Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
366 limeryków, a więc po jednym na każdy dzień roku i to przestępnego, znalazło się w pełnej humoru książeczce krakowskiego limerysty Mariusza Parlickiego „Kizi-mizi w Pizie”. Utwory pogrupowane zostały w zróżnicowane tematycznie cykle: „Swojskie klimaty”, „Limeryki krakowskie”, „Limeryki politycznie zaangażowane”, „Osoby i osobistości”, „Świat się kręci”, „Limeryki z pieprzykiem”, „Sacrum — profanum”, „Literackie inspiracje”, „Ale kosmos”, „Zwierzyniec”.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 60
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
© Mariusz Parlicki, 2020
366 limeryków, a więc po jednym na każdy dzień roku i to przestępnego, znalazło się w pełnej humoru książeczce krakowskiego limerysty Mariusza Parlickiego „Kizi-mizi w Pizie”. Utwory pogrupowane zostały w zróżnicowane tematycznie cykle: „Swojskie klimaty”, „Limeryki krakowskie”, „Limeryki politycznie zaangażowane”, „Osoby i osobistości”, „Świat się kręci”, „Limeryki z pieprzykiem”, „Sacrum — profanum”, „Literackie inspiracje”, „Ale kosmos”, „Zwierzyniec”.
ISBN 978-83-8155-276-9
Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero
Raz strażacy na Zrąbcu w remizie
dali ognia, zrąbawszy tam cizie.
Inny ogień tymczasem
pół wsi spalił wraz z lasem,
więc do ciupy wnet każdy z nich „wlizie”.
Pewien emeryt z gminy Świebodzin
aktywnym członkiem jest Ligi Rodzin.
Kiedy Giertycha
słucha, to wzdycha
i z ekstazy nie wychodzi wiele godzin.
Wszczynał kłótnie z małżonką Jan w Kutnie,
aż do chwili, gdy żona okrutnie
go kujnęła - kuj, kuj
i krzyknęła, (a fuj!),
że przy kłótni kolejnej mu utnie.
Przybył pewien biznesmen pod Reszel,
bo pod Reszlem tym stacje miał dwie Shell.
Miał poza tym gazety,
lecz dla kobiet, niestety:
"Vivę", "Claudię", czy "Tinę" i też "Elle".
Pewien bloger na blogu
pisał bzdury o Bogu.
Wołam więc: — Boże,
jeżeli możesz,
na zawsze go z bloga wyloguj!
Zbuntowali się raz Żydzi we wsi Lelów,
bo nie chcieli w tym Lelowie czcić "niedzielów".
A że nie mieli "główków"
do tych polskich "końcówków",
to w tej kwestii nie znaleźli „przyjacielów”.
Nieokrzesany chłop ze wsi Mokrzesz
od wszystkich słyszy: - Okrzesz się, okrzesz!
Dbaj o język ojczysty,
wytęp błąd oczywisty,
"ożeż k***a" mów, a nie ciągle "o k**** żeż".
Żył pewien chłopczyk w Warmińskim Stoczku,
co poszedł w ślady narciarskich skoczków.
Kolegów bardzo zaskoczył,
ze stołka jak skoczek skoczył
i nie płakał choć rozdarł się w kroczku.
Grube cielsko ma dziewczyna spod Nasielska,
lecz je zielska, by się pozbyć tego cielska,
Płaczą chłopy pod Nasielskiem
przepadają za jej cielskiem,
bo z tym cielskiem ona taka jest anielska.
Pewien członek Sojuszu
ból czuł straszny w podbrzuszu.
Wspierały członka członkinie,
mówiły ból ten ci minie
i minął, gdy zrobił siusiu.
Na górskiej hali Danuta
znalazła jakiegoś buta.
Jednak z hali but
to nie halibut,
więc uczta nie będzie suta.
Pewien Dawid spod Żytna miał nieżyt,
bo ten Dawid to goj był, a nie żyd,
jednak nieżyt i żydzi
mają, coś mi się widzi,
więc niech sprawdzi ksiądz — żyd to, czy nie żyd.
Puste dziewczę z Pustej Woli,
czując pustkę, się mozoli,
by czytać Prousta,
lecz głowa pusta,
więc niech lepiej się... podszkoli.
Drobna panna nieopodal Stobna,
za garść drobnych oddaje..., choć drobna.
Co? Swą drobną przysługę,
więc schowajcie maczugę.
Tak z maczugą to rzecz niepodobna.
Drzewiczanin, gdy pojechał na Słowację,
to Słowaków wnet wprowadził w konsternację.
Widząc Gerlacha
śmiał się: — Ha! ha! ha!,
bo z Gerlacha tu przyjechał w delegację.
Wolinianin stanąwszy na Kawczy
poczuł silny dysonans poznawczy,
kiedy pewien osiłek
goły wypiął mu tyłek.
To gest wrogi był, czy zapoznawczy?
Ma dziewczynę gość pewien w Inwałdzie,
co na brzuchu ma fałdę przy fałdzie.
Tu i ówdzie jej fałdy
schodzą się w kontrafałdy.
- Jak z nią jest? - Jak na Śląsku na hałdzie.
