Śmierć imperiów. Siedem czarnych mieczy - Sam Sykes - ebook

Śmierć imperiów. Siedem czarnych mieczy ebook

Sykes Sam

4,1

Opis

Rewolwerowcy, szaleni magowie, potwory. WOW! - Chuck Wendig.

Pierwszy tom porywających przygód Sal Kakofonii w cyklu „Śmierć imperiów”

Okradziono ją z magii.

Pozostawiono na śmierć.

Zdradzonej przez tych, którym ufała najmocniej, i odartej z magii Sal Kakofonii nie pozostało nic prócz imienia, sławy i legendarnej broni. Ma jednak wolę silniejszą od czarów i świetnie wie, dokąd pójść.

Blizna to kraina rozdarta przez potężne imperia, do której zbuntowani magowie się udają, żeby zniknąć, zhańbieni żołnierze umrzeć, Sal zaś idzie tam z mieczem, bronią i listą siedmiu nazwisk. Zemsta sama w sobie jest nagrodą.

Jeśli zafascynowała cię magia i cynizm powieści Zemsta najlepiej smakuje na zimno Abercrombiego, kochasz brutalne westerny Sergia Leone i Clinta Eastwooda w stylu Dobry, zły i brzydki, to w nowym cyklu Sama Sykesa znajdziesz spektakularne połączenie tych uzależniających składników. Nie oderwiesz się od lektury i pokochasz Sal Kakofonię, bezwzględną antybohaterkę na krwawej drodze do zemsty i odkupienia.

Siedem czarnych mieczy – okrutny, brutalny epos. - Chuck Wendig, autor Star Wars: Koniec i początek.

Opowieść o Sal Kakofonii jest cudownie sarkastyczna i melancholijna zarazem. - Nicholas Eames, autor powieści Królowie Wyldu i Krwawa Róża.

Pod koniec pierwszej strony stwierdzicie, że Sykes jest zakochany w swoich bohaterach. Pod koniec drugiej przekonacie się, że wy też. - Myke Cole, autor m.in. Shadow Ops: Control Point.

Zabawna, szelmowska, wspaniała. - Pierce Brown, autor cyklu „Red Rising”

Sykes pisze z sercem, humorem i zrozumieniem, że jako ludzie wszyscy jesteśmy katastrofą. - R.F. Kuang, autor bestsellera Wojna makowa.

Ekscytująca i pomysłowa. - Peter V. Brett.

Świetna kompozycja akcji, magii, romansu i humoru. - Robin Hobb, autorka trylogii „Skrytobójca”

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 789

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,1 (35 ocen)
16
8
11
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Czy­tel­ni­kom,

któ­rzy nie ode­rwą się od lek­tury.

ROZ­DZIAŁ PIERW­SZY

Straż­nica

Wszy­scy uwiel­biają porządne egze­ku­cje.

Od murów cesar­skiej Cathamy aż po naj­dal­sze rubieże Rewo­lu­cji nie było ani jed­nego oby­wa­tela Bli­zny, który by uwa­żał, że ist­nieje lep­szy spo­sób na spę­dze­nie popo­łu­dnia niż przy­glą­da­nie się murom ozdo­bio­nym frag­men­tami ciał odszcze­pień­ców. A tam­tego dnia w powie­trzu za murami rewo­lu­cyj­nej Straż­nicy uno­siło się napię­cie wyczu­wane przez wszyst­kich oby­wa­teli.

Tłumy się zebrały, żeby się przy­glą­dać pia­chowi, na­dal wil­got­nemu po wczo­raj­szym roz­strze­li­wa­niu i zmia­ta­nemu od strony pala. Plu­ton egze­ku­cyjny przy­cup­nął obok, pole­ru­jąc swoje piko­rusz­nice; jego człon­ko­wie się zakła­dali, który z nich trafi dzi­siaj w serce bied­nego zwią­za­nego dupka. W pobliżu prze­krzy­ki­wali się kra­ma­rze, sprze­da­jąc wszystko, od prze­ką­sek i napo­jów po suwe­niry, żeby zapa­mię­tano ten dzień, kiedy wszy­scy porzu­cili na kilka krót­kich godzin pracę, by obser­wo­wać, jak kolejny wróg Rewo­lu­cji zostaje powie­szony i roz­strze­lany.

Nie, żeby ostat­nimi czasy było w Straż­nicy dużo innych roz­ry­wek.

Ze swej strony guber­na­tor-bojow­niczka Tretta Sroga sta­rała się to wszystko igno­ro­wać: gro­ma­dzące się pod jej oknem na zewnątrz wię­zie­nia tłumy ludzi, ich żąda­jące krwi głosy, płacz dzieci i śmiech męż­czyzn. Sku­piała się na odbi­ciu w lustrze, obcią­ga­jąc na sobie nie­bie­ski płaszcz mun­du­rowy. Cywi­lom można było wyba­czyć ich tchórz­liwą żądzę krwi. Od ofi­ce­rów Rewo­lu­cji wyma­gano wyż­szych stan­dar­dów.

Jej czarne włosy, bar­dzo krótko ostrzy­żone i zacze­sane na oleju, były sto­sowne dla ofi­cera. Kurtka mun­du­rowa cia­sno zapięta, spodnie wypra­so­wane i zapięte na pasek, sza­bla u boku, wszystko bez śladu kurzu, kłacz­ków czy rdzy. A co naj­waż­niej­sze, to twarz; z tą twa­rzą, bez mru­gnię­cia okiem, posłała do grobu setki wro­gów odpo­wia­da­ją­cych jej nie­na­wist­nymi spoj­rze­niami.

Można by się zasta­na­wiać, jaki jest cel ubie­ra­nia się galowo na egze­ku­cję; w końcu prze­stęp­cza szu­mo­wina, która za sześć godzin zosta­nie pocho­wana w płyt­kim gro­bie, miała to w dupie. Jed­nak bycie ofi­ce­rem Rewo­lu­cji ozna­czało speł­nia­nie pew­nych wymo­gów. A Tretta nie osią­gnęła swo­jego sta­no­wi­ska, będąc luzaczką.

Przed wyj­ściem z kwa­tery poświę­ciła chwilę na popra­wie­nie orde­rów na kla­pie mun­duru. Dwaj straż­nicy zasa­lu­to­wali sprę­ży­ście, po czym wypro­sto­wali piko­rusz­nice i ruszyli o trzy mar­szowe kroki za nią. Słońce wle­wało się przez okna, kiedy scho­dzili po stop­niach Dowódz­twa Kadry. Gdy ich mijała, zarówno żoł­nie­rze, jak i ofi­ce­ro­wie sta­wali na bacz­ność, wycią­ga­jąc ramiona w salu­cie. Odpo­wia­dała zdaw­ko­wymi kiw­nię­ciami głowy, pozwa­la­jąc im, po dro­dze do naj­dal­szych drzwi pomiesz­cze­nia, przy­jąć pozy­cję „spo­cznij”.

Sto­jący tam straż­nik pod­niósł na nią wzrok.

– Guber­na­tor-bojow­niczko – pozdro­wił ją, salu­tu­jąc.

– Sier­żan­cie – odpo­wie­działa. – Jak się zacho­wuje wię­zień?

– Krnąbr­nie i lek­ce­wa­żąco – odparł. – Roz­po­czął pora­nek od chlu­śnię­cia w straż­nika przy­dzia­łową owsianką, blu­znął kil­koma prze­kleń­stwami i wygło­sił parę zde­cy­do­wa­nych suge­stii na temat zawo­do­wego i oso­bi­stego pro­wa­dze­nia się matki straż­nika. – Pocią­gnął nosem, skrzy­wił się. – Mniej wię­cej tego się spo­dzie­wa­li­śmy po Włó­czę­dze.

Tretta powstrzy­mała się, by nie spoj­rzeć z podzi­wem. Bio­rąc pod uwagę sytu­ację, spo­dzie­wała się cze­goś dużo gor­szego.

Ski­nęła ręką. Straż­nik usłu­chał, prze­krę­cił klucz w masyw­nych drzwiach i otwo­rzył je pchnię­ciem. Tretta i jej eskorta zeszli w mrok wię­zie­nia Straż­nicy, gdzie powi­tało ich mil­cze­nie pustych cel.

