Mafijna księżniczka - Zalewska Roksana - ebook + audiobook
BESTSELLER

Mafijna księżniczka ebook i audiobook

Zalewska Roksana

4,3

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

44 osoby interesują się tą książką

Opis

Lara Collins zostaje kartą przetargową swojej rodziny. W zamian za wsparcie i pieniądze dla jej rodu ma poślubić przyjaciela ojca. Wepchnięta do brutalnego świata mafii podejmuje ryzykowną walkę o przyszłość.

Gabriel Callaghan przejmuje władzę po ojcu. W ostatnią noc beztroskiego życia postanawia zabawić się w modnym klubie. To właśnie tam poznaje zdeterminowaną dziewczynę, od której nie potrafi odwrócić wzroku.

Rodzina Collinsów i Callaghanów od lat toczy wojny o bogate tereny i wpływy. Co się wydarzy, gdy przywództwo uzyskają ich dzieci? Czy pomimo pamiętnej nocy poradzą sobie z emocjami i udowodnią, że są godnymi następcami swoich ojców? A co z owocem ich przygody? Lara ukrywa dziecko przed Gabrielem i przygotowuje się do poślubienia wieloletniego znajomego. Gabriel nie wybacza kłamstw, ale chęć zdobycia kobiety z klubu, a w końcu i własnego syna, skłania go do odbycia największej bitwy – z samym sobą.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 364

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 8 godz. 46 min

Lektor: Agnieszka Postrzygacz Marek Janczewski

Oceny
4,3 (1254 oceny)
739
251
162
74
28
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Bielaski

Nie polecam

totalnie nie polecam. główni bohaterzy rozmawiali ze sobą może z 7 min, przespali się ze sobą i już wielka miłość o której nie mogą zapomnieć? i jeszcze ten tekst: "kochaj się ze mną", totalnie nie pasujący do sytuacji. kochać to się można z kimś, kogo się zna, a nie z kimś z kim się rozmawiało 7 min. to po prostu sex. dodatkowo Fabio. och Fabio. był tak zazdrosny, że ona rozmawia z Gabrielem, tylko rozmawia! i zaczęli się kłócić, ale oddał za niego życie. bo czemu nie? logiczne. ogromnym minusem jest również normalizowania kłamstw podczas seksu.. Rozumiem trochę ją, że skłamała, że bierze leki, bo chciała zajść w ciążę i miała cel ale on? jako dorosły facet? głowa rodziny mafijnej skłamał, że jest po wazektomii i wgl nie było mowy o tym, że ona czuje się tym urażona. po prostu... normalne. no, nie jest to normalne. toksyczne. no i Gabriel. który jest głową rodziny mafijnej, a idąc do ojca do gabinetu patrzył się w buty. zero buntu. zero charakterku. autorka przez całą książkę nie po...
453
aniapiekut

Z braku laku…

🙄🙄🙄 jak na tak wielki szum jaki odbył się w związku z premierą tej ksiazki uważam że książka jest po prostu słaba ...
222
Natucha

Z braku laku…

Mam wrażenie, że w tej książce więcej płakali mężczyźni jak kobiety, ale co tam przecież to tylko głowy rodziny mafijnej 🤪 Wielka miłość, ale hmn zastanawia kiedy to niby nastąpiło skoro raptem zamienili dwa zdania ze sobą 🤦🏽‍♀️ A tu facet co pochwila mówi kocham cię. Poza tym laska wiecznie niezdecydowana idzie do łóżka z jednym a myśli w tym czasie o drugim. Toksyczne to wszystko. Facet jakaś ciepła klucha, główna bohaterka też kompletnie niemrawa.
141
JolaJakubek

Z braku laku…

Coś nie spójne , mam odczucie, że autorka starała się podołać i opisać życie mafii, lecz chyba za wcześnie podjęła temat.
100
Mgm25

Z braku laku…

Postać Lary okropna.
102

Popularność




ROKSANA ZALEWSKA

MAFIJNA KSIĘŻNICZKA

Dla wszystkich kobiet,

które zawalczyły o własne szczęście

Rozdział 1

Lara

– Nie wyjdę za niego za mąż! – krzyknęłam, mocno zaciskając pięści. W środku aż się gotowałam, a niewidzialna obręcz zaciskała się na mojej szyi i utrudniała wzięcie głębszego oddechu. – Nigdy!

– Laro, to nie podlega żadnej dyskusji. – Obojętny ton ojca przeniknął moje rozgoryczone serce, pozostawiając za sobą głębokie bruzdy.

Czy jego naprawdę nie rusza ten stan? Nie liczy się z moją opinią? Czy w ogóle kiedykolwiek mnie kochał? – Potrząsnęłam lekko głową. To było tak bardzo przykre!

– Jak możesz… – Spojrzałam na niego z wyrzutem i pogardą. Nowym, nieznanym mi dotąd uczuciem. – Chcesz mnie oddać staruchowi, by zdobyć jego poparcie! Sprzedać za władzę! Gdyby żyła mama…

– Dość! – Uderzył otwartą dłonią w drewniany blat antycznego biurka, a ja aż podskoczyłam w fotelu. Jednym gestem sprawił, że znacznie spuściłam z tonu. – Twoja mama nie żyje, a ja muszę wybrać dla ciebie jak najlepszą przyszłość. Finn będzie dobrym mężem. Znam go od lat. Przedyskutowaliśmy już tę kwestię i nie ma odwrotu. Musisz się poświęcić dla dobra rodziny Collins.

– On jest starszy ode mnie o trzydzieści lat – szepnęłam. Naprawdę nie wierzyłam, że ta sytuacja w ogóle zaistniała. Wzdrygnęłam się na wspomnienie jego dużych dłoni, szarej twarzy i krzaczastych brwi. – Jestem za młoda. Chcę studiować. Wyjść za mąż za rówieśnika.

– Laro! – zagrzmiał ostrzegawczo ojciec, po czym wstał i z hukiem zamknął pokrywę laptopa.

Z trwogą obserwowałam jego poważną posturę i zacięty wyraz twarzy. Nigdy taki dla mnie nie był. Zawsze powtarzał, że jestem jego ukochaną córeczką.

– Idź do siebie. Za dwa miesiące urządzimy bal zaręczynowy.

– Tato, proszę… – Głos mi się łamał, dłonie drżały, a pod powiekami pojawiły się łzy. Rzuciłam błagalne spojrzenie w jego ciemne, otoczone już lekkimi zmarszczkami oczy.

– Nie! – warknął. – Postanowiłem i zdania nie zmienię.

Minął mnie, nie zaszczycając nawet przelotnym spojrzeniem. Po prostu zostawił samą z tragiczną wiadomością, która zawaliła mi cały świat. Pozwoliłam słonym kroplom spłynąć po policzkach. Przyłożyłam rękę do ust, by przypadkiem nie wymsknął mi się szloch.

Tak wyglądało życie mafijnej księżniczki. Byłam kartą przetargową. Towarem, który głowa rodziny Collins mogła wymienić na pieniądze, pozycję czy wsparcie. Czy mam możliwość, by zmienić tę decyzję? Teoretycznie nie. Tylko… jestem Lara Collins i nie pozwolę, by ktokolwiek mnie zniszczył! Nawet jeśli to miałby być mój ojciec.

– Nigdy, przenigdy nie wyjdę za Finna – wycedziłam z uporem. – Zrobię wszystko, aby nie doszło do tego małżeństwa. Wszystko!

Rozdział 2

Gabriel

Oparłem zmęczoną głowę o zagłówek, a nogi skrzyżowałem w kostkach. Przemierzaliśmy ostatni kilometr podjazdu posesji Callaghanów. Za moment miałem zobaczyć budynek i ludzi, w otoczeniu których dorastałem. Z każdą sekundą coraz bardziej spinałem wycieńczone po podróży ciało. Nie wiedziałem, co mnie czeka. Ale pamiętałem, jaka była między nami umowa: zagraniczne studia weterynaryjne, a potem powrót do domu i wdrażanie się w rodzinne interesy. Westchnąłem ciężko, szukając w tym chwilowego odprężenia. Ojciec dotrzymał słowa – mogłem uzyskać interesujące mnie wykształcenie. Teraz moja kolej, by wywiązać się ze swojego.

Powroty jednak nie były proste. Szczególnie do takiego domu, w którym mnie wychowywano, a gdzie potem stopniowo odbierano mi cząstkę samego siebie. Traciłem niewinność, złudzenie o dobroci i poukładany świat. Nie tak wyobrażałem sobie dalsze życie. Ciągle starałem się trzymać nerwy na wodzy, lecz rosnący w sercu niepokój odbijał się na moich emocjach.

– Jesteś gotowy? – Zmartwiona mina Tima przywróciła mnie do rzeczywistości. Zerknął na mnie w lusterku wstecznym, czekając na odpowiedź.

– Nie – burknąłem, jakby obrażony. – Ale nigdy też nie będę bardziej.

Wyjrzałem przez szybę i zobaczyłem wysoką willę podświetloną u dołu elewacji. Przez te wszystkie lata pozostała taka sama. Potęgujące się poczucie smutku, a zarazem niepewności, nadal nie pozwalało mi się zrelaksować.

Chwyciłem za klamkę, a potem zdecydowanym krokiem wyszedłem z ciemnoszarego range rovera. I pomyśleć, że z dniem mojego powrotu wszystko zaczynało należeć do mnie: budynki, samochody, interesy, władza, pieniądze, a przede wszystkim decyzje. Omiotłem wzrokiem otoczenie; zauważyłem kilku ludzi z ochrony, którzy na mój widok od razu się wyprostowali.

Tak, chłopcy, pan wrócił…

Nie czekając na Tima, pomaszerowałem pod drzwi wejściowe, które niespodziewanie się otworzyły. Ze środka wytoczyła się niewysoka kulka i z impetem rzuciła mi się w ramiona.

– Panicz Gabriel! – zaszlochała. – Panicz wrócił!

– Meriel. – Uśmiechnąłem się szeroko i ostrożnie przytuliłem miękkie ciało.

Pozwoliłem się wyściskać. Otulił mnie zapach cynamonowych placuszków, który niewątpliwie podsuwał mi wspomnienie dawnych czasów. Westchnąłem, owładnięty nostalgią. W końcu się odsunąłem i otarłem jej łzy z policzków.

– Aż tak się za mną stęskniłaś?

– A kto nie tęsknił! – Uniosła zapłakane oczy. – Taki dojrzały… taki przystojny… i taki szczupły! – Lustrowała uważnie każdy centymetr mojego ciała, od dołu do góry, na koniec zatrzymując się na twarzy. – Zajmę się tobą, zupełnie tak, jak dawniej.

– Dobrze. Właściwie to chyba to przewidywałem – przytaknąłem dla świętego spokoju, a ona obdarzyła mnie jednym z tych swoich troskliwych uśmiechów.

Ugłaskana odsunęła się w tył, jakby dopiero zdała sobie sprawę, że trochę przesadziła z czułościami. Rumiane z emocji policzki jeszcze bardziej pokryły się purpurą. I choć miała już swoje lata, wyglądała naprawdę uroczo.

– Zmężniałeś, dorosłeś – szeptała pod nosem z dumą. – Jesteś naprawdę przystojnym mężczyzną, paniczu Gabrielu.

– Tylko: Gabrielu – podkreśliłem. – Nie potrzebuję już niani, ale za to potrzebuję ciebie. – Pocałowałem szarmancko jej dłoń. – Miej świadomość, że od zawsze jesteś w moim sercu i zajmujesz w nim szczególne miejsce.

– Gabrielu? – chrząknął ochroniarz. – Powinieneś wejść do środka. Ojciec na ciebie czeka. Wiesz, że nie lubi spóźnialskich.

W tym momencie wszystkie przyjemne uczucia uszły ze mnie jak powietrze z balonika. Rzuciłem Meriel przepraszające spojrzenie. Zerknąłem na mężczyznę. Nie byłem jednak w stanie powstrzymać wymownego grymasu.

– Tak, masz rację. Nie pozwólmy mu zatem czekać. Chodźmy.

Minąłem kobietę, a następnie wszedłem do budynku, który mimowolnie zalał mnie szeregiem wspomnień. Przechodząc przez korytarz pełen obrazów i zdjęć, czułem rozgoryczenie. Czasy, gdy żyła mama i wszyscy byliśmy szczęśliwi, stały się tak odległe, że praktycznie nierealne. Stanąłem przed drzwiami i jedyne, na co miałem ochotę, to cofnąć się na podjazd, wsiąść w samochód, a potem wrócić do mieszkania w Berlinie.

Wyprostowałem się, uniosłem pięść i zapukałem. Przełknąłem gulę duszącą mnie w gardle, ale to niewiele pomogło.

– Proszę!

Nabrałem głęboko powietrza, a na wydechu wszedłem do środka. Do jaskini lwa. Stanąłem twarzą w twarz z głową rodziny Callaghan.

– Witaj, ojcze. – Drżącą dłonią zamknąłem za sobą drzwi. To spotkanie zbyt wiele mnie kosztowało.

– A więc wróciłeś. – Uśmiechnął się sarkastycznie, a mnie zjeżyły się wszystkie włoski na ciele. – Usiądź, porozmawiamy.

Kierując się we wskazaną stronę, zachowałem pełen szacunek. Spojrzenie skupiłem na butach, jak mnie zawsze uczył. Jego lekcje głęboko wżerały się w pamięć. Byłem tego idealnym dowodem.

– Wróciłem, bo taka była nasza umowa, czyż nie? – Wybrałem prawy fotel, stojący przy samym biurku. Odsunąłem go i zasiadłem, czując niewyobrażalną ulgę.

Dlaczego ten człowiek nadal tak na mnie działał? Dlaczego czułem przed nim respekt?

– Miło, że pamiętałeś. Żałuję, że przez te wszystkie lata studiów ani razu mnie nie odwiedziłeś. Zapomniałeś nie tylko o mnie, ale też o rodzinie. – Zmrużył powieki, a przy tym stuknął cichutko palcem w blat biurka. Zamyślił się. – Wyrosłeś na silnego mężczyznę; twardego, dostojnego. Będziesz idealnym przywódcą. Zdobyłeś wykształcenie, choć z początku byłem temu przeciwny. Jestem z ciebie dumny, synu.

Czy te słowa naprawdę padły z jego ust, szczególnie gdy jeszcze przed chwilą miał do mnie pretensje?

Otworzyłem szeroko oczy.

– Dziękuję, ojcze.

Oparł się o lewy bok fotela. Sięgnął ręką do szuflady i wyjął wysłużony już humidor. Z błyskiem w oku uchylił wieczko.

– Zapalisz?

– Nie. Dziękuję.

Przyjrzał się równo ułożonym cygarom. Przesuwając po nich palcem, zdecydował się na środkowe. Puncherem odciął kapturek, który wrzucił do popielniczki. Następnie odpalił cygaro jetem, rozważnie obracając je w palcach.

– Domyślam się, jakie pobudki tobą kierowały – odezwał się znienacka. – Przerosły cię moje ambicje, prawda?

Przeniosłem uwagę na jego twarz. Nie rozumiałem, dlaczego wracał do przeszłości. Na pewno nigdy nie robił nic bez celu.

– Tak – odpowiedziałem z dozą ostrożności.

– Możliwe, że byłem dla ciebie zbyt surowy.

Surowy? Prawie wybuchłem śmiechem. Zmuszenie osiemnastolatka do strzelenia w ruchomą, żywą istotę to było dla niego surowe wychowanie?! Nigdy nie zapomnę przerażonych oczu swojej pierwszej ofiary. Już na zawsze zostaną w mojej pamięci.

Zacisnąłem zęby, by się uspokoić i wytrzymać jeszcze kilka minut.

– Co dalej, ojcze?

– Powiedzmy, że z racji twojego powrotu do domu pozwolę ci jeszcze przez weekend poświętować. Ale od nowego tygodnia zaczynamy ciężką pracę. W poniedziałek chcę cię widzieć o siódmej, tu, w biurze. Nie mamy czasu do stracenia. Mam swoje lata, a ty jeszcze sporo do nauki.

– Dobrze. – Kamień spadł mi z serca. Zyskałem dwa dni prawdziwego życia. Zamierzałem wykorzystać je co do minuty.

– Możesz iść odpocząć, Gabrielu. Zapewne jesteś zmęczony po długiej podróży. – Wygonił mnie gestem ręki. Wylewne powitanie się skończyło.

– Dziękuję. – Wstałem z fotela z uczuciem ulgi.

