Niespodzianki przeznaczenia. Tom 1 - K.G. Lewis - ebook

Niespodzianki przeznaczenia. Tom 1 ebook

Lewis K.G.

4,4

13 osób interesuje się tą książką

Opis

Emilio Rossi – bezwzględny zastępca capo, a do tego lekkoduch i największy kobieciarz, jakiego widziały Włochy. Jego wybujałe ego ledwie mieści się w granicach Sycylii.

Bella Montreo – piękna i inteligentna kobieta wierząca w monogamię oraz stałe związki. Dla niej temat mafii jest czystą abstrakcją, a nawet fikcją.

 

Różni ich wiele, ale łączą przede wszystkim dwie sprawy. Pierwszą jest Delia Rossi – jej przyjaciółka, a jego siostra. Mimo długoletniej przyjaźni Bella nigdy nie poznała braci Rossich, ponieważ ich siostra z zaciętością chroniła ją przed mackami bezlitosnego, mafijnego półświatka. Druga kwestia zaś to niespodzianka przeznaczenia, którą zwiąże ich ze sobą los… Spontaniczna, namiętna noc połączy dwoje nieznajomych.

Emilio dostał od siostry jasny przekaz – ma się nie zbliżać do jej przyjaciółki, bo ona jest dla niego nietykalna. Niewiele go to obeszło, bo miał wtedy ważniejszy problem na głowie niż babskie fanaberie Delii. Całą uwagę mężczyzny pochłaniało nadszarpnięte ego, które uszkodziła pewna kobieta mająca czelność uciec cichaczem po wspólnych igraszkach… Znieważyła go jak żadna inna! I co gorsza, cały czas siedzi mu w głowie! A to przecież nie jest normalne… Z kolei Bella pokłada wszelką nadzieję w tym, że już nigdy więcej nie zobaczy faceta, dla którego na jedną noc porzuciła swoje zasady…

Sytuacja, w której się ponownie spotkają, będzie wielkim zaskoczeniem dla obojga.

Podczas gdy Bella za wszelką cenę będzie chciała zapomnieć o zażenowaniu, jakim jej zdaniem jest przespanie się z rozpustnym donżuanem, Emilio postanowi znowu ją uwieść i zrobić wszystko, żeby w końcu przestała zaprzątać mu myśli. Nie powstrzyma go nawet ryzyko związane ze złamaniem obietnicy złożonej wcześniej Delii.

Czy tak ławo będzie mu przełamać opór nieustępliwej Belli, która noc spędzoną z nim uważa za swoją największą pomyłkę? Jedno jest pewne: przeznaczenie nie będzie im szczędzić niespodzianek.

 

W skład cyklu „Przeznaczenie” wchodzą:

Kaprysy przeznaczenia. Tom 1

Kaprysy przeznaczenia. Tom 2

Niespodzianki przeznaczenia. Tom 1

Niespodzianki przeznaczenia. Tom 2

Niespodzianki przeznaczenia. Tom 3

 

Los bywa przewrotny. Przekonali się o tym bohaterowie „Niespodzianek przeznaczenia”. Bella i Emilio to kolejny wybuchowy duet, który dostarcza niesamowitych emocji. Kiedy stają naprzeciwko siebie, aż iskrzy – i nie chodzi tu tylko o ich charaktery. Z każdym kolejnym dialogiem czytelnik jest świadkiem niebywałego przyciągania i rodzącego się uczucia. Czy jednak nie dzieli ich zbyt wiele? Zapewniam was, że K. G. Lewis ponownie sprawi, iż ani przez chwilę nie będziecie się nudzić. Wobec tej książki nie można przejść obojętnie. - P.D. Hutton, autorka

 

K. G. Lewis znów zabiera nas do niebezpiecznego świata mafii. Jeśli szukasz książki, która pochłonie cię bez reszty i której długo nie zapomnisz, to najnowsza powieść autorki jest stworzona dla ciebie! Polecam całym serduchem! - Justyna Dziura, autorka

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 603

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,4 (225 ocen)
146
45
14
15
5
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Mamoja2007

Nie oderwiesz się od lektury

Super czekam na ciąg dalszy . Długo się powstrzymywałam gdyż wiedziałam ze będzie 2 cześć, a nie lubię czytać ba raty.
10
karaza

Nie polecam

Nie podobała mi sie wcale. Żadnych ciekawych zwrotów akcji. Zwracanie się autorki do czytelnika też mi nie przypadło do gustu. Dużo przekleństw.
10
Kasia1988Katarzyna

Dobrze spędzony czas

Pomysł fajny, ale dużo wątków się powtarza i za dużo przemyśleń bohaterów przez co się mi dłużyło...
00
Kasia741116

Z braku laku…

Książka jest o 300 stron za długa, ilość i długość opisów i ich powtarzalność to jakaś masakra
00
joannajureczek

Dobrze spędzony czas

Polecam.
00

Popularność




Copyright © by K.G. Lewis 2021Copyright © by Wydawnictwo WasPos, 2022All rights reserved

Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowania oraz udostępniania publicznie bez zgody Autora oraz Wydawnictwa pod groźbą odpowiedzialnościkarnej.

Redakcja: Kinga Szelest

Korekta: Aneta Krajewska

Zdjęcie na okładce: © by PinkCoffee Studio/Shutterstock.com

Projekt okładki: Agnieszka Przyłucka

Skład i łamanie oraz wersja elektroniczna: Adam Buzek/[email protected]

Ilustracje wewnątrz książki: © by pngtree.com

Wydanie I - elektroniczne

ISBN 978-83-8290-151-1

Wydawnictwo WasPosWarszawaWydawca: Agnieszka Przył[email protected]

Spis treści

Prolog

Rozdział 1

Rozdział 2

Rozdział 3

Rozdział 4

Rozdział 5

Rozdział 6

Rozdział 7

Rozdział 8

Rozdział 9

Rozdział 10

Rozdział 11

Rozdział 12

Rozdział 13

Rozdział 14

Rozdział 15

Rozdział 16

Rozdział 17

Rozdział 18

Rozdział 19

Rozdział 20

Rozdział 21

Rozdział 22

Rozdział 23

Rozdział 24

Rozdział 25

Rozdział 26

Rozdział 27

Podziękowania

Mojemu mężowi oraz wszystkim, którzy zdecydowali się poznać historię Emilia i Belli

Prolog

Bella

Te błękitne oczy… Raz w odcieniu przejrzystego lazuru, a za chwilę niespokojnegooceanu.

Takiehipnotyzujące.

Stalowe mięśnie, postawna sylwetka. Przy nim czuję się taka malutka. Cień zarostu na szczęce dodający mu tajemniczego oraz niebezpiecznego wyglądu. Czarne włosy, dłuższe u góry, krótsze po bokach, aż proszą się, żeby zatopić w nich palce i sprawdzić, czy w dotyku są tak miękkie, jak sięwydają.

Ta emanująca z niego pewność siebie, ta nieustępliwość. Ten kuszący magnetyzm. Te usta przywodzące na myśl grzeszne obietnice. Jego zniewalający dotyk wywołujący gorączkęzmysłów…

Tak, to wszystko razem jest powodem, dla którego podejmuję impulsywną decyzję i daję się ponieść chwili. Właśnie za sprawą tej niewytłumaczalnej chemii i tego przyciągania między nami pozwalam zaciągnąć się temu nieznajomemu do jego apartamentu hotelowego. Brak w tym jakiejkolwiek logiki. To lekkomyślny, grzeszny spontan, a to nie w moim stylu. Nie jestem taka… Takie akcje nie leżą w mojej naturze. Prawda jest taka, że jeszcze nigdy nie zaliczyłam gorącej, jednonocnejprzygody.

Jednak jestem tu i pozwalam, żeby pchnął mnie na drzwi swojego apartamentu, a także bezpardonowo zdarł ze mnie modrakową sukienkę. Jego pieszczoty oraz zapach odbierają mi zmysły. Zupełnie wyłączają moje racjonalne myślenie. Jestem mieszaniną ekstatycznych doznań. Moje ciało płonie, a wyuzdane słówka, które ten facet szepcze mi do ucha, tym niskim, głębokim głosem, jeszcze bardziej mniepodniecają.

Gdy wchodzi we mnie mocno od tyłu, wybucha ogień spalający nas oboje. Jego fiut wypełnia mnie tak doskonale, że aż tracę oddech. Zresztą on również. Przelewa się przeze mnie euforyczny żar, jakiego jeszcze nigdy nieczułam.

Daje mi chwilę na przyzwyczajenie się do jego rozmiaru, po czym wycofuje się niemal do końca i nagle ostro pcha. Oboje głośnojęczymy.

– Jesteś tak cholernie doskonała – mruczy nieznajomy, gryząc mnie wszyję.

Wywołuje tym kolejną falę rozkosznych impulsów, wprawiających moje ciało w namiętnyrezonans.

– Taka ciasna, tak kurewsko wspaniała – chrypi głosem przepełnionym pożądaniem, a jego zęby skubią mojąskórę.

Sekundę później odbiera mi poczucie rzeczywistości, pieprząc mnie z całych sił, bez opamiętania, aż intensywny orgazm ścina mnie znóg.

Utrzymuję się w pionie tylko dzięki jego silnym ramionom, które dają mi oparcie, podczas gdy on stanowczo przyciąga moje usta do wygłodniałegopocałunku.

– Opętałaś mnie, kobieto – warczy w moje wargi, a ja jestem zbyt oszołomiona, by chociaż spróbować muodpowiedzieć.

Przywiera jeszcze bardziej do mojego ciała i unosi mnie, trzymając zapośladki.

Idzie w bliżej nieznanym kierunku. Jednak nie interesuje mnie to, bo jego błądzące po mojej skórze wargi są jedyną rzeczą, o której jestem w stanie teraz myśleć. No może nie do końca, bo jest jeszcze jego ponownie gotowy kutas, którego czuję na nagimudzie.

– Potrzebuję więcej ciebie, stanowczo chcę więcej – syczy władczo, układając mnie na zimnym blacie stołu, niedaleko przeszklonej ściany z widokiem na pogrążone w mrokumiasto.

Zanim zdążę cokolwiek wydusić, on rozsuwa mi nogi i pochyla głowę. Sekundę później moje ciało poraża prąd rozkoszy i niebiańskich doznań, podczas gdy on językiem pieści moją kobiecość. W chwili gdy przeszywa mnie kolejny intensywny orgazm, tracę świadomość, ogarnięta niewyobrażalną ekstazą i narastającym pożądaniem. Odganiam racjonalną stronę mojej osobowości, skupiając się na jego pieszczotach. Ciesząc się rozkoszą, jaką mi daje, oraz ognistymi doznaniami, nawet nie rejestruję kolejnych pozycji, w których bzyka mnie z dzikązapalczywością.

