Love on Ice - Paula Ciulak - ebook
NOWOŚĆ

Love on Ice ebook

Ciulak Paula

3,1

216 osób interesuje się tą książką

Opis

Maddelaine od zawsze żyje w cieniu własnych lęków. Fobia społeczna sprawia, że świat wydaje się jej zbyt głośny, zbyt szybki, zbyt wymagający. A jednak w głębi serca dziewczyna pragnie zrobić w końcu krok do przodu.

Zaproszenie od Lorenza, poznanego w sieci hokeisty, może być właśnie tym krokiem. Randka na lodowisku, miejscu, które kocha od dziecka, brzmi jak spełnienie marzeń. Ale dla Maddie to także skok na głęboką wodę, pod powierzchnią której wciąż kryje się strach.

Między nimi powoli rodzi się więź, czuła, pełna wsparcia i małych gestów, które znaczą wszystko.
Czy Maddie znajdzie w sobie siłę, by uwierzyć i otworzyć serce?
Czy odwaga okaże się początkiem czegoś pięknego… nie tylko dla niej, ale i dla nich obojga?

Nowelka z Kolekcji romansów sportowych Inanny

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 94

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,1 (8 ocen)
1
2
3
1
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
maltal

Całkiem niezła

Bardzo słodka nowelka. Może się spodobać nastolatkom. Dla kogoś z większym życiowym doświadczeniem raczej zbyt infantylna i przesłodzona.
10
laiagogo

Całkiem niezła

Lubię książki Pauli, ale nie w krótkich formatach 🫣
10
DianaG1001

Z braku laku…

ok
00



Love on Ice

Paula Ciulak

Wydawnictwo Inanna

Spis treści

Playlista

Prolog

Rozdział 1

NOTA COPYRIGHT

📖 Informacja o wersji demo

Lista stron

Strona 1

Strona 2

Strona 3

Strona 4

Strona 5

Strona 6

Playlista

„Ta Noc” – Kubańczyk, Tribbs

„There You Are” – ZAYN

„Walizki” – 2115, Blacha 2115, kuqe 2115, White 2115

„Shameless” – Camila Cabello

„Herbata z imbirem” – Smolasty, WIKTOR, Jakub Laszuk

„Underdog” – Seni, SUSH1

„Candy” – Quebonafide, Deemz, Klausia Szafrańska

„Dom” – Doda, Bedeos 2115

„Z Tobą na chacie” – Daria Zawiałow

„Dzięki, że jesteś” – Landberry, Tribbs

„Powiedz mi to” – Oliver Gigon

„Zakochałem się w Twoich oczach” – PAXER, Matlane, MichalByrczek

„Nigdy wcześniej” – Oskar Cyms

„Chyba że z Tobą” – Modelki, Vłodarski

„100 BPM” – Kizo, Bletka, BeMelo

„Umówieni od lat” – Blu

„Ja Ciebie też” – Felivers

Prolog

Pierwsze randki są jak pole minowe. Nieważne, w którym kierunku pójdziesz, coś mogło pójść nie tak.

Jane Graves

Maddelaine

Z westchnieniem opadłam na łóżko. Wpatrywałam się w ekran swojego smartfona, a konkretnie na kilka czarnych liter na białym tle. Okazało się to niezwykle męczące, bo naprawdę nie wiedziałam, co odpisać na wiadomość, którą dostałam zaledwie kilka minut wcześniej. I tak dobrze, że była to wiadomość, a nie że rozmawialiśmy na żywo. Co bym zrobiła, gdybym nie miała tyle czasu na przemyślenia co teraz? Dla mnie byłby to spory kłopot.

– Co tym razem? – spytała moja przyjaciółka Aria, zauważywszy, że coś jest nie tak.

Spędzałyśmy razem popołudnie w moim domu, bo tak było najwygodniej. Plotki, rozmowy, relaks, w spokojnym i komfortowym miejscu.

– Lorenzo… – Wypowiedziałam to imię z westchnieniem w głosie. – Chce się spotkać.

Przystojny chłopak w moim wieku, zabawny, miły, a do tego zawodowy hokeista. Zdecydowanie nieczęsto się na takich trafia, a ja jak widać miałam szczęście. Tylko czy umiałam je wykorzystać?

– Wiesz, że na tym to polega, prawda? Zakładasz profil w aplikacji randkowej, dajesz komuś lajka, on daje tobie, parują was, piszecie i umawiacie się na spotkanie. Taki jest ogólny zamysł. Jaki to ma sens, jeśli nie zamierzasz zrealizować tego ostatniego punktu?

– Wiem, nie jestem głupia, po prostu…

– Nie umiesz wyjść ze strefy pisania czy też strefy własnego komfortu – dokończyła za mnie.

Pokiwałam głową. Lorenzo naprawdę mi się spodobał. Nie byłam przekonana, czy aplikacje randkowe to dobre miejsce na szukanie miłości, nie czułam się również zdesperowana, żeby znaleźć kogoś na siłę, na już, ale spróbowałam. To było takie zwyczajne i spontaniczne. Tak jak opisała to Aria, kliknęłam serduszko i dostałam wiadomość. Odpisałam i jakoś popłynęło. I płynęło tak już przez kilka tygodni.

Z początku, jak to zwykle bywa, pisaliśmy o filmach, muzyce, jedzeniu, o tym, jak mija nam dzień, z czasem przeszliśmy także na inne, poważniejsze tematy. Nie zawsze było łatwo, okazało się, że oboje jesteśmy uparci, bywało, że się ze sobą nie zgadzaliśmy. Czasem miałam zły dzień i nie umiałam odpisać, czasem on chciał się spotkać, a ja nie umiałam się przełamać, tak jak teraz…

Nikt, kto nie doświadczył fobii społecznej ani nerwicy, nie zdawał sobie sprawy, jak skomplikowane to było. To tak, jakbym z całej siły chciała wyjść do ludzi, ale jednak powstrzymywał mnie niewidzialny łańcuch. Jakbym miała ogromne marzenia, ale zjadał je jeszcze większy strach, który nie pozwalał mi się realizować. Oczywiście, że chciałabym z tym walczyć i wygrać, ale to nie było takie proste. Każde wyjście z domu, każda nowa decyzja, każda nowa osoba to były kolejne staczane bitwy i tak raz po raz.

Czasami żałowałam, że nie jestem jak inni, że nie jestem normalna, ale normalność to pojęcie względne.

– To nie jest takie łatwe – przyznałam.

– Wiem, wiem, jak trudno poznać ci kogoś i otworzyć się na niego, dlatego zaproponowałam tę aplikację. Kiedy z kimś piszesz, nie masz takiego problemu, jak gdy rozmawiasz twarzą w twarz.

– I wszystko grało, dopóki nie doszło do momentu, że relację trzeba albo przenieść do rzeczywistości, albo zakończyć – odrzekłam.

– Wiedziałaś, że ten moment kiedyś nadejdzie – stwierdziła przyjaciółka.

Pokiwałam głową. Owszem, wiedziałam, ale bycie przygotowaną na taki rozwój wydarzeń to zupełnie inna kwestia. Chciałam tego, chciałam spotkać się na żywo z chłopakiem, który naprawdę skradł moje serce poprzez samo pisanie. Ale to nie znaczyło, że nie odczuwałam blokady, lęku i irracjonalnych obaw wynikających z fobii społecznej i nerwicy.

– Dobra, będę się zbierać – powiedziała Aria. – A ty musisz mu coś odpisać.

– Tylko nie wiem co…

– Wiesz co, tylko się boisz.

Przygryzłam dolną wargę, przytłoczona bolesną prawdą. Tak bardzo tego pragnęłam, ale jak miałam pozbyć się małego, strachliwego potworka wewnątrz mnie, który najchętniej nie próbowałby niczego nowego i w ogóle nie wychodził ze swojej strefy komfortu?

