In Between. Pomiędzy sercem a rozumem - Wiktoria Stemplewska - ebook + audiobook
NOWOŚĆ

In Between. Pomiędzy sercem a rozumem ebook i audiobook

Wiktoria Stemplewska

3,2

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Spin-off bestsellerowej powieści Give him a chance!

 

Percy Schuman właśnie kończy trzeci rok studiów i podbija serca dziewczyn na kampusie UCLA. Od swojego balu maturalnego pozostaje w skomplikowanej relacji z siostrą najlepszego przyjaciela – Mollie, dla niego jednak to nic poważnego. Chłopak woli imprezować i korzystać z życia.

 

Po egzaminach do Percy’ego dzwoni ojciec, chcąc go zmusić, żeby pojechał do schorowanej ciotki mieszkającej w norweskiej Dokce i pomógł jej w prowadzeniu szkółki jeździeckiej.  

 

Chłopakowi nieprzyzwyczajonemu do pracy fizycznej, który do tej pory wiódł beztroskie życie w Los Angeles, dostosowanie się do zmian przychodzi z trudem. Wszystko jednak się zmienia, kiedy poznaje pracującą w stajni dziewczynę, Ivy Petersen.

Pałająca do niego niechęcią, pachnąca fiołkami blondynka od razu go intryguje.

 

Percy stanie pomiędzy nieprzyjemnym przekonaniem, że powinien kogoś kochać, a prawdziwym pragnieniem doświadczenia miłości. Sprawy się skomplikują, a wybór okaże się trudniejszy, niż się wydaje. 

 

Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej szesnastego roku życia.

Opis pochodzi od Wydawcy.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 435

Rok wydania: 2025

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 11 godz. 7 min

Rok wydania: 2025

Lektor: Kim SayarAntoni Trzepałko

Oceny
3,2 (23 oceny)
6
2
8
4
3
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
laiagogo

Z braku laku…

Zmordowałam ją 🙄
30
Aurelia-62

Nie polecam

Niestety DNf
10
mater0pocztaonetpl

Z braku laku…

nie
10
As1ula18

Dobrze spędzony czas

☺️☺️☺️
00
Agnieszka8823

Dobrze spędzony czas

super
00

Popularność




Copyright © for the text by Wiktoria Stemplewska

Copyright © for this edition by Wydawnictwo NieZwykłe, Oświęcim 2025

All rights reserved · Wszystkie prawa zastrzeżone

Redakcja: Katarzyna Zapotoczna

Korekta: Aleksandra Krasińska, Kamila Grotowska, Monika Baran

Skład i łamanie: Michał Swędrowski

Oprawa graficzna książki: Weronika Szulecka

Tłumaczenia z języka norweskiego:

Biuro Tłumaczeń „SUPERTŁUMACZ”

ISBN 978-83-8418-330-4 · Wydawnictwo NieZwykłe · Oświęcim 2025

Grupa Wydawnicza Dariusz Marszałek

Fragment

Od autorki

Prolog

Rozdział 1. Wyrwanie ze studenckiego raju

Rozdział 2. Czarodzieje z Hogwartu

Rozdział 3. Księga wyzwań bractwa

Rozdział 4. Ostatnie chwile w Los Angeles

Rozdział 5. Oskarżenie o kradzież

Rozdział 6. Intruz w stajni

Rozdział 7. Bliższe poznanie rzekomego intruza

Rozdział 8. Nieznajomość zasad savoir-vivre’u

Rozdział 9. Krowa na drodze

Rozdział 10. Pan Interesujący

Rozdział 11. Nie tak patrzą na siebie przyjaciele

Rozdział 12. Forum elektroświrów

Rozdział 13. Pechowy wtorek

Rozdział 14. Bukiet lilii

Rozdział 15. Każdy koniec to początek czegoś nowego. Zazwyczaj

Rozdział 16. Powrót do przeszłości

Rozdział 17. Problemy wychodzące na światło dzienne

Rozdział 18. Rycerz na białym koniu

Rozdział 19. Problemy i solucje

Rozdział 20. Zaręczynowe dylematy

Rozdział 21. Kryzys egzystencjalny

Rozdział 22. Wielki i niezależny Percy Schuman

Rozdział 23. Chwila napięcia

Rozdział 24. Vinmocośtam

Rozdział 25. Zmieszanie i rozczarowanie

Rozdział 26. Zdolność kochania

Rozdział 27. Konsekwencje nieodpowiedzialności

Rozdział 28. Wieści z UCLA

Rozdział 29. Na rozstaju dróg

Rozdział 30. Pęknięcie bańki

Rozdział 31. Potrzeba odstresowania

Rozdział 32. Wszyscy potrzebują swojego Percy’ego Schumana

Rozdział 33. Miłosny chaos

Rozdział 34. Wkurzający Amerykanin

Rozdział 35. Wcale nie taki święty Percy Schuman

Rozdział 36. Spełnienie obietnicy

Rozdział 37. Pierwszy krok w dorosłość

Epilog

Podziękowania

Playlista

Przypisy

Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.

Dla zagubionych, czyli tych, których serce rwie się w przeciwnym kierunku niż rozum i odwrotnie. Wcale nie musicie podążać ścieżkami wyznaczonymi przez los – możecie wydeptać własną.

Nie tylko bądźcie – żyjcie. A co najważniejsze, postawcie w tym na siebie.

Od autorki

In Between: Pomiędzy sercem a rozumem to niezależna historia, którą można czytać bez znajomości Give him a chance, jednak już w prologu ujawniam zakończenie losów Nellie oraz Hero. Jeśli planujecie poznać ich historię i nie chcecie zepsuć sobie radości z czytania, to zachęcam sięgnąć najpierw po wspomniany wyżej tytuł.

Głównym bohaterem In Between: Pomiędzy sercem a rozumem jest Percy Schuman, najbliższy przyjaciel Hero z czasów liceum. Akcja książki rozgrywa się trzy lata po epilogu Give him a chance. Bohaterowie są już dorośli, dlatego pragnę ostrzec, że sporadycznie występują podteksty seksualne, alkohol i przekleństwa. Sceny zbliżeń nie są jednak przedstawiane szczegółowo.

Jedna z głównych bohaterek choruje na zaburzenia lękowe, natomiast druga próbuje pozbierać się po utracie bliskiej osoby. Poznajemy obie perspektywy, dlatego jeśli są to dla Ciebie, Czytelniku, tematy wrażliwe, odłóż lekturę na inny czas, gdy będziesz na nią gotowy.

Książkę zalecam czytać osobom, które ukończyły szesnasty rok życia, między innymi ze względu na zawarty w niej język, motyw zaburzeń lękowych, straty bliskiej osoby oraz delikatną erotykę. Nie popieram zachowań przedstawionych w powieści. Wszystko jest tylko fikcją literacką.

PROLOG

PERCY

Gdzie są te cholerne spodnie? – pytam samego siebie w myślach, by nie rozbudzić śpiącej na łóżku blondynki. Stąpam na palcach i podnoszę wszystko, co leży na podłodze. Już dawno nie powinno mnie tu być. Wykład z fizyki wysiłku fizycznego zaczął się jakieś pół godziny temu. Ojciec zdążył ostatnio ochrzanić mnie za to, że tak często opuszczam zajęcia, a ja mu obiecałem, że się przyłożę.

To wszystko wina wczorajszej domówki zorganizowanej przez bractwo. Chociaż właściwie to zupełnie nie wiem, jak z tamtego wielkiego domu na Gayley Avenue wylądowałem w pieprzonym akademiku na kampusie UCLA, jakieś dwadzieścia minut pieszo od mojego mieszkania.

Nie wejdę na pierwszy wykład spóźniony, dlatego muszę go opuścić. Że też frekwencja na obowiązkowych zajęciach ma duży wpływ na ocenę końcową…

Chyba trochę mi odbiło, bo nigdy w życiu nie zacząłbym myśleć o swojej edukacji od razu po przebudzeniu. W dodatku moim zmartwieniem w tym momencie powinno być to, że kolejny raz spędziłem noc u nieznajomej dziewczyny i nie pamiętam z niej nic prócz momentu, w którym czołgałem się po schodach na górę.