Nie wiem nawet, kiedy wylądowaliśmy na ogromnym łóżku, ale najważniejsze jest dla mnie odczuwanie ciężaru jego ciała na moim. A także jego twardej męskości poruszającej się we mnie. Mężczyzna prowadzi mnie na kolejny szczyt, z którego spadam z głośnym krzykiem w akompaniamencie jego ostrych przekleństw, gdy dochodzi chwilę pomnie.

Następne, co pamiętam, to jego stalowe ramiona obejmujące mnie, gdy wykończona przelewającą się ekstazą zapadam w błogie odmętysnu.

***

Budzę się nagle, a strach gwałtownie chwyta mnie za gardło, gdy orientuję się, że leżę naga, przyciśnięta w zaborczym geście przez wytatuowanego faceta za moimi plecami, którego fiut napiera na mojepośladki.

W tym momencie zalewa mnie groza i powagasytuacji.

Ja pierdolę, co jazrobiłam?!

Gdzie podziały się moje szare komórki, kiedy tak bardzo ichpotrzebowałam?!

Spinam się ogarnięta paniką. Delikatnie odchylam głowę, modląc się, żeby mężczyzna nadal spał. Dzięki Bogu moje prośby zostają wysłuchane, a on ze spokojnym wyrazem twarzy oddycha równomiernie, wtulając się wemnie.

Kurwa, kurwa, kurwa! Odwracam się z powrotem, bo to nie czas na podziwianie jego rysów twarzy i długichrzęs.

Dobra, Izabella, kombinuj – nakazuję sobie. Musisz wymyślić, jak stąd spierdolić, i to jak najszybciej, zanim ten bóg orgazmów się obudzi – mobilizujęsię.

Bardzo ostrożnie odsuwam tyłek od jego przyrodzenia, a następnie delikatnie unoszę jego dłoń przyduszoną zaborczo do mojej piersi. Gdy tylko to robię, z jego ust wyrywa się niezadowolony pomruk. Zamieram, kiedy zaczyna się wiercić, i wstrzymuję nerwowooddech.

Dopiero kilka sekund później, kiedy znowu leży nieruchomo, wymykam się z łóżka. Wykazuję się przy tym akrobatycznymi zdolnościami, których nawet nie byłam świadoma. Kiedy moje nagie stopy w końcu dotykają upragnionej chłodnej podłogi, prostuję się i w popłochu rozglądam w poszukiwaniu swoichubrań.

Muszę się stąd ewakuować, i to czymprędzej!

Kusi mnie, żeby ostatni raz rzucić okiem na mężczyznę, który zniewolił moje ciało oraz pochłonął moją duszę tymi swoimi niesamowitymi oczami. Opuszczam jednak sypialnię na paluszkach, niczym zawodowyszpieg.

W tempie godnym najlepszego sprintera odnajduję sukienkę, szpilki i torebkę porozrzucane po salonie i przedpokoju. Nie zawracając sobie głowy szukaniem majtek, w mgnieniu oka znajduję się przy drzwiach wyjściowych. Pospiesznie wciągam na siebie kieckę, chwytam w rękę kopertówkę i wypadam na zewnątrz, niczym ofiara goniona przez piekielneogary.

Nie oglądając się za siebie, zamykam cichutko drzwi, zostawiając pogrążony w ciszy i ciemności apartament. Dopiero w bezpiecznej przestrzeni windy, wiozącej mnie do holu, poprawiam zmierzwione włosy, wygładzam materiał sukienki oraz przecieram zarumienioną twarz. Nie poznaję kobiety, która patrzy na mnie z szerokiego lustra umieszczonego na metalowej ścianie. Dobra, laska, może i dawka orgazmów, którą ci zafundował, była godna Oscara. Teraz jednak wybij już sobie z głowy obraz jego imponującego penisa, bo to, co miało miejsce w tym cholernym pokoju, nigdy więcej się nie powtórzy! – strofuję samą siebie, poklepując się po policzkach dlaotrzeźwienia.

Opuszczając hotel, powtarzam sobie jeszcze, że każdemu może się zdarzyć chwila zapomnienia i słabości. Jedna gorąca wpadka jeszcze mnie nie definiuje, a nikt nie musi się dowiedzieć o moim spacerze wstydu, który właśnie odbywam. Nie będę robić z tego dramy, bo to, co zaszło tej nocy, nie wyjdzie na jaw, a mnie kolejny taki błąd nie grozi. Nigdy więcej nie spotkam tego mężczyzny, bo zapewne nie pochodzi stąd, a mój brudny sekret pozostanie międzynami.

Dwójką nieznajomych sobieosób.

Nieco uspokojona tą myślą, biorę głęboki oddech i wsiadam do taksówki, która zabiera mnie dodomu.

Emilio

Budzę się przyjemnie rozleniwiony, tym bardziej że doskonale pamiętam, co doprowadziło mnie do takiego stanu. A raczejkto…

Na samo wspomnienie mojej nieziemskiej bogini uśmiecham się z zadowoleniem, pobudzony nie tylko przez porannąerekcję.

Nadal lekko zamroczony snem, przesuwam ręką w poszukiwaniu miękkiego, aksamitnego ciała, które w nocy wypierdoliło mój świat do góry nogami. Gdy zamiast obiecującego ciepła czuję zimną pościel, niepewnie uchylampowieki.

Co jest, dochuja?!

Już całkiem obudzony podrywam się i rozglądam po sypialni. Z zaskoczeniem odkrywam, że po mojej ponętnej bogini nie ma ani śladu. Nie dowierzając, podnoszę dupsko z materaca i nie kłopocząc się naciąganiem bokserek, idę do salonu. Po co mi bielizna, przecież jeśli przydybię moją piękną w dowolnym miejscu w tym apartamencie, to od razu przystąpię do akcji. Tak więc po co sięograniczać?

Ta kobieta ma w sobie jakiś ognisty pierwiastek, który cholernie mi się podoba i którym jeszcze się nie nasyciłem. Dlatego też pragnę rozpocząć ten poranek między jej seksownymi nogami owiniętymi wokół moichbioder…

Niestety moje błogie mrzonki rozwiewają się błyskawicznie, kiedy nigdzie nie dostrzegam brązowowłosej ślicznotki z zadziornym spojrzeniem. A gdy zauważam, że razem z nią zniknęła jej sukienka, moje ciało spina się w niedowierzaniu, a sekundę później ogarnia mnie rozjuszonawściekłość.

Co tu się odpierdala, docholery?!

Nazywam się Emilio Rossi i żadna panna nie ucieka ode mnie w popłochu, a tym bardziej nie wymyka się pokryjomu!

Przeciwnie – każda zostaje na dłużej, licząc, że nie wyrzucę jej ze swojego łóżka! Zawsze mają nadzieję, że ubłagają powtórkę zrozrywki!

Co to wszystko ma, kurwa, znaczyć?! Co ta laska sobie wyobraża, zostawiając mnie bez słowa?! To ja porzucam dziewczyny chwilę po tym, jak je przelecę, a nie onemnie!

Niesiony na fali płomiennego gniewu, podchodzę do przeszklonej ściany i z całych sił walę pięścią w hartowane szkło, wyładowując odrobinę rozchodzącej się po moim ciele frustracji orazfurii.

Z narastającej kurwicy zaciskam zęby i spoglądam w bok. Pod stojącym niedaleko stołem, migocze modrakowy materiał. Mrużę oczy ze złości i spostrzegam, że to para koronkowych majtek, która śmieje mi się prosto w twarz, wytykając miporażkę.

A może raczej pierwsze w życiuwyzwanie?

Wolnym krokiem pochodzę bliżej. Pochylam się i ściskam w palcach koronkę, która stanowi dowód na ogromną wyrwę w moim pieprzonymego.

Wracając do sypialni, słyszę w głowie szyderczy śmiech nabijającego się ze mnielosu.

Kurwamać!

Rozdział 1

Bella

Kurwa, kurwa, kurwa!

Przeprosiłabym za tak dosadny język, ale po pierwsze zupełnie nie mam do tego głowy, a po drugie inaczej się nie da! Po prostu się nieda!

Zdarzyło się wam przeżywać koszmar na jawie? I to taki z gatunku tych najgorszych z najgorszych? Jeśli nie, to cholernie zazdroszczę, bo ja właśnie doświadczam tego nad wyraz traumatycznego przeżycia i mam zajebiście wielki dylemat, co począć z tymfantem!

W dodatku nie mogę pojąć, jakim pieprzonym sposobem w ogóle do tego doszło?! Przecież to nie miało prawa miećmiejsca!

Cholera jasna, a jednak! I coteraz?!

Już na starcie wydaje wam się, że jestem jakąś walniętą histeryczką? Że w pełni usprawiedliwiony jest fakt, iż stukacie się palcem wczoło?

A ja wam powiem, że jak jesteście takie mądre, to zapraszam, zamieńmy się miejscami. Ja z ulgą się stąd teleportuję, a poza tym jestem ogromnie ciekawa, jak wy byście się zachowały na moim miejscu, podczas gdy uczcie wstydu paliłoby was od środka, a rozbiegany wzrok nie wiedział, na czym się zatrzymać, by nie pogorszyćsytuacji!

Dobra… wdech, wydech. Wdech, wydech.

Izabella, weź na wstrzymanie, bo zaraz upocisz się jak dziwka przy spowiedzi! A przecież nie wypada, żebyś jako druhna wyglądała jak zmokła kura! Wystarczy, że zapewne już i tak sprawiasz wrażenie, jakbyś doświadczyła nawiedzenia pierwszego stopnia, a egzorcysta był ci bardziej potrzebny niż obecny statusdruhny…

No właśnie, druhny! I to takiej z całych sił starającej się nerwowo nie podrygiwać, podczas gdy sterczy pod ołtarzem, w otoczeniu chmary gości weselnych, czując się niczym zwierzyna uchwycona w światłareflektorów…

Czy sądzicie, że spierdzielenie ze ślubu najlepszej przyjaciółki jest czymśniewybaczalnym?

Zanim odpowiecie, dobrze się zastanówcie. Serio!

Mimo wszystko uważacie, żetak?

Nawet kiedy niespodziewanie okazuje się, że jednym z drużbów pana młodego, prezentujących się w ciemnych smokingach, jest nieznajomy facet, któremu nie tak dawno dałyście się ostro wybzykać, w każdej możliwej pozycji?! Facet, którego imienia nie znacie, a pozwoliłyście mu zapoznać się z waszą waginą na wszelkie możliwesposoby?!

Zatkało? Cóż z pewnością nie bardziej niżmnie!

