Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Alexandra Winslow, porzucona przez matkę jako siedmiolatka, szuka pokrzepienia w kryminałach czytanych wspólnie z kochającym ojcem. Wkrótce sama zaczyna pisać opowiadania i okazuje się, że ma literacki talent. Po przedwczesnej śmierci ojca dziewczynę biorą pod opiekę zakonnice, które zachęcają ją do podążania za marzeniami.
Alex pisze w każdej wolnej chwili. Podczas studiów kończy pierwszą powieść. Szybko znajduje wydawcę, pamiętając jednak rady zmarłego ojca, decyduje się ukryć pod męskim pseudonimem, a prawdziwą tożsamość ujawnia tylko nielicznym.
Sukces przychodzi jej z łatwością, ale cena za niego jest wysoka. Dziewczyna spotyka się z zazdrością, arogancją, obłudą Hollywoodu, gdzie nikt nie wie, kim jest tajemniczy Alexander Green, lecz Odpowiedni moment, by to wyjawić, wciąż się nie pojawia. Jeśli tożsamość pisarki zostanie ujawniona, prawda może ją zniszczyć.
Danielle Steel
To jedna z najbardziej znanych i najchętniej czytanych autorek na świecie, a jej powieści sprzedano w blisko miliardzie egzemplarzy. Do licznych międzynarodowych bestsellerów Steel należą: Romans, Sąsiedzi, To, co bezcenne, Pegaz i inne wysoko oceniane powieści. Jest również autorką książek: Światło moich oczu: historia życia Nicka Trainy, opowiadającej o losach jej syna; Życie na ulicy, wspomnień z pracy z bezdomnymi; Expect a Miracle, zbioru jej ulubionych cytatów niosących inspirację i pocieszenie.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 447
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Moim wyjątkowym, ukochanym dzieciom
Beatrix, Trevorowi, Toddowi, Samancie, Nickowi,
Victorii, Vanessie, Maxxowi i Zarze.
Obyście ciężko pracowali, kochali jak należy
i byli bardzo kochani.
Oby wszystkie Wasze sukcesy i osiągnięcia
były świętowane i doceniane.
Wszystko, czego pragniecie, jest możliwe, a to, co dobre, zdarza się w odpowiednim momencie.
Kocham Was całym sercem i duszą
Mama/DS
Rozdział 1
Alexandra Cortez Winslow miała siedem lat, długie proste czarne włosy, kremowobiałą skórę i duże zielone oczy. Teraz skrywała je pod zaciśniętymi powiekami, leżąc w swoim łóżku z twarzą w pościeli i starając się nie słuchać kłótni rodziców. Czasami ich sprzeczki trwały godzinami. Zawsze kończyły się trzaśnięciem drzwiami, a potem tata przychodził na górę, do jej sypialni, i zapewniał, że wszystko jest w porządku.
Tym razem kłócili się całą godzinę. Alex słyszała krzyki matki, kobiety o gorącym latynoskim temperamencie. Odkąd Alex sięgała pamięcią, rodzice zawsze się kłócili. W ciągu ostatniego roku czy dwóch zrobiło się jeszcze gorzej. Po wszystkim mama znikała na kilka dni, czasami nawet tygodni, a gdy wracała, przez jakiś czas było spokojnie. A potem znów się zaczynało – tak jak dzisiaj. Przy kolacji matka powiedziała, że chce na kilka dni polecieć do Miami, by spotkać się z przyjaciółmi. Ojciec przypomniał jej ze smutkiem, że dopiero co stamtąd wróciła, po czym posłali Alex na górę. Matki nie obchodziło, kto słyszy ich kłótnię, ale ojciec zawsze nakazywał córce iść do swojego pokoju. Zasłaniała głowę poduszką i starała się niczego nie słyszeć, ale krzyki niosły się po wszystkich pokojach. Mieszkali na osiedlu domków jednorodzinnych w Bostonie, czasami znajomi Alex z sąsiedztwa mówili, że też słyszeli jej rodziców. Krzyczała głównie matka – czasem też rzucała różnymi przedmiotami – a ojciec Alex starał się ją uspokoić, zanim coś zniszczy albo któryś z sąsiadów zadzwoni po policję. Dotąd się to nie zdarzyło, ale bał się, że któregoś dnia do tego dojdzie.
Carmen Cortez i Eric Winslow poznali się w Miami, podczas jego podróży służbowej. Był szefem firmy budowlanej, która zajmowała się wznoszeniem budynków biurowych, zwłaszcza dla banków. Pojechał tam w związku z przetargiem, a pierwszego wieczoru po przylocie poszedł sam na kolację do gwarnej restauracji. Zobaczył, jak do środka wchodzi grupa atrakcyjnych młodych ludzi. Gdy usiedli przy stoliku obok, usłyszał, że rozmawiają po hiszpańsku, a jego wzrok od razu przyciągnęła zjawiskowo piękna młoda kobieta. Ona wyczuła, że Eric się jej przygląda, więc zerknęła w jego stronę i się uśmiechnęła. I wtedy było już po nim.
Eric był rozsądnym mężczyzną wiodącym spokojne życie. Jego pierwsza żona, nauczycielka akademicka, zmarła na raka piersi dwa lata wcześniej, po dzielnej walce o życie. Nie mieli dzieci – sami o tym zdecydowali ze względu na długoletnie problemy zdrowotne kobiety. Nigdy nie żałowali swojej decyzji, uznali ją za odpowiednią w tej sytuacji.
Eric dobrze sobie radził w pracy, Barbara lubiła wykładać historię Ameryki na Uniwersytecie Bostońskim, uwielbiali też swój dom. Po jej śmierci uznał, że budynek jest dla niego za duży. Oczekiwał, że spędzą w nim razem jesień życia, i nie spodziewał się, że owdowieje w wieku czterdziestu ośmiu lat. Tego nie mieli w planach. Gdy Barbara odeszła, uświadomił sobie, że czuje się jak kamyk w pudełku po butach – przetaczał się z kąta w kąt, zagubiony we własnym domu, albo czytał w samotności, zaszyty w swoim gabinecie. Bez niej wszystko straciło znaczenie. Często wyjeżdżał w podróże służbowe, ale w domu nikt na niego nie czekał, nie miał komu opowiedzieć o projektach, nad którymi pracował. Myślał, że podróż do Miami niczego nie zmieni. Spodziewał się, że po powrocie zastanie w domu ogłuszającą ciszę. Elena, ich gosposia, nadal przychodziła kilka razy w tygodniu i przygotowywała posiłki, które zostawiała dla niego w zamrażarce. On odgrzewał je w mikrofalówce, gdy wracał z pracy. Nie miał rodziny, rodzeństwa ani dzieci. Wychodząc z przyjaciółmi, czuł się jak piąte koło u wozu, dlatego większość wieczorów i weekendów spędzał w samotności. Jedynym, co sprawiało mu przyjemność i odwracało uwagę, były kryminały, które uwielbiał czytać. Miał ich całą biblioteczkę.
W wieczór, gdy poznał Carmen, zdziwił się, słysząc, jak podczas kolacji w restauracji rozbrzmiewa salsa grana przez zespół muzyczny. Jeszcze bardziej zaskoczyło go to, że kobieta wstała i zaprosiła go do tańca. Miała na sobie krótką sukienkę z głębokim dekoltem opinającą jej idealne ciało. Powiedziała mu, że jest modelką, a od czasu do czasu gra w filmach. Cztery lata wcześniej, jako osiemnastolatka, przyleciała tu z Kuby. Tańczyli przez parę minut, a potem ona uśmiechnęła się ciepło i wróciła do przyjaciół. Nie miał pojęcia, co w niego wstąpiło, gdy zgodził się na taniec z nią – to było do niego niepodobne, ale kobieta była tak oszałamiająca, że gdy do niego podeszła, nie mógł odmówić. Potem skupiła uwagę na przyjaciołach, a on zauważył, że dużo się śmieją. Poczuł się absurdalnie, ale wychodząc z restauracji, dał jej swoją wizytówkę i powiedział, w którym hotelu się zatrzymał. Był pewien, że taka młoda, żywiołowa kobieta jak Carmen nigdy do niego nie zadzwoni.
– Jeśli będziesz kiedyś w Bostonie... – zaczął.
Sam wiedział, jak głupio to brzmi. Był od niej ponad dwa razy starszy, dzieliło ich dwadzieścia osiem lat. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak stary musiał się wydawać jej i jej przyjaciołom, jednak nigdy wcześniej nie spotkał tak ekscytującej kobiety. Miała czarne włosy i zielone oczy, jasnooliwkową skórę, opaleniznę i ciało bez skazy. Myślał o niej przez całą noc i prawie oniemiał, gdy następnego ranka zadzwoniła do jego hotelu, zanim wyszedł na spotkanie. Zaprosił ją na kolację, a ona powiedziała mu, gdzie się spotkają. Cały dzień nawiedzały go wyobrażenia o niej.