Na Śląsku żył pewien Ecik,
co tupet miał i tupecik.
Ludzie, co żyli z nim na kupie
mówili, że Ecika tupet,
bardziej niż tupecik szpeci.
Chłop z Ratajna, gdy się zwiedział o Einsteinie,
uznał że Einsteinem takim być jest fajnie,
więc teorię względności
dość bezwzględnie uprościł
i wyłożył ją baranom w tym Ratajnie.
Pewien emeryt, co mieszka w Krośnie,
ma starą miłość w Starej Miłośnie.
Gdy pójdzie spać jego stara,
wyje, choć nie wyć się stara
za miłością tą starą — żałośnie.
Z lewej frakcji eurodeputowany
przez pismaka był indagowany
o kwestie wiary.
Odrzekł więc: — Stary,
ja jestem ekskomunikowany.
Pewna Ewa ze Starej Kiszewy
ma niezwykle toksyczne wyziewa.
Po jej wyziewach
liścia na drzewach
nie uświadczysz i stracisz zasiewy.
Pani Genia z okolic Jasienia
mielonego jest fanką siemienia,
przez co ma śluz
taki, ze luz
Geni męża nie kręci, lecz wpienia.
Niżne to, czy Wyżne Łapsze,
prze chłop dobrze, gdy się zaprze,
bo gdy nie ma zaparcia,
to ma liczne otarcia,
a do tego się zwykle upaprze.
Pewien gliniarz — kolegi mego wujo
wciąż czatował na tych wszystkich, co czatują.
— Co robił? — zapytacie.
Czatował na tych na czacie,
czyli skrycie badał o czym konwersują.
Szedł przez ulicę Hożą
gościu, który był w porzo
i nagle wpadła mu w oko
laska, co była spoko.
Dziś wypasiony team tworzą.
Góral z Szaflar Ślązaczce przy życie
wyznał, że chce z nią spędzić swe życie.
Mogłoby i tak być,
lecz Ślązaczka swą rzyć
nań wypięła i na to pożycie.
Pan Gromosław — mieszkaniec Gromnika
kiedy idzie, to wciąż się potyka,
Choć równe nogi
ma do podłogi
to spomiędzy nich sterczy mu tyka.
Na harcerskim obozie zuch z zuchem
obalili w namiocie siwuchę.
Kiedy przed druhną
jeden z nich chuchnął,
to swym chuchem z nóg zwalił dziewuchę.
Dawno temu żył hrabia w Piszczacu.
Nie na żonie się kładł, lecz na kacu.
Próżno prosił lud hrabię,
żeby zaległ na babie,
wszak on panem był w swoim pałacu.
Pannie Joannie z okolic Mniszka
już od lat myszką trąciła myszka.
Choć czuje chuć,
to męską młódź
zamiast do niej ciągnąć, ciągnie do kieliszka.
Pewien kawaler z Drzewicy
chciał oddać serce dziewicy.
Znalazł jedną,
lecz w tym sedno,
że nie godzi się oświadczać zakonnicy.
Pewien dzieciak, co z miasta był Płocka
lubił klocek postawić na klocka
Dla was może to głupie,
może klocki te w dupie
macie, ale nie miejcie tam Płocka.
Kłamca - pijak odwiedził raz Iłżę
i w tej Iłży ten pijak tak pił, że
uważali iłżanie
że za chwile przestanie,
lecz on pije wciąż w Iłży tej i łże.
W Szczebrzeszynie przy szosie koniuszy
stał wczorajszy. Oj, strasznie go suszy,
a że szosa też sucha
i że wszędzie posucha,
koniuszemu jest lepiej na duszy.
Legionista z Legionowa choć jadł wiele,
był chudziutki, bo miał wiecznie legionellę.
Gdy szedł do boju,
koledzy w woju
go błagali, by nie był na czele.
Choć jest w Warszawie brudu w bród,
ten z Bródna brud to istny cud.
To fakt, na Woli
ten brud mnie boli,
lecz z Bródna brud — malina, miód.
Pewien szewc, gdy w pasję wpadł szewską,
źle obchodził się z żoną — Tereską.
Próżno dostawał od „Amnesty”
prośby, petycje i protesty.
Wciąż pogwałcał Konwencję Genewską.
Urzędnik pewien ze wsi Młynne
mówi mi: - Dzisiaj jest nieczynne".
- Jak to urząd nieczynny?
- Tak to! Nierząd uczynny.
- Cóż, załatwmy więc sprawy te inne.
Pewna Lucyna z Kłobucka
jest mało ludzka dla Lucka,
bo się z nim dmucha,
chociaż jest sucha,
a Lucek chore ma płucka.
Linoskoczek pewien z Chałup -
wielka gwiazda jednej ze trup
zalał się w trupa
spadł — dup! I dupa,
na arenie leży już trup.
Szła dziewczyna ze smutną miną
do fabryki lodów „Bambino”.
Była smutna, miała powody,
każdy wiedział, że robi lody
i to było jej smutku przyczyną.
Tak maksyma brzmi Maksyma z Nadarzyna:
- idź na maksa, gdy nadarza się dziewczyna,
a jak się nie nadarza,
co tu często się zdarza,
to zostają na pociechę tanie wina.