To wszystko wina Hero i jego typowo ojcowskich kazań. Chce dla mnie dobrze, ale strasznie wjechał mi na psychę. Ciągle się obawiam, że nie zdam. Wyładowuję stres przez durne imprezy. Chociaż może „durne” to zbyt mocne określenie. Lubię je, ponieważ za każdym razem doświadczam na nich czegoś nowego. Zaspokajają moją głęboką potrzebę poczucia tego, że żyję, czerpiąc z tego życia garściami.

Zapomniałem wyciszyć telefon, więc w pomieszczeniu rozbrzmiewa głośny dźwięk dzwonka. Reaguję szybko, zestresowany, że blondynka przekręca się na drugi bok.

O wilku mowa. Dzwoni do mnie Hieronim Casper West, pseudonim Pantofel.

– Stary, możesz mi powiedzieć, dlaczego znowu cię nie ma? – pyta. Wyobrażam sobie, jak szpera pod ławką, żeby wykładowca nie zobaczył, że korzysta z telefonu. – Co teraz robisz?

– Szukam spodni – szepczę zgodnie z prawdą.

Odpowiada mi głucha cisza. Przerywa ją po krótkiej chwili.

– Co masz na myśli, mówiąc, że szukasz spodni? – pyta znów. W głowie powstaje mi obraz tego, jak marszczy brwi. Tak wyraźne wyobrażenie, jakby stał teraz przede mną.

– To, że właśnie jadę na grzbiecie dinozaura – odpowiadam. Mogę brzmieć wrednie, ale o to nie dbam. – Oczywiście, debilu, że po prostu szukam spodni. Może gdybyś nie był taki święty i nie czekał z Nell do ślubu, to też byś ich teraz szukał, zamiast siedzieć na wykładzie – dogryzam mu, czując się w tej chwili mądrzejszy od niego. – Nie mogę gadać, więc…

– Na pewno możesz gadać bardziej niż ja – przerywa mi wściekły. Nie skomentuje tego, co powiedziałem o nim i Nellie. Puści to bokiem, zresztą jak zwykle.

– Tak się składa, że nie. – Moja odpowiedź zachowuje taki sam ton, jakim on się do mnie zwrócił. Słyszę skrzypienie materaca, więc zerkam przez ramię. Dziewczyna znowu się obróciła. – Jeśli zaraz stąd nie wyjdę, to będę miał niemały kłopot.

I to naprawdę niemały. Chociaż oboje, i ja, i ona, byliśmy świadomi obopólnej zgody na jedną nieobowiązującą noc w swoim towarzystwie, to laska może twierdzić, że nie pamięta momentu, w którym ustaliliśmy jakieś granice, i spróbuje mi wmówić, że coś jej naobiecywałem. Zazwyczaj robią to dziewczyny łase na pieniądze mojego ojca.

– Gdzie ty jesteś? – Wygląda na to, że z każdą sekundą zaczynam denerwować go coraz bardziej.

– W akademiku na Sunset Boulevard, będę na biomechanice – odpowiadam szybko. Wolną ręką wciągam znalezione spodnie i prawie ląduję twarzą w oknie. Naprawdę obudzę blondynkę, jeśli dalej będzie mi robił przesłuchanie.

– Stary, otrząśnij się choć delikatnie, dobra? Dwójka z przodu wskoczyła już jakiś czas temu, pora wydorośleć – oznajmia wyniośle, jakbym jeszcze zamierzał go posłuchać. Następnie się rozłącza, a ja mogę zebrać swoje pozostałe rzeczy i niepostrzeżenie opuścić pokój. Będzie znakomicie, jeśli nie spotkam nikogo znajomego na korytarzu. Chociaż to chyba mało prawdopodobne. Większość osób z tego akademika, które znam, ma obecnie wykłady.

Przeczesuję rozczochrane włosy, wychodząc z budynku. W biegu wkładałem buty. Musiałem szybko się zmyć, ponieważ z pokoju naprzeciw tego, w którym spędziłem noc, ktoś wychodził. Wiem, że ucieczka nad ranem to kiepskie zachowanie, ale nie interesują mnie związki. Wizja jakiejkolwiek stabilizacji nie jest pociągająca. Czułbym się tak, jakby ograniczono mi wolność.

Finalnie trafiam z powrotem na kampus dopiero w południe, akurat na lunch serwowany w stołówce. Biorę niebieską tackę, na której kładę kanapkę z indykiem, sałatą i majonezem oraz sałatkę Cezar. Chwilę zastanawiam się nad bananowym smoothie. Nie wiem właściwie, po co było główkować, skoro to nowy smak i wiem, że powinienem go spróbować. Dochodzę do kasy, po czym przykładam telefon do terminalu. Kiedy dostaję powiadomienie o sfinalizowaniu transakcji, odchodzę. Gdzieś, na którejś ze złoto-niebieskich ławek, powinno siedzieć czworo osób, najbliższych mi na uniwersytecie.

No i w końcu ich dostrzegam, tyle że troje. W dodatku głównie dzięki rudej czuprynie Mollie.

Wszyscy patrzą na mnie jak na jakiegoś kosmitę, gdy zajmuję wolne miejsce przy stoliku.

– Czemu się tak gapicie? – pytam w końcu. Odwijam kanapkę z folii, a następnie się w nią wgryzam. – Coś wystaje mi z nosa, czy co? – Ponownie podejmuję próbę sprowokowania ich do udzielenia mi odpowiedzi.

– Dlaczego nie było cię na biomechanice? – Mój najlepszy kumpel przechyla głowę. Ciemnofioletowe cienie pod oczami wskazują na to, że znowu zarwał nockę dla przygotowań do egzaminów zamykających sesję wiosenną. Odkąd jest z Nell, sam zaczął się pilnować z nauką. – Tym razem wyprowadzałeś jakąś brunetkę z mieszkania?

Hero wygląda, jakby robił mi wyrzuty. Tyle że nie rozumiem o co. To raczej moja sprawa, kogo zapraszam i kogo wypraszam z własnego mieszkania. Jestem dorosły.

Poza tym nie było mnie w moim lokum zbyt długo, więc nawet nie miałem do tego okazji.

– Nie przypominam sobie, żeby twoja mama była brunetką – mówię niewzruszony. Chłopak kipi ze złości. – No dalej, przeklnij. Jesteś tak czerwony, jakby miało ci za chwilę zabraknąć powietrza.

Nell wzdycha i sięga po frytkę. Mollie, która siedzi obok mnie, wygląda na znudzoną, popijając sok porzeczkowy, chociaż wiem, jaka ona jest, i z całą pewnością po prostu skutecznie dusi w sobie śmiech.

Nie rozumiem jego wkurzenia. To, jak ja się uczę, nie ma żadnego wpływu na niego. Okej, chce zadbać, abym nie miał nieprzyjemności z ojcem, ale mógłby robić to inaczej, a nie zachowywać się dokładnie tak samo jak on. Sądzę, że powinien przestać mnie tak obsesyjnie pilnować. Chcę korzystać z wolności, póki mogę. Stabilizacja jest przerażająca. Pewnie moje nastawienie byłoby zupełnie inne, gdybym, tak jak on, miał swoją Nellie. Ale nie mam i nie chcę mieć. Miłość to same komplikacje, jeśli źle się trafi. Coś o tym wiem.

– Zluzuj trochę, Hero – rzucam, wiedząc, że on teraz się nie odezwie. Zrobił się taki… poważny. Na samą myśl, że ja miałbym taki być, aż przechodzą mnie ciarki. – Nie było mnie dzisiaj na dwóch wykładach, ale mam wszystko pod kontrolą – zapewniam, wzruszając przy tym ramionami.

– Ja już się nie odzywam. – Unosi dłonie w akcie kapitulacji, potwierdzając to, o czym pomyślałem. Znam go aż za dobrze. – Moja cierpliwość kompletnie wyparowała.

– Poradzę sobie. Zawsze jakoś mi wychodzi.