Jak wszyst­kie pla­cówki Rewo­lu­cjo­ni­stów, Straż­nica została zbu­do­wana w celu prze­trzy­my­wa­nia więź­niów: cesar­skich najeźdź­ców, kontr­re­wo­lu­cjo­ni­stów, ści­ga­nych ban­dy­tów, a nie­kiedy nawet Włó­czę­gów. W prze­ci­wień­stwie do wielu rewo­lu­cyj­nych pla­có­wek Straż­nica znaj­do­wała się daleko od pól bitew­nych Bli­zny i jej lochy nie były czę­sto wyko­rzy­sty­wane. Pano­wała ten­den­cja, by każ­dego schwy­ta­nego łotra stra­cić w krót­kim cza­sie za prze­stęp­stwa prze­ciwko Rewo­lu­cji, gdyż cywile mieli skłon­ność się nie­cier­pli­wić, kiedy się ich pozo­sta­wiało bez roz­rywki.

Przez cały czas sta­cjo­no­wa­nia w Straż­nicy Tretta odwie­dziła wię­zie­nie tylko dwa razy, łącz­nie z dzi­siej­szym. Za pierw­szym razem po to, żeby uda­ją­cemu ban­dytę szpie­gowi Cesar­stwa zaofe­ro­wać łaskę w zamian za posia­dane przez niego infor­ma­cje. Pół godziny póź­niej posta­wiła go przed plu­to­nem egze­ku­cyj­nym. Do tam­tego momentu był to wię­zień naj­dłu­żej prze­trzy­my­wany w Straż­nicy.

Jak dotąd obecny poj­many pobił rekord o dwa dni.

Pokój prze­słu­chań znaj­do­wał się na samym końcu, za kolej­nymi żela­znymi drzwiami pil­no­wa­nymi przez dwóch straż­ni­ków. Obaj ener­gicz­nie zasa­lu­to­wali i otwo­rzyli drzwi o skrzy­pią­cych zawia­sach.

Mie­rzące sie­dem na sie­dem metrów pomiesz­cze­nie, wypo­sa­żone jedy­nie w stół i dwa krze­sła, było nie­wiele więk­sze od zwy­kłej celi i miało odro­binę ład­niej­sze drzwi. Umiesz­czone pod samym sufi­tem wąskie okno, z któ­rego padał pro­mień świa­tła, nie zapew­niało żad­nej wen­ty­la­cji i we wnę­trzu pano­wała gorąca duchota.

Nie, żeby dało się to poznać, patrząc na więź­nia.

Kobieta, naj­praw­do­po­dob­niej po dwu­dzie­stce, jak uznała Tretta, sie­działa u jed­nego końca stołu. Miała na sobie brudne spodnie i pasu­jące do nich wyso­kie buty, rękawy i brzeg bia­łej bluzki były obcięte, żeby odsło­nić bie­gnące po jej przed­ra­mio­nach tatu­aże oraz więk­szą część pokaź­nej bli­zny, cią­gną­cej się od oboj­czyka do brzu­cha; była to tego rodzaju krzy­kli­wość, jakiej spo­dzie­wasz się po Włó­czę­dze. Włosy, cesar­ska biel, miała nie­równo obcięte z boków, a z tyłu sple­cione w nie­po­rządny war­kocz. I pomimo upal­nej duchoty była spo­kojna, opa­no­wana i blada jak lód.

Nie było w tej kobie­cie niczego, czym Tretta by nie pogar­dzała.

Nie pod­nio­sła wzroku, gdy guber­na­tor-bojow­niczka weszła, nie zwró­ciła uwagi na podą­ża­ją­cych za nią dwóch uzbro­jo­nych męż­czyzn. Skute ręce spo­czy­wały cier­pli­wie na bla­cie stołu. Nawet kiedy Tretta usia­dła naprze­ciwko niej, ledwo zda­wała się to zauwa­żać. Oczy więź­niarki, bla­do­błę­kitne jak płytka woda, zda­wały się spo­glą­dać gdzieś indziej. Na wąskiej twa­rzy, ostrej i oszpe­co­nej przez długą szramę nad pra­wym okiem, nie było śladu zanie­po­ko­je­nia gro­żącą jej strasz­liwą śmier­cią.

