Wakacje w Prowansji - Elizabeth Power - ebook

Wakacje w Prowansji ebook

Elizabeth Power

3,8

Opis

Conan Ryder nigdy nie lubił Sienny, żony swojego zmarłego przyrodniego brata. Trenerka fitness, dla pieniędzy i pozycji społecznej uwiodła bogatego biznesmena – takie miał o niej zdanie. Gdyby nie mała bratanica, Daisy, zerwałby z nią wszelki kontakt. Jednak za wnuczką tęskni jego chora matka, dlatego po trzech latach Conan odnajduje Siennę i prosi, by pojechała z nim do Prowansji. To nie będą łatwe wakacje…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 145

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,8 (54 oceny)
16
18
14
5
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Elizabeth Power

Wakacje w Prowansji

Tłumaczenie:Ewa Pawełek

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Conan Ryder usłyszał muzykę dochodzącą z sali fitness, jeszcze zanim dotarł na miejsce. Mocny, pulsujący rytm rozbrzmiewał w korytarzu. Po jednej stronie za szybą entuzjaści sportu ćwiczyli na bieżni, inni rozciągali mięśnie.

Zdawał sobie sprawę, że w ciemnym garniturze, białej koszuli i krawacie wygląda dość osobliwie, podobnie jak miał świadomość, że dwie młode kobiety grające w squasha na jednym z boisk, obok którego przechodził, przerwały grę, żeby na niego popatrzeć.

Wysoki i potężnie zbudowany, z czarnymi włosami i surowymi rysami, które były dziedzictwem po celtyckich przodkach, budził zainteresowanie u płci przeciwnej. W innym okolicznościach pewnie odwzajemniłby ciekawskie spojrzenia, ale tym razem umysł zaprzątały mu inne sprawy.

Zignorował jawne zainteresowanie młodych sportsmenek i szedł prosto przed siebie, skupiając uwagę na uchylonych drzwiach sali, skąd dochodziła rytmiczna muzyka. Mimowolnie napiął mięśnie, starając się zapanować nad wzburzeniem. Nikt nie był w stanie wyprowadzić go z równowagi, więc tym bardziej nie mógł pozwolić, żeby zrobiła to taka kobieta jak Sienna Ryder! Miał tylko jedną ważną sprawę do załatwienia, jedną małą prośbę, której prawdopodobnie nie będzie chciała spełnić. To oznaczało walkę, aby mógł dostać to, czego chciał, ale oczywiście na końcu i tak wygra on. Zawsze wygrywał.

‒ Dobrze, Charlene. Biodra też muszą pracować. Świetnie. Kołysz nimi…

Usłyszał jej stanowczy, dodający otuchy głos, gdy tylko otworzył drzwi. Dwadzieścia par oczu spoczęło na nim, ale on patrzył na jedną kobietę, odwróconą do niego tyłem ‒ drobną, szczupłą, ubraną w czerwony trykot bez rękawów i czarne legginsy. Krótka, chłopięca fryzura paradoksalnie dodawała jej uroku. Doskonałe proporcje smukłego ciała podkreślał dopasowany strój. Nie przypominał sobie, żeby była tak wysportowana, gdy wychodziła za mąż za jego brata.

Podchodząc bliżej, pozwolił, by jego wzrok przesunął się po wdzięcznej linii szyi i ramion aż do małego tatuażu w kształcie motyla, tuż nad prawą łopatką.

‒ Przykro mi, że muszę przeszkodzić ci w zajęciach, ale ostatnio jesteś nieuchwytna – powiedział głośno. – Nie odbierasz telefonu. Mogłem jeszcze próbować wysłać gołębia pocztowego albo zastosować telepatię.

Gdy odwróciła się ku niemu, w jej wielkich błękitnych oczach dostrzegł przerażenie, które za wszelką cenę próbowała ukryć.

‒ Cześć, Conan. – Uśmiech był pogodny, choć wymuszony. – Miło znów cię widzieć – dodała z wyraźnym sarkazmem.

Nagle jednak jej twarz straciła obojętny wyraz, a na policzki wystąpił krwisty rumieniec. Podeszła bliżej i spytała:

‒ Przyjechałeś z powodu Daisy? Coś się stało?

Musiał przyznać, że jej troska o dziecko była oczywista. Szkoda, że wobec jego brata nie była taka opiekuńcza.

‒ Skąd mam wiedzieć? Nie widziałem jej przecież od trzech lat. – Obserwował, jak jej czarne rzęsy rzuciły cień na policzki, gdy po chwilowej panice spuściła z ulgą wzrok. – Próbowałem się z tobą skontaktować od wielu dni, ale nie odbierałaś telefonu.

‒ Byłam zajęta. O co chodzi?

Kiedy muzyka ucichła, z jeszcze większą intensywnością poczuł spojrzenia uczestniczek aerobiku. Nigdy nie widziały mężczyzny, czy co?

‒ Moglibyśmy porozmawiać gdzie indziej? – spytał poirytowany.

Sienna gestem dłoni dała znak, by grupa kontynuowała ćwiczenia, po czym skierowała się w stronę otwartych drzwi. Szła wyprostowana, poruszając się lekko niczym baletnica.

‒ Czego chcesz? – wypaliła, gdy oboje wyszli na korytarz.

Nie spodziewała się, że go zobaczy. Nie była na to przygotowana. Conan Ryder był dokładnie taki, jak go zapamiętała – surowy i bardzo przystojny. Wpływowy biznesmen, milioner i przyrodni brat jej męża.

Miał rację. Minęły trzy lata, odkąd wyjechała z Surrey do rodzinnego miasta niedaleko Londynu. Uciekła z osiemnastomiesięcznym dzieckiem przed okrutnymi drwinami i oskarżeniami tego mężczyzny. Minęły trzy lata od tragicznego wypadku Nialla, który z niej zrobił wdowę, a z córki półsierotę.

Sądząc po aroganckim zachowaniu Conana, jego opinia o niej nie uległa zmianie. Teraz, kiedy była z nim sam na sam, nie czuła się tą pewną siebie, niezależną kobietą, jaką się stała po wyjeździe. Miała wrażenie, że zmieniła się w zastraszoną dziewczynkę, która nie potrafi obronić się przed słownym atakiem.

‒ Powiedz wreszcie, dlaczego chciałeś się ze mną widzieć?

‒ Nie z tobą. – Ugodził ją ostry ton głosu. – Z Daisy. Domagam się, żebyś pozwoliła jej z mną wyjechać.

‒ Co? – Znów powróciło do niej koszmarne wspomnienie. „Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby zabrać od ciebie Daisy”. – Domagasz się? Ty się domagasz?!

‒ To dziecko mojego brata – przypomniał szorstko. – Ma również babcię, której nie zna.

‒ Ma także matkę, która nigdy nie była wystarczająco dobra dla żadnego z was, pamiętasz? – zawołała przejmująco, zawierając w tych słowach nie tylko gorycz, ale również oskarżenie.

Conan popatrzył na nią spod długich czarnych rzęs, których mogłaby mu pozazdrościć niejedna kobieta. Jego intensywnie zielone oczy zalśniły.

‒ Przyznaję, że były między nami nieporozumienia.

‒ Nieporozumienia? – O mało nie parsknęła mu w twarz gorzkim śmiechem. – Tak to nazywasz, Conan? Oskarżyłeś mnie, że jestem beznadziejną matką i niewierną żoną!

‒ No tak… Co było, to było. – Nie zamierzał dyskutować o dawnych zarzutach. – To jednak nie zmienia faktu, że nie miałaś prawa odrywać Daisy od jej rodziny.

‒ Miałam pełne prawo. – Konfrontacja z Conanem nie należała do łatwych, nie tylko z powodu spraw, które przyszło im omówić. Przy nim czuła się mała i bezbronna. Gdyby chociaż nie był tak męski i potężnie zbudowany. – Niall był jedyną rodziną, jaką moja córka miała. Niall i ja.

Sienna zdawała sobie sprawę, że nie jest to zgodne z prawdą. Byli przecież jeszcze jej rodzice, ale odkąd przeprowadzili się do Hiszpanii, rzadko się widywali.

‒ Niall był moim bratem.

‒ Tak, no cóż… Szkoda tylko, że nie pamiętałeś o tym, kiedy jeszcze żył.

Z satysfakcją spostrzegła, że uderzyła w czuły punkt. Widziała, jak Conan zaciska mocno zmysłowe wargi, a jego irlandzkie oczy ciemnieją niczym leśne rozlewisko po zmroku. Nie miała wątpliwości, że przypomniał sobie moment, gdy on, milioner, który mógł mieć wszystko, odmówił własnemu bratu pomocy, gdy ten znajdował się w rozpaczliwej sytuacji finansowej.

‒ Zamierzasz mi to wypominać aż do śmierci? – spytał z pozorną łagodnością, za którą krył się złowieszczy syk.

Sienna spuściła wzrok. Coś jej mówiło, że powinna się mieć na baczności. Walcząc i zrażając go do siebie, narażała się na niepotrzebne ryzyko. A jednak nie potrafiła zapomnieć i wybaczyć tego, o co ją kiedyś oskarżył.

‒ Daj mi spokój, Conan. Nie chcę mieć z tobą nic do czynienia.

Jego wzrok rozpoczął wędrówkę od jej twarzy przez ramiona, aż wreszcie spoczął na małych kształtnych piersiach.

Sienna mimowolnie zadrżała. Brat jej męża był bezwzględnym i pozbawionym skrupułów mężczyzną i szczerze go nie znosiła, nie rozumiała więc, dlaczego nagle poczuła uderzenie gorącej fali rozlewającej się po ciele.

‒ A czy ja kiedykolwiek chciałem mieć do czynienia z tobą? – odparł aksamitnym głosem, z wyraźną jednak drwiną, która nie pozostawiała żadnych wątpliwości, co miał na myśli.

To prawda, nigdy nie chciał mieć ze mną nic wspólnego, pomyślała z niewytłumaczalnym dreszczem, który przeszedł jej po kręgosłupie. Zawsze widziała w nim tylko starszego brata swojego męża, nikogo więcej. Oczywiście w trakcie trwającego dwa i pół roku małżeństwa była świadoma jego licznych zalet. Która kobieta mogłaby tego nie zauważyć? Był przystojny, atrakcyjny i nieprawdopodobnie bogaty. Poza tym należał do tych tajemniczych i skrytych mężczyzn, których trudno było rozgryźć, ale którzy wzbudzali zaciekawienie. Naprawdę musiałaby być ślepa, żeby tego nie dostrzec, ale przecież to Niall był jej miłością. Kochała go tak bardzo, że była gotowa wiele wybaczyć.

‒ Jeśli dobrze pamiętam – zaczął lodowato – byłaś zbyt zajęta łamaniem przysięgi złożonej mężowi i bez mojej pomocy. Nie jesteś w moim typie i nawet gdybyś nie miała kochanka…

‒ On nie był moim kochankiem! Jak zwykle nic nie rozumiesz, poza tym…

Kochałam twojego brata, zamierzała powiedzieć, gdy drzwi do sali otworzyły się gwałtownie. Na korytarz wyszła młoda kobieta w krótkich szortach i fikuśnie zawiązanej pod biustem bluzce. Idąc w stronę toalety, uśmiechała się zachęcająco do Conana, który, aby przepuścić dziewczynę, musiał przysunąć się bliżej do Sienny.

Zesztywniała natychmiast, czując zapach jego wody po goleniu. Nie pomagał także fakt, że był ubrany, jakby dopiero co wrócił ze spotkania na wysokim szczeblu, na którym podejmował decyzje warte miliony funtów. Przy nim, w swoich obcisłych legginsach i lekkiej koszulce na ramiączkach, czuła się niemal naga.

‒ Moja matka musi zobaczyć Daisy – powiedział, gdy znów zostali sami na korytarzu. – Ja również. Mama ostatnio nie jest sobą… ‒ Nie mógł się zmusić, żeby wyznać jej prawdę, jak bardzo martwił się o Avril Ryder. Nie zamierzał błagać. – Obecność jedynej wnuczki dobrze by jej zrobiła. Kiedy widziała ją ostatni raz, Daisy miała zaledwie półtora roku. Zresztą od tamtego czasu nikt z nas jej nie widział.

‒ I myślisz, że możesz, ot tak, przyjechać i zabrać ją ze sobą? Tak po prostu? I że ja na to pozwolę? Ona cię przecież w ogóle nie zna, Conan.

‒ A czyja to wina?

‒ Nie zna cię – powtórzyła, ignorując celną uwagę.

‒ Na litość boską, jestem jej jedynym wujkiem. Nie dałaś nam żadnej szansy, żeby się o tym dowiedziała. Przez trzy lata nie przysłałaś ani jednego zdjęcia, urwałaś kontakt. Wiesz, jak to źle wpływało na Avril? Przypominam: babcię twojej córki. Nie uważasz, że wystarczająco wycierpiała, gdy straciła syna? Przez ciebie straciła także wnuczkę!

‒ Zapominasz, że ja także kogoś straciłam. – Na sekundę zamknęła powieki, ciężkie, jak gdyby przygniecione ciężarem wspomnień. – Straciłam męża. Jednak zamiast współczucia i wsparcia otrzymałam bezlitosne oskarżenia, że to, co go spotkało, to moja wina. Przeze mnie pił, przeze mnie się stoczył i popadł w długi. Chyba rozumiesz, że i bez tych bezpodstawnych zarzutów było mi bardzo ciężko. – Westchnęła ciężko. – Wiem, co o mnie myślisz. Wystarczająco często dawałeś mi do zrozumienia, że Niall nie ożenił się z dziewczyną na swoim poziomie.

‒ Nigdy nic takiego nie powiedziałem!

‒ Nie musiałeś. Wystarczyło, że na każdym kroku krytykowałeś wszystko, co mówiłam, co robiłam. Twoja matka przecież z trudem otrząsnęła się z szoku po tym, jak jej syn poślubił barmankę. I nie miało znaczenia to, że jest to tylko krótki przystanek w mojej zawodowej karierze. Od początku byłeś zdeterminowany, by nie dać mi szansy. Pogardzałeś mną i wcale się z tym nie kryłeś.

‒ Nie jestem odpowiedzialny za odczucia mojej matki, a jeśli chodzi o mnie, wyciągałem wnioski na podstawie tego, co widziałem.

‒ A co takiego widziałeś? Nie licząc mojej domniemanej niewierności.

‒ Dobrze wiesz, o co chodzi. Niall żył ponad stan, a robił to, żeby spełnić twoje oczekiwania. Nie zrobiłaś nic, żeby go powstrzymać.

‒ Tak, oczywiście! – rzuciła z sarkazmem. ‒ Pamiętam, jak powiedziałeś, że doprowadziłam go do ruiny.

Nie zaprzeczył, nie próbował się usprawiedliwiać. Sienna zrozumiała, że nie może liczyć choćby na cień skruchy. Dla Conana była winna wszystkich nieszczęść, które spadły na rodzinę. Przypuszczała, że gdyby nawet przed tragedią poskarżyła się, że Niall pije za dużo, często wpada w szał albo że nigdy nie można przewidzieć jego nastroju, też zostałaby obarczona odpowiedzialnością za taki stan rzeczy.

‒ Nie mogę dłużej rozmawiać. Muszę wracać do grupy na zajęcia. ‒ Nawet po najcięższym treningu nie czuła się tak wyczerpana, jak po krótkiej wymianie zdań z Conanem. – Nie nachodź mnie więcej – dodała, ruszając w stronę drzwi.

‒ Zrobisz to, o co cię poprosiłem, Sienno.

Zatrzymała się i odwróciła ku niemu.

‒ Och, czyżby? A jak zamierzasz mnie do tego zmusić? Szantażem? Groźbami? Wymyślisz bajeczkę, że jestem niewydolną matką i będziesz mnie straszył, że zdobędziesz nakaz sądowy, aby mi odebrać córkę? Już raz próbowałeś! – Mówiła głośno i wyraźnie, ale za drapieżną pewnością siebie skrywała lęk, że Conan tym razem może się naprawdę do tego posunąć, że użyje swoich wpływów i pieniędzy, by zabrać siostrzenicę.

‒ Nie przyjechałem tu po to, żeby cię straszyć.

‒ Oczywiście, że nie. Oczekujesz, że oddam ci Daisy, nie robiąc przy tym szumu. Przykro mi, ale moja odpowiedź brzmi: nie. Moja córka nigdzie z tobą nie pojedzie. Nie puszczę jej do tej paszczy lwa.

‒ Myślę, że jednak to zrobisz, Sienno.

‒ A skąd ta pewność?

‒ Uważasz się przecież za dobrą matkę.

‒ I odwołasz się do mojego zdrowego rozsądku?

‒ Nie, do sumienia, kochanie. Jeśli je posiadasz.

Zadarła podbródek.

‒ A ty je posiadasz?

Weszła do sali, zanim Conan zdążył rzucić zjadliwą odpowiedź.

Upewniwszy się, że Daisy zasnęła, Sienna ucałowała miękki policzek dziecka i zanim zgasiła nocną lampkę, pogłaskała jeszcze jej kasztanowe, jedwabiste w dotyku loki, wijące się wokół głowy na poduszce.

Ma włosy po Niallu, pomyślała ze wzruszeniem, naciągając kołdrę na pulchne ramionka córki, która tuliła do piersi różowego hipopotama. Daisy odziedziczyła karnację po ojcu, była bardziej podobna do niego niż do Sienny.

Gdy zeszła po schodach na parter, najpierw otworzyła drzwi od ogrodu, wpuszczając do środka dużego kudłatego psa, napełniła miskę karmą, a następnie wzięła się za prasowanie. Zwyczajne rutynowe czynności, a jednak tego dnia nic nie było zwyczajne. Po spotkaniu z Conanem powróciły do niej bolesne wspomnienia z przeszłości. Znów zaczęła rozmyślać o ranach, które wydawały się już dawno zabliźnione.

Miała niespełna dwadzieścia lat, gdy poznała Nialla. Kiedy rodzice sprzedali dom i postanowili wyprowadzić się za granicę, ona zdecydowała się pozostać w Anglii i żyć na własny rachunek, choć oczywiście cieszyła ją perspektywa wakacji w słonecznej Hiszpanii.

Pracowała jako recepcjonistka w lokalnej siłowni, gdy poznała Nialla. Był stałym klientem, a po treningu często przychodził do baru, gdzie pomagała obsłudze, kiedy było dużo gości. Od razu zwróciła na niego uwagę. Był dowcipny, czarujący, trochę zwariowany i nie ukrywał, jak bardzo mu się podoba. Zakochała się po uszy.

Szalony intensywny romans znalazł swój finał w urzędzie stanu cywilnego. Na skromną uroczystość przybyli jedynie jej rodzice oraz matka Nialla, wdowa po cenionym adwokacie. Już podczas ślubu widać było, że o ile Faith i Barry Swann starają się nawiązać życzliwe relacje z nową rodziną córki, o tyle Avril Ryder zachowuje dystans. Sienna od początku wiedziała, matka Nialla ma ją za wyrachowaną uwodzicielkę, która złapała jej najmłodszego syna na dziecko. Z cichą satysfakcją udowodniła teściowej, że myliła się co do niej, bo Daisy przyszła na świat dokładnie rok po ślubie.

Conan także przybył na uroczystość, przerywając jakąś ważną biznesową konferencję, gdzieś w Europie. Podobnie jak matka nie wyglądał na zadowolonego, ale złożył jej życzenia. Wciąż pamiętała chłodny dotyk jego ust na policzku, gdy wypowiadał zdawkową formułkę. Wiedziała, że Niall podziwia starszego brata, ale dopiero gdy go poznała, zrozumiała dlaczego. Conan Ryder mimo młodego wieku odnosił spektakularne sukcesy, był inteligentny, charyzmatyczny i budził respekt. Niall starał się naśladować jego sposób mówienia, zachowania, próbował nawet silić się na zimne opanowanie, które charakteryzowało Conana. Po tym, jak pogrzebał nadzieje matki na kontynuowanie działalności ojca i rzucił studia prawnicze, brat zatrudnił go w swojej firmie na stanowisku dyrektora handlowego. Okazało się, że jest w tym naprawdę dobry. Zarabiał dużo, ale równie dużo wydawał i nie liczył się z kosztami. Nie stronił też od imprezowego stylu życia, przypomniała sobie Sienna, po raz trzeci prasując bluzkę Daisy. Na kilka tygodni przed śmiercią okazało się, że ma poważne problemy finansowe. Zwrócił się o pomoc do brata, ale ten odmówił. Niall był przerażony i dopiero wtedy wyznał jej, jak dramatyczna jest ich sytuacja, jak wielkie mają długi. Może gdyby nie była tak naiwna i ufna, zorientowałaby się wcześniej.

Zarówno Conan, jak i teściowa twierdzili, że to przez jej zachcianki i wymagania Niall popadł w tarapaty. Oskarżali ją, że przez nią pił, co w konsekwencji doprowadziło do tragicznego wypadku.

‒ To nie była moja wina! – wykrzyczała do Conana, tydzień po pogrzebie.- Może gdybyś pomógł mu, gdy błagał cię o pożyczkę, nie upiłby się tak, że nie wiedział, co robi.

Pragnęła rozpłakać się w głos, wyrzucić z siebie ból, który ją dusił i pozbawiał tchu, a jednak stojąc naprzeciwko szwagra, nie potrafiła uronić ani jednej łzy. To tylko potwierdzało jej winę w oczach Conana, stanowiło ostateczny dowód, że zdradzała jego brata.

‒ Niall miał kłopoty, a ty nawet tego nie zauważyłaś. Najwidoczniej byłaś zbyt zajęta wydawaniem pieniędzy i… swoim kochasiem.

‒ Zauważyłam!

‒ I nie zrobiłaś nic, żeby mu pomóc!

‒ Byłam jego żoną, a nie pielęgniarką. – Natychmiast zdała sobie sprawę, jak brutalnie to zabrzmiało. Próbowała się bronić i robiła to w najgorszy możliwy sposób, przez atak.

‒ Moja matka ma poważne obawy co do ciebie. Uważa, że nie jesteś wystarczająco dojrzała i odpowiedzialna, żeby opiekować się dzieckiem. Szczerze mówiąc, zgadzam się z nią. Chcę, żeby córka mojego brata wyrosła na prawdziwą Ryderównę, w domu swojej rodziny, a nie żeby wychowywał ją jakiś obcy facet.

‒ Ja będę decydowała o życiu mojej córki, nikt inny – odparła, oburzona podłymi insynuacjami. ‒ Nie jesteś jej ojcem, nawet jeśli wydaje ci się, że tak jest.

‒ Nie. – Wykrzywił usta w drwiącym uśmiechu. – Na szczęście nie mogę powiedzieć, że należę do tych facetów, którzy mieli z tobą tę szczególną przyjemność.

Mało brakowało, a dałaby mu w twarz. Była pewna, że tylko widok ręki odbitej na szorstkim od zarostu policzku przyniósłby jej ulgę. Uznała jednak, że i tak zbyt wiele zła się wydarzyło.

‒ Nie będę tu stała i słuchała, jak mnie obrażasz – oświadczyła dobitnie. – Nigdy nie pasowałam do waszej rodziny, nie byłam wystarczająco dobra, prawda? Czy nie dlatego stało się najgorsze z Niallem? Bo także czuł, że nie jest wystarczająco dobry? Bo musiał żyć w cieniu mądrzejszego, bogatszego, faworyzowanego starszego brata?

Conan był zdenerwowany, ale po tym, co powiedziała, wpadł w furię.

‒ Nie wiesz, o czym mówisz! – wrzasnął.

‒ Nie? A pomogłeś mu, kiedy cię prosił? Odwróciłeś się do niego plecami! No cóż, nie martw się, masz problem z głowy. Jutro wyjeżdżamy. Twoja ukochana matka nie będzie się musiała dłużej wstydzić za niewydarzoną synową.

‒ Nie zabierzesz nam Daisy. Nie pozwolę na to. Czy to jasne?

‒ Jak słońce. A co zrobisz? Zwrócisz się do sądu o pozbawienie mnie praw rodzicielskich?

‒ Jeśli będę musiał.

‒ A niby na jakiej podstawie? Powiesz, że jestem złą matką? – Z ukłuciem bólu przypomniała sobie sytuację, która mogłaby zostać wykorzystana przeciwko niej. Sytuację, która stawiałaby ją w złym świetle nie tylko jako matkę, ale przede wszystkim żonę.

Choć nie pokazywała tego po sobie, bała się gróźb Conana. Był bogaty i wpływowy, w sądzie nie miałaby z nim szans.

‒ Trzymaj się ode mnie z daleka – wycedziła i wyniosła się z jego mieszkania i życia, nie oglądając się za siebie. Sprzedała dom, który Niall kupił po ślubie, i spłaciła długi. Została jej jeszcze niewielka suma na początek nowego życia pod Londynem.

Sądziła, że największe kłopoty ma już za sobą. Znalazła pracę, wynajęła niewielki domek w szeregowej zabudowie, Daisy chowała się zdrowo.

A teraz Conan powrócił niczym zły sen, wciąż wrogi, krytyczny i chciał zabrać jej córkę…

Gdy usłyszała dzwonek do drzwi, omal nie upuściła żelazka.

Tytuł oryginału: Back in the Lion’s Den

Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2012

Redaktor serii: Marzena Cieśla

Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla

Korekta: Hanna Lachowska

© 2012 by Elizabeth Power

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2018

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wydanie niniejsze zostało opublikowane w porozumieniu z Harlequin Books S.A.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do

osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25

www.harlequin.pl

ISBN 978-83-276-3823-6

www.harlequin.pl