Cole. Uwięziona pokusa - Michalak AT. - ebook

Cole. Uwięziona pokusa ebook

Michalak AT.

3,9

14 osób interesuje się tą książką

Opis

Cole spełniając prośbę kolegi nie sądził, że spotka go coś niezwykłego. To miało być tylko odwrócenie uwagi i granie skrzydłowego. Nasz bohater pod wpływem uczuć zapragnie jednak zmienić swoje dotychczasowe postanowienia, niestety wydarzenia z przeszłości ciągle powracają i nie dają spokoju.

Czy uda mu się przezwyciężyć bolesne wspomnienia sprzed trzech lat?

Harmony nie podejrzewa nawet, że jej znajomość z Colem miała być tylko zasłoną dymną. Tym bardziej że ten wesoły i przystojny rozgrywający drużyny futbolowej był zwieńczeniem jej marzeń i najlepszym przyjacielem faceta jej koleżanki.

W młodzieńczych uczuciach nic nie jest oczywiście, a dokonane wybory nie raz mogą nas zaskoczyć.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 256

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,9 (134 oceny)
73
14
22
15
10
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Kasiek1988

Z braku laku…

Nie pamiętam kiedy tak się wynudziłam przy czytaniu czegokolwiek. Czekałam na książkę z niecierpliwością, ale cóż... Przetrwałam do końca, cały czas miałam nadzieję że naprawdę coś się zacznie w niej dziać, niestety...
61
malinka90210

Całkiem niezła

Średnia, w sumie taka nijaka
50
Moniks15

Z braku laku…

Czytając recenzję zastanawiam się czy czytałam tę samą książkę. Po prostu nie.
63
Malinka1988ok

Nie oderwiesz się od lektury

Ile emocji i zaskakujących wydarzeń bardzo mi się podobało chce więcej
52
Korneliapaw

Nie oderwiesz się od lektury

Ale mi się podobała naprawdę polecam każdemu
52

Popularność




Copyright AT. Michalak, 2024

Projekt okładki: Agnieszka Zawadka

Zdjęcie na okładce: Adobe.stock (Sergey Nivens)

Redaktorka prowadząca: Marta Burzyńska

Redakcja: Remigiusz Biały

ISBN: 978-83-8352-704-8

Warszawa 2024

Moim synom,

by zawsze podążali

za swoimi marzeniami.

Świat jest na wyciągnięcie ręki.

ROZDZIAŁ 1

Trzy lata wcześniej

Cole

Przerwa letnia to coś, co miałem zamiar zapamiętać na wiele lat. W mojej głowie kotłowało się od planów spędzenia pierwszych studenckich wakacji. Wyczekiwałem powrotu do domu i chociaż szybko zaaklimatyzowałem się na uczelni, to tęsknota za Nikki robiła swoje.

Byliśmy parą od dwóch lat i naprawdę myślałem o niej bardzo poważnie. Była piękna, mądra i sądzę, że byłem w niej zakochany. Tworzyliśmy doskonałą parę: ona kapitanka cheer­leaderek, ja rozgrywający – prawdziwy dream team. Odległość, która nas dzieliła, tylko wzmocniła moje uczucie do niej. Nie mogłem się doczekać, by ją zobaczyć.

Nie było dnia, nie było godziny, bym o niej nie myślał. Może i nazwiecie mnie teraz mięczakiem, ale ja po prostu nie umiałem inaczej. W związek angażowałem się zawsze całym sobą – nie lubiłem okłamywać i zdradzać, byłem stworzony, by czcić kobietę, by kochać ją całym sobą.

Chociaż do kampusu od mojego rodzinnego miasta nie było aż tak daleko, bo niecałe sześć godzin drogi autem, to i tak nie widywaliśmy się zbyt często. Nikki kończyła liceum i musiała skupić się na nauce, a ja na pierwszym roku studiów też miałem co robić. Nauka i drużyna były dla mnie bardzo ważne – w końcu chciałem, by nasze wspólne przyszłe życie nie było wegetacją. Musiałem zapewnić nam dobry strat, żebyśmy mogli stworzyć rodzinę.

Na uniwerku miałem już wyrobioną pozycję i kilku zaufanych przyjaciół. Chociaż z Tylerem poznaliśmy się dopiero na początku roku, mogłem śmiało nazwać go swoim przyjacielem. Był świetnym kompanem i zawsze mogłem liczyć na jego wsparcie. Był jeszcze Samuel – znałem go od dziecka. Nie miał łatwego startu i tylko dzięki stypendium mógł wraz z nami studiować w Bostonie. Był świetnym graczem, miał wielki talent i ambicje. Chodziliśmy do jednego liceum i razem poszliśmy na studia. Traktowaliśmy się jak bracia.

Kiedy do naszej dwójki dołączył Tyler, myślałem, że może będą między nami jakieś zgrzyty, ale nie – właśnie we trójkę uzupełnialiśmy się idealnie. To ja z naszej paczki byłem najbardziej rozsądny, Tyler zaś był totalnym luzakiem i imprezowiczem. Lubił panienki, a one jego, za to jeśli chodziło o naukę, był chyba najbardziej bystry z naszej paczki.

Sam był z kolei wulkanem energii. Wszędzie, gdzie się pojawił, wzbudzał zainteresowanie, a co najbardziej niezwykłe, nie tylko kobiet, ale i mężczyzn. Lubił imprezy alkohol i seks. To, że grał w drużynie, było jego dodatkowym atutem. Był świetnym przyjacielem, ale kobiety traktował niczym trofeum. Nie raz musiałem mu nagadać, co i tak puszczał mimo uszu. Był dobrym człowiekiem i w końcu się opamięta – miałem tylko nadzieję, że zrobi to przed tym, nim straci swoje cenne klejnoty, zaliczając kolejną laskę, która miała już faceta.

Wjechałem na podjazd prowadzący do domu i zgasiłem silnik. Tak jak myślałem, z domu niemal od razu wybiegła moja mama, by mnie przywitać. Byłem niemal pewny, że już od dłuższego czasu nerwowo przechadzała się po holu, co chwilę zerkając przez okno. Otworzyła drzwi samochodu i niemal wyciągnęła mnie ze środka.

– Nareszcie jesteś! – krzyknęła i po chwili zamknęła mnie w swoich ramionach. – Niech ci się przyjrzę. – Westchnęła i popatrzyła na mnie uważnie. – Wydaje mi się, że schudłeś. Nie dbasz o siebie.

– Oj, mamo! – Pocałowałem ją w czoło i przyciągnąłem do swojego boku. – Przesadzasz. Wiesz, jak bardzo lubię jeść, i co jak co, ale tego sobie nie odmawiam.

– Zostaw bagaże w aucie – poinstruowała mnie – obiad już czeka.

– Zabiorę tylko jedną torbę.

Uśmiechnąłem się do niej i ruszyłem w stronę wejścia. Dobrze wiedziałem, że z nią nie wygram. Jak sobie coś zaplanuje, zawsze musi tak być. Taka już była, a ja kochałem ją do granic możliwości. Była oddaną i troskliwą matką, być może właśnie dzięki niej ja byłem uczuciowy i zawsze dobrze traktowałem kobiety. Nie pozwoliłaby mi na bycie dupkiem.

– Tata będzie późno. – Uśmiechnęła się do mnie przepraszająco, a moje serce ścisnęło się z żalu.

– Tak myślałem – odparłem i złapałem ją za rękę. – Wiem, pewnie ma ważne spotkanie. Nie martw się, poradzimy sobie bez niego. Jak zawsze – dodałem zirytowany.

– Cole, proszę, nie złość się na niego. Wiesz, że to dzięki jego pracy mamy to wszystko. – Machnęła ręką, jakby chciała pokazać, że to on na to zapracował.

– Wiem, skończmy już ten temat. Chciałem zjeść z tobą, bo później muszę pojechać jeszcze do Nikki. – Nie dodałem, że wolałbym mieć połowę tego bogactwa i ojca w domu, bo i po co.

Nie chciałem sprawiać jej przykrości. To i tak nic już by nie zmieniło. Ja byłem dorosły, a moje dzieciństwo minęło mu niezauważone.

Trudno, zdążyłem się do tego przyzwyczaić. Oczywiście jak byłem dzieckiem, nie rozumiałem, czemu znowu wystawił mnie na meczu, dlaczego inni tatusiowie dopingują swoje pociechy, a do mnie jak zwykle przyszła sama mama. Nie było to miłe, ale co mogłem zrobić. Przybierałem uśmiechnięty wyraz twarzy, by nie sprawiać jej przykrości. Zawdzięczałem matce wszystko – to, jaki byłem, było wyłącznie jej zasługą. Może i ojciec nie pił i nie bił ani mnie, ani jej, ale ta jego obojętność wyryła się w mojej pamięci.

Nie wiem, czy rzeczywiście pracował, czy może nie chciał być obecny w domu, ale tak wyglądał niemal każdy dzień, ­który z tamtego czasu zapamiętałem. Być może miałem ­jakieś wyrywki wspomnień ze wspólnych zabaw i wyjazdów na wakacje, ale one zostały zatarte przez te, na których czekam w oknie, by zobaczyć chociaż jego samochód parkujący na podjeździe późno w nocy.

Często nasłuchiwałem go pod jego gabinetem, by usłyszeć choćby głos ojca. Bywało tak, że kilka dni nie widziałem go w domu, chociaż wiem, że zawsze wracał do niego na noc. Moje zmęczenie często brało nade mną górę i oczy same zamykały się do snu. W końcu byłem tylko dzieckiem. Później zrozumiałem, że to nie miało większego sensu. Przestałem czekać, a po czasie stał się on dla mnie obojętny, podobnie jak ja dla niego.

Kolacja minęła mi na opowiadaniu w szczegółach ostatnich miesięcy na uczelni. Moja rodzicielka była wścibska i chciała wiedzieć o wszystkim. Oszczędziłem jej oczywiście informacji o zakrapianych imprezach, ale opowiadałem jej i tak bardzo dużo. Nie była przecież głupia, sama jeszcze pamiętała studia, wiedziała dokładnie, jakie balangi odbywają się na kampusie.

Włożyłem naczynia do zmywarki i poszedłem do siebie, by rozpakować torbę. Nie mogłem się już doczekać, by spotkać się z Nikki. Był piątek, a to oznaczało imprezę. Jak co weekend nad rzekę zjeżdżało się dużo ludzi, a i my, miejscowi, robiliśmy tam ogniska i imprezy. Początek lata był doskonałym pretekstem do kolejnej.

Miałem już ugadane z kumplami, że spotkamy się na miejscu. Musiałem tylko jechać po moją niunię i kto wie, może jeszcze będę mieć czas na małe macanko. Byłem cholernie napalony. Nie należałem do facetów, którzy miewaliby skoki w bok, więc parę miesięcy posuchy odczuwałem chyba podwójnie. W końcu zabawy samemu to już nie było to samo.

Po kolacji skoczyłem do siebie dosłownie na kilka minut – tyle, by wystarczyło na wzięcie prysznica i rozpakowanie torby. Zaścieliłem jeszcze łóżko, by mieć wszystko gotowe, jak wrócę, i zbiegłem po schodach, żeby pożegnać się z mamą.

– Nie czekaj na mnie. – Uśmiechnąłem się do niej i pocałowałem ją w czoło, dokładnie tak samo, jak ona to robiła, gdy byłem jeszcze dzieckiem.

Wtedy to uwielbiałem. Czułem się potrzebny i kochany, zresztą przy niej zawsze czułem się wyjątkowy. Potrafiła sprawić, że zapominałem o swoich troskach.

– Nie wrócisz na noc?

– Nie wydaje mi się – powiedziałem zgodnie z prawdą. – Myślę, że prześpię się u Nikki.

– Tylko proszę cię, synu – popatrzyła na mnie i spuściła wzrok – nie róbcie ze mnie babci za wcześnie. Chyba bym tego nie zniosła – zaśmiała się. – Popatrz na mnie, jestem jeszcze bardzo fajną laską.

– Mamo, nie martw się, zawsze jestem ostrożny. Dobra – dodałem. – Lecę już, nie chcę, by Nikki myślała, że nie przyjechałem.

– Nie dzwoniłeś do niej? – zdziwiła się.

– Nie – potwierdziłem. – Chciałem, by miała niespodziankę.

Od swojego domu do Nikki miałem tylko dwie przecznice. Za to między innymi kochałem Portland – wszędzie było bardzo blisko. Mieszkało tutaj tylko dwieście tysięcy mieszkańców, nie raz miałem wrażenie, że znam wszystkich w tym mieście. Chociaż marzyłem o zawodowej karierze, to swoją późną przyszłość wiązałem właśnie z tym miastem. Wszędzie było pełno zieleni, rzeka, do tego bardzo mili, choć czasem dość wścibscy ludzie. Kochałem ten małomiasteczkowy klimat. Właśnie tutaj chciałem wychowywać swoje dzieci, o ile oczywiście będę je miał.

Nim się obejrzałem, byłem już na miejscu. Otworzyłem zieloną furtkę i wszedłem do środka. Dom Nikki był biały i całkiem spory. Z tyłu znajdował się basen. Jej rodzice byli dość zamożnymi ludźmi, tak jak i my. Chciałem, by moje dzieci w przyszłości również miały dobry start, i właśnie dlatego wybrałem uczelnię, która zapewni mi dobrą pracę, tak na wypadek, gdyby w sporcie miało mi coś nie wyjść.

Zapukałem do drzwi a po chwili, stanęła w nich mama Nikki.

– Cole! – Uśmiechnęła się na mój widok. – Jak dobrze cię widzieć, myślałam, że już o nas zapomniałeś. – Rozłożyła szeroko ramiona i szczelnie zamknęła mnie w swoim uścisku.

– Nie ma takiej opcji – zaśmiałem się. – Wie pani doskonale, jak bardzo zależy mi na Nikki. Dość daleko mam tutaj z uczelni, ale robię wszystko, byśmy byli wciąż razem.

– Wierzę ci, chłopcze – zapewniła. – Wiem, że jesteś dobrym dzieciakiem. Nie skrzywdzisz mojej córki. No ale nie trzymam cię już dłużej – dodała. – Nikki jest u siebie.

Niemal biegiem pokonałem odległość dzielącą mnie od pokoju dziewczyny. Bywałem tutaj tak często, że mógłbym to zrobić nawet z zamkniętymi oczami. Z jej pokoju dobiegał odgłos cicho puszczonej muzyki. Uśmiechnąłem się, gdy usłyszałem znajomą piosenkę. Uchyliłem cicho drzwi i niezauważony wśliznąłem się do środka. Nikki kołysała się zmysłowo w rytm muzyki, zarzuciła włosy na prawe ramię, a dłońmi błądziła po swoim kuszącym ciele. od samego obserwowania zaczynałem się robić twardy. Jej jędrne pośladki seksownie odznaczały się pod sportowymi leginsami. Była piękna i zmysłowa. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jakie wrażenie robi na facetach. Zmysłowo przejechała rękoma wzdłuż linii bioder. Wciągnąłem głęboko powietrze, moje zmysły szalały.

Pomału zbliżyłem się do niej i przyciągnąłem jej drobne ciało do siebie. Znieruchomiała na moment, po chwili odwróciła się w moją stronę i zaczęła głośno piszczeć.

– Aaa, Cole! – Wskoczyła mi na biodra. – Skarbie, tak bardzo za tobą tęskniłam.

Wpiła się w moje usta, nasz lekki pocałunek po chwili zmienił się w szalone tornado. W walkę, którą oboje ze sobą toczyliśmy. Byłem jej spragniony jak nigdy dotąd. Tak bardzo na mnie działała.

– Jeśli zawsze będziesz tak się ze mną witać – popatrzyłem na nią z czułością – to może udam, że zapomniałem czegoś z domu – zaśmiałem się.

– Nie bądź niemądry. – Uderzyła mnie w ramię. – Pokaż mi lepiej, jak bardzo ty tęskniłeś za mną – wyszeptała, ponownie mnie do siebie przyciągając.

Nie musiała mi tego powtarzać. Natychmiast się pochyliłem i niemal pożerałem jej usta. Odwróciłem ją od siebie, tak byśmy stanęli przed toaletką. Chciałem, by widziała, co jej robię.

Wsunąłem dłoń w jej spodnie i odnalazłem jej ciepłą cipkę. Palcem nacisnąłem na łechtaczkę, a Nikki nagrodziła mnie cichym jękiem. Była taka gorąca i mokra. Przycisnąłem twardego już członka do jej krągłych pośladków. Była taka chętna, jej jęki były melodią dla moich uszu. Wsunąłem w nią palec, a z jej gardła wydobyło się głośniejsze westchnienie.

– Cichutko, maleńka – ostrzegłem wprost do jej ucha, a mój palec momentalnie znieruchomiał. – Chyba nie chcesz, by właśnie teraz ktoś nam przeszkodził. – Z czułością przygryzłem płatek jej ucha i ponownie posuwałem ją palcem.

Była cholernie mokra, niemal ujeżdżała moją dłoń. Czułem jej nadchodzący orgazm.

– Chcę cię poczuć w sobie. – Złapała moją rękę i się ode mnie odsunęła.

– Jeszcze nie – wychrypiałem i uklęknąłem przed nią. – Teraz chcę cię posmakować!

Zsunąłem leginsy z jej długich nóg i napawałem się jej widokiem w samych figach. Mokry ślad na nich świadczył o tym, jak dobrze było jej przed chwilą. Nie czekając, odsunąłem jej majtki i wygłodniały zanurkowałem twarzą pomiędzy jej nogami. Dłońmi trzymałem mocno jej pośladki, dając jej poczucie bezpieczeństwa. Nie chciałem, by upadła, gdy ja niemal pożerałem jej gorącą cipkę. Smakowała obłędnie, dokładnie tak, jak to zapamiętałem. Lizałem i ssałem jej wnętrze – sam byłem już na granicy wytrzymałości. Nikki drżała pod wpływem mojego języka, a z jej wnętrza wydobywało się coraz więcej wilgoci.

– Cole! – Złapała w garść moje włosy, zmuszając mnie, bym na nią spojrzał. – Nie dam rady, nie wytrzymam więcej, a chcę dojść na twoim fiucie.

O tak, podniecało mnie to, jak dla mnie świntuszyła. Uwielbiałem takie gadki wypływające z jej ust.

Odsunąłem się i natychmiast pozbyłem się ubrania, uwalniając sztywnego jak skała penisa. Położyłem się na łóżku i uśmiechnąłem się do niej.

– Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem, maleńka. Chodź i weź sobie wszystko, czego potrzebujesz.

Odwzajemniła mój uśmiech i powoli pozbyła się reszty ubrań. Samo patrzenie na to było dla mnie torturą – mój członek pulsował, niemal prosił, by zatopić się w jej wilgotnym wnętrzu. Przełożyła nade mną nogę i nadziała się na mnie, od razu do samego końca. Przymknąłem oczy, nie chciałem jeszcze skończyć. Było naprawdę nieziemsko. Nie pamiętałem już chyba, jak cholernie dobrze było w jej cipce.

– Nikki – wydusiłem z siebie. – Poczekaj, maleńka, muszę sięgnąć po gumkę – poprosiłem i lekko się uniosłem.

– Misiu, nic się nie stanie – zapewniła mnie. – Zapomniałeś już, w zeszłym miesiącu zaczęłam brać tabletki.

Może i czułem już lekkie zamroczenie jej ciasną cipką, bo to wytłumaczenie na ten moment mi wystarczyło. Umieściłem dłonie na jej piersiach i delikatnie je masowałem, a Nikki zaczęła mnie ujeżdżać. Kurwa! Była w tym doskonała, jeździła na mnie w przód i w tył, nadając rytm naszym igraszkom. Doskonale wiedziała, co lubiłem.

Odchyliła się nieco do tyłu, a jej dłoń sięgnęła wprost do moich jąder – ugniatała je, a sama nie przestawała na mnie podskakiwać. Moje palce natychmiast przeniosłem pomiędzy nasze złączone ciała i uszczypnąłem jej łechtaczkę. Nikki była już w szaleńczej ekstazie. Miała płytki oddech, a ścianki jej pochwy zaciskały się na mnie raz za razem.

– O Boże! Cole!

– Tak, maleńka, o tak – pochwaliłem jej coraz szybsze ruchy na moim fiucie.

Byłem już niemal cały mokry od jej soków. To był dla mnie największy komplement. Wiedziałem, jak bardzo jej dobrze, dokładnie tak samo jak mnie. Pociągnąłem ją za włosy, czym sprawiłem, że jej ciało wygięło się łuk. Wyglądała przez to jeszcze bardziej seksownie, o ile w ogóle było to możliwe. Sam zacząłem się pod nią poruszać, nabijając ją na siebie raz za razem. Czułem, że za moment eksploduje, a myśl, że mogę w końcu zalać jej wnętrze, dodatkowo mnie nakręcała. Totalne szaleństwo.

– O tak! – krzyknęła i zacisnęła się na mnie po raz ostatni. – Cole! Rozpadam się na milion kawałów! Zaraz mnie przebijesz! – jęczała w moich objęciach.

Byłem w niej do samego końca, raz po razie nabijałem ją na siebie coraz to mocniej. Miałem wrażenie, że całkowicie się w tym zatracam. Po chwili wytrysnąłem w nią salwą gorącej spermy.

Nikki osunęła się na moje ramiona, a nasze gorące oddechy mieszały się ze sobą. Było bosko. Nie wiem, ile tak leżeliśmy, zupełnie straciłem poczucie czasu. Na ziemię sprowadził mnie dopiero dźwięk dzwoniącej komórki, która leżała gdzieś pomiędzy naszymi rozrzuconymi ubraniami. Zeskoczyłem z łóżka i ekspresowo odnalazłem dzwoniące urządzenie. Tak, jak sądziłem od początku, na aparacie migało imię Sama.

– Co tam, stary? – odezwałem się nieźle wkurzony. – Też sobie znalazłeś czas na telefony.

– Też się cieszę, że cię słyszę – ironizował. – Zapomniałeś już, że byliśmy umówieni? Człowieku, ile mamy na was czekać?

– Cholera. – Spojrzałem na zegarek. – Sorry, nie zdawałem sobie sprawy, że jest już tak późno. Zaraz się zbierzemy, zamówię ubera i niedługo będziemy na miejscu. – Rzuciłem i w pośpiechu się rozłączyłem.

Popatrzyłem na Nikki, która leżała jeszcze na łóżku. Jej włosy, rozsypane na poduszce, dodawały jej jeszcze więcej uroku. Była zjawiskowa i cała moja. Czułem się cholernym szczęściarzem, mając ją przy swoim boku.

– Kochanie, nie chciałbym cię pospieszać – zacząłem powoli się ubierać – ale wszyscy na nas czekają.

Popatrzyła na mnie nieco chłodniej, ale wstała i zaczęła, szukać swoich ubrań.

– Niech zgadnę – prychnęła – oczywiście ten dupek Sam?

– Słonko – podszedłem do niej i przytuliłem ją do swego boku – wiem, że go nie znosisz, ale…

– I z wzajemnością, on też nie pała do mnie sympatią – naburmuszyła się.

