Nadzieja - Coetzee J.M. - ebook + audiobook + książka

Nadzieja ebook

Coetzee J.M.

0,0
38,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Opowieści o kobiecych sekretach i tęsknotach

Mężatka na nowo odkrywająca swoją kobiecość. Seniorka rodu przeżywająca drugą młodość. Rowerzystka mierząca się z własnymi lękami w starciu z agresywnym psem. Wreszcie Elizabeth Costello – ulubiona postać pisarza – w obliczu śmierci. W snutych przez Coetzeego historiach każda z tych bohaterek staje się przewodniczką po świecie uczuć, gdzie strach i nienawiść splatają się z miłością, pożądaniem i potrzebą wolności.

Przemierzając wąskie Nicei, zaglądając za mury hiszpańskich i prowansalskich domów, badamy granice moralności, pragnień i tożsamości – tematy od lat obecne w twórczości jednego z najważniejszych na świecie żyjących pisarzy.

I odkrywamy, że każdy człowiek nosi w sobie tajemnicę, której nie potrafi w pełni pojąć.

W Nadziei Coetzee patrzy na świat oczami kobiet, ukazując najgłębsze ludzkie tęsknoty. Bez patosu, lecz czułością, która zachwyci każdego wrażliwego czytelnika.

J.M. Coetzee – powieściopisarz, eseista, tłumacz i krytyk literacki. Uhonorowany Literacką Nagrodą Nobla w 2003 roku i dwukrotnie Nagrodą Bookera (1983 i 1999).

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 101

Data ważności licencji: 7/3/2029

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Tytuł oryginałuHope and Other Moral Tales

‘Dog’ © J.M. Coetzee 2017‘Story’ © J.M. Coetzee 2014‘Vanity’ © J.M. Coetzee 2016‘As a Woman Grows Older’© J.M. Coetzee 2003, 2017‘The Old Woman and the Cats’ © J.M. Coetzee 2008, 2013‘Lies’ © J.M. Coetzee 2011‘The Glass Abattoir’ © J.M. Coetzee 2016, 2017‘Moral Tales’ © J.M. Coetzee 2017‘Hope’ © J.M. Coetzee 2019, 2023All rights reservedBy arrangement withPeter Lampack Agency, Inc.350 Fifth Avenue, Suite 5300New York, NY 10118 USA.

Projekt okładkiJasiek Krzysztofiak

Zdjęcie na okładce© Sandra Cunningham / Arcangel

Redaktorka nabywającaDorota Gruszka

Redaktorka prowadzącaJustyna Skalska

Opieka redakcyjna i adiustacjaKatarzyna Mach

KorektaBarbara GąsiorowskaMarta Tyczyńska-Lewicka

Copyright © for the translation by Aga Zano© Copyright for this edition by SIW Znak sp. z o.o., 2025

ISBN 978-83-8367-236-6

Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl

Więcej o naszych autorach i książkach: www.wydawnictwoznak.pl

Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, 30-105 Kraków, ul. Kościuszki 37

Dział sprzedaży: tel. (12) 61 99 569, e-mail: [email protected]

Wydanie I, Kraków 2025

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotował Jan Żaborowski

Pies

Ostrzeżenie na płocie głosi: Chien méchant, i rzeczywiście, pies jest bardzo méchant. Na jej widok zawsze rzuca się na furtkę i aż wyje, jakby chciał rozszarpać ją na strzępy. Wielkie zwierzę, konkretnej postury, jakiś owczarek niemiecki albo rottweiler (średnio rozróżnia rasy psów). Z żółtych ślepi bije ku niej najczystsza możliwa nienawiść.

Później, kiedy podwórko chien méchant zostaje w tyle, ona rozmyśla nad tą nienawiścią. Wie, że to nic osobistego; każdy, kto zbliża się do furtki, kto przechodzi albo przejeżdża obok na rowerze, pada jej ofiarą dokładnie tak samo. Ale jak głęboko pies przeżywa to uczucie? Czy przypomina ono prąd, włączany na widok obiektu i wyłączany, gdy obiekt znika za rogiem? Czy spazmy nienawiści nadal wstrząsają zwierzęciem, kiedy zostaje samo, a może furia nagle odpływa i psa na powrót ogarnia spokój?

Jest zmuszona przejeżdżać koło tego domu dwa razy w każdy dzień roboczy, najpierw w drodze do szpitala, gdzie pracuje, a później po zakończonej zmianie. Ponieważ zjawia się tak regularnie, pies wie, kiedy jej oczekiwać: stoi przy furtce i dyszy z niecierpliwości, jeszcze zanim ją zobaczy. Dom znajduje się na wzniesieniu, więc poranna jazda pod górę trwa długo; wieczorami na szczęście można się już rozpędzić.

Niewiele jej wiadomo o rasach psów, ale satysfakcję, jaką pies czerpie z tych spotkań, rozpoznaje bez trudu. Jest zadowolony, że ją zdominował, że wzbudził w niej strach.

Pies jest rodzaju męskiego; na ile udało jej się zaobserwować, niewykastrowany. Czy zdaje sobie sprawę, że ma do czynienia z samicą, czy w jego oczach człowiek musi należeć do jednej z dwóch płci, odpowiadających jednej z dwóch płci u psów, i czy to z tej przyczyny odczuwa dwa rodzaje satysfakcji zarazem – zwierzęcia dominującego inne zwierzę oraz samca dominującego samicę – tego nie da się odgadnąć.

Skąd pies wie, że pod jej maską obojętności czai się lęk? Odpowiedź: bo lęk śmierdzi, a ona odór lęku wydziela i nie ma jak tego ukryć. Za każdym razem kiedy pies rzuca się ku niej, po plecach przebiega jej dreszcz, a z ciała bucha zapach, który zwierzę natychmiast podchwytuje. Wystarcza najlżejsza smużka, płynąca od istoty po drugiej stronie furtki, by wpadło w ekstatyczną furię.

Ona się go boi, a on dobrze o tym wie. Pies może wyczekiwać tej chwili dwa razy dziennie: przejazdu stworzenia, które czuje lęk, nie potrafi tego lęku zamaskować i roztacza wokół siebie zapach strachu, jak suka zapach seksu.

Czytała świętego Augustyna. Augustyn twierdzi, że najoczywistszym potwierdzeniem naszego statusu istot upadłych jest fakt, że nie potrafimy kontrolować odruchów własnego ciała. A konkretnie – to mężczyzna nie jest w stanie kontrolować ruchów jurnego członka. Członek ten zachowuje się, jakby miał własną wolę; a może nawet jakby opętała go wola zupełnie obca.

Dojeżdżając do stóp wzgórza, na którym stoi dom, ten z psem, rozmyśla o Augustynie. Czy tym razem zdoła się opanować, czy będzie miała dość samokontroli, by uratować się przed wydzielaniem upokarzającego zapachu przerażenia? Za każdym razem kiedy słyszy wzbierający głęboko w psim gardle warkot, mogący równie dobrze świadczyć o wściekłości jak o pożądaniu, za każdym razem kiedy czuje łomot czworonożnego ciała, walącego o furtkę, dostaje odpowiedź: nie dziś.

Chien méchant przebywa w ogrodzie poroś­niętym jedynie chwastami. Któregoś dnia ona schodzi z roweru, opiera go o ścianę domu, puka do drzwi i czeka, czeka, a pies, kilka metrów od niej, cofa się i rzuca na ogrodzenie. Jest ósma rano, o takiej godzinie ludzie raczej nikogo się nie spodziewają. Mimo to drzwi wreszcie odrobinę się otwierają. W słabym świetle widać twarz, twarz starej kobiety o surowych rysach i oklapłych siwych włosach.

– Dzień dobry – zagaja do staruszki w miarę poprawną francuszczyzną. – Czy ma pani chwilę na rozmowę?

Drzwi otwierają się szerzej. Wchodzi do środka, do skromnie umeblowanego pomieszczenia. Przy stole siedzi mężczyzna, też niemłody, w czerwonym swetrze na guziki, ma przed sobą miskę. Ona wita się z nim; ten kiwa jej głową, lecz nie wstaje.

– Przepraszam, że zawracam państwu głowę o takiej godzinie – zaczyna. – Dwa razy dziennie przejeżdżam obok państwa domu na rowerze i za każdym razem, na pewno to państwo słyszą, państwa pies na mnie czeka.

Cisza.

– To trwa już od dłuższego czasu, od mie­sięcy. Zastanawiałam się, czy nie warto już czegoś z tym zrobić. Może zechcieliby państwo go ze mną zapoznać, żeby się trochę oswoił i zrozumiał, że nie mam złych zamiarów, że nie jestem jego wrogiem?

Para zerka po sobie. Powietrze w pomieszczeniu ani drgnie, jakby nikt od lat nie otwierał tu okna.

– To dobry pies – oznajmia wreszcie kobieta. Un chien de garde.

Pies obronny.

To jej uświadamia, że żadnych zapoznań nie będzie, żadnego oswajania z chien de garde; że kobiecie odpowiada traktowanie jej jak wroga, i właśnie dlatego dalej nim będzie.

– Zawsze, kiedy przejeżdżam obok państwa domu, pies wpada w furię – próbuje tłumaczyć. – Nie wątpię, że uważa to za swój obowiązek, żeby mnie tak nienawidzić, ale ja jestem jego nienawiścią wstrząśnięta i przerażona. Każdy przejazd tą drogą to dla mnie upokorzenie. Bo to upokarzające, żeby odczuwać taki strach. Nie móc się temu oprzeć. Nie móc tego lęku powstrzymać.

Staruszkowie przyglądają się jej niewzruszenie.

– To droga publiczna – ciągnie. – Mam prawo, na drodze publicznej, mam prawo nie czuć przerażenia, nie być upokarzana. A państwo mają możliwość to naprawić.

– To nasza droga – mówi kobieta. – Nikt pani tędy nie każe jeździć. Może pani zmienić trasę.

Po raz pierwszy odzywa się staruszek.

– A kim pani jest? Jakim prawem pani tu sobie przychodzi i rozstawia nas po kątach?

Już ma coś odpowiedzieć, ale on nie jest zainteresowany.

– Idzie pani stąd. Już, już, już!

Wełniany sweter ma nadpruty mankiet; kiedy starszy pan macha ręką, by zakończyć nieproszoną wizytę, rozsupłany koniuszek włóczki wpada mu do kawy. Ona w pierwszej chwili ma ochotę zwrócić gospodarzowi uwagę, lecz ostatecznie tego nie robi. Wycofuje się bez słowa; słyszy, jak zamykają się za nią drzwi.

Pies rzuca się na siatkę. Pewnego dnia, przekazuje jej, ogrodzenie tego nie wytrzyma. Pewnego dnia, mówi pies, rozszarpię cię na strzępy.

Najspokojniej jak potrafi – choć cała się trzęsie, choć czuje fale strachu, bijące od jej ciała w przestrzeń – staje twarzą do psa, mówi ludzkimi słowami:

– Niechże cię piekło pochłonie!

I wsiada na rower, by znów ruszyć pod górę.

2017

Dalsza część dostępna w wersji pełnej