28,00 zł
Nie ma czasu na strach. Jest czas na działanie
Świat, który znamy, zmienia się w zawrotnym tempie. Wojna, pandemie, kryzysy energetyczne, brak wody, powodzie i pożary – jeszcze niedawno te zagrożenia wydawały się odległe. Dziś dla wielu stają się codziennością.
A czy Ty wiesz, jak przetrwać blackout zimą, powódź w mieście albo nagły kryzys żywnościowy? Czy masz plan awaryjny dla siebie i rodziny? Polski poradnik kryzysowy to przewodnik dla każdego, kto chce chronić siebie i swoich bliskich. Konkretne strategie, proste przepisy, sprawdzone porady – wszystko, co potrzebne, by przetrwać w trudnych warunkach.
Dowiesz się:
- jak przygotować plecak ewakuacyjny,
- jak zabezpieczyć dom i zapasy,
- jakie przepisy i triki kulinarne sprawdzą się w trudnych czasach,
- jak zadbać o zdrowie, higienę i bezpieczeństwo.
Przygotowanie to nie panika – to odpowiedzialność za siebie i bliskich.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 230
Informacje zawarte w tej książce nie stanowią zamiennika dla profesjonalnych porad medycznych oraz leków gotowych czy recepturowych, dostępnych w aptekach. Jeśli jesteś w ciąży lub masz jakiekolwiek problemy ze zdrowiem, nim skorzystasz z którejkolwiek z porad lub praktyk opisanych w tej książce, najpierw skonsultuj się z lekarzem specjalistą. Wydawca niniejszej publikacji, jak również którakolwiek z osób zaangażowanych w jej powstanie nie ponosi odpowiedzialności za jakiekolwiek uszczerbki na zdrowiu lub szkody wynikłe po skorzystaniu z informacji zawartych w tej książce.
Na początek kilka słów o mnie, autorze tej pozycji – jestem byłym mundurowym i miłośnikiem survivalu (od czasów, gdy to słowo nie weszło jeszcze do powszechnego użycia w Polsce). Ukończyłem studia na kierunku bezpieczeństwo i prawo, co pozwala mi być bardzo surowym obserwatorem tego, co dzieje się w kraju i za granicą, natomiast praca, którą napisałem o kryzysie migracyjnym w Unii Europejskiej, wyraźnie wskazała istniejące obecnie zagrożenia, w tym także bezpośrednio związane z naszym krajem.
Wcześniej od najmłodszych lat wraz z kolegami wędrowałem po górach Ziemi Kłodzkiej i Dolnego Śląska, biwakowałem pod gołym niebem i łapałem dzikie kury (czyli takie biegające gdzieś daleko za płotem, przy lesie). Korzystaliśmy jedynie z naszej wspólnej wiedzy oraz dawnych harcerskich poradników, co pozwoliło nam wykształcić wzajemne zaufanie i otworzyć się na niesienie pomocy innym.
Proza życia – czyli założenie rodziny i spokojna, ustabilizowana egzystencja – sprawiła, że na dawne zamiłowania bardzo długo nie miałem czasu. Jednak ciężka służba na ulicy, widok niecodziennych sytuacji, zetknięcie się z przestępczością, zagrożeniami życia i zdrowia oraz potrzeba podejmowania bardzo szybkich decyzji spowodowały, że coraz częściej zastanawiałem się nad tym, jak zapobiegać ewentualnym sytuacjom kryzysowym oraz zagrożeniom ze strony ludzi czy nadchodzącym w nieoczekiwanych sytuacjach życiowych.
Zanim nastąpiła pandemia, a później wojna na Ukrainie i kryzysy związane z zapotrzebowaniem energetycznym, miałem już przygotowane poszczególne rzeczy przydatne do przetrwania. Nie był to zestaw doskonały, ale własny – sporządzając go, bazowałem na doświadczeniach wielu osób, w tym moich znajomych. Częścią tego zestawu była wożona w aucie torba podróżna, czyli plecak awaryjny, który dziś wszyscy (nie wiedzieć czemu) nazywają ucieczkowym bądź ewakuacyjnym (albo krótko: BOB, od angielskiego bail-out bag lub bug-out bag).
Dopiero później zetknąłem się z różnymi (lepszymi lub gorszymi) poradnikami i stronami internetowymi dotyczącymi szeroko rozumianego przetrwania. Warto wymienić kilka osób, które wzbogaciły moje obecne spojrzenie na tę problematykę. To właśnie dzięki obserwowaniu takich ludzi jak nieżyjący już Adolf Kudliński oraz jego syn Rafał; dzięki przeczytaniu poradników polskich autorów obeznanych w dziedzinie przetrwania, takich jak preppers Paweł Frankowski czy były oficer kontrwywiadu Kafir; jak również dzięki oglądaniu filmów świetnego survivalowca i instruktora Pawła Szlendiego mogłem zweryfikować swoje przemyślenia i dokonać ich selekcji. Dzięki temu wiedzę teoretyczną z zaleceniem jej praktycznego zastosowania mogę przekazywać dalej.
Książka, którą obecnie trzymasz w dłoniach, ma pokazać, że przetrwać w trudnych czasach i warunkach może każdy, kto tylko ma odpowiednią motywację i chęć działania. A do tego trzeba jeszcze choć trochę się przygotować. Nawet jeśli jesteś zwykłym amatorem, dyletantem w sprawach przetrwania, ta pozycja wskaże ci kierunek i pokaże to, co może być najważniejsze, by przeżyć w trudnej sytuacji.
Nie trzeba być komandosem, wytrawnym preppersem czy miłośnikiem bushcraftu ani odbyć niezliczonych kursów survivalu, aby przy odrobinie chęci, wyobraźni i niewielkich nakładach finansowych czy materialnych przygotować siebie, rodzinę i swój dom na to, co może nadejść.
Mam zamiar przekazać zebrane tu informacje w sposób najłatwiejszy do zapamiętania i wykorzystania, tak by dotarły do jak najszerszego grona czytelników, którzy będą w stanie sobie poradzić w najbardziej kryzysowych sytuacjach.
Oczywiście im bardziej jesteś wyszkolony i im więcej poświęcisz czasu na zgłębianie wspominanych tu dziedzin, tym większe są szanse, że zdołasz zachować opanowanie w razie trudności i pomożesz sobie oraz wszystkim, na których ci zależy. Dlatego jeśli przeczytasz tę książkę i zainteresuje cię ona tak, że stwierdzisz, iż warto być przygotowanym na różne ewentualności, ,dalszym krokiem będzie oczywiście pogłębianie swojej wiedzy i wyszukanie literatury, która bardziej szczegółowo opisuje kwestie, które tu poruszyłem.
Pamiętaj tylko o jednym – słynę z nietuzinkowego podejścia do życia i bezpośredniego wyrażania myśli i opinii. Poradnik ten może więc zawierać treści kontrowersyjne i odbiegające od światopoglądu wielu osób, zwłaszcza w kwestiach etyki, tolerancji, poprawności politycznej, a nawet weganizmu czy wegetarianizmu. Jeśli wydaje ci się, że możesz poczuć się tym urażony… nie czytaj.
Na początku miałem pomysł, by napisać poradnik dla osób mieszkających w miastach, pomyślałem jednak: dlaczego miałbym pomijać mieszkańców wsi? Przy obecnych zagrożeniach każdy z nas zasługuje na zyskanie wskazówek i przygotowanie się na rozmaite ewentualności. Dlatego książka ta posłużyć ma każdej chętnej osobie, która zechce zdobyć podstawową wiedzę na temat przetrwania i przygotowania się na różne zagrożenia. Wszystko, co tu napiszę, dotyczy głównie nas, Polaków, i obszaru, na którym mieszkamy, jednak wiedzę tu ujętą z powodzeniem można zastosować także w innych rejonach Europy, a nawet świata (choć zależeć to będzie od różnic klimatycznych i pozostałych uwarunkowań naturalnych). TA PUBLIKACJA TO ABSOLUTNE MINIMUM TEGO, CO WARTO WIEDZIEĆ I CZEGO WARTO SIĘ NAUCZYĆ.
Zagrożenia mamy różne, ale trzeba pamiętać, że w razie przyjścia tych najgorszych wola przetrwania i nasza determinacja muszą być znaczne – abyśmy mogli w razie potrzeby uratować życie swoje i innych.
Dziś nikomu, kto jest uważnym obserwatorem i potrafi czytać między wierszami, nie trzeba powtarzać, że okres spokoju, który trwał jeszcze kilka lat temu, skończył się bezpowrotnie, a liczba zagrożeń rośnie z każdej strony i w tempie lawinowym.Zapewne część czytających powyższe zdanie pomyślała sobie: „Bzdura! Pokój i spokój będą trwały w zjednoczonej Europie i na świecie!”.
Nie chcę tu straszyć, ale podobnie myśleli ludzie przed drugą wojną światową: „Ochronią nas sojusze, jesteśmy potęgą, damy radę”. Uspokajano się również na Ukrainie czy w Palestynie. Uspokajały się także osoby, którym po jakimś czasie powódź zabrała dobytek albo pożar pochłonął majątek. Każdy z nas do końca nie wierzy, że może nastąpić coś złego… bo jakim cudem miałoby się to przydarzyć właśnie nam?
Udowodnię, że zagrożenia są realne, niemal namacalne, a o niektórych z nich zapewne nawet nie pomyślałeś! I nie mam tutaj zamiaru nikogo dręczyć, a jedynie realistycznie wskazać to, co może nastąpić. Oto niektóre z dzisiejszych zagrożeń:
ekstremalne zjawiska klimatyczne: w tym susze, powodzie, huragany, pożary, wybuchy wulkanów czy superwulkanów (jak ten w Yellowstone), a także (to wcale nie jest scenariusz filmu s-f!) upadek meteorytów, które mogą zmieść całe obszary, jeśli nie w ogóle zniszczyć życie na naszej planecie;
kryzysy geopolityczne, takie jak wojna na Ukrainie, konflikty zbrojne w innych częściach globu, kryzys migracyjny w Europie, możliwe użycie broni masowego rażenia (w tym broni nuklearnej czy biologicznej), a także wojna totalna obejmująca niemal wszystkie kontynenty;
kryzys energetyczny, w tym długotrwałe blackouty
1
, spowodowane brakiem lub ograniczeniem dostępności niezbędnych surowców czy też innymi przyczynami naturalnymi bądź czynnikiem ludzkim;
cyberataki na m.in. infrastrukturę administracji państwowej, infrastrukturę bankową, co może doprowadzić do załamania się infrastruktury krytycznej;
związane z powyższymi zagrożeniami: inflacja, a może bardziej stagflacja
2
, kryzys żywnościowy, wojna o wodę, wojna handlowa (pamiętajmy, że taka toczy się obecnie między USA a wieloma innymi krajami, co może napędzić kolejny kryzys finansowy na świecie, a przecież kilka już ich było);
ponowna pandemia – która jest tylko kwestią czasu, wszak choroby zakaźne w globalnej wiosce błyskawicznie przenoszone są z jednego końca świata na drugi;
zagrożenia biorące się z braku kontroli nad sztuczną inteligencją, która szybko się uczy, a niektóre futurystyczne scenariusze stały się faktem – w 2023 roku usłyszeliśmy, że dron sterowany przez AI gotów był zabić ludzkiego operatora (potem oczywiście szybko te doniesienia zdementowano)
3
.
Oprócz tego istnieje wiele innych mniejszych i większych zagrożeń, które bezpośrednio lub pośrednio mogą uderzyć w nasz kraj i jego mieszkańców, przy czym dotkną każdego z obywateli, a więc także ciebie!
