Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
159 osób interesuje się tą książką
Dla Milesa Kelly’ego ten sezon to coś więcej niż kolejne mecze – to szansa na NFL i spełnienie dziecięcych marzeń. Dla Mii Monroe futbol jest już przeszłością, do której dziewczyna nie chce wracać. Zwłaszcza jeśli ma twarz przystojnego skrzydłowego ze zbyt pewnym siebie uśmiechem.
Kiedy ich ścieżki przecinają się w najmniej odpowiednim momencie, wszystko się komplikuje. On nie może pozwolić sobie na rozproszenia. Ona nie zamierza się zakochiwać. A jednak… czegoś takiego nie da się zignorować.
„Gorący sezon” to emocjonalna, pełna humoru i chemii historia, którą musi przeczytać każda fanka romansów sportowych!
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 85
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Gorący sezon
Maja Kotwicka
Wydawnictwo Inanna
Miles
Mia
Miles
NOTA COPYRIGHT
📖 Informacja o wersji demo
Strona 1
Strona 2
Strona 3
Strona 4
Strona 5
Za każdym razem, gdy dostrzegałem w jej oczach strach, ledwo nad sobą panowałem. Pragnąłem odpowiedzieć przemocą na przemoc. Wyrządzić oprawcy większą krzywdę niż on swojej ofierze. Nawet jeśli wiedziałem, że to nie rozwiąże problemu.
– Nie zdawałam sobie sprawy, jak już późno. – Kobieta wstała i zaczęła w panice zbierać talerze i kubki. – Idź, Miles, zanim on wróci.
Podczas kolacji udawała, że wszystko jest w porządku. Świetna w swojej roli odgrywała przede mną przedstawienie. Biały golf z długimi rękawami, eleganckie spodnie i mocno kryjący makijaż stanowiły charakteryzację. Gładkie słowa i sztuczny śmiech dopełniały wizerunku jej postaci. Dopiero po zerknięciu na zegar zrzuciła maskę, którą i tak od razu przejrzałem.
Podniosłem się z krzesła i zrobiłem kilka kroków w stronę kobiety. Zbyt gwałtownie, bo skuliła ramiona i pochyliła głowę. Wycofałem się.
– Jedź ze mną – próbowałem ją nakłonić, jak to robiłem setki razy przez ostatnie lata. – Nie musisz zostawać…
– Muszę – przerwała mi, ale głos jej się załamał. Zobaczyłem w tym swoją szansę.
– Spakuj kilka najpotrzebniejszych rzeczy. Zdążymy uciec. Ochronię cię.
Uśmiechnęła się, jakby uważała moje słowa za niepoważne.
– Miles, nie mogę od niego odejść.
– Proszę – powiedziałem z desperacją. Choć stało się już jasne, że mnie nie posłucha.
– Kwiaty, które mi dałeś, są śliczne, ale zabierz je ze sobą. – Zaczęła wkładać naczynia do zmywarki. – Nie chcę, aby Patrick coś podejrzewał.
No tak, w jego wypadku niewiele dzieliło podejrzenia od agresywnych oskarżeń. Zacisnąłem mocno szczęki i zgarnąłem z blatu bukiet tulipanów.
– Zadzwoń, gdy będziesz potrzebowała pomocy. – Nigdy tego nie robiła, ale i tak zawsze jej to powtarzałem.
– Nie będę – zapewniła. – Przeprosił mnie za ostatni raz. Wiesz, że ma stresującą pracę…
Ruszyłem do drzwi, a ona za mną. Jeszcze chwila i wybuchnę. Zawsze go usprawiedliwiała i mu wybaczała.
– Dobranoc. – Pocałowałem ją w policzek.
– Kocham cię, Miles.
W drodze do samochodu nie oglądałem się za siebie. Jedno spojrzenie na kruchą postać kobiety i zostałbym. Stąd tylko krok do awantury, gdy on wróci do domu. Na koniec i tak nic się nie zmieni. Już to przerabiałem.
Nieświadomie naciskałem coraz mocniej pedał gazu. Przypominałem odbezpieczony granat, który w każdej chwili mógł eksplodować.
Ile jeszcze razy on ją skrzywdzi, nim ona powie dość?
Czy właściwie kiedykolwiek od niego odejdzie?
Im dłużej to wszystko trwało, tym gorzej sobie z tym radziłem. Mimo to nie potrafiłem przestać jeździć do kobiety w odwiedziny. Nigdy nie zostawię jej z tym samej.
Piosenka, która dudniła w głośnikach, urwała się w połowie. Zastąpił ją dzwonek telefonu. Zobaczyłem na wyświetlaczu imię kumpla z drużyny.
– Czego? – rzuciłem opryskliwie. W takim humorze pewnie nie powinienem był odbierać.
– Ciebie też miło słyszeć – powiedział wesoło Wyatt. – Kroi się impreza. Idziesz?
Musiałem odreagować. Znajomi, piwo i może dziewczyna na jedną noc idealnie się do tego nadawały. Już miałem zapytać o adres, ale odezwał się rozsądek. To mój ostatni rok na Magnolia State University. Biorę udział w najbliższym drafcie. Wiedziałem, że interesuje się mną kilku trenerów NFL. Kto wie, czy nie będą obserwować meczu, który jest za pięć dni. Niczego nie pragnąłem tak bardzo, jak przejścia na zawodowstwo w futbolu. To nie czas na imprezowanie.
– Tym razem sobie odpuszczę – uznałem.
– Spoko. Wszystko gra? – Wyatt spoważniał.
– Tak.
– W razie czego dzwoń.
– Dzięki, stary.
Rozłączyłem się, a z głośników znowu popłynął rap. Wjechałem do Huntsville i dopiero teraz uświadomiłem sobie, jak gnałem. Zwykle przebycie tej drogi zajmowało mi więcej czasu. Zakląłem i zwolniłem. Jeszcze tylko mandatu mi brakowało. Albo rozbicia się na drzewie.
Wciąż byłem nabuzowany. Musiałem znaleźć ujście dla emocji. Zatrzymałem się na chwilę przed mieszkaniem i zabrałem torbę sportową. Pojechałem do siłowni.
Kochałem sport przede wszystkim z jednego powodu. Gdy pot spływał po ciele, a mięśnie drżały z wysiłku, głowa przestawała myśleć. Bolesne wspomnienia traciły nade mną władzę. Nastawał spokój.
Ćwiczyłem tak długo, że niemal słaniałem się ze zmęczenia. Dzięki temu miałem pewność, że bez problemu zasnę.
Rano sądziłam, że moja przyjaciółka jest wariatką. Opowiadała mi o retrogradacji planety, której nazwy nie zapamiętałam, i ostrzegała, że z tej przyczyny to może być ciężki dzień, a nawet miesiąc. W odpowiedzi uśmiechnęłam się do niej pobłażliwie i wyszłam na zajęcia.
Kilka godzin później z przyjemnością zwalałam niepowodzenia na niesprzyjający układ na niebie. Jeśli ktoś tu postradał zmysły, to wszyscy z wyjątkiem Lucy. Najpierw profesor uwziął się na mnie zupełnie bezpodstawnie, a potem redaktor zlecił mi okropne zadanie.
– Co chcesz, żebym zrobiła? – zapytałam z irytacją.
Brian oderwał wzrok od komputera i spojrzał na mnie zaskoczony. Chyba nie spodziewał się tak silnej reakcji. Zazwyczaj bez problemu spełniałam jego polecenia.
– Przygotowała relację z jutrzejszego meczu futbolu – powtórzył niecierpliwie. – Przecież się na tym znasz. Twój tata jest trenerem NFL.
Owszem, moja wiedza na temat tego sportu zawstydziłaby niejednego zagorzałego kibica, ale miałam swoje powody, aby nie zbliżać się na krok do futbolistów. Musiałam się z tego wyplątać.
– To działka Marcusa – zauważyłam.
– Jest chory.
– A co z Alexem?
– Mia, jesteś odpowiedzialna za sprawozdanie z meczu. – Brian wrócił do przeglądania czegoś na ekranie. – W poniedziałek rano chcę je znaleźć na swoim mailu.
Zacisnęłam usta. Z chęcią dalej bym protestowała, ale znałam redaktora i wiedziałam, że to bezcelowe. Podjął ostateczną decyzję.
– Dobrze – rzuciłam oschle. – Pa, Brian.
– Pa, Mia.
Wyszłam szybkim krokiem z budynku uniwersytetu. Mamrotałam pod nosem przekleństwa.
– Hej, zapomniałaś o mnie?! – zawołał znajomy głos.
Popatrzyłam w lewo i gwałtownie się zatrzymałam. Lucas z łagodnym uśmiechem na twarzy stał przy swoim aucie. Jęknęłam w duchu i do niego podeszłam.
– Oczywiście, że nie zapomniałam o naszej trzeciej randce – skłamałam. – Ale myślałam, że spotykamy się na miejscu.
– Mówiłem ci, że cię odbiorę.
Cmoknął mnie w policzek. Standardowo miał na sobie sweter z dekoltem w serek, tym razem w kolorze khaki. Wyglądał w nim tak nijako.
– Coś się stało? – zapytał, gdy wsiedliśmy do samochodu. – Wydajesz się zdenerwowana.
– Nie, po prostu to był długi dzień. Opowiedz mi o swoim. – Czułam się źle z tym, że go ponownie oszukuję, ale nie miałam ochoty tłumaczyć mu, dlaczego futbol wywołuje we mnie tak negatywne emocje.
Lucas natychmiast rozgadał się na temat nowych zajęć, na które uczęszczał. Złapałam się na tym, że zamiast go słuchać, planuję, co zrobię wieczorem, kiedy już się pożegnamy. Nie mogłam się tego doczekać.
Umawiałam się z Lucasem, bo pod każdym względem różnił się od mojego byłego chłopaka. Ze swoim średnim wzrostem, chudym ciałem, drucianymi okularami i zamiłowaniem do nauki wydawał się bezpieczną opcją. Taką, która nie skończy się złamanym sercem. Tylko niestety okazało się, że to, co bezpieczne, jest i nudne. Akurat dzisiaj nie miałam siły udawać, że nie potrzebuję do szczęścia intensywnej, namiętnej relacji.
– Moglibyśmy przełożyć randkę? – przerwałam chłopakowi w pół słowa.
Zerknął na mnie zaskoczony.
– Jesteśmy prawie przed restauracją.
– Przepraszam, nie czuję się najlepiej. Chciałabym wrócić do domu.
Westchnął.
– Oczywiście.
Zawrócił i stał się milczący. Próbowałam pociągnąć rozmowę, ale z marnym skutkiem. Odetchnęłam z ulgą, gdy dojechaliśmy na miejsce.
– Dziękuję, Lucas – powiedziałam z ręką na klamce. – Odezwę się do ciebie i wybierzemy inny termin na kolację.
Chwycił mnie za lewy nadgarstek.
– To wszystko? – zapytał z wyrzutem. – Zmarnowałem czas, kiedy czekałem na ciebie na uniwerku, a potem odwoziłem. Nie dostanę nic w zamian?
Przez chwilę wpatrywałam się w niego bez słowa. To spokojny, niepozorny, miły facet. Musiałam go źle zrozumieć.
– Co masz na myśli? – Próbowałam zabrać rękę, ale jej nie puścił.
– Powinnaś zaprosić mnie do siebie, Mia. Na coś więcej niż pocałunki.
– Pierdol się – warknęłam.
Lucas zacisnął mocniej palce na moim przegubie. Syknęłam z bólu. Szarpnęłam się, ale bezskutecznie.
– Puść mnie!
Bałam się. Nie miałam pojęcia, co w niego nagle wstąpiło. Zachowywał się jak inny człowiek. Zamachnęłam się torebką, którą trzymałam w wolnej ręce, i uderzyłam go nią w twarz. Lucas zaklął i poluzował uchwyt. Wyskoczyłam z auta. Nie oglądałam się za siebie, tylko popędziłam do apartamentowca. Zamknęłam się w mieszkaniu na wszystkie zamki. Po tym sprincie z trudem łapałam oddech. Pomasowałam obolały nadgarstek. Co za przeklęty dzień…
***
Stadion pękał w szwach. Wyglądało na to, że na pierwszym meczu w tym sezonie pojawiła się większość studentów MSU. Cheerleaderki rozgrzewały tłum, choć i bez ich występu humory dopisywały. Nikt raczej nie siedział z tak markotną miną jak ja. Futbol od pewnego czasu kojarzył mi się jedynie ze złamanym sercem i uczuciem bycia wykorzystaną.
Zawodnicy weszli na murawę, a wtedy szybko przebiegłam wzrokiem po nazwiskach na koszulkach naszych Aligatorów. Trener wystawił naprawdę mocny skład. W którymś momencie gry musiałam przyznać, że przyjemnie się oglądało chłopaków w akcji. W świetnym stylu pokonali uniwersytet z Florydy.
Przy akompaniamencie okrzyków kibiców zawodnicy obu zespołów opuścili boisko. Zrobiłam zdjęcie naszej maskotce – fioletowo-białemu aligatorowi – i schowałam aparat do torebki. Z kompletną fotorelacją czułam się gotowa, aby napisać artykuł.
W czasie, gdy szukałam odpowiedniego kadru, utworzyła się kolejka do wyjścia. Nie miałam ochoty tyle czekać. Zdecydowałam się spróbować innej drogi. Przez nikogo niezatrzymywana zniknęłam w przejściu, którego niedawno użyli futboliści.
Napisałam do taty wiadomość z wynikiem meczu. Wiedziałam, że ucieszy się na wieści z murawy. Trzymał rękę na pulsie, jeśli chodziło o uniwersyteckie rozgrywki. Szukał nowych zawodników do drużyny. Obiecałam też wysłać mu później swój gotowy tekst. Zapatrzona w telefon za zakrętem wpadłam na twardy męski tors.
Kiedyś chciałem wyjaśnić byłej dziewczynie, jak się czuję po wygranym meczu. Gdy opisywałem adrenalinę, która rozsadza żyły, upojenie byciem niezwyciężonym czy dziką radość, brzmiałem jak wariat. Pewne wydarzenia trzeba po prostu przeżyć. Koledzy z drużyny rozumieli mnie świetnie. Tuż po pokonaniu Florydy wręcz nas nosiło. Poklepywaliśmy się po plecach, skakaliśmy i wspominaliśmy najlepsze akcje.
– Kelly, do mnie! – zawołał trener Patterson.
Odłączyłem się od chłopaków, którzy zmierzali do szatni.
– Tak? – zapytałem.
– Dobra robota, zwróciłeś uwagę Atlanta Falcons – powiedział tak spokojnie, jakby wcale nie chodziło o jedną z najlepszych drużyn NFL.
Zamrugałem zaskoczony.
– Co takiego?
– Mecz oglądał zastępca ich trenera. Docenił twoją grę.
Rozpromieniłem się. Nigdy w życiu nie usłyszałem lepszej wiadomości.
– Świetnie! – wykrzyknąłem.
Patterson pozostał niewzruszony.
– To dopiero początek sezonu, Miles. Aż do jego końca Atlanta Falcons będą cię uważnie obserwować. Jeden twój błąd i z ciebie zrezygnują. Jeśli naprawdę zależy ci na dostaniu się do składu, od teraz nie liczy się dla ciebie nic prócz futbolu.
– Oczywiście, trenerze – zapewniłem poważnie, ale na ustach wciąż błąkał mi się uśmiech.
Pobiegłem w stronę szatni. Bycie skrzydłowym w klubie z Atlanty to spełnienie marzeń. Odkąd trenował ich Jason Monroe, szli jak burza. W tym roku niemal awansowali do Super Bowl. Oczyma wyobraźni już widziałem siebie z trofeum w dłoni, lecz choć świetnie się marzyło o mistrzostwach, Patterson miał rację. Musiałem się skupić na tym co tu i teraz. Zwłaszcza że z tego wszystkiego zapomniałem kasku. Zostawiłem go na ławce.
Gorący sezon
Copyright © Maja Kotwicka
Copyright © Wydawnictwo Inanna
Copyright © MORGANA Katarzyna Wolszczak
Wszelkie prawa zastrzeżone. All rights reserved.
Wydanie pierwsze, Bydgoszcz 2025 r.
ebook ISBN 978-83-7995-865-8
Redaktor prowadzący: Marcin A. Dobkowski
Redakcja: Paulina Kalinowska | proAutor.pl
Korekta: Agata Nowak | proAutor.pl
Projekt i adiustacja autorska wydania: Marcin A. Dobkowski
Projekt okładki: Ewelina Nawara | proAutor.pl
Skład i typografia: Bookiatryk.pl
Przygotowanie ebooka: Bookiatryk.pl
Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.
MORGANA Katarzyna Wolszczak
ul. Kormoranów 126/31
85-432 Bydgoszcz
www.inanna.pl
Najtaniej kupisz na www.madbooks.pl
To jest wersja demonstracyjna zawierająca 10% treści książki.
Aby przeczytać pełną treść, skorzystaj z pełnej wersji EPUB.
Konwersja i przygotowanie ebooka Bookiatryk.pl