Niemoralne propozycje - Wrońska Anna - ebook + książka

Niemoralne propozycje ebook

Wrońska Anna

3,3

Opis

Jak nie zatracić się we własnych pragnieniach?

Dwanaście historii, o których nie śniło się filozofom, ale zapewne pojawiały się w snach każdego z nas. Bo czy jest ktoś, kto nigdy nie pomyślał o romansie z partnerem znajomego lub nie marzył o przygodzie na jedną noc? Może trójkąt, wymiana partnerów albo seks w ryzykownym miejscu? Każda z tych opowieści to barwny scenariusz na temat zakazanych pragnień erotycznych. Czy powinniśmy jednak ślepo za nimi podążać? Czy nie warto pomyśleć o konsekwencjach, które mogą okazać się dużo poważniejsze, niż chcielibyśmy przyznać? „Niemoralne propozycje” to książka, która zadaje niewygodne pytania, zmuszając do refleksji nad tym, czym tak naprawdę jest miłość, a czym – pożądanie.


Anna Wrońska
Urodziła się w 1979 roku. Dorastała w wiosce, która obecnie posiada prawa miejskie. Absolwentka zarządzania i marketingu. Pracowała w różnych branżach i na różnych stanowiskach, jednak wciąż szukała swojego miejsca w życiu i wnikliwie obserwowała otaczających ją ludzi. Po ukończeniu kilku podyplomówek rozpoczęła pracę w szkole specjalnej i nadal próbuje zrozumieć motywacje ludzkich zachowań. Sama stara się być tolerancyjna, empatyczna i asertywna. Jest rozwódką, matką dorosłej już córki i właścicielką psa. Uczy cieszyć się każdą chwilą. Po swoich czterdziestych urodzinach postanowiła wyjąć z zakurzonej szuflady rozpoczęte utwory i je dokończyć. W 2021 roku wydała trzy tomiki poezji.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 191

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,3 (4 oceny)
1
0
2
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
xxrobertusxx

Całkiem niezła

Hej! Jeśli lubicie sięgać po krótkie opowiadania to dziś mam dla Was odważną propozycję. Mowa tutaj o antologii Anny Wrońskiej “Niemoralne propozycje”. Książka zawiera w sobie dwanaście pikantnych historii. Poznajemy przeróżnych bohaterów, ich obawy i pragnienia. Jednego razu mamy styczność z młodą studentką w innym wypadku kobietą, która szuka zemsty na byłej przyjaciółce. Każda historia porusza inny wątek, jednak wszystkie mają element wspólny - namiętność i wspomniane tytułowe niemoralne propozycje. Jeśli ktoś liczy, że tytuł do niczego nie zobowiązuje muszę was rozczarować. Tytuł idealnie obrazuje to co znajdujemy w środku. Z pewnością największą zaletą i przekleństwem tej książki jest jej kontrowersyjność. Seks za mieszkanie, seks za przysługę, seks lekiem na zemstę. Mogłabym tak chwilę wymieniać jednak nie chcę wam za dużo spojlerować. Chcę was jedynie ukierunkować, że ta książka porusza dość niespotykane w społeczeństwie zachowania, dlatego warto zwrócić na to uwagę, a nie póź...
00
Anitka170

Całkiem niezła

Książka jest zbiorem 12 krótkich historyjek, które łączy jeden cel: niemoralność. Mamy tu paletę sytuacji o których nie jeden człowiek myśli, ale czy odważył by się je spełnić. Takie sytuacje wydają nam się obce a tak naprawdę dzieją się wokół nas tylko nikt o nich głośno nie mówi. Zaczynając od trójkąta, odbicia męża, jednorazowego seksu z nieznajomym, zemsty za dawne krzywdy, seksu w zamian za korzyści materialne, związku z kilkoma osobami a kończąc na skokach w bok za pozwoleniem drugiej osoby. Dla mnie niestety są one nie do zaakceptowania, lecz nie przeszkadza mi to w czytaniu o nich. Jeżeli lubicie książki z gatunku erotyki to przedstawione propozycje będą Wam odpowiadać. A zakończenie niektórych zaskoczy i zadziwi. Książka jest objętościowo mała, więc nie wymaga dużo czasu. Ja niestety czytałam ją trochę dłużej, gdyż niektóre strony są całe zawalone tekstem. O wiele łatwiej czyta mi się tekst z dialogami a nie same monologi praktycznie. Więc dla mnie było to dość męczące. Jednak...
00

