Mafia's Girl - Paula Ciulak - ebook + książka
NOWOŚĆ

Mafia's Girl ebook

Ciulak Paula

5,0

60 osób interesuje się tą książką

Opis

Phoebe wychowała się w świecie mafii, liczyła nawet, że będzie mogła rządzić rodzinnym biznesem, lecz ojciec powierzył to zadanie jej bratu. Dziewczynie bardzo się to nie spodobało, tak samo jak nagły powrót Cassiana – jej wielkiej miłości, mężczyzny, który kiedyś złamał jej serce.

 

Teraz wrócił i jest gotów o nią zawalczyć, ona jednak boi się ponownego cierpienia oraz skrywa przed nim ogromny sekret. Sprawy nie ułatwiają dawni kochankowie, wrogowie i rodzinne sekrety.

 

Zaskakujące wydarzenia, zwroty akcji, emocje, niebezpieczeństwo i odważne sceny erotyczne. To rollercoaster wrażeń, który pokazuje, że nawet w mrocznym środowisku mafijnym rodzina i miłość są najważniejsze.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 176

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Antiochia1

Nie oderwiesz się od lektury

😍
00



Tej autorki w Wydawnictwie WasPos

Słaby punkt

Niezastąpiona

Na szczycie władzy. Tajemnice – duet z M. Jachnik

Skłam mi jeszcze raz – duet z M. Jachnik

Szepty pocałunków znad Bosforu duet z W. Karczewska-Kosmatka

Mafia’s Girl

W PRZYGOTOWANIU

Na szczycie władzy #2 – duet z M. Jachnik

Wszystkie pozycje dostępne również w formie e-booka

Copyright © by Paula Ciulak, 2025Copyright © by Wydawnictwo WasPos, 2025All rights reserved

Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowania oraz udostępniania publicznie bez zgody Autora oraz Wydawnictwa pod groźbą odpowiedzialności karnej.

Redakcja: Kinga Szelest

Korekta: Adriana Rak

Projekt okładki: Adam Buzek

Zdjęcie na okładce: Adobe Firefly

Zdjęcie na drugiej stronie: AI

Ilustracje wewnątrz książki: pngtree.com

Skład i łamanie oraz wersja elektroniczna: Adam Buzek/[email protected]

Wydanie I – elektroniczne

Zezwalamy na udostępnianie okładki książki w internecie

ISBN 978-83-8290-800-8

Wydawnictwo WasPosWarszawaWydawca: Agnieszka Przył[email protected]

Spis treści

Playlista

Prolog

Rozdział 1

Rozdział 2

Rozdział 3

Rozdział 4

Rozdział 5

Rozdział 6

Rozdział 7

Rozdział 8

Rozdział 9

Rozdział 10

Rozdział 11

Rozdział 12

Rozdział 13

Rozdział 14

Rozdział 15

Rozdział 16

Rozdział 17

Rozdział 18

Rozdział 19

Rozdział 20

Rozdział 21

Rozdział 22

Rozdział 23

Rozdział 24

Rozdział 25

Rozdział 26

Rozdział 27

Epilog

Miłość jest ślepa. Im mocniej się kogoś kocha,tym bardziej irracjonalnie się postępuje.

Stephanie Meyer

Playlista

Shout Out To My Ex – Little Mix

No Drama – Becky G, Ozuna

Duele – Tini, John C

Motive – Ariana Grande, Doja Cat

Shameless – Camila Cabello

Same Old Love – Selena Gomez

Burning Bridges – Bea Miller

Woman Like Me – Little Mix, Nicki Minaj

Anything’s Possible – Lea Michele

Never Really Over – Katy Perry

Look at Her Now – Selena Gomez

Fire Meet Gasoline – Sia

Bo$$ – Fifithy Harmony

Rain on Me – Lady Gaga, Ariana Grande

Love Is the Name – Sofia Carson, J Balvin

Here’s Your Perfect – Jamie Miller

Stupid – Atiana

Just a Girl – Grace Davies

Prolog

Phoebe

– Byłaś niesamowita, mała – powiedział Tylee, gdy tylko nasza przyjaciółka Gemma zeszła ze sceny i usiadła na kanapie obok niego, łapiąc za drinka. – Może jakiś prywatny taniec dla mnie?