Hero spogląda na Nell, chcąc pewnie, by ona dalej pociągnęła tę rozmowę. Dziewczyna przewraca oczami. Opiera łokcie na stoliku i patrzy na mnie tak, jakby chciała zajrzeć mi do duszy. Jest to z lekka przerażające.

– Będę szczera i powiem, że dajesz radę tylko dzięki nam – twierdzi. Marszczę brwi. To akurat nieprawda. – Każdego ranka budzimy cię, byś wyrobił się na pierwsze zajęcia. Materiały, które ci przynosimy, dostajesz tylko dlatego, że zawsze prosimy wykładowców o dwie kopie, mimo ich krzywych spojrzeń, a te przypomnienia o datach egzaminów, które masz na swoim telefonie, lub budziki nie pojawiły się znikąd. Dodajemy je, kiedy mamy możliwość skorzystać z twojego smartfona – mówi, na co delikatnie rozszerzam oczy. Okej, może czasami rzeczywiście zadzwoni mi budzik, a ja nie pamiętam, że go nastawiałem. Ale przecież czasami bywam zorganizowany. – Jesteś jeszcze bardziej nieogarnięty niż w liceum. Brakuje tutaj twojego ojca, więc robimy, co możemy, byś chociaż trochę poczuł, że masz jakiekolwiek obowiązki. Życie to nie tylko cosobotnia impreza.

– Dziś Hero nie zadzwonił przed pierwszymi wykładami – zauważam raczej dla rozluźnienia atmosfery. Osiągam efekt odwrotny od zamierzonego.

– Bo chciałem sprawdzić, czy chociaż raz sam ustawisz sobie pieprzony budzik – odzywa się w końcu mój przyjaciel. – Przykleiłem ci plany zajęć na lodówkę i z dwóch stron drzwi twojej sypialni, a ty przechodzisz obok nich tak, jakby były to tylko puste kartki. Mam dość traktowania cię jak dziesięcioletnie dziecko, choć ty i tak bagatelizujesz wszystko bardziej niż przeciętny dziesięciolatek. Robisz problem, mimo że próbujemy ci pomóc. To nie fair, brachu.

Spoglądam na Mollie, potem na Nell i Hero, a na końcu na puste miejsce, które powinien zajmować Alfie. Wiem, że on stanąłby po mojej stronie i spróbował mnie zrozumieć. Zawsze tak jest.

Wstaję od stolika ze swoją tacką, czym wprawiam całą trójkę w zaskoczenie.

– Gdzie ty idziesz? – pyta Mollie.

– Gdzieś, gdzie nie będę czuł się jak kula u nogi – odpowiadam, nie zatrzymując się przy tym.

Może i robię z siebie ofiarę, ale nikt nie potrafi spojrzeć na wszystko podobnie jak ja. Każdy prócz mnie dąży do stabilizacji, znalezienia czegoś, do czego zawsze będzie mógł wrócić. Ja tak nie umiem. Trudno mi przywyknąć do rutyny, dlatego wstaję i kładę się spać o różnych godzinach, budzę się w mieszkaniach obcych ludzi i zawsze szukam jakiegokolwiek zajęcia, które oderwałoby mnie od schematu, jeśli czuję, że w takowy popadam.

Nie wiem, czy jest to związane z moim dzieciństwem, czy po prostu z tym, że taki już jestem. I nic nie wpłynie na to, bym poczuł chęć jakiejkolwiek zmiany. Prawdopodobnie rzeczywiście bardzo często zawalam na każdej płaszczyźnie, ale się do tego przyzwyczaiłem.

Podczas pozostałych zajęć raczyłem zaszczycić profesorów swoją obecnością, lecz zadbałem o to, aby Hero nie mógł koło mnie usiąść. Na praktyce laboratoryjnej z anatomii i fizjologii dobrałem się w parę z Rachel, przerwę przed treningiem spędziłem w towarzystwie chłopaków z bractwa, a na treningu w dalszym ciągu ignorowałem swojego kumpla. Usiadłem koło niego dopiero na wykładzie z psychologii sportu, ale tylko dlatego, że się spóźniłem i nie było już wolnych miejsc.

Poza tym i tak nie rozmawialiśmy. Nie zaproponowałem mu nawet podwózki do domu.

Wychodzę z windy, zmęczony dzisiejszym dniem. Trener dał nam taki wycisk… boli mnie dosłownie każdy możliwy mięsień. Muszę coś zjeść i się rozciągnąć, jeśli chcę uniknąć zakwasów. One tylko dodatkowo zniechęcą mnie do pobudki na jutrzejsze zajęcia.

Może powinienem zrobić wyliczankę, czy w ogóle tam iść?

Ze wzrokiem wbitym w eleganckie płytki, którymi wyłożony jest korytarz, podążam do swojego mieszkania. Widzę czubki czyichś butów, toteż unoszę spojrzenie.

– Hej. – Mollie opiera się o drzwi, blokując je. Nie powinno jej tu być. Rozmawialiśmy o tym.

– Co ty tu robisz? – pytam i przecieram twarz dłonią.

– Tęskniłam. – Odbija się od framugi i podchodzi bliżej mnie. Kładzie swoje dłonie na mojej klatce piersiowej, nieprzejęta tym, że ktokolwiek może nas zobaczyć.

– Więc mogłaś mi to napisać. – Próbuję zignorować dziewczynę i delikatnie ją odpycham, aby móc włożyć klucz do zamka. Mam zamiar wejść do środka bez niej, bo wiem, jak to się skończy, kiedy wejdzie tam ze mną.

– Chciałam cię zobaczyć – wyjaśnia, obejmując ręką mój biceps, aby powstrzymać mnie przed zostawieniem jej za drzwiami mieszkania. – Dlaczego jesteś ostatnio taki oschły?

– Nie mam czasu, Molls – rzucam obojętnie. – Zresztą miałaś tu nie przychodzić – przypominam i wyrywam rękę z jej uścisku.

– No tak, szkoda ci marnować czas na mnie, ale spędzanie nocy w mieszkaniach obcych lasek jest jak najbardziej w porządku. – Podnosi delikatnie ton.

Widzę, że zaraz powie głośno coś, co zainteresuje mieszkających blisko studentów, dlatego wciągam ją do mieszkania i przyszpilam do ściany. W jej wyrazie twarzy widać satysfakcję – osiągnęła swój cel. A ja znowu pozwoliłem na to, by mnie zwiodła.

– Ciągle wykorzystujesz to, że nie potrafię ci się oprzeć – mówię zdenerwowany. Otacza nas ciemność, która dodaje klimatu. Jej ciepły oddech rozprasza się na mojej odsłoniętej szyi. – Dlaczego nie potrafisz zrozumieć, że nie dam ci więcej niż to, co mamy teraz? Jak zareagowałby twój brat, gdyby się o tym dowiedział?

– Dlaczego miałby mnie obchodzić? To ani trochę go nie dotyczy. – Prycha, patrząc mi prosto w oczy. – Oboje jesteśmy dorośli, czyż nie?

Zaczyna zbliżać do mnie twarz, więc delikatnie ją odpycham.

– Nie kocham cię. Nigdy nie zdołam cię pokochać. Tego chcesz? – Wręcz sylabizuję wszystkie słowa, aby wbić je do jej głowy. Wiem, po co tutaj przyszła i do czego teraz będzie dążyć. Zawsze kończy się tak samo. Nawet nie wierzę, że zdołam tę dziewczynę przekonać, by po prostu sobie stąd poszła.

– Nikt nigdy nie powiedział, że czegokolwiek od ciebie oczekuję.

– A powinnaś.

– Tak? Niby dlaczego? – pyta, pociągając mnie za materiał koszulki. Obecnie przygniatam ją całym swoim ciałem do ściany.

– Bo nie tak traktuje się kobietę, szczególnie siostrę najlepszego przyjaciela. Tyle że ja nie potrafię inaczej. Nawet nie chcę inaczej, Mollie – rzucam. Kładzie moją dłoń na swojej talii, próbując mnie sprowokować. – Najwyraźniej nie szukasz tego, czego szukam ja.

