Było minęło - Katarzyna Dołgań, Daria Głowacka - ebook
NOWOŚĆ

Było minęło ebook

Katarzyna Dołgań, Daria Głowacka

0,0

13 osób interesuje się tą książką

Opis

Życie Zosi Małeckiej kręci się wokół dwóch rzeczy: pracy w kawiarni i opieki nad młodszym rodzeństwem. Po latach walki o lepszą przyszłość wreszcie zaznaje stabilizacji i spokoju. Do czasu, gdy na jej drodze ponownie staje mężczyzna z przeszłości. Bartek Karczmarczyk przyjeżdża do Szklarskiej Poręby, by pomóc w śledztwie dotyczącym prezesa jednej z lokalnych firm. Nieoczekiwanie spotyka kobietę, którą kiedyś poznał – i której nie potrafi zapomnieć. Czy to przypadkowe spotkanie wystarczy, by połączyć ich drogi?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 253

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Niniejszy utwór jest fikcją literacką. Jakiekolwiek podobieństwo do prawdziwych osób, zdarzeń i miejsc jest przypadkowe.

Copyright © Katarzyna Dołgań

Copyright © Daria Głowacka

Copyright © Motylewnosie 2025

Wydanie I, Poznań 2025

ISBN 978-83-66821-63-7

Wszelkie prawa zastrzeżone. Rozpowszechnianie i kopiowanie całości lub części publikacji w jakiejkolwiek postaci zabronione bez wcześniejszej pisemnej zgody autorek oraz wydawcy. Dotyczy to także fotokopii i mikrofilmów oraz rozpowszechniania za pomocą nośników elektronicznych.

Redakcja

Angelika Kuszła | poradniaredakcyjna.pl

Korekta

Dominika Kamyszek | opiekunkaslowa.pl

Sylwia Dziemińska | korektaprzykawie.pl

Rysunek na okładce

Martyna Sułkowska

Konwersja do wersji elektronicznej

Katarzyna Mróz-Jaskuła | wielogloska.pl

Wydawnictwo

motyleWnosie

[email protected]

Nasze e-booki i książki kupisz na stronie

www.motylewnosie.pl

www.sklep.motylewnosie.pl

Dla wszystkich gwiazd, które nie zdają sobie sprawy, jak jasno świecą.

Prolog

– Proszę pani, proszę pani!

Poczułam delikatny dotyk na ramieniu i wzdrygnęłam się, wyrwana z dziwnego letargu. Policjantka stała przede mną i posłała mi współczujące spojrzenie.

– Musi pani jechać do szpitala – kontynuowała spokojnym głosem. – Powinien panią obejrzeć lekarz.

Przyglądałam się jej w milczeniu. Po chwili skierowałam wzrok na ratowników zajmujących się moim rodzeństwem. To był koszmar. Przecież jeszcze wczoraj wszystko wydawało się takie piękne, pełne nadziei…

Raz pomyślałam o sobie.

Raz zaufałam.

Raz opuściłam gardę.

Raz uwierzyłam, że może być dobrze.

I to był błąd.

Dziś już nic z tego nie zostało. Wystarczyła jedna noc i czar prysł. Złudna bańka, w której unosiłam się przez ostatnie tygodnie, pękła, a ja runęłam i boleśnie zderzyłam się z rzeczywistością.

– Zosiu? – Mundurowa próbowała skupić na sobie moją uwagę, tym razem używając imienia. – Słyszysz mnie?

Słyszałam. Ale co z tego? Przed oczami miałam tylko obraz leżącego w kałuży krwi Marcina i wtulonej w niego maleńkiej Idy. Jezu! Powinnam tu być z nimi, a nie uganiać się za marzeniami.

Nienawidzę go. Nienawidzę go tak bardzo. To wszystko jego wina!

– Zosiu? – Znów gdzieś obok usłyszałam swoje imię. – Musi cię obejrzeć lekarz, twoje obrażenia… – Nie dokończyła.

– Nie, nic mi nie jest – usłyszałam własne słowa. Nikt nie będzie mnie dotykał.