Położył dłoń na jej udzie i lekko ścisnął, a ja wybuchnęłam śmiechem, odrzucając włosy na plecy. Doskonale znałam tę zagrywkę i doskonale znałam odpowiedź Gemmy.

Uniosłam do ust szklankę z moim ulubionym drinkiem, sex on the beach, mocna wódka, ale słodki smak. Idealny. Sącząc powoli napój, rozejrzałam się dookoła.

Nasz ulubiony klub, w którym zazwyczaj spędzaliśmy wolne wieczory, po brzegi wypełniony był tańczącymi ludźmi.

Też niedawno pląsałam na parkiecie, było to coś, co wprost uwielbiałam. Taniec w klubie był jednym z moich małych, grzesznych hobby, a także sposobem, aby pokazać ojcu, że nie może mnie kontrolować.

– Phoebe, on tak na poważnie?

Z zamyślenia wyrwał mnie głos przyjaciółki, więc wróciłam wzrokiem i uwagą do naszego trzyosobowego grona.

– Przecież go znasz. – Wzruszyłam ramionami.

Tylee Janes był zabawnym przystojniakiem, a tym samym moim najlepszym przyjacielem. Jego blond włosy kontrastowały z moimi zafarbowanymi na fioletowo, niebieskie oczy zaś stanowiły całkowite przeciwieństwo moich zielonych. Gdy jednak chodziło o żarty czy po prostu spędzanie razem czasu, rozumieliśmy się doskonale.

I nie, poza przyjaźnią nigdy nic więcej między nami nie było, wbrew temu, co niektórzy sądzili, a mianowicie, że przyjaźń damsko-męska nie może istnieć. Tak samo, jak przyjaźń w trójkę, która podobno także się nie udawała. U nas to wszystko jakoś trwało i miało się dobrze.

– Zawsze musicie być przeciwko mnie, co? – zapytał chłopak. – To coś złego, że podoba mi się taniec przyjaciółki?

– Jasne, że nie, ale na nic więcej nie możesz liczyć – odpowiedziała Gemma.

Urocza rudowłosa dziewczyna była trzecią z naszej paczki, moją najlepszą przyjaciółką. Z wyglądu różniliśmy się jeszcze bardziej niż z charakteru, a jednak świetnie się dogadywaliśmy. Może to dlatego, że wszyscy troje uwielbialiśmy imprezy, dobrą zabawę i łamanie zasad, a może dlatego, że w sumie wychowaliśmy się razem.

Podczas gdy mój ojciec był szefem mafii Chicago, ich rodzice byli jego podwładnymi.

Dwadzieścia jeden lat przyjaźni – jeśli naprawdę liczyć od dnia narodzin – to kawał czasu, więc nawet jeśli czasem się irytowaliśmy, zawsze umieliśmy się pogodzić. Trudno zrezygnować z kogoś, kogo się tak dobrze zna, z kim przeszło się tak wiele.

Przy nich nie musiałam niczego ukrywać – ani tego, czym zajmowała się moja rodzina, ani grzechów, które miałam na sumieniu. Oni nie dość, że mnie nie oceniali, to jeszcze rozumieli. I mogłam im zaufać w każdej sprawie, a takie relacje są bezcenne.

– Spróbuję z inną ładną tancerką.

– Drugiej takiej nie znajdziesz – zażartowałam, puszczając mu oczko.

– Przecież wiem. – Teatralnie złapał się za serce i westchnął ciężko, pogłębiając moje rozbawienie. – Ale skoro najlepsza przyjaciółka dała mi kosza, poszukam innej.

– Nawet na mnie nie patrz – odparłam, unosząc ręce w obronnym geście.

– Sorry, jakoś nie kręcą mnie fioletowe włosy, wolę blondynki.

– A ja wolę prawdziwych facetów niż chłopczyków.

Ktoś mógłby pomyśleć, że naprawdę flirtujemy, ale to tylko żarty, taka nasza mała gra, z której nigdy nic nie wyrosło. I tak miało pozostać. Bo ta przyjaźń była ważniejsza niż jakiekolwiek chwilowe pragnienia. Może nie zawsze było idealnie, lecz tak naprawdę kochaliśmy się na swój przyjacielski, popaprany sposób.

