Odpowiedni moment - Danielle Steel - ebook + książka

Odpowiedni moment ebook

Danielle Steel

4,5

Opis

Alexandra Winslow, porzucona przez matkę jako siedmiolatka, szuka pokrzepienia w kryminałach czytanych wspólnie z kochającym ojcem. Wkrótce sama zaczyna pisać opowiadania i okazuje się, że ma literacki talent. Po przedwczesnej śmierci ojca dziewczynę biorą pod opiekę zakonnice, które zachęcają ją do podążania za marzeniami.

Alex pisze w każdej wolnej chwili. Podczas studiów kończy pierwszą powieść. Szybko znajduje wydawcę, pamiętając jednak rady zmarłego ojca, decyduje się ukryć pod męskim pseudonimem, a prawdziwą tożsamość ujawnia tylko nielicznym.

Sukces przychodzi jej z łatwością, ale cena za niego jest wysoka. Dziewczyna spotyka się z zazdrością, arogancją, obłudą Hollywoodu, gdzie nikt nie wie, kim jest tajemniczy Alexander Green, lecz Odpowiedni moment, by to wyjawić, wciąż się nie pojawia. Jeśli tożsamość pisarki zostanie ujawniona, prawda może ją zniszczyć.

Danielle Steel

To jedna z najbardziej znanych i najchętniej czytanych autorek na świecie, a jej powieści sprzedano w blisko miliardzie egzemplarzy. Do licznych międzynarodowych bestsellerów Steel należą: Romans, Sąsiedzi, To, co bezcenne, Pegaz i inne wysoko oceniane powieści. Jest również autorką książek: Światło moich oczu: historia życia Nicka Trainy, opowiadającej o losach jej syna; Życie na ulicy, wspomnień z pracy z bezdomnymi; Expect a Miracle, zbioru jej ulubionych cytatów niosących inspirację i pocieszenie.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 447

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,5 (57 ocen)
31
21
5
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Andzia821

Dobrze spędzony czas

Super, taka prawdziwa i dająca nadzieję.Polecam.
10
kasia475

Nie oderwiesz się od lektury

Wspaniała. Bez dwóch zdań. Polecam
00
Rymarty56

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna książka. Lekka i nieco banalna treść, ale z przyjemnoscią wracałam do lektury😊
00

Popularność




Ty­tuł ory­gi­na­łu: The Ri­ght Time
Co­py­ri­ght © 2017 by Da­niel­le Ste­el All ri­ghts re­se­rved. Co­py­ri­ght for the Po­lish Edi­tion © by Wy­daw­nic­two Luna, im­print Wy­daw­nic­twa Mar­gi­ne­sy 2022 Co­py­ri­ght for the Po­lish Trans­la­tion © by Alek­san­dra Żak 2017, 2022
Wy­daw­ca: NA­TA­LIA GO­WIN
Ko­rek­ta: IRE­NA PIE­CHA / e-DY­TOR
Pro­jekt okład­ki i stron ty­tu­ło­wych: Pa­weł Pan­cza­kie­wicz//PAN­CZA­KIE­WICZ.ART.DE­SIGN – www.pan­cza­kie­wicz.pl
Zdjęcia na okład­ce: ko­bie­ta © max-keg­fi­re / iStock; mia­sto © Pro­chas­son Fre­de­ric / Dre­am­sti­me.com
Skład i ła­ma­nie: JS Stu­dio
War­sza­wa 2022 Wy­da­nie pierw­sze
ISBN 978-83-67406-78-9
Wy­daw­nic­two Luna Im­print Wy­daw­nic­twa Mar­gi­ne­sy Sp. z o.o. ul. Mie­ro­sław­skie­go 11a 01-527 War­sza­wawww.wy­daw­nic­two­lu­na.plfa­ce­bo­ok.com/wy­daw­nic­two­lu­nain­sta­gram.com/wy­daw­nic­two­lu­na
Kon­wer­sja: eLi­te­ra s.c.

Moim wy­jąt­ko­wym, uko­cha­nym dzie­ciom

Be­atrix, Tre­vo­ro­wi, Tod­do­wi, Sa­man­cie, Nic­ko­wi,

Vic­to­rii, Va­nes­sie, Ma­xxo­wi i Za­rze.

Oby­ście ci­ężko pra­co­wa­li, ko­cha­li jak na­le­ży

i byli bar­dzo ko­cha­ni.

Oby wszyst­kie Wa­sze suk­ce­sy i osi­ągni­ęcia

były świ­ęto­wa­ne i do­ce­nia­ne.

Wszyst­ko, cze­go pra­gnie­cie, jest mo­żli­we, a to, co do­bre, zda­rza się w od­po­wied­nim mo­men­cie.

Ko­cham Was ca­łym ser­cem i du­szą

Mama/DS

Roz­dział 1

Ale­xan­dra Cor­tez Win­slow mia­ła sie­dem lat, dłu­gie pro­ste czar­ne wło­sy, kre­mo­wo­bia­łą skó­rę i duże zie­lo­ne oczy. Te­raz skry­wa­ła je pod za­ci­śni­ęty­mi po­wie­ka­mi, le­żąc w swo­im łó­żku z twa­rzą w po­ście­li i sta­ra­jąc się nie słu­chać kłót­ni ro­dzi­ców. Cza­sa­mi ich sprzecz­ki trwa­ły go­dzi­na­mi. Za­wsze ko­ńczy­ły się trza­śni­ęciem drzwia­mi, a po­tem tata przy­cho­dził na górę, do jej sy­pial­ni, i za­pew­niał, że wszyst­ko jest w po­rząd­ku.

Tym ra­zem kłó­ci­li się całą go­dzi­nę. Alex sły­sza­ła krzy­ki mat­ki, ko­bie­ty o go­rącym la­ty­no­skim tem­pe­ra­men­cie. Od­kąd Alex si­ęga­ła pa­mi­ęcią, ro­dzi­ce za­wsze się kłó­ci­li. W ci­ągu ostat­nie­go roku czy dwóch zro­bi­ło się jesz­cze go­rzej. Po wszyst­kim mama zni­ka­ła na kil­ka dni, cza­sa­mi na­wet ty­go­dni, a gdy wra­ca­ła, przez ja­kiś czas było spo­koj­nie. A po­tem znów się za­czy­na­ło – tak jak dzi­siaj. Przy ko­la­cji mat­ka po­wie­dzia­ła, że chce na kil­ka dni po­le­cieć do Mia­mi, by spo­tkać się z przy­ja­ció­łmi. Oj­ciec przy­po­mniał jej ze smut­kiem, że do­pie­ro co stam­tąd wró­ci­ła, po czym po­sła­li Alex na górę. Mat­ki nie ob­cho­dzi­ło, kto sły­szy ich kłót­nię, ale oj­ciec za­wsze na­ka­zy­wał cór­ce iść do swo­je­go po­ko­ju. Za­sła­nia­ła gło­wę po­dusz­ką i sta­ra­ła się ni­cze­go nie sły­szeć, ale krzy­ki nio­sły się po wszyst­kich po­ko­jach. Miesz­ka­li na osie­dlu dom­ków jed­no­ro­dzin­nych w Bo­sto­nie, cza­sa­mi zna­jo­mi Alex z sąsiedz­twa mó­wi­li, że też sły­sze­li jej ro­dzi­ców. Krzy­cza­ła głów­nie mat­ka – cza­sem też rzu­ca­ła ró­żny­mi przed­mio­ta­mi – a oj­ciec Alex sta­rał się ją uspo­ko­ić, za­nim coś znisz­czy albo któ­ryś z sąsia­dów za­dzwo­ni po po­li­cję. Do­tąd się to nie zda­rzy­ło, ale bał się, że któ­re­goś dnia do tego doj­dzie.

Car­men Cor­tez i Eric Win­slow po­zna­li się w Mia­mi, pod­czas jego pod­ró­ży słu­żbo­wej. Był sze­fem fir­my bu­dow­la­nej, któ­ra zaj­mo­wa­ła się wzno­sze­niem bu­dyn­ków biu­ro­wych, zwłasz­cza dla ban­ków. Po­je­chał tam w zwi­ąz­ku z prze­tar­giem, a pierw­sze­go wie­czo­ru po przy­lo­cie po­sze­dł sam na ko­la­cję do gwar­nej re­stau­ra­cji. Zo­ba­czył, jak do środ­ka wcho­dzi gru­pa atrak­cyj­nych mło­dych lu­dzi. Gdy usie­dli przy sto­li­ku obok, usły­szał, że roz­ma­wia­ją po hisz­pa­ńsku, a jego wzrok od razu przy­ci­ągnęła zja­wi­sko­wo pi­ęk­na mło­da ko­bie­ta. Ona wy­czu­ła, że Eric się jej przy­gląda, więc zer­k­nęła w jego stro­nę i się uśmiech­nęła. I wte­dy było już po nim.

Eric był roz­sąd­nym mężczy­zną wio­dącym spo­koj­ne ży­cie. Jego pierw­sza żona, na­uczy­ciel­ka aka­de­mic­ka, zma­rła na raka pier­si dwa lata wcze­śniej, po dziel­nej wal­ce o ży­cie. Nie mie­li dzie­ci – sami o tym zde­cy­do­wa­li ze względu na dłu­go­let­nie pro­ble­my zdro­wot­ne ko­bie­ty. Ni­g­dy nie ża­ło­wa­li swo­jej de­cy­zji, uzna­li ją za od­po­wied­nią w tej sy­tu­acji.

Eric do­brze so­bie ra­dził w pra­cy, Bar­ba­ra lu­bi­ła wy­kła­dać hi­sto­rię Ame­ry­ki na Uni­wer­sy­te­cie Bo­sto­ńskim, uwiel­bia­li też swój dom. Po jej śmier­ci uznał, że bu­dy­nek jest dla nie­go za duży. Ocze­ki­wał, że spędzą w nim ra­zem je­sień ży­cia, i nie spo­dzie­wał się, że owdo­wie­je w wie­ku czter­dzie­stu ośmiu lat. Tego nie mie­li w pla­nach. Gdy Bar­ba­ra ode­szła, uświa­do­mił so­bie, że czu­je się jak ka­myk w pu­de­łku po bu­tach – prze­ta­czał się z kąta w kąt, za­gu­bio­ny we wła­snym domu, albo czy­tał w sa­mot­no­ści, za­szy­ty w swo­im ga­bi­ne­cie. Bez niej wszyst­ko stra­ci­ło zna­cze­nie. Często wy­je­żdżał w pod­ró­że słu­żbo­we, ale w domu nikt na nie­go nie cze­kał, nie miał komu opo­wie­dzieć o pro­jek­tach, nad któ­ry­mi pra­co­wał. My­ślał, że pod­róż do Mia­mi ni­cze­go nie zmie­ni. Spo­dzie­wał się, że po po­wro­cie za­sta­nie w domu ogłu­sza­jącą ci­szę. Ele­na, ich go­spo­sia, na­dal przy­cho­dzi­ła kil­ka razy w ty­go­dniu i przy­go­to­wy­wa­ła po­si­łki, któ­re zo­sta­wia­ła dla nie­go w za­mra­żar­ce. On od­grze­wał je w mi­kro­fa­lów­ce, gdy wra­cał z pra­cy. Nie miał ro­dzi­ny, ro­dze­ństwa ani dzie­ci. Wy­cho­dząc z przy­ja­ció­łmi, czuł się jak pi­ąte koło u wozu, dla­te­go wi­ęk­szo­ść wie­czo­rów i week­en­dów spędzał w sa­mot­no­ści. Je­dy­nym, co spra­wia­ło mu przy­jem­no­ść i od­wra­ca­ło uwa­gę, były kry­mi­na­ły, któ­re uwiel­biał czy­tać. Miał ich całą bi­blio­tecz­kę.

W wie­czór, gdy po­znał Car­men, zdzi­wił się, sły­sząc, jak pod­czas ko­la­cji w re­stau­ra­cji roz­brzmie­wa sal­sa gra­na przez ze­spół mu­zycz­ny. Jesz­cze bar­dziej za­sko­czy­ło go to, że ko­bie­ta wsta­ła i za­pro­si­ła go do ta­ńca. Mia­ła na so­bie krót­ką su­kien­kę z głębo­kim de­kol­tem opi­na­jącą jej ide­al­ne cia­ło. Po­wie­dzia­ła mu, że jest mo­del­ką, a od cza­su do cza­su gra w fil­mach. Czte­ry lata wcze­śniej, jako osiem­na­sto­lat­ka, przy­le­cia­ła tu z Kuby. Ta­ńczy­li przez parę mi­nut, a po­tem ona uśmiech­nęła się cie­pło i wró­ci­ła do przy­ja­ciół. Nie miał po­jęcia, co w nie­go wstąpi­ło, gdy zgo­dził się na ta­niec z nią – to było do nie­go nie­po­dob­ne, ale ko­bie­ta była tak osza­ła­mia­jąca, że gdy do nie­go po­de­szła, nie mógł od­mó­wić. Po­tem sku­pi­ła uwa­gę na przy­ja­cio­łach, a on za­uwa­żył, że dużo się śmie­ją. Po­czuł się ab­sur­dal­nie, ale wy­cho­dząc z re­stau­ra­cji, dał jej swo­ją wi­zy­tów­kę i po­wie­dział, w któ­rym ho­te­lu się za­trzy­mał. Był pe­wien, że taka mło­da, ży­wio­ło­wa ko­bie­ta jak Car­men ni­g­dy do nie­go nie za­dzwo­ni.

