Żywoty Świętych Pańskich. Tom Trzeci. Marzec - Władysław Hozakowski - ebook

Żywoty Świętych Pańskich. Tom Trzeci. Marzec ebook

Władysław Hozakowski

4,0

Opis

Tom zawiera życiorysy osób świętych i błogosławionych, których Kościół katolicki wspomina w miesiącu marcu

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 179

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (1 ocena)
0
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




ŻYWOTY ŚWIĘTYCH PAŃSKICH

MARZEC

Na podstawie kalendarza kościelnego z uwzględnieniem dzieła ks. Piotra Skargi T.J. oraz innych opracowań i źródeł na wszystkie dni całego roku ułożył: Ks. Władysław Hozakowski

Armoryka

Projekt okładki: Juliusz Susak  

Na okładce: Albrecht Dürer (1471–1528), All Saints, Adoration of the Trinity (Landauer Altar) (1511), Kunsthistorisches Museum, Wien

(licencja public domain), źródło: http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Albrecht_Dürer_-_Adoration_of_the_Trinity_(Landauer_Altar)_-_Google_Art_Project.jpg (This file has been identified as being free of known restrictions under copyright law, including all related and neighboring rights).  

Wydanie na podstawie edycji poznańskiej z 1908 roku. Zachowano oryginalną pisownię

Copyright © 2018 by Wydawnictwo „Armoryka”

Wydawnictwo ARMORYKA

ul. Krucza 16

27-600 Sandomierz

e-mail:[email protected]

MARZEC

Dnia 1. marca

Święta Eudoksya, pokutnica, męczennica (Umarła roku 114.)

Eudoksya urodziła się w Samaryi za panowania cesarza Trajana. Była dziewczyną nadzwyczaj piękną i wesołą. Lecz te przymioty ciała i duszy przyprowadziły ją do upadku. Oddała się życiu złemu. Aby swobodnie wieść życie grzechu i hańby, opuściła rodzinne miasto i udała się do Heliopolis, naonczas słynnego i znanego z rozwiązłego życia. Leżało u podnóża góry Libanon. Wielką urodą swoją stała się wnet podziwem cełego miasta: pociągnęła do grzechu wielu wysoko urodzonych młodzieńców, przedewszystkiem upadała sama coraz niżej. 

Wszakże i w życiu Eudoksyi miało się okazać, że miłosierdzie Boże większe jest od złości ludzkiej: Pan Bóg dał przesznicy sposobność do poprawy. 

Zdarzyło się, że święty zakonnik German przybył w celach misyjnych do Heliopolis. Zagościł u krewnego swego tuż obok domu, w którym mieszkała Eudoksya. Cienka tylko ściana przedzielała komnatę Germana od komnaty Eudoksyi. 

Kiedy w nocy wstał pobożny zakonnik, by według swego zwyczaju śpiewać pieśni, a potem odmawiał głośno swe pacierze i czytał rozmyślanie o chwale niebieskiej i potępieniu w piekle, Eudoksya, która nie spała tej nocy, usłyszała śpiew pobożny, z ciekawości zwróciła uwagę na słowa rozważania; przejęta słowami, pilniej wsłuchiwała się w prawdy o mękach piekielnych, dotąd zupełnie sobie obcych. 

Strachem i bojaźnią poruszona, poprosiła nazajutrz rano Germana, aby jej wytłumaczył poraz wtóry istotę mąk piekielnych. Słysząc nauki zakonnika, jawnogrzesznica zwątpiła o swem zbawieniu i oddała się rozpaczy. Lecz święty pocieszał ją i zapewniał, że jeśli życie zmieni i pokutować zechce, Pan Bóg jej nie odrzuci, przeciwnie nawet swiętą jeszcze być może. Wskazywał na życie św. Maryi Magdaleny, łotra dobrego i inne dowody litości Bożej. Cóż mam czynić, pytała się Eudoksya, aby być świętą? Przyjmij chrzest, pokutuj za grzechy, wytrwaj w dobrem, była odpowiedź św. Germana. 

