Zuza Wróbel na tropie. Detektywi z Domu pod Dębem, tom 1 - Tomasz Duszyński - ebook

Zuza Wróbel na tropie. Detektywi z Domu pod Dębem, tom 1 ebook

Tomasz Duszyński,

0,0
34,99 zł

-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

„Mam na imię Zuza, Zuza Wróbel i jestem detektywką. No dobrze, może formalnie jeszcze nią nie jestem, ale jestem pewna, że nią zostanę w najbliższej przyszłości. Któż inny nadawałby się do tej roli bardziej, niż ja?”

 

Skąd u Zuzy taka pewność siebie? Otóż jest bratanicą Antoniego Wróbla, słynnego komisarza policji.

A ponieważ kłopoty zawsze ją szukają, w pierwszą aferę pakuje się niemal zaraz po przyjeździe do stolicy. 

Kiedy w tajemniczych okolicznościach zostaje porwany nauczyciel matematyki, Zuza postanawia dowiedzieć się, kto za tym stoi. Do swojego planu włącza koleżankę Ankę Sikorę, gazeciarza Franka i jego kumpli, a także (niechętnie) gimnazjalistę Tadeusza z Domu pod Dębem. Trop prowadzi do matematyków pracujących nad złamaniem Enigmy – niemieckiej maszyny szyfrującej. 

Kłopoty czekają Zuzę niemal na każdym warszawskim skrzyżowaniu. Do tego musi prowadzić sprawę w tajemnicy przed wujostwem. Rozwiązywanie kryminalno-szpiegowskiej afery to absolutnie nie to, czego oczekuje się od gimnazjalistki! Czy Zuzi i jej przyjaciołom uda się wywieźć w pole groźnych przeciwników?

Wartka akcja, zaskakujące wydarzenia, Enigma, wybitni szyfranci, obcy wywiad, rywalizacja między młodymi detektywami, a do tego humor, przedwojenna stolica z jej gwarą, klimatem i mieszkańcami. Wszystko to razem tworzy znakomitą powieść detektywistyczną z Warszawą w tle.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 18

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



PROLOG

Mam na imię Zuza, Zuza Wróbel, i jestem detektywką. No dobrze, może formalnie jeszcze nią nie jestem, ale jestem pewna, że zostanę śledczą w najbliższej przyszłości. Któż inny nadawałby się do tej roli bardziej niż ja?

Mama wciąż powtarza, że zawsze szukają mnie kłopoty, i chyba ma rację. W pierwszą aferę wpakowałam się niemal zaraz po przyjeździe w odwiedziny do mojego wujostwa w Warszawie. Ale o aferze za chwilę. Najpierw musicie poznać wujka i ciocię, u których aktualnie mieszkam.

Mój wujek, Antoni Wróbel, jest komisarzem stołecznej policji. Wszyscy go w Warszawie znają i bardzo cenią. O wujku często piszą w gazetach, dziennikarze zachwalają jego nieprzeciętny intelekt, umiejętność dedukcji i odwagę. Antoni Wróbel rozwiązał wiele kryminalnych spraw, o których głośno było w całym kraju. Złapał na gorącym uczynku niejednego złodzieja, zakuł w kajdanki setki złych ludzi: szpiegów, morderców i spiskowców. Nie ukrywam, że od najmłodszych lat zaczytywałam się w pismach detektywistycznych i wysłuchiwałam opowieści mojego taty o jego bracie, wujku Antonim.

Komisarz Wróbel wydał mi się w tych opowieściach połączeniem literackich bohaterów: Sherlocka Holmesa z Herkulesem Poirotem i Arsenem Lupinem. To taka wybuchowa mieszanka charyzmatycznego dżentelmena i nieprzeciętnie inteligentnego detektywa. Wyobrażacie go sobie? Bo ja wyobrażałam go sobie tak: wysoki, z ogorzałą od słońca i wiatru twarzą, szczupły i umięśniony niczym grecki zapaśnik; znający dziesiątki języków, zaczytujący się w najnowszych nowinkach kryminalistycznych i codziennie rano robiący tysiąc pompek na jednej ręce i drugie tyle brzuszków.

Możecie więc zrozumieć, że przeżyłam niemałe rozczarowanie, gdy na warszawskim dworcu zobaczyłam wujka po raz pierwszy. Antoni Wróbel jest wyższy ode mnie zaledwie o pół głowy (jestem wysoka, ale bez przesady), a na peron wbiegł zasapany bardziej niż wydająca ostatnie tchnienie lokomotywa. To okrągły mężczyzna z nieco topornie ociosaną twarzą, z krótkimi rączkami i nieco tylko dłuższymi od rąk nogami. Tak można sobie wyobrażać wielbiciela pączków i eklerek, a nie nieprzeciętnego detektywa! Wujek nie jest nawet podobny do mojego taty, mimo że są przecież braćmi. Może został adoptowany i o tym nie wie? Cały czas obiecuję sobie, że nie zdradzę mu swoich podejrzeń, żeby się nie zmartwił. Ostatnio jednak wujek działa mi na nerwy, i kto wie, czy czegoś nie wypaplam. Mama mówiła, że oprócz wpadania w kłopoty mam nieprzeciętnie niewyparzony język i zbyt często mówię to, co mam na myśli, zupełnie bez zastanowienia. Trochę w tym prawdy jest, nie przeczę.