Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
[O KSIĄŻCE]
Rozmowa-rzeka z Henrykiem Bielskim została przeprowadzona w czerwcu 2021 roku w jego domu w Karolinie pod Warszawą. Miejscowość ta jest również siedzibą Zespołu Pieśni i Tańca „Mazowsze”, w którego składzie Bielski występował w młodości i z którym przez całe życie był silnie związany emocjonalnie. Piotr Marecki i Artur Sobiela przypominają sylwetkę reżysera, którego dzieła, zwłaszcza kultowy serial „Ballada o Januszku”, zapisały się na stałe w dziejach polskiej kinematografii. Publikacja stara się wypełnić istotną lukę w historiografii kina polskiego, wzbogacając ją o monograficzną opowieść o unikatowym twórcy filmów z zakresu realizmu peryferyjnego.
Henryk Bielski w sugestywny sposób portretował środowiska egzystujące na peryferiach miejskich, wiejskich czy nawet cywilizacyjnych wraz z ich zwyczajami oraz przesądami: bieszczadzkich smolarzy w filmie Hasło, mieszkańców warszawskiej Pragi w filmie Koty to dranie, mikrokosmos PGR-u w Chrześniaku czy wreszcie dramatyczną relację matki i syna w Balladzie o Januszku. Wykształcony jako jeden z nielicznych polskich reżyserów w Moskwie, przenosił wzorce radzieckiego realizmu filmowego na grunt polski. Tego typu twórczość, prezentująca punkt widzenia niższych warstw społeczeństwa, zawsze była w głównym nurcie polskiej krytyki filmowej stawiana niżej od twórczości prezentującej perspektywę inteligencką. Niniejsza publikacja usiłuje poprzez analizę filmowego dzieła Bielskiego uczynić pełnoprawną tę pierwszą perspektywę. Forma rozmowy-rzeki pozwala natomiast wyzyskać emocjonalną i traumatyczną warstwę leżącą u podstaw twórczej postawy reżysera i zrozumieć jego wybór formy kina wręcz drastycznie realistycznego jako adekwatnego do poruszanych w filmach problemów.
Niezwykle barwny życiorys - historia człowieka, który w młodości zadarł głowę,
spojrzał na szczyt, na którym był sukces i postanowił: wejdę tam. I wszedł.
Janusz Petelski
Wywiad-rzeka z Henrykiem Bielskim to lektura wymagająca od czytelnika krytycznej postawy. Jest to bowiem nie tylko niezwykle ciekawy, wzbogacający dotychczasową perspektywę filmoznawczej narracji, obraz twórczości jednego z najbardziej oryginalnych reżyserów w powojennej historii polskiego kina, ale również świadectwo światopoglądowych wyborów artysty, świadomie opowiadającego się za ideologicznym porządkiem, kształtującym oficjalny profil filmowej kultury PRL-u, niemalże od początku jego istnienia. Najważniejszą wartością książki jest jednak jej aspekt praktyczno-filmowy. Bielski, jako wieloletni „ten drugi", a następnie twórca samodzielnych filmów, dzieli się z czytelnikami nie tylko arcyciekawymi wspomnieniami z drugiej strony kamery, ale również daje rady, które mogą być pomocne każdemu praktykowi sztuki filmowej - od scenarzysty i aktora, po reżysera i filmowego producenta. Tak superprodukcji, jak i poruszających, kameralnych dzieł kinematograficznych.
dr hab. Piotr Kletowski, prof. UJ, fragment recenzji wydawniczej
Publikacja została dofinansowana ze środków Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 336
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Piotr Marecki, Artur Sobiela, Bielski. Rozmowa-rzeka, Kraków 2025
Copyright © by Piotr Marecki, 2025 Copyright © by Artur Sobiela, 2025 Copyright © by Henryk Bielski, 2025 Copyright © for this edition by Wydawnictwo Ha!art, 2025
Wydanie pierwsze
ISBN 978-83-67713-83-2
Recenzja naukowa · dr hab. Piotr Kletowski, prof. UJ
Redaktor prowadzący · Piotr Marecki
Redakcja · Justyna Adamus
Opracowanie tekstu · Irena Dragan-Bielska
Transkrypcja · Maciej Nowacki
Okładka według projektu Agaty Biskup
Zdjęcie na okładce Henryk Bielski na planie filmu Warszawskie gołębie, 1988, z zasobów Filmoteki Narodowej – Instytutu Audiowizualnego (FINA), autor: nieznany
Projekt typograficzny · Marcin Hernas
Skład i łamanie · By Mouse | www.bymouse.pl
E-book · eLitera s.c.