To iry­to­wało Trettę bar­dziej, niż chcia­łaby to przy­znać.

Guber­na­tor-bojow­niczka pochy­liła się i zło­żyła przed sobą palce w pira­midkę, dając tam­tej moż­li­wość poję­cia, w jakim tkwi szam­bie. Jed­nak po minu­cie mil­cze­nia zwy­czaj­nie wycią­gnęła rękę. Chwilę póź­niej poja­wił się w niej plik papie­rów, który podał jej jeden ze straż­ni­ków. Poło­żyła przed sobą doku­menty i leni­wie je prze­kart­ko­wała.

– Nie powiem ci, że możesz oca­lić życie – ode­zwała się po pew­nym cza­sie. – Ofi­cer Rewo­lu­cji mówi wyłącz­nie prawdę. – Pod­nio­sła wzrok na kobietę, która nie zare­ago­wała. – Przed upły­wem sze­ściu godzin zosta­niesz stra­cona za zbrod­nie prze­ciwko Wspa­nia­łej Rewo­lu­cji Pię­ści i Ognia. Nic, co powiesz, nie może tego zmie­nić. Za swoje występki zasłu­gu­jesz na śmierć. – Zmru­żyła oczy. – I tak się sta­nie.

W końcu kobieta zare­ago­wała. Jej kaj­dany zagrze­cho­tały cicho, kiedy pod­nio­sła ręce i podra­pała bli­zny na twa­rzy.

Tretta prych­nęła i mówiła dalej:

– Możesz jedy­nie wpły­nąć na to, jak szybko się to sta­nie. Rewo­lu­cja nie jest bez­li­to­sna. – Odna­la­zła wła­ściwą kartkę i wycią­gnęła przed sie­bie. – W zamian za infor­ma­cje doty­czące wyda­rzeń z tygo­dnia masens, od jede­na­stego do dwu­dzie­stego, masa­kry w baro­no­stwie Stark’s Mut­ter, znisz­cze­nia baro­no­stwa Low­staff i znik­nię­cia plu­to­no­wego Cavrica Dum­nego jestem skłonna zagwa­ran­to­wać ci w imie­niu Kadry szybką i huma­ni­tarną śmierć. – Odło­żyła kartkę na bok i się pochy­liła. Kobieta uni­kała spoj­rze­nia Tretty, patrząc nieco w lewo. – Z two­jego powodu umarło mnó­stwo ludzi – cią­gnęła Tretta. – Przez cie­bie zagi­nął jeden z naszych żoł­nie­rzy. Nim upły­nie sześć godzin, a ty będziesz mar­twa, zda­rzą się dwie rze­czy: dowiem się dokład­nie, co się wyda­rzyło, a ty posta­no­wisz, czy zgi­niesz od jed­nej kuli czy od stu ostrzy. – Poło­żyła dło­nie pła­sko na stole. – To, co za chwilę powiesz, zde­cy­duje o tym, ile krwi dzi­siaj popły­nie. Namyśl się dobrze, zanim się ode­zwiesz.

Sły­sząc to, kobieta w końcu spoj­rzała Tret­cie w oczy. Bez stra­chu, wyda­wała się spo­kojna i opa­no­wana, jak do tej pory. Ale kiedy się ode­zwała, zabrzmiało to słabo.

– Mogła­bym się napić? – zapy­tała.

Tretta mru­gnęła.

– Napić?

Kobieta się uśmiech­nęła, patrząc na swoje skute dło­nie.

– Jest gorąco.

Tretta zmru­żyła oczy, ale mimo wszystko wyko­nała gest. Jeden ze straż­ni­ków wyśli­zgnął się za drzwi, po czym wró­cił po chwili z dzban­kiem i szklanką. Napeł­nił ją i prze­su­nął w stronę więź­niarki. Pod­nio­sła naczy­nie, siorb­nęła łyk, obli­zała wargi i spoj­rzała na szklankę.

– Co to, kurwa, jest? – zapy­tała.

Tretta zmarsz­czyła brwi.

– Woda. A co mia­łoby być?

– Myśla­łam o ginie czy czymś takim – odparła tamta.

– Chcia­łaś wody.

– Chcia­łam się napić – odpa­liła kobieta. – Przy całym tym zamie­sza­niu, które robisz w związku ze spo­so­bem zabi­cia mnie, pomy­śla­łam, że przy­naj­mniej ode­ślesz mnie z czymś przy­zwo­itym. Nie mam prawa do ostat­niego życze­nia?

Twarz Tretty wykrzy­wił gry­mas obu­rze­nia.

– Nie.

Kobieta zro­biła kwa­śną minę.

– Mia­ła­bym je w Catha­mie.

– Nie jesteś w Catha­mie – wark­nęła Tretta. – Nie znaj­du­jesz się bli­sko Cesar­stwa, a jedyne cesar­skie szu­mo­winy w pro­mie­niu tysiąca kilo­me­trów leżą pogrze­bane w gro­bach obok tego, w któ­rym zamie­rzam pocho­wać cie­bie.

– Taa, dość jasno to wyło­ży­łaś – mruk­nęła kobieta, wyko­nu­jąc non­sza­lancki gest. – Zbrod­nie prze­ciwko Rewo­lu­cji i takie tam. Nie, żebym kie­dy­kol­wiek miała cię nazwać kłam­czy­nią, madame, ale czy jesteś pewna, że schwy­ta­łaś wła­ściwą dziew­czynę? W Bliź­nie jest mnó­stwo szu­mo­win, które musiały obra­zić cię bar­dziej niż ja.

– Jestem pewna. – Tretta pod­nio­sła papiery i prze­rzu­ciła je do początku. – Wię­zień numer pięt­na­ście-pięt­na­ście-pięć alias… – Spio­ru­no­wała kobietę wzro­kiem ponad kra­wę­dzią doku­mentu… – Sal Kako­fo­nia.

Wargi Sal wygiął krzywy uśmie­szek. Skło­niła się tak ele­gancko, jak się dało, sie­dząc w kaj­da­nach na krze­śle.

– Madame.

– Praw­dziwa toż­sa­mość: nie­znana, miej­sce uro­dze­nia: nie­znane, rodzinne mia­sto: nie­znane – cią­gnęła Tretta, czy­ta­jąc z kartki. – Dekla­ro­wana pro­fe­sja: łowca nagród.

– Wolę „łowca głów”. Brzmi bar­dziej dra­ma­tycz­nie.

– Ska­zana – ostat­nio – za mor­der­stwa w dwu­na­stu okrę­gach miej­skich, pod­pa­le­nia w trzech baro­no­stwach, bez­prawne posia­da­nie relik­tów Rewo­lu­cji, here­zję prze­ciwko Nie­bio­som, drobne kra­dzieże…

– W tej kra­dzieży nie było nic drob­nego. – Sal wycią­gnęła ręce. – Pro­szę mi poka­zać ten doku­ment.

– …bluź­nier­stwo, nie­le­galne uży­cie magii, porwa­nie, wymu­sze­nie i tak dalej, i tak dalej. – Tretta trza­snęła papie­rami o blat stołu. – Krótko mówiąc, wszystko to, czego bym się spo­dzie­wała po pospo­li­tej Włó­czę­dze. I jak w wypadku pospo­li­tej Włó­częgi, spo­dzie­wam się, że ani jedna cho­lerna dusza w Bliź­nie nie uroni choćby jed­nej łzy z powodu tego, co wpa­kuje cię do grobu. Jed­nak tym, co cię wyróż­nia, jest szansa, jaką otrzy­mu­jesz, żeby przed śmier­cią zro­bić coś w przy­bli­że­niu choćby dobrego, a to o niebo wię­cej od tego, co otrzy­mują inni łaj­dacy, zanim ptaki do czy­sta obiorą ich kości. – Zaci­snęła szczęki, następne słowa wyce­dziła. – Jeśli zatem z twoim nazwi­skiem, bez względu na to jak fał­szy­wym, zwią­zana jest naj­mniej­sza choć przy­zwo­itość, powiesz mi, co się stało. W Stark’s Mut­ter, w Low­staff i z moim żoł­nie­rzem, Cavri­kiem Dum­nym.

