Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Jedyna podróż, którą możemy dziś odbyć, to podróż w głąb siebie
„Peryferie” to zbiór czterech współczesnych dramatów, które z przenikliwością i ironią odsłaniają absurdy świata, ludzkie słabości oraz ułudy codzienności. Bohaterowie tych sztuk w nieoczywisty sposób mierzą się z władzą, społeczną hipokryzją i własnymi złudzeniami.
W groteskowych Peryferiach samotność sąsiaduje z opresją, a ironia z tragedią. Edward Drugi bezlitośnie demaskuje relacje podszyte manipulacją, Landschaft obnaża toksyczne rodzinne więzi, a Imprinting ukazuje system, który pod płaszczykiem postępu dąży do absolutnej kontroli.
Waldemar Śmigasiewicz tworzy świat, w którym rzeczywistość ściera się z fikcją, a śmiech bywa ostatnią linią obrony. Tylko nieliczni odważą się do niego wkroczyć.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 245
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Waldemar Śmigasiewicz
Pan dziennikarz
Peryferie Los Angeles. Budynek z początku XX wieku. Mieszkanie zawalone bez ładu i składu starymi meblami. Pośrodku znajduje się otwarte okno, przysłonięte brudną zasłoną, którą delikatnie porusza wiatr. Mimo ostrego słońca w pokoju panuje półmrok. Na kanapie pod ścianą leży w bezruchu mężczyzna (l. 40). Rozlega się pukanie do drzwi.
GŁOS DOZORCZYNI (off) Panie Povolsky… jest pan w środku? (głos kobiecy do kogoś na korytarzu) Wyszedł albo zamknął się od środka, pewnie śpi. Niech pani stuka, może się obudzi…
Słychać dozorczynię. Mężczyzna wstaje z kanapy, podchodzi do drzwi i łowi dźwięki z korytarza. Rozlega się gwałtowne pukanie. Mężczyzna odskakuje od drzwi. Słychać odchodzące kroki dozorczyni.
GŁOS NIEZNAJOMEJ (off) Chciałabym zamienić z panem kilka słów, panie Povolsky. Mam dla pana widomość… (milczenie, kobieta odchodzi)
Povolsky czeka, aż na korytarzu zapanuje cisza. Delikatnie otwiera drzwi i wygląda na klatkę schodową. Po chwili się cofa i od środka zamyka je na klucz. Włącza telewizor. Trwa retransmisja gali oskarowej w TV Los Angeles. Kładzie się na kanapie, niedługo potem dzwoni telefon.
POVOLSKY Słucham… (cisza) Słucham! Kto mówi?! No mów do mnie! (rzuca słuchawką, telefon znowu dzwoni) Halo!… (w słuchawce rozlega się chichot) Kto mówi! Kto?!… (podnosi głos) No mów, o co ci chodzi! (odkłada słuchawkę, po czym kładzie się na kanapie i zapada w sen. Budzi go odgłos przekręcanego w zamku klucza)
Do pokoju wchodzi dozorczyni, pani Winter (l. 60). Kiczowato ubrana kobieta z przesadnie wymalowanymi ustami. Na rękach trzyma małego yorka, który nieustannie szczeka. Kobieta na zmianę to ucisza psa, to gładzi swoje włosy.
PANI WINTER Musiałam zejść na dół po klucz, później wejść z powrotem na górę i to wszystko na własnych nogach… (piesek szczeka)
POVOLSKY Przepraszam, zdrzemnąłem się.
PANI WINTER (do psa) O, jaki zdenerwowany. (piesek szczeka) Kupiłam mu taką małą piłeczkę, ale gdzieś się zapodziała, lubi też frędzelki od mojej nocnej koszuli… Można go pogłaskać. (infantylizując) Boi się pogłaskać pieska, a piesek nie gryzie.
Povolsky z irytacją wyciąga rękę w kierunku psa. Ten gryzie go w rękę, mężczyzna jęczy.
PANI WINTER Takie ugryzienie to jak ukłucie szpileczką, poprawia krążenie. Czemu tu tak ciemno? (piesek przestaje szczekać) Zmęczyłeś się szczekaniem, bo klimatyzacja nie działa i jest nieznośny upał. A ta z cyckami to ktoś z rodziny?
