazywało wystarczająco wiele. Intensywność pieszczoty zaskoczyła również ją samą.

Ernest zastanawiał się, czy ich obecność była dla niej dodatkowym, podniecającym bodźcem. Widzieli jej najbardziej intymną stronę. Dzieliła się z nimi własną ekstazę, którą komentowali i doceniali. Sam uwielbiał czuć jej obecność blisko siebie. Ta świadomość podniecała go do granic możliwości.

Lubisz jak na Ciebie patrzymy? , napisał zaciekawiony, czując, że sam za chwilę eksploduje.

– Uwielbiam! – wydyszała, popychając wibrator dwoma palcami jeszcze głębiej.

Wciśnięta zabawka burzyła w niej kolejne mury ograniczeń, ukazując nowy wymiar przyjemności. Zaparła się nogami o biurko i przyjęła bardziej leżącą pozę. Uwolniona lewa dłoń natychmiast zawędrowała do pełnych piersi, ściskając je mocno. Kropelki potu pokryły jej ciało niczym rosa. Jej głos osiągał coraz wyższe nuty. Każdy kolejny oddech przybierał na sile. Z trudem utrzymywała skupienie na monitorze, by czytać powiadomienia od obserwujących.

– Zaraz dojdę! – pisnęła. – Chcesz, żebym doszła?

Poczuł, że mówi właśnie do niego. Miał nad nią władzę. Decydował o szczycie jej ekstazy. Drżąca ręka natychmiast powędrowała na klawiaturę.

Tak.

Dostrzegł tę sekundę, gdy jej wzrok skupił się na wiadomości. Była jak lampart napinający wszelkie mięśnie tuż przed skokiem.

– AAAACH! – krzyknęła, wypychając wibrator. W tej samej chwili, niczym gejzer ekstazy, jej nabrzmiała do granic kobiecość wystrzeliła, zalewając fotel, biurko i ją samą. Energicznie masowała się, przedłużając chwilę orgazmu ściskającego każdy mięsień ciała. Cudowny widok absolutnego spełnienia! Prawdziwa uczta dla oczu!

Ernest nie zauważył nawet, kiedy sam doszedł, dysząc jak po przebiegnięciu maratonu. Miał wrażenie, że uczestniczy w najprawdziwszym seksie. Wiedział, że ta dziewczyna może być na drugim końcu Polski albo i świata. Wiedział, że obserwuje ją w tym czasie wielu facetów, a ona robi to wyłącznie dla pieniędzy.

W tej krótkiej chwili jednak nie miało to znaczenia.

– O matko! – wydyszała, bezskutecznie próbując podnieść się z fotela. Instynktownie zacisnęła nogi, kryjąc swoją wymęczoną kobiecość. Wibrator przypominał o sobie, wciąż burcząc wściekle na podłodze pokoju. – To było… niesamowite… absolutnie niesamowite – stwierdziła, drżącym głosem, zdradzającym zawstydzenie. – Poszło znacznie szybciej niż sądziłam… Wystarczyła nam… minuta. Teraz jednak muszę to posprzątać, zanim jeszcze wszystko nie zaschło. Możemy skończyć dzisiaj trochę wcześniej, kochani? Nie będziecie mieć mi tego za złe?

Ernest natychmiast wybił na klawiaturze: żaden problem, leć! :)

Za nim napisała kolejna dziesiątka widzów.

– Dziękuję wam serdecznie! – odpowiedziała, ocierając z czoła pot i nie tylko. – Trzymajcie się. Do zobaczenia!

Transmisja zakończyła się. Ten moment, gdy zostawał sam… tuż po show, po zaspokojeniu potrzeb… Głowa pękała od jednego zdania zapętlającego się wciąż i wciąż na granicy świadomości.

To nie było to.

Czekał na transmisje Kitsune i oszczędzał każdy grosz, który mógł wydać na jej występ. Zawsze potrafiła go w jakiś sposób zaskoczyć. Urzekała go całą sobą. Czułością, zawstydzeniem, pikantną kokieterią, czystym erotyzmem i zwykłym ludzkim zainteresowaniem. W porównaniu z nią aktorki z filmów porno były manekinami.

Po wszystkim jednak zostawał sam. Sam ze swoimi myślami. Przed chwilą był z cudowną dziewczyną, ale to nie było prawdziwe. Powinien takie rzeczy przeżywać w rzeczywistości. Powinien przeżywać prawdziwy dotyk i czułość, nie te schowane za ekranem i banknotem. Każda zakończona transmisja przypominała mu, czego tak naprawdę pragnął i czego nie miał.

***

– Warto jednak pamiętać, że druga wojna światowa miała niebagatelny wpływ na rozwój mediów masowych w Polsce. Choć w latach trzydziestych byliśmy na czołówce Europy, po zniszczeniu Warszawy potrzebowaliśmy wielu lat, aby różnica pomiędzy nami a zachodnimi sąsiadami została zniwelowała w stopniu ledwie zadowalającym – wykładał profesor.

Dylemat studenta polegał na wiecznym żałowaniu. Będąc na zajęciach, żałowało się obecności na nudnym wykładzie. Z kolei zostając w łóżku, żałowało się nieobecności. Siedząc w ostatniej ławce, słuchając na temat różnic infrastruktury telewizyjnej w poszczególnych krajach europejskich, Ernest podwójnie żałował tego, że przyszedł.