– Ale…

– Nic mi nie jest! – warknęłam w stronę nadgorliwej policjantki. – Zajmij się lepiej aresztowaniem tych ludzkich śmieci, które skrzywdziły moje rodzeństwo!

Rozdział 1

Zosia

Obecnie

To się nie dzieje! To się nie dzieje! Jak to możliwe? Myślałam, że jestem już ponad to. Kiedy go zobaczyłam, jak siedział nonszalancko oparty na kanapie przy stoliku pod oknem, wszystkie wspomnienia wróciły. Zaczęłam tonąć w ogromie napływających obrazów z przeszłości.

Mężczyzna przewiercał mnie spojrzeniem. Skanował moje ciało i szukał podobieństw do tej mnie sprzed kilku lat. Skąd to wiedziałam?

– Zmieniłaś się, gwiazdo – rzucił na powitanie.

Oczywiście. Przez tyle czasu wiele uległo zmianie, dupku – pomyślałam. Chociaż… czy faktycznie się zmieniłam? Nie. Po prostu wróciłam do wersji siebie sprzed naszego spotkania. Stałam się ponownie tą Zosią, dla której najważniejsza była rodzina i bliscy.

Wróciłam myślami do przeszłości, dostrzegłszy, jak uśmiechnął się w ten charakterystyczny dla siebie sposób. Dawno temu, przez bardzo krótką chwilę, uwielbiałam u niego ten wyraz twarzy. Rozpływałam się na samą myśl, że mógłby mnie obdarować zaborczym, przepełnionym blaskiem spojrzeniem. To było kiedyś. Dzisiaj budził we mnie tylko niesmak.

– Czy zdecydowali już państwo, na co mają ochotę? – wyrecytowałam standardową formułkę, skupiając się na kobiecie, z którą siedział przy stoliku.

Ze wszystkich kawiarni w Szklarskiej Porębie musiał trafić akurat do tej? Czy ja po prostu miałam kolosalnego pecha? Gdy zobaczyłam go w drzwiach, niemal stłukłam trzymaną w dłoni filiżankę.

Magiczne Rozkosze były specyficznym miejscem i choć słynęliśmy z wybornej kawy, naprawdę trzeba było się postarać, żeby je znaleźć.

Oddalone od głównej ulicy, schowane pod czarną jak sadza markizą, niespecjalnie rzucało się w oczy. Poza tym na co dzień przyciągało dość specyficzną klientelę. Połączenie cukierni i sklepu zajmującego się sprzedażą amuletów, świec oraz magicznych gadżetów wyróżniało się na tle typowo turystycznych kawiarni. Główną atrakcją tego miejsca była wróżka Leonia, czyli siostra mojej babci. Turyści szukający magnesów nie byli typowym targetem tego lokalu.

Trzy lata temu ciocia – bo tak kazała się nazywać – wróciła do kraju i postanowiła osiąść na stałe w rodzinnym mieście. Było to jak dar z niebios. W najgorszym momencie naszego życia pojawiła się jak anioł i wzięła pod swoje skrzydła. Przez te kilka lat okazała mnie i mojemu rodzeństwu więcej miłości niż rodzice przez całe życie. Nie wiem, gdzie bylibyśmy teraz, gdyby tamtego dnia nie znalazła mnie na cmentarzu. To był znak, przeznaczenie. Babcia Eleonora czuwała nad nami i nawet po śmierci dbała o swoje wnuki.

Pamiętam, że gdy długo, długo później zapytałam cioci, dlaczego postanowiła wrócić, odpowiedziała, że przyśniła się jej siostra. Wyciągnęła do niej dłoń i powiedziała: „Już czas, Lonia. Wróć”. I tak zrobiła.

– Dla mnie szarlotka na ciepło i latte. – Z zamyślenia wyrwał mnie damski głos. Nawet kiedy składała zamówienie, brzmiał zmysłowo i aksamitnie. Kusiła nim swojego towarzysza. Nie było wątpliwości co do łączącej ich relacji.

– Poproszę czarną kawę – zrobił pauzę – a na osłodę uśmiech kelnerki.

Jedyna słodycz, na jaką kiedykolwiek mógłbyś liczyć, to moja ślina w filiżance – pomyślałam.