POVOLSKY Nie mam rodziny.
PANI WINTER (siadając bardzo blisko) To dobrze, bo dbam o reputację. Widzisz, Jogusiu, ten pan nigdzie nie pracuje, a czynsz zawsze płaci w terminie, taki z niego David Copperfield.
POVOLSKY Niech pani doda, że niczym nie handluje.
PANI WINTER Jak zobaczę, że handluje, to doniosę na policję. (obejmuje Povolskiego, wciąż trzymając psa) Ale mogę na to przymknąć oko… O Boże, jak tu gorąco… (oddaje mu psa) Niech Povolsky potrzyma to nasze maleństwo… (z trudem zdejmuje sukienkę)
POVOLSKY (trzymając psa, odpycha kobietę, która chce go objąć, jednak po chwili rezygnuje z oporu) Można postawić go na podłogę?
PANI WINTER Ma zaburzenia błędnika… Przewróciłby się.
Z trudem, w milczeniu, z psem na ręce Povolsky także się rozbiera.
POVOLSKY (udając zmysłowość) Znowu to samo…
PANI WINTER (zmysłowo) Ale nie tak samo… (kochają się) Povolsky! Povolsky! Povolsky!
Oboje zastygają w bezruchu, po chwili kobieta się ubiera, bierze na ręce psa i bez słowa wychodzi. Povolsky siada przed telewizorem i bezmyślnie przerzuca kanały. Zatrzymuje się na wiadomościach CNN. Do pokoju bez pukania wchodzi Aleksander (l. 35). Przystojniak w kraciastej koszuli, w dłoni trzyma kowbojski kapelusz. Bez słowa siada na kanapie obok Povolskiego i ręką przeczesuje włosy.
ALEKSANDER Po co gapisz się w telewizor, skoro i tak nic z tego nie rozumiesz?
POVOLSKY (ubiera się) Czytam z ruchu warg…
Wstaje, wyciąga ze skrytki dwie działki w foliowych torebkach i kładzie je przed Aleksandrem.
ALEKSANDER (sprawdza towar, chowa do kieszeni i daje Povolskiemu pieniądze, które tamten umieszcza w skrytce) Miałem sceny z Millu… (odruchowo wyciąga rękę)
Povolsky daje mu żółtą tabletkę, którą Aleksander połyka.
ALEKSANDER Nie znasz Millu? Cytrynowe lody Manhattan, soki pakowane próżniowo, lakiery do włosów, agrestowe pomadki, kolorowe telefony komórkowe… Nie znasz Millu?
POVOLSKY Nie znam.
ALEKSANDER Zapytaj, co robiłem.
POVOLSKY Co robiłeś?
ALEKSANDER Przechodziłem przez jej pokój… Słuchaj, jak wygląda u was złodziej?
POVOLSKY Jak złodziej.
ALEKSANDER Ale jak się zachowuje? Na przykład włamywacz… Jest agresywny, bezwzględny?
POVOLSKY A jak jest u was?
ALEKSANDER To ja pytam ciebie, a nie, że ty pytasz mnie. W następnej reklamie będę włamywaczem z twojego kraju. Będę kradł lakier do włosów z garderoby Millu. Dlatego pytam, jak jest u was?
POVOLSKY Przyjedź, to zobaczysz.
ALEKSANDER W życiu!… W jedno amerykańskie gówno wdepnąłem, a ty mi proponujesz drugie… Byłem kiedyś u was. Jaki tam jest bałagan… Jaki smród. Siedziałem w restauracji Samson… Wiesz, że tam piwo zapijają wódką?
POVOLSKY To tak jak u was.
ALEKSANDER Nie pierdol… Ja wódki nie zapijam piwem, kiedyś może tak, ale nie teraz, nie dzisiaj. (pauza) Jak tak siedziałem, to miałem wrażenie, bo też było tak gorąco jak tu, że wszystko u was jest…karłowate, filigranowe, gówniane… Malutki kraj, mali ludzie i małe problemy. Miasta jak pudełeczka od zapałek i bardzo mało żółtego koloru.
POVOLSKY Mamy jeszcze wiele do zrobienia…
ALEKSANDER Lubię, jak poczuwasz się do winy.
POVOLSKY A ja lubię, jak się nią delektujesz.
ALEKSANDER Fajna ta nasza płaszczyzna porozumienia, co?
POVOLSKY Bardzo.
ALEKSANDER Będzie jeszcze fajniejsza, bo czas robi swoje. (zapada milczenie) To jak wygląda u was złodziej?
POVOLSKY Złodziej z urzędu, z ulicy, z bazaru, z dworca, taki, który kradnie samochody, czy kieszonkowiec? Porywacz dzieci, kobiet, polityk, złodziej rowerów?…
ALEKSANDER De Sica… neorealizm… Nasi aktorzy są najlepsi na świecie… Włosi. Amerykanie, Francuzi, Anglicy niech się schowają. Nasz aktor to potęga prawdy. Twórczo obserwuje świat i jest krytyczny w stosunku do innych. Widzi ich wady i zalety. Wiem coś o tym, też jestem aktorem. Kradnę metafory. Konczałowski, Tarkowski, Smoktunowski, Szepitko, Gajdaj…Grać rolę to znaczy być kimś innym. Przeistoczyć się…
POVOLSKY (ironicznie) To się przeistocz.
ALEKSANDER Dureń! Jeszcze tu przyjdę… (wychodzi)
Povolsky zamyka za nim drzwi. Po chwili dobiega zza nich niezrozumiały kobiecy głos.
ANNA (l. 30) To ja byłam pod pana drzwiami. (pauza) …Mam dla pana wiadomość.
Povolsky milczy.
ANNA Nie zostałam przez nikogo nasłana… (pauza) Będziemy tak rozmawiać przez te drzwi? Pani Winter może pomyśleć, że jest pan sutenerem!
Povolsky gwałtownie otwiera drzwi.
ANNA (przez chwilę patrzą na siebie w milczeniu) Mogę?
Povolsky milczy.
ANNA (pauza) Z okna kawiarni widziałam, jak codziennie bez celu przemierzasz miasto. Dzisiaj także minąłeś wielkie horyzontalne okno, za którym siedziałam. W twoich oczach zobaczyłam rozpacz… (pauza) Szedłeś w skupieniu, nie oglądając się za siebie, a ja byłam tuż obok… Nagle poczułam, że tracę cię z oczu. Wbiegłam na ciemne schody jakiejś kamienicy, wpadłam na kobietę, która podobnie jak ja wspinała się po schodach, okłamałam ją, że szukam krewnego, opisałam twój wygląd, a wtedy ona zaprowadziła mnie pod te drzwi.
Wyjmuje papierosa.
POVOLSKY Nie pal. Na suficie są czujniki dymu… Czy to wszystko, co chciałaś mi powiedzieć?
ANNA (bez słowa chowa papierosa) Mam jeszcze wiadomość… Ale to będzie kosztowało.
POVOLSKY Wiadomość… od kogo?
ANNA Najpierw ustalmy cenę.
POVOLSKY Za co?
ANNA Za wiadomość.
POVOLSKY Nie będziemy niczego ustalać. Nie jestem zainteresowany „towarem”, który chcesz mi sprzedać.
ANNA Myślę, że się dogadamy co do ceny.
POVOLSKY Niech pani stąd wyjdzie!
Chwyta ją za przegub ręki i ciągnie do drzwi.
ANNA Kiedyś z okna kawiarni zrobiłam ci zdjęcie. Długo je analizowałam… Według tego, co udało mi się dowiedzieć, nikt o nazwisku Povolski nie istnieje. (pauza) Chcę wierzyć, że to, co mówiłeś dozorczyni o sobie, jest prawdą, ale zdarzyło się jeszcze coś… Coś niezrozumiałego. Twoje nazwisko przy wjeździe do tego stanu nie wiadomo z jakich powodów nie zostało odnotowane w żadnym z dokumentów wjazdu. Przekroczyłeś granicę meksykańską, tak?… Nie pytam, w jaki sposób.
POVOLSKY Na prawo jazdy…
ANNA W książce meldunkowej nie figurują twoje dane. Nie ma także najmniejszej wzmianki o twojej obecności w tym domu, w tym pokoju. Według książki meldunkowej nikt taki tu nie mieszka… Ile i komu zapłaciłeś za milczenie o sobie, nie wiem i nie chcę wiedzieć.
POVOLSKY Wezwij policję. Chyba o to ci chodzi? Wtedy ja, ze strachu, że coś się wyda… zapłacę. Będzie to cena mojego spokoju… I to jest ta wiadomość, warta bajońskiej sumy, której niestety nie mam?
ANNA Dokumenty także masz lewe, sprawdziłam…
POVOLSKY Skoro jestem tu obcy, to wnieś przeciwko mnie oskarżenie!
ANNA Kiedyś pracowałam jako policyjny psycholog… Tropiłam nielegalnych emigrantów. Rozpoznaję obcego… po krokach, sylwetce, spojrzeniu.
POVOLSKY Jedno spojrzenie i wiesz wszystko…?
ANNA Podobasz mi się… Kiedy mówisz, że mam wezwać policję, jestem gotowa to zrobić, tak sugestywnie to mówisz. Podobasz mi się jako schwytany na gorącym uczynku. Podobasz mi się jako obcy… Chciałabym mieć cię na wyłączność… Nie bój się, nie zamieszkam z tobą. Jesteś mi potrzebny na kilka godzin w ciągu dnia lub w nocy. To cena, na którą powinieneś się zgodzić. Nie chcę wiedzieć o tobie więcej, niż wiem. Niczego nie chcę. Jestem bezinteresowna… (całuje go i wychodzi)
POVOLSKY (bezgłośnie) Kurwa mać!… (przez długą chwilę chodzi po pokoju, od ściany do ściany) maleńkie żaróweczki na mrocznych korytarzach… (wyciąga butelkę wódki do połowy nadpitą. Kładzie się na kanapie. Pije) Na litość boską, nie jest moją winą, że zwiałem od tego… Uciekłem od tego gówna. Mam prawo zacząć wszystko jeszcze raz, od początku! I będę to robić po swojemu! Nie jestem niewolnikiem! Jestem beznadziejnie trzeźwym realistą!
Za ścianą rozlega się zapijaczony kobiecy głos.
GŁOS ZZA ŚCIANY Ciszej tam, śmierdzący skurwysynie!
POVOLSKY (przez ścianę) To ty się ucisz, stara krowo!
W drzwiach pokoju zjawia się Aleksander i jego przyjaciel, aktor filmowy Allan Betty junior (l. 45). Obaj przysłuchują się kłótni.
GŁOS ZZA ŚCIANY Nie masz prawa tak na mnie wrzeszczeć! (kobieta bije pięściami w ścianę) Musisz się nauczyć żyć wśród ludzi…! A może chcesz mnie znowu zgwałcić, bydlaku?! No to chodź, zgwałć mnie!
POVOLSKY Ty głupia krowo, nigdy nie widziałem cię na oczy! Wciąż tylko słyszę twój ryk przez ścianę, jak w więzieniu, ale nie jesteśmy w więzieniu. Jesteśmy w wolnym kraju! Czujesz już śmiertelny chłód! Dlatego tak wrzeszczysz?!
Za ścianą kobieta wybucha płaczem, po chwili zalega cisza.
ALEKSANDER To jest Allan Betty junior. Wybitny drugoplanowy aktor amerykański. Grał w takich filmach jak „Pułapka”, „Wrota”, „Na pasku kłamstw”, „Brooks”, „Przepowiednia”, „Jeden dzień w Paryżu”… Allan chciałby się rozejrzeć i cię poznać. Wiele mu o tobie opowiadałem…
POVOLSKY Streszczaj się… Nie jestem w nastroju.
ALEKSANDER Allan dostał rolę, wielką rolę, która może go wynieść na orbitę, ale postać, którą ma zagrać, pochodzi, jakby to powiedzieć, „nie wiadomo skąd”. Pokaż skrypt.
Allan Betty wyjmuje z marynarki zwinięty w rulon skrypt filmu. Chce podać go Povolskiemu, lecz w ostatniej chwili wstrzymuje ruch.
ALEKSANDER Nikomu nie mów, że widziałeś skrypt. Tajemnica filmowa! Widzę, że… Allan jest niezdecydowany, czy ci go pokazać.
Allan kiwa głową.
ALEKSANDER Sorry, nic z tego, powstrzymaj swoją ciekawość. Allan się rozmyślił. Tajemnica zastrzeżona przez producenta.
Allan chowa skrypt.
ALEKSANDER Tak więc, co nas tu sprowadza?! Allan dostał rolę gwałciciela, no… powiedzmy pedofila. Sam przyznasz, że to trudny orzech do zgryzienia. Współczesne kino, jak widzisz, nie przebiera w środkach. Najtrudniejsze jest jednak to, że ten „wariat” pochodzi z twojego kraju, dlatego Allan chciałby zapytać cię o szczegóły związane z twoim krajem, jego historią, a przede wszystkim z ludźmi… Kim są ludzie?
W tym czasie Allan wyjmuje dyktafon i bez słowa kładzie go na stoliku.
ALEKSANDER Dlaczego gwałcą? Czy mógłbyś stworzyć portret takiego człowieka? Słowny portret gwałciciela z twojej okolicy. Ja też na tym skorzystam, jeśli wspomnisz słówkiem o złodziejach, bo mnie z kolei potrzebny jest portret złodzieja z twojego kraju. Pamiętasz? Złodziej przechodzący przez pokój Millu… Wracając do prośby Allana, pamiętaj, że ma to być gwałciciel z twoich rodzinnych stron! Co jest w nim najbardziej charakterystyczne… i tak dalej. Żeby cię nie krępować, bo możesz się czuć skrępowany, zostawimy ci włączony dyktafon. Mów, co chcesz, mów rzeczy najbardziej intymne i najbardziej drastyczne. Allan chciałby, żebyś się otworzył, żebyś powiedział to, co myślisz, a on zbuduje z tego rolę. Myśli jak każdy aktor na świecie: o statuetce albo chociaż o nominacji do wielkiej nagrody. Gdy ją dostanie, nie omieszka wspomnieć o tobie i o twoim kraju… Idziemy, Allan.
Obaj wychodzą. Povolsky przez chwilę patrzy na dyktafon, oswaja się z jego obecnością. Niedługo potem wyłącza go lub wydaje mu się, że wyłączył. Ponownie kładzie się na kanapie, przez przesłonięte brudną zasłoną okno wpada ostre popołudniowe słońce. Nagle drzwi się otwierają, a do pokoju wchodzi dozorczyni z pieskiem na ręku.
PANI WINTER (z troską w głosie) Nie mogę tego znieść, kotku! Może dlatego, że urodziłam się w Berlinie i lubię porządek i prawdę. Wyemigrowałam i teraz tu jest mój dom. Nie mogę pozwolić na to, aby w tym domu działy się takie rzeczy.
POVOLSKY Czego nie może pani znieść, pani Winter?
PANI WINTER Ja pracuję, sprzątam, zmywam, a ty nic nie robisz, kotku.
POVOLSKY Płacę za czynsz.
PANI WINTER Mimo wszystko czuję, że coś jest nie tak.
POVOLSKY Co jest nie tak? Wymień choć jedno „coś”, które jest „nie tak”.
PANI WINTER Ta z wielkimi odsłoniętymi krowimi cyckami, która wlokła się za mną na górę. Jej cycki i ona są „nie tak”.
POVOLSKY Nie dostrzegłem…
PANI WINTER Bo obejrzałeś sobie te cycki dokładnie. Była u ciebie w pokoju przez dwadzieścia minut…
POVOLSKY (próbuje obrócić to w żart) …A pani Winter, współwłaścicielka tego domu, zaczajona w dziurce od klucza, łypała na nią lewym okiem…
PANI WINTER Nie muszę wchodzić do dziurki od klucza, nie jestem tancerką. Mam innych, którzy łypią okiem i czuwają.
POVOLSKY Masz na myśli tę wariatkę zza ściany, która uważa, że została przeze mnie zgwałcona?!
PANI WINTER Płacę ludziom, żeby informowali mnie o tym, co dzieje się w mojej kamienicy.
POVOLSKY I co tak strasznego dzieje się w twojej kamienicy?
PANI WINTER (krzyczy) Nie chcę, żeby sąsiedzi myśleli, że jesteś na utrzymaniu innej kobiety! Lubię porządek i jasne sytuacje!
POVOLSKY Chcesz kasy?! Podnosisz mi czynsz?!…Czego chcesz?… Proszę! (wyciąga pieniądze) Chcesz gotówki?
PANI WINTER Schowaj te marne grosze albo wynoś się!
POVOLSKY Daj spokój, jesteś dzisiaj cholernie zdenerwowana. (próbuje ją przytulić)
PANI WINTER (z ironią) To może na początek napij się drinka… (śmieje się) Wszystko ci się trzęsie, Povolsky.
POVOLSKY Nie jestem zdenerwowany, ale drinka wypiję.
PANI WINTER (nagle zrywa się z kanapy i pośpiesznie ubiera) Wypierdalaj! Nie będę z tobą więcej spała. Koniec, kropka! Zbieraj swoje łachy i… wynoś się! Nic z tego… Nie zrozumiałeś mnie! (pies niespodziewanie zaczyna zajadle szczekać) Cicho, Jogi!
Do pokoju wchodzi Aleksander, a za nim Allan Betty.
POVOLSKY Daj mi chwilę, niech dojdę do siebie.
Pani Winter zakłada sukienkę, pies nadal szczeka.
PANI WINTER Czego oni chcą?
POVOLSKY Nie wiem…
ALEKSANDER Przyszliśmy po dyktafon.
PANI WINTER Jaki dyktafon?
ALEKSANDER Ten, który jest na stole.
Pani Winter bierze ze stołu dyktafon, dostrzega, że jest włączony, zatrzymuje go, cofa i odtwarza. Słyszy nagrany swój głos: „Nie muszę wchodzić do dziurki od klucza, nie jestem tancerką”; przewija taśmę, odsłuchuje następny fragment: „Nie będę z tobą więcej spała. Koniec, kropka! Zbieraj swoje łachy i wynoś się”. Pani Winter wyłącza dyktafon.
PANI WINTER On był przez cały czas włączony. Ty mnie nagrałeś. Jesteś z policji?!
ALEKSANDER To dyktafon Allana, on będzie się z niego uczył roli… Povolsky nie jest z policji.
PANI WINTER Jakiej roli?
ALLAN BETTY Roli gwałciciela i psychopaty… Povolsky na dyktafon miał nagrać swoje zwierzenia. Ciekawe, jak wypadło?
PANI WINTER (do Povolskiego) Kim oni są?
POVOLSKY Aktorzy!
PANI WINTER Niech spierdalają do teatru!
ALEKSANDER Jesteśmy aktorami filmowymi…
PANI WINTER I jesteście pewnie nominowani do Oskara?… A może po prostu przyszliście wynająć pokój i coś wam się popierdoliło? Ale tak na wszelki wypadek: zjeżdżać stąd!
ALEKSANDER Nie interesuje nas wynajęcie pokoju, to po pierwsze, po drugie liczy się każdy dzień i każdy aktor w głębi duszy marzy o otrzymaniu Oskara.
POVOLSKY Niczego nie nagrywałem.
Do pokoju wchodzi pan Staturo (l. 50) Wyjmuje notatki i rozpoczyna wykład.
STATURO Wdrapałem się na najwyższe piętro. Widzę, że nie na darmo… Tak więc do rzeczy… (rozdaje ulotki) Różnią was wyłącznie wasze osiągnięcia. Każdy z was ma w sobie potencjał, by osiągnąć więcej niż pozostali. Wasz spór słychać już z parteru, a nawet sprzed domu, a to dowodzi, że to „coś”, co musisz zrobić, by osiągnąć większy sukces (do pani Winter)… Może być… tym, o czym myślisz. Jednak cokolwiek to jest, już to masz i możesz się odprężyć, a więc odpręż się, kochanie.
PANI WINTER Podarłam pończochy!
STATURO Nigdy nie zapominaj, że to „coś”, co ty musisz zrobić, nie musi być tym samym, co zrobi ktoś inny, ponieważ wasze światy mogą się nieco różnić. Nie ma co do tego wątpliwości, że wasze światy są inne, i ty odkryjesz, co takiego musisz zrobić… Odkryjesz to sama, bo to jest w tobie! Okej? Sama!
PANI WINTER Proszę stąd wyjść!