– Phoebs, to nie twój brat? – Usłyszałam pytanie przyjaciela.

Westchnęłam, jeszcze zanim się odwróciłam. Reas Mirez, dwa lata starszy ode mnie, wysoki, przystojny. Pozornie idealny starszy brat, który teoretycznie miał być po mojej stronie, ale ostatnie wydarzenia wszystko schrzaniały.

Obserwując go z boku, dostrzegłam, że jest w swoim żywiole, stojąc z drinkiem w ręku i blondynką u boku. Flirciarz i imprezowicz. Przez jego łóżko przewijało się więcej panienek, niż ja kupowałam butów, a litry wychlanego przez niego alkoholu można było porównać do ulewnego deszczu.

Może to jego wina, że byłam podobna? W końcu poniekąd to on mnie wychowywał, jeśli można tak to nazwać. Ojciec zawsze był zajęty, o matce nie warto nawet wspominać, a odpowiedzialność spadła na Reasa. Może to nic dziwnego, że teraz odreagowywał i bawił się w najlepsze? Może zbyt surowo go oceniałam? Nie wiedziałam. Rzecz w tym, że bolało mnie, iż nie jesteśmy już tak blisko, jak kiedyś. I bolało, że on dostał wszystko to, czego ja pragnęłam.

– Nadal jesteście w stanie wojny? – spytała Gemma.

– Nigdy w nim nie byliśmy. – Wzruszyłam ramionami.

Mimo wad Reas był dobrym człowiekiem, był moim bratem i kochałam go, po prostu… nasze drogi się rozeszły, a ja nadal nosiłam w sobie żal.

– Ja mam swój świat, on ma swój.

– Powinniście się zamienić. Ty chcesz władzy, a on chce zabawy, macie to, czego chce to drugie.

Tylee oczywiście mówił o mafii. Było widać, że Reas nie jest najlepszym następcą, a jednak był starszy… W tym świecie wiek i kutas między nogami wystarczyły, aby rządzić.

W zasadzie to drugie już wystarczało; nawet gdyby był młodszy, miałby nade mną przewagę.

Organizacją przecież nie mogły rządzić kobiety. Tak przynajmniej uważali wszyscy faceci, którzy nie weszli jeszcze umysłowo w dwudziesty pierwszy wiek i albo widzieli kobietę jedynie w kuchni, albo ich kruche ego nie pozwalało, aby przegrali z kobietą.

Tak czy siak, on był tam, a ja tu i oboje mieliśmy do siebie żal, że dostaliśmy to, czego chciało to drugie, choć w zasadzie to nie była nasza wina, że tak skonstruowany jest świat.

– Może dlatego nie umiemy się dogadać… – przyznałam. – Albo dlatego, że od dawna nie zachowywał się jak starszy brat.

Nie wtedy, gdy najbardziej go potrzebowałam. Wtedy, gdy zawalił mi się cały świat, musiałam poradzić sobie sama.

Jasne, Reas był starszy i był facetem, mimo to naiwnie myślałam, że ze względu na jego liczne błędy to mnie ojciec wybierze na swoją następczynię. Od urodzenia byłam dziewczyną mafii, córką bossa, siostrą mafiosa. To mnie definiowało. Jeśli nie mogłam rządzić, to kim byłam?

Zadawałam sobie to pytanie przez ostatnie tygodnie i niestety nie umiałam znaleźć na nie odpowiedzi. Zaczynałam się gubić i nie wiedziałam, kim jestem. Nie mogłam odejść z rodzinnej organizacji, była wszystkim, co znałam, a ponadto byłam dobra w biznesie, ale jeśli nie na szczycie, czy mogłam zaakceptować niższe miejsce?

Odrzucenie bolało mocniej niż przegrana, szczególnie gdy to własna rodzina odrzucała.

To jasne, że poczułam się odrzucona. Do tej pory myślałam, że jestem córeczką tatusia, a tu nagle zostałam zepchnięta na boczny tor. Ba, skoro nie mogłam być szefową, ojciec chciał wyswatać mnie z jakimś wpływowym facetem, który okazał się dupkiem, a całe spotkanie katastrofą. To było jeszcze gorsze. Nie zrozumiał mnie i zamknął mi drzwi do swojej mafii. A właściwie ich mafii, w której się urodziłam i dla której pracowałam od lat.

Żyjąc w tym świecie, nauczyłam się ukrywać uczucia i udawać, to było naprawdę konieczne.

– Nie przejmuj się tym teraz, jest impreza – przypomniał mi przyjaciel. – Chodź, potańczymy.

– Nie mam ochoty. Zresztą muszę jeszcze coś załatwić.

– Znowu idziesz do niej? – spytał.

– Tak, i radzę ci uważać na to, co mówisz. To sekret na wagę życia i śmierci. Wiesz, że dla niej…

– Zabiłabyś nawet mnie, czaję. – Pokiwał głową. – Ale jesteśmy przyjaciółmi i musisz w końcu opowiedzieć wszystko mi albo Gemmie, choć jestem lepszym słuchaczem. – Puścił jej oczko, za co dostał w bok z łokcia od drugiej przyjaciółki. – Serio, musisz z kimś pogadać. Nie możesz wciąż sama się męczyć.

– Poza kwestią, że jest lepszym słuchaczem, muszę się z nim zgodzić – stwierdziła Gemma.

– Każdy, kto pozna prawdę, będzie musiał zginąć, więc jeśli lubicie swoje życia, nie naciskajcie, proszę.

Widać było, że Tylee pragnie jeszcze coś dodać, ale pokręciłam głową, uciszając go. Oczywiście, że chciałam im powiedzieć wszystko, tak samo, jak chciałam, aby życie było takie proste, tylko imprezy i przyjemności, ale chodziło o wiele, wiele więcej. Nosiłam w sobie sekrety, o których nikt nie miał prawa wiedzieć.

Rozdział 1

Phoebe

Gdy tylko weszłam na scenę w krótkiej czarnej sukience i zaczęłam tańczyć, poczułam się wolna. Może to wpływ muzyki, może wyzwalające działania tańca. A może świadomość, że każdy mnie chciał, a nikt nie mógł mieć. To był mój ulubiony sposób spędzania wieczorów. Nie czułam się źle ani skrępowana, przeciwnie.

To był mój klub, którym zarządzałam. Zaczęło się od tego, że udzielałam rad tancerkom, aż sama zrobiłam pokaz i to okazało się strzałem w dziesiątkę. Od razu wzrosły zyski, a bądźmy szczerzy, pozwalało mi to także poczuć się piękną i bardziej pewną siebie.

Połowa facetów przychodziła, aby zobaczyć księżniczkę mafii, połowa – aby zobaczyć piękną tancerkę. Każdy miał jakiś powód. Kłopoty w domu albo w pracy, które chciał odreagować. Uzależnienie od alkoholu lub czegoś innego.

A ja? Ja byłam tu dla siebie, aby zaszaleć i złamać zasady. Jeśli nie doceniano tej lepszej wersji mnie, trzeba było mierzyć się z bardziej zbuntowaną wersją. Tą, która po wszystkim, co przeszła, nie dbała już o żadne ograniczenia.

Jak zwykle przyciągałam spojrzenia mężczyzn, lecz jedno z nich było szczególne. Młody szatyn stojący tuż przy scenie patrzył na mnie, jakby rozbierał mnie wzrokiem, lecz dopiero gdy spojrzałam w jego oczy, zamarłam, a cały świat zdawał się zatrzymać.

Po raz pierwszy od dawna byłam w szoku i nie wiedziałam, jak zareagować. Potrzebowałam dobrej chwili, aby się namyślić. Nie było możliwości, żebym dokończyła taniec przed nim. Szybciej niż zwykle zeszłam ze sceny, naiwnie licząc, że przeszłość nie będzie mnie gonić. Ale oczywiście to zrobiła.

– Co tak szybko, kochanie?

Ten głos wywoływał na moim ciele dreszcze, które nie miały prawa się tam pojawić.

Tak samo, jak on nie powinien był się tu znajdować. Dlaczego teraz? Tak nagle?

– Co tu robisz?

– Przyszedłem się zabawić.

– Super, miłej zabawy.