– Oczywiście. – Uśmiechnęłam się nieszczerze. – Za chwilę przyniosę państwa zamówienie.

Ten facet nie miał za grosz wstydu! Flirtował ze mną, będąc na spotkaniu z inną kobietą. Na dodatek zachowywał się tak, jakbyśmy rozstali się w przyjaźni. Jakby to wszystko, co się między nami stało, nigdy się nie wydarzyło.

Odwróciłam się i ruszyłam w stronę lady. Nie zdążyłam się zabrać do realizacji zamówienia, gdy za plecami poczułam jego obecność. Ciało mężczyzny biło tak niesamowitym i intensywnym ciepłem, że czułam je mimo dzielącej nas odległości. Zrobiło mi się błogo. Pamięcią wróciłam do krótkich chwil, w których dawał mi poczucie bezpieczeństwa.

– Nie sądziłem, że spotkam cię w Szklarskiej Porębie. Przeprowadziłaś się?

Czy on myślał, że będziemy sobie urządzać small talki? Może niech jeszcze zapyta o pogodę!

– Czy chce pan jeszcze coś domówić?

– Dlaczego się zachowujesz, jakbyśmy nigdy się nie spotkali? Jakbyśmy nigdy się nie pieprzyli? Przypominam ci, że to ty zniknęłaś. To ja powinienem udawać, że cię nie znam – warknął. W tonie głosu wyczułam zarzut.

Ależ on miał tupet. To było niewiarygodne! Ja zniknęłam! To zapamiętał?!

– No i? Chyba nie liczyłeś na stały związek? – Zmieniłam front, skoro tak pogrywał. – Nie sądziłeś chyba, że to będzie coś więcej niż jednorazowa trasa koncertowa fiuta? – odpowiedziałam i zaczęłam go ignorować. Ironia w moim głosie powinna jasno dać mu do zrozumienia, że ta rozmowa nie jest czymś, co chciałabym kontynuować.

– Nie masz pojęcia, na co li… – zaczął, lecz jego towarzyszka nie dała mu skończyć.

Pojawiła się przy nim niezauważona, wsunęła smukłą dłoń z przepięknymi czerwonymi paznokciami pod ramię i weszła mu w słowo, nim zdążył wypowiedzieć myśli.

– Czy możemy anulować to zamówienie? – Spojrzała na mnie. – Jeszcze nie zaczęłaś go realizować, prawda?

– Dlaczego? – zapytał.

– Nie ma problemu – odpowiedziałam w tym samym momencie.

– Właśnie dostałam info od Tomka. Skończył wcześniej i wraca do hotelu. Może w ramach pożegnania zrobimy sobie powtórkę z rozrywki? Nie wiadomo, kiedy znów będę miała

was obu do dyspozycji. Niedługo wyjeżdżacie. – Zrobiła nadąsaną minę. – Nie możemy zmarnować takiej okazji.

Czułam, jak mój oddech zwalnia. To, co właśnie usłyszałam, załamało mnie i jednocześnie utwierdziło w przekonaniu, że ten mężczyzna jest dla mnie skreślony. Wychwyciłam też, że jego wizyta w Szklarskiej jest przelotna i przypadkowa. Poczułam ulgę.

Nadal był tym samym jebadełkiem. Bzykał wszystko, co nie uciekło przed nim na drzewo. Brał, jak leci. Ze słów blondynki wnioskowałam, że robił to nawet w duecie z bratem. Fuj! Na szczęście lada moment miało już go tu nie być. I na tym postanowiłam skupić myśli. Miałam nadzieję, że nie przyszedł mu do głowy żaden kretyński pomysł i nie będzie próbował odnowić naszej znajomości. Nie dałabym rady. Nie skończyłoby się to dobrze.

Spojrzałam na stojącego niedaleko mężczyznę i przeraziłam się tym, co zobaczyłam w jego oczach. Wahał się. Zastanawiał, co wybrać. Idiota.

– Aneta – zaczął, jednak kobieta nie dawała za wygraną.

– Nie daj się prosić, Bartek – zamruczała. Chwyciła go za dłoń i pociągnęła w stronę drzwi. – Niedługo zjedziesz tu na dłużej, to sobie odnowisz stare… – posłała mi rozbawione spojrzenie – kontakty. Do widzenia – rzuciła lekko.

Tak, tak, idź, wypad stąd i niech cię więcej nie widzę! – wykrzykiwałam w myślach listę życzeń. Bardzo szybko jednak rozgonił moje marzenia.

– Do zobaczenia, gwiazdo.

Zamarłam. Brzmiało to jak obietnica, którą składał kochanek. Dla mnie jednak było niczym groźba.

Do końca dnia funkcjonowałam jak na autopilocie. Kawa, ciastko, rachunek. Kawa, ciastko, rachunek… Zazwyczaj lubiłam, gdy dużo się działo, czas szybciej płynął. Dziś to monotonia była moim sprzymierzeńcem. Brak skomplikowanych zamówień pozwolił mi przetrwać końcówkę dnia bezawaryjnie.

Gdy zamknęłam za sobą drzwi pokoju, czułam, że jestem już na skraju. Moje nerwy były napięte jak postronki. Musiałam rozładować emocje. Wyrzucić z siebie to wszystko, co kłębiło się we mnie od momentu, gdy opuścił kawiarnię. Rower nie wchodził w grę. Zapadał już zmrok, na dodatek zbierało się na burzę. Nie było opcji, że ruszę w trasę, nie stresując przy tym Marcina i cioci. Nie lubili, gdy wyruszałam na samotny rajd przy tak niepewnej pogodzie. Coś jednak musiałam zrobić. Czułam, jak krew buzuje mi w żyłach. W żaden sposób nie potrafiłam sobie pomóc. To uczucie mnie dręczyło. Potrzebowałam ulgi. Ujścia.

Spojrzałam na szafkę nocną. Wiedziałam, co tam znajdę. Wiedziałam, że to przyniesie mi spokój. Wiedziałam również, że to zły pomysł. Będzie mi lepiej. To mi pomoże. Zawsze pomagało. Nie zastanawiając się dłużej, otworzyłam szufladę. Przesunęłam książkę i wyciągnęłam zza niej swoją ulubioną zabawkę. Tak dawno jej nie używałam, tęskniłam. Nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo. Jeszcze chwila i znów będzie dobrze. Rozładuję to napięcie, te emocje.

Wyszłam na korytarz i szybko przemknęłam do łazienki. Przekręciłam klucz w zamku, rozebrałam się i stanęłam w kabinie prysznicowej. Nie zasuwałam drzwi, chciałam mieć niezakłócony widok na lustro. Pragnęłam wszystko dokładnie widzieć. Włączyłam deszczownicę i gdy przyzwyczaiłam się do zimnych kropli obmywających moje ciało, skupiłam się na tym, co miało przynieść mi ukojenie. Przyglądałam się swojemu odbiciu. Dłoni, która poruszała się spokojnie i precyzyjnie. Każdy jej ruch przynosił mi niewypowiedzianą błogość. To było złe. I jednocześnie tak cudowne. Wiedziałam, że jestem popsuta, chora, nienormalna. To, co robiłam, nie było dobre, ale nie potrafiłam inaczej. Czułam, jakbym lewitowała nad ziemią. Wszystko, co się działo, było jak uwolnienie kłębiącej się we mnie złej energii. Zamknęłam oczy. Wróciłam do chwili, w której pojawił się dziś w Rozkoszach. A potem daleko wstecz. Lata temu. Do momentu, gdy przez króciutką chwilę pozwoliłam sobie myśleć, że mogłabym być dla kogoś ważna. Że mogłabym być dla niego ważna. I do naszego ostatniego spotkania. Ostatniej nocy.

Głupiutka Zosia. Ty nigdy dla nikogo nie będziesz ważna. Nie w taki sposób.

To wspomnienie wywołało mój gniew. Był on na tyle silny, że na chwilę straciłam panowanie nad swoją dłonią. Kolejny ruch okazał się o wiele gwałtowniejszy.

O kurwa. Niedobrze. Otworzyłam oczy, by ocenić szkody. Wiedziałam, że przesadziłam. Straciłam kontrolę. Zarówno moje podbrzusze, dłoń, jak i nożyk do tapet, który trzymałam, pokryte były krwią. Za mocno. To nie było precyzyjne cięcie. Ta blizna na pewno zostanie na zawsze. Będzie się mocno wyróżniać na tle mniejszych kreseczek, które tworzyły misterną siatkę na moim ciele. Zaczęłam ją tworzyć dawno temu, powstawała miesiącami i była pamiątką po najgorszym okresie mojego życia. Coś, co, jak sądziłam, było już skończonym dziełem. Jak bardzo się myliłam… Wystarczyła chwila i jedno krótkie zdanie, by uwolniły się moje demony. Potwory, nad którymi myślałam, że zapanowałam.

„Do zobaczenia, gwiazdo” – to krótkie zdanie dudniło mi w głowie. Otworzyło na oścież bramę do mojego osobistego piekła. Znowu. Tylko tym razem dobrze już znałam diabła, który tam czekał. Bartosz Karczmarczyk. Nie zamierzałam pozwolić, by po raz kolejny wtargnął do mojego życia. Nie było w nim miejsca dla tego człowieka. Teraz liczyło się tylko jedno. Rodzina.

Rozdział 2

Bartek

W pokoju unosił się zapach seksu, a jęki rozkoszy słychać było nawet na korytarzu. W tym miejscu nikt się nimi nie przejmował. Ludzie przechodzący obok pokoju na pewno zwalniali, by posłuchać tej kakofonii dźwięków. Patrzyłem na rozgrywające się przede mną widowisko. Byłem na absolutnym rauszu seksualnym. Uwielbiałem obserwować. Upajać się atmosferą seksu. Spijać orgazmy. Karmiłem potwora, który we mnie siedział.

Zaróżowiona od klapsów cipka Anety prosiła się o jeszcze mocniejsze pieszczoty. Klęczałem między jej nogami i delektowałem się tym uczuciem. Każde uderzenie dłonią powodowało dreszczyk, który powoli przechodził wzdłuż kręgosłupa wprost do mojego kutasa.

Okrzyk ekstazy wyrwał się z ust dziewczyny tuż po mocnym uderzeniu, mimo że dławiła się kutasem.

– Nie mówi się z pełnymi ustami – powiedział Tomek i jeszcze głębiej wepchnął jej penisa do gardła.

Głowę miała odchyloną do tyłu, a on stał za nią i penetrował ją oralnie. Łzy spływały po jej policzkach, rozmazując tusz do rzęs. Byłem w niebie. Moja dominująca dusza napawała się tym widokiem.

– Dziewczyna nie ma manier. Musimy ją ich nauczyć. Jak myślisz, braciszku? – zapytałem.

– Myślę, że rano będzie jej potrzebny wózek inwalidzki. Mam jeszcze sporo energii – skwitował Tomek.

– Co o tym sądzisz, kwiatuszku? – zwróciłem się tym razem do naszej partnerki.

Spojrzeliśmy na Anetę, która wiła się i ocierała o nasze ciała. Tomek wyszedł z jej ust, by mogła swobodnie odpowiedzieć.

– Zróbcie ze mną, co tylko chcecie. Mam ochotę na wyuzdaną zabawę. Jak zwykle z wami. – Uśmiechnęła się zalotnie.

– Taką? – zapytałem.

Uniosłem natychmiast jej biodra i z całej siły nabiłem ją na swojego kutasa. Aneta zapiszczała. W jej oczach widać było same białka. Przez kilkadziesiąt sekund rżnąłem ją z całej siły. Kiedy tylko zaczęła drżeć i zbliżać się do orgazmu, od razu przestałem. Wyszedłem z niej i odsunąłem się na kilkadziesiąt centymetrów. Tomek trzymał ją za ramiona. Jej głowa była tuż pod jego jajami. Nie dał jej nawet chwili na odpoczynek. Od razu wcisnął w jej usta swojego penisa. Słychać było rytmiczne dźwięki. W końcu wbił się do końca i przycisnął dłonią jej szyję, odcinając dopływ tlenu. Trwało to zaledwie kilka sekund. Następnie nagle się wysunął i zabrał rękę. Aneta szybko wciągnęła haust powietrza. Uwielbiała, gdy tak robiliśmy.

W tym czasie paznokciem palca wskazującego wyznaczałem ścieżkę wzdłuż jej uniesionej nogi. Od palców, przez podbicie jej stopy, aż po kolano i prosto do tyłka. Tam również mieliśmy dzisiaj zajrzeć. Wiedziałem, że to uwielbiała. Kwiatuszek był prawie idealny – bardzo posłuszny, wyuzdany, piękny, chociaż zbyt wygadany i chętny.

Lubiłem zdobywać kobiety. Polowałem na nie. Im bardziej nieustępliwa, tym mocniej chciałem ją posiąść. Aneta była śliczną blondynką z idealnym tyłkiem, który prosił się o seks analny. Młoda, jednak imponująco doświadczona. Wiedziała, czego i z kim chce. Z nami pragnęła tylko seksu.

Bawiłem się jej miękką skórą. Każde pociągnięcie paznokciem zostawiało na ciele ślad. Wiele bym dał, żeby użyć jakiegoś narzędzia i naznaczyć to piękno. Zostawić widoczną pręgę. Podpisać się pod swoim dziełem. Zwykła trzcinka zdecydowanie dałaby radę. Szybkie i precyzyjne uderzenia tym akcesorium pozostawiłyby przyjemne dla oka, lekko czerwone ślady. Rozmarzyłem się. Dziewczyna zaczęła się mocno wiercić. Złapałem ją za kostki i przygwoździłem do łóżka. W ten sposób nie mogła już poruszyć nogami.

– Kwiatuszku, za bardzo się niecierpliwisz. Wypnij się – rozkazałem stanowczym głosem.

Spojrzałem na brata i daliśmy sobie znak, że za chwilę robimy przerwę na drinka. Seks w naszym wydaniu trwał tyle, na ile starczało nam sił. Sprowadzaliśmy sobie ofiarę – kwiatuszka do łóżka – i delektowaliśmy się nią godzinami. Niektóre nawet nie zdawały sobie sprawy, ile to może trwać. Jedne chciały więcej, inne wyzywały nas od kurwiarzy. Bywało różnie. Ta była wyjątkowa na swój sposób. Wpasowała się w upodobania nas obu. Ja byłem zwolennikiem uległych dziewczyn, a mój bliźniak wolał harde sztuki, które uwielbiały oralne zabawy.

Z przemyśleń wyrwało mnie chrząknięcie Tomka, który przesuwał się w stronę ud dziewczyny, jednocześnie zakładając prezerwatywę. Jednym ruchem naciągnął ją na penisa. Wstałem z łóżka i przeniosłem się na miejsce, które przed chwilą zajmował. Miałem teraz twarz Anety tuż przed swoim kroczem. Braciszek zajął miejsce za jej wypiętym tyłkiem. Chciał dojść, nim zrobimy sobie przerwę. Zawsze wolał kilkukrotnie szczytować w trakcie imprezy. To nas różniło. Byłem cholernym długodystansowcem. Potrafiłem powstrzymywać się przez kilka godzin. Budowałem napięcie w swoich lędźwiach.

Złapałem dziewczynę za włosy i ustawiłem penisa przed jej ustami. Miałem jeszcze na sobie prezerwatywę, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało. Wręcz tak wolałem – zdrowie ponad wszystko. Lateks pokrywały ślady soków dziewczyny. Była tak wilgotna, że zostawiała mokre plamy na prześcieradle.

– Obliż go. Posmakuj, jaka jesteś słodka – rozkazałem.