Po wyjściu przyjaciółki ponownie wzięłam do ręki telefon i zaczęłam przeglądać naszą konwersację.

M: Nie wiem, co ci powiedzieć… Chciałabym, ale…

Cokolwiek próbowałam napisać, brzmiało to jak wymówka. W każdym razie on to odbierał, myślał pewnie, że się nim bawię. Nie umiał zrozumieć, jak skomplikowane rzeczy działy się w mojej głowie i jak ciężko było sobie z nimi poradzić. Sama czasami tego nie rozumiałam. W jedne dni wszystko było proste, w inne mnie przerastało.

M: Innym razem, dobrze?

L: Jak zawsze.

Westchnęłam. Bolało mnie, że go zawodziłam. Zawsze za bardzo przejmowałam się opinią mojego otoczenia, czasem nawet bardziej dbałam o potrzeby ludzi dookoła mnie niż o własne. Nie było to zdrowe i nie służyło mi. Czym innym jest empatia, czym innym zapominanie o sobie. A jeśli w pierwszej kolejności nie zadba się o siebie, nie będzie też się w stanie zadbać o drugą osobę.

Do tego zawsze chciałam, żeby wszystko było idealnie, jednak najczęściej nie umiałam do tego doprowadzić i kończyłam rozczarowana. Wiedziałam, że pora to zmienić, ale żadne zmiany nie przychodziły natychmiastowo, jak za pstryknięciem palcami. Nie, to wymagało czasu. Zmiany to proces, w którym brałam udział. A w tym wypadku niestety nie zaszłam jeszcze zbyt daleko.

M: To nie tak, że nie chcę. Piszemy ze sobą już jakiś czas, jest świetnie.

L: Właśnie, jakiś czas. Nie uważasz, że pora przejść do rozmowy w cztery oczy, zobaczyć się na żywo?

M: Chciałabym.

L: Ale tego nie zrobisz.

M: Zrobię. Po prostu, nie wiem, ciężko jest mi wyjść ze strefy komfortu.

L: Kiedyś musisz się przełamać.

M: Wiem.

L: Mam tego dość, wiesz? Za każdym razem robię sobie nadzieję, że może akurat dziś się uda, dziś się spotkamy, a potem wszystko szlag trafia. To boli, wiesz?

M: Nie chcę cię ranić.

L: Nigdy na nikim mi nie zależało na etapie pisania, a teraz jest inaczej. Masz w sobie coś takiego, że nie umiem odpuścić.

To było miłe, pokazywało, że mimo wszystkich trudności zależy mu na mnie. Czy można było przywiązać się do kogoś poznanego przez Internet? Jednak chwilowa radość szybko minęła, kiedy nadeszła druga wiadomość od chłopaka.

L: Ale może powinienem.

Poczułam ucisk w żołądku. Nie tak to miało być. Pisząc z Lorenzem, śmiałam się, zapominałam o świecie, poruszałam ważne tematy, czułam się rozumiana i akceptowana. Wytworzyła się między nami więź.

Jednak miał rację, pisanie to za mało. Musiałam przekonać się do kolejnego kroku.

M: Chcesz teraz zrezygnować?

L: Może powinienem, bo to zbyt wiele mnie kosztuje.

Kolejne bolesne ukłucie. I to nie on mnie ranił, sama sobie to robiłam. Ta sytuacja wciąż się powtarzała, była niczym błędne koło. Przez strach traciłam coś, na czym mi zależało. Tylko że tym razem nie chodziło o imprezę czy wakacje, które zdarzały się w życiu wielokrotnie, a o osobę, z którą połączyła mnie więź. To coś zupełnie innego. Niepowtarzalnego. A jeśli już nigdy nie będzie drugiej szansy?

M: Lorenzo… Nie chcę, żeby tak to wyglądało. Nie chcę się kłócić.

L: Ja się nie kłócę, to ty zawsze masz problem.