Z Łysej Polany taternik łysy
czuł się dość łyso, idąc na Rysy,
bo gdy glaca jest łysa,
łatwo robi się rysa,
a dość ostre są Rysów zarysy.
Pewien giełdowy makler
narzekać zaczął na kler
i tak był przy tym zajadły,
że akcje w niebie mu spadły.
To był czarny charakter.
W Świdnicy żył pewien malec —
okropny wręcz zwyrodnialec.
Oddany został do ochronki,
bo do dziurki świnki skarbonki
bez przerwy wtykał swój palec.
Pewna maniura, gdy jadła chipsa,
przez nieuwagę, połknęła tipsa.
Blachara, ćwicząc tricepsa,
stwierdziła, że będzie lepsza
i zeżarła dwa klipsy i stripsa.
Pewna mężatka z Pasłęka
lubiła w nocy postękać.
Mąż jednak nie miał nic z tego.
Spytacie pewnie: — Dlaczego?
Po prostu bolała ją szczęka.
Pewien mieszkaniec Andrychowa
kasę na wyjazd w Andy chował,
lecz z niewiadomej mi przyczyny
miast w Andy trafił w Apeniny,
więc na Andy szmal składa od nowa.
Pod spódniczkę Moniczki z Modlniczki
wpełzły słodkie ślimaczki winniczki.
Teraz ochoczo
dźwięcznie grzechoczą
w jej majteczkach, jak małe kamyczki.
Pewien pacjent na drzewicki uciekł zamek
ze szpitala, w którym nigdzie nie ma klamek.
Królem na zamku się okrzyknął,
lecz rządził krótko, bowiem zniknął
wzięty w kaftan, gdy nastał poranek.
Żona Jana - młynarka z Koniuszy
lubi kiedy mąż za nią pobruszy.
Ona wtedy poczywa
i jest taka szczęśliwa,
że aż ciepło się robi na duszy.
Zdziwi się, kto odwiedzi Ponidzie,
bo tam wszyscy w pijanym są zwidzie.
Starzy i dzieci
piją, jak leci.
Aż dziw bierze, jak dobrze im idzie.
Raz w cukierni świeżutka muffinka
poleciała ot tak na murzynka,
a że cukiernik
to sprośny piernik,
śmiał się, że z niej figlarna dziewczynka.
Geolożka tłumaczyła pod Olsztynem,
że rudawiec nazywany jest orsztynem
i dodała że orsztyn
może być tu gdzie Olsztyn,
chociaż prędzej syn być może sku***synem.
Nika z Nakła to w oczach już znikła.
Ni trzonowca już u niej, ani kła
nie dostrzeże w Nakle nikt,
bo straciła Nika wikt.
Że wyrosną nowe jej, nadzieja nikła.
Pewien Olo zrobił w bola
pewną Jolę. Biedna Jola.
Szkoda Joli,
serce boli.
Niech też w bola zrobi Ola.
Myśląc, że to kość ogryza, dziewczę (Pakość)
chłopakowi odgryzło, gdy przemarzł na kość,
lub zepsute do kości
było dziewczę z Pakości,
bo kto słyszał to, by jego gryźć tak, jak kość.
Od Nowych Lasek do Starych Babek
przeszedł wraz z wiekiem jurny pan Władek.
Teraz i nawet Stare Babki
powyburzane mają chatki,
a i z Władka już jest stetryczały dziadek.
Na AWF-ie w auli raz Paula
przyszła zaliczyć ćwiczenia z kraula.
Z katedry dała nura,
w posadzce wielka dziura.
Imię Pauli dziś nosi ta aula.
W Szczytnie policjant brał raz naukę -
Do suki wchodzi pies, nie na sukę!
Wskutek owej nauki
się władował do suki.
Suka w miocie mieć będzie tę sztukę.
Stary pijak z ulicy Wężyka
to jak leje to tak, jak z cebrzyka.
przy tym straszną ma febrę,
bo ten cebrzyk był cebrem
a dziś tylko — kap, kap, kap z wężyka.
Najlepiej pływa pewien gość w WOPR-ze,
ale niestety, tylko po koprze.
Kiedy kopru mu chłopi
nie dowiozą, się topi,
lecz po koprze - najlepszy jest w WOPR-ze.
Producenci obuwia pod Cisną
robią buty, lecz takie, co cisną.
O tej tragedii istnej
wiedzą wszyscy spod Cisnej,
lecz nikomu niczego nie pisną.
Tańczy Mania spod Komańczy.
Tylko patrzeć, jak poniańczy,
a że tu ludzie
żyją w obłudzie
to czeka ją los wygnańczy.
W pewnym tramwaju na przedzie
pewien pan podrywał panią w pledzie,
a ona — starszej daty dama
rzekła mu, że jest kawał chama
i chryzantemą już jedzie.
Pewien zboczek na zboczka pod Stoczkiem
machał (rączką) i dawał znak oczkiem.
To były pierwsze kroczki,
po nich oba te zboczki
ocierały się, nie tylko boczkiem.