Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Tallie Jones to legenda Hollywood, ambitna i pełna pasji reżyserka, której wielokrotnie nagradzane filmy stanowią rzadką kombinację sukcesu komercyjnego i niszowego. Mało interesują ją jednak blichtr i przepych Los Angeles, skupia się na swojej pracy i rodzinie. Jest szczęśliwą matką, córką, ma kochającego partnera, zarazem jej koproducenta. Zaufane grono Tallie uzupełnia Brigitte Parker – najlepsza przyjaciółka i oddana asystentka. Przyjaźnią się od czasów szkoły filmowej, a osobisty urok Brigitte i doskonałe zorganizowanie Tallie zapewniają idealną równowagę w prowadzeniu biznesu.
Jednak gdy Tallie reżyseruje swój najambitniejszy film, w jej bezbłędnie uporządkowanym świecie zaczynają się pojawiać drobne zakłócenia. Audyt ujawnia niepokojące rozbieżności w dokumentacji finansowej, którą zawsze prowadził zaufany księgowy, Victor Carson. Rachunki wskazują, że ktoś z otoczenia Tallie okrada ją od dłuższego czasu. Jej niegdyś bezpieczny świat zaufanych współpracowników zostaje nagle wywrócony do góry nogami. Tallie jest w szoku i próbuje dowiedzieć się, kto spośród tych, którym ufa i których kocha, ją zdradził…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 356
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Moim ukochanym dzieciom: Beatrix, Trevorowi, Tondzie, Nickowi i Sam, Victorii, Vanessie, Maxxowi i Zarze.
Życzę Wam, żeby ci, których kochacie, nigdy Was nie zdradzili.
Życzę Wam, żeby ci, którym ofiarujecie serca, zawsze traktowali je z czułością i z szacunkiem.
Życzę Wam, żeby miłość, którą obdarowujecie innych, zawsze do Was wracała po dziesięciokroć silniejsza.
Z głębi mojego serca i z wyrazami miłości
mama/D.S.
Każda strata niesie ze sobą zysk,
A każdy zysk niesie ze sobą stratę,
A z każdym końcem
przychodzi nowy początek.
przysłowie buddyjskie
ROZDZIAŁ 1
Dwaj mężczyźni leżeli w palącym słońcu. Nie ruszali się. Eksplozje wstrząsnęły okolicą i jeden z nich zalał się krwią. Choć byli wrogami, ten drugi chwycił umierającego przeciwnika za rękę. Spojrzeli na siebie jeszcze raz i ranny wydał z siebie ostatnie tchnienie. Wtem w pobliżu rozległ się strzał. Drugi mężczyzna z przerażeniem szeroko otwarł oczy. Jakby znikąd zjawił się człowiek z pistoletem w dłoni niczym anioł mściciel, który sfrunął z nieba.
– Cięcie! – Ciszę przerwał głos.
Na plan wkroczyli ludzie z kamerami i z innym sprzętem.
„Trup” wstał z ziemi, krew wciąż spływała mu po szyi. Asystent producenta podbiegł do niego z zimnym napojem, który aktor z wdzięcznością wypił duszkiem. Drugi aktor, który przed chwilą trzymał go za rękę, zszedł z planu. Chciał coś zjeść, dowiedziawszy się, że na dzisiaj zakończono zdjęcia.
Zrobiło się gwarno. Rozlegały się okrzyki i salwy śmiechu. Wysoka, szczupła kobieta w krótkich postrzępionych spodenkach dżinsowych, trampkach do kostek i w męskim łachmanie zamiast podkoszulka naradzała się z ekipą, z figlarnym uśmiechem na ustach. Blond włosy kobiety kontrastowały z ciemnomiodową opalenizną, oznaczającą, że ta osoba często przebywa na dworze. Gąszcz długich rozczochranych włosów związała niedbale w kucyk. Wypiła łyk lodowatej wody z butelki, którą ktoś jej podał. W pobliżu stała ciężarówka z jedzeniem. Fotograf pstrykał zdjęcia aktorom schodzącym z planu. W filmie brały udział cztery największe gwiazdy Hollywood, co nie było niczym nadzwyczajnym w wypadku tej reżyserki.
– To będzie najlepsza scena – zapewniała blondynka głównego kamerzystę.
Ludzie krążyli wokół niej, zadając pytania. Technik dźwięku przytakiwał. Robota szła jak z płatka. Człowiek z piasku będzie jej najlepszym filmem.
Murowanym przebojem, jak poprzednie filmy Tallie Jones. Czegokolwiek się tknęła, zamieniała w złoto. Zdobyła już dwie nominacje do Oscara i sześć do Złotych Globów, a na jej biurku już prężyły się dwa Globy. Brakowało zaś statuetki Oscara. Jej filmy stawały się hitami, gdyż umiała łączyć wartką akcję, która trafiała w gust mężczyzn, odpowiednią dawkę przemocy, zaspokajającą ich żądzę krwi, nie epatując nią nadmiernie, z kobiecą wrażliwością i emocjonalnością. Ofiarowała widzom to, co najlepsze z obu światów. Miała dotyk Midasa. W wieku trzydziestu dziewięciu lat zebrała na koncie siedemnaście filmów, z których żaden nie okazał się klapą.
W powietrzu unosił się zapach zwycięstwa. Tallie z radością szła do przyczepy, która służyła jej za biuro, gdy kręciła film za miastem, ściskając pod pachą podniszczony scenariusz ze zmianami naniesionymi poprzedniego dnia przez scenarzystów. Wciąż doskonaliła tekst. Była perfekcjonistką. Współpracownicy złościli się na nią, że zajmuje się każdym najmniejszym szczegółem, lecz ta strategia miała swoje dobre strony. W klimatyzowanej przyczepie Tallie włączyła BlackBerry. Ujrzała dwie wiadomości od córki, studentki pierwszego roku prawa na uniwersytecie w Nowym Jorku. Maxine czy też Max, jak na nią mówiono, wolała prawo niż film. Chciała zostać prawnikiem jak jej dziadek, ojciec Tallie, Sam Jones. Był bohaterem ich obydwu, a one były kobietami jego życia. Mama Tallie zmarła na białaczkę, gdy córka uczyła się w szkole średniej, a ojciec z entuzjazmem wspierał wszystkie jej pomysły. Towarzyszył jej na oscarowej gali, kiedy otrzymała nominację. Pękał z dumy, stojąc u jej boku.
To dzięki matce Tallie pokochała klasyczne kino. Odkąd sięgała pamięcią, chodziły razem oglądać filmy. Mama dała jej na imię Tallulah, na cześć Tallulah Bankhead, którą uznawała za najpiękniejszą kobietę, jaką widział świat. Tallie nienawidziła swego imienia, tolerowała wyłącznie jego zdrobnienie. Uwielbiała wszystkie filmy obejrzane z mamą, która sama marzyła o karierze aktorki, a potem przelała swoje marzenia na córkę, lecz niestety nie dożyła jej sukcesów. Nie zobaczyła jej filmów. W wieku dwudziestu jeden lat wyszła za mąż za czterdziestopięcioletniego rozchwytywanego prawnika. Była jego drugą żoną, a Tallie ich jedyną córką. Osiemdziesięciopięcioletni teraz ojciec Tallie, emerytowany prawnik, bardzo podupadł na zdrowiu. Codziennie rozmawiał z córką przez telefon. Uwielbiał słuchać o tym, co się dzieje na planie. Tallie była jego łącznikiem ze światem zewnętrznym, ponieważ chorował na artretyzm i rzadko opuszczał swój dom.
