Warci ocalenia - Riva Scott - ebook + książka
BESTSELLER

Warci ocalenia ebook

Riva Scott

4,2

Opis

Mroczna historia, w której ogromne pożądanie miesza się z jeszcze większym strachem.

Amy McDonald, to mieszkająca w małym miasteczku w stanie Waszyngton właścicielka prężnie działającej kwiaciarni. Prowadziła spokojne życie aż do dnia, w którym wszystko się zmieniło. Echa przeszłości dały o sobie znać, ponownie wpychając ją w mroczny świat przestępstwa i intryg. Rozpoczęła się gra, której reguł nie znała. Wkroczyła do niebezpiecznego świata, pełnego przerażających ludzi. Los postawił na jej drodze człowieka, którego już nigdy więcej nie chciała spotkać…

Czy ratunek przyjdzie na czas? Czy dziewczyna odnajdzie w sobie siłę, by zawalczyć o swoje bezpieczeństwo?

W tej historii nikt nie jest tym, za kogo się podaje.

Miej oczy szeroko otwarte, bo nie wiesz kto okaże się wrogiem, a kto przyjacielem.

 

„Piekielna mieszanka gorących uczuć i dzikiej namiętności, doprawiona solidną dawką strachu. Nowa książka Rivy Scott totalnie namiesza Ci w głowie” – N. R. Paradise, autorka Krwawych więzów.

Warci ocalenia to książka akcji – brutalna i zaskakująca, a do tego erotyk – równie mocny i mroczny! Mafioso, agent specjalny i kwiaciarka, to trzy różne światy i trzy różne historie, które razem złączone sprawią, że nie będziecie mogli oderwać się od tej lektury nawet na moment!” – Agnieszka Rybska, Blonderka.pl.

„Mocna, pikantna, gorąca i mrożąca krew w żyłach! Powieść, która sprawiła, że serce na chwilę zamarło, krew się zagotowała, a policzki spłonęły czerwienią. Riva Scott zafundowała prawdziwą mieszankę wybuchową, którą zdecydowanie polecam!” – Agata Głowacz, Arystokratki spod księgarni.

„Świetna fabuła, perfekcyjnie opisana akcja i co najważniejsze – odważne pióro. Książka nie jest po prostu dobra, ona jest fenomenalna! Uwielbiam historie, które wzbudzają tyle emocji” – Kinga Litkowiec, autorka Miasta mafii.

„Elektryzująca, mocna, seksowna – taka jest właśnie najnowsza powieść bezkonkurencyjnej Rivy Scott. Autorka po raz kolejny skradła moje serce i sprawiła, że zarwałam noc dla Wartych ocalenia. Żadne słowa w pełni nie oddadzą tego, co czuję po przeczytaniu tej historii. Płakałam, śmiałam się i przeżywałam piekło wraz z bohaterami. To najgorętszy i najbardziej szalony dark romance tego roku. Nie wierzysz? Przeczytaj, przekonasz się o czym mówię!” – Natalia Kleczewska, Detektyw książkowy.

„Po jakże udanym debiucie, Riva Scott powraca w nowej odsłonie! Warci ocalenia, to nie jest pozycja dla grzecznych dziewczynek! Ta opowieść jest bezwzględna, mroczna, pełna zwrotów akcji, które nie raz spowolnią bicie waszego serca. Dajcie się wciągnąć w świat pełen namiętnej żądzy, przerażenia i seksualnego napięcia” – Kasia Abdullah, Girls Books Lovers.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 257

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,2 (376 ocen)
190
95
59
23
9
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Ewakr1

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna książka,fajnie napisania.Polecam
10
KarolinaZM

Dobrze spędzony czas

polecam,
10
apla44

Dobrze spędzony czas

warta przeczytania
10
MonikaRuc

Nie oderwiesz się od lektury

Super, trzyma w napięciu cały czas, brak słów Gorąco polecam :)
10
AnnaMarciniak

Nie oderwiesz się od lektury

Trzyma w napięciu od pierwszych stron do końca, dobrze się czyta
10

Popularność




Copyright © by Riva Scott, 2019Copyright © by Wydawnictwo WasPos, 2021 All rights reserved

Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowaniaoraz udostępniania publicznie bez zgody Autoraoraz Wydawnictwa pod groźbą odpowiedzialności karnej.

Redakcja: Janusz Muzyczyszyn

Korekta: Magdalena Zięba-Stępnik

Zdjęcia na okładce: © by Gabriel Georgescuoraz Viorel Sima/Shutterstock

Projekt okładki: Marta Lisowska

Grafika w środku książki: pixabay.com

Skład i łamanie oraz wersja elektroniczna: Adam Buzek

Wydanie I - elektroniczne

ISBN 978-83-66754-85-0

Wydawnictwo WasPosWarszawaWydawca: Agnieszka Przył[email protected]

Dlamamy.Zawsze będziesz w moimsercu.22.05.2001

Spis treści

Prolog

1Amy

2Aston

3Amy

4Aston

5Amy

6Aston

7Amy

8Jorge

Kilka godzin wcześniej

Obecnie

9Amy

10Aston

11Amy

12Jorge

13Amy

14Jorge

15Aston

16Amy

17Jorge

18Amy

19Aston

20Amy

21Amy

22Jorge

23Aston

24Jorge

25Amy

26Aston

27Amy

28Aston

29Jorge

30Amy

31Aston

32Jorge

33Amy

34Aston

35Amy

36Amy

37Aston

38Amy

39Jorge

40Amy

Tydzień później

Epilog

Trzy lata później…

Prolog

Było mi zimno, a dreszcze przeszywały całe ciało. Nie mogłam się poruszyć, dłonie i kostki unieruchamiał mi gruby, szorstki sznur. Potwornie się bałam. Bałam się, że tu zginę i nikt nie znajdzie mojego martwego ciała. To musiał być jakiś cholerny żart. Leżałam na starym, brudnym łóżku, starając się rozpoznać choćby najdrobniejsze dźwięki, dochodzące przez malutkie okno – jedyne jakie dostrzegałam. Nic, cisza. Nie wiedziałam, ile czasu już tu spędziłam, ale odczuwałam ogromną potrzebę skorzystania z toalety. Przestałam krzyczeć. Po przebudzeniu robiłam to tak długo, aż gardło miałam poorane, a nie przyniosło to żadnego efektu. Ludzie, którzy mnie porwali, najwyraźniej zostawili mnie tutaj samą, oddalając się Bóg wie gdzie i w nosie mieli moje potrzebyfizjologiczne.

Nagle masywne drzwi skrzypnęły i do środka weszło dwóch wysokich mężczyzn w ciemnych maskach na twarzy. Spięłam się, wstrzymując oddech. Z książek, które nałogowo czytałam, wiedziałam, że teraz może zdarzyć się dosłowniewszystko.

– Podnieś ją, posadź na krześle i daj pić. Nie może nam tu zdechnąć. Jest nam potrzebna żywa. – Ten głos. Znałam go, bardzo dobrze go znałam. Był lekko zniekształcony i wypruty z wszelkich uczuć, ale tak, to był ON. Wiedziałam dokładnie do kogo należał, a to odkrycie śmiertelnie mnieprzeraziło.

1Amy

Ze snu wybudził mnie uporczywy dźwięk budzika, przekręciłam się na bok, by sprawdzić godzinę – czwarta piętnaście. Jęknęłam, zarzucając kołdrę na głowę. Była sobota, mieliśmy zamówienie na oprawę kwiatową ślubu Norrisów, a dostawca miał zjawić się pod kwiaciarnią za pół godziny. To wielkie wydarzenie w naszym małym miasteczku: córka pastora wychodzi za mąż za syna burmistrza. Sami rozumiecie. Przepych w każdej formie, aż do wyrzygania. Ava była naprawdę miłą i słodką dziewczyną, ale jej matka myślała, że rola żony pastora jest równoznaczna z tytułem królewskim. Było mi żal tej dziewczyny, z taką rodzicielką nie miała łatwo. Sama wiedziałam coś na temat toksycznych rodziców. Mój ojciec, szanowany przez wszystkich gubernator stanowy Christopher McDonald, do perfekcji opanował stwarzanie pozorów kochającego tatusia. W dalszym ciągu nie mogłam uwierzyć, że mama wytrzymała z nim tyle lat. Na samo wspomnienie o tym człowieku zbierało mi się nawymioty.

Kiedyś był moją ulubioną osobą na świecie, pragnęłam jego aprobaty w każdym aspekcie życia. Skończyłam studia prawnicze i przez trzy lata pracowałam w prokuraturze u jego boku. Jednak to stanowisko zdjęło mi klapki z oczu, uświadamiając, jak podły, skorumpowany i żądny władzy był ten człowiek. Zrezygnowałam z pracy, wyjechałam z D.C., a moją spokojną przystanią okazało się Arlington – małe miasteczko, w którym wszyscy się znali, a ludzie, idąc ulicą, pozdrawiali się serdecznie. Przez pierwszych kilka tygodni rozmyślałam, co mam zrobić ze swoim życiem, gdy pewnego popołudnia, przechodząc obok kwiaciarni pani Philips, dostrzegłam kartkę mówiącą, że szuka osoby do pomocy. Teraz po dwóch latach to miejsce było moje, a ciocia Rosa odpoczywała na zasłużonej emeryturze u syna naFlorydzie.

Zwlokłam się z łóżka do łazienki. Nie miałam czasu na prysznic, przemyłam tylko zaspaną twarz, umyłam zęby i doprowadziłam do jako takiego wyglądu moje ciemnoblond loki. To musi wystarczyć. Z garderoby wyciągnęłam spodnie do jogi i stary, szary, sprany podkoszulek. Nie chciałam się rozwodzić nad tym, dlaczego postanowiłam go założyć. Z szafki nocnej zabrałam telefon i sprawdziłamwiadomości.

Kevin

Nienawidzę Cię szefowo! To bestialstwo kazać wstawać człowiekowi o tejgodzinie.

Alex

Otwórz drzwi, mam kawę! Xoxo

Ruszyłam szybkim krokiem korytarzem kudrzwiom.

Moje mieszkanie znajdowało się nad kwiaciarnią, co było bardzo wygodnym rozwiązaniem. Zaoszczędzało mi to dużo cennego czasu, który traciłabym na dojazdy. Zbiegłam schodami, pokonując dwa stopnie naraz. Ryzykowałam skręceniem karku, ale w tej chwili miałam to gdzieś, bo kawa z Marthy’s była tego warta. Z impetem otworzyłam drzwi, na co moja przyjaciółka odskoczyła w tył. Była małym huraganem. Lekko ponad metr sześćdziesiąt siły, z którą trzeba się liczyć. Miała krótkie, ścięte na boba brązowe włosy, szczupłą talię z dość sporych rozmiarów tyłeczkiem, który zwracał uwagę płci przeciwnej. Jej szarobłękitne oczy przeszywały człowieka na wskroś. Kiedyś były pełne szczęścia i radości, dziś przygaszone z powodu zdradynajbliższych.

– Spokojnie… pali się? – Zmierzyła mnie wzrokiem, dłużej zatrzymując się na bluzce. Błagałam ją w duchu, by tego niekomentowała.

– Mój organizm dopomina się porannej działki tej ambrozji. Nieosądzaj.

– Nie zamierzam. K. jużjest?

– Nie, ale wiem, że wstał. Napisał mi wiadomość, ogłaszając, że mnienienawidzi.

– Nic nowego, też nie pałam do ciebie ciepłym uczuciem przed piątą rano – prychnęła, przepychając się dośrodka.

Alex i Kevin byli moimi przyjaciółmi jeszcze z czasów studiów. Oboje potrzebowali zmiany otoczenia, ucieczki od problemów i znaleźli je w tym miejscu. Od pół roku pracowali razem ze mną. Kochałam ich jak rodzeństwo, którego nigdy nie miałam. Oni byli jedynymi ludźmi na świecie, którzy nigdy mnie nie zawiedli, a sami dobrze wiedzieli, do czego zdolna jest osoba, której oddajesz część siebie. Niestety człowiek to dziwna istota, nigdy nie możesz być pewny czego się spodziewać. Na przykład myślisz sobie, iż znalazłaś bratnią duszę, oddajesz człowiekowi serce, a on przy pierwszej okazji wyrzuca je do śmieci jak coś zużytego, nic niewartego. Raz w życiu kochałam. Kochałam miłością, która prawie mnie złamała i obiecałam sobie wtedy, że nikomu już nie pozwolę zbytnio się do siebiezbliżyć.

– Teddy podjechał. – Z zamyślenia wyrwał mnie głos przyjaciółki. Odwracając się, zobaczyłam, jak nasz dostawca parkuje przed budynkiem. Czas wziąć się doroboty.

– Oficjalnie mam dość! Ta kobieta jest jak Castro w sukience odVersace.

– Kevin ma rację. Biedna Ava… dobrze, że nie będzie musiała już na co dzień znosić tejbaby.

Zamknęłam drzwi mieszkania i poszłam za przyjaciółmi, powłócząc nogami. Mieli rację, pani Norris nieźle dała nam popalić. Po przyjęciu dostawy zabraliśmy się do składania wybranych kompozycji, by przystroić kościół oraz ogród w nowym domu narzeczonych, gdzie miało odbyć się przyjęcie. Kiedy już kończyliśmy prace, wpadła zasmarkana i kichająca kobieta, złorzecząc na lilie, które były jednymi z wielu wybranych przez nich kwiatów. To nie była nasza wina, że się tam znalazły. Sprawdzałam tysiąc razy zamówienie i były na liście. Jak się później okazało, to matka pana młodego je dopisała, nie konsultując tego z drugą stroną. Co nie zmieniło faktu, iż musieliśmy rzeczone kwiatki usunąć i zastąpić czymś innym – dwadzieścia minut przed uroczystością. To było prawieniewykonalne.

– Zlecenie wykonane, zapomnijmy o tym okropnym dniu – westchnęłam, siadając na kanapie. – Padam z nóg, a jest dopiero czternasta. Lexi, błagam, powiedz, że Tony przyśle nam coś pysznego. – Spojrzałam na nią szczenięcym wzrokiem. Anthony był doskonałym kucharzem i razem z siostrą oraz jej mężem prowadzili małą, włoską knajpkę niedaleko od mojego lokum. Nie było również tajemnicą, że był beznadziejnie zadurzony w mojej pięknej, lecz mocno odpornej na jego zalotyprzyjaciółce.

– Nie wiem, zadzwoń do niego i sama dowiedz się, czym uraczy nas dzisiejszego popołudnia. Skąd pomysł, że ja coś na ten temat wiem? – Spojrzeliśmy na siebie z Kevinem porozumiewawczymwzrokiem.

– Stąd, że od ponad dwóch miesięcy wodzi za tobą wzrokiem jak zakochany kundel z bajki Disneya. Pragnie, byś zasmakowała jego klopsików – rzucił Kevin. Nie wytrzymała i parsknęłaśmiechem.

– Sam sobie próbuj jego klopsików, dobrze wiesz, że nie szukam kolejnego związku. Przygoda z Davidem skutecznie zraziła mnie do męskiej częścipopulacji.

David był skurwysynem, który prawie na śmierć skatował ją, gdy dowiedział się o ciąży. Dwa tygodnie lekarze walczyli o jej życie, ale niestety dziecka nie dało się uratować. Takie rzeczy zmieniają człowieka. Miałam jednak nadzieję, że kiedyś będzie gotowa na nowo zaufać jakiemuśmężczyźnie.

– Kochanie…

– Nie, Amy. Nie zaczynaj znowu. Zresztą ty sama dobrze wiesz, co znaczy złamane serce, tylko Aston nie połamał ci również kości. – Na wspomnienie mojego byłego, po ciele przebiegł mi zimny dreszcz. Nie chciałam się zapuszczać w tamtetereny.

– Moje panie, wychodzimy. Jest weekend, sobota po południu. Idziemy do Castellano’s na pyszne jedzonko, a później z kilkoma butelkami wina, zrobimy sobie babski wieczór. – W tym momencie jego brzuch, jakby na znak aprobaty zaburczał, a dźwięk ten rozszedł się głucho popokoju.

– To jest plan doskonały. – Wstałam z kanapy i ruszyłam do łazienki. – Dajcie mi pięć minut, muszę sięprzebrać.

Castellano’s było słodką, małą knajpką, w której panowała domowaatmosfera.

Zaraz po przyjeździe do miasta, to miejsce wpisało się na listę moich ulubionych w Arlington. Kilkanaście stolików przykrytych obrusami w czerwonobiałą kratę, z ustawionymi zielonymi butelkami, w które wetknięte były palące się świece i małe bukieciki kwiatów, zachęcało, by usiąść i rozkoszować się posiłkiem. W tle cichutko grała włoska muzyka, a lekko przygaszone światło nadawało lokalowi romantyczny klimat. Kiedyś z chęcią wybrałabym się w takie miejsce na randkę. Teraz unikałam głębszych relacji. Nie żyłam w celibacie, co to, to nie. Lubiłam ostry, nieskrępowany seks, lecz do tego nie potrzebowałam tej całej miłosnejotoczki.

– Amy, skarbie, jak dobrze cię widzieć. – Mara, gdy tylko przekroczyłam próg lokalu wzięła mnie w ramiona. Była dziesięć lat starsza ode mnie, razem z mężem otworzyli tę restaurację, gdy przyjechali z Włoch lata temu. Tony po śmierci rodziców przeniósł się do siostry i dołączył do zespołu. Wypuściła mnie z rąk i obdarzyła czułością moich przyjaciół. – Widzę, że ekipa w całości. Siadajcie, zaraz podam wam napoje. – Oddaliła się, lecz nim zniknęła nam z oczu, Kev krzyknąłjeszcze:

– Lex ma ochotę na słynne klopsiki Anthony’ego. – Za to zarobił mocnego kuksańca w bok. Jak dzieci. Poczułam wibrację telefonu w kieszeni szortów, zostawiłam ich i ruszyłam do stolika w głębi pomieszczenia. Spojrzałam na wyświetlacz. Mama.

– Dlaczego nie odbierasz moich telefonów? Ojciec i ja chcemy, abyś była obecna na przyszłotygodniowym brunchu wydawanym z okazji jego startu w wyborachprezydenckich.

– Dzień dobry, matko, wszystko dobrze, dziękuję, żepytasz.

– Daruj sobie sarkazm Emily Amando McDonald. To nie przystoi damie. – Powstrzymałam prychnięcie. Nienawidziłam, gdy zwracała się do mnie moim pełnym imieniem. Odkąd skończyłam czternaście lat, wolałam, żeby każdy nazywał mnie Amy. Rozważałam również zmianę tego w dokumentach, lecz matka odwiodła mnie od tejmyśli.

– Nie jestem pewna, czy uda mi się przyjechać, nie mogę zostawićkwiaciarni.

– Obie dobrze wiemy, iż twoi, pożal się Boże, przyjaciele mogą dopilnować, by ta buda niesplajtowała.

Razem z ojcem gardzili moim nowym zajęciem. Córce gubernatora i absolwentce prawa nie przystoi takapraca.

– Zadzwonię w poniedziałek i poinformuję, czy się zjawię. – Rozłączyłam się, nie czekając na odpowiedź, i wzięłam głęboki oddech – chyba czekała mnie wycieczka do domu. Cudownie.

2Aston

Sprzątałem bałagan, jaki narobiła Emma przy śniadaniu, jednocześnie pakowałem jej plecak do przedszkola, gdy nagle krzyknęła przejętymgłosem:

– Wujek Nick, wujek Nick przyjechał. Tatusiu to wuujek Niiick! – Wybiegła przed dom, rzucając mu się w ramiona. Nick Next był moim przyjacielem i partnerem zpracy.

– Cześć, bąku, gotowa doszkoły?

– Wujku, chodzę jeszcze do przedszkola, dopiero za rok pójdę do szkoły. – Mała pokręciła główką z wpisanym na twarzy oburzeniem na tę rażącąpomyłkę.

Ta mała istotka była całym moim światem. Kiedyś myślałem, że wiadomość o jej pojawieniu się zniszczyła mi życie, jednak, gdy tylko wziąłem ją na ręce, skradła moje serce. Mieszkaliśmy na obrzeżach Waszyngtonu w małym, piętrowym domu. Przez ostatnie kilka lat mieszkała z nami moja mama. Byłem agentem specjalnym i pracowałem pod przykrywką, infiltrując grupę przestępczą, handlującą wszystkim co możliwe: broń, narkotyki, kobiety, a od jakiegoś czasu również niemowlęta i starszedzieci.

To gruby przekręt, w który zamieszani byli politycy zajmujący wysokie stanowiska wpaństwie.

Jeden weekend, raz na kilkatygodni.

Tylko tyle czasu mogłem poświęcić mojej małejksiężniczce.

Miałem nadzieję, że jak najszybciej zamkniemy tę sprawę i będę mógł wrócić do domu nastałe.

Wyszedłem na ganek w momencie, gdy Nick, trzymając za rękę moją córkę, kroczył razem z nią w stronęschodów.

– Cześć stary, gotowy?

– Tak, po drodze musimy odstawić Emmę do przedszkola, bo mama ma wizytę udentysty.

– Żaden problem, chodź, bąku, weźmiemy twójplecak.

– Tatusiu, znowu musisz jechać? Tak bardzo tęsknię, gdy cię nie ma. – W oczkach córeczki zaczęły zbierać się łzy. Nienawidziłem takich sytuacji. Miała tylko mnie, a ja przez mój zawód często przebywałem daleko. Klęknąłem przed nią, łapiąc jej małerączki.

– Też bardzo za tobą tęsknię maluchu, ale obiecuję, że już niedługo będziemy razem. Co ty na to, byśmy po moim powrocie zrobili sobie małewakacje?

– Tak, tak! Chcę, bardzo chcę! Kochamcię.

– Ja też cię kocham, idź z wujkiem po plecak i jedziemy. – Pocałowałem wystawiony policzek i wstałem, patrząc na przyglądającego się namNexta.

Byliśmy partnerami od pięciu lat. Po narodzinach Emmy agencja zwerbowała mnie w swoje szeregi i od tamtej pory jesteśmy z Nickiem jak jeden organizm. Ufam mu bezgranicznie, jest mi jak brat. To on był przy mnie w najgorszych chwilach wżyciu.

– Forest nas wzywa. – To powiedziawszy, odszedł z małą do domu. Forest był naszym przełożonym. Rzadko wzywał nas do siebie przed wyruszeniem w drogę, musiało się coś stać. Miałem złeprzeczucia.

– Siadajcie panowie. Dostałem anonimowy telefon o przecieku. Ktoś z ludzi Gamingueza wie, że mają agentów w swoich szeregach. Na nasze szczęście nie wiedzą, kto nimi jest. Operacja nabrała większego ryzyka. Musicie mieć oczy i uszy szeroko otwarte, bo jak odkryją, że to wy… będzie jatka. – Nasz przełożony nigdy nie owijał w bawełnę. Walił prosto z mostu, nie pieprzącgłupot.

– Wiadomo, ktosypie?

– Niestety nie. Telefon wykonano z jednorazowego aparatu, który jak podejrzewam od razu wylądował w koszu naśmieci.

– Chyba nie chce szef się teraz wycofać? Jesteśmy już bardzoblisko.

– Oczywiście, że nie, As. Chcę tylko, abyście uważali. Jesteście jednymi z moich najlepszych ludzi i byłoby mi smutno, gdyby przerobili was nakonserwę.

– Awww… to takie słodkie… wiedziałem, że zajmujemy szczególne miejsce w pana sercu. – Ja się zastrzelę. Nick nie mógł sobie darować nawet w takiej chwili.

– Jakie są nowe rozkazy? – zapytałem, ignorując tegoidiotę.

– W przyszłym tygodniu ma odbyć się kolejny przerzut towaru. Chcę, byście dowiedzieli się, skąd zabiorą kontener i kiedy to będzie. Dostałem cynk, że Gaminguez ma dojście do gubernatora. Mamy już trzydzieści cztery osoby na liście, brakuje nam tylko tego jednego nazwiska, by zamknąć ich interes. Teraz, gdy wiedzą o wtyczce, będą nieostrożni, spanikowani, popełnią błąd i na to będziemy czekać. – Pokiwałem głową. Największą kasę mieli z handlu kobietami i niemowlętami. Kiedyś ograniczali się jedynie do narkotyków i broni, niestety poszerzyli działalność, a Jorge1 Gaminguez miał w kieszeni najważniejsze osoby w państwie: policjantów, prawników i sędziów. Czuł się bezkarny. Doskonale wiedziałem, że teraz nie możemy spieprzyć sprawy. Martwiłem się tylkojednym.

– Emma?

– Nic jej nie będzie, podwoimy ochronę, możesz być spokojny. Nawet jak odkryją, kim jesteś, zadbam, by do tego czasu twoi bliscy byli bezpieczni. – Poczułem wibrację telefonu i zauważyłem, iż telefon mojego partnera też dał znak o nadejściu wiadomości. Spojrzeliśmy po sobie, wstając zmiejsc.

– Na nas jużczas.

– Bądźcieostrożni.

– Jak zawsze szefie. Za bardzo cenię swój tyłek, by dać się zabić. – Nick zaśmiał się, puścił oczko Forestowi i wyszedł z gabinetu. Głupek.

– Nie chciałem nic mówić przy szefie, ale, kurwa, stary, jak oni dowiedzą się, że tomy…

– Wiem, ale nie boję się o siebie. Boję się o matkę i Emmę. Jeżeli coś im się stanie, nie daruję sobie tego. Zrobię wszystko… dosłownie wszystko, by zapewnić imbezpieczeństwo.

– Wiesz, że dla tej małej jestem gotów na wiele, możesz na mnieliczyć.

– Dzięki. – Poklepałem go po ramieniu i razem ruszyliśmy w stronę wyjścia. Czułem w kościach, że to się cholernie źleskończy.

Jechaliśmy już całąwieczność.

Baltimore było oddalone od Waszyngtonu o prawie trzy tysiące mil. To właśnie tam Jorge Gaminguez miał w porcie magazyny, gdzie była siedziba jego przestępczego światka. – Półtora dnia jazdy samochodem; jasne, mogliśmy lecieć samolotem, ale nie chcieliśmy, by te trasy były w jakikolwiek sposób udokumentowane. Wchodząc do takiego świata, musisz być kurewsko ostrożny, bo jeden niewłaściwy ruch i dostajesz kulkę międzyoczy.

– Stary, zatrzymuję się w Wibaux, tyłek mi przyrósł do siedzenia, muszę się wylać i jestem cholernie głodny. – Nick jako pierwszy usiadł za kierownicą mojego mustanga shelby GT500 z 1967 roku. Eleonor była moim słoneczkiem i tylko jemu pozwalałem siadać za jej kółko. Kupiłem to cacko trzy lata temu od jednego gościa i samodrestaurowałem.

– Też bym coś zjadł. Te trasy mnie wykończą, mam nadzieję, że to ostatni raz, gdy musimy tam jechać.

– Oby. To ciągnie się już zdecydowanie za długo. W przyszłym tygodniu dowiemy się, który gubernator jest w to zamieszany i przymkniemy całą ekipę – powiedział, zjeżdżając do przydrożnej knajpy. – Będziemy musieli zatankować. Idź zamów nam burgery, ja idę dokibla.

Wysiadłem z wozu i ruszyłem w stronę wejścia, gdy ktoś z impetem zderzył się z moją klatką piersiową. – Spojrzałem w dół na niską, ładnąbrunetkę.

– Nic ci niejest?

– Nie, przepraszam. Nie zauważyłam cię. – Uniosła wzrok i na jej ustach wykwitł lubieżny uśmieszek. Muszę przyznać, że jej bliskość przyjemnie na mnie działała. Nie żyłem w celibacie. Lubiłem się pieprzyć i nigdy nie rezygnowałem z okazji, a w tym momencie czułem wyraźnie, iż ta panna byłaby bardziej niż chętna na ostre rżnięcie. – Jestem taka niezdarna. – Przesunęła dłońmi po mojej klatce piersiowej. – Jesteś tu sam, czy…

– Zprzyjacielem.

– Uhh… przepraszam, myślałam… – Zacięła się w pół zdania. Czy ona myślała, że jestem gejem?

– Nie jestem gejem, kotku. Jeżeli chcesz, to pokażę ci, jak bardzo lubiękobiety.

– Och, źle cię zrozumiałam, a co do twojej propozycji… Idę do toalety przypudrować nosek. – Odwracając się, puściła mi oczko i poszła, jak mniemam, w stronę toalet. Kurde, ten tyłek. Miałem ochotę przełożyć ją przez kolano i patrzeć, jak robi się cudownie różowy. Na to wyobrażenie mój fiut naparł na guziki jeansów. O tak kolego, zabawimy się. Ruszyłem szybkim krokiem za brunetką, ale, wychodząc zza filaru, wpadłem naNicka.

– Zamówiłeś?

– Wybacz, ale właśnie idę spuścić trochę pary. Znajdź stolik i zamów mi też, zaraz wracam. – Minąłem zdezorientowanego przyjaciela, śmiejąc się podnosem.

– Co, kurwa? – Usłyszałem jego pytanie, gdy otwierałem drzwi łazienki. Kobieta stała przy lustrze, malując usta różową szminką. Spojrzałem na kabiny za nią, dobrze odczytała moje nieme pytanie, kręcąc głową na znak, że są puste. Zamknąłem za sobą drzwi na zamek. Kobieta odsunęła się kawałek w tył i, sunąc rękami po udach, podciągnęła kusą sukienkę. Moim oczom ukazał się widok gładko ogolonej cipki. Bez majtek? Plus dla ciebie, mała. Oparła się plecami o ścianę, dłonią delikatnie pieszcząc różowe fałdki. Słodki Jezu. Odrzuciła głowę w tył, cichutkojęcząc.

– Mam dołączyć? Widzę, że świetnie sobie radzisz sama. – Otworzyła oczy, przeszywając mnie na wskroś. Przygryzła wargę i wyciągnęła wolną dłoń w moim kierunku. Podszedłem ochoczo, rozpinając guziki jeansów. Stanęła na palcach i wpiła się w moje usta w gorącym, namiętnym pocałunku. Złapałem jej gołe pośladki i uniosłem ją do góry. Oplotła mnie niczym bluszcz, ocierając się o mojego naprężonego kutasa. Zdusiłemjęk.

– Chcę cię poczuć, olbrzymie. – Nie będę się kłócił. Odchyliłem się lekko w tył, wyciągnąłem z kieszeni prezerwatywę, rozerwałem ją zębami i szybko nałożyłem. Wsunąłem dłoń między nas, by sprawdzić czy byłagotowa.

– Kotku, jesteś przemoczona. – Nie czekając dłużej, wbiłem się gwałtownie w jej wnętrze, na co krzyknęła. Pompowałem w nią z impetem i zatracałem się w przyjemności. Drapała moje ramiona, jęcząc i krzycząc zrozkoszy:

– O Boże, jesteś ogromny! Nie przestawaj, błagam, pieprz mniemocniej!

– Nie zamierzam przestawać, kotku! – Wyszedłem z niej, na co jęknęła niezadowolona. Obróciłem ją i pochyliłem nad blatem umywalki. Dałem mocnego klapsa w wypięty tyłeczek i ponownie w nią wszedłem. Po moim ciele zaczął rozchodzić się dreszcz, zwiastujący nadchodzący orgazm. Przesunąłem ręką od biodra kobiety ku łechtaczce i zacząłem kreślić kółka, potęgując jej przyjemność. To było dla niej za wiele. Odrzuciła głowę w bok i zacisnęła się na moim kutasie. Warknąłem i przyspieszyłem, by po trzech pchnięciach dojść intensywnie. – Kurwa, tak! – Wyszedłem z jej wnętrza, ściągnąłem prezerwatywę i wrzuciłem do kosza pod blatem. Brunetka obróciła się w moją stronę, poprawiając sukienkę, ja poprawiłemspodnie.

– Byłeśniesamowity!

– Ty też byłaś niezła. – Wyszczerzyłem się w zarozumiałym uśmiechu. Chciała odpowiedzieć, ale ktoś kopnął w drzwi, które wpadły do środka, wyłamując się z zawiasów. Nim zdążyłem zareagować, czyjaś pięść zetknęła się z moją twarzą. Co jest, docholery?

– Zabiję cię frajerze, nikt bezkarnie nie pieprzy mojej żony! – ŻONY? Zajebiście!

Zablokowałem kolejny cios, robiąc unik. Spojrzałem na przeciwnika, który był o głowę niższy ode mnie. Muszę przyznać, że jak na takiego mikrusa miał mocnąrękę.

– Stary, spokojnie. Nie miałem pojęcia, że ta panna jest twoją żoną. – Próbowałem się jakoś tłumaczyć, ale nie bardzo to do niego docierało. Rozejrzałem się, obmyślając moje opcje i już miałem powalić go na ziemię, kiedy do toalety wpadł Next. Wystarczył mu jeden rzut oka na sytuację, by wyszczerzył się głupkowatym uśmiechu i oderwał ode mniefacecika.

– Dobra, dobra. Dałeś mu po pysku i wystarczy. Następnym razem lepiej pilnuj swojej laski – rzucił do niego kpiąco, na co ten tylko bardziej sięnakręcił.

– Obojgu wam wpierdolę! Tifi, idź doauta!

– Kochanie, chodźmy już… – wymruczała, podchodząc do kolesia i łapiąc go za rękę. – On nawet w połowie nie był tak dobry jak ty… – Stałem oniemiały, patrząc jak wyraz twarzy kurdupla się zmienia. Złapał ją za łokieć, rzucił mi nienawistne spojrzenie, ominął Nicka i wyszedł ztoalety.

– Kurwa, As… zostawić cię na pięć minut, a już ładujesz kutasa tam gdzie nietrzeba.

– Co tu się właśnie odwaliło? – prychnąłem, kręcącgłową.

Mój przyjaciel tylko się roześmiał i wyszedł na korytarz, a ja zanim.

– Zamówiłeś? – zapytałem, rozglądając się za moim napastnikiem i jego frywolnążoneczką.

– Taa, ale nim poszedłem za tym kolesiem, powiedziałem kelnerce by zapakowała nam żarcie na wynos. – To powiedziawszy, podszedł do baru odebrać nasze jedzenie. Kiedy wrócił opuściliśmy lokal i ruszyliśmy w dalszą drogę. Miałem nadzieję, że już bez żadnych nieoczekiwanychkomplikacji.

1Jorge (z hiszp.) - czyt. Horhe

3Amy

– Błagam cię, powiedz, że nie masz zamiaru jechać do tej paszczy lwa, którą jest twój dom rodzinny? – Za plecami usłyszałam głos i obróciłam się do Alex. Stała w progu sypialni oparta o futrynę i groźnie mierzyła mniewzrokiem.

– Dobrze wiesz, że jeżeli tego nie zrobię, oni nie dadzą mi żyć i matka będzie gotowa tu przyjechać – westchnęłam, siadając na brzegu łóżka. Po telefonie od szanownej mamusi, podzieliłam się nowinami z przyjaciółmi, którzy byli bardziej niż sceptycznie nastawieni do mojej wycieczki. Rozumiałam ich, bo każdy powrót do Waszyngtonu przywoływał niechciane wspomnienia, a i moi rodzice do tych kochających nie należeli. Byłam ich jedynym dzieckiem. Matka chciała, bym dobrze wyszła za mąż i została przykładną żoną, a ojciec? On chciał, żebym poszła w jego ślady. Nic więc dziwnego w tym, iż za każdym razem próbowali przemówić mi dorozumu.

– Boże, miej nas w swojej opiece, ta kobieta jest gorsza niżwąglik.

– Sama widzisz, nie mamwyboru.

Jęknęła, a jej twarz ozdobił grymasporażki.

– Obiecaj mi, że się im nie dasz, mała. Pamiętaj, że twoje życie nie jest bezwartościowe i wiele osiągnęłaś. A co najważniejsze, bez koneksji panagubernatora.

– Wiem Lex, nie martw się, już dawno przestali mieć wpływ na moje życie i decyzje. – Czy aby na pewno? Dlaczego w takim razie pakujesz się, szykując do dwugodzinnej jazdy do Waszyngtonu? Ugh… Musiałam to przyznać: okłamywałam samą siebie. Bałam się im postawić. Owszem, nie kontrolowali tego co robię zawodowo, ale wystarczył jeden telefon, a ja pakowałam walizkę i jechałam. Nie mogłam jednak pozwolić, by oni przyjechali do mnie. Arlington było moją cichą przystanią, oazą spokoju, gdzie odnalazłam prawdziwą rodzinę i przyjaciół. Moja matka i ojciec nie mogli mi tego zepsuć.

– Jedź i wracaj do nas szybko, my tu z Kevinem dopilnujemywszystkiego.

– Dziękuję. – Pocałowałam ją w policzek, wstałam i wzięłam bagaż. To będą najdłuższe trzy dni w moim życiu, byłam tegopewna.

Wjeżdżając na podjazd rezydencji rodziców, czułam mdłości. Nie cierpiałam tego domu i gardziłam wszystkim, co sobą reprezentował. Kiedyś byłam tu szczęśliwa, ale wtedy byłam tylko małą, niczego nieświadomą dziewczynką, ślepo ufającą i zapatrzoną w ojca. Teraz byłam dwudziestoośmioletnią kobietą i bardzo świadomą tego, co tam się wyprawiało. Na samo wspomnienie ostatniego razu, gdy miałam okazję być w tej posiadłości, moim ciałem targnął nieprzyjemny dreszcz. Nie, Amy, nie myśl o tym! Niestety było już zapóźno.

Stałam przed wielkim lustrem i przyglądałam się sobie. Kremowa jedwabna bluzka i ołówkowa czerwona spódnica podkreślały moją talię i krągłe kształty. To miał być bankiet na moją cześć, wygrałam ważny proces i pomogłam w skazaniu szajki narkotykowej. Jednak była to tylko mała bitwa, a ja pragnęłam wygrać wojnę. Niestety, to już nie będzie mi dane, gdyż mój ojciec okazał się skorumpowanym, żądnym władzy dupkiem, dla którego los innych nie miałznaczenia.

– Zostawisz tę sprawę, Emily. Wygrałaś. To musi ciwystarczyć.

– Tato, co ty mówisz? To jedynie płotki w oceanie rekinów. Nie spocznę, póki nie zamknę ichwszystkich!

– Powiedziałem, dość! Masz skończyćśledztwo!

– Nie mogę uwierzyć! Jak możesz być tak ślepy? Narkotyki to tylko jedno z przewinień, jakie mają na koncie ci ludzie! – Stałam na środku jego gabinetu, który niedługo będzie należał do kogoś innego. Ojciec wygrał wybory na gubernatora stanu Waszyngton, przez co będzie musiał zrezygnować ze stanowiska prokuratora federalnego. Nagle przerażająca myśl uderzyła we mnie jak piorun w jedyne stojące na polaniedrzewo.

– Kampania… ten milion, który dostałeś… błagam, powiedz mi, że to nie jest to, o czym myślę, tato!

– Nie mam pojęcia o czym mówisz. Jako twój przełożony każę ci zaniechać czynności i masz wykonać polecenie! – Spojrzał na mnie, wściekle mrużąc oczy. Kim był tenmężczyzna?

– Dobrze. – W środku cała aż gotowałam się ze złości. Jak on mógł być tak lekkomyślny. Z tymi ludźmi nie wchodzi się w układy, bo jedyne co cię może spotkać, to śmierć. Ta grupa przestępcza rozsiana jest po całych Stanach, a mój informator doniósł mi, że zamieszani w całą sprawę są wysoko postawienipolitycy.

Rozmowa z ojcem w dalszym ciągu dzwoniła mi w uszach. Wiedziałam już, co muszę zrobić, ale cholernie się bałam. Oboje z matką mieli względem mnie duże oczekiwania. Westchnęłam, zerkając na spakowaną walizkę, którą schowałam pod łóżkiem. Usłyszałam pukanie i do środka weszła moja matka. Byłam do niej bardzo podobna, tak samo smukła i wysoka, jednak moje włosy były w ciemniejszym kolorze blond, a oczy jasnozielone, identyczne jak u taty. Jej twarz zdobił dobrze mi znany grymas niezadowolenia. Nie ukrywała swojej niechęci do mnie. Chciała, bym szybko wyszła za mąż i urodziła dziecko. Ja jednak wolałam pójść w ślady ojca, co – patrząc z perspektywy czasu – również było złym pomysłem. Za nią stał jej brat, na którego widok, aż się wzdrygnęłam. Rufus za każdym razem okazywał mi swoje niezdrowe zainteresowanie. Potęgowało się to, gdy był po kilku szklaneczkach whisky, a sądząc po wypiekach na jego policzkach i rozbieganym, pożądliwym wzroku, miał już ich sporo na dzisiejszymkoncie.

– Jeszcze nie jesteś gotowa? I dlaczego na miłość Boską związałaś włosy? Arturo tak się namęczył, by jewyprostować.

– Jest okropnie gorąco. Tak jest miwygodniej.

– Emily, masz wyglądać ładnie i reprezentacyjnie, a nie wygodnie. – Przewróciłam oczami i od razu mentalnie się za to kopnęłam. – Nie przewracaj oczami, moja panno! Popraw fryzurę i natychmiast zejdź na dół, chcę ci kogoś przedstawić. – Obróciła się na pięcie i wyszła zpokoju.

– Oczywiście, że chcesz… – Prychnęłam pod nosem. Spojrzałam kątem oka na wuja. W dalszym ciągu stał w drzwiach i mierzył mnie wzrokiem. Błagam, niech on sobiepójdzie.

– Wyglądasz pięknie, królewno. – Usłyszałam charakterystyczny dźwięk zamykania drzwi i mój lęk przed tym człowiekiem przerodził się w lekkąpanikę.

– Przepraszam, ale muszę się przygotować i zejść do rodziców. – Próbowałam go wyminąć w drodze do łazienki, lecz zagrodził midrogę.

– Chyba możesz poświęcić chwilkę ulubionemu wujaszkowi, hę? – Oblizał usta, wgapiając się w dekolt koszuli, którą miałam na sobie. Zrobiłam krok w tył, lecz złapał mnie za ramię i przyciągnął do siebie; odór alkoholu spowodował, że ścisnęło mnie w żołądku i poczułam mdłości.

– C-co tyy… ro-robisz? – Zaczęłam się jąkać. Nigdy nie był tak nachalny, nigdy wcześniej nie pozwolił sobie na takąpoufałość.

– Nic, czego byś wcześniej nie robiła. Widziałem, jak na mnie patrzysz, zachęcasz dekoltami i krótkimi szortami. Jestem tylko facetem i nie jestem z kamienia. Chociaż, jakby się zastanowić, to pewna część mojego ciała jest teraz kurewsko twarda dla ciebie, księżniczko. – Naparł na mnie biodrami, bym poczuła, o czymmówił.

Szarpnęłam ręką, wyrywając się z jego szponów, jednak zachwiałam się na wysokich obcasach i runęłam na podłogę. Wykorzystując okazję, rzucił się na mnie i docisnął moje dłonie do dywanu. Starałam się uwolnić, kopałam nogami, mając nadzieję go zranić. Wymierzył mi cios pięścią w szczękę, która niebezpiecznie gruchnęła, a metaliczny smak krwi wypełnił mi usta. Podrzuciłam biodra w górę, na co nie był przygotowany, dzięki czemu zyskałam moment, który od razu wykorzystałam. Poderwałam się na nogi i mocno kopnęłam go w głowę. Bluzkę miałam rozerwaną, spódnicę podciągniętą do bioder, zgubiłam również but, jednak nie obchodziło mnie nic, prócz znalezienia się jak najdalej od tego człowieka. Wybiegłam z pokoju, modląc się, bym spotkała kogoś, kto mi pomoże. Nagle zza winkla wyłoniła się matka. Dzięki ci Boże! Na mój widok nabrała głęboko powietrza i zacisnęła usta w wąską linię. Zatrzymałam się parę kroków przed nią, z ledwością łapiącpowietrze.

– Co ci się stało? Wyglądaszniedopuszczalnie!

– To Rufus… rzucił się na mnie w pokoju… Próbował… próbow… – Głośny dźwięk uderzenia rozszedł się po korytarzu, a ja poczułam, jak policzek pali żywym ogniem. Złapałam za niego dłonią, z niedowierzaniem patrząc na rodzicielkę. Uderzyła mnie, ona naprawdę mnieuderzyła!

– Nie gadaj głupot, durna dziewucho! Mój brat nie zrobiłby nic tak niedorzecznego. Idź, doprowadź się do porządku, nie możesz się tak pokazać gościom. – Stałam tak, patrząc jak się oddala, a moje serce rozpadało się na miliony malutkich kawałeczków. Nie mogłam uwierzyć w to, co się właśnie stało. To nie mogła być prawda. To z pewnością był tylko koszmar… Okropna mara senna, która przeminie, gdy się przebudzę. Otrząsnęłam się z oszołomienia. Musiałam uciekać! Wróciłam do pokoju. Na całe szczęście Rufus zniknął i byłam sama. Wyciągnęłam walizkę spod łóżka, przebrałam się w jeansy, szarą bluzę i uciekłam, nie obracając się zasiebie.

Głośne trąbienie samochodu za mną wyrwało mnie z tych paskudnych wspomnień. Byłam idiotką, nie powinnam była tu przyjeżdżać! Pieprzyć matkę, pieprzyć ojca i ten cały ich świat. Nie należałam do niego, już nie! Nie mogłam jednak odjechać, gdyż jakiś dupek mnie zastawił. Wysiadłam, wzięłam głęboki oddech i starałam się opanować. Natychmiast u mojego boku pojawiło się trzech rosłychmężczyzn.

– O twoim pięknie krążą legendy, Emily, miałem nadzieję, iż cię tu zastanę. – Zwróciłam uwagę na wysokiego Latynosa ubranego w idealny, szary, trzyczęściowy garnitur, szyty na miarę. Musiał kosztować więcej niż cała moja obecnagarderoba.

– Najwyraźniej wie pan kim jestem, ale ja nie mam pojęcia z kim mamprzyjemność.

– To nie jest w tym momencie ważne, mojapiękna.

– Przepraszam, ale się spieszę. Pan wybaczy, chciałabym odjechać. – Spojrzał na mnie dziwnym, mrożącym krew w żyłach spojrzeniem. Było w nim coś niebezpiecznego, co kazało mi brać nogi zapas.

– Oscar, przepuść panią – warknął do jednego z osiłków, którzy w dalszym ciągu stali bardzo blisko mnie. Najniższy z nich ruszył szybkim krokiem w stronę czarnego bmw i po chwili usunął mojąprzeszkodę.

Przeszłam niepewnie do samochodu, wsiadłam, zatrzasnęłam i zablokowałam drzwi. Wrzuciłam wsteczny bieg, żeby wycofać się z podjazdu; tak naprawdę, to chciałam jak najszybciej znaleźć się z powrotem w moim prawdziwym domu. Jednak jedna myśl nie dawała mi spokoju: Kto to do diabłabył?

4Aston

Siedziałem w zatłoczonym magazynie i przygotowywałem swoją broń do akcji. Jorge wyjechał na spotkanie do Waszyngtonu, a dowodzenie nad operacją przejął jego brat Maximo. Wysoki na prawie dwa metry, wytatuowany, przerażający mężczyzna z przepaską na lewym oku. Podobno gdy miał dziesięć lat kolega ze szkoły wbił mu w nie patyk, za co tamten złamał mu kręgosłup. Niewiele rzeczy budziło mój respekt i lęk, ale młody Gaminguez był temubliski.

– Wszyscygotowi?

– Gotowi! – odkrzyknęliśmy jak jeden organizm, zrywając się ze swoichmiejsc.

Dzisiaj skoro świt dostaliśmy cynk, iż agenci, którzy infiltrują naszą grupę przestępczą ukrywają się w opuszczonych dokach. Oczywiście oni nie mieli pojęcia, że to wierutne kłamstwa. Do tej pory udało nam się z Nextem zachowywać pozory i się nie wychylać. Nie miałem pojęcia, kto ukrywa się w tych pomieszczeniach, ale z pewnością nie byli to agenci. Po powrocie z Waszyngtonu byliśmy bardzo czujni. Jeden niewłaściwy ruch, a cała nasza praca pójdzie na marne. Nie mogłem na to pozwolić… Za dużo poświeciłem, by dorwać tych drani i doprowadzę to do końca. Wsiadłem do czarnego SUV-a, szykując się narzeź.

– Stary, nie mam pojęcia o co tu chodzi, ale mam złe przeczucia. Jutro miał się odbyć transfer nowych kobiet do Meksyku, a dzisiaj nagle dostajemy cynk, iż znalazły sięszczury?

– Nick, nie dramatyzuj, to pewnie jakaś ślepa uliczka, przecież nikt nas niepodejrzewa.

– Obyś miał rację, As. Bo będziemy ugotowani, a ja naprawdę lubię swój tyłek i nie chcę by został podziurawiony jaksito.

– Wyluzuj, jak dobrze pójdzie, to w przyszłym tygodniu będziemy pić browary i robić grilla u mnie w ogródku. – Przynajmniej taką miałemnadzieję.

Po czterdziestu minutach byliśmy na miejscu: doki były w ruinie, ledwo stojące hangary straszyły swoim wyglądem. Wysiadłem z samochodu, dołączając razem z partnerem do resztygrupy.

Max już rozdzielał grupy i każdą wysyłał w inne miejsce. Ja, N., De Luca i Gatto mieliśmy sprawdzić budynki po prawejstronie.

Wyciągnąłem z kabury broń i ruszyłem przodem. Kroczyłem powoli, nasłuchując odgłosów, które świadczyłyby, iż ktoś się tam ukrywał. Cisza, nic nie słyszałem. Przekroczyłem próg, uważając na zwisające z boku drzwi. Wszedłem do środka i pochłonęła mnie ciemność. Poczułem zimny dreszcz przebiegający mi po plecach, wiedziałem, że to nie jest dobry znak. Zerknąłem w tył, lecz nie dojrzałem swoichtowarzyszy.

– Nick? De Luca? – Zero odpowiedzi, zrobiłem jeszcze trzy może cztery kroki, gdy usłyszałem strzały. Odbezpieczyłem broń i pobiegłem przed siebie, głębiej zapuszczając się w ciemność. Poczułem, jak moje ramię odskakuje w bok, a chwilę później zalał mnie silny, przeszywający ból. Kurwa, dostałem. Nie zwalniałem jednak tempa. Po lewej stronie dojrzałem smugę światła, więc tam skierowałem swoje kroki. Kilka metrów od wejścia przycisnąłem się do ściany. Ponownie się rozejrzałem, próbując dojrzeć Nicka, ale nigdzie go nie było. Pieprzyć to. Wziąłem głęboki oddech i wbiegłem do środka, nie patrząc na konsekwencje. To co tam na mnie czekało, było najgorszym koszmarem z możliwych, moja mała córeczka siedziała związana na krześle, a moja nieprzytomna matka leżała skuta na łóżku. Niewiele myśląc, ruszyłem w ich stronę, chcąc jak najszybciej je uwolnić, lecz zatrzymał mnie przerażający piskEmmy.

– Nieee! Nie wolno tatusiu, nie możesz do mnie podejść – krzyknęła. Zacząłem widzieć na czerwono, spełniły się mojeobawy.

– Księżniczko, powiedz mi, dlaczego? – Próbowałem mówić łagodnym głosem, by jej bardziej niezdenerwować.

– Dlatego. – Oparła się, ukazując kamizelkę, którą miała na sobie. Kamizelkę, na której było z pięć kilogramów c4. Zamknąłem oczy, byłem na skraju załamania. Boże, nie pozwól, by jej się cośstało.

– Wszystko będzie dobrze, mała.

– Boję się tatusiu. – Po jej policzkach zaczęły płynąć wielkie łzy, a moje serce pękło na milion kawałków. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Byliśmy sami. Musiałem szybko wymyślić drogę ucieczki i to, w jaki sposób uratujęcórkę.

– Wiem, księżniczko. Proszę, musisz się teraz skupić… Powiedz mi, czy widzisz jakieś cyferki na tej kamizelce, którą masz na sobie? – Spojrzała w dół, lekko marszcząctwarzyczkę.

– Tak, widzę.

– Powiedz mi, jakie to sącyfry.

– 2… 4… 8…

– A między dwójką a czwórką jest jakiśznak?

– Dwie kropki. – To mogły być dwie godziny albo dwie minuty. Nie miałemczasu.

– Ten pirat powiedział, że nie możesz się zbliżać, bo wtedy ta kamizelka zrobi fajerwerki, ale, tatusiu, ja bardzo lubięfajerwerki.

– Wiem malutka, ale te fajerwerki nie są fajne. Musisz mnie posłuchać, Emma: podejdę do ciebie bardzo powoli, ale nie możesz się ruszyć, dobrze?

– Dobrze, tatusiu. – Zrobiłem dwa powolne kroki w jej stronę. Nie mogłem dopuścić, by coś się jej stało. Teraz jej bezpieczeństwo było najważniejsze. Stanąłem w niewielkiej odległości, a tak naprawdę nie marzyłem o niczym innym, jak tylko o tym, by wziąć ją w ramiona. Obrzuciłem wzrokiem tę pieprzoną kamizelkę. Było źle… Było kurewsko niedobrze. Cyfry zaczęły pędzić jak szalone. Na tę chwilę miałem jakąś minutę na reakcję. Klęknąłem i wyciągnąłem nóż, który miałem przymocowany do kostki. Pistolet odłożyłem na stojący obok stół. Jeden błąd i wszyscy wylecimy w powietrze. Czerwony, zielony, żółty i niebieski. Cztery małe kabelki, od których zależało życie mojejcóreczki.

– Emmo, popatrz na mnie. Pamiętaj, księżniczko, nieważne co się stanie, zawsze wiedz, że cię kocham, jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało. – Głos zaczął mi się łamać. Odchrząknąłem. – Jesteś moim skarbem, życiem i światłem w pochmurny dzień. – Wybrałem odpowiedni przewód, pociągnąłem ostrzem i przeciąłem go. Swego czasu przeszedłem szkolenie saperskie i wiedziałem, który kolor wybrać. Ten kto konstruował tę bombę nie był szczególnie rozgarnięty, gdyż wykorzystał najprostszy układ. – Udało się malutka. Chodź, musimy się stądwynosić.

– Ale babcia już bardzo długo śpi i się nie rusza. – Zwróciłem wzrok ku łóżku, na którym leżała. Ściągnąłem bombę z Emmy, odrzuciłem na bok, wziąłem broń i podszedłem do mamy. Dotknąłem ręką jej szyi, próbując wyczuć puls – bezskutecznie. Zamknąłem oczy i błagałem ją o wybaczenie. Błagałem, by mi przebaczyła to, że naraziłem je na niebezpieczeństwo i błagałem Boga, by dobrze się nią zaopiekował. Podszedłem szybko do córeczki i wziąłem ją w ramiona. Teraz ona była najważniejsza i musiałem ją stąd zabrać. Nim zdołałem zrobić dwa kroki, do pokoju wpadła cała grupa ludzi Gamingueza, Maximo im przewodził. Wycelowałem wniego.

– To koniec, agencie White. Poddaj się, a może znajdziemy twojej córce ładny dom u bogatejrodziny.

– Pieprzsię!

– Nie uważasz, że jesteś na przegranej pozycji?

– Póki żyję nie dostanieciejej.

– To się da szybko załatwić – prychnął i wycelował we mnie, na co Emma pisnęła i, trzęsąc się, wtuliła w moją pierś. – Gatto, zabierz dziecko. – Mężczyzna zrobił krok do przodu, po czym upadł na podłogę, a z jego czoła wyzierała wielka czerwona dziura. Obróciłem się i za sobą ujrzałem Nicka z wycelowanym w napastników pistoletem. Trzymając córkę na rękach, zabiłem pięciu ludzi. Rozpętało się istne piekło. Mój partner przewrócił stół, dzięki czemu mogłem ukryć za nim Emmę. Było ich za dużo… wiedziałem, że nie mamy szans. Byliśmy na przegranej pozycji. Chciałem zabić ich jak najwięcej, ale niestety po chwili Maximo trzymał w objęciach moją przerażoną i zanoszącą się szlochem księżniczkę, a ja i Nick leżeliśmy płasko na podłodze. Zarejestrowałem jeszcze świst przeszywającego powietrze pistoletu, który uderzył mnie w głowę. Później nastałaciemność.

5Amy

Po powrocie do domu, zakopałam się na cały weekend w łóżku pod kołdrą. Gdy tylko zamykałam oczy, nawiedzały mnie koszmary, więc nastawiłam sobie budzik, by budził mnie co dwie godziny, żeby nie dopuścić do snów. Byłam zadowolona z mojego teraźniejszego życia i nie pozwolę wspomnieniom tego zniszczyć. Potrzebowałam takiego zresetowania się i chwili wytchnienia. Teraz był poniedziałek, szósta rano i zwlokłam swój tyłek z łóżka. Chciałam pojechać do Sary, mojej ogrodniczki, żeby wybrać kwiaty do przygotowania bukietów na konkurs florystyczny, który odbędzie się w następnym tygodniu wWaszyngtonie.

Dwadzieścia minut później siedziałam w samochodzie w drodze do Dreams Flowers. Byłam gotowa na nowy tydzień. Postanowiłam nie myśleć o rodzicach i tym dziwnym, przerażającym mężczyźnie. Tamten świat już nie był mój i chciałam o nim zapomnieć. Włączyłam radio i wnętrze wypełnił seksowny, zachrypnięty głos Stephena Putha śpiewającego Sexual vibe. Pogłośniłam dźwięk do maksimum i śpiewałam razem z wokalistą; cieszyłam się, że byłam sama, dzięki czemu nie musiałam wysłuchiwać narzekań Lex na moje przeraźliwe wycie – to jej słowa, nie moje. Słońce zaczęło mocniej świecić, więc włożyłam okulary i odprężyłam się. Lubiłam prowadzić samochód, bo dawało mi to niesamowite poczucie władzy i kontroli. Ten pęd, prędkość i ryk silnika. Jeździłam szybko, ale z rozwagą… Nie byłam piratemdrogowym.

– Amy, przyjechałaś!

– Oczywiście, chciałam osobiście zobaczyć, co dla mnie masz. Nie to, że ci nie ufam, po prostu wolę mieć wszystko dograne na ostatni guzik. To ważne mistrzostwa i bardzo chcę jewygrać.

– Jesteś najlepsza, rozniesiesz konkurencję. Chodź, moja droga, pokażę ci, co dla ciebie wybrałam. – Sara była pulchną starszą panią, która, jak ja, kochała kwiaty. Razem z mężem prowadzili rodzinny interes, a ich syn im w tym pomagał. – Zostaniesz na lunch? Theodor zrobił zapiekankęziemniaczaną.

– Z przyjemnością, nigdy nie odmówiłabym jegoprzysmaków.

Byłam w cudownym nastroju, bo kwiaty wybrane do kompozycji były niesamowite: lilie, eustomy, tulipany, róże i wiele innych kolorowych piękności, które pozwolą mi wygrać. Po smakowitym lunchu, musiałam wracać do kwiaciarni. Lex miała wizytę u terapeuty, do którego chodziła dzięki moim namowom. Zauważyłam, że te spotkania jej bardzo pomagają i cieszyłam się, że zdecydowała się poszukaćpomocy.

Podjeżdżałam pod kwiaciarnię, gdy coś zwróciło moją uwagę. Mianowicie po drugiej stronie ulicy stało to samo czarne bmw, które zastawiło mój samochód pod domem rodziców. Nie mogłam dostrzec nikogo w środku, ponieważ miało przyciemniane szyby, ale doskonale wiedziałam, kto znajdował się w środku. Dreszcz przeszedł moje ciało i cholernie mi się to nie podobało. O co tu chodzi i czego ci mężczyźni ode mnie chcą? Wysiadłam i przystanęłam na chwilę, patrząc wprost na nich. Nic się nie stało, ani nie odjechali, ani nie wyszli z pojazdu. Wzruszyłam ramionami i poszłam do kwiaciarni, bo już i tak byłam spóźniona, widziałam jak moja przyjaciółka chodzi nerwowo w kółko. Nienawidziła spóźnialskich, więc przygotowałam się na niezłąburę.

– Gdzieś ty była! Już od dziesięciu minut powinnam być uHarrisa.

– Przepraszam, wiem, lećjuż.

– Później będziesz się tłumaczyć! Aaa… pytał o ciebie jakiś koleś wgarniaku.

– Jaki? – zapytałam, ale Alex była już za drzwiami. Świetnie. Wyjrzałam przez okno. Tak, w dalszym ciągu tam stali. Już miałam wyjść i dowiedzieć się, czego ode mnie chcą, lecz zatrzymał mnie dzwoneczek drzwiwejściowych.

– Dzień dobry, panie Manoli, tuzinherbacianych?

– Witaj, moja słodka Amy. Tak, tak jakzawsze.

– Już podaję. – Pan Stefano był starszym mężczyzną po osiemdziesiątce, przychodził do mnie codziennie po tuzin herbacianych róż dla żony. W zeszłym roku po długiej walce z białaczką niestety zmarła, lecz jej mąż nie zaprzestał codziennych odwiedzin. Teraz jednak zanosił kwiaty na jej grób. Czasem nie wyobrażamy sobie, jak wielka i mocna jest siła miłości, póki nie ujrzymy jej na własne oczy. Niestety nie zdarza się ona za często, ale gdy już się trafi, trzeba ją podlewać i pielęgnować, niczym najpiękniejszy kwiat. Tylko wtedy ma szanseprzetrwać.

Szybko przygotowałam wiązankę dla mojego stałego i ulubionegoklienta.

Później przyszli kolejni chętni po kwiaty, więc wpadłam w wir pracy, zapominając o zmartwieniach. Właśnie miałam zamykać, gdy dzwonek obwieścił przybycie kolejnej osoby. Podniosłam wzrok i zamarłam, to był ten sam facet, który zagadnął mnie w Waszyngtonie. Miałam złe przeczucia. Cofnęłam się za ladę, odgradzając się od niego. Nie uszło to jego uwadze, co mogłam stwierdzić po lekkim uniesieniu kącika ust. Musiałam przyznać, że był przystojny. W taki zły, mroczny i cholernie niebezpieczny sposób. Jego ciemne, prawie czarne oczy patrzyły tak, jakby chciały przebić mnie na wylot, zajrzeć do mojej duszy i zawładnąć nią dla siebie. Był starszy ode mnie, na moje oko mógł mieć około trzydzieści pięć lat. Przyjrzałam mu się dokładniej. Twardą kwadratową szczękę znaczył lekki zarost, czarne jak heban przystrzyżone na bokach włosy były seksownie potargane na czubku głowy. Jedyną skazą jaką widziałam, była blizna zdobiąca jego lewy policzek, tylko milimetry dzieliły go od utraty oka. Dzięki niej wyglądał groźnie, choć coś mi mówiło, że już sama jego obecność wzbudzała lęk. Przesunęłam wzrokiem w dół, ubrany w szyty na miarę trzyczęściowy garnitur, prezentował się równie dobrze jak ostatnim razem. Moje oględziny przerwało chrząknięcie. Stał tuż naprzeciw mnie, a z jego twarzy nie dało się nic wyczytać. Wcześniejsze oznaki rozbawienia zniknęły, a jej miejsce zajęła maskaobojętności.

– Witam ponownie, Emily. Ostatnim razem uciekłaś tak szybko, że nie zdążyłem się przedstawić. – Chrapliwy głos z lekkim obcym akcentem wypełnił pomieszczenie. Moim ciałem wstrząsnął dreszcz, lecz nie był to dreszcz obawy. O nie… Zdecydowanie ten był inny i dotarł do dawno zapomnianych, rejonów mojegociała.

– Amy… – Odchrząknęłam, bo nagle poczułam suchość w gardle. – Wolę, jak się do mnie zwracaAmy.

– Ja jednak wolę nazywać cię Emily. – Spojrzałam mu w oczy, wykazywały siłę i upór. Podejrzewałam, że nieczęsto ktoś się z nimspierał.

– Jestem Amy, Emily odeszła dawno temu. W czym mogę pomóc panie… – Wyprostowałam się. Nie pozwolę, by ten mężczyzna wzbudzał mój lęk i strach, skończyłam z uległą Emily. Umarła w dniu, w którym opuściłam posiadłość McDonaldów i nigdy niewróci.

– Gaminguez, nazywam się Jorge Gaminguez, Emily. – Wypowiedział moje imię, nic sobie nie robiąc z mojego sprzeciwu. Palant!

– Panie Gaminguez, w czym mogę pomóc? Zaraz zamykam, więc proszę powiedzieć o co panu chodzi i zniknąć. – Przyglądał mi się z dziwnym wyrazem twarzy, nie mogłam go rozszyfrować. Kim był ten facet i co robił wArlington?

– O dwudziestej zjesz ze mną kolację. Oscar przyjedzie po ciebie punktualnie, nie spóźnij się. – To powiedziawszy, zaczął wycofywać się do wyjścia, więc wypadłam zza kontuaru i złapałam go za ramię. Zły ruch… Dwie sekundy później przyciskał mnie za ramiona do ściany, przeszywając spojrzeniem. W tej chwili cała moja hardość wyparowała, bo uświadomiłam sobie, iż ten człowiek był gotów zabić, odebrać życie z zimną krwią i nie obeszłoby go to ani trochę. Przełknęłam ślinę i przymknęłam oczy. Starałam się wyrównać oddech i poskromić szalejące w piersi serce. – Nigdy więcej mnie nie dotykaj, chyba, że ci na to pozwolę. Zrozumiałaś, Emily? – Nie otwierając powiek, pokiwałam jedynie głową. Zacisnął mocniej dłonie na moim ciele. Byłam pewna, że będę miała w tamtych miejscach siniaki. – Otwórz oczy. – Uczyniłam to automatycznie, nie chciałam go bardziej wyprowadzać z równowagi. – Odpowiedz.

– Zrozumiałam.

– Grzeczna dziewczynka. O dwudziestej, nie spóźnij się, Emily.

Stałam tam, patrząc jak odchodził, a po policzkach zaczęły płynąć mi strumienie łez. Miałam przerąbane, cholernie przerąbane. Nie wiedziałam, czego ode mnie chciał, ale byłam pewna, że to na pewno mi się niespodoba.