Odwróciłam się, chcąc odejść, lecz jak mogłam się spodziewać – on nie zamierzał mi na to pozwolić. Złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Byłam taka zła, jego dotyk aż palił, moje serce biło zbyt szybko, a ja chciałam dać mu w twarz za te wszystkie uśpione emocje, które we mnie na nowo rozbudzał.

– Nie uciekaj, skarbie.

To jedno słowo sprawiło, że ponownie zadrżałam. Moje ciało pamiętało każdy raz, kiedy mnie tak nazywał i czule dotykał. Moje wspomnienia chciały przypomnieć mi, jak kiedyś wszystko różniło się od teraźniejszości. A ja chciałam wyprzeć to minimalne uczucie szczęścia na jego widok i skupić się na tym, jak bardzo muszę go nienawidzić. Bo kiedyś te słowa i jego widok to była codzienność, ale kiedyś to nie teraz.

– Nie dotykaj mnie i nie mów tak do mnie, Cassian.

Jego imię w moich ustach miało dziwnie zapomniany smak.

Kiedy ostatnio je wypowiadałam? Minęło naprawdę aż tak dużo czasu? Byłam taka młoda i niedoświadczona, zabroniłam wszystkim o nim wspominać. Liczyłam, że jeśli nie będę o nim słyszeć, to o nim zapomnę. Jak to mówią: co z oczu, to z serca.

– Bo co?

Nie zdążyłam zareagować, zanim przycisnął mnie do ściany. A może nie chciałam reagować? Przecież poradziłabym sobie z takim przeciwnikiem, bo choć Cassian był wyszkolony, ja także swoje umiałam.

Ale może choć paliła się we mnie nienawiść do niego, z niewytłumaczalnych powodów nadal chciałam mieć go blisko.

Teraz jego oczy patrzyły prosto w moje, jego oddech owiewał moją skórę, a jego tors niemal stykał się z moją klatką piersiową. Był blisko. Za blisko. Tak blisko jak nigdy przez ostatnie lata.

Przymknęłam oczy, nie wiedząc, czy poradzę sobie z tym napływem emocji. Cassian Baraza, syn bossa organizacji z Saint Louis, położonej niedaleko naszych terenów. Przystojny, pociągający… Kiedyś nastolatek, dzisiaj dorosły mężczyzna, kiedyś mój ukochany, dzisiaj…

Byliśmy tacy młodzi i niedoświadczeni życiowo, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy. Może to właśnie dlatego wszystko się rozpieprzyło?

Wiele razy się nad tym zastanawiałam.

Nie dało się zaprzeczyć, że go kochałam, a to, co było między nami, wyglądało na prawdziwą miłość. Tak rzadką i niespotykaną zarówno w młodym wieku, jak i w tym mrocznym świecie. Pewnie właśnie dlatego czuliśmy się tak, jakbyśmy wygrali los na loterii. I może przez to aż za bardzo zachłysnęliśmy się namiętnością, zapominając o trudnościach wynikających z życia. A może po prostu on wszystko spieprzył…

Otworzyłam oczy, ponownie zerkając w jego tęczówki, i choć wiedziałam, że nadal tli się we mnie uczucie do niego, nie mogłam pozwolić mu się zbliżyć, bo nie mogłam znowu tak cierpieć.

– Bo tak powiedziałam. – Odepchnęła go.

– Nie spodziewałem się, że będziesz czekać na mnie z kwiatami, no ale mogłabyś być odrobinę milsza.

– Kwiatami? – Uniosłam brwi. – Jak już, to ty powinieneś przyjść do mnie z całą kwiaciarnią, jeśli w ogóle liczyłeś, że cię wysłucham. Na to są marne szanse, tak dla jasności.

– Skąd wiesz, że ich nie mam? – spytał, na co zmarszczyłam czoło. – Kwiatów dla ciebie. Może czekają już pod drzwiami albo w naszym miejscu? Mogę codziennie wysyłać ci najdroższe bukiety, jeśli to sprawi, że się uśmiechniesz.

Przygryzłam dolną wargę. Wiedziałam, że jest do tego zdolny. Zarówno do romantyzmu i wielkich gestów, jak i szalonych czynów, byleby tylko osiągnąć to, co sobie zaplanował.