Po pierwsze dlatego, że wykład był okrutnie nudny i tylko dzięki poszturchiwaniom Mariusza jeszcze nie zaczął chrapać. Po drugie, spoglądanie na Dorotę siedzącą kilka rzędów przed nim sprawiało mu niemal fizyczny ból.

Tak bardzo pragnął z nią być. Nie mógł uwierzyć, że spieprzył to wszystko. Godzinami rozmyślał nad przebiegiem każdej ich randki i każdej rozmowy w Internecie. Co poszło nie tak? Był zbyt nachalny? Odpowiadał na każdą wiadomość niemal od razu, choć koledzy zalecali mu oschłość. Podobno kobiety lubią zdobywać facetów, którzy mają je w dupie. Za często pytał, na co ma ochotę? Dokąd chciałaby pójść i co chciałaby zjeść? Zawsze wolał mieć pewność, że są w miejscu, które jej również odpowiada.

Kumple oczywiście powtarzali, żeby ją zaskakiwał, samodzielnie wybierając miejsca.

– Ernest! – Oktawia wyrwała go z zamyślenia, szturchając łokciem. – Masz dzisiaj czas po zajęciach?

Oktawia miała długie blond włosy. Nosiła okulary, zza których pobłyskiwały zielenią jej duże oczy. Ubierała się zwykle w dżinsy, różne T-shirty, koszule – dziś w szarym kolorze – swetry. Choć była naprawdę ładną dziewczyną, daleko jej było do seksapilu Doroty, przez co zawsze jawiła się w jego umyśle jako ta gorsza.

– Cześć… – burknął przywrócony to rzeczywistości.

– Słuchaj, mam problem – zaczęła. – Ty się znasz trochę na komputerach?

– Trudno powiedzieć – odparł szorstko. – Zależy czego potrzebujesz. Formatować kompa potrafię, ale jak coś w środku się zesrało…

– Chodzi o Internet – wtrąciła od razu. – Ostatnio mam wrażenie, że spadła mi jakość połączenia. Często biorę udział w webinarach i zacinający się Internet jest naprawdę wkurzający. Nie wiem, może mam jakieś programy w tle, o których nie wiem?

– Ech… no dobra, jak ci pomóc? – spytał niechętnie.

– Przyszedłbyś do mnie po zajęciach? – zaproponowała. – Zobaczyłbyś, co jest grane, czy da się to jakoś rozwiązać, czy jednak będę musiała wezwać serwisanta.

Zastanawiał się, czy to jakiegoś rodzaju podstęp. Dorota poprosiła przyjaciółkę, żeby spotkała się z jej byłym, bo cały czas miał minę jak zbity pies? A może naprawdę dziewczyna potrzebowała pomocy? Spojrzał na zegarek. Zajęcia kończyły się o szesnastej. Do transmisji Kitsune miał kupę czasu. Na pewno się wyrobi z resetem routera, choćby mieszkała na drugim końcu miasta.

– Dobra – stwierdził. – Możemy jechać po zajęciach. Pomogę, jak mogę.

***

Nie mógł uwierzyć w zbieżność adresów. Oktawia nie tylko jechała tą samą linią autobusową i wysiadła na tym samym przystanku. Zaprowadziła go dokładnie do tego samego bloku i tej samej klatki, gdzie on sam mieszkał!

– Jesteśmy sąsiadami?! – dziwił się, gdy zaczęła otwierać drzwi od mieszkania dosłownie piętro pod nim. – Jakim cudem nigdy nie zwróciłem na to uwagi?!

– Znaczy, ja tu mieszkam raptem od października – wyjaśniła. – Tutaj jest niższy czynsz i lepsze połączenie z uczelnią. Też nie miałam pojęcia, że tutaj mieszkasz! – dodała, odbijając piłeczkę.

Trzypokojowe mieszkanie z kuchnio-jadalnio-łącznikiem było urządzone, można powiedzieć, typowo pod studentów. Prosta kuchenka indukcyjna, kwadratowy stolik z Ikei, cztery krzesła z gatunku „kupione na promocji”, a także sterta garnków w zlewie, które nigdy do nikogo nie należały.

– Przepraszam za bałagan. Moje współlokatorki piekielnie ciężko zagonić do sprzątania – wyjaśniła, starając się w miarę sprawnie ominąć kilka metrów kuchennego rozgardiaszu. Ernest chciałby połączyć się z nią w bólu narzekania na bałagan, ale w szklankach przy jego biurku tworzyła się już nowa cywilizacja, a sterta talerzy w zlewie powoli rzucała wyzwanie mitycznej wieży Babel. – Wejdź do pokoju, ja przygotuję jakąś kawę. Z cukrem i mlekiem? – zaproponowała.

– Jak najbardziej – odparł, chwytając klamkę.

Wnętrze jej lokum zaskoczyło go stylem i luksusem, jak na studenckie standardy oczywiście. Szerokie biurko, a na nim równiutkie rzędy zeszytów, książek i laptop. Wielka szafa z lustrami i dwuosobowe łóżko nadawały przestrzeni wrażenia przepychu. Turkusowe zasłony rzucały się w oczy, podobnie jak kremowa narzuta równiutko zakrywająca pościel.

– Ale widzę w siedzenie to zainwestowałaś! – stwierdził, moszcząc się na wygodnym czarnym fotelu, wyginającym się w każdą stronę. – Netflixa można by oglądać niemal na leżąco!

