Wiosna mojego życia - Roza Violet Barlow - ebook

Wiosna mojego życia ebook

Roza Violet Barlow

4,5

Opis

Druga szansa na prawdziwą miłość nie zdarza się często. Czy odważysz się ją wykorzystać?

Co się wydarzy, gdy młoda kobieta porzuci wielkie miasto, gdzie prowadzi życie singielki i przeniesie się na rodzinną wieś, by zacząć wszystko od nowa? Summer Rasmussen niebawem pozna odpowiedź na to pytanie. Póki co musi poradzić sobie z remontem urokliwego domku odziedziczonego po babci i nauczyć się, jak pielęgnować ogród. Ale to jej najmniejsze zmartwienia, bowiem krótko po przeprowadzce okazuje się, że seksowny policjant Ryan, w którym kochała się jako nastolatka, wciąż budzi w niej tak samo gorące uczucia… Czy mimo wieloletnich sekretów będą potrafili wykorzystać drugą szansę na miłość?

– Summer Rasmussen. Jestem ciekaw, jak mi się wytłumaczysz.
Zwariowałam na tym wygnaniu. Mam zwidy, omamy! Zmaterializowałam sobie Ryana Bowena. Stoi przede mną jak żywy, ale przecież nie może być prawdziwy. Nie widziałam go od sześciu lat, od pogrzebu babci. Zmężniał, jest go więcej, wyrobił sobie mięśnie, które wyraźnie widać od miejsca, w którym odcinają się rękawy jego T-shirtu. Ma te same blond włosy, jednak o wiele krótsze. Jego oczy patrzą na mnie najpierw podejrzliwie, a już po chwili z ogromną troską. To przecież nie może być on.
– Summ, wszystko w porządku? – pyta, kucając przede mną.
– To naprawdę ty? – pytam nieśmiało, pozwalając sobie na powściągliwy uśmiech.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 276

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,5 (16 ocen)
11
3
1
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Monikatysz

Nie oderwiesz się od lektury

❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️
00
Booksinthespace

Nie oderwiesz się od lektury

🌷Od początku wiedziałam, że to szalony pomysł. I chociaż w mieście nic mnie już tak naprawdę nie trzymało, wyjazd na wieść nadal wydawał się dla mnie zbyt dużą zmianą. Dobrze, że we wszystkim wspierał mnie Ryan, bo już dawno porzuciłabym te plany i zaszyła się pod kocem w swoim mieszkanku. Teraz wystarczy już tylko oporządzić domek, zaopiekować się ogródkiem, znaleźć pracę i… zacząć żyć od nowa. Na horyzoncie pojawia się również pewna druga szansa, która bez żadnych zahamowań zaczyna bawić się moimi uczuciami. To jednak nie wszystko. W moim sercu zadomowiły się pewne sekrety z przeszłości, które nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego. 🌷„Wiosna mojego życia” to spokój. To pęki kwiatów, otulające moją rękę oraz promienie słońca gładzące moją twarz. Pokochałam historię Summer i Ryana. Mamy tutaj i świetnie wykreowane postacie, i niecodzienne tło wydarzeń oraz dokładnie przemyślane i idealnie łączące się wątki. Ta książka to harmonia, która pozwala nam się na chwilę zatrzymać i na s...
00
daryjka_94

Nie oderwiesz się od lektury

Całkiem ciekawa historia. Friends to lovers .
00
magdah1234

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo ciepła, wzruszająca historia która niesie za sobą piękne przesłanie. Warto przeczytać ♥️
00
victoriavs

