Prowokator. Obsesja diabła - Wu Brigitte - ebook

Prowokator. Obsesja diabła ebook

Wu Brigitte

3,6

Opis

Hate love – love hate.

 

Burzliwa historia miłosna dwojga młodych ludzi, którzy znają się od zawsze i szczerze nienawidzą. Do czasu!

 

Kaira – piękna, delikatna, wrażliwa.

William – arogancki, zły, pewny siebie.

Kiedyś najlepsi przyjaciele. Obecnie najwięksi wrogowie.

Ona… w głębi duszy pragnąca zgody.

On… pragnący zemsty.

 

Piękna opowieść o bólu, stracie, miłości i cierpieniu z lekką nutą mafii w tle. Historia Kairy i Williama chwyta za serce i pokazuje, że nie wszystko jest takim, jakim się wydaje. Nienawiść przeplata się z pożądaniem, a pożądanie z miłością. Zawsze razem, dwie rodziny w potężnym biznesie… Posiadłość koło posiadłości, brama w bramę, drzwi w drzwi… I oni skazani na wieczną nienawiść.

Nagle on wyjeżdża…

Co się stanie, kiedy wróci po roku? Jak bardzo oboje z Kairą doprowadzą się do ostateczności?

 

Cytat:

„Pojawił się jeszcze silniejszy i potężniejszy. Gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały, wiedziałam, że moje życie kończy się właśnie teraz…”

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 230

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,6 (72 oceny)
30
12
9
13
8
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
madlenna1

Nie polecam

Kolejny "bubel" z waspos tam to już idą na ilość.... Wydawać kolejna "cudowną historię" autorki z ratingiem na poziomie 2.5 w porywach do 3. POLECAM WYBRAC COŚ INNEGO
81
Ellad2

Nie polecam

Szkoda czasu
51
Enti-91

Nie polecam

Po prostu to jest dramat 🙈🙈
51
Domcia_2022

Z braku laku…

miałam wielkie oczekiwania. pomysł, moim zdaniem ciekawy, ale wykonanie? ta książka doprowadziła mnie do zenitu irytacji. jak ktoś z samca alfa 1000% może zmienić się w himerycznego zakochanego szczeniaczka? otóż szybko. jestem zawiedziona. 2 gwiazdki daję tylko ze względu na pomysł i czas, który poświęcono na jej napisanie. te pseudo psycho- terapeutyczne dialogi i analizy sprawiły, że czytałam w mękach
30
kajka68

Nie polecam

koszmarnie męcząca...
30

Popularność




Copyright © by Brigitte Wu, 2022Copyright © Wydawnictwo WasPos, 2023All rights reserved

Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowania oraz udostępniania publicznie bez zgody Autora oraz Wydawnictwa pod groźbą odpowiedzialności karnej.

Redakcja: Kinga Szelest

Korekta: Aneta Krajewska

Korekta II: Paulina Aleksandra Grubek

Projekt okładki: Adam Buzek

Zdjęcia na okładce: © by Doodkoalex/Dreamstime.com

Ilustracje przy nagłówkach: © by pngtree

Skład i łamanie oraz wersja elektroniczna: Adam Buzek/[email protected]

Wydanie I – elektroniczne

ISBN 978-83-8290-276-1

Wydawnictwo WasPosWydawca: Agnieszka Przył[email protected]

Spis treści

Prolog

Rozdział 1

Rozdział 2

Rozdział 3

Rozdział 4

Rozdział 5

Rozdział 6

Rozdział 7

Rozdział 8

Rozdział 9

Rozdział 10

Rozdział 11

Rozdział 12

Rozdział 13

Rozdział 14

Rozdział 15

Rozdział 16

Rozdział 17

Rozdział 18

Rozdział 19

Rozdział 20

Rozdział 21

Epilog

Prolog

Kaira

Prowokował mnie, odkąd pamiętałam. Nigdy nie czułam się bezpieczna. Dniami i nocami wymyślał, co zrobić, aby mnie zniszczyć. Kiedy cierpiałam, czuł satysfakcję, a kiedy płakałam, uśmiech nie schodził mu z twarzy. Prowokator. Tak go nazywałam. Nie zasługiwał, aby wypowiadać jego imię. Cały czas dążył do tego, abym oszalała. Chciał doprowadzić mnie do ostateczności.

Nasze rodziny zawsze trzymały się razem. Podążały za sobą krok w krok w potężnym biznesie, o którym bałam się nawet myśleć. Posiadłość koło posiadłości, brama w bramę, drzwi w drzwi… A my skazani na wieczną nienawiść.

Nikt nigdy nie dowiedział się, co przez niego przechodziłam. To nie miało najmniejszego sensu. On miał przejąć interesy po ojcu, a ja miałam siedzieć cicho i czekać na księcia z bajki. Przynajmniej tak mówiła matka.

W dzieciństwie próbowałam zrozumieć jego zachowanie. Był młody i niedojrzały, ale kiedy skończyliśmy piętnaście lat, to przestawało być śmieszne. Miał wszystko, tak samo jak ja. Mógł robić, co tylko chciał, ale on wciąż skupiał się na mnie. Wbijał we mnie te swoje czarne oczy i patrzył z taką pogardą, jakiej w życiu nie doświadczyłam.

Na samą myśl o tym, co mógłby mi zrobić, miałam gęsią skórkę. Prosiłam Boga, aby odszedł i nigdy nie wracał. Chciałam wreszcie poczuć się wolna i bezpieczna. Pragnęłam, aby przestał mnie prowokować. Wiele lat siedziałam cicho, chciałam zrozumieć. Próbowałam z nim rozmawiać, nawet przeprosić za coś, co może zrobiłam, a o czym nie wiedziałam.

Nic z tego.

Upadlał mnie, sprowadzał do parteru i poniżał. Byłam nic nieznaczącą suką. Zwykłą szmatą, której nikt nigdy nie zechce. Tak mówił. Codziennie czułam jego oddech na plecach. Każdego dnia widziałam cień diabła. Te lata sprawiły, że non stop odwracałam się za siebie. Strach zamykał mi oczy. Bałam się. To, co robił… Nigdy bym nie pomyślała, że ktokolwiek na świecie jest do tego zdolny. Zawsze on, wszędzie, w każdym miejscu i w mojej głowie. Największe nieszczęście, mój wróg. Osoba podła i okrutna. Człowiek bez zasad, bez uczuć i bez serca.

Kiedy w wieku dwudziestu jeden lat niespodziewanie wyjechał, poczułam ulgę. Byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie, ale nie na długo. Mój prowokator wrócił po roku nieobecności. Myślałam, że coś się zmieni, że to wszystko to jedna, wielka pomyłka. Myliłam się…

Pojawił się jeszcze silniejszy i potężniejszy. Gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały, wiedziałam, że moje życie kończy się właśnie teraz…

Rozdział 1

Kaira

Dni mijały, a ja nie wychodziłam z pokoju. Bałam się. Wiedziałam, że on przyjdzie i zacznie swój parszywy teatrzyk. Codziennie biłam się z myślami. Serce waliło mi jak oszalałe, a oddech przyspieszał. Prowokator… mój kat i największe zło tego świata. To było dziwne, ale często mi się śnił. Przerażało mnie, że zawładnął moim umysłem. Próbowałam wymazać go z głowy, ale nie potrafiłam. Raz śniło mi się, że uprawiamy seks, i to był przełom. Zaczęłam inaczej na niego patrzeć… jak na mężczyznę.

Prowokator był bardzo przystojny i doskonale o tym wiedział. Niejednokrotnie widziałam kobiety, które pożerały go wzrokiem. Sama zastanawiałam się, jak to robił. Czy podczas seksu był brutalny, a może delikatny? Nie… nie było mowy. Nie mógł być delikatny. Pewnie zaliczał dziewczyny jedną po drugiej, a później wywalał z domu. Taki człowiek nie mógł postępować inaczej. Był złem wcielonym. Przez całe życie wszyscy narzucali mi, co powinnam robić, z kim rozmawiać, gdzie siadać i jak się ubierać. Nawet on w pewnym stopniu mi rozkazywał. Od najmłodszych lat próbował mnie złamać. Wywierał na mnie presję, straszył, wyzywał, gnębił i traktował jak najgorszą osobę na świecie. I wszystko byłoby po staremu, gdyby nie pewna sytuacja, która sprawiła, że zobaczyłam w nim człowieka… Pół człowieka, pół diabła. Wtedy coś we mnie pękło… nastały zmiany. Zmiany w mojej głowie, które sprawiły, że w końcu przemówiłam.

Nie mieszkaliśmy w centrum Londynu, tylko kilkanaście kilometrów dalej. Była to bogata dzielnica dla dupków takich jak mój ojciec. Niedaleko znajdował się piękny, ogromny staw. Często tam spacerowałam i dużo rozmyślałam.

Pewnej nocy go zauważyłam. Szedł wprost na mnie. Ledwo trzymał się na nogach, był pijany. Gadał sam do siebie, a w zasadzie bełkotał. Serce stanęło mi w gardle, byłam przerażona. Schowałam się za drzewo, ponieważ wiedziałam, że w takim stanie mógłby zrobić mi krzywdę. Nagle zachwiał się i z hukiem wpadł do wody. Wyszłam zza drzewa i stanęłam jak wryta. Miałam tysiące myśli na minutę.

Wreszcie szlag cię trafi, karma wraca, zdychaj gnoju, umieraj, gardzę tobą…

Ale nagle rozumiałam, że ja taka nie jestem. Nie potrafiłabym stać i patrzeć, jak ktoś się topi. Nawet on…

Podbiegłam i wskoczywszy do wody, starałam się go ratować. Był bez sił, nie opierał się. W końcu udało mi się dociągnąć go bliżej brzegu. Głośno kaszlał, próbując złapać oddech. Wyszedł z wody o własnych siłach, ja nie dałabym już rady go wydostać. Był za duży, za ciężki.

– W porządku? – zapytałam, siadając mokrym tyłkiem na trawie.

Spojrzał na mnie i zrobił zdziwioną minę. Siedział obok z twarzą skierowaną ku dołowi. Opierał się na rękach i głośno oddychał.

– Tak – odpowiedział zupełnie normalnie.

– To alkohol. Umiem pływać – dodał.

– Rozumiem. – Wstałam i pomału zrobiłam krok w tył.

– Dlaczego to zrobiłaś?

Zatrzymał mnie słowami.

– Bo nie jestem taka jak ty – odparłam i odwróciłam wzrok.

– Nigdy nie wiesz, jakbyś się zachowała w danej sytuacji. Ja musiałem… muszę…

– Nie możesz po prostu zostawić mnie w spokoju? Chyba to mi się należy po dzisiejszej nocy!? Wcale nie musiałam cię ratować! Doskonale o tym wiesz! Powinnam była cię zostawić, ale nie potrafiłam! Chociaż wiem, że w końcu żyłabym bez strachu. Ty zapewne pozwoliłbyś mi zginąć…

– Nieprawda! – ryknął i znowu zauważyłam te piekielnie czarne oczy.

Wstał i zrobił krok w moją stronę. Zlustrował mnie z góry do dołu. Miałam na sobie jedynie fioletową, delikatną sukienkę, która przykleiła się do mojego ciała niczym znaczek do koperty. Przeraziłam się.

Stanął blisko. O głowę wyższy wydawał się potężniejszy i silniejszy.

– Swoją drogą… nie jesteś tak miękka, jak myślałem. Całe życie nie powiedziałaś nikomu o tym, co ci robię. Nie wiem, czy to oznaka inteligencji, czy głupoty.

– Sama się zastanawiam. Zresztą… nikt by nie zrozumiał. Tak to już jest, jak człowiek całe życie otacza się ludźmi, a i tak jest samotny. Przez ciebie nie mam nikogo… nawet jednego przyjaciela.

– To prawda – odburknął. – Jesteś sama i już niedługo się o tym przekonasz.

– Co masz na myśli?

– Tylko tyle, że pożałujesz… pożałujesz, że nie pozwoliłaś mi się utopić, a teraz spieprzaj.

– Co? – Przeraziłam się i zrobiłam kilka kroków w tył. Drżałam z zimna i jednocześnie ze strachu.

– Doskonale wiesz, kim jestem i jaki jestem. Nie wchodź mi w drogę.

– Bełkoczesz i sam nie wiesz co! To ty mnie prześladujesz, a nie ja ciebie!

– Zamknij się! Nic już nie mów! – Złapał mnie za szyję i przycisnął do drzewa.

– Puść! To boli! Duszę się! – wycedziłam ledwo.

– Całe życie się tak czujesz, prawda? Jakbyś się dusiła. Twoje życie to jedno wielkie nieporozumienie i uwierz mi, że gra dopiero się zaczyna.

– Jak to? Myślałam, że to trwa od dawna, latami, i co ty masz z tego, że tak mnie traktujesz?

– Co ja mam? Satysfakcję, że cię złamałem. Stałaś się cicha, mała i bezbronna. Przestraszona, mała myszka. Bez prawa do czegokolwiek.

– Kto ci kazał mnie niszczyć i po co? – Do oczu napłynęły mi łzy.

– Po to, abyś była słaba w dorosłym życiu. Teraz, kiedy wróciłem, zabawa zacznie się na całego.

– Co masz na myśli?

– Zapytaj ojca. Chętnie ci opowie.

Po chwili puścił moją szyję i zbliżywszy się do ucha, wyszeptał słowa, po których mnie zamurowało.

– Coś czuję, że od teraz będziemy spędzali razem dużo czasu. Jesteś na to gotowa? – Musnął językiem mój policzek, a mnie przeszły dreszcze.

– Co robisz? – wyszeptałam.

– Sprawdzam, ile jest jeszcze w tobie strachu. Boisz się? Boisz się mnie? Jak bardzo? Kiedy stoisz przede mną taka niewinna i spłoszona, mam ochotę wpić się w twoje usta i… pieprzyć całą noc. – Mocniej przycisnął mnie do drzewa i naparł całym ciałem.

Spięłam się, ale to było przyjemne uczucie. Byłam coraz bardziej podniecona.

– Powiedz mi…

– Ale co? Przestań, proszę…

– Powiedz, czy chciałabyś w sobie mojego kutasa. Taka ciasna i wilgotna… Jesteś już mokra? Wiem, że tak… Oj, gdybym tylko mógł…

– A co, nie możesz? Kolejny rozkaz względem mnie? Szok – wypaliłam i spojrzałam mu w oczy.

Uśmiechał się głupkowato, a ja czułam, jak cała pulsuję. W tym momencie chciałam go. Miałam ochotę, aby wziął mnie tu i teraz.

– Jesteś napalona, co? Obiecuję, że jeszcze nie raz będziesz w takim stanie, a gdy cię w końcu zaliczę, będziesz błagała o więcej.

– Nigdy! Po moim trupie! – Udawałam, że mam go gdzieś.

– Tak? – Szybkim ruchem włożył palce w moje majtki.

Nie wiedziałam, jak to się stało, ale nie zareagowałam. Kiedy mnie dotknął i starł ze mnie wilgoć, już wszystko było jasne.

– Nie pogrywaj ze mną. Pamiętaj, że znam cię na wylot. Wiem o tobie wszystko. Wiem też, że na mnie lecisz. Jedno słowo i miałbym cię tutaj, zaraz, pod tym drzewem, ale tego nie zrobię, a wiesz dlaczego? Bo lubię dobrą zabawę, a z tobą w szczególności. Do tego taka pyszna… – Oblizał palce i odszedł ode mnie.

Poczułam rozczarowanie i gniew.

– Kiedyś byłeś inny. Pamiętam dobro w twoich oczach. Co oni ci zrobili?

Spojrzał na mnie i widziałam, jak bardzo się zdziwił.

– Dobro jest dla mięczaków. Dla słabych frajerów. Ja taki nie jestem. To, co widziałaś, to zapewne urojenia małej, słodkiej dziewczynki.

– Nie! Wiem, co widziałam. Jesteś zły, zniszczony, a teraz robisz to samo ze mną. To nie jest normalne…

– Nie mów mi, co jest normalne, a co nie.

– Po prostu mnie zostaw! Zostaw, jeśli nie potrafisz mi tego wytłumaczyć!

– Nie mogę!

– Dlaczego?!

– Bo, kurwa, nie!

– Nie widzisz, że już bardziej nie możesz mnie zniszczyć?! Zrobiłeś to, co chciałeś, a mimo wszystko nadal w tym tkwisz! Dlaczego!?

– Chyba zbyt dużo czasu minęło… Nie możesz sprawić, abym zapomniał i odszedł. Poza tym ja nie zniszczyłem cię do końca. Ja dopiero zacząłem grę wstępną i uwierz mi, że w tej chwili nie chcesz wiedzieć, jakie są jej zasady. – Poza tym… przyzwyczajenie, kotku. Całe życie jestem przy tobie. Powinnaś się cieszyć.

– Nie cieszę się. Zniszczyłeś mi życie i nadal to robisz.

– Do usług.

Odwrócił się i odszedł. Stałam zszokowana w mokrych ubraniach i cała drżałam. Z oczu popłynęły mi łzy. Po chwili ruszyłam do domu.

To było takie dziwne. To nasze spotkanie i fakt, że mu pomogłam. Rozmawialiśmy. Nie była to najprzyjemniejsza rozmowa, ale… najdłuższa od lat.

Wtedy też nastąpił przełom. Przestałam się go bać. Może nie do końca, lecz to już było coś. Całe moje życie sądziłam, że mną gardzi. Chciał, abym cierpiała. Chciał mojej zguby. Kiedy jednak się postawiłam, był lekko zdezorientowany. Nic mi nie zrobił i tak było od zawsze. Po prostu mnie prowokował. Chciał, abym była posłuszna i grzeczna, ale po co? On miał w sobie uśpioną bestię, a ja byłam jego cholernym radarem. Gdy pojawiałam się w pobliżu, nagle budził się do życia i działał w taki sposób, abym cierpiała.

– Kaira, przyjdź do mojego gabinetu! – zawołał ojciec, a ja od razu wiedziałam, że stanie się coś złego.

Pomału rozchyliłam drzwi i wtedy go zobaczyłam. Prowokator siedział w fotelu i patrzył na mnie z głupkowatym uśmieszkiem na ustach. Podeszłam i usiadłam centralnie naprzeciwko chłopaka.

– Jak wiesz… – zaczął ojciec, a moje ciśnienie momentalnie poszło w górę.

– Czekaliśmy tyle lat, aby w końcu wydać cię za mąż. Zanim coś powiesz… takie są zasady i proszę, pamiętaj o tym. W Rosji był ktoś, kto kocha skromne i uległe kobiety. Do tego też byłaś przygotowywana. William przez te wszystkie lata próbował cię złamać i w jakimś stopniu mu się to udało.

– Co? Ty chyba żartujesz! Pozwoliłeś, aby tak mnie traktował?! O wszystkim wiedziałeś? Nie wierzę! A matka… czy ona wiedziała?

– Nie. Nie wiedziała. Nie przerywaj mi, jak mówię!

– To było dla twojego dobra. Miałaś zostać wydana za mężczyznę, który jest bezwzględnym człowiekiem i nie toleruje nieposłuszeństwa! Zrozum! Zresztą… to już nieważne. Wszystko się zmieniło. Dziś pojawił się u mnie William i poprosił o ciebie. Zgodziłem się.

– Nie! Nie! Nie! Nie chcę go! Błagam, nie! Wolę już jechać do Rosji! Proszę!

– To nie podlega dyskusji! Jeszcze bardziej zjednoczymy nasze rodziny. Będziemy wspaniałym imperium. Byłaś obiecana innemu, ale między nami jest konflikt. Rosjanie nie wywiązali się z umowy. To nie skończy się dobrze.

– Czy ty siebie słyszysz?! Robiłeś mi krzywdę przez te wszystkie lata! Tak samo on. Jak mogliście?!

– Nie panikuj! Nic takiego się nie działo. Zobacz, jaka silna teraz jesteś!

– Silna? To jaka miałam być? Uległa czy silna? Na razie jestem wykończona przez tego padalca! I nie wymawiaj przy mnie jego imienia! Nigdy! Nienawidzę go!

– Uważaj na słowa, Kaira! – odezwał się gniewnie mój prowokator.

– Nie będziesz mi rozkazywał! Po moim trupie! Nie będę twoją żoną. – Wybuchnęłam płaczem i wybiegłam z pokoju.

– Kaira poczekaj! – zawołał największy palant na tej planecie.

– Będziesz nią, czy tego chcesz, czy nie! Zaciągnę cię przed ołtarz nawet ze spluwą przy skroni, a jeśli to nie pomoże, przyłożę broń twojej matce, ojcu albo zabiję twoje ulubione zwierzątko. Lepiej to przemyśl. Radzę ci nigdy więcej nie mówić do mnie takim tonem, bo pożałujesz!

– Nie obchodzi mnie to! W takim razie możesz mnie zabić! Nie chcę być z kimś, kto całe życie mnie nie szanował. Chcesz posłuszeństwa? Wobec tego powiedz mi, gdzie jest twoja kultura osobista? Całe życie mnie poniżałeś! Dzień w dzień pokazywałeś, jak bardzo mnie nienawidzisz, i teraz żądasz ślubu? Pieprz się!

– Będziesz posłuszna i będziesz siedziała cicho! Nie interesuje mnie, co uroiłaś sobie w tej chorej głowie. Od teraz jesteś moja, czy ci się to podoba, czy nie!

– Nigdy nie będę twoja, prędzej…

– Zamknij się! Widzę, że język ci się wyostrzył! Pyskata mała suka!

– Nie nazywaj mnie tak!

Stałam jak wryta i patrzyłam, jak prowokator zamienia się w bestię. Widziałam w jego oczach, że chce mnie zniszczyć. Tym razem ja doprowadziłam go do ostateczności. Gdyby nie fakt, że był w moim rodzinnym domu, na pewno rzuciłby się na mnie. Nie wyobrażałam sobie, jak mogłabym żyć z takim człowiekiem pod jednym dachem. Do końca życia upadlana i znienawidzona.

– Nie chcę ciebie! Nigdy nie będę chciała! Nie wiesz, co to miłość i nigdy się nie dowiesz, a ja właśnie tego szukam. Proszę cię… – szepnęłam ze łzami w oczach. – Daj mi święty spokój. Znajdź sobie inną ofiarę…

– Jesteś moja i to się już nigdy nie zmieni. Twoje puste łzy na mnie nie działają. Twój ból i smutek też nie. Nie próbuj tych sztuczek. Taki człowiek jak ja nic sobie z tego nie robi. Jestem twoim bogiem. Będziesz robiła to, co powiem, albo poniesiesz konsekwencje.

– Jesteś podły! Nienawidzę cię!

– Do usług, kotku… – odparł i odszedł.

Z płaczem pobiegłam do swojego pokoju. Upadłam na podłogę i nie mogłam się podnieść. Byłam zupełnie sama i skazana na tego diabła. Kiedyś myślałam, że już gorzej być nie może, a jednak się myliłam. Zło wkroczyło do mojego życia z podwójną siłą. Niszczyło moją duszę i moje ciało. Przegrałam… już nie było odwrotu.

Rozdział 2

Kaira

Kolejny dzień był jeszcze gorszy od poprzedniego. Ojciec oznajmił mi, że prowokator zaproponował mu zajęcie się mną przed ślubem. Argumentował to tym, że jestem nieposłuszna, a on na to nie pozwoli.

Nim się zorientowałam, jechałam na jakieś zadupie do posiadłości jego rodziców, a z oczu płynęły mi łzy. Nienormalna rodzinka! Nigdy nie było tak, jak powinno było być! Kto oddaje córkę miesiąc przed ślubem, aby przyszły mąż rozstawiał ją po kątach? Powinnam była siedzieć w domu i napawać się wolnością. Matka powinna była mnie przytulać i kochać, a ojciec szanować. Wszędzie tak było, ale nie u nas. Byłam sama jak palec, a ten kretyn chciał, abym upadła jeszcze niżej. Chciał, abym znalazła się w piekle, i być może dobrze… tam byłoby mi lepiej niż z nim.

– Dlaczego to robisz? Nie mogłeś poczekać do tego cholernego ślubu? Musiałeś mówić ojcu, że jestem nieposłuszna?! To podłe! W ogóle… jak on mógł mnie oddać. Całe życie byłam przy nim – odezwałam się z wściekłością w głosie, kiedy jechaliśmy jego samochodem.

– Musiałem. Tak już mam! Mówiłem, że będzie źle, jeśli nie przestaniesz się unosić, ale ty nie słuchałaś. Non stop pieprzysz i buzia ci się nie zamyka. Trzeba cię utemperować.

– Chcesz, abym robiła wszystko, czego zapragniesz? To nierealne! Nigdy się na to nie zgodzę!

– Zgodzisz! Tylko jeszcze o tym nie wiesz. Musisz zrozumieć, jaką wartość ma kobieta, a jaką mężczyzna. Tak byłaś wychowywana, ale widzę, że nic nie dotarło.

– Co ty mówisz!? Czyli co!? Kobiety mają być uległymi dziwkami, kiedy wy możecie wszystko?! Żałosne! Nawet nie będę tego komentowała!

– Zastanawia mnie jedno, Kaira. Tyle lat siedziałaś cicho, a teraz pokazujesz pazurki. Co się takiego stało?

– Ty, ty się stałeś. W nocy, kiedy się topiłeś. Gdyby mnie tam nie było, zapewne teraz byłabym na twoim pogrzebie. Zrozumiałam, że każdy kiedyś umrze. Każdy się czegoś boi, wiesz… tak jak ty wody – dodałam i spojrzałam mu w oczy.

– Ja się niczego nie boję, a już na pewno nie wody. Słabość jest dla mięczaków, a ja jestem najgorszy z najgorszych. Nawet się nie łudź, że znajdziesz we mnie dobro. Nie ma go i nie będzie.

– Nie szukam w tobie dobra. Ja po prostu próbuję zrozumieć.

– Nie staraj się w takim razie. Bądź grzeczna i posłuszna, a nic się nie stanie.

– A co będzie… co po ślubie? No wiesz… – Zarumieniłam się.

– O co ci chodzi? O seks? Do niczego nie będę cię zmuszał. Nie jestem gwałcicielem, chociaż zapewne tak myślisz. No chyba że chcesz, to możemy pieprzyć się choćby dziś.

– Nie. Nie chcę. Jesteś obleśny!

– Nie. To ty udajesz, że ten temat cię nie interesuje, ale inaczej to wyglądało, kiedy włożyłem rękę między twoje nogi. Twoja cipka była mokra i gotowa na mnie. Doskonale to wiesz.

– Przestań! Po co mnie zabrałeś z domu?! Chcesz mnie pieprzyć i się zabawiać? Przed ślubem?!

– Kotku, wiesz, że zrobię, co będę chciał, i nikt mi w tym nie przeszkodzi. Musisz się z tym pogodzić. W moim świecie nie ma miejsca na nieposłuszeństwo. Przed ślubem czy po… to bez znaczenia. Ja nie uznaję krwi na prześcieradle i innych takich. Jestem sam sobie panem i wyznaję swoje zasady, na które twój ojciec się zgodził.

– Wyrażanie swojego zdania to nie jest cholerne nieposłuszeństwo! Boże! Kto cię tak skrzywdził!?

– Zamknij się w końcu! Nikt mnie nie skrzywdził! Jestem taki od zawsze!

– Nie. Nie jesteś! Kiedyś byłeś miły, a teraz… a teraz…

– A teraz co? – zapytał z zaciekawieniem.

– Teraz to cię nienawidzę!

Zaśmiał się tylko i resztę drogi spędziliśmy w ciszy.

Po godzinie dojechaliśmy na miejsce. Dom był ogromny, a na posesji stało mnóstwo ochroniarzy.

– Po co ci tyle ochrony?

– A jak myślisz? Rozumiem, że inteligencją też nie grzeszysz? – Spojrzał na mnie jak na kretynkę.

– Też? Co to ma znaczyć?

– No urodziwa nie jesteś. Z myśleniem słabo. Chyba cię oddam…

– Naprawdę? – zapytałam z nadzieją.

– Mówiłem… zero inteligencji. Oczywiście, że nie. Wychodź. Idziemy do środka.

Nie miałam siły się z nim sprzeczać. Cały czas próbował wykończyć mnie psychicznie. Zawsze tak było. Mówił, jaka jestem paskudna, jak źle wyglądam. Twierdził, że żaden facet mnie nie zechce. Nieustannie chwytał mnie za nadgarstki i przyciągał do siebie. Nawet raz zauważył nas ojciec, ale nic z tym nie zrobił, a prowokator się tym kompletnie nie przejął.

Kiedyś chodziliśmy wraz z innymi dzieciakami na prywatne lekcje. Tylko dla takich rodzin jak nasze, czyli bogatych dupków prowadzących nielegalne interesy. Nie siedziałam w tym głęboko, ale nie raz słyszałam słowo „mafia”. Byli nią i bardzo dobrze sobie radzili. Całe miasto drżało, gdy wypowiadano nasze nazwisko. Wracając do prywatnych zajęć… tam również nie miałam spokoju. Prowokator robił wszystko, aby się ze mnie wyśmiewano. Traktował jak najgorszą. Gdy ktoś próbował się do mnie odezwać, od razu wkraczał do akcji.

Jako nastolatka próbowałam spotykać się z pewnym chłopakiem. On mało wiedział, ale zdawał sobie sprawę, że dużo ryzykuje. W końcu poczułam, że ktoś mnie lubi. Kilka dni później znaleziono go martwego na jednej z ulic Londynu. Właśnie wtedy moje przerażenie sięgnęło zenitu. Wiedziałam, że to była sprawka Williama. Kiedy na mnie patrzył, czytałam z tych parszywych oczu przekaz: „tak, to ja go zabiłem”. Był podłym i okrutnym człowiekiem. Dlatego tak wiele razy odpuszczałam. On wciąż mnie prowokował i chciał, abym z nim walczyła, ale ile można…

Teraz jednak było jakoś inaczej. Chciał, abym została jego żoną. Nieustannie nasuwało mi się pytanie: dlaczego ja? Przecież byłam w jego oczach brzydka i głupia. Po co mu był ktoś taki?

– Idź na górę i wybierz sobie sypialnię. Ja zaraz przyjdę.

– Dobrze.

Byłam zła. Okropnie zła. Mówił do mnie jak do jakiejś gówniary! Jak do nic nieznaczącej osoby. Nie chciałam się tak czuć. Chciałam być kochana i ważna. Chciałam, aby w końcu ktoś mnie przytulił i powiedział, że będzie dobrze. Weszłam do jednej z sypialni i od razu pomyślałam, że najchętniej zwiałabym gdzie pieprz rośnie. Usiadłam na ogromnym łóżku i zamknęłam oczy. Błagałam Boga, aby mnie wyzwolił. Prosiłam o siłę.

– Widzę, że mamy podobny gust. Ja będę w sypialni obok. Dla twojego dobra lepiej, jeśli będziemy spali osobno.

– Oczywiście, że tak. Nie uważam, abyśmy musieli dzielić jedno łóż…

– Nie pytałem cię o zdanie – przerwał mi i wyszedłszy z pokoju, trzasnął drzwiami.

– Dupek! Skończony dupek! – krzyknęłam.

W jednej chwili drzwi się otworzyły, a prowokator wparował do środka, szarpnął mnie za rękę i rzucił na łóżko. Następnie przygwoździł swoim ciałem i złapał za brodę tak mocno, że poczułam ból.

– To boli! Puść mnie!

– Posłuchaj! Jeśli jeszcze raz usłyszę, że nazywasz mnie dupkiem, inaczej będę się z tobą obchodził. Chcesz poznać moją mroczną stronę? Proszę bardzo, ale wiedz, że pożałujesz. To twoja ostatnia szansa. Jeśli się nie uspokoisz, zerwę z ciebie te ubrania i zerżnę tak, że nie usiądziesz przez miesiąc. Będę pakował w ciebie swojego kutasa i sprawię ci taki ból, jakiego w życiu nie zaznałaś. Później wypieprzę cię w tę śliczną dupę i zostawię jak zużytą dziwkę! Tego chcesz?! No mów, kurwa, czy tego właśnie chcesz?!

– Nie chcę… – wyszeptałam, a z oczu popłynęły mi łzy.

– Jesteś słaba, rozumiesz?! Tylko tacy ludzie płaczą. Złamię cię, złamię do końca i wtedy nie odważysz się używać słów, których nie powinnaś. Zrozumiałaś? Pytam się?!

– Tak. Zrozumiałam. Puść mnie. To boli…

– Dopiero się przekonasz, co to prawdziwy ból.

Puścił mnie. W końcu wstał i spojrzał na mnie z nienawiścią w oczach. Przeczesał dłonią włosy, przejechał kciukiem po dolnej wardze i wyszedł z pokoju. Przeklinałam go… przeklinałam w myślach. Podły sukinsyn bez serca! Mogłam go tam zostawić… mógł się utopić. Teraz miałabym święty spokój. Byłabym wolna. Może spotkałabym miłego chłopaka, który by się we mnie zakochał. Może…

Ranek był okropny. Pół nocy zastanawiałam się, co ze mną będzie. Tak bardzo chciałam, aby się zmienił. Z całego serca pragnęłam, aby był innym człowiekiem. Pragnęłam zmian… zmian na lepsze.

Moje przemyślenia przerwało szarpanie za klamkę. Słyszałam szepty i jakieś głośne śmiechy.

Po chwili wszystko ucichło. Nie zważając na nic, szybko wstałam i udałam się do łazienki, po czym zamknęłam drzwi na klucz. Wzięłam prysznic i owinęłam się miękkim ręcznikiem. Powolutku podeszłam do drzwi i przyłożyłam ucho, by upewnić się, że nadal jestem sama.

W końcu ostrożnie otworzyłam drzwi i czym prędzej udałam się do garderoby w poszukiwaniu swojej walizki. Zdążyłam włożyć biały, koronkowy biustonosz i majteczki do kompletu. Wtedy usłyszałam przekręcanie klucza. W panice ponownie zarzuciłam na siebie ręcznik. Odwróciłam się i zamarłam. Prowokator był ubrany jedynie w spodnie dresowe. Nie miał koszulki, a jego ciało… nie, nie, nie. To było nie do uwierzenia, jak cudownie wyglądał. Patrzyłam na niego jak jakaś kretynka. Lustrowałam człowieka, który pragnął mojej zguby.

– No, no, no, co my tu mamy – powiedział i zrobił kilka kroków w moją stronę.

– Stój, nie zbliżaj się do mnie. Proszę… – wycedziłam i się cofnęłam.

– Boisz się, kotku? Mnie nie musisz się bać. Nie zrobię ci krzywdy.

– Czyżby? – zapytałam bez zastanowienia.

– Ty masz być posłuszna… nic więcej.

Podszedł do mnie tak blisko, że cała zadrżałam. Opuszkami musnął mój policzek, a ja mocniej ścisnęłam ręcznik, którym byłam owinięta. Zauważył to i uśmiechnął się mrocznie.

– Spięłaś się? Co się dzieje? Boisz się tego, co mogę zrobić? A może obawiasz się, że tego nie zrobię? Chciałabyś?

Złapał moje dłonie i zsunął je wzdłuż ciała. Puściłam ręcznik, który nadal trzymał się na moim ciele. Wiedziałam, że to nie potrwa długo. Jednym ruchem sprawił, że stałam przed nim w samej bieliźnie. Lustrował mnie z góry do dołu, jeżdżąc językiem po swojej wardze.

– Taka niewinna… Cudowne uczucie, że to właśnie ja będę cię miał.

W jednej chwili wpił się w moje usta i namiętnie pocałował, a ja postradałam zmysły, ponieważ oddałam pocałunek. Później całował moją szyję i miejsce między piersiami. Kiedy znalazł się poniżej pępka, zamarłam. Całował mnie w jego okolicy, trzymając rękoma moje pośladki.

– Powiedz, jak to jest, kotku. Mimo że prawie klęczę przed tobą, to i tak ja jestem wygrany.

Patrzyłam mu prosto w oczy i nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Cała drżałam, oddech miałam przyspieszony, źrenice rozszerzone… Byłam zgubiona. W końcu po chwili otrząsnęłam się i wrócił mi rozum.

– Nie rób tego.

– Czego? – Nagle podniósł się i ponownie musnął dłonią mój policzek.

– Nie odbieraj mi czegoś… czego nie chcę oddać. Nie tak, nie w ten sposób.

– Wiesz, że to nieuniknione, ale sama będziesz o to prosiła.

– Nie… nie będę.

– Nie kłam. Widzę, jak reaguje twoje ciało.

– Kochać to ja się mogę z miłości, a nie dla samej przyjemności. To dwie różne rzeczy.

– Nie interesuje mnie miłość. Nie wiem, co to jest. Za to przyjemność jest mi świetne znana. Uwielbiam się pieprzyć… ty też będziesz to uwielbiała, a teraz… ubieraj się i zejdź na dół.

Po tych słowach odwrócił się i wyszedł. Tak po prostu sobie poszedł.

Dom wydawał się pusty. Gdzieniegdzie widziałam ochroniarzy, a poza tym cisza i spokój.

– Do jadalni tamtędy. – Usłyszałam głos za sobą.

Odwróciłam i wtedy zobaczyłam wielkiego ochroniarza.

– Jestem Ethan, ochroniarz… teraz także twój.

– Dobrze, dziękuję.

Weszłam do środka i zobaczyłam pięknie zastawiony stół. Było na nim dosłownie wszystko. Na jednym końcu siedział William i bacznie mi się przyglądał.

– Siadaj… – polecił, a ja od razu zrobiłam to, co mi kazał.

Wszystko tak ładnie pachniało, że natychmiast poczułam głód. Już miałam chwycić za rogalika, kiedy usłyszałam głos prowokatora.

– Nie!

– Ale co „nie”? Bo nie rozumiem. Nie mogę nic zjeść?

– Nie. Nie możesz.

– Tak? A to dlaczego?

– Bo tak zdecydowałem, a ty masz być mi posłuszna.

– To może chociaż kawy…

– Nie.

– Więc po co mnie tu zaprosiłeś?

– To nie zaproszenie. To rozkaz.

– Co ty masz z tą władzą? Czemu to ma służyć? Chcesz, abym była głodna, okej. Nie ma problemu. Mogę już sobie pójść?

– Nie, do cholery! Dostaniesz posiłek, jeśli odpowiesz na moje pytanie.

– A mianowicie?

– Co czujesz, kiedy jestem blisko i mam ochotę cię pieprzyć? Pamiętaj, że rozpoznam kłamstwo na kilometr.

– Co czuję? Chyba nie muszę się zbytnio zastanawiać. Czuję nienawiść. Czystą nienawiść, Williamie.

Nagle zrobił coś, co było do przewidzenia. Wstał z krzesła i udał się w stronę okna. Dopiero wtedy zauważyłam, że był w eleganckich ubraniach.

– Zmieniłaś się i uwierz mi… to źle dla ciebie. Jestem spokojny, ale do czasu. Pamiętaj o tym. Możesz wyjść…

– Nie pozwolisz mi zjeść? Ty tak na poważnie?

– Powiedziałem: wyjdź!

– Nie. Nie wyjdę! Chciałabym się załamać i być posłuszna, ale nie umiem taka być, tak samo jak ty nie potrafisz kochać i być dobry. Czy ja cię zmuszam do zmian? Po co? Po co miałabym cię kontrolować i chcieć, abyś robił wszystko, czego zapragnę? To bez sensu. Nie uważasz, że twoje życie będzie nudne, kiedy się podporządkuję? Kiedy będziesz wiedział o każdym moim kroku? A gdzie spontaniczność? Gdzie odrobina normalności?

Podeszłam do niego i delikatnie złapałam za ramię. Chciałam go w jakimś stopniu pocieszyć? Sama nie wiedziałam. To był chory impuls. Zdziwiony odwrócił się w moją stronę i gwałtownym ruchem odsunął moją rękę.

– Nigdy więcej tego nie rób! Zrozumiałaś!?