– Je­śli będziesz kie­dyś w Bo­sto­nie... – za­czął.

Sam wie­dział, jak głu­pio to brzmi. Był od niej po­nad dwa razy star­szy, dzie­li­ło ich dwa­dzie­ścia osiem lat. Do­sko­na­le zda­wał so­bie spra­wę z tego, jak sta­ry mu­siał się wy­da­wać jej i jej przy­ja­cio­łom, jed­nak ni­g­dy wcze­śniej nie spo­tkał tak eks­cy­tu­jącej ko­bie­ty. Mia­ła czar­ne wło­sy i zie­lo­ne oczy, ja­sno­oliw­ko­wą skó­rę, opa­le­ni­znę i cia­ło bez ska­zy. My­ślał o niej przez całą noc i pra­wie onie­miał, gdy na­stęp­ne­go ran­ka za­dzwo­ni­ła do jego ho­te­lu, za­nim wy­sze­dł na spo­tka­nie. Za­pro­sił ją na ko­la­cję, a ona po­wie­dzia­ła mu, gdzie się spo­tka­ją. Cały dzień na­wie­dza­ły go wy­obra­że­nia o niej.

Gdy zo­ba­czył ją w re­stau­ra­cji, wy­gląda­ła fan­ta­stycz­nie – mia­ła na so­bie krót­ką czar­ną su­kien­kę i buty na wy­so­kim ob­ca­sie. Po ko­la­cji po­szli po­ta­ńczyć, a po­tem do baru, któ­ry po­le­ci­ła, gdzie roz­ma­wia­li do czwar­tej nad ra­nem. Był nią za­fa­scy­no­wa­ny. Wy­ja­śni­ła mu, że pra­cu­je jako ho­stes­sa na tar­gach pro­duk­tów, a jej ma­rze­niem jest wy­jazd do Los An­ge­les albo No­we­go Jor­ku i ka­rie­ra ak­tor­ki. Póki co, od­kąd przy­by­ła z Ha­wa­ny, pra­co­wa­ła jako kel­ner­ka, mo­del­ka, bar­man­ka i tan­cer­ka, by zwi­ązać ko­niec z ko­ńcem. Po an­giel­sku mó­wi­ła świet­nie, choć z wy­ra­źnym ak­cen­tem. Uwa­żał, że jest naj­pi­ęk­niej­szą dziew­czy­ną, jaką w ży­ciu wi­dział. Na­stęp­ne­go dnia wra­cał do Bo­sto­nu, jed­nak po­wie­dział jej, że je­śli jego fir­ma do­sta­nie pro­jekt w Mia­mi, często będzie wra­cał. Dwa ty­go­dnie pó­źniej przy­le­ciał tam zno­wu tyl­ko po to, by się z nią zo­ba­czyć. Spędzi­li wspa­nia­ły week­end, a po mie­si­ącu był w niej za­du­rzo­ny po same uszy. W jego wie­ku wy­da­wa­ło się to głu­po­tą, ale nic so­bie z tego nie ro­bił.

Eric za­bie­rał Car­men do re­stau­ra­cji, o któ­rych sły­sza­ła, ale wcze­śniej nie od­wie­dzi­ła, wy­bie­ra­li się też na dłu­gie spa­ce­ry po pla­ży. Gdy po raz dru­gi przy­le­ciał na week­end, by ją od­wie­dzić, spędzi­ła z nim noc w ho­te­lu. Był przy­stoj­nym, za­dba­nym mężczy­zną o atle­tycz­nej bu­do­wie, a ona twier­dzi­ła, że nie prze­szka­dza jej jego wiek. Wie­dział o jej pro­ble­mach fi­nan­so­wych i pro­po­no­wał, że jej po­mo­że, Car­men jed­nak za­wsze dzi­ęko­wa­ła i od­ma­wia­ła. Jego fir­ma nie wy­gra­ła prze­tar­gu w Mia­mi, ale po trzech mie­si­ącach zwi­ąz­ku, pod wpły­wem nie­ty­po­we­go dla sie­bie sza­lo­ne­go im­pul­su, po­pro­sił Car­men, by za nie­go wy­szła. Zgo­dzi­ła się.

Ślu­bu udzie­lił im sędzia po­ko­ju w Mia­mi. Cho­ciaż mat­ka Car­men nie mo­gła opu­ścić Ha­wa­ny, przy­szła grup­ka jej przy­ja­ciół, a on zor­ga­ni­zo­wał uro­czy­sty ślub­ny obiad w ho­te­lu Fon­ta­ine­ble­au, któ­ry uwiel­bia­ła jego uko­cha­na. Gdy week­end się sko­ńczył, Car­men za­bra­ła trzy wa­liz­ki wy­pcha­ne ca­łym jej do­byt­kiem i po raz pierw­szy po­le­cia­ła z nim do Bo­sto­nu. Kie­dy do­tar­li, prze­nió­sł swo­ją la­ty­no­ską żonę przez próg, do świa­ta, któ­re­go zu­pe­łnie nie zna­ła. Przez pierw­sze mie­si­ące zma­ga­ła się z ci­ężkim szo­kiem kul­tu­ro­wym. Po­go­da była zim­na i sza­ra, często pa­dał śnieg, któ­re­go nie zno­si­ła. Ci­ągle było jej zim­no, nu­dzi­ła się, gdy on był w pra­cy, tęsk­ni­ła za przy­ja­ció­łmi. Po paru mie­si­ącach za­brał ją do Mia­mi, by mo­gła się spo­tkać ze zna­jo­my­mi. Wszy­scy za­zdro­ści­li jej no­we­go wy­god­ne­go ży­cia, cho­ciaż wiek jej męża bu­dził ich wąt­pli­wo­ści. Po sze­ściu mie­si­ącach ma­łże­ństwa z za­sko­cze­niem od­kry­li, że Car­men jest w ci­ąży. Do­szło do tego przy­pad­kiem, ale po za­sta­no­wie­niu Eric uznał, że był to szczęśli­wy traf. Ze względu na zdro­wie Bar­ba­ry po­sia­da­nie po­tom­stwa było dla nie­go wcze­śniej nie­mo­żli­we, a te­raz był za­chwy­co­ny my­ślą o dziec­ku i miał na­dzie­ję, że będzie to syn, któ­ry przedłu­ży li­nię rodu. Eric uwiel­biał sport, więc na­uczy­łby go grać w ba­se­ball i cho­dzi­li­by ra­zem na me­cze. Może na­wet zo­sta­łby jego tre­ne­rem w Ma­łej Li­dze. Li­czył, że dzi­ęki dziec­ku Car­men po­czu­je się z nim bar­dziej zwi­ąza­na, po­nie­waż wci­ąż czu­ła się nie na miej­scu w jego kon­ser­wa­tyw­nym bo­sto­ńskim świe­cie i nie mia­ła tu przy­ja­ciół. Nie lu­bi­ła jego zna­jo­mych i uwa­ża­ła ich za nu­dzia­rzy, więc spędza­li czas we dwo­je.

Car­men znacz­nie mniej cie­szy­ła się na myśl o dziec­ku, w wie­ku dwu­dzie­stu dwóch lat nie czu­ła się go­to­wa na ma­cie­rzy­ństwo. Na rok mu­sia­ła­by za­po­mnieć o ka­rie­rze mo­del­ki, cho­ciaż w Bo­sto­nie i tak nie mo­gła zna­le­źć pra­cy, więc tkwi­ła tam bez­czyn­nie ca­ły­mi dnia­mi. Ogląda­ła w te­le­wi­zji hisz­pa­ńskie se­ria­le aż do po­wro­tu Eri­ca z pra­cy i cze­ka­ła na na­ro­dzi­ny dziec­ka. Roz­wi­ąza­nie mia­ło na­stąpić w lu­tym. Po­nie­waż na­bra­li prze­ko­na­nia, że to chło­piec, urządzi­li po­kój dzie­ci­ęcy na nie­bie­sko. Eric był tak pod­eks­cy­to­wa­ny, że pra­wie wy­cho­dził z sie­bie. Ku­pił na­wet pu­de­łko cy­gar, by roz­da­wać je w tym wspa­nia­łym dniu.

Ale­xan­dra uro­dzi­ła się w nocy, gdy w Bo­sto­nie sza­la­ła bu­rza. Po­ród prze­ró­sł naj­gor­sze wy­obra­że­nia i oba­wy Car­men. Le­karz po­wie­dział, że pierw­szy po­ród zwy­kle jest dłu­gi i wła­śnie taki ci­ężki. Gdy już uro­dzi­ła, nie chcia­ła na­wet oglądać dziec­ka. Eric był ra­zem z nią w sali po­ro­do­wej, a gdy le­karz oznaj­mił, że to dziew­czyn­ka, za­pa­dła pe­łna za­sko­cze­nia ci­sza. Do­pie­ro po kil­ku go­dzi­nach Eric otrząsnął się z roz­cza­ro­wa­nia, ale gdy wzi­ął có­recz­kę w ra­mio­na, od razu się w niej za­ko­chał. Car­men była wte­dy pod wpły­wem znie­czu­le­nia i już spa­ła, nie oswo­iła się też tak ła­two z obec­no­ścią dziec­ka jak on. Go­spo­sia Ele­na za­jęła się Ale­xan­drą, gdy wró­ci­li do domu. Car­men mó­wi­ła tyl­ko o od­zy­ska­niu daw­nej syl­wet­ki i od­wie­dzi­nach u przy­ja­ciół w Mia­mi. Nie była tam od mie­si­ęcy, bo Eric nie chciał, by pod­ró­żo­wa­ła w za­awan­so­wa­nej ci­ąży.

Po­nie­waż co­dzien­nie cho­dzi­ła do po­bli­skiej si­łow­ni i sto­so­wa­ła die­tę, a poza tym była mło­da, szyb­ko od­zy­ska­ła syl­wet­kę. Gdy Ale­xan­dra mia­ła trzy mie­si­ące, Car­men po­le­cia­ła do Mia­mi na trzy dni i zo­sta­ła tam dwa ty­go­dnie, im­pre­zu­jąc z przy­ja­ció­łmi. Po po­wro­cie była w znacz­nie lep­szym na­stro­ju. Gdy jej nie było, Eric i Ele­na zaj­mo­wa­li się dziec­kiem.

Po­tem Car­men co mie­si­ąc la­ta­ła na Flo­ry­dę, zo­sta­wia­jąc małą z Eri­kiem, a na­wet pod­jęła parę zle­ceń jako ho­stes­sa. W Bo­sto­nie wci­ąż nie mia­ła żad­nych przy­ja­ciół, a ich ma­łże­ńskie ży­cie było dla niej zbyt nud­ne i tra­dy­cyj­ne. Eric szyb­ko zro­zu­miał, że Car­men nie jest stwo­rzo­na do ma­cie­rzy­ństwa. Naj­chęt­niej cały swój czas spędza­ła­by ze zna­jo­my­mi w Mia­mi. Kie­dy Alex mia­ła rok, od­krył, że Car­men ma w Mia­mi ro­mans z tan­ce­rzem z Pu­er­to Rico. Ko­bie­ta roz­pła­ka­ła się i obie­ca­ła, że to się nie po­wtó­rzy.

Mimo to zda­rzy­ło jej się parę ko­lej­nych wpa­dek i przez lata po­pe­łni­ła wie­le głupstw. W Bo­sto­nie czu­ła się sa­mot­na, nu­ży­ło ją ży­cie Eri­ca i on sam. Po­mi­mo jej za­cho­wa­nia Eric ro­bił, co w jego mocy, by ma­łże­ństwo się nie roz­pa­dło – dla do­bra dziec­ka i wła­sne­go. Przez pierw­sze lata ma­łże­ństwa wci­ąż był bar­dzo za­ko­cha­ny w żo­nie, aż w ko­ńcu, gdy Alex mia­ła trzy lata, do­ta­rło do nie­go, że Car­men ni­g­dy się nie ustat­ku­je i go nie ko­cha. Być może trwa­ła przy nim ze względów prak­tycz­nych, dla ko­rzy­ści zwi­ąza­nych z jego sty­lem ży­cia, ale nie była w nim za­ko­cha­na. Eric naj­bar­dziej oba­wiał się, że Car­men za­bie­rze małą i go zo­sta­wi. Nie chciał stra­cić Alex ani na­wet go­dzić się na na­prze­mien­ną opie­kę nad dziec­kiem. Wie­dział, że gdy­by Car­men go zo­sta­wi­ła i za­bra­ła Alex do Mia­mi, by­ło­by to dla ma­łej dziew­czyn­ki nie­przy­jem­ne ży­cie – w oto­cze­niu zna­jo­mych mat­ki o swo­bod­nych oby­cza­jach. Alex była jego cór­ką, chciał, by wy­cho­wy­wa­ła się w zdro­wych, tra­dy­cyj­nych wa­run­kach, nie w nie­sta­bil­nym, po­dej­rza­nym śro­do­wi­sku, w ja­kim ob­ra­ca­ła się jej mat­ka, gdy wra­ca­ła do świa­ta, któ­ry zna­ła.

Ma­łże­ństwo nie roz­pa­dło się tyl­ko dzi­ęki temu, że Eric po­zwa­lał Car­men ro­bić, co chcia­ła, wy­je­żdżać i wra­cać, kie­dy jej się po­do­ba­ło, oraz przy­my­kał oko na jej ro­man­se. Za­wsze jed­nak wy­czu­wał, kie­dy w jej ży­ciu po­ja­wiał się nowy mężczy­zna. Bez prze­rwy roz­ma­wia­ła przez te­le­fon i ra­do­śnie się uśmie­cha­ła, gdy do niej dzwo­nił.

Kie­dy wra­ca­ła do mia­sta, to­czy­li wście­kłe kłót­nie ro­dem z kosz­ma­ru. Gdy za­bie­rał ją na przy­jęcia biz­ne­so­we, za dużo piła i flir­to­wa­ła ze wszyst­ki­mi fa­ce­ta­mi wo­kół. Bar­dzo źle się za­cho­wy­wa­ła, ale była nie­zwy­kle pi­ęk­na, a gdy wcho­dzi­li ra­zem do sali, przy­ci­ąga­ła wzrok wszyst­kich. Zwi­ązek z nią na­pa­wał Eri­ca swo­istą dumą, jed­nak była dzi­ka i wol­na, a on wie­dział, że ni­g­dy nie zdo­ła jej po­skro­mić i że z tru­dem uda­je mu się utrzy­mać ją przy so­bie. Zni­ka­ła, kie­dy chcia­ła, wra­ca­ła, kie­dy jej to od­po­wia­da­ło, za­nie­dby­wa­ła dziec­ko. Ni­g­dy nie chcia­ła za­bie­rać Alex w pod­róż do Mia­mi. Chęt­nie zo­sta­wia­ła ją z oj­cem, a on przyj­mo­wał to z ulgą.

Alex do­ra­sta­ła, przy­słu­chu­jąc się ich kłót­niom albo spędza­jąc czas z oj­cem, gdy mat­ki nie było w domu. Eric wspa­nia­le się nią opie­ko­wał z po­mo­cą Ele­ny. Go­spo­sia była dla dziew­czyn­ki jak ko­cha­jąca bab­cia. Car­men bar­dzo jej się nie po­do­ba­ła, ostro wy­po­wia­da­ła się o niej po hisz­pa­ńsku. Rów­nież do Alex zwra­ca­ła się po hisz­pa­ńsku, po­dob­nie jak Car­men. Jako trzy­lat­ka dziew­czyn­ka mó­wi­ła płyn­nie w obu języ­kach, poza tym była uro­czym, pe­łnym mi­ło­ści dziec­kiem. Uwiel­bia­ła ojca i ko­cha­ła mat­kę, wie­dzia­ła też jed­nak, że nie może na niej po­le­gać. Na tatę za­wsze mo­gła li­czyć.

Rano Eric za­wo­ził cór­kę do szko­ły, a Ele­na od­bie­ra­ła ją po lek­cjach, na­wet wte­dy, gdy Car­men była na miej­scu – zwy­kle była wte­dy na za­ku­pach, u ko­sme­tycz­ki albo go­dzi­na­mi roz­ma­wia­ła przez te­le­fon z przy­ja­ció­łmi z Flo­ry­dy. Kie­dy prze­by­wa­ła z ro­dzi­ną w Bo­sto­nie, mia­ło się wra­że­nie, że tak na­praw­dę jest nie­obec­na. Alex pró­bo­wa­ła ro­bić dla mamy ró­żne miłe rze­czy, by ją uszczęśli­wić, by ro­dzi­ce aż tak bar­dzo się nie kłó­ci­li, ale to ni­cze­go nie zmie­nia­ło. Cza­sa­mi Alex my­śla­ła, że je­śli będzie bar­dzo, bar­dzo grzecz­na, mama nie będzie się na nich zło­ścić, ale i tak się wście­ka­ła. Na­wet dla Alex sta­ło się oczy­wi­ste, że mat­ka nie zno­si z nimi prze­by­wać.

Kłót­nia, przez któ­rą Alex cho­wa­ła się pod po­dusz­ką, nie ró­żni­ła się od in­nych, ale dłu­go trwa­ło, za­nim się sko­ńczy­ła. W ko­ńcu dziew­czyn­ka usły­sza­ła zna­jo­me trza­śni­ęcie drzwia­mi, po któ­rym na ja­kiś czas mia­ła za­pa­ść ci­sza. Tego po­po­łud­nia wi­dzia­ła, jak mat­ka pa­ku­je wa­liz­kę. Do­my­śla­ła się, do­kąd wy­je­żdża. Parę mi­nut pó­źniej oj­ciec wsze­dł na górę i otwo­rzył drzwi jej po­ko­ju. Jego ścia­ny wci­ąż były po­ma­lo­wa­ne na ja­sno­nie­bie­ski ko­lor, a Alex wie­dzia­ła dla­cze­go. Tata opo­wia­dał, że przed jej na­ro­dzi­na­mi był głu­pi i ży­czył so­bie syn­ka, nie ma­jąc po­jęcia, ja­kie to szczęście mieć có­recz­kę.

Gdy mia­ła pięć lat, za­czął za­bie­rać ją ze sobą na me­cze, uczył na­zwisk za­wod­ni­ków i za­sad gry. Wie­dzia­ła o ba­se­bal­lu wi­ęcej niż wi­ęk­szo­ść chło­pa­ków, od lat gra­ła też z oj­cem na po­dwór­ku, od­bi­ja­jąc pi­łkę pa­łką. Chwa­lił się zna­jo­mym, że jest świet­ną pa­łkar­ką, ma do­sko­na­łą ko­or­dy­na­cję ręka-oko, umie ude­rzyć pi­łkę moc­niej niż inne dzie­ci, a do tego świet­nie rzu­ca.

Wie­czo­rem przed pó­jściem spać Eric za­wsze jej czy­tał. Był uza­le­żnio­ny od po­wie­ści de­tek­ty­wi­stycz­nych i kry­mi­na­łów, za­chęcał też Alex do czy­ta­nia w wol­nym cza­sie. Po­zna­ła dzi­ęki nie­mu wszyst­kie kla­sycz­ne ksi­ążki dla dzie­ci w jej wie­ku, Pa­jęczy­nę Char­lot­ty, Stu­ar­ta Ma­lut­kie­go, ksi­ążki o Ku­bu­siu Pu­chat­ku, któ­rych słu­cha­ła jako małe dziec­ko, oraz Anię z Zie­lo­ne­go Wzgó­rza. Nie­daw­no za­czął jej czy­tać ksi­ążki o Nan­cy Drew, choć była na nie tro­chę za mała, ona jed­nak je uwiel­bia­ła. Czy­ta­nie było dla niej uciecz­ką od na­pi­ęcia mi­ędzy ro­dzi­ca­mi i hu­mo­rów mat­ki. Ksi­ążki były jej przy­ja­ció­łmi.

Za­częła już dru­gą po­wie­ść o Nan­cy Drew, któ­rą co wie­czór czy­tał jej tata – po jed­nym roz­dzia­le ka­żde­go dnia. Uwiel­bia­ła za­gad­ki roz­wi­ązy­wa­ne przez Nan­cy oraz jej nie­zwy­kłą spo­strze­gaw­czo­ść.

– Go­to­wa na Nan­cy Drew? – spy­tał ją z uśmie­chem, wcho­dząc do jej po­ko­ju.

Alex wyj­rza­ła spod po­dusz­ki z po­tar­ga­ny­mi wło­sa­mi i sze­ro­ko otwar­ty­mi ocza­mi, a po­tem ski­nęła gło­wą.

– Po­szła so­bie? – spy­ta­ła Alex ze ści­śni­ętym gar­dłem.

– Wró­ci za parę dni – za­pew­nił ją tata.

Alex wie­dzia­ła, że to praw­da, cho­ciaż ci­ągle się mar­twi­ła, że któ­re­goś dnia mama nie wró­ci. Car­men mia­ła trud­ny cha­rak­ter, często się zło­ści­ła i nie lu­bi­ła czy­tać ba­jek ani się ba­wić. Mimo wszyst­ko była jej mat­ką, a cza­sa­mi ma­lo­wa­ła Alex pa­znok­cie u stóp, co dziew­czyn­ce bar­dzo się po­do­ba­ło. Raz na­ło­ży­ła jej zło­ty la­kier, a ona zdjęła w szko­le skar­pet­ki i po­chwa­li­ła się ko­le­żan­kom.

Eric si­ęgnął po ksi­ążkę le­żącą na pó­łce w po­ko­ju Alex, a po­tem usie­dli obok sie­bie na jej łó­żku, opie­ra­jąc się o po­dusz­ki. Za­częli od ksi­ążki The Hid­den Sta­ir­ca­se. Oj­ciec po­wie­dział Alex, że te po­wie­ści na­pi­sa­no wie­le lat temu, ale wci­ąż są bar­dzo do­bre. Te­raz czy­ta­li The Se­cret at Sha­dow Ranch, któ­rą Alex była za­chwy­co­na. Po­do­bał jej się spo­sób czy­ta­nia taty – w jego gło­sie było mnó­stwo dra­ma­ty­zmu. Dzi­ęki nie­mu hi­sto­ria była na­praw­dę eks­cy­tu­jąca.

Ob­jął ją, gdy usie­dli na łó­żku, a po­tem prze­czy­ta­li dwa roz­dzia­ły i Alex mu­sia­ła iść spać. Na­stęp­ne­go dnia szła do szko­ły. Gdy sko­ńczy­li czy­tać, dziew­czyn­ka spoj­rza­ła na tatę swo­imi wiel­ki­mi zie­lo­ny­mi ocza­mi.

– My­ślisz, że za­dzwo­ni z Mia­mi?

– Nie wiem – od­pa­rł szcze­rze.

Trud­no było prze­wi­dzieć, co zro­bi Car­men, a cza­sa­mi wy­da­wa­ło się, że zu­pe­łnie o nich za­po­mi­na­ła. Tak zresz­tą za­zwy­czaj było.

– Była bar­dzo zła, kie­dy wy­cho­dzi­ła? – spy­ta­ła Alex ci­chym, pe­łnym nie­po­ko­ju gło­sem.

Ski­nął gło­wą, sta­ra­jąc się ukryć zde­ner­wo­wa­nie, ona jed­nak je wy­czu­wa­ła. To było jak ży­cie u stóp wul­ka­nu – dla oboj­ga trud­ne do znie­sie­nia.

– Chcesz się ze mną wy­brać na przed­se­zo­no­we roz­gryw­ki? – spy­tał, by od­wró­cić jej uwa­gę.

Lu­bi­ła je­ździć z nim na wy­ciecz­ki. Już wcze­śniej za­brał ją na przed­se­zo­no­we roz­gryw­ki ba­se­bal­lo­wej dru­ży­ny Red Sox. Ski­nęła gło­wą z uśmie­chem.

Prze­bra­ła się w pi­ża­mę, umy­ła zęby i po­ło­ży­ła się do łó­żka. Otu­lił ją ko­łdrą i uca­ło­wał, zga­sił świa­tło, a po­tem na chwi­lę przy­sta­nął w drzwiach.

– Wszyst­ko będzie do­brze, Alex. Za­wsze do­brze się ko­ńczy. Ma­mu­sia będzie szczęśli­wa, gdy wró­ci do domu.

Alex jed­nak do­brze wie­dzia­ła, że szczęście nie po­trwa dłu­go.

– Słod­kich snów. Ko­cham cię – do­dał jak co wie­czór jej oj­ciec.

– Ja też cię ko­cham, tato.

Za­mknęła oczy, my­śląc o Nan­cy Drew i za­gad­ce, któ­rą pró­bo­wa­ła roz­wi­ązać w czy­ta­nej przez nich ksi­ążce. Nan­cy Drew była taka mądra. Za­wsze uda­wa­ło jej się wszyst­ko od­gad­nąć, jak gdy­by mia­ła ma­gicz­ną moc. Alex chcia­ła­by mieć taką samą moc, by wie­dzieć, kie­dy mama wró­ci.

Może jesz­cze za­nim sko­ńczą czy­tać ksi­ążkę.

Roz­dział 2

Następ­ne­go dnia Eric i Alex ro­bi­li to, co zwy­kle.

