24,23 zł
„Emigracja wewnętrzna” Mariusza Parlickiego to zbiór wierszy czasu „Dobrej zmiany” i czasu pandemii, czasu kryzysu autorytetu kościoła i dewastacji demokracji w Polsce, czasu, gdy poczucie bezpieczeństwa uległo drastycznemu pogorszeniu, a widmo czyhającej katastrofy stało się bardziej, niż do niedawna, realne. Poezja na takie czasy zdaje się być nie remedium, a wyzwaniem, które podejmuje autor niniejszej książki, sposobem na przeżycie i udokumentowanie czasu emigracji wewnętrznej.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 24
© Mariusz Parlicki, 2021
„Emigracja wewnętrzna” Mariusza Parlickiego to zbiór wierszy czasu „Dobrej zmiany” i czasu pandemii, czasu kryzysu autorytetu kościoła i dewastacji demokracji w Polsce, czasu, gdy poczucie bezpieczeństwa uległo drastycznemu pogorszeniu, a widmo czyhającej katastrofy stało się bardziej, niż do niedawna, realne. Poezja na takie czasy zdaje się być nie remedium, a wyzwaniem, które podejmuje autor niniejszej książki, sposobem na przeżycie i udokumentowanie czasu emigracji wewnętrznej.
ISBN 978-83-8273-311-2
Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero
Nasz naród także jest wybrany,
by sypać sobie sól na rany,
by sobie rany do krwi drapać,
a potem tylko siąść i płakać.
Karmieni łzami od pokoleń,
szczęśliwi tylko w swoich snach,
podszyci smutkiem, niepokojem,
dumnie toniemy wciąż we łzach.
Opłakujemy naszych chłopców,
każdą piędź utraconych ziem,
czujemy się wciąż w świecie obco,
prócz nas świat jest przeżarty złem.
Uśmiech nam jakoś nie przystoi,
ze łzami chopinowskich nut
słuchamy, bośmy sami swoi,
a dookoła obcy lud.
Narodów Chrystus musi cierpieć,
za innych konać musi, gdyż
mieć będzie w raju szczęście wielkie,
a tu na Ziemi — pański krzyż.
Dobro rozlało się strumieniami
po wsiach i małych miasteczkach.
Pomimo barykad ustawianych przez złych ludzi
wlewało się też do miast powyżej pięćdziesięciu tysięcy.
Stolica zdawała się bronić przed naporem dobra,
ale i tam zauważono strużki
podmywające zmurszałe konstrukcje.
Pod naporem dobra zło zanikało,
skrywało się pod jego powierzchnią.
Zdarzały się w końcu przypadki,
że dobro zalewało dobro,
ale i tak to dobro było lepsze,
więc płakać nie należało
Nie spostrzeżono momentu,
gdy już wszyscy byliśmy na dnie,
zatopieni bezmiarem dobra.
Śmierć, jak każda śmierć,
była nieodwracalnie przykra,
ale wódz podkreślał do końca,
że w dobrym towarzystwie,
w dobrym stylu
i dla naszego dobra.
Sygnałem do rozpoczęcia gry
była syrena
zwiastująca strajk w stoczni,
a może katastrofę samolotu
czy jakiś marsz lub protest
przeciwko albo w obronie
piłka zaczęła latać
obijając to tego to tamtego
po łokciach
kolanach
tyłku
nerkach
i głowie
zbici w milczeniu schodzili z boiska
a gra toczyła się nadal
każdy z graczy rozpamiętując zbitych z własnej drużyny
ciskał z coraz to większym impetem
piłkę w przeciwnika
to była kwestia czasu
gdy do gry włączyli się kibice
piłkę zastąpiły kamienie
a zbitych
zabici.
Należy zacząć od namaczania
wiadro pomyj tu będzie jak znalazł
mózg ugniatamy
i pozwalamy mu się nasączyć
nie idzie
to ugniatamy aż pójdzie
wsypujemy słuszną miarę detergentu
tak na oko jakieś pięćset plus
powinno wystarczyć
i dalej ugniatamy
zaczynając przy tym pocierać
wynurzamy
podtapiamy
i znowu wynurzamy
by mózg pojął różnicę
i puścił wszystkie brudy
do których się zdążył przywiązać
potem już tylko płukanie
w wodzie
wodzie
wodzie
lejącej się strumieniami
z narodowego telewizora
i radioodbiornika
na koniec mocno wyżąć
wstrząsnąć
i pozostawić do obsuszenia
czynności w razie potrzeby
powtarzać zgodnie z instrukcją
aż do uzyskania na trwałe
dobrej zmiany.