– Czasami jak uczestniczę w webinarach, to aż się boję, że polecę do tyłu i zasnę na nudniejszych częściach – wyjaśniła, niosąc dwa kubki z gorącą kawą. – Odpal laptopa. Hasło to „Kiuubi”. Wiesz, ten taki lis co…

– Kiuubi? – zdziwił się. – Lis o dziewięciu ogonach? Jak w Naruto?

– Czytasz mangę? – spytała wyraźnie uradowana, stawiając kubek. – No proszę, otaku na takim wypizdowiu, to prawdziwy skarb!

– Znaczy… coś tam oglądam… oglądałem – zawstydził się.

– A jakie serie ogarniasz? – pytała wyraźnie zaciekawiona. – Ja czytam obecnie „Atak Tytanów” i „Narzeczoną Czarnoksiężnika”.

– A tam… – Wzruszył ramionami. – Wiesz, dorosły facet oglądający kreskówki…

– To coś złego? – przerwała mu natychmiast. – To przecież fajne zainteresowanie!

Oktawia zyskała w jego oczach dodatkowe kilka punktów. Dziewczyna, z którą można porozmawiać o japońskiej animacji, była świętym graalem każdego pasjonaty. Do tej pory fanki azjatyckich klimatów kojarzyły mu się z zapyziałymi samotnymi pannami, coś na podobieństwo nerdów. Śliczna Oktawia kompletnie przeczyła temu stereotypowi.

Upił łyczek kawy, otworzył laptopa i wklepał hasło.

– Jaki porządek na pulpicie! – pochwalił. – Ja to mam rozwalone wszystko i wszędzie!

– Byś widział przed sesją – wtrąciła. – Cały ekran w notatkach.

– No dobra… – westchnął, opierając się w fotelu i teatralnie strzelając palcami. – Zobaczmy, na czym polega problem.

Po kolei sprawdzał programy uruchamiające się zaraz po starcie komputera. Wszędzie powyłączał opcję automatycznego rozpoczęcia. Zerknął na komunikatory internetowe, ale tutaj był spokój. Wszedł w ustawienia routera i parametry samego połączenia.

– Chyba wiem, co jest grane… – stwierdził po chwili. – Ktoś musi ci się podpinać pod wi-fi. Na ile urządzeń masz router? Na cztery?

– Tak – potwierdziła.

– No to wszystko jasne! – wydedukował. – Ktoś zasysa Internet. Macie wspólne łącze na stancji? Razem opłacacie ten rachunek?

– Tak – odpowiedziała natychmiast. – A może to jakiś sąsiad?

– Bardzo możliwe.

– Da się to jakoś zmienić? Jakieś specjalne hasło?

– Jasne! – Uśmiechnął się. – Zmienimy ci hasło na coś bardziej personalnego i po problemie. Jakieś szczególne słowo ci ustawić?

– Zrób „Kiuubi”, tak samo jak na laptopie – stwierdziła.

Szybki reset routera i kilka kliknięć w administracji później problem został rozwiązany.

– Bardzo ci dziękuję! – Uśmiechnęła się Oktawia. – Strasznie się bałam, że będzie to jakieś okropnie skomplikowane, a tak jak mówiłam, zależy mi na dobrym połączeniu.

– Wiadomo, zacinający się Internet to najgorsze, co dzisiaj może człowieka spotkać – przyznał. – A czego się uczysz na tych kursach? Tak z ciekawości.

Oktawia natychmiast się zarumieniła.

– Rysuję – wyznała. – Wiesz, mangi staram się rysować. Znalazłam fajny kurs i się zapisałam. Mamy regularne spotkania, zadania domowe i w ogóle. Obecnie zbieram też hajs na nowy tablet graficzny, ale to, niestety, droga impreza.

– Super! Jestem pod wrażeniem! Pochwalisz się jakimiś ilustracjami? – spytał, biorąc kolejny łyk kawy.

– Nie no, jestem jeszcze kiepska – stwierdziła, całkiem już czerwona.

– Spokojnie, nie będę naciskać.

– A ty? – spytała niepewnie. – Jak sobie teraz radzisz? No wiesz…

Ernest poczuł, że mózg robi mu stop-klatkę. Wszystkie emocje ostatnich tygodni wróciły w jednej chwili. Dorota. Zerwanie. Wstyd. Wściekłość. Beznadzieja…

Zerkając na Oktawię poczuł jednak, że może jej powiedzieć.

– Szczerze? No, boli strasznie… – westchnął. – Podoba mi się cały czas. Myślę o tym, co zrobiłem, co spieprzyłem, gdzie popełniłem błąd.

– A spieprzyłeś coś? – spytała.

– Gdybym nie spieprzył, pewnie nadal bylibyśmy razem.

Oktawia odstawiła kubek i skrzyżowała ręce na piersi.

– Długo gadałam o tym z Dorotą. Przepraszam, że ci to powiem, ale mówiła, że jesteś oferma.

Ostatnie słowa wbiły go w fotel, jakby dostał solidny cios w żołądek.

– Jestem… ofermą? – wyjąkał.

– Że taki mało ogarnięty jesteś, tak twierdziła. To oczywiście jej zdanie, ja tak nie uważam – usprawiedliwiała się natychmiast.

– Czyli jestem nieogarniętą ofermą – powtórzył. – Bo pytałem ją o zdanie? Bo chciałem wiedzieć, gdzie chce iść? Woli prymitywa, który zaciągnie ją za warkocz do jaskini?

– Nie to miałam na myśli – uspokajała, powoli żałując, że w ogóle rozpoczęła ten temat. – Dziewczyny lubią, jak facet sam podejmuje decyzje. Lubimy być prowadzone za rączkę. Kręci nas, jak wiecie, co robicie.

„Czyli bądź po prostu chamem i prostakiem!”, pomyślał rozgoryczony. „Zabierz, gdzie chcesz, do jakiej knajpy chcesz i na jaki film chcesz. Ty masz się dobrze bawić, a ona ma być przy okazji. A potem zdziwienie i płacz, że dżentelmenów już nie ma.”

– Czy tylko ta nieogarniętość jej przeszkadzała? – dopytywał.

W jednej sekundzie w jego głowie zaczął powstawać zarys planu. Może gdyby przestał być ofermą, udałoby mu się odzyskać Dorotę? Może na nowo by ją poderwał, gdyby się zmienił?

– Za szczegółowo nie pytałam – przyznała. – Ale co? Do wyglądu miała się przyczepić? Dobra, niezła dupa jesteś z twarzy, jak to mówią – zażartowała, próbując rozładować napięcie.

– Do modela raczej mi daleko… – westchnął ciężko.

– No, ja myślę, że przystojniak z ciebie – stwierdziła, czerwieniąc się przy tym coraz bardziej. – Wiesz, moim zdaniem, jeżeli laska nie zakochała się w tobie takim, jakim jesteś, to widocznie do siebie nie pasowaliście – próbowała go pocieszyć. – Teraz cierpisz i w ogóle, ale skoro na początku już się różniliście, to później byłoby tylko gorzej. Może lepiej poszukać kogoś bardziej pasującego?

„Nie chcę innej. Chcę Dorotę”, pomyślał zrezygnowany.

Jednocześnie cieszył się, że Oktawia poruszyła ten temat. Było mu jakoś tak lżej, że mógł się przed kimś tak sensownie i szczerze wygadać.

Zerknął na zegarek, dochodziła osiemnasta. Nie spodziewał się, że tak szybko się uwinie, ale nie chciał nadwerężać gościnności dziewczyny. Zresztą Kitsune też miała za dwie godziny rozpocząć transmisję.

– Dobra, lecę do siebie – westchnął, dopijając kawę i zrywając się z fotela.

– To znaczy, na pięterko? – Uśmiechnęła się. – Wpadnij, jak będziesz potrzebować szklankę cukru lub mąki.

– Z pewnością – odparł, powoli kierując się do wyjścia.

***

Chwilę po tym, jak wszedł do mieszkania, dostał smsa od Mariusza: Dawaj, mordo, idziemy na piwko, co będziesz kisił ogóra na stancji. Bez chwili zawahania odpisał zdawkowo: Sorry, dzisiaj nie mogę i wcisnął telefon z powrotem do kieszeni.

„Dlaczego wszyscy chcą ustawiać moje życie? Inni już tak sobie zajebiście radzą? Jakoś nie zauważyłem!”, stwierdził gorzko.

Przygotował skromną kolację z zapiekanek i odpalił kompa. Do transmisji miał jeszcze trochę czasu, postanowił więc poprzeglądać portale społecznościowe. Skanując wpisy znajomych, musiał przyznać, że ich życie wyglądało na znacznie ciekawsze niż jego. Dobrze wiedział, że to tylko kłamstwo Internetu, że ludzie pokazują wyłącznie swoją dobrą stronę podrasowaną jeszcze tysiącem filtrów, ale i tak gdzieś tam głęboko czuł ukłucie zazdrości.

„Gdybym poszedł na piwo, wydałbym ze dwadzieścia złotych, więc mogę to wydać dzisiaj na Kitsune”, pomyślał, z zadowoleniem usprawiedliwiając nadchodzący wydatek.

Gdy na zegarku pojawiła się 19:50, siedział, czując podekscytowanie rosnące z każdą nieznośnie przedłużającą się sekundą. Próbował przeglądać filmy innych dziewczyn, ale żadna nie przykuwała jego uwagi. W końcu jednak wybiła dwudziesta. Kitsune, jak zawsze, przywitała go, siedząc w przezroczystej halce. Działała jak opatrunek na jego poranioną duszę. Miał wrażenie, że jej ciepły głos wlewa się niczym balsam w każdą szramę powstałą w ostatnich tygodniach.

– Dzień dobry, kochani, niedługo zaczynamy, mam nadzieję, że byliście grzeczni, jak mnie nie było?

„Zaraz”, pomyślał Ernest. „To łóżko… ta szafa… turkusowe zasłony?!”

Oczy ze zdziwienia mało nie wyskoczyły mu z orbit. Z przyklejonym do ekranu nosem śledził wszelkie podobieństwa i różnice. Podgłośnił laptop, żeby wyraźniej usłyszeć jej głos. Sposób mówienia, akcent, ton i barwa… słyszał to. Słyszał to wielokrotnie wcześniej, poza transmisjami. Podniecenie natychmiast ustąpiło zdziwieniu. Czuł, że widział tę dziewczynę już wcześniej. Nie półnagą w masce i peruce, lecz tuż obok, wręczającą mu kawę z mlekiem i cukrem.

Czy to możliwe, żeby camgirl, którą oglądał od tygodni, mieszkała piętro niżej i chodziła razem z nim na studia?

Pewności nie miał, ale czuł, że tak właśnie jest.