Wy­jazd Car­men do Mia­mi nie­wie­le w tym względzie zmie­nił. Ni­g­dy wcze­śnie nie wsta­wa­ła, Eric po­zwa­lał jej spać do pó­źna. Przy­go­to­wy­wał dla Alex śnia­da­nie – owsian­kę, to­sty i be­kon – a w week­en­dy ro­bił pan­ca­kes albo sma­żył jaj­ka. Po­przed­nie­go dnia przed wy­jściem Ele­na przy­go­to­wa­ła dla nich obiad. Car­men ni­g­dy nie pró­bo­wa­ła na­uczyć się go­to­wać. Na jej re­per­tu­ar skła­da­ło się kil­ka ku­ba­ńskich dań, któ­re były dla Alex zbyt pi­kant­ne. Eric też za nimi nie prze­pa­dał.

Przy­go­to­wał dla cór­ki lunch i wło­żył go ra­zem z prze­kąską do jej pu­de­łka z Won­der Wo­man. Ich sąsiad­ka Pat­tie od­bie­ra­ła ją po szko­le i za­bie­ra­ła do sie­bie, gdzie Alex ba­wi­ła się z jej dzie­ćmi. Mia­ła ich czwo­ro – dwo­je star­szych od Alex, a dwo­je młod­szych – i często za­bie­ra­ła ją do sie­bie. Dziew­czyn­ka lu­bi­ła tam prze­by­wać – za­wsze mia­ła co ro­bić. W jej wła­snym domu było zu­pe­łnie ci­cho, do­pó­ki tata nie wró­cił. Po dro­dze od­bie­rał ją od Pat­tie, po czym wra­ca­li do sie­bie i je­dli ko­la­cję, któ­rą zo­sta­wi­ła dla nich Ele­na. Mie­li opra­co­wa­ny cały sys­tem, a nie­obec­no­ść Car­men ni­cze­go nie zmie­nia­ła – je­dy­nie Alex była przy­bi­ta, kie­dy mat­ki nie było w domu. Wci­ąż za­sta­na­wia­ła się, kie­dy wró­ci.

– Jak się czu­je? – zwró­cił się Eric do Pat­tie ści­szo­nym gło­sem, gdy przy­je­chał do niej wie­czo­rem, by ode­brać cór­kę.

Dwóch sy­nów sąsiad­ki bie­ga­ło po domu, sły­chać też było włączo­ny na cały re­gu­la­tor te­le­wi­zor w ba­wial­ni, gdy tym­cza­sem Pat­tie go­to­wa­ła obiad. Jej mąż był praw­ni­kiem i często pra­co­wał do pó­źna. Była miłą ko­bie­tą, a Eric był wdzi­ęcz­ny za jej po­moc.

– Chy­ba do­brze, jest tro­chę mil­cząca.

Obo­je jed­nak wie­dzie­li, że w przy­pad­ku skry­tej Alex nie jest to nic nie­zwy­kłe­go. Lu­bi­ła prze­by­wać wśród in­nych dzie­ci, ale jako je­dy­nacz­ka spędza­jąca mnó­stwo cza­su z oj­cem przy­wy­kła do to­wa­rzy­stwa do­ro­słych.

– Za­wsze tak jest, kie­dy Car­men wy­je­żdża.

Pat­tie słusz­nie do­my­śli­ła się, że dla Alex musi to być stre­su­jące, choć dziec­ko nie­wie­le o tym mó­wi­ło. Sąsiad­ka i jej mąż sły­sze­li jed­nak kłót­nie Car­men i Eri­ca w cie­płe wie­czo­ry, gdy otwie­ra­li okna. Dla dziec­ka nie była to przy­jem­na at­mos­fe­ra. Pat­tie ni­g­dy nie do­ga­dy­wa­ła się z Car­men, któ­ra nie mia­ła ocho­ty po­zna­wać in­nych ma­tek, uma­wiać się na wspól­ną za­ba­wę z dzie­ćmi czy za­pra­szać zna­jo­mych Alex do ich domu. Wy­da­wa­ło się, że jest bar­dziej za­jęta sobą samą niż kim­kol­wiek in­nym, na­wet cór­ką. Nie wy­gląda­ła też ani nie za­cho­wy­wa­ła się jak mat­ka. Pat­tie była od niej znacz­nie star­sza. Car­men mia­ła wte­dy tyl­ko trzy­dzie­ści lat, choć nie było tego po niej wi­dać. Za­cho­wy­wa­ła się i ubie­ra­ła bar­dziej jak dwu­dzie­sto­lat­ka, była też bar­dzo ład­na. Pat­tie mimo woli my­śla­ła, że Car­men i Eric to dziw­na para. Ła­two było do­strzec, że jego oma­mi­ła jej uro­da, oże­nił się z nią po­śpiesz­nie i te­raz tego ża­ło­wał. Ich ośmio­let­nie ma­łże­ństwo było od po­cząt­ku burz­li­we i nie­spo­koj­ne, co dla sąsia­dów nie sta­no­wi­ło ta­jem­ni­cy. Ele­na do­sad­nie mó­wi­ła Pat­tie, co o tym wszyst­kim my­śli, gdy tyl­ko ta zgo­dzi­ła się jej wy­słu­chać, cze­go sta­ra­ła się uni­kać. Nie chcia­ła się wtrącać, chęt­nie jed­nak po­ma­ga­ła przy Alex, gdy tyl­ko mo­gła. Szcze­rze wspó­łczu­ła dziew­czyn­ce.

Eric i Alex wró­ci­li po­tem do domu. Eric od­grzał obiad, gdy ona od­ra­bia­ła lek­cje przy ku­chen­nym sto­le. Po po­si­łku sama wzi­ęła kąpiel, a tata po­mó­gł jej umyć wło­sy. Po­wie­dział jej, że był w ksi­ęgar­ni i ku­pił kil­ka no­wych ksi­ążek swo­ich ulu­bio­nych pi­sa­rzy oraz że tego wie­czo­ra znów po­czy­ta­ją ksi­ążkę o Nan­cy Drew.

Przez dwa ty­go­dnie ro­bi­li to, co zwy­kle i cze­ka­li na po­wrót Car­men. Tym ra­zem wca­le nie dzwo­ni­ła, ale zda­rza­ło się to już wcze­śniej – zwy­kle wte­dy, gdy wi­ąza­ła się z no­wym mężczy­zną. Eric jed­nak uda­wał przed Alex, że go to nie mar­twi. W ko­ńcu Car­men za­dzwo­ni­ła do jego biu­ra, bo wie­dzia­ła, że trud­no jest mu roz­ma­wiać przy cór­ce. Poza tym mia­ła mu do po­wie­dze­nia coś wa­żne­go i nie chcia­ła sama mó­wić tego Alex.

Kie­dy ode­brał te­le­fon, był roz­ko­ja­rzo­ny.

– Nie wra­cam – po­wie­dzia­ła bez­na­mi­ęt­nym gło­sem Car­men.

– W tym ty­go­dniu? – Uznał, że to wła­śnie ma na my­śli.

– Ni­g­dy – od­pa­rła po pro­stu. – Już dłu­żej tak nie mogę. Zmar­no­wa­łam swo­je naj­lep­sze lata w Bo­sto­nie. Nie wiem, jak mo­żesz to zno­sić. To naj­nud­niej­sze mia­sto na świe­cie.

Może ra­czej nu­dzi­ło ją jego ży­cie lub on sam. Car­men do­ra­sta­ła prze­cież wśród mu­zy­ki, w ży­wej ka­ra­ib­skiej at­mos­fe­rze Kuby, gdzie lu­dzie ga­wędzi­li, śmia­li się, ta­ńczy­li i pili rum. To był świat pe­łen zmy­sło­wych do­znań. Kie­dy była z Eri­kiem w Bo­sto­nie, czu­ła się mar­twa. Te­raz Mia­mi sta­ło się dla niej cen­trum wszech­świa­ta.

– Zo­sta­jesz w Mia­mi?

Zmar­twi­ło go to i za­smu­ci­ło, ale nie był za­sko­czo­ny. Od lat oba­wiał się, że do tego doj­dzie. Wie­dział, że pod pew­ny­mi względa­mi będzie to ulga – sko­ńczą się ci­ągłe kłót­nie – ale ich có­recz­ka będzie za­ła­ma­na.

– Na ja­kiś czas. Mam dwa zle­ce­nia pra­cy jako ho­stes­sa i po­zna­łam ko­goś, kto może mnie skon­tak­to­wać z agen­cją w Ve­gas. Tam będę mia­ła mnó­stwo zle­ceń dla mo­del­ki.

Do­my­ślił się, że będzie mu­sia­ła wy­stępo­wać to­pless, ale to jej nie prze­szka­dza­ło.

– To nie jest do­bre miej­sce dla dziec­ka – po­wie­dział po­wa­żnie.

Nie chciał, by jego cór­ka do­ra­sta­ła w Las Ve­gas, wśród lu­dzi, z któ­ry­mi za­da­wa­ła się Car­men. Jej plan był jesz­cze gor­szy niż to, cze­go oba­wiał się przez te wszyst­kie lata, gdy my­ślał o jej ode­jściu. Już nie był w niej za­ko­cha­ny. Ży­cie z nią było po pro­stu zbyt trud­ne. Nie chciał jed­nak stra­cić Alex, na­wet po­ło­wy cza­su z nią, gdy­by usta­li­li opie­kę na­prze­mien­ną. Spe­łniał się jego naj­gor­szy kosz­mar. Gdy po­wie­dzia­ła mu, co za­mie­rza, ser­ce na chwi­lę mu za­ma­rło. Sądził, że nie zdo­ła jej po­wstrzy­mać.

– Nie za­bie­ram jej ze sobą – po­wie­dzia­ła Car­men bez naj­mniej­szej ozna­ki żalu. – Le­piej jej z tobą w Bo­sto­nie. Może przy­je­chać do mnie w od­wie­dzi­ny, gdy się urządzę. Zo­ba­czę, jak mi się spodo­ba w Ve­gas, albo prze­pro­wa­dzę się do Los An­ge­les. Masz ra­cję, to nie jest ży­cie dla dziec­ka. A ja mu­szę być wol­na.

Do­brze zna­ła samą sie­bie. Zda­niem Eri­ca od lat cie­szy­ła się nie­mal zu­pe­łną wol­no­ścią. Ni­g­dy nie trak­to­wa­ła go jak żona. Na po­cząt­ku ich ży­cie sek­su­al­ne było cu­dow­ne, ale gdy tro­chę osty­gło po na­ro­dzi­nach dziec­ka, zu­pe­łnie się od nie­go od­su­nęła. Za­wsze wy­je­żdża­ła przy pierw­szej oka­zji, od pra­wie pi­ęciu lat nie upra­wia­li ze sobą sek­su. W ci­ągu po­przed­nich dwóch lat za­cho­wy­wa­ła się, jak­by to był nie­mi­ły obo­wi­ązek. Wy­star­czył rok, by wy­ga­sł żar ich uczuć. Eric po­pe­łnił ogrom­ny błąd. Ślub z nią był głu­po­tą, a on do­brze o tym wie­dział. Była pra­wie trzy­dzie­ści lat młod­sza, czu­ła wstręt do wszyst­kie­go, co okre­śla­ło jego ży­cie, a ich ma­łże­ństwo było far­są.

– Może cza­sem będę przy­je­żdżać do niej w od­wie­dzi­ny – do­da­ła wy­mi­ja­jąco Car­men.

Eri­ca ogar­nęła roz­pacz na myśl o cór­ce. Cho­ciaż jego żona była bar­dzo nie­od­po­wie­dzial­ną mat­ką, Alex wci­ąż się wo­bec niej łu­dzi­ła. Tyl­ko taką mat­kę mia­ła i ko­cha­ła ją.

– Mo­żesz nas od­wie­dzać, kie­dy chcesz. Będzie za tobą tęsk­ni­ła – po­wie­dział ze smut­kiem. – To nie to samo, gdy ma się tyl­ko ojca.

– Le­piej so­bie z nią ra­dzisz niż ja – po­wie­dzia­ła szcze­rze Car­men. – Gdy by­łam z wami w domu, czu­łam się jak w wi­ęzie­niu.

– Wiem, ale nie­ła­two jej będzie to zro­zu­mieć.

Po­tem za­dał jej py­ta­nie, któ­re przy­szło mu do gło­wy. Cho­ciaż to już nie mia­ło zna­cze­nia, był cie­kaw, dla­cze­go od­cho­dzi wła­śnie te­raz.

– Masz ko­goś?

Dłu­go się wa­ha­ła, a po­tem od­po­wie­dzia­ła:

– Wła­ści­wie to tak. To pew­nie nic po­wa­żne­go, ale do­brze nam ra­zem. Ma zna­jo­mo­ści w Ve­gas i Los An­ge­les.

To­czący spo­koj­ne, ba­nal­ne ży­cie Eric nie mógł jej tego dać. Miał na­dzie­ję, że ofia­ru­je jej spo­kój i wy­go­dę, ale w jego sty­lu ży­cia jej nic się nie po­do­ba­ło, na­wet ich wspól­ne dziec­ko. Chy­ba po pro­stu nie mia­ła w so­bie tego, cze­go po­trze­ba, by być mat­ką. Była zbyt sa­mo­lub­na i nie­doj­rza­ła. Chcia­ła być częścią świa­ta pe­łne­go blich­tru, w któ­rym nie było miej­sca na Eri­ca czy Alex.