Co więcej, biję się z myślami, rozważając prawidłową odpowiedź na te pytania przez całą ceremonię ślubną, podczas gdy Iwo i Delia, moja niezastąpiona przyjaciółka, składają sobie przysięgę małżeńską. I za cholerę nie mogę się zdecydować, czy zaistniałe okoliczności stanowią wystarczające usprawiedliwienie dla mojej upragnionej dezercji w wielkim stylu, która przewiduje rzucenie się w te pędy do sprintu, którego nie powstydziłby się nawet StruśPędziwiatr…

Naprawdę nikt i nic nie jest teraz w stanie nadążać za tym, co się odpierdziela w mojej głowie. Powiedzieć, że jest to tryliard myśli na minutę, tomało…

Ceremonia trwa zaledwie jakieś kilkanaście minut, a ja już zdążyłam przewałkować kilka potencjalnych scenariuszy dotyczących tej jakże żenującej dla mniesytuacji…

Rozważałam między innymi możliwość, czy nie mam jakichś omamów, a mój mózg nie funduje mi mało śmiesznego żartu, przemęczony nocnymi dyżurami w szpitalu… Ale wiecie co? Nic z tego. Ciężar jego spojrzenia oraz buchająca od niego elektryzującą energia zdążyły mi to jużwyperswadować.

No ale weźcie, to przecież niemożliwie, by to wszystko działo się naprawdę! Przecież nie mogę mieć aż takiegopecha!

Jakie zrządzenie losu sprawia, że na ślubie swojej kumpeli wpadasz na tajemniczego mężczyznę, z którym przeżyłaś jeden gorący numerek?! OK, może nie jeden, ale nie bawmy się w semantykę, bo to nie czas nato!

Nigdy, powtarzam: nigdy wcześniej nie przespałam się z nowo poznanym gościem, a kiedy w końcu odważyłam się to zrobić, przeznaczenie daje mi aż takiego kopa w tyłek, ściągając go na tę samą uroczystość? Przecież to musi przeczyć jakimś prawom grawitacji czy czemuś w tymstylu!

Boże, co za niewiarygodnażenada…

Cholera, ja nawet nie wiem, jak on ma na imię! Co prawda jak przez mgłę pamiętam, że mi się przedstawił, nim jego usta wylądowały na mnie, ja jednak oczywiście musiałam być bardziej zainteresowana zatapianiem się w jego magnetycznym spojrzeniu niż tym, jak sięnazywa…

Nie oceniajcie mnie! Owszem, dałam się ponieść ulotnej chwili, ale po prostu nie sądziłam, że go jeszcze kiedykolwiek zobaczę, i nie uważałam tej informacji za szczególnie ważną. Teraz z kolei usilnie próbuję sobie przypomnieć, co mówił tamtej nieszczęsnej nocy, ale za cholerę nic nie przychodzi mi do głowy. Nul, czarnadziura!

Ponadto czuję się okropnie, bo powinnam cieszyć się szczęściem Delii, podczas gdy ja w ogóle nie rejestruję przebiegu zaślubin. Za to przez cały czas ukradkiem szczypię się w przedramię, nadal łudząc się, że obecność mojego przygodnego ogiera okaże się żartem, a ja nagle wybudzę się z jakiegoś abstrakcyjnego koszmaru. Ale wiecie co? To nic nie daje, bo on nadal tujest!

Co więcej, czuję, jak ciężkim wzrokiem wypala mi dziury na ciele, podczas gdy ja z premedytacją unikam patrzenia w jego stronę… Do tego z każdą minutą robi mi się coraz bardziej słabo. Jakiego trzeba mnie pecha, żeby przeżyć taką żenadę? Czy to ma być popieprzony odwet wszechświata za to, że cichaczem spieprzyłam z jego apartamentu? Bo jeśli tak, to ja się na to zupełnie niezgadzam!

To są jakieś kpiny! Kobieta już nawet spokojnie nie może się puścić, żeby nie wpaść później w najmniej odpowiednim momencie na mężczyznę, któremu się oddała pod wpływem chwilowej głupoty! Ostatecznie, jakoś dałabym radę przeżyć takie spotkanie w kinie, w szpitalu, gdziekolwiek, ale nie tu! Nie na weseluDelii.

Swoją drogą co on tu, do cholery, robi?!

A podsumowując całą tę sytuację, to zamiast słuchać górnolotnych tekstów o miłości padających z ust duchownego, ja gorączkowo zastanawiam się, jakim cudem mój tajemniczy lowelas stoi kilka kroków ode mnie. I jestem zmuszona przyznać, że nasuwające mi się drogą dedukcji wnioski bardzo, ale to bardzo mi się niepodobają…

Bo… wychodzi na to, że gość, który dogłębnie zapoznał się z moją waginą, musi być w jakimś stopniu spokrewniony lub spowinowacony z mojąprzyjaciółką!

Wtopa namaksa!

Intensywnie główkując, przypominam sobie, że Delia wspominała, iż drużbami będą bracia, jej i Iwa. W sekundzie gdy sobie to uświadamiam, strużka zimnego potu spływa mi po kręgosłupie. Boże drogi, z tego wynika, że bzyknęłam się albo ze szwagrem mojej psiapsiółki, albo co gorsza, z jejbratem…

Kurwamać!

Jest bardziej beznadziejnie, niż się początkowozapowiadało!

Bella, oddychaj! – upominam samą siebie, gdy oddech więźnie mi w gardle na myśl o tym, w co konkretnie sięwpakowałam.

Wdech, wydech. Jeszcze raz, powoli: wdech, wydech.

Co ja terazzrobię?

Jak ja powiem o tymDelii?!

Izabella, rusz głową, do chuja wafla! – przywołuję samą siebie dopionu.

Racja, racja nic jej nie powiem, a już na pewno niedziś.

Przecież to jej ślub, a ja nie mam zamiaru fundować jej swojej dramy w ramach prezentu. Muszę się ogarnąć. Przyszedł moment, gdy należy podciągnąć majtki dużej dziewczynki i zmierzyć się z konsekwencjami swoich pochopnychdecyzji.

Właśnie, teraz muszę się zachowywać, jak na dorosłą kobietę przystało, i dojrzale podejść do tej sytuacji. Przespaliśmy się ze sobą i co z tego? Przecież to żadna wielka sprawa. W końcu wiele obcych sobie ludzi robi to naokrągło.

Tak więc, Izabella, podciągaj gacie, spinaj pośladki i bierz na klatę, co zsyła ci los – motywujęsię.

Tylko dlaczego akurat dziś nie włożyłam majtek?! No, pytam: dlaczego?!

Wyłącznie ja mogę mieć taki niefart i doświadczać aż takich przypałów. W dodatku moje zdradzieckie ciało instynktownie zaciska uda, a wagina niezależnie od mojej woli pulsujeentuzjastycznie.

Gdzie są te pieprzone gacie, kiedy ich potrzebuję? I to bardziej niżkiedykolwiek!

Szczerze mówiąc, nie pogardziłabym żadną dodatkową barierą… Ale oczywiście jak to ja, akurat dziś musiałam stwierdzić, że każda bielizna, którą wciągnę na tyłek, będzie się odznaczać pod moją obcisłą, srebrną suknią. Ubzdurałam sobie, że włożenie pod spód czegokolwiek, co mogłoby odznaczać się pod idealnie wykrojonym materiałem, spływającym płynną taflą aż do kostek, zbezcześci drogą i delikatną tkaninę, z której kreacja została misternie uszyta. Wcześniej uważałam to za odpowiednik modowej zbrodni, ale teraz nie miałabym już nic przeciwko, nawet gdyby tył majtasów miał sięgać do połowy odkrytychpleców.

Nie chciałaś rzucającej się w oczy linii majtochów, to teraz masz! – ubliżam sobie wmyślach.

Ciekawe, czy gdzieś w pobliżu tego hotelu znajduje się jakiś sklep, w którym naprędce mogłabym kupić parę fig, stringów, pantalonów lub czegokolwiek w tym stylu… W tej chwili wisi mi, czy będzie widać, jaką bieliznę włożyłam. Po prostu na gwałt potrzebuję skrawka materiału, który przykryje moją szalejącą i zidiociałą kobiecość. Kobiecość, która już raz wyprowadziła mnie na manowce i nie zamierzam tegopowtarzać!

Nagle moje rozterki, przerywa dźwięk głośnych oklasków, dzięki czemu orientuję się, że ceremonia dobiegła końca, a Iwo właśnie próbuje żywcem pożreć usta mojej przyjaciółki. Pospiesznie oddalając od siebie ciężar własnego nieszczęścia, uśmiecham się szeroko i dołączam do wiwatujących gości, patrząc ze szczerą radością na państwamłodych.

Niestety niefortunnie moje spojrzenie prześlizguje się wyżej, przez co zostaje przyszpilone przez natarczywy wzrok tęczówek w kolorze szturmowegooceanu.

Aż mi dech zapiera, a wewnętrzne roztrzęsienie niespokojnie przybiera na sile. Pospiesznie odwracam wzrok, starając się zachować opanowanie. Nie mogę dać odczuć Delii, że coś jest nietak.

To jej wielki dzień i tym powinna się cieszyć, a nie poświęcać uwagę moim życiowym katastrofom. Już w drodze do ołtarza przyglądała mi się z troską, ale nic nie poradzę, że przez pierwszy szok całkowicie nie byłam w stanie wpłynąć na wyraz mojej twarzy. W końcu zmobilizowałam się i posłałam jej niewyraźny uśmiech, który na szczęście ją uspokoił. A ja nie mam zamiaru tego zmieniać. Będę z nią dziś świętować jej nową przyszłość i zupełnie oleję wątek poboczny, którym jest mój popychacz sprzed kilkunocy…

Gdy Iwo odrywa się w końcu od Delii, przychodzi czas, żeby udać się do specjalnie rozstawionego namiotu, w którym odbędzie się spektakularnewesele.

Zaraz, zaraz! Druhny mają dotrzeć do stołu pary młodej odprowadzone przezdrużbów!

Błagam! Tylko nieto!

Zanim jednak moja panika zdąży osiągnąć apogeum, zdecydowanym krokiem podchodzi do mnie brązowooki, dobrze zbudowanymężczyzna.

– Witaj, wygląda na to, że to ja doznałem zaszczytu bycia dzisiaj twoją osobą towarzyszącą – oznajmia głębokim tonem, a ja momentalnie szczerzę się do niego jakidiotka.

To wszystko przez tę cholerną ulgę związaną z tym, że przy moim boku nie znalazł się drugidrużba…

Co więcej, jego głos jest dla mnie niczym miód na skołatane nerwy. Jest całkowicie pozbawiony tego lekko zachrypniętego, władczego i magnetycznego wydźwięku, który dwa tygodnie temu zwodniczo rozpracował moją linię oporu, w magiczny sposób rozbrajając moje dolne partieciała…

W związku z tym nie jestem w stanie nic poradzić na to, że moje wargi rozciągają się w zapewne niemal komicznym grymasie, przez który muszę przypominać połączenie hieny i pijanej kapucynki… Choć nie może być aż tak źle, skoro mój „partner” odwzajemnia mi się szerokim uśmiechem. Uf, czyli raczej nie wyglądam jak skończona kretynka. Co najwyżej jak zjarana panna susząca zęby nahaju…

– Jestem Roberto, brat Iwa – mówi, ujmując moją dłoń i składając na niej przelotnypocałunek.

Może i jego szarmanckość oraz maniery bardziej by mnie ruszyły, gdyby nie słowa, które totalnie mnie porażają i przeganiają w pizdu uczucie jakiejkolwiekulgi…

Kurwa! Kurwa!

Tak, wiem, jestem monotematyczna, ale wychodzi na to, że ziszcza się najgorszy z możliwych scenariuszy, który ponownie przyprawia mnie o palpitację serca ihiperwetylację!

Jest źle! Wręczkatastrofalnie!

Jeśli Roberto to krewny Iwa, to ja… przespałam się z rodzonym bratem mojejprzyjaciółki…

Po prostu genialnie! Nie maco.

Gdybym mogła, już tłukłabym tym moim zakutym łbem o najbliższymur…

A tak na poważnie to, czy to zatrważające fatum nie może się wreszcie ode mnieodpieprzyć?!

I przestać mi dowalać coraz mocniej z każdąchwilą?!

– Bella – bąkam niemrawo, przyswajając realność mojej wpadkiwszechczasów.

Jednak choć przeżywam właśnie wewnętrze linczowanie, jednocześnie nadal szczerzę się jak głupia, licząc, że to zatuszuje w dużej mierze moje narastającezażenowanie.

– Miło mi. – Roberto puszcza mi oczko, więc chyba mam w sobie jakiś teatralny pierwiastek. Choć obawiam się, że jeśli już, to taki wiążący się z tragikomedią… – Mam wrażenie, że będziemy się dzisiaj razem świetnie bawić – dopowiada rozbawiony i ujmuje mnie podramię.

Skwapliwie z tego korzystam, niepewna, czy od nadmiaru tak wielu skrajnych emocji nogi nie odmówią mi posłuszeństwa. Zyskuję dzięki temu szansę na chociażby próbę ogarnięcia moich nerwów, które obecnie są już wstrzępkach.

Nim ruszymy za parą młodą, przepuszczamy jeszcze Paolę, której towarzyszy mój nieszczęsny jednonocny ogier… Ze zdenerwowania nie wiem, gdzie mam oczy podziać, przez co oczywiście mój wzrok zatrzymuje się na nim w najmniej odpowiednimmomencie.

Mijając nas, facet rzuca nam twarde spojrzenie ponad burzą włosów mojej koleżanki, a jego usta zaciskają się w wąską linię. On chyba też nie jest zadowolony z naszego spotkania, w takiej, a nie innejchwili.

Świetnie, to jest nasdwoje.

Daje mi to nadzieję na to, że uda nam się dziś nie wchodzić sobie w drogę, bo zarówno on, jak i ja dołożymy do tego wszelkichstarań.

Kiedy nasze spojrzenia się spotykają, przeszywa mnie dziwny dreszcz, którego w ogóle nie chcęczuć…

Boże, Izabella, opanuj się! – powtarzając sobie tę mantrę, daję się prowadzićRobertowi.

Gdy zajmujemy miejsca przy stole, podchodzi do mnie kolejny przystojniak tym razem z zielononiebieskimi oczami. Ja cię nie mogę, koleś ma naprawdę niesamowite tęczówki. Czy wszyscy obecni tu mężczyźni muszą mieć tak olśniewająceoczy?

– Dzień dobry, Bello, jestem Fabiano Rossi – przedstawia się, całując mnie wrękę.

Ten gest w jego wykonaniu wraz z jego postawą, czy też może bardziej roztaczającym się wokół niego nieokreślonym majestatem, onieśmielamnie.

– Cześć, jesteś bratem Delii? – pytam dla pewności, starając się, by mój głos brzmiał w miaręnormalnie.

– Owszem – odpowiada, uśmiechając się do mnie krzywo. – Ta wariatka w białej sukni to moja siostra – dodaje.

To pomaga mi się rozluźnić, ponieważ śmieję się na jego komentarz, mając świadomość wybuchowego usposobienia mojejprzyjaciółki.

– Oj tam, nie jest tak źle. Jak będziemy dzisiaj trzymać kieliszki z dala od niej, to powinno być dobrze – zauważam.

– Cóż, czas pokaże – sarka, nie kryjąc rozbawienia, po czym zajmuje miejsce naprzeciw mnie i przedstawia mi swojego brataMarca.

Chociaż to wszystko pozornie odwraca moją uwagę od tego, że gdzieś w pobliżu nadal krąży mój wstydliwy jednonocny sekret, to wraz z prezentacją rodzeństwa Rossi spływa na mnie nagłe i totalnie niechcianeoświecenie…

Po dojściu do ołtarza przekazałam Alice, zgodnie z instrukcjami, Oskarowi, który był pierwszym z braci, który mi się przedstawił, i to jeszcze przed rozpoczęciem całego obrządku. Z kolei w uroczystości miało brać czynny udział dwóch braci Delii. Czyli skoro Fabiano prowadził ją do ołtarza, to w takim razie brat, z którym miałam niefart zapoznać moje części intymne, to… Emilio.

I tak oto złowieszczo brzmi rozwiązanie zagadki związanej z imieniem mojej jednorazowejprzygody…

Serio, już, kurwa, gorzej być niemogło?!

Nie dość, że w ogóle wpadłam na któregoś penisa z rodu Rossich, to jeszcze akurat na tego konkretnego! Normalnie z deszczu pod rynnę… bo choć przed tym dniem nie znałam rodzeństwa osobiście, to reputacja Emilia zdecydowanie go wyprzedza… Moja przyjaciółka niejednokrotnie wspominała mi o swoich braciach, a z tego, co opowiadała, Emilio jest właśnie tym najbardziej „rozrywkowym” i… łagodnie mówiąc, słynącym z tego, że ma bujne życieseksualne.

Ja pierdolę, więc nic dziwnego, że facet zna się na rzeczy, skoro przeleciał przez tłumy wagin przedemną!

Możecie mieć pewność, że wraz z tym olśnieniem mam ochotę zaszyć się w najgłębszej mysiej dziurze i przesiedzieć tam resztę swojego żywota, psiocząc na zaćmienie umysłu, któremu dałam się ponieść tamtej feralnejnocy!

Miałam gościa za bożyszcze seksu, które wywróciło moje pożycie do góry nogami, odkrywając przede mną niemal magiczne sztuczki, które skutecznie zniewoliły moje ciało, a tak naprawdę nie było w tym niczego nadzwyczajnego. Ja zaś dobrowolnie pozwoliłam się wciągnąć do grona naiwnych, małomóżdżkowych cipeczek, w zaślepieniu piejących z zachwytu nad umiejętnościami penisa, który w rzeczywistości przerobił więcej kontaktów seksualnych niż jego właściciel ma włosów nagłowie!

Boże, teraz to wszystko wydaje się tak cholernie logiczne! Przecież nie może prezentować się jako przeciętny kochanek, nie po takiej „praktyce”! By tak było, musiałby być wyjątkowo oporny nawiedzę…

No ale – jak miałam niestety okazję się przekonać – w jego przypadku idealnie sprawdza się powiedzenie „Trening czyni mistrza”… wątpliwej chluby, alejednak…

Najchętniej palnęłabym sobie w łeb za swoją głupotę! I to solidnie! Jak niewyżyta bezmózga idiotka dałam się wydymać aroganckiemu kobieciarzowi. I to tyle razy, że wolę sobie tego nie przypominać, by nie stanąć w płomieniach zewstydu.

Pierdolony playboy sięznalazł!

Zaraz po tym uzmysławiam sobie jeszcze jeden okropnyfakt…

Nie tylko dołączyłam do grona jego dziwek, którym udrożnił kanał rodny, bo z tego, co wiem od jego siostry, z natury nie bywał wybredny i ruchał wszystko, co miało cipkę oraz jako takie cycki. O nie, z moim dzisiejszym poziomem pecha to byłoby zbyt małożenujące!

Zgodnie z tym, co przebąkiwała Delia, on również para się brudnymi interesami! A gdy rozglądam się po zebranych gościach i ich przerażających, bezwzględnych gębach, jedynie się w tymutwierdzam.

Brawo, Izabella, nie dość, że dałaś się wypieprzyć pierdolonemu żigolakowi, to jeszcze podrzędnemugangsterowi!

Niech to wszystko chujstrzeli!

Co tam mysia dziura, marzę jedynie o tym, żeby zapaść się pod ziemię i już się z niej nie wynurzać, by nikt nie dopatrzył się szkarłatnej litery, która mam wrażenie, zaczyna pojawiać się na moimczole!

Dlaczego to właśnie ja muszę mieć takiego pecha? Czy to musi spotykać akurat mnie? Czym sobie na tozasłużyłam?!

No tak, ale dlaczego przeznaczenie miałoby sprawić taką niespodziankę komuś innemu, skoro to ja od zawsze trafiam na największych palantów, doświadczając najgorszych przypałów… W końcu to ja byłam zaręczona z fiutem, który nie miał pojęcia, co oznacza wierność w związku i który żył w przekonaniu, że skoro mój ojciec popiera nasze małżeństwo, daje mu to prawo do posuwania na boku zdesperowanych panienek. Pablo, bo tak miał na imię mój ówczesny „książę z bajki”, nie widział w tym nic złego, a jego zdumienie moim oburzeniem do dziś nie mieści mi się w głowie. Z kolei zachowanie mojego taty w tamtej sytuacji nadal stanowi zadrę w moim sercu, przekładającą się na więzirodzinne.

Nasi ojcowie prowadzili razem interesy, a ja i Pablo znaliśmy się od czasów dzieciństwa. Od zawsze po cichu liczono na nasz ślub. Co więcej, gdy pogrzebałam pokładane we mnie nadzieje i zamiast na zarządzanie – tak jak mój braciszek – poszłam na medycynę, ojciec zaczął wywierać na mnie coraz większą presję. Lubiłam Pabla, do tego był seksowny i przystojny. Dlatego stojąc na rozdrożu, pozwoliłam popchnąć się w jego kierunku, bo czułam się zagubiona oraz rozstrojona krytycznym podejściem zawiedzionego ojca do wybranej przeze mnie ścieżki edukacyjnej. Byłam naiwna i chciałam mu jakoś wynagrodzić, że zamiast stać u boku swojego brata prezesa, jako dyrektor wykonawczy, będęlekarzem.

W zasadzie na początku byłam mu nawet wdzięczna, bo z Pablem super się do dogadywaliśmy. Była między nami chemia, on twierdził, że mnie kocha, a ja zaczęłam się w nim zakochiwać. Serio, swojego czasu myślałam, że mój tata ma niesamowite wyczucie i połączył ze sobą idealnie pasujące do siebiepołówki.

A później stało się, co sięstało…

Gdy przyłapałam Pabla na zdradzie, mój tatulek oświadczył, że każdy mężczyzna ma swoje potrzeby i on nie rozumie, o co robię tak wielką aferę. Tak więc zostałam czarną owcą w rodzinie, kiedy nie mogąc pojąć potrzeby mojego narzeczonego, żeby wciskać kutasa w każdą cipkę, która się napatoczyła, zerwałam zaręczyny i w pełni poświęciłam się medycynie. Miałam tak wielką urazę do mojego taty, że postanowiłam przyjąć nazwisko panieńskie mojejmatki.

Ostatecznie okazało się to dobrym wyborem, bo nie chciałam robić kariery na znanym w świecie biznesu nazwisku rodowym ojca. Dlatego odcięłam się od pieniędzy rodziców i zaczęłam radzić sobie sama, a wszystko, co osiągnęłam, zawdzięczam jedyniesobie.

A teraz sama stałam się łatwą, niewyżytą dupą, która dała się zerżnąć w przydrożnym hotelu. Luksusowym, ale jednak. Jak dla mnie to wystarczający powód, żeby zacząć walić głową o ścianę i rozważyć kilka metodsamobiczowania.

Bo mimo że Pablo również szczodrze dzielił się z innymi tym, co miał w gaciach, to chociaż prowadził legalny biznes w przeciwieństwie do dziwkarza, któremu uległam dwa tygodnie temu jak pierwsza lepsza. A to świadczy jedynie o tym, że moja osobista klęska osiąga coraz wyższy poziom hańby iżenady.

Kurwa mać, czuję się przez to taka brudna i zbezczeszczona. I to wszystko na własneżyczenie.

Czy może być jeszczegorzej?!

Odpowiedź jest bardzo prosta: może. Bo widok kochasia, który przeleciał kilka dni temu przez twoją cipkę niczym tornado, obłapianego przez inną nachalną kobietę, uzmysławia ci, jak nisko upadłaś. A pytania typu: czy ja też tak się zachowywałam albo czy też powinnam się uważać za taką desperatkę jak ta laska, zadręczają cię niczym żrącykwas.

Lub najgorsze z nich wszystkich: czy to jego stała dziewczyna do pukania, a ja jestem tą lafiryndą, z którą siępuścił?

Tak, przez takie myśli można się nabawić nie tylko cholernego doła, ale i histerycznego pierdolca, graniczącego z ryzykiem atakupaniki.

Pociesza mnie jednak fakt, że Delia nigdy nie napomknęła o tym, żeby jej brat miał skłonność do bycia w jakimkolwiek związku, choćby opartym na seksie. Jak już, to prędzej miał ciągotki do trójkątów – i to kolejna niepokojącamyśl…

Ja pierdolę, przespałam się z facetem, który niejednokrotnie pieprzył dwie panny naraz! Tak, teraz to już na pewno zasługuję na to, żeby przywalić głową w mur. I to zrozpędu!

Dobra, muszę przestać o tym myśleć, bo nabawię się deprechy – upominam się. – Moja samoocena już i tak kopie sobie dół, więc lepiej jeszcze bardziej nie rozdrapywać tegotematu.

O konieczności poddania się testom na choroby weneryczne też pomyślę później, bo choć mam wkładkę domaciczną i wydaje mi się, że za każdym razem posuwał mnie w opakowaniu, to mając na uwadze jego styl życia, powinnam sięprzebadać.

A teraz jedyne, co mogę zrobić, to się napić. Może alkohol ukoi choć trochę moje skołatane nerwy i pomoże na moment zapomnieć o uczuciu palącegowstydu.

I właśnie to robię. Piję drinka za drinkiem oraz szaleje na parkiecie w towarzystwie Roberta, a także sporadycznie Fabia bądź Marca. Jestem też tak cholernie wdzięczna losowi za to, że Emilio oprócz posyłania mi niezadowolonego spojrzenia, nie wykazuje się żadną inicjatywą do nawiązania ze mnąkontaktu.

I ogromna chwała mu zato!

Dzięki temu małemu światełku w mroku mojego upadku widzę nadzieję na jako takie przetrwanie tego wieczoru, jeśli on dalej będzie się trzymał ode mnie nadystans.

Rozdział 2

Emilio

Nie wierzę! To są, do chuja, jakieś kpiny! I to takiego kalibru, że niemal szlag mnie trafia namiejscu!

Czy wy topojmujecie?!

Przez ostatnie dni jak szurnięty desperat posuwałem wszystkie panny, które się napatoczyły, by dosłownie wypierzyć sobie z głowy uciekającą boginię, która ze mnie bezczelnie zakpiła. A teraz przeznaczenie niespodziewanie daje mi kopa w dupę – a raczej w jaja – zsyłając mi ponownie tę kobietę, która opętała zarówno mnie, jak i mojegofiuta!

Toż to przecież, kurwa, nieludzkie!

Co lepsze, ten spektakularny nokaut w moje genitalia przyjmuje postać najlepszej przyjaciółki Delii, której według wcześniejszego nakazu mojej siostrzyczki z piekła rodem, miałem nawet nie ważyć się tknąć! To nie wszystko, ja tej furiackiej zołzie obiecałem, że palcem nie dotknę jejpsiapsióły!

A w rzeczywistości podotykałem. Oj, podotykałem, i to każdego skrawka jej aksamitnego, rozkosznegociała…

Japierdolę!

Przecież ta baba zniszczyła ostatnie dwa tygodnie mojego życia. Przez nią czułem się jak obłąkany świr, niemogący dojść do ładu ze sobą samym! Co więcej, doprowadziła mnie do takiego stanu, że byłem bliski zlecenia swoim ludziom wytropienia jej, podczas gdy ona ni stąd, ni zowąd zjawia się tu jako druhna na ślubie Delii! Ot tak! Jak gdyby nigdy nic! Ijuż!

Bóg mi świadkiem, jak wiele kosztuje mnie ustanie w miejscu, kiedy mija pierwszy szok związany z całą tą paradoksalną sytuacją… Niestety takowe opanowanie nie dotyczy w żadnym razie mojego kutasa, który momentalnie zasalutował, w pełnej gotowości, gdy tylko ta kobieta pojawiła się na ścieżce prowadzącej w kierunku ołtarza. Zupełnie jakby żył swoim życiem, co w zasadzie robił przez ostatnie niemal czternaście dni. Zresztą moje oczy nie są nic lepsze, bo ciągle wracają do niej, by lustrować ją natarczywie ibezwzględnie.

Kiedy panna napotyka mój nieustępliwy wzrok, jej oczy rozszerzają się w niedowierzaniu i przerażeniu. O, tak, mała. Uciekłaś ode mnie, ale nie na długo. Czas wyrównać rachunki i pokazać, kto tu rozdaje karty. Jej sarnie spojrzenie tylko jeszcze bardziej mnie nakręca, przez co mrużę powieki i zaciskamzęby.

Ciekawe, jak mam wystać pod tym cholernym ołtarzem, kamuflując potężnąerekcję.

Co więcej, szybko zauważam, że podczas gdy ja rozbieram ją zaborczym wzrokiem, ona nie poświęca mi ani sekundy uwagi. To zaczyna mnie niesamowicie wkurwiać, a jej spłoszona postawa irytować. Mam wrażenie, że najchętniej znowu wzięłaby nogi za pas i zwiała stąd gdzie pieprzrośnie.

Nic z tego, złotko! Tym razem nie dam ci się wymknąć! Tylko muszę jeszcze na prędko coś wykombinować, żeby zamydlić oczy i zmylić czujność mojejsiostrzyczki.

Dzięki Bogu ceremonia wreszcie dobiegakońca.

Już chcę ruszyć w kierunku mojej uciekinierki, gdy uprzedza mnie Roberto. Zaciskam przez to wargi w wąską kreskę, hamując narastający gniew. Wiem, że to on ma robić za jej ochroniarza i bufora dziś wieczorem, bo został do tej roli wyznaczony przez swojego brata Iwa, ale to nie znaczy, że nie chcę tegozmienić.

Bo dlaczego właściwie jemu wolno zbliżyć się do przyjaciółki Delii, a mnie nie?! Młodszy Accardi ma taką samą reputację jak ja, a może i gorszą. Ale to jemu wolno cieszyć się wdziękami Belli, a mnie nie! Czujecie tę niesprawiedliwość?! Bo ja tak, a jeszcze bardziej odczuwa ją mój fiut. Z kolei pięści same mi się zaciskają na myśl, że ten pierdolony donżuan będzie wokół niej skakać, mając nieskończenie wiele okazji, by zerkać w jejdekolt.

Na te myśli, podejrzane palące uczucie rozchodzi się po moim ciele, a ja nie potrafię go zidentyfikować. Wiem tylko, że mam nieodpartą ochotę przyjebać Robertowi w mordę, za sam fakt, że zajmuje miejsce, które chciałbym dla siebie. Ba, które powinno byćmoje!

Moją próbę zamordowania brata Iwa wzrokiem, przerywa Paola chwytająca mnie załokieć.

– Wygląda na to, że jesteś moją osobą towarzyszącą – mówiradośnie.

Jedynie kiwam głową, bo nie jestem pewien, czy uda mi się otworzyć usta, nie wydając przy tym groźnegowarkotu.

Z dwojga złego już lepsze samo zgrzytaniezębami.

Działając sztywno i mechanicznie niczym robot, ujmuję jej rękę i udajemy się alejką do miejsca gdzie odbędzie się przyjęcie. Po drodze dostrzegam, że Roberto zaczął już czarować moją boginię, a ona się do niego słodko uśmiecha. Nie mogąc się powstrzymać, rzucam temu palantowi groźne spojrzenie, a jej wzrokiem przekazuję, że jest moja i może sobie tylko pomarzyć o tym, że wymieni mojego kutasa na wątpliwej jakości sprzętAccardiego.

Prędzej go zabiję, niż jej na to pozwolę. Choć wizja postrzelenia ptaka Roberta jest cholernie kusząca już w tej chwili. Najchętniej zatrzymałbym się i wypowiedział na głos swoją groźbę, Paola jednak zawzięcie ciągnie mnie doprzodu.

Nie mam pojęcia, co się ze mną dzieje, ale podobnie czułem się przez ostatnie dwa tygodnie. Nie ogarniam tego wszystkiego, ale to pewnie dlatego, że po prostu chcę jeszcze raz przelecieć moją uciekinierkę i pokazać jej, kto jest panem sytuacji. A także dać jasny przekaz, że to ja jestem tym, który pierwszy wymyka się z poigraszkowego gniazdka. Nie naodwrót!

Zaciskając coraz mocniej szczęki, niechętnie poddaję się Paoli. Idąc przed siebie, rozważam, dlaczego choćby nie przyszło mi do głowy, że moja rozpustna bogini może być przyjaciółką, której niewinności tak broni moja siostra. Odpowiedź jednak przychodzi bardzo szybko. No tak, Delia cały czas mówiła o niej Bella, a mnie przedstawiła się jakoIzabella.

Z kolei słyszałem przypadkiem, że temu dupkowi, Robertowi, również powiedziała, że ma na imię Bella… Czyżby wcisnęła mi kit? Hm, trudno stwierdzić, jak jest naprawdę… Może to skrót, który lubi bardziej niż pełną wersjęimienia?

Tego nie wiem, bo mi, kurwa, niepowiedziała!

I dlaczego on wie więcej o niej niż ja?! To ja pieprzyłem jej ciasną, morką cipkę bez opamiętania, a nie on! To pode mną rozpadała się w intensywnej rozkoszy. Ale to nie mnie przedstawiła się zdrobnieniem, którego używa mojasiostra.

Mamy sobie z Bellą wiele rzeczy do wyjaśnienia, jak widać. Zaczynając od jej bezczelnej ucieczki, skończywszy na jej prawdziwymimieniu!

– Hej, powinieneś się cieszyć, że twoja siostra w końcu hajtnęła się ze swoim ukochanym, a nie wyglądać, jakbyś chciał wszystkich zamordować. – Paola szturcha mnie, a kiedy nie uzyskuje ode mnie odpowiedzi, kontynuuje: – Chyba musisz się napić, żeby pozbyć się tego pierdolca wypisanego na twojej twarzy – zauważa swobodnie, nie przywiązując wagi do tego, jak bardzo nietowarzyski dziś jestem. – A na twoje szczęście ja ci w tym chętnie potowarzyszę – papla, cały czas brnąć do przodu. – Marzę o tym, żeby się urżnąć, i łaskawie pozwolę ci mi w tym pomóc – dodaje, podczas gdy ja właśnie się odwracam i sprawdzam, jak wygląda sytuacja ztyłu.

– Tak, chętnie się napiję – cedzę przez zęby, bo Roberto pochylający się w stronę Belli podsyca mój wkurw na całokształt tego, co się wokół mnie dzieje. – Byle było mocne i w dużej ilości – dopowiadam stanowczo, a ona spogląda na mnie, nie kryjącrozbawienia.

– OK. Ja tam jestem za. – Wzruszaramionami.

Podchodzimy do przygotowanego stołu, a ja odsuwam jejkrzesło.

– Ale wiesz, że musimy zaczekać za toastem, a dopiero później możemy dać w palnik? – pyta, śmiejąc się, kiedy bez zwłoki wyciągam rękę po butelkę alkoholu. Po chwili jednak jej mina rzednie. – Zresztą nieważnie, nadchodzi harpia – mruczy zirytowana i zajmujemiejsce.

– Dzień dobry, Emilio, ale z ciebie dzisiaj przystojny kąsek. – Silvie uwiesza się na mnie, całując w policzek, przez co porzucam zamiar natychmiastowego polaniadrinka.

Co więcej, mimo mojego rozdrażnienia staram się powstrzymać kipiące wkurwienie i witam się z moją przyjaciółką. W końcu to nie jej wina, że wszystko niespodziewanie obróciło się przeciwkomnie.

– Cześć, Silvie, ty również doskonale wyglądasz – rewanżuję się, mając nadzieję, że moje słowa nie brzmią nawymuszone.

Dziewczyna ma na sobie jakąś wystrzałową kieckę. Ja jednak nie mam głowy do bezsensownej wymiany grzeczności. A poza tym mogłaby nawet przywdziać klasztorną szatę, a dla mnie wyglądałaby tak samo, traktuję ją jak siostrę i nie postrzegam jej tak jak innychkobiet.

Dla mnie jest zupełnie aseksualna. Choć dekolt mogłaby mieć mniejszy, żeby nie świecić cyckami przed wszystkimi, ale nie mnie to oceniać. Już raz wyraziłem swoje zdanie, że pewne atuty powinna zostawić dla swojego przyszłego męża, a nie podawać wszystko wszystkim jak na tacy. Wówczas tak się na mnie ofuknęła, że od tamtego czasu wolę zachować swoją opinię dlasiebie.

Liczę, że jak już sobie kogoś znajdzie, to ten gość da jej odpowiednie wytyczne odnośnie doubioru.

– Mam nadzieję, że przetańczysz ze mną tę noc – rzuca z szerokim uśmiechem, jak zawsze złaknionazabawy.

– Nie wiem, jakoś nie mam nastroju – odpowiadam wymijająco, bo to ostatnie, o czym jestem w stanie terazmyśleć.

– No weź, nie bądź takim sztywniakiem – upomina mnie żartobliwie – to do ciebie nie pasuje. – Szturcha mnie palcem w klatę i robi nadąsanąminę.

– Nie tylko Fabiano ma monopol na kij w tyłku – stwierdzam beznamiętnie. – Ja też mogę mieć gorszy dzień – dorzucam zirytowany, a ona robi minę zbitego psa, przez którą nieraz uległem jej wymysłom. – Zresztą zobaczymy – mówię ugodowo, mając nadzieję, że da mi spokój, bo nie mam teraz głowy do jejhumorków.

Nie chcę sprawiać jej przykrości, ale mam swoje problemy, a raczej jeden uporczywyproblem…

– No dobrze, ale tak łatwo ci nie odpuszczę – oznajmia, mrugając do mnie okiem. – Idę zająć swoje miejsce, bo niedługo będzie toast – mruczy do mojego ucha. – Choć nie wiem, dlaczego nie siedzę koło ciebie, przecież to powszechnie znany fakt, że się przyjaźnimy, a tak muszę siedzieć ze starymi piernikami. – Wydyma wargi w wyrazie niezadowolenia, jeszcze mocniej wspierając się na moimciele.

– Nie wiem, ja nie miałem na to wpływu – wyjaśniam znużonym tonem, bo tak naprawdę w tej chwili mam to totalnie wdupie.

Poza tym mam też świadomość, że Delia nie pała do niej sympatią, choć nie rozumiem czemu. Tak czy inaczej zapewne zadbała o to, żeby nie mieć w swoim pobliżu mojej przyjaciółki. Obiło mi się nawet o uszy, że w ogóle nie chciała jej zapraszać, ale ze względu na ojca Silvie, który od lat współpracuje z naszą rodziną, było to nie douniknięcia.

– Cóż, trudno – bąka niepocieszona, po czym znowu mnie cmoka w policzek i sięoddala.

Zajmuję w końcu swoje miejsce, a wzrokiem uważnie sonduję otoczenie i obczajam, gdzie jest Bella. Okazuje się, że siedzi obok Roberta po drugiej stronie stołu, kilka krzeseł dalej, po mojej lewej stronie. Nie uszczęśliwia mnie ten fakt, tym bardziej że to Fabianowi przypadł fart siedzenia naprzeciw niej wraz z Markiem. Super, każdy z tych dupków może się pławić w jej uroku, ale to mnie musiano zesłać do towarzystwa matce oraz siostrze Iwa. Nie wiem, co ja takiego zrobiłem Delii, ale zaczynam podejrzewać, że mnie nie lubi. Na szczęście nie jestem rodzynkiem po tej części stołu, bo naprzeciw mnie siedzi Oskar, który w przeciwieństwie do mnie wygląda na zadowolonego i od razu zagadujePaolę.

Świetnie, każdy bawi się lepiej ode mnie… Gdzie jest cholerny burbon, gdy go potrzebuję! Rozglądam się właśnie za mocniejszym trunkiem, gdy moja towarzyszka wciska mi w dłoń kieliszek z szampanem. Bez słowa go przyjmuję, zamiast jednak skupić się na toaście za parę młodą, ja niczym jastrząb przyglądam się uśmiechniętej Belli. Cholernie irytuje mnie fakt, że ona za wszelką cenę unika patrzenia w moim kierunku. Czy to ma być dla mnie niemy przekaz, że jestem dla niej odpychający? Niemożliwe. Jeszcze kilka nocy temu to właśnie dzięki mnie krzyczała w ekstazie, i to wiele razy. Kiedy w końcu zaczynają podawać posiłek, odstawiam kieliszek, w którym jedynie zamoczyłem usta, i szczodrze nalewam sobieburbona.

– Nie zapominaj o mnie – odzywa się Paola, szturchając mnie, gdy już mam zamiar odstawićbutelkę.

Nic nie mówiąc, unoszę brew i leję trunek do podstawionej przez nią szklaneczki, choć nie sądzę, by był to napój, który preferuje… Napełniam jej naczynie do połowy, unoszę butelkę, a moja partnerka rzuca mi zadziornespojrzenie.

– Co to ma być? Żałujesz mi? – pytauszczypliwie.

– Skąd, nie chciałbym tylko, żebyś wylądowała pod stołem jeszcze przed pierwszym tańcem – wyjaśniam.

– Spokojna głowa. Nie martw się tym. Wytrzymam przynajmniej do tortu. – Śmieje się, choć w jej tonie słychać nutę rozgoryczenia. – Aczkolwiek nie obraziłabym się, gdyby film urwał mi się wcześniej – mamrocze pod nosem, a ja ukradkiem przyglądam się jej uważnie, bo coś w jej postawie mnie martwi iniepokoi.

Chyba ją też cośtrapi.

– A czy jest jakiś powód, dla którego zamierzasz się schlać? – dopytujęsię.

– Żeby to jeden – mruczy, po czym bierze duży łyk bursztynowego płynu. – Ale tak, zgadłeś, mam powód – oświadcza, lecz nie zdradza nicwięcej.

Nie ciągnę jej za język, bo ja również mam swoje sprawy, o których nie mam najmniejszej ochoty gadać. Dlatego też stukam się z nią szkłem i pokazuję, żeby wypiła do dna, po czym dolewam namtrunku.

Skoro ma przynajmniej w połowie tak chujowy dzień jak ja, z pewnością nie będę jejhamował.