Czy ty jesteś...?

Przez cały tydzień rozmyślał nad swoim odkryciem.

Wpatrywał się w nią na wykładach, gdy siedzi w czarnej bluzie, z włosami związanymi w kok. Zupełnie nie pasowała mu do Kitsune z kamerki bawiącej się kilkoma wibratorami naraz. Przez całą następną transmisję próbował nasłuchiwać, wbijając wzrok w podłogę, czy wychwyci chociaż delikatny jęk. Wpatrywał się w jej pokój na ekranie monitora, próbując odszukać w pamięci jak najwięcej podobieństw. Obserwowanie jej transmisji w jednej sekundzie zyskało zupełnie inny wymiar. Nie pożerał wzrokiem zupełnie nieznanej dziewczyny z drugiego końca Polski. Oktawia była jego kumpelą z roku. Była kimś więcej!

– Ernest, chcesz z nami robić prezentację z telewizji? – spytała niespodziewanie na jednym z wykładów, szturchając go w bok.

Czarny golf opinał się na jej pełnych piersiach, uwydatniając smukłą talię. Delikatne perfumy muskały zmysły, podobnie jak kojący ton głosu.

– C…co? – mruknął, kompletnie wytrącony z równowagi.

– Prezentacja na ćwiczenia – przypomniała. – Miałeś robić ją z Dorotą, ale, jakby co, możemy cię z Mariuszem przygarnąć. – Uśmiechnęła się ciepło.

– A-ale to nie jest już za tydzień?

– Miało być, ale odwołano te zajęcia i dopiero za dwa tygodnie będzie Piotrek z chłopakami, a Mariusz i ja za kolejne cztery. To jak?

– Jasne. Brzmi w porządku – stwierdził najbardziej naturalnym tonem, na jaki mógł się zdobyć.

Długo zastanawiał się nad zręcznym zagajeniem na temat erotycznych kamerek i tak zwanych camgirl. „Tylko co ja mam powiedzieć? Hej, Oktawia, ostatnio obserwuję pewną camgirl, która dochodzi wedle życzenia anonimowych gości w Internecie, bawiąc się przy tym najróżniejszymi gadżetami i pomyślałem, że to możesz być ty, bo macie podobne zasłonki w pokoju. Oho, tak już to widzę… Zresztą… wtedy ona również dowiedziałaby się, kim jest pan E.”.

– A tak w ogóle to mam sprawę – szepnęła konspiracyjnie. – Chodzi o kwestię Internetu. – Ponownie się uśmiechnęła.

– C…co? – spytał, gdy serce wściekle łomotało mu w piersi.

Jednym ruchem wyciągnęła z torby dużą tabliczkę czekolady.

– Internet śmiga teraz jak dziki – zaczęła. – Wszystko jest w najlepszym porządku. Sąsiad zza ściany, czy kto to tam inny, naprawdę kradł transfer. Musiał się nieźle zdziwić, jak nie zadziałało mu stare hasło. Ja z kolei mogłam już w spokoju cieszyć się webinarem.

– Na temat rysunku, tak?

– Tak. Wszystko dobrze? Wyglądasz jakbyś zaraz miał wchodzić na egzamin z warsztatu prasowego.

Drżącą ręką przyjął czekoladę, jednocześnie dyskretnie ocierając pot z czoła.

– Nie, bo myślałem… yyy… że ci coś popsułem… w Internecie w sensie… yyy… i że zła jesteś – odpowiedział wymijająco.

Wsłuchując się teraz w jej głos, był niemal pewny. To musiała być ona. Rozmawiał z Kitsune. Najbardziej podniecającą dziewczyną, jaką kiedykolwiek widział.

– A skąd! Wszystko właśnie działa super. Jestem ci niezmiernie wdzięczna. Jak kiedyś będziesz czegoś potrzebować, to wiesz… Nie wahaj się wpaść do sąsiadki! – Zachichotała.

Powoli schował słodycze do torby, uśmiechając się nerwowo. Przekonywał się w myślach, że miała na myśli kostkę masła i szklankę cukru. Wyłącznie kostkę masła i szklankę cukru.

***

– Zauważyliście, że Ernest ostatnio w ogóle z nami nigdzie nie chodzi? – stwierdził Przemek, obserwując prędko ulatniającego się kolegę. – Jeszcze kilka tygodni temu normalnie z nami się umawiał, a teraz nic. Wraca do domu i tyle.

Grupka usiadła na krzesłach przed salą wykładową, niczym gremium sędziowskie oceniające poczynania kolejnego tancerza w celebryckim show.

– Wcale mu się nie dziwię – stwierdził Mariusz. – Musi gość ochłonąć.

– He, heee… Poleciłem mu kilka fajnych portali na osłodę – wtrącił Michał, wpatrując się bez żenady w dekolty koleżanek. – Coś dobrego dla koneserów.

– Michał, kurwa, naprawdę?

– Przecież Ernest mówił, że dobrze się czuje – stwierdziła Dorota, ignorując komentarze niewyżytego znajomego. – Ma pretensje do mnie, że z nim zerwałam? O rety… – Ostentacyjnie rozłożyła ręce, wzdychając przy tym ciężko. – A mówili: nie umawiaj się z chłopakami ze swojej grupy, bo będzie kwas. To co teraz? Będzie taki obrażony? A jak ja przyjdę na spotkanie z innym chłopakiem?

– A co, już randkujesz? Szybko się otrząsnęłaś – burknął Mariusz.