– Chcę roz­wo­du – oświad­czy­ła, do­le­wa­jąc oli­wy do ognia. – To ko­niec.

Nie spo­dzie­wał się, że wró­ci, ale sądził, że tro­chę za­cze­ka, za­nim po­pro­si o roz­wód. Będzie mu­siał prze­ka­zać Alex wie­le bo­le­snych in­for­ma­cji na­raz. Za­sta­na­wiał się, czy po­wi­nien to zro­bić od razu, czy po­wie­dzieć jej o tym dru­gim pó­źniej.

– Zga­dzam się, że­byś do­stał pra­wo do pe­łnej opie­ki nad dziec­kiem – do­da­ła Car­men.

To była dla nie­go do­bra wia­do­mo­ść – za­wsze wie­dział, że tego wła­śnie by chciał, gdy­by Car­men ode­szła na za­wsze.

– Dzi­ęku­ję. Chcesz usta­lić ja­kieś re­gu­lar­ne od­wie­dzi­ny?

Miał na­dzie­ję, że nie, ale uznał, że uczci­wie będzie za­py­tać. Naj­wy­ra­źniej po­sta­no­wi­ła uciec do wła­sne­go ży­cia, wca­le nie uwzględ­nia­jąc jego ani ich cór­ki. Nie była złą oso­bą, po pro­stu zu­pe­łnie nie­od­po­wie­dzial­ną. Nie umiał tego jed­nak wy­ja­śnić sied­mio­lat­ce, cho­ciaż Alex do pew­ne­go stop­nia była tego świa­do­ma.

– Nie, zo­ba­czy­my, jak to będzie, kie­dy się urządzę. Dam ci znać, gdzie miesz­kam.

Po­tem pod­jęła de­li­kat­ny te­mat – nie wie­dzia­ła, jak za­re­agu­je Eric, cho­ciaż za­wsze był hoj­ny, gdy z nim żyła.

– Czy mó­głbyś za­pew­nić mi wspar­cie przez ja­kiś rok czy dwa, do­pó­ki nie znaj­dę do­brej pra­cy?

Za­wa­hał się, ale to była prze­cież mat­ka jego dziec­ka. Sza­no­wał tę re­la­cję, choć ona jej nie re­spek­to­wa­ła.

– Tak. Coś usta­li­my, o ile kwo­ta będzie roz­sąd­na. Będziesz do niej dzwo­nić? – spy­tał ze zmar­twie­niem.

Uwa­żał, że po­win­na to ro­bić. Nie mo­gła po pro­stu znik­nąć z ży­cia cór­ki, bał się jed­nak, że tak wła­śnie będzie.

– Dzi­ęku­ję ci za pie­ni­ądze. Przez ja­kiś czas nie będę do niej dzwo­nić. Może na ra­zie ty wy­ja­śnisz jej sy­tu­ację? – za­pro­po­no­wa­ła Car­men.

Wie­dzia­ła, że może zdać się na nie­go i ca­łko­wi­cie unik­nąć od­po­wie­dzial­no­ści. Nie spo­dzie­wał się, że jej za­cho­wa­nie będzie aż tak skraj­ne i że po­sta­no­wi ca­łko­wi­cie ze­rwać z nimi kon­takt. Słusz­nie do­my­ślał się, że cho­dzi o mężczy­znę.

– Dam ci znać, gdzie prze­słać czek – rzu­ci­ła bez­tro­sko.

– Po­win­naś od cza­su do cza­su do niej dzwo­nić – prze­ko­ny­wał ko­bie­tę, któ­ra nie chcia­ła już być jego żoną ani na­wet mat­ką Alex.

– Tak – od­pa­rła wy­mi­ja­jąco. – Spró­bu­ję... Eri­cu... Prze­pra­szam... Po pro­stu nie mo­głam. To mnie nisz­czy­ło.

Gdy to po­wie­dzia­ła, nie­mal jej wspó­łczuł, bo wie­dział, że to praw­da. Jego ta­kże to nisz­czy­ło. Po ośmiu la­tach męczar­ni czuł się jak cień czło­wie­ka.

– Wiem – od­pa­rł ci­cho.

Te­raz to ich cór­ka mia­ła prze­żyć ci­ężki cios i do­słow­nie stra­cić mat­kę w wie­ku sied­miu lat. Nie zdo­ła zro­zu­mieć, że sta­ło się tak, bo jej mat­ka nie po­tra­fi­ła ina­czej, a nie dla­te­go, że to ona zro­bi­ła coś nie tak. Dla dziec­ka w jej wie­ku to był skom­pli­ko­wa­ny i sub­tel­ny te­mat.

Gdy się roz­łączył, sie­dział za­pa­trzo­ny w okno, my­śląc o roz­mo­wie. Wie­dział, że nie po­win­no go to dzi­wić, ale do pew­ne­go stop­nia był za­sko­czo­ny. Tak dłu­go było mi­ędzy nimi źle, że już do tego przy­wy­kł i nie spo­dzie­wał się, że coś się zmie­ni na lep­sze lub gor­sze, cho­ciaż w głębi ser­ca wie­dział, że Car­men może go kie­dyś zo­sta­wić. Zro­bi­ła to wła­śnie te­raz. Przy­naj­mniej już nie mu­siał się tego bać albo za­sta­na­wiać się, czy stra­ci Alex.

Tego dnia wcze­śniej wy­sze­dł z pra­cy i sam ode­brał dziew­czyn­kę ze szko­ły. Za­dzwo­nił do Pat­tie, by ją o tym po­in­for­mo­wać. Ko­bie­ta od razu usły­sza­ła w jego gło­sie dziw­ny ton.

– Czy coś się sta­ło?

Lu­bi­ła go i uwa­ża­ła, że jest do­brym oj­cem wy­na­gra­dza­jącym dziec­ku za­nie­dba­nia Car­men.

– Nie... tak... – Wzi­ął głębo­ki od­dech. – Car­men chce roz­wo­du.

– Wró­ci­ła?

– Nie, jest w Mia­mi. My­śli o prze­pro­wadz­ce do Ve­gas albo Los An­ge­les. Chy­ba po­zna­ła ja­kie­goś no­we­go fa­ce­ta. Ale jej ode­jście i tak było tyl­ko kwe­stią cza­su. Mia­łem na­dzie­ję, że za­cze­ka, aż Alex będzie tro­chę star­sza, ale już pod­jęła de­cy­zję. Nie wra­ca.

Na­gle przy­po­mniał so­bie, że nie po­pro­si­ła go, by przy­słał jej ubra­nia. Może nie chcia­ła skrom­nych stro­jów, ja­kie no­si­ła w Bo­sto­nie. A może wo­la­ła po­że­gnać się ze wszyst­kim, co przy­po­mi­na­ło jej daw­ne ży­cie, w tym ta­kże z nim i ich cór­ką.

Pat­tie od lat się tego spo­dzie­wa­ła, ale w jej gło­sie sły­chać było zmar­twie­nie.

– Chce mieć pra­wo do opie­ki nad dziec­kiem?

– Nie, zga­dza się, że­bym to ja był wy­łącz­nym opie­ku­nem.

Pat­tie ulży­ło, gdy tyl­ko to po­wie­dział.

– Cie­szę się, ale dla Alex to będzie trud­ne – do­dał. – Dziec­ku w jej wie­ku trud­no jest zro­zu­mieć, że mat­ka je po­rzu­ca.

– Daj mi znać, je­śli mo­gła­bym coś dla cie­bie zro­bić – po­wie­dzia­ła życz­li­wie Pat­tie.

– Po­ra­dzi­my so­bie – po­wie­dział, po części, żeby po­cie­szyć sa­me­go sie­bie.

– Wiem, że tak będzie. Jed­nak Alex może przez ja­kiś czas źle to zno­sić.

To był po­wa­żny cios dla tak ma­łe­go dziec­ka, cho­ciaż Pat­tie za­wsze uwa­ża­ła, że Car­men nie spraw­dza się jako mat­ka. Te­raz wy­ra­źnie to wszyst­kim po­ka­za­ła, nie ogląda­jąc się za sie­bie.

Eric cze­kał przed szko­łą w swo­im kom­bi mar­ki Vo­lvo, gdy Alex wy­szła ze szko­ły ra­zem z in­ny­mi dzie­ćmi. Na po­cząt­ku go nie za­uwa­ży­ła. Za­wo­łał ją i po­ma­chał do niej, a ona pod­bie­gła i wsia­dła do sa­mo­cho­du. Przez chwi­lę pa­trzy­ła na nie­go z po­wa­gą, a prze­czu­cie pod­po­wie­dzia­ło jej to, cze­go jesz­cze nie wy­ja­wił. Wci­ąż szu­kał wła­ści­wych słów, by wy­znać praw­dę.

– Mama nie wra­ca, praw­da? – po­wie­dzia­ła od razu.

Wi­dzia­ła to w jego oczach. Za­wa­hał się, a po­tem ski­nął gło­wą. Nie dało się uciec przed praw­dą, a on nie chciał jej okła­my­wać. W pew­nym sen­sie to przy­po­mi­na­ło śmie­rć, tyle tyl­ko, że Car­men za­po­wie­dzia­ła od­wie­dzi­ny w nie­okre­ślo­nej przy­szło­ści. Nie chciał jed­nak obie­cy­wać ni­cze­go cór­ce, bo do­brze znał swo­ją żonę. Nie, nie mo­żna było na niej po­le­gać, szyb­ko zmie­nia­ła zda­nie, może na­wet nie będzie tęsk­nić za Alex. Co z oczu, to z ser­ca.

– Czy kie­dyś ją jesz­cze zo­ba­czę? – spy­ta­ła Alex, ogar­ni­ęta pa­ni­ką i bar­dzo bla­da.

– Tak – za­pew­nił ją – tyl­ko nie wiem kie­dy. Nie wie, gdzie będzie miesz­kać, ale po­wie­dzia­ła, że będziesz mo­gła ją od­wie­dzić, gdy się urządzi, albo ona od­wie­dzi cię tu­taj.

– Będę miesz­kać z tobą? – spy­ta­ła Alex, pła­cząc za ko­bie­tą, któ­ra ni­g­dy nie była dla niej mat­ką, ale któ­rą i tak ko­cha­ła.

– Oczy­wi­ście. Do ko­ńca ży­cia się mnie nie po­zbędziesz – po­wie­dział, po­chy­la­jąc się i obej­mu­jąc có­recz­kę. – Ko­cham cię. Mama po pro­stu musi mieć wła­sne ży­cie, tak już jest. Nie cho­dzi o cie­bie, nie zro­bi­łaś nic złe­go, nie mo­głaś tego zmie­nić.

Bar­dzo chciał prze­ko­nać o tym Alex i miał na­dzie­ję, że mu się to uda­ło.

– Wiem – od­pa­rła dziel­nie dziew­czyn­ka, ocie­ra­jąc łzy z po­licz­ków, gdy on od­pa­lał sa­mo­chód. – Może nie była go­to­wa, żeby być mamą.

Pró­bo­wa­ła zna­le­źć przy­czy­nę, dla któ­rej jej ży­cie z nimi oboj­giem się roz­pa­dło.

– Może. Ale mamy sie­bie na­wza­jem, Al. Będzie­my ro­bić ra­zem ró­żne faj­ne rze­czy, czy­tać mnó­stwo ksi­ążek, cho­dzić na me­cze, mo­że­my je­ździć na wy­ciecz­ki.

– Mo­że­my po­le­cieć w od­wie­dzi­ny do mamy, tam gdzie miesz­ka?

– Pew­nie – po­wie­dział, ja­dąc do domu. – Ale na ra­zie prze­czy­taj­my wszyst­kie ksi­ążki o Nan­cy Drew, całą se­rię. Co ty na to?

Cho­ciaż mia­ła do­pie­ro sie­dem lat, wie­dzia­ła, cze­mu tata tak się za­cho­wu­je – chciał, by znio­sła to jak naj­le­piej, sta­rał się ją po­cie­szyć. Uśmiech­nęła się do ojca i ski­nęła gło­wą.

– Chęt­nie. Czy po­tem mo­gła­bym po­czy­tać nie­któ­re z two­ich kry­mi­na­łów?

Wie­dzia­ła, że bar­dzo je lu­bił, a cza­sa­mi jej o nich opo­wia­dał.

– Może kie­dy będziesz tro­chę star­sza.

Wy­mie­nił wszyst­kie rze­czy, któ­re będą ra­zem ro­bić w naj­bli­ższej przy­szło­ści i ko­lej­nych mie­si­ącach. Sta­rał się, by ode­jście mat­ki wy­da­wa­ło jej się szan­są i bło­go­sła­wie­ństwem.

– Roz­wo­dzi­cie się? – spy­ta­ła na­gle dziew­czyn­ka. – Ro­dzi­ce Sal­ly Port­man roz­wie­dli się w ze­szłym roku. Te­raz spędza week­en­dy i śro­do­we wie­czo­ry u taty.

– My­ślę, że mo­gło­by tak być, bez week­en­dów i śród, ale może mama i ja się roz­wie­dzie­my, bo ona nie chce już z nami miesz­kać.

Alex ski­nęła gło­wą ze zro­zu­mie­niem, pró­bu­jąc przy­swo­ić tę in­for­ma­cję.

– My­ślisz, że wyj­dzie zno­wu za mąż?

– Nie wiem – od­pa­rł szcze­rze.

– A ty?

Ro­ze­śmiał się, sły­sząc to py­ta­nie.

– Nie sądzę, pan­no Alex. Na ra­zie skup­my się na so­bie na­wza­jem. Nie mo­że­my roz­wi­ązać od razu wszyst­kich za­ga­dek.

Do­brze przy­jęła tę wia­do­mo­ść, Eric wie­dział jed­nak, że jest jej bar­dzo smut­no. Tego wie­czo­ru sko­ńczy­li czy­tać The Se­cret at Sha­dow Ranch. Alex była za­chwy­co­na za­ko­ńcze­niem, a ksi­ążka na­gle na­bra­ła dla niej no­we­go zna­cze­nia. Gdy słu­cha­ła, jak Eric czy­ta jej po­wie­ść, uświa­do­mi­ła so­bie, że te­raz miesz­ka sama z tatą, tak samo jak Nan­cy. Nan­cy Drew też nie mia­ła mat­ki. Może któ­re­goś dnia ona i jej tata też będą roz­wi­ązy­wać za­gad­ki kry­mi­nal­ne. Za­sta­na­wia­ła się, co się sta­ło z mamą Nan­cy Drew. W ksi­ążce nie było o tym mowy.

– Ni­g­dy nie wia­do­mo, jak roz­wi­ąże się za­gad­ka – po­wie­dzia­ła w za­my­śle­niu, gdy prze­czy­ta­li ostat­nią stro­nę, cho­ciaż pra­wie do­my­śli­ła się za­ko­ńcze­nia.

Lu­bi­ła od­ga­dy­wać roz­wi­ąza­nie przed za­ko­ńcze­niem i była w tym do­bra.

– Ży­cie jest po­dob­ne. Za­wsze jest pe­łne nie­spo­dzia­nek, cza­sem do­brych, a cza­sem tro­chę gor­szych – od­pa­rł ci­cho jej tata.

– Ja lu­bię zga­dy­wa­nie – oświad­czy­ła.

– Ja też – od­po­wie­dział, ca­łu­jąc ją na do­bra­noc i otu­la­jąc ko­łdrą. – Dla­te­go wła­śnie tak uwiel­biam kry­mi­na­ły.

Ski­nęła gło­wą, a on zga­sił świa­tło i wy­sze­dł z po­ko­ju. Le­ża­ła w łó­żku, nie wie­dząc, gdzie jest jej mama i czy w ogó­le za nią tęsk­ni albo o niej my­śli. Do jej oczu na­pły­nęły dwie łzy, któ­re sto­czy­ły się po po­licz­kach i opa­dły na po­dusz­kę. Za­sta­na­wia­jąc się, kie­dy znów zo­ba­czy Car­men, od­mó­wi­ła za nią krót­ką mo­dli­twę, a po­tem za­snęła, śni­ąc o niej. We śnie wy­gląda­ła pi­ęk­nie. Wró­ci­ła, by znów z nimi za­miesz­kać. Dziew­czyn­ka mia­ła na­dzie­ję, że tak się rze­czy­wi­ście sta­nie.

Roz­dział 3

Car­men zło­ży­ła po­zew roz­wo­do­wy mie­si­ąc po te­le­fo­nie do Eri­ca, a on nie po­wie­dział o tym Alex. Nie mu­sia­ła znać szcze­gó­łów roz­pa­du ich ma­łże­ństwa. Ko­bie­ta po­pro­si­ła, by przez dwa lata prze­sy­łał jej nie­wiel­ką kwo­tę, a on na to przy­stał zgod­nie z tym, co usta­li­li przez te­le­fon. Nie cho­dzi­ło jej o pie­ni­ądze. Wol­no­ść zna­czy­ła dla niej wi­ęcej. Wci­ąż była w Mia­mi, gdy do nie­go na­pi­sa­ła, i na­dal nie za­dzwo­ni­ła do Alex. Pi­sa­ła, że nie­dłu­go wy­je­żdża do Las Ve­gas. Eric wie­dział, że je­śli ma wy­sy­łać jej pie­ni­ądze, to będzie znał jej ad­res. Dla do­bra Alex nie chciał, by za­pa­dła się pod zie­mię, na wy­pa­dek gdy­by mu­sie­li lub chcie­li się z nią skon­tak­to­wać.

Dwa mie­si­ące pó­źniej na­pi­sa­ła do nie­go z Las Ve­gas, by po­dać swój nowy ad­res.

Alex do­brze so­bie ra­dzi­ła. Mi­nął już szok zwi­ąza­ny z ode­jściem mat­ki na za­wsze. Za­sta­na­wiał się, czy dziew­czyn­ka ta­kże się tego spo­dzie­wa­ła. Za­rów­no jej na­uczy­ciel, jak i Pat­tie mó­wi­li, że Alex jest nie­co bar­dziej ma­ło­mów­na niż wcze­śniej, ale wy­da­je się, że wszyst­ko z nią w po­rząd­ku. W domu od­no­sił po­dob­ne wra­że­nie.

Tego lata wy­bra­li się do go­spo­dar­stwa agro­tu­ry­stycz­ne­go w Wy­omin­gu. Alex była za­chwy­co­na jaz­dą na ko­niach i ogląda­niem ro­deo. Od cza­su do cza­su przy­po­mi­nał so­bie, jak bar­dzo pra­gnął syna przed jej na­ro­dzi­na­mi, ale była ko­cha­jącym i czu­łym dziec­kiem, poza tym nie było rze­czy, któ­rej by nie po­tra­fi­ła ro­bić. Uwiel­bia­ła ba­se­ball i ksi­ążki, któ­re dla niej wy­bie­rał, do­brze ra­dzi­ła so­bie w spo­rcie. Na­uczy­ciel po­wie­dział, że ma ta­lent pi­sar­ski, a kie­dy wró­ci­ła z Wy­omin­gu, oświad­czy­ła, że być może kie­dyś będzie chcia­ła pi­sać ksi­ążki. Mia­ła osiem lat i za­czy­na­ła trze­cią kla­sę. Nie mie­li od Car­men żad­nych wie­ści, od­kąd na­pi­sa­ła z Las Ve­gas.

– Ta­tu­siu, my­ślisz, że mo­gła­bym pi­sać kry­mi­na­ły, kie­dy będę duża? – spy­ta­ła, pa­trząc na nie­go z po­wa­gą.

– Mo­gła­byś – stwier­dził po na­my­śle – ale wi­ęk­szo­ść uzna­nych pi­sa­rzy kry­mi­na­łów to mężczy­źni. Tego ro­dza­ju po­wie­ści pi­szą zwy­kle mężczy­źni. A w przy­pad­ku bru­tal­niej­szych thril­le­rów i po­wie­ści de­tek­ty­wi­stycz­nych, któ­re lu­bię czy­tać, mężczy­znom na­tu­ral­nie przy­cho­dzi pi­sa­nie w ta­kim sty­lu. Oso­bi­ście nie prze­pa­dam za kry­mi­na­ła­mi pi­sa­ny­mi przez ko­bie­ty. Ni­g­dy mi się nie po­do­ba­ją. Dla­te­go je­śli będziesz pi­sać kry­mi­na­ły, albo będziesz zmu­szo­na pi­sać „grzecz­ne” po­wie­ści, tak jak pew­na pi­sar­ka o na­zwi­sku Aga­tha Chri­stie, albo je­śli ze­chcesz pi­sać ksi­ążki po­dob­ne do tych, któ­re czy­tam ja i wie­lu mężczyzn, będziesz pew­nie mu­sia­ła uży­wać męskie­go pseu­do­ni­mu.

Jego ton gło­su był po­wa­żny, a dziew­czyn­ka była prze­ko­na­na, że jej tata wie o kry­mi­na­łach wszyst­ko, po­nie­waż prze­czy­tał ich tak wie­le. Ni­g­dy nie wi­dzia­ła, by czy­tał coś in­ne­go.

– To zna­czy, że będę mu­sia­ła uda­wać mężczy­znę? – Za­sko­czy­ła ją ta su­ge­stia, oj­ciec jed­nak ski­nął gło­wą. – No­sić sztucz­ne wąsy i męskie ubra­nia?

Ro­ze­śmiał się, sły­sząc jej in­ter­pre­ta­cję.

– Pew­nie wy­gląda­ła­byś uro­czo ze sztucz­ny­mi wąsa­mi – za­żar­to­wał. – Nie, cho­dzi­ło mi o to, że mo­gła­byś pod­pi­sy­wać swo­je ksi­ążki męskim imie­niem, by lu­dzie my­śle­li, że na­pi­sał je mężczy­zna. Nie­któ­re pi­sar­ki kry­mi­na­łów są bar­dzo do­bre, ale sam wolę po­wie­ści pi­sa­ne przez mężczyzn. Nie mu­sisz jed­nak no­sić chło­pi­ęcych ubrań – po­wie­dział.

Alex wy­ra­źnie ulży­ło.

– Dla­cze­go lu­dzie by ich nie czy­ta­li, gdy­by wie­dzie­li, że je­stem ko­bie­tą?

To nie mia­ło dla niej sen­su, cho­ciaż wie­rzy­ła we wszyst­ko, co mó­wił jej oj­ciec.

– Bo za­zwy­czaj to mężczy­źni pi­szą kry­mi­na­ły, a ko­bie­ty nie.

Wy­po­wia­dał się na ten te­mat z prze­ko­na­niem.

– To głu­pie, ta­tu­siu. Ko­bie­ty pew­nie też mo­gły­by je pi­sać.

Zde­cy­do­wa­nie po­trząsnął gło­wą.

– W ta­kim ra­zie kie­dy będę star­sza i zo­sta­nę pi­sar­ką, uży­ję two­je­go imie­nia i lu­dzie po­my­ślą, że to ty.

Ro­ze­śmia­ła się, my­śląc o tym, ale jego sło­wa wy­wa­rły na nią wiel­ki wpływ. Za­sta­na­wia­ła się, czy to praw­da. Jej tata miał ra­cję co do wi­ęk­szo­ści rze­czy. Po­do­ba­ła jej się myśl, że pi­sa­ła­by ksi­ążki w jego imie­niu. Uwa­ża­ła, że to by­ła­by do­bra za­ba­wa, zwłasz­cza je­śli dzi­ęki temu ko­bie­ty i mężczy­źni chcie­li­by czy­tać jej po­wie­ści.

Do­pie­ro wie­le mie­si­ęcy pó­źniej jej mat­ka znów się do nich ode­zwa­ła. Mi­nął już pra­wie rok, od­kąd ode­szła. Eric do­stał od niej pocz­tów­kę, na któ­rej pi­sa­ła, że jej chło­pak musi pra­co­wać w No­wym Jor­ku i że jadą sa­mo­cho­dem z Las Ve­gas, więc za­trzy­ma­ją się w Bo­sto­nie, by zo­ba­czyć się z Alex. Roz­wód nie zo­stał jesz­cze upra­wo­moc­nio­ny, a Eric nie mó­wił Alex o od­wie­dzi­nach mat­ki. Nie chciał, by ro­bi­ła so­bie na­dzie­ję i była roz­cza­ro­wa­na, gdy­by Car­men w ostat­niej chwi­li zmie­ni­ła pla­ny i nie przy­je­cha­ła.

Któ­re­goś dnia Car­men za­dzwo­ni­ła do domu pó­źnym wie­czo­rem. Eric ode­brał. Alex już moc­no spa­ła.

– Wła­śnie do­tar­li­śmy do mia­sta – po­wie­dzia­ła zna­jo­mym gło­sem.

– Gdzie się za­trzy­mu­je­cie?

Wy­mie­ni­ła na­zwę ta­nie­go mo­te­lu pod mia­stem.

– Mogę się z nią ju­tro zo­ba­czyć?

Był pi­ąt­ko­wy wie­czór, więc na­stęp­ne­go dnia Alex nie mia­ła lek­cji. Jed­nak na­wet gdy­by tak było, Eric po­zwo­li­łby jej zo­stać w domu, by zo­ba­czy­ła się z mat­ką. To było zbyt wa­żne wy­da­rze­nie. Te­raz ża­ło­wał, że wcze­śniej nie po­wie­dział cór­ce o przy­je­ździe Car­men.

– Oczy­wi­ście. Bar­dzo się ucie­szy, gdy cię zo­ba­czy. Jak dłu­go zo­sta­niesz?

Za­sta­na­wiał się, czy spo­tka­nie z mat­ką spra­wi, że dziew­czyn­ka sta­nie się nie­spo­koj­na, uwa­żał jed­nak, że Alex po­win­na mieć szan­sę zo­ba­czyć się z Car­men. Mi­nęło zbyt wie­le cza­su. Alex cza­sa­mi o niej wspo­mi­na­ła i mó­wi­ła, że za nią tęsk­ni, mia­ła na­dzie­ję, że wszyst­ko u niej w po­rząd­ku i że za­dzwo­ni. A te­raz jej mat­ka przy­je­cha­ła. Li­czył, że to nie będzie dla cór­ki szok.

– Ju­tro je­dzie­my do No­we­go Jor­ku. Je­stem tu tyl­ko na je­den dzień – rzu­ci­ła swo­bod­nie Car­men.

– Chcesz ją ode­brać po śnia­da­niu? – za­pro­po­no­wał.

Car­men przez dłu­gi czas się wa­ha­ła.

– Może po pro­stu wpad­nę do domu?

Nie pra­gnął spo­tka­nia z nią, ale po­my­ślał, że tak może być ła­twiej dla Alex. Po pra­wie roku ca­łko­wi­te­go bra­ku kon­tak­tu mat­ka będzie jej się wy­da­wać obcą oso­bą.

– Jak wo­lisz – od­po­wie­dział grzecz­nie.

Car­men za­po­wie­dzia­ła, że przy­je­dzie o dzie­si­ątej rano, a po­tem za­ko­ńczy­li roz­mo­wę.

Na­stęp­ne­go ran­ka przy­sze­dł do Alex, by ją obu­dzić, cze­go zwy­kle nie ro­bił w so­bo­ty. Chciał jed­nak dać jej czas na przy­go­to­wa­nie i przy­wyk­ni­ęcie do my­śli o spo­tka­niu.

– Mama przy­je­cha­ła do mia­sta – po­wie­dział, gdy dziew­czyn­ka ca­łkiem się obu­dzi­ła.

– Tu­taj? Te­raz?

Mia­ła taki wy­raz twa­rzy, jak­by po­wie­dział, że dziś Boże Na­ro­dze­nie.

– Je­dzie do No­we­go Jor­ku. Wpad­nie się z tobą spo­tkać po śnia­da­niu.

Alex uśmiech­nęła się sze­ro­ko i wy­sko­czy­ła z łó­żka.

– Chcę wło­żyć tę nową su­kien­kę.

Wsko­czy­ła do gar­de­ro­by i wy­nu­rzy­ła się z ak­sa­mit­ną su­kien­ką w ła­god­nym ró­żo­wym ko­lo­rze oraz czar­ny­mi la­kier­ka­mi, któ­re ku­pi­ła pod­czas za­ku­pów z Pat­tie. Roz­cze­sa­ła swo­je dłu­gie ciem­ne wło­sy, aż lśni­ły, umy­ła twarz i wło­ży­ła nową su­kien­kę i buty. Była go­to­wa już o dzie­wi­ątej rano, zbyt pod­nie­co­na, by zje­ść śnia­da­nie, i usia­dła w sa­lo­nie w ocze­ki­wa­niu na mat­kę. Nie ru­szy­ła się z miej­sca. Car­men przy­je­cha­ła do­pie­ro w po­łud­nie, pi­ęk­niej­sza niż kie­dy­kol­wiek wcze­śniej – w dżin­sach, ob­ci­słym pod­ko­szul­ku, czar­nej skó­rza­nej kurt­ce i bu­tach na ob­ca­sie. Eric otwo­rzył jej drzwi i zo­ba­czył, że za nią stoi ja­kiś mężczy­zna. Wy­glądał po­dej­rza­nie, za­cho­wy­wał się ner­wo­wo i po­wie­dział Car­men, że po­cze­ka na nią w sa­mo­cho­dzie. Gdy tyl­ko zo­ba­czył Eri­ca, wy­ra­źnie po­czuł się nie­zręcz­nie i na­wet nie spoj­rzał mu w oczy. Wy­glądał naj­wy­żej na dwa­dzie­ścia pięć lat. Eric czuł się, jak­by był ich dziad­kiem, gdy za­pra­szał Car­men do środ­ka. Nie po­wie­dział, że Alex cze­ka na nią od dwóch go­dzin, ale zi­ry­to­wa­ło go, że się spó­źni­ła.

Dziew­czyn­ka sko­czy­ła na rów­ne nogi, gdy tyl­ko usły­sza­ła mamę, prze­bie­gła przez sa­lon i uści­snęła ją moc­no, po czym spoj­rza­ła jej w twarz. Ocze­ki­wa­ła, że do­strze­że tam wszyst­kie emo­cje, któ­re sama czu­ła przez ostat­ni rok. Car­men jed­nak czu­ła się rów­nie nie­zręcz­nie jak jej chło­pak, nie na miej­scu w ofi­cjal­nie urządzo­nym sa­lo­nie, któ­ry przez osiem lat był częścią jej domu. Wy­gląda­ła te­raz pra­wie jak zdez­o­rien­to­wa­na na­sto­lat­ka.

– Rany! Aleś ty wy­ro­sła! – po­wie­dzia­ła, gdy Alex moc­no ści­ska­ła ją w pa­sie.

Po­wo­li ją ob­jęła, jak­by była obcą oso­bą, a nie jej wła­sną cór­ką. Po­tem od­su­nęła się i do­da­ła:

– Niech ci się przyj­rzę... Na­dal je­steś ślicz­na – oświad­czy­ła z uśmie­chem.

– Ty też – od­pa­rła z za­chwy­tem Alex.

Za­po­mnia­ła, jak nie­zwy­kłą uro­dą ob­da­rzo­na jest jej mama oraz jaka jest mło­da.

Eric za­pro­po­no­wał coś do je­dze­nia albo pi­cia, ale Car­men od­mó­wi­ła.

– Do­pie­ro co ja­dłam śnia­da­nie, poza tym nie­dłu­go mu­si­my je­chać. Vin­ce musi być w No­wym Jor­ku przed szó­stą.

– Kto to jest Vin­ce? – spy­ta­ła Alex, za­wie­dzio­na, że po tak dłu­giej roz­łące mama chce nie­dłu­go od­je­żdżać.

Do No­we­go Jor­ku je­dzie się pięć go­dzin, Eric do­my­ślił się za­tem, że Car­men nie może zo­stać dłu­żej niż go­dzi­nę. Alex wy­gląda­ła na za­ła­ma­ną.

– To mój chło­pak. Jest ak­to­rem i tan­ce­rzem. Wy­bie­ra­my się do Ka­li­for­nii. Ma tam zna­jo­mo­ści.

Dla Alex te sło­wa nic nie zna­czy­ły, Eric jed­nak zo­rien­to­wał się, że Car­men wci­ąż żyje mrzon­ka­mi i nie zna­la­zła so­bie sta­łe­go miej­sca.

– Co będziesz ro­bić w Ka­li­for­nii? – spy­ta­ła ją Alex, chło­nąc jej wi­dok swo­imi wiel­ki­mi ocza­mi i pró­bu­jąc za­pa­mi­ętać ka­żdy szcze­gół.

– Może za­gram w fil­mie – uśmiech­nęła się sze­ro­ko Car­men. – Będziesz mo­gła mnie oglądać na ekra­nie.

– Wolę cię oglądać tu­taj – po­wie­dzia­ła ze smut­kiem Alex i w po­miesz­cze­niu za­le­gła ci­sza.

Eric zo­sta­wił je same, ale był nie­da­le­ko, w kuch­ni, w ra­zie gdy­by Alex go po­trze­bo­wa­ła.

– Tęsk­ni­łam za tobą – do­da­ła Alex.

Car­men przez chwi­lę nie od­po­wia­da­ła.

– Ja też za tobą tęsk­ni­łam. Ale w Ve­gas było bar­dzo faj­nie.

To, co mó­wi­ła, nie ob­cho­dzi­ło Alex albo nie chcia­ła tego sły­szeć. Chcia­ła usły­szeć, że mama bez prze­rwy o niej my­śli, ale naj­wy­ra­źniej tak nie było.

– Do­brze so­bie ra­dzisz w szko­le? – spy­ta­ła Car­men, nie wie­dząc, co po­wie­dzieć.

Nie za­uwa­ży­ła też no­wej su­kien­ki ani bu­tów, ani tego, że Alex się dla niej wy­stro­iła.

Wi­zy­ta prze­bie­gła w nie­zręcz­nej at­mos­fe­rze. Przed upły­wem go­dzi­ny Car­men wsta­ła i po­wie­dzia­ła, że musi iść i że miło było się z nią zo­ba­czyć, jak gdy­by były ko­le­żan­ka­mi sprzed lat. Kie­dy Eric usły­szał, że otwie­ra­ją się drzwi, wy­sze­dł z kuch­ni, by się po­że­gnać. Zo­ba­czył tyl­ko zroz­pa­czo­ną minę cór­ki, gdy jej mat­ka wy­cho­dzi­ła. Kie­dy Car­men sta­ła w drzwiach, dziew­czyn­ka ostat­ni raz ob­jęła ją w ta­lii, po czym ko­bie­ta wy­swo­bo­dzi­ła się, po­ca­ło­wa­ła Alex w gło­wę i po­wtó­rzy­ła, że musi iść. Po chwi­li już jej nie było. Alex krzyk­nęła za nią: „Ko­cham cię!”, i po chwi­li drzwi się za­mknęły. Nie usły­sza­ła od­po­wie­dzi. Po paru se­kun­dach roz­le­gł się od­głos od­je­żdża­jące­go sa­mo­cho­du i dziew­czyn­ka za­częła szlo­chać, wtu­la­jąc się w ojca. Po­pro­wa­dził ją do ka­na­py, na któ­rej usie­dli, a po­tem obej­mo­wał ją, gdy pła­ka­ła. Ten wi­dok przy­pra­wiał go o roz­pacz. Pierw­szy raz w ży­ciu czuł do by­łej żony szcze­rą nie­na­wi­ść za to, co ro­bi­ła ich có­recz­ce – za­da­wa­ła rany, któ­rych on nie był w sta­nie za­le­czyć, któ­re na za­wsze po­zo­sta­wią w jej ser­cu bli­zny, gdy Car­men bez­dusz­nie będzie wie­ść wła­sne ży­cie, nie zwra­ca­jąc uwa­gi na ni­ko­go in­ne­go. Eric miał na za­wsze za­pa­mi­ętać roz­pacz­li­wie wy­krzy­cza­ne przez Alex wy­zna­nie mi­ło­ści i brak od­po­wie­dzi Car­men. Tyl­ko do niej po­ma­cha­ła, nie od­wra­ca­jąc się, po czym po­bie­gła do sa­mo­cho­du, gdzie cze­kał jej chło­pak.

– Nie po­wie­dzia­ła, kie­dy wró­ci – łka­ła Alex.

Eric chciał do­dać, że nie mó­wi­ła też o mi­ło­ści do cór­ki, ale nie zro­bił tego.

– Ona chy­ba ni­g­dy nie wie, co będzie ro­bić w przy­szło­ści – po­wie­dział, szu­ka­jąc słów po­cie­sze­nia, któ­re przy­cho­dzi­ły mu trud­niej niż nie­na­wi­ść, jaką od­czu­wał do Car­men. – Ale ucie­szy­ła się ze spo­tka­nia – do­dał nie­zręcz­nie.

– Cze­mu nie mo­gła zo­stać dłu­żej? – jęk­nęła smut­no dziew­czyn­ka.

– Mu­sia­ła je­chać do No­we­go Jor­ku.

Alex uspo­ko­iła się do­pie­ro po wie­lu go­dzi­nach, a ból po spo­tka­niu nie da­wał jej spo­ko­ju jesz­cze przez wie­le ty­go­dni. Te­raz czu­ła się jesz­cze bar­dziej po­rzu­co­na przez mat­kę niż wte­dy, gdy Car­men od nich ode­szła. Była star­sza, bar­dziej świa­do­ma i od­czu­wa­ła wszyst­ko wy­ra­źniej. Car­men znów bez sło­wa za­pa­dła się pod zie­mię. Nie za­dzwo­ni­ła, by po­wie­dzieć, jak bar­dzo ucie­szy­ła się ze spo­tka­nia, nie obie­ca­ła też, że wró­ci.

Po mie­si­ącu wy­sła­ła Eri­co­wi swój ad­res w Los An­ge­les, by tam prze­sy­łał jej co­mie­si­ęcz­ne cze­ki, jed­nak nie skon­tak­to­wa­ła się już z Alex.

Po sze­ściu mie­si­ącach Eric ode­brał o pó­łno­cy te­le­fon od ko­goś, kto przed­sta­wił się jako przy­ja­ciel Vin­ce’a. Po­wie­dział, że na au­to­stra­dzie zda­rzył się wy­pa­dek – sa­mo­chód Car­men i Vin­ce’a zde­rzył się z au­tem pi­ja­ne­go kie­row­cy i obo­je zgi­nęli na miej­scu. Mężczy­zna uznał, że Eric po­wi­nien o tym wie­dzieć, ale nie znał szcze­gó­łów.

Po­tem przez go­dzi­nę Eric wpa­try­wał się w pust­kę, pró­bu­jąc wzbu­dzić w so­bie ja­kieś uczu­cia do niej, ale mu się to nie uda­ło. My­ślał tyl­ko o Alex. Jej mat­ka zu­pe­łnie nie po­tra­fi­ła wy­pe­łnić swo­jej roli, a te­raz nie żyła. Jej śmie­rć sta­no­wi­ła przy­naj­mniej ja­kieś za­ko­ńcze­nie, jed­nak dzie­wi­ęcio­let­nia Alex była za mała na utra­tę mamy. Tak na­praw­dę ni­g­dy jej nie mia­ła, a Car­men ode­szła na za­wsze pra­wie dwa lata wcze­śniej. Od tam­tej pory cór­ka wi­dzia­ła się z nią tyl­ko raz.

Po­wie­dział o tym Alex do­pie­ro dwa dni pó­źniej, w spo­koj­ny desz­czo­wy week­end. Nie chciał ro­bić tego wie­czo­rem, więc prze­ka­zał jej wia­do­mo­ść po śnia­da­niu. Wie­dział, że ni­g­dy nie za­po­mni pe­łne­go żalu wy­ra­zu jej twa­rzy.

– To nie­praw­da! Kła­miesz! – krzyk­nęła Alex, a po­tem po­bie­gła na górę do swo­je­go po­ko­ju i trza­snęła drzwia­mi.

Gdy do niej przy­sze­dł, le­ża­ła na łó­żku, łka­jąc z gło­wą pod po­dusz­ką. Uspo­ko­iła się do­pie­ro po wie­lu go­dzi­nach. Po­szli ra­zem na spa­cer, a po­tem, gdy już spa­ła, za­dzwo­nił do zna­jo­me­go Vin­ce’a w Ka­li­for­nii, by po­roz­ma­wiać o or­ga­ni­za­cji po­grze­bu. Eric chciał spro­wa­dzić cia­ło Car­men do Bo­sto­nu i po­cho­wać ją obok pierw­szej żony, by za parę lat Alex wie­dzia­ła, gdzie leży jej mama. Nie ży­czył so­bie, by spo­częła w Ka­li­for­nii, w ja­ki­mś nie­ozna­czo­nym gro­bie. Mężczy­zna po­dał mu sto­sow­ne in­for­ma­cje. Na­stęp­ne­go dnia Eric za­dzwo­nił do za­kła­du po­grze­bo­we­go i wszyst­ko usta­lił. Po­wie­dzie­li, że cia­ło Vin­ce’a zo­sta­nie wy­sła­ne do jego ro­dzi­ców w San Die­go. Nikt jed­nak nie zgło­sił się po zwło­ki Car­men. O ile wie­dział, nie mia­ła tu żad­nych bli­skich. Jej mat­ka miesz­ka­jąca w Ha­wa­nie zma­rła po ich ślu­bie.

Po­in­for­mo­wa­no go, że cia­ło zma­rłej do­trze do Bo­sto­nu za kil­ka dni i będzie mógł ją po­cho­wać. Nie po­wie­dział o tym Alex, a dzień po tym, jak po­wia­do­mił ją o śmier­ci mat­ki, po­ka­za­ła mu wiersz, któ­ry dla niej na­pi­sa­ła. Był pi­ęk­ny i pe­łen mi­ło­ści. Eric miał łzy w oczach, my­śląc o tym, że ko­bie­ta, któ­ra tak mało zro­bi­ła dla cór­ki, wzbu­dzi­ła tyle mi­ło­ści w po­rzu­co­nym przez sie­bie dziec­ku. Nie za­słu­gi­wa­ła na tak wie­le, a jemu trud­no było to znie­ść.

Roz­dział 4

Cho­ciaż Alex i jej ojca za­wsze łączy­ła szcze­gól­na więź, zwłasz­cza od­kąd zo­sta­li sami, śmie­rć Car­men jesz­cze bar­dziej ich do sie­bie zbli­ży­ła. Z cza­sem Alex za­częła otrząsać się z szo­ku po utra­cie mat­ki. Nie mia­ła już cie­nia na­dziei, że ją zo­ba­czy, co sta­no­wi­ło dla niej mil­czące za­mkni­ęcie tego roz­dzia­łu ży­cia.

Czy­ta­ła jesz­cze wi­ęcej niż do­tąd. Parę mie­si­ęcy wcze­śniej sko­ńczy­ła całą se­rię o Nan­cy Drew, a ostat­nio za­częła czy­tać nie­co po­wa­żniej­sze ksi­ążki. Oj­ciec dał jej ła­god­niej­sze, „grzecz­ne” kry­mi­na­ły, na przy­kład Aga­thy Chri­stie, któ­re po­chło­nęły Alex. Uwiel­bia­ła pan­nę Mar­ple i Her­ku­le­sa Po­irot, któ­rzy roz­wi­ązy­wa­li za­gad­ki. Za­wsze pró­bo­wa­ła do­trzeć do praw­dy przed nimi.

Poza tym dużo pi­sa­ła. Na­uczy­ciel, któ­ry uczył ją w czwar­tej kla­sie, po­wie­dział, że ma wiel­ki ta­lent do pi­sa­nia wier­szy i ha­iku. W pi­ątej kla­sie zdo­by­ła na lek­cji an­giel­skie­go na­gro­dę za swo­je opo­wia­da­nie. To była bar­dzo po­ru­sza­jąca opo­wie­ść o dziew­czyn­ce, któ­rej mat­ka zgi­nęła. W szó­stej kla­sie, dwa lata po śmier­ci mat­ki, jej na­uczy­ciel an­giel­skie­go, pan Far­ber, za­dzwo­nił do Eri­ca do biu­ra i po­pro­sił, by na­stęp­ne­go dnia mężczy­zna przy­sze­dł do szko­ły. Ton na­uczy­cie­la był po­wa­żny, jak­by Alex zro­bi­ła coś strasz­ne­go. Jej ojcu jed­nak trud­no było so­bie to wy­obra­zić, po­nie­waż ni­g­dy nie spra­wia­ła pro­ble­mów w szko­le. Wie­czo­rem nie chciał jej o tym mó­wić, wo­lał naj­pierw do­wie­dzieć się o wszyst­kim od na­uczy­cie­la.

Po­sze­dł na spo­tka­nie pe­łen obaw, z po­nu­rą miną. Na­uczy­ciel po­dał mu sze­ść kar­tek po­kry­tych sta­ran­nym pi­smem je­de­na­sto­let­niej Alex.

– Uzna­łem, że po­wi­nien pan to zo­ba­czyć, pa­nie Win­slow. Ja i inni na­uczy­cie­le je­ste­śmy tym za­nie­po­ko­je­ni.

Eric za­sta­na­wiał się, czy Alex na­pi­sa­ła ja­kiś szo­ku­jący, nie­sto­sow­ny tekst, ob­ra­źli­wy list do któ­re­goś z na­uczy­cie­li czy esej o co­dzien­nym ży­ciu bez mat­ki. Wi­dząc minę na­uczy­cie­la, prze­ra­ził się. Za­czął czy­tać. Nie po­tra­fił so­bie wy­obra­zić, co mo­gło tak bar­dzo zde­ner­wo­wać na­uczy­cie­la. Jed­nak w mia­rę czy­ta­nia opo­wie­ść co­raz bar­dziej go wci­ąga­ła. Jej warsz­tat pi­sar­ski był świet­ny jak na tak mło­dy wiek, mia­ła wy­ra­zi­sty wła­sny styl.

Na pierw­szej stro­nie przed­sta­wia­ła po­sta­ci i za­wi­ązy­wa­ła fa­bu­łę. Gdy czy­tał na­stęp­ną, hi­sto­ria ca­łko­wi­cie go po­chło­nęła i chciał wie­dzieć wi­ęcej. Do­tąd ak­cja to­czy­ła się spo­koj­nie, a na trze­ciej stro­nie Alex opi­sa­ła bru­tal­ne, prze­ra­ża­jące mor­der­stwo ro­dem z kry­mi­nal­ne­go thril­le­ra. Na ko­lej­nej wpro­wa­dzi­ła in­try­gu­jące­go de­tek­ty­wa po­li­cyj­ne­go wy­ka­zu­jące­go po­czu­cie hu­mo­ru po­mi­mo strasz­nej zbrod­ni. Na pi­ątej stro­nie na­stąpi­ło kil­ka nie­spo­dzie­wa­nych zwro­tów ak­cji, a na ostat­niej wszyst­ko się spla­ta­ło, ujaw­nio­no, że mor­der­cą był ktoś, po kim nikt by się tego nie spo­dzie­wał – na­wet Eric – i za­mkni­ęto w wi­ęzie­niu, kogo trze­ba. To był do­sko­na­le na­pi­sa­ny i skom­po­no­wa­ny tekst, tym bar­dziej je­śli na­pi­sa­ło go dziec­ko w jej wie­ku. Eric uśmie­chał się z dumą, po­da­jąc go na­uczy­cie­lo­wi i sądząc, że we­zwał Eri­ca, by po­gra­tu­lo­wać mu ta­len­tu pi­sar­skie­go cór­ki. Do­strze­gał wy­ra­źnie, że ich częste roz­mo­wy o kry­mi­na­łach, któ­re uwiel­biał czy­tać, opła­ci­ły się i ją za­in­spi­ro­wa­ły.

– Czy ma pan świa­do­mo­ść, ja­kie to szo­ku­jące, że je­de­na­sto­lat­ka na­pi­sa­ła coś ta­kie­go? – spy­tał pan Far­ber su­ro­wym, oska­rży­ciel­skim to­nem. – To, że po­tra­fi wy­obra­zić so­bie taką bru­tal­no­ść, god­ne jest uwa­gi psy­cho­lo­ga. Wie­dział pan, że mie­wa ta­kie cho­ro­bli­we my­śli? – za­py­tał z wy­rzu­tem Eri­ca, któ­ry na chwi­lę za­nie­mó­wił.

– Wła­ści­wie to nie, nie wie­dzia­łem o tym, ale je­stem pod wiel­kim wra­że­niem.

Eric był za­chwy­co­ny, a na­uczy­ciel Alex – obu­rzo­ny.

– To nie po­wód do żar­tów, pa­nie Win­slow. Ta pra­ca to dla mnie znak, że pa­ńska cór­ka ma po­wa­żne za­bu­rze­nia.

Sły­sząc te sło­wa, Eric bar­dzo się zi­ry­to­wał.

– A dla mnie to znak, że jest świet­ną pi­sar­ką. Hi­sto­ria jest do­sko­na­le zbu­do­wa­na, a za­ko­ńcze­nie za­sko­czy­ło na­wet mnie. Czy­tam wie­le kry­mi­na­łów, mo­żna po­wie­dzieć, że to moje hob­by. Często roz­ma­wiam o nich z Alex. Naj­wy­ra­źniej słu­cha mnie uwa­żniej, niż sądzi­łem.

– Nie ro­zu­mie pan, że roz­my­śla­nie o ta­kich rze­czach i wie­dza o tego ro­dza­ju mrocz­nych zda­rze­niach są bar­dzo nie­zdro­we i nie­od­po­wied­nie dla dziec­ka w jej wie­ku? Hi­sto­rię czy­ta się tak, jak­by na­pi­sał ją do­ro­sły.

– Uwa­żam, że to dla niej kom­ple­ment. Na­pi­sa­ła opo­wia­da­nie, któ­re na­wet nas zdo­ła­ło na­stra­szyć.

– Musi pan po­de­jść do spra­wy po­wa­żnie, pa­nie Win­slow – pra­wie krzyk­nął na­uczy­ciel.

– Pod­cho­dzę po­wa­żnie. Parę lat temu po­wie­dzia­ła mi, że chcia­ła­by pi­sać kry­mi­na­ły, gdy do­ro­śnie. Naj­wy­ra­źniej trak­tu­je to po­wa­żniej, niż wte­dy sądzi­łem, a to jest do­wód, że je­śli pój­dzie na warsz­ta­ty pi­sar­skie, może mieć wy­star­cza­jące zdol­no­ści, by jej się to uda­ło.

Nie chciał wie­rzyć, by jej opo­wia­da­nie było wy­two­rem cho­re­go umy­słu – uznał je ra­czej za pierw­szą ozna­kę tego, że ma praw­dzi­wy ta­lent, co bar­dzo cie­szy­ło Eri­ca.

– Je­stem z niej bar­dzo dum­ny – oświad­czył, wsta­jąc. – Czy mó­głbym do­stać tekst opo­wia­da­nia? Chcia­łbym po­roz­ma­wiać dziś o nim z cór­ką.

Na­uczy­ciel wy­da­wał się jesz­cze bar­dziej obu­rzo­ny. Po­dał Eri­co­wi ręko­pis, a on zło­żył go i wsu­nął do kie­sze­ni. Po­tem uści­snął dłoń na­uczy­cie­lo­wi, któ­ry z nie­sma­kiem od­pro­wa­dził go wzro­kiem.

– Ogrom­nie skrzyw­dzi pan jej psy­chi­kę, je­śli będzie pan ją do tego za­chęcał – po­wie­dział na ko­niec do Eri­ca.