Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
53 osoby interesują się tą książką
Nahaan pracuje jako stewardesa w prywatnych liniach lotniczych w Dubaju za co otrzymuje solidne wynagrodzenie. Na co dzień obraca się wśród ważnych osobistości i odwiedza najwspanialsze zakątki świata. Jej życie wydaje się być idealne, ale to tylko pozory. Mąż Nahaan ponad rok temu stracił pracę i teraz to wyłącznie ona utrzymuje rodzinę. Nie jest to jednak jej największym zmartwieniem. Częsta rozłąka z córeczką, boli ją o wiele bardziej. Z czasem, kiedy Irakijka najmniej się tego spodziewa, poznaje mroczne oblicze swojego męża i wtedy budowany latami obraz szczęśliwej rodziny, sypie się niczym domek z kart.
Czy nagłe pojawienie się w jej życiu przystojnego Emiratczyka, pomoże Nahaan wrócić do dawnych pasji?
Jak wiele "ból w jej oczach" ma wspólnego z przeszłością Irakijki i codziennym życiem irackich kobiet?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 252
Rok wydania: 2025
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
DEKLARACJA
Powieść Ból w jej oczach z serii „Stewardesa”, pomimo że zawiera wiele autentycznych informacji na temat życia irackich kobiet, jest dziełem fikcyjnym. Wszystkie imiona, postacie oraz zdarzenia zawarte w tej książce są wytworem wyobraźni autorki lub zostały zmienione. Wszelkie podobieństwo do rzeczywistych osób, żyjących czy zmarłych, a także do rzeczywistych wydarzeń jest całkowicie przypadkowe.
Cytaty Zainab Salbi i Nadii Murad są tłumaczeniem własnym autorki i mogą się nieco różnić od oryginalnych wypowiedzi.
Książkę Ból w jej oczach dedykuję wspaniałym recenzentkom/recenzentom moich poprzednich książek, wydanych dzięki życzliwości wydawnictwa Skarpa Warszawska
ROZDZIAŁ 1
W żadnym wypadku nie zamierzam upraszczać wyzwań, z jakimi mierzą się kobiety w jakiejkolwiek kulturze. Moim zdaniem kobiety są marginalizowane we wszystkich kulturach, niektóre w bardziej ekstremalny sposób niż inne.
Zainab Salbi
– Nie, nie, nie... tylko nie to! – Zerwałam się z łóżka jak oparzona, nie mogąc uwierzyć, że po raz kolejny zapomniałam o nastawieniu budzika. Zwolnią mnie, jeśli ponownie spóźnię się do pracy. W tym roku już raz dostałam punkty karne za niepunktualność. Jeśli znów nie dotrę na czas, zawieszą mnie w obowiązkach, a do tego potrącą mi z pensji.
Uniform miałam już wyprasowany i pachnący perfumami marki The Spirit of Dubai, która należała do ultraluksusowych producentów w regionie Zatoki Perskiej. Słynęli nie tylko z bajecznych flakoników swoich perfum, ale też z używania wyłącznie najwyższej jakości składników. Najbardziej jednak znana była z wyprodukowania perfum Shumukh, które kosztowały ponad milion dolarów amerykańskich i były dwukrotnym rekordzistą Guinnessa. Te, które ja dostałam od swojego pracodawcy, nie były aż tak kosztowne, ale i tak nie byłabym w stanie sobie na nie pozwolić. Miałam obowiązek pryskać tymi perfumami swój kostium na dwanaście godzin przed pracą i poprawić zaraz po przebudzeniu – nigdy przed samym wejściem na pokład. Były bardzo intensywne i u wrażliwych osób mogły powodować zawroty głowy, stąd konieczność wcześniejszej aplikacji.
W chwili, kiedy wbiegłam do łazienki, zadźwięczał mój pager – to oznaczało, że kierowca będzie pod moim blokiem za kwadrans.
– Cholera jasna – zaklęłam pod nosem.
Nie miałam już czasu na prysznic, więc jedynie ochlapałam wodą twarz oraz miejsca intymne. Musiałam odpuścić sobie również pełną pielęgnację skóry. Miałam trzydzieści osiem lat, więc praktycznie nigdy z niej nie rezygnowałam, nieważne, jak bardzo byłam zmęczona czy śpiąca. Regularnie nakładałam na twarz wszelakie możliwe mikstury, żeby tylko jak najdłużej zachować młody wygląd. Dzisiaj musiał wystarczyć mi tonik oraz krem z filtrem. Do tego odrobina korektora pod oczy i róż na policzki. Na więcej nie miałam już czasu. W samochodzie nałożę szminkę. Był to drugi najważniejszy krok, zaraz po perfumach, w przygotowaniach do pracy. Odpowiedni kolor ust miał dopełnić ociekający luksusem wizerunek. Przesunęłam palcami po swoim uniformie, uszytym z najlepszych materiałów: wełny Guanaco, która była produkowana z wielbłądziej sierści, kaszmiru i jedwabiu z morwy. Wszystkiego, co najdroższe i zarazem najwyższej jakości.
Wychodząc z łazienki, raz jeszcze spojrzałam w stronę łóżka – na moją śliczną córeczkę wtuloną w ramiona męża; jeszcze kilka minut wcześniej to mnie tak ciasno obejmowała. Stojąc już w windzie, musiałam mocno zaciskać ręce na poręczy służbowego neseseru, żeby nie rozpłakać się z tęsknoty. Wiem, być może przesadzam, ale całe dorosłe życie marzyłam o dziecku, a urodziłam je dopiero przed czterdziestką i najchętniej nie odstępowałabym go na krok.
Już po chwili wsiadłam do samochodu. Może to przez brak snu, ale czułam, że jestem dziś wyjątkowo przewrażliwiona. Odchyliłam głowę na oparcie i zamrugałam szybko, żeby odgonić cisnące się do oczu łzy. Niby miałam jedynie odrobinę makijażu, jednak nie chciałam rozmazać tego, co udało mi się nałożyć.
– Czy wszystko w porządku, proszę pani? – zapytał kierowca. Młody mężczyzna chyba był tu nowy, bo nigdy wcześniej go nie widziałam.
– Tak, wszystko dobrze. Po prostu ciężko mi było rozstać się z córeczką – przyznałam szczerze, bo nie potrafiłam wymyślić na poczekaniu żadnego wytłumaczenia.
– Rozumiem – zapewnił. – Ja również tęsknię za swoimi dziećmi.
– Jesteś ojcem? – zdziwiłam się. Kierowca wyglądał bardzo młodo, nie dałabym mu więcej niż dwadzieścia lat.
– Tak, proszę pani. Mam trzech synów – przyznał, a w jego głosie chyba usłyszałam dumę.
– Trzech synów? Jak to możliwe? Nie miej mi za złe zdziwienia, ale wyglądasz bardzo młodo!
– Ożeniłem się w wieku osiemnastu lat, proszę pani, teraz mam dwadzieścia dwa – przyznał.
– A mogę zapytać, co cię do tego skłoniło? To przecież bardzo wczesny wiek na zakładanie rodziny.
Chłopak wzruszył ramionami, jakby była to najnormalniejsza rzecz na świecie.
– Nie wiem, proszę pani. W moim kraju każdy tak robi.
– A skąd jesteś? – zapytałam, coraz bardziej zaciekawiona jego historią.
– Z Republiki Środkowoafrykańskiej.
– I w Republice Środkowoafrykańskiej wszyscy młodzi mężczyźni tak szybko zakładają rodziny?
– Tak, proszę pani. Szybko się usamodzielniamy, szybko zakładamy rodziny i szybko umieramy – podsumował. – Mój kraj boryka się z wieloma problemami. Z powszechnym buntem, wcielaniem dzieci do grup terrorystycznych, ludobójstwem, chorobami, gwałtami... Mógłbym wymieniać w nieskończoność. Dlatego jestem tutaj, bo chcę wyrwać moją rodzinę z tego piekła.
Zaskoczył mnie tym wyznaniem i prawdę mówiąc, nie wiedziałam, co na to odpowiedzieć. W przeszłości sama doświadczyłam wielkiego nieszczęścia, więc doskonale go rozumiałam, a jednak zabrakło mi słów. Stwierdzenia w stylu „będzie dobrze” czy „jakoś się ułoży” wydawały mi się zbyt płytkie i z doświadczenia wiedziałam, że nie przynoszą pocieszenia. Było mi natomiast przykro, słysząc, iż w obecnych czasach nadal istnieją tak niestabilne kraje, gdzie głód czy brak edukacji są najmniejszym problemem. Ludzie umierają na ulicach, czasami bez konkretnego powodu, choćby dlatego że ktoś chce sobie poćwiczyć strzelanie do ruchomego celu.
– Jesteś bardzo mądrym młodym mężczyzną – przyznałam po chwili milczenia. Nie byłam w stanie wykrzesać z siebie nic więcej. Moje obecne problemy w porównaniu z jego troskami wydały mi się nagle błahe. Choć jeszcze chwilę wcześniej uważałam, że nie może być gorzej, bo mój mąż od ponad roku nie był w stanie znaleźć sobie pracy i to ja stałam się jedynym żywicielem rodziny. Musiałam wstawać o nieludzkiej porze i służyć wymagającym klientom przez długie godziny, zamiast spędzać je na zabawach z Saffeer, moją ukochaną córeczką.
– Dziękuję – odparł grzecznie młodzieniec.
Reszta drogi upłynęła nam w milczeniu. On skupiał się na prowadzeniu samochodu, a ja na widoku za szybą. Dochodziła czwarta nad ranem, więc nadal było ciemno, a ulice rozświetlał wyłącznie nostalgiczny blask lamp ulicznych. W Zjednoczonych Emiratach Arabskich, pomimo milionów turystów odwiedzających ten kraj, było bezpiecznie. W jakiś magiczny sposób to państwo łączyło przeciwności i tworzyło z nich unikalną mieszankę, która była naprawdę wyjątkowo piękna. Jedni szukali tutaj wygodnego życia, inni dobrze płatnej pracy. Większość jednak, podobnie jak ja, uciekała przed reżimem panującym w wielu arabskich krajach, z których pochodzili.
Zamyślona, nawet się nie zorientowałam, kiedy dotarliśmy na miejsce. Uświadomiło mi to nienachalne chrząknięcie młodego Afrykańczyka. Nasze spojrzenia znów się spotkały, kiedy zaparkowaliśmy pod główną halą odlotów międzynarodowego lotniska w Dubaju.