– No wiesz co? – prychnęła. – Nie robię przecież nic złego. Zresztą to, z kim i kiedy się spotykam, to chyba moja sprawa, co nie?

„Niby prawda, ale ni stąd, ni zowąd Przemek nie robi już prezentacji ze mną i Oktawią tylko z tobą. Wymiksowałaś Ernesta po mistrzowsku”, odpowiedział jej w myślach.

– Ale zauważyliście, że Oktawia też bardzo często znika? – wtrąciła Justyna, próbując zmienić temat. – Ona to już w ogóle rzadko z nami wychodzi…

– Wiesz… – wtrąciła natychmiast Dorota. – Z tego, co wiem, ona gdzieś dorabia. Jej rodzina nie ma kasy i musi pracować, żeby się utrzymać. No i pewnie jej głupio iść na piwo, jak biedaczka liczy każdy grosz! Ale nie wiecie tego ode mnie! – dodała pośpiesznie.

– Widzę, że wszelkie sekrety są z tobą bezpieczne. – Westchnął Mariusz.

– Ej, ale o co ci chodzi, przecież nie miałam nic złego na myśli – broniła się dziewczyna. – W ogóle widzę, że masz coś do mnie. Chodzi o to, że zerwałam z twoim przyjacielem? A może sam chciałeś się ze mną umawiać i Ernest cię ubiegł?

– Sorry, ale kompletnie nie jesteś w moim typie – rzucił wyraźnie wytrącony z równowagi. Im dłużej przebywał w towarzystwie Doroty i jej „wyznawców”, tym serdeczniej miał dosyć ludzi ze swojej grupy.

– Jassssne, bo uwierzę.

– Wierz, w co chcesz – uciął natychmiast.

Mariusz nie miał za dobrego zdania o Dorocie. Zawsze uważał ją za żmiję wykorzystującą ludzi. Czasami miał wrażenie, że jest jedynym, na którego nie działa jej czar. Kiedy Ernest zaczął robić do niej maślane oczy, wiedział, że nic dobrego z tego nie wyniknie. No i, cholera, miał rację.

– Ej, ale byłaby jazda, jakby Oktawia spotykała się teraz z Ernestem – wtrącił Przemek. – To by były jaja dopiero!

– No, jaja jak berety! – sarknął Mariusz. – Ale przyznaję, pasowaliby do siebie. Oktawia jest naprawdę fajna.

– Wątpię – fuknęła Dorota. – On nie jest dobry w randki. Zresztą, tak jak mówisz, dopiero zerwaliśmy, to chyba za wcześnie na nowe związki.

– Taaaak? Nie wiedziałem. – Zaśmiał się lekko złośliwie.

– Dobra, nie ma co gadać o fantastyce, idę, bo się na autobus spóźnię – odparła, podrywając się z krzesła i zarzucając na ramię dużą torbę, a kordon koleżanek powędrował natychmiast za nią.

***

Jeszcze w tym samym tygodniu Mariusz zdzwonił się z Ernestem i Oktawią, żeby przygotować wspólną prezentację na zajęcia. Oczywiście sprawy uczelniane były jedynie pretekstem do spotkania. Podobne prezentacje krążyły po Internecie całymi gigabajtami, a nawet jeśli nie, to ułożenie kilku zdjęć w Power Poincie i ściągnięcie definicji z Wikipedii nie zabierało więcej niż godzinę. Sam Mariusz jednak pragnął przy okazji tej nasiadówy osiągnąć dwa szalenie istotne cele.

Po pierwsze, chciał odsunąć Ernesta od wpływu żmijowatej Doroty. Przemek już smalił do niej cholewki, a ona sama nie sprawiała wrażenia, jakby były chłopak cokolwiek ją jeszcze obchodził. Im szybciej jego przyjaciel wyrwie się z miłosnego otępienia, tym lepiej.

Drugą kwestią była sama Oktawia. Widział, jak dziewczyna zerka na jego kumpla, jak próbuje go pocieszyć i zagaduje o byle błahostkę. Nawet na wieść o wspólnej nauce zaproponowała swój pokój jako miejsce spotkań. Musiała czuć do niego coś więcej.

Wchodząc więc w rolę małego kupidyna, postanowił na poważnie wziąć się za swaty. Kiedy dojechał do mieszkania Oktawii, zobaczył zmieszanego Ernesta w środku i już wiedział, że trafił w dziesiątkę.

– Wy to byście nawet mogli wspólnie stancję wynająć, jak tak blisko mieszkacie! – Zaśmiał się, wchodząc do pokoju koleżanki. – Ernest, jak ty się dogadujesz ze swoimi współlokatorami?

– Każdy jest z innego kierunku studiów i zasadniczo tylko się mijamy – stwierdził, biorąc duży łyk kawy i rozglądając się po pokoju, jakby czegoś szukał.

– A ty, Oktawia? – kontynuował Mariusz. – Jak tam współlokatorzy?

– Współlokatorki – poprawiła go, siadając na czarnym fotelu przy komputerze. – Dziewczyny są już po studiach. Przyznam, dobrze się dogadujemy. Dzisiaj jednak akurat ich nie ma. Wrócą chyba po weekendzie dopiero.

– Ja mam BARDZO fajną współlokatorkę. – Uśmiechnął się w odpowiedzi. – Coś nawet kręcimy ostatnio. Może na kawę albo kino się umówimy niedługo. Też możecie wpaść jak chcecie… double date i w ogóle.