Niestety miał rację, a ta świadomość wcale mi nie pomagała. Poczucie winy nie sprawiało, że widziałam rozwiązanie. Wiedziałam, że mam problem, ale nie umiałam go pokonać.

M: Jak mogę to naprawić?

Zawsze chciałam coś naprawiać, zawsze myślałam za późno. Czy dało się to odwrócić, czy była to już niezmienna część mojej natury?

L: Nie ma czego naprawiać. Przemyśl tylko to, co robisz. Nie możesz bawić się uczuciami innych ani wiecznie tkwić w swojej strefie komfortu. Musisz coś zmienić.

M: Nie znoszę się z tobą kłócić. Gdy rozmawiamy, tak dobrze się dogadujemy, a teraz…

L: A teraz, gdy chcę się spotkać, pojawia się problem.

M: Wiem.

L: Wiesz, ale nic z tym nie robisz.

Miał rację.

Miał rację. Więc jaki miało sens kontynuowanie tej rozmowy? On był rozczarowany i zły, a ja, szczerze mówiąc, czułam się dokładnie tak samo – z powodu własnego postępowania. Pod wpływem emocji zbyt łatwo było powiedzieć coś przykrego albo podejmować pochopne decyzje. Wolałam tego unikać, tym bardziej że za bardzo brałam wszystko do siebie.

Rozdział 1

I na tym powinna polegać randka: dwoje ludzi, bardziej zajętych sobą nawzajem niż elegancką oprawą.

Richelle Mead

Maddelaine

Jak to mówią, czas leczy rany. I choć wczoraj zasypiałam ze łzami płynącymi po policzkach, dziś rano obudziłam się już z uśmiechem na ustach. Wszystko było w porządku, tylko kalendarz śmiał się ze mnie, bo pokazywał czternasty lutego, sobotę. Walentynkowy weekend, gdzie wszyscy świętowali z ukochanymi. A ja? Być może przez głupotę i strach straciłam kogoś, kto mógłby być tym jedynym.

Czy to możliwe? Czy bez spotkania można wiedzieć, że to ten jedyny? Czy zdobycie takiej pewności nie potrzebuje czasu i przeżycia razem czegoś więcej niż kilka nocnych rozmów? W filmach romantycznych wygląda to o wiele prościej. Widzisz kogoś, nogi ci się uginają, świat zwalnia i nagle wiesz, że to właśnie ten. W prawdziwym życiu dochodzi wiele obaw, niepewności, zawahania i skomplikowanych emocji.

Nie wiedziałam, jak sobie z tym poradzić.

Wtedy mój telefon zabrzęczał, a ja aż nie mogłam uwierzyć własnym oczom, gdy dostrzegłam, że nowa wiadomość jest właśnie od niego.

Lorenzo. Sportowiec, którego poznałam przez aplikację randkową, wnioskując po zdjęciach niezwykle przystojny, a po rozmowach czarujący i zabawny. Nie byłam co prawda jak te panny, które latały za sportowcami, jednak ten hokeista poruszył coś w moim sercu.

L: Chcesz się spotkać?

Na nowo obudziła się we mnie nadzieja. Tyle że nadzieja jest naiwna, wredna i lekkomyślna. Pojawia się nagle i równie nagle znika, pozostawiwszy po sobie gorzki posmak.

M: Myślałam, że już się nie odezwiesz…

L: Chcesz czy nie?

Jak zawsze zaczęłam panikować. Postawiona pod ścianą, zmuszona podjąć decyzję, czułam, jakby grunt osuwał mi się pod nogami. Czasami zastanawiałam się, czy tylko ja mam takie problemy, czy to normalne… Wiedziałam jednak, że każdy ma swoje traumy i swoją drogę do przejścia.

M: Chcę, tylko…

L: Widzę, że z tobą nie da się inaczej. Będę za pół godziny przed twoim domem. Jeśli wyjdziesz do mnie, to super, jeśli nie, pojadę do domu.

