12,12 zł
„Rozkosze giętkiego języka” to książeczka, która ukazuje ile przyjemności może dostarczyć zabawa językiem polskim. Limeryki — zarówno klasyczne, jak i wymykające się sztywnym regułom gatunkowym, lepieje, altruitki i odwódki, czyli pełne humoru małe formy liryki, powstałe z natchnienia muzy w krótkiej spódniczce.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 34
© Mariusz Parlicki, 2019
„Rozkosze giętkiego języka” to książeczka, która ukazuje ile przyjemności może dostarczyć zabawa językiem polskim. Limeryki — zarówno klasyczne, jak i wymykające się sztywnym regułom gatunkowym, lepieje, altruitki i odwódki, czyli pełne humoru małe formy liryki, powstałe z natchnienia muzy w krótkiej spódniczce.
ISBN 978-83-8189-488-3
Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero
Pewien Bernard w teatrze w Ultrechcie
buchnął brechtem, będąc na Brechcie.
Słysząc te brechty
ktoś krzyknął: — Ech ty,
skończ się brechtać, a zresztą, a niech cię…!
Pewna Blanka z Casablanki
obrabiała z kasy banki.
Gdy znikła Blanka
to Casablanka
zachodziła w głowę, gdzie jest kasa Blanki.
Brzeczysława — brzydula spod Brzeszcza
na młodego uwzięła się leszcza.
Już łóżko trzeszczy,
więc choć leszcz wrzeszczy,
to pół Brzeszcza ze śmiechu się zeszcza.
Pewien cukiernik z Nowego Sącza
poncz sączył kiedy biszkopt nasączał.
Gdy pracę kończył,
Jak jeleń rączy
do lasu gnał i żarł pnącza.
Pewien don kochał donnę Donatę.
Co dzień jej nucił denną sonatę.
Nie była skłonna
być z donem donna,
więc biedny don jest denatem.
Pewna dziewczyna w Trydencie
lubiła w trąbę dęcie.
Raz, kiedy trąbę w dłoń ujęła,
z takim zapałem w nią zadęła,
że aż w trąbie powstało wydęcie.
Sucha Elżbieta, co mieszka w Tylży,
mocno nawilża się przy odwilży,
a myśli Tylża,
że się nawilża
gdy ją zelży ktoś lub gdy ją zwilży.
Pewien facet z Zanzibaru
chodził pijać ice tea do baru.
Przez ciągłe picie ice tea
nos mu się całkiem zmarszczył.
To był objaw chronicznego kataru.
Pewien mężczyzna z Wiesbaden
dostał fisia przez babę,
no i przez tego fisia
zaczęło wszystko mu zwisać,
aż zawisł vis a vis Wiesbaden.
Pewien mer
nie grał fair,
a dzisiaj mera
złość wielka zżera.
bo stracił władzy ster.
Pewien młodzieniec ze wsi Tenczyn
szok przeżył podczas swych zaręczyn.
In spe teść do in spe zięcia
Rzekł: — ja ci chłopie zaręczam,
że słono zapłacisz za ten czyn.
Nie przyjechał na Jazz Jamboree
pewien jazzman, co przez dżem, był chory.
Fani jazzu myśleli czemu
jazzman zatruł się słoikiem dżemu
i zakończył z Jazz Jamboree love story.
U znanych braci Lumière
pewien kamerdyner
miał pracę niezbyt różową,
lecz trafił na kliszę filmową,
gdy jadł w świetle kamer dinner.
Pewien capo di tutti capi
kapusia na Capri ucapił.
Kapuś przez capo zwany capem
kopnął w kalendarz — dostał w czapę,
by kapować nikt się nie kwapił.
Żył pewien Karol w Karlovych Varach,
co moczył wargi w różnych wywarach.
Raz pewien wywar
do warg mu przywarł,
więc nie całuje go teraz stara.
W Hong Kongu grywał w ping-pong
a la longue z King Kongiem King Kong,
lecz nagle piłka od ping-ponga
trafiła w czuły punkt King Konga,
a gong zadzwonił ding-dong.
Pewną kokotę w koku
na oku miał gang z Bangkoku.
Szykował gang na bank skok,
i chciał w kokoty kok
ukryć worki z łupem po skoku.
Spostrzegł raz młody konduktor,
że mu przecina kondukt tor.
Wrzasnął: — O Boże,
kondukt na torze!,
lecz pociąg już wciskał kondukt w tor.
Pewien malec tańcząc walca
pewnej Alce urwał palca.
Potem jak walec
zgniótł malec palec
i dał Alce, bo to typ był zwyrodnialca.
Jeden mułła z drugim do spóły
hodowali dorodne dwa mułły.
Szybko jednak upadła ich spóła,
bo ktoś mułło powiedział do muła,
no a mule powiedział do mułły
Roch, gdy Dobrochny ujrzał kaczuchnę,
Jęknął: — Wybuchnę, jak se nie dmuchnę!
Lecz cóż, Dobrochna
strzeliła foch na
Rocha, bo Roch był starym już próchnem.
Dziwny obiekt z nieziemskich galaktyk
do zmysłowych nadawał się praktyk.
Szczęsnym zrządzeniem losu
trafił tu, wprost z kosmosu
na leczący nerwice psychiatryk.
Pojechał ojciec — synoptyk
do syna. Jego syn — optyk
Jak tyka chłop,
wzrost po sam strop,
a przy tym gruby, jak snop tyk.
Pewien Polonus z Chicago
uwielbiał pokicać nago,
lecz żadna z Chicago dziewica
nie chciała razem z nim kicać,
choć heca ta podniecała go.
Przedsiębiorca pogrzebowy podjął kroki,
by do jego firmy szły zwłoki z Milwaukee.
Pracuje teraz całą dobę,
bo uświadomił szybko sobie,
że te zwłoki to nie cierpią zbytniej