W tym czasie Tomek ustawił się przy cipce. Obaj zaatakowaliśmy jednocześnie. Puściłem jej włosy i rozszerzyłem palcami chętne usta. Pieprzyłem ją z całych sił. Czułem, jak gardło Anety się rozluźnia i mogę sobie pozwolić na więcej. Brat w tym czasie pieprzył ją, zmieniając co chwilę natężenie pchnięć. Mocniej, słabiej, wolniej, szybciej. W końcu, kiedy Aneta była tuż przed orgazmem, zaczął rżnąć ją z całej siły. Wyszedłem z jej ust, pociągnąłem lekko za włosy i spojrzałem w oczy. Grymas rozkoszy przebiegł przez twarz dziewczyny. Szklisty, trochę szalony wzrok oznaczał, że jest już blisko. Chciałem spić każdą kropelkę nadchodzącego orgazmu. W końcu pocałowałem ją, gdy jęki zaczęły przybierać na sile. Czułem, z jaką mocą zaskoczyły blondynkę tak różne doznania. Brat pieprzył ją do utraty tchu, a ja dawałem tę niewymuszoną bliskość. Usłyszałem głośne sapnięcie Tomka. Nie dawał za wygraną i nadal wbijał się w dziewczynę. Byłem chwilowo usatysfakcjonowany, mimo że wcale nie doszedłem. Można rzec, że o wiele większą przyjemność miałem z tych niecodziennych doznań. Sam finał, gdy pozwalałem sobie na spełnienie, stawał się zwykłym uzupełnieniem aktu. A nie całym clou sprawy.

– Było fantastycznie – powiedziałem, oderwawszy się od ust naszej kochanki.

– Masz rację – skwitował Tomek, wysuwając się z grymasem z cipki Anety. – Aż zbyt fantastycznie. Zaraz będzie powtórka.

Dziewczyna opadła na łóżko, po czym odwróciła się w moją stronę.

– Jesteście niemoralnie grzeszni. Podasz mi szklankę? – poprosiła, wyciągając dłoń w kierunku szafki nocnej.

– To dla ciebie zaskoczenie, że mamy swoje upodobania? – zapytałem zaskoczony i podałem jej wodę.

– Jakoś za każdym razem mnie to dziwi. Przecież jesteście braćmi.

– I? – dopytał Tomek.

Obaj spojrzeliśmy na nią wyczekująco. Zbita z tropu Aneta usiadła na łóżku. Atmosfera wyraźnie zgęstniała, chociaż wcale nie było powodu do sporu.

– I? – Pytanie ponownie wyszło z ust Tomka.

– Co, jeżeli któryś z was się zakocha?

– Ha, ha, ha… Jeszcze się to nie zdarzyło – odpowiedział z pogardą.

Spojrzał jednak na mnie i tylko my wiedzieliśmy, jak jest naprawdę.

– Dziewczyno, tym się nie martw. My się nie zakochujemy – rzuciłem.

Zbliżyłem się do niej i pogłaskałem ją po policzku. Nawet nie wiedziała, jak bardzo dzisiaj trafiła w punkt. Spotkanie sprzed kilku godzin stało się moim osobistym piętnem. Wyryło się w pamięci i drążyło dziurę w umyśle. Moja nemezis, która od lat była zadrą w mojej głowie. Jedyna kobieta, do której czułem coś więcej niż pociąg seksualny. Ona jednak postanowiła to wszystko zniszczyć. Teraz już nie będzie tak pięknie.

– Idę pod prysznic. Zostańcie tu sobie, gołąbeczki.

Tekst Tomka wyrwał mnie z zamyślenia. Uświadomiłem sobie, że stoję naprzeciwko łóżka, a dłonią dalej pieszczę policzek wpatrzonej we mnie Anety. Wkurwiony odsunąłem się od niej i przeszedłem kilka kroków, by usiąść na kanapie.

Wynajęliśmy apartament w jednym z droższych hoteli. Wolałem nie spędzać tej nocy w mieszkaniu, które miałem okupować przez kolejne miesiące.

– Bartku… przepraszam.

– Za co?

– Za to, co powiedziałam wcześniej. Podobasz mi się i zastanawiałam się…

Nie dałem jej odpowiedzieć.

– Nie kończ. To wszystko jest ułudą, którą ci wciskamy, żebyś poczuła się lepiej. Sama pisałaś się na ten układ. Tu chodzi wyłącznie o przyjemność. Nie oczekuj od nas niczego więcej. Widzę twoje cielęce spojrzenie, ale nie ma na to szans.

