Oferta wyłącznie dla osób z aktywnym abonamentem Legimi. Uzyskujesz dostęp do książki na czas opłacania subskrypcji.
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 14,99 zł
Olśniewająca Susanna Burney jest znaną uwodzicielką, zatrudnianą przez bogatych i utytułowanych rodziców, pragnących uchronić swoje dzieci przed mezaliansem. Jak dotąd, udawało jej się rozdzielać niedobrane pary, poddając je próbie wierności. Jednak ostatnie zlecenie okazuje się znacznie trudniejsze. Tym razem musi przeszkodzić w ślubie księcia Fitzwilliama z siostrą Jamesa Devlina, mężczyzny, który niegdyś złamał jej serce. Kiedy spotykają się na balu, staje się jasne, że James nie pozwoli jej wykonać zadania…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 331
Rok wydania: 2025
Nicola Cornick
Próba wierności
Tłumaczenie:
Melania Drwęska
Tytuł oryginału: Notorious
Pierwsze wydanie: Harlequin Books, 2011
Redaktor serii: Grażyna Ordęga
Opracowanie redakcyjne: Dominik Osuch
© 2011 by Nicola Cornick
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2014, 2025
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Powieść Historyczna są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A
www.harpercollins.pl
ISBN: 978-83-291-2018-0
Opracowanie ebooka Katarzyna Rek
Stygnie, kto nie płonie z pożądania
XVII-wieczne przysłowie
James Devlin, w wieku lat dwudziestu siedmiu, osiągnął wszystko, czego zawsze pragnął. Miał pozycję w towarzystwie, piękną i bogatą narzeczoną, a także tytuł szlachecki. Mimo to tej nocy, gdy jego była żona po latach nieobecności wkroczyła znów w jego życie, dręczyła go nuda. Nudził się tak, jak tylko może się nudzić dżentelmen na kolejnym już balu w szczycie londyńskiego sezonu.
Była to jeszcze jedna noc przesadnego zbytku i pustej rozrywki. Księstwo Alton wydawali bowiem najlepsze przyjęcia dla londyńskiej socjety – wystawne, wykwintne i niebywale elitarne. Dla Deva oznaczało to również kolejny wieczór, podczas którego będzie musiał przynosić Emmie lemoniadę, szukać jej wachlarza, a także umizgiwać się do jej mamy, która go nie znosiła i pewnie nawet nie wiedziała, jak mu na imię, mimo że od dwóch lat był zaręczony z jej córką.
A przecież pamiętał czas, kiedy musiał stawiać czoło żywiołom na chłostanym ulewą pokładzie i wspinając się po linach, walczyć o życie. Każdy dzień przynosił wtedy nowe atrakcje i nowe wyzwania. Od tamtej pory minęły zaledwie dwa lata, ale jemu wydawało się, że całe wieki. Obecnie nie robił nic bardziej niebezpiecznego niż konfrontacje z matką Emmy.
– Jesteś zazdrosny? – Dev poczuł nagle na ramieniu rękę siostry i zdał sobie sprawę, że wodzi chmurnym wzrokiem za narzeczoną, wirującą po parkiecie w ramionach kuzyna, Fredericka Waltersa. Co gorsza, nie tylko Francesca, zwana w rodzinie Chessie, zauważyła jego posępną minę. Wokół widział ukradkowe spojrzenia i tłumione uśmiechy.
W towarzystwie miał opinię człowieka zaborczego, niegodzącego się na to, by jego słynąca z zalotności narzeczona poświęcała swój czas innym mężczyznom. Gdyby istotnie był takim zazdrośnikiem, za jakiego uchodził, życie upływałoby mu na ciągłych pojedynkach. Rzecz w tym, że do zazdrości potrzebna jest choć odrobina uczucia.
– Ja, zazdrosny? Ani trochę – odparł, prostując się i rozchmurzając.
Błękitne oczy siostry prześlizgnęły się podejrzliwie po jego twarzy.
– Przecież to żadna tajemnica, że hrabiostwo Brooke woleliby Freda jako konkurenta dla Emmy – powiedziała.