– Gabrielu? – powiedział, a ja przystanąłem w pół kroku. – Naprawdę cieszę się, że wróciłeś.

Tim miał rację. Ojciec faktycznie podupadł na zdrowiu. Schudł, postarzał się, a na dodatek był podejrzanie miły. To było do niego w ogóle niepodobne. Nie do człowieka, który całe życie cechował się bezwzględnością oraz dążeniem po trupach do celu.

Kiwnąłem mu głową i z przyjemnością oddaliłem się z jego pola widzenia.

Wszedłem do swojej dawnej sypialni. Walizki okupowały połowę pomieszczenia. Odeszła mi ochota na rozpakowywanie. Spojrzałem na kąty, które prawdopodobnie od wyjazdu na uczelnię pozostały nietknięte. Uśmiechnąłem się do zdjęć wiszących na ścianie, przesunąłem ręką po grzbiecie zniszczonej książki. Zrzuciłem buty, zdjąłem bluzę i z radością wskoczyłem na łóżko. Z przyjemnością zanurkowałem nosem w pachnącą pościel. Rożkiem kołdry okryłem stopy. Zamknąłem oczy. Było dobrze, ale mogłoby być jeszcze lepiej.

Przeniosłem dłoń na tylną kieszeń spodni i wyjąłem iPhone’a. Na szybko przewertowałem numery, by w końcu odnaleźć ten jeden, najbardziej mnie interesujący.

– Stary! A więc to prawda! Wróciłeś!

Odsunąłem słuchawkę, bo krzyk radości załaskotał mnie w uchu.

– Wróciłem. – Przewróciłem się na plecy. Wieści szybko się rozeszły. – Wyskakujemy gdzieś? Do poniedziałku mam luz.

– Brzmisz tak, jakby kończył ci się urlop.

– Można tak powiedzieć. Ojciec jest niecierpliwy. Chce mnie jak najszybciej ponownie wdrożyć w sprawy rodziny.

– Trochę mu się nie dziwię. Boi się, że zostanie bez godnego następcy. Słuchaj, w Sky Clubie organizowana jest niezła impreza. Ma być dużo alkoholu i pięknych panienek. Wchodzisz w to?

– Wchodzę. Muszę się rozerwać. Nie wiem, kiedy znowu będę miał na to okazję. Pasuje ci za godzinę, na parkingu?

– Weź paczkę gumek! – zażartował. – Pewnie jesteś wyposzczony!

– Ty się tak o mnie nie martw. Potrafię o siebie zadbać. Do zobaczenia, Lukasie!

Podniosłem się z łóżka, podłączyłem telefon do ładowarki i podreptałem pod prysznic, marząc, aby to postawiło mnie na nogi. Powrót do domu miał jednak swoje plusy. Wygodne łóżko, ulubione dania wykonane przez kucharkę, wierni znajomi, stare miejsca. I to chyba tyle.

Po szybkim odświeżeniu podszedłem do walizek, lecz poczułem jedynie dezorientację. Z nadzieją zajrzałem do szafy. Wybrałem jeansy oraz koszulę. Do Sky Clubu nie wpuściliby mnie w dresach. Chociaż… dla Callaghana pewnie zrobiliby wyjątek. Ubrałem się i udałem do łazienki. Ułożyłem włosy, umyłem zęby i spryskałem szyję perfumami. Na koniec założyłem złoty zegarek, dla wygody i nonszalancji podwinąłem rękawy.

Dziewczyny lubiły władzę, pieniądze oraz zadbanych chłopaków. A ja faktycznie potrzebowałem się odstresować.

Pilnując czasu, pół godziny później zajechałem pod klub. Zaparkowałem trochę dalej, aby nie rzucać się bez potrzeby w oczy. Mój powrót miał być niemałym przewrotem. Oficjalną informację do przekazania członkom rodziny pozostawiłem ojcu. Chwilę po mnie pojawił się jak zwykle uśmiechnięty Lukas Smit. Wyszedłem z SUV-a , a on z mercedesa. Po tylu latach nic się nie zmienił. Elegancko ubrany, z idealnie przystrzyżonymi włosami, wyglądał trochę jak model promujący najnowszą kolekcję Calvina Kleina.

– Stary! Kopę lat! – Powitaliśmy się szczerze, klepiąc po przyjacielsku w plecy. – W końcu mam z kim podrywać laseczki!

– Nie rozpędzaj się. Ojciec na pewno nie da mi imprezować, kiedy w głowie mu tylko szkolenia. Wszyscy teraz będą patrzeć nam na ręce. Myślisz, że pozwoliłby sobie na choćby drobne potknięcie?

– Wiadomo, że nie. Ale myślałem, że wszelkie nauki pobrałeś już wiele lat temu. Pamiętam, jak cię piłował. Nie miałeś nawet chwili wytchnienia.

– Po części masz rację. Nauczył mnie głównie teorii, a teraz czas na praktykę. Wtedy naprawdę miałem dość rzeźni, którą wokół mnie urządzał. Cieszę się, że uciekłem na studia. Przynajmniej przez kilka lat odwlekałem to w czasie, czasami nawet zdarzało mi się zapomnieć o swoim przeznaczeniu.

– I co? Pomogło ci to coś w relacji z panem Callaghanem?

– Wcale – przyznałem z niechęcią i szturchnąłem przyjaciela w ramię. – Dość ciężkich tematów. Chodźmy się zabawić. Liczę, że nie pożałuję.

– Ze mną jak z dzieckiem. Za rączkę i do piaskownicy pełnej… seksownych zabawek.

Prychnąłem. Gdybym tylko potrafił być podobnym lekkoduchem, na pewno moje życie byłoby znacznie lżejsze.

Do środka zostaliśmy wpuszczeni bez kolejki.

– Mówiłeś, że będzie dobra impreza. – Rozejrzałem się z ciekawością. – To jakaś okazja, coś specjalnego?

– Czy kiedykolwiek cię zawiodłem? – rzucił przez ramię, przepychając się między ludźmi. – Zaufaj mi, Nino zadba nie tylko o nasze podniebienia, ale też o ciała. Za chwilę się przekonasz.

Weszliśmy głębiej i od razu powitała nas gama kolorowych świateł oraz huczna muzyka. Niespodziewanie obok pojawiły się dwie kuso ubrane hostessy, które łapiąc nasze dłonie, skierowały się w stronę prywatnych loży. Zostaliśmy usadzeni na skórzanej kanapie, a na stoliku przed nami wylądowało schłodzone piwo.

– Chcecie się rozerwać? Oferujemy profesjonalny taniec, swoje towarzystwo lub… innego rodzaju przyjemności. – Jedna z dziewczyn puściła nam oko.

Jej bezpośredniość mnie zaskoczyła, lecz przyjaciel wydawał się do tego przyzwyczajony.

– Później. – Poprawił się na kanapie. – A teraz zostawcie nas samych. Jak będziemy czegoś potrzebować, to na pewno się odezwiemy.

– Jasne, a może ty chciałbyś się zabawić? – Blondynka w przebraniu uczennicy zwróciła się do mnie z dziwnym błyskiem w oku.

Zrozumiałem, dlaczego mówił o całej paczce kondomów.

– Nie, dzięki. Jeszcze nie.

– Panowie, mamy też w ofercie…

– Wynocha! – krzyknął niespodziewanie mój towarzysz, a na koniec trzepnął dziewczynę po prawie nagim pośladku.

Zaakceptowały odmowę i w pośpiechu zostawiły nas samych.

– Nie byłeś dla nich miły – ironizowałem. Z błogością upiłem zimny łyk chmielowego napoju.

– Sam widziałeś, że nie dało się inaczej. Dopóki nie dasz im dodatkowo zarobić, dopóty będą tu stały i bez sensu ględziły. Chyba muszę porozmawiać o tym z Nino. Te laski są aż irytujące. Mógłby je trochę ustawić do pionu.

– Widocznie taka ich praca.

– Praca! – parsknął z wyraźnym niesmakiem. – Pracą byłoby usadzenie nas tutaj i przyniesienie alkoholu. Może jakiś erotyczny taniec, po którym nasze fiuty domagałyby się ulgi, ale one chcą dodatkowo zarobić dupą! To już nie jest praca, a zwykłe kurestwo.

– Nigdy nie skorzystałeś z ich całego pakietu usług?

Zaśmiał się.

– Jak nie! Przecież mnie znasz, lubię się czasem zabawić. Poza tym gdyby nie ja, Nino by zbankrutował.

– To nie narzekaj, że teraz lecą do ciebie jak muchy do lepu. – Przewróciłem oczami.

On i te jego podboje.

– Nie czepiaj się. Kiedy postanowiłeś, że wracasz? Przywitałbym cię z większą pompą.

– Nie miałem nawet czasu, aby się dobrze spakować – wspomniałem. – Wiesz, jaki jest mój ojciec. Ledwo dostałem do ręki dyplom, a Tim już dobijał się do moich drzwi. Raz-dwa upchałem w walizki marny dobytek, wsiadłem do podstawionego samochodu i przyjechałem.

– Syn marnotrawny – podsumował. – Pan Callag­han nie traci czasu. To kiedy przejmujesz władzę? Bo rozumiem, że oficjalnie już teraz, ale chodzi mi o rzeczywistość? Kiedy mam się zacząć ciebie bać?

Przeciągnąłem palcem po zmrożonym kuflu, rysując nieokreślony kształt.

– Zaczynam od poniedziałku. Najpierw muszę poznać obecnie prowadzone interesy. Nie chcę zbędnego przelewu krwi. Nie jestem moim ojcem. Chciałbym zrozumieć wszelkie powiązania, postanowienia, rozgryźć realnych wrogów i dać się poznać sprzymierzeńcom.

– Boisz się, że ktoś ci zrobi problem? Przecież wasze nazwisko jest tutaj najważniejsze. I nie ma znaczenia, czy na szczycie jest senior, czy też będzie junior.

– Też tak myślę, ale wolę mieć pewność, że rodzina nie będzie działać przeciwko mnie.

– Raczej nikt się na to nie odważy. – Wypił piwo do dna. – No chyba że rodzina Collinsów. Z nimi to nigdy nic nie wiadomo. Potrafią atakować w najmniej oczekiwanym momencie.

– I to ich w głównej mierze mam na myśli.

Spojrzałem na balkon i pod wpływem impulsu wstałem z fotela. Na dole bawiła się cała masa pijanych ludzi. Bar okupowali mężczyźni, kobiety wiły się przy scenie. Wytwornica nie wyrabiała już z produkcją ciężkiego dymu. Po minucie usłyszałem pytanie:

– Upatrzyłeś sobie kogoś?

– Nie. Pójdę do toalety.

– To ja w takim razie spadam obczaić towar. Znaleźć ci też chętną koleżankę? Czasami lepsze takie niż wyrafinowane panienki Nino.

– Dzięki. Jakoś sobie poradzę. Chyba nie jestem aż taki lewy, co?

Lukas zdusił śmiech. Klepnął mnie po przyjacielsku w ramię, a potem udał się w kierunku schodów. Odprowadziłem go wzrokiem, by ostatecznie, idąc za wskazówkami na ścianach, poszukać toalety.

Po umyciu rąk wyszedłem z pomieszczenia. Niechcący wpadłem na dziewczynę, która w wyniku zderzenia wylała na siebie drinka.

– Cholera! – Odskoczyła ode mnie w sekundę. Szkło wypadło jej z ręki, roztrzaskując się w drobne ziarenka. – Coś ty najlepszego narobił?!

Wściekła się, lecz główną uwagę poświęciła brudnemu materiałowi sukienki. Próbowała zetrzeć plamę dłonią, przez co jeszcze bardziej ją rozmazała.

– Przepraszam! – Zrobiło mi się potwornie głupio. – To nie było celowe. Nie chciałem. Chodź, pomogę ci to zetrzeć.

Chwyciłem ją za rękę i wróciłem do niewielkiej ubikacji. Przekręciłem zamek, aby nikt nam nie przeszkadzał. Wolałem uniknąć głupich spojrzeń czy dziecinnych zaczepek.

– Z tym już nic się nie zrobi – marudziła, lecz podeszła do umywalki i mimo wszystko odkręciła wodę. Chwilę sprawdzała jej temperaturę, aż w końcu polała trochę na zabudowany dekolt. – No ładnie, będę wyglądać jak upiór. A tak się cieszyłam z tego wyjścia.

Zacisnąłem wargi, by nie wymsknął mi się swawolny uśmiech. Gotowa jeszcze mnie za to pobić. Nie sądziłem, że zwykła impreza może być dla kogoś taka ważna.

– Przepraszam, naprawdę nie chciałem zniszczyć ci ubrania.

Podszedłem bliżej i stanąłem tuż za nią. Doleciał do mnie słodki, delikatny zapach. Ukradkiem zaciągnąłem się aromatem, którym cała emanowała i który bardzo mi się spodobał. Dziewczyna uniosła głowę, przez co nasz wzrok skrzyżował się w lustrze.

W życiu nie widziałem tak pięknych zielonych oczu! Zamieniłem się w słup. Od tego momentu popadałem ze skrajności w skrajność. Automatycznie wstrzymałem oddech, by po paru sekundach zachłannie wciągnąć powietrze. Nie wiedziałem, co się ze mną dzieje.

– Co się gapisz? – Uniosła brew.

– Ja… bo… myślałem, że… – Plątał mi się język pod naporem intensywności jej spojrzenia.

Potrząsnąłem głową, przełknąłem ciężko ślinę, jednak nic z tych rzeczy nie pomogło mi przywrócić trzeźwości umysłu. Po prostu zgłupiałem.

– Ty, ty! – fuknęła, a na dodatek zmarszczyła ciemne brwi. – Daj mi swoją koszulę.

– Co? – Zdębiałem.

Nie rozumiałem, o czym mówi. Mrugnąłem kilka razy, ciągle wpatrując się w jej twarz. Była śliczna, wręcz zjawiskowa. Miała najpiękniejsze tęczówki, w kolorach spokoju i równowagi. Przeniosłem wzrok na jej usta. Duże, sprężyste, czerwone. Idealne do całowania.

– W zamian za zniszczoną kreację oddaj mi koszulę. – Z groźną miną stanęła ze mną oko w oko, a ja znowu poczułem, jakby strzelił we mnie piorun. – Ty! – Dźgnęła mnie palcem w ramię. – W zamian oddaj mi swoją koszulę. Nie słyszysz, co się do ciebie mówi?! Przecież nie wyjdę tak do ludzi! – Pokazała na rozmazaną plamę. Cmoknęła ze złości, odsunęła się o krok w bok i jednym ruchem zdjęła z siebie zachlapaną szmatkę. – No, dawaj! – ponagliła. – Bo zmarznę.

Drżącymi palcami, zupełnie bez zastanowienia, rozpiąłem pierwsze guziki. Nie potrafiłem odwrócić głowy. Jej opalone, smukłe ciało aż prosiło się o pieszczoty. Odważna i pyskata nieznajoma stała przede mną w białej koronkowej bieliźnie, niewiele zresztą zasłaniającej. Zacisnąłem szczękę, kiedy dostrzegłem zarys sterczących pod materiałem sutków.

– Pomogę ci – wymamrotała ciągle niezadowolona. – Będzie znacznie szybciej.

Stanęła blisko mnie, a potem, zagryzając dolną wargę, pozbyła się reszty guzików. Gdy zdjęła ze mnie koszulę, niechcący musnęła opuszkami rozgrzaną skórę. Stłumiłem pomruk w gardle. O pojawiającym się na moim czole pocie nawet nie myślałem.

Mała, seksowna wariatka!

Przyglądałem się, jak wkłada bawełnianą koszulę i doprowadza się do względnego stanu. Stała przed lustrem, ale ciągle coś jej się nie podobało. Krzywiła się i parskała ze zniecierpliwienia. A ja, urzeczony jej osobą, tylko to wszystko obserwowałem. Ten widok był wręcz niesamowity. Dziewczyna po namyśle podwinęła rękawy i rozpięła dwa górne guziki, lecz niezadowolona mina sugerowała, że nie takiego efektu oczekiwała.

– Dawaj pasek – powiedziała przez ramię.

– Pasek? – Mój umysł nadal pracował zbyt wolno.

– Pasek. Ty zawsze jesteś taki niemrawy? – Przyjrzała mi się podejrzliwie.

– Tylko przy tobie.