Z nieskrywaną satysfakcją spoglądał na rumieńce rozlewające się na twarzach przyjaciół i stwierdził, że ziarenko zostało zasiane. Teraz trzeba zostawić je na słoneczku i dać trochę czasu.

– Dobra, odwalmy tę prezentację – zmienił temat. – Trzeba mieć to jak najszybciej z głowy i brać się za magisterki.

Oktawia odwróciła się w stronę biurka i włączyła komputer. Po chwili na ekranie pojawiła się internetowa encyklopedia oraz program do prezentacji.

– A więc telewizja? – spytała.

– Przyznam, że nie wiem, od czego zacząć. Sam nie oglądałem nic, od kiedy wyprowadziłem się od staruszków. Teraz tylko Netflix i Youtube – mruknął Mariusz.

– Dobra, dobra! Przyznaj się, że nie stać cię na opłacenie kablówki! – Zaśmiał się Ernest.

– O, się bogaty znalazł, co kasy i czasu na piwo z kumplem nie ma!

– To nie moja wina!

– A czyja!

Kłócili się i dyskutowali dobre trzy godziny. Praca zaliczeniowa leżała praktycznie nieruszona, bo gadali o wszystkim tylko nie o niej oraz przeglądali śmieszne filmiki z kotami. Udało im się jedynie podzielić obowiązkami. Mariusz zadeklarował, że zbierze materiał. Oktawia obiecała zmontować wszystko w spójną całość. Ernest miał zaprezentować ich ciężką pracę na ćwiczeniach.

– Zgodzisz się na taki podział? – spytała. – Ja nie jestem zbyt dobra w wystąpieniach publicznych.

– Nie? – zdziwił się Ernest.

– No, zżera mnie trema i w ogóle.

– A poza tym przyuczysz się do pracy w Macu, no chyba że faktycznie planujesz etat w branży dziennikarskiej. – Mariusz pozwolił sobie na odrobinę złośliwości.

Ernest westchnął głęboko, wypijając resztkę kawy, która została mu jeszcze na dnie kubka.

– W dziennikarstwie za bardzo się nie widzę. W ogóle nie wiem, w czym się widzę – przyznał. – Jak tak zacząłem ostatnio myśleć o magisterce, to zastanawiam się, co dalej.

– A jest coś, co cię szczególnie interesuje? – dopytywała Oktawia.

– Lubię pisać, gadać z ludźmi. Robiłem licencjat z filozofii, ale zdałem sobie sprawę, że nie są to szczególnie przyszłościowe studia. Potem była socjologia, którą przerwałem po pierwszym semestrze. Teraz jestem na dziennikarstwie.

Zamilkli. Każdy pogrążył się w rozmyślaniu nad obranymi ścieżkami życiowymi, tymi już zaniechanymi i tymi prowadzącymi właściwie donikąd.

– Znam to – powiedziała w końcu Oktawia. – Studiowałam filologię polską. Chciałam pisać kryminały, obyczajówki… Powiedzieli mi jednak, że nie da się z tego żyć, że pomijając kilku, którym udało się wypromować, nie ma tam czego szukać. – Westchnęła ciężko. – Pomyślałam wtedy, że może warto zainteresować się dziennikarstwem. W końcu, jak nie będę pisać książek, to chociaż do gazety.

– No i webinary rysunkowe! – przypomniał Ernest, na co spąsowiała natychmiast. – Z tego, co pamiętam, mówiłaś, że bierzesz regularnie udział.

– Tak, ale jeszcze bardzo daleko mi do dobrego poziomu. – Westchnęła.

Mariusz zauważył, że pesymistyczne rozważania na temat przyszłości rzuciły się mrocznym cieniem na ich humory. Czas skończyć to spotkanie.

– Zbieramy się – mruknął. – To znaczy, ja się zbieram, wy, jak chcecie, to sobie jeszcze siedźcie.

– Ja długo też nie pobaluję – wtrąciła Oktawia. – Mam wieczorem… transmisję online.

– Ooo, transmisję? – spytał Ernest. – Uczysz się dzisiaj?

– Tak – stwierdziła, uciekając wzrokiem. – No i nie wypada, żebym się spóźniła.

– A o której zaczynasz? – dopytywał.

– Dwu… dwudziesta. A co?

– A tak pytam – odparł wymijająco. – Ciekawiło mnie, w jakich godzinach takie zajęcia się odbywają.

***

Im dłużej Ernest patrzył w monitor, tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że Kitsune to jego koleżanka ze studiów i sąsiadka w jednym. Z każdą minutą zauważał coraz więcej zbieżności. Ton głosu, sposób mówienia, nawet jeżeli nie widział twarzy, trudno mu było odrzucić tę teorię. Jednocześnie obawiał się, że popada w obsesję. Istniały tysiące dziewczyn przypominających Oktawię. Połowa studentów mogła się tak wypowiadać i mieszkać w podobnym pokoju.

„No dobra, tylko nawet jeżeli to ona, co ja zrobię z tą wiedzą? Co, pójdę do niej i spytam, czy to ona? To jakby ktoś do mnie teraz przyszedł z pytaniem: „hej ten gość z kamerek to ty?. Nie powiedziałbym, nawet gdyby to była prawda!”.

Oglądanie transmisji zmieniło charakter. Kiedy zwracała się bezpośrednio do niego, czuł podwójny dreszcz podniecenia.