– Hrabiostwo woleliby w tej roli nawet sparszywiałego psa, byle z rodowodem, jednak sęk w tym, że Emma chce tylko mnie.
– No tak, a Emma zawsze dostaje to, czego chce. – W głosie Chessie zabrzmiała ledwo wyczuwalna nuta goryczy.
Dev zerknął na nią z ukosa. Niestety, Chessie nie mogła powiedzieć tego o sobie. Fitzwilliam Alton, jedyny syn księstwa Alton, już od paru miesięcy okazywał jej całkiem otwarcie swoje względy, a jednak nie oświadczył się jak dotąd, i w towarzystwie zaczęły już krążyć plotki. Marszcząc brwi, Devlin pomyślał, że londyńska śmietanka od początku była jemu i Chessie nieżyczliwa. Owszem, mieli dobre koneksje, ale brakowało im pieniędzy. On przynajmniej miał wysokie stanowisko w Królewskiej Marynarce Wojennej, nim zamienił się w łowcę posagów. Natomiast Chessie mogła tylko liczyć na swoją urodę i żywą osobowość. Kobiecie, niestety, zawsze jest w życiu trudniej.
– Nie lubisz Emmy – zwrócił się do siostry.
– Nie lubię jej za to, co z ciebie zrobiła. Stałeś się jej maskotką jak ten biały jazgocący psiak albo ta jej złośliwa małpa.
– To niska cena za coś, czego zawsze chciałem – odburknął, dotknięty do żywego.
Bogactwo i status. Tego właśnie pragnął, i konsekwentnie do tego dążył już od dziesięciu lat. Wyzwolił się z ubóstwa i nie miał najmniejszej ochoty wracać do chudych lat swej młodości. Teraz wszystko leżało w zasięgu ręki, i był gotów dla tego poświęcić nawet własną niezależność. Tak sobie przynajmniej powtarzał.
– Nie jesteś ani trochę lepsza – zripostował z poczuciem, że zaczyna to przypominać ich dziecinne kłótnie. – Sama złowiłaś markiza.
Chessie machnęła gniewnie wachlarzem.
– Nie bądź taki wulgarny. Ja jestem zupełnie inna niż ty. Może i poluję na fortunę, ale przynajmniej kocham Fitza. Poza tym – dodała, marszcząc brwi – jeszcze go nie złowiłam.
Nuta niepewności w jej głosie nie mogła ujść uwadze Deva.
– Och, już niedługo ci się oświadczy – zapewnił ją pospiesznie, choć jego zdaniem Fitzwilliam Alton nie był dla niej dość dobrą partią. – Fitz też cię kocha – dodał z nadzieją, że się nie myli. – Czeka tylko na właściwy moment, by oznajmić to swoim rodzicom.
– Nigdy do tego nie dojdzie – cierpkim tonem stwierdziła Chessie.
– Widocznie bardzo kochasz Fitza, skoro byłabyś gotowa znosić księżnę Alton w roli teściowej – powiedział Dev.
– A ty musisz bardzo kochać pieniądze Emmy, skoro gotów jesteś znosić kogoś takiego, jak hrabina Brooke.
– Owszem, jestem gotowy.
Chessie pokręciła sceptycznie głową.
– To i tak na nic, Dev. Koniec końców, ją znienawidzisz.
– Na pewno masz rację – zgodził się. – Ja już jej nie lubię.
– Miałam na myśli Emmę, a nie jej matkę – powiedziała Chessie, obserwując wirujące na parkiecie pary. – Chociaż, jeżeli Emma upodobni się z wiekiem do matki, trudno będzie z nią wytrzymać.
Dev nie mógł zaprzeczyć, że to niezbyt nęcąca perspektywa.
– Jeżeli Fitz stanie się podobny do swojej matki, będziesz musiała wyciskać z niego pieniądze jak sok z cytryny – odparł. Księżna Alton miała bowiem zgorzkniałe usposobienie i wiecznie skwaszoną minę.
Chessie mimowolnie zachichotała.