– To nie wystarczy – oznajmiłam.

Rany, które po sobie zostawił, były zbyt głębokie i bolesne, żeby jakieś kwiaty – albo nawet setki kwiatów – mogły przyczynić się do ich zagojenia.

– A więc co mam zrobić?

Przez chwilę poczułam coś dziwnego. Jakby znowu była między nami więź. Jakby nadal mu na mnie zależało. Jakby chciał się postarać, aby wszystko naprawić.

Tylko pytanie, czy się dało? Raczej nie.

– Myślisz, że jestem taka łatwa, że wybaczę ci za bukiet kwiatów?

– Nie, ale od czegoś trzeba zacząć. Wiesz, że stać mnie na wiele. Finansowo i nie tylko. Chcesz wakacje w Dubaju? Torebkę od Chanel? Nowego mercedesa prosto z salonu? A może mam wytatuować swoje twoje imię albo zabić jakiegoś twojego wroga?

Pokręciłam głową. To brzmiało absurdalnie, ale wiedziałam, że jest na to gotowy. Pamiętałam, co robił, co oboje robiliśmy. Choćbym chciała, przeszłość nie została wymazana. A ponieważ byłam w świecie mafii od dziecka, znałam, kogo trzeba i kogo nie trzeba. Moi przyjaciele z dzieciństwa wyrośli na mafiosów. Miałam tu wrogów, kochanków, dawnych znajomych.

I był on. Cassian Baraza.

Przystojny szatyn o zielonych oczach, który był i wrogiem, i kochankiem, i dawnym znajomym.

– To nic nie da – odparłam. – Po co tu przyszedłeś? Aby znowu grać moimi uczuciami?

– Wiesz, że nie… – Pogłaskał mnie po policzku.

Przez sekundę poczułam się jak kiedyś. Gdy jego ciepła dłoń dotknęła mojego policzka, przypomniałam sobie to wszystko, co było dobre, to, jak o mnie dbał, jak sam jego widok poprawiał mi humor i jak jego dotyk potrafił mnie rozpalić. Na sekundę złość zniknęła, jej miejsce zajął sentyment do przeszłości. No ale właśnie – to była jedynie przeszłość.

– Czego ode mnie chcesz?

– Po prostu ciebie.

Pokręciłam głową ze złością i irytacją, które wróciły podwójnie. To, że nagle się zjawił, niczego nie zmieniało. Przecież nie zapomnę ot tak o wszystkim, nie rzucę mu się w ramiona. To nie była ckliwa komedia romantyczna, tylko skomplikowany świat, gdzie miłość nie wystarczała. Zdążyłam się o tym boleśnie przekonać.

On także powinien był to wiedzieć, więc jak śmiał się tu zjawić i twierdzić, że chce właśnie mnie, skoro kiedyś mnie miał i na własne życzenie stracił? Nie wszystkie błędy w życiu dało się cofnąć, nawet jak się bardzo chciało.

– Ale ja nie chcę ciebie.

– Kiedyś mówiłaś coś innego, kiedyś twierdziłaś, że mnie kochasz.

I miał cholerną rację. Kochałam go i wszystko, co było z nim związane. Każdą przyjemność i każdy ból. Jego dotyk, jego usta, jego serce. Jego. Bo tych, których nienawidzi się najbardziej, kiedyś najbardziej się kochało.

– To było dawno temu.

– Nie graj takiej niedostępnej.

– Dla ciebie jestem niedostępna.

– Jesteś moja. Zawsze tak było i zawsze tak będzie.

To dlaczego kiedyś nie walczyłeś o mnie z taką zaciętością? – pomyślałam.

– Nie jestem.

– Wiem, że nawaliłem – westchnął Cassian. – Naprawdę cię za to przepraszam. I wiem, że minął szmat czasu, ale potrzebuję z tobą porozmawiać. Proszę, możesz poświęcić mi chwilę?

Przygryzłam dolną wargę. Kiedy okazał skruchę i opuścił gardę, był taki jak kiedyś. Taki prawdziwy, taki mój. Na co dzień mógł grać i udawać, ale gdy byliśmy sami, nie był bad boyem ani synem mafiosa, był po prostu Cassianem. I teraz zobaczyłam w nim tamtego chłopaka sprzed lat.