Nie oderwiesz się od lektury

“Jesteśmy zbłąkanymi duszami, które nie potrafią odnaleźć spokoju, ale może właśnie dzięki temu ponownie odnaleźliśmy drogę do siebie?” Wiosna jest dla mnie książką, która ukrywa w sobie więcej niż na pierwszy rzut oka myślimy. Sama nie byłam pewna czy mi się spodoba. Ale gdy już zaczęłam… nie oderwałam się do samego końca. To co autorka zrobiła tą książką we mnie było czymś niesamowitym. Przede wszystkim miłym zaskoczeniem był styl pisania autorki, który bardzo mi się spodobał. Było to moje pierwsze spotkanie z autorką, ale już w trakcie czytania wiedziałam, że nie ostatnie. Jest lekkie i bardzo płynne dzięki czemu czyta się naprawdę szybko. Nie wiedziałam nawet kiedy z pierwszych stron byłam już na końcowych. Bohaterowie również zostali świetnie wykreowani i uwielbiam ich relacje, która stopniowo staje się coraz głębsza. Summer i Ryan są przyjaciółmi z dzieciństwa, których z czasem rozdzieliła odległość. Po śmierci babci dziewczyny postanowili odnowić kontakt różnica była jednak w ...
00

Popularność




Tacie – za nasz ogród Paulinie – za najlepszą pomadkę Agacie – za to, że nie trzeba przy niej wciągać brzucha

Prolog

Kiedy swoimi spracowanymi palcami oplatasz czarną rączkę, prowadząc do przodu niewielką maszynę, masz wrażenie, że zapach trawy, koszonej właśnie przez metalowe ostrza, dociera do ciebie każdym zakamarkiem twojego ciała.

Kiedy życzliwy sąsiad, którego znasz od lat, oferuje ci pomoc przy wycięciu krzaków gęsto porastających działkę, a następnie wspólnie zbieracie suche gałązki, które po nich pozostały, czujesz, że nie jesteś pozostawiona sama sobie.

Kiedy wstajesz skoro świt i pierwszym, co robisz, jest bieg do ogrodu, gdzie siejesz niewielkie nasionka w specjalnie przygotowanych grządkach, dając im nowe życie, wtedy twoje własne życie staje się prawdziwe.

Jesteś wolna. Twój umysł jest wolny. Twoja psychika odpoczywa. Twoje ciało także. Choć pot rosi czoło, a słońce przygrzewa w plecy, jesteś wypoczęta. Zdrowe zmęczenie przynosi o wiele więcej satysfakcji i odprężenia niż cały dzień wylegiwania się w spa.

Śpiew ptaków, przelatujących z gałązki na gałązkę, bzyczenie pszczół zapylających kwiaty drzew, których owocami w odpowiednim czasie będziesz mogła się rozkoszować… To pozwala ci zrozumieć świat. Przestajesz być więźniem wirtualności. Poznajesz rzeczywistość. Realność jest tak blisko, jest namacalna, na wyciągnięcie ręki.

Szkoda tylko, że nie wszystkie rzeczy w życiu są tak łatwo osiągalne. Wybranie przycisku „wyloguj” nie pomoże rozwiązać każdego problemu.

Skazałam się na prawie dwadzieścia lat uciekania, choć mam ich dopiero dwadzieścia sześć. Ciężar winy z powodu czynu, którego dopuściłam się jako dziecko, przez cały ten czas powraca i niemal uniemożliwia funkcjonowanie. Przenoszę się z miejsca na miejsce, nie potrafię nigdzie osiąść na dłużej. Poznaję nowych ludzi i staram się wymazać z pamięci twarz, którą tak dobrze znałam. To jednak nie pomaga.

Tym, co należy zrobić, by zyskać odkupienie, jest stawienie czoła przeszłości. Podświadomie wiedziałam o tym przez wszystkie te lata, ale nigdy nie potrafiłam odnaleźć w sobie tak wielkiej odwagi, by podzielić się największym sekretem. I nie mam pojęcia, czy kiedykolwiek będę zdolna do tego, by kompletnie obnażona stanąć przed obliczem wymiaru sprawiedliwości.

1

Jaka siła, pozwalająca mi na zrealizowanie pomysłu Lucindy, we mnie wstąpiła? Chciałabym wiedzieć! Jednego jestem pewna – już nigdy nie dam się namówić swojej przyjaciółce na wcielanie w życie jej pomysłów.