Popularność



Podobne


Propozycja 1

Chłopak koleżanki

Do Marty jechało się długo. Straciłam dwie godziny w korkach. Jak dla mnie stanowczo za dużo czasu. Biorąc jednak pod uwagę, że od ukończenia szkoły średniej, czyli od jakichś czterech lat, widziałyśmy się z Martą zaledwie może z dziesięć razy, stwierdziłam, że mogę się poświęcić. Nie żebym uważała ją za swoją przyjaciółkę, ale byłyśmy tylko we dwie z całej szkoły w tym mieście i uważałyśmy, że warto podtrzymać więź i powspominać dawne czasy, w szczególności dawnych kolegów i ich dziwactwa, czyli najzwyczajniej w świecie ich obgadać.

Tak naprawdę to nie przepadałam za Martą. W szkole średniej zadzierała nosa i udawała, że mnie nie zna. Wtedy też lubiła mnie gnębić. Wówczas byłam dla niej tłem, na którym dobrze wypadała. Miała kasę, co dało się zauważyć w jej stroju i wszelkich dodatkach do niego. Torebki, apaszki, naszyjniki, pierścionki, bransoletki, breloczki, paski. Wszystko nowe i drogie. Żeby je lepiej podkreślić, często stawała przy mnie, niekwestionowanej księżniczce lumpeksów, i chwaląc moją garderobę, dodawała zawsze coś w stylu: „to było bardzo modne, ale w latach sześćdziesiątych” albo „byłoby ci do twarzy w tym, co mam na sobie, ale widzę, że ty wolisz używane szmaty”. Dodatkowo podrywała tych chłopaków, którzy wpadli w oko dziewczynom z naszej klasy. W tym i w moje oko. Naliczyłam tych swoich co najmniej trzech. Dwóch jeszcze bym odżałowała, ale ten trzeci, który doszedł do nas w ostatniej klasie, był moim ideałem. I wtedy, i niestety teraz wciąż, bo nie znalazłam jak dotąd nikogo lepszego. Mogłoby nam wyjść. Gdyby nie ona. Byłabym w stanie jej to wybaczyć, gdyby chodziło jej o normalny związek lub próbę stworzenia takowego, a nie zwykłą zabawę. Nie znosiłam zołzy. Jednak, kiedy okazało się, że jest jedyną, która jeździ z naszej wsi tym samym autobusem do Warszawy i nie dało rady ignorować jej na przystanku, siadałam razem z nią i rozmawiałyśmy tak, jakby te wszystkie jej świństwa wobec mnie ze szkoły średniej nie miały miejsca.

Zdarzało nam się też wzajemnie odwiedzać, ale oczywiście to był jej pomysł. Spotykałyśmy się więc najpierw w wynajmowanych, a później zakupionych na kredyt mieszkaniach. I tak wyszło właśnie dziesięć spotkań, z czego najgorzej wspominam te w moim własnym mieszkaniu, a było ich trzy. I o trzy za dużo. Niby chwaliła, ale zawsze wsadziła mi jakąś szpilę. A to rzuciła komentarz „o, to na pchlim targu znalazłaś?”, „widziałam coś takiego u mojej babci”. Poczułam się jak wtedy, w szkole. Tylko tym razem po prostu się uśmiechałam, nie przejmując wcale jej przytykami. Nigdy jednak nie chodziłyśmy na te same imprezy i nigdy nie poznałam jej żadnego chłopaka. W sumie, z wiadomych względów, nie przedstawiłam jej też żadnego mojego. Nadal nie mogłam odżałować tego ostatniego. Próbowałam znaleźć go później na Facebooku, a wcześniej na Naszej Klasie, ale wrzucał tam zdjęcia z jedną i tą samą dziewczyną, więc uznałam, że nasza szansa minęła. I odpuściłam sobie. Żal jednak pozostał. I jak się okazało, ten żal miał znów wypłynąć na powierzchnię i zamienić się w pragnienie zemsty. Ale po kolei.

Dojechałam do Marty po tej dwugodzinnej jeździe. Głodna. Spragniona. Zmarznięta. Zmęczona. Śmierdząca albo przynajmniej tak mi się wydawało, że śmierdzę tymi wszystkimi śmierdzącymi ludźmi z autobusu, a właściwie to z dwóch autobusów i jednego tramwaju. Jednym słowem byłam skonana. Miałam ochotę usiąść w fotelu, przykryć się kocem i napić ciepłej herbaty. Miałam ochotę obejrzeć film, który ze sobą przywiozłam i zjeść spaghetti Marty, które do najlepszych nie należało, ale byłoby jadalne dla kogoś tak głodnego jak ja. Zawsze robiła to spaghetti, a ja nigdy nie zapytałam, czy to jedyna potrawa, którą umie przygotować, czy to specjalnie na spotkania ze mną. Niepotrzebnie się raz tym zachwyciłam. Nie obchodziło mnie to jednak wtedy. Cieszyłam się, że dotarłam w końcu na miejsce. Tym bardziej, że miałam zostać na noc i wrócić dopiero następnego dnia wieczorem. A wtedy miało nie być takich korków, bo zwykle w niedzielę ruch stawał się mniejszy. I pasażerów jeździło mniej. Cieszyła mnie perspektywa prawie 24-godzinnego relaksu.

Dlatego mało szlag mnie nie trafił, kiedy od razu po otwarciu drzwi Marta oświadczyła, że mamy dla siebie jakieś cztery godziny, bo przyjeżdża jej chłopak i jednak muszę wieczorem koniecznie wrócić do domu. Zamarłam, zdejmując but, i serio zastanawiałam się, czy nim w nią nie rzucić. Kurwa mać. Serio? Nie tak się umawiałyśmy. A gdy mi powiedziała, że wie o tym od wczoraj, to zamurowało mnie tak, że początkowo naprawdę nie wiedziałam, co odpowiedzieć na taką bezczelność. Moje żale, że tyle czasu jechałam, że jest zimno i będę musiała w mrozie stać na przystankach, że wzięłam ze sobą bagaż z rzeczami na nocleg, że obiecałam koledze z pracy wypożyczenie mieszkania na najbliższą noc spłynęły po niej jak po przysłowiowej kaczce. Nie przejęła się. Wzruszyła ramionami i powiedziała tylko: „no sorki”. Co proszę? „No sorki”? I to ma załatwić sprawę? Najchętniej bym od razu wyszła, ale nie miałam chwilowo sił. Chciałam odpocząć. Usiadłam w fotelu, po czym musiałam się przesiąść, bo to ulubiony fotel jej chłopaka. Z jego ulubionym kocem. Nici z owinięcia się nim, bo to jedyny koc w jej mieszkaniu. Zawinęłam się ciaśniej w swój sweter i poprosiłam o herbatę, bo przecież usiadła ze mną i patrzyła, jakbym była akwizytorem, którego trzeba jak najszybciej się pozbyć. Westchnęła ciężko i poszła do kuchni.

Pomyślałam, że mamy cztery godziny, więc przynajmniej obejrzymy film. I chętnie zjem to jej spaghetti. Ale spaghetti nie było. Czyli jednak robiła je specjalnie dla mnie. Miała ziemniaki, kotlety i surówkę dla siebie i swojego chłopaka. Wyliczone co do kęsa. Ekstra. Dobrze, że wzięłam ze sobą chipsy i paluszki. W sam raz do herbaty, której w końcu nie dostałam. Marta skrzywiła się, kiedy wyjęłam mój skromny prowiant, ale wyszła po miski. Wróciła z nimi i jednym piwem, zaznaczając, że to piwo jej chłopaka, ale może nie będzie zły, jeśli wypije jedno mniej. Poza tym ma wino, ale na wieczór dla siebie, to znaczy dla nich, więc nie może go teraz otworzyć. Po co o tym w ogóle mówiła?

Włączyła film, patrząc na zegarek i głośno informując, że w sumie zdążymy go obejrzeć, ale gdy się skończy, to powinnam się zbierać, bo ona będzie się musiała jeszcze przygotować, więc zamiast czterech godzin mamy jakieś dwie tak naprawdę. Dawno nie piłam piwa przez półtorej godziny i to w kompletnej ciszy. Jednak tak naprawdę to po mniej więcej pół godzinie przestałam przejmować się Martą i jej spoglądaniem na zegarek, westchnieniami i pisaniem SMS-ów. Chrupałam połamane chipsy i paluszki. Starałam skupić się na fabule filmu i nie myśleć o drodze powrotnej.