STATURO Jak pani sobie życzy. (pauza) Płaci pani gotówką czy kartą?
PANI WINTER Za co?
STATURO Za wykład „Czym mogą być pieniądze i jak je zdobyć dla siebie, czyli budowanie obrazów dobrobytu w świadomości indywidualnej”.
ALEKSANDER O Boże! Nareszcie będę bogaty!
PANI WINTER Wynoś się! Wyjdź stąd! Wypierdalaj!
STATURO (wyjmuje notes) Pani Winter? Pani Winter… Wszystko się zgadza.
PANI WINTER Zamawiałam usługę… ale miał pan przyjść miesiąc temu, osobiście, do mnie, do mieszkania, a nie byle gdzie… (szczekanie psa) Pan wie, gdzie ja mieszkam?!
STATURO (zdobywa się na żart) Usłyszałem głos pani w przestworzach…
PANI WINTER Żegnam ozięble… Nie będziemy zaczynać tego tematu. Zresztą nie jestem już zainteresowana tą usługą. Jeżeli to w ogóle można nazwać usługą. To jakaś parodia…
STATURO To pani subiektywne spojrzenie, ja proszę tylko o zapłatę za skrócony wykład z dziedziny podstaw dobrobytu. To wszystko, czego chcę od pani.
PANI WINTER (pauza) Wypierdalaj! (ciągnie go za włosy do drzwi)
ALLAN BETTY U Tarantino byłoby inne zakończenie, pchnęłaby go mieczem, ale i tak jest nieźle…
(zwraca się do Povolskiego) Chciałbym kiedyś zagrać ciebie… Mój ojciec, wielki amerykański aktor, niestety nie ma go już na tym świecie, prowadził studio aktorskie. Kiedyś w trakcie zajęć dał mi dwa dolary i powiedział: „Teraz, Allan, najtrudniejsze. Idź i przyprowadź samego siebie”. Odpowiedziałem mu wtedy: „Ojcze, to niemożliwe, nikt nie jest taki jak ja. Jestem niepowtarzalny, jak mówi moja matka”. A ojciec na to: „Twoja matka jest złą aktorką, bez przerwy choruje. Jej suchy kaszel jest jak z Bernharda. Ten kaszel to jej największa rola. Rola życia! A ty, Allan, jesteś matrycą… Mówię metaforycznie…Matrycą. Przyprowadź, kogo chcesz, możesz nawet przyprowadzić psa. Pod warunkiem że dostrzeżesz w nim samego siebie”. Poszedłem i wróciłem z psem.
POVOLSKY Co to ma wspólnego ze mną? Nie jestem niczyją matrycą.
ALLAN BETTY Według mnie jesteś… Teraz już wiem, jak zagrać pedofila i gwałciciela… Pokaż mi, jak siadasz na kanapie.
ALEKSANDER Pokaż mu, nie krępuj się.
POVOLSKY Nie będę siadał na kanapie, kiedy nie chce mi się siadać na kanapie!
ALLAN BETTY Też bym tak odpowiedział… Nikt nie może przymusić mnie do siadania na kanapie.
Povolsky zrezygnowany siada na kanapie.
ALEKSANDER Zrobiłeś to z przekory?
POVOLSKY Zrobiłem to z własnej woli, nie z przekory! (kładzie się na kanapie i odwraca twarzą do ściany)
ALLAN BETTY Fantastyczne! Zaraz po dokonaniu tego czynu… Tej zbrodni!
ALEKSANDER Zbrodni?
ALLAN BETTY Tak, zbrodni.
PANI WINTER Jakiej zbrodni? W co wy go chcecie wplątać…?
ALLAN BETTY Jak gdyby nigdy nic wraca do swojego pokoju w szarej kamienicy na piątym piętrze, kładzie się na kanapie i zasypia. Lecz nie jest to spokojny sen. Śni mu się, że odwiedzają go ofiary i chcą go zabrać ze sobą w zaświaty, budzi się więc i w tej właśnie chwili dzwoni telefon. W słuchawce rozlega się sarkastyczny śmiech. Zrywa się na równe nogi… A dalej (otwiera skrypt) Dalej to już tak jak w scenariuszu…
PANI WINTER Wynoście się! Wszyscy się wynoście! Povolsky, ty też się wynoś! Zabieraj swoje łachy i wynoś się z mieszkania!
Wszyscy wychodzą. Pani Winter zaczyna płakać, wyciąga z kieszonki biały proszek.
PANI WINTER Coś jest nie tak. Ale co jest nie tak? (robi kreskę i wciąga ją nosem, po chwili narkotyk zaczyna działać) Boże… nic się nie zmienia, codziennie idzie na gorsze… (płacze) Gdybym miała dziecko, tuliłabym je, o kurwa, jak ja bym to dziecko tuliła. Kołysałabym… Teraz to może nie… ale kiedyś, kiedyś… Teraz to nie ma czasu na nic. Co noc muszę się upijać. Co noc muszę wciągać tę truciznę, po której chce mi się pić… i tak w kółko.
Wraca Povolsky i siada obok niej na kanapie.
PANI WINTER Nalej mi tej twojej duńskiej wódki… Duńska wódka, jaka głupia nazwa… Sama nie wiem… gdzie podziałam psa? (płacze)
POVOLSKY Przestań się mazać…
PANI WINTER Mów do mnie, wtedy nie czuję się taka stara. (płacze)
POVOLSKY (obejmuje ją) Przestań mnie szantażować…
PANI WINTER Czym ja cię szantażuję, kochany?
POVOLSKY Swoim cierpieniem…
PANI WINTER Wiesz, czego chcę…
POVOLSKY (najczulej) Wiem, czego chcesz, i dlatego się dziwię, dlaczego każesz mi wypierdalać.
PANI WINTER To tak na niby… Wszystko jest na niby, i ty, i ja… Człowiek mówi jedno, a myśli drugie… (ciche pukanie do drzwi) Opowiedz mi bajkę… (zasypia) Opowiedz o dżungli… Wczoraj opowiadałeś mi tak, jak się opowiada małej dziewczynce… Chcę o dżungli… Dawno, dawno temu na skraju dżungli żyła sobie… Dalej opowiesz ty. Opowiadasz małej dziewczynce, co było dalej?!
POVOLSKY Dawno, dawno temu na skraju wielkiej dżungli żyła sobie prześliczna słonica…
PANI WINTER (przez sen) Nie, nie słonica… dzisiaj chcę być żyrafą…
Do pokoju wchodzi Anna, przez chwilę stoi nieruchomo. Pani Winter w trakcie opowiadania Povolskiego zasypia.
POVOLSKY I wtedy nadleciał piękny motyl i usiadł na wielkim liściu. Długo patrzył, jak żyrafa z wyciągniętą, długą szyją skubie małą chmurkę, która zawisła nad drzewami. Sięgając do niej, piła w ten sposób wodę. Piła, piła i piła, i nie mogła się napić… (pani Winter zasypia, on kładzie ją delikatnie na kanapie) …Niebieskie obłoki rozpłynęły się gdzieś w przestworzach.
ANNA Musiałam przyjść…
Povolsky milczy.
ANNA Stęskniłam się… Musiałam cię zobaczyć, dotknąć… przytulić.
POVOLSKY Za chwilę się obudzi.
ANNA Obejmij mnie, rozmawiaj tylko ze mną.
POVOLSKY Masz gdzieś mieszkanie? Dom? Cokolwiek…
ANNA (obejmuje go) Przed chwilą położyłam dzieci…Za godzinę wróci mój mąż, którego bardzo kocham. Jeśli nie zastanie mnie w domu, zacznie się niepokoić i będzie mnie szukał. Mam mało czasu…
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji
Peryferie
ISBN: 978-83-8373-719-5
© Waldemar Śmigasiewicz i Wydawnictwo Novae Res 2024
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu wymaga pisemnej zgody Wydawnictwa Novae Res.
REDAKCJA: Magdalena Gonta-Biernat
KOREKTA: Michał Trusewicz
OKŁADKA: Agnieszka Wrycz-Szybowska
Wydawnictwo Novae Res należy do grupy wydawniczej Zaczytani.
Grupa Zaczytani sp. z o.o.
ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia
tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]
http://novaeres.pl
Publikacja dostępna jest na stronie zaczytani.pl.
Opracowanie ebooka Katarzyna Rek