Eudoksya tak uczyniła. W szacie pokutnicy przyjęła w krótkim czasie chrzest z rąk biskupa Teodota i zmieniła zupełnie swe życie. Opuściwszy Heliopolis, które dla niej było najbliższą okazyą do grzechu, udała się do Samaryi, do swego rodzinnego miasta. Tam pozyskała całą swą służbę do wiary świętej, prawdziwej, obdarzyła ją bogato i rozpuściła. Dostatki swe i klejnoty, które były okupem grzesznego życia, rozdała między ubogich. Zaczęła życie pokutnicy, pełne skruchy i umartwienia. Kiedy św. German przybył później do Samaryi, radził jej, aby opuściła gwar miasta i udała się na puszczę, na samotność, by tem więcej utrwalić się w dobrem. Usłuchała Eudoksya rady; na odosobnieniu zamieszkała w pobliżu św. Germana, by pod jego kierownictwem pokutować dalej za grzechy. 

Gdy pewien bogaty młodzieniec, wspólnik jej dawnych grzechów, przybył w szacie pokutnika, by ją kusić do złego, napotkał niespodziewany opór w cnocie, która była zapuściła już w sercu Eudoksyi głębokie korzenie. Długie lata żyła święta pokutnica w swem zaciszu, wśród ostrych umartwień, codzień dziękowała Panu Bogu, za owe pierwsze natchnienie, które był jej zesłał Bóg. Pan zaś niebieski wsławił życie pokutnicze licznymi cudami, któremi Eudoksya nawróciła wielu pogan. 

Z tego to powodu prefekt Wincencyusz, nieprzyjaciel chrześcijan, kazał ją wrzucić do więzienia. Zmuszana do składania pogańskich ofiar, skutecznie się żądaniom oparła; wtedy to Wincencyusz kazał ją potajemnie ściąć w więzieniu. Było to roku 114, kiedy święta pokutnica w koronie męczeństwa poszła po wieczną chwałę do przybytku szczęśliwości. 

Nauka

Eudoksya słuchała czytania pobożnego pilnie; uwaga ta chwilowa była pobudką jej nawrócenia, źródłem jej cnoty i świętości. Gdyby nie była słuchała rozmyślań świętego zakonnika, może nie byłaby się nigdy nawróciła, i byłaby może została w grzechach swych i nałogach. Stąd dla nas nauka, że odwrócenie się od złego zależy nieraz od jednego na pozór bardzo małego uczynku, który sam nie wielką zdaje się mieć wartość. A jednak do niego to Przywiązuje Pan Bóg różne i liczne łaski, które wiodą do pokuty, bronią w pokusach i prowadzą do wytrwania w dobrem. Takimi na pozór małymi uczynkami, które mogą być i są nieraz przyczyną nawrócenia, jest wysłuchanie jednej Mszy świętej, jednego kazania, przeczytanie jednego ustępu w jakiejś pobożnej książce, jedna chwila uczciwej modlitwy. Chcesz więc samego siebie, lub kogo innego na dobrą wprowadzić drogę, nie zaniedbaj takich na pozór małych uczynków. Przedewszystkiem pamiętaj o tem, że modlitwa grzesznika, aczkolwiek bez zasługi do życia wiecznego, jedna mu miłosierdzie Boże. Grzesznik może więc sobie modlitwą swoją zdobyć łaskę nawrócenia, również i my modlitwami swemi możemy uprosić u Boga nawrócenie tych, co zbłądzili z drogi cnoty i nurzają się w błotach występku. 

Tego samego dnia.

Święty Albin, biskup z Angers. (+ roku 549.)

Św. Albin urodził się pod koniec piątego wieku we Francyi, w prowincyi Bretońskiej. Miał zamożnych rodziców, którzy dali mu wykwintne wykształcenie. W chłopięcym już wieku okazywał Albin zamiłowanie cnoty, mianowicie pokory i łagodności. Rodzice pragnęli widzieć go na wysokich stanowiskach świeckich. Sam Pan Bóg inną zakreślił drogę życia Albinowi. Wzgardziwszy bowiem światem, wstąpił do klasztoru reguły św.Augustyna w Cincilac pod Angers. Jako nowicyusz zdobył sobie serca wszystkich. Mając 25 lat, został r. 504 opatem. Na tym stanowisku wytrwał 25 lat. 

