Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
[O KSIĄŻCE]
“Adaptacja serialu” to lot przez pierwszy sezon serialu “M jak miłość” i Polskę przełomu wieków. “Adaptacja jutuba” to obrazkowy raport z zanurzeń w nudę i prędkości polskiego kontentu z platformy YouTube. “Adaptacja rzeźby” to rozmowy, wcielenia, fantazje i monologi narosłe wokół “Piramidy zwierząt” Katarzyny Kozyry. “Adaptacja dramatu” to depresyjny fanfik “Pleśni i keczupu” Filipa Matwiejczuka. “Adaptacja nastroju” to autofikcja, trening ze spiskowania i deklaracja polskości. W tych pisanych prozą poematach scenicznych perypetie Hanki Mostowiak montowane są z miksowaniem konstytucji, Katarzyna Kozyra zgodnie z prawem zabija konia, fale upałów psują lodówkę i pomieszkujące ją parówki, a ktoś w małym miasteczku przypadkowo nagrywa telefonem tragiczną śmierć gołębia i wrzuca to do sieci. Proces adaptacji jest tu aktem spontanicznych prób przyswojenia i przepisania własnego nastroju, kanonicznych dzieł polskiej kultury czy najważniejszych państwowych dokumentów prawnych.
***
Kiedy skończy się już "fenomen" Górniaka i oswoimy się z jego obecnością, jego wyobraźnia i humor pozostaną z nami jeszcze na długo. Nie tylko dlatego, że autor "Pięciu adaptacji" tchnął nowego ducha w polską prozę, otwierając ją na nieobecne w niej wcześniej rejestry wrażliwości, ale również dlatego, że wynalazł język, którym opowiadać będziemy sobie transformację ustrojową, czasy "pierwszego Tuska", śmierć Andrzeja Leppera i komisję Antoniego Macierewicza. Żebyśmy zrozumieli się dobrze: w języku tym nie ma nic doraźnego, wręcz przeciwnie, jest w nim uniwersalizująca moc, która ideologii i sprawom bieżącym przywraca wagę ontologiczną. Nie da się nie kochać tego chłopaka.
Dawid Kujawa
[FRAGMENT KSIĄŻKI]
hello sister midnight my name is Mateusz Gówniak witaj pierwsza godzino daj mi jakąś byczą myśl druga w nocy to nic złego o trzeciej dobranoc lampku marka zgaś czwarta nosz kurwa mać piąta ja już nic nie wiem o szóstej śpię o siódmej śpię o ósmej śpię o dziewiątej śpię o dziesiątej śnię o szpiegach o jedenastej wstaję sikać i sprawdzić godzinę i o jedenastej z kawałkiem kładę się znowu tulę się znowu do podusi i w południe śpię o pierwszej wstaję jako wymięty faryzeusz i zaczynam hodować wrzody na żołądku o drugiej idę coś zjeść o trzeciej nie mam już kasy o czwartej robię pompki i pęka mi jakaś żyłka o piątej i szóstej leżę z fosforyzującą lekturą w wannie o siódmej kłamię w żywe oczy o ósmej neoironicznie włączam na kompie telewizję o dziewiątej pracuję o dziesiątej pracuję o jedenastej szukam innej pracy i hello sister midnight jestem gotów żyć umierać
***
Mateusz Górniak – autor „Trash Story” (Ha!art, 2022), „Dwóch powieści ruchu” (Filtry, 2023) i „Ćpuna i Głupka” (Convivo, 2025). Eseje i opowiadania publikował między innymi w „Dialogu”, „Małym Formacie”, „Kinie”, „Stonerze Polskim” czy „Szumie”. W sezonie artystycznym 2023/24 odbywał rezydencję dramaturgiczną w warszawskim Nowym Teatrze, podczas której stworzył na serwisie Tumblr „Adaptację Jutuba”. W 2025 jest rezydentem miesięcznika „Dialog”. Współrealizował projekty teatralne między innymi w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie („Piramida zwierząt”, reż. Michał Borczuch) czy Teatrze Współczesnym w Szczecinie („Frankenstein”, reż. Grzegorz Jaremko). Na pracę nad adaptacjami otrzymał stypendium z Funduszu Popierania Twórczości Stowarzyszenia Autorów ZAiKS.
„Publikacja ukazała się przy wsparciu Instytutu Książki w ramach programu wydawniczego Inne Tradycje. Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach dotacji celowej Nr 90/DF-VII/2025”.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 107
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Mateusz Górniak, Pięć adaptacjiKraków 2025
Copyright © by the Author, 2025 Copyright © for this edition by Wydawnictwo Ha!art, 2025
Wydanie I
ISBN 978-83-67713-79-5
Redaktor serii · Piotr Marecki
Redakcja · Dawid Kujawa
Korekta · Piotr Marecki
Projekt okładki · Grzegorz Nowak
Projekt typograficzny, skład i łamanie · By Mouse | www.bymouse.pl
E-book · eLitera s.c.
Publikacja ukazała się przy wsparciu Instytutu Książki w ramach programu wydawniczego Inne Tradycje. Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach dotacji celowej Nr 90/DF-VII/2025.
564. publikacja wydawnictwa
Wydawnictwo Ha!art ul. Konarskiego 35/8, 30-049 Kraków tel. 795 124 [email protected]
Wydawnictwo Ha!art
@wydawnictwohaart
@wydhaart
PROLOG, czyli KON-STY-TU-CJA
Znasz li ten kraj, tę Grabinę, ten Gródek, tamtą Lipnicę, to w trosce o byt i przyszłość naszej Ojczyzny. Znasz li ten kraj, czas tu zleciał jak sołtys z drabiny. Znasz li tę Ojczyznę, odzyskawszy w 1989 roku możliwość suwerennego i demokratycznego stanowienia o Jej losie. Znasz ją, z Gródka pojedź do Warszawy, pojedź z Warszawy do Grabiny, pojedź przez Gródek, przez Lipnicę z Grabiny do Warszawy. My, Naród Polski – wszyscy obywatele Rzeczypospolitej, zarówno wierzący w Boga będącego źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna, jak i nie podzielający tej wiary, a te uniwersalne wartości wywodzący z innych źródeł, równi w prawach i w powinnościach wobec dobra wspólnego – Polski. Znasz li ten kraj, te pola, łąki, sady, te jabłka, te jabłonie, te krainy pod Warszawą. Znasz li ten dom, ten okolony jabłoniami zaułek. Znasz tych ludzi, oto siedzą wdzięczni naszym przodkom za ich pracę, za walkę o niepodległość okupioną ogromnymi ofiarami, za kulturę zakorzenioną w chrześcijańskim dziedzictwie Narodu i ogólnoludzkich wartościach. Znasz ten widok, z daleka jest piękny, a pęknięte serce ma wiele imion. Znasz li tę ziemię, tę ojcowiznę, te żarty z bicia dzieci pasem. Nawiązując do najlepszych tradycji Pierwszej i Drugiej Rzeczypospolitej, zobowiązani, by przekazać przyszłym pokoleniom wszystko, co cenne z ponad tysiącletniego dorobku, złączeni więzami wspólnoty z naszymi rodakami rozsianymi po świecie, świadomi potrzeby współpracy ze wszystkimi krajami dla dobra Rodziny Ludzkiej. Znasz li ten kraj, oto przez sad zielony Gosia Mostowiakówna biegnie jak Zosia z Pana Tadeusza. Znasz ją – gdy ją mijasz, czemu wtedy odwracasz wzrok? Pomni gorzkich doświadczeń z czasów, gdy podstawowe wolności i prawa człowieka były w naszej Ojczyźnie łamane, pragnąc na zawsze zagwarantować prawa obywatelskie, a działaniu instytucji publicznych zapewnić rzetelność i sprawność, w poczuciu odpowiedzialności przed Bogiem lub przed własnym sumieniem. Znasz ten kraj – gdy ojciec biedny, to syn smutny. Gdy syn głodny, to ojciec wściekły. Gdy ziemia jałowa, to matka markotna. Gdy ojciec surowy, to córka dumna. Gdy córka wzruszona, to ojciec drzemie. Gdy księżyc w pełni, to babka wierzga. Gdy dziadek sieje, to słońce wstaje. Gdy wnuk sadzi, to stryj płacze. Gdzie plon dorodny, gdzie dzwon woła. Tu honor przodków, tam humor braci. Gdy jedną pługiem, to drugą odłogiem. Gdzie płot, gdzie sklep. Gdy knajpa, kiedy obiad. Gdzie rodzina razem zasiada do stołu. Gdzie twaróg, gdy kogut, ile owiec, wtem dziad, kiedy kura, ile mleka. Tu płot, tam dzwon, gdzie sad, gdzie ławka, kiedy ciasto. Ile traw i pól, i łąk, i bzu. Tu Grabina, tam Gródek, tam Warszawa. Wszystkich, którzy dla dobra Trzeciej Rzeczypospolitej tę Konstytucję będą stosowali, wzywamy, aby czynili to, dbając o zachowanie przyrodzonej godności człowieka, jego prawa do wolności i obowiązku solidarności z innymi, a poszanowanie tych zasad mieli za niewzruszoną podstawę Rzeczypospolitej Polskiej. Znasz li to słońce promieniami sady i pola liżące. Znasz ten okolony jabłoniami zaułek, ten dom w Grabinie, gdzie na zjazd rodzinny śpieszą Mostowiaki. Prawa człowieka były w naszej Ojczyźnie łamane. Zachowanie przyrodzonej godności człowieka. Prawa do wolności człowieka, obowiązku człowieka do solidarności z innymi. Znasz li tę szarą renetę, ten szampion, ten rubin. Rzeczpospolita Polska strzeże niepodległości i nienaruszalności swojego terytorium, zapewnia wolności i prawa człowieka. Ten gloster, tę papierówkę, ten golden delicious. Wzajemnej niezależności każdego w swoim zakresie, jak również współdziałania dla dobra człowieka i dobra wspólnego. Tę malinówkę, to lobo, ten ligol. Przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Ten jonagold, ten idared, tę galę. Wolność człowieka podlega ochronie prawnej. Zasady działania organów władzy publicznej oraz zakres, w jakim mogą zostać ograniczone wolności i prawa człowieka i obywatela w czasie poszczególnych stanów nadzwyczajnych. Ten cortland, tę antonówkę. Podstawy, zakres i tryb wyrównywania strat majątkowych wynikających z ograniczenia w czasie stanu nadzwyczajnego wolności i praw człowieka i obywatela. Znasz li ten zjazd rodzinny, tego psa bez ogona, ten stół dębowy. Wszystkich, którzy dla dobra Trzeciej Rzeczypospolitej tę Konstytucję będą stosowali, wzywamy, aby czynili to, dbając o zachowanie przyrodzonej godności człowieka. Ten gwar rodzinny, ten stryszek przyjemny, to drzewo pochyłe. Godność człowieka. Znasz li ten okolony jabłoniami zaułek, gdzie na zjazd rodzinny śpieszą Mostowiaki.
CRASH 1
Kraksa jako metafora cywilizacji. Kraksa jako scena pierwotna uniwersum M jak miłość.
To było tak: – Był sobie rok pański tysiąc dziewięćset osiemdziesiąty. Ludzie inaczej się zachowywali. Inaczej się ubierali. Częściej siadali razem do stołu. Kto tego nie pamięta, ten nie wie, ale łatwo może sobie wyobrazić. – Lucjan i Barbara byli już małżeństwem z długim stażem. Płodzili dzieci, a potem je karmili i patrzyli jak rosną. Gospodarzyli. Jakoś to było, spokojnie raczej było. Doglądali tego i owego, jeździli tu i tam. – Akurat jechali samochodem ciągnącym przyczepę. Padał deszcz. Był dzień powszedni. Na przyczepie były buraki. – Nikogo wokół. Wylotówka z Grabiny, w stronę Lipnicy, w stronę Warszawy. Deszcz. W domu czekają dzieci. – Barbarze i Lucjanowi nawalił samochód. Stanęli na poboczu, chcieli coś zaradzić. Na wylotówce padał deszcz. – Z oddali nadciągał samochód. To nie byli ludzie z Grabiny. To nie byli ludzie, którzy znali Grabinę. Oni tylko przez nią przejeżdżali. – Lucjan i Barbara próbowali coś zaradzić. Samochód nie chciał ruszyć. Na przyczepie były buraki. Padał deszcz. – Samochód nadciągał z dużą prędkością. Widoczność była ograniczona. – Nagle rzeczywistość zaczęła wyglądać jak smutny i głupi film. Zwolnione tempo, pisk opon, zamglony obraz. Nie było czasu, żeby się zdziwić. Pędzący samochód dobił do przyczepy. Zwolnione tempo, huk, przyczepa w drzazgach, buraki na szosie. Majestat rozpierduchy. Doszło do kraksy, bez której nie byłoby tej opowieści. – To było małżeństwo. Śmierć na miejscu. Czaszki w kilku, kilkunastu częściach. Mięso i kości. Na wylotówce z Grabiny padał deszcz. Auto stanęło w płomieniach, jak na filmach, jak w najgorszych koszmarach. – Często się za nich modlę, wyzna Barbara. To nie jest coś, co chce się wspominać, doda potem Barbara. Lucjan nie chce o tym rozmawiać. On nie umie o tym mówić. Lucjan woli robić niż mówić. – Był tam ktoś jeszcze? Było dziecko, chyba dziewczynka. Mogła mieć dwa, trzy lata. Auto płonęło, ona wciąż żyła. Lucjan ją wyciągnął, dzięki niemu przeżyła. – Jest sobie rok dwutysięczny. Rzeczy dzieją się zdecydowanie szybciej. Ludzie mają do siebie mniej zaufania. U Mostowiaków proza życia. W Polsce nowe rozdania. Zwykły chleb to już nie jest tamten stary, dobry chleb. Co się stało z tamtą dziewczynką? – I oto Hanka, niczym upiór wyswobodzony niegdyś z płonącego samochodu, ktoś żywy i martwy zarazem, powraca do krainy Mostowiaków. Minęło dwadzieścia lat. Nic się nie zmieniło. Wszystko się zmieniło. Nad Grabiną piękne słońce.
POEMAT LUDZKI, czyli OSOBY INICJUJĄCE TELENOWELĘ
1. Lucjan był Pyrkosz, telewidzom doskonale znany.
Dziadziu / Patriarcha / Sadownik / Rumiany nosiciel kamizelki z wełny / Stróż pradawnych praw zaułka jabłoniami okolonego / Mężczyzna rozmawiający z innymi mężczyznami / Człowiek, który marszczy czoło / Człowiek, który jeździł konno / Człowiek patrzący na włości / Człowiek liczący owce / Człowiek patrzący na krajobraz / Człowiek patrzący na zachodzące za jabłonią słońce / Człowiek, który wyrósł z ziemi i który czynił tę ziemię sobie poddaną.
Człowiek, przez którego myśli się o Historii: za tło ma ruiny miasta koloru końskiego mięsa. / W palcach pamiątkę trzyma po faszyście poległym w powstaniu.
A pamiętasz, Lucjanie, co działo się w Grabinie dwadzieścia lat temu?
A czterdzieści?
Sześćdziesiąt?
2. Barbara była Lipowska, do duetu z Pyrkoszem ubraniem i fryzurą postarzona.
Kobieta jak naleśniki z jabłkami / Matka, która wszystko rozumie / Kobieta, która posiadła mądrość życzliwego uśmiechu / Matka, która sercem ogarnia każdego z nas / Kobieta, która posiadła mądrość szczerych łez / Matka, która skrywa tajemnice / Kobieta jak stare drzewo, o które można się oprzeć / Matka, która przebacza / Kobieta, która karmi / Matka, która zawsze gotuje za dużo / Kobieta jak dom, w którym pachnie ciastem / Matka, która śni koszmary / Kobieta jedząca truskawki z cukrem / Matka cicha i piękna jak wiosna / Kobieta jedząca młode ziemniaki z domowym masłem / Matka, która coś widzi, ale o tym nie mówi / Kobieta jak dom, w którym może schronić się kilka pokoleń / Matka, która żyje prosto, zwyczajnie jak my.
Co działo się w Grabinie dwadzieścia lat temu?
O czym myślisz, Barbaro?
Czy zawsze taka byłaś?
Czy jest coś, czego pragniesz, a o czym nie mówisz i nawet nie myślisz?
Bardziej boisz się czegoś nie rozumieć czy czegoś nie wiedzieć?
Co działo się w Grabinie czterdzieści lat temu?
Kiedy człowiek czeka na zmiany, a kiedy się ich boi?
Lepiej mieć problemy ze snem czy z pamięcią?
Kiedy spokój jest szczęściem, a kiedy nieszczęściem?
Co działo się w Grabinie sześćdziesiąt lat temu?
3. Marek był Mareczek był Kuszewski.
Marek był marnotrawny, grzywkę miał jak litera M jak miłość,
jak młodość,
jak możliwości,
jak mężczyzna.
Jak minuty, które płyną, które nas zmieniają, które nas wzmacniają, które z Mareczka robią Marka, z chłopaczka m jak mężczyznę, z mężczyzny ojca, z obserwującego doglądającego, z marnotrawnego działającego, z głupiego mądrego, z pijanego zmęczonego, ze straconego odzyskanego, z wyjeżdżającego udomowionego, z bezmyślnego przewidującego, ze śmiesznego zabawnego, z narzeczonego ożenionego, z żartującego zdenerwowanego, z sytego głodnego, z bezrobotnego pracującego, z zapiecka gospodarza.
4. Małgosia była Koroniewska, dla mamy Gosia, dla taty Myszka, dla Michała Kochanie.
Dziewczyna piękna jak Grabina. Dziewczyna jak wiosenny wiaterek. Dziewczyna jak Mickiewiczowa Zosia, jak promyk słońca, jak zapach traw i bzu, i pól, i porzeczek.
Najpierw Małgosia miała maturę, potem Myszka miała zmartwienie, potem Gosia miała rozmowę, potem Małgosia poszła na spacer, potem Myszka płakała, potem Gosia drzemała, potem Małgosia poszła na lody, potem Kochanie miało chłopaka, potem Myszka się denerwowała, potem Gosia zmywała, potem Małgosia miała biznesplan, potem Myszka miała nadzieję, potem Kochanie miało zmartwienie, potem Gosia miała rozmowę, potem Myszka znów miała nadzieję, potem Małgosia poszła na spacer, potem Gosia miała kłótnię, potem Kochanie płakało, potem Myszka rozmawiała, potem Gosia słuchała, potem Kochanie było na wycieczce, potem z biznesplanu Małgosi nic nie wyszło, potem Myszka płakała, potem Kochanie całowało, potem Małgosia piła mleko, potem Gosia jechała rowerem, potem Myszka się spóźniła, potem Małgosia prasowała, potem Gosia tańczyła, potem Kochanie rozmyślało, potem Małgosia się rumieniła, potem Myszka się śmiała.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1 Tekst po raz pierwszy ukazał się w miesięczniku „Dialog” (04/2025) ↩
