Rozmowy z Krwawym Panem - Adrian Zawadzki - ebook

Rozmowy z Krwawym Panem ebook

Adrian Zawadzki

0,0

Opis

Rozmowy z Krwawym Panem to projekt ukazujący etapy powstawania książki Krwawy umysł (2008–2013), pierwszej części trylogii eXst eXiste. Zainicjowany przez Autora, współtworzony z przyjaciółmi. Geneza i sekrety pisarskiego biurka w dwunastu odsłonach. Książka jest przeznaczona dla osób pełnoletnich.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 71

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Adrian Zawadzki

Rozmowy z Krwawym Panem

12 wywiadów

RedaktorKrystian Netkowski

KorektorTomasz Susuł

KorektorIlona Bacherek

Projektant okładkiAdrian Zawadzki

© Adrian Zawadzki, 2023

© Adrian Zawadzki, projekt okładki, 2023

Rozmowy z Krwawym Panem to projekt ukazujący etapy powstawania książki Krwawy umysł (2008–2013), pierwszej części trylogii eXst eXiste. Zainicjowany przez Autora, współtworzony z przyjaciółmi. Geneza i sekrety pisarskiego biurka w dwunastu odsłonach.

Książka jest przeznaczona dla osób pełnoletnich.

ISBN 978-83-8369-017-9

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

Rozmowa pierwszaPoczątki

Rozmowa o prologu, rozpoczęta 12 lipca 2012 roku, kontynuowana w listopadzie 2013.

ADRIAN: Zaczynamy? Spójrz na motto książki „Ucz się ze swoich snów, czego ci brakuje” (Wystan Hugh Auden). Brzmi jak pouczenie, ale dla głównego bohatera to jednak przekleństwo.

TOMEK: Skąd wziął się pomysł na serię? Co właściwie oznacza eXsteXiste?

ADRIAN: Pierwsze opowiadanie z serii eXst eXiste napisałem pod koniec 2007 roku, miało około ośmiu stron, nosiło tytuł Sen–o–tobie. Składało się z kilku wyjątkowych szczegółów, które z czasem miałem rozwijać. Miałem wtedy dziewięćdziesiąt stron innego projektu i szukałem sobie nowego materiału, takiego do druku. Byłem w liceum, w pierwszej klasie, napisałem opowiadanie, chcąc nakreślić krótkie losy młodych ludzi należących do tajnej organizacji, stowarzyszenia. Stworzyłem także postać mordercy. Jeden krwawy umysł miał decydować o losie pozostałych bohaterów. Pod tym pojęciem rozumiałem umysł chory. O nazwie serii napisałem w posłowiu książki, to takie zestawienie słów seks-egzystencja. Seks i życie, seks lub życie, seks a życie… chciałem odkryć, jak te pojęcia będą mi potrzebne w świecie Krwawego umysłu.

TOMEK: Jestem pod wrażeniem, że podjąłeś się tak poważnego tematu, będąc jeszcze w liceum. Już w 2007 roku? To kawałek czasu, kilka lat… Chodzi mi o to, że wyznaczyłeś sobie cel i bardzo poważnie zająłeś się jego realizacją. To dojrzałe, przemyślane i nieczęsto spotykane u osób w tak młodym wieku.

ADRIAN: Rodziło się sporo pomysłów, ale byłem zbyt młody. Byłem też tego świadomy. Wszystko notowałem, a teraz z tego korzystam. W pisaniu korzystasz z tego, z czego sam zostałeś zbudowany. Chciałem napisać powieść dla dorosłych.

TOMEK: Wiem, o czym mówisz… zakazy, tematy, których nie powinno się poruszać w tak młodym wieku, bo co ty możesz wiedzieć, nie poznałeś jeszcze dobrze życia.

ADRIAN: Dana książka zamyka pewne doświadczenia, umiejętności, przeżycia Autora, gdy zostaje wydana. Później człowiek rozwija się dalej. Jednak z czasem zapał u wielu słabnie. Życie dorosłych zdominowane jest pracą, która zasłania przyjemność tworzenia.

TOMEK: Przygotowywałeś zdjęcia. Miałeś autorską okładkę. Kiedy pojawi się oficjalna okładka?

ADRIAN: Zdjęcia to była zabawa, ale gdy bywały mocne, wtedy zabawa się kończyła, zaczynała refleksja. Okładki autorskie były, miały różne wersje. Dawały mi nutkę nadziei, że to, co robię jest prawdziwe i warte pracy, kontynuacji. Inspirowały. Wkrótce ruszy przedsprzedaż z oficjalną okładką.

TOMEK: Książka zaczyna się od bardzo mocnego fragmentu. Czemu właśnie tak postanowiłeś? Myślę, że samo napisanie prologu kosztowało Cię wiele, wyobrażanie sobie konkretnych scen musiało być ciężkie. Prolog rozpoczyna się cytatem Johna Hogue’a, który uważam za istotny. To takie przypomnienie, że na świecie jest wiele zła, przemocy, panuje znieczulica społeczna.

ADRIAN: Lubię ten cytat, jest o obojętności, ludzie są częścią większej całości, choć często o tym zapominają. Fragment „Ściany ciągnące się…” napisałem w 2009 roku, a późniejszy akapit „W powietrzu unosiła się…” jest młodszy, powstał w 2007. Dwa lata potrzebowałem, by złożyć wstęp. Oba teksty powstały oczywiście, jako alternatywne zakończenia historii, ale około 2010 roku zechciałem historię przestawić. Mając już sporo tekstu postanowiłem KU rozpocząć końcem.

TOMEK: Dlaczego właśnie tak?

ADRIAN: Pomyślałem sobie, to takie proste i oczywiste… na początku była śmierć.

TOMEK: Sam opis jest bardzo mroczny, makabryczna scena, cztery wiszące ciała…

ADRIAN: Chciałem w trakcie pisania sprawić, aby czytelnik polubił tę historię, był ciekawy bohaterów, mając jednak świadomość, że niestety są już martwi.

TOMEK: Czytając ten opis zastanawiałem się nad tym, dlaczego ta zbrodnia miała miejsce, kim byli zabici, wyglądało mi to na rytualną zbrodnię, sposób, w jaki zostały powieszone ciała mówił jednoznacznie, że to miało coś pokazać, przerazić, może zmusić do refleksji. Nie mieściło mi się jednak w głowie, że jedna osoba mogła to wszystko tak sprawnie i szybko zrobić i mieć w sobie tyle siły. Wiedziałem jedno, ludzie, którzy tu zginęli, nie umarli bez powodu, ktoś ich za coś chciał ukarać, być może każdy z nich zasłużył sobie w inny sposób na to, co się stało. Jest mnóstwo pytań bez odpowiedzi, ale myślę, że z czasem, wszystko wyjdzie na jaw.

ADRIAN: Wiszące nad basenem ofiary z głowami pod wodą wymyśliłem wracając autobusem z liceum. To było przed drugą po południu, ale było mgliście i szaro. Zmęczony patrzyłem przez okno i wymyśliłem ten fragment. W domu od razu go spisałem, ponieważ uznałem za cenny i poruszający. Kolejny opis to już wnętrze siedziby eXeX, jest z 2007 roku.

TOMEK: Pierwszy narrator, Daniel, który w książce dochodzi do głosu głównie na początku i na końcu, uważa, że zobaczył dzieło samego diabła. Zastanawia się też, dlaczego morderca darował mu życie?

ADRIAN: Znaleźć się pod powierzchnią wody i nie dostać powietrza. Okropne! Narrator relacjonuje, że zna ofiary. Niestety odpowiedź na twoje pytanie pojawi się w drugiej części trylogii. Sporo dziś powiedziałem. Zawsze byłem przekonany, że to, co zapiszę, już tam zostaje i ja jestem ponad tym. I mogę dalej pisać okropności, bo mnie nie dotyczą. Bohater dostał przyzwolenie na pewne zachowania od Autora — stwarzał sobie rzeczywistość już jakby beze mnie.

TOMEK: Pisanie odbiera trosk, złych emocji? Możesz wyrazić swoje myśli, przelać je na papier, wyrzucić z siebie. Zostawić tam.

ADRIAN: Niektórzy myślą, że to rozrywka i przyjemność. Nie zawsze. Pragnąłem skończyć tę książkę. To dopiero przedsmak, więc chciałbym spytać, czy dalej cię to interesuje?

TOMEK: Oczywiście, że tak. To dla mnie coś nowego, chciałbym, aby efekt był zadowalający i bym sam poczuł satysfakcję. Postaram się, żeby tak było i cieszę się, że możemy pracować nad Rozmowami z krwawym umysłem.

Rozmowa drugaOjciec i syn, i…

Rozmowa o rozdziale pierwszym.

TOMEK: Pierwszy rozdział rozpoczyna się zimą, na krótko przed świętami Bożego Narodzenia. Tyle, że brakuje w nim ducha świąt, nikt ich nie czuje. Nie pamięta?

ADRIAN: Czy historia opowiedziana w rozdziale pierwszym nie przypomina ci czegoś znanego? Kiedy skończyłem to, co chciałem napisać (2008), zauważyłem podobieństwo do Opowieści wigilijnej (tyt. oryg. A Christmas Carol) Charlesa Dickensa. Tylko, że w mojej historii nie pojawia się nadzieja na poprawę, ani pomocne duszki w wiktoriańskim stylu. Nie miałem w planach szczęśliwego zakończenia. Brakuje finału, jakiego spodziewałby się czytelnik, ponieważ logiczny koniec byłby jak śmierć, a ta przecież książkę rozpoczyna.

TOMEK: Pan Yard spędza czas przy biurku, siedząc do późna nad stertą dokumentów, nawet ze swoim synem mało rozmawia, a jeśli już, zwykle ogranicza się do wymiany kilku zdań. Dlaczego bohaterowie nie są zadowoleni ze świąt?

ADRIAN: Jeśli dobrze pamiętam, to ten rozdział był pierwszym napisanym specjalnie dla Krwawego umysłu, powstał tuż po opowiadaniu Sen–o–tobie. Z reguły nie piszę chronologicznie. Nie każdemu święta kojarzą się z czymś przyjemnym, niektórzy woleliby wymazać ten okres z pamięci, przespać go lub zająć się czymś, co pozwoliłoby oderwać się od rzeczywistości. Dla niektórych to czas samotności. Wydaje mi się, że dzisiaj najmniej istotne jest, kto się narodził, bardziej skupiamy się na tym, ile pieniędzy włożymy w przygotowania świąt. Przyjemnie jest, gdy spędzamy czas z rodziną, jest to czas wolny od pracy.

W książce chciałem stworzyć barierę między ojcem i synem. Czas akcji był zatem idealny i możliwe, że to jeden z niewielu momentów w roku, zabieganym życiu, w których mamy więcej czasu na refleksję i rozbudzenie nadziei. Z prywatnych powodów, bohaterowie nie są w stanie zachowywać się inaczej, ich światem rządzą inne zasady. Zbyt wiele przykrości ich spotkało, nie ma sensu udawanie, że nic się nie stało.

TOMEK: Nawet zwykłe posiłki, które Gregory jada z ojcem przy wielkim stole, odbywają się raczej w ciszy. To bardzo smutne, jakby były posiłkami w samotności. Stół pewnie celowo jest tak długi. Tworzy barierę. Pan Yard sprawia wrażenie człowieka bezdusznego, oschłego.

ADRIAN: To jest cała atmosfera Villon Pray 13, „Tak było od zawsze (…)”. Pod koniec pracy nad KU dodałem fragment, w którym dochodzi do nieprzyjemnej rozmowy o pani Yard. Syn obwinia ojca o jej śmierć. Jednak scena jest jakby przesadzona, teatralna, kampowa, tak jak i sama postać Gregory’ego. Jeśli czytelnika uznać za współautora, to czytanie, o tym bohaterze jest tworzeniem manekina. Wszystkie sceny, w których bierze udział są dziwne. To najprostsze słowo, które opisuje postać młodego Yarda. Gregory w zamyśle miał być właśnie człowiekiem–manekinem. Zatem wszystko, co wokół niego się dzieje ma udziwniać jego postać. Ta maska, ten plastik, zacznie z kolejnymi stronami książki pękać, wyjdzie chłopak chcący zaznać prawdziwej przyjaźni, odkrywać stowarzyszenie eXst eXiste. Rozumiesz, kto tu jest księciem z tytułu rozdziału (r. pierwszy — Książę i Pył — przyp. autora)?

TOMEK: Oczywiście. To Gregory’ego nazywasz Księciem, być może dlatego, że chłopakowi nic nie brakuje, poza najprostszymi uczuciami, także tymi od ojca. Jest też kot Pył, bardzo dokładnie opisany — jako niezbyt urodziwy, chuderlawy, uwielbiany jedynie przez właścicieli.

ADRIAN: Pył to ciekawe zjawisko. Więcej o nim w drugiej książce. Tutaj stanowi… kulminację złych emocji. Pył to zła energia w posiadłości Yardów. Bardzo lubiłem go opisywać i chodzić z nim, jego własnymi ścieżkami. Ale jest to zjawisko, nie zwierzę! Bardzo podoba mi się pierwowzór, kot rasy sfinks. To wyjątkowe stworzenia. Co ciekawe — właściciele kota, nie zauważali jego brzydoty — to tak, jak żyć w toksycznym środowisku lub związku i nie widzieć tego. Nie chcieć widzieć, albo z przywiązania do kogoś być ślepym na jego wady.

TOMEK: To zastanawiające, ale często tak jest, że hodowcy różnych ras zwierząt uważają je za piękne stworzenia, darzą je szczególnym uczuciem, którego nie rozumieją inni, widząc owe zwierzęta jako odrażające dziwolągi. Twoje porównanie do życia w toksycznym środowisku czy związku podoba mi się. Znaczy, że tu nie chodzi tylko o wygląd. Opisujesz też krajobraz Villon Pray oraz historię willi.

ADRIAN: Tak, przyroda ma znaczenie, jest jak muzyka w filmie. Historia willi to osobna sprawa, której odkrywanie rozciągnie się do drugiej części serii. Myślę, że każdy element (estetyka miejsc, przestrzeni, pogoda) rozdziału pierwszego można rozumieć (poczuć) przez pryzmat losów bohaterów, rodziny Yardów, ale i narratora, Tristana, który także nie ma udanych świąt. Zamyka rozdział informacją o związku, który chyli się ku upadkowi. Ta część książki to czysty pesymizm, z którym nikt nie potrafi sobie poradzić. Od początku lektura Krwawego umysłu jest jak walka z chorobą. Momentami może wydawać się zwyczajnie kontrowersyjna, choć nie lubię tego słowa, ponieważ wszystko, co opisuję bierze się z najprostszych wniosków, obserwacji i wspomnień. To fikcja, ale zbudowana na tym, co znam. Nie można opisać czegoś, czego się nie rozumie, z czym nie miało się styczności. Nie poświęciłbym pięciu lat na budowanie serii eXeX, gdyby chodziło o zwykłą „kontrowersyjność”. Jakkolwiek KU wyda się mroczne, seria jest o dążeniu… i rozwoju człowieka. Koniec na dziś.

Rozmowa trzeciaPrzeklęci lat dziewięćdziesiątych

Rozmowa o rozdziale drugim.

ADRIAN: Zacznijmy od uśmiechów. Rozdział drugi zaczyna wielkie imprezowanie w klubie R — rzekomo ostatnie. W całej książce niewiele jest powodów do śmiechu. Tutaj pojawia się on jako zapowiedź niedobrego, zapowiedź obscenicznych zachowań, to śmiech nie na miejscu.

TOMEK: Rozdział ten bardzo różni się od poprzedniego. Wydaje się być momentami zabawny, luźny. Kontrastuje z pierwszym, w którym opisujesz życie Gregory’ego.

ADRIAN: Tak. Wcześniej mamy opis morderstwa (prolog) i losy rodziny Yardów (rozdz. 1). Co jednak innego mogli robić bohaterowie w klubie nocnym, będąc pod wpływem używek? Mam sześciu głównych bohaterów… stąd zmiana przestrzeni jest jak najbardziej celowa. Humor Tristana jest także ukłonem w stronę historii sztuki i znaczenia śmiechu na przestrzeni wieków. Tristanowi co rusz ktoś przerywa w relacjonowaniu wydarzeń. Chce nam coś zdradzić, dopowiedzieć, ale zbyt wiele się dzieje. Wychodzi z tego lekka błazenada.

TOMEK: Jak powstał ten rozdział? Akcja toczy się zimą, więc pomyślałem, że i wtedy mógł powstać tekst.

ADRIAN: Bardzo prawdopodobne. Uwielbiam pisać zimą, jestem wtedy wyjątkowo płodny. W domu rodzinnym zapach przygotowywanych na święta potraw, gruby śnieg padający za oknem i ciepły pokój. Można usiąść samotnie w pokoju i pisać. W domu piszę najwięcej, ma to związek także z tym, że mam tam swoją biblioteczkę.

TOMEK: Mimo to, piszesz o rzeczach trudnych. Wrócę do tego śmiechu. Teraz odczytuję to inaczej.

ADRIAN: To wstęp do specyficznych zachowań (agresywność, seksualność, religijność) Tristana Roance’a — wpływowego pisarza — którego kreacja zainspirowana jest poetami przeklętymi i bitnikami. To, czego dopuszcza się, szczególnie z końcem tej historii, jest bulwersujące, niekiedy kiczowate, jest dandysem lat dziewięćdziesiątych. Zdaję sobie z tego sprawę. Wybrałem poetów przeklętych na maturze ustnej. Tristan tworzy prozę, ale wiemy też, że napisał kilka piosenek dla innego bohatera — Daniela Rossera (wokalisty) i nie trzeba być specjalnie spostrzegawczym, by zauważyć, że w KU to jedyni narratorzy (jeśli nie liczyć Wspomnień Hectora). Daniel otwiera i zamyka dzieło swą narracją. Co do nastroju książki, pesymizmu… należy pamiętać, że narrator (narratorzy) i autor to nie jedna osoba. Bywam zabawny.

TOMEK: Myślę, że Tristan sam przed sobą nie przyznaje się, że życie jakie wiedzie, bardzo mu odpowiada. Ale potrafię go zrozumieć, bo chce pozostawić po sobie coś, co przetrwa, kiedy jego już nie będzie. Książka jest o świecie materialnym, komercyjnym, o kulturze popularnej. Wydaje mi się, że chciałby, aby go zapamiętano.

ADRIAN: Tristan w całej książce jest świadomy w zasadzie prawie wszystkich swoich niepoprawnych zachowań. To ważne, ponieważ z nich nie rezygnuje. Jego problem z alkoholem pokazują sceny z dnia po imprezie. Rozczarowuje swoich przyjaciół…

TOMEK: