Wszystkiemu winni sa twoi starzy - Struzikowska-Marynicz Urszula - ebook

Wszystkiemu winni sa twoi starzy ebook

Struzikowska-Marynicz Urszula

0,0

Opis

Kompleksowy przewodnik po skomplikowanych relacjach z rodzicami. To książka dla każdego, kto chce zrozumieć swoją przeszłość i zacząć samodzielnie tworzyć własne „ja”.

Jak często obwiniamy naszych rodziców o problemy, które spotykają nas w dorosłym życiu? Jakie schematy zachowań powielamy i jakie odziedziczone traumy nosimy w sobie? Co składa się na nasze dzisiejsze „ja”? Kim tak naprawdę są nasi rodzice i dlaczego tak trudno nam się z nimi dogadać?

W tej książce znajdziesz odpowiedzi na te i inne ważne pytania. Czytając ją, odbędziesz podróż w głąb relacji rodzic–dziecko. Do celu dotrzesz, patrząc na swoich rodziców z nowej perspektywy.

Autorka wyjaśnia wiele zagadnień dotyczących relacji rodzinnych i ich wpływu na nas w dorosłym życiu. Dowiesz się między innymi czym są i jak działają:

  • powielanie schematów,
  • style przywiązania,
  • trauma relacyjna i pokoleniowa,
  • stawianie granic,
  • wybaczanie,
  • oraz żałoba po relacji.

Znajdziesz tu także ćwiczenia, pytania zmuszające do refleksji i wskazówki, które pomogą ci zacząć budowanie własnej odpowiedzialności i autonomii. To trudna, ale wspaniała podróż, przez którą przeprowadzi cię doświadczony psycholog.

 

Urszula Struzikowska-Marynicz – psycholog i socjolog. Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego. Autorka artykułów, szkoleń i książek o tematyce psychologicznej oraz edukacji społecznej. Na co dzień prowadzi własną praktykę psychologiczną oraz współpracuje z jednostkami pomocy społecznej w obszarze tworzenia i prowadzenia grup wsparcia, psychoedukacji oraz interwencji kryzysowej. Swoje zainteresowania zawodowe ogniskuje głównie wokół problematyki przemocy w rodzinie, pracy z traumą i psychologii osobowości, czerpiąc z nurtów terapii schematów oraz terapii narracyjnej. Współautorka książki Odzyskaj kontrolę nad swoim życiem. Gaslighting i inne formy przemocy psychicznej (2024).

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 298

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Z dedykacją dla rodziców i dzieci ze wszystkich pokoleń mojej rodziny, w tym moim córkom: Zuzannie, Malinie i Jagodzie, oraz każdej osobie, której przyjdzie zmierzyć się z własną historią i jej dziedzictwem

Wprowadzenie

Co cię skło­niło do się­gnię­cia po tę książkę? Być może był to jej nieco pro­wo­ka­cyjny ty­tuł, za­chę­ca­jący do zaj­rze­nia za­równo do jej środka, jak i w swoje wła­sne wnę­trze. Być może była to re­ak­cja na słowa za­warte w ty­tule, które – jak za­klę­cie – za­my­kają cie­bie i twoje my­śli w prze­szło­ści. Być może ich brzmie­nie, pełne żalu, krzywdy i nie­prze­ba­cze­nia, sta­nie się po­cząt­kiem zmiany two­jego my­śle­nia o so­bie i o waż­nych dla cie­bie re­la­cjach, po­cząw­szy od od­czu­wa­nia za­leż­no­ści od in­nych, lęku, po­czu­cia nie­kom­pe­ten­cji, wa­dli­wo­ści czy wstydu, rosz­cze­nio­wo­ści, ob­wi­nia­nia sie­bie czy in­nych lu­dzi, two­jej zło­ści z po­wodu po­nie­sio­nych w re­la­cjach strat, aż do ak­cep­ta­cji, na­dziei, a na­wet po­trau­ma­tycz­nego wzro­stu w twoim ży­ciu. Tak, jest to moż­liwe, zu­peł­nie jak w zna­nym po­wie­dze­niu: „Co nas nie za­bije, to nas wzmocni”.

Cho­ciaż na­sze re­la­cje z ro­dzi­cami, a zwłasz­cza z matką, od­dzia­łują w pew­nym stop­niu na na­sze przy­szłe, do­ro­słe więzi z in­nymi ludźmi, to jed­nak nie wszystko za­leży od ich cha­rak­teru. I to jest do­bra wia­do­mość dla cie­bie. Ce­lem tej książki jest po­ka­za­nie, co fak­tycz­nie ogra­ni­cza moż­li­wość uwol­nie­nia się od prze­szło­ści, w któ­rej fi­zycz­nie już dawno cię nie ma. W trak­cie lek­tury prze­ko­nasz się, że za­leży od cie­bie dużo wię­cej, niż ci się wy­daje. Od­kry­jesz rów­nież, że warto od­pu­ścić na­szym „sta­rym” i po­świę­cić nieco wię­cej uwagi so­bie sa­mym oraz temu, kim czu­jemy się dzi­siaj i gdzie chcemy być, i żyć z więk­szą na­dzieją, ze współ­czu­ciem, z tro­ską czy mi­ło­ścią. Książka ma także na celu zwró­cić twoją uwagę na ko­niecz­ność przej­ścia od czu­cia w so­bie straty, po­krzyw­dze­nia przez ro­dzi­ców i zło­ści wo­bec nich – „wi­no­waj­ców” – do do­strze­że­nia wpływu na swoje wła­sne ży­cie, prze­ję­cia za nie od­po­wie­dzial­no­ści oraz stwo­rze­nia w nim ta­kiej prze­strzeni, któ­rej być może za­bra­kło w re­la­cji z ro­dzi­cem w okre­sie two­jego dzie­ciń­stwa. W tej książce zde­cy­do­wa­nie nie bę­dzie ob­wi­nia­nia ro­dzi­ców i in­nych lu­dzi o to, jak i gdzie dziś ży­jesz, kim się czu­jesz i kim je­steś. Jej za­da­niem jest skło­nie­nie cię do uważ­no­ści i zro­zu­mie­nia, dla­czego tak jest, co się dzieje waż­nego dla cie­bie i in­nych lu­dzi, a także po­szu­ka­nia tego, co mo­żesz spró­bo­wać z tym zro­bić. Twoi ro­dzice za­pewne nie za­mie­rzali cię skrzyw­dzić. I cho­ciaż to oni od­gry­wają klu­czową rolę w wy­cho­wa­niu nas, a za­tem w na­szym ży­ciu i w po­sia­da­nym przez nas ob­ra­zie sie­bie, świata i swo­jego miej­sca w nim, to nie bę­dziemy ich ob­wi­niać. Za­trzy­maj się i spró­buj przez chwilę tego nie ro­bić. Po­sta­raj się zro­zu­mieć, w jaki spo­sób re­la­cja z two­imi ro­dzi­cami oraz okres dzie­ciń­stwa wpły­nęły na cie­bie i czego mo­żesz dziś po­trze­bo­wać. Spró­buj dać so­bie to, co było kie­dyś tak bar­dzo ci po­trzebne.

Nie oszu­kujmy się – ta książka nie za­stąpi ci psy­cho­te­ra­pii, ale może przy­go­to­wać pod nią grunt, uwraż­li­wić cię na to, co jest ważne, i skło­nić do pew­nych re­flek­sji. Czy­ta­jąc tę lek­turę, masz szansę za­uwa­żyć, jak wiele za­leży dzi­siaj w twoim ży­ciu od cie­bie. A za­leży dużo wię­cej niż w okre­sie two­jego dzie­ciń­stwa i ado­le­scen­cji. Książka może być wstę­pem do waż­nego roz­działu w twoim ży­ciu, któ­rym jest od­po­wie­dzial­ność za sie­bie i za swoje ży­cie zmie­rza­jące zde­cy­do­wa­nie ku przy­szło­ści. Jest to taka pół­pro­sta w kie­runku sie­bie i roz­woju oso­bi­stego, pro­wa­dząca do tego, co nie­gdyś nie­utu­lone, nie­uko­ły­sane, nie­upra­wo­moc­nione, ale dziś moż­liwe do opa­trze­nia przez wła­sną tro­skę, uważ­ność, czu­łość, życz­li­wość, mi­łość, wła­sne bez­pie­czeń­stwo i zdro­wie – dzięki wzię­ciu od­po­wie­dzial­no­ści za sie­bie. Kie­dyś, gdy po­ja­wi­łeś się na świe­cie, wszystko za­le­żało od two­ich ro­dzi­ców i opie­ku­nów. Nie mo­głeś za­dbać o sie­bie, cho­ciaż być może nie­jed­no­krot­nie tego od cie­bie wy­ma­gano. Być może wiele razy o tym ma­rzy­łeś, pró­bo­wa­łeś i two­rzy­łeś stra­te­gie.

Praw­do­po­dob­nie nie ist­nieje do­sta­tecz­nie wy­czer­pu­jący po­rad­nik uczący spo­so­bów na­wią­zy­wa­nia i pod­trzy­my­wa­nia re­la­cji. Za­leżą one od na­szych po­trzeb, za­so­bów we­wnętrz­nych i re­la­cyj­nych, hi­sto­rii, jaką w so­bie no­simy, moż­li­wo­ści i ogra­ni­czeń, sensu, jaki na­da­jemy róż­nym zda­rze­niom w na­szym ży­ciu, go­to­wo­ści na au­ten­tyczne spo­tka­nie z dru­gim czło­wie­kiem, oparte bar­dziej na cie­ka­wo­ści niż kry­tyce i przy­mu­sie zmian. Za­leży to także od na­szej oso­bo­wo­ści, na­szych war­to­ści, pra­gnień i mo­ty­wa­cji. Warto przyj­rzeć się im oraz spo­so­bom, w ja­kie za­spo­ka­ja­li­śmy do­tych­czas na­sze po­trzeby. W re­la­cjach ważne są rów­nież gra­nice, za­ufa­nie, na­dzieje oraz zwra­ca­nie uwagi na ich dy­na­mikę. Po­ja­wia się w nich czę­sto czyn­nik, na który nie mamy wpływu, mo­gący utrud­niać lub za­ska­ki­wać nas moż­li­wo­ściami nie­kiedy nie­do­strze­ga­nymi przez nas od razu.

Nie­rzadko chcemy, aby nasi ro­dzice od­po­wia­dali ich ob­ra­zowi w na­szej wy­obraźni, w któ­rej nie za­wsze są ko­cha­jący, cie­pli i tro­skliwi. Cza­sami po­trze­bu­jemy wi­dzieć ich w spo­sób, dzięki któ­remu ła­twiej jest nam się od nich od­su­nąć, zło­ścić na nich, aby pró­bo­wać się chro­nić po­przez pod­kre­śla­nie swo­ich ran i pre­ten­sji. Warto ure­al­nić osobę, jaką jest twój ro­dzic, czyli spoj­rzeć na nią w spo­sób ca­ło­ściowy, zło­żony z ja­snych i ciem­nych stron, za­so­bów i strat, do­strze­ga­jąc, kim jest i jaka jest hi­sto­ria ko­goś, od kogo po­cho­dzisz. Jest to pro­ces wią­żący się m.in. z opła­ka­niem i po­że­gna­niem tego, kim ro­dzic mógł dla cie­bie być, a kim ni­gdy nie był, ale także z ak­cep­ta­cją tego, kim jest w rze­czy­wi­sto­ści oraz co z tego może dziś wy­ni­kać dla cie­bie.

Po­ru­szone w tej książce te­maty warto roz­wa­żyć i zgłę­bić w so­bie, po­nie­waż nie­rzadko ko­re­spon­dują one z tre­ścią za­rzu­tów, wy­rzu­tów i oskar­żeń, za po­mocą któ­rych w swoim do­ro­słym ży­ciu kur­czowo trzy­mamy się prze­szło­ści oraz na­szych ro­dzi­ców. Dzięki więk­szej zna­jo­mo­ści sie­bie, wła­snych sche­ma­tów, no­szo­nych ran, nar­ra­cji oraz prze­ka­zów trans­ge­ne­ra­cyj­nych w na­szych ro­dzi­nach i ich hi­sto­rii mo­żemy le­piej zro­zu­mieć, dla­czego tak trudno jest nam po­go­dzić się z prze­szło­ścią, i wy­ba­czyć ro­dzi­com, so­bie sa­mym, wła­snym dzie­ciom, wziąć od­po­wie­dzial­ność za sie­bie, za­miast na­rze­kać i od­dać wła­dzę nad nami po­przed­nim po­ko­le­niom, rzu­ca­nym przez nie za­klę­ciom i two­rzo­nym mi­tom, któ­rym być może wciąż ule­gamy.