Patrząc na Trettę lodo­wa­tym wzro­kiem, Sal zaci­snęła wargi. Zesztyw­niała na krze­śle, a Tretta przy­brała jej pozę. Przez chwilę mie­rzyły się wzro­kiem, jakby każda z nich się spo­dzie­wała, że druga wycią­gnie miecz i zacznie nim wywi­jać.

Fak­tycz­nie Tretta nie­mal to zro­biła, kiedy Sal w końcu prze­rwała mil­cze­nie.

– Widzia­łaś wielu mar­twych Włó­czę­gów, madame? – zapy­tała cicho.

– Wielu – odparła zwięźle Tretta.

– Kiedy umie­rali, co mówili?

Tretta zmru­żyła oczy.

– Głów­nie klęli. Prze­kli­nali Cesar­stwo, któ­remu słu­żyli. Pecha, który ich do mnie spro­wa­dził, mnie za odsy­ła­nie ich do pie­kła, które ich wypluło.

– Sądzę, że nikt nie wie, jakie będą jego ostat­nie słowa. – Sal prze­su­nęła pal­cem po bliź­nie nad okiem, spoj­rze­nie sku­piła teraz na jakimś odle­głym punk­cie poza ścia­nami celi. – Wiem jed­nak, że moje nie będą prze­kleń­stwami. – Mla­snęła języ­kiem. – Powiem, co chcesz wie­dzieć, madame, o Low­staff, Cavricu, o wszyst­kim innym. Dam ci to, czego chcesz, a potem wpa­ku­jesz mi kulę w łeb albo go zetniesz, albo pozwo­lisz roze­drzeć mnie pta­kom. Nie będę pro­te­sto­wała. Pro­szę tylko o jedną rzecz.

Tretta stę­żała i się­gnęła dło­nią do sza­bli, kiedy Sal pochy­liła się nad sto­łem. Jej twarz prze­ciął uśmiech, długi i ostry jak głow­nia mie­cza.

– Zapa­mię­taj moje ostat­nie słowa.

Tretta nie osią­gnęła swo­jej rangi, pobła­ża­jąc więź­niom, zwłasz­cza tak nik­czem­nym jak Włó­czę­dzy. Zdo­była ją dzięki sza­cun­kowi i wspar­ciu męż­czyzn oraz kobiet, któ­rzy każ­dego ranka odda­wali jej honory. I nie osią­gnęła tego, pozwa­la­jąc, by ich los pozo­stał nie­znany.

W związku z tym, przez wzgląd na nich i na Rewo­lu­cję, któ­rej słu­żyła, ski­nęła głową. A Włó­częga oparła się na krze­śle i zamknęła oczy.

– Zaczęło się – powie­działa cicho – z ostat­nim desz­czem.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Tytuł ory­gi­nału: Seven Bla­des in Black

Copy­ri­ght © 2019 by Sam Sykes

All rights rese­rved

Copy­ri­ght © for the Polish e-book edi­tion by REBIS Publi­shing House Ltd., Poznań 2019

Infor­ma­cja o zabez­pie­cze­niach

W celu ochrony autor­skich praw mająt­ko­wych przed praw­nie nie­do­zwo­lo­nym utrwa­la­niem, zwie­lo­krot­nia­niem i roz­po­wszech­nia­niem każdy egzem­plarz książki został cyfrowo zabez­pie­czony. Usu­wa­nie lub zmiana zabez­pie­czeń sta­nowi naru­sze­nie prawa.

Redak­tor: Agnieszka Horzow­ska

Pro­jekt i opra­co­wa­nie gra­ficzne okładki oraz ilu­stra­cja na okładce: Robert Rajsz­czak

Wyda­nie I e-book (opra­co­wane na pod­sta­wie wyda­nia książ­ko­wego: Sie­dem czar­nych mie­czy, wyd. I, Poznań 2020)

ISBN 978-83-8188-783-0

Dom Wydaw­ni­czy REBIS Sp. z o.o.

ul. Żmi­grodzka 41/49, 60-171 Poznań

tel.: 61 867 81 40, 61 867 47 08

fax: 61 867 37 74

e-mail: [email protected]

www.rebis.com.pl

Kon­wer­sję do wer­sji elek­tro­nicz­nej wyko­nano w sys­te­mie Zecer