W ogniu - Gajewczyk Joanna - ebook

W ogniu ebook

Gajewczyk Joanna

4,4

Opis

„W ogniu” to opowiadanie z uniwersum książki „W moim śnie”, która zdobyła uznanie czytelników dzięki niebanalnej fabule. Połączenie romansu, thrillera i wątku kryminalnego z tematyką świadomego śnienia wprowadziło do literatury kobiecej powiew świeżości.

„W ogniu” przeczytacie dalsze losy Poli, a szczególnie jej pracownika Mateusza. Bohaterka znów będzie musiała zmierzyć się z tym, co może nas czekać po śmierci.

 "Joanna Gajewczyk ponownie zabiera nas do fascynującego świata świadomych snów.
Dla fanek Poli i Wadima "W ogniu" to pozycja obowiązkowa!" - Camille Gale pisarka

  "Sen – jawa – koszmar – wina i kara rzadko dzieli tak cienka granica. Brawurowy powrót do jedynego takiego uniwersum spod pióra niezrównanej Aśki. Polecam! Tylko odważ się zasnąć." - Aniela Wilk pisarka

 "Niesamowite, wciągające i bardzo poruszające opowiadanie. Bohaterowie po raz kolejny staną przed trudnym zadaniem. Ich odwaga Was zaskoczy a lektura "W ogniu" wywoła wiele emocji" - Justyna Michalska-Szewczyk/@tina_booklover

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 71

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,4 (27 ocen)
18
3
6
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
lezak_2006

Dobrze spędzony czas

Szkoda, że to tylko opowiadanie. Myślę, że pomysł miał zadatki na pełną powieść. Ale jak na taką krótką formę i tak ok.
10
Alex_Monti91

Nie oderwiesz się od lektury

ojoj... dlaczego tak mało ? . Tak fajnie się czytało a tak szybko się skończyło. . Chciałoby się jeszcze . Polecam .
10
kosliczanka

Całkiem niezła

Takie uzupełnienie niedosytu z poprzedniej części, całkiem fajne i wystarczające. Na więcej nie miałabym cierpliwości.
00
Jolcyk123

Nie oderwiesz się od lektury

Rewelacja;)
00
ewadm

Nie oderwiesz się od lektury

Super krótka kontynuacja poprzedniej książki. szkoda że za krótka! Szczerze polecam!
00

Popularność




W OGNIU

Opowiadanie z uniwersum W moim śnie

Joanna Gajewczyk

Redakcja i korekta:

Beata Kostrzewska

Projekt graficzny okładki:

Joanna Gajewczyk, Olaf Gajewczyk

Zdjęcie wykorzystane na okładce:

Egor Vikhrew/unsplash

Konwersja:

Magraf s.c.

© Copyright by Joanna Gajewczyk, Zduńska Wola 2022

All rights reserved/Wszelkie prawa zastrzeżone

Zezwalam na udostępnianie okładki w internecie.

ISBN 978-83-964030-0-1

Wydanie pierwsze

fragment

Na jawie

Poranek przywitał mnie błękitnym niebem i szronem przykrywającym zacieniony trawnik. Pierwsze lodowe kryształki osadziły się na zielonych źdźbłach i tym sposobem październik jasno dawał do zrozumienia, że jesień w pełni, a zima już przebiera nogami, by wkroczyć z pełną mocą.

Stałam przed oknem z kubkiem gorącej kawy w ręce i podziwiałam moją nową murawę oraz świeżo zasadzone drzewka. To wszystko sprawka Wadima. Uparł się, by zazielenić nieco mój ascetyczny ogródek, który dotychczas składał się tylko z ogromnych tui rosnących dookoła. Reszta działki na tyłach domu pokryta była białymi kamykami, które teraz częściowo musiały ustąpić miejsca zielonemu terenowi. Na początku się wzbraniałam, lecz mój partner uparł się i skutecznie mnie przekonał, za co teraz byłam mu wdzięczna. Bo rzeczywiście widok stał się bardziej przyjemny dla oka i zauważyłam też, że przyglądanie się liściom tańczącym w takt podmuchów bardzo mnie uspokaja.

Ponieważ był piątek, oczekiwałam Wadima po południu. Tym razem miał przyjechać z Poznania na dłużej. Obiecał spędzić u mnie cały tydzień. Do środy musiałam pracować, ale potem mogliśmy skoczyć gdzieś na krótką wycieczkę. Zupełnie nie przeszkadzało mi to, że mieszkaliśmy w różnych miastach. Powiedziałabym nawet, że świetnie się u nas sprawdzało. Częściej za sobą tęskniliśmy, co przecież podgrzewa atmosferę w związku. Oboje zachowaliśmy własne style życia, rozwijaliśmy się tak, jak tego chcieliśmy, i nikt sobie nie wchodził w drogę. Co ważniejsze, wspieraliśmy się w tym wszystkim i sobie pomagaliśmy, więc sprawy między nami układały się idealnie. Nie miałam oczywiście pojęcia, jak długo potrwa taki stan, liczyłam się też z potknięciami, tym bardziej, że Wadim nadal uczęszczał na terapię i czasem miewał gorsze dni. Gorsze, czyli z ponurym nastawieniem do wszystkiego, łącznie ze mną. Przez wzgląd na to, czego doświadczył w dzieciństwie, musiałam być wyrozumiała, i nawet jeśli czasami potrafił być dla mnie szorstki i niemiły, tylko zaciskałam zęby. Nie wiedziałam niestety, jak długo jeszcze będę potrafiła siedzieć cicho, gdy tak warczał bez powodu. Minął już ponad rok, odkąd się poznaliśmy, i liczyłam na to, że terapia zacznie w końcu przynosić efekty w stu procentach. A jak nie, to będziemy się kłócić od czasu do czasu – jak w normalnym, przykładnym związku.

Wibrujący na blacie telefon wyrwał mnie z tych rozmyślań. Podeszłam i zerknęłam na ekran. Dzwonił mój pracownik. Stuknęłam palcem w zieloną słuchawkę.

– Cześć – powiedziałam. – Jesteś już w Czarnym Mleku?

– Jestem, piękna. I mamy problem. – Jego głos zawibrował i miękko wślizgnął się w moje uszy.

– Nie lubię problemów z rana.

– No ja też nie, ale mleko się rozlało i trzeba posprzątać. Konkretnie trzeba lodówki posprzątać i naprawić. Siadły przez noc.

– Jak to siadły?

– Normalnie. Zepsuły się. Nie działają. Nie chłodzą. Jak inaczej mam ci to jeszcze, szefowo, wytłumaczyć?

– Nie bądź taki mądry, po prostu mnie zaskoczyłeś. Obie padły?

– Tak jest.

Westchnęłam głośno. Musiałam szybko kogoś załatwić, by podjechał i sprawdził, co się stało, bo w sobotę i niedzielę zawsze był największy ruch. Nie mogłam zostać bez lodówek. Ciastka z kremem, lody, soki i mleko do kawy stanowiły podstawę menu mojej kawiarenki.

– Dobra, to ja podzwonię, a ty tam ogarnij.

– W porządku. Po drodze kup świeży zapas mleka.

Rozłączyłam się i zaczęłam szukać w kontaktach numeru do pana Stasia, który był naszą złotą rączką. Lodówkom już dawno wyszła gwarancja, więc wszelkie naprawy leżały w mojej gestii. Zadzwoniłam i na szczęście okazało się, że mężczyzna podjedzie jeszcze dziś. Zadowolona odstawiłam kubek do zlewu i odwróciłam się, by pójść do łazienki, ale drogę zagrodziła mi stojąca pośrodku salonu Neska. Wpatrywała się w pustą przestrzeń nad kanapą, sycząc przy tym złowrogo.

* * *

koniec darmowego fragmentuzapraszam do zakupu pełnej wersji