„A może ona też wie? Może też się domyśla? Pan E nie jest najwymyślniejszą ksywką na świecie. Może lubi wiedzieć, że obserwuje ją ktoś, kogo zna?”, zastanawiał się przez chwilę.

Tak jak w trakcie zajęć, spoglądając na Oktawię, widział zabawiającą się Kitsune, tak teraz, obserwując rozłożoną na fotelu dziewczynę, przypominał sobie koleżankę ze studiów. Zawsze sądził, że zabawy dwoma wibratorami jednocześnie pozostają jedynie domeną gwiazd porno, a tu proszę…

Widzowie od dawna błagali ją o podwójną penetrację i w końcu postanowiła ulec. Najpierw powolutku masowała sobie tyłek, używając jednego palca, potem dwóch, a następnie sięgnęła po gumową zabawkę i nakładając solidną porcję lubrykantu, powolutku wciskała fioletową głowicę coraz głębiej i głębiej. W końcu mięśnie ustąpiły pod naporem, a burczący masażer zaczął znikać w jej wnętrzu. Cichutko pomrukiwała, poruszając urządzeniem. Była przy tym o wiele ostrożniejsza i delikatniejsza niż w przypadku standardowych zabaw, ignorując wszelkie komentarze z czatu, nawołujące do nagłego wepchnięcia.

– To trzeba powolutku, panowie, jacy wy niecierpliwi jesteście – odparła. – Przecież to może boleć, jak za szybko włożysz.

Powściągliwie kręciła fioletowym kompanem, wyciągając i popychając go za każdym razem tylko odrobinę głębiej. Jęki dyskomfortu zastąpiła nuta przyjemności. Wtedy dziewczyna chwyciła drugą zabawkę i włożyła wyżej. Tym razem poszło znacznie sprawniej.

– To nie jest Oktawia. Uspokój się! – Westchnął ponownie, przyglądając się poczynaniom Kitsune. Detektywistyczne zagwozdki odpłynęły w dal, ustępując miejsca rozkosznemu podnieceniu wywołanemu przedstawieniem.

Gdy poczuła, że już może przesuwać obie zabawki bezboleśnie, wprawiła je w ruch. Wyciągała jedną, w tym samym momencie dociskając drugą i na zmianę. Wysoko uniesione nogi drżały jej z wysiłku, od łydek aż po krągłe pośladki.

– Cudownie! – jęknęła głośno. – Dochodzę! O Boże, zaraz dojdę!

Dźwięk wpływających dotacji niemal zagłuszył jęki rozkoszy. Każda złotówka zwiększała moc na obu wibratorach. Odchylała głowę do tyłu, czując, jak fala orgazmu zalewa jej napięte ciało. W jednej sekundzie rozprostowała nogi, drżąc przy tym jak w gorączce. Wypchnęła z siebie zabawki, które z hukiem uderzyły o podłogę. Wygięta w łuk mruczała przeciągle. Moment szczytowania zdawał się być wiecznością, której nawet wskazówka zegara nie ważyła się zakłócić. Intensywność reakcji można było porównać do eksplozji fajerwerków na niebie. Nieskończone skupienie na jedną ulotną chwilę, zastąpione przez nieuchronną nicość. Wyglądała zjawiskowo. Przeżywana przez nią rozkosz zdawała się być wszystkim, na czym zależało i jej, i widzom.

– To było cudowne – wyszeptała zmęczona, łącząc wciąż drżące nogi. – Mieliście rację z tymi dwoma wibratorami naraz. Uff – dodała, ukradkiem zerkając na zegarek. – Będziemy niedługo kończyć, kochani. Bardzo szybko płynie mi czas podczas spotkania z wami, jesteście naprawdę niesamowici!

Ernest czuł, jak napięcie subtelnie opuszcza jego ciało. Była jak narkotyk, zapewniający chwilę bezgranicznego ukojenia.

– Do zobaczenia na następnym streamie – dodała, klikając coś myszką. Czat zalały pożegnania od wszystkich widzów, łaknących jeszcze chwili uwagi.

Kitsune, pamiętaj o majteczkach dla mnie!

Następnym razem wciśnij trzy wibratory!

Kocham Cię, Kitsune!

Czytał kolejne wpisy, nie kryjąc zażenowania. Zastanawiał się, czy jego słowa pisane na czacie brzmiały równie żałośnie. Dziewczyna jednak już im nie odpowiadała. Powoli wstała z fotela i ruszyła w stronę szafy, nucąc jakąś melodię. Znalazła się na granicy kadru. Ernest jednak nadal przyglądał się transmisji. W jednej chwili ludzie na czacie zawrzeli.

Co się dzieje?

Nie wyłączyła transmisji?

Ej, Kitsune, widzimy Cię!

O, kurde, zobaczymy, jak Kitsune naprawdę wygląda!

Chrząknął niespokojnie. Z początku sądził, że to część przedstawienia, ale kiedy niebieska peruka i maska rzeczywiście wylądowały na łóżku, wiedział, że coś jest nie tak.

„Nie wyłączyła streama? Nie kliknęła w ikonę? Wie, że to cały czas leci?”.

Wtedy ponownie weszła w kadr całkowicie rozebrana. Choć była odwrócona do nich plecami, gdy zobaczył jej blond włosy, nie miał wątpliwości.

***

Czuł, że serce łomocze mu w piersi. To naprawdę była Oktawia.