Publikacja została dofinansowana ze środków Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej
560. publikacja wydawnictwa
Wydawnictwo Ha!art ul. Konarskiego 35/8, 30-049 Kraków tel. 795 124 [email protected]
Wydawnictwo Ha!art
@wydawnictwohaart
@wydhaart
Henryk Bielski z żoną Ireną Dragan-Bielską
Książka, którą trzymacie w dłoniach, jest publikacją z historią – nie tylko dlatego, że opowiada o przeszłości polskiej kinematografii, lecz również dlatego, że sama nosi w sobie ślady czasu i emocji związanych z jej powstawaniem. Jej podstawą stała się rozmowa nagrana w czerwcu 2021 roku, w ogrodzie Państwa Bielskich w Karolinie. Był to weekend wyjątkowy – pogodny, pełen śpiewu ptaków, przemykających po gałęziach wiewiórek, szczekania psów, szumu wiatru i szelestu liści drzew, które tworzyły naturalną scenografię naszego spotkania. Większą część rozmowy nagraliśmy w plenerze. Ogród, w którym rozmawialiśmy, nie był zwykłym miejscem: zadbany, pełen życia, zdawał się być odzwierciedleniem wrażliwości gospodarzy. Zwierzęta, które pojawiają się w filmach Henryka Bielskiego, znajdowały tu swoją bezpieczną przestrzeń. To – przynajmniej dla nas – symboliczne, że właśnie tam narodziła się treść książki.
Nie bez znaczenia pozostaje także wyjątkowość miejsca, w którym powstała nasza książka. Karolin to nie tylko ogród Państwa Bielskich, ale także przestrzeń bezpośrednio sąsiadująca z siedzibą zespołu „Mazowsze”, z którym Henryk Bielski związany był przez prawie dekadę jako członek zespołu. Rozmowy o filmie toczyły się w miejscu, gdzie od dziesięcioleci rozbrzmiewa śpiew i taniec, a kultura ludowa spotyka się z profesjonalną sztuką sceniczną. „Mazowsze” nie tylko nas ugościło, ale i współtworzyło atmosferę pracy nad książką. To doświadczenie sprawia, że sylwetka Bielskiego zyskuje szczególny wymiar: w polskiej kinematografii trudno wskazać innego reżysera, który miałby tak mocne zaplecze artystyczne – jednocześnie zakorzenione w tradycji, taneczno-muzyczne, a przy tym obdarzone szerokim, międzynarodowym odbiorem. Tym samym „Mazowszu” poświęcamy również sporo miejsca w naszej opowieści.
Praca nad książką trwała kilka lat. Niezbędne było staranne opracowanie tekstu, wybór fotografii oraz autoryzacja kolejnych fragmentów. Nasze wizyty w Karolinie i kolejne rozmowy stopniowo budowały kształt opowieści, którą czytelnik trzyma teraz w rękach. Zarówno Pan Henryk, jak i Pani Irena Dragan-Bielska okazali się w tym procesie gospodarzami wyjątkowymi – otwartymi, cierpliwymi i serdecznymi. Wiele zawdzięczamy ich pomocy i życzliwości.
Od początku wiedzieliśmy, że książka ta będzie miała szczególne przeznaczenie: miała stać się prezentem na 90. urodziny reżysera. Pan Henryk znał jej treść, udzielał nam wskazówek i zatwierdził ostateczny kształt tekstu. Niestety, nie doczekał momentu, gdy książka przybrała formę drukowaną. W dniu jego jubileuszu towarzyszyły nam długie rozmowy, podczas których opowiadaliśmy mu o tym, co już zostało przygotowane i co lada chwila ujrzy światło dzienne.