I właśnie tak spędzam resztę wesela. Pijąc, a także sporadycznie tańcząc z Paolą i nieustępliwą Silvie. O ile tę pierwszą szybko zaczyna zabawiać Oskar, o tyle ta druga za wszelką cenę próbuje poprawić mi humor, jak na prawdziwą przyjaciółkę przystało. Nic jednak nie jest w stanie zapanować nad moją narastającą frustracją igniewem.

Poczynania mojej kumpeli na nic się zdają, bo ja i tak przez cały czas nie spuszczam z oczu Belli, śledząc ją spojrzeniem, niczym jastrząb swojąofiarę.

– Co się z tobą dzieje, do cholery, Emilio? – prycha zniecierpliwiona Silvie, podczas gdy tańczymy, a ona próbuje rozbawić mnie coraz to odważniejszymi ruchami. – Co to za laska, którą tak bombardujesz spojrzeniem? – pytazniesmaczona.

– To koleżanka mojej siostry, która nie ma pojęcia o tym, że weszła do mafijnego żmijowiska – odpowiadam zgodnie z prawdą, lecz następne słowa opuszczające moje usta są perfekcyjną ściemą. – Na życzenie Delii mamy ją trzymać z daleka od naszego towarzystwa, a ja tylko patrzę, kiedy przyjdzie czas na moją zmianę – wciskam jej ten stek bzdur, bo nie chcę się dzielić tym, co rzeczywiście chodzi mi pogłowie.

Silvie jest moją przyjaciółką od dzieciaka i była przy mnie, gdy jedyna kobieta, której oddałem swoje serce, wyrwała mi je żywcem, a później zdeptała. Nie mam jednak ochoty dzielić się z nią swoimi myślami i powodem, dla którego panna, którą przeleciałem kilka dni temu, nadal chodzi mi po głowie. Zwłaszcza że sam go nie znam i nie rozumiem tego, co się ze mnąodpierdala.

Najczęściej zapominam o moich przygodach, jeszcze zanim wyrzucę zużytą gumkę, a tu… nie wiem, to dla mnie czysta zagadka… której rozwiązania ni chuja szukać nahoryzoncie…

Coraz bardziej obstaję przy tym, że Bella po prostu mnieopętała.

Nie widzę innej możliwości, skoro mimo tego, że po nocy z nią przeleciałem mnóstwo innych panienek, a ona nadal siedzi mi w głowie. I to do tego stopnia, że podczas każdego zbliżenia z inną przedstawicielką płci pięknej, to właśnie jej twarz i ciało miałem przed oczami. Już wtedy wiedziałem, że to kurewsko posrane, ale nieustępliwie dążyłem do tego, by w końcu wyrzucić ją ze swojego umysłu. Chciałem się z niej wyleczyć, pieprząc jeszcze więcej chętnych cipek, ale i to na nic się zdało. A brak postępów jedynie wszystkopogarszał.

Nie mówiąc już o tym, co dzieje się ze mną teraz, gdy znowu jest wpobliżu…

To jest cholernie popieprzone i mi się niepodoba.

Po tych przemyśleniach w mojej głowie klaruje się nadzwyczaj sensownypomysł…

Po prostu muszę ją jeszcze raz zaliczyć, żeby utwierdzić moje ciało, fiuta i rozum w tym, że nie ma w niej nic wyjątkowego ponad to, co ma do zaoferowania każda kobieta. A później ją porzucę jak wszystkie przed nią i poniej!

To jest to! Z pewnością sobie ją podświadomie wyidealizowałem tylko dlatego, że zaskoczyła mnie ucieczką z mojego łóżka, a powtórka z rozrywki wraz z zachowaniem odpowiedniego protokołu z mojej strony przywróci wszystko donormalności!

O tak, taki plan lekko mnie uspokaja oraz cholernie mi się podoba. A mojemu fiutowi to jużcałkiem.

Jedyne, co muszę zrobić, to zaczekać, aż moja siostra opuści przyjęcie i uda się w podróż poślubną, a wówczas wytoczę swoje działa – a raczej działo – i przystąpię do ataku. Nie powinna mi się za długo opierać, patrząc na to, jak chętna była ostatnio. Poza tym już poznała moje umiejętności i z tego, co pamiętam, nie narzekała, dochodząc niezliczoną ilość razy na moimpenisie.

O, tak, ta myśl wywołuje mój bezczelnyuśmiech.

Rozdział 3

Emilio

Spoglądam nerwowo na zegarek, wypatrując północy i nie mogąc się doczekać, aż będę mógł wdrożyć mój plan wżycie.

Ej, nie jestem dupkiem, przecież tylko życzę mojej siostrze, żeby w końcu mogła zacząć małżeńskie pożycie, wyjeżdżając w podróż poślubną, a moje niecne intencje to jedynie drugoplanowa sprawa. Wiem, ściema na całego. Nie oszukam tym nawet samego siebie. Ale liczy się, że chciałem zachować choć jako takąprzyzwoitość…

Dwudziesta trzeciatrzydzieści…

Jeszcze tylko trochę, a będę miał drogęwolną.

Popijam kolejnego drinka, a młoda para w końcu zaczyna się szykować do wyjścia. Żegnam się z siostrą i jej nowo poślubionymmężem.

– Bądź grzeczny – szepcze mi do ucha Delia, kiedy jąściskam.

– Nie zrobię niczego, czego byś się po mnie nie spodziewała – odpowiadam wymijająco, uśmiechając się arogancko, za co zostaję nagrodzony mało delikatnym szturchnięciem wramię.

– Emilio – warczy namnie.

To i tak nic w porównaniu do tego, co by w nią wstąpiło, gdyby odkryła, jak bardzo niegrzeczny zdążyłem już być z jej psiapsiółką jakiś czas temu. Nie mówiąc o tym, jaki jeszcze mam zamiar być, bez niej na straży u bokuBelli…

– Spoko, mała. Jedź nacieszyć się swoim mężem, a o mnie się nie martw – rzucam niezrażony, ponownie całując ją wpoliczek.

Patrzy na mnie uważnie i nieufnie, ale jej uwagę na szczęście rozprasza Iwo, przyciągając ją do swojegoboku.

– Na nas już czas, koteczku – mruczy do niej, a ona szeroko się uśmiecha ipotakuje.

Dzięki, stary, właśnie ocaliłeś mnie przed inkwizycją w postaci mojej dociekliwejsiostry.

Rozluźniam się, bo moje plany powoli mogą zacząć nabierać rozpędu, a ja mogę odetchnąć z ulgą, że w tym czasie Delia będzie daleko od Sycylii i mniesamego.

Oddalają się, a wokół ich samochodu zbiera się tłum gości. Moja siostra zanim wsiądzie do auta, spogląda jeszcze przez ramię i uśmiecha się szatańsko. Stanąwszy tyłem do wszystkich, rzuca swoim bukietem ślubnym, który ląduje w rękach zaskoczonej Belli. Na twarzy kobiety maluje się raczej grymas niż zadowolenie. Za to moja uradowana siostrzyczka uwalnia się z objęć męża i podbiega do swojej przyjaciółki. Ściskają się, wymieniają kilka słów, po czym wybuchają śmiechem, a Delia w końcu wsiada do samochodu i odjeżdża wraz ze swoimmężem.

Ten widok cieszy mnie podwójnie. Z jednej strony to oczywiście szczęście mojej młodszej wrednej siostry, a z drugiej swoboda działania, którą zapewnia mi jej nieobecność. Wypuszczam głęboki oddech, bo przez najbliższe tygodnie nie muszę się martwić tym, że ta diablica dokopie się do informacji, że posuwałem jej kumpelę, i nie będzie czyhać, aby uciąć mi jaja weśnie.

Teraz muszę się skupić na osaczeniu mojej ofiary i na ponownym dobraniu się jej do majtek. O konsekwencje pomartwię się później, bo przecież mleko już się wylało, a Delia ma wystarczające podstawy do wykastrowania mnie ze szczególnym okrucieństwem. Tak więc nie mam nic więcej do stracenia i mogę skoczyć na główkę, korzystając na maksa, zanim dosięgnie mnie zemsta wściekłej siostrzyczki z piekłarodem.

Robi się zamieszanie, podczas którego goście wracają na swoje miejsca, a zanim się orientuję, Roberto zaciąga Bellę na środek parkietu. Ta śmiejąc się do rozpuku, daje mu się przycisnąć do jego ciała i tańczą sobie wnajlepsze.

Już niedługo, stary.

Mam nieodparte wrażenie, że być może nie tylko ja chcę wykorzystać nieobecność Delii, żeby dobrać się do atutów jej przyjaciółki. Choć nie wydaje mi się, żeby Roberto chciał narażać swoje przyrodzenie na jej gniew. Jak dla mnie mimo wszystko ma za małe jaja, by wojować z mojąsiostrzyczką…

Tak czy inaczej nie ma szans, bo ja byłem pierwszy i nie mam zamiaru pozwolić komukolwiek, by mnieubiegł.

Stoję na skraju namiotu, popijając bursztynowy trunek i obserwując uważnie wirującą na parkiecie parkę. Kiedy jedna piosenka przechodzi w drugą, a oni nie kończą swoich pląsów, postanawiam przystąpić do akcji. Dopijam na raz swojego drinka, po czym nie patrząc gdzie, odstawiam szklaneczkę i zdecydowanym krokiem podchodzę do roześmianejdwójki.

– Odbijany – oznajmiam bezdyskusyjnie, wyrastając za plecamiRoberta.

Gdyby tylko mój wzrok mógł zabijać albo chociaż spalić na popiół dłoń tego kretyna, która spoczywa tuż nad krągłymi pośladkamiBelli…

Roberto odwraca się do mnie zaskoczony, a na ustach jego towarzyszki zamiera śmiech i przeradza się w przerażenie wymieszane z niekrytąniechęcią.

Teraz, mała? Jeszcze do niedawna byłaś bardzooochętna.

– Emilio, nie wiem… – zaczyna bratIwa.

– Nie musisz nic wiedzieć – przerywam mu stanowczo. – Chcę jedynie zatańczyć z przyjaciółką mojej siostry i nie wydaje mi się to niczym złym, więc wyluzuj i zrób sobie przerwę – dodaję bezdyskusyjnie, patrząc mu nieustępliwie woczy.

Wacha się, po czym kręcąc głową, podaje mi rękę swojejpartnerki.

– To cholernie zły pomysł – syczy na mnie, a ja pewnie chwytam dłońBelli.

– Nie twoja sprawa, a teraz spierdalaj – ripostujętwardo.

– Przykro mi, skarbie, ale wygląda na to, że później dokończymy nasz taniec – rzuca do Belli, a ja z ledwością powstrzymujęwarkot.

– Nie sądzę – ukrócam od razu jego zapędy, zaborczo przyciskając kobietę do swojej klatkipiersiowej.

Co to ma być, że zwraca się do niej takimi czułymisłówkami?!

– To się źle skończy – mruczy gniewnie Roberto, odchodząc i kręcącgłową.

W dupę niech mniepocałuje!

Olewam go i z pełną uwagą spoglądam na wyrywającą mi się boginię, która gromi mniewzrokiem.

– Nie rób scen, Izabella… a może raczej: Bella – odzywam się, nie kryjącuszczypliwości.

– Pierdol się – syczy na mnierozwścieczona.

Oj, pokazujemy pazurki. No, ale czego się spodziewać, skoro tyle czasu spędziła z mojąsiostrą…

– Już to robiłem, a jak mi los będzie sprzyjał, to zrobię to ponownie – odpowiadam arogancko, mocniej przyciskając ją do swojego ciała, bo nie ustaje w staraniach, żeby mi sięwyrwać.

Ale nic z tego. Umieszczam dłoń tuż nad jej tyłkiem i przygważdżam ją do swojego jak najbardziej twardego krocza, przez co wymyka się jej pisk zaskoczenia. Drugą ręką ujmuję jej brodę, żeby spojrzała mi woczy.

– Sama czujesz, że ja już jestem gotowy na ciąg dalszy, ale najpierw wyjaśnimy sobie kilka rzeczy, mała – oznajmiam surowymtonem.

– Zapomnij – warczy gniewnie, wciskając pomiędzy nas swoje drobne dłonie i nieudolnie próbując mnie odepchnąć. – Nie będzie żadnej powtórki. Znajdź sobie inną naiwną – syczy mi w twarz, a jej policzki pokrywa rumieniecwściekłości.

O, tak, pamiętam, że w innych miejscach też pokrywa się rumieńcem, kiedydochodzi.

– Trochę za późno na udawanie cnotki niewydymki. Nie sądzisz, kochana? – odzywam się nonszalancko, a moja uwaga jawnie jąrozjusza.

– Jesteś bezczelnym dupkiem – oburza się. – Ja niczego nie udaję. Każdy może mieć chwilę słabości i ulec głupiemu impulsowi. To nie znaczy, że później tego nie żałuje – fuka na mnie, a jej tęczówki płoną czymś na pograniczu pogardy inienawiści.

– Chcesz powiedzieć, że żałujesz tych niezliczonych orgazmów, które ci zafundowałem, gdy dochodziłaś na moim fiucie, języku… – wyliczam bezczelnie, ale mi przerywa, zasłaniając moje usta swojądłonią.

– Zamknij się – poleca ostro, mrużąc złowieszczo oczy. – Nie musisz wymieniać wszystkich moich błędów – rzuca wściekle, a ja przejeżdżam językiem po jej palcach na moich wargach, przez co ona gwałtownie zabiera dłoń, jak rażonapiorunem.

– Oj, to nie były żadne błędy, powiedziałbym, że wręcz bezbłędnie rozpadałaś się w rozkoszy pod moim dotykiem – stwierdzam z aroganckim uśmiechem, serwując jej sto procent mojej pewności siebie. – A ja chętnie zrobię dla ciebie wyjątek i jeszcze raz pokażę ci, jaką masz do mniesłabość.

– Nic z tego, jak już mówiłam, nie jestem zainteresowana – ucina stanowczo, przyjmując zaciekły wyraz twarzy, z którym wygląda równie seksownie jak wtedy, gdy jej cipka zaciskała się, poddającorgazmowi.

– Nie sądzę, żeby to była prawda, zwłaszcza po tym, jak entuzjastycznie jęczałaś, gdy pieprzyłem cię ostro od tyłu – zauważam swobodnie. – Zresztą chyba wszystkie pozycje, które przerobiliśmy, przypadły ci do gustu. Więc nie kłam, kochanie, bo z fałszem ci nie do twarzy – mruczę, zakładając kosmyk jej rozpuszczonych włosów zaucho.

Zdecydowanie lubię, kiedy opadają falą na jej plecy, tak samo jak wtedy, gdy brałem ją przy szybie mojego apartamentu. A jeszcze bardziej podobały mi się owinięte na mojej pięści, kiedy posuwałem ją, jednocześnie przypuszczając atak na jej usta, pochłaniając tym samym wydobywające się z nich słodkiejęki.

– Nie kłamię – warczy, odsuwając głowę od mojej ręki. – Po prostu doświadczyłam już z tobą tej przyjemności, która, bez urazy, nie była aż tak spektakularna, jak ci się zapewne wydaje, i najzwyczajniej nie mam ochoty na powtórkę – oznajmia lekko, wzruszając ramionami, a ja sięspinam.

Czy ona właśnie zarzuciła mi nieudolnośćseksualną?

– Nie bierz tego do siebie – zapewnia łagodnie. – Po prostu nie mam ochoty na powtórkę z męską dziwką, bo właśnie mniej więcej tak określa cię Delia. – Krzywi się, po czym potrząsa głową. – A skoro o tym mowa, mam nadzieję, że za każdym razem się zabezpieczałeś? Bo jedno mogę ci przyznać, że średnio zwróciłam na to uwagę. Takie spontaniczne akcje nie są w moim stylu i nie wierzę, że musiałam trafić akurat na takiego niewyżytego playboya jak ty, gdy w końcu raz postanowiłam złamać swoje zasady – wyrzuca pospiesznie z siebie, a mnie normalnie zatyka. Nie nadążam, za jej tokiem rozumowania. – To jak, muszę się martwić? – ponagla mnie, patrząc na mniewyczekująco.

– Nie, nie musisz – chrypię, bo czuję się wytrącony zrównowagi.

Wychodzi na to, że moja siostrzyczka zdążyła zrobić mi reklamę jakcholera.

– Poza tym nie jestem taki zły, jak przedstawia mnie moja rodzona siostra – cedzę przez zęby, mając ochotę udusić to ucieleśnienie najgorszej z możliwych diablic, która nawet nieobecna ciałem robi mi pod górkę… – Po prostu lubię seks i korzystam z życia. – Odzyskuję rezon. – Nie widzę w tym nic złego. A co by nie mówić, tobie również podobał się sposób, w jaki posługiwałem się moim kutasem – dopowiadam arogancko, reanimując moją pewność siebie, którą ta mała skutecznie próbujepodkopać.

Tak czy inaczej będzie jeszcze pode mną jęczeć. Wyrok jużzapadł.

– OK, może i jesteś dobry w te klocki, ale fakt, że łączy się to z tym, iż pieprzysz się na lewo i prawo, odbiera temu cały blichtr – informuje mnie rzeczowo, wykrzywiając się zniesmakiem.

Zaciskam szczęki, dalej poruszając się w rytm granej muzyki. A muszę przyznać, że te ruchy wywołują przyjemne tarcie w okolicy mojego sprzętu, więc to trochę zmniejsza mojąkoncentrację.

– To był tylko jeden raz, więc…

– Jeden? – przerywam jej, unosząc znaczącobrew.

– Dobra może i nie jeden, ale jedna noc – mruczy niezadowolona. – Więc bądźmy dorośli i przejdźmy nad tym do porządku dziennego. Przespaliśmy się ze sobą, i tyle. Po co robić z tego wielką sprawę? Zapomnij o tym i już. Wróć do swoich panienek, do których grona ja nie chcę przynależeć, a ja zajmę się swoim życiem. Jak to dobrze rozegramy, Delia nawet nie musi się dowiedzieć o naszej wtopie – mówi nonszalancko z nowąwerwą.

Ewidentnie tracę kontrolę nad sytuacją, a ta konwersacja obiera kierunek, który w ogóle mi się nie podoba. OK, ja też nie mam ochoty na to, żeby moja siostra miała wiedzę na temat tego, jak zabawiałem się z jej kumpelą, ale… Dlaczego ona tak bardzo chce to przed niąukryć?

Z drugiej strony, jeśli zagram va banque, to może się to obrócić na moją korzyść. Na to jednak jeszcze za wcześnie. Coś mi się wydaje, że najpierw muszę trochę popracować nad oporem mojejbogini.

Ale zaraz, co to ma być?! Przecież ja nigdy nie staram się o to, żeby zaciągnąć laskę do łóżka! Same się nawijają i automatycznie zrzucają majtki. A Bella już się przekonała, jak wybitnym kochankiem jestem, więc tym bardziej powinna sama rozkładać przede mną nogi i błagać, żebym ją jeszcze raz zerżnął. Do cholery, przecież wszystkie panny, nawet po szybkim numerku uzależniają się od mojego fiuta, a ja muszę się od nich opędzać. Z tego samego powodu staram się nie pukać tej samej cipki więcej niż raz, bo sobie coś ubzdurają i w ogóle nie będą chciały sięodczepić.

Więc o co chodzi z tą cholerną jedną konkretną kobietą? No pytam, co tu się, kurwa, odpierdala?! Dlaczego ona jeszcze nie ociera się o mnie zdesperowana i gotowa ponownie poczuć mojego kutasa? Zamiast wybrzydzać i bredzić trzy po trzy, powinna dociekać, jak szeroko ma rozłożyć przede mną nogi i w którą stronę wypiąć tę seksownąpupę.

– Emilio? Zgadzasz się ze mną? – pyta Bella, wytrącając mnie z zamyślenia, a ja nie jestem pewien, o co jejchodzi.

– Słucham? – odzywam się jak jakiśimbecyl.

– Delia nie musi wiedzieć o naszej chwilowej głupocie. Tym bardziej teraz nie ma sensu zarzucać jej taką wiedzą, bo nie powinna się denerwować, a nie sądzę, żeby ta informacja ją uszczęśliwiła – mówiracjonalnie.

– Czy ja wiem, nie lubię okłamywać mojej siostry – łżę w żywe oczy, bo oczywiście, że nie chcę, żeby ona o czymkolwiek wiedziała, ale to, jak bardzo Bella przy tym obstaje, wydaje mi świetną możliwością do wykorzystania. – Staram się być wobec niej szczery – dodaję zupełnie poważnie, a ona krzywi się na moje słowa. Tu cię mam! – Ale jak mnie ładnie poprosisz, to zostawię tę informację dla siebie. – Uśmiecham się chytrze, a ona prycha zirytowana. – No co? – Moja arogancja zaczyna się rozkręcać nanowo.

– Nie będę cię o nic prosić – oświadcza butnie i kręcigłową.

Mój bezczelny uśmiech się poszerza i skupiam się na tańcu z moją boginią, podczas gdy ona piorunuje mnie spojrzeniem. Umieszczam jej ręce na moim karku, a sam przesuwam dłońmi po jej do połowy odkrytych plecach. Choć stara się to ukryć, czuję i