Byłyśmy już prawie przy końcu, kiedy zadzwonił dzwonek. Marta zerwała się i spojrzała na mnie z przerażeniem. Już otworzyła usta i miała coś powiedzieć, ale dzwonek odezwał się ponownie, więc pobiegła do drzwi. Wcisnęłam pauzę, żeby lepiej słyszeć jej szczebiotanie. Po raz pierwszy w życiu. Nie miałam pojęcia, że potrafi szczebiotać. Widać szczebiot był przeznaczony dla jej chłopaków. A więc tak ich podrywała… Na szczebiotanie. Nie dziwię się, że tak często się zmieniali, bo który mógłby na dłuższą metę to znieść? I przyszło mi do głowy, że miała co chwilę nowego nie dla własnego kaprysu, tylko dlatego, że oni ją rzucali. Z powodu szczebiotania. I jakoś mnie to rozbawiło. I poprawiło mi samopoczucie.

Chłopak Marty chciał zrobić jej niespodziankę i przyjechał wcześniej. Nie miał pojęcia, że zaprosiła gościa. I wyraźnie usłyszałam, jak już zostaliśmy sobie przedstawieni, że gdyby wiedział, to spokojnie przyjechałby później, a gdy usłyszał, że planowałam zostać do jutra, ponieważ nie omieszkałam tego wypomnieć, dodał, że mógł przyjechać jutro. Mina Marty była bezcenna. Ale się nawet zdzira nie zaczerwieniła. Powiedziała tylko, że zaraz wychodzę. Chłopak Marty miał jednak inne zdanie w tej kwestii. Stwierdził, że mnie odwiezie, kiedy już zje i napije się czegoś ciepłego. Spojrzał na moją pustą butelkę i stwierdził, że koniecznie potrzebuję drugiej. Zobaczyłam kolejną bezcenną minę Marty. Była zła, ale najwyraźniej nie chciała pokazać swojemu chłopakowi, jaka z niej zołza. Ciekawiło mnie, skąd jest jej chłopak, bo skoro, mimo wcześniejszych deklaracji, mógł przyjechać później lub jutro, to jednak nie deklarował chęci powrotu do domu i umożliwienia nam spędzenia babskiego wieczoru. Nie żebym chciała w takiej sytuacji spędzić go z Martą. Okazało się, że mieszkał prawie dwie godziny drogi stąd. Nie dziwiłam się już. Tylko gdy mu się przyglądałam, to wydał mi się dziwnie znajomy. Nie mogłam sobie jednak za cholerę przypomnieć, skąd go znam, a zwykle mam dobrą pamięć. Zerkałam na niego co jakiś czas, próbując wytężyć moje szare komórki.

Marta podała obiad dla całej naszej trójki. Obie miałyśmy małe porcje. Musiała się ze mną podzielić. Bidulka. Nie odzywała się prawie przez całą kolację. Rozmawialiśmy za to my. Adam, bo tak miał na imię, prowadził w swoim mieście własną firmę, a właściwie sklep ze sprzętem komputerowym, i oferował naprawy, serwis, odzyskiwanie danych, składanie komputerów i tym podobne. Martę poznał przez kolegę, z którym studiował, a którego przerosło odzyskanie danych z dysku. Pomyślałam głośno, że to musiały być ważne dane, skoro specjalnie pojechała do niego taki kawał drogi. Okazało się, że Adam często przyjeżdża do stolicy. W ogóle często podróżuje służbowo. Pomyślałam już nie głośno, że to bardzo wygodne i można prowadzić podwójne, a nawet potrójne życie.

Skończyliśmy obiad. Adam nawet umył naczynia. Skarb, normalnie ze świecą szukać. Marta nie chciała, żeby mnie odwoził, ale zignorował jej uwagi, zauważając, że w taki mróz nie wypada wyrzucać gościa na przystanek, w dodatku z bagażami i to jeszcze w nocy, co więcej, sobotniej, czyli według niego pełnej potencjalnych gwałcicieli. Mnie chyba też przeraziła jego argumentacja. Ostatecznie Marta pojechała z nami. Musiał dobrze znać nasze miasto, ponieważ jechał bocznymi drogami, dzięki czemu uniknęliśmy korków i tym oto sposobem byłam w domu w niecałe czterdzieści minut. Adam uparł się, mimo syków Marty, żeby mi zanieść bagaże do mieszkania, i mimo jej protestów, poprosił o kawę. Zrobiłam mu ją i sobie też, a naburmuszonej Marcie podałam sok pomarańczowy. Starałam się nie roześmiać z jej „misiów”, „kotusiów” i „kochań” kierowanych do niego. Przypomniała mi się Marta ze szkoły średniej. Tak samo wdzięcząca się do chłopaków, ale z daleka wyglądało to inaczej niż z bliska. Wtedy wydawało się atrakcyjne i budziło zazdrość, a teraz było żałosne. Albo ja inaczej na to patrzyłam. Kiedy wychodzili pół godziny później, Marta powiedziała, że się zdzwonimy i wynagrodzi mi dzisiejsze niedogodności, a jej chłopak idący za nią odwrócił się, uśmiechnął do mnie i puścił oko, mówiąc „do zobaczenia” takim tonem, że poczułam dziwne mrowienie, wiadomo gdzie.

Zamknęłam drzwi i stwierdziłam, że to na pewno było moje błędne wrażenie. Ale jak już byłam w sypialni, zgasiłam światło, zamknęłam oczy i moje palce powędrowały między uda, myślałam o Adamie. Kolejne noce też. Taka mała zemsta z mojej strony. Grzeszyłam z nim w myślach. A niech ma, zołza, za swoje.

Marta zadzwoniła już w czwartek. Chciała się umówić. Podobno było jej głupio, bo przemyślała sobie, w jakiej sytuacji mnie postawiła i miała wyrzuty sumienia. Akurat. Pewnie Adam jej wytłumaczył niewłaściwość postępowania. Było mi miło na samą myśl, że się mną przejmował. Nie mogłam się powstrzymać od złośliwego zapytania, czy Adam na pewno nie przyjedzie. Okazało się, że akurat wyjeżdżał służbowo w ten weekend. Miał spędzić z nią kolejne trzy z rzędu, więc znalazła dla mnie czas teraz. O, łaskawa. Ja natomiast nie miałam teraz czasu dla niej. Powiedziałam coś o planowanym zawczasu wyjeździe w sobotę rano, co oznaczało pakowanie i wczesne pójście spać w piątkowy wieczór, i podkreśliłam to ze trzy razy, żeby nie przyszło jej do głowy przyjechać do mnie. Umiem ściemniać na zawołanie. Myślę, że jej ulżyło. Miałam ją z głowy na jakiś miesiąc albo kolejne pół roku. Żywiłam nadzieję, że to drugie. Też mi ulżyło.

Piątkowy wieczór, owszem, miałam zaplanowany. Po kąpieli w wannie z dużą ilością piany i w towarzystwie butelki wina zamierzałam go zakończyć owinięta w ciepły szlafrok z pilotem w ręku, konsumując resztę trunku w moim ulubionym i jedynym w sumie fotelu. Właśnie wygodnie układałam nogi na kanapie stojącej obok, kiedy usłyszałam pukanie. Kto puka do drzwi, skoro może użyć dzwonka? Przecież mogłam tego nie usłyszeć. Po to są dzwonki przecież. Miałam ochotę uświadomić o tym fakcie pukającą osobę i nawet nie zajrzałam przez wizjer.

Otworzyłam drzwi i w progu zobaczyłam Adama. Roześmiał się, a ja sobie przypomniałam, że w wannie nałożyłam glinianą maseczkę. Wyciągnął zza pleców rękę z winem. Machnęłam ręką w geście zapraszającym do mieszkania i pobiegłam do łazienki zmyć z twarzy zastygłą skorupę. Jak na złość, nie chciała szybko zejść. Zastanawiałam się, co Adam tu robi, ale dobrze wiedziałam, po co przyjechał. Podróże służbowe. Dobre sobie. Zmyłam do końca maseczkę, spojrzałam na siebie i stwierdziłam, że mam zamiar się nieładnie zachować. Zmrużyłam oczy na samą myśl o tym, jakie ma to