Keep That Promise - Kulczyna Marta - ebook + audiobook + książka
NOWOŚĆ

Keep That Promise ebook i audiobook

Kulczyna Marta

3,9

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Kontynuacja losów bohaterów powieści Keep That Secret.

Julie, Christopher i Liam rozpoczynają studia na Uniwersytecie w Princeton. Dziewczyna cały czas próbuje poradzić sobie z tym, co spotkało ją w Redlands. Niedługo po przyjeździe na kampus poznaje swoją współlokatorkę Hailey – blondynkę będącą jej zupełnym przeciwieństwem. Nowa koleżanka wprowadza Julie w studencki świat, którego dziewczyna tak bardzo chce zasmakować.

W międzyczasie Julie poznaje tajemniczego Tylera, a chłopak od samego początku podkreśla, że Chris ma na nią zły wpływ i nie jest kimś, z kim powinna się wiązać.

W pewnym momencie Christopher znika bez śladu. To wydarzenie pociąga za sobą szereg niefortunnych zdarzeń wystawiających jego związek z Julie na ogromną próbę. Jak bardzo mroczna okaże się prawda wychodząca na światło dzienne podczas wizyty w rodzinnym mieście Chrisa? Czy jego eksdziewczyna namiesza Julie w głowie? Czy ich obietnica, że na zawsze pozostaną niepokonani, będzie na tyle silna, aby trwali przy sobie? I jaką rolę odegra w tym wszystkim Tyler?

Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej szesnastego roku życia.                                                                                                                                        Opis pochodzi od Wydawcy.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 444

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 11 godz. 14 min

Lektor: Paulina Fonferek

Oceny
3,9 (12 ocen)
6
3
1
0
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
kdraszcz

Dobrze spędzony czas

Miłe zaskoczenie po niesmaku zostawionym przez 1 część książki (tamtej dałam jedną gwiazdkę, więc widać różnicę...) Bohaterzy o niebo lepiej wykreowani i zachowujący się adekwatnie do wieku i okolicznosci. Co prawda książka jest przewidywalna i bywala miejscami nudnawa - znowu przydlugie opisy i przemyslenia bohaterki, natomiast nieporownywalnie na lepszym poziomie niz w poprzedniej ksiazce. Dzięki tej części z chęcią sięgnę po zakończenie historii
10
Weronika239900

Nie oderwiesz się od lektury

Boże! Marta daj mi już 3 tom!!!
10
katarinadeuch

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo miło się zaskoczyłam :) O ile przy 1 tomie byłam trochę 50/50, to tutaj naprawdę BARDZO mi się podobało. Widać duży progress w warsztacie pisarskim autorki:) nieczęsto czytam książkę w kilka godzin a tutaj naprawdę miałam problem żeby się oderwać. ALE CO TO ZA ZAKOŃCZENIE!!!! Przyznam że poleciała mi łezka i czekam na dalszą część. Podsumowując: cudowna książka, przemyślana fabuła, dialogi podobały mi się o wiele bardziej niż w keep that secret, niebo a ziemia!
10
GGonia74

Całkiem niezła

Bajka dla młodzieży
00
melchoria

Dobrze spędzony czas

I znów zawieszenie. Poczekamy, bo taka miłość nie może się skończyć w ten sposób.
00

Popularność




Copyright ©

Marta Kulczyna

Wydawnictwo NieZwykłe

Oświęcim 2024

Wszelkie Prawa Zastrzeżone

All rights reserved

Redakcja:

Kamila Recław

Korekta:

Alicja Szalska-Radomska

Joanna Boguszewska

Karolina Piekarska

Redakcja techniczna:

Paulina Romanek

Projekt okładki:

Paulina Klimek

Autorka rysunku:

Natalia Piana (natine_czyta)

www.wydawnictwoniezwykle.pl

Numer ISBN: 978-83-8362-450-1

ROZDZIAŁ PIERWSZY

– Mógłbyś mocniej trzymać tę torbę? Od dziesięciu minut próbuję ją zapiąć – syczę przez zęby, przecierając ręką spocone czoło. Moja frustracja sięga zenitu.

– Ptaszynko, jeśli na walizce jest napisane, że mieści dwadzieścia kilogramów, to mieści dwadzieścia kilogramów, a nie czterdzieści – odpowiada Chris, usilnie próbując zachować spokój.

– Z wami nie da się funkcjonować! – Puszczam walizkę i wymachuję rękoma. – Skupcie się, jeśli czegoś zapomnimy, to będziemy po to wracać ponad trzy tysiące mil. – Obrzucam groźnym spojrzeniem Draya i ojca.

– Skarbie, gdybyś nie wybrała uczelni na drugim końcu kraju, to nie miałabyś takich problemów – wzdycha tata i po raz setny dzisiejszego dnia siada na barowym krześle przy kuchennej wyspie.

– Powiedziałeś, że powinnam sama podjąć decyzję o studiach. Princeton to dla mnie idealne miejsce – stwierdzam, siadając naprzeciwko niego. – Będę tam szczęśliwa.

– Będziemy tam szczęśliwi – wtrąca Christopher i w drodze do lodówki przelotnie całuje mnie w czoło.

Zupełnie inaczej wyobrażałam sobie zakończenie liceum. Sądziłam, że jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki moje życie jakoś spektakularnie się zmieni. Ale tak się nie stało. Odebraliśmy świadectwa, zrobiliśmy sobie parę zdjęć, nauczyciele pogratulowali nam wyników, a rodzice uronili kilka łez wzruszenia. Ale poza tym… Tak samo jak zawsze nastał kolejny dzień. Tak samo jak zawsze lato dobiegało końca. Tak samo jak zawsze dzień zamieniał się w noc, a noc w dzień. Z tą różnicą, że niedługo ja i Chris będziemy witać każdy nowy poranek w stanie New Jersey, a moja rodzina w Kalifornii.

– Tato, jesteś pewien, że sobie poradzisz? – Mój cichy głos przerywa panującą w domu chwilową ciszę.

Ojciec niemal niezauważalnie marszczy brwi i delikatnie unosi głowę. Wymusza na twarzy uśmiech i mówi:

– Julie, zadałaś mi to pytanie już tysiąc razy. Poradzę sobie, jestem dorosły. Potrafię o siebie zadbać.

– A mama? – pytam niepewnie.

– Mama na pewno też sobie poradzi. Sądzę, że nawet lepiej ode mnie, ona przynajmniej potrafi obsługiwać patelnię – prycha ironicznie.

– Nie myślałeś, żeby… – Przełykam ślinę.

– Skarbie, proszę cię. Skup się na pakowaniu, wsadziłaś do tych walizek już trzy czwarte domu, dopakuj brakującą jedną czwartą i wszyscy będziemy szczęśliwi – rzuca z przekąsem i rusza w stronę schodów. – Pakujcie się, dzieciaki. Muszę zadzwonić w kilka miejsc – dodaje, znikając na piętrze.

Rodzice się rozstali. I mimo że minęło już kilka miesięcy, te słowa wciąż ledwie przechodzą mi przez gardło. Nazywają obecny stan rzeczy separacją i nabraniem dystansu, ale im więcej czasu mija, tym bardziej zaczynam się obawiać, że ten dystans będzie się tylko zwiększał. Kiedy tata dowiedział się, co osiemnaście lat temu zrobiła mama, nie był w stanie sobie z tym poradzić. Miałam wrażenie, że kompletnie się załamał. Kocha moją matkę nad życie i ta informacja w pewien sposób go zabiła. Próbowali. Przez pierwszy miesiąc naprawdę próbowali się dogadać i żyć razem. Ale się nie udało. Każdy kolejny dzień był coraz gorszy, przestawali ze sobą rozmawiać, a jeśli mówili do siebie cokolwiek, to z reguły było to wzajemne obrzucanie się winą. Atmosfera w domu stawała się nie do zniesienia tak bardzo, że brakowało tylko wiszącej na lampie siekiery. Ostatecznie postanowili dać sobie czas. Wiem, że mimo wszystko nadal się kochają, i wierzę, że znajdą drogę, która zaprowadzi ich z powrotem do siebie. Boję się jednak, że tacie będzie zbyt ciężko. Mama się wyprowadziła, a ja i Chris za kilka dni wyjeżdżamy na drugi koniec kraju. Razem z nami leci Liam. Wszyscy będziemy studiować w Princeton.

