Dziewczynka z misiem - Marta Malinowska - ebook
NOWOŚĆ

Dziewczynka z misiem ebook

Marta Malinowska

4,0

39 osób interesuje się tą książką

Opis

Hania jest właścicielką świetnie prosperującego sklepu z pluszowymi misiami „TuMisiowo”, do którego zatrudnia Olę. Przed laty zaginęła siostra bliźniaczka Hani – Helena, i do dziś nie wiadomo, co się z nią stało. Do pomocy w odnalezieniu jej zatrudnia specyficzną panią detektyw – Polę Wilgę.

We wrocławskim parku grupa przedszkolaków odnajduje ludzkie kości, co wstrząsa mieszkańcami miasta. Pod osłoną nocy ktoś zostawia wybebeszone pluszowe misie wraz z narzędziem zbrodni. Dlaczego te informacje tak mocno wstrząsają Stefanem, który jest jednym ze stałych klientów Hani?

Mikołaj Walczak jest człowiekiem sukcesu, który ma dobrze płatną pracę, piękną żonę i ukochaną córeczkę. Dlaczego tak bardzo nienawidzi ulubionych maskotek córki? Kim jest pojawiająca się znikąd dziewczynka z pluszowym misiem w ręku, którą Mikołaj widzi?

Pola w toku śledztwa odwiedza starszą kobietę, która choruje na demencję, a kolejne tropy prowadzą ją do opuszczonego domu w pobliskim Toporowie. Kim jest kobieta, której pamięć nieustannie się pogarsza? Co wydarzyło się w jej przeszłości?

Czy bohaterów poza pluszowymi misiami łączy coś więcej?

Dziewczynka z misiem to niepokojący thriller obyczajowy z rodzinnymi tajemnicami w tle. Przeszłość zawsze powraca i niesie ze sobą konsekwencje, którym nie jesteśmy w stanie zapobiec.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 335

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (6 ocen)
2
3
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Magdola

Nie oderwiesz się od lektury

Podobała
00
Paulina891

Z braku laku…

strasznie zagmatwana historia
00
Ewelina2611

Dobrze spędzony czas

Ciekawa historia rodzinna... decyzja podjęta przez jedną osobę zaważyła na całym życiu bohaterów ... Polecam historia zmusza do refleksji ...
00



Copyright ©

Marta Malinowska

Wydawnictwo White Raven

Wszelkie prawa zastrzeżone

All rights reserved

Kopiowanie, reprodukcja, dystrybucja lub jakiekolwiek inne wykorzystanie niniejszej publikacji w całości lub w części, bez wyraźnej zgody autora lub wydawcy, jest surowo zabronione zgodnie z obowiązującymi przepisamiprawa o prawach autorskich. Niniejszy tekst stanowi wyłączną własnośćautora i podlega ochronie zgodnie z przepisami międzynarodowymioraz krajowymi dotyczącymi praw autorskich.

Redaktor prowadzący

Ewa Olbryś

Redakcja

Dominika Surma @pani.redaktorka

Korekta

Dominika Kamyszek @opiekunka_slowa

Skład i łamanie

Anna Hat @_anislowa

Okładka

Marcin Olbryś

www.wydawnictwowhiteraven.pl

Numer ISBN: 978-83-68175-54-7

Marta Malinowska

Dziewczynka z misiem

Piękny, słoneczny dzień zachęcał do tego, by po kilku miesiącach dusznego i gorącego lata nareszcie móc odetchnąć pełną piersią z prawdziwą przyjemnością. Z pewnością większość mieszkańców Wrocławia z utęsknieniem oczekiwała na mieniące się różnymi kolorami liście w ostatnich promieniach słońca. Tego zdania były również nauczycielki z przedszkola mieszczącego się przy nowo powstałym osiedlu dla rodzin z dziećmi. Dzieci na wieść o tym, że w końcu zrobiło się nieco chłodniej, z radością i w mgnieniu oka założyły buciki oraz kolorowe kurteczki i wyszły na dwór. A najgłośniej i z największą dziecięcą beztroską dokonała tego grupa Biedronek, w szeregach której dzielnie stało dwanaście dziewczynek oraz trzynastu chłopców. Dziś wyjątkowo w całości stawili się w przedszkolu, pokonawszy wszystkie wcześniejsze infekcje. Panie nauczycielki tym bardziej odetchnęły z ulgą, kiedy mogły wybrać się z dziećmi na spacer, bo każdy, kto choć przez chwilę przebywał na przedszkolnym korytarzu, wie, że utrzymanie w ryzach dwudziestopięcioosobowej grupy czterolatków nie należy do najłatwiejszych zadań.

Dzieci skakały z radości, wymieniały między sobą uwagi dotyczące zmian w przyrodzie, szukając oznak nadchodzącej jesieni.

– A wiesz, że Marysia do mnie jutro przyjdzie i będziemy razem skakać na trampolinie w ogrodzie? – chwaliła się Michałowi Amelka.

– I co z tego? To głupia zabawa, dobra dla maluchów. Ja tam z Piotrkiem będę grał w Minecrafta w sobotę. Na nowym laptopie, który dostałem na urodziny – przekrzykiwał ją Marcin.

Wioletta i Dorota, wychowawczynie prowadzące Biedroneczki, uśmiechnęły się i wymieniły między sobą porozumiewawcze spojrzenia, kiedy usłyszały tę różnicę zdań. Z jednej strony wypadałoby się wtrącić i przypomnieć, że gra w Minecrafta nie jest odpowiednia dla dzieci w tym wieku, a z drugiej – w niemniejszym stopniu niż wychowankowie były przemęczone duszną aurą i chciały nacieszyć się ładną pogodą, więc za obopólną zgodą tym razem odpuściły.

Grupa zbliżała się do pobliskiego parku, który miał prawdopodobnie niebawem zostać wykarczowany w celu poszerzenia rozbudowy nowego osiedla, ale póki jeszcze był, uznały, że należy z tej okazji skorzystać i pozwolić dzieciom na zabawę. W niedalekiej odległości było kilka domków jednorodzinnych, które przetrwały wiele lat i które być może również miały zostać wykupione, a następnie wyburzone, by w ich miejsce mógł powstać nowoczesny wieżowiec czy apartamentowiec. Z lokalnych plotek słyszały, że nie wszyscy mieszkańcy się na to godzili, zwłaszcza ci starsi, którzy zapuścili korzenie i nie wyobrażali sobie opuścić tych terenów. Jeszcze nie przesądzono, jak zakończy się ta sprawa.

– Wiola, może usiądziemy sobie na ławeczce w słońcu i pozwolimy dzieciom pobiegać dookoła? – zaproponowała Dorota.

– Świetny pomysł, czytasz w moich myślach. – Wioletta uśmiechnęła się i z ulgą posadziła swoje masywne ciało na pobliskiej ławce.

– Biedronki! Możecie się pobawić przez kilka minut w pobliżu. Tylko pamiętajcie, żeby się nie oddalać! – krzyknęła druga nauczycielka i z wytchnieniem usiadła obok koleżanki.

Reakcja na jej wiadomość była głośna i jednoznaczna: maluchy ucieszyły się ogromnie i wyraziły tę radość w najbardziej dziecięcy sposób, czyli poprzez pisk.

– No, to teraz trochę spokoju.

– Ciekawe na jak długo.

– Pewnie nie dość długo, to jednak czterolatki. Ale może ta pogoda dzisiaj sprawi, że chętniej pobiegają wokół parku i dadzą nam nieco wytchnienia. Chyba dopadło mnie ogólne zniechęcenie i czuję, że tylko powiew tego lekkiego wiatru może mnie wyrwać z tego marazmu. Jeszcze trochę tych upalnych dni, a z pewnością dopadłyby mnie siódme poty – oświadczyła Dorota.

– Nie przesadzaj, nie jest tak źle. Od dziś będzie już coraz chłodniej. A jak ci smutno, to poczęstuj się michałkiem. – Wioletta sięgnęła do torebki, by wyciągnąć z niej garść swoich ulubionych słodyczy, które skierowała w stronę koleżanki.

– Nie, dziękuję, odchudzam się. – Dorota stanowczo odmówiła.

– Kolejna dieta cud?

– Owszem, może wreszcie cud nadejdzie. Postanowiłam przejść na dietę MŻ, bo wcześniej to jakoś tak przypadkiem byłam na obrotowej, co przyniosło odwrotny skutek.

– Obrotowej? To znaczy? – Wioletta zmarszczyła czoło, jednocześnie wsuwając do ust czekoladowego cukierka.

– Gdzie się nie obrócę, tam coś zeżrę! – krzyknęła w odpowiedzi jej towarzyszka.

Obie koleżanki wybuchnęły śmiechem i na kilka chwil zupełnie zapomniały o otaczającym je świecie. Omiotły wzrokiem okolicę, ale dzieci wciąż beztrosko biegały, bawiąc się w berka oraz kopiąc piłkę, którą wzięły ze sobą na spacer. Chłopcy z Biedronek z zaangażowaniem rozgrywali mecz piłki nożnej.

– Myślisz, że zburzą te stare domy? – zapytała Dorota.

– Nie mam pojęcia, ale może dobrze, jakby tak się stało. Miasto zapomniałoby o tej tragedii sprzed lat. Szkoda tylko by było, jakby faktycznie odbyłoby się to kosztem parku. Nie miałybyśmy już możliwości spacerów z dziećmi i musiałybyśmy zadowolić się jedynie placem zabaw obok przedszkola. Kiedy nadejdzie wiosna, to wszystkie grupy znów masowo będą tam przychodzić i zrobi się trochę ciasno.

– Racja, parku byłoby szkoda. Ale jaką tragedię masz na myśli? – Dorota przeprowadziła się do Wrocławia zaledwie kilka lat temu i niewiele wiedziała o jego historii.

– Zupełnie zapomniałam, że nie możesz tego przecież pamiętać! – Wioletta pacnęła się w czoło na znak swojego roztrzepania. – Wiele lat temu spalił się jeden z tych domów. – Niedbale omiotła okolicę ręką. – Zginęła chyba cała rodzina, a przynajmniej jakaś jej część, sama już nie pamiętam. Byłam wtedy małą dziewczynką.

– To któryś z tych domów? Odbudowali go po latach?

– Chyba tak. I chyba potem go sprzedano, wyremontowano i zamieszkał tam ktoś inny. Ale głowy nie dam.

– To faktycznie tragedia, a tak tu pięknie – rozmarzyła się Dorota.

– Teraz tak, ale kto wie, jak to wyglądało kiedyś. Ponoć część tego parku była prywatną częścią niektórych domostw. Dopiero później miasto wykupiło od mieszkańców tych kilka hektarów i zaanektowało je na park ogólnodostępny dla wszystkich.

Koleżanki rozmawiały jeszcze kila minut, tym razem schodząc na bardziej prywatne tematy, chociaż cały czas patrzyły na każdy ruch dzieci. A przynajmniej miały takie wrażenie.

– Patrz, jak Oliwka z Kasią się ładnie bawią – wskazała Dorocie koleżanka.

– Rzeczywiście, widocznie musiały wpaść na świetną zabawę, bo nad nimi nachylają się też Zosia i Eliza.

– To dobrze, w końcu dziewczynki nawiązują bliższe relacje. Może się nawet zakolegują? W tym wieku właśnie rodzą się pierwsze bliższe przyjaźnie.

– Faktycznie, to ten wiek, kiedy dziewczynki trzymają z dziewczynkami, a chłopcy z chłopakami.

– Elizie dobrze zrobi, jak więcej czasu spędzi z Oliwią. Może przestanie być aż taka nieśmiała.

– Oby było tak, jak mówisz – przytaknęła Wioletta.

Obydwie przyglądały się z oddali dziewczynkom, ale co jakiś czas rzucały również spojrzenie w kierunku chłopców, którzy wciąż zaciekle grali w piłkę, i z odgłosów przez nich wydawanych wywnioskowały, że właśnie rozgrywają się mistrzostwa świata. A puchar zdobędzie albo Brazylia reprezentowana przez Michała, Tomka, Marcina i Stasia, albo Francja reprezentowana przez Antka, Łukasza, Karola i Ignacego. Jak zawsze sędziował Filip, a cała reszta kibicowała jednej bądź drugiej drużynie. Ich radosne okrzyki zwycięstwa i dopingu skutecznie zagłuszyły piski dziewcząt, które tłumnie biegły w kierunku swoich ukochanych pań.

– Proszę pani, proszę pani! – wołała Kasia w biegu.

– Ja powiem, ja powiem! – próbowała zagłuszyć koleżankę Zosia.

– Niech pani zobaczy, co fajnego znalazłyśmy!

– To ja znalazłam! – obruszyła się Oliwia.

– A wcale że nie, bo ja! – zawtórowała jej Zosia.

– To nie ty, tylko ja z Elizką – zaprotestowała Kasia.

– Nie kłam, bo powiem pani i na pewno ci nie uwierzy!

– To ja powiem, że ty kłamiesz, i ciekawe komu pani uwierzy!

– Wcale że nie, bo ja!

Głosy dziewczynek stawały się coraz donośniejsze, co zwróciło uwagę obu nauczycielek.

– Dziewczynki! Spokojnie, nie kłóćcie się – próbowała uspokoić je Wioletta.

– Teraz pani na pewno uwierzy mnie! – Oliwia była pewna swego.

– Wcale że nie, bo mnie! – Kasia nie pozostawała jej dłużna.

– Dość! Spokój! – Dorota uciszyła czterolatki. – Co się dzieje? I proszę, żeby wytłumaczyła mi to Eliza.

– Ale… – zaczęła Zosia.

– Nie ma żadnych ale. Proszę Elizkę, by powiedziała, o co te krzyki i kłótnie. – Dorota skierowała swój wzrok i uwagę na najbardziej nieśmiałą, ale też i najbardziej wiarygodną dziewczynkę.

– Bo Kasia wymyśliła, że będziemy sobie kopać pod tamtym drzewem… – Niepewnie odezwała się dziewczynka.

– To miała być zabawa w poszukiwanie królika jak w Alicji z Krainy Czarów! – wtrąciła się Oliwka.

– Stop! Prosiłam, by opowiedziała mi wszystko po kolei Eliza – przerwała Wioletta. – Przecież nie od dziś uczymy was, że słuchamy siebie nawzajem, prawda?

Żadna z dziewczynek się nie odezwała, ale wszystkie jak jeden mąż pokiwały pokornie głowami.

– W takim razie, Elizka, mów, co było dalej.

– No to bawiłyśmy się w szukanie królika i kopałyśmy dziurę pod drzewem. Łopatkę znalazłyśmy tam w krzakach. – Wskazała na zarośla za nimi. – Chciałyśmy być jak Alicja z tej Krainy Magii.

– Chyba czarów! – wtrąciła Zosia, na co Dorota przewróciła oczami, w duchu przypominając sobie, że ta bajka raczej też nie jest odpowiednia dla dzieci, a na pewno tak małych, ale szybko przeszła nad tym do porządku dziennego.

– No dobra, czarów. – Eliza również wywróciła oczami, czyniąc podobnie jak jej ulubiona pani. – Ale okazało się, że raczej odkryłyśmy skarb piratów, a nie królika.

– Skarb? Jaki skarb? – zainteresowała się Wioletta.

– O taki!

Przed oczami nauczycielek ukazała się ręka Zosi wraz z tym, co z dumą dzierżyła w dłoni, niczym najcenniejszy skarb jak z bajki o sezamie, który miał się otworzyć.

– O Boże! – Dorota chyba jako pierwsza zorientowała się, co dziewczynka trzyma w dłoni, i zakryła usta w geście przerażenia.

– Fajne, co? – Oliwia była równie dumna jak jej koleżanka.

– A to nie wszystko! Tam jest tego więcej! Dokopałyśmy się do najprawdziwszego skarbu! – Kasia wskazała, gdzie można znaleźć więcej ich wykopalisk.

– Dziewczynki! Proszę to natychmiast odłożyć na tę ławkę, o tutaj! – Wioletta jako jedyna zachowała przytomność umysłu. – I koniecznie pokażcie mi, gdzie jest tego więcej! Tylko błagam, nie ruszajcie już niczego!

– Dlaczego? Pani tak jak my chce wziąć sobie ten skarb? – Eliza patrzyła na nauczycielkę z zaintrygowaniem.

– Można tak powiedzieć. – Wioletta naprawdę starała się zachować zimną krew i nie pokazywać, jak bardzo ten „skarb” wykopany przez przedszkolanki ją przeraził. Na wszystkich szkoleniach dotyczących zasad bezpieczeństwa oraz BHP, na jakich była, uczono ją, by przede wszystkim nie panikować. W obecnej sytuacji nie było to takie łatwe, zwłaszcza kiedy spojrzała na Dorotę, ale bardzo chciała zachować się w pełni profesjonalnie.

Z nadzwyczajną lekkością podniosła swoje niemal stukilowe ciało z ławki i pospiesznie skierowała kroki w stronę wykopanej pod drzewem dziury. To, co tam ujrzała, tylko utwierdziło ją w przekonaniu, że natychmiast powinna zadzwonić pod numer alarmowy i zawiadomić o odkryciu dziewczynek odpowiednie służby.

W dziurze były kości. Bardzo malutkie, pożółkłe i niewinne, ale z pewnością ludzie kości. Wioletta poza tym, że uwielbiała pracę z dziećmi, w równym stopniu była także fanką kryminałów. I doskonale umiała dostrzec różnicę pomiędzy zwierzęcymi kośćmi a tymi ludzkimi.

Jej ukochane Biedroneczki dokopały się do zwłok i na pierwszy rzut oka nie były to świeże zwłoki, zwłaszcza że oprócz kości w dziurze nie było już niczego więcej.