Niniejsze wydawnictwo nie uzyskałoby ostatecznego kształtu, gdyby nie wydatna pomoc pani Ireny Dragan-Bielskiej, która konsultowała i współredagowała kolejne partie tekstu, będąc na wszystkich etapach pracy nad książką swoistą łączniczką między nami – fascynatami twórczości jej męża – a samym reżyserem. Za tę wymierną pracę oraz wykreowanie fantastycznej, domowej atmosfery naszych kolejnych spotkań, chcielibyśmy w tym miejscu serdecznie podziękować.
Ballada o Januszku
Książka ta nie jest jedynie zapisem rozmowy czy świadectwem artystycznej drogi reżysera, ale dla nas także swoistym aneksem do historii naszego dojrzewania i kształtowania wrażliwości. Lektury, filmy czy seriale, które towarzyszą młodym ludziom, potrafią na trwałe wpłynąć na ich sposób myślenia, patrzenia na świat i definiowania siebie. Takie teksty kultury bywają niczym kamienie milowe, do których wraca się po latach, dostrzegając w nich źródło własnych fascynacji, pytań i inspiracji. Dla nas szczególnym punktem odniesienia stała się Ballada o Januszku, serial telewizyjny, którego emisja w 1988 roku odcisnęła wyraźny ślad w naszej pamięci i wrażliwości. Doskonale pamiętamy ów czas, kiedy cała Polska z zapartym tchem śledziła kolejne odcinki emitowanego w telewizji serialu, tak niezwykle sugestywnego. Mało kto wtedy dostrzegał, kto jest reżyserem tego wstrząsającego dzieła, wszak większość oglądających skupionych było na postaciach kreowanych przez wyśmienitych aktorów: na Januszku, granym przez Jarosława Górala, na Genowefie Smoliwąsowej, granej przez Lidię Fiedosiejewę-Szukszynę, czy Kalisiaku – postaci kreowanej przez ukochanego aktora Henryka Bielskiego – Wirgiliusza Grynia.
Oglądając ten obraz u schyłku PRL-u, odbieraliśmy go jako jeden z najmocniejszych tekstów tamtego czasu – brutalny, prawdziwy i zarazem niezwykle poruszający. Ballada o Januszku to nie tylko utwór, który wytrąca ze strefy komfortu, to też serial o tym, jak radzić sobie w beznadziei, będąc na dnie, jak w takim świecie szukać okruchów człowieczeństwa. Świat Smoliwąsów ukazany był z taką intensywnością, że trudno było go traktować jedynie jako konwencję artystyczną; realizm Bielskiego działał niemal dokumentalnie. Wzbudziło to autentyczne współczucie dla głównej bohaterki, ale też owocowało realną niechęcią wobec jej syna. Dziś podobna produkcja zapewne nie trafiłaby na ekrany telewizji dostępnej powszechnie, ze względu na przemoc, wszechogarniającą brutalność świata przedstawionego, wulgaryzmy czy antywychowawcze postawy bohaterów (obecnie tak krawędziowe seriale prezentuje się w streamingu, gdzie użytkownik deklaruje wiek stosowny do odbioru). Właśnie ta bezkompromisowość sprawiła jednak, że serial stał się dla nas, wówczas dzieci, ważnym doświadczeniem formacyjnym. Nagrana i opracowana rozmowa-rzeka z reżyserem to nasza próba podziękowania za tę szczególną, choć trudną, lekturę dzieciństwa.
Reżyser filmów telewizyjnych
Aż cztery z realizacji filmowych Henryka Bielskiego to filmy bądź seriale telewizyjne: Hasło, Koty to dranie, Ballada o Januszku i Warszawskie gołębie. Warto w tym miejscu uświadomić sobie wagę i rolę realizacji telewizyjnych, które kształtowały masowe gusta odbiorców sztuki filmowej w Polsce w okresie PRL. Przy tym te masowo oglądane, komentowane i narodowo przeżywane produkcje były prawdziwymi dziełami sztuki. Wspomnijmy tu chociażby kultowe seriale telewizyjne, takie jak Polskie drogi w reżyserii Janusza Morgensterna, Dom w reżyserii Jana Łomnickiego, Droga w reżyserii Sylwestra Chęcińskiego, czy rozmaite inne telewizyjne produkcje powstałe w Zespole Iluzjon czy Telewizyjnej Wytwórni Filmowej Poltel, nie mówiąc już o spektaklach Teatru Telewizji. Te zazwyczaj obyczajowe obrazy, w których portretowano życie, pracę i losy zwykłych ludzi, nawet jeśli towarzyszyła im tak zwana „wielka historia”, stanowiły zwierciadło, w których masowy odbiorca mógł się przejrzeć i dostrzec swoje własne zmagania i problemy, usłyszeć język, którym sam na codzień operował, dostrzec postaci, które znał i rozumiał w przeciwieństwie do moralizującej maniery fetowanych przez krytyków kolejnych odmian kina inteligenckiego czy artystycznego. Nic nie ujmując uznanym mistrzom tych ostatnich z wymienionych kategorii filmowych, warto oddać w tym miejscu hołd tym wszystkim zespołom filmowym i reżyserom, którzy współtworzyli polskie kino „ludowe”, portretującym miejskie i wiejskie społeczności takimi, jakie one w istocie były, a nie jakimi miały być w oczach twórców próbujących przemycić w swych obrazach inteligenckie powinności, czy po prostu niepotrafiących przekroczyć własnego wyobrażeniach o innych niż własna klasach społecznych. Henryk Bielski – który aż sześć z siedmiu swoich autorskich produkcji filmowych zrealizował w Zespole Iluzjon – jest idealną egzemplifikacją reżysera rozumiejącego psychikę masowego odbiorcy i realizującego swoje artystyczne i społeczne zamierzenia również dzięki medium, jakim jest telewizja.
Historie kina polskiego
Uzupełniając podjęty wyżej wątek problemowy: historia polskiego kina wciąż domaga się rewizji. To, co dziś traktujemy jako obowiązujący kanon, jest jedynie fragmentem większej całości – zapisem dokonywanych przez lata wyborów, decyzji i interpretacji, które w naturalny sposób faworyzowały pewne nurty, nazwiska czy estetyki, a inne spychały w cień. Utrwalił się obraz kina narodowego jako linearnej opowieści o kilku wybitnych reżyserach i ich najważniejszych dziełach, podczas gdy rzeczywista historia jest o wiele bardziej złożona, niejednorodna, pełna zaskakujących zwrotów, bocznych ścieżek i twórców, którzy nie wpisywali się w dominujące narracje. To właśnie w tych zapomnianych, marginalizowanych głosach często kryje się niezwykle cenna propozycja – inne spojrzenie na świat, odmienne języki filmowe, poetyki i wrażliwości, które pozwalają poszerzyć horyzont tego, co nazywamy „kinem polskim”.
Dlatego wydaje się nam istotne, aby o historii polskiego kina myśleć nie w liczbie pojedynczej, lecz mnogiej – jako o wielu, równoległych i krzyżujących się ze sobą opowieściach. Każda z nich odsłania inny wymiar zbiorowego doświadczenia i inną wrażliwość artystyczną. Wracanie do postaci przemilczanych i przywracanie ich zbiorowej pamięci nie jest tylko gestem sprawiedliwości wobec artystów, którzy pozostali niedocenieni. Jest również próbą odzyskania pełniejszego obrazu kultury, która kształtowała się nie tylko w głównym nurcie, ale także na obrzeżach, w filmach nieoczywistych, osobnych, często pozostających w sprzeczności z dominującymi estetykami. Ta książka powstała właśnie z takiej potrzeby – aby przypomnieć, że historia kina nie jest zamkniętą księgą, lecz żywym archiwum, które warto wciąż na nowo odczytywać, zmieniać i opowiadać. Przykładowo w monumentalnej Historii kina polskiego. Twórcy, filmy, konteksty Tadeusza Lubelskiego z 2009 roku nazwisko Bielskiego nie pojawia się ani razu, brak także filmów reżysera Pastorale heroica w sylabusach z przedmiotów kina polskiego, a i też nazwisko reżysera niewiele mówi historykom kina.
Henryk Bielski jawi się jako postać wielowymiarowa, której wpływ na polską kinematografię wykraczał daleko poza rolę reżysera. Jego droga artystyczna obejmowała doświadczenie asystenta, wieloletniego, niemal zawodowego drugiego reżysera i organizatora planów filmowych, co wyposażyło go w wyjątkową umiejętność pracy zespołowej i sprawnego zarządzania produkcją. Bielski współpracował z wielkimi polskiej kinematografii: Leonardem Buczkowskim, Janem Łomnickim, Janem Rybkowskim, Stanisławem Lenartowiczem, Jerzym Kawalerowiczem, Władysławem Ślesickim, Stanisławem Bareją, Jerzym Antczakiem. Nie do przecenienia jest jego rola w Iluzjonie i praca przy filmach Ewy i Czesława Petelskich. Szczegółowo te relacje omówione są w książce. Wykształcenie zdobyte w moskiewskim WGIK-u dało mu perspektywę szerszą niż lokalna – pozwoliło spojrzeć na kino jako na uniwersalny język, łączący różne tradycje i wrażliwości. Cechowała go niezwykła zdolność do współpracy, wynikająca z charakteru pozbawionego egoizmu i ambicji nastawionych wyłącznie na siebie. Bielski potrafił powściągnąć własne aspiracje, aby wspierać dzieło wspólnotowe, jakim zawsze jest film. Jako artysta był wrażliwy zarówno na przemiany społeczne i cywilizacyjne – awans społeczny, przesunięcia geograficzne, przeobrażenia wsi w miasto – jak i na obecność zwierząt, które czynił pełnoprawnymi bohaterami swoich opowieści. Ta wyjątkowa kombinacja doświadczeń, charakteru i wizji sprawiała, że Bielski nie tylko wzbogacał polską kinematografię, ale także poszerzał jej horyzonty, wprowadzając ją w szerszy, transnarodowy dialog.
Mistrz realizmu peryferyjnego
Niewątpliwie Henryk Bielski to – obok Andrzeja Barańskiego, Krzysztofa Wojciechowskiego i Antoniego Krauzego – najwybitniejszy przedstawiciel realizmu peryferyjnego w kinematografii polskiej. Na czym zasadza się owa kategoria, analogiczna – czy nawet niekiedy wtórna – wobec swojego odpowiednika w literaturze? Otóż jest to właśnie owo wspomniane już portretowanie małego świata małych ludzi, z dala od uogólniającej narracji z obowiązkowym podłożem historyczno-politycznym, z dala od świata społecznego, politycznego, ekonomicznego, czy klasowego centrum. To świat również inny geograficznie – obrazujący miejskie i wiejskie peryferia, czy też językowo – daleki od portretowania z użyciem inteligenckiego filtra, jego nieodzownych kategorii moralnych, jego katalogu obowiązków, powinności, nakazów i wskazań. To świat żywego języka, żywych ludzi, świat peryferii, które nie wiadomo już w pewnym momencie, czy są w istocie obrazem mniejszości czy raczej większości społeczeństwa polskiego. To świat ludzi surowych i prostych, niekiedy fascynujący, niekiedy przerażający, niekiedy dla przedstawicieli inteligencji czy klasy średniej i wyższej konfundujący czy wręcz irytujący w swojej obcości. Ale bez świadomości jego istnienia i jego złożoności ciężko nawet wyobrazić sobie możliwość tworzenia narodowej wspólnoty pozbawionej piętna klasowej wyższości czy egzotyzacji.
Realizm peryferyjny – tak w literaturze, jak i w kinie – miał swoje specyficzne oblicza. Warto w tym miejscu przypomnieć, że kategoria realizmu jest kategorią z zakresu poetyki. Obraz świata i sposób jego portretowania wiele zawdzięcza indywidualnemu warsztatowi, wrażliwości, czy wykształceniu reżyserów. U Andrzeja Barańskiego stanowił zazwyczaj ciepłą narrację, nieco nawet poetyzującą surową monotonię życia portretowanych bohaterów, zazwyczaj mieszkańców małych miasteczek. U Krzysztofa Wojciechowskiego – portretującego najpierw świat północnomazowieckiej wsi z resztkami jej myślenia magicznego, a później peryferia miejskie – był wkomponowany w eksperymentalną formę kina organicznego z zaangażowaniem autentycznych postaci, aktorów niezawodowych, nierzadko z pogranicza świata przestępczego czy tak zwanego „marginesu społecznego”. Antoni Krauze – posiłkujący się tekstami literackich mistrzów realizmu peryferyjnego: Marka Nowakowskiego, Jana Himilsbacha, czy Leszka Płażewskiego – ogrywał różne jego formy, łącznie z „banalizmem” życia codziennego, objawiającym się w konfundujących nanohistoriach ludzi przeciętnych z różnych grup społecznych. Natomiast u Henryka Bielskiego zarówno obraz wiejskiego, jak i miejskiego realizmu peryferyjnego wydaje się być najbardziej brutalny. Nie jest to jednak brutalność świata przestępczego czy wspomnianego „marginesu społecznego”, tylko brutalność całości stosunków społecznych. Patronuje temu kolejny mistrz literackiego realizmu peryferyjnego – Sławomir Łubiński, adaptacja powieści którego stała się filmowym opus magnum Bielskiego. Nieprzypadkowo to właśnie ten autor zainspirował tego właśnie reżysera, już wcześniej słynącego z dosadności i brutalności obrazowania rodem z kina radzieckiego.
Bielski, czyli kino polskie jako kino transnarodowe
Henryk Bielski był również reżyserem, który swoją twórczością i działalnością organizacyjną znacząco przyczynił się do otwierania polskiej kinematografii na konteksty międzynarodowe. Wykształcony w moskiewskim WGIK-u, jednej z najważniejszych uczelni filmowych świata, przyswajał odmienne niż w Polsce poetyki i wzorce artystyczne. Uczył się od innych mistrzów niż jego rówieśnicy w kraju, dzięki czemu wykształcił osobną wrażliwość i sposób myślenia o kinie. Ta różnorodność perspektyw sprawiła, że już od początku swojej drogi zawodowej był twórcą świadomie wpisującym się w szerszy, transnarodowy obieg kultury filmowej.
Jak wiemy, w pracy zawodowej Bielski nie ograniczał się jedynie do własnej reżyserii – był również drugim reżyserem przy filmach największych polskich twórców, w tym Jerzego Kawalerowicza i jego monumentalnego Faraona. Można powiedzieć, że był prawdziwym ambasadorem polskiej sztuki filmowej – dzięki talentowi, teoretycznej i praktycznej wiedzy na temat produkcji filmowej oraz przyjaznemu usposobieniu budował mosty między kulturami, wzmacniając znaczenie polskiego kina w świecie. Uchodził za mistrza organizacji, człowieka niezwykle skutecznego i otwartego, który dzielił się kontaktami oraz wspierał starszych i młodszych kolegów w ich artystycznych staraniach. W filmach, przy których pracował, angażował aktorów i współpracowników spoza Polski, a także kierował owe dzieła na rynki zagraniczne. W ten sposób poszerzał status polskiego kina, czyniąc je częścią szerszego, międzynarodowego dialogu. Pamiętajmy również, że na gruncie polskim to właśnie Henryk Bielski był odkrywcą talentów tak ważnych i tak odmiennych aktorów jak chociażby Wirgiliusz Gryń, Jerzy Zelnik, czy Jarosław Góral. Ten ostatni zresztą nie mógł przez lata pozbyć się piętna swojej tytułowej roli.
Reżyser zwierząt
Henryk Bielski wyróżniał się na tle polskiej kinematografii niezwykłym wyczuleniem na obecność i portretowanie zwierząt. To również cecha realizmu peryferyjnego. Zwierzęta w literackich i filmowych portretach z tego nurtu nieodłącznie towarzyszą człowiekowi. To konie, psy, koty, wreszcie gołębie – prawdziwe symbole pogranicza świata wsi i miasta. W swoich filmach Bielski potrafił ustawić zwierzęta w centrum fabuły, czyniąc z nich nie tylko tło, ale pełnoprawnych bohaterów. Tak było w filmie Koty to dranie czy Warszawskich gołębiach, gdzie zwierzęta nie są jedynie elementem pejzażu, ale nośnikiem znaczeń i katalizatorem emocji. Same tytuły tych filmów – podobnie jest w przypadku niektórych zbiorów Marka Nowakowskiego – są już znaczącymi drogowskazami.
Bielski miał również rzadką umiejętność ukazywania relacji człowieka i zwierzęcia w sposób intymny i czuły. W postaciach takich jak gołębiarz Wacław Kaczmarski (grany przez Józefa Nalberczaka), reżyser portretował bohaterów, którzy indywidualizują każde zwierzę, dostrzegają w nim charakter i odrębność, traktują jako oazę spokoju i harmonii. Zwierzęta u reżysera to naturalne połączenie człowieka z naturą. Wrażliwość Bielskiego na zwierzęta miała wymiar społeczny i kulturowy. Czyniąc je bohaterami, reżyser pokazywał przez nie przemiany pokoleniowe, przesunięcia geograficzne czy procesy cywilizacyjne, takie jak awans społeczny czy przeobrażanie się wsi w miasto. W filmie Hasło ukazywał zależność człowieka od zwierząt, podczas gdy w Warszawskich gołębiach przedstawiał konflikty między hodowcami starej szkoły a sąsiadami już myślącymi kategoriami wielkomiejskimi i walczącymi z ptakami. Konflikty te symbolizowały zmieniające się postawy wobec relacji człowieka z przyrodą. W filmach Bielskiego zwierzęta zawsze traktowane są z godnością i szacunkiem oraz indywidualizowane. Przekonają się o tym odbiorcy filmu Koty to dranie. I chociaż tytuł ten dzisiaj jest mało akceptowalny, to każdy, kto zdecyduje się na obejrzenie dzieła, prędko zorientuje się, że tytułowe dranie bardziej pasują do gatunku ludzkiego. Dzięki wypracowanej poetyce realizmu peryferyjnego Bielski umiał wtopić zwierzęta w krajobraz społeczny i uczynić je integralną częścią narracji. Ta wyjątkowa metoda pracy i stosunek wobec braci mniejszych powinna przypisać mu zasłużone miano „reżysera zwierząt”.
Nasz bohater
Te wszystkie unikatowe elementy biografii artystycznej Henryka Bielskiego – doświadczenie pracy w Zespole „Mazowsze”, kształcenie filmowe poza Polską, wieloletnia współpraca z najlepszymi reżyserami – oraz wyjątkowa wrażliwość reżyserska ubrana w surową filmową formę, sprawiają, że nasz bohater stał się zjawiskiem osobnym w i tak arcybogatej panoramie twórców kina polskiego. W przeciwieństwie jednak do swoich znanych i uznanych kolegów po fachu od lat jego nazwisko otacza nimb zapomnienia. Jest on postacią znaną przede wszystkim osobom wnikliwie śledzącym historię polskiego kina. To także przykład twórcy, którego cała filmowa kariera zakończyła się wraz z upadkiem PRLu. Z tym okresem wiąże się również cała życiowa droga naszego bohatera – przypomnijmy, że postać Bielskiego stanowi rzadki przykład autentycznego skokowego awansu społecznego w realiach minionego systemu. Chłopak z wielodzietnej rodziny pochodzącej z wschodnich ziem dawnej Rzeczypospolitej, który wyszedł prosto ze wsi, w ciągu kilkunastu lat dochodzi do miejsca, w którym współtworzy największe polskie produkcje filmowe, wcześniej objeżdżając świat z Zespołem „Mazowsze”. Bielski nigdy się tego doświadczenia nie wyparł, nie kwestionował również systemowych realiów, w których ów awans społeczny się dokonał. My – jako inicjatorzy rozmowy, której owocem jest niniejsza książka – przyjęliśmy wobec tego faktu postawę obserwatorów, nie chcąc ani idealizować, ani kwestionować doświadczenia naszego bohatera. Książka ta bowiem nie jest opowieścią o historii PRL, a zapisem indywidualnego ludzkiego losu, którego elementy stanowią doświadczenie o charakterze uniwersalnym. A przecież jego dzieło przetrwało próbę czasu – wystarczy kolejny raz przypomnieć tę niegdysiejszą i tę wciąż żywą dzisiaj recepcję jego najsłynniejszego dzieła – Ballady o Januszku. Pora więc przypomnieć również samego twórcę. Mamy nadzieję, że nasza książka pozwoli uruchomić proces przywrócenia Henryka Bielskiego zbiorowej pamięci wszystkich tych, którym nieobojętne są takie fenomeny polskiej kultury.
Piotr Marecki, Artur Sobiela
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