Wzdycham ciężko i szukam wzrokiem Chrisa. Stoi obok lodówki oparty o blat i pije kolejną szklankę wody. Nasze spojrzenia się spotykają, a w jego oczach pojawiają się moje ukochane iskierki. Delikatnie odkleja od spoconego ciała białą koszulkę i podchodzi do mnie.

– Tyle miesięcy minęło, a ty dalej się nie napatrzyłaś? – rzuca sarkastycznie i posyła mi mój ulubiony uśmiech, lekko unosząc brwi.

– Nie – odpowiadam krótko i przysuwam się bliżej niego.

– Jestem brudny i spocony. Nawet o tym nie myśl. – Wyciąga w moją stronę umorusane dłonie i pokazuje mi je z każdej strony.

– Oj, już nie bądź taki zasadniczy. – Puszczam mu oczko. – Musimy dopakować jeszcze kilka rzeczy, chodź – dodaję, zeskakując na podłogę.

– Przecież spakowałaś już cały dom, do ciężkiej cholery, co chcesz jeszcze wcisnąć do tych toreb? – Rozkłada ręce na boki i patrzy na mnie wzrokiem zbitego szczeniaka.

– Nie możemy o niczym zapomnieć, przecież wiesz – ponaglam go i gestem zapraszam do salonu.

– Zwariuję, przysięgam, kurwa, że zwariuję – bełkocze pod nosem, teatralnie zsuwając się z krzesła.

Muszę zabrać wszystko, co potrzebne. Nigdy w życiu nie byłam tak daleko od domu. Nawet na wakacjach. A teraz mam zamieszkać na drugim końcu kraju. Wizja wyjazdu przeraża mnie tak bardzo, że trzęsą mi się ręce.

– Jesteś pewna, że mam odwołać mieszkanie? – szepcze Dray i chowa ręce do kieszeni. – Szukałem go miesiąc.

– Chris, wiesz, że mieszkanie bardzo mi się podoba, ale to jeszcze nie czas – odpowiadam cicho. Męczy mnie ten temat.

– To idealny czas. Moglibyśmy mieszkać razem i to w dodatku piętnaście minut spacerkiem od uczelni.

– Jeśli zamieszkamy razem na samym początku studiów, to ominie nas wszystko, co wiąże się ze studiowaniem. Nie dowiemy się, jak to jest mieć współlokatora, jak wygląda akademickie życie, nie pójdziemy na studencką imprezę – mówię i siadam na miękkiej kanapie. – Chciałabym doświadczyć tego wszystkiego. Poza tym gdybyśmy zamieszkali razem, to znudziłbyś się mną po miesiącu.

– Nie znudziłbym się tobą, nawet gdybyśmy byli nieśmiertelni. I od kiedy interesują cię studenckie imprezy? – Marszczy brwi i siada obok mnie.

– Cóż, chyba wypadałoby zaznać trochę tego wszystkiego. Zawsze się zastanawiałam, czy studenckie życie serio wygląda tak jak w filmach.

– Wiesz, że nie potrafię ci odmawiać. – Kręci głową. – Niech ci będzie, zamieszkamy w akademiku. Ale musisz obiecać mi jedną rzecz. – Zerka na mnie spod kruczoczarnych rzęs.

– Jaką?

– Jeśli okaże się, że życie w akademiku jest gówniane, a imprezy nie wyglądają jak w twoich ulubionych filmach, to wyniesiemy się do mieszkania, jasne?

– Tak jest, panie Drayer. – Uśmiecham się od ucha do ucha i składam pocałunek na ciepłych ustach chłopaka. Tak bardzo go kocham.

– Nie przeszkadzam? – Chrząka głośno Liam, stając w progu drzwi mojego domu.

– Puka się – prycha Chris i wstaje z kanapy. – Po jaką cholerę cię tu przywiało? – dodaje, obrzucając mojego przyjaciela znudzonym spojrzeniem.

– A spierdalaj, nie przyszedłem do ciebie. – Blondyn posyła Drayowi sarkastycznego buziaka i rusza w moim kierunku. – Spakowałaś już całą chatę?

Relacja Christophera i Liama nadal jest… Cóż, powiedzmy, że nie skaczą sobie do gardeł tak bardzo, jak wcześniej, ale wciąż się nienawidzą. Cały czas żyję nadzieją, że któregoś dnia się polubią, chociaż mam wrażenie, jakby ta z każdym dniem oddalała się od możliwości spełnienia. Wciąż obrzucają się wyzwiskami i przewracają oczami na swój widok, ale przynajmniej każda ich wymiana zdań nie kończy się bójką.

– Co wy macie z tą całą chatą? Spakowałam wszystkie ubrania, kosmetyki, szczotki, suszarkę, ręczniki, ładowarki, słuchawki, książki – paplam bez opamiętania i zerkam na listę rzeczy do zabrania, która od kilku dni leży na środku stołu. – Brakuje jeszcze tylko kilku rzeczy. Chris? – Podnoszę głowę znad kartki i zerkam na chłopaka.

– Mhm?

– Musimy pojechać do galerii po przenośną apteczkę i mały zestaw ratunkowy.

– Ja pierdolę – wzdycha chłopak i przykłada rękę do czoła.

– Wiecie, co? Zabiorę Julie na jakiś obiad. Może jak wyjdzie z domu, to się uspokoi – oświadcza Liam, obrzucając wzrokiem bałagan, który rozciąga się od samego wejścia aż po schody na piętro.

– Oszalałeś? Nie ma czasu, za dwa dni wyjeżdżamy! – oburzam się.

– Zamknij się i chodź. Jak tak dalej pójdzie, to padniesz na zawał jeszcze przed wylotem – stwierdza tonem nieznoszącym sprzeciwu i ciągnie mnie za ramię w stronę drzwi.

– Ptaszynko, kocham cię, ale idź. Za chwilę dostanę permanentnej migreny, a i tak muszę załatwić z Christianem kilka spraw przed wyjazdem. – Chris posyła mi niemal błagalne spojrzenie.

– Dobra, już, dobra. Chodźmy. – Przewracam oczami i wkładam białe trampki. – Ale jak wrócimy, to pojedziemy do marketu, dobrze? – dodaję.

– Wynocha za drzwi – cedzi Liam i delikatnie popycha mnie w stronę wyjścia.

Miał rację. Świeże powietrze jest jak zbawienie. Nie wychodziłam z domu od prawie tygodnia, pakowanie i wyjazd pochłonęły mnie do granic możliwości.

Idziemy powoli w stronę restauracji. Spacer to najlepsze, co mogę dzisiaj dla siebie zrobić. Przypomina mi się sytuacja, kiedy próbowałam zjeść ostre krewetki w tej knajpce. Na to wspomnienie na mojej twarzy pojawia się uśmiech.

– Hmm? – Ciszę przerywa burknięcie Liama.

– A nic, tak sobie wspominam stare czasy. – Wypuszczam powietrze z płuc i wystawiam twarz w stronę popołudniowego słońca.

– Nie wierzę, że jedziemy do Princeton – mruczy chłopak, kopiąc po chodniku niewielki kamyczek.

– Niemożliwe, co? Ponad trzy tysiące mil od Redlands…

– Wiesz co? – Zatrzymuje się w pół kroku. – To będą najlepsze lata naszego życia – kwituje i szturcha mnie w ramię.