Niezwykły grób Soledad - Cristian Perfumo - darmowy ebook

Niezwykły grób Soledad ebook

Cristian Perfumo

4,0

Opis

Mroczna Patagonia – gdzie każdy cień szepcze swoją historię

 

Trzy emocjonujące historie od Cristiana Perfumo osadzone w najdalszych zakątkach argentyńskiej Patagonii i obfitujące w tajemnice oraz niespodzianki.

 

Hotel na końcu świata  – Cristiana Perfumo to nie tylko thriller, ale także opowieść o ludzkich tajemnicach i dylematach. Ta historia, rozgrywająca się w odległym zakątku Patagonii, w hipnotyzujący sposób łączy piękno surowego krajobrazu z mrocznymi tajemnicami skrywanymi przez ekskluzywny hotel. Główny bohater, Julian Bellido, wprowadza nas w świat pełen niespodzianek i niepewności, gdzie każdy krok prowadzi do nowej zagadki. Jeśli cenisz sobie opowieści, w których napięcie budowane jest stopniowo, a intryga skrywa w sobie wiele warstw, to lektura "Hotelu na końcu świata" z pewnością Cię zafascynuje.

 

Niezwykły grób Soledad to poruszające opowiadanie, w którym Perfumo z niezwykłą wrażliwością opisuje proces żałoby i trudne decyzje, jakie musi podjąć główny bohater, Blas. Ta opowieść to prawdziwa emocjonalna podróż, ukazująca złożoność ludzkich uczuć i skomplikowane relacje międzyludzkie. Nietypowe życzenie Soledad dotyczące jej pochówku stawia Blasa przed wyjątkowym wyzwaniem i prowadzi do głębokiej introspekcji. To opowiadanie idealnie oddaje dylematy związane z miłością, stratą i odnajdywaniem własnej drogi życiowej.

 

Skarb Cavendisha to fascynujący thriller, który przenosi nas w świat poszukiwaczy przygód, namiętności i tajemnic. Historia śmierci Sebastiána i legendarnego skarbu Cavendisha jest pełna zwrotów akcji, intrygujących postaci i zagadek, które trzymają w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. Jeśli interesują Cię opowieści, w których przeszłość splata się z teraźniejszością, a każde odkrycie prowadzi do kolejnej zagadki, to "Skarb Cavendisha" z pewnością spełni Twoje oczekiwania.

 

Każde z tych opowiadań oferuje unikalne doświadczenie, w którym emocje łączą się z mistrzowsko skonstruowaną fabułą.

 

Dla wszystkich, którzy poszukują w literaturze czegoś więcej niż tylko chwilowej rozrywki.

 

 

 

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 58

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (3 oceny)
1
1
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Oryginal work copyright: © Cristian Perfumo

Tytuł oryginału: Cuentos ineditos

Tłumaczenie: Piotr Jarco

Projekt okładki: Joanna Jarco

Zdjęcie na okładce: David Billings, Unsplash

Korekta: Barbara Lewandowska

Skład i łamanie: autornia.com

ISBN (EPUB): 978-83-966375-4-3

ISBN (MOBI): 978-83-966375-5-0

e-mail: [email protected]

Copyright ©2023 by Studio Link Piotr Jarco

Polska, 2023

HOTEL NA KOŃCU ŚWIATA

– Zameldował się pod fałszywym nazwiskiem. Julián Bellido – mówi Palito, wskazując na ekranie laptopa mężczyznę, otwierającego drzwi do apartamentu 401.

– To nas nie obchodzi. Wiemy, że to on – odpowiadam.

Mężczyzna przepuszcza towarzyszącą mu kobietę i zamyka za sobą drzwi. Pomaga jej zdjąć płaszcz i wiesza go na wieszaku. To samo robi ze swoim okryciem. Następnie, bez słowa, otwiera butelkę szampana, którą zamówił do pokoju, i napełnia dwa kieliszki.

– Wybrał sobie niezłą dziewczynę – mówi Palito.

– Całkiem, całkiem – dodaję. – Ale czy nie za bardzo podobną do jego żony?

– Żona ma swój urok, tak, ładną twarz, ale nie umywa się do tej dziewczyny. Nie mówię, że nie jest seksowna, ale to... to ciało to zupełnie inna bajka.

Para wznosi toast, smakuje szampana i uśmiecha się do siebie. Spoglądam nerwowo to na ekran, to na drzwi do niewielkiego pokoju, w którym się znajdujemy. Jeśli drzwi się otworzą i nakryje nas jeden z naszych kolegów, mamy trzy sekundy na zamknięcie pokrywy komputera. Jeśli nie zdążymy i zorientuje się, co robimy, wpadniemy jak śliwka w kompot.

– Kiedyś musimy obejrzeć coś takiego, ale na żywo, Alfredo – sugeruje mój partner.

– Ach, tak? A jak zamierzasz przekonać gości, by robili to w trakcie naszej przerwy obiadowej? Już wiem! „Witamy w hotelu Fin del Mundo, w jednym z najbardziej ekskluzywnych obiektów w Patagonii. Przypominamy, że wszelkim aktywnościom seksualnym, czy to stosunek, fellatio czy cunnilingus, można oddawać się wyłącznie w trakcie dwudziestominutowej przerwy obiadowej naszych pracowników, co umożliwi im podglądanie państwa przez ukryte kamery. Śniadanie podajemy od godziny siódmej do jedenastej rano. Życzymy miłego pobytu”.

Palito wybucha śmiechem, ale nie odrywa oczu od ekranu ani na chwilę.

– Mam na myśli to, że może kiedyś uda nam się zobaczyć jakąś parę, akurat podczas robienia tego. Sam przyznasz, że oglądanie czegoś w czasie rzeczywistym jest o wiele bardziej emocjonujące.

– Wy, młodzi i ta pieprzona mania posiadania wszystkiego od razu – zaprotestowałem. – To, co widzimy, wydarzyło się zaledwie dwie godziny wcześniej. To praktycznie to samo. To jak oglądanie retransmisji meczu – o ile nie znasz wyniku, wszystko gra.

– W tym przypadku wynik jest dość oczywisty. Patrz, patrz. Wznoszą toast po raz drugi. Szkoda, że kamera nie ma dźwięku. Pewnie mówi jej: „Za niezapomnianą noc” albo inne bzdury w tym stylu.

– Dla niej będą to na pewno niezapomniane chwile. Pomyśl tylko, ile kasy może wyciągnąć od prezesa banku.

– Może ona nie wie, z kim się umówiła.

– Na pewno to wie. Takie kobiety wyczuwają kasę nosem....

– Zobacz, jaki romantyczny jest ten gość – przerywa mi Palito.

– Pocałunek w policzek. Prawdziwy amant. Ups, jej małe rączki są trochę niegrzeczne, co?

– Tak, ale mogę się założyć, że nie pozwoli jej na przejęcie inicjatywy. A nie mówiłem? Zobacz, jak odsuwa jej rękę. Całkiem jak dziewczyna, która na pierwszej randce nie pozwala dotknąć sobie cycka.

– Gdybym był z taką kobietą, nawet przez myśl by mi nie przeszło, by jej czegokolwiek zabraniać… Śmiało, mamuśko, weź do rączki!

Śmieję się z jego komentarzy. Palito jest taki jak ja dwadzieścia lat temu. Pewnie dlatego tak bardzo polubiłem tego dzieciaka. A sądząc po tym, że prosi mnie o radę za każdym razem, gdy ma problem w pracy lub poza nią, rzekłbym, że on też mnie lubi.

– To, że ją hamuje, jest OK – wyjaśniam mu.

– Chce nacieszyć się nią bez pośpiechu. Kto wie, jakie manewry musi wykonać taki facet, żeby choć na chwilę uciec od pracy i rodziny.

– Ach, tak? Zobacz, co zaczyna wyprawiać ten twój luzak. Koniec końców, wszyscy jesteśmy z krwi i kości.

Mężczyzna na ekranie namiętnie całuje dziewczynę i pośpiesznie się rozbiera.

– Jak myślisz, ile możemy z niego wyciągnąć? – pyta Palito.

– Ech…, nie wiem. Na nagraniu widać wyraźnie, że to on. Ile może zarabiać prezes banku?

– No, nie wiem. Milion dolarów rocznie? – odpowiada mój towarzysz.

– Kurwa, nie! To prezes Banco Austral w Comodoro Rivadavia.

– No właśnie. To największy bank w Patagonii.

– Patagonia to nie Szwajcaria.

– Mądralo, to powiedz sam, ile ten gość zarabia.

– Nie mam pojęcia. Ale zażądamy od niego czteromiesięcznej pensji. Dwie pensje dla ciebie i dwie dla mnie.

– Czy to nie za dużo? Od ostatniego typa wyciągnęliśmy zaledwie pensyjkę nauczyciela.

– Bo był nauczycielem.

Palito kościstym palcem celuje w ekran.

– Rozumiem. Zobacz, jaki jest teraz napalony – komentuje. – Żegnaj czerwona sukienko! Rany! Spójrz tylko na to! Ta dziewczyna to prawdziwa maszyna.

– Te nogi musi rzeźbić na siłowni.

– Wspaniała.

Palito zamyka oczy i z uśmiechem kręci przecząco głową.

– Coś z tobą nie tak?

– Chciałbym, żeby Marcela miała taką bieliznę.

– To kup jej, dupku – podpowiadam.

– Nie. Wstydzę się.

– Wstydzisz się? Przecież ty nie masz wstydu.

– Za krótko się znamy. Nie chcę jej spłoszyć.

Jeszcze raz spoglądam na drzwi, upewniam się, że nikt nie nadchodzi i dalej bujam się na krześle. Palito może i ma smykałkę do techniki, ale o życiu nie wie absolutnie nic. W przeciwieństwie do mnie. Może dlatego nasza spółka tak się kręci.

– Tym bardziej powinieneś to zrobić – wyjaśniam mu. – To najlepszy czas, żeby ustalić...

– Co on wyrabia? – przerywa mój wywód Palito. – Dlaczego nakrywa jej twarz poduszką? To przecież prawdziwa Mona Lisa.

– Może za bardzo przypomina mu żonę i czuje się winny.

– Hej, ta dziewczyna chyba wierzga nogami.

– Och, kurwa mać. Co ten idiota robi? Teraz to ja już nic nie rozumiem!

W skupieniu śledzimy ruchy nóg kobiety. Mijające sekundy wydają się wiecznością. Każdy kolejny podryg kończyn jest wolniejszy, mniej energiczny. Na koniec obie prostują się i opadają bezwładnie na łóżko.

– Przestała się ruszać! – wrzeszczy Palito i wyciąga z kieszeni telefon.

– Co robisz?

– Dzwonię na policję.

– Zostaw to, idioto – mówię i wyrywam mu aparat z rąk. – Gdy się dowiedzą, że ukryliśmy kamery w pokojach, wyleją nas z pracy.

– Gówno mnie teraz obchodzi praca. Może dziewczyna jeszcze żyje i zdążymy jej pomóc.

– Palito, to się stało dwie godziny temu. Spójrz, facet się ubiera. Teraz pewnie zabierze swoje rzeczy i sobie pójdzie.

Faktycznie, prezes Banco Austral zaczyna nerwowo krzątać się po całym pokoju. Najpierw wyciera kieliszki chusteczką. Potem ubiera się, rozgląda i kieruje się do drzwi. Po jego zachowaniu trudno wywnioskować, czy to, co się właśnie wydarzyło, to był wypadek czy działanie z premedytacją.

– W takim razie chodźmy do pokoju. Może dziewczyna nadal tam jest.

– Pewnie wciąż tam leży – odpowiadam.

– Musimy coś zrobić, Alfredo. Jeśli nie, jutro z samego rana znajdzie ją sprzątaczka Marcela.

Odpycham Palito nieco na bok, siadam na wprost komputera i uruchamiam aplikację sterującą kamerą. Na ekranie pojawiają się miniaturowe podglądy pomieszczeń, a także masa opcji, o których zastosowaniu nie mam pojęcia. Wybieram pokój 401 i po kilku sekundach otwiera się nowe okno. Obraz w nim zawarty nie jest nagraniem, ale tak zwanym feedem na żywo. Powiększam okno i obaj widzimy, że kobieta nadal leży w tej samej pozycji, w jakiej zostawił ją mężczyzna, zdejmując poduszkę z jej twarzy.

