10,10 zł
UWAGA! WULGARNY JĘZYK — KSIĄŻKA JEST PRZEZNACZONA DLA OSÓB PEŁNOLETNICH „Taktylne”, znaczy dotykowe, to współczesna do bólu opowieść o młodej dziewczynie szukającej miłości w średnim mieście i o jej schorowanej babce. To literatura lesbijska z wachlarzem relacji międzyludzkimi, historią ich uzależnień, ze złożonością wspomnień i tym, co powraca w ich wspólnych koszmarach — z historią rodzinną.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 41
RedaktorKrystian Netkowski
KorektorTomasz Obalek
KorektorIlona Bacherek
Projektant okładkiAdrian Zawadzki
© Adrian Zawadzki, 2023
© Adrian Zawadzki, projekt okładki, 2023
UWAGA! WULGARNY JĘZYK — KSIĄŻKA JEST PRZEZNACZONA DLA OSÓB PEŁNOLETNICH
„Taktylne”, znaczy dotykowe, to współczesna do bólu opowieść o młodej dziewczynie szukającej miłości w średnim mieście i o jej schorowanej babce. To literatura lesbijska z wachlarzem relacji międzyludzkimi, historią ich uzależnień, ze złożonością wspomnień i tym, co powraca w ich wspólnych koszmarach — z historią rodzinną.
ISBN 978-83-8351-338-6
Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero
Wszystkie postaci tej książki są wytworem mojej wyobraźni, a ich ewentualne podobieństwo do osób realnie żyjących jest przypadkowe.
Książka zawiera wulgaryzmy, sceny przemocy i seksu oraz może zawierać treści o paleniu tytoniu, piciu alkoholu, zażywaniu narkotyków i uzależnieniu od leków, co czyni z niej lekturę nieodpowiednią dla osób poniżej osiemnastego roku życia.
Nocny dostawca przyniósł paczkę z paroma produktami zamówionymi rano chwilę przed jedenastą. Nie pukał, nie dzwonił, umówili się, że da znać przez komunikator.
Na górze paczki, tak jak prosiła, były orzechy cashew ułożone na pierzynce z wełny drzewnej.
Nożem nacięła opakowanie i wysypała tuzin orzechów na czarny, marmurowy blat.
Od roku wynajmowała to mieszkanie w centrum miasta. Mieszkanie w kamienicy o powierzchni ponad stu trzydziestu metrów kwadratowych. Całkowicie odrestaurowane w trzynastym roku. Czynsz czterysta, wynajem dziewięć tysięcy siedemset. Umeblowane.
Na czarnym blacie migotały światła z kryształowego żyrandola, prawdopodobnie starszego od niej, który wyrastał groźnie z sufitu — wysoko, wysoko nad nią.
Na stole w jadalni z otwartą kuchnią zauważyła okrągłe ślady wódki, które zostały po kieliszkach. W piekarniku, którego nie używała jeszcze, odkąd tu zamieszkała, znalazła szmatę, którą wrzucił dzień wcześniej jakiś nieznajomy.
Znajomy dla jej znajomych.
Zwilżyła szmatę pod czarnym kranem, wykręciła ją nad czarną umywalką i wytarła stół, wokół którego stało osiem krzeseł dla ośmiu gości mniej lub bardziej znajomych.
Pod stołem leżało kilka białych pereł, które rozsypały się podczas wczorajszego spotkania, w którego trakcie bawiła się naszyjnikiem.
Dużo się wczoraj całowała, wypiła butelkę burbona z koleżanką. Całowała tę koleżankę i co najmniej dwóch mężczyzn, którzy wydali jej się młodsi. Zrezygnowała ze swojego kawałka pizzy.
Zwymiotowała w tak zwanym międzyczasie.
Jeden z chłopaków miał lekki zarost i włosy zasłaniające i tak odstające uszy. Tyle zapamiętała. Nic nie ukradli.
W całym mieszkaniu są niskie komody i szafy, niczego nie ma na wierzchu. Muzyka i książki schowane są pod kluczem. Nie był to jej pomysł, tak już było. Zaprojektowane i urządzone, cudze pomysły.
Obiad zjadła na fotelu, który stoi w łazience. To najchłodniejsze pomieszczenie. Inny dostawca przyniósł pudełko przed dwunastą, jeszcze przed południem. Potem, do piątej po południu, wypiła tylko niesłodzoną kawę. Bez mleka.
Nie dała namówić się na imprezowanie w klubach. Ściany mieszkania są wygłuszone, można tu słuchać muzyki, pić, tańczyć i uprawiać seks w łazience. Dokładnie tak, jak w klubie. Łazienka ma osiemnaście metrów kwadratowych. Mieści wannę i prysznic za szklaną ścianką.
Drugi, z którym się całowała obserwował ją najpierw przez pół wieczoru zza kuchennej wyspy, przy której siedział z kolegą — obu nie znała. Nieśmiało zerkał na nią. Miał czarną koszulkę, kołnierz z tatuaży, wzorów których nie zdołała spamiętać i szarą czapkę. Kolczyk w nosie i tunele w uszach, ale tych nie była pewna.
Dwóch przystojnych i niezwykle grzecznych gości z obsługi zwinęło się przed północą. Odpowiedzialni byli za catering i podawanie. Była wtedy w łóżku, kiedy wychodzili. Pachnąca musującym winem, z ręką w majtkach koleżanki albo jej koleżanki. Postanowiła, że podziękuje, odprowadzi i odwiezie panów.
Pomogli jej założyć płaszcz i zejść po schodach niemal bezszelestnie. W ciszy. O czym miałaby mówić? Zaprowadzili ją do swojego auta. Zrobili kółko wokół kamienicy, dziękując, że ich odwozi. Potem wysadzili pod kamienicą i pojechali do siebie, gdziekolwiek miałoby to być. Uznała, że tę część nocy przyśniła.
Nie obudziła się w łóżku z obcymi ani bliskimi. Całe szczęście. Rozeszli się.
Obudziła się z bólem głowy. Otworzyła puszkę napoju. Rozpuściła białe witaminy w szklance coli, w niskiej szklance po burbonie. Zmyła makijaż.
Na szyi miała małe krwiaki po pocałunkach. Szyja i ramiona bolały.
Dużo się śmiała, ale nie tańczyła. Śmiała, piła, całowała ludzi i zwymiotowała. Trafiła do łazienki. Zawsze trafiała.
Ktoś bawił się jej uchem, ktoś inny językiem. Ktoś, jak zawsze, naćpał się i wyszedł oknem. Mieszkała na parterze. Nikt nie przytrzymał jej włosów nad kiblem. Dużo przepłakała tej nocy.
To samo mogła robić w klubie, jednym, drugim. Wtedy osób dramatu byłoby więcej.
Kiedy zamykała oczy i tak była sama. I głośniej grała muzyka…
Zamawia auto, jedzie przed siebie. Nie odzywa się, nie musi, płatność dokona się automatycznie. Pociągną z konta. Na klatce schodowej pachnie ładnie, cała kamienica jest śliczna.
W aucie zaczyna się śmiać. Przypomina sobie, że kogoś spoliczkowała, a zaraz potem myśli, jak zachowałby się kierowca, gdyby wsadziła mu palec w usta. Wysiada przy barze. Żołądek wciąż daje o sobie znać, długo nie będzie spokojny.
Ona też jest przez to niespokojna. Zamawia piwo z cienką pianką…
Zwymiotowała do wanny albo do umywalki, nie trafiła tym razem do kibla. Fiasko.
Wypiła jedno piwo. Nawet na nikogo nie spojrzała. Zapaliła jednego papierosa i wsiadła do kolejnego zamówionego w aplikacji auta.
Do domu.