Obróciła się w moją stronę. Obojętnym wzrokiem prześlizgnęła po mojej nagiej klatce piersiowej. Impulsywnie napiąłem mięśnie, na co zadrgała ze śmiechu. Straciłem rezon, a ona zmieniła nagle zachowanie. Zaczęła mnie pożerać wzrokiem. W miejscach, które oglądała chwilę dłużej, powychodziła mi gęsia skórka. W pewnym momencie dziewczyna rozchyliła usta.

Tym razem nie było mi głupio. Nie miałem się czego wstydzić. Byłem pełnym wigoru mężczyzną. Co mogłem zrobić? Niecodziennie podziwiałem tak apetyczne ciało i silną osobowość.

– Pomóc ci czy sam sobie poradzisz? – Wskazała brodą na pasek, nie spuszczając przy tym wzroku z wybrzuszenia w moich spodniach. Zabrzmiało to wyjątkowo dwuznacznie.

– Dam sobie radę… no chyba że chcesz się tym zająć sama?

– Niekoniecznie – odpowiedziała, a ja w końcu zobaczyłem zakłopotanie na jej cwanej buźce.

Rozpiąłem pasek, by wyjąć go ze szlufek spodni. Praktycznie wyrwała mi go z ręki.

– Świetnie! – Uśmiechnęła się do lustra, gdy skończyła oplatać go w talii. – Tego mi właśnie brakowało, wielkie dzięki.

Okręciła się wokół własnej osi, prezentując na szybko wymyśloną kreację, która nie tylko mocno opinała krągłości, ale też mało co zakrywała. W moim ubraniu, w połączeniu z wysokimi szpilkami, wyglądała kobieco i uwodzicielsko.

– Odkupiłem winy? – Podjąłem grę. Podobało mi się jej szczere, impulsywne zachowanie. W ogóle cała mi się spodobała.

– Nie. Wiesz, ile ta sukienka kosztowała? – Kopnęła ją w kąt pomieszczenia, a na mnie popatrzyła jak na idiotę.

– Oddam ci pieniądze.

– Nie chodzi o kasę – zajęczała z udawaną nutą irytacji. – To był unikat, zaprojektowany specjalnie dla mnie, wiesz? Zresztą… – Machnęła ręką. – Już nieważne. Baw się dobrze i trzymaj ode mnie z daleka.

Gdy chciała mnie wyminąć, chwyciłem ją za łokieć.

– Poczekaj. Może wypijemy razem drinka? Jestem ci go winny w ramach przeprosin.

– Może. – Przesunęła językiem po wardze, a ja momentalnie wbiłem w niego wzrok, po raz setny czując dreszcze na karku. – Może jednak… kiedyś. – Mrugnęła z rozbawieniem, zmierzyła mnie wzrokiem z góry na dół i wyswobodziła rękę.

– To powiedz chociaż, jak masz na imię?!

– Lara.

– Lara…? – Czekałem na dalszą część. Koniecznie chciałem poznać tę dziewczynę bliżej.

– Po prostu Lara.

Wyszła, z hukiem zamykając za sobą drzwi. Zostałem tam w połowie nagi, ze sterczącym przyrodzeniem i pragnieniem, którego chyba nigdy w ten sposób nie odczuwałem.

Rozdział 3

Lara

– Wszędzie cię szukałam! – Cathriona czepiła się mojego ramienia. Wydęła przy tym zabawnie wargę, więc wiedziałam, że była lekko wstawiona. – A co ty masz na sobie?

– Długa historia, nawet nie pytaj. – Zbyłam zaczepkę machnięciem dłoni. – Kiedyś ci opowiem, ale teraz potrzebuję się napić. Chodź ze mną do baru, bo przez wyjątkowo przystojnego szatyna zostałam bez drinka.

– Chcę poznać tę historię! – Świdrowała mnie nagląco wzrokiem.

Gdy nic nie odpowiedziałam, podała mi rękę i grzecznie przecisnęłyśmy się przez tłum w stronę obrotowych krzeseł. Co rusz dostawałam z barku od tańczących albo zostawałam niechcący popchnięta. Nie mogłam pojąć, dlaczego wpuścili tylu ludzi, bez żadnego limitu.

– Co pijemy? – zapytała.

Przesunęłam wzrokiem po kolorowych butelkach. Chwilowo nic nie wydawało się warte zawyżonych cen. Wzruszyłam ramionami, a potem zdecydowałam się na klasyk.

– Mojito? – zaproponowałam głośno, przekrzykując muzykę.

– Dwa razy mojito! – wydarła się do barmana.

Usiadłam na hokerze, naciągając skąpy materiał na uda. Niestety niewiele to dało. Koszula nadal ledwo zakrywała pośladki.

– Dobra. – Cathriona przysiadła obok. Zainteresowała się siedzącymi nieopodal mężczyznami, ale chyba żaden nie spełnił jej kryteriów, bo z rozczarowaniem westchnęła. – Mów, co to za przystojny szatyn? – Pochyliła się w moją stronę, by powąchać koszulę mocno pachnącą męskimi perfumami.

– Nie wiem. – Bawiłam się palcami. Przez wspomnienie niedawnej sytuacji zgubiłam nagle wszystkie myśli.

– Ale jak to?

Starałam się skupić, choć głośna muzyka wcale mi tego nie ułatwiała. Ładna buźka stale stawała mi przed oczami.

– Przechodziłam korytarzem, a on wychodził akurat z ubikacji. Wpadł na mnie z takim impetem, że omal nie straciłam równowagi. Dobrze, że nie dostałam drzwiami.

– No, ale koszula? Jakim cudem masz na sobie męską koszulę?

– Nie ukradłam – zapewniłam gorąco, odwlekając czas na zwierzenia. – Przez niego wylałam drinka na cycki. Opieprzyłam go, a on próbował ratować sytuację, dlatego zaciągnął mnie do męskiej toalety i chyba myślał, że sobie to jakoś upiorę.

– Żartujesz?! – Przyłożyła teatralnie rękę do ust. – I co było dalej?

– Zemściłam się. Zdjęłam sukienkę, a jemu kazałam ściągnąć koszulę oraz pasek. Potem się ubrałam, no i… wyszłam.

– Czekaj, czekaj… – Pokręciła z niedowierzaniem głową. – Tak po prostu oddał ci swoje ubranie?

– No, tak. Wiesz… wydaje mi się, że był w szoku. Nie spodziewał się, że zrzucę z siebie kieckę. Wyobraź sobie jego minę!

Chcąc powstrzymać chichot, sięgnęłam po podanego właśnie drinka. Byłam pewna, że nie tylko tym go zamurowałam. Nowy komplet bielizny od Victoria’s Secret zrobił wrażenie nawet na mnie.

– A nie bałaś się, że zrobi ci krzywdę? Mało to napaleńców na takich imprezach?!

– Nie wyglądał na pijanego. Chyba nie był pod wpływem jakichkolwiek używek.

– Może jest gejem i nie interesują go kobiety. – Pomyślała na głos, stukając paznokciem w szkło.

– Wątpię. Nie wiesz, co się działo w jego spodniach – przyznałam nieśmiało.

Zrobiła oczy jak spodki. Upity łyczek trunku trafił chyba nie do tej dziurki w gardle, co powinien. Zaczęła się krztusić, ale dość szybko to opanowała.

– Lari! – Wachlowała twarz dłonią. – Ty to zawsze uwikłasz się w jakieś przygody! Serio, zazdroszczę ci.

– Prawda? – Zerknęłam na szklankę, po której spływały krople. Palcem odsunęłam listek mięty i upiłam duży łyk. – Hmm, widziałaś gdzieś Fabia? – Rozejrzałam się wokół, aby mieć pewność, że nie obserwuje nas z bezpiecznej odległości.

– Pewnie rozmawia z kumplami. A miał nas pilnować.

– No co ty, daj mu się zabawić. On też potrzebuje chwili dla siebie. Odkąd pracuje dla mojego taty, zupełnie stracił wolny czas.

– Nie mów głupot! Weekendy ma przecież wolne.

– Weekendy spędza na pilnowaniu mnie, więc jakie to wolne?

– Sam zgłosił się na ochotnika. Gdyby nie był w tobie zakochany, na pewno siedziałby cicho i nikt by go nie wybrał.

– Dzięki temu, że jest we mnie zakochany, mogę pierwszy raz zabawić się na takiej imprezie.

– Gorzej, jak się dowie pan Collins. Nie tylko ty dostaniesz szlaban do końca życia, ale ja też.

– Nie dowie się – uspokoiłam ją. – Wyjechał w interesach, a Mattea nie interesuje zbytnio to, co robię. Zapewne myśli, że tak jak zwykle siedzę w pokoju i zakuwam albo ewentualnie czytam książki. Od zawsze traktuje mnie jak przykładną córeczkę swojego zwierzchnika. Nie zauważył, że przez tych kilka lat w internacie dużo się zmieniło.

– Kolejny idiota – podsumowała, a ja kiwnęłam na potwierdzenie. – Chcę zatańczyć, idziesz?

– Nie, dopiję jeszcze drinka.

Dopiero gdy odprowadziłam ją wzrokiem na parkiet, oparłam łokcie o blat baru. Muzyka raptownie się zmieniła i tym razem z głośników poleciał set Armina. Zerknęłam na skaczących imprezowiczów, którzy z zadowoleniem przyjęli tę zmianę. W końcu coś konkretnego dla ucha. Założyłam nogę na nogę, a potem w rytmie zakołysałam stopą. W głowie mi zaszumiało. Ale to dzięki procentom mogłam choć na chwilę uciec od przerażającej teraźniejszości. W zasadzie to nie powinnam nigdy trzeźwieć, zważywszy na to, co szykował dla mnie ojciec.

– W tak szybkim tempie na pewno się upijesz! – Usłyszałam przy uchu, kiedy piłam mojito. Prawie stanęło mi w gardle.

Przede mną pojawiła się męska ręka, na której wisiał rolex. Jak w zwolnionym tempie obserwowałam ruch wskazówki na tarczy zegara. Na plecach wyczuwałam ciepło twardego torsu, który miałam okazję podziwiać jeszcze kilka chwil temu. Mężczyzna stał blisko, zdecydowanie zbyt blisko.

Czy komukolwiek zaszkodził niewinny flirt? A może to ostatnia okazja, żeby zabawić się z rówieśnikiem?

– Nie pomyślałeś, że pragnę się upić? – Zdjęłam nogę i odwróciłam się na krześle, a on bez wahania rozsunął moje uda, po czym stanął między nimi. Oparłam się łokciami o blat i odchyliłam lekko w tył. – Szukałeś mnie?

– Tak.

Zmrużyłam powieki.

– Podoba mi się twój pokaz siły. – Przekrzywiłam głowę w drugą stronę. – Wcześniej wydawałeś się taki… miękki. Niezdecydowany. Zawstydzony.

– Miękki? – Wyłapał tylko jedno słowo, najbardziej uderzające w jego ego. – Nie powiedziałbym. Ale jeśli już zapomniałaś, chętnie ci pokażę, jaki potrafię być… twardy.

Wzruszyłam ramieniem. Musiałam jakoś zyskać na czasie. W toalecie trochę tchórzył, więc łatwiej mi było z nim pogrywać. Sięgnęłam po prawie pustego drinka i odrzuciłam słomkę. Wychyliłam go do ostatnich kropel. Kilka z nich umknęło mi z ust i w efekcie skapnęły na dekolt. Prawie czarne tęczówki mężczyzny podążyły za nimi, a we mnie wybuchł żar.

– Zamów mi tequilę – zażądałam.

Dwie minuty później trzymałam w dłoni meksykański trunek. Mężczyzna nasypał sól na łączenie palca wskazującego oraz kciuka, a następnie ochoczo podstawił mi ją pod usta. Patrząc mu głęboko w oczy, zlizałam najbardziej uwodzicielsko, jak tylko potrafiłam, a następnie przechyliłam kieliszek. Delikatnie wepchnął mi między wargi limonkę, dzięki czemu nie zdążyłam wyczuć smaku alkoholu. Ponadto zrozumiałam aluzję. Zawsze podejmowałam wyzwanie, miałam to we krwi. Nazwisko Collins przecież zobowiązywało. Ssałam kwaskowaty owoc, celowo smagając językiem skórę na końcówkach palców przystojniaka. Z satysfakcją obserwowałam, jak powiększają mu się źrenice. Płonął. Jadł mi z ręki. Na dodatek bardzo tego chciałam.

– Smakuje ci? – Pochylił się do mnie i odrzucił cytrusa za bar.

– Nawet.

A gdyby tak…? Nie. Chyba za dużo wypiłam. A może jednak spróbować? Cholera! Ojciec by mnie zabił, ale chociaż nie musiałabym oddawać ciała staremu Visserowi. Czy mam coś do stracenia? Więcej do zyskania… A gdyby wykorzystać okazję, którą przynosi mi los? Zrobić użytek ze stojącego koło mnie chłopaka, a potem uciec? – To był szalony pomysł, ale sukcesywnie powracał do mojej głowy.

– Skąd masz nową koszulę? – zapytałam.

Pozwoliłam, by jego palce powędrowały wzdłuż mojego uda. Od kolana po zwieńczenie nóg. Nieznane mi dotąd ciepło przepłynęło przez całe ciało. Nieznajomy był nie tylko przystojny, ale też konsekwentny w działaniu. Zaczynało mi się podobać.

– Jak ci powiem, będę cię musiał zabić.

Jeżeli myślał, że mnie przestraszy, to był w wielkim błędzie. Nie takie rzeczy widziałam i nie o takich słyszałam. Życie w rodzinie wcale nie należało do łatwych, nawet dla przeciętnej nastolatki, która przez większość czasu mieszkała poza domem.

Chrząknęłam.

– Zaryzykujesz? – Usłyszałam śmiałe pytanie.

– Myślę, że tak. – Uniosłam wysoko podbródek, prawie zderzając się z jego wargami. – Nie boję się ciebie. Powiem ci coś jeszcze: nie boję się nawet śmierci.

– To chodź ze mną – zaproponował luźno, wyciągając w moim kierunku dłoń.

Bez wahania splotłam z nim palce. Odsunął się, a ja zeskoczyłam i wpadłam mu prosto w ramiona. Zachichotałam. Alkohol coraz bardziej uderzał mi do głowy i nie pozwalał trzeźwo myśleć. Miałam już dość zakazów oraz nakazów, a szalony pomysł wydawał się taki dobry. Żal mi było nie skorzystać z oferowanej przez los szansy.

Przejście w kierunku prywatnych loży okazało się prozaicznie proste. Nieznajomy odsuwał wszystkich ludzi stojących nam na drodze. Na schodach uważałam, by nie postawić krzywo nogi. Wysoka szpilka, choć ładna, w rzeczywistości okazała się niepraktyczna. Piętro podzielone było na kilka wnęk balkonowych. To pewnie miejsce dla wysoko postawionych klientów. Poszliśmy dalej. Nie było ze mną dobrze i najgorsze, że całkowicie stłumiłam rozsądek. Byłam wręcz nienormalna. Przecież on ewidentnie chciał jednego. Już dawno powinnam uciekać, a nie prowokować go i się podstawiać.

W końcu stanęliśmy przy drzwiach. Lada moment miałam szansę postawić się tacie, a moje życie mogło potoczyć się inaczej. Ojciec miał prawo mnie za to zabić, a w najlepszym wypadku wydziedziczyć. Kto nie ryzykuje, ten nie osiąga postawionych sobie celów.

Wystartowałam przed nim i mocno złapałam za klamkę. Skrzydło ustąpiło, a przed nami pojawiło się nieduże pomieszczenie podświetlone czerwonymi ledami. Jak w burdelu. Z bijącym sercem weszłam do środka, a tuż za sobą usłyszałam lekki trzask zamykanych drzwi. Adrenalina wybuchła w moich żyłach. Spociły mi się dłonie i zaczęłam szybciej oddychać.

– Pokój przeznaczony jest do prywatnych zabaw klientów z hostessami klubu. Ale jest czysty i zawsze dokładnie sprzątany.

Wcale mnie to nie uspokoiło ani nie przekonało.

– Skąd masz klucze? – zapytałam ciekawa.

– Znam właściciela – odpowiedział gardłowym tonem, od którego przeszły mnie ciarki. Przymknęłam oczy, rozkoszując się niskim tembrem.

– Są tu gdzieś kamery? – Rozejrzałam się. – Lustro weneckie?

– Zapewniam cię, że nie – odpowiedział, po czym położył dłoń na mojej talii i zostałam lekko, choć zdecydowanie odwrócona. – To twoja ostatnia szansa. Możesz wyjść albo zostać ze mną.

Nie byłam pewna tego, co chciałam zrobić. Nawet nie powinnam do tego dążyć. Tylko że to była jedyna droga ucieczki.

– Nigdy się nie wycofuję. – Zrobiłam nieznaczny krok do przodu, przez co praktycznie zetknęliśmy się nosami.

Mężczyzna uniósł mój podbródek i zerknął głęboko w oczy. Prawdopodobnie szukał w nich potwierdzenia wypowiedzianych przed chwilą słów. Nasze oddechy się mieszały.

– Kochaj się ze mną. Kochaj się do szaleństwa – poprosiłam.

Rozchyliłam usta, a on wbił się w nie z najwyższą żarliwością. Spodziewałam się delikatnego pocałunku, a otrzymałam walkę z dominantem. Poddałam się z rozkoszą, co rusz chłonąc kolejne doznania. Zachęcona działaniem oparłam ręce na jego piersi i z uporem obsesjonisty zaczęłam rozpinać guziki. Następnie przeniosłam dłoń na zamek od spodni, ale momentalnie zostałam powstrzymana.

– Jesteś zbyt niecierpliwa – mruknął, przygryzając mi wargę.

Jęknęłam z zachwytu. Zaczepiłam palce o silny kark mężczyzny, a jego dłonie w tym czasie zabłądziły pod moje ubranie. Rozchylił mi usta językiem. Poczęstował swoim smakiem. Nie nadążałam za szybkim ruchem, gubiłam się, przepadałam.

Nie było odwrotu. Napalony szatyn okazał się przepustką do wolności. Wolałam zaryzykować i oddać się przystojnemu nieznajomemu niż staremu, obleśnemu typowi.

– Proszę… – sapnęłam, gdy po raz kolejny przesunął kciukami po brodawkach.

Rozbrajające dreszcze przeszyły mnie od piersi, aż po końce dużych palców u stóp.

– O co prosisz? – Pochylił się i przyssał do jednej z nich.

Głośno zaczerpnęłam tlenu. Wbiłam mu paznokcie w ramiona. Przesunęłam je wyżej, bo z nadmiaru emocji ledwo stałam na nogach.

– O co mnie prosisz, Laro? – powtórzył pytanie, zmieniając pierś na drugą.

– Chcę cię poczuć – odpowiedziałam dobitnie. – Muszę.

– Na wszystko przyjdzie czas, księżniczko.

Podniósł mnie niespodziewanie, przez co odruchowo oplotłam go udami w pasie. Złapał mnie za pupę. Podeszliśmy do stojącego w rogu fotela. Odstawił mnie z powrotem na podłogę i kucnął przede mną, po czym złapał za moją bieliznę i jednym ruchem zsunął ją ze mnie.

– Gotowa? – Uniósł zawadiacko brew, a gdy skinęłam głową, usadził mnie na skraju mebla.

Sprawnie zarzucił moje uda na swoje barki, przez co musiałam uważać, żeby nie wbić mu obcasów w skórę. Pochylając się, z wyraźną pasją, przesunął językiem po mojej kobiecości.

– Ach! – zawyłam. Z całej siły chwyciłam się brzegu fotela. Przerzuciłam włosy na plecy, odchyliłam się i opadłam na oparcie.

Fale przyjemności owładnęły całe moje ciało. Chłopak długo nie wytrzymał i zaraz dołączył kciuk, masując mnie na około. Zacisnęłam mięśnie dna miednicy. Poczułam strach, że nie wytrzymam i że się rozlecę na kawałki. Uchyliłam przepełnione ekstazą oczy. Widok mężczyzny miedzy moimi nogami sprawił, że od razu znalazłam się na skraju. Stężałam, wstrzymałam oddech i nagle wybuchłam z głośnym jękiem, przy okazji dając upust wszystkim skumulowanym uczuciom. Koleś zdecydowanie znał się na minetowej sztuce.

Rozdygotana próbowałam złapać oddech. Mężczyzna się podniósł, pociągnął mnie na siebie i pozwolił, abym odsapnęła. Z ulgą wsparłam czoło o jego obojczyk, sycąc się zapachem męskiej skóry. Zacisnęłam uda, próbując ukoić pulsowanie w kroczu. To było niesamowite i o wiele lepsze od masturbacji.

– Grzeczna dziewczynka. – Złapał między dwa palce moją brodę i powolutku, bez pośpiechu, rozpoczął rekonesans wnętrza moich ust.

Tym razem smakowałam samą siebie. Pioruńsko niedorzeczne, a zarazem takie zmysłowe!

Rozbierając się nawzajem, zgodnie obraliśmy kierunek łóżka. Na materacu ciasno spletliśmy nasze ciała. Z zadowoleniem przesunęłam paznokciami po wyrzeźbionych mięśniach na jego brzuchu. Z lekkim wahaniem wsunęłam między nas rękę, by wziąć w dłoń naprężonego penisa. Mężczyzna syknął, po czym leciutko ugryzł mnie w ramię.

– W spodniach mam gumki. – Chciał się ode mnie oderwać, ale spięłam uda, by zatrzymać go na sobie.

– Biorę pigułki – skłamałam. – Jestem czysta, nie musisz.

Ryzyko. Ciągle to pieprzone ryzyko. Zawahał się, przedłużając myślenie o kolejne chwile. Przygryzłam wargę w oczekiwaniu na werdykt. Nareszcie zostałam obdarzona szerokim uśmiechem. Chwycił mnie za rękę zabawiającą się jego członkiem, uniósł ją, a potem, patrząc mi ciągle w oczy, przesunął błyszczącą główką penisa po wilgotnej cipce. Zaczęłam cała drżeć. Panikować. Zamknęłam oczy, licząc do dziesięciu.

– Jesteś piękna… – wyszeptał, przez co uchyliłam nieznacznie powieki. – Nigdy nie spotkałem tak pięknej kobiety jak ty, Laro. – Oparł się na łokciach po bokach mojej głowy, a ja bardziej zatracałam się w płomiennym spojrzeniu. – Taka ciasna…

Uciszyłam go zawziętym, pełnym pasji pocałunkiem. Zaskomlałam przez te nowo poznane bodźce, lecz także przez ból i uczucie rozpychania. Kiedy nadszedł opór, przeciągnęłam paznokciami po całej długości jego pleców, a on jednym pchnięciem pozbawił mnie niewinności. Zacisnęłam zęby. Cathriona mówiła, że pierwszy raz boli, ale nie, że aż tak!

– Laro? – Znieruchomiał, a potem wysunął się ze środka. Otworzyłam oczy i natrafiłam na jego osłupiałe spojrzenie. Już wiedział. – Czy ty…

Nie mógł się wycofać, nie mógł. Nie, kiedy oddałam mu swoje ciało. To wszystko nie mogło pójść na marne!

– Tak. Jestem, właściwie jeszcze przed chwilą byłam dziewicą. – Przełknęłam ślinę. Łzy przesłoniły mi widzenie. – Proszę, nie uciekaj. Pokaż mi, co to znaczy się kochać, naucz mnie tego. – Więcej się nie odezwałam. Paraliżujący strach sprawił, że znieruchomiałam.

– Ja po prostu… dobrze. – Pocałował mnie w usta, ale inaczej niż wcześniej; delikatniej, czulej, bez pośpiechu, a gdy odrobinę się odprężyłam, przeniósł język na moją szyję, obojczyki, w końcu na piersi. – Jesteś pełna niespodzianek.

Znowu naparł na moje ciało. Tym razem powoli, z ogromną rozwagą. Pod pośladki podłożył mi małą poduszkę, co ułatwiło dojście. Kolejne zbliżenie piekło, choć już nie tak mocno jak poprzednie. Pozwoliłam przejąć mu całkowicie kontrolę. Otumaniałam się zapachem pożądania.

– Lepiej?

– Yhm – przytaknęłam nieznacznie.

Przesunęłam rękę, którą ostatecznie przytknęłam do szorstkiego zarostu na twarzy mężczyzny. Gdy uniosłam wzrok, odkryłam w jego oczach ogień pomieszany z nutką fascynacji. Poczułam się lepiej. Uznał to chyba za wystarczającą zachętę. Wręcz flegmatycznie przesunął biodrami. Poruszył się z precyzją, pozwalając mi poczuć każdy jego centymetr. Oplotłam go ciaśniej nogami, a manewr ten spowodował pogłębienie penetracji. Moje oczy zaszły mgłą. Oddech na nowo przyspieszył. Usta wypuściły subtelne sapnięcie.

