Przyjaźń, romans, ślub? (Medical) - Janice Lynn - ebook

Przyjaźń, romans, ślub? (Medical) ebook

Janice Lynn

3,7

Opis

Pielęgniarka Kami Clark pracuje na oddziale ratunkowym. Z powodu doświadczeń matki nie ma ochoty się z nikim wiązać. Dlatego nie zgadza się wziąć udziału w licytowaniu randki z przystojnym doktorem Gabe’em Nelsonem, zorganizowanej podczas gali charytatywnej na rzecz szpitala. Gabe ma opinię podrywacza, zmienia kobiety jak rękawiczki. Kami nie chce być jego kolejną przelotną miłostką. Co więcej, chce chronić ich przyjaźń, po co więc ryzykować? Gabe jednak uparcie zabiega o jej względy, utrzymując, że mogliby stworzyć wyjątkowy związek...

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 157

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,7 (45 ocen)
9
16
16
4
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Janice Lynn

Przyjaźń, romans, ślub?

Tłumaczenie:Iza Kwiatkowska

ROZDZIAŁ PIERWSZY

– Kup mnie na tej najbliższej aukcji.

Siostra Kami Clark nie odwróciła się od komputera, zajęta wpisywaniem wyników badań pacjenta przywiezionego na oddział ratunkowy w szpitalu Knoxville General.

Usilnie starała się nie patrzeć na doktora Gabriela Nelsona.

– Nic z tego.

Gdy stanął w jej polu widzenia, nie musiała podnosić wzroku, by wiedzieć, że w porównaniu z intensywnym błękitem jego oczu blakł granat jego uniformu.

– Kam, chyba nie zaprzeczysz, że mnie lubisz. To twoja szansa.

– Akurat – prychnęła. – Śnij dalej, kochasiu.

Pożądała go większość normalnych kobiet, chociaż wcale o to nie zabiegał. Bo nie musiał. Z taką prezencją, osobowością i inteligencją?! A do tego lekarz na ratunkowym. Kobiety go oblegały.

Ale Kami się nim nie interesowała.

O tak, Gabe ma jeszcze tę zaletę, że posiada ogromne serce, jak mało kto, a poza tym zawsze potrafi ją rozśmieszyć. Lepiej jednak nie pakować się w jego życie miłosne, bo ciągnie się za nim długi szlak złamanych serc.

– Ech, jakbym był największym koszmarem sennym… – Z ciężkim westchnieniem opadł na fotel obok. – Podobno Debbie wzięła sobie za punkt honoru wylicytować tę randkę ze mną.

Debbie. Jego była dziewczyna, która nie mogła pogodzić się z faktem, że rozstali się już miesiąc wcześniej.

Nic dziwnego, że Gabe jest taki nakręcony. Debbie wisiała na nim długo po tym, jak kilkakrotnie powiedział, że między nimi skończone. Biedula łudziła się, że jeszcze wykrzesze jakąś iskrę.

Z każdą kobietą Gabe nie wiązał się na dłużej niż kilka miesięcy i nigdy do niej nie wracał. Bez wyjątku. To typ, który nie spogląda za siebie.

– Musisz mnie wyratować.

– Ty to mówisz?! Sam się w to wpakowałeś – wytknęła mu. – Musisz godzić się z konsekwencjami.

– Dobrze wiesz, że zostałem wrobiony w organizację tej imprezy. – Przysunął się bliżej. – Sama mnie na to namawiałaś.

– Chodziło mi o Debbie, nie o aukcję – wyjaśniła, nadal na niego nie patrząc. Lepiej unikać jego spojrzenia, gdy próbuje ją do czegoś przekonać. Przez te niebieskie oczy już niejedna miała problemy. Lepiej nie ryzykować.

– Poza tym nawet jeżeli przyjdzie ci spędzić jeszcze jeden tydzień z piękną i nachalną Debbie, żebyśmy zebrali środki na pomoc Beverly, jej rodzinie oraz im podobnym, to chyba warto.

Należało zrobić wszystko, by pomóc ciężko choremu maleńkiemu dziecku ich koleżanki. Chociaż ubezpieczenie pokrywało większość wydatków, rodzina ponosiła dodatkowe koszty. Od porodu Beverly nie pracowała, a jej mąż wziął bezpłatny urlop. Nawet po przeszczepieniu serca małej Lindsay upłynie kilka miesięcy, zanim Beverly będzie mogła wrócić do pracy. Należało pomóc koleżance.

– Łatwo ci mówić – mruknął Gabe. – Nie jesteś przedmiotem licytacji.

Owszem, uratowała się jako organizatorka imprezy.

– Tego wieczoru będę w pracy, ale nie jako towar wystawiony na aukcję. – Dzięki Bogu.

– To nie to samo.

– Chyba nie zaprzeczysz, że lubisz być w centrum zainteresowania. – Zamknęła kartę pacjenta. Na scenie rozrywkowy Gabe będzie w swoim żywiole.

Spojrzała na niego po raz pierwszy, od kiedy wparował do jej pokoju sąsiadującego z salą. Jej niepoprawny kolega playboy naprawdę sprawiał wrażenie znękanego.

– Na szczęście to nawet nie przez cały tydzień, a tylko przez jeden wieczór będziesz zmuszony zabawiać Debbie, niezależnie od tego, kto wylicytuje z tobą randkę.

Okej, okrutne słowa, ale nie potrafiła się powstrzymać. Okazja oglądania zakłopotanego Gabe’a nadarzała się bardzo rzadko. Prawdę mówiąc, pierwszy raz widziała go w takim stanie. A już na pewno nie na oddziale. Tam nic nie wyprowadzało go z równowagi.

Poza tym ona nie da się nabrać na taki podstęp, żeby uwolnić go od Debbie.

– Kam, chyba żartujesz.

– Ani trochę. – Nie wyglądał na przekonanego. – Jestem absolutnie pewna, że wytrzymasz ten jeden wieczór, bo cel jest szczytny.

Radził sobie z sytuacjami oraz ludźmi o wiele bardziej trudnymi od telewizyjnej aktoreczki, z którą już się rozstał, a która nie przyjmowała tego do wiadomości. Oszalała na jego punkcie.

– Mam zaryzykować, że ją to zachęci do wydzwaniania do mnie i wysyłania esemesów? – Skrzywił się. – Dziękuję.

Omiotła go wzrokiem.

– Gabe, jesteś niezły. – Poklepała go po ręce niczym małe dziecko. – Będą inne kandydatki. – Udając brak pewności, wzruszyła ramionami. – Miejmy nadzieję.

Uśmiechnął się krzywo.

– Dzięki za komplement, przyjacielu.

– Nie ma sprawy. Po to oni są – powiedziała, próbując się nie uśmiechać.

– Żeby ratowali się nawzajem, jak nachalny były partner zamierza kupić powrót do łask.

Słuszna uwaga.

Gdyby wierzyła, że Gabe naprawdę jest w potrzebie, zapewne wyprzedałaby się ze wszystkiego, by mu pomóc. Dobrze, że tak nie było, bo od lat oszczędzała każdego pensa i nie chciałaby od nowa zbierać na realizację marzenia o własnym domu, a zanosiło się, że wkrótce to marzenie się ziści.

– To, że Debbie ma zamiar przystąpić do licytacji, jeszcze nie znaczy, że wygra. – Spoważniała. – Nie martw się na zapas.

– Ona nie lubi przegrywać – mruknął bez przekonania.

Wzruszyła ramionami.

– A kto lubi?

– Kam, proszę, podbij maksymalnie stawkę, a nie pożałujesz tego wieczoru. – Poruszył brwiami. – Zabawimy się.

Akurat.

– Chyba mylisz mnie z tymi dziewczynami, które biegają za tobą po szpitalu w nadziei, że zafundujesz im „wieczór niezapomnianych wrażeń”. Mam ciekawsze rzeczy do robienia.

Uśmiechnął się.

– A może chcę, żebyś mnie wylicytowała, bo wiem, że mogę cię o to prosić bez obawy, że ci nie odbije, jak z tobą zerwę.

Ha! Nie odbije jej na punkcie żadnego faceta. Nigdy. Widziała w takim stanie swoją matkę, i to niejeden raz.

Tym razem to ona rzuciła mu wymowne spojrzenie.

– Gdybym kiedykolwiek przyznała ci przywilej spotykania się ze mną – mówiła, patrząc w jego chabrowe oczy – to kto powiedział, że to ty byś ze mną zerwał?

Doceniała przyjaźń Gabe’a, ale irytowała ją jego arogancja. Z drugiej jednak strony czy można nazwać arogancją to, że od kiedy pracują razem, to właśnie on kończył każdą bliską znajomość? Może od wielu lat?

Nieoczekiwanie dotknął palcem jej nosa.

– Chyba masz rację. Tylko palant by z tobą się rozstał. A tak na marginesie, co słychać u Baxtera?

Hm, sprytna zmiana tematu.

– Rozstaliśmy się za obopólną zgodą. – Wcześniej już nieraz mu o tym mówiła. – Rzadko z sobą rozmawiamy, ale o ile wiem, ma się całkiem dobrze.

Podobnie jak ona. Baxter był przemiły, ale zdała sobie sprawę, że ta relacja jest bez sensu. Gdy ją całował, nie czuła nic. Żadnych dreszczyków, iskier.

Nie łudziła się, że spotka kogoś, kto wywróci jej świat do góry nogami, że wyniesie ją na szczyty miłosnych uniesień. No nie, nie da się na to nabrać.

Przyjaźń i okazjonalny dreszczyk, owszem.

Ale ma dopiero dwadzieścia siedem lat, więc szansa na rycerza na białym koniu jeszcze przed nią.

Jeżeli jednak się go nie doczeka, to lepiej, jak będzie sama, niż jak matka raz za razem z niewłaściwym facetem.

– Wmawiaj to sobie, bo jak go spotkałem w zeszłym tygodniu, był załamany.

To do Baxtera niepodobne. Gdy stwierdziła, że ich relacja nie ma sensu, odniosła wrażenie, że odetchnął z ulgą. On chyba też nie poczuł, by między nimi iskrzyło. Teoretycznie wszystko ich łączyło, ale w rzeczywistości nie było między nimi żadnej chemii prócz początkowej fascynacji.

– Kiedy na niego wpadłeś? – zapytała, bo Baxter, radca prawny oraz siedzący przed nią raczej powściągliwy Gabe, poruszali się w różnych kręgach.

– W siłowni.

– Baxter w siłowni?! – Nie dowierzała własnym uszom. Nigdy wcześniej mu się to nie zdarzyło. O ile dobrze pamiętała, za jej czasów nawet nie miał karnetu do siłowni.

– Jak szalony wyciskał ciężary w nadziei, że do niego wrócisz – z błyskiem w oku powiedział Gabe. – Szkoda, że nie dałaś się wystawić na aukcję, bo mógłby wylicytować ten wieczór z tobą, żeby ci pokazać, ile tracisz. Ty, on i ja z Debbie moglibyśmy w czwórkę się umówić, żeby pogadać o dawnych dobrych czasach.

Kami przewróciła oczami.

– Baxter jest super – broniła mężczyzny, z którym była przez pół roku. Naprawdę. Wierny, spokojny, spolegliwy, ale jej brakowało uczucia.

Usilnie próbowała się przekonać, że jest dobrym kandydatem na męża i, pewnego dnia, ojca. Nic z tego.

– Ale nie dla ciebie.

– Właśnie. Przejdźmy do rzeczy, dlaczego odrywasz mnie od pracy? Tylko po to, żeby pożalić się na Debbie?

– Już samo to wystarczy. – Westchnął tak teatralnie, że niezawodnie otrzymałby Oscara za ekspresję. – Kam, nie mogę uwierzyć, że odmawiasz mi pomocy. Ja bym to dla ciebie zrobił.

– Wcale bym tego nie chciała. W całym szpitalu zahuczałoby od plotek… No nie, nie ma mowy. Ale… – zawiesiła głos – mogę rozpuścić wici, że chciałbyś, żeby ktoś Debbie przelicytował. Na pewno znajdzie się sporo chętnych.

Pokręcił głową.

– Zawiodłem się na tobie. Byłem pewien, że mogę liczyć na ciebie.

– Przyszedłeś z tym do niewłaściwej osoby, ale się nie martw. Masz jeszcze trochę czasu na znalezienie dziewczyny, która ją przebije.

Był innego zdania, bo już znalazł tę dziewczynę. Idealną.

Kami nie nawet nie przyszłoby do głowy pomyśleć o związku do grobowej deski. Lubił przebywać w jej towarzystwie, ale co ważniejsze, zdążyła poznać jego prawdziwą twarz, czyli twarz człowieka, któremu nie w głowie stabilizacja.

Mimo to zmienił temat. Miała rację, przypominając mu, że do imprezy zostało jeszcze kilka tygodni, a w tym czasie dużo może się wydarzyć. Niewykluczone, że w końcu uda mu się ją przekonać do udziału w aukcji.

Rzecz nie w tym, że by sobie nie poradził z Debbie, ale wcale nie miał na to ochoty.

Debbie jest fantastyczna, ale zbyt szybko stała się przesadnie natarczywa. Do tego stopnia, że pod koniec pierwszego miesiąca znajomości poczuł się osaczony, a pod koniec drugiego miał tego absolutnie dosyć. Szkoda tylko, że Debbie się nie opamiętała.

– Jak się teraz czuje pani Mathers? – zapytał.

Starszą panią przywieziono rano w stanie hiperkapnii. I to nie był pierwszy raz. Umieszczono ją na oddziale ogólnym. Gabe wiedział, że wcześniej, przed dyżurem, Kami ją odwiedziła. Był pełen uznania dla wielkiego serca tej drobnej blondynki, w której szybko znalazł przyjaciela.

Spochmurniała na wzmiankę o pani Mathers.

– Poziom dwutlenku węgla we krwi nadal przekracza pięćdziesiąt miligramów.

– Miałem nadzieję, że spadnie po podłączeniu jej do respiratora.

– Też na to liczyłam, ale ona zdejmuje maskę. Siostra dyżurna przyłapała ją na tym kilka razy.

– Staruszka wie lepiej… – Pokiwał głową.

Kami przytaknęła. To nie pierwszy raz.

– Pójdę do niej. Gdybym był potrzebny tutaj, daj mi sygnał na pager.

– Mogłabym tego nie zrobić? – zdziwiła się.

Wykluczone, pomyślał, uśmiechając się. Jego ulubiona pielęgniarka wie, kiedy należy go wezwać. Z nią pracuje mu się najlepiej. Tak się szczęśliwie złożyło, że ich dyżury się pokrywały, więc kilka razy w tygodniu spędzał z nią na oddziale wieczory.

Niezależnie od tego, czy nic się nie działo, czy oddział pękał w szwach, z nią nigdy się nie nudził, więc tym bardziej to ona powinna wyrwać go ze szponów Debbie. Na pewno nie miałaby wygórowanych oczekiwań, a on szczerze cieszyłby się taką „randką”.

Poza szpitalem ani razu nie spotkali się we dwoje, ale gdy całą bandą wychodzili do pubu, zawsze ciągnęło go do Kami tak, że lądowali jako para.

Było w niej coś, co sprawiało, że robiło mu się lekko na sercu. Kami musi wylicytować randkę z nim, a on już się o to postara.

– Dawno nie słyszałam tak dobrej wiadomości.

Kami wpisywała do komputera zlecenie wykonania analizy moczu, uśmiechając się do swojej najlepszej przyjaciółki jeszcze z czasów studiów.

– Facet jest super – prychnęła Mindy. – Widziałam kiedyś, jak mierzyłaś go wzrokiem. Uważam, że powinnaś się nim zająć.

Kami potrząsnęła głową.

– Źle to zinterpretowałaś. To był żart. Gabe nie dlatego chce, żebym wylicytowała z nim spotkanie, bo zależy mu na randce ze mną. Chodzi mu tylko o to, żebym uchroniła go przed randką z inną dziewczyną. Tak czy siak, mnie to nie interesuje.

– Mówię tylko o tym, że najprzystojniejszy facet w całym szpitalu poprosił cię, żebyś go wylicytowała na imprezie filantropijnej. Uważam, że powinnaś to potraktować jako znak i przystąpić do licytacji.

Przystąpić?! Mindy chyba oszalała.

– Czego to ma być znak?

– Że szczęście ci sprzyja – odparła Mindy. – Zdajesz sobie sprawę, ile dziewczyn dałoby się zabić, żeby nasz Gabe poprosił je, żeby wylicytowały z nim randkę?! – zapytała rozgorączkowana.

– Niech go sobie wezmą – żachnęła się Kami. – Jak na mój gust jest za bardzo zamknięty w sobie.

– Ja go tak nie postrzegam – obruszyła się Mindy.

Kami też nie była przekonana. To prawda, że Gabe jest przystojny, ale nie bardzo się tym przejmuje. Po prostu dba o siebie i regularnie ćwiczy. Nie ma nic zdrożnego w dbałości o zdrowie. Jest okazem zdrowia.

Wzorcowym okazem zdrowia. Przyjemnie się na niego patrzy, ale to nic wielkiego.

– Dobrze wiesz, że ma wielkie serce – kontynuowała Mindy, całe szczęście nieświadoma, co dzieje się w głowie przyjaciółki. – Nie wymiguje się od najbrudniejszej roboty. Jest pierwszy do pomocy. Nie słyszałam, żeby zasłaniał się tym, że jest lekarzem. – Mindy rzuciła jej wymowne spojrzenie. – Nie znam nikogo, kto by go nie lubił.

– Jeśli tak go reklamujesz, to sama weź udział w licytacji – zaproponowała Kami, jednocześnie czując dziwny ucisk w sercu na myśl, że przyjaciółka mogłaby wygrać randkę z Gabe’em.

To chyba dobrze, gdyby najbliższe jej osoby dostały szansę lepiej się poznać? Ale Gabe złamie Mindy serce, a ona będzie zmuszona wyrzucać mu, że skrzywdził jej przyjaciółkę. Na tym polegał problem, bo nie chciała przestać go lubić.

– Może nawet to zrobię – powiedziała Mindy z błyskiem w oku.

Kami już otworzyła usta, ale nie zdążyła nic powiedzieć, bo na oddział wszedł Gabe.

– Coś mi umknęło? – zapytał.

– Nie. Na razie nic ważnego się nie dzieje – odparła Mindy z czarującym uśmiechem.

– Uważaj, co mówisz – powiedzieli unisono Kami i Gabe.

– No proszę… – Mindy rzuciła Kami spojrzenie świadczące o tym, że pewnego tematu nie odpuści. – Jacy jednogłośni…

– Bo nie chcemy, żebyś zepsuła nam wieczór. Nie ma mowy o żadnej jednogłośności – odcięła się Kami, groźnie spoglądając na koleżankę. – Doktorze, w kabinie pierwszej mamy zapalenie dróg moczowych. Wyniki badania pacjentki są w jej karcie. Kabina druga, ból gardła i wysoka temperatura. Wzięłam wymaz i czekam na wynik. Oboje są spokojni i stabilni, są przy nich współmałżonkowie. Mam panu towarzyszyć podczas badania?

Pacjentce z kabiny pierwszej zaordynowano antybiotyk, ale ta z drugiej czuła się coraz gorzej.

Miała wysoką temperaturę, mocno zaczerwienione gardło oraz spojówki. Zaczęła też narzekać na silny ból głowy, na który się nie uskarżała, gdy ją przyjmowano. Miała dreszcze i wyglądała bardzo źle.

– Przydałby się jakiś koc – zauważył mąż kobiety.

– Nie należy jej niczym okrywać – poinformowała go Kami, po czym zwróciła się bezpośrednio do pacjentki. – Okrycie zatrzymałoby ciepło, a pani jest już wystarczająco gorąco. Zanim damy pani koc, musimy zbić gorączkę.

– Zimno mi… – Kobieta otoczyła się ramionami.

Należało jak najszybciej obniżyć ciepłotę ciała, a dopiero potem pomyśleć o kocu. Na pewno nie wcześniej.

– Kiedy zaczął się ten ból głowy? – zapytała Kami.

– Przyjechała tu z bólem głowy, ale teraz się nasilił – wyjaśnił mąż. – Przedtem był bardzo słaby.

Hm. Wkurzało ją, gdy pacjent co innego mówi lekarzowi niż pielęgniarce, która ocenia stan pacjenta przy przyjęciu, a zdarzało się to niemal każdego dnia.

Gabe zbadał pacjentkę.

– Węzły chłonne powiększone, sztywność karku. Poproszę o wyniki morfologii plus elektrolity. Mamy wynik posiewu?

– Już powinien być. – Zalogowała się do komputera. – Paciorkowiec wykluczony.

– Wszystko mnie boli – jęknęła pacjentka, zaciskając powieki. – I jest mi zimno.... Zbiera mi się na wymioty – dodała akurat w chwili gdy Gabe wydawał Kami polecenia.

Kami w ostatniej chwili zdążyła podsunąć jej nerkę.

– Środek przeciwwymiotny domięśniowo – zaordynował. Podał nazwę leku oraz dawkę. – Do tego kroplówka.

Kobieta cała się trzęsła i wyglądała coraz gorzej.

– Zróbcie coś – jęknął mąż pacjentki, biorąc ją za rękę.

Gabe spojrzał wymownie na Kami.

– Zrobimy tomografię. I chyba pobiorę płyn rdzeniowy.

Podejrzewa zapalenie opon mózgowych, pomyślała. Słusznie, zważywszy na szybko pogarszający się stan kobiety.

– Na wszelki wypadek przewieziemy panią do izolatki – dodał.

Mąż zasypywał ich pytaniami, na które starała się odpowiadać jak najobszerniej, ale nie rozwiało to jego obaw. Krzątała się gorączkowo, przygotowując leki. Mogłoby się wydawać, że to nic poważniejszego niż ból gardła, ale stan pacjentki pogarszał się z minuty na minutę. Należało więc jak najprędzej postawić diagnozę.

Wynik badania krwi wykazał znacznie podniesiony poziom białych krwinek, natomiast nie stwierdzono obecności paciorkowców.

Gabe nie przepadał za nakłuciem lędźwiowym, bo zawsze łączyło się z pewnym ryzykiem, ale podejrzenie zapalenia opon mózgowych tego wymagało. Wykona je, otrzymawszy wyniki tomografii.

Opatrzył dwoje pacjentów, którzy zjawili się na SOR-ze, po czym w ubraniu ochronnym wrócił do pacjentki.

Kobieta to odzyskiwała przytomność, to ją traciła, a gdy była przytomna, mówiła bez ładu i składu. Kami jej nie odstępowała.

Należało mieć nadzieję, że podany dożylnie antybiotyk zadziała, ale gdyby tak się nie stało, oznaczałoby to trudną walkę o życie pacjentki.

Na takie ryzyko nie był gotowy.

– Doktorze… – Mindy zastąpiła mu drogę, gdy szedł do pacjentki. – Mam wyniki jej tomografii. Doktor Reynolds podejrzewa zapalenie opon. Zlecił wykonanie nakłucia.

Na taką informację czekał.

Poprawiwszy maskę ochronną, wszedł do izolatki. W spojrzeniu Kami wyczytał zaniepokojenie.

– Pomyślałam, że wolałbyś, żeby nie było przy tym jej męża, więc wysłałam go do pokoju dla rodzin, gdzie ma czekać, aż z nim porozmawiasz.

To jedna z tych rzeczy, które podobały mu się w Kami: potrafiła wyprzedzać jego myśli.

Ale nie w kwestii licytacji. Tym razem to on ją wyprzedzi, bo im bardziej się nad tym zastanawiał, tym bardziej chciał umówić się z nią na tę „randkę”.

Tytuł oryginału: Friend, Fling, Forever?

Pierwsze wydanie: Harlequin Medical Romance, 2019

Redaktor serii: Ewa Godycka

© 2019 by Janice Lynn

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o. o., Warszawa 2019

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A. Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieł w jakiejkolwiek formie. Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych lub umarłych – jest całkowicie przypadkowe. Harlequin i Harlequin (nazwa serii) są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji. HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela. Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A. Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B lokal 24-25

www.harpercollins.pl

ISBN 9788327646736