Jeszcze parę lat temu zapewne postukałbym się palcem w czoło, gdyby ktoś wymienił niektóre z wyżej wymienionych zjawisk. Dziś jestem w grupie, która widzi, że te zagrożenia są więcej niż prawdopodobne. Żaden z ekspertów krajowych czy zagranicznych nie będzie nikogo straszył dla zabawy ani nie chce być uważany za panikarza; każdy z nich mówi jednak coraz głośniej o potrzebie przygotowywania się na różne ewentualności i zagrożenia. Nawet polscy politycy i wojskowi w ogólnokrajowych mediach wspominają o plecakach ewakuacyjnych oraz o potrzebie zadbania o siebie i rodzinę w razie potrzeby, a także o tym, że może nastąpić sytuacja kryzysowa, nawet wojna. Na rządowej stronie gov.pl umieszczono materiał Rządowego Centrum Bezpieczeństwa
Bądź gotowy – poradnik na czas kryzysu i wojny, z którym warto się zapoznać4. Rządy takich krajów jak Szwecja czy Norwegia idą zaś o krok dalej: ludności cywilnej rozdawane są ulotki z wytycznymi oraz pakiety przetrwania, które mają wystarczyć na 72 godziny czy na kilka dni. Ulotki te często są drukowane w językach mniejszości, które zamieszkują te kraje, w tym po polsku. Mało tego, Litwa poradnik dotyczący bezpieczeństwa na wypadek inwazji rosyjskiej wydała już w roku 2015. Informator ten był rozdawany w szkołach i bibliotekach, a liczył aż 98 stron. Jeśli jeszcze was nie przekonałem, to dodam, że całkiem niedawno Szwecja ogłosiła budowę i modernizację 64 tysięcy bunkrów nuklearnych i przygotowywanie się na wypadek trzeciej wojny światowej5. Obiekty te mają pomóc się schronić 75% ludności, a szwedzki rząd przeznacza na ten cel znaczące sumy pieniędzy – mowa o wysokich liczbach!
Niewiele osób w Polsce (nawet spośród tych związanych z tematami survivalu i preppingu) wie, że wierni Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich, czyli mormoni, od wielu już lat uczą się samowystarczalności, która pozwoli im przetrwać bez pomocy rządów krajów, w których mieszkają6, w tym polskiego. Zapasy żywności i wody mają im wystarczyć na od pół roku do dwóch lat, a to nie wszystko, czego się uczą!
W dniach, w których pisałem tę książkę, w naszym kraju wspomniano o przygotowaniu ulotek i pakietów dla obywateli polskich, a dodatkowo nagłaśnia się kwestię przeszkolenia wojskowego ochotników mężczyzn. Jestem stanowczym zwolennikiem takiego rozwiązania i uważam, że przeszkolenie tego rodzaju powinien przejść każdy obywatel obowiązkowo! Zwłaszcza każdy polityk – bez względu na płeć i stronnictwo, które reprezentuje. Może w końcu niektórzy z nich przestaliby być pseudospecjalistami mądrymi wyłącznie w internecie…
Nadmienię tutaj, że powinniśmy zapoznawać się z wszelkimi komunikatami rządowymi, czy to dystrybuowanymi na ulotkach, czy na stronie gov.pl. Polecam też filmiki, na których wypowiadają się m.in. Andrzej „Wodzu” Kruczyński, Paweł „Naval” Mateńczuk czy też Paweł „Szlendi” Szlendak, o których doświadczeniu przekonałem się już niejednokrotnie, również za sprawą publikowanych przez nich materiałów7.
Oczywiście w materiałach, o których wspominam, mowa o przygotowaniach na zagrożenia większego kalibru, nie zapominajmy jednak, że zagrożeniem jest także pożar, powódź czy nawet kilkunastogodzinny blackout, zwłaszcza jeśli nastąpi on w zimie. Bo co poczniesz, gdy nagle zabraknie ci gazu, prądu, by ogrzać mieszkanie, ugotować jedzenie, zrobić cokolwiek przydatnego w domu?
Znam osoby, które dzięki podstawowemu przygotowaniu i jako takiej wiedzy uratowały z powodzi, która miała miejsce na Dolnym Śląsku w 2024 roku, najważniejsze rzeczy, w tym cenną dokumentację osobistą, która jest ciężka do odtworzenia. Mowa tutaj o świadectwach pracy, świadectwach szkolnych, aktach urodzenia, zgonu, dowodach osobistych, paszportach, aktach notarialnych.Realnym zagrożeniem są również wirusy i bakterie, które powodują choroby. Kolejna pandemia jest, jak już wspomniałem, tylko kwestią czasu – nie wiemy, kiedy, gdzie i z jaką siłą uderzy nowy, groźny wirus, a przecież nie ma miesiąca, w którym byśmy nie słyszeli o ogniskach eboli, cholery czy innych groźnych chorób, takich jak marburska albo denga. Ostatnio w Polsce mieliśmy też przypadki zachorowań na błonicę.
W czasie pandemii SARS-CoV-2 pracowałem w prywatnym pogotowiu medycznym i woziłem chorych ludzi z domów do szpitala i ze szpitala do hospicjum. Wyraźnie widziałem, co ta choroba potrafi zrobić z człowiekiem. Ludność krajów rozwiniętych, mająca dostęp do lekarzy, szpitali, medycyny i lekarstw, jest jak taki ślepy miś, z którym można wszystko zrobić i wszystko mu wmówić. Wierzymy, że damy sobie doskonale radę, a niestety tak nie jest. Tym bardziej że wzrosła grupa przeciwników szczepień, do tego uchodźcy z Ukrainy nie zawsze są zaszczepieni na podstawowe choroby; nie wspominając o migrantach pochodzących z krajów, gdzie nie ma mowy o jakichkolwiek szczepieniach.
A przy tym pandemie i epidemie różnią się od innych zagrożeń. Takie bowiem jak wojna, powódź czy blackout potrafią ludzi zjednoczyć, rozprzestrzenianie się choroby zakaźnej sprawia zaś, że jedna osoba staje się dla drugiej potencjalnym niebezpieczeństwem – poważnym albo nawet śmiertelnym.Z wielu problemów nie zdajemy sobie sprawy lub nie chcemy w nie wierzyć, tak jak nie wierzyliśmy w to, że wybuchnie wojna w byłej Jugosławii, a teraz tuż koło nas, za ukraińską granicą. Dziś też nikt nie wierzy w konflikt etniczny czy religijny w centrum Europy. Jednak napływ migrantów z różnych stron świata (ludzi obcych nam kulturowo i o odmiennych obyczajach) każe spojrzeć na to, co się w poszczególnych krajach dzieje. Zamachy terrorystyczne na ludność europejską, uciszane przez władze wielu państw, prowadzą do eskalacji niezadowolenia i frustracji, czego przykłady mamy w Wielkiej Brytanii, Francji, Niemczech, Włoszech, Szwecji i nie tylko.