– Fitz nie będzie taki jak jego rodzice. – Uśmiech zniknął z jej twarzy. Zaczęła się bawić wachlarzem, skubiąc koronki. Ostatnio jakby opuściła ją cała radość życia. Dev widział, jak rozgląda się po zatłoczonej sali, szukając wzrokiem Fitza, i poczuł przypływ opiekuńczych uczuć. Chessie wiązała z tym małżeństwem wszystkie swoje nadzieje, a Fitz, równie bystry co arogancki i rozpuszczony, świadom jej uczuć, igrał cynicznie z jej reputacją. Na myśl o tym Dev zacisnął pięści. Chessie zasługiwała na coś więcej.
– Masz strasznie groźną minę. – Siostra ścisnęła go za rękę.
– Och, przepraszam. – Dev znów rozchmurzył się i uśmiechnął do siostry. – Musisz przyznać, że jak na dwie irlandzkie sieroty bez grosza, poradziliśmy sobie całkiem nieźle – dodał.
Chessie nie odpowiedziała mu jednak, tylko znów przeniosła wzrok na pary wirujące w walcu, który zbliżał się do triumfalnej kulminacji. Fitz, postawny, ciemnowłosy i dystyngowany, niknął raz po raz w roztańczonym tłumie, na drugim końcu sali. Wraz ze swoją partnerką, równie wysoką i ciemnowłosą damą w połyskliwej, srebrnej sukni, tworzyli przepiękną parę. Fitz zawsze miał słabość do ładnych twarzy, podobnie zresztą jak jego kuzynka Emma, która postanowiła zdobyć przystojnego męża. Ta kobieta różniła się jednak od jego dotychczasowych flirtów, a jej ruchy, pochylenie głowy i kroki wydały się Devowi dziwnie znajome, mimo że nie widział jej twarzy.
– Kto to jest? – spytał półgłosem, i choć nigdy nie był przesądny, poczuł, jak zimny dreszcz pełznie mu wzdłuż kręgosłupa.
Chessie także musiała coś wyczuć, gdyż nagle pobladła.
– Jakaś piękna i bogata panna, którą rodzice przedstawili Fitzowi tego wieczoru, żeby go ode mnie odciągnąć – stwierdziła z goryczą.
– Nonsens – prychnął Dev. – To pewnie jeszcze jedna uboga krewna o końskiej twarzy.
– No wiesz, Dev – skarciła go Chessie, gdy jakaś matrona przesunęła się obok nich z szelestem sukien.
Muzyka zakończyła się dźwięcznym finałem. Salę obiegł szmer oklasków. Korowód taneczny rozsypał się w mgnieniu oka i Fitz ruszył w ich kierunku ze swoją partnerką. Najwyraźniej zamierzał przedstawić ją Chessie, a Dev nie potrafił osądzić, czy to dobry, czy zły znak.
– Dev! – Emma wyrosła nagle u jego boku, zdyszana i zarumieniona, ciągnąc za sobą Freddiego Waltersa. – Chodź, zatańcz ze mną!
Po raz pierwszy, odkąd sięgnął pamięcią, Dev nie zareagował w mig na władcze żądanie Emmy. Stał i przyglądał się uważnie towarzyszce Fitza. Miała już wiośnianą młodość za sobą i bliższa była wiekiem jemu niż Chessie. Lata lub doświadczenie, albo jedno i drugie, dodawały jej pewności siebie. Sunęła z równie płynną gracją jak w tańcu, podkreśloną jeszcze falowaniem srebrzystej sukni. Połyskliwy muślin pieścił jej piersi i uda, owijając się wokół niej niby ramiona kochanka. Nie było na sali mężczyzny, który nie pożerałby jej wzrokiem i któremu nie zaschłoby w ustach na myśl o wyłuskiwaniu jej z tej sukni.
A może były to tylko jego fantazje?
Kobieta była bardzo blada i miała świetlistą cerę, przyprószoną piegami. Zaskakujący kontrast pomiędzy jej jaskrawozielonymi oczyma i czarnymi włosami sprawiał, że wyglądała jak elf czy driada, zbyt egzotyczna, by być ludzką istotą. Jej krucze loki tworzyły masę ciemnych pierścionków, spiętych na czubku głowy kosztownym diamentowym grzebieniem. Identyczne diamenty połyskiwały wokół jej łabędziej szyi oraz smukłych nadgarstków. Zatem nie mogła to być uboga krewna. Wyglądała naprawdę zjawiskowo.
A także znajomo.
Devowi serce zamarło na moment, by ruszyć w zdwojonym tempie. Miał wrażenie, że wszystko wokół zatrzymało się nagle – muzyka, gwar rozmów, jego oddech – i przez jedną, nieskończenie długą chwilę, nie był w stanie ani mówić, ani myśleć.
Minęło już niemal dziesięć lat, odkąd widział Susannę Burney, a jego ostatnie o niej wspomnienie należało do tych, których nie sposób wymazać z pamięci: leżała w jego łóżku, cudownie naga, pogrążona we śnie, po krótkiej, pełnej namiętności nocy poślubnej. Gdy zdmuchiwał gasnącą świeczkę, nawet mu przez myśl nie przeszło, że już więcej nie zobaczy Susanny.
Następnego ranka zniknęła i tak zakończyło się jego małżeństwo. Zostawiła mu list, że to była straszliwa pomyłka i prosi go, żeby jej nie szukał, a wkrótce wystąpi o unieważnienie ich ślubu. A on, tak młody, dumny i zraniony, uniósł się gniewem i pozwolił jej odejść.
Dwa lata później, po powrocie z pierwszego rejsu, udał się do Szkocji, by odszukać swą zaginioną żonę. Z czystej ciekawości, tak sobie powtarzał, a także po to, by sprawdzić, czy dostali unieważnienie. Miał ambitne plany na przyszłość i nie było w nich miejsca dla dziewczyny, którą uwiódł i poślubił pod wpływem impulsu, a potem pozwolił jej odejść. Na wspomnienie spotkania z wujostwem Susanny oblał się zimnym potem. Wciąż pamiętał szok, jakiego doznał, kiedy mu powiedzieli, że umarła. Widocznie zależało mu na niej znacznie bardziej, niż umiał się przyznać.
A teraz Susanna Burney stała przed nim, żywa, zdrowa i cała. Patrzyła na niego obojętnie, jakby go nie rozpoznawała, a jego zalała fala wściekłości. Dałby głowę, że tylko udaje.
– Dev! – Emma, chcąc zwrócić na siebie uwagę, pociągnęła go za rękaw. Lekki grymas zniekształcił jej regularne rysy.
Emma, jego piękna i bogata narzeczona o świetnych koneksjach, dzięki której miał osiągnąć wszystko, o czym marzył.
Nigdy jej nie powiedział o swoim pierwszym, nieudanym małżeństwie. Podobnie, zresztą, jak o wielu innych sprawach. Udawał, że wszystkie jego dawne przygody przestały się liczyć, ale prawda wyglądała tak, że Emma była zazdrosna i zaborcza i trudno było przewidzieć, jak zareaguje. Wiedząc o tym, wolał nie ryzykować, aby nie zburzyć domku z kart, który tak wytrwale budował dla siebie – i Chessie.
Znów poczuł, jak zimny dreszcz biegł mu wzdłuż kręgosłupa. Susanna może mu przecież straszliwie zaszkodzić. Jeśli wspomni choć raz o ich wspólnej przeszłości, Emma gotowa zerwać zaręczyny i wszystkie jego starania pójdą na marne.
Patrzył, jak Susanna przybliża się do nich, z dłonią spoczywającą na ramieniu Fitza. Ich ciemne głowy nachylone były ku sobie. Uśmiechała się do niego tak, jakby był najwspanialszym mężczyzną na świecie. A Fitz, kompletnie oszołomiony, płonął rumieńcem jak sztubak w sidłach pierwszej miłości.
W pewnym momencie Susanna znów podniosła wzrok i spojrzała przeciągle na Deva, nie potrafił jednak nic wyczytać z jej twarzy. Nie dostrzegł w jej oczach ani przebłysku przypomnienia, ani najmniejszych śladów zdenerwowania.
Poczuł, że krew stygnie mu żyłach, i wyprostował się, szykując na spotkanie z żoną, którą od lat uważał za umarłą.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji