Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Trash Story to kołysanka dla epoki telewizji i pępkowe społeczeństwa katastrofy. Historię zaczyna opowiadać Mati, chłopak z małego miasteczka na Śląsku, który pragnie wyjść poza mówienie „ja” i rozsadzić dostępne mu formy snucia opowieści. Narrację przechwytują więc przedmioty, śmieci, postaci z kreskówek i filmowe konwencje. Toster opowiada o dojrzewaniu, brudna fałdka na pościeli o miłości, Krowa żegna się z Kurczakiem, paranoiczny detektyw prowadzi dochodzenie dotyczące konkursu na esej katyński dla podstawówek, a Walduś Kiepski fantazjuje o wielkim wybuchu. Logiką tej fikcji literackiej są nieustające zmiany perspektywy, a recykling, wywrotowy humor i kulturowe przechwycenia pracują na rzecz strategii czułościowych.
***
„Być może właśnie tak wygląda świat w telewizorze marki OKIŁ” –
Natalka Suszczyńska, pisarka
***
„Niewesołe sytuacje autor osładza swoim niepohamowanym poczuciem humoru, dowcipem, ironią. Człowiek po przeczytaniu tej prozy nie czuje się za cholerę smutny, bowiem to, jak Górniak splata wątki, przetacza akcje, wtapia w fabułę elementy scenariuszowe, może dobrze rozruszać pompkę i oczyścić system nerwowy z niepotrzebnych zwarć.” –
Robert Rybicki, poeta
***
„Wiele z kluczowych spraw rozgrywa się tu na poziomie stylu: postawionego na głowie humoru, brudnych i hermetycznych socjolektów, hiperrealnych metafor, obskurności podniesionej do rangi kategorii estetycznej i zasady organizującej tok fabularny. Co więcej, lapidarne frazy wychodzące spod ręki tego twórcy jawią się często jako obce czy nieoswojone wcale nie dlatego, że nie budzą zupełnie żadnych skojarzeń u czytelnika, ale dlatego, że swoje źródła mają w materialnych uwarunkowaniach, które dopiero poszukują swojej literackiej formy. Powiedziałbym wręcz, że o ile polscy prozaicy – nawet ci najbardziej progresywni – głęboko zinternalizowali XX-wieczne strategie literackie i stali się ich zakładnikami, to Górniak zaczyna pisać jako autor XXI wieku, już na starcie doskonale rozpoznając dynamikę późnokapitalistycznej rzeczywistości.” –
Dawid Kujawa, marksistowski krytyk literacki
***
Mateusz Górniak (ur. 1996) – autor fikcji literackiej i tekstów dla teatru, redaktor Stonera Polskiego. Jego teksty wystawiane były m.in. w Narodowym Starym Teatrze im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie czy w Teatrze Dramatycznym im. Jerzego Szaniawskiego w Wałbrzychu. Laureat Nagrody Krakowa Miasta Literatury UNESCO. Trash Story to jego książkowy debiut.
***
Patronaty
papierwdole, dzieci Neo, katalog Press, wizje, Stoner Polski, Satuk Gamma, zakład magazyn
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 103
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Seria prozatorska pod redakcją Piotra Mareckiego
Jerzy Franczak, Trzy historye
Sławomir Shuty, Bełkot
Łukasz Orbitowski, Szeroki, głęboki, wymalować wszystko
Piotr Cegiełka, Sandacz w bursztynie
Sławomir Shuty, Cukier w normie
Michał Palmowski, Przygody Hiszpana Dete
Michał Witkowski, Lubiewo
Marta Dzido, Małż
Marian Pankowski, Rudolf
Maciek Miller, Pozytywni
Ewa Schilling, Głupiec
Adam Wiedemann, Sceny łóżkowe
Jan Dzban, Dentro
Piotr Szulkin, Socjopatia
Marian Pankowski, Bal wdów i wdowców
Jerzy Nasierowski, Zbrodnia i...
Piotr Czerski, Ojciec odchodzi
Maciek Miller, Zakręt hipokampa
Łukasz Orbitowski, Horror Show
Joanna Pawluśkiewicz, Pani na domkach
Joanna Wilengowska, Zęby
Marta Dzido, Ślad po mamie
Jan Krasnowolski, Klatka
Marian Pankowski, Pątnicy z Macierzyzny
Hubert Klimko-Dobrzaniecki, Raz. Dwa. Trzy
Michał Zygmunt, New Romantic
Joanna Pawluśkiewicz, Telenowela
Jerzy Franczak, Przymierzalnia
Wojciech Bruszewski, Fotograf
Krzysztof Niemczyk, Kurtyzana i pisklęta
Sylwia Chutnik, Kieszonkowy atlas kobiet
Juliusz Strachota, Cień pod blokiem Mirona Białoszewskiego
Natalia Rolleczek, Drewniany różaniec
Marian Pankowski, Niewola i dola Adama Poremby
Maciek Miller, Cockring
Dominika Ożarowska, Nie uderzy żaden piorun
Ewa Schilling, Codzienność
Marian Pankowski, Tratwa nas czeka
Piotr Szulkin, Epikryza
Jerzy Franczak, NN
Sławomir Shuty, Jaszczur
Darek Foks, Kebab Meister
Tomasz Pułka, Vida Local
Ziemowit Szczerek, Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajna historia Słowian
Wojciech Bruszewski, Big Dick. Fikcja dokumentalna
Jan Krasnowolski,Afrykańska elektronika
Daniel Kot, Kierunkowy 22
Marian Pankowski, Nastka, śmiej się! Opowiadania
Sławomir Shuty, Dziewięćdziesiąte
Łukasz Orbitowski, Horror Show [wyd. II popr.]
Joanna Dziwak, Gry losowe
Søren Gauger, Nie to / nie tamto
Maciej Bobula, Katarzyna Gondek, Adam Miklasz, Aleksander Przybylski, Michał Zantman, Bękarty Wołgi. Klechdy miejskie
Ziemowit Szczerek, Siódemka
Juliusz Strachota, Relaks amerykański
Flash fiction. Antologia
Dariusz Orszulewski, Zjednoczone Siły Królestwa Utopii
Stanisław Czycz, Nie wierz nikomu. Baza
Konrad Janczura, Przemytnicy
Maciej Piotr Prus, Przyducha
Marta Dzido, Frajda
Olga Hund, Psy ras drobnych
Juliusz Strachota, Turysta polski w ZSRR
Jakub Michalczenia, Gigusie
Anna Mazurek, Dziwka
Natalka Suszczyńska, Dropie
Antonina Kardaś, Czernucha
Aleksandra Wstecz, Kwiaty rozłączki
Jarek Skurzyński, Zrolowany wrześniowy Vogue
Zenon Sakson, Zaczarowany uber
Sławomir Shuty, Historie o ludziach z wolnego wybiegu. Pasty i skity
Maciej Topolski, Niż
Jakub Michalczenia, Korszakowo [wyd. II popr. i uzupeł.]
Maciej Piotr Prus, Wyspa i inni ludzie
Jan Dzban, Dentro De Luxe
Anna Sudoł, Projekt
Sławomir Shuty, Bełkot [wyd. II popr.]
Jaga Słowińska, Czarnolas
Sławomir Shuty, Cukier w normie [wyd. III popr.]
Sławomir Shuty, Nowy wspaniały smak
Marian Pilot, Dzikie mieso
Soren Gauger, Imitacja życia
Mateusz Górniak, Trash Story
Jednostką obiegową stał się szczur.
Zbigniew Herbert
Słońce to hormony.
Filip Matwiejczuk
Użyliśmy wszystkiego, co było udostępnione, ściągnięte, spiracone. Tego, co najbliższe, i tego, co najdalsze. Zebrałyśmy się z najróżniejszych zakątków kompleksu czasoprzestrzennego, by wyłoniła się alienomantyczna technopleksja anty-patriarchatu, oznaczona tagami: akceleracja roztopu, zombie triBBy, voodoo antyhumanizm, syntetyczny feminizm, kognitywny freeganizm, lesbijski wampiryzm, bakteryjny khattak, efektywny neonihilizm, wirusowa amnezja, cyberinsurekcja, schizotaktyka, elo wale wiadro.
HOMAR
Kurnik jest silnikiem
Mam na imię Mati i pierdolę policyjne pały, chcę być dobry dla mamy i taty, a na obiad jeść fryty bataty.
Pochodzę z małego miasteczka na Śląsku, wieś przeszła tu w sypialnię aglomeracji. Wysokie płoty, rasowe psy. Praktyczne, katolickie wychowanie i rozrywki zapracowanych przedsiębiorców. Ale moja babcia pamięta, jak tu była wieś. Ja z kolei ledwie pamiętam dziadka. Widzę go w myślach, jako coś na kształt szczęśliwego czerwonego robala, który czasem wpada w furię i w kółko jest ubrany w łososiową piżamę. Ta piżama jest w domu do dziś, jest gitem, lubię w niej spać kiedy odwiedzam rodziców.
Babcia i dziadek zbudowali dom. Oszczędności, decyzje i wyrzeczenia, a potem kilka lat budowy, na którą wieczorami, po swoich szychtach i obowiązkach zjeżdżała część rodziny i przyjaciół. Praca ręka w rękę, pomoc najbliższym, przychodzili z dziećmi, które bawiły się w kupie piachu i pomagały mieszać cement. Jedli razem kanapki, zupę, rozpalali ognisko i piekli kiełbasy. Wykopali piwnicę, postawili dwa piętra i przykryli je solidnym dachem, pod którym wychowywałem się kilkadziesiąt lat później. Do domu został dobudowany kurnik. Często o nim myślę. I o babci, która z kijkiem prowadzała kury. Potem kury zniknęły i kurnik został zaaranżowany na przestronną budę dla psa. Spędzałem tam dużo czasu, podczas gdy pies leżał w domu, na kanapie przed telewizorem. Stary kurnik był moją kryjówką. Z jednej strony miał drzwi na zasuwę, z którą nie potrafiłem sobie poradzić, a z drugiej – dziurę wielkości ogromnej kury albo średniego psa, przez którą wystarczyło się przecisnąć i już można było zamieszkiwać, tworzyć w środku równoległe światy. Dorastałem więc jako książę kurnika.
Moja mama ledwo pamięta kury. A babcia opowiadała mi różne historie. Ćwiczyła przy mnie pamięć, wymieniała wszystkich krewnych na świecie i miała to swoje cudowne flow po czasoprzestrzeniach. Do mojej babci chodziło się w gości. Kiedyś podobno jeden wujek zajeżdżał rowerem. I podobno na innym rowerze pojechał aż do Oświęcimia, kiedy mieli wieszać Rudolfa Hoessa. Ja pamiętam tylko, jak przyjaciółka babci przychodziła na rummikub. Miała długie paznokcie i lubiła jeść ostre czipsy. Grała strategicznie, wykłócała się o zasady. Rozmawiały o pogodzie, zdrowiu, ślubach i pogrzebach. Była też część pikantnych plotek i wtedy przechodziły na niemiecki. Mogłem sobie tylko wyobrażać. I mam jeszcze takie wspomnienie: siedzę z babcią i inną jej przyjaciółką, taką z energią potężnej czarownicy. W młodości czerpała z życia całymi garściami i nosiła za ciasne buty. Gapię się na jej powykręcane palce, haluksy, żylaki, tusz na rzęsach. A ona pozwala mi nosić swoje klipsy. I mówi do mnie „laluś”, a ja wiruję taki poprzebierany po pokoju telewizyjnym, pociągając estetycznie baletową nóżką.
Uwielbiałem przychodzić do babci na nocowankę. Po kąpieli mama smarowała mi buźkę niveą, ubierała w piżamę i bambosze, a potem zbiegałem na dół, żeby zobaczyć z babcią odcinek M jak miłość, zjeść kanapki z żółtym serem i położyć się z nią w sypialni, w której był wielki drewniany krzyż z kolcami. Przed snem odmawialiśmy Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo i modlitwę za zmarłych, a potem prosiłem babcię o opowieści o II wojnie światowej; o bandach, które grasowały po naszej mieścinie, Ruskach, co strzelali do budzików, bo nie wiedzieli co to jest, i o życiu w ciągłym zagrożeniu. Babcia niestrudzenie opowiadała mi to, co pamiętała ze swojego dzieciństwa, a ja z czasem zacząłem chcieć to samo przeżywać po swojemu, grając w Call of Duty.
A kiedy babcia szybciej chciała się położyć spać, zostawałem sam przed TV i bawiłem się pilotem. W telewizji ludzie głównie wspominali. Te wspomnienia o cudzych wspomnieniach są do dziś jednymi z moich największych przeżyć. Pamiętam kobietę, która chodziła do przedszkola z Wampirem z Zagłębia. Pamiętam rodzinę, która straciła wszystko w wielkim pożarze. Pamiętam opowieści o młodości Rudiego Schubertha. I historię mężczyzny wyglądającego jak drzewo. I pamiętam też, że czasem przeskakiwałem między kanałami równo z rytmem sekundnika w dużym zegarze. Gadające głowy zaczynały wtedy śpiewać, tylko dla mnie, na dobranoc, na podkładkę pod chore sny kilkulatka, co zaraz będzie się wiercił obok babci, pod drewnianym krzyżem z kolcami.
Wziąłem się więc z dwupokoleniowego domu z dobudowanym kurnikiem, który potem został przerobiony na pomieszczenie dla psa. Z opowieści, wspomnień i widm, z kompa po nocy i TV, ze wsi, która przekształciła się w osrane, przedsiębiorcze miasteczko.
I jeszcze coś. Ja tu na kanciasty tornister z trójwymiarową naszywką mówiłem plecak. Na rower – rower, choć inni mówili koło. Na piłkę gała, na wkurw hajna, na packę – klapaczka. I czasem, jak wracałem ze szkoły, to spotykałem kurę, która komuś uciekła, i przechodziłem na drugą stronę drogi, posrany ze strachu. I ten przywiązany łańcuchem do budy pies, który szczeka najgłośniej, którego słyszysz, kiedy znowu kłócisz się w kuchni. I podglądanie sąsiadów w domkach jednorodzinnych. Większość niedziel na przykład widać przez jedno okno: na fotelu przed komputerem, plecy zgarbione, co jakiś czas spacer do łazienki, on po siku nie myje rąk. Nie ma tu żadnej starszej kobiety, która czai się za firanką, nie ma w ogóle firanki. Jest ciemno od szesnastej. On odgrzewa pierogi. Charka na żółtozielono. A gdyby pozbierać z wiejskich i miejskich ulic szczeki, pierdy i wrzaski, a potem ułożyć z tego coś o czułości?
Wybudowali dom. Dziadek dostał na wojnie po dupie, ale wojna się skończyła. Jakiś tam wujek też dostał po dupie, a potem jeszcze gruźlicę, ale było masło od Niemców dla wszystkich gruźlików Wehrmachtu. Babcia biega z kijkiem, dziadek nie. Ale mógłby, gdyby tylko miał więcej wolnego czasu. Wychodzę na miasto i słyszę od naćpanego dopalaczami naganiacza: wejście darmowe, cycki zawsze nowe. A co słyszał dziadek, kiedy wchodził do baru w niedzielę, w momencie, gdy rozpoczynała się poranna msza, a potem pił do południa, żeby się zresetować po dwóch etatach ciągniętych przez sześć dni w tygodniu? Nie chcę takiego świata, kurwa – tak pewnie mówił i pewnie tylko to słyszał. Dostał więc po dupie raz podczas wojny, a potem dwa razy na dwa etaty. Niech żyją weterani, prawda, dziadku? W pewnym momencie założyłeś wygodną, skórzaną, emerycką kamizelkę. Jeździłeś w niej sobie na ryby albo na flumark, gdzie mi kupiłeś zbroję i miecz, a siostrze wielkiego, tekturowego królika. Popijałeś koniaczek na wygodnej sofie. Odpoczywałeś w ten sposób po wojnie i etatach. W tej emeryckiej kamizelce byłeś lepszy i ładniejszy od tych, którzy do dziś zajmują się wzajemnym zapewnianiem o swoim antyfaszyzmie, a srają gdzie popadnie. Dziadek i babcia mieli przejebane w życiach. My też mamy, mówią chórem wszyscy i wszędzie, każą sobie współczuć. Kury pogdakują.
Babcia odkłada kijek i starannie opiera go o kurnik. Dziadek umiera pierwszy, babcia staje się grubaską. Urodziłem się, a kiedy już nauczyli mnie chodzić, to chciałem zadupcać na karuzeli, i chcę dalej, bardzo bardzo.
TŁUSTY SZCZUR: Chodzi o to, żeby wleźć im w cztery ściany przez odpowiednią dziurę i już kwiczą, wariują, wychodzą z siebie.
MOTORYNKA SIMSONEK: Wsiada na mnie koleżka. Po oczach znać świrusa, po rękach znać nerwusa, po gatkach – wieśniaka. W zakręty bierze mnie odważnie, hamuje różnie – raz szpan i drift, a czasem kończy z subtelnością, jakby naprawdę mnie lubił. Innym razem – niezdara. Nooo wiecie... po prostu wpierdalamy się w rów.
DREWNIANY KRZYŻ Z KOLCAMI: Najpierw dokazywanie, skakanie po łóżkach, potem szepty, aż wreszcie sen.
PADACZKA: Jestem muzyką, która odbijała się zeszłej niedzieli echem na posadzce bocznej nawy kościoła pod wezwaniem Matki Boskiej Szkaplerznej. Czasem już nie umiem się powstrzymać. Tak, marihuana mi szkodzi, ale lubię.
OGRODZENIE POD WYSOKIM NAPIĘCIEM: Nikt nie chce mnie polizać, a jak już w ogóle dotkną, to zaraz się okazuje, że przez pomyłkę i żałują. No, albo że to tylko dla żartu. Albo rzucą we mnie grubą Karolinką, ale to rzadko.
KIJ DO BEJSBOLA: Najbardziej chciałbym być czyjąś podpórką.
LEWE OKO PLUSZAKA PO PRZEJŚCIACH: Czy zasługuję jeszcze na odrobinę miłości?
BLASZANY NOCNIK: Szczur, który zjadł ich kicię, wyleguje się we mnie na strychu. A ja marzę o kryształach w kupie dziadka, które robią stuk-puk-stuk w sam środek mojego dna.
PLASTIKOWE WIADRO: Mamy węża w piwnicy i strasznie się boimy. Niech ktoś zawoła babcię.
KASZTAN: Jako ludzik nie czuję się ani lepiej, ani gorzej.
KASZTAN POD SZAFĄ: Chciałbym być piłką do bejsbola, ale nie ma wyobraźni ten, kto mną rzucił.
ZASKRONIEC: Jestem smutny mysi ogon.
MIOTŁA: Chciałabym walczyć.
KOZA Z NOSA: Kiedyś to my się rozmnożymy i to my będziemy jadły wasze bobasy.
KLAPACZKA NA MUCHY: A sam się weź jebnij w łeb.
SZUFLA DO WĘGLA: Tak, pamiętam zagładę. Nie, nie pamiętam ciepłej wiosny pięć lat po.
PIWNICA: Wejdź we mnie na spacer.
WĘDKA NA RYBY: Co ja się naoglądałam pijaństwa i śmierci, to moje.
CHODNIK: Oto na moim łonie, za nas wszystkich, cierpi rozgnieciony czips duszek.
Coming of Age