Stanowczy i ostry ton głosu zaskoczył nawet mnie. Możliwe, że trochę przesadziłem. Miałem wrażenie, że od momentu tamtego spotkania kumulowała się we mnie wściekłość. Na nieszczęście Anety trafiło na nią.

– Bydlak! – krzyknęła w moją stronę. Zaczęła zbierać porzucone na łóżku elementy garderoby. – Traktujesz mnie jak dziwkę, a ja chciałam ci oddać coś więcej.

– No i tutaj się mylisz. Dobrze wiedziałaś, że nie warto mi niczego oddawać. Taka była umowa.

Z łazienki wyszedł Tomek i stanął jak wryty.

– Co ty robisz? – zapytał.

– Zbieram się. Jesteście tacy sami.

Brat roześmiał się i spojrzał na mnie.

– Kolejna pomyliła uczucia z orgazmem?

– Nie mów do mnie, jakbym była jedną z wielu! – oburzyła się dziewczyna.

– A nie jesteś? Sama wcisnęłaś się nam dzisiaj do łóżka. Nalegałaś wręcz, bym został jeszcze tydzień, bo chcesz się z nami dłużej pobawić. Teraz masz pretensje?

Tomek stanowczo zaczął wymieniać wszystkie elementy chorej gry, które ustanowiła Aneta. Obaj nie byliśmy tego do końca pewni. Woleliśmy jednorazowe przygody, ale ona się upierała. My zaś, dla zabawy, byliśmy skłonni zmienić zdanie. I to był błąd.

– Myślałam, że macie do mnie chociaż trochę szacunku.

– A ty masz ten szacunek do siebie? – zapytałem wściekły.

Tego było dla niej za wiele. W pośpiechu i milczeniu naciągnęła na siebie sukienkę. Pończochy wcisnęła do torebki. Z jej oczu zaczęły kapać łzy. Byliśmy dla niej okrutni, to fakt. Płaszcz i buty zgarnęła z przedpokoju i praktycznie wybiegła, zatrzaskując za sobą drzwi.

– Ty to zawsze musisz coś odpierdolić, Lewy – powiedział Tomek, wycierając skapującą z włosów wodę.

– Ja? To jej się na amory zebrało.

– Przecież wyszedłem na kilka minut, a tu się rozegrała drama. Co się odjebało w ciągu tych…

– Dokładnie sześć minut cię nie było. I nie, nic się nie wydarzyło. Zaczęła mi mówić, że się jej podobam. Po prostu odrzuciłem zaloty.

Machnąłem ręką, po czym wstałem i owinąłem się leżącym na podłodze ręcznikiem. Nie mówiłem mu o dzisiejszym przypadkowym spotkaniu. Obaj mieliśmy dużo na głowie i nie chciałem o tym rozmawiać. Wolałem zostawić to wyłącznie dla siebie. Miałem już plan. Mój samotny pobyt w Szklarskiej zdawał się idealnym momentem na odnowienie znajomości z Zofią.

– Nie chcesz, to nie mów nic więcej, ale nie jestem ślepy. Coś się dzisiaj wydarzyło, prawda? – Zatrzymał się na moment, po czym pokiwał głową. – Skoro nie wyszło z Anetką, to zbieram się do Warszawy. Noc młoda.

Nie skomentowałem. Skierowałem się prosto do łazienki. W tej chwili miałem już wszystkiego dosyć. Przed oczami widziałem tylko tę nieskazitelną skórę i jasne loki.

– Poczekaj! – usłyszałem tuż przed wejściem pod prysznic. – Nie chcesz jechać ze mną? Pomyślałem, że moglibyśmy później z Warszawy ruszyć do Wiktora. W końcu poświętować jego wygraną.

Wróciłem do pokoju z lekką niechęcią. Tomek zaczynał działać mi na nerwy. Okazja, by całą irytację wyładować na szalonym przyjacielu, była zbyt kusząca.

– Właściwie… czemu nie? Dasz radę prowadzić? – Wolałem się upewnić. Zmęczenie po seksie i ciężkim dniu mogły dać mu się we znaki.

– Tak. Ruszamy za godzinę. Spakuję nas.

Spis treści

Prolog

Rozdział 1

Rozdział 2

Punkty orientacyjne

Cover