Do tego dochodzi coraz częstszy brak wody pitnej, który zdarza się od Hiszpanii po Polskę, i pożary trawiące tereny od Grecji po Skandynawię. W Polsce olbrzymi pożar wybuchł w 2020 roku na terenie Biebrzańskiego Parku Narodowego, kolejny, który objął aż 90 hektarów jego terenu, miał miejsce w maju 2025 roku (a to był dopiero początek wiosny i już doszło do suszy)8. To wszytko powoduje, że politycy z poszczególnych krajów zastanawiają się, jak zaspokoić potrzeby ich ludności. Przewiduje się bowiem, że do 2050 roku około 70% populacji globu dotknie poważny deficyt wody pitnej!
To i wiele innych czynników naciąga coraz bardziej sprężynę, która ma swoje ograniczone możliwości i jeśli w porę nie zareagujemy, będzie musiała w końcu pęknąć! Pytanie: co wtedy?
Dziś wszystko jest możliwe, sytuacja naprawdę staje się dynamiczna i napięta, a przyśpieszają ją działania polityków Unii Europejskiej oraz władz Donalda Trumpa. Rządy wielu krajów nie radzą sobie lub ukrywają prawdę przed obywatelami – rośnie niezadowolenie z polityki klimatycznej, migracyjnej, podejścia do szeroko rozumianych kryzysów wewnętrznych i zewnętrznych zagrożeń. Zamiast im przeciwdziałać, politycy na siłę uspokajają lokalne społeczności, okłamując je, a nawet zastraszając i oskarżając o sianie fake newsów oraz karząc tych, którzy nie boją się wskazać palcem prawdziwych zagrożeń. Wszystko to robi się w imię źle rozumianej poprawności politycznej i realizowania osobliwych „ideałów”, które wspierają teorie i wizje nielicznych ugrupowań celem podporządkowania sobie większości obywateli.
Pozostawmy jednak politykę i polityków w spokoju – ja akurat nie jestem zwolennikiem żadnego stronnictwa ze sceny politycznej, skupmy się więc na rzeczach najważniejszych, dotyczących nas i naszego podwórka.
Wyobraź sobie, co będzie się działo w sytuacji przykładowo katastrofy ekologicznej, klęski żywiołowej czy wojny. Kto w pierwszej kolejności przyjdzie ci z pomocą? Pogotowie, policja, centrum kryzysowe?! Nie! Na początku można będzie liczyć na siebie i tych, którzy są wokół nas.
Dlatego powstała ta książka – by przekazać zebraną przeze mnie podstawową wiedzę na temat przetrwania.
Poruszę w niej niektóre sytuacje mogące nas spotkać. Nie będzie ona kompletną instrukcją, a zaledwie poradnikiem na czas kryzysu w polskich realiach, który może ci pomóc w razie nagłej potrzeby. Wskażę tu, co można zrobić, by przygotować się na niektóre ewentualności.
Jako osoba, która bacznie obserwuje zmiany zachodzące w naszym społeczeństwie od lat 90. XX wieku, zdaję sobie sprawę, że dziś już 70% ludzi, w tym niemal 95% obecnej młodzieży, nie jest w stanie poradzić sobie z daleka od miasta, bez smartfona, ciepłej wody, bezkofeinowej latte z beztłuszczowym mleczkiem i bezglutenowej bułki z mąki ryżowej… Te osoby nie mają pojęcia, jak rozpalić grilla, a co dopiero ognisko; nie wiedzą, jak zaspokoić pierwszoplanowe potrzeby, bo myślą, że jajka „rodzą się” wewnątrz śmiesznie wyglądających tekturowych pudełek leżących na półkach dyskontów. Nie wspominam już o posadzeniu jakiejkolwiek rośliny czy zabiciu i oprawieniu zwierzęcia do zjedzenia, żeby po prostu przeżyć.
Dlatego sam musisz sobie odpowiedzieć, czy lepiej będzie czekać na pomoc w mieście, czy może na wsi albo gdzieś daleko w lesie. A może lepiej będzie pozostać w domu lub uciekać gdzie pieprz rośnie…
Bez względu na okoliczności zawsze warto mieć jakiś plan, a do tego koniecznie plan B i kilka kolejnych innych możliwości, o czym także wspomnę. Dodatkowo warto podnosić swoje umiejętności w zakresie przetrwania, zapisywać się na szkolenia, kursy survivalowe, zbierać literaturę, która może pomóc w przeczekaniu trudnych czasów: od książek z dziedziny survivalu, przez zielarskie, kucharskie i dotyczące pierwszej pomocy, aż po te z dziedziny rolnictwa, sadownictwa etc.
Cała ta literatura, tak jak ludzie zajmujący się preppingiem, survivalem bądź innymi technikami przetrwania, ma jeden cel – pokazać, jak przeżyć, jak dać sobie radę w niesprzyjających warunkach. Dlatego podkreślę jeszcze raz: warto skorzystać z tej wiedzy, zanim stanie się ona natychmiast potrzebna, i warto się tego uczyć.
Skupię się na przygotowaniu plecaka awaryjnego oraz napiszę o naszykowaniu domu i mieszkania na sytuacje kryzysowe – o tym, jak sobie radzić, co warto mieć i na co uważać. Dojdą do tego przepisy i porady, np. jak prostym sposobem zrobić filtr do uzdatniania wody czy co spakować do plecaka. Jak przygotować zapasy wody i żywności oraz co może nam się przydać w sytuacji zagrożenia. Przedstawię także zarysy planów działania, na których możesz się oprzeć, zwłaszcza jeśli jesteś laikiem w sprawach przetrwania.
W tej książce nie będę się rozwodził nad wyższością preppingu nad survivalem ani odwrotnie oraz nie będę pisał o walorach bushcraftu. Chodzi mi głównie o to, co każda z tych „szkół” obiera sobie za cel główny, czyli o przetrwanie!
Z punktu widzenia nowicjusza różnice między preppingiem, survivalem i bushcraftem mogą być subtelne, krótko je tu jednak przedstawię: preppersi skupiają się na przeżyciu różnego rodzaju kataklizmów w swojej najbliższej okolicy; zbierają żywność, wodę, tworzą zamknięte grupy, często budują schrony – to ruch bardzo modny w USA. Survival skupia się na sztuce przetrwania w trudnych warunkach w lesie, górach, mieście; można także rozróżnić survival cywilny i wojskowy zwany SERE9, w którym chodzi o przeżycie i powrót do cywilizacji, ucieczkę od wroga do swoich itp.
Bushcraft to zaś ucieczka od cywilizacji, chodzi w nim o życie zgodnie z naturą i w naturze, umiejętność przetrwania w niej i współżycia z nią.
Ktoś kiedyś bardzo fajnie porównał preppersów do stada psów pasterskich chroniących swoje terytorium, zaś survivalowców i bushcraftowców do watahy wilków, które unikają ludzi, dbają o siebie i żyją w bezpiecznym odosobnieniu.
Tyle w ekstremalnym skrócie, a każdego, kto zechce zgłębić wyżej poruszone tematy, zapraszam na szkolenia do naszych rodzimych, jednych z najlepszych na świecie, instruktorów i zasięgnięcia wiedzy teoretycznej z dość bogatej literatury.
„Większość ludzi nie wyobraża sobie przyszłości innej niż teraźniejszość.”
Chris Martenson
Mój dom, moja twierdza – mówi stare przysłowie, które nie zawsze się sprawdza.
Może się bowiem okazać, że lepsza od naszej twierdzy na wsi byłaby taka w mieście albo odwrotnie. Pytanie o to, czy lepiej przetrwać w aglomeracji czy w odosobnionej osadzie, jest dość trudne.
Wybór zależy od wielu czynników i poziomu niebezpieczeństwa, z jakim mamy do czynienia: inaczej będzie w czasie powodzi czy blackoutu, a inaczej w czasie wojny lub pandemii.
Nie zawsze w razie zagrożenia trzeba uciekać z miejsca zamieszkania, choć sporo znawców tematu tak sądzi. Oczywiście są i tacy, którzy cytują powiedzenie, które umieściłem wyżej, i mówią, że zawsze pozostaną na miejscu. Jedno i drugie moim skromnym zdaniem może być błędem, wszystko zależy bowiem od okoliczności, jakie będzie nam dane pokonać.
Dziś ponad połowa populacji Polski, czyli około 20 milionów ludzi, mieszka w miastach. Większość z tego w blokach, gdzie w obecnych realiach sąsiad nie zna sąsiada i nie może liczyć na jego pomoc.
Czas to zmienić!
Czas zacząć się wzajemnie wspierać i dzielić między sobą doświadczeniem. Czas na pierwszym miejscu postawić wzajemną sąsiedzką pomoc! Dotyczy to zarówno miasta, jak i wsi!
W razie braku prądu mieszkańcy osiedli nie uciekną na wieś czy też do lasu. Tak samo w razie powodzi, pożaru lub ewentualnych innych ograniczeń związanych z klęską żywiołową, zamieszkami czy atakiem terrorystycznym wielu pozostanie w miejscu zamieszkania.
Pierwszą i najszybszą siecią wsparcia będzie rodzina, sąsiedzi lub znajomi, a później razem możemy oczekiwać na pomoc powołanych do tego instytucji, takich jak wojsko, policja, straż pożarna, pogotowie czy centra zarządzania kryzysowego. Ważne, by nie być biernym, nie stać i nie patrzeć bezczynnie na to, co się dzieje. Od tego może zależeć bezpieczeństwo nasze, naszej rodziny i bliskich.
Faktem jest, że pomoc w mieście dotrze szybciej niż na wieś czy gdzieś do głębokiego lasu. I to w mieście mamy szpitale, pogotowie ratunkowe, straż pożarną i policję. To tutaj powinna przyjść prędka odpowiedź w razie zapotrzebowania na żywność i wodę, a także wsparcie medyczne. Karetka czy radiowóz dojadą pod blok sprawniej niż do wioski lub po leśnych wertepach do obozowiska. Zwłaszcza że większość samochodów takich służb jak pogotowie i policja ma auta z niskim zawieszeniem, które często nie dają rady na drogach gruntowych, nie wspominając o leśnych ostępach.
Jest jednak jedno „chyba że”. Chyba że miasto będzie zagruzowane, ulice zablokowane czy zalane, np. podczas lub po powodzi, w czasie działań wojennych czy kataklizmów. Wtedy żadne służby do nas nie dotrą, nawet przez dłuższy czas. Warto także o tym pamiętać!
Ujmijmy w punktach zalety przebywania w mieście i na wsi w razie kryzysu.
Więcej zasobów, przynajmniej na początku – to tutaj mamy sklepy, magazyny i opuszczone budynki.
Możliwość szybkiego dostępu do pomocy humanitarnej – to tutaj trafiają pierwsze konwoje humanitarne i rozdawana jest żywność.
Lepsza infrastruktura krytyczna – w miastach mamy szpitale, apteki, bieżącą wodę (przynajmniej do czasu awarii wodociągów).
Łatwiej znaleźć ludzi chętnych do wzajemnej pomocy i do współpracy – to w mieście żyje większa populacja.
Zapasy szybko się kończą – wszelkie możliwe sklepy zostaną splądrowane w kilka dni.
Znacznie mniejszy dostęp do naturalnych źródeł żywności – uprawa roślin w mieście jest mocno ograniczona, zwierzyna hodowlana i łowna prawie nie istnieje.