Zatapia palce w moich włosach, kontynuując swoją grę. Za każdym razem myślę, że przewidzę jakikolwiek jej ruch, a potem przegrywam. Mollie jest jedyną znaną mi dziewczyną, która próbuje wychodzić poza reguły, i to właśnie powód, dla którego jej ulegam. Przybiera maski, bawi się swoją osobowością, próbuje dominować nad wszystkimi, a potem chowa pazury i udaje uroczą. Sprzedaje mi dziesiątki wersji siebie, przez co czuję się dokładnie tak, jakbym co dzień poznawał nową, zupełnie inną osobę. Nie była taka, póki nie pocałowaliśmy się na balu maturalnym. Głupi pocałunek rozpoczął wszystko, jakbym zerwał zakazany owoc i musiał teraz mierzyć się z konsekwencjami.

Ciągniemy swoją pogmatwaną relację od trzech lat. Mollie wiele razy płakała mi w ramię, bo chciała czegoś więcej, a mimo to ciągle wraca do mnie jak bumerang. Moje zdanie nie zmieniło się choćby ociupinkę. Zacząłem nawet bardziej podkreślać, że ona zasługuje na coś więcej niż to, co otrzymuje ode mnie. Właściwie, jeśli miałbym być bardziej skrupulatny, to nie otrzymuje nic.

Mollie prowokuje, kusi i nachodzi, jakbym był dla niej jakimś narkotykiem, bez którego nie umie funkcjonować. A ja, wiedząc, że nie powinienem, w końcu daję jej to, czego chce. Między nami nie ma żadnej chemii ani uczuć. Są tylko wspólnie spędzone noce, utrzymywane w sekrecie przed wszystkimi, i pełne pożądania spojrzenia, jakich nie powinniśmy sobie rzucać w przestrzeni publicznej.

Wiem, że to dziewczyna, którą powinienem pokochać. Stara się zaakceptować mnie takim, jaki jestem, chociaż właśnie tym ją krzywdzę. Patrzy na to, jak na imprezach ląduję w osobnym pokoju z inną, a i tak potrafi wysłać mi wiadomość, w której mnie skomplementuje, okaże wsparcie czy po prostu podniesie na duchu. Jest mną niezdrowo zafascynowana, przez co mam niewyobrażalne wyrzuty sumienia. Gdyby Hero się o tym dowiedział, już dawno przestalibyśmy być przyjaciółmi. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, jaki ma stosunek do takiego zachowania. Nie popiera mojego życia na całego. Szczególnie podejścia do relacji z kobietami.

– Nie musisz mnie kochać, bym była twoja – stwierdza i podgryza moją dolną wargę. Opuszcza dłoń, którą do tej pory opierałem na jej talii, trochę niżej.

– Powinnaś wyjść – odpowiadam twardo, chcąc zabrać rękę. Zatrzymuje mnie przed tym.

– Wcale tego nie chcesz.

Odwracam twarz w kierunku kuchni, bo jej spojrzenie jest po prostu rozbrajające.

Ulegnę.

Już to zrobiłem.

Wbija czubek paznokcia w mój policzek. Znów jedyne, co mnie interesuje, to jej śliczna twarz. I ogniste, niebywale miękkie włosy, które zakręcam sobie wokół palca. Wystarczy tego oporu.

Łączę nasze usta w żarliwym pocałunku, jakbym zapomniał o wszystkim, co jeszcze kilka sekund temu przebiegło mi przez myśl.

ROZDZIAŁ 1Wyrwanie ze studenckiego raju

PERCY

Dzisiaj jest ostatni dzień sesji wiosennej i akurat ustalono egzamin z psychologii sportu. Czekają mnie pytania wielokrotnego wyboru, które są najprostsze, część opisowa oraz część praktyczna. Nie wiem, czego się spodziewać. Mogę polegnąć, jeśli na ostatnim etapie testu będę miał przykładowo wskazać, co pomoże zawodnikowi z presją przed zawodami. Gdybym to wiedział, to przypuszczam, że przed jakimkolwiek meczem zamieniłbym się w istną oazę spokoju.

Minimalny próg zaliczenia to sześćdziesiąt procent i mam nadzieję, że taki wynik zobaczę przy każdym egzaminie w systemie uczelnianym pod koniec czerwca lub na początku lipca. Muszę zdać. Inaczej ojciec odetnie mnie od pieniędzy akurat na wakacje. Planowałem zorganizować dla swoich najbliższych znajomych rejs po wodach Oceanu Atlantyckiego, a to nie wypali, jeśli moja karta zostanie zablokowana.

Przez ostatnie dwa tygodnie między mną a Hero wystąpiło ochłodzenie w relacjach. To, co powiedział mi na stołówce, spowodowało, że wyciszyłem jego numer, by nie mógł budzić mnie na wykłady, które dobiegły końca w tamten piątek. Moja głęboko poruszona duma zdecydowała się obronić i pokazała przez ostatni tydzień, że jestem w stanie wstać wcześnie rano bez niczyjej pomocy.

Nim zostaniemy wpuszczeni na salę, musi minąć jeszcze jakieś dziesięć minut. Hero opiera się o filar nieco dalej ode mnie, zatem mogę odpisać tak, by przypadkiem nie zauważył, z kim wymieniam się wiadomościami. Od razu skojarzyłby ten nick ze swoją siostrą. Tylko ja tak na nią mówię.

Molls<3:

mądry z ciebie chłopiec, więc dasz sobie radę

to już szósty z ośmiu semestrów

a ja trzymam za ciebie kciuki, odkąd dostałeś list powitalny

To prawda, Mollie była moim wsparciem bez względu na wszystko i od samiutkiego początku. Podnosiła mnie na duchu nawet w okresie, kiedy najbardziej chciałem ją od siebie odepchnąć, czyli na jej pierwszym roku w UCLA. Od zawsze mówi wszystkim, że podążyła na tę uczelnię za bratem, ale ja czuję, że to nieprawda. Pragnęła studiować na Yale, a postawiła na UCLA, ponieważ zacząłem się od niej odsuwać po wakacjach, chwilę przed rozpoczęciem swojego studenckiego życia.

Ja:

Czas leci nieubłaganie.

Cud, że wciąż się mnie trzymasz.

Odpisuje od razu.

Molls<3:

nie pozbędziesz się mnie tak łatwo

wpadnij po egzaminie

będziemy mieć jakieś dwie godziny tylko dla siebie

Byłem przygotowany na taką odpowiedź. Hero z Nell wychodzą na randkę w ramach czwartej rocznicy związku, którą odkładali już naprawdę długo. Ich nieobecność nie zapewnia nam jednak jakiejkolwiek swobody. Często zmieniają zdanie, więc nie zdziwiłbym się, gdyby wrócili do mieszkania w naprawdę nieodpowiedniej chwili. Chyba bym tego nie przeżył, gdyby Hero się dowiedział, co łączy mnie z jego siostrą.

Ja:

Od kiedy taka z ciebie ryzykantka?

Molls<3:

wiesz nie od dziś, jak lubię testować samą siebie

zresztą to żadne ryzyko

jesteśmy dorośli

Przewracam oczami. Głupie wytłumaczenie.

Odpisuję, że jesteśmy umówieni, ignorując swoje wyrzuty sumienia. Przecież Mollie dobrze wie, na czym stoi. To nie tak, że cokolwiek jej obiecuję. Cały czas zakładam, że chce czegoś więcej niż jedynie niezobowiązującej relacji, a może po prostu zaakceptowała taki układ? Nie widzę sensu, by miała pozwalać mi tak się traktować, gdyby coś jej nie pasowało.

Zostajemy wezwani do sali, na której odbędzie się egzamin. Wchodzę tam z zaciśniętymi pięściami, a wychodzę, wycierając pot z dłoni o dżinsy. Zawładnął mną stres, ale dałem z siebie wszystko, a nawet więcej. W tej chwili czuję, że spotkanie z Mollie to naprawdę dobra decyzja. Dziwnym trafem ona zawsze wie, jak mnie uspokoić. I nie mówię już tutaj w kontekście naszych zbliżeń. Potrzebuję rozmowy, która pozwoli mi uwierzyć, że odpowiedzi pozostawione w tamtym pomieszczeniu zagwarantują mi zdanie egzaminu. A najlepiej pustej obietnicy, dzięki której uznam, że zaliczę cały semestr.