– Ale moglibyście chociaż postarać się tolerować. Choćby ze względu na mnie. Wiesz, jak bardzo cię kocham, maleńka, ale Sam to mój przyjaciel. Naprawdę, mogę zawsze na niego liczyć. Nie o każdym mogę tak powiedzieć. Serio, zależy mi na tym, żebyście się polubili.

– Postaram się. – Przewróciła oczami, przez co od razu wiedziałem, że nie mówi poważnie.

Westchnąłem ciężko i wyszedłem na taras, zostawiając ją chwilowo samą. Naprawdę chciałem, by się lubili albo chociaż się tolerowali i traktowali z szacunkiem, a nie rzucali się sobie do gardeł przy każdej możliwej sytuacji. Nie chciałbym musieć wybierać pomiędzy nimi, bo obawiam się, że nikt nie wyszedłby z tego zwycięsko.

Wyjąłem telefon z kieszeni i zamówiłem nam transport nad rzekę. O tej porze oczywiście musieliśmy swoje odczekać, ale to i tak lepsze niż mama Nikki, która zapewne z chęcią by nas tam zawiozła. Nie zrozumcie mnie źle, bardzo ją lubię, ale pojawić się tam w takiej eskorcie, to byłaby dopiero żenada.

Po jakimś czasie pod jej domem pojawiła się zamówiona przez nas taksówka, a niecałe dwadzieścia minut później byliśmy już na miejscu. Zapłaciłem rachunek i wyszliśmy z auta. Złapałem Nikki za rękę i zeszliśmy w dół rzeki na kamienisty brzeg, gdzie miała się odbyć ta impreza. Z ustawionych na małym molo głośników dudniła głośno muzyka. Ognisko trwało już w najlepsze. Z oddali zauważyłem Sama i kilku znajomych. Spojrzałem na dziewczynę obok mnie.

– Kochanie, widzę Samuela, pójdę się z nim przywitać.

– No tak, końcu nie możesz bez niego żyć – burknęła. – Może to z nim powinieneś się związać.

– Przecież wiesz, że to nie tak – tłumaczyłem. – Chwilę z nim pogadam i wrócę do ciebie, nim zdążysz wypić piwo.

Uśmiechnąłem się do niej i założyłem jej niesforny kosmyk włosów za ucho. Jak zwykle w takich sytuacjach włączył mi się tryb opiekuńczości. Nic nie mogłem na to poradzić, że wyzwalała we mnie wszystkie najlepsze odruchy. Kochałem ją całym sobą, przynajmniej tak wtedy czułem. Nie dałbym jej nikomu skrzywdzić, prędzej pozwoliłbym się pokroić.

– Jasne, idź. – Wzruszyła ramionami. – Widzę Carmen. – Spojrzała gdzieś za mnie, uśmiechnęła się szeroko i machała ręką jak oszalała. – Pogadam z laskami i widzimy się za godzinę.

Stanęła na palcach i szybko cmoknęła mnie w policzek. To było miłe, ale tak nie miałem zamiaru dać jej odejść. Musiałem zrobić to porządnie. Przyciągnąłem jej drobne ciało do siebie i złapałem w garść jej włosy, by po chwili wpić się w jej miękkie usta. Nigdy nie będę miał jej dość. Byłem wprost uzależniony od tego smaku. Szybko się od niej odsunąłem, bo czułem, że jeszcze chwila, a nigdzie się nie wybiorę. Klepnąłem ją w jędrny tyłeczek, wziąłem piwo i poszedłem do kumpli.

Odwróciłem się jeszcze, by zobaczyć, czy Nikki zniknęła mi z pola widzenia – stała z koleżankami i wyglądała na zadowoloną, mogłem więc spokojnie iść do kumpli.

– Siema! – krzyknąłem głośno, podchodząc do nich.

– No w końcu. – Samuel od razu do mnie podszedł i przybił mi piątkę. – Już myślałem, że zaszyjesz się w gniazdku miłości z tą swoją zołzą.

– Przestań. – Zgromiłem go wzrokiem. – Wiem, że nie przepadacie za sobą, ale chociaż na jakiś czas moglibyście odpuścić.

– Postaram się – powiedział i tym razem miałem wrażenie, że było to szczere. – Cieszę się, że w końcu jesteś. Jutro rano mam już zmianę w klubie, więc nie mogę zostać do końca.

– Już zaczynasz robotę? – zapytałem, bo w końcu dopiero co wróciliśmy.

– Wiesz, jak jest, stary. – Przewrócił oczami, wiedziałem jednak, że nie miał być to przytyk do mnie. – Nie każdy ma dzianych rodziców. Muszę sam opłacić część wydatków na uczelni, a robota w klubie jest dobrze płatna.

– Co będziesz robił w tym roku? – zapytałem.

– Nie wiem, pewnie to, do czego mnie wyślą. Chciałbym być jednak częściej za barem niż na basenie. Tam chociaż wiem, jakich napiwków mogę się spodziewać. Poza tym można zawsze zaliczyć jakąś dzianą milf.

Roześmiałem się w głos. No tak, kto jak kto, ale Sam doskonale umiał wykorzystać swój urok osobisty. Nie miał w zwyczaju odmawiać napalonym laskom, a te lgnęły do niego jak pszczoły do miodu – mógł przebierać w kobietach. Czasem zastanawiałem się, jakim cudem nie nabawił się jeszcze choroby wenerycznej. Oczywiście takie kontakty były surowo zakazane w klubie, ale dopóki się z tym nie obnosił, tak naprawdę nikt się tym nie interesował.

– Na pewno wpadnę któregoś dnia. Jeśli chcesz być tylko za barem, mogę poprosić ojca, żeby się za tobą wstawił. W końcu jest tam udziałowcem. – dodałem, chociaż miałem nadzieję, że Sam nie będzie chciał skorzystać z mojej propozycji.

Nie lubiłem o nic prosić starego, ale dla mojego przyjaciela gotów byłem schować dumę do kieszeni. W końcu wiedziałem, w jak ciężkiej sytuacji się znajduje. Zrobiłbym niemal wszystko, by mu pomóc. Był dla mnie jak brat, którego nigdy nie miałem.

Czasem zastanawiałem się, jak by to było mieć rodzeństwo. Może nie byłbym aż tak samotny. Po chwili jednak zawsze dochodziłem do jednakowych wniosków: dobrze się stało, że starzy nie powołali mi na świat nikogo innego. Ja znosiłem ignorancję ojca, ale nie umiałbym znieść takiego zachowania w stosunku do rodzeństwa, gdybym je miał.

– Stary. – Sam przerwał moje rozmyślenia. – Nie chciałbym ci narobić gówna, wiem, jakie masz z nim stosunki. Zobaczę parę dni, jeśli nie będzie innej opcji, to wtedy poprosisz go o protekcję, ale jeśli dam radę, sam załatwię swoje sprawy. Nie lubię być niczyim dłużnikiem, wiesz przecież. Wolę sobie zawdzięczać wszystko, co osiągnąłem.

– No dobra – zgodziłem się – ale wiesz, jak coś, wal jak w dym.

Sam uniósł piwo w geście toastu i razem upiliśmy spory łyk. Miałem naprawdę udany wieczór, do czasu. Na moim horyzoncie pojawił się bowiem Madox Stone – gość, którego nie spodziewałem się tutaj zobaczyć, a już na pewno nie chciałem z nim gadać. Niestety, szedł już w naszym kierunku z ironicznym uśmiechem na swoim parszywym ryju, co nie wróżyło niczego dobrego. Natychmiast się spiąłem i nerwowo zacząłem szukać wzrokiem Nikki – nie chciałem wchodzić z nim w konflikt, nie mogłem dać się sprowokować. To nigdy nie kończyło się dobrze.

Odkąd pamiętam, Madox zwiastował kłopoty. Nie wiem, co takiego miał w sobie ten koleś, że ilekroć wkraczał w moje rejony, była jakaś drama. Nie wiedziałem w sumie – a może po prostu już nie pamiętałem – od czego zaczął się nasz konflikt. Jedno było natomiast pewne: ciągnął się za mną niemal od wczesnych lat podstawówki. Miałem już tego gówna cholernie dość. Nie miałem czasu ani ochoty na gówniarskie przepychanki.

Już miałem odchodzić, gdy on i jego kumple zagrodzili mi drogę. Kątem oka zauważyłem, jak Sam momentalnie odstawia piwo na ziemię i spina się cały, jak wcześniej zrobiłem to ja. On zawsze był ze mną, nawet gdyby to miało oznaczać dla niego ­kłopoty.

– Kogo moje oczy widzą. – Madox wyszczerzył się w głupim uśmiechu. Na moje oko chyba chciał wyglądać groźnie, wyszło jednak komicznie. – Cole Sanders, wieki cię nie widziałem.

– Wcale za tobą nie tęskniłem, Madox. – Zgromiłem go wzrokiem. – Nie mam czasu na pogawędki, więc zejdź mi z drogi. – Odepchnąłem go lekko.

– Patrzcie – zakpił do kumpli – czyżby nasz chłoptaś spieszył się do swojej puszczalskiej dziewczyny? Poczekaj, gdzieś ją tu widziałem. – Westchnął teatralnie, a mnie momentalnie podskoczyło ciśnienie. Zacisnąłem dłonie w pięści. – A może robi gdzieś laskę kolejnemu frajerowi, słyszałem, że jest w tym zajebista. Krążą plotki, że jak byłeś na uniwerku, ssała niemal każdego kutasa w tym hrabstwie – zarechotał.

Tego już było za wiele. Mnie mógł ubliżać, ale nigdy nie pozwolę na to, by mieszał z błotem moją dziewczynę. Wypuściłem z ręki trzymane piwo i od razu się na niego rzuciłem. Mocno mnie wkurwił, a to był naprawdę nie lada wyczyn. Zawsze uchodziłem za spokojnego chłopaka. Ciężko mnie było wyprowadzić z równowagi, ale jak wpadłem w furię, równie ciężko było mnie uspokoić.

Złapałem go za koszulkę i od razu przywaliłem mu z główki. Był chyba naprawdę mocno popieprzony, że się tego nie spodziewał, bo na jego twarzy malowało się autentyczne zdumienie i szok. Momentalnie zalał się krwią, a od siły uderzenia runął na ziemię jak kłoda. Jeden z jego przydupasów szykował się do kontry, ale mój przyjaciel od razu ostudził jego zapędy, z całej siły go przytrzymując.

– Teraz przesadziłeś, Stone – warknąłem w jego kierunku. – Pierdolnięty jesteś? Co ci, do chuja, odjebało, by mówić tak o Nikki? – wyrzuciłem z siebie i kopnąłem go w żebra. Co jak co, może i był pojebany, ale nigdy nie poruszaliśmy prywatnych rewirów w naszych sprzeczkach.

Oczywiście wokół nas od razu zebrał się spory tłum. Gdyby nie to, że Nikki złapała mnie za rękę, to pewnie bym jej nie zauważył, taki byłem wkurwiony.

– O, przyszła panna – zaśmiał się ironicznie, wstając z ziemi i otrzepując brudne ubranie. – Może sam jej zapytaj. Nie jesteśmy kumplami, ale chciałem, żebyś wiedział, że laska dopierdala ci rogi jak stąd do Toronto. Mogłem siedzieć cicho, bo jak widać i tak nie potrafisz tego docenić.

– Nie kłam, Madox! Z nikim się nie prowadzam, nigdy nie zdradziłam Cole’a! – krzyknęła w jego kierunku Nikki.

– Zamknij się, kurwa. – Już miałem mu ponownie przywalić, ale Nikki zaczęła mnie odciągać na bok. – Zamknij ryj i nie waż się już nic więcej mówić.

– Cole. – Nikki pociągnęła mnie w swoją stronę. – Nie warto, chodźmy stąd – poprosiła.

– Nie, nie dam mu cię obrażać – najeżyłem się.

– Przestań – powiedziała stanowczo. – Nie widzisz, że właśnie o to mu chodzi? Chce cię sprowokować. Nie ważne, co mówi. Nie daj się podejść jego grze.

– Stary. – Teraz i Sam włączył się do rozmowy. – Nie warto, idziemy. – Złapał mnie za łokieć i niemal siłą odciągnął od tej gnidy.

Bóg mi świadkiem, jeszcze moment, a nie ręczyłbym za siebie. Byłem nieźle wkurwiony. Oczywiście, że mu nie wierzyłem, ale nie mogłem zrozumieć motywu jego działania. Co chciał tym osiągnąć? W końcu znał mnie nie od dziś i mógł przewidzieć, że za takie teksty dostanie wpierdol. Należało mu się i powinien być wdzięczny mojej dziewczynie, że nie chciała, bym roztarł go w pył.

– Nie wierzę – odezwałem się, gdy odeszliśmy już od nich spory kawałek. – Co on sobie w ogóle myślał.

– Nie myśl o tym. – Nikki przywarła do mojego boku i złączyła nasze dłonie w jedność. – Nie dajmy sobie zmarnować pierwszego dnia wakacji. Ten palant nie zasługuje na naszą uwagę.

Sam spojrzał na mnie, jakby chciał się odezwać, ale uśmiechnął się tylko wymuszenie i przytaknął.

– Daj spokój, stary, nie warto. Ja będę się zmywać. Mówiłem ci, jutro mam robotę.

– Jasne, stary. – Przybiłem mu piątkę na pożegnanie. – Dzięki, zawsze mogę na ciebie liczyć – dodałem.

– To chyba norma. Weź, nie pierdol i nie rób się teraz miękki. Zawsze razem jak bracia.

Odwrócił się na pięcie i poszedł w swoją stronę. Sam już taki był, nie znosił okazywania uczuć i wdzięczności. Takie akcje zawsze kwitował jakimś gotowym tekstem na rozluźnienie, dając znak, że rozmowę uważa za zakończoną.

Mnie już zupełnie odeszła ochota na jakiekolwiek imprezy, więc nie było innej opcji jak zamówić ubera i się stąd zwyczajnie zmywać. Niki pożegnała się ze swoimi kumpelami i tym razem pojechaliśmy do mnie.

CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ, PŁATNEJ WERSJI