Chłopaka, którego kiedyś rzeczywiście kochałam.

Dlatego tym trudniej było mi odmówić, ale przecież on już nie był mój. Nie musiałam już dbać o niego, tylko chronić samą siebie.

Liczył, że wystarczy, że się zjawi, i będzie dobrze? Może dla każdej dziewczyny to wystarczało, ale nie dla mnie. Nie byłam już taka naiwna.

– Możemy, ale nie dzisiaj.

– Dlaczego?

– Szczerze mówiąc, twoje pojawienie się wytrąciło mnie z równowagi i muszę ochłonąć. Muszę przemyśleć, czy chcę z tobą rozmawiać i co powiedzieć. Poza tym mam coś do załatwienia.

Choć niechętnie, musiałam przyznać, że gdy przeprosił i złość nieco opadła, moje serce mocniej zabiło. To jednak wcale nie oznaczało, że zamierzałam ot tak mu wybaczyć. Emocje i uczucia nie były dobrym doradcą, kiedy na szali leżało tak wiele.

– No dobrze, to może chociaż podwieźć cię do domu?

– Nie, już się z kimś umówiłam.

– Z kim?

– Nie musisz wiedzieć.

– Ja byłbym lepszym towarzystwem.

– Kiedyś nim byłeś. Jak to się skończyło?

Odwróciłam się od niego, zostawiając pomiędzy nami to wiszące pytanie. Oboje znaliśmy na nie odpowiedź i nie było potrzeby wypowiadania jej na głos. Tym razem mnie nie zatrzymał i mogłam spokojnie wyjść, choć o spokoju w mojej głowie zdecydowanie nie można było mówić.

Spotkanie z Cassianem było dość ciekawym wydarzeniem. Wróciło do mnie wiele wspomnień. Chciałam go nienawidzić. Tak bardzo chciałam, a jednak nie mogłam przestać się uśmiechać, myśląc o nim.

Wrócił. Znowu się pojawił, tylko co tym razem przyniesie to spotkanie?

Ponowne widywanie się z nim oznaczało rozdrapywanie starych ran, a to mogło być jak wrócenie do picia po przejściu odwyku. Jego usta, jego głos, jego ciało. To mogło być skomplikowane i bolesne.

Przez kilka lat wydarzyło się wiele rzeczy, o których nie byłam gotowa mówić, a i on pewnie miał więcej brudów na sumieniu. Nigdy nie byliśmy czyści, ale po stracie siebie staliśmy się bardziej złamani.

Nie byłam pewna, czy ta miłość, która podcięła skrzydła, mogłaby je zwrócić. Nie byłam pewna nawet, czy chcę się o tym przekonać.

Rozdział 2

Phoebe

– A więc naprawdę wrócił? – spytała z niedowierzaniem Gemma.

Też nie mogłam w to uwierzyć. Kiedy go zobaczyłam, to było jak sen, choć jego widok wydawał się taki rzeczywisty.

– Jak widać.

Usiadłam na kanapie obok przyjaciółki, wraz z paczką ciasteczek.

Na powrót eks i związane z tym problemy uczuciowe mogły pomóc tylko czekolada i alkohol.

– Jak się czujesz? – zapytała mnie przyjaciółka.

– Nie widać? – Uniosłam szklankę z wódką oraz sokiem pomarańczowym i wypiłam naraz, krzywiąc się.

Umiałam pić alkohol, w końcu kto w tej branży nie umiał? Nie znaczyło to jednak, że przepadałam za mocnymi trunkami, a teraz właśnie ich potrzebowałam. Tak przyjemnie byłoby się upić i zapomnieć o wszystkim albo chociaż wstawić się i mieć lepszy humor.

– Phoebs… – Gemma spojrzała na mnie z troską i zrozumieniem.

Aż nazbyt dobrze znałam to spojrzenie.

Ona jako jedna z nielicznych osób dobrze wiedziała, jak wiele kosztowało mnie rozstanie z Cassianem, więc z pewnością bez trudu domyśliła się, jak kłopotliwy był dla mnie jego powrót.