Dla­czego zro­zu­mie­nie swo­ich do­świad­czeń z dzie­ciń­stwa oraz re­la­cji z ro­dzi­cami jest ważne? Po­nie­waż czło­wiek uczy się wła­śnie na swo­ich do­świad­cze­niach. Są one spi­żar­nią ludz­kiej wie­dzy. Dla­czego nie skarb­nicą? Bo nie wszyst­kie na­sze do­świad­cze­nia są na wagę złota. Nie­które z tych do­świad­czeń z cza­sem ule­gają prze­ter­mi­no­wa­niu – kie­dyś nie­zbędne, dzi­siaj bar­dziej prze­szka­dzają, niż nam służą. Dla­tego w tej spi­żarni warto jest nieco po­sprzą­tać, do­strze­ga­jąc wła­sne sche­maty i uwal­nia­jąc się od nich, od­dzie­la­jąc to, co kie­dyś miało nam po­móc, ale dziś jest prze­ter­mi­no­wane i nie­po­trzebne, czyli sche­maty.

W pro­ce­sie sta­wa­nia się sobą nie spo­sób po­mi­nąć okresu dzie­ciń­stwa. Na­sze ży­cie nie za­czyna się w dniu osią­gnię­cia peł­no­let­nio­ści, ale z chwilą po­czę­cia, a to, co bę­dzie na nie wpły­wało, działa na na­szą przy­szłość jesz­cze wcze­śniej – w na­szej kul­tu­rze, ro­dzi­nie, w któ­rej się po­ja­wiamy, oraz w hi­sto­rii jej po­ko­leń. Zro­zu­mie­nie do­świad­czeń z pierw­szych lat ży­cia może po­móc nam po­jąć m.in. dla­czego dzi­siaj po­strze­gamy sie­bie i in­nych w okre­ślony spo­sób, jak prze­bie­gają na­sze kon­flikty czy przy­jaź­nie oraz w jaki spo­sób ra­dzimy so­bie ze stre­sem, z suk­ce­sami czy nie­po­wo­dze­niami.

W swo­jej prak­tyce za­wo­do­wej spo­ty­kam się z róż­nymi ludźmi, z ich nar­ra­cjami, opo­wie­ściami, sche­ma­tami, me­cha­ni­zmami, trud­no­ściami, na­dzie­jami, dy­le­ma­tami, po­trze­bami. Bar­dzo czę­sto wi­dzę u nich trud­no­ści oraz po­trzeby w za­kre­sie bu­do­wa­nia i prze­ży­wa­nia bli­sko­ści, to jest lęk przed wchło­nię­ciem w bli­skiej re­la­cji, obawę przed do­świad­cze­niem nad­uży­cia przez bli­skie osoby lub do­pusz­cze­nia się go, a także strach przed od­rzu­ce­niem, unie­waż­nie­niem czy uzna­niem przez ko­goś za nie­war­tym bli­sko­ści i mi­ło­ści. Przy­znam, że mimo do­świad­cze­nia za­wo­do­wego oraz wła­snej psy­cho­te­ra­pii, którą sama chcia­łam i mu­sia­łam pod­jąć, aby móc po­ma­gać in­nym lu­dziom – wciąż trudno mi słu­chać, gdy wie­lo­krot­nie go­ście mo­jego ga­bi­netu chcą za­słu­gi­wać na sza­cu­nek, ak­cep­ta­cję, mi­łość, ale oba­wiają się, że są „nie­wy­star­cza­jący”. W tym miej­scu za­zna­czę to bar­dzo wy­raź­nie: te do­bra nie są czymś, na co trzeba za­słu­żyć, one każ­demu czło­wie­kowi po pro­stu się na­leżą, są czymś oczy­wi­stym, i je­śli ty także czu­jesz, że mu­sisz za­słu­gi­wać na mi­łość swo­jego ro­dzica, part­nera, part­nerki czy dziecka albo też oni po­winni za­słu­żyć, aby otrzy­mać ją od cie­bie, wiedz, że je­steś w błę­dzie, który twoją re­la­cję z tymi ludźmi oraz z sa­mym sobą może słono kosz­to­wać.

Dla­czego psy­cho­log/psy­cho­te­ra­peuta pod­czas te­ra­pii za­wsze pyta o na­sze dzie­ciń­stwo i na­wią­zuje do niego? Dzieje się tak, po­nie­waż to w dzie­ciń­stwie po­wstaje naj­wię­cej sche­ma­tów, czyli uprosz­czo­nych wzor­ców na­szych obec­nych po­staw. To nie tylko okres na­szej wraż­li­wej za­leż­no­ści od in­nych lu­dzi, ale także czas, gdy bez udziału więk­szej czę­ści świa­do­mo­ści po­wstają pierw­sze wzorce na­szych po­staw, a za­tem prze­ko­nań, spo­so­bów prze­ży­wa­nia tego, co jest i co sta­nie się dla nas ważne. To wła­śnie wtedy ro­dzina prze­ka­zuje nam dużą dawkę in­for­ma­cji o świe­cie oraz jego in­ter­pre­ta­cję, o spo­so­bie re­ago­wa­nia na niego i opo­wie­ści na ten te­mat. Cza­sem te hi­sto­rie, bę­dące in­struk­ta­żami, przy­po­mi­nają ba­śnie czy thril­lery, w które uwie­rzy­li­śmy i za­war­tymi w nich kry­te­riami na­uczy­li­śmy się po­strze­gać świat. Za­bie­ramy je ze sobą w przy­szłość, czy­niąc z owej za­po­ży­czo­nej wie­dzy wła­sne na­rzę­dzie optyki świata. Dzieje się tak, po­nie­waż kiedy po­ja­wiamy się na świe­cie, je­ste­śmy nie­świa­domi jego ist­nie­nia. Nie po­sia­damy wła­snych do­świad­czeń i wnio­sków, z któ­rych mo­gli­by­śmy czer­pać, aby się w nim od­na­leźć, a tego wła­śnie po­trze­bu­jemy, by prze­trwać i się roz­wi­jać. Dla­tego też czer­piemy wie­dzę o so­bie i o świe­cie, jak rów­nież o re­la­cjach wy­stę­pu­ją­cych w nim, ob­ser­wu­jąc i na­śla­du­jąc na­szych ro­dzi­ców czy opie­ku­nów oraz przyj­mu­jąc ich do­świad­cze­nia jako wie­dzę na te­mat tego, co mo­głoby wy­da­rzyć się w na­szej przy­szło­ści. Uczymy się pa­trzeć na świat ich oczami i in­ter­na­li­zu­jemy ten ob­raz, trak­tu­jąc go jak wła­sny. Ro­biąc to na co dzień i bez­wied­nie, zauto­ma­ty­zo­wa­li­śmy ten pro­ces na tyle, że zna­ko­mita więk­szość z nas nie za­uwa­żyła, kiedy stał się on już dla nas normą.

Po­zo­staje więc za­dać so­bie py­ta­nie o to, skąd coś wiemy. Na ile po­sia­dany przez nas ob­raz świata i na­szego miej­sca w nim na­leży rze­czy­wi­ście do nas, a jaką czę­ścią tego ob­razu jest to, co po­ży­czamy z re­la­cji z ro­dzi­cem? Kiedy po raz pierw­szy się prze­wra­camy, wy­cho­dzimy do przed­szkola, pod­cho­dzimy do nie­zna­jo­mego psa, kiedy do­sta­jemy w szkole pierw­szą je­dynkę czy uma­wiamy się na pierw­szą randkę, po­trze­bu­jemy wie­dzieć, jak mo­żemy za­re­ago­wać, co się może wy­da­rzyć, z któ­rego re­per­tu­aru opcji na­leży czer­pać. Skąd mamy wie­dzieć coś o re­la­cjach, skoro poza tymi ro­dzin­nymi nie mie­li­śmy żad­nych? Wie­dzę czer­piemy z do­świad­czeń na­szych bli­skich, które stają się rów­nież na­szymi. Po­ży­czamy ich opo­wieść o świe­cie oraz o tym, co może się w nim wy­da­rzyć, bez­wied­nie wpla­ta­jąc te in­for­ma­cje do wła­snej nar­ra­cji, która już wów­czas przez nas pi­sana prze­bie­gała jesz­cze bez udziału na­szej świa­do­mo­ści tego pro­cesu. Z cza­sem cu­dza opo­wieść staje się na­szą wła­sną.

Gdy je­ste­śmy ma­łymi dziećmi, nie­sa­mo­dziel­nymi, przez co ab­so­lut­nie za­leż­nymi od opieki matki, to ona wy­peł­nia nam nasz ob­raz świata, a za­ra­zem staje się dla nas ca­łym świa­tem. To, co zo­ba­czymy w jej oczach, po­zo­sta­nie rów­nież w ob­ra­zie nas sa­mych – czy pa­trzy ona na nas uważ­nie, z tro­ską, mi­ło­ścią, czy też jej wzrok jest pu­sty, nie­obecny, nie­skon­cen­tro­wany na na­szych po­trze­bach. To w po­staci matki prze­glą­damy się, bę­dąc dziećmi, ni­czym w lu­strze. Je­śli nie czu­jemy w kon­tak­cie z nią sie­bie, swo­jej wy­jąt­ko­wo­ści, in­dy­wi­du­al­no­ści, war­to­ści wi­docz­nej dla niej, na­sza war­tość prze­staje być wi­doczna rów­nież dla nas sa­mych. Je­śli matka igno­ruje na­sze po­trzeby, przyj­mu­jemy, że one nie są ważne i unie­waż­niamy je wów­czas rów­nież my sami, co nie ozna­cza, że te po­trzeby zni­kają – one tylko zni­kają nam z oczu. Matka jest za­tem punk­tem od­nie­sie­nia dla nas sa­mych, za­nim nie do­ko­namy pro­cesu se­pa­ra­cji – in­dy­wi­du­acji – od niej oraz je­śli ten pro­ces prze­bie­gnie dla nas po­myśl­nie. Po okre­sie sym­bio­tycz­nej re­la­cji z matką służy on stop­nio­wemu zy­ski­wa­niu przez dziecko świa­do­mo­ści by­cia kimś od niej nie­za­leż­nym, co pro­wa­dzi do wy­kształ­ce­nia po­czu­cia in­dy­wi­du­al­no­ści, wy­od­ręb­nia­jąc przez dziecko wła­sne ja w re­la­cji z matką. Faza ta sta­nowi punkt wyj­ścia dla przy­szłych na­szych re­la­cji i po­ja­wia się od około szó­stego mie­siąca ży­cia.

In­nym waż­nym aspek­tem jest rów­nież to, że wszy­scy po­sia­damy na­tu­ralną po­trzebę po­czu­cia bez­pie­czeń­stwa, przy­na­leż­no­ści, ak­cep­ta­cji, mi­ło­ści, sza­cunku itp. Pierw­szą prze­strze­nią, w któ­rej te po­trzeby pró­bu­jemy re­ali­zo­wać, jest wła­śnie na­sza naj­bliż­sza ro­dzina – po raz pierw­szy dzieje się to w okre­sie dzie­ciń­stwa. Je­śli nie otrzy­my­wa­li­śmy ich bez­wa­run­kowo jako dzieci, na­uczy­li­śmy się do­sto­so­wy­wać do róż­nych za­sad i wa­run­ków pa­nu­ją­cych w ro­dzi­nie, roz­wi­ja­jąc stra­te­gie pro­wa­dzące nas do za­spo­ko­je­nia po­trzeby bli­sko­ści czy mi­ło­ści. Skrypty tych stra­te­gii mogą wciąż w nas drze­mać, sto­so­wane z po­zy­cji dziecka w do­ro­słym już ży­ciu, co może być pro­ble­ma­tyczne za­równo dla nas, jak i dla osób, z któ­rymi wcho­dzimy w bli­skie re­la­cje.

Po­ni­żej znaj­dziesz kilka przy­kła­do­wych (bo niewy­czer­pa­nych) py­tań na­wią­zu­ją­cych do two­ich do­świad­czeń z dzie­ciń­stwa, które w do­ro­słym ży­ciu mają duże zna­cze­nie. Po­sta­raj się na nie od­po­wie­dzieć i za­no­tuj, co za­uwa­żasz:

Co czuję, kiedy my­ślę „moje dzie­ciń­stwo”?

Co łą­czy moją matkę / mo­jego ojca z moją part­nerką / moim part­ne­rem?

Co w so­bie wi­dzę z mo­jego ro­dzica?

W czym i z ja­kiego po­wodu za­mie­rzam być lep­szy od mo­ich ro­dzi­ców, a w czym, jak są­dzę, ni­gdy im nie do­rów­nam?

Co czuję, kiedy my­ślę, że je­stem od­ręb­nym czło­wie­kiem od mo­ich ro­dzi­ców?

Czy w re­la­cji z mo­imi ro­dzi­cami mam po­czu­cie krzywdy, winy, zo­bo­wią­za­nia, nie­wdzięcz­no­ści, zło­ści, na­pię­cia itp.? Co czuję? Ja­kie mam wspo­mnie­nie o tym, kiedy po­czu­łem to po raz pierw­szy wo­bec nich, i czy wiem, z ja­kiego po­wodu?

Czy sta­wiam gra­nice? I co wtedy czuję? A co czuję, gdy ktoś sta­wia te gra­nice wo­bec mnie?

Czy czę­ściej sta­wiam gra­nicę so­bie, czy in­nym? Gdzie leży śro­dek cięż­ko­ści mo­jego po­czu­cia wpływu na to, co się dzieje – po mo­jej czy cu­dzej stro­nie?

Ja­kie uczu­cia i sko­ja­rze­nia bu­dzi we mnie słowo „odpo­wie­dzial­ność”?

Czy po­tra­fię do­strzec róż­nicę mię­dzy winą a od­po­wie­dzial­no­ścią? Je­śli tak, to na czym ona po­lega?

Czy mam po­czu­cie, że na mi­łość, sza­cu­nek lub ak­cep­ta­cję in­nych osób mu­szę so­bie za­słu­żyć albo też inni lu­dzie mu­szą na nie za­słu­żyć u mnie?

Ob­ser­wu­jąc zwią­zek two­ich ro­dzi­ców, za­pewne w two­jej gło­wie po­wstał już ja­kiś ob­raz tego, jak mogą czy po­winny wy­glą­dać re­la­cje. No wła­śnie, skąd wiesz, jak po­winno być i z ja­kiego po­wodu wła­śnie tak, a nie ina­czej? Co czu­jesz, kiedy my­ślisz o in­nych moż­li­wo­ściach? Od­po­wiedz na te kilka przy­kła­do­wych py­tań. Zwróć uwagę na swoje od­po­wie­dzi, a po­tem spy­taj sie­bie o to, jak od­po­wie­dzie­liby na te py­ta­nia twoi ro­dzice, a naj­le­piej po pro­stu za­daj im je i po­słu­chaj ich od­po­wie­dzi:

Czy za­uwa­żasz po­do­bień­stwo mię­dzy związ­kiem swo­ich ro­dzi­ców a two­imi obec­nymi re­la­cjami ro­man­tycz­nymi?

Czy sek­su­al­ność jest do­bra, czy zła i skąd to wiesz?

Czy zwią­zek to obo­wiązki, sa­mo­po­świę­ce­nie, po­win­no­ści, a może także przy­wi­leje, współ­praca, mi­łość, wza­jem­ność i wspar­cie?

Zwią­zek ogra­ni­cza czy wspiera, roz­wija?

Zwią­zek wy­maga po­świę­ceń, po­chła­nia, czy może ma w so­bie także inne prze­strze­nie: na to, co wspólne i od­rębne dla każ­dej z osób, która ten zwią­zek two­rzy?

Czy w związku mówi się o uczu­ciach, pra­gnie­niach, fan­ta­zjach i ocze­ki­wa­niach, czy może uczuć na­leży się do­my­ślać? A może wszystko po­winno być ja­sne? Albo może w związku uczu­cia wcale nie są naj­waż­niej­sze, a li­czy się prag­ma­tyzm i sta­bi­li­za­cja?

Ja­kie ko­rzy­ści może przy­nieść ci prze­czy­ta­nie tej książki?

Uświa­do­mie­nie so­bie swo­ich pra­gnień, uczuć, po­trzeb, war­to­ści, mo­ty­wa­cji.Przy­go­to­wa­nie gruntu pod wła­sną in­dy­wi­du­alną psy­cho­te­ra­pię.Zbu­do­wa­nie świa­do­mo­ści tego, że czy­jeś po­czu­cie winy lub krzywdy nie jest ci wcale po­trzebne, bo za­ko­twi­cza cię w prze­szło­ści, z którą nie­rzadko masz po­trzebę się roz­li­czyć lub ochotę osta­tecz­nie się od niej uwol­nić.Stwo­rze­nie prze­strzeni w so­bie oraz szansy na prze­ba­cze­nie ro­dzi­cowi oraz so­bie.Za­uwa­że­nie, że w re­la­cji z dru­gim czło­wie­kiem mo­żesz uty­kać na od­cinku za­wie­ra­ją­cym po­czu­cie krzywdy i winy, a to ro­dzi po­kusę po­słu­gi­wa­nia się znie­kształ­ce­niem po­znaw­czym, ja­kim jest my­śle­nie czarno-białe.Spoj­rze­nie na two­jego ro­dzica z do­ro­słej per­spek­tywy, a nie je­dy­nie oczami dziecka, w czym bar­dzo czę­sto za­trzy­mu­jemy się na lata w do­ro­słym ży­ciu. Je­ste­śmy dziećmi na­szych ro­dzi­ców, ale już do­ro­słymi, więc mo­żemy już znacz­nie wię­cej niż wów­czas, gdy by­li­śmy w dzie­ciń­stwie za­leżni od tego, kim oni byli, jak so­bie ra­dzili i z czym sami się mie­rzyli.Otrzy­masz kilka ćwi­czeń i pod­po­wie­dzi, za któ­rych po­mocą praw­do­po­dob­nie po raz pierw­szy spoj­rzysz na swoje po­trzeby w inny spo­sób, dzięki czemu może zde­cy­du­jesz się kie­dyś po­pra­co­wać nad nimi ze swoim psy­cho­te­ra­peutą.Ogra­ni­cze­nie po­czu­cia krzywdy i ob­wi­nia­nia ro­dzi­ców, które ko­twi­czy cię w prze­szło­ści oraz wpływa na twoje obecne re­la­cje z ro­dzi­cami.Moż­li­wość prze­ży­cia ża­łoby po re­la­cji z ro­dzi­cem, z któ­rym kon­takt zo­stał utra­cony lub za­koń­czony z in­nego po­wodu, a także szansa na prze­ży­cie ża­łoby an­ty­cy­po­wa­nej po utra­cie tego ro­dzica, któ­rego chcie­li­śmy mieć czy wi­dzie­li­śmy w na­szym, ale on nim ni­gdy nie był.Wgląd w to, co jest dla cie­bie ważne i co może być po­cząt­kiem two­jej pracy nad sobą, je­śli się na taką zde­cy­du­jesz.Po­ko­na­nie drogi od po­czu­cia krzywdy i winy do po­czu­cia od­po­wie­dzial­no­ści, spraw­czo­ści oraz od­zy­ska­nia rów­no­wagi i spo­koju.Zro­zu­mie­nie swo­jego ro­dzica, ure­al­nie­nie jego ob­razu, po­zna­nie hi­sto­rii wła­snej ro­dziny i prze­kazu, który w niej do­mi­no­wał.Usły­sze­nie cha­rak­teru swo­jej opo­wie­ści o ży­ciu, ro­dzi­nie i o to­bie – jak o nich opo­wia­dasz, tak bę­dziesz o nich pa­mię­tać.Po­zna­nie róż­nych czę­ści sie­bie oraz ich roli i za­dań w twoim ży­ciu. Przyj­rze­nie się swoim obec­nym re­la­cjom i ich związ­kowi z two­imi czę­ściami sie­bie, które miały po­czą­tek w dzie­ciń­stwie.Od­pusz­cze­nie ro­dzi­com i so­bie, ko­nieczne dla sa­tys­fak­cjo­nu­ją­cej po­dróży w przy­szłość, którą jest twój roz­wój i twoja od­po­wie­dzial­ność za sie­bie.

Czy­ta­jąc tę książkę, mo­żesz so­bie od­po­wie­dzieć na wiele py­tań. Jak długo w do­ro­słym ży­ciu za­mie­rzasz pa­trzeć na swo­ich ro­dzi­ców je­dy­nie oczami dziecka? Czy po­tra­fisz do­strzec w nich ich wła­sne dzie­ciń­stwo, sche­maty, hi­sto­rię i ro­dzinne prze­kazy? Czy kiedy sta­jesz się ro­dzi­cem, za­mie­rzasz skrzyw­dzić swoje dziecko, czy też po­stę­pu­jesz zgod­nie z tym, w co wie­rzysz, po­tra­fisz, co wy­daje ci się na­tu­ralne i słuszne? Jak nie być za­kład­ni­kiem prze­szło­ści? Jak opła­kać straty i rany oraz uczy­nić je swo­imi za­so­bami, wy­ko­rzy­stu­jąc je do wzro­stu i siły? Jak ure­al­nić swo­jego ro­dzica, do­strze­ga­jąc w nim czło­wieka, któ­rego nie­kiedy nie znamy z in­nej roli niż ta, która nas z nim po­łą­czyła?

Za­czy­najmy!

Część 1

Ja i moja rodzina

Rozdział 1

Relacja rodzic–dziecko, czyli kochasz tak, jak kochano ciebie

W tym roz­dziale zro­zu­miesz, czym jest przy­wią­za­nie i ja­kie są jego style oraz czym są za­cho­wa­nia przy­wią­za­niowe, we­wnętrzne mo­dele ope­ra­cyjne. Dzięki temu bę­dziesz mieć szansę na zi­den­ty­fi­ko­wa­nie wła­snego stylu przy­wią­za­nia oraz zro­zu­mie­nie jego wpływu na twoje re­la­cje z in­nymi ludźmi w do­ro­słym ży­ciu. Po­nie­waż „do­ro­słe” nie ozna­cza „doj­rzałe”, warto pod­jąć próbę pracy nad spo­so­bem po­strze­ga­nia i bu­do­wa­nia więzi z waż­nymi dla cie­bie oso­bami – tym ra­zem sa­mo­dziel­nie i świa­do­mie.

John Bowlby, bry­tyj­ski psy­chia­tra i psy­cho­ana­li­tyk, przez lata przy­glą­dał się wła­snym do­świad­cze­niom za­wo­do­wym oraz wy­ni­kom ba­dań prze­pro­wa­dza­nych w la­tach 40. i 50. XX wieku w Sta­nach Zjed­no­czo­nych oraz Eu­ro­pie. Ba­da­nia te do­ty­czyły ne­ga­tyw­nego wpływu na roz­wój ma­łego dziecka, które stra­ciło opiekę swo­jej matki. Ist­nieje wiele po­wo­dów roz­łąki matki i dziecka, np. dłu­go­trwałe prze­by­wa­nie jed­nego z nich w szpi­talu, czę­ste zmiany osoby po­dej­mu­ją­cej się za­stęp­czej opieki, śmierć matki lub od­rzu­ce­nie przez nią itp. Bowlby za­uwa­żył tę za­leż­ność i na jej pod­sta­wie stwo­rzył teo­rię przy­wią­za­nia. Pod­su­mo­wał w niej to, co dzieje się z dziec­kiem, które stra­ciło opiekę ze strony matki. Oka­zuje się, że dziecko, które do­świad­czało utraty osób peł­nią­cych rolę matki, ob­da­rzane przez nie za­ufa­niem i za­spo­ka­ja­jące jego po­trzebę bli­sko­ści, bę­dzie co­raz mniej przy­wią­zy­wać się do osób spra­wu­ją­cych nad nim opiekę, a z cza­sem na­wet prze­sta­nie przy­wią­zy­wać się do ko­go­kol­wiek, stop­niowo re­zy­gnu­jąc z na­wią­zy­wa­nia re­la­cji[1].

Jesz­cze inne ba­da­nia, au­tor­stwa Harry’ego Har­lowa, rów­nież do­star­czyły in­for­ma­cji na te­mat przy­wią­za­nia. Wy­ka­zano w nich m.in., że przy­tu­la­nie i kon­takt fi­zyczny dziecka z matką od­gry­wają klu­czową rolę w po­wsta­wa­niu przy­wią­za­nia. Jak to zba­dano? Har­low prze­pro­wa­dził eks­pe­ry­ment z ma­łymi mał­pami z ga­tunku re­zus (ma­kak kró­lew­ski). Małpki od­dzie­lono od ma­tek i dano im dwa ro­dzaje ku­kieł. Pierw­sza z nich była wy­ko­nana z drutu i miała przy­mo­co­waną bu­telkę z mle­kiem. Druga była po­kryta wło­cha­tym i mięk­kim ma­te­ria­łem. Zgad­nij, którą ku­kłę pre­fe­ro­wały małe małpy? Oczy­wi­ście miękką i wło­chatą. To do niej przy­tu­lały się przez kil­ka­na­ście go­dzin dzien­nie, zu­peł­nie tak, jak małpki spę­dzają czas w kon­tak­cie z praw­dziwą matką. Dla po­rów­na­nia średni czas spę­dza­nia tych zwie­rząt z dru­cianą „matką”, która ofe­ro­wała je­dy­nie bu­telkę z mle­kiem, wy­no­sił około go­dziny, mimo że małpki otrzy­my­wały od niej po­karm.

Ba­da­nia te wy­ka­zały, że to nie do­star­cza­nie po­ży­wie­nia po­zwa­lało małp­kom przy­wią­zać się do ku­kły, ale moż­li­wość wtu­la­nia się w nią i ogrza­nia. Jak można za­tem za­uwa­żyć, nie sama opieka nad dziec­kiem, po­le­ga­jąca na kar­mie­niu, prze­wi­ja­niu, da­wa­niu kre­dek czy kie­szon­ko­wego, bu­duje re­la­cję przy­wią­za­nia dziecka do ro­dzica. Są oczy­wi­ście rów­nież tacy ro­dzice, któ­rzy swoją re­la­cję z dziec­kiem spro­wa­dzają głów­nie do tech­niczno-ob­słu­go­wych czyn­no­ści. Jed­nak ilość opieki i jej po­wierz­chow­ność nie sta­no­wią o ja­ko­ści re­la­cji przy­wią­za­nia, do któ­rej nie­zbędne są czu­łość, uważ­ność, tro­ska, kon­takt emo­cjo­nalny matki z dziec­kiem. Tego nie da się po pro­stu pod­ro­bić ani odło­żyć na póź­niej. Za­tem czym jest przy­wią­za­nie i jak mo­żesz je ro­zu­mieć?

Przy­wią­za­nie, ina­czej więź przy­wią­za­nia, to taki stan emo­cjo­nalny, w któ­rym od­czu­wasz silną po­trzebę i ten­den­cję do po­szu­ki­wa­nia bli­sko­ści z inną, kon­kretną osobą, zwłasz­cza wtedy, gdy jest ci trudno, prze­ży­wasz stres, masz różne wy­zwa­nia, po­trzebę wspar­cia, czy czu­jesz za­gro­że­nie[2].

Więź przy­wią­za­nia jest jed­nak nie­za­leżna od sy­tu­acji, w któ­rej ją czu­jesz – mo­żesz więc być przy­wią­za­nym do osoby, któ­rej obok cie­bie od dłuż­szego czasu nie ma, oraz w sy­tu­acji, gdy nie­ko­niecz­nie po­trze­bu­jesz jej wspar­cia czy kon­taktu z nią. Za­tem mó­wimy, że przy­wią­za­nie jest nie­za­leżne od chwi­lo­wej sy­tu­acji, jest czymś o wiele więk­szym i z cza­sem ulega po­wol­nym zmia­nom[3].

Z przy­wią­za­niem zwią­zane są okre­ślone za­cho­wa­nia, przez które ro­zu­mieć na­leży te po­dej­mo­wane przez cie­bie w sy­tu­acji prze­ży­wa­nych trud­no­ści, stresu czy za­gro­że­nia w celu zna­le­zie­nia bli­sko­ści z kon­kretną, ważną dla cie­bie osobą (na­zy­wamy ją po­sta­cią przy­wią­za­nia), od któ­rej ocze­ku­jesz wspar­cia, ochrony, po­cie­chy i uko­je­nia swo­ich emo­cji.

Ko­lej­nym bar­dzo waż­nym za­gad­nie­niem zwią­za­nym z przy­wią­za­niem są we­wnętrzne mo­dele ope­ra­cyjne. Od­po­wia­dają one za funk­cjo­no­wa­nie przy­wią­za­nia. Skła­dają się na nie struk­tury po­znaw­cze (tzw. re­pre­zen­ta­cje umy­słowe: wy­obra­że­nia, prze­ko­na­nia, wie­dza) i afek­tywne (uczu­cia, emo­cje, spo­sób prze­ży­wa­nia).

Z po­wyż­szym wiąże się nie tylko tzw. po­stać przy­wią­za­nia (czyli to, jak po­strze­gasz swo­jego ro­dzica i prze­ży­wasz re­la­cję z nim), ale także twój oso­bi­sty mo­del świata i lu­dzi (czyli to, jak po­strze­gasz i prze­ży­wasz świat ze­wnętrzny i re­la­cje z in­nymi oso­bami) oraz to, jaką wie­dzę i wy­obra­że­nia po­sia­dasz na wła­sny te­mat. Taki mo­del ope­ra­cyjny waż­nej dla cie­bie osoby, do któ­rej czu­jesz przy­wią­za­nie, za­wiera w so­bie twoje prze­ko­na­nia na te­mat tego, jaka ona jest, kim (we­dług cie­bie) jest, gdzie mo­żesz ją zna­leźć oraz w jaki spo­sób za­re­aguje na twoją po­trzebę wspar­cia, bli­sko­ści, uko­je­nia czy ochrony. Mo­del ja za­wiera twoje prze­ko­na­nia na te­mat swo­jej osoby. Sta­nowi ob­raz sie­bie na­ma­lo­wany przez cie­bie na płót­nie two­jej po­trzeby więzi, mi­ło­ści, bli­sko­ści i po­ka­zuje twoje zda­nie na te­mat tego, ile je­steś wart ak­cep­ta­cji, mi­ło­ści, bli­sko­ści, po­mocy[4]. Taki ob­raz ja po­wstaje w wy­niku two­ich pierw­szych i naj­waż­niej­szych in­te­rak­cji – w re­la­cji z twoją matką. Je­śli ta była chłodna, nie re­ago­wała na twoje po­trzeby i sy­gnały (płacz, krzyk, wy­cią­ga­nie rą­czek), w twoim świe­żym i złak­nio­nym do­świad­czeń umy­śle mo­gło po­ja­wić się prze­ko­na­nie, że skoro matka nie za­spo­kaja tych po­trzeb, to świat i inni lu­dzie pew­nie też tego nie zro­bią, że oto­cze­nie nie jest bez­pieczne dla cie­bie, a twoje po­trzeby nie są dla in­nych lu­dzi istotne. Ty sam rów­nież mo­żesz tak je po­strze­gać, wy­pie­ra­jąc je, unie­waż­nia­jąc, nie do­strze­ga­jąc ich, czy ma­jąc po­czu­cie winy, lęku lub wstydu zwią­zane z ich od­czu­wa­niem.

Pod­su­mo­wu­jąc, na twoje we­wnętrzne mo­dele ope­ra­cyjne skła­dają się twoja wie­dza i zwią­zane z nią prze­ży­wa­nie, za­równo na po­zio­mie tego, w jaki spo­sób zo­stały one przez cie­bie zro­zu­miane i za­pa­mię­tane, jak rów­nież pod wzglę­dem wy­wo­ła­nych w to­bie uczuć. To po­łą­czone zbiory tego, co my­ślisz i jak po­strze­gasz, oraz tego, jak to prze­ży­wasz i jak na to re­agu­jesz. Tę wie­dzę za­bie­rasz ze sobą w przy­szłość, z tą wie­dzą wcho­dzisz w re­la­cje z ko­lej­nymi oso­bami.

We­dług teo­rii przy­wią­za­nia to wła­śnie emo­cjo­nalna więź łą­cząca dziecko z matką, bę­dącą dla dziecka punk­tem od­nie­sie­nia dla jego ja, staje się pre­kur­so­rem po­czu­cia bez­pie­czeń­stwa w re­la­cjach z in­nymi ludźmi w do­ro­słym ży­ciu tego dziecka. To ozna­cza, że na­sze pierw­sze re­la­cje mogą wpły­wać na ko­lejne, wszak uczymy się na pod­sta­wie ze­bra­nych przez nas do­świad­czeń i w ten spo­sób na­sza przy­szłość bu­do­wana jest przez nas na fun­da­men­tach na­szej prze­szło­ści. Pró­bu­jąc zro­zu­mieć sie­bie, trudno by­łoby po­mi­nąć okres dzie­ciń­stwa, bo jak mo­żesz to te­raz za­uwa­żyć, jest on wręcz fun­da­men­talny dla roz­woju two­ich do­świad­czeń.

Co oznacza dla ciebie styl przywiązania?

Zna­cze­nie po­czu­cia bez­pie­czeń­stwa i wpływu mat­czy­nej opieki na kształt i dy­na­mikę na­szych przy­szłych re­la­cji jest bez­dy­sku­syjne. Na­sza po­trzeba bez­pie­czeń­stwa, tuż obok po­trzeb fi­zjo­lo­gicz­nych, jest fun­da­men­talna dla każ­dego z nas. Nie­za­spo­ko­jona wpływa istot­nie na nasz dal­szy roz­wój, który w za­kre­sie po­trzeby po­czu­cia bez­pie­czeń­stwa od tego mo­mentu nieco ku­leje, je­śli nie udało nam się jej za­spo­koić za po­mocą na­szego ro­dzica w okre­sie naj­więk­szej za­leż­no­ści od niego, czyli w na­szym wcze­snym dzie­ciń­stwie.

To, czy bę­dziemy wie­rzyć w to, że na­sze po­trzeby będą ważne dla in­nych i że będą ważne rów­nież dla nas sa­mych, za­leży od wcze­snych re­la­cji z matką. To ona jest pierw­szą re­pre­zen­ta­cją świata ze­wnętrz­nego oraz to w jej oczach, jak w lu­strze, prze­glą­damy się po raz pierw­szy, ufni, bez­bronni i za­leżni. A co, gdy to lu­stro do­star­cza nam znie­kształ­cony ob­raz? A co, je­śli matka zi­gno­ro­wała na­sze po­trzeby i uczu­cia, przez co rów­nież my sami na­uczy­li­śmy się ich nie do­strze­gać lub je po­mi­jać, gdyż mo­głyby (w na­szej oce­nie) za­gra­żać re­la­cji z matką? Co, je­śli na­uczy­li­śmy się po­strze­gać je jako nie­ważne, ale zdą­ży­li­śmy się jed­nak na­uczyć, że sta­wia­nie na nie może oka­zać się bo­le­sne i może kon­fron­to­wać nas z ry­zy­kiem roz­łą­cze­nia z matką? Przy­kła­dowo, je­śli nie­mowlę pła­cze z po­wodu dys­kom­fortu wy­wo­ła­nego gło­dem i sy­gna­li­zuje w ten spo­sób swo­jej matce ko­niecz­ność otrzy­ma­nia po­siłku, a ona na ten sy­gnał re­aguje od­rzu­ce­niem – od­kłada dziecko, zło­ści się, wy­nosi je do in­nego po­miesz­cze­nia – dziecko za­czyna ko­ja­rzyć, że jego płacz i po­trzeba za­gra­żają jego re­la­cji z matką. Od tej pory na pod­sta­wie tego do­świad­cze­nia jest ono prze­ko­nane o nie­sku­tecz­no­ści nada­wa­nych przez sie­bie sy­gna­łów i sta­rań. Ta­kich przy­kła­dów oczy­wi­ście jest wiele. Je­śli to my by­li­śmy tym od­rzu­ca­nym nie­mow­lę­ciem, nie­rzadko mo­żemy z na­szych po­trzeb czy uczuć po pro­stu re­zy­gno­wać, nie do­strze­gać ich, uzna­jąc, że tak jest bez­piecz­niej, aż do mo­mentu, w któ­rym na­sze emo­cje i po­trzeby oraz fru­stra­cja wy­ni­ka­jąca z ich unie­waż­nia­nia, na­gro­ma­dzone jak przy­sło­wiowe trupy w sza­fie, nie za­czną wy­peł­zać nie­ocze­ki­wa­nie na świa­tło dzien­nie, do­ma­ga­jąc się ich za­spo­ko­je­nia, prze­strzeni na nie, a co za tym idzie – za­spo­ko­je­nia in­nych waż­nych po­trzeb, jak zdro­wie i rów­no­waga w nas sa­mych.

W iden­ty­fi­ka­cji na­szego stylu przy­wią­za­nia cho­dzi o roz­po­zna­nie wła­snej ten­den­cji do na­wią­zy­wa­nia re­la­cji z in­nym oso­bami, w tym o uświa­do­mie­nie so­bie, co de­fi­niuje te re­la­cje i na­sze za­in­te­re­so­wa­nie ludźmi oraz ja­kie miej­sce w nich zaj­mu­jemy.

John Bowlby wska­zał na rolę we­wnętrz­nych mo­deli ope­ra­cyj­nych jako na­szych men­tal­nych re­fe­ren­cji opar­tych na ocze­ki­wa­niach dziecka wo­bec sie­bie i swo­jego oto­cze­nia[5]. Do­ko­nu­jąc in­te­gra­cji na­szych prze­szłych do­świad­czeń z te­raź­niej­szymi, prze­wi­du­jemy, in­ter­pre­tu­jemy i re­agu­jemy na za­cho­wa­nie osoby, do któ­rej je­ste­śmy przy­wią­zani. Jak jed­nak wi­dać, do tego, co jest i co ma na­stą­pić, uży­wamy na­szych do­świad­czeń z prze­szło­ści, tych naj­wcze­śniej­szych, naj­waż­niej­szych. Nie by­łoby przy­szło­ści bez prze­szło­ści – nie lek­ce­ważmy jej za­tem, a wraz z nią wła­snego dzie­ciń­stwa. Po­wie­dze­nie: „Dawno temu i nie­prawda” nie ma tu za­sto­so­wa­nia, poza od­wró­ce­niem uwagi od okresu, w któ­rym mie­ści się tak wiele wie­dzy o to­bie.

Zwró­ce­nie się przez dziecko do matki o po­moc jest bio­lo­gicz­nie za­pro­gra­mo­wane. Czu­jemy się winni, gdy jest nam le­piej z dala od niej, cho­ciaż jed­no­cze­śnie mo­żemy tej od­le­gło­ści po­trze­bo­wać. Sedno traumy re­la­cyj­nej po­lega bo­wiem na tym, że po­sia­damy na­tu­ralną po­trzebę przy­wią­za­nia i by­cia w har­mo­nii, na­wet mimo bólu zwią­za­nego z nie­uda­nymi pró­bami bli­sko­ści, bez­pie­czeń­stwa, mi­ło­ści w re­la­cji z obiek­tem ro­dzi­ciel­skim. Ta­kie po­trzeby, jak by­cie wi­docz­nym, usły­sza­nym, za­opie­ko­wa­nym, do­ce­nio­nym, ko­cha­nym, przyna­le­że­nie do ro­dziny i waż­nych dla sie­bie grup spo­łecz­nych z za­cho­wa­niem jed­no­cze­śnie wła­snej au­to­no­mii, po­chwał bez cy­ni­zmu, mi­ło­ści bez wa­run­ków, są jed­nymi z wielu na­tu­ral­nych po­trzeb każ­dego z nas. Je­śli nie otrzy­ma­li­śmy szansy na ich za­spo­ko­je­nie w kon­tak­cie z ro­dzi­cem w okre­sie na­szego dzie­ciń­stwa, nie­rzadko tra­cimy na to nie­jako na­dzieję w re­la­cjach po­dej­mo­wa­nych w ży­ciu do­ro­słym. Za­miast mi­ło­ści i ak­cep­ta­cji do­świad­czy­li­śmy np. od­rzu­ce­nia i nie­sta­bil­no­ści więzi, za­miast bez­pie­czeń­stwa i sza­cunku na­uczy­li­śmy się krzywdy i de­pry­wa­cji na­szych po­trzeb.

Jak mo­żesz za­uwa­żyć, przy­wią­za­nie dziecka do opie­kuna jest uwa­run­ko­wane ewo­lu­cyj­nie i bio­lo­gicz­nie. Opiera się na pod­sta­wo­wej po­trze­bie każ­dego z nas do utrzy­my­wa­nia bli­sko­ści z opie­ku­nem, bę­dą­cym dla dziecka gwa­ran­cją prze­trwa­nia oraz bez­pie­czeń­stwa emo­cjo­nal­nego. Be­ha­wio­ralny sys­tem przy­wią­za­nia to za­tem spo­sób na re­ali­zo­wa­nie przez dziecko tych po­trzeb.

Bowlby po­strze­gał przy­wią­za­nie jako in­te­gralną część za­cho­wa­nia czło­wieka przez całe ży­cie. Na­to­miast Mary Main od­kryła, że ce­chy cha­rak­te­ry­styczne osób do­ro­słych można po­dzie­lić na ka­te­go­rie na pod­sta­wie ich dzie­cię­cych do­świad­czeń w re­la­cji z ro­dzi­cami lub opie­ku­nami. Jed­no­cze­śnie jesz­cze inni ba­da­cze, jak Cindy Ha­zan i Phil­lip Sha­ver, wska­zali u do­ro­słych kon­kretne style przy­wią­za­nia, uak­tyw­nia­jące się w re­la­cjach ro­man­tycz­nych. Od­po­wia­dają one ich po­sta­wie wo­bec bli­sko­ści i spo­sobu re­ago­wa­nia. Będą to style: bez­pieczny, uni­kowy, lę­kowo-am­bi­wa­lentny, zdez­or­ga­ni­zo­wany. Każdy z nich różni się od sie­bie spo­so­bem po­strze­ga­nia bli­sko­ści oraz ra­dze­nia so­bie z sy­tu­acjami kon­flik­to­wymi, sto­sun­kiem do sfery sek­su­al­nej w re­la­cjach, jak rów­nież umie­jęt­no­ścią ko­mu­ni­ko­wa­nia po­trzeb. To wła­śnie świa­do­mość obec­no­ści obiektu przy­wią­za­nia spra­wia, że ła­twiej jest nam skon­cen­tro­wać się na za­da­niach oraz ce­lach. Dla­tego też, aby le­piej zro­zu­mieć wła­sne funk­cjo­no­wa­nie, za­cho­wa­nia i od­czu­cia, warto po­znać swój styl przy­wią­za­nia. Znaj­dziesz je po­ni­żej. Za­znacz ten, który do­strze­gasz w swoim funk­cjo­no­wa­niu.

Rodzaje stylów przywiązania

Bezpieczny styl przywiązania

Dzieci, które miały szczę­ście roz­wi­nąć bez­pieczny styl przy­wią­za­nia, zdają się za­cho­wy­wać względną rów­no­wagę mię­dzy do­cie­ra­ją­cymi bodź­cami a po­czu­ciem bez­pie­czeń­stwa, które im z re­guły to­wa­rzy­szy. Na ota­cza­jący je świat re­agują za­zwy­czaj z za­in­te­re­so­wa­niem, otwar­to­ścią, na­dzieją, a w sy­tu­acji prze­ży­wa­nego za­gro­że­nia po­szu­kują bli­sko­ści z drugą osobą. Ba­daczka Mary Ain­sworth prze­pro­wa­dziła ob­ser­wa­cję nie­mow­ląt. Te z nich, u któ­rych wy­stę­po­wał bez­pieczny styl przy­wią­za­nia, prze­ży­wa­jąc roz­sta­nie z matką, po jej po­wro­cie szybko uspo­ka­jały się, kon­ty­nu­ując za­bawę. Więź ro­zu­miana jako pro­ces wy­miany mię­dzy matką a dziec­kiem oka­zała się dla dziecka ko­rzystna – na­uczyło się ono spo­dzie­wać się od świata tego, co otrzy­mało w re­la­cji z matką: bez­pie­czeń­stwa, moż­li­wo­ści za­ufa­nia, prze­wi­dy­wal­no­ści, za­spo­ka­ja­nia swo­ich po­trzeb, ocze­ku­jąc otrzy­ma­nia wspar­cia, ak­cep­ta­cji, do­stęp­no­ści emo­cjo­nal­nej.

Czy to twój styl przy­wią­za­nia?

Tak, po­nie­waż

Nie, po­nie­waż

Unikowy styl przywiązania

Dzieci po­sia­da­jące uni­kowy styl przy­wią­za­nia re­agują po­zorną obo­jęt­no­ścią na roz­łąkę z matką oraz na jej po­wrót. Mo­głoby wy­da­wać się, że ta re­ak­cja ozna­cza spo­kój, jed­nak to tylko po­zory. Jest to po pro­stu stra­te­gia umoż­li­wia­jąca przy­sto­so­wa­nie się do zmie­nia­ją­cego się oto­cze­nia. Dzieci te są prze­ko­nane, że do­ma­ga­nie się wspar­cia i mi­ło­ści bę­dzie bez­sku­teczne, za­tem za­prze­stały prób, które mo­głyby spo­wo­do­wać po­czu­cie bez­rad­no­ści czy od­rzu­ce­nia. Matki w re­la­cji z dziec­kiem re­ago­wały od­rzu­ce­niem go czy ka­ra­niem za do­ma­ga­nie się przez dziecko wspar­cia, bli­sko­ści lub mi­ło­ści. Nie ak­cep­to­wały smutku dziecka i prze­ży­wa­nego przez nie lęku pod­czas opusz­cze­nia go, dla­tego na­uczyło się ono nie oka­zy­wać tych emo­cji czy uczuć, które mo­gły gro­zić od­rzu­ce­niem.

Osoba po­sia­da­jąca uni­kowy styl przy­wią­za­nia może prze­ży­wać lęk oparty na sil­nym prze­ko­na­niu, że bli­skość oraz in­tym­ność to sła­bo­ści, któ­rych na­leży uni­kać. Osoby te ce­chuje po­wierz­chow­ność w kon­tak­tach spo­łecz­nych, roz­pra­sza­nie się w to­wa­rzy­stwie, by unik­nąć zdra­dza­nia o so­bie in­for­ma­cji, ja­kie mia­łyby przy­czy­nić się do bli­sko­ści i na­wią­za­nia więzi z drugą osobą. W sy­tu­acjach spo­łecz­nych pod­dane kon­fron­ta­cji mil­czą, sta­rają się nie rzu­cać w oczy, udzie­lają wy­mi­ja­ją­cych od­po­wie­dzi o so­bie – po­wierz­chow­ność ma dzia­łać jak czapka nie­widka w prze­ciw­dzia­ła­niu spo­łecz­nej po­trze­bie po­zna­nia. Swoje osią­gnię­cia oraz pracę trak­tują z du­żym sza­cun­kiem i to głów­nie na tych po­lach po­dej­mują próby sa­mo­po­twier­dze­nia sie­bie. Po­sia­dany przez nie ob­raz sie­bie jest ra­czej po­zy­tywny, stąd uni­kają in­for­ma­cji, które mo­głyby to zmie­nić. Po­nie­waż osoby te mają ten­den­cję do oba­wia­nia się in­nych lu­dzi, po­tra­fią też wy­ol­brzy­miać cu­dze ne­ga­tywne ce­chy. To­wa­rzy­szy im nie­wiele kon­kret­nych, wy­raź­nych wspo­mnień z dzie­ciń­stwa, co może peł­nić funk­cję ochronną – bez­oso­bowe i po­wierz­chowne wspo­mnie­nia utrud­niają im kon­takt z do­świad­cze­niami i uczu­ciami z nimi zwią­za­nymi, tak jakby byli po­nie­kąd od­cięci od swo­jej prze­szło­ści, a ich prze­szłość nie miała mieć wpływu na ich ży­cie.

Czy to twój styl przy­wią­za­nia?

Tak, po­nie­waż

Nie, po­nie­waż

Lękowo-ambiwalentny styl przywiązania

Mary Ain­sworth po­dzie­liła dzieci, które roz­wi­nęły am­bi­wa­lentny styl przy­wią­za­nia, na te, które re­agują zło­ścią, oraz te, któ­rych re­ak­cje ce­chuje bier­ność. Każde z nich pró­buje kon­tro­lo­wać swoją matkę i re­la­cję z nią, a jed­no­cze­śnie po­trze­buje się od niej od­da­lić, re­ali­zu­jąc, obok po­trzeby po­czu­cia bez­pie­czeń­stwa, jesz­cze jedną ważną po­trzebę – eks­plo­ra­cji, czyli po­zna­wa­nia świata. Po roz­łące i po­now­nym po­łą­cze­niu z matką dzieci sy­gna­li­zują na­prze­mien­nie po­trzebę bli­sko­ści z nią oraz chęć od­rzu­ce­nia jej (pro­szą o przy­tu­le­nie, garną się do ciała matki, chwilę póź­niej ją od­py­cha­jąc, wy­ka­zu­jąc agre­sję). Dzieci re­agu­jące bier­no­ścią na roz­łąkę z matką słabo i nie­czy­tel­nie sy­gna­li­zują po­trzebę uko­je­nia, prze­ży­wają po­czu­cie bez­rad­no­ści oraz roz­pacz w przy­tła­cza­jący dla sie­bie spo­sób. Te wy­kształ­ca­jące am­bi­wa­len­cję mają w re­la­cji z matką do­świad­cze­nia oparte na nie­prze­wi­dy­wal­no­ści tego, co w tej re­la­cji może się wy­da­rzyć. Matki, na­wet je­śli nie pre­cy­zo­wały w spo­sób wy­raźny od­rzu­ce­nia dziecka, to ko­mu­ni­ko­wały mu nie­chęć czy wro­gość, znu­dze­nie, brak za­in­te­re­so­wa­nia jego au­to­no­mią i po­trzebą eks­plo­ra­cji, znie­chę­ca­jąc je do po­dej­mo­wa­nia sa­mo­dziel­nych wy­zwań.

Przy­wią­za­nie o cha­rak­te­rze lę­kowo-am­bi­wa­lent­nym w do­ro­słym ży­ciu daje o so­bie znać w po­czu­ciu nie­jako uza­leż­nie­nia się od mi­ło­ści: in­ten­sywne, a na­wet de­spe­rac­kie po­szu­ki­wa­nie mi­ło­ści oraz przy­jaźni za wszelką cenę, pra­gnie­nie bli­sko­ści z dru­gim czło­wie­kiem przy jed­no­cze­snym od­czu­wa­niu lęku przed od­rzu­ce­niem, zra­nie­niem, zdradą i po­ni­że­niem, pod­po­rząd­ko­wa­niem, wchło­nię­ciem w re­la­cji. Do­ro­śli z tym sty­lem przy­wią­za­nia na­uczyli się, bę­dąc dziećmi, że na uwagę oraz mi­łość i bli­skość z dru­gim, waż­nym dla sie­bie czło­wie­kiem na­leży so­bie za­słu­żyć. Re­agują bar­dzo wraż­li­wie za­równo na bli­skość, jak rów­nież na sy­gnały o dy­stan­sie, które utoż­sa­miają ze zwia­stu­nami od­rzu­ce­nia. Nie­uświa­do­miony przez te osoby ob­raz sie­bie jest zło­żony z wielu ne­ga­tyw­nych in­for­ma­cji na wła­sny te­mat, po­cho­dzą­cych z ich oto­cze­nia, stąd też ak­tu­alny ob­raz sie­bie rów­nież opie­rają na po­szu­ki­wa­niu apro­baty, po­zy­tyw­nych in­for­ma­cji zwrot­nych na swój te­mat, ja­kich mie­liby im do­star­czać inni lu­dzie. Swoje uczu­cia i po­trzeby tłu­mią, gdyż pra­gnąc ich za­spo­ko­je­nia, nie chcą jed­no­cze­śnie ry­zy­ko­wać od­rzu­ce­niem i de­pry­wa­cją ich po­trzeb, uczuć oraz war­to­ści. Oso­bom z lę­kowo-am­bi­wa­lent­nym sty­lem przy­wią­za­nia to­wa­rzy­szy nie­po­kój, gdy nie otrzy­mują oni uwagi. Oba­wiają się wów­czas po­rzu­ce­nia, unie­waż­nie­nia, prze­ży­wa­jąc przy tym złość i lęk, mogą za­cho­wy­wać się agre­syw­nie, rosz­cze­niowo, kon­tro­lu­jąco i su­rowo, po czym roz­pacz­li­wie za­bie­gać o po­jed­na­nie, o szansę i prze­ba­cze­nie. Mó­wiąc o swo­ich ro­dzi­cach, cier­pią, prze­cho­wują stare żale, pie­lę­gnują po­czu­cie krzywdy czy winy, z jed­nej strony chcąc iść na­przód, z dru­giej kur­czowo trzy­ma­jąc się re­la­cji, które nie­rzadko były dla nich krzyw­dzące, a na­wet nie­bez­pieczne.

Czy to twój styl przy­wią­za­nia?

Tak, po­nie­waż

Nie, po­nie­waż

Zdezorganizowany styl przywiązania

Mary Main wpro­wa­dziła wzo­rzec przy­wią­za­nia zdez­or­ga­ni­zo­wa­nego, który cha­rak­te­ry­zuje osoby po­strze­ga­jące ro­dzica lub opie­kuna (a póź­niej part­nera) jed­no­cze­śnie jako za­gro­że­nie oraz obiekt umoż­li­wia­jący za­spo­ko­je­nie po­trzeby po­czu­cia bez­pie­czeń­stwa. Szu­ka­jąc po­cie­sze­nia u ro­dzica, dziecko prze­ży­wało w kon­tak­cie z nim sprzeczne sy­gnały, które za­ra­zem za­chę­cały je do na­wią­za­nia bli­sko­ści, jak rów­nież do uni­ka­nia jej, gdyż ta wią­zała się z róż­nego ro­dzaju za­gro­że­niami. Po­trzeba bli­sko­ści kie­ro­wała dziecko ku matce, a rów­no­cze­sne po­czu­cie za­leż­no­ści od niej unie­moż­li­wiało dziecku od­su­nię­cie się od matki czy ucieczkę od niej. Zdez­or­ga­ni­zo­wany wzo­rzec przy­wią­za­nia roz­wija się u dzieci na­ra­ża­nych przez ro­dzi­ców lub opie­ku­nów na silny lęk i stres zwią­zany z nad­uży­ciami wo­bec dziecka oraz agre­syw­nie pre­zen­to­waną przez osobę do­ro­słą zło­ścią czy sto­so­waną przez nią prze­mocą.

W ży­ciu do­ro­słym zdez­or­ga­ni­zo­wany styl przy­wią­za­nia wiąże się z prze­ży­wa­niem lęku przed po­now­nym do­świad­cze­niem róż­nego ro­dzaju nad­użyć: prze­kra­cza­nia gra­nic, zdradą, prze­mocą, w tym za­nie­dba­niem ze strony osób, wo­bec któ­rych ist­nieje po­trzeba na­dziei na mi­łość, wspar­cie, bez­pie­czeń­stwo, sta­bi­li­za­cję, tro­skę, w sto­sunku do osób, któ­rym pra­gniemy ufać.

Czy to twój styl przy­wią­za­nia?

Tak, po­nie­waż

Nie, po­nie­waż

Konsekwencje stylów przywiązania, czyli dlaczego warto poznać i zrozumieć swój?

Po­wyż­sze wzorce przy­wią­za­nia przy­no­szą okre­ślone, dłu­go­ter­mi­nowe kon­se­kwen­cje w ży­ciu czło­wieka, wią­żąc się z po­zy­tyw­nymi i ne­ga­tyw­nymi na­stęp­stwami w dzie­ciń­stwie, okre­sie do­ra­sta­nia oraz do­ro­sło­ści.

Po­sia­dasz bez­pieczny styl przy­wią­za­nia

Naj­bar­dziej po­żą­da­nym i ko­rzyst­nym dla na­szego funk­cjo­no­wa­nia i na­szych prze­żyć w okre­sie dzie­ciń­stwa oraz do­ro­sło­ści jest oczy­wi­ście bez­pieczny styl przy­wią­za­nia. Jego efek­tem jest wyż­szy po­ziom sa­mo­oceny, niż ma to miej­sce u osób po­sia­da­ją­cych po­za­bez­pieczne wzorce przy­wią­za­nia. Osoby o bez­piecz­nym wzorcu przy­wią­za­nia cie­szą się zdro­wiem i do­brą kon­dy­cją emo­cjo­nalną, sil­nym ja, prze­wagą po­zy­tyw­nego afektu, wyż­szym po­zio­mem kom­pe­ten­cji spo­łecz­nych oraz ra­dze­nia so­bie z sy­tu­acjami trud­nymi, ufa­jąc za­równo so­bie, jak i oto­cze­niu oraz światu, w któ­rym czę­ściej po­szu­kują szans i moż­li­wo­ści oraz współ­pracy niż za­gro­żeń i ba­rier. Funk­cjo­nu­jąc w ten spo­sób, są rów­nież czę­ściej po­zy­tyw­nie od­bie­rane przez oto­cze­nie niż osoby z po­za­bez­piecz­nym sty­lem przy­wią­za­nia, co daje im szansę na sa­tys­fak­cjo­nu­jące re­la­cje spo­łeczne i po­sia­da­nie róż­nego ro­dzaju za­so­bów.

Dzięki temu sty­lowi przy­wią­za­nia po­tra­fisz oka­zy­wać w re­la­cji uczu­cia i po­trzeby oraz je przyj­mo­wać. Kłót­nia i pro­blemy nie sta­no­wią dla cie­bie sy­gnału do za­koń­cze­nia związku i ucieczki, do­strze­gasz bo­wiem moż­li­wo­ści po­ro­zu­mie­nia, coś po­mię­dzy „być albo nie być” ra­zem. Po­tra­fisz wy­ra­żać swoje zda­nie bez nad­mier­nego ana­li­zo­wa­nia ry­zyka od­rzu­ce­nia. Świat po­strze­gasz z dużą dawką cie­ka­wo­ści, opty­mi­zmu, wie­dząc, że po­ra­dzisz so­bie z prze­szko­dami, ak­cep­tu­jąc to, że ta­kie w ży­ciu mają prawo się wy­da­rzyć.

Po­sia­dasz uni­kowy styl przy­wią­za­nia

Uni­kowy styl przy­wią­za­nia wpływa ogra­ni­cza­jąco i nie­kiedy de­mo­ty­wu­jąco na po­dej­mo­wa­nie bli­skich re­la­cji z oto­cze­niem, które ce­chuje lęk, nie­uf­ność, po­dejrz­li­wość, dy­stans czy po­wierz­chow­ność. Oto­cze­nie osób po­sia­da­ją­cych uni­kowy styl przy­wią­za­nia może in­ter­pre­to­wać ich po­stawę oraz za­cho­wa­nie jako prze­jawy aro­gan­cji, buntu, izo­lo­wa­nia się, pre­zen­to­wa­nia wyż­szo­ści, braku za­in­te­re­so­wa­nia spra­wami wspól­nymi, co może bu­dzić jego złość, brak zro­zu­mie­nia czy po­trzebę ich kon­troli. Z uwagi na ten­den­cję do tłu­mie­nia emo­cji i nie­ko­mu­ni­ko­wa­nia wła­snych po­trzeb osoby te nie­rzadko po­su­wają się do agre­sji, w tym do za­cho­wań o prze­mo­co­wym cha­rak­te­rze, gdy prze­stają so­bie ra­dzić z fru­stra­cją. Uni­ka­nie bli­sko­ści cha­rak­te­ry­zuje m.in. ta­kie struk­tury oso­bo­wo­ści, które wiążą się z ob­se­syj­no­ścią, ce­chami nar­cy­stycz­nymi czy schi­zo­idal­nymi. Uni­kowy styl przy­wią­za­nia ce­chuje ogromny lęk. Prze­ży­cia mają cha­rak­ter lę­kowy oraz uni­ka­jący.

Twój styl przy­wią­za­nia ukształ­to­wał się pod wpły­wem do­świad­czeń głów­nie w re­la­cji z mamą, kiedy do­cho­dziło do czę­stego od­rzu­ce­nia. Z cza­sem, mimo po­sia­da­nych po­trzeb zwią­za­nych z bli­sko­ścią, opieką i mi­ło­ścią, wy­co­fa­łeś się z po­szu­ki­wa­nia bli­sko­ści z nią, gdyż nie­za­spo­ko­jone po­trzeby spra­wiały ból, któ­rego ry­zyka nie za­mie­rzasz po­wta­rzać. Stąd w do­ro­sło­ści mo­żesz mieć ten­den­cję do dą­że­nia do nie­za­leż­no­ści i uni­ka­nia za­an­ga­żo­wa­nia emo­cjo­nal­nego. Swoje uczu­cia i emo­cje mo­żesz ba­ga­te­li­zo­wać, gdyż we­dług cie­bie to one mogą na­ra­żać cię na od­rzu­ce­nie i unie­waż­nie­nie. Lę­kowo-uni­ka­jąca więź, która skut­kuje od­da­la­ją­cym się sty­lem funk­cjo­no­wa­nia w do­ro­sło­ści, po­zwala co prawda na szyb­kie doj­ście do sie­bie po ze­rwa­niu, ale to dla­tego, że utrud­nia za­an­ga­żo­wa­nie się w re­la­cję. Mo­żesz od­czu­wać trud­ność w udzie­la­niu emo­cjo­nal­nego wspar­cia dru­giej oso­bie, gdyż to wy­ma­ga­łoby od cie­bie kon­taktu z two­imi wła­snymi uczu­ciami, któ­rych za­równo w so­bie, jak i w dru­gim czło­wieku mo­żesz nie do­ce­niać, nie za­uwa­żać. Po­nie­waż nieco ucie­kasz w nie­za­leż­ność, sta­no­wiącą twoją strefę kom­fortu, masz ten­den­cję do sta­wia­nia na pierw­szym pla­nie sie­bie i swo­jej róż­nego ro­dzaju ak­tyw­no­ści: pracy, hobby, ka­riery. W re­la­cji oba­wiasz się (i nie­rzadko przez pry­zmat tego lęku do­pa­tru­jesz się) sy­gna­łów o prze­kra­cza­niu two­ich gra­nic, na­ru­sza­niu two­jej prze­strzeni, przy­tła­cza­niu cię i osa­cza­niu przez in­nych. Z tego po­wodu, gdy do­cho­dzi do roz­łąki czy ze­rwa­nia, mo­żesz od­czu­wać na­wet ulgę. Mo­żesz sto­so­wać w swoim związku różne stra­te­gie dy­stan­so­wa­nia się od part­nera/part­nerki: de­kla­ro­wać brak go­to­wo­ści do za­an­ga­żo­wa­nia, jed­no­cze­śnie po­zo­sta­jąc w re­la­cji (w myśl za­sady „Mieć ciastko i zjeść ciastko”), sa­bo­to­wać re­la­cję, kon­cen­tru­jąc się na rze­czy­wi­stych bądź wy­ima­gi­no­wa­nych przez cie­bie wa­dach dru­giej osoby (chcąc się do niej znie­chę­cić), dą­żyć do po­wierz­chow­nych, he­do­ni­stycz­nych kon­tak­tów i od­dzie­lać je od za­an­ga­żo­wa­nia w roz­wią­zy­wa­nie pro­ble­mów związ­ko­wych, flir­to­wać i wda­wać się w ro­manse, uni­kać sy­tu­acji zwią­za­nych z przyj­mo­wa­niem i oka­zy­wa­niem uczuć, na­wią­zy­wać re­la­cje z oso­bami, które po­zo­stają w związku z kimś in­nym, są za­mężne lub żo­nate i z du­żym praw­do­po­do­bień­stwem nie będą ocze­ki­wały za­an­ga­żo­wa­nia od cie­bie.

Po­sia­dasz lę­kowo-am­bi­wa­lentny styl przy­wią­za­nia

Lę­kowo-am­bi­wa­lentny styl przy­wią­za­nia wy­kształca się w kon­tak­cie z matką, która jest chwiejna emo­cjo­nal­nie, ulega zmien­nym na­stro­jom, ob­da­rza dziecko uwagą, a jed­no­cze­śnie je od­rzuca. Mimo jej fi­zycz­nej obec­no­ści dziecko wy­czuwa nie­obec­ność matki na po­zio­mie emo­cjo­nal­nym. Mama z ta­kimi ce­chami nie­rzadko pre­zen­tuje bez­rad­ność w kon­tak­cie z dziec­kiem, prze­ży­wa­jąc trud­ność w ra­dze­niu so­bie z wła­snymi emo­cjami. Osoby po­sia­da­jące ten styl przy­wią­za­nia prze­ży­wają lęk przed stratą i od­rzu­ce­niem w re­la­cjach. W do­ro­sło­ści pre­zen­tują tzw. za­ab­sor­bo­wany styl funk­cjo­no­wa­nia w re­la­cjach, prze­ży­wa­jąc lęk przed od­rzu­ce­niem ze strony part­nera, przy­ja­ciół i in­nych waż­nych osób. Boją się, że je­śli ktoś po­zna, ja­kie są w rze­czy­wi­sto­ści, nie będą ak­cep­to­wane i zo­staną od­rzu­cone. Są wraż­liwe na każdy prze­jaw od­da­le­nia w re­la­cji, który in­ter­pre­tują au­to­ma­tycz­nie jako sy­gnał o za­gro­że­niu od­rzu­ce­niem, stąd ich za­bie­ga­nie o part­nera, kon­tro­lo­wa­nie dy­na­miki re­la­cji z dru­gim czło­wie­kiem mogą być trudne dla nich sa­mych oraz dla ich part­ne­rów. Osoby te ob­wi­niają się o to, że zro­biły coś źle, co znie­chę­ciło in­nych, pró­bują kon­tro­lo­wać re­la­cję, po­su­wa­jąc się do spraw­dza­nia te­le­fo­nów, śle­dze­nia part­ne­rów, żą­da­nia wy­ja­śnień lub od­su­wają się same, za­nim – w ich wy­obra­że­niu – zo­staną od­rzu­cone. Jed­no­cze­śnie pra­gnąc bli­sko­ści, sta­rają się przed nią chro­nić. Po­zo­sta­jąc bez bli­skiej re­la­cji, cier­pią z po­wodu nie­po­koju i po­szu­ki­wa­nia, za­bie­ga­nia o bli­skość w po­czu­ciu by­cia nie­kom­plet­nymi. Oba­wiają się wy­ra­ża­nia sie­bie z lęku przed od­rzu­ce­niem, bra­kiem wza­jem­no­ści. Dużo czasu i ener­gii tych osób po­chła­nia my­śle­nie o związku, za­mar­twia­nie się, po­dej­mo­wa­nie prób za­po­bie­ga­nia wszel­kim za­gro­że­niom mo­gą­cym skut­ko­wać rze­czy­wi­stym lub wy­obra­żo­nym od­rzu­ce­niem. Osoby te, spra­gnione mi­ło­ści i bli­sko­ści, uwagi i tro­ski dość szybko na­wią­zują re­la­cje z in­nymi ludźmi, ale re­la­cje te ce­chuje nie­rzadko in­ten­syw­ność i burz­liwy prze­bieg oraz my­śle­nie typu: „Je­śli nie on/ona, to nikt”, co jest po­znaw­czym znie­kształ­ce­niem my­śle­nia po­le­ga­ją­cym na per­spek­ty­wie „Wszystko albo nic” (my­śle­nie czarno-białe, dy­cho­to­miczne, zero-je­dyn­kowe).

Am­bi­wa­len­cja w stylu przy­wią­za­nia może wy­ra­żać się przez nie­doj­rza­łość emo­cjo­nalną w re­la­cji, na­prze­mien­nym lgnię­ciu i za­bie­ga­niu o re­la­cję oraz jej od­rzu­ca­niu, gdy za­czy­nają się po­ja­wiać zo­bo­wią­za­nia, ocze­ki­wa­nia i za­an­ga­żo­wa­nie, bu­dzące w dziecku po­czu­cie za­gro­że­nia od­rzu­ce­niem, stratą, po­chło­nię­ciem. Osoby te po­datne są na do­świad­cza­nie nad­użyć i prze­mocy w re­la­cjach, ma­jąc ten­den­cję do po­zo­sta­wa­nia w nich, na­wet gdy te przy­no­szą im cier­pie­nie czy wiążą się z róż­nego ro­dzaju za­gro­że­niami i stra­tami.

Po­sia­dasz zdez­or­ga­ni­zo­wany styl przy­wią­za­nia

Twój opie­kun ra­czej nie był dla cie­bie au­to­ry­te­tem, być może po­strze­ga­łeś go jako prze­ra­ża­ją­cego. Od­czu­wasz lęk i masz po­czu­cie krzywdy, bę­dące do­świad­cze­niem w re­la­cji, która miała się wią­zać z bez­pie­czeń­stwem i bli­sko­ścią. W dzie­ciń­stwie praw­do­po­dob­nie znę­cano się nad tobą i/lub za­nie­dby­wano cię, a twój opie­kun mógł być wo­bec cie­bie su­rowy, kry­tyczny, od­rzu­ca­jący, mógł spra­wo­wać nad tobą nad­mierną kon­trolę. Być może twój ro­dzic sam cier­piał z po­wodu nie­prze­pra­co­wa­nej traumy, od­re­ago­wu­jąc cier­pie­nie zwią­zane z nią na to­bie. Za­pewne nie było ci obce ra­dze­nie so­bie sa­mo­dziel­nie z wie­loma wy­zwa­niami, po­czu­cie, że nie mo­żesz li­czyć na bli­skie ci osoby. Być może dla­tego też mu­sia­łeś szybko do­ro­snąć, by za­opie­ko­wać się sobą oraz po­zo­sta­łymi człon­kami ro­dziny. W do­ro­sło­ści styl ten na­dal po­zo­staje zdez­or­ga­ni­zo­wa­nym. Po­strze­gasz oto­cze­nie spo­łeczne jako nie­godne za­ufa­nia, za­gra­ża­jące, a sie­bie jako osobę szcze­gól­nie nie­atrak­cyjną, nie­ważną, na­ra­żoną na róż­nego ro­dzaju ry­zyko, dy­stan­su­jąc się od ota­cza­ją­cego cię świata i uni­ka­jąc kon­flik­tów po­strze­ga­nych jako nie­bez­pieczne. Nikt nie na­uczył cię wy­ra­ża­nia swo­ich po­trzeb oraz ra­dze­nia so­bie ze stre­sem, jak rów­nież nie re­spek­to­wał two­ich gra­nic i nie za­chę­cał cię do za­dba­nia o nie. Dla­tego też mo­żesz dzi­siaj nie ro­zu­mieć swo­ich emo­cji i re­ago­wać im­pul­syw­nie w sy­tu­acjach, w któ­rych nie uda ci się ich ba­ga­te­li­zo­wać czy ukryć.

Nie­rzadko wcho­dzisz w re­la­cję z oso­bami, które prze­ja­wiały de­struk­cyjne ce­chy two­ich ro­dzi­ców: kon­tro­lo­wały cię, sto­so­wały prze­moc, po­nie­waż nie znasz in­nych wzor­ców re­la­cji, a po tych (cho­ciaż przy­spa­rzają ci cier­pie­nia i strat) po­tra­fisz się po­ru­szać. Stra­te­giami, po które się­gasz, są te o cha­rak­te­rze kon­tro­lu­ją­cym, za po­mocą któ­rych sta­rasz się ob­ni­żyć po­ziom prze­ży­wa­nego lęku. Na­leżą do nich: ka­ra­nie lu­dzi i ob­ra­ża­nie się na nich (kon­trola re­la­cji po­przez wzbu­dza­nie w in­nych oso­bach po­czu­cia winy), pod­po­rząd­ko­wa­nie part­nera (po­przez wcho­dze­nie w rolę ofiary i pre­zen­to­wa­nie wła­snej bez­rad­no­ści), na­do­pie­kuń­czość (ma­jąca na celu uza­leż­nie­nie od sie­bie part­nera) czy też stra­te­gia uwo­dze­nia (dzięki niej za­trzy­muje się part­nera przy so­bie i prze­dłuża jego za­in­te­re­so­wa­nie swoją osobą).

Styl przy­wią­za­nia wiąże się z ela­stycz­no­ścią funk­cjo­no­wa­nia i po­czu­ciem wpływu na swoje ży­cie. Zdez­or­ga­ni­zo­wany wzo­rzec przy­wią­za­nia może sta­no­wić za­gro­że­nie dla roz­woju róż­nego ro­dzaju trud­no­ści, pro­ble­mów emo­cjo­nal­nych oraz psy­cho­pa­to­lo­gii, jak rów­nież przy­czy­nić się do po­wsta­nia struk­tury oso­bo­wo­ści o ry­sie chwiej­nym emo­cjo­nal­nie typu bor­der­line.

[1] J. Bowlby, Przy­wią­za­nie, tłum. M. Po­la­szew­ska-Nicke, Wy­daw­nic­two Nau­kowe PWN, War­szawa 2007.

[2] J. Hol­mes, John Bowlby, tłum. J. Łaszcz, GWP, Gdańsk 2007.

[3] J. Bowlby, Przy­wią­zanie, dz. cyt.

[4] J. Hol­mes, John Bowlby, dz. cyt.

[5] J. Bowlby, Przy­wią­za­nie, dz. cyt.

Rozdział 2

Ludzkie potrzeby i wartości, czyli o co ci chodzi i dlaczego to takie ważne?

Rozdział 3

Siła rodzinnej narracji, czyli o czym opowiadasz w swoim życiu

Rozdział 4

Schematy – spuścizna po ważnych relacjach z rodzicami lub opiekunami

Rozdział 5

Grzechy rodziców

Rozdział 6

Następstwa traumy z okresu dzieciństwa

Część 2

Umarł król, niech żyje król! Pożegaj rodziców, powitaj siebie

Rozdział 7

Ludzi nie zmienisz

Rozdział 8

Pożegnanie strat, czyli żałoba po relacji z rodzicem i po niedostatkach w dzieciństwie

Rozdział 9

„Krzywdowina”, czyli upiorne tango

Rozdział 10

Różne części ciebie – jak urealnić obraz siebie

Rozdział 11

Wewnętrzny Krytyk. Kto to jest i jak sobie z nim radzić?

Rozdział 12

O sile przebaczenia – kto skorzysta na nim najbardziej?

Rozdział 13

Granice

Rozdział 14

Spójrz na swoich rodziców w dorosły sposób

Kilka słów podsumowania

Bibliografia

Ame­ri­can Psy­chia­tric As­so­cia­tion, Dia­gno­stic and Sta­ti­sti­cal Ma­nual of Men­tal Di­sor­ders (DSM–5), Ame­ri­can Psy­chia­tric Press, Wa­shing­ton 2013, s. 734–735.

A. Arntz, G. Ja­cob, Te­ra­pia sche­ma­tów w prak­tyce. Praca z try­bami sche­ma­tów, tłum. Agnieszka Pa­ły­nyczko-Ćwi­kliń­ska, GWP, So­pot 2021.

J. Bowlby, Przy­wią­za­nie, tłum. M. Po­la­szew­ska-Nicke, Wy­daw­nic­two Na­ukowe PWN, War­szawa 2007.

J.F. Clar­kin i in., Fac­tor struc­ture of bor­der­line per­so­na­lity di­sor­der cri­te­ria, „Jo­ur­nal of Per­so­na­lity Di­sor­ders” 1993, 7(2), s. 137–143.

T. Gor­don, Wy­cho­wa­nie bez po­ra­żek, tłum. E. Su­jak, In­sty­tut Wy­daw­ni­czy Pax, War­szawa 2014.

M. Har­land, Jak prze­pra­co­wać de­fi­cyt z dzie­ciń­stwa?, „Zwier­cia­dło”, 11.01.2023, https://zwier­cia­dlo.pl/psy­cho­lo­gia/525676,1,jak-prze­pra­co­wac-de­fi­cyty-z-dzie­cin­stwa.read (do­stęp 10.03.2025).

J. Hib­berd, Syn­drom oszu­sta. Jak uci­szyć we­wnętrz­nego kry­tyka i wresz­cie roz­wi­nąć skrzy­dła, tłum. B. Ła­kow­ska, ZNAK, Kra­ków 2024, s. 132–133.

J. Hol­mes, John Bowlby, tłum. J. Łaszcz, GWP, Gdańsk 2007.

G. Ja­cob, H. van Gen­de­ren, L. Se­ebauer, Emo­cjo­nalne pu­łapki prze­szło­ści. Jak prze­ła­mać wzorce za­cho­wań?, tłum. A. Pa­ły­nyczko-Ćwi­kliń­ska, GWP, So­pot 2019.

A. Ju­ce­wicz, Czu­jąc. Roz­mowy o emo­cjach, Wy­daw­nic­two Ago­ra, War­szawa 2019, s. 81, 84.

M. Król-Fi­jew­ska, P. Fi­jew­ski, Aser­tyw­ność me­ne­dżera, Pol­skie Wy­daw­nic­two Eko­no­miczne, War­szawa 2000.

E. Kübler-Ross, Roz­mowy o śmierci i umie­ra­niu, tłum. I. Do­le­żal-No­wicka, Me­dia Ro­dzina, Po­znań 2007.

M. Li­ne­han, Skills tra­ining ma­nual for tre­ating bor­der­line per­so­na­lity di­sor­der, Gu­il­ford Press, Nowy Jork 1993.

B. Lo­pez, Crow and We­asel, North Po­int Press, San Fran­ci­sco 1990.

K. McBride, Wspar­cie dla do­ro­słych có­rek nar­cy­stycz­nych matek. Jak być wy­star­cza­jąco do­brą, tłum. E. Jó­ze­fo­wicz, Wy­daw­nic­two Fe­eria, Łódź 2021, s. 42.

A. Min­dell, Psy­cho­lo­gia pro­cesu w re­la­cjach, tłum. P. Łu­boń­ski, Wy­daw­nic­two Czarna Owca, War­szawa 2023.

Mo­dli­twa o po­godę du­cha, https://www.msze.info/mo­dli­tew­nik/mo­dli­twy/mo­dli­twa-o-po­gode-du­cha (do­stęp 10.03.2025).

K. Ol­brycht, Wy­cho­wa­nie do prze­ba­cze­nia, „Pe­da­go­gia Chri­stiana” 2016, 2(38), s. 45–60.

N. Orvos-Tóth, Los, który dzie­dzi­czysz. Jak się uwol­nić od ro­dzin­nych traum, tłum. R Zie­liń­ski, Wy­daw­nic­two Agora, War­szawa 2024, s. 263–264.

C.R. Ro­gers, O sta­wa­niu się osobą, tłum. M. Kar­piń­ski, Dom Wy­daw­ni­czy RE­BIS, Po­znań 2023.

N. Ryś, Po­rad­nik ob­sługi umy­słu. Jak so­bie ra­dzić z trud­nymi emo­cjami, Wy­daw­nic­two RM, War­szawa 2022.

J. Sie­ver, K. Da­vis, Psy­cho­bio­lo­gi­cal per­spec­tive on the per­so­na­lity di­sor­ders, „The Ame­ri­can Jo­ur­nal of Psy­chia­try” 1991, 148(12), s. 1647–1658.

S. Sit­kow­ska, Przy­tul swoje we­wnętrzne dziecko, Sen­sus, Gli­wice 2023, s. 37.

W. So­uth­ward, J.S. Che­avens, Den­ti­fy­ing core de­fi­cits in a di­men­sio­nal mo­del of bor­der­line per­so­na­lity di­sor­der fe­atu­res: ne­twork ana­ly­sis, „Cli­ni­cal Psy­cho­lo­gi­cal Science” 2018, 6(5), s. 685–703.

S. Stahl, Od­kryj swoje we­wnętrzne dziecko. Klucz do roz­wią­za­nia (pra­wie) wszyst­kich pro­ble­mów, tłum. S. Mił­kow­ska, Otwarte, Kra­ków 2021.

M. Szu­brycht, M. Wa­si­lew­ska, Jak być szczę­śli­wym do­ro­słym bez szczę­śli­wego dzie­ciń­stwa, Mando, Kra­ków 2021.

T.J. Trull i in., Bor­der­line per­so­na­lity di­sor­der in 3‐D: Di­men­sions, symp­toms, and me­asu­re­ment chal­len­ges, „So­cial and Per­so­na­lity Psy­cho­logy Com­pass” 2010, 4(11), s. 1057–1069.

M. Wo­lynn, Nie za­częło się od cie­bie. Jak dzie­dzi­czona trauma wpływa na to, kim je­ste­śmy i jak za­koń­czyć ten pro­ces, tłum. M. Re­imann, Wy­daw­nic­two Czarna Owca, War­szawa 2017.

E. Woy­dyłło, M. Har­land, O wsty­dzie bez wstydu. Po­czuj się do­brze ze sobą, Mando, Kra­ków 2024.

J.F. Young, J.S. Klo­sko, M.E. We­ishaar, Te­ra­pia sche­ma­tów. Prze­wod­nik prak­tyka, tłum. O. Waś­kie­wicz, GWP, So­pot 2021, s. 29.

P. Zim­bardo, R. John­son, V. McCann, Psy­cho­lo­gia. Klu­czowe kon­cep­cje, t. 2, Mo­ty­wa­cja i ucze­nie się, red. nauk. M. Ma­ter­ska, tł. M. Gu­zow­ska-Dą­brow­ska, J. Ra­dzicki, E. Czer­niaw­ska, Wy­daw­nic­two Na­ukowe PWN, War­szawa 2010, s. 69.

Wszystkiemu winni są twoi starzy. Jak zacząć żyć po swojemu

Urszula Struzikowska-Marynicz

Copyright © 2025 Wydawnictwo RMAll rights reserved

Wydawnictwo RM, 03-808 Warszawa, ul. Mińska [email protected], www.rm.com.pl

Żadna część tej pracy nie może być powielana i rozpowszechniana, w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób (elektroniczny, mechaniczny) włącznie z fotokopiowaniem, nagrywaniem na taśmy lub przy użyciu innych systemów, bez pisemnej zgody wydawcy. Wszystkie nazwy handlowe i towarów występujące w niniejszej publikacji są znakami towarowymi zastrzeżonymi lub nazwami zastrzeżonymi odpowiednich firm odnośnych właścicieli. Wydawnictwo RM dołożyło wszelkich starań, aby zapewnić najwyższą jakość tej książce, jednakże nikomu nie udziela żadnej rękojmi ani gwarancji. Wydawnictwo RM nie jest w żadnym przypadku odpowiedzialne za jakąkolwiek szkodę będącą następstwem korzystania z informacji zawartych w niniejszej publikacji, nawet jeśli Wydawnictwo RM zostało zawiadomione o możliwości wystąpienia szkód.

W razie trudności z zakupem tej książki prosimy o kontakt z wydawnictwem: [email protected]

ISBN 978-83-8400-009-0 ISBN 978-83-7147-198-8 (ePub)

Edytor: Justyna MrowiecRedaktor prowadząca: Magdalena PrzybylskaRedakcja: Małgorzata RóżyckaKorekta: Michał TrusewiczProjekt okładki: Adelina SandeckaEdytor wersji elektronicznej: Edyta GadajOpracowanie wersji elektronicznej: Marcin FabijańskiWeryfikacja wersji elektronicznej: Justyna Mrowiec