Otwieram auto z zamiarem wyjazdu z parkingu blisko kampusu. Przed zajęciem miejsca kierowcy powstrzymuje mnie telefon. Kiedy dostrzegam prześmiewczą nazwę „Ojczulek”, aż się spinam. Odbieram bezzwłocznie, wiedząc, że Andrew Schuman nie może czekać.

– Cześć, tato – mówię. Próbuję brzmieć jak zwykle, chociaż nawet nie pamiętam, jaki przybieram ton, gdy rozmawiamy. Rzadko kiedy dzwoni. – Co tam?

– Mylę się czy dzisiaj masz ostatni dzień semestru? – pyta bez jakiegokolwiek przywitania. Pewnie jest w pracy, więc korzysta z wolnej chwili.

– Mam – potwierdzam.

– Świetnie, bo rozglądam się za biletami, a nie chcę cię zbyt szybko odrywać od nauki – odpowiada. Chwila… co? – No nic, muszę koń…

– Jakimi biletami? – Wiem, że nie lubi, gdy ktoś mu przerywa, ale mam prawo wiedzieć, o co chodzi. Już prawie rozbudziła się we mnie nadzieja, że spędzimy razem czas, więc nie chcę się nastawiać, jeśli w rzeczywistości chodzi o coś innego.

Chociaż jestem durniem, że śmiałem pomyśleć o wspólnym spędzaniu czasu. U ojca nie ma nawet głupiej rutyny „praca, dom, praca, dom”. Jest tylko praca. W gabinecie postawił sobie kanapę, którą można rozłożyć i zmienić w całkiem wygodne łóżko. No i zainstalował przenośną płytę indukcyjną oraz minilodówkę.

– Chciałem z tobą o tym porozmawiać po pracy. – Wzdycha. To istnieje coś takiego jak: po pracy?– Pamiętasz ciotkę Anję?

– Pamiętam – odpowiadam od razu. To ciotka, której nie widziałem na oczy, ponieważ mieszka w Norwegii. Tata coś mi tylko o niej opowiadał, a raczej o szkółce jeździeckiej, którą bardzo chętnie by po niej przejął. Już raz z rozmarzeniem wspominał o hodowli, z której miałby spore zyski. – Coś się jej stało?

Ojciec milczy dość długo, jakby nie wiedział, jak ubrać w słowa to, co chce mi przekazać. W międzyczasie wchodzę do auta i odpalam silnik. Nissan mruczy tak samo przyjemnie, jak zawsze. Nie wiem, skąd ta słabość ojca do koni, mnie tam wystarcza te dwieście osiemdziesiąt, które mam pod maską samochodu.

– Stwierdzono u niej stwardnienie rozsiane. Na razie jest to wczesne stadium, ale choroba zdecydowanie uniemożliwia jej codzienne funkcjonowanie w gospodarstwie – wyjaśnia. Wciąż nie wiem, co to ma wspólnego ze mną. – Potrzebuje pomocy, dlatego rozglądam się za biletami. Dla ciebie i jakiejś osoby towarzyszącej, o ile jest ci potrzebna. Skontaktuj się, proszę, z doradcą akademickim jeszcze dzisiaj. Proces zawieszenia studiów trochę trwa, a nam zależy na czasie.

Nam? Proces zawieszenia studiów? Bilety dla mnie i jakiejś osoby towarzyszącej? A co z moim rejsem?

– Czyli jak zwykle nie mam wyboru – mruczę sam do siebie. Zamykam drzwi, które zostawiłem otwarte, by wiatr trochę schłodził moje zdenerwowanie.

– Daj znać, jak będzie coś wiadomo. Dwa tygodnie powinny wystarczyć, byś uzyskał zgodę administracji. – Kompletnie ignoruje to, co powiedziałem pod nosem, chociaż musiał to słyszeć. – Cześć, synu.

Nie odpowiadam. Pozwalam mu się rozłączyć i wściekle wyjeżdżam z parkingu. Dosłownie nigdy nie mam prawa głosu. Nawet te głupie studia wybrałem ze względu na niego. Czemu sam nie poleci sobie do jebanej Norwegii, tylko musi wysyłać tam mnie?

***

Próbuję unormować oddech spowodowany zmęczeniem. Mollie kładzie głowę na mojej klatce piersiowej i wsłuchuje się w bicie serca. Delikatnie głaska mnie po leżącej na brzuchu dłoni, a ja zakręcam jej długie, rude włosy na wskazującym palcu.

Przyjechałem tutaj niczym w amoku. Musiałem znaleźć sposób na swoją wściekłość. Nie chciałem, by doszło do czegoś między mną a dziewczyną, kiedy najchętniej rozwaliłbym coś gołymi rękoma, tyle że jak zwykle uległem. Zdaje się, że mam problem ze stanowczą odmową. Nie potrafię powiedzieć jej „nie”. I naprawdę nie wiem, co ona ma w sobie takiego, że moja asertywność przy niej po prostu ze mnie ulatuje.

– Teraz możesz mi powiedzieć, co cię tak zdenerwowało – zaczyna temat, zataczając paznokciem kręgi na mojej skórze.

– Musimy teraz o tym rozmawiać, Molls? – wzdycham zrezygnowany. – Naprawdę nie mam na to ochoty.

Dziewczyna wstaje, pociągając za sobą kawałek kołdry. Patrzy mi prosto w oczy. Prosi w ten sposób, bym puścił parę z ust. To jej spojrzenie spod rzęs jest czymś, co znam aż za dobrze.

– Przestań, serio. – Odpycham ją od siebie i siadam. – Czy zawsze musi być tak, jak ty chcesz?

– Próbuję pomóc. Od kiedy to coś złego? – odpowiada z oburzeniem. Wstaje i zaczyna zbierać z podłogi swoje ubrania. Łapię się za głowę, siadając okrakiem na brzegu łóżka.

Dureń ze mnie.

– Masz rację. To nic złego – zgadzam się. Nie powinienem wyładowywać na niej swoich emocji. Już wystarczająco źle ją traktuję. – Przepraszam.

Dziewczyna kuca przy moich nogach i podpiera się o kolano. Patrzy na mnie niepewnie i oczekuje, że będę mówić dalej.

– Chodzi o mojego ojca – wyznaję z trudem, ponieważ zaczynam rozumieć, że ona nie odpuści. – Przy nim nigdy nie mam wyboru, wszystko robię pod jego dyktando. Za jakieś dwa tygodnie mam wylecieć do Norwegii, by pomóc ciotce chorej na stwardnienie rozsiane. Nie wiem nic o tym kraju, nigdy nie widziałem tej kobiety na oczy. Fakt faktem, mogę polecieć z kimś znajomym, ale…

– Więc zabierz mnie ze sobą – proponuje, przerywając moją wypowiedź. Unoszę spojrzenie, które jeszcze przed chwilą wbijałem w podłogę, i widzę, jak jej oczy błyszczą nadzieją. – Będziesz miał przy sobie kogoś, z kim czujesz się komfortowo.

– Tak, a co powiesz rodzicom? A swojemu bratu? Myślisz, że byle wymówka przejdzie, Molls? – prycham. Widzę i doceniam jej starania, aby pobyt tam stał się dla mnie przyjemny, ale nie wszystko jest takie proste, jak się wydaje. Nasza relacja pozostaje tajemnicą, a nagła zapowiedź jej wyjazdu ze mną może łatwo doprowadzić do zdemaskowania tego sekretu. Przyjaźń według naszych bliskich ma pewne granice, które należy respektować, jeśli zależy nam na dyskrecji.

– Rodzice spojrzą na ten wyjazd przez pryzmat moich studiów, a mój brat gówno mnie obchodzi. – Wzrusza ramionami. – Zresztą poznanie kultury norweskiej może być jeszcze ciekawszym doświadczeniem niż nasze wakacje sam na sam. Będę mogła popisać się na teorii kultury, gdy już zacznę trzeci rok.

Sprzedaję jej lekkiego kuksańca w ramię za stwierdzenie, że istnieje cokolwiek ciekawszego ode mnie. Może to wcale nie brzmi tak idiotycznie? Wiem, że z nią u boku coś, co powinienem traktować jako swój obowiązek, ma szansę przeobrazić się w niezłą przygodę.

– Prawdopodobnie zawieszę siódmy semestr – zapowiadam. – Nie chcę, żebyś ty również to robiła.

– Mogę obiecać, że spędzę z tobą tylko wakacje i wrócę na sesję jesienną kolejnego semestru. – Kładzie dłoń na sercu, co prawdopodobnie ma podkreślać powagę, z jaką to mówi.

– No to okej.

– To znaczy? – pyta. Patrzy na mnie podejrzliwie. Uśmieszek powoli wkrada się jej na wargi, bo czeka, aż powiem to na głos.

– Zabieram cię ze sobą – obwieszczam. Przewracam oczami, kiedy rzuca mi się na szyję i okazuje swoją wdzięczność. – Lepiej zacznij się pakować, bo jeszcze spóźnimy się na samolot – rzucam prześmiewczo. Mam świadomość, że jej kosmetyki ledwo mieszczą się w szafkach łazienkowych.

– Nie wiem, z jakimi dziewczynami się bujasz, ale ja mogłabym lecieć z tobą nawet w tej chwili, nie mając przy sobie niczego – szepcze mi do ucha.

– I przy okazji też prawie niczego na sobie? – pytam, skanując jej sylwetkę od góry do dołu, gdy tylko się ode mnie odsuwa. Zawsze chodzi po domu w samej luźnej koszulce i bieliźnie.

– Jakbyś sobie tak zażyczył… – Staje kilka kroków dalej, by podrzucić mi moje szorty. – Za to ty mógłbyś coś na siebie włożyć, bo mnie rozpraszasz.

– W czym? – Śmieję się, obserwując, jak poprawia swoją fryzurę przy lustrze. Mimo że jej nie rozumiem, to i tak zaczynam się ubierać. Hero i Nell mogą wrócić lada moment, a mój pobyt w tym pokoju będzie mniej podejrzany, gdy będę mieć na sobie ubrania. Wiedzą, że jesteśmy blisko. Oczywiście w sensie przyjacielskim.

Ponieważ nie istniejemy w sensie romantycznym. Relacja, w której tkwimy, to po prostu jakiś dziwny pociąg do siebie. Coś, czemu nie potrafimy się oprzeć, chociaż chcemy… Przynajmniej ja chcę. Tyle że Molls mocno mi to utrudnia.

– Zjesz coś, zanim sobie pójdziesz?! – słyszę jej krzyk z kuchni. Przekładam ręce przez oba rękawy koszulki i dopiero wtedy odpowiadam:

– Chętnie!

Postawiliśmy na kanapki, nie mając ochoty sprzątać całej kuchni po wspólnym gotowaniu. Hero i Nell natknęli się na nas w salonie, kiedy oglądaliśmy razem SpongeBoba. Wyglądali na zadowolonych, dopóki nie zobaczyli mnie na swojej kanapie. Nellie próbowała chociaż udawać, że nie przeszkadza jej moja obecność, Hero za to poszedł do sypialni pod pretekstem zmęczenia. Wiem, że muszę wyciągnąć go na piwo i to obgadać. Nie powinno być tak, że dwoje najlepszych kumpli przestaje się do siebie odzywać z błahego powodu.

Przyjaźń z nim to jedyne, co musi być w moim życiu stabilne. Jedyna rzecz, w której nie zaakceptuję zmiany. Gdyby ktoś zaoferował mi cokolwiek bezcennego za tego przygłupa, to odpowiedziałbym mu, że on liczy się jeszcze bardziej.

Przypuszczam, że przydałby się nam męski wypad. Doskonale wiem, że wkurzałem go tą swoją dziecinną nieodpowiedzialnością. Przez dwa tygodnie, podczas których mało ze sobą rozmawialiśmy, zrozumiałem, że to naprawdę trudne, by kogoś przypilnować, zwłaszcza gdy ma się na głowie swoje sprawy. Muszę wziąć się w garść. Norwegia brzmi tak, jakby mogła mi w tym pomóc.

Czy kiedykolwiek miałem okazję pracować na gospodarstwie? Raczej nie. Czy jeździłem konno? Nie, ale oglądałem wyścigi konne, na których mój tata obstawiał spore sumy. To wszystko, co mnie tam spotka, będzie stanowić wyzwanie. A skoro lubię wyzwania, to takie również nie powinno sprawić mi kłopotu, no nie?

Nie powinno być nic trudnego w takim życiu. Dla niektórych to codzienność. Ja też mogę przywyknąć chociaż na moment. Sprawdzę siebie. Może rutyna w sprawowaniu porządków w gospodarstwie pozwoli mi pokonać strach przed stabilizacją. No i może spędzenie wakacji z Mollie pozwoli mi się do niej zbliżyć do takiego stopnia, że przestanę mieć wyrzuty sumienia z powodu jakiejkolwiek naszej bliskości, bo naprawdę coś do niej poczuję.

Ten wyjazd wcale nie zapowiada się tak źle.

ROZDZIAŁ 2Czarodzieje z Hogwartu

PERCY

Imprezy, które organizuje bractwo, zazwyczaj wypadają w soboty, a czasami przeciągają się aż do niedzieli. Kiedy pomyślę, że w tym tygodniu spędzę ostatni weekend na balowaniu, to po prostu mnie mdli.

Poprzedniego lata praktycznie zamieszkałem na Gayley Avenue, które każdego dnia dostarczało mi nowych doświadczeń. Basen, drinki i dziewczyny – jedyne, co mnie wtedy interesowało. Byłem nastawiony na powtórkę z rozrywki, a to wszystko zniszczył telefon od ojca. Boję się, że reputacja największego imprezowicza na kampusie, na którą sobie intensywnie zapracowałem, zostanie zapomniana lub przyznana komuś innemu. Nie wiem, na jak długo będę potrzebny ciotce, a fala popularności, z jaką płynie się na studiach, naprawdę szybko dobija do brzegu.

Prawdopodobnie umrę z tęsknoty za Los Angeles. Tutaj jest dosłownie wszystko, czego mi potrzeba. Piękne plaże, dobry alkohol i ukochana społeczność UCLA. Studia zmieniły moje życie o sto osiemdziesiąt stopni i chociaż nie uczyniły mnie lepszym człowiekiem, to pozwoliły przynajmniej trochę odciąć się od sytuacji w domu oraz zasmakować bezgranicznej wolności, o której zawsze marzyłem. Nie licząc kontrolujących telefonów ojca.

W dalszym ciągu czuję się rozdarty. Nie wiem, co tak naprawdę sądzę o wylocie poza granice Stanów. Widzę plusy i minusy tej sytuacji.

Zastanawiam się nad tym wszystkim tak, jakbym miał jakikolwiek wybór. Chyba pora po prostu powiedzieć „pieprzyć to”, a potem przeżyć taką imprezę, że w trakcie pobytu daleko od domu wciąż będę słyszał grającą na niej muzykę.

Chociaż zanim wyląduję w domu bractwa, muszę zobaczyć się z Hero. Nie chcę przed wylotem mieć z nim sprzeczki. Sytuacja między nami jest napięta, więc pora ją złagodzić. Obaj skończyliśmy już dwadzieścia jeden lat. To raczej ten wiek, w którym mamy świadomość, że niepotrzebne konflikty są zazwyczaj spowodowane brakiem rozmowy.

Nawet jeśli wymiana zdań, na którą się zdobędziemy, zapewne ominie główny wątek, to warto spróbować. Finalnie i tak wyjdziemy z tego wszystkiego pogodzeni. Powiem mu, że obrażalski z niego książę, a on nazwie mnie puszczalskim. Tak mało, a tak wiele, by wyrównać rachunki.

Powinienem sprawdzić wiadomość od Mollie. Wysłała mi jakiś link, który ma nam posłużyć za dzisiejszą wejściówkę do domu bractwa. Nie wiem jeszcze jak, ale zaraz się przekonam.

Molls<3:

*link*

tylko odpowiadaj zgodnie z prawdą

*załącznik*

przydzielono mnie do slytherinu, idealnego miejsca dla żmii

Rozszerzam oczy. Doszły mnie wcześniej słuchy, że dzisiejsza impreza ma być inspirowana Harrym Potterem, ale uznałem to za głupią plotkę. Szczerze mówiąc, wisi mi to, ale mogli sobie odpuścić jakieś idiotyczne testy.

Rejestruję się na stronie, którą wysłała mi Mollie. Potrzebuję chwili, aby się na niej odnaleźć, w końcu jednak uruchamiam test, bez którego mógłbym tylko pomarzyć o ostatniej możliwości studenckiego upicia się przed wyjazdem wszystkich na wakacje do domów rodzinnych.

Dziwnie rozwiązywać coś, czego do końca nie kojarzę. Nie jestem zagorzałym fanem oglądania filmów z klimatem podobnym do Harry’ego Pottera i właściwie to obejrzałem tylko jego jedną część. W dodatku na tyle dawno, że nic z niej nie pamiętam.

– Co to w ogóle za wybór zwierząt? Czemu nie ma jakiegoś… nie wiem… smoka? – pytam samego siebie na głos, wiedząc, że nikt mi nie odpowie. Wybieram fioletową jaszczurkę, która wygląda najbardziej ciekawie spośród podanych tu możliwości.

Kolejne pytania często dotyczą mojej osobowości. Rzadko kiedy wybieram odpowiedź w stu procentach zgodną ze mną, bo takich po prostu nie ma. Stawiam na cechy charakteru najbliższe tych posiadanych przeze mnie, licząc, że wynik mnie nie zawiedzie.

Po nieco dłuższej chwili na ekranie telefonu pojawia się żółte tło. Hufflepuff – poświęcenie, cierpliwość, lojalność. No nie wiem.

Poświęceniem wykażę się, wylatując do Norwegii, z cierpliwością podejdę do dzisiejszej rozmowy z Hero, a lojalność… pozostawię ją bez komentarza. Jestem lojalny wtedy, kiedy się do tego zobowiązuję. Moje przelotne przygody to inna bajka. Nie mają nic do lojalności.

Postanawiam przesłać Mollie zrzut ekranu tego dziadostwa. Od razu mi odpowiada:

Molls<3:

w sumie… trochę pasuje

Ja:

Próbujesz oszukać mnie czy siebie?

Molls<3:

fakt

nie pasuje ani trochę

chciałam cię tylko pocieszyć tak okropnym wynikiem

ale bez obaw, raczej nie będą weryfikować twojej lojalności, cierpliwości czy zdolności do poświęceń

Marszczę brwi. Czemu zaczęła od lojalności? Czuję, jakby była to jakaś zaczepka do dyskusji, na którą nie mam najmniejszej ochoty.

Ja:

Wychodzę. Nie będę dostępny. Może do zobaczenia na miejscu.

Opuszczam czat, ale wyświetlam jeszcze ostatnią wysłaną przez nią wiadomość.

Molls<3:

napisałam coś nie tak?

Pozostawiam ją bez odpowiedzi. Niech się domyśli. To nie może być trudniejsze od robienia mi wody z mózgu. Ciągle próbuje ugryźć temat naszej relacji, mimo że przez cały czas jej trwania niezmiennie zajmuję takie samo stanowisko. Najpierw daje mi uwierzyć w to, że nie ma nic przeciwko, a potem posyła wyraźne znaki, że coś jej jednak przeszkadza. A ostatecznie i tak do mnie wraca.

Gdyby nie fakt, że ojciec zarezerwował już bilety lotnicze, to jeszcze raz rozważyłbym zabieranie dziewczyny ze sobą. Alfie też mógłby być dobrym kompanem. Całe szczęście to z nim spędzę imprezę w bractwie. Chociaż trochę odpocznę od humorków Mollie. Zbyt często się z nią spotykałem, więc może odebrała to tak, że niedługo będzie mogła przypiąć mnie do swojej niebywale krótkiej smyczy.

Zanim opuszczam mieszkanie, rozważam, czy pojechać autem, czy pójść pieszo. Niby mógłbym wypić z Hero piwo bezalkoholowe, ale z drugiej strony pobyt w barze zawsze kusi egzotycznie wyglądającymi drinkami. Odkładam klucze z powrotem, wiedząc, że z alkoholem mam tak samo jak z kobietami. Nie potrafię mu się oprzeć.

Poza tym spacer dobrze mi zrobi. Może świeże powietrze wybije mi z głowy tę głupotę, którą zdenerwowała mnie Molls. Trudno uwierzyć, że przez coś tak idiotycznego zawrzała krew w moich żyłach. Już dawno powinienem być przyzwyczajony, a jednak w trzymaniu się zgubnej nadziei wcale nie jestem lepszy od dziewczyny. W Norwegii położę temu kres, wyznaczę jakąś granicę. Pozwala mi na krzywdzenie siebie, a ja się temu nie przeciwstawiam, niczym skończony kretyn.

Ciekawe, ile są warte obietnice, które teraz sobie składam, i jak pójdzie mi z ich realizacją w rzeczywistości.

Obstawiam, że marnie.

Chciałbym wiedzieć, czym ją tak do siebie przyciągnąłem i jakim cudem uzależniła się ode mnie do naprawdę absurdalnego stopnia. Czy pociąga ją to, kiedy facet nie wykazuje nią jakiegokolwiek zainteresowania? Nie prawię jej komplementów na co dzień, odpisuję dość chłodno i nie wychodzę z propozycjami spotkań, które stoją od słowa „koleżeńskie” najdalej, jak tylko można. To ona inicjuje każde nasze zbliżenie. Głupi pocałunek, obejmowanie… Wszystko to jej inicjatywa.

Ja wykazałem swoją tylko raz. Chociaż nie wiem, czy mogę nazwać inicjatywą nieodepchnięcie jej.

Głupi bal maturalny. Nie mam pojęcia, co we mnie wstąpiło. Mollie była tam obecna jako osoba towarzysząca Milo. W jednej chwili widziałem, jak ostro się pokłócili, a w drugiej biegłem do niej z paczką chusteczek. To było coś instynktownego. Pomagałem siostrze swojego najlepszego kumpla.

Nie wiem, w którym momencie to zamieniło się w coś więcej. Kiedy, zamiast wrócić do szkoły, stanąłem za nią tak, aby nikt nas nie dostrzegł. Zapomniałem o jakichkolwiek barierach, drużynowych zasadach, jakich powinienem przestrzegać. Pocałowała mnie, a ja oddałem pocałunek i równocześnie zdradziłem dwóch swoich przyjaciół. Złamałem kodeks braterski, który drużynowo stworzyliśmy w licealnej szatni.

Kręcę głową, jakby myśli o Mollie miały mi w ten sposób wypaść uszami. Dostrzegam neonowy napis z nazwą baru, więc od razu wchodzę do środka. Przed drzwiami pozostawiam wszystko, co nigdy nie powinno opuścić moich ust. Zachowuję się jeszcze bardziej kurewsko, zatajając prawdę przed Hero, i doskonale o tym wiem. Kiedyś pęknę, ale jeszcze nie teraz.

Chłopak siedzi przy barze, a jego palce uderzają o klawiaturę na telefonie. Przysiadam się i od razu odchrząkuję.

Zbijamy piątkę. Pozwalam mu dokończyć pisanie, nim cokolwiek powiem.

– Na wstępie chciałem przeprosić – mówię, gdy już nawiązujemy kontakt wzrokowy. Hero męczy się w tym samym czasie ze schowaniem urządzenia do kieszeni, więc nie wiem, przez co marszczy brwi. – Od ciebie natomiast nie wymagam przeprosin, rozumiem, że taka natura obrażalskich książąt – oznajmiam, powodując natychmiastową zmianę jego wyrazu twarzy.

– Wiedziałem, że jesteś puszczalski, ale nie sądziłem, że znasz inne obrażalskie książęta, by móc stwierdzić, jaka jest ich natura – odpowiada tak samo prześmiewczym tonem.

Nasz chwilowy kryzys został zażegnany, dzięki czemu poczułem niewyobrażalną ulgę.

Postanawiamy zamówić coś do picia. Póki od Hero nie padnie propozycja czegoś alkoholowego, wolę wybrać najzwyklejsze napoje z lodem. Zdążyłem się zgrzać, idąc tutaj, więc cola na ochłodę to strzał w dziesiątkę.

– Skoro już rozmawiamy normalnie, to możesz mi powiedzieć, o co chodzi z tą Norwegią? – pyta. Molls musiała go już poinformować. – Dlaczego moja siostra leci tam z tobą?

– Nie powiedziała ci? – Udaję idiotę. Przyznam bez bicia, że trochę zestresowało mnie jego pytanie.

– Gdyby nie to, że podsłuchałem jej rozmowę, to nic bym nie wiedział. – Wzrusza ramionami. – Miała znaleźć jakąś pracę dorywczą na wakacje, żebyśmy mogli odciążyć nieco rodziców, a nagle dochodzą mnie słuchy, że zmieniła plany i wylatuje za granicę. – Prycha, po czym pociąga soczysty łyk napoju przez słomkę.

– Nic mi o tym nie wspominała. – Chociaż z tym nie muszę skłamać. – Powiedziałem jej o wylocie wczoraj po egzaminach. Chwilę przed tym, jak wróciliście z Nell do mieszkania. No i stwierdziła, że zapoznanie się z kulturą norweską będzie przepustką do lepszej oceny na trzecim roku, dlatego leci ze mną.

Tylko delikatnie nagiąłem rzeczywistość, a raczej skróciłem opis wydarzeń, do których doszło naprawdę, i ominąłem nieistotne szczegóły. Jak na przykład to, że wykorzystaliśmy ich chwilę nieobecności w dość bezwstydny sposób.

– Nie masz nic przeciwko? – Wygląda na zdziwionego.

Sam nie wiem. Jeśli nasz pobyt tam pozwoli mi zamknąć rozdział zatytułowany: „Zakazana relacja z siostrą najlepszego kumpla”, to wszystko będzie w porządku.

Byłoby to na pewno prostsze, gdybym wiedział, jak zniechęcić do siebie Mollie. Wyrządziłem na jej oczach tyle świństwa, że każda inna kobieta dawno kopnęłaby mnie w dupę. Ona chyba odbiera wszystkie moje akcje nieco inaczej. Nie są dla niej świństwami, bo wie, że żadne poważne uczucie nigdy się między nami nie zrodzi, ale jednocześnie dąży do tego, by mieć mnie tylko dla siebie, próbując przyjąć cechy jakiejkolwiek dziewczyny, którą zainteresowałem się na ostatniej imprezie. Nie wiem, dlaczego dopiero teraz doszedłem do tego wniosku. Chyba zrozumiałem, że chciałaby owinąć sobie mnie wokół palca. Zacznie podejmować wszelkie wysiłki, gdy już będziemy sam na sam. Nie mam bladego pojęcia, co powinienem o tym sądzić.

– To moja przyjaciółka – odpowiadam w końcu zdawkowo, zdając sobie sprawę z tego, że nieco za długo milczałem. Moja barwa głosu nie mogła wskazać na to, jakie mam odczucia w związku ze wspólnym wyjazdem. Może to dobrze, ponieważ nie są one sprecyzowane i na razie nie wiem, jak do tego podchodzę.

– Pilnuj jej tam tylko, dobrze? – prosi.

Mieli wiele sprzeczek z Mollie, ale zawsze jest gotów, by pomóc siostrze. Szczególnie odkąd mieszkają razem tak daleko od domu rodzinnego. Nauczył się przesadnie jej pilnować, chociaż niedługo będzie prawnie dorosła. Pewnie trochę dręczy go to, że nie może podzielić się z nią swoim zdaniem odnośnie do jej wylotu do obcego kraju.

– Dlaczego w ogóle masz lecieć aż do Europy? – Przypomina sobie, że nie zapytał mnie o to wcześniej.

– U mojej ciotki stwierdzono stwardnienie rozsiane i ojciec chce, abym pomógł jej z gospodarstwem. – Na moment odwracam głowę. Gestem proszę barmana o dolewkę. – Prowadzi szkółkę jeździecką, a tata od dawna się na nią czai. Hodowla koni to istny biznes. Pewnie chodzi o to, bym zyskał sympatię ciotki na tyle, że przepisze testament na niego.

– Skoro twojemu ojcu tak zależy, to powinien wysłać tam samego siebie – stwierdza, wyciągając mi to z ust.

– Jestem tego samego zdania. – Odbieram pełną szklankę napoju i dziękuję barmanowi.

– Czemu mu się nie postawisz?

– Bo odetnie mnie od kasy. Nie wiem, jak miałbym połączyć studia dzienne z pracą, skoro już wykłady mnie przerastają – wyznaję z trudem. – Ucierpiałyby pewnie na tym moje oceny i wyniki egzaminów, a to zagotowałoby ojca jeszcze bardziej. Zamarzyło mu się, żeby jego synuś został fizjoterapeutą, więc muszę sprostać wymaganiom. Gloria zdała prawo, nie mogę być gorszy od niej.

Pamiętam, jak moja starsza siostra dopiero co szła na studia. W przeciwieństwie do mnie, to naukę obrała za swój priorytet. Straciła wieloletnich przyjaciół, rzadko bywała w domu, tłumacząc się tym, że musi zacząć przygotowania do zaliczenia semestru, a kiedy dzwoniła do rodziców, to tylko po to, aby poprosić o przelew na życie. Co prawda teraz jest cenioną panią prokurator i zarabia podobnie do naszego ojca, jednak mam wrażenie, że jej brak w naszym codziennym życiu mógł być jednym z wielu powodów rozwodu mamy i taty. Jakoś gdy jej zabrakło, można było wyczuć taki chłód między nimi.

Ojcu zdecydowanie odbiło po rozstaniu z żoną. Zaczął naciskać na mnie z edukacją, chociaż wcześniej naprawdę mało obchodziło go to, czy w ogóle zdaję w szkole. Przechodziłem calutkie liceum, mając w plecaku tylko zapas przekąsek, jeden zeszyt, w którym zapisywałem notatki z każdego przedmiotu, i korki do gry w piłkę. Dopiero na studiach stwierdził, że powinienem bardziej się przyłożyć. To musiało być w momencie, w którym zrozumieli, że kilkumiesięczna, jak nie kilkuletnia separacja nie doprowadzi do ich powrotu do siebie.

– Przekichane, stary – komentuje tylko Hero, kiwając przy tym głową.

– Dobrze, że zaraz jedyne, o czym będę myślał, to pod jaką piosenkę walnę kolejnego szota – stwierdzam i z zadowoleniem wypisanym na twarzy wyciągam banknot, którym płacę za nasze napoje.

– Może pójdę z tobą… – mruczy niepewnie. Bardziej zabrzmiało to tak, jakby głośno myślał, niż chciał się tym ze mną podzielić.

– Pójdziesz – mówię i wstaję z krzesła. – Nell też? – pytam, bo raczej na jakiekolwiek imprezy zawsze przychodzą razem.

– Źle się czuje, więc nie da rady – oznajmia. Wygląda na nieco przejętego jej stanem.

– Spoko, stary, to pewnie tylko jakaś grypa żołądkowa. – Próbuję go pocieszyć, by nie daj Boże nie zamulał. – Przejdzie jej.

– Ta, pewnie masz rację – odpowiada, mimo że widzę, jaki jest nieprzekonany. Zakładam mu rękę za kark i prowadzę nas obu do wyjścia z baru.

– Lepiej zrób sobie test Harry’ego Pottera.

– Co? – Wprawiam go w konsternację.

– Tak, kochany. Dzisiaj troszkę sobie poczarujemy.