– Patrz na mnie – nakazał łagodnie.

Gwałtownie uchyliłam powieki. Pomruki zadowolenia napędzały machinę. Wysunęłam bardziej miednicę, a z każdym moim jękiem potęgowała się częstotliwość jego ruchów. Chwycił mnie za dłonie i zakleszczył je tuż nad głową. Byłam bezbronna, ponadto kręciło mi się w głowie. Drugą rękę przesuwał wzdłuż mojej talii, rozcierając mi pot po skórze, i zacisnął ją na pośladku. Przyspieszył. Znowu znalazłam się na skraju wytrzymałości. Wygięłam ciało w łuk, naprężyłam każdy mięsień i z głośnymi sapnięciami pozwoliłam sobie na wybuch ogromnej fali uniesienia. Dosłownie czułam, skóra przy skórze, jak intensywnie biją nasze serca. Gorąc splecionych ciał przenikał mnie aż po duszę, a niski pomruk z gardła mężczyzny uświadomił mi, że nastąpiła kumulacja. Zaciskałam się i świadomie obserwowałam, jak pochłania go ta sama euforia, co mnie. Tkwiliśmy nieruchomo przez kilka minut. Dochodząc do siebie, próbowałam ułożyć w głowie to, co przed chwilą zrobiliśmy.

Straciłam wianuszek, czym przekreśliłam główny warunek umowy ojca z Finnem. A jeśli Visser przełknąłby gorycz porażki i mimo wszystko zechciał się ze mną związać, zainicjowałam szansę na ciążę. Wszystko to w przeciągu jednej nocy. Nie zaakceptowałby obcego dziecka. Byłam pewna, że ktoś jego pokroju nie zdzierży takiego obrotu spraw.

– Gotowy na kolejną rundę? – zapytałam i pocałowałam go w ramię, a on uniósł głowę wyraźnie zaskoczony. – No co, nie mów, że nie dasz rady? – Musiałam mieć gwarancję, że chytry plan wypali.

– Jesteś pewna, że możesz pozwolić sobie na więcej?

– Gdyby tak nie było, to bym nie pytała. – Zacisnęłam usta w kreskę.

Po tym wszystkim, co zrobiliśmy, próbował traktować mnie jak małą dziewczynkę. A ja wiedziałam, ile jestem w stanie znieść, aby osiągnąć swój cel.

– W takim razie zrobimy to inaczej.

Okręcił mnie jednym ruchem. Z wesołym piskiem zawisłam nad nim. Usiedliśmy, a moje kolana automatycznie wbiły się w łóżko. Wyprostowałam nogi i ponownie połączyliśmy się w jedność. Z największą czułością oplotłam go ramionami. Pozwoliłam, aby ponownie zabrał mnie na skraj świadomości.

Kolejne dwa razy wcale nie odbiegały od pierwszego. Całe szczęście, że trafiłam na samca, który się szybko regenerował. Cenna sperma zalewała mnie od środka, co musiało przecież zaowocować. Nie widziałam innej opcji, nie chciałam. Zbyt dużo postawiłam na jedną kartę.

– Wydajesz się taka… zdeterminowana – wydyszał mi w ucho po skończonym seansie. – Myślałem, że dziewice są dużo delikatniejsze.

– Przykro mi, że zburzyłam twój świat i wiedzę na temat pierwszego razu u kobiety.

– Jesteś prawdziwą złośnicą, Laro. Imponujesz mi, co chwila zaskakujesz. Ale podoba mi się to. – Pocałował mnie w nos, a potem w brodę. – Chętnie ujarzmiłbym twój charakterek.

– Wierz mi, niejeden już próbował.

Jego ciemne oczy były jak magnes. Przyciągały moje spojrzenie i nie pozwalały się od nich oderwać. Wypuściłam ze świstem powietrze, a on obdarzył mnie rozanielonym uśmiechem.

– Widocznie nie zabierali się do tego tak, jak należy.

– Mówisz?

– Powinni zacząć od dobrego seksu. Spójrz na nas. Ciągle tkwię w tobie, a ty nie wydajesz się tym faktem oburzona. Dogryzasz mi, ale pozwalasz się potem wypieprzyć. Myślę, że porządnym seksem można cię ujarzmić.

Cmoknęłam, udając, że się zamyślam. Przesunęłam wzrok powyżej jego głowy. Na sufit. Stłumiłam ziewnięcie. Długi maraton mnie wykończył.

– W każdym razie powinienem ci podziękować. Obdarzyłaś mnie pewnego rodzaju zaufaniem. Nie rozumiem twoich pobudek, ale przypuszczam, że coś tobą kierowało. Takiej decyzji raczej nie podejmuje się pochopnie. I nie pod wpływem alkoholu.

– Proszę. – Przewróciłam oczami. – Nie roztkliwiaj się nad tym. Nie myśl za dużo. Zabawiliśmy się i było nam dobrze. Niech pozostanie taka wersja, okej? A teraz puść mnie. Muszę skorzystać z toalety.

Wyswobodziłam się z silnych objęć mężczyzny, przelotnie pocałowałam go w usta, a następnie sięgnęłam po koszulę.

– Łazienka znajduje się po prawej?

– Tak.

– Zatem pozwól, że się choć trochę odświeżę.

Stanęłam przed lustrem. Chwyciłam się umywalki i pokręciłam głową. Wyglądałam jak nie ja: zarumieniona twarz, spocone ciało, rozczochrane włosy i częściowo rozmyty makijaż. Błysk w oczach. Tak, ogromna radość i uczucie satysfakcji. Doprowadziłam się szybko do względnego porządku. Endorfiny wypełniały mnie po brzegi.

– Spotkamy się jeszcze? – Usłyszałam, gdy tylko wróciłam do pokoju.

– Pewnie jeszcze niejeden raz. A teraz twoja kolej, nie wyglądasz wcale lepiej ode mnie. I zmyj z siebie szminkę. – Przesunęłam palcami po śladach ust na jego ciele. Podobał mi się ten widok.

– Poczekasz? – zapytał, a ja zerknęłam mu w oczy. – Wypijemy jakiegoś drinka, porozmawiamy.

– Oczywiście – skłamałam.

W innej sytuacji naprawdę nie miałabym nic przeciwko. W tej nie było wiadomo, czy wyjdę z tego bez szwanku. Całkiem prawdopodobne, że ojciec mnie odstrzeli.

– Za moment wrócę.

W pośpiechu złapałam torebkę. Na palcach wyszłam z pomieszczenia i od razu skierowałam się w stronę drzwi. Wyjęłam telefon, aby wystukać wiadomość do Cathriony:

Ja: Zbiórka pod samochodem. Pilne.

Wysłałam też SMS-a do Fabia. Zbiegłam po schodach, przecisnęłam się przez ludzi i wyszłam na zewnątrz. Chłód nocy uderzył mnie w rozgrzaną jeszcze skórę. Po ciele rozbiegł się nieprzyjemny dreszcz. Przeszłam przez parking i stanęłam przy aucie.

– Lara?

Wypełniła mnie ulga.

– Fabio!

– Coś się stało? – Przyjrzał mi się.

Poczułam nagłe rumieńce. Dobrze, że było ciemno. Musiałabym się srogo tłumaczyć ze swojego potarganego wyglądu.

– Nie, nic, ale chciałabym już wracać do domu. Rozbolała mnie głowa. Możemy?

– Tak, wsiadaj. Cathriona już idzie.

Pokazał brodą w stronę klubu, a mnie obdarzył tajemniczym spojrzeniem. Na szczęście nie skomentował nowego ubioru. Rozsiadłam się na siedzeniu. Zapięłam pasy i głośno westchnęłam.

Lawina zdarzeń ruszyła.

© Roksana Zalewska

© Wydawnictwo Black Rose, Zamość 2023

ISBN 978-83-67749-40-4

Wydanie pierwsze

Redakcja

Justyna Szymkiewicz

Korekta

Anna Łakuta

Kinga Litkowiec

Danuta Perszewska

Monika Macioszek

Paulina Wójcik

Skład i łamanie

Andrzej Zyszczak – Zyszczak.pl

Projekt okładki

Melody M. – Graphics Designer

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Książka ani jej części nie mogą być przedrukowywane ani w żaden inny sposób reprodukowane lub odczytywane w środkach masowego przekazu bez pisemnej zgody autorki i wydawcy.