– Nie mamy po co tam iść, Palito. Ta dziewczyna nie żyje i nie możemy już jej pomóc.

– To co teraz zrobimy?

– Skorzystamy z nadarzającej się okazji – odpowiadam, nie odrywając wzroku od obrazu nieruchomego ciała na łóżku. – W życiu wszystko ma swoje dobre i złe strony.

– Dobre strony? Czy ty oszalałeś, Alfredo? Właśnie ktoś zamordował prostytutkę w hotelu, a my nie zrobiliśmy nic, aby jej pomóc.

– Zobaczyliśmy to dwie godziny później! Jak, do diabła, mieliśmy jej pomóc?

Wtedy odwracam się i spoglądam na mojego partnera. Palito błądzi nieobecnym wzrokiem po ścianie, nerwowo kręci głową, a jego szczęka drży.

– Palito, rusz trochę mózgownicą. Facet właśnie zabił dziewczynę. Pomyśl tylko, jaką kasę możemy z niego wyciągnąć pokazując mu ten film. Grube miliony. Gdy zechcemy, zmusimy go, by obrabował własny bank.

– Miliony? Mówisz serio?

Palito patrzy mi w oczy. Przestał kręcić głową, ale jego szczęka nadal drży.

– Jasne, bystrzaku. Spokojna głowa. Załatwimy to jak zawsze. Ty już wykonałeś swoją robotę – mówię, poklepując delikatnie komputer. – Teraz moja kolej.

Palito w milczeniu kopiuje film na pendrive’a i wręcza mi go. Wkładam go do kieszeni i już układam w głowie list, który do niego dołączę. Do tego przecież nie trzeba być poetą. Wystarczy zawrzeć w liście zdanie: „Jeśli do jutra nie przekażesz mi tyle i tyle, film znajdzie się na YouTubie”.

– Wszystko będzie dobrze, Palito. Najważniejsze teraz to trzymać gębę na kłódkę.

Kładę mu rękę na ramieniu, a on przytakuje, kiwając głową. Następnie wyciągam telefon i sprawdzam godzinę.

– Czy już jest dwadzieścia po? – pyta.

– Zostały nam dwie minuty.

Palito wyłącza laptopa i chowa go do swojej szafki. Wychodzimy razem z pokoju socjalnego i wracamy do naszych zajęć. Ja znowu jestem konsjerżem, a Palito, poprawiając czapkę z daszkiem, na nowo staje się boyem hotelowym.

Uśmiecham się.

To nasz ostatni dzień pracy w hotelu Fin del Mundo.

***

NIEZWYKŁY GRÓB SOLEDAD

Soledad ważyła niewiele, ale przewiezienie jej na taczce wcale nie było takie proste. Kółko co rusz klinowało się między kamieniami i krzakami, a każdy krok w kierunku drucianego ogrodzenia kosztował mnie sporo wysiłku. I mimo że świt był chłodny, jak większość wiosennych poranków w Patagonii, ściekał ze mnie pot.

Prościej byłoby pojechać zwykłą drogą, a następnie przejść przez bramę dla pojazdów, ale tam mógł być stróż, a nawet kamery. Zbyt duże ryzyko. Dlatego wolałem pchać taczkę na skróty, przez pole. W ten sposób rosły moje szanse, by pozostać niezauważonym. Nie było to jednak najdyskretniejsze rozwiązanie, gdyż przy każdej gwałtowniejszej próbie uwolnienia zaklinowanego kółka, trzonek łopaty uderzał w blachę taczki, wydając tępy, metaliczny dźwięk, przypominający bicie dzwonu.

Zatrzymałem się na chwilę, by zetrzeć pot z czoła. Mój wzrok mimowolnie powędrował ku bezwładnemu i nagiemu ciału Soledad, która, choć martwa, nadal emanowała zmysłowością. Zastanawiałem się, dlaczego to wszystko tak źle się skończyło, aż zebrało mi się na mdłości. Jeśli się nie uspokoję, znów będę wymiotować.