Tallie nie miała szczęścia do mężczyzn. Nie było to nic dziwnego ani nadzwyczajnego w niepewnym i chwiejnym świecie filmu. Trudno było spotkać w Hollywood zwyczajnego i przyzwoitego człowieka. Inaczej było z ojcem Max, kowbojem z Montany, którego Tallie poznała na studiach i zaszła z nim w ciążę w wieku dwudziestu jeden lat. Zrezygnowała ze studiów, aby przez rok opiekować się córeczką. Ojciec nakłonił ją do małżeństwa, jednak Tallie i jej chłopak okazali się na to zbyt niedojrzali. Gdy Max skończyła pół roku, kowboj wrócił do Montany i para rozwiodła się. Tallie odwiedziła go kilka razy, chcąc się przekonać, czy na pewno ich związek nie ma przyszłości. Niestety, całkowicie się różnili. On od dwudziestu lat jeździł z pokazami rodeo. Ożenił się z dziewczyną z Wyoming, z którą miał troje dzieci. Co roku wysyłał Max kartkę urodzinową, a na Boże Narodzenie pamiątkę z pokazów rodeo. Ojciec i córka widzieli się cztery razy w życiu. Kowboj nie był złym człowiekiem, tylko zwyczajnie nic go z Max nie łączyło. Pochodził z innego świata. Był przystojny, nawet zabójczo przystojny w wieku dwudziestu lat, a Max wyglądała jeszcze piękniej niż matka, wysoka blondynka, strzelista i smukła, o oczach koloru nieba. Zielonooka Tallie była odrobinę od niej niższa. Gdziekolwiek się razem pojawiały, ludzie nie mogli oderwać od nich wzroku. Wyglądały jak siostry, a nie jak matka z córką.
Po raz drugi Tallie wyszła za mąż za aktora, który grał w jej filmie. Wierna zasadzie, by się nie wiązać ze swoimi aktorami, dla tego zrobiła wyjątek. Brytyjski gwiazdor złamał wiele serc i również ona straciła dla niego głowę. Miała trzydzieści lat, on był o dwa lata młodszy. Zdradził ją podczas kręcenia kolejnego filmu, co się odbiło szerokim echem w mediach. Małżeństwo przetrwało jedenaście miesięcy, z których razem spędzili niecałe trzy. Tallie zapłaciła mu milion dolarów, żeby się wyplątać z tego związku. Ostro się targował, więc suma musiała być odpowiednio słona.
Po kolejnej sercowej porażce Tallie nie związała się z nikim przez pięć lat, skupiając się na pracy i córce. Całkowicie przeszła jej ochota na następne małżeństwo. I wtedy poznała Huntera Lloyda, znanego producenta filmowego. Różnił się od mężczyzn, z którymi do tej pory się wiązała. Zaczęła umawiać się z nim na randki. Hunt był porządnym człowiekiem, nie zdradzał jej, nie kłamał i nie popijał. Miał za sobą dwa nieudane małżeństwa, które kosztowały go fortunę. Cztery lata temu zostali z Tallie parą. Po roku Hunt przeprowadził się do niej, pozostawiwszy żonie okazały dom w Bel Air. Dla obojga układ okazał się korzystny. Byli w sobie zakochani, Max go uwielbiała, a on był dla niej bardzo dobry.
Hunt przypominał dużego, łagodnego misia. Film, który właśnie reżyserowała Tallie, był ich drugim wspólnym przedsięwzięciem, a pierwszy okazał się przebojem kasowym. Wspólnie osiągnęli więcej niż każde z osobna. Hunt Lloyd i stabilny, spokojny związek stanowili spełnienie marzeń Tallie, która mimo niebywałych sukcesów była skromną osobą, lubiącą ciche, spokojne życie. Nie miała czasu ani ochoty brylować na salonach. Reżyserowała bądź zajmowała się montażem, była wiecznie w ruchu, wiecznie zajęta.
Kiedy urodziła córkę i skończyła dwadzieścia jeden lat, została dostrzeżona w sklepie w Hollywood przez pewnego agenta, który zaproponował jej próbne zdjęcia i rolę w filmie. Zgodziła się na jego propozycję przez wzgląd na pamięć o matce. Dobrze wiedziała, ile by to dla niej znaczyło. Świetnie wypadła, a film również bardzo się podobał, lecz Tallie nienawidziła każdej minuty, którą poświęciła graniu. Nie to chciała w życiu robić. Agent złościł się na nią, bo odrzuciła sporo ofert. Kamera ją kochała, a jak na tak krótkie przygotowanie dziewczyna była niezłą aktorką. Ona jednak wolała reżyserię i jej zapragnęła się poświęcić. Po rocznej przerwie wróciła na studia i poszła do szkoły filmowej. Jej pracą dyplomową był niskobudżetowy film, który powstał dzięki finansowemu wsparciu ojca. Obraz pod tytułem Prawda o mężczyznach i kobietach stał się kultowy. To był początek reżyserskiej kariery Tallie. Od tamtej chwili nigdy nie oglądała się wstecz.
Jej pierwsze filmy podobały się i zyskiwały świetne recenzje. Nim Tallie skończyła trzydzieści lat, stały się żyłą złota. Reżyserka zaś została legendą Hollywood i synonimem sukcesu zdobytego w ciągu siedemnastu lat pracy, którą kochała. Nie znosiła wszelkich atrybutów, które się z nią wiązały: sławy, zainteresowania, prasy, premier, publicznych wystąpień, popisów, świateł jupiterów. Zdaniem Tallie blichtr należał się aktorom, nie jej. Właśnie dlatego nie chciała zostać aktorką, lecz reżyserką, która ma udział w pracy aktorów i w interpretacji scenariusza. Po jednym filmie, w którym zagrała, wiedziała, co ją czeka, gdy obierze drogę aktorską, i nie miała na to ochoty. Uwielbiała pracować, tworzyć, być artystką. Z radością rzucała się w wir pracy, lecz nie chciała być gwiazdą. Tego jednego nie chciała, i nie miała co do tego wątpliwości.
Po raz pierwszy włożyła długą suknię, gdy zdobyła Złoty Glob. Po uzyskaniu nominacji uświadomiła sobie, że ma w szafie wyłącznie ciuchy, w których pracowała i w których wyglądała jak osoba bezdomna. Kompletnie nie dbała o stroje, dobrze się ze sobą czuła, a Hunt kochał ją właśnie taką. Był bardziej kontaktowy i światowy niż ona, należał do hollywoodzkiej elity, ale woda sodowa nie uderzyła mu do głowy.
Zawsze z radością wracał do domu, w którym Tallie leżała na podłodze bądź na kanapie zaczytana w scenariuszach. Gdy miał czas, odwiedzał ją na planie. Był bardziej biznesmenem w Hollywood niż artystą, traktował filmy jako biznes, a film zrobiony przez Tallie Jones i wspólnie z nią wyprodukowany stanowił dla niego szczyt marzeń. Było mu więc wszystko jedno, czy Tallie miała ochotę się uczesać, czy też chodzić rozczochrana.
Znajdowali się niedaleko Palm Springs, na planie zdjęciowym, który zbudowali. Zarezerwowała w hotelu pokój, gdyby miała ochotę się w nim przespać, najczęściej jednak wracała na noc do L.A., żeby być z Huntem, jeśli nie pracowała do późna, albo też on ją odwiedzał.
Chciała przejrzeć ujęcia, szczególnie te ostatnie, nim zeszli z planu. Zatknęła we włosy trzy ołówki i długopis. Robiąc notatki, odpowiadała na maile. Właśnie szła do przyczepy, aby się przyjrzeć rezultatom gorączkowego dnia, gdy nad szosą prowadzącą na plan uniosła się chmura kurzu. Winowajcą okazał się srebrny aston martin.
Tallie zmrużyła oczy, patrząc na słońce, gdy podjechał sportowy samochód, wciąż wzniecający tumany kurzu. Zahamował gwałtownie przy Tallie, która z uśmiechem spoglądała na wysiadającą z niego postać. Kobieta zapierała swym wyglądem dech w piersiach. Była ubrana w kusą spódniczkę mini, miała niewiarygodnie długie, seksowne nogi, rewelacyjną figurę i blond grzywkę. Wyraźnie się spieszyła. Wiatr rozwiał jej fryzurę, jakby właśnie wyszła z filmu. Jej dłoń zdobiła ogromna turkusowa bransoletka, w uszach miała diamenty, na nogach najwyższe szpilki świata.
– Cholera! Czyżbym się spóźniła na ostatnie ujęcie? – Brigitte, piękna właścicielka astona martina, była wyraźnie zirytowana.
Tallie uśmiechnęła się.
– Wszystko poszło sprawnie. Możesz ze mną obejrzeć materiał.
Brigitte odetchnęła z ulgą.
– Trafiłam na dziki korek. Dwa razy utknęłam na dobre pół godziny.
Brigitte była w każdym calu gwiazdą. Na obcasach przewyższała wzrostem Tallie, a jej twarz zdobił nieskazitelny makijaż. Nigdy nie opuszczała domu nieumalowana. Idealnie dobrane stroje podkreślały jej doskonałą sylwetkę. Emanowała wprost seksem. Była przeciwieństwem Tallie. Każdy szczegół jej wyglądu miał przykuwać uwagę, podczas gdy Tallie, wręcz przeciwnie, wolała pozostawać w cieniu. Widz miał zwracać uwagę na innych, nie na nią. Brigitte zaś uwielbiała znajdować się w centrum uwagi. Subtelna i nieśmiała natura Tallie była jej całkowicie obca. Fizycznie były do siebie podobne. Wysokie, szczupłe blondynki zupełnie inaczej wykorzystały atrybuty dane im przez naturę. Tallie je ukrywała, tymczasem Brigitte podkreślała. Prawdę mówiąc, Tallie nie zależało na wyglądzie, nigdy jej nie obchodził, Brigitte natomiast wkładała w swój olśniewający wygląd mnóstwo dbałości i wysiłku.
Były w tym samym wieku. Brigitte ujmowała sobie dziesięć lat, a Tallie nieświadomie robiła to samo. W starych ciuchach, wysokich trampkach, zniszczonych dżinsach i koszulkach, wyglądała jak nastolatka. Brigitte zoperowała sobie okolice oczu i z dumą obnosiła swój pełny biust. Regularnie wstrzykiwała w wargi botoks i kolagen, codziennie ćwiczyła w najbardziej ekskluzywnej siłowni w Hollywood. Ciężko pracowała na swój wygląd, ale skutek był rewelacyjny. Wyglądała równie pięknie jak gwiazdy filmowe.
Tallie i Brigitte poznały się siedemnaście lat temu w szkole filmowej w USC[1]. Brigitte marzyła o zostaniu aktorką i chciała się wszystkiego o tym zawodzie nauczyć. Jej znajomi wiedzieli, że pochodzi z zamożnej rodziny z San Francisco i wcale nie musi pracować, ona jednak marzyła o karierze filmowej. Podobnie jak Tallie wcześnie straciła matkę, a wkrótce potem ojciec ożenił się z kobietą o wiele od siebie młodszą. Wizja obcowania ze złą macochą wygoniła Brigitte do L.A. Tallie zatrudniła ją przy swoim pierwszym niezależnym filmie, jeszcze podczas studiów. Brigitte okazała się tak solidna, zorganizowana i pomocna, że Tallie zaproponowała jej współpracę przy kolejnym filmie. Wreszcie Brigitte porzuciła marzenia o aktorstwie i została jej asystentką. Robiła wszystko, czego Tallie nie chciała bądź nie umiała robić. Była doskonała, zaciekle broniła jej przed dziennikarzami, osłaniała niczym tarczą przed niebezpieczeństwem. Mawiała, że dałaby się za nią pokroić. Tallie była naiwna i prostolinijna, i rzeczywiście potrzebowała kogoś, kto stanąwszy między nią a światem, chroniłby ją. Brigitte reprezentowała Tallie przed światem, dobrze służąc każdej sprawie. Uwalniała ją od konieczności zajmowania się różnymi sprawami, dzięki czemu Tallie miała więcej czasu na pracę i dla córki. Po siedemnastu latach czuła wobec Brigitte ogromną wdzięczność. Łączył je idealny układ. Po tak długim czasie zostały przyjaciółkami. Ponieważ Tallie pracowała na okrągło, nie miała czasu na inne przyjaźnie, a Brigitte stała zawsze u jej boku, chroniła, rozpieszczała, była dumna, że może jej służyć.
Żadnego zadania nie uważała za zbyt trudne czy za ambitne, zbyt czasochłonne czy nieciekawe.
Poszły razem do przyczepy, aby obejrzeć materiał, żywo rozprawiając o minionym dniu. Brigitte po skalistej ścieżce drobiła kroczki na wysokich szpilkach.
– Kup sobie wreszcie przyzwoite buty – przekomarzała się z nią Tallie.
Często pozwalała sobie na podobne komentarze. Brigitte nosiła wyłącznie wysokie seksowne szpilki i świetnie w nich wyglądała. Miała do nich taki stosunek jak inni do butów do biegania.
– Masz na myśli trampki? – Roześmiała się.
Tallie nie włożyłaby nawet nowych trampek, nosiła wyłącznie poplamione i dziurawe. Wyglądała w nich równie ponętnie i zachwycająco jak Brigitte, lecz zupełnie o tym nie myślała. Hunt również o to nie dbał. Kochał ją taką, jaka była. Jej niedbały wygląd stanowił część jej uroku. Najbardziej ze wszystkiego Hunt podziwiał jej genialny twórczy umysł. Brigitte również to w niej ceniła. Oboje wiedzieli, że nadejdzie dzień, kiedy Tallie zostanie uznana za jednego z najważniejszych filmowców swych czasów.
W przyczepie obejrzały materiał. Tallie milczała, w napięciu i wnikliwie przyglądając się najdrobniejszym szczegółom. Kilka razy przerywała oglądanie i pisała uwagi dla montażystów, którzy będą je później rozważać. Miała bystre oko i dostrzegała niuanse, których inni nie zauważali. To ją wyróżniało spośród wszystkich. Przed wyjściem rozmawiała ze swoim zastępcą i montażystami. Minęła siódma. Tallie poczuła zmęczenie, lecz była bardzo zadowolona.
– Czy wracasz do domu? – spytała Brigitte.
Miała w bagażniku torbę z rzeczami na noc na wypadek, gdyby Tallie zechciała zostać. Przedkładała jej potrzeby i plany nad wszystko inne. Ponieważ z radością grała drugie skrzypce, stała się niezastąpiona. Była pod każdym względem asystentką idealną.
– Nie wiem – odparła Tallie. – Czy widziałaś się z Huntem? – Miała ochotę wrócić do domu, choć wiedziała, że nie dojadą przed dziewiątą, a może nawet przed dziesiątą.
– Mówił, że przygotuje dla ciebie kolację, jeśli postanowisz wrócić, albo przyjedzie do ciebie, jeśli tak wolisz. Mam mu dać znać.
Tallie wahała się przez krótką chwilę. Zdecydowała się wrócić, chociaż spędzą ze sobą tylko kilka godzin, zanim pójdą spać. A będzie musiała wstać przed czwartą rano. Jednak bardzo lubiła być w domu, a Hunt świetnie gotował.
– Myślę, że wrócę do domu.
– W takim razie cię zawiozę. Prześpisz się po drodze.
Tallie miała za sobą długi dzień, jak zawsze, kiedy pracowała na planie. Weszło jej to w krew, lubiła ten stan.
– Dzięki.
Tallie chwyciła płócienną torbę, która od miesięcy służyła jej za podręczną torebkę. Torba na narzędzia dla hydraulika, która wpadła jej w oko na garażowej wyprzedaży, idealnie bowiem nadawała się do noszenia scenariuszy i brulionów, które miała zawsze przy sobie, żeby do nich zajrzeć przy pierwszej lepszej okazji. Pracowała bez wytchnienia, zapisywała nowe pomysły scen do wykorzystania w filmie aktualnie kręconym bądź przydatne w kolejnym. Jej umysł pędził z prędkością stu pięćdziesięciu kilometrów na godzinę.
Zgodnie z obietnicą Brigitte wysłała Huntowi SMS-a o powrocie Tallie. W ciągu dnia wykonała dla niej kilkanaście telefonów, załatwiła jej sprawy, zamówiła rzeczy dla Max w Nowym Jorku, zapłaciła rachunki. Była najbardziej zorganizowana spośród osób, które Tallie poznała, a Hunt w pełni się z nią zgadzał. Podkreślał, iż Tallie ma szczęście, że Brigitte dla niej pracuje. Brigitte całkowicie zadowalał fakt pozostawania w cieniu Tallie, bycie jej łącznikiem ze światem. Jej praca miała poza tym dodatkowe korzyści. Gdy Brigitte spodobał się jakiś strój, futrzana kurtka bądź biżuteria, dostawała je w prezencie od sklepu. Nie posiadała się z dumy. To był największy atut jej pracy. Jubilerzy i projektanci przysyłali do niej prezenty dla Tallie, pragnąc, by asystentka namówiła swą pracodawczynię do noszenia ich kreacji. Tallie jednak nie była tym zainteresowana i z radością oddawała te rzeczy Brigitte, która nie ukrywała zachwytu i we wszystkim wyglądała olśniewająco. Dostała nawet spory upust na astona martina. Była właścicielką przepięknego domu w Hollywood Hills z prywatnym basenem. Opływała w dostatki i wiodła wspaniałe życie jako asystentka Tallie. Przez siedemnaście lat traktowała tę pracę jako prawdziwe błogosławieństwo. Chociaż była zamożna z domu i nie potrzebowała prezentów Tallie, korzystała z nich, nie chcąc pozostawać na garnuszku ojca i macochy. Podobało się jej, że jest niezależna od rodzinnej fortuny, choć przyznawała, że dom kupiła za pieniądze zapisane przez matkę. Traktowała go jako inwestycję. Obecnie był wart dwa, trzy razy więcej, niż za niego zapłaciła. Dzięki własnemu majątkowi, hojności Tallie, nieustającemu strumieniowi prezentów i innym korzyściom Brigitte wiodła złote życie, które pod wieloma względami było lepsze niż życie Tallie. Przynajmniej można było odnieść takie wrażenie.
Tallie była bardziej dyskretna niż Brigitte. Ona także dorastała w dobrobycie, lecz nie aż w takim jak jej asystentka. Brigitte czasami odwiedzała rodzinę, lecz zawsze się potem skarżyła. San Francisco było ponurym miastem, nienawidziła swojej macochy, straciła kontakt z ojcem, odkąd się ożenił z tą kobietą. Tallie stała się dla niej rodziną, kimś, na kim jej zależało od siedemnastu lat, a Tallie odwzajemniała jej uczucie. Brigitte była jej bliska jak siostra, a wobec Max zachowywała się jak ciotka, miała dla niej wiele życzliwości. Max uwielbiała ją i opowiadała jej o swoim życiu. Czasami mówiła jej nawet więcej niż matce, szczególnie wtedy, gdy Tallie wyruszała na plan.
Tallie usiadła na siedzeniu obok kierowcy w superaucie Brigitte. Zapięła pas i oparła się wygodnie. Była na nogach od piątej rano i nagle poczuła wielkie znużenie. Tuż przed wyjazdem dostała zapis zmian w scenariuszu i wzięła go, żeby wszystko sprawdzić, ale była wykończona.
– Zdrzemnij się – zaproponowała Brigitte. – Przeczytasz rano. Nie musisz tego robić dzisiaj.
Tallie jednak była sumienna do bólu.
– Masz rację – odparła z wdzięcznością.
Nie wyobrażała sobie życia bez Brigitte i miała nadzieję, że nigdy nie będzie musiała żyć bez niej. Liczyła na to, że się razem zestarzeją, a Brigitte żartowała, że tak właśnie będzie, bo się nigdzie nie wybiera, nie ma żadnych pokus, nie zamierza skorzystać z ofert, które jej często składano, żeby podkraść ją Tallie, tak by pracowała dla kogoś innego. Natychmiast podkreślała, że uwielbia swoją pracę i pracodawczynię i że Tallie jest jej najlepszą przyjaciółką.
Ni stąd, ni zowąd Tallie zaśmiała się, zerkając w lusterko.
– Wyglądam na autostopowiczkę. Strasznie.
– Owszem. – Brigitte roześmiała się również, patrząc na nią. – Mogłabyś się czasem uczesać.
Brigitte przedłużyła sobie włosy, dzięki czemu jeszcze bardziej upodobniła się do Tallie, która miała włosy naturalne, z tą różnicą, że Brigitte była zawsze starannie uczesana. Nie wyszłaby z domu, wyglądając jak Tallie, wcale by zresztą tego nie chciała. Poza tym praca Tallie była fizycznie bardziej uciążliwa. Albo trzeba było wchodzić na drabinę, albo siedzieć na dźwigu, żeby zdobyć lepsze ujęcie. Tallie godzinami przebywała na słońcu, nie zadając sobie trudu posmarowanie się kremem przeciwsłonecznym, choć Brigitte poważnie ostrzegała ją przed zmarszczkami. Kucała za kamerą, leżała w błocie, żeby lepiej zobaczyć kąt ujęcia. Była pracowita jak mrówka. Nawet rozczochrana miała w sobie naturalne piękno. Jakby jakieś światło wydostawało się z jej wnętrza. Wygląd Brigitte był bardziej wypracowany, poświęcała temu wiele godzin. Tallie nie miałaby tyle cierpliwości ani też chęci, by wyglądać jak przyjaciółka i zainwestować w to swój czas i wysiłek.
– Dzięki, że mnie wieziesz – rzekła z wdzięcznością, ziewając. Krótka chwila uświadomiła jej, jak bardzo jest zmęczona.
– Zamknij oczy i się zdrzemnij – rzuciła Brigitte.
Tallie poddała się tej sugestii z łagodnym uśmiechem. Po pięciu minutach, gdy wjechały na autostradę prowadzącą do L.A., spała jak kamień.
ROZDZIAŁ 2
Brigitte potrząsnęła delikatnie ramieniem Tallie, gdy stanęły przed jej domem w Bel Air. Tallie nie lubiła ostentacyjnego bogactwa. Miała piękny, prosty dom z surowymi, nowoczesnymi i otwartymi przestrzeniami, który spowijała atmosfera ciszy i spokoju. Nie zamierzała zaśmiecać sobie życia. Miała też dom w Malibu, który bardzo rzadko odwiedzała, apartament w Nowym Jorku, dla Max, i mieszkanko w Paryżu, które kupiła na samym początku swojej kariery. Zawsze o tym marzyła i choć nie była w Paryżu od dwóch lat, czerpała przyjemność z samego faktu, że je ma. Od czasu do czasu użyczała go znajomym. Podczas ostatniego urlopu zatrzymała się tam Brigitte, która uwielbiała Paryż. Tallie kręciła wtedy film w Afryce i Brigitte skorzystała z okazji. Korzyści płynące z charakteru jej pracy jako osobistej asystentki były zresztą fantastyczne. Żyła życiem swej pracodawczyni, rezygnując z własnego. Bez problemu się przystosowywała. O dziesiątej wieczorem miała randkę, lecz gdyby się okazało, że do północy będzie zajęta sprawami Tallie, nie protestowałaby.
– Jesteśmy na miejscu – szepnęła.
Tallie otworzyła oczy. Nawet nie zajrzała do scenariusza ze zmianami, który leżał na jej kolanach. Brigitte miała rację, przejrzy go rano. Poczuła się odświeżona po drzemce, choć przez chwilę straciła rachubę czasu; nie wiedziała też, gdzie się znajduje.
– Przespałam całą drogę. – Uśmiechnęła się szeroko. Wyglądała jak nastolatka z długopisami i ołówkiem we włosach. Kolekcjonowała je przez cały dzień.
– Hunt odpisał, że czeka z kolacją. Szczęściara z ciebie – rzekła przyjaciółka, gdy Tallie otwierała drzwi samochodu.
– Wiem o tym.
Obie jednak wiedziały, że stabilizacja nie byłaby szczęściem dla Brigitte, która ceniła wolność i galerię mężczyzn młodszych od siebie, przez krótką chwilę, najczęściej aktorów zatrudnianych przez Tallie. Miała słabość do młodych drani. Nigdy nie była z nimi na tyle długo, żeby im pozwolić się skrzywdzić. Sypiała z nimi podczas zdjęć, po czym się z nimi rozstawała. Taki układ bardzo jej odpowiadał.
– Przyjadę po ciebie o wpół do piątej – zawołała za nią.
Tallie pomachała jej ręką na pożegnanie, stojąc przy drzwiach. Chciała być w pracy już o szóstej, więc czekała ją krótka noc. Nim przekręciła klucz, wysoki przystojny mężczyzna z brodą i ciemnymi włosami otworzył jej drzwi. Na koszulkę i szorty narzucił fartuch. Mocno pocałował Tallie w usta. Drzwi zamknęły się za nimi.
Brigitte pojechała do siebie, gdzie czekał na nią aktor grający w filmie Tallie. Powiedziała mu, gdzie znajdzie zapasowy klucz. Tommy miał dwadzieścia sześć lat. Gdy Brigitte dojechała do domu, młody człowiek był już nagi i czekał na nią w basenie.
– Co za piękny widok! – Brigitte uśmiechnęła się z podziwem, taksując go wzrokiem.
Wyskoczyła ze spódniczki, zostając w stringach i szpilkach. Zdjęła koszulkę, rozpięła stanik. Piersi, w które zainwestowała kilka lat temu, pięknie wyglądały w świetle. Aktor patrzył na nią z aprobatą. Miała świetne ciało i doskonale wiedziała, jak z niego korzystać.
– Wskakuj – zaprosił ją do basenu, rozkoszując się ciepłą wodą i myślą o tym, że spędzą ze sobą noc.
Romansowali od kilku tygodni, odkąd zaczęli kręcić film. Niczego sobie nie obiecali i nie zamierzali tego robić. Wspólna noc była wszystkim, czego pragnęli, i o nic więcej im nie chodziło. Brigitte nie miała innych pragnień. Wskoczyła do basenu i po chwili wynurzyła się między nogami kochanka, a on się roześmiał. Brigitte była niesamowitą kobietą, świetnie się bawili. Liczył na to, że dzięki niej dostanie rolę w kolejnym filmie Tallie. Brigitte niczego mu nie obiecywała, choć delikatnie dała do zrozumienia, że się postara. Jeśli nawet nie, to i tak spędzali fantastycznie czas. Była jedną z najważniejszych kobiet w Hollywood, bo miała dostęp do Tallie Jones i jej całkowite zaufanie. Jednej rzeczy nigdy by nie zrobił – nie skrytykowałby Tallie. Brigitte zabiłaby go, gdyby się na to odważył. Była bowiem najbardziej lojalną osobą, jaką kiedykolwiek spotkał, i oferowała najlepsze usługi seksualne w mieście.
Hunt podał Tallie kieliszek wina, gdy weszła do kuchni. Położyła na stołku płócienną torbę i uśmiechnęła się, czując smakowity zapach. Kuchnia wychodziła na ogród. Usiedli na tarasie. Tallie była uradowana, że są razem, że wróciła do domu, nie zostając w Palm Springs. On także się cieszył. Był beztroski i na luzie. Przez ostatnie cztery lata ich style życia dotarły się. Rzadko występowały spięcia. On jej nigdy nie zawiódł, a ona uwielbiała dzielić się z nim uwagami o swojej pracy.
– Jak minął dzień? – spytał, zdejmując fartuch i rzucając go na krzesło.
Był wyższy od niej, o lekko zaokrąglonym brzuszku. Lubił dobrze zjeść. Miał czterdzieści pięć lat, broda lekko go postarzała.
– Świetnie – rzekła z uśmiechem. – Czy przyjedziesz do Palm Springs?
– Nie dam rady. Mam kilka spotkań. Może pojutrze. Jak się udała scena śmierci?
Starał się śledzić zmiany w scenariuszu, choć Tallie wciąż coś poprawiała, nawet podczas pracy. Była bardzo wyczulona na wartki dialog. Pozwalała aktorom dodawać coś od siebie, jeśli wpadli na ciekawy pomysł, a rezultaty często zapierały dech w piersiach.
– Doskonale. – Tallie wyglądała na zadowoloną. – Umieram z głodu. Co przygotowałeś na kolację?
Hunt często przyrządzał dla niej potrawy japońskie, chińskie bądź tajskie. Miał w małym palcu kuchnię azjatycką oraz francuską. W weekendy przyrządzał dania meksykańskie. Bardzo lubił gotować i wszyscy zajadali się jego daniami. Tallie uwielbiała wracać do domu i odkrywać niespodzianki, które dla niej szykował. Kolacja, którą podał tego wieczoru, nie zawiodła jej. Spędzili uroczy wieczór, jedząc i gawędząc na tarasie. Otworzył ulubione wino Tallie – Corton-Charlemagne, a ona czuła się, jakby udała się na uroczystą kolację, a nawet lepiej, bo byli sami i nie musiała się przebierać ani czesać.
Hunt pracował nad ich kolejnym wspólnym przedsięwzięciem. W tym celu mieli jechać do Włoch, bo chciał z nią tam spędzić czas. Myśleli o wynajęciu willi w Toskanii na czas trwania zdjęć. Dogadywał sprawy obsady, rozmawiał z ubezpieczycielami i inwestorami, żeby załatwić finansowanie filmu. Był w tym bezkonkurencyjny. Tallie zajmowała się reżyserią, on zaś dbał o każdy szczegół produkcji. Rozmawiał z japońskim inwestorem o pieniądzach, a ponieważ chodziło o film w reżyserii Tallie, trudności od razu znikały. Mimo to wszystkie warunki musiały być spełnione. Hunt był w tym niezawodny, perfekcjonista taki jak Tallie w swoim działaniu.
– Chyba wszystko załatwione. – Opowiadał o japońskim inwestorze, gdy sprzątali naczynia ze stołu po wyśmienitej kolacji. Tallie podziękowała mu pocałunkiem. – Chce przeprowadzić audyt. Musi się upewnić, że jesteśmy wypłacalni i że nie znikniemy z jego pieniędzmi. – Uśmiechnął się. – Zgadzasz się? – spytał podczas robienia porządków kuchennych.
– Oczywiście. Poproszę Victora Carsona, żeby dał mu wszystko, o co poprosi. – Oboje wiedzieli, że Japończyk jest solidnym inwestorem, i zależało im na jego pieniądzach.
– Korzysta z usług niezależnej firmy księgowej, prowadzonej przez byłych federalnych. Słyszałem, że są dość dokładni, dzięki czemu wszyscy będą zadowoleni. My dostaniemy kasę, a on się przekona, że jesteśmy uczciwi, i wtedy dopniemy wszystko na ostatni guzik. – Rozmawiał z najpoważniejszymi agentami w Hollywood o kandydatach do głównych ról. Gdy tylko dostaną pieniądze, podpiszą z nimi kontrakty.
– Poproszę Brigitte, żeby jutro zadzwoniła do Victora.
Tallie zgasiła w kuchni światło i poszła na górę do rozległej sypialni, gdzie wisiał na ścianie ogromny ekran. Uwielbiali oglądać filmy, leżąc w łóżku. Lecz nie dziś, bo już minęła północ, co oznaczało, że za cztery godziny Tallie będzie musiała wstać. Przyzwyczaiła się zresztą do braku snu, kiedy wpadała w wir pracy.
Chciała zadzwonić do Max, lecz przypomniała sobie, iż w Nowym Jorku już za późno na odbieranie telefonów. Postanowiła zatem zadzwonić z samego rana. Wtedy Hunt wspomniał, że ojciec Tallie dzwonił tuż przed jej przyjazdem. Zapomniał o tym wcześniej powiedzieć.
– Ma jutro badania – poinformował, a ona natychmiast się zaniepokoiła. – Mówił, że to nic ważnego, rutynowe testy. Pytał, czy jutro pracujesz, a ja potwierdziłem.
– Poproszę, żeby zawiozła go Brig, albo jego gosposia, Amelia.
Tallie zamyśliła się. Ojciec mawiał, że jej asystentka jest niezłą laską, co ją śmieszyło. Jego zdaniem Brigitte była zachwycającą i najbardziej seksowną kobietą na świecie.
– Powiedziałem, że ja go zawiozę – odparł spokojnie Hunt. – Znajdę na to trochę czasu. To żaden kłopot, a ojciec się zgodził, jeśli nie będziesz miała nic przeciwko temu.
– Jesteś aniołem. – Tallie przytuliła go, a on ją ścisnął z całej siły.
– E tam, po prostu cię kocham. Dziękuję, że wróciłaś na noc.
– To ja ci dziękuję za kolację. Czy przyjedziesz do Palm Springs? – spytała ponownie.
Będą mieli dla siebie więcej czasu. Nie muszą jechać kawał drogi do L.A., a hotel, w którym się zatrzymywali, był bardzo przyjemny i miał świetne spa. Tallie cieszyła się, gdy Hunt do niej przyjeżdżał. Miło było zatrzymać się tam po długim dniu pracy.
– Muszę jutro koniecznie załatwić kilka spraw, mam wieczorem spotkanie. Przyjadę pojutrze. Może zostaniesz na kilka dni, żebyś nie musiała jeździć taki szmat drogi, jeśli przyjadę pojutrze na noc?
– Dobry pomysł.
Poszła pod prysznic i po kilku minutach znów przytuliła się do niego. Hunt był nagi, więc szybko zdarła z siebie koszulkę, którą włożyła zamiast koszuli nocnej. Przywarli do siebie i zaczął ją całować. Ogarnęło ją szczęście, płynące z faktu, że do niego przyjechała.
– Brakuje mi ciebie – szepnął.
Znowu go pocałowała. Jednak Palm Springs to nie koniec świata. Przez pół roku kręciła film w dżungli, przez trzy miesiące mieszkała w afrykańskiej wiosce. Bywała w miejscach, gdzie wybuchały wojny domowe. Palm Springs było przy tym jak bułka z masłem, raptem dwie godziny drogi od domu. I tak niedługo wrócą na stałe. Tallie czuła się jak na wakacjach, gdy Hunt przyjeżdżał spędzić z nią noc.
– Mnie też ciebie brakuje – westchnęła, a on zaczął się z nią kochać. Po chwili myślała już tylko o nim.
Leżeli potem przytuleni do siebie, gawędząc. Walczyła ze snem. Była spokojna i zrelaksowana, ale oczy jej się same zamykały. Objęła go, gdy coś do niej mówił, głaszcząc ją po włosach. Zasnęła.
ROZDZIAŁ 3
O wpół do piątej rano przyjechała Brigitte, jak zawsze punktualnie. Bez względu na to, co robiła w nocy, niezmiennie stawiała się na czas mimo wczesnej godziny. Wysłała Tallie SMS-a, że już jest. Tallie wybiegła z domu na bosaka, z butami w ręku, i cicho zamknęła za sobą drzwi. Podbiegła do astona martina i wsiadła. Przed chwilą brała prysznic i miała mokre włosy. Jeśli to w ogóle możliwe, była jeszcze bardziej rozchełstana niż poprzedniego dnia. Włożyła inne poszarpane szorty dżinsowe i podartą koszulkę.
– Czy to ostatni krzyk mody, który kosztował cię majątek? – Brigitte nie odrywała wzroku od koszulki. – Czy wypatrzyłaś ją w Goodwill?
Fantastyczne pomysły darcia ubrań przed sprzedażą wpadały czasami do głów tuzów mody. Max kupowała takie rzeczy w Maxfield’s. Tallie zazwyczaj sama je sobie darła, choć z nią nigdy nie było wiadomo na pewno. Nie wydawała pieniędzy na ciuchy. Nie interesowała się markami.
– Nie – odrzekła rozbawiona. – Wyjęłam ją ze śmietnika. Hunt ją wyrzucił. A ja nie znoszę, gdy coś się marnuje, i postanowiłam jej dać drugie życie.
Brigitte roześmiała się, wyjeżdżając na ulicę.
– A gdybym ci powiedziała, że kupiłam ją w Maxfield’s, to czy uznałabyś ją za modną?
– Oczywiście – odparła przyjaciółka zdecydowanym tonem.
– Udajmy więc, że tak jest. Nie mam czasu zastanawiać się nad swoim wyglądem.
Nigdy o to nie dbała. Wygląd nie był dla niej najważniejszy. Za ważne uważała, co miała w głowie, a nie na sobie, w przeciwieństwie do większości kobiet, które znała, a już na pewno w przeciwieństwie do Brigitte, która prawie codziennie wkładała stroje innej marki. Brigitte wydawała większość pensji na biżuterię i ubrania. Utrzymywała, że musi dbać o swój wizerunek, gdyż reprezentuje Tallie Jones. Tallie zaś miała to wszystko gdzieś.
W drodze do Palm Springs zadzwoniła do Nowego Jorku, do córki, która właśnie wybierała się na uczelnię. Max powiedziała, że chciała do matki zadzwonić, aby zapytać o film i o samopoczucie.
– Wszystko idzie świetnie. Pilnujemy terminów i powinniśmy za kilka tygodni wrócić do L.A. Co u ciebie? Jak uniwersytet? – Tallie uwielbiała rozmawiać z córką i bardzo często do niej dzwoniła.
– W porządku. Poznałam tydzień temu jednego chłopaka w bibliotece. Bardzo fajny. Zdaje na medycynę.
Tallie niepokoiła się związkami córki z chłopcami, odkąd uświadomiła sobie, że była tylko o dwa lata starsza, gdy zakochała się w kowboju z Montany i zaszła z nim w ciążę. Ale raczej nie miała powodu do niepokoju. Max była mniej naiwna niż Tallie w jej wieku. Miała wrażenie, że gdyby jej mama nie zmarła kilka lat wcześniej, to ona nie zaszłaby w ciążę i nie urodziła dziecka. Czuła się wtedy bardzo zagubiona, mimo że ojciec zawsze ją wspierał. Była pewna, że matka zdecydowałaby inaczej, prawdopodobnie nie nalegałaby, by córka wyszła za mąż, do czego namówił ją ojciec. Zamążpójście okazało się wielkim błędem z wyjątkiem tego, że dzięki niemu miała wspaniałą córkę, za co czuła wdzięczność dla losu. Max była świetną dziewczyną, nigdy nie sprawiała kłopotu, nigdy jej nie zasmuciła. Tallie podobała się ambicja córki, żeby zostać prawnikiem, jak dziadek. Nie chciała, żeby wylądowała w przemyśle filmowym. To było ciężkie życie, pełne niezrównoważonych ludzi, życie biegnące na wariackich papierach. Tallie nie namawiała jej do przyjaźni z dziećmi gwiazd, choć Max poznała kilkoro w szkole. Była rozsądną dziewczynką, a niektóre gwiazdorskie dzieci były zadziwiająco miłe. Max unikała złego towarzystwa i umiała gromadzić wokół siebie wspaniałą, nierozpieszczoną młodzież.
– Miłego dnia, mamo – pożegnała się radośnie po kilku minutach.
Tallie przypomniała sobie o audycie dla Japończyków i poprosiła Brigitte, żeby poinformowała księgowego, Victora Carsona, aby z nimi współpracował i dał im wszystko, o co poproszą.
– Masz szczęście, że nie musisz się tym zajmować – skwitowała w końcu i spokojnie wyciągnęła scenariusz.
– Dam mu wszystko, czego zażąda.
Brigitte miała wszystkie liczby w małym palcu i utrzymywała w nienagannym porządku rachunki Tallie. Nie było żadnego problemu, żeby poprosić ją o rachunki i paragony, gdy za coś płaciła. Po kilku latach biegania za Tallie, żeby ta podpisała czeki, obie założyły konto, z którego Brigitte płaciła jej rachunki. To oszczędzało Tallie czas i zdejmowało kłopot z głowy. Asystentka miała też kartę, którą płaciła za wydatki szefowej, opłacała też wszystkie wydatki Max, mieszkającej w apartamencie Tallie w Nowym Jorku.
Dogadywała się z Victorem, i Tallie ufała, że oboje dbają o jej finanse. Kiedy Brigitte sprawowała nad nimi pieczę, wszystko chodziło jak w zegarku. Hunt jej zazdrościł, bo sam by chciał mieć taką asystentkę. W miarę możliwości Brigitte również jemu służyła pomocą.
W drodze do Palm Springs Tallie przeczytała zmiany w scenariuszu i te, które zostały jej przysłane w nocy faksem. Robiła sporo notatek i chciała nanieść jak najwięcej zmian, nim dojadą na miejsce, co wcale nie dziwiło Brigitte. Tak właśnie pracowała Tallie Jones, czujna, gdy chodziło nawet o najdrobniejsze szczegóły.
– Co wczoraj robiłaś? – spytała Tallie, gdy się zbliżały do Palm Springs.
– Niewiele. Wzięłam kąpiel, poczytałam, odpisałam na maile. Poszłam wcześnie spać, aby nie dorobić się zmarszczek i podpuchniętych oczu – odparła Brigitte z niewinną minką.
Nigdy nie opowiadała pracodawczyni o swoich związkach z aktorami. Od czasu do czasu docierały do Tallie plotki, lecz obie unikały tego tematu. Przyjęła zasadę „nie pytam i nie rozmawiam”, uznając, że to jeden z plusów pracy Brigitte, jeśli miała na to ochotę, a wyglądało na to, że miała. Komentowanie romansów nawiązanych na planie nie miało zresztą sensu, gdyż trwały tak krótko jak kręcenie filmu. Nie przeszkadzało jej to, dopóki Brigitte nie stawiała jej w kompromitującej sytuacji, wymuszając obietnice bez pokrycia. Brigitte była mądra i nie przekraczała granic. Nie było sprawą Tallie, z kim Brigitte sypiała. Jak na oko pracodawczyni i przyjaciółki coś się kryło za tą niewinną minką, i Tallie z uśmiechem zgadywała, o kogo to może chodzić. Pewnie o kogoś bardzo młodego, statystę albo aktora. To było w stylu Brigitte.
Ten dzień był tak samo pełen zajęć jak poprzedni. Brigitte przez cały czas znajdowała się w pobliżu i przynosiła zimne i gorące napoje, pilnując, żeby pracodawczyni coś zjadła. Tallie zapominała o posiłkach, zbyt niecierpliwa, by zawracać sobie głowę jedzeniem. Podobnie jak nie zastanawiała się nad przyzwoitym strojem bądź fryzurą. Tak pochłaniała ją praca, że nie znosiła, by cokolwiek odciągało jej uwagę choćby na chwilę.
Brigitte odpowiedziała na maile i wykonała kilka telefonów w imieniu Tallie. Poinformowała telefonicznie Victora o audycie. Potem usiadła i obserwowała, co się dzieje na planie. Podsuwała Tallie trafne komentarze. Była uważna i dobrze wiedziała, o jaki niuans czy akcent może chodzić, a przyjaciółka liczyła się z jej szczerymi opiniami. Przez te wszystkie lata Brigitte wiele się bowiem nauczyła.
Minął kolejny udany dzień. Po skończeniu pracy Tallie rozmawiała przez telefon z Huntem, który jechał na spotkanie w Polo Lounge i opowiedział jej o swoim dniu. Tęsknił. Po paru chwilach pożegnali się. Była zachwycona tym, że nie umieli bez siebie żyć, niczym syjamskie bliźniaki. Mieszkali razem, lecz prowadzili niezależne życie. Łączyły ich wspólne projekty. Hunt nie złościł się na nią i nie był o nią zazdrosny, gdy wyjeżdżała, a ona nie niepokoiła się o niego. Po czterech latach zdążyli się dobrze poznać i ufali sobie.
Hunt był inny niż mężczyźni, z którymi wiązała się wcześniej, a którzy w końcu okazywali się oszustami. Jej drugi mąż okazał się największym łajdakiem, lecz inni nie byli od niego wiele lepsi. Takich właśnie spotykała na swej drodze podczas robienia filmów. Podobało jej się w Huncie, że jest uczciwy, szczery i solidny. Pod pewnymi względami nie był tak ekscytujący jak inni, lecz nie szukała podniet. Pragnęła mężczyzny, którego mogła kochać i któremu mogła zaufać. W przeciwnym razie po co było zadawać sobie trud? Już dawno temu doszła do tego wniosku, tuż po tym, jak bardzo się sparzyła, jak ciężko przeżywała zdrady. Hunt zaś był z gruntu dobrym człowiekiem. Zanim skończył z nią rozmowę, powiadomił ją, że wszystko poszło dobrze z jej ojcem, którego zawiózł na badania, choć starszy pan ostatnio bardzo zeszczuplał.
– Wiem o tym. Jego gospodyni mi mówiła, że mało je – odparła z niepokojem.
– Muszę czasem coś dla niego przyrządzić – postanowił Hunt.
– Tak jakbyś nie miał innych spraw na głowie – odparła.
– Mogę wykroić trochę czasu. Uwielbiam twojego ojca, wspaniały z niego gość. Miło spędziliśmy dzisiaj czas. Był zdenerwowany, więc opowiedziałem mu parę dowcipów, i kiedy dotarliśmy na miejsce, wyraźnie się odprężył.
– Bardzo ci za to dziękuję.
Hunt szczerze ją wzruszył. Dlatego go kochała, i nie tylko. Był nadzwyczaj troskliwy wobec niej i Max. Bardzo się lubili. Max miała czternaście lat, kiedy Tallie zaczęła się spotykać z tym człowiekiem, i po pierwszych oporach wszystko się ułożyło. Kiedy Hunt wprowadził się do Tallie i Maxine rok później, wydało się to naturalne wszystkim, nawet ojcu Tallie, który w tych sprawach był dość staroświecki. Nazywał Hunta nie zięciem, lecz kochanym chłopakiem córki.
Tej nocy Tallie zatrzymała się w hotelu w Palm Springs. Praca nad filmem uszczęśliwiała ją. Tym razem nie zdarzyły się zwyczajowe koszmary, problemy z ubezpieczeniem, inwestorami, chorobami i kontuzjami aktorów. Rzadko miała z tym kłopoty, lecz jeśli już się to przytrafiło, bywało bardzo źle. Tallie starała się unikać problemów, zatrudniając aktorów, którzy słynęli z niezawodności. Podpisywała z nimi kontrakty uwzględniające wszelkie szczegóły. Pod tym względem Hunt był świetny i dlatego ich wspólne produkcje skazane były na sukces. Uwielbiała z nim pracować, bo był najlepszym producentem, jakiego znała. A i ona nie zasypiała gruszek w popiele, była niezmordowana w wydobywaniu z każdego aktora najlepszej gry, znajdowaniu najlepszych pisarzy, najlepszych scenariuszy. W pełni zasłużyła na swoją fantastyczną reputację.
Z zadowoleniem odpoczywała w hotelu. Najpierw popływały z Brigitte w basenie, a asystentka zamówiła dla niej masaż w pokoju. Tallie powiedziała jej później, że masaż był boski i zaproponowała podobny zabieg dla Brigitte. Kolejny plus pracy dla Tallie, co Brigitte doceniała. Styl życia, który dzieliła ze swoją pracodawczynią i z którego korzystała, był najwspanialszy, jaki mogła sobie wyobrazić. Dzięki Tallie stała się gwiazdą.
Victor Carson patrzył na stos dokumentów, teczek i arkuszy kalkulacyjnych na swoim biurku. Od piętnastu lat był doradcą finansowym Tallie i z wyjątkiem spraw, za które odpowiadała Brigitte, zajmował się jej księgowością. Omal nie jęknął, dowiedziawszy się o audycie. Kolejna komplikacja, która była mu bardzo nie na rękę. I tak miał wystarczająco skomplikowane życie, na którym położyły się cieniem jego osobiste problemy. Nie wiedział, po co ten niezależny audyt, jakby do szczęścia brakowało mu tylko kilku nieprzyjaznych audytorów rozkładających na czynniki pierwsze zapisy i akta, domagających się wszelkich tłumaczeń. Finanse Tallie były w jak najlepszym porządku, ale i tak audyt będzie niezwykle czasochłonny, nawet jeśli kto inny się nim zajmie. I tak on będzie musiał wszystko wyjaśniać. Zazwyczaj wraz z Brigitte zajmowali się finansami Tallie i ich współpraca bardzo dobrze się układała. Victor nie miał czasu na audyt, ale nie mógł odmówić Huntowi i Tallie. Przeżywał kłopoty osobiste, choć nigdy by się do nich nie przyznał. Zajmował się podatkami Hunta i Brigitte, ale teraz miał przede wszystkim na głowie własny dom.
Kobiety były od zawsze karzącą ręką sprawiedliwości dla Victora. Dwadzieścia lat temu alimenty i ugoda z pierwszą żoną kosztowały go majątek, gdy odkryła, że mąż ma kochankę, śliczną włoską modelkę. To dla niej zostawił żonę i poślubił Włoszkę. Z pierwszego małżeństwa miał dwoje dzieci, z drugiego bliźniaki. Dwa lata później druga żona przejęła amerykański styl życia, którego sam ją nauczył, i wyczyściła mu konto do ostatniego centa. W końcu wyjechała do Paryża, gdzie wyszła za mąż, a Victor nie widział swoich córek bliźniaczek od osiemnastu lat. Mimo że były mu obce, to musiał na nie płacić do końca tego roku. Na szczęście jego starsze dzieci były pełnoletnie i pracowały, a ich matka ponownie wyszła za mąż. Od kilku lat Victor utrzymywał finansowo dwie byłe żony i czworo dzieci.
Niedawno, z powodu nietrafionych inwestycji poczynionych przez doradcę finansowego, stracił znaczną sumę pieniędzy. O wiele lepiej dbał o sprawy swoich klientów niż o własne. W wieku sześćdziesięciu dwóch lat oszalał z miłości do młodej aktoreczki i poślubił ją po erotycznie nabrzmiałym weekendzie w Las Vegas. Victor obiecał jej, że użyje swoich wszystkich wpływów, aby ją wylansować w Hollywood. Niestety, nie udało mu się, gdyż Brianna była beztalenciem, a jej próbne zdjęcia okazały się kompletną porażką. Jedyną propozycją, którą dostała, była praca modelki prezentującej stroje kąpielowe na targach. Nie o taką karierę jej chodziło.