Ogromne ryzyko zamieszek i grabieży – duża liczba ludności przekłada się na wiele aktów agresji.
Problemy z wodą – jeśli system wodociągowy przestanie działać, dostęp do czystej wody spadnie praktycznie do zera.
Mogą się pojawić trudności z ucieczką – zagruzowane i zablokowane drogi, barykady na ulicach, korki: to wszystko może utrudnić nam ewakuację.
Nasuwa się więc myśl, że miasto jest dobre na krótki czas, maksymalnie do kilku tygodni, a im dłużej trwa kryzys, tym bardziej staje się niebezpieczne.
Dobry dostęp do naturalnych zasobów – lasy, pola, łąki, woda, zwierzęta hodowlane i dzikie.
Możliwość uprawy roślin – własne szklarnie, ogródki, możliwości sadzenia różnych warzyw i zbóż.
Małe zagęszczenie ludzi – mniejsza konkurencja o zasoby, a tym samym mniejsze ryzyko agresji.
Znacznie łatwiejsza obrona – tu znasz teren, widzisz, kto obcy, a kto swój.
Większa samowystarczalność – dostęp do wody, opału, żywności.
Realne zagrożenie ze strony uchodźców z miast – uciekinierzy mogą przybywać na wieś i kraść nasze zasoby.
Brak dostępu do pomocy medycznej – pogotowie i szpitale są daleko, apteki na wsi są rzadkością.
Możliwość pozostania w izolacji – jeśli nie masz dobranej grupy znajomych, rodziny, możesz zostać sam, a wówczas mieć problem z obroną.
Jeśli jesteś na wsi, przygotuj się na samowystarczalność.
Wieś wydaje się lepszym miejscem na długoterminowe przetrwanie, wymaga to jednak wcześniejszego przygotowania.
Jeśli kryzys jest nagły i krótkoterminowy, taki jak blackout, blokada transportu, miasto daje lepsze warunki i dostęp do różnych zasobów.
Jeśli jednak kryzys się przeciąga, idzie w miesiące, a nawet lata, wieś daje większe szanse na przeżycie. Tu można łatwiej zdobywać wodę, jedzenie i opał.
Najlepszą strategią byłoby mieć zawsze plan ewakuacji z miasta. Jeśli tylko zobaczysz, że robi się niebezpiecznie, zabieraj rodzinę, swoją grupę i przenieś się na wieś lub ostatecznie do lasu, choć to wymaga jeszcze większej ilości szkoleń i praktyki.
Jeśli mieszkasz w mieście na terenach zalewowych i zajmujesz niższe piętra w bloku czy kamienicy, to naturalną drogą ucieczki jest pójście do sąsiada piętro lub dwa wyżej, a może nawet na dach czy strych. Na wsi zaś ucieczka do kogoś, kto posiada wyższy dom, ze strychem lub także z wyjściem na dach. Być może ten ktoś, do kogo udamy się po pomoc, ma odpowiednie przygotowanie i sprzęt, który pozwoli nam przetrwać. Znam osoby, które trzymają (nawet w blokach) nadmuchiwane pontony. To ostrożność po doświadczeniach powodzi w roku 1997 i 2010. Ludzie zaczęli się uczyć na własnych przeżyciach, przewidywać i przygotowywać się na to, co może nadejść. Zagrożeniem związanym z powodzią jest też także odejście wielkiej wody: bakterie, mikroby, zarazki, smród i brak wody pitnej. W mieście i na wsi w razie powodzi zagrożenie jest takie samo, z tym że pomoc w tym przypadku dotrze szybciej do miasta, a dopiero stamtąd na wieś.
Bez względu na to, gdzie mieszkamy, jedyną drogą ucieczki w razie pożaru jest jak najszybsza ewakuacja na zewnątrz, powiadomienie wszystkich wokoło i szybka reakcja na zagrożenie w miarę naszych możliwości. Chociaż mamy w wielu wioskach Ochotniczą Straż Pożarną, to gdy mowa o przeciwdziałaniu pożarom, także wygrywa miasto. Czas reakcji, nowoczesny sprzęt, wozy bojowe, drabiny, podnośniki, a w końcu przeszkolenie strażaków odgrywają nieocenioną rolę. (Nie ujmuję tu niczego strażakom ochotnikom, którzy o takim sprzęcie i szkoleniach, które ma Państwowa Straż Pożarna, mogą pomarzyć, a mimo to zawsze ruszają na pomoc potrzebującym).
Gdy nastąpi kolejny wybuch epidemii i wprowadzone zostaną związane z tym obostrzenia, w mieście tak naprawdę jesteśmy zamknięci w czterech ścianach. Zagrożeniem może być sąsiad, a nawet najbliższa rodzina, która z nami nie mieszka, ale ma chęć nas odwiedzić. Być może kolejnym razem nie będzie takich restrykcji jak w czasach covidu, jednak trzeba się liczyć z każdym scenariuszem. Brak możliwości wyjścia na zewnątrz, określone godziny robienia zakupów itp. wywołują frustrację, narastające napięcia, dochodzi do awantur w domach między małżeństwami czy konfliktów między rodzicami a dziećmi.
W blokach żyjemy niczym kury w chowie klatkowym, a siedzenie w domu powoduje, że wariujemy i szukamy uzewnętrznienia swoich emocji.
Dlatego w razie tego zagrożenia lepszym wyjściem jest mieszkanie na wsi. Możemy wyjść na podwórko, do ogrodu czy do lasu, tu nie będzie takich obostrzeń jak w mieście, choć zagrożeniem będą także sąsiedzi, którzy mogą przenosić chorobę, więc uważać jak najbardziej trzeba.
Komfort możliwości opuszczenia mieszkania, choćby na krótki spacer wokół domu, pomoże się odstresować, rozładować napięcie, a tego nie będziemy mieli w bloku czy kamienicy.
Blackout to wyłączenie prądu w razie śnieżycy, wichury, działań zbrojnych; podobnym do niego zagrożeniem jest zatrzymanie dostaw gazu, szczególnie dotkliwe, gdy trwa długo, a akurat mamy zimę i mróz.
W mieście w takiej sytuacji mamy przechlapane. Za sprawą źle pojmowanej ekologii zlikwidowano wiele pieców zwanych kopciuchami, pieców kaflowych i innego rodzaju ogrzewania. W nowoczesnych blokach, zwłaszcza tych wysokich, nie ma doprowadzonego gazu, który przy braku prądu jest zbawienny. Dziś większość młodych stawia na kuchenkę indukcyjną czy thermomix. Obie te rzeczy nie przydadzą się nam w razie blackoutu do niczego! Mamy więc brak ogrzewania, brak wody, brak możliwości ugotowania posiłku.Co robić w takim przypadku? Doskonale pokazała to wojna na Ukrainie. Ludzie robią paleniska z cegieł i pustaków pod blokami lub piece ze starych beczek i wystawiają kominy przez okna w blokach. Problemem jest dostęp do paliwa i drzewa, by móc z tych naprędce skleconych pieców i kuchenek korzystać.
Tymczasem na wsi wciąż mamy wiele domów z piecami, kominkami, gaz w butlach i w ostateczności, gdy będzie minus 25 stopni, a za oknem śnieżna zawierucha, odpalimy kominek, ogrzejemy się i nawet ugotujemy czy upieczemy posiłek. Jeśli zaś ktoś żyje na wsi w nowoczesnym domu i pompa ciepła nie będzie działała, to pójdzie przenocować z dziećmi do sąsiadów (to samo można zrobić w mieście – razem, w większej grupie, będzie nam cieplej). A dostęp do paliwa – drzewa jest na wsi praktycznie nieograniczony.
Największe zagrożenie dla miasta i dla wsi to konflikt zbrojny! Tu stanowczo jestem zdania, że bezpieczniejsi będziemy na wsi niż w mieście. Doskonale pokazuje to konflikt na Ukrainie czy w Palestynie, gdzie miasta równane są z ziemią, a droga ucieczki jest blokowana przez wielkie tłumy uciekinierów czy wojsko. Pomoc humanitarna, wojskowa – pisząc kolokwialnie – leży! Ludność w mieście walczy o przetrwanie, a bloki są sukcesywnie niszczone jeden po drugim i równane z ziemią. Czy specjalnie, czy za sprawą błędów operatorów wojskowych – to bez znaczenia. Znaczenie ma to, że jesteśmy w strefie śmierci i trzeba się z niej wydostać.
Ktoś powie: „No tak, ale na wsi także zabijają i bombardują domy!”. Owszem, ale w mniejszej skali, a żyjąc w wiosce, możemy uciec przed nacierającym wojskiem, szybciej przygotować się na istniejące zagrożenie, w ostateczności opuścić dom i uciec tam, gdzie jest w miarę bezpiecznie: do lasu, w góry, w tylko nam znane miejsca.
Zwrócę także uwagę na bardzo istotną rzecz. W Polsce oficjalnie mówi się, że schronów dla ludności cywilnej mamy niecałe 2 tysiące, czyli może w nich przebywać około 300 tysięcy ludzi, miejsc ukrycia jest blisko 9 tysięcy, dla ponad miliona osób, wytypowano też 224 tysiące miejsc doraźnego schronienia10. Są to oficjalne dane ze strony rządowej11, na której nikt nie wspomina, że większość tych obiektów nie nadaje się na schrony, bo nikt o nie nie dbał od wielu, wielu lat! Schronienia doraźne, takie jak piwnica, nie mają natomiast drugiego wyjścia w razie sytuacji awaryjnej (zawalenia się bloku, kamienicy, budynku) – i co wówczas?! Warto pamiętać i sprawdzać, czy takie schronienia mają przynajmniej dwa oddzielne wejścia.
Przypomnę też to, o czym pisałem wcześniej: Szwecja buduje i modernizuje 64 tysiące takich obiektów/bunkrów dla 7,5 miliona swoich rodaków, a całość ma być gotowa maksymalnie w dwa, trzy lata12. Tymczasem u nas rząd będzie rozdawał obywatelom ulotki… za rok!
Oprócz tego: jeśli zabraknie w mieście wody i żywności, a służby nie zadziałają odpowiednio szybko, to na pierwszy ogień łupem bandytów lub zdesperowanej ludności padną sklepy osiedlowe i centra handlowe. Można pomyśleć o hydrantach z wodą, ale tu pojawia się pytanie: kto z czytających wie, gdzie w jego okolicach jest hydrant przeciwpożarowy, jakiekolwiek ujęcie wody pitnej czy zbiornik przeciwpożarowy? Kto wie, gdzie zdobyć w mieście żywność, jeśli okoliczne sklepy zostaną splądrowane? A zapewniam, że tak właśnie będzie w razie zagrożenia. Takie rzeczy dzieją się po chociażby każdej powodzi, po ostatniej w naszym kraju działy się także. Wiemy to również z relacji z miasteczek przyfrontowych Ukrainy czy z opowieści świadków: konwoje z darami i żywnością bywały okradane przez ludność cywilną, a nawet służby mundurowe.
Wracając do tematu wyboru: miasto czy wieś. Warto pamiętać, że w razie zagrożenia musimy szybko działać, być elastyczni i sprawnie reagować, równie prędko musimy adaptować się do nowych warunków. W mieście i na wsi łatwo możemy znaleźć materiały do budowy improwizowanych schronów, narzędzia do ich budowy, a tego już poza obszarem zabudowanym możemy nie mieć. Tak samo jeśli chodzi o wspólną pomoc w zdobywaniu pożywienia i wody, zawsze szybciej zrobimy to wspólnie w większej społeczności.
Dodam rzecz bardzo istotną z punktu możliwości przetrwania. Otóż aby przeciwdziałać wielu zagrożeniom, potrzebujemy wsparcia drugiej osoby: kogoś z rodziny czy sąsiada. Wspólnie możemy więcej, w większej grupie możemy łatwiej przetrwać i sobie wzajemnie pomóc.