Po śmierci biskupa w Angers zajął tamtejszą stolicę. Był prawdziwie dobrym ˝pasterzem˝ wegług wzoru Chrystusa Pana. Gdziekolwiek okazała się potrzeba, tam święty biskup służył radą i pomocą. Głosząc słowo Boże docierał mimo rozległości dyecezyi do najdalszych jej zakątków. Odwiedzał chowych, godził powaśnionych, biednym dawał jałmużnę, grzeszników nawracał, nieszczęśliwym pomagał. Pan Bóg wsławił życie jego bardzo licznemi cudami. 

Razu pewnego uwięziono pobożną i znakomitego rodu kobietę za rzekome zobowiązania pieniężne; draźniona podszeptami sprośnemi pilnujących żołnierzy, zwróciła się do świętego z prośbą o pomoc, który nietylko uporał się z jej obowiązaniami, ale nadto przez pewien czas osobiście wziął ją w obronę w więzieniu przeciw napastniczej straży. Gdy mimo obecności biskupa jeden z dozorców znowu rozpoczął niecne zaczepki, skarcony przez Albina, padł wedle podania trupem na miejscu. 

Znakiem krzyża świętego przywracał Albin zdrowie, przywołał nawet do życia martwe dziecko. 

Sława biskupa rozszerzała się po całym kraju. Król francuski, Childebert, czcił w nim świętego i przyjaciela. W ważnych sprawach, tyczących dobra państwowego, udawał się do niego po radę. Święty korzystając z przychylności króla, wyjednał dla Kościoła w Francyi wiele dobrego. Spowodował więc zjazd biskupów francuskich na synodzie w Orleans r. 538, na którym poruszono i załatwiono wiele ustaw co do karności duchowieństwa i wiernych. Ustanowiono n. p. karę klątwy na tych, którzy bez względu na bliskie pokrewieństwo zawierali związki małżeńskie. 

Kiedy biskupi odstępując od świeżo ustanowionego prawa, żądali, by Albin zniósł klątwę rzuconą na jednego z najznakomitszych rodów młodzieńca, który krewną bliską pojął za żonę, święty opierał się słusznie żądaniu. Zmuszony do ustępstwa, w Bogu znalazł usprawiedliwienie swego oporu. Jeszcze bowiem nie otrzymał młodzieniec pisma zwalniającego go z klątwy kościelnej, gdy ruszony paraliżem nagle życie zakończył. 

Św. Albin umarł dnia 1. marca r. 549. 

Inni święci z dnia 1. marca:

Św. Antonina, męczenniczka. - Bł. Bonawita, kowal. - Św. Dawid, arcybiskup z Wales. - Św. Herkulan, biskup z Perugia. - ŚŚw. męczennicy Hermes i Hadryan. - ŚŚw. męczennicy Leon, Donat, Abundancyusz, Nicefor. - Św. Leon, arcybiskup i męczennik z Rouen. - Św. Marnan, biskup z Aberdon. - Św. Sywyard, opat. - Św. Switbert, biskup. - Św. Leoncya, dziewica, męczenniczka. 

Dnia 2. marca

Święty Karól Dobry, hrabia Flanryi, męczennik. (+ roku 1127.)

Karól z przydomkiem Dobry, był synem świętego Kanuta, króla duńskiego i Adelajdy, która pochodziła z hrabiów Flandryi. Jako chłopiec okazywał zamiłowanie do sztuki wojennej, lecz nie mniej do pobożności. W młodym jeszcze wieku poszedł z swym wujem Robertem do Palestyny na pierwszą wojnę krzyżową, by walczyć dla Chrystusa. Tam okrył się sławą wojenną i męstwem. Z sercem przepełnionem miłością ku Jezusowi zwiedzał miejsce zroszone krwią Zbawiciela, rozważając wśród łez świętą mękę Pańską. 

Po powrocie do ojczyzny umarł roku 1119 Robert, hrabia Flandryi, ustanawiając Karóla swym następcą i dziedzicem swej wielkiej fortuny. Jako władzca kraju, był Karól prawdziwym ojcem swych poddanych, zmniejszył podatki i zwolnił lud w czasie klęski głodowej od wszystkich ciężarów państwowych. Sam wyrzekł się wszelkich uciech światowych i zabaw, żył jak człowiek ubogi, zaprowadził na swym dworze oszczędność i zupełną skromność życia; dochody swe przeznaczył dla ubogich. Dla biednych bowiem stał się prawdziwym aniołem opiekuńczym. Największą jego radością było rozdawać jałmużnę i usługiwać ubogim przy stole. Często nawet całował ręce ubogim, mówiąc przy tem: W was widzę Jezusa i przez was służę Chrystusowi. Dawał nieraz własne szaty na okrycie nagiego. Ostatni grosz, ostatni kawałek chleba dzielił z biednymi. 

Dla sług swych okazywał zawsze miłość prawdziwie ojcowską. Przy tem starał się zawsze o zbawienie ich duszy. Kiedy go razu pewnego zapytano, czemu takie ma o ubogich i podwładnych staranie, odpowiedział: Muszę przecież w tem życiu siać, bym mógł w przyszłem życiu sprzątać żniwo. Nie dziw, że nie nazywano go nigdy inaczej, jak królem pobożnym lub dobrym. 

Z dobrocią i pobożnością łączył Karól męstwo i waleczność. Kiedy ościenni nieprzyjaciele napadli na jego kraj i uciemiężali mieszkańców, chwycił Karól za oręż i zadał im taką klęskę, że uwolnił lud swój na długie lata od podobnych najazdów. Dziękując Panu Bogu za zwycięstwo, służył Mu tem gorliwiej. Mimo nawału pracy, jakiej wymagały rządy kraju, nigdy nie rozpoczął zajęć swych, nie wysłuchawszy Mszy świętej i nie zasiliwszy się błogosławieństwem Bożem. Często przyjmował Ciało Pańskie, a czynił to z taką pobożnością, że ogólny budził podziw; tak uczył Karól swym przykładem pobożności i miłości Bożej. 

Kapłanom okazywał cześć największą. Nigdy nie pozwolił, by o nich źle mówiono, zawsze brał ich w obronę. Cześć zaś i szacunek dla duchownych, uzasadniał słowami: Miłuję kapłanów, bo oni są aniołami i przyjaciółmi Boga na tym świecie. 

Ta pobożność i sprawiedliwość była powodem, że wielu Karóla nienawidziło. Przedewszystkiem nastawał na niego niejakiś Bertulf, człowiek bez wiary, który przywłaszczył sobie probostwo św.Donacyana w Brugge, połączone z kanclerstwem Flandryi, okradł dobra kościelne i prześladował kapłanów. Z zemsty za ukrócenie swawoli swej, otoczył zbirami kościół, do którego miał się udać Karól, aby władzcę zabić. Na wiadomość o przygotowanym zamachu, rzekł Karól: Toż nam wszędzie grozi niebezpieczeństwo życia. Jesteśmy w rękach Boga, innej pomocy nie potrzebujemy. Jeżeli jest wolą Boga śmierć nasza, to nie możemy lepiej zakończyć życia, jak umierając dla prawdy i sprawiedliwości. 

Udał się pobożny hrabia do kościoła św.Donacyana, a modląc się u stóp ołtarza, padł nieżywy przeszyty strzałą najętego mordercy. 

Nauka

Święty Karól Dobry jest wzorem dobrego chlebodawcy i ojca rodziny. Gdyby wszyscy chlebodawcy za jego przykładem starali się o doczesne i wieczne dobro swych podwładnych, lepiej by było na świecie. Niestety pod tym względem jeszcze po dziś dzień wiele się grzeszy. Są chlebodawcy, którzy obchodzą się z sługami swymi, jakoby nie byli ich bliźnimi, nie mieli prawa do miłości i wymiaru sprawiedliwości. Przecież Pan Jezus powiedział: ˝Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego˝. A czy z pod tego prawa wyjął podwładnych i pracobiorców? Święty Paweł tak mówi do chlebodawców, nakłaniając ich do dobrego obchodzenia się ze sługami: A wy panowie toż im czynicie, odpuszczając grożby: wiedząc, iż i ich i wasz Pan jest w niebiesiech, a nie masz u niego względu na osoby (Efez.6,9). A na innem miejscu mówi ten sam apostół narodów: Panowie, co sprawiedliwego i słusznego jest, czyńcie sługom, wiedząc, że i wy Pana macie w niebie (Kol.4,1). Pamiętać nam więc trzeba, że podwładny jest sługą z woli i przeznaczenia samego Boga, że ma tak samo jak pan lub pani jego czucie, ma serce, które krwawi się na przykrości i krzywdy, jakie mu wyrządzają objawy szorstkiego obchodzenia się, wyzwiska, lekceważenia a może i klątwy. Na uprzejmości, grzeczności i dobroci serca jeszcze nikt niczego nie stracił. Przedewszystkiem zaś trzeba przestrzegać w stosunku do podwładnych wymiaru sprawiedliwości. Święty Jakób powiada: ˝Oto zapłata robotników, którzy żęli pola wasze, która jest zatrzymana od was, woła; i wołanie ich weszło do uszu Pana zastępów.˝ (Św.Jak.5,4). Pobożny Tobiasz tak mówi do syna swego: Czegobyś nienawidził, abyć kto inny czynił, patrz, abyś ty kiedy drugiemu nie czynił (Tob.4.16). Co tobie nie miło, drugiemu nie czyń! 

Inni święci z dnia 2. marca:

Św. Switbert, arcybiskup z Yorku. - Św. Ceadda, biskup z Litchfield. - Św. Agnieszka pragska, dziewica. - Św. Joawa, mnich. - Święci męczennicy Jowin i Bazyleusz. - Św. Łukasz Kazaliusz, opat. - Święci męczennicy Paweł, Herakliusz, Sekundya i Januarya. - Św. Kwintus, cudotwórca. - Św. Symplicy, papież-męczennik. 

Dnia 3. marca

Święta Kunegunda, cesarzowa. (+ r.1040.)

Święta Kunegunda urodziła się w połowie dziesiątego wieku jako córka Sygfryda, hrabiego luksemburskiego. Była jedną z najpiękniejszych dziewic swego czasu. To też wielu książąt i panujących starało się o jej rękę. Lecz Kunegunda odmawiała, bo chciała wyłącznie służyć niebieskiemu Oblubieńcowi, Panu Jezusowi. Już bowiem od najwcześniejszej młodości umiłowała modlitwę i pobożność. Wzór pobożności miała w swej matce, która żywiła szczególne nabożeństwo do Matki Boskiej. 

Między panującymi, którzy się starali o rękę świętej dziewicy, był także Henryk II. Pobożny, cesarz niemiecki. I jemu odmówiła Kunegunda; dopiero na naleganie rodziców swych, zgodziła na związek małżeński, postanawiając w sercu zachować czystość panieńską w małżeństwie. Jej pragnienie uwzględnił cesarz-małżonek; i odtąd w czystości zupełnej żyło to święte cesarskie stadło małżeńskie, płodne w cnoty najwznioślejsze. 

Kiedy Henryk ruszył do Rzymu, by z rąk papieża przyjąć koronę królewską, Kunegunda razem z swym małżonkiem podjęła podróż, budując wszystkich swoją świątobliwością. Pobożna cesarzowa była prawdziwą matką podwładnego sobie ludu. Szczególnie zajmowała się ubogimi i nieszczęśliwymi. Dla nich to budowała szpitale i domy chorych, im to rozdzielała własną ręką hojne wsparcia, ograniczając własne swe wydatki na niezbędne potrzeby. Nigdy biedny nie odchodził od niej bez datku, rady lub innej pomocy. 

Nie mało też dbała o chwałę Bożą i szerzenie królestwa Bożego w kraju. Pobożne jej życie pobudziło wielu do naśladowania cnót i przymiotów dostojnej pani. W trosce o chwałę Bożą wybudowała wielki klasztor Benedyktynów pod wezwaniem świętego Michała, drugi dla Benedyktynek pod wezwaniem św.Krzyża. 

Zdawało się, że święte życie bogobojnych małżonków dobiegnie kresu w niezmąconym szczęściu i pokoju domowym. Lecz Pan Bóg włożył na niewinną Kunegundę ciężki krzyż. Dworacy, nienawistni i niechętni cesarzowej, podburzyli cesarza przeciwko własnej małżonce, posądzając ją o występek niewierności małżeńskiej. Nie mógł spotkać świętą cesarzową dotkliwszy cios jak podejrzenie własnego męża o złamanie ślubu czystości i wierności małżeńskiej. Toż ona czystość nad wszystko kochała, niewinność zachowała panieńską, do wstrzemięźliwości małżeńskiej nakłoniła męża. Dotknięta oszczerstwem do żywego, nie chciała się bronić ani usprawiedliwiać, bo Panu Jezusowi ofiarowała ciężki krzyż, a Bogu pozostawiła wykrycie prawdy. W milczeniu krzywdę znosiła, zakazała nawet drugim stawać w jej obronie. Postępowaniem takiem utwierdzała Henryka w podejrzeniu. Położenie stawało się coraz groźniejsze. Wtenczas zmusił ją spowiednik do tego, by wystąpiła przeciw podejrzeniu, które bez wyjaśnienia mogło być powodem zgorszenia dla kraju całego. Było zwyczajem w owych wiekach, że posądzeni i oskarżeni przechodzili próbę ognia, by dowieść swej niewinności. Kunegunda ufna w pomoc Bożą chwyciła się tego środka, przywołując Boga samego na świadka swej niewinności. Bosemi nogami przeszła po rozpalonych do białości bronach żelaznych bez najmniejszej rany. Co więcej, kiedy zbliżała się do miejsca próby, rozległ się wedle podania głos z nieba: ˝Nie lękaj się niczego, nienaruszona dziewico, Najświętsza Panienka opiekuje się tobą˝. W ten sposób Pan wszechmocny nietylko dowiódł niewinności Kunegundy, lecz obznajmił zarazem wszystkim, że nieskalane zachowała dziewictwo, o czem prawie nikt dotąd nie wiedział. 

Dziękując Bogu za świadectwo swej niewinności, wybudowała Kunegunda w Bambergu wspaniałą katedrę na znak swej wdzięczności ku Panu Jezusowi. Henryk, chcąc ze swej strony uczcić niewinną swoją małżonkę, świetnie przyozdobił tę świątynię. Na poświęcenie zaprosił nawet samego papieża Benedykta VII., który w otoczeniu siedemdziesięciu i dwóch biskupów konsekrował wspaniały dom Boży. 

W roku 1024 umarł cesarz Henryk II. Owdowiała Kunegunda wstąpiła w tym samym jeszcze roku do klasztoru. Wybudowała piękny klasztor z kościołem w mieście Kaufungen, a na konsekracyę zawezwała wielu biskupów kraju. Na obrzędach tych była jeszcze obecną w cesarskich swych szatach. Tego samego jednak dnia, po skończonych ceremoniach poświęcenia kościoła, przyoblekła ubogą szatę zakonną, przystrzygła sobie włosy i zamknęła się na zawsze w cichej celi benedyktyńskiej. 

Piętnaście jeszcze lat żyła cesarzowa jako pokorna i uboga zakonnica, poddawając się we wszystkiem regule klasztornej. Uważała się za najniegodniejszą z wszystkich sióstr zakonnych. To też najniższe usługi spełniała jak najchętniej i najszczęśliwszą była, gdy jej do nich używali. Modlitwą, postami i umartwieniem służyła wszystkim za wzór. Wolny czas, o ile go nie spędziła na modlitwie, używała do pracy ręcznej; haftowała i szyła szaty kościelne. 

Podanie przekazało nam następujące zdarzenie z życia zakonnego świętej Kunegundy: Siostra jej Jutta należała także do grona zakonnic; dla swej pobożności została przełożoną. Wyniesiona do godności ksieni, Jutta zaczęła się opuszczać, lenić się do modlitwy, zaniedbywać się w praktykach klasztornych. Razu pewnego nie przybyła na uroczystą procesyą, bo w tym czasie wyprawiała śniadanie dla przybyłych gości. Św. Kunegunda dowiedziawszy się o tem, udała się do niej, i w świętym gniewie wymierzyła jej wedle podania policzek. Podobno ślad tego policzka przetrwał aż do śmierci Jutty - może na przestrogę ksieni, a może i na przestrogę Kunegundy, która zbytnio się uniosła aż do czynnego znieważenia. 

Po 15 latach życia zakonnego Kunegundy grożna choroba zapowiadała bliską jej śmierć; przyjęła ostatnie sakramenta; uprosiła sobie, aby jej nie chowano z przepychem cesarskim, bo chciała spocząć w grobie jako uboga zakonnica; na grób wyznaczyła sobie jednakże miejsce obok męża swego Henryka. Dnia 3.marca 1040 zakończyła swe życie doczesne. Pochowano ją w szacie zakonnej w Bamberg obok ciał cesarzy niemieckich. 

Przedstawiają świętą Kunegundę, trzymającą model kościoła na lewym ręku. Obok na poduszce spoczywa korona i berło cesarskie, których dla Boga za życia się była wyrzekła. 

Nauka

Życie świętej Kunegundy uczy nas wielu cnót. Uczy nas świętej czystości, pobożności, gorliwości o chwałę Bożą i o rozszerzenie Kościoła Bożego na ziemi; uczy nas lekceważenia dóbr doczesnych, które Mędrzec Pański nazywa marnością nad marnościami. Przedewszystkiem zaś uczy nas jednej rzeczy, może najtrudniejszej z wszystkich umartwień i przykrości żywota, to jest znoszenia potwarzy i oszczerstwa dla Boga w milczeniu, w pokorze. Jak głębokiej bowiem potrzeba pokory, aby znieść w milczeniu niesprawiedliwe podejrzenie i podłą potwarz? To też unosimy się już, jeżeli ktoś nas obmówi, wykryje rzeczywiste nasze błędy, a cóż dopiero sądzić o naszym gniewie, o naszych porywach nienawiści i zemsty, jeżeli ktoś rzuci na nas potwarz? Prawda, mamy prawo do dobrej sławy, i nie wolno jej nikomu szarpać ani kłamstwem jej nam odbierać. Jeśli pomimo to rzuci ktoś na nas potwarz, jak się nam zachowywać? Święta Kunegunda poszła za przykładem Boskiego Mistrza, który największe potwarze znosił w cichości, modlił się za nieprzyjaciół. Bogu więc ofiarowała ten krzyż, Bogu zostawiła sąd. Pan Bóg wykrył sprawiedliwość i niewinność jej. Czyń i ty podobnie. Pan Bóg wykryje zawsze twoją niewinność, a jeśli tego nie uczyni w tem życiu, to uczyni to na sądzie ostatecznym, gdzie przed całym światem jawne będą wszystkie nasze uczynki, myśli, i zamiary. 

Inni święci z dnia 3. marca:

Św. Adorator, wyznawca. - Św. Anzelm, opat. - Św. Kamyla, dziewica. - Św. Emetery, wieśniak i męczennik. - Św. męczennicy Feliks, Luciolus, Fortunat i Marcya. - Św. Gerwin, opat. - Św. męczennicy Marinus, żołnierz i Asteryusz, senator. - Św. Tycyan, biskup z Brescia. - Św. Winwaleusz, opat. 

Dnia 4. marca

Święty Kazimierz, królewicz polski. (1458-1484.)

Święty Kazimierz był synem króla polskiego Kazimierza III., i żony jego Elżbiety, córki cesarza niemieckiego Albrechta II. Urodził się dnia 5. października roku 1458 w Krakowie, ówczesnej stolicy królestwa polskiego. Miał pięciu braci, z których najstarszy Władysław, został królem czeskim i węgierskim; czwarty, Fryderyk, arcybiskupem gnieźnieńskim i prymasem Polski. Albrecht, Aleksander i Zygmunt objęli spuściznę po ojcu. 

Kazimierz, starannie wychowany przez pobożnych i bogobojnych rodziców, okazywał już jako dziecko skłonność do pobożności i wzgardę dla zabaw, uciech i przyjemności życia dworskiego. Najmilszem zajęciem jego była modlitwa i rozważanie na samotności, zdala od gwaru i zgiełku życia światowego. Nauczycielem jego był Długosz, ówczesny kanonik krakowski, późniejszy nominat na arcybiskupstwo lwowskie. Z niego to, jako ˝z źródła czystego i hojnego˝, tak mówi Skarga, czerpał młody królewicz pobożność i naukę. Kiedy razu pewnego nauczyciel stawił młodemu jeszcze naonczas chłopcu do wyboru albo zabawę albo nabożeństwo w kościele, uczeń ucieszony, zawołał: ˝Pójdę do kościoła, bo nie znam większej radości, jak klęczeć przed ołtarzem Pańskim. Modlitwy przed Jezusem w Najświętszym Sakramencie są dla mnie większą radością niż zabawy i wszelkie przyjemności˝. 

To też gardząc blaskiem zewnętrznym, żył wśród przepychu królewskiego dworu prawie jako dziecko biednych rodziców. Nie chciał, by go nazywano królewiczem. Często powtarzał słowa Salomona, że królowie z natury tak samo wyposażeni jako biedni i poddani, do tej samej nędzy i wzgardy dojść mogą i często dochodzą; przeto powinni być pokorni, jeśli chcą być mądrymi. Pomny na słowa Chrystusa Pana, że nic nie pomoże człowiekowi, choćby świat cały zyskał, jeżeli na duszy stratę poniesie, główną troską jego było zbawienie swej duszy. 

Na modlitwie spędzał całe dnie, nieraz i noce. Wśród modlitwy widziano go często w zachwycie; tracił świadomość tego, co się około niego działo. W nocy zrywał się z łoża i biegł do kościołów, aby się modlić. Jeżeli kościół był zamknięty, modlił się przed jego podwojami. Nieraz znajdowała go straż leżącego na twarzy w nocy przed drzwiami kościoła. Miał wielkie nabożeństwo do męki Pańskiej. Łzy gorące spływały mu po licach, kiedy klęczał przed wizerunkiem Ukrzyżowanego i rozważał Jego cierpienia. Nie mniejszą był czcią przejęty i przywiązaniem prawdziwie dziecięcem do Najświętszej Panienki. Nie nazywał Jej nigdy inaczej, jak swą ukochaną Matką. Ku chwale Boga-Rodzicy zwykł był odmawiać często hymn, niesłusznie mu przypisywany: Dnia każdego. Z nim pragnął być pochowany, a wola jego została spełniona. 

Życie jego było wprost pokutnicze. Pod szatą królewską, którą był zmuszony nosić, ukrywał włosiennicę. Ostremi postami umartwiał swe ciało. Nigdy nie sypiał na królewskiem swem łożu, tylko na twardej ziemi. To też uważano go na dworze za świętego. Z miłością ku Panu Jezusowi łączył miłość ku biednym. Był tak miłosiernym, że go nazywano ojcem ubogich. 

Z wszystkich cnót najwięcej ukochał czystość, do której się zobowiązał ślubem. Przez całe życie swe nie zgrzeszył ani jedną myślą nieczystą. Tak wysoko cenił ten kwiat śnieżnej niewinności. Aby nie utracić czystości duszy, umartwiał swe ciało; nadto przystępował często do Sakramentów świętych; przytem unikał pilnie towarzystw i rozmów z ludźmi świeckimi. Kiedy w jego obecności pozwolił sobie kto na słówko draźliwe, święty upominał go ostro, by nie gorszył uszu niewinnych. Piękność i wyraz twarzy prawdziwie anielski nadawały mu cechę istoty nadziemskiej. 

Z czystością zwykle idą w parze inne cnoty, mianowicie pokora. Skoro słońce padnie na krople rosy, odbiją się w niej wszystkie prześliczne barwy tęczy. Czystością jako słońcem opromieniona dusza jaśnieje wszystkiemi innemi cnotami. Był więc św.Kazimierz przedewszystkiem tak pokorny, że gdy mu zwracano uwagę, że ma prawo do tronu, odpowiedział: Tego królestwa nie łaknę, bo do innego mnie Pan Bóg powołał, do królestwa, które nam Chrystus męką Swą zgotował. Wielką jest już rzeczą, być panem nad sobą i swemi skłonnościami; rządy królestwa ziemskiego wymagają wielkiej mądrości a nakładają zbyt wielką odpowiedzialność przed Bogiem. 

Kiedy