Zamrugałam, przeczytałam wiadomość jeszcze raz. Ktoś uznałby to za podjęcie decyzji za mnie, jednak w moim wypadku to się chyba całkiem nieźle sprawdzało. Moje lęki, niezdecydowanie oraz obawy przed konsekwencjami i brakiem perfekcjonizmu często nie pozwalały mi zrobić kroku do przodu. Niczym zamrożona pod wpływem stresu, stałam w miejscu, a to nie było korzystne dla nikogo, szczególnie dla mnie.

On musiał to zauważyć. Dzięki naszym licznym rozmowom dość dobrze mnie poznał i uznał, że zależy mu dość, aby wysilić się bardziej i wyciągnąć do mnie rękę. Nie musiałam już podejmować decyzji, planować, tylko wyjść lub nie. A szczerze mówiąc, to nie był żaden wybór. Nie mogłam przecież pozwolić mu czekać i marznąć.

M: Dobrze. Daj znać, jak będziesz.

L: Nagle zrobiłaś się odważna czy nie dałem ci wyboru?

M: Nie wiem, przekonamy się.

Nadal odczuwałam pewien lęk, jednak teraz połączył się on z ekscytacją, która powoli zaczynała wygrywać, gdy zajęłam się przygotowaniami do wyjścia.

Najlepszym sposobem, aby nie myśleć o jednym, jest myślenie o drugim. I tak obawy o spotkanie zmniejszały się, kiedy zaczęłam się zastanawiać, w co się ubrać i jak umalować, które buty będą lepsze, czy ta kurtka pasuje albo czy torebka jest w porządku.

Nie miałam na to zbyt wiele czasu, ale w końcu stanęłam gotowa przed lustremprzed lustrem. Czarna sukienka przez kolano, wysokie kozaki i płaszczyk, bo zimowa pogoda za oknem nie rozpieszczała wcale ciepłem. Wzięłam głęboki wdech i właśnie dostałam wiadomość, że Lorenzo już jest przed moim domem.

To ten moment, kiedy niepewność i ekscytacja wywołane nieznanym mieszają się w jedno. Jednak wystarczy kilka kroków i przestanie być takie nieznane.

Musiałam pokonać jedynie schody i wyjść na zewnątrz. Już z daleka zobaczyłam, że Lorenzo wysiadł i czeka przy aucie. Wysoki, przystojny, z ciemnymi włosami. Dokładnie jak na zdjęciach, choć nie przypuszczałam, że mógłby mnie oszukiwać. Był taki jak w aplikacji, tylko lepszy, bo prawdziwy.

Ten moment też był prawdziwy, choć zdawało mi się, że to sen. Nie wypadało się uszczypnąć, aby upewnić, że to jawa. Musiałam więc po prostu podejść do niego i sama się przekonać.

NOTA COPYRIGHT

Love on Ice

Copyright © Paula Ciulak

Copyright © Wydawnictwo Inanna

Copyright © MORGANA Katarzyna Wolszczak

Wszelkie prawa zastrzeżone. All rights reserved.

Wydanie pierwsze, Bydgoszcz 2025 r.

ebook ISBN 978-83-7995-877-1

Redaktor prowadzący: Marcin A. Dobkowski

Redakcja: Paulina Kalinowska | proAutor.pl

Korekta: Agata Nowak | proAutor.pl

Projekt i adiustacja autorska wydania: Marcin A. Dobkowski

Projekt okładki: Ewelina Nawara | proAutor.pl

Skład i typografia: Bookiatryk.pl

Przygotowanie ebooka: Bookiatryk.pl

Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.

MORGANA Katarzyna Wolszczak

ul. Kormoranów 126/31

85-432 Bydgoszcz

[email protected]

www.inanna.pl

Książkę i ebook najtaniej kupisz w MadBooks.pl

📖 Informacja o wersji demo

📖 Wersja demonstracyjna

To jest wersja demonstracyjna zawierająca 10% treści książki.

Aby przeczytać pełną treść, skorzystaj z pełnej wersji EPUB.

Konwersja i przygotowanie ebooka Bookiatryk.pl