Brak wody? Proszę bardzo, sąsiad może wiedzieć, gdzie znajduje się ujęcie wody pitnej, może też mieć jej zapas, może wiedzieć, gdzie się udać po pomoc itd. Tak samo jeśli zabraknie nam żywności. Sąsiad lub znajomy może mieć schronienie, którym zechce się podzielić. Oczywiście takie sprawy warto wcześniej omówić, warto żyć z sąsiadami czy znajomymi na stopie co najmniej koleżeńskiej już dziś, teraz, nie w sytuacji zagrożenia. Gdy będą to obcy nam ludzie, zwyczajnie nie zechcą nam pomóc, bo niby dlaczego mieliby? Wybierając między sobą i najbliższymi a nami, nie będą dobrymi samarytanami.
Tutaj dochodzi także inna bardzo ważna kwestia, czyli sprawa wzajemnego zaufania. Czy ufamy rodzinie, sąsiadom i znajomym, czy oni ufają nam?! Takie więzi buduje się czasami przez całe lata, ale w sytuacji zagrożenia naprawdę można scementować prawdziwą przyjaźń. Każdy będzie chciał przeżyć, niektórzy nawet kosztem drugiego człowieka, dlatego tak ważne jest budowanie zaufania, dogadanie się i stawianie na współpracę.
To, czy wybierzesz przeżycie w mieście czy na wsi, będzie zależało tylko od ciebie; od tego, gdzie obecnie żyjesz i jakie są twoje priorytety. Ten poradnik jest dla każdego, dla mieszkańców miasta i wsi.
Najważniejsze w czasie zagrożenia jest przetrwanie. Mamy przeżyć, uratować siebie i bliskich, bez względu na to, gdzie mieszkamy.
Więc już dziś powinieneś zadać sobie jedno, bardzo ważne pytanie: na czym i na kim mi zależy? Jeśli taką osobą jest ktoś z twoich bliskich, a nawet ty sam, warto przeczytać tę książkę i naprawdę wyciągnąć z niej wnioski.
W życiu prywatnym i zawodowym nie raz widziałem ludzi, którzy dzięki swej desperacji i woli walki przeżyli sytuacje na pierwszy rzut oka beznadziejne.
Wiele zależy od nas samych, od naszej silnej woli, chęci przeżycia, walki o siebie, o życie oraz od podejścia i nastawienia psychicznego. W razie jakiegokolwiek zagrożenia nie można być ani pesymistą, ani optymistą, trzeba patrzeć na zastaną sytuację realistycznie i tak do niej podchodzić.
Tu przypomina mi się stara anegdota z czasów, gdy byłem żołnierzem, jeszcze w służbie zasadniczej, a za dowódcę miałem starego sprytnego chorążego, który z niejednej beczki okowitę pił. Miał on takie powiedzenie, które obecnie jest celne jak strzał w dziesiątkę na tarczy strzelniczej, a brzmiało mniej więcej tak:
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1. * Blackout – chwilowa bądź długotrwała przerwa w dostawie energii elektrycznej spowodowana nagłymi zjawiskami klimatycznymi bądź ludzkimi działaniami. Może objąć spore obszary miasta, całego regionu, a nawet kraju. [wróć]
2. Stagflacja – występowanie w gospodarce państwa inflacji na wielką skalę, rosnącego bezrobocia i dużego spadku wzrostu gospodarczego. [wróć]
3. E. Kielak, Sztuczna inteligencja zbuntowała się podczas symulacji? Wojsko dementuje „anegdotę” pułkownika, Gazeta.pl https://next.gazeta.pl/next/7,151243,29829073,sztuczna-inteligencja-zbuntowala-sie-podczas-symulacji-zabito.html [dostęp: 20.05.2025]. [wróć]
4.Bądź gotowy. Poradnik na czas kryzysu i wojny, Gov.pl, https://www.gov.pl/web/rcb/badz-gotowy–poradnik-na-czas-kryzysu-i-wojny [dostęp: 22.05.2025]. [wróć]
5. J. Laskowski, Kraj NATO szykuje się na III wojnę światową. Stawia na bunkry nuklearne, Dziennik.pl, https://wiadomosci.dziennik.pl/swiat/artykuly/9769708,kraj-nato-szykuje-na-iii-wojne-swiatowa-stawia-na-bunkry-nuklearne.html [wróć]
6. J. Swaine, D. McMillan, M. Boorstein, Mormon Church has misled members on $100 billion tax-exempt investment fund, whistleblower alleges, „The Washington Post”, https://www.washingtonpost.com/investigations/mormon-church-has-misled-members-on-100-billion-tax-exempt-investment-fund-whistleblower-alleges/2019/12/16/e3619bd2–2004–11ea-86f3–3b5019d451db_story.html [dostęp: 12.02.2025]. [wróć]
7.Bądź gotowy…, op. cit. [wróć]
8.Pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym. Strażacy wygrywają walkę z ogniem, PolskieRadio24.pl, https://polskieradio24.pl/artykul/3503247,pozarw-biebrzanskim-parku-narodowym-strazacy-wygrywaja-walke-z-ogniem [dostęp: 30.03.2025]. [wróć]
9. SERE – szkolenie, którego celem jest nauczenie żołnierzy przetrwania w każdych warunkach. Nazwa pochodzi od pierwszych liter słów angielskich: survival (przetrwanie), evasion (unikanie), resistance (opór) oraz escape (ucieczka). [wróć]
10. Miejsce doraźnego schronienia – miejsce przeznaczone na krótkotrwałe przebywanie ludności, do kilkunastu godzin, są to m.in. piwnice i garaże podziemne. [wróć]
11.Aplikacja „SCHRONY”, gov.pl, https://www.gov.pl/web/kppsp-sanok/aplikacja-schrony [dostęp: 15.02.2025]. [wróć]
12. K. Sikorski, Szwecja ostro bierze się za budowę bunkrów atomowych w obawie przed groźbą rosyjskiej agresji, I.pl, https://i.pl/szwecja-ostrobierze-sie-za-budowe-bunkrow-przeciwatomowych-w-obawie-przez-grozbarosyjskiej-agresji/ar/c1p2–27431779 [dostęp: 3.04.2025]. [wróć]