Gdy zobaczył ją w restauracji, wyglądała fantastycznie – miała na sobie krótką czarną sukienkę i buty na wysokim obcasie. Po kolacji poszli potańczyć, a potem do baru, który poleciła, gdzie rozmawiali do czwartej nad ranem. Był nią zafascynowany. Wyjaśniła mu, że pracuje jako hostessa na targach produktów, a jej marzeniem jest wyjazd do Los Angeles albo Nowego Jorku i kariera aktorki. Póki co, odkąd przybyła z Hawany, pracowała jako kelnerka, modelka, barmanka i tancerka, by związać koniec z końcem. Po angielsku mówiła świetnie, choć z wyraźnym akcentem. Uważał, że jest najpiękniejszą dziewczyną, jaką w życiu widział. Następnego dnia wracał do Bostonu, jednak powiedział jej, że jeśli jego firma dostanie projekt w Miami, często będzie wracał. Dwa tygodnie później przyleciał tam znowu tylko po to, by się z nią zobaczyć. Spędzili wspaniały weekend, a po miesiącu był w niej zadurzony po same uszy. W jego wieku wydawało się to głupotą, ale nic sobie z tego nie robił.
Eric zabierał Carmen do restauracji, o których słyszała, ale wcześniej nie odwiedziła, wybierali się też na długie spacery po plaży. Gdy po raz drugi przyleciał na weekend, by ją odwiedzić, spędziła z nim noc w hotelu. Był przystojnym, zadbanym mężczyzną o atletycznej budowie, a ona twierdziła, że nie przeszkadza jej jego wiek. Wiedział o jej problemach finansowych i proponował, że jej pomoże, Carmen jednak zawsze dziękowała i odmawiała. Jego firma nie wygrała przetargu w Miami, ale po trzech miesiącach związku, pod wpływem nietypowego dla siebie szalonego impulsu, poprosił Carmen, by za niego wyszła. Zgodziła się.
Ślubu udzielił im sędzia pokoju w Miami. Chociaż matka Carmen nie mogła opuścić Hawany, przyszła grupka jej przyjaciół, a on zorganizował uroczysty ślubny obiad w hotelu Fontainebleau, który uwielbiała jego ukochana. Gdy weekend się skończył, Carmen zabrała trzy walizki wypchane całym jej dobytkiem i po raz pierwszy poleciała z nim do Bostonu. Kiedy dotarli, przeniósł swoją latynoską żonę przez próg, do świata, którego zupełnie nie znała. Przez pierwsze miesiące zmagała się z ciężkim szokiem kulturowym. Pogoda była zimna i szara, często padał śnieg, którego nie znosiła. Ciągle było jej zimno, nudziła się, gdy on był w pracy, tęskniła za przyjaciółmi. Po paru miesiącach zabrał ją do Miami, by mogła się spotkać ze znajomymi. Wszyscy zazdrościli jej nowego wygodnego życia, chociaż wiek jej męża budził ich wątpliwości. Po sześciu miesiącach małżeństwa z zaskoczeniem odkryli, że Carmen jest w ciąży. Doszło do tego przypadkiem, ale po zastanowieniu Eric uznał, że był to szczęśliwy traf. Ze względu na zdrowie Barbary posiadanie potomstwa było dla niego wcześniej niemożliwe, a teraz był zachwycony myślą o dziecku i miał nadzieję, że będzie to syn, który przedłuży linię rodu. Eric uwielbiał sport, więc nauczyłby go grać w baseball i chodziliby razem na mecze. Może nawet zostałby jego trenerem w Małej Lidze. Liczył, że dzięki dziecku Carmen poczuje się z nim bardziej związana, ponieważ wciąż czuła się nie na miejscu w jego konserwatywnym bostońskim świecie i nie miała tu przyjaciół. Nie lubiła jego znajomych i uważała ich za nudziarzy, więc spędzali czas we dwoje.
Carmen znacznie mniej cieszyła się na myśl o dziecku, w wieku dwudziestu dwóch lat nie czuła się gotowa na macierzyństwo. Na rok musiałaby zapomnieć o karierze modelki, chociaż w Bostonie i tak nie mogła znaleźć pracy, więc tkwiła tam bezczynnie całymi dniami. Oglądała w telewizji hiszpańskie seriale aż do powrotu Erica z pracy i czekała na narodziny dziecka. Rozwiązanie miało nastąpić w lutym. Ponieważ nabrali przekonania, że to chłopiec, urządzili pokój dziecięcy na niebiesko. Eric był tak podekscytowany, że prawie wychodził z siebie. Kupił nawet pudełko cygar, by rozdawać je w tym wspaniałym dniu.
Alexandra urodziła się w nocy, gdy w Bostonie szalała burza. Poród przerósł najgorsze wyobrażenia i obawy Carmen. Lekarz powiedział, że pierwszy poród zwykle jest długi i właśnie taki ciężki. Gdy już urodziła, nie chciała nawet oglądać dziecka. Eric był razem z nią w sali porodowej, a gdy lekarz oznajmił, że to dziewczynka, zapadła pełna zaskoczenia cisza. Dopiero po kilku godzinach Eric otrząsnął się z rozczarowania, ale gdy wziął córeczkę w ramiona, od razu się w niej zakochał. Carmen była wtedy pod wpływem znieczulenia i już spała, nie oswoiła się też tak łatwo z obecnością dziecka jak on. Gosposia Elena zajęła się Alexandrą, gdy wrócili do domu. Carmen mówiła tylko o odzyskaniu dawnej sylwetki i odwiedzinach u przyjaciół w Miami. Nie była tam od miesięcy, bo Eric nie chciał, by podróżowała w zaawansowanej ciąży.
Ponieważ codziennie chodziła do pobliskiej siłowni i stosowała dietę, a poza tym była młoda, szybko odzyskała sylwetkę. Gdy Alexandra miała trzy miesiące, Carmen poleciała do Miami na trzy dni i została tam dwa tygodnie, imprezując z przyjaciółmi. Po powrocie była w znacznie lepszym nastroju. Gdy jej nie było, Eric i Elena zajmowali się dzieckiem.
Potem Carmen co miesiąc latała na Florydę, zostawiając małą z Erikiem, a nawet podjęła parę zleceń jako hostessa. W Bostonie wciąż nie miała żadnych przyjaciół, a ich małżeńskie życie było dla niej zbyt nudne i tradycyjne. Eric szybko zrozumiał, że Carmen nie jest stworzona do macierzyństwa. Najchętniej cały swój czas spędzałaby ze znajomymi w Miami. Kiedy Alex miała rok, odkrył, że Carmen ma w Miami romans z tancerzem z Puerto Rico. Kobieta rozpłakała się i obiecała, że to się nie powtórzy.
Mimo to zdarzyło jej się parę kolejnych wpadek i przez lata popełniła wiele głupstw. W Bostonie czuła się samotna, nużyło ją życie Erica i on sam. Pomimo jej zachowania Eric robił, co w jego mocy, by małżeństwo się nie rozpadło – dla dobra dziecka i własnego. Przez pierwsze lata małżeństwa wciąż był bardzo zakochany w żonie, aż w końcu, gdy Alex miała trzy lata, dotarło do niego, że Carmen nigdy się nie ustatkuje i go nie kocha. Być może trwała przy nim ze względów praktycznych, dla korzyści związanych z jego stylem życia, ale nie była w nim zakochana. Eric najbardziej obawiał się, że Carmen zabierze małą i go zostawi. Nie chciał stracić Alex ani nawet godzić się na naprzemienną opiekę nad dzieckiem. Wiedział, że gdyby Carmen go zostawiła i zabrała Alex do Miami, byłoby to dla małej dziewczynki nieprzyjemne życie – w otoczeniu znajomych matki o swobodnych obyczajach. Alex była jego córką, chciał, by wychowywała się w zdrowych, tradycyjnych warunkach, nie w niestabilnym, podejrzanym środowisku, w jakim obracała się jej matka, gdy wracała do świata, który znała.
Małżeństwo nie rozpadło się tylko dzięki temu, że Eric pozwalał Carmen robić, co chciała, wyjeżdżać i wracać, kiedy jej się podobało, oraz przymykał oko na jej romanse. Zawsze jednak wyczuwał, kiedy w jej życiu pojawiał się nowy mężczyzna. Bez przerwy rozmawiała przez telefon i radośnie się uśmiechała, gdy do niej dzwonił.
Kiedy wracała do miasta, toczyli wściekłe kłótnie rodem z koszmaru. Gdy zabierał ją na przyjęcia biznesowe, za dużo piła i flirtowała ze wszystkimi facetami wokół. Bardzo źle się zachowywała, ale była niezwykle piękna, a gdy wchodzili razem do sali, przyciągała wzrok wszystkich. Związek z nią napawał Erica swoistą dumą, jednak była dzika i wolna, a on wiedział, że nigdy nie zdoła jej poskromić i że z trudem udaje mu się utrzymać ją przy sobie. Znikała, kiedy chciała, wracała, kiedy jej to odpowiadało, zaniedbywała dziecko. Nigdy nie chciała zabierać Alex w podróż do Miami. Chętnie zostawiała ją z ojcem, a on przyjmował to z ulgą.
Alex dorastała, przysłuchując się ich kłótniom albo spędzając czas z ojcem, gdy matki nie było w domu. Eric wspaniale się nią opiekował z pomocą Eleny. Gosposia była dla dziewczynki jak kochająca babcia. Carmen bardzo jej się nie podobała, ostro wypowiadała się o niej po hiszpańsku. Również do Alex zwracała się po hiszpańsku, podobnie jak Carmen. Jako trzylatka dziewczynka mówiła płynnie w obu językach, poza tym była uroczym, pełnym miłości dzieckiem. Uwielbiała ojca i kochała matkę, wiedziała też jednak, że nie może na niej polegać. Na tatę zawsze mogła liczyć.
Rano Eric zawoził córkę do szkoły, a Elena odbierała ją po lekcjach, nawet wtedy, gdy Carmen była na miejscu – zwykle była wtedy na zakupach, u kosmetyczki albo godzinami rozmawiała przez telefon z przyjaciółmi z Florydy. Kiedy przebywała z rodziną w Bostonie, miało się wrażenie, że tak naprawdę jest nieobecna. Alex próbowała robić dla mamy różne miłe rzeczy, by ją uszczęśliwić, by rodzice aż tak bardzo się nie kłócili, ale to niczego nie zmieniało. Czasami Alex myślała, że jeśli będzie bardzo, bardzo grzeczna, mama nie będzie się na nich złościć, ale i tak się wściekała. Nawet dla Alex stało się oczywiste, że matka nie znosi z nimi przebywać.
Kłótnia, przez którą Alex chowała się pod poduszką, nie różniła się od innych, ale długo trwało, zanim się skończyła. W końcu dziewczynka usłyszała znajome trzaśnięcie drzwiami, po którym na jakiś czas miała zapaść cisza. Tego popołudnia widziała, jak matka pakuje walizkę. Domyślała się, dokąd wyjeżdża. Parę minut później ojciec wszedł na górę i otworzył drzwi jej pokoju. Jego ściany wciąż były pomalowane na jasnoniebieski kolor, a Alex wiedziała dlaczego. Tata opowiadał, że przed jej narodzinami był głupi i życzył sobie synka, nie mając pojęcia, jakie to szczęście mieć córeczkę.
Gdy miała pięć lat, zaczął zabierać ją ze sobą na mecze, uczył nazwisk zawodników i zasad gry. Wiedziała o baseballu więcej niż większość chłopaków, od lat grała też z ojcem na podwórku, odbijając piłkę pałką. Chwalił się znajomym, że jest świetną pałkarką, ma doskonałą koordynację ręka-oko, umie uderzyć piłkę mocniej niż inne dzieci, a do tego świetnie rzuca.
Wieczorem przed pójściem spać Eric zawsze jej czytał. Był uzależniony od powieści detektywistycznych i kryminałów, zachęcał też Alex do czytania w wolnym czasie. Poznała dzięki niemu wszystkie klasyczne książki dla dzieci w jej wieku, Pajęczynę Charlotty, Stuarta Malutkiego, książki o Kubusiu Puchatku, których słuchała jako małe dziecko, oraz Anię z Zielonego Wzgórza. Niedawno zaczął jej czytać książki o Nancy Drew, choć była na nie trochę za mała, ona jednak je uwielbiała. Czytanie było dla niej ucieczką od napięcia między rodzicami i humorów matki. Książki były jej przyjaciółmi.
Zaczęła już drugą powieść o Nancy Drew, którą co wieczór czytał jej tata – po jednym rozdziale każdego dnia. Uwielbiała zagadki rozwiązywane przez Nancy oraz jej niezwykłą spostrzegawczość.
– Gotowa na Nancy Drew? – spytał ją z uśmiechem, wchodząc do jej pokoju.
Alex wyjrzała spod poduszki z potarganymi włosami i szeroko otwartymi oczami, a potem skinęła głową.
– Poszła sobie? – spytała Alex ze ściśniętym gardłem.
– Wróci za parę dni – zapewnił ją tata.
Alex wiedziała, że to prawda, chociaż ciągle się martwiła, że któregoś dnia mama nie wróci. Carmen miała trudny charakter, często się złościła i nie lubiła czytać bajek ani się bawić. Mimo wszystko była jej matką, a czasami malowała Alex paznokcie u stóp, co dziewczynce bardzo się podobało. Raz nałożyła jej złoty lakier, a ona zdjęła w szkole skarpetki i pochwaliła się koleżankom.
Eric sięgnął po książkę leżącą na półce w pokoju Alex, a potem usiedli obok siebie na jej łóżku, opierając się o poduszki. Zaczęli od książki The Hidden Staircase. Ojciec powiedział Alex, że te powieści napisano wiele lat temu, ale wciąż są bardzo dobre. Teraz czytali The Secret at Shadow Ranch, którą Alex była zachwycona. Podobał jej się sposób czytania taty – w jego głosie było mnóstwo dramatyzmu. Dzięki niemu historia była naprawdę ekscytująca.
Objął ją, gdy usiedli na łóżku, a potem przeczytali dwa rozdziały i Alex musiała iść spać. Następnego dnia szła do szkoły. Gdy skończyli czytać, dziewczynka spojrzała na tatę swoimi wielkimi zielonymi oczami.
– Myślisz, że zadzwoni z Miami?
– Nie wiem – odparł szczerze.
Trudno było przewidzieć, co zrobi Carmen, a czasami wydawało się, że zupełnie o nich zapominała. Tak zresztą zazwyczaj było.
– Była bardzo zła, kiedy wychodziła? – spytała Alex cichym, pełnym niepokoju głosem.
Skinął głową, starając się ukryć zdenerwowanie, ona jednak je wyczuwała. To było jak życie u stóp wulkanu – dla obojga trudne do zniesienia.
– Chcesz się ze mną wybrać na przedsezonowe rozgrywki? – spytał, by odwrócić jej uwagę.
Lubiła jeździć z nim na wycieczki. Już wcześniej zabrał ją na przedsezonowe rozgrywki baseballowej drużyny Red Sox. Skinęła głową z uśmiechem.
Przebrała się w piżamę, umyła zęby i położyła się do łóżka. Otulił ją kołdrą i ucałował, zgasił światło, a potem na chwilę przystanął w drzwiach.
– Wszystko będzie dobrze, Alex. Zawsze dobrze się kończy. Mamusia będzie szczęśliwa, gdy wróci do domu.
Alex jednak dobrze wiedziała, że szczęście nie potrwa długo.
– Słodkich snów. Kocham cię – dodał jak co wieczór jej ojciec.
– Ja też cię kocham, tato.
Zamknęła oczy, myśląc o Nancy Drew i zagadce, którą próbowała rozwiązać w czytanej przez nich książce. Nancy Drew była taka mądra. Zawsze udawało jej się wszystko odgadnąć, jak gdyby miała magiczną moc. Alex chciałaby mieć taką samą moc, by wiedzieć, kiedy mama wróci.
Może jeszcze zanim skończą czytać książkę.
Rozdział 2
Następnego dnia Eric i Alex robili to, co zwykle.
Wyjazd Carmen do Miami niewiele w tym względzie zmienił. Nigdy wcześnie nie wstawała, Eric pozwalał jej spać do późna. Przygotowywał dla Alex śniadanie – owsiankę, tosty i bekon – a w weekendy robił pancakes albo smażył jajka. Poprzedniego dnia przed wyjściem Elena przygotowała dla nich obiad. Carmen nigdy nie próbowała nauczyć się gotować. Na jej repertuar składało się kilka kubańskich dań, które były dla Alex zbyt pikantne. Eric też za nimi nie przepadał.
Przygotował dla córki lunch i włożył go razem z przekąską do jej pudełka z Wonder Woman. Ich sąsiadka Pattie odbierała ją po szkole i zabierała do siebie, gdzie Alex bawiła się z jej dziećmi. Miała ich czworo – dwoje starszych od Alex, a dwoje młodszych – i często zabierała ją do siebie. Dziewczynka lubiła tam przebywać – zawsze miała co robić. W jej własnym domu było zupełnie cicho, dopóki tata nie wrócił. Po drodze odbierał ją od Pattie, po czym wracali do siebie i jedli kolację, którą zostawiła dla nich Elena. Mieli opracowany cały system, a nieobecność Carmen niczego nie zmieniała – jedynie Alex była przybita, kiedy matki nie było w domu. Wciąż zastanawiała się, kiedy wróci.
– Jak się czuje? – zwrócił się Eric do Pattie ściszonym głosem, gdy przyjechał do niej wieczorem, by odebrać córkę.
Dwóch synów sąsiadki biegało po domu, słychać też było włączony na cały regulator telewizor w bawialni, gdy tymczasem Pattie gotowała obiad. Jej mąż był prawnikiem i często pracował do późna. Była miłą kobietą, a Eric był wdzięczny za jej pomoc.
– Chyba dobrze, jest trochę milcząca.
Oboje jednak wiedzieli, że w przypadku skrytej Alex nie jest to nic niezwykłego. Lubiła przebywać wśród innych dzieci, ale jako jedynaczka spędzająca mnóstwo czasu z ojcem przywykła do towarzystwa dorosłych.
– Zawsze tak jest, kiedy Carmen wyjeżdża.
Pattie słusznie domyśliła się, że dla Alex musi to być stresujące, choć dziecko niewiele o tym mówiło. Sąsiadka i jej mąż słyszeli jednak kłótnie Carmen i Erica w ciepłe wieczory, gdy otwierali okna. Dla dziecka nie była to przyjemna atmosfera. Pattie nigdy nie dogadywała się z Carmen, która nie miała ochoty poznawać innych matek, umawiać się na wspólną zabawę z dziećmi czy zapraszać znajomych Alex do ich domu. Wydawało się, że jest bardziej zajęta sobą samą niż kimkolwiek innym, nawet córką. Nie wyglądała też ani nie zachowywała się jak matka. Pattie była od niej znacznie starsza. Carmen miała wtedy tylko trzydzieści lat, choć nie było tego po niej widać. Zachowywała się i ubierała bardziej jak dwudziestolatka, była też bardzo ładna. Pattie mimo woli myślała, że Carmen i Eric to dziwna para. Łatwo było dostrzec, że jego omamiła jej uroda, ożenił się z nią pośpiesznie i teraz tego żałował. Ich ośmioletnie małżeństwo było od początku burzliwe i niespokojne, co dla sąsiadów nie stanowiło tajemnicy. Elena dosadnie mówiła Pattie, co o tym wszystkim myśli, gdy tylko ta zgodziła się jej wysłuchać, czego starała się unikać. Nie chciała się wtrącać, chętnie jednak pomagała przy Alex, gdy tylko mogła. Szczerze współczuła dziewczynce.
Eric i Alex wrócili potem do domu. Eric odgrzał obiad, gdy ona odrabiała lekcje przy kuchennym stole. Po posiłku sama wzięła kąpiel, a tata pomógł jej umyć włosy. Powiedział jej, że był w księgarni i kupił kilka nowych książek swoich ulubionych pisarzy oraz że tego wieczora znów poczytają książkę o Nancy Drew.
Przez dwa tygodnie robili to, co zwykle i czekali na powrót Carmen. Tym razem wcale nie dzwoniła, ale zdarzało się to już wcześniej – zwykle wtedy, gdy wiązała się z nowym mężczyzną. Eric jednak udawał przed Alex, że go to nie martwi. W końcu Carmen zadzwoniła do jego biura, bo wiedziała, że trudno jest mu rozmawiać przy córce. Poza tym miała mu do powiedzenia coś ważnego i nie chciała sama mówić tego Alex.
Kiedy odebrał telefon, był rozkojarzony.
– Nie wracam – powiedziała beznamiętnym głosem Carmen.
– W tym tygodniu? – Uznał, że to właśnie ma na myśli.
– Nigdy – odparła po prostu. – Już dłużej tak nie mogę. Zmarnowałam swoje najlepsze lata w Bostonie. Nie wiem, jak możesz to znosić. To najnudniejsze miasto na świecie.
Może raczej nudziło ją jego życie lub on sam. Carmen dorastała przecież wśród muzyki, w żywej karaibskiej atmosferze Kuby, gdzie ludzie gawędzili, śmiali się, tańczyli i pili rum. To był świat pełen zmysłowych doznań. Kiedy była z Erikiem w Bostonie, czuła się martwa. Teraz Miami stało się dla niej centrum wszechświata.
– Zostajesz w Miami?
Zmartwiło go to i zasmuciło, ale nie był zaskoczony. Od lat obawiał się, że do tego dojdzie. Wiedział, że pod pewnymi względami będzie to ulga – skończą się ciągłe kłótnie – ale ich córeczka będzie załamana.
– Na jakiś czas. Mam dwa zlecenia pracy jako hostessa i poznałam kogoś, kto może mnie skontaktować z agencją w Vegas. Tam będę miała mnóstwo zleceń dla modelki.
Domyślił się, że będzie musiała występować topless, ale to jej nie przeszkadzało.
– To nie jest dobre miejsce dla dziecka – powiedział poważnie.
Nie chciał, by jego córka dorastała w Las Vegas, wśród ludzi, z którymi zadawała się Carmen. Jej plan był jeszcze gorszy niż to, czego obawiał się przez te wszystkie lata, gdy myślał o jej odejściu. Już nie był w niej zakochany. Życie z nią było po prostu zbyt trudne. Nie chciał jednak stracić Alex, nawet połowy czasu z nią, gdyby ustalili opiekę naprzemienną. Spełniał się jego najgorszy koszmar. Gdy powiedziała mu, co zamierza, serce na chwilę mu zamarło. Sądził, że nie zdoła jej powstrzymać.
– Nie zabieram jej ze sobą – powiedziała Carmen bez najmniejszej oznaki żalu. – Lepiej jej z tobą w Bostonie. Może przyjechać do mnie w odwiedziny, gdy się urządzę. Zobaczę, jak mi się spodoba w Vegas, albo przeprowadzę się do Los Angeles. Masz rację, to nie jest życie dla dziecka. A ja muszę być wolna.
Dobrze znała samą siebie. Zdaniem Erica od lat cieszyła się niemal zupełną wolnością. Nigdy nie traktowała go jak żona. Na początku ich życie seksualne było cudowne, ale gdy trochę ostygło po narodzinach dziecka, zupełnie się od niego odsunęła. Zawsze wyjeżdżała przy pierwszej okazji, od prawie pięciu lat nie uprawiali ze sobą seksu. W ciągu poprzednich dwóch lat zachowywała się, jakby to był niemiły obowiązek. Wystarczył rok, by wygasł żar ich uczuć. Eric popełnił ogromny błąd. Ślub z nią był głupotą, a on dobrze o tym wiedział. Była prawie trzydzieści lat młodsza, czuła wstręt do wszystkiego, co określało jego życie, a ich małżeństwo było farsą.
– Może czasem będę przyjeżdżać do niej w odwiedziny – dodała wymijająco Carmen.
Erica ogarnęła rozpacz na myśl o córce. Chociaż jego żona była bardzo nieodpowiedzialną matką, Alex wciąż się wobec niej łudziła. Tylko taką matkę miała i kochała ją.
– Możesz nas odwiedzać, kiedy chcesz. Będzie za tobą tęskniła – powiedział ze smutkiem. – To nie to samo, gdy ma się tylko ojca.
– Lepiej sobie z nią radzisz niż ja – powiedziała szczerze Carmen. – Gdy byłam z wami w domu, czułam się jak w więzieniu.
– Wiem, ale niełatwo jej będzie to zrozumieć.
Potem zadał jej pytanie, które przyszło mu do głowy. Chociaż to już nie miało znaczenia, był ciekaw, dlaczego odchodzi właśnie teraz.
– Masz kogoś?
Długo się wahała, a potem odpowiedziała:
– Właściwie to tak. To pewnie nic poważnego, ale dobrze nam razem. Ma znajomości w Vegas i Los Angeles.
Toczący spokojne, banalne życie Eric nie mógł jej tego dać. Miał nadzieję, że ofiaruje jej spokój i wygodę, ale w jego stylu życia jej nic się nie podobało, nawet ich wspólne dziecko. Chyba po prostu nie miała w sobie tego, czego potrzeba, by być matką. Była zbyt samolubna i niedojrzała. Chciała być częścią świata pełnego blichtru, w którym nie było miejsca na Erica czy Alex.
– Chcę rozwodu – oświadczyła, dolewając oliwy do ognia. – To koniec.
Nie spodziewał się, że wróci, ale sądził, że trochę zaczeka, zanim poprosi o rozwód. Będzie musiał przekazać Alex wiele bolesnych informacji naraz. Zastanawiał się, czy powinien to zrobić od razu, czy powiedzieć jej o tym drugim później.
– Zgadzam się, żebyś dostał prawo do pełnej opieki nad dzieckiem – dodała Carmen.
To była dla niego dobra wiadomość – zawsze wiedział, że tego właśnie by chciał, gdyby Carmen odeszła na zawsze.
– Dziękuję. Chcesz ustalić jakieś regularne odwiedziny?
Miał nadzieję, że nie, ale uznał, że uczciwie będzie zapytać. Najwyraźniej postanowiła uciec do własnego życia, wcale nie uwzględniając jego ani ich córki. Nie była złą osobą, po prostu zupełnie nieodpowiedzialną. Nie umiał tego jednak wyjaśnić siedmiolatce, chociaż Alex do pewnego stopnia była tego świadoma.
– Nie, zobaczymy, jak to będzie, kiedy się urządzę. Dam ci znać, gdzie mieszkam.
Potem podjęła delikatny temat – nie wiedziała, jak zareaguje Eric, chociaż zawsze był hojny, gdy z nim żyła.
– Czy mógłbyś zapewnić mi wsparcie przez jakiś rok czy dwa, dopóki nie znajdę dobrej pracy?
Zawahał się, ale to była przecież matka jego dziecka. Szanował tę relację, choć ona jej nie respektowała.
– Tak. Coś ustalimy, o ile kwota będzie rozsądna. Będziesz do niej dzwonić? – spytał ze zmartwieniem.
Uważał, że powinna to robić. Nie mogła po prostu zniknąć z życia córki, bał się jednak, że tak właśnie będzie.
– Dziękuję ci za pieniądze. Przez jakiś czas nie będę do niej dzwonić. Może na razie ty wyjaśnisz jej sytuację? – zaproponowała Carmen.
Wiedziała, że może zdać się na niego i całkowicie uniknąć odpowiedzialności. Nie spodziewał się, że jej zachowanie będzie aż tak skrajne i że postanowi całkowicie zerwać z nimi kontakt. Słusznie domyślał się, że chodzi o mężczyznę.
– Dam ci znać, gdzie przesłać czek – rzuciła beztrosko.
– Powinnaś od czasu do czasu do niej dzwonić – przekonywał kobietę, która nie chciała już być jego żoną ani nawet matką Alex.
– Tak – odparła wymijająco. – Spróbuję... Ericu... Przepraszam... Po prostu nie mogłam. To mnie niszczyło.
Gdy to powiedziała, niemal jej współczuł, bo wiedział, że to prawda. Jego także to niszczyło. Po ośmiu latach męczarni czuł się jak cień człowieka.
– Wiem – odparł cicho.
Teraz to ich córka miała przeżyć ciężki cios i dosłownie stracić matkę w wieku siedmiu lat. Nie zdoła zrozumieć, że stało się tak, bo jej matka nie potrafiła inaczej, a nie dlatego, że to ona zrobiła coś nie tak. Dla dziecka w jej wieku to był skomplikowany i subtelny temat.
Gdy się rozłączył, siedział zapatrzony w okno, myśląc o rozmowie. Wiedział, że nie powinno go to dziwić, ale do pewnego stopnia był zaskoczony. Tak długo było między nimi źle, że już do tego przywykł i nie spodziewał się, że coś się zmieni na lepsze lub gorsze, chociaż w głębi serca wiedział, że Carmen może go kiedyś zostawić. Zrobiła to właśnie teraz. Przynajmniej już nie musiał się tego bać albo zastanawiać się, czy straci Alex.
Tego dnia wcześniej wyszedł z pracy i sam odebrał dziewczynkę ze szkoły. Zadzwonił do Pattie, by ją o tym poinformować. Kobieta od razu usłyszała w jego głosie dziwny ton.
– Czy coś się stało?
Lubiła go i uważała, że jest dobrym ojcem wynagradzającym dziecku zaniedbania Carmen.
– Nie... tak... – Wziął głęboki oddech. – Carmen chce rozwodu.
– Wróciła?
– Nie, jest w Miami. Myśli o przeprowadzce do Vegas albo Los Angeles. Chyba poznała jakiegoś nowego faceta. Ale jej odejście i tak było tylko kwestią czasu. Miałem nadzieję, że zaczeka, aż Alex będzie trochę starsza, ale już podjęła decyzję. Nie wraca.
Nagle przypomniał sobie, że nie poprosiła go, by przysłał jej ubrania. Może nie chciała skromnych strojów, jakie nosiła w Bostonie. A może wolała pożegnać się ze wszystkim, co przypominało jej dawne życie, w tym także z nim i ich córką.
Pattie od lat się tego spodziewała, ale w jej głosie słychać było zmartwienie.
– Chce mieć prawo do opieki nad dzieckiem?
– Nie, zgadza się, żebym to ja był wyłącznym opiekunem.
Pattie ulżyło, gdy tylko to powiedział.
– Cieszę się, ale dla Alex to będzie trudne – dodał. – Dziecku w jej wieku trudno jest zrozumieć, że matka je porzuca.
– Daj mi znać, jeśli mogłabym coś dla ciebie zrobić – powiedziała życzliwie Pattie.
– Poradzimy sobie – powiedział, po części, żeby pocieszyć samego siebie.
– Wiem, że tak będzie. Jednak Alex może przez jakiś czas źle to znosić.
To był poważny cios dla tak małego dziecka, chociaż Pattie zawsze uważała, że Carmen nie sprawdza się jako matka. Teraz wyraźnie to wszystkim pokazała, nie oglądając się za siebie.
Eric czekał przed szkołą w swoim kombi marki Volvo, gdy Alex wyszła ze szkoły razem z innymi dziećmi. Na początku go nie zauważyła. Zawołał ją i pomachał do niej, a ona podbiegła i wsiadła do samochodu. Przez chwilę patrzyła na niego z powagą, a przeczucie podpowiedziało jej to, czego jeszcze nie wyjawił. Wciąż szukał właściwych słów, by wyznać prawdę.
– Mama nie wraca, prawda? – powiedziała od razu.
Widziała to w jego oczach. Zawahał się, a potem skinął głową. Nie dało się uciec przed prawdą, a on nie chciał jej okłamywać. W pewnym sensie to przypominało śmierć, tyle tylko, że Carmen zapowiedziała odwiedziny w nieokreślonej przyszłości. Nie chciał jednak obiecywać niczego córce, bo dobrze znał swoją żonę. Nie, nie można było na niej polegać, szybko zmieniała zdanie, może nawet nie będzie tęsknić za Alex. Co z oczu, to z serca.
– Czy kiedyś ją jeszcze zobaczę? – spytała Alex, ogarnięta paniką i bardzo blada.
– Tak – zapewnił ją – tylko nie wiem kiedy. Nie wie, gdzie będzie mieszkać, ale powiedziała, że będziesz mogła ją odwiedzić, gdy się urządzi, albo ona odwiedzi cię tutaj.
– Będę mieszkać z tobą? – spytała Alex, płacząc za kobietą, która nigdy nie była dla niej matką, ale którą i tak kochała.
– Oczywiście. Do końca życia się mnie nie pozbędziesz – powiedział, pochylając się i obejmując córeczkę. – Kocham cię. Mama po prostu musi mieć własne życie, tak już jest. Nie chodzi o ciebie, nie zrobiłaś nic złego, nie mogłaś tego zmienić.
Bardzo chciał przekonać o tym Alex i miał nadzieję, że mu się to udało.
– Wiem – odparła dzielnie dziewczynka, ocierając łzy z policzków, gdy on odpalał samochód. – Może nie była gotowa, żeby być mamą.
Próbowała znaleźć przyczynę, dla której jej życie z nimi obojgiem się rozpadło.
– Może. Ale mamy siebie nawzajem, Al. Będziemy robić razem różne fajne rzeczy, czytać mnóstwo książek, chodzić na mecze, możemy jeździć na wycieczki.
– Możemy polecieć w odwiedziny do mamy, tam gdzie mieszka?
– Pewnie – powiedział, jadąc do domu. – Ale na razie przeczytajmy wszystkie książki o Nancy Drew, całą serię. Co ty na to?
Chociaż miała dopiero siedem lat, wiedziała, czemu tata tak się zachowuje – chciał, by zniosła to jak najlepiej, starał się ją pocieszyć. Uśmiechnęła się do ojca i skinęła głową.
– Chętnie. Czy potem mogłabym poczytać niektóre z twoich kryminałów?
Wiedziała, że bardzo je lubił, a czasami jej o nich opowiadał.
– Może kiedy będziesz trochę starsza.
Wymienił wszystkie rzeczy, które będą razem robić w najbliższej przyszłości i kolejnych miesiącach. Starał się, by odejście matki wydawało jej się szansą i błogosławieństwem.
– Rozwodzicie się? – spytała nagle dziewczynka. – Rodzice Sally Portman rozwiedli się w zeszłym roku. Teraz spędza weekendy i środowe wieczory u taty.
– Myślę, że mogłoby tak być, bez weekendów i śród, ale może mama i ja się rozwiedziemy, bo ona nie chce już z nami mieszkać.
Alex skinęła głową ze zrozumieniem, próbując przyswoić tę informację.
– Myślisz, że wyjdzie znowu za mąż?
– Nie wiem – odparł szczerze.
– A ty?
Roześmiał się, słysząc to pytanie.
– Nie sądzę, panno Alex. Na razie skupmy się na sobie nawzajem. Nie możemy rozwiązać od razu wszystkich zagadek.
Dobrze przyjęła tę wiadomość, Eric wiedział jednak, że jest jej bardzo smutno. Tego wieczoru skończyli czytać The Secret at Shadow Ranch. Alex była zachwycona zakończeniem, a książka nagle nabrała dla niej nowego znaczenia. Gdy słuchała, jak Eric czyta jej powieść, uświadomiła sobie, że teraz mieszka sama z tatą, tak samo jak Nancy. Nancy Drew też nie miała matki. Może któregoś dnia ona i jej tata też będą rozwiązywać zagadki kryminalne. Zastanawiała się, co się stało z mamą Nancy Drew. W książce nie było o tym mowy.
– Nigdy nie wiadomo, jak rozwiąże się zagadka – powiedziała w zamyśleniu, gdy przeczytali ostatnią stronę, chociaż prawie domyśliła się zakończenia.
Lubiła odgadywać rozwiązanie przed zakończeniem i była w tym dobra.
– Życie jest podobne. Zawsze jest pełne niespodzianek, czasem dobrych, a czasem trochę gorszych – odparł cicho jej tata.
– Ja lubię zgadywanie – oświadczyła.
– Ja też – odpowiedział, całując ją na dobranoc i otulając kołdrą. – Dlatego właśnie tak uwielbiam kryminały.
Skinęła głową, a on zgasił światło i wyszedł z pokoju. Leżała w łóżku, nie wiedząc, gdzie jest jej mama i czy w ogóle za nią tęskni albo o niej myśli. Do jej oczu napłynęły dwie łzy, które stoczyły się po policzkach i opadły na poduszkę. Zastanawiając się, kiedy znów zobaczy Carmen, odmówiła za nią krótką modlitwę, a potem zasnęła, śniąc o niej. We śnie wyglądała pięknie. Wróciła, by znów z nimi zamieszkać. Dziewczynka miała nadzieję, że tak się rzeczywiście stanie.
Rozdział 3
Carmen złożyła pozew rozwodowy miesiąc po telefonie do Erica, a on nie powiedział o tym Alex. Nie musiała znać szczegółów rozpadu ich małżeństwa. Kobieta poprosiła, by przez dwa lata przesyłał jej niewielką kwotę, a on na to przystał zgodnie z tym, co ustalili przez telefon. Nie chodziło jej o pieniądze. Wolność znaczyła dla niej więcej. Wciąż była w Miami, gdy do niego napisała, i nadal nie zadzwoniła do Alex. Pisała, że niedługo wyjeżdża do Las Vegas. Eric wiedział, że jeśli ma wysyłać jej pieniądze, to będzie znał jej adres. Dla dobra Alex nie chciał, by zapadła się pod ziemię, na wypadek gdyby musieli lub chcieli się z nią skontaktować.
Dwa miesiące później napisała do niego z Las Vegas, by podać swój nowy adres.
Alex dobrze sobie radziła. Minął już szok związany z odejściem matki na zawsze. Zastanawiał się, czy dziewczynka także się tego spodziewała. Zarówno jej nauczyciel, jak i Pattie mówili, że Alex jest nieco bardziej małomówna niż wcześniej, ale wydaje się, że wszystko z nią w porządku. W domu odnosił podobne wrażenie.
Tego lata wybrali się do gospodarstwa agroturystycznego w Wyomingu. Alex była zachwycona jazdą na koniach i oglądaniem rodeo. Od czasu do czasu przypominał sobie, jak bardzo pragnął syna przed jej narodzinami, ale była kochającym i czułym dzieckiem, poza tym nie było rzeczy, której by nie potrafiła robić. Uwielbiała baseball i książki, które dla niej wybierał, dobrze radziła sobie w sporcie. Nauczyciel powiedział, że ma talent pisarski, a kiedy wróciła z Wyomingu, oświadczyła, że być może kiedyś będzie chciała pisać książki. Miała osiem lat i zaczynała trzecią klasę. Nie mieli od Carmen żadnych wieści, odkąd napisała z Las Vegas.
– Tatusiu, myślisz, że mogłabym pisać kryminały, kiedy będę duża? – spytała, patrząc na niego z powagą.
– Mogłabyś – stwierdził po namyśle – ale większość uznanych pisarzy kryminałów to mężczyźni. Tego rodzaju powieści piszą zwykle mężczyźni. A w przypadku brutalniejszych thrillerów i powieści detektywistycznych, które lubię czytać, mężczyznom naturalnie przychodzi pisanie w takim stylu. Osobiście nie przepadam za kryminałami pisanymi przez kobiety. Nigdy mi się nie podobają. Dlatego jeśli będziesz pisać kryminały, albo będziesz zmuszona pisać „grzeczne” powieści, tak jak pewna pisarka o nazwisku Agatha Christie, albo jeśli zechcesz pisać książki podobne do tych, które czytam ja i wielu mężczyzn, będziesz pewnie musiała używać męskiego pseudonimu.
Jego ton głosu był poważny, a dziewczynka była przekonana, że jej tata wie o kryminałach wszystko, ponieważ przeczytał ich tak wiele. Nigdy nie widziała, by czytał coś innego.
– To znaczy, że będę musiała udawać mężczyznę? – Zaskoczyła ją ta sugestia, ojciec jednak skinął głową. – Nosić sztuczne wąsy i męskie ubrania?
Roześmiał się, słysząc jej interpretację.
– Pewnie wyglądałabyś uroczo ze sztucznymi wąsami – zażartował. – Nie, chodziło mi o to, że mogłabyś podpisywać swoje książki męskim imieniem, by ludzie myśleli, że napisał je mężczyzna. Niektóre pisarki kryminałów są bardzo dobre, ale sam wolę powieści pisane przez mężczyzn. Nie musisz jednak nosić chłopięcych ubrań – powiedział.
Alex wyraźnie ulżyło.
– Dlaczego ludzie by ich nie czytali, gdyby wiedzieli, że jestem kobietą?
To nie miało dla niej sensu, chociaż wierzyła we wszystko, co mówił jej ojciec.
– Bo zazwyczaj to mężczyźni piszą kryminały, a kobiety nie.
Wypowiadał się na ten temat z przekonaniem.
– To głupie, tatusiu. Kobiety pewnie też mogłyby je pisać.
Zdecydowanie potrząsnął głową.
– W takim razie kiedy będę starsza i zostanę pisarką, użyję twojego imienia i ludzie pomyślą, że to ty.
Roześmiała się, myśląc o tym, ale jego słowa wywarły na nią wielki wpływ. Zastanawiała się, czy to prawda. Jej tata miał rację co do większości rzeczy. Podobała jej się myśl, że pisałaby książki w jego imieniu. Uważała, że to byłaby dobra zabawa, zwłaszcza jeśli dzięki temu kobiety i mężczyźni chcieliby czytać jej powieści.
Dopiero wiele miesięcy później jej matka znów się do nich odezwała. Minął już prawie rok, odkąd odeszła. Eric dostał od niej pocztówkę, na której pisała, że jej chłopak musi pracować w Nowym Jorku i że jadą samochodem z Las Vegas, więc zatrzymają się w Bostonie, by zobaczyć się z Alex. Rozwód nie został jeszcze uprawomocniony, a Eric nie mówił Alex o odwiedzinach matki. Nie chciał, by robiła sobie nadzieję i była rozczarowana, gdyby Carmen w ostatniej chwili zmieniła plany i nie przyjechała.
Któregoś dnia Carmen zadzwoniła do domu późnym wieczorem. Eric odebrał. Alex już mocno spała.
– Właśnie dotarliśmy do miasta – powiedziała znajomym głosem.
– Gdzie się zatrzymujecie?
Wymieniła nazwę taniego motelu pod miastem.
– Mogę się z nią jutro zobaczyć?
Był piątkowy wieczór, więc następnego dnia Alex nie miała lekcji. Jednak nawet gdyby tak było, Eric pozwoliłby jej zostać w domu, by zobaczyła się z matką. To było zbyt ważne wydarzenie. Teraz żałował, że wcześniej nie powiedział córce o przyjeździe Carmen.
– Oczywiście. Bardzo się ucieszy, gdy cię zobaczy. Jak długo zostaniesz?
Zastanawiał się, czy spotkanie z matką sprawi, że dziewczynka stanie się niespokojna, uważał jednak, że Alex powinna mieć szansę zobaczyć się z Carmen. Minęło zbyt wiele czasu. Alex czasami o niej wspominała i mówiła, że za nią tęskni, miała nadzieję, że wszystko u niej w porządku i że zadzwoni. A teraz jej matka przyjechała. Liczył, że to nie będzie dla córki szok.
– Jutro jedziemy do Nowego Jorku. Jestem tu tylko na jeden dzień – rzuciła swobodnie Carmen.
– Chcesz ją odebrać po śniadaniu? – zaproponował.
Carmen przez długi czas się wahała.
– Może po prostu wpadnę do domu?
Nie pragnął spotkania z nią, ale pomyślał, że tak może być łatwiej dla Alex. Po prawie roku całkowitego braku kontaktu matka będzie jej się wydawać obcą osobą.
– Jak wolisz – odpowiedział grzecznie.
Carmen zapowiedziała, że przyjedzie o dziesiątej rano, a potem zakończyli rozmowę.
Następnego ranka przyszedł do Alex, by ją obudzić, czego zwykle nie robił w soboty. Chciał jednak dać jej czas na przygotowanie i przywyknięcie do myśli o spotkaniu.
– Mama przyjechała do miasta – powiedział, gdy dziewczynka całkiem się obudziła.
– Tutaj? Teraz?
Miała taki wyraz twarzy, jakby powiedział, że dziś Boże Narodzenie.
– Jedzie do Nowego Jorku. Wpadnie się z tobą spotkać po śniadaniu.
Alex uśmiechnęła się szeroko i wyskoczyła z łóżka.
– Chcę włożyć tę nową sukienkę.
Wskoczyła do garderoby i wynurzyła się z aksamitną sukienką w łagodnym różowym kolorze oraz czarnymi lakierkami, które kupiła podczas zakupów z Pattie. Rozczesała swoje długie ciemne włosy, aż lśniły, umyła twarz i włożyła nową sukienkę i buty. Była gotowa już o dziewiątej rano, zbyt podniecona, by zjeść śniadanie, i usiadła w salonie w oczekiwaniu na matkę. Nie ruszyła się z miejsca. Carmen przyjechała dopiero w południe, piękniejsza niż kiedykolwiek wcześniej – w dżinsach, obcisłym podkoszulku, czarnej skórzanej kurtce i butach na obcasie. Eric otworzył jej drzwi i zobaczył, że za nią stoi jakiś mężczyzna. Wyglądał podejrzanie, zachowywał się nerwowo i powiedział Carmen, że poczeka na nią w samochodzie. Gdy tylko zobaczył Erica, wyraźnie poczuł się niezręcznie i nawet nie spojrzał mu w oczy. Wyglądał najwyżej na dwadzieścia pięć lat. Eric czuł się, jakby był ich dziadkiem, gdy zapraszał Carmen do środka. Nie powiedział, że Alex czeka na nią od dwóch godzin, ale zirytowało go, że się spóźniła.
Dziewczynka skoczyła na równe nogi, gdy tylko usłyszała mamę, przebiegła przez salon i uścisnęła ją mocno, po czym spojrzała jej w twarz. Oczekiwała, że dostrzeże tam wszystkie emocje, które sama czuła przez ostatni rok. Carmen jednak czuła się równie niezręcznie jak jej chłopak, nie na miejscu w oficjalnie urządzonym salonie, który przez osiem lat był częścią jej domu. Wyglądała teraz prawie jak zdezorientowana nastolatka.
– Rany! Aleś ty wyrosła! – powiedziała, gdy Alex mocno ściskała ją w pasie.
Powoli ją objęła, jakby była obcą osobą, a nie jej własną córką. Potem odsunęła się i dodała:
– Niech ci się przyjrzę... Nadal jesteś śliczna – oświadczyła z uśmiechem.
– Ty też – odparła z zachwytem Alex.
Zapomniała, jak niezwykłą urodą obdarzona jest jej mama oraz jaka jest młoda.
Eric zaproponował coś do jedzenia albo picia, ale Carmen odmówiła.
– Dopiero co jadłam śniadanie, poza tym niedługo musimy jechać. Vince musi być w Nowym Jorku przed szóstą.
– Kto to jest Vince? – spytała Alex, zawiedziona, że po tak długiej rozłące mama chce niedługo odjeżdżać.
Do Nowego Jorku jedzie się pięć godzin, Eric domyślił się zatem, że Carmen nie może zostać dłużej niż godzinę. Alex wyglądała na załamaną.
– To mój chłopak. Jest aktorem i tancerzem. Wybieramy się do Kalifornii. Ma tam znajomości.
Dla Alex te słowa nic nie znaczyły, Eric jednak zorientował się, że Carmen wciąż żyje mrzonkami i nie znalazła sobie stałego miejsca.
– Co będziesz robić w Kalifornii? – spytała ją Alex, chłonąc jej widok swoimi wielkimi oczami i próbując zapamiętać każdy szczegół.
– Może zagram w filmie – uśmiechnęła się szeroko Carmen. – Będziesz mogła mnie oglądać na ekranie.
– Wolę cię oglądać tutaj – powiedziała ze smutkiem Alex i w pomieszczeniu zaległa cisza.
Eric zostawił je same, ale był niedaleko, w kuchni, w razie gdyby Alex go potrzebowała.
– Tęskniłam za tobą – dodała Alex.
Carmen przez chwilę nie odpowiadała.
– Ja też za tobą tęskniłam. Ale w Vegas było bardzo fajnie.
To, co mówiła, nie obchodziło Alex albo nie chciała tego słyszeć. Chciała usłyszeć, że mama bez przerwy o niej myśli, ale najwyraźniej tak nie było.
– Dobrze sobie radzisz w szkole? – spytała Carmen, nie wiedząc, co powiedzieć.
Nie zauważyła też nowej sukienki ani butów, ani tego, że Alex się dla niej wystroiła.
Wizyta przebiegła w niezręcznej atmosferze. Przed upływem godziny Carmen wstała i powiedziała, że musi iść i że miło było się z nią zobaczyć, jak gdyby były koleżankami sprzed lat. Kiedy Eric usłyszał, że otwierają się drzwi, wyszedł z kuchni, by się pożegnać. Zobaczył tylko zrozpaczoną minę córki, gdy jej matka wychodziła. Kiedy Carmen stała w drzwiach, dziewczynka ostatni raz objęła ją w talii, po czym kobieta wyswobodziła się, pocałowała Alex w głowę i powtórzyła, że musi iść. Po chwili już jej nie było. Alex krzyknęła za nią: „Kocham cię!”, i po chwili drzwi się zamknęły. Nie usłyszała odpowiedzi. Po paru sekundach rozległ się odgłos odjeżdżającego samochodu i dziewczynka zaczęła szlochać, wtulając się w ojca. Poprowadził ją do kanapy, na której usiedli, a potem obejmował ją, gdy płakała. Ten widok przyprawiał go o rozpacz. Pierwszy raz w życiu czuł do byłej żony szczerą nienawiść za to, co robiła ich córeczce – zadawała rany, których on nie był w stanie zaleczyć, które na zawsze pozostawią w jej sercu blizny, gdy Carmen bezdusznie będzie wieść własne życie, nie zwracając uwagi na nikogo innego. Eric miał na zawsze zapamiętać rozpaczliwie wykrzyczane przez Alex wyznanie miłości i brak odpowiedzi Carmen. Tylko do niej pomachała, nie odwracając się, po czym pobiegła do samochodu, gdzie czekał jej chłopak.
– Nie powiedziała, kiedy wróci – łkała Alex.
Eric chciał dodać, że nie mówiła też o miłości do córki, ale nie zrobił tego.
– Ona chyba nigdy nie wie, co będzie robić w przyszłości – powiedział, szukając słów pocieszenia, które przychodziły mu trudniej niż nienawiść, jaką odczuwał do Carmen. – Ale ucieszyła się ze spotkania – dodał niezręcznie.
– Czemu nie mogła zostać dłużej? – jęknęła smutno dziewczynka.
– Musiała jechać do Nowego Jorku.
Alex uspokoiła się dopiero po wielu godzinach, a ból po spotkaniu nie dawał jej spokoju jeszcze przez wiele tygodni. Teraz czuła się jeszcze bardziej porzucona przez matkę niż wtedy, gdy Carmen od nich odeszła. Była starsza, bardziej świadoma i odczuwała wszystko wyraźniej. Carmen znów bez słowa zapadła się pod ziemię. Nie zadzwoniła, by powiedzieć, jak bardzo ucieszyła się ze spotkania, nie obiecała też, że wróci.
Po miesiącu wysłała Ericowi swój adres w Los Angeles, by tam przesyłał jej comiesięczne czeki, jednak nie skontaktowała się już z Alex.
Po sześciu miesiącach Eric odebrał o północy telefon od kogoś, kto przedstawił się jako przyjaciel Vince’a. Powiedział, że na autostradzie zdarzył się wypadek – samochód Carmen i Vince’a zderzył się z autem pijanego kierowcy i oboje zginęli na miejscu. Mężczyzna uznał, że Eric powinien o tym wiedzieć, ale nie znał szczegółów.
Potem przez godzinę Eric wpatrywał się w pustkę, próbując wzbudzić w sobie jakieś uczucia do niej, ale mu się to nie udało. Myślał tylko o Alex. Jej matka zupełnie nie potrafiła wypełnić swojej roli, a teraz nie żyła. Jej śmierć stanowiła przynajmniej jakieś zakończenie, jednak dziewięcioletnia Alex była za mała na utratę mamy. Tak naprawdę nigdy jej nie miała, a Carmen odeszła na zawsze prawie dwa lata wcześniej. Od tamtej pory córka widziała się z nią tylko raz.
Powiedział o tym Alex dopiero dwa dni później, w spokojny deszczowy weekend. Nie chciał robić tego wieczorem, więc przekazał jej wiadomość po śniadaniu. Wiedział, że nigdy nie zapomni pełnego żalu wyrazu jej twarzy.
– To nieprawda! Kłamiesz! – krzyknęła Alex, a potem pobiegła na górę do swojego pokoju i trzasnęła drzwiami.
Gdy do niej przyszedł, leżała na łóżku, łkając z głową pod poduszką. Uspokoiła się dopiero po wielu godzinach. Poszli razem na spacer, a potem, gdy już spała, zadzwonił do znajomego Vince’a w Kalifornii, by porozmawiać o organizacji pogrzebu. Eric chciał sprowadzić ciało Carmen do Bostonu i pochować ją obok pierwszej żony, by za parę lat Alex wiedziała, gdzie leży jej mama. Nie życzył sobie, by spoczęła w Kalifornii, w jakimś nieoznaczonym grobie. Mężczyzna podał mu stosowne informacje. Następnego dnia Eric zadzwonił do zakładu pogrzebowego i wszystko ustalił. Powiedzieli, że ciało Vince’a zostanie wysłane do jego rodziców w San Diego. Nikt jednak nie zgłosił się po zwłoki Carmen. O ile wiedział, nie miała tu żadnych bliskich. Jej matka mieszkająca w Hawanie zmarła po ich ślubie.
Poinformowano go, że ciało zmarłej dotrze do Bostonu za kilka dni i będzie mógł ją pochować. Nie powiedział o tym Alex, a dzień po tym, jak powiadomił ją o śmierci matki, pokazała mu wiersz, który dla niej napisała. Był piękny i pełen miłości. Eric miał łzy w oczach, myśląc o tym, że kobieta, która tak mało zrobiła dla córki, wzbudziła tyle miłości w porzuconym przez siebie dziecku. Nie zasługiwała na tak wiele, a jemu trudno było to znieść.
Rozdział 4
Chociaż Alex i jej ojca zawsze łączyła szczególna więź, zwłaszcza odkąd zostali sami, śmierć Carmen jeszcze bardziej ich do siebie zbliżyła. Z czasem Alex zaczęła otrząsać się z szoku po utracie matki. Nie miała już cienia nadziei, że ją zobaczy, co stanowiło dla niej milczące zamknięcie tego rozdziału życia.
Czytała jeszcze więcej niż dotąd. Parę miesięcy wcześniej skończyła całą serię o Nancy Drew, a ostatnio zaczęła czytać nieco poważniejsze książki. Ojciec dał jej łagodniejsze, „grzeczne” kryminały, na przykład Agathy Christie, które pochłonęły Alex. Uwielbiała pannę Marple i Herkulesa Poirot, którzy rozwiązywali zagadki. Zawsze próbowała dotrzeć do prawdy przed nimi.
Poza tym dużo pisała. Nauczyciel, który uczył ją w czwartej klasie, powiedział, że ma wielki talent do pisania wierszy i haiku. W piątej klasie zdobyła na lekcji angielskiego nagrodę za swoje opowiadanie. To była bardzo poruszająca opowieść o dziewczynce, której matka zginęła. W szóstej klasie, dwa lata po śmierci matki, jej nauczyciel angielskiego, pan Farber, zadzwonił do Erica do biura i poprosił, by następnego dnia mężczyzna przyszedł do szkoły. Ton nauczyciela był poważny, jakby Alex zrobiła coś strasznego. Jej ojcu jednak trudno było sobie to wyobrazić, ponieważ nigdy nie sprawiała problemów w szkole. Wieczorem nie chciał jej o tym mówić, wolał najpierw dowiedzieć się o wszystkim od nauczyciela.
Poszedł na spotkanie pełen obaw, z ponurą miną. Nauczyciel podał mu sześć kartek pokrytych starannym pismem jedenastoletniej Alex.
– Uznałem, że powinien pan to zobaczyć, panie Winslow. Ja i inni nauczyciele jesteśmy tym zaniepokojeni.
Eric zastanawiał się, czy Alex napisała jakiś szokujący, niestosowny tekst, obraźliwy list do któregoś z nauczycieli czy esej o codziennym życiu bez matki. Widząc minę nauczyciela, przeraził się. Zaczął czytać. Nie potrafił sobie wyobrazić, co mogło tak bardzo zdenerwować nauczyciela. Jednak w miarę czytania opowieść coraz bardziej go wciągała. Jej warsztat pisarski był świetny jak na tak młody wiek, miała wyrazisty własny styl.
Na pierwszej stronie przedstawiała postaci i zawiązywała fabułę. Gdy czytał następną, historia całkowicie go pochłonęła i chciał wiedzieć więcej. Dotąd akcja toczyła się spokojnie, a na trzeciej stronie Alex opisała brutalne, przerażające morderstwo rodem z kryminalnego thrillera. Na kolejnej wprowadziła intrygującego detektywa policyjnego wykazującego poczucie humoru pomimo strasznej zbrodni. Na piątej stronie nastąpiło kilka niespodziewanych zwrotów akcji, a na ostatniej wszystko się splatało, ujawniono, że mordercą był ktoś, po kim nikt by się tego nie spodziewał – nawet Eric – i zamknięto w więzieniu, kogo trzeba. To był doskonale napisany i skomponowany tekst, tym bardziej jeśli napisało go dziecko w jej wieku. Eric uśmiechał się z dumą, podając go nauczycielowi i sądząc, że wezwał Erica, by pogratulować mu talentu pisarskiego córki. Dostrzegał wyraźnie, że ich częste rozmowy o kryminałach, które uwielbiał czytać, opłaciły się i ją zainspirowały.
– Czy ma pan świadomość, jakie to szokujące, że jedenastolatka napisała coś takiego? – spytał pan Farber surowym, oskarżycielskim tonem. – To, że potrafi wyobrazić sobie taką brutalność, godne jest uwagi psychologa. Wiedział pan, że miewa takie chorobliwe myśli? – zapytał z wyrzutem Erica, który na chwilę zaniemówił.
– Właściwie to nie, nie wiedziałem o tym, ale jestem pod wielkim wrażeniem.
Eric był zachwycony, a nauczyciel Alex – oburzony.
– To nie powód do żartów, panie Winslow. Ta praca to dla mnie znak, że pańska córka ma poważne zaburzenia.
Słysząc te słowa, Eric bardzo się zirytował.
– A dla mnie to znak, że jest świetną pisarką. Historia jest doskonale zbudowana, a zakończenie zaskoczyło nawet mnie. Czytam wiele kryminałów, można powiedzieć, że to moje hobby. Często rozmawiam o nich z Alex. Najwyraźniej słucha mnie uważniej, niż sądziłem.
– Nie rozumie pan, że rozmyślanie o takich rzeczach i wiedza o tego rodzaju mrocznych zdarzeniach są bardzo niezdrowe i nieodpowiednie dla dziecka w jej wieku? Historię czyta się tak, jakby napisał ją dorosły.
– Uważam, że to dla niej komplement. Napisała opowiadanie, które nawet nas zdołało nastraszyć.
– Musi pan podejść do sprawy poważnie, panie Winslow – prawie krzyknął nauczyciel.
– Podchodzę poważnie. Parę lat temu powiedziała mi, że chciałaby pisać kryminały, gdy dorośnie. Najwyraźniej traktuje to poważniej, niż wtedy sądziłem, a to jest dowód, że jeśli pójdzie na warsztaty pisarskie, może mieć wystarczające zdolności, by jej się to udało.
Nie chciał wierzyć, by jej opowiadanie było wytworem chorego umysłu – uznał je raczej za pierwszą oznakę tego, że ma prawdziwy talent, co bardzo cieszyło Erica.
– Jestem z niej bardzo dumny – oświadczył, wstając. – Czy mógłbym dostać tekst opowiadania? Chciałbym porozmawiać dziś o nim z córką.
Nauczyciel wydawał się jeszcze bardziej oburzony. Podał Ericowi rękopis, a on złożył go i wsunął do kieszeni. Potem uścisnął dłoń nauczycielowi, który z niesmakiem odprowadził go wzrokiem.
– Ogromnie skrzywdzi pan jej psychikę, jeśli będzie pan ją do tego zachęcał – powiedział na koniec do Erica.