W pracy zajmujemy sąsiednie biurka, więc często zdarza nam się plotkować i dyskutować, kiedy nie mamy zbyt dużo zajęć. Tak było i wczoraj rano. Zamiast jednak rozmawiać o innych, jak to mamy w zwyczaju, napomknęłam, że w ostatnim czasie nie czuję się najlepiej.

– To przez nadmiar stresu, Summy – stwierdziła Lucy, co było często stawianą przez nią diagnozą.

– Być może – mruknęłam nieprzekonana, ponieważ już od dłuższego czasu moje samopoczucie utrzymywało się na takim samym poziomie i nie miało to nic wspólnego z nadmiarem stresu, już prędzej z niespełnieniem życiowym.

– A wiesz, co najlepiej pomaga go rozładować? – zapytała współpracowniczka. Kiwnęłam głową, zachęcając ją, by zdradziła mi tę tajemnicę. – Boks! Pamiętasz Tau?

– Tego przystojnego Kenijczyka?

– Tak, tak, właśnie tego. Mówiłam ci, że prowadzi treningi na siłowni. Jeśli chcesz, wkręcę nas na jutro. Pierwsza lekcja gratis, żebyś sprawdziła, czy ci się spodoba, ale nie sądzę, by mogło być inaczej!

Okazuje się, że jednak jest inaczej! Wracam teraz do mieszkania lepka od potu, z bolącym nadgarstkiem i ani trochę lepszym nastrojem, ba, jestem jeszcze bardziej sfrustrowana niż wcześniej. Zamiast wyżyć się na Bogu ducha winnym worku treningowym i pozwolić, by cały stres opuścił moje ciało, tylko bardziej się zdenerwowałam, ponieważ wyszłam na kompletnego nieudacznika. Mimo że znajomy Lucy był szalenie uprzejmy, wiem, co musiał sobie o mnie pomyśleć, kiedy nie potrafiłam zrealizować jego najprostszych poleceń…

Wchodzę do swoich czterech ścian – dosłownie czterech, ponieważ by się utrzymać w centrum miasta, byłam zmuszona zrezygnować z luksusów, których właściwie i tak nigdy nie posiadałam, i przyzwyczaić się do życia w jednym pokoju pełniącym funkcje salonu, sypialni, kuchni i jadalni. Na szczęście łazienka znajduje się w osobnym pomieszczeniu.

Rzucam się na kanapę, po czym zsuwam ze stóp czarne baleriny, które lądują na podłodze. Choć życie w jednorodzinnym domku na wsi porzuciłam już kilka lat temu, wciąż trudno mi się przyzwyczaić do tego, że pode mną mieszkają ludzie, a każde takie zrzucenie butów może być u nich dobrze słyszalne. Na szczęście dziś miałam na sobie lekkie obuwie…

Spoglądam w stronę okna i drzwi balkonowych, które pozwalają mi cieszyć oczy zachwycającymi krajobrazami. Moje mieszkanie jest tak dobrze usytuowane, że nie mam vis-à-vis wieżowca, ale skromny, acz piękny, park i widok drapaczy chmur w oddali. O tej porze, gdy ciemność ogarnia miasto, światła odległych pomieszczeń potrafią stworzyć fantastyczny klimat.

Sygnał przychodzącej wiadomości przerywa moje rozkoszowanie się nocnym życiem i wyobrażaniem sobie, kto znajduje się w pokoju za wybranym przeze mnie oknem. Już wcześniej kilkukrotnie słyszałam ten znajomy dźwięk, lecz tak przeżywałam porażkę w boksie, że zupełnie wyleciało mi z głowy, by odpisać.

Ryan:

I jak?

Ryan:

Jak poszedł pierwszy trening?

Ryan:

Powinienem się martwić, że nie odpisujesz? Znokautowałaś kogoś czy ktoś znokautował Ciebie?

Krótki śmiech wydobywa się z mojego gardła i wypełnia głuchą przestrzeń, do której ciszy tak przywykłam, że dziwią mnie nawet odgłosy wydawane przeze mnie samą.

Summer:

To był pierwszy i ostatni raz!!! Poszło tragicznie i doszłam do wniosku, że przemoc nie jest rozwiązaniem. Nie chcę już nigdy poruszać tego tematu.

Wiadomość zwrotna od Ryana nie nadchodzi mimo upływu kilkunastu minut i wiem, że przyczyną tego nie są dzielące nas kilometry. Niechciane myśli wpraszają się do mojego umysłu i wypełniają każdy zakamarek. Zaczynam wyobrażać sobie, co i Z KIM może teraz robić… Nie jestem zazdrosna. Nie chcę być. Nie myślę o nim w takich kategoriach, ale nie mogę zaprzeczyć, że Ryan jest moją pierwszą miłością, z której chyba nigdy się nie wyleczyłam, dlatego przez tak wiele lat nie potrafiłam stworzyć relacji z innym mężczyzną, choć niejednokrotnie podejmowałam takie próby.

W pewnym sensie nasza historia zaczyna się od rozwodu moich rodziców. Kiedy miałam zaledwie cztery lata, postanowili się rozstać, a jakby tego było mało – także zamieszkać wiele kilometrów od siebie. Mama została w miejscu, które od moich narodzin pozostawało moim domem, a ojciec wrócił na swoją rodzinną wieś. Nie porzucił mnie jednak, przeciwnie. Dbał o mnie i robił wszystko, byśmy jak najczęściej spędzali razem czas. Uwielbiałam go, choć pamiętam to głównie z opowieści babci.

Tata zmarł na zawał serca niedługo po rozwodzie. Tym samym zostałam pozbawiona sojusznika. Z matką nigdy nie łączyły mnie dobre relacje. Mało powiedziane – darłyśmy ze sobą koty o wszystko i to już od momentu, gdy nauczyłam się mówić.

Do dwudziestego roku życia miałam jeszcze babcię, z którą łączyła mnie szczególna więź. Erin Rasmussen była urodzoną optymistką, potrafiła udźwignąć każdy ciężar i zaradzić wszystkim zmartwieniom. W jej wsi znali i uwielbiali ją wszyscy mieszkańcy. Babcia była społeczniczką, działała dla dobra ludzi i zwierząt, angażując się całym swoim sercem w liczne akcje charytatywne. To była kobieta, którą zawsze chciałam się stać. Imponowała mi, fascynowała, zaskakiwała. Bycie jej jedyną wnuczką to najlepsze, co mogło mi się trafić w życiu.

Spędzałam niemal każdą wolną chwilę u babci. Dzięki temu poznałam prawie wszystkich mieszkańców Truebourgh oraz znajomych z okolicznych miejscowości. Zawarłam kilka, nieistniejących już dziś przyjaźni, podczas gdy w okolicy, w której żyłam na co dzień, trudno było mi się porozumieć z kimkolwiek. Być może winni temu nie byli mieszkający tam ludzie, ale moje nastawienie, którego przez odwieczne kłótnie z matką nie można nazwać pozytywnym.

W wieku dwunastu lat poznałam Ryana, dopiero co zamieszkałego w ceglanym domku na jednym z końców wsi, który, od kiedy pamiętałam, pozostawał pusty i, szczerze mówiąc, budził we mnie grozę. Państwo Bowen jednak w krótkim czasie odrestaurowali go i uczynili z niego prawdziwe cudeńko.

Ryan to mój rówieśnik. Wtedy nosił długą blond grzywę i lubował się w szerokich dżinsowych spodniach. Nasza znajomość początkowo skupiała się na zabawie, lecz mimo młodego wieku dosyć szybko zaczęłam czuć miętę przez rumianek. Coraz częściej skakanie po drzewach zamienialiśmy na zwierzanie się sobie, gdy moczyliśmy stopy w pobliskiej rzece. Istniało niewiele rzeczy, o których byśmy nie rozmawiali. W naszej relacji nie było miejsca na tabu w żadnej kwestii, a pierwsze miłosne eksperymenty łączą nas ze sobą na zawsze.

Mieliśmy potencjał, wiem o tym. Znaczna część społeczności Truebourgh wróżyła nam happy end. Długo to może i będzie nam dane żyć, ale nie razem i niekoniecznie szczęśliwie. A najgorsze w tym, że wizja sąsiadów się nie ziściła, jest to, że sama sobie jestem winna.

Przez sześć lat naszego nastoletniego życia byliśmy sobie najbliżsi. Kochałam moją babcię, lecz to Ryan był moim numerem jeden. A ja jego. Ciągnęło nas do siebie i nie znosiliśmy rozłąki, do której byliśmy zmuszeni. Planowaliśmy nawet, że przeprowadzę się do babci, jednak mama nigdy by mi na to nie pozwoliła, dlatego doceniałam te wszystkie wolne chwile, których nie zabraniała mi spędzać w Truebourgh.

Wszystko zmieniło się diametralnie, kiedy poszłam na studia. Przeprowadziłam się do większego miasta, wynajęłam obskurny pokój w szemranej okolicy, dorabiałam w jednej z renomowanych restauracji, by móc się utrzymać w nowym miejscu, co i tak nie udałoby mi się, gdyby nie pomoc niezastąpionej babci Erin. Większość wolnych chwil poświęcałam na zakuwanie, by zasłużyć na stypendium dla najlepszych studentów, choć w moim grafiku nie brakowało czasu zarezerwowanego na imprezy, ponieważ niespodziewanie szybko i łatwo nawiązałam mnóstwo znajomości. Zaniedbałam kontakt z Ryanem, tym bardziej że doszło między nami do sytuacji, do której dojść nie powinno… Przez dwa pierwsze lata studiów rzadko odwiedzałam Truebourgh, a kiedy babcia zmarła, całkowicie przestałam się tam pojawiać. Moja stopa nie postała tam od sześciu lat!

Zanim jeszcze moja najdroższa Erin opuściła ten padół łez, mój przyjaciel znalazł dziewczynę na swojej uczelni. Byłam zszokowana tą wieścią, ale nie mam pojęcia, na co liczyłam, skoro przestałam poświęcać mu swoją uwagę… Dahlia wypełniła pustkę, która zagościła w jego życiu, gdy zasmakowałam wielkiego świata i zapomniałam o tym, co jest najcenniejsze. Skupiałam się na osobach, z którymi dziś nie mam kontaktu, i odtrącałam go, mimo że on przez wszystkie te lata był i wciąż jest. Choć zależało mi na nim jak na nikim innym, nie potrafiłam znaleźć w sobie odwagi potrzebnej do tego, by móc o niego zawalczyć.

Niestety, choć nie ma się czemu dziwić, nasze rozmowy uległy zmianie i do dziś, mimo czternastu lat przyjaźni, pozostają sztywne, nie są już takie jak dawniej… Brakuje w nich tego klimatu, tej intymności. Choć ta namiastka rozmów z przeszłości to i tak wiele! Nie potrafię sobie wyobrazić, co by było, gdybym straciła go na zawsze.

Przez kłęby kurzu, uniesionego w powietrze w wyniku rozgrzebania wspomnień, do mojego umysłu dociera dźwięk wiadomości. Unoszę zdradzieckie powieki, które drogą przez przeszłość chciały zaprowadzić mnie do zaśnięcia na kanapie bez kolacji i kąpieli.

Ryan:

Przepraszam, że nie odpisywałem. Przykro mi to słyszeć! Masz rację, przemoc nie jest rozwiązaniem, ale czasami po prostu inaczej nie można… Miałem dzisiaj okropny dzień, ale przynajmniej udało się zamknąć tę sprawę działkowych rabusiów. Dobrej nocy, Summ. Odezwij się jutro!

Jeden prosty esemes, kilka zdań, a tak wiele o nim mówi. Ja nie przeprosiłam za moją zwłokę, on jak zwykle tak. Nie zrobił tego z przesadnej uprzejmości, nie próbował zasugerować mi, że również powinnam od tego zacząć. On po prostu taki jest. A kiedy zwraca się do mnie „Summ”, czuję się te dziesięć lat młodsza.

Moja klęska w boksie to nic w porównaniu z jego „okropnym dniem”, lecz nie wspomniał o tym, by umniejszyć moje problemy. Wierzę, że naprawdę zrobiło mu się mnie żal, gdy przeczytał, że jestem niezadowolona. Po prostu pozwolił sobie wspomnieć, że jego dzień także nie należał do udanych. Ryan zawodowo spełnia się jako detektyw sierżant i choć marzył o tym, odkąd go znam, jego praca nie jest sielanką. Z jego opowieści, którymi czasami się ze mną dzieli, wynika, że rzadko siedzi wygodnie za biurkiem w pełnym umundurowaniu. Zamiast tego działa w terenie. Często incognito. Nie mam pojęcia, czy to, jak nierzadko pozwala sobie postępować, jest do końca legalne, ale po ogromie rozwiązanych spraw wnioskuję, że skuteczne.

Summer:

Dobranoc. Odezwę się!

Na trzysta sześćdziesiąt pięć dni w kalendarzu, tyleż samo razy wysyłamy do siebie z Ryanem słowa „odezwij się” i wszelkie ich synonimy. Nie było dnia, w którym byśmy do siebie nie napisali, a mimo to wciąż wzajemnie o to prosimy. To nasza mała tradycja. Miła, ale myślę, że i bezpieczna, bo gdyby kiedyś nadszedł dzień, w którym któreś z nas by się nie przywitało lub nie pożegnało, to byłby znak, że coś się wydarzyło.

2

Tabelki w Excelu migają mi przed oczyma. Powstrzymuję usilne pragnienie, by pójść w ślady Lucy i wstać zza biurka, żeby przygotować sobie kawę, przy okazji zatrzymując się w kuchni na ploteczki. Nie mogę tego zrobić, ponieważ jak zwykle gonią mnie terminy, co JAK ZWYKLE nie jest moją winą. Mój szef ma tendencję, by albo dawać mi tak niewiele do roboty, że mogę spokojnie poukładać pasjansa, albo zawala mnie zleceniami po czubek głowy i muszę używać nadprzyrodzonych mocy, które sama w sobie wykształciłam, by przygotować wszystko na czas.

Pomyśleć, że za cały ten stres i niejednokrotnie dokańczanie wszystkiego po godzinach w domowym zaciszu dostaję wynagrodzenie, pozwalające mi jedynie na utrzymanie się w centrum miasta i drobne przyjemności… Od czterech lat robię to samo, bez awansów czy podwyżek, i nie zanosi się, by ten stan rzeczy miał ulec zmianie.

Na początku wszystko świetnie się zapowiadało. Po owocnym zakończeniu nauki w liceum było dla mnie jasne, że nie mogę zostać we Flitin, mojej rodzinnej wsi. Kierunek studiów matematyka i statystyka wybrałam już dużo wcześniej. Uczelnia we Vrehrith, mieście oddalonym o jedynie trzydzieści kilometrów, zdawała się strzałem w dziesiątkę. Tysiące zadowolonych absolwentów spełniających się w zawodzie, liczne nagrody dla szkoły oraz prawdziwi specjaliści w roli wykładowców – to mnie przekonało.

Normalny rodzic cieszyłby się z sukcesów swojego dziecka, ale nie moja matka. Nie, Arlene Rasmussen-Peterson, z domu Cooper, powiedziała:

– Nie po to cię urodziłam, żebyś się wyprowadzała tyle kilometrów ode mnie! Nie możesz mnie zostawiać samej! – Co z tego, że miała mojego ojczyma, Randala, za którego wyszła już dwa lata po rozwodzie? – Kto mi na starość szklankę wody poda? Ja się tobą zajmowałam od maleńkości i masz mi coś do oddania!

Tak, moja matka urodziła mnie po to, aby na starość mieć opiekunkę. Rozsądek to był jedyny powód. Miłość? Pragnienie, by dać nowe życie, wychować je na dobrego człowieka i wypuścić w świat? Nie. Moja mama nie urodziła mnie dla świata, lecz dla siebie. I niestety mój ojczym podzielał jej poglądy.

– Twoja matka ma rację, powinnaś znaleźć uczelnię nieco bliżej albo od razu pójść do pracy.

Nie lubiłam go. Nie był złym człowiekiem, ale nie był też moim ojcem. Przeszkadzało mi więc to, jak się zachowywał. Nie potrafiłam pogodzić się z tym, że próbuje mi ojcować, podczas gdy osoba, która w połowie przyczyniła się do mojego przyjścia na świat, odeszła z niego…

– Nie macie jeszcze pięćdziesiątki. Jesteście młodzi – uspokajałam ich. – Przecież po studiach wrócę – skłamałam, gdyż już wtedy miałam w głowie plan, by po uzyskaniu upragnionego dyplomu przeprowadzić się jeszcze dalej.

Tak też zrobiłam, przeniosłam się do Cherton, największego miasta w naszym okręgu. Jak można się domyślać, matce się to nie spodobało.

– Naprawdę? – zapytała. – Jeśli to zrobisz, nie masz już czego szukać w domu. Skoro tak bardzo chcesz się od nas odciąć, to nigdy już nie wracaj! Próbowałam wychować cię na człowieka, który wie, co to wdzięczność i szacunek, ale jak widać, twoja babka miała na ciebie zbyt duży wpływ. Wiem, że to przez nią. Nie powinnam była pozwalać ci się z nią spotykać.

To były ostatnie słowa, jakie od niej usłyszałam. Później całkowicie przestała się do mnie odzywać. Nie odbierała telefonów, nie odpisywała na wiadomości, a kiedy kilkukrotnie przyjeżdżałam do domu, nie otwierała mi drzwi. To było straszne. Zostałam sama jak palec, babcia nie żyła już od dwóch lat. Miałam tylko Ryana…

Matka nie miała racji, nie chciałam się odciąć od niej ani od Randala. Nigdy się nie dogadywaliśmy, ale byli dla mnie ważni i zależało mi na tym, byśmy utrzymywali kontakt – rozmawiali raz w tygodniu i spotykali się od święta. Ona jednak odebrała moją przeprowadzkę jako zdradę. Usunęła mnie ze swojego życia, co do dziś bardzo mnie boli. Najtrudniej jest, gdy przychodzi Dzień Matki… Co roku wysyłam jej życzenia, robię to zresztą także w jej urodziny i przy innych okazjach, ale ona nigdy jeszcze nie odpowiedziała na moje wiadomości. Kto wie, może zmieniła numer? Nie była mi bliska, nie potrafiłyśmy rozmawiać i najczęściej tylko się kłóciłyśmy, ale mimo wszystko czasami bardzo za nią tęsknię. A może tęsknię tylko za wyobrażeniem o niej…?

Co do jednego matka się nie myliła – babcia miała na mnie największy wpływ. To właśnie ona wytłumaczyła mi, że niczego nie muszę „spłacać”.

– To była świadoma decyzja Arlene i Marka. Wiedzieli, na co się decydują i możesz być pewna, że twój ojciec nigdy nie myślał o tobie w taki sposób. Jako o opiekunce na stare lata. To, co powtarza twoja matka, jest okropne, ale nie słuchaj tego, dziecko, ona nie wie, co mówi! – tłumaczyła. – Masz prawo do własnego życia. Studiuj tam, gdzie chcesz, i pracuj tam, gdzie chcesz. Żyj, jak chcesz! Szanuj i kochaj Arlene, ale nie rezygnuj z siebie, tym bardziej że to młoda, zdrowa kobieta. Naprawdę nie wiem, co jej strzeliło do głowy…

Ja też nie wiedziałam i wciąż nie wiem. Babcia wielokrotnie wpajała mi, że mam myśleć o sobie. Ona sama w młodości spełniała swoje marzenia. Dużo podróżowała, choć czasy, w których żyła, nie były lekkie i to, by żyć po swojemu, wcale nie było tak łatwo osiągalne. Dla babci Erin jednak nie było rzeczy niemożliwych. A kiedy już poczuła, że zwiedziła wszystkie miejsca, które chciała, osiadła wraz z dziadkiem w ich rodzinnym Truebourgh i choć miała prawie czterdzieści lat, na świat przyszedł mój tata.

To dzięki babci miałam siłę i odwagę, by przeprowadzić się do Cherton, bo choć jej już nie było, wszystkie jej mądre słowa wciąż we mnie żyły. Początkowo było trudno, z oszczędności mogłam sobie pozwolić jedynie na zamieszkanie w kilkuosobowym mieszkaniu, co stanowiło jeden z gorszych etapów mojego życia, ale poznałam tam Judith, z którą do dziś mam kontakt, może nie najlepszy, ale jednak.

Byłam zdesperowana, żeby jak najszybciej znaleźć pracę. Chyba pół miasta otrzymało moje CV. Słałam je jak szalona. Trochę bez przekonania złożyłam również papiery na wymarzone stanowisko w banku i ku mojemu zdziwieniu i ogromnej radości znalazłam się na rozmowie kwalifikacyjnej. Udało się. Szybko dostałam angaż w dziale statystycznym, a już po kilku miesiącach szef postanowił mnie awansować.

Wszyscy byli wściekli, ponieważ pracowali dłużej ode mnie. Teraz doskonale ich rozumiem… Tkwię w tym samym miejscu, bez perspektyw na zmianę, i obserwuję, jak inni, młodsi stażem, pną się po szczeblach kariery. Być może to przez mój charakter. Tak cicho i grzecznie siedzę, tak pieczołowicie wykonuję swoje obowiązki. Nikt już nie myśli o moim istnieniu.

3

Summer:

Dalsza część dostępna w wersji pełnej

Nakładem wydawnictwa Novae Res ukazało się również:

PEWNEGO DNIA SPOTKASZ ZŁODZIEJA, KTÓRY ZROBI WSZYSTKO, BY SKRAŚĆ TWOJE SERCE…

Kiedy jesteś studentką trzeciego roku prawa, ostatnim, czego pragniesz, jest wplątanie się w przestępczy świat. Właśnie taką niespodziankę szykuje los dla Audrey, której marzy się wielka kariera w kancelarii. Po długim dniu spędzonym w rodzinnym domu dziewczyna postanawia przed snem wziąć gorącą kąpiel. Gdy zmęczona zasypia w wannie, niewiele brakuje, by doszło do nieszczęścia. Ratuje ją nieznajomy mężczyzna, który w tajemniczy sposób dostał się do mieszkania. Kim jest i jakie ma wobec niej zamiary? Do czego doprowadzi to zaskakujące spotkanie?

Spis treści:

Okładka
Karta tytułowa
Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18

Wiosna mojego życia

ISBN: 978-83-8313-246-4

© Roza Violet Barlow i Wydawnictwo Novae Res 2022

Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt

jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu

wymaga pisemnej zgody wydawnictwa Novae Res.

Redakcja: Monika Turała

Korekta: Anna Grabarczyk

Okładka: Wioleta Melerska

Wydawnictwo Novae Res należy do grupy wydawniczej Zaczytani.

Zaczytani sp. z o.o. sp. k.

ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia

tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]

http://novaeres.pl

Publikacja dostępna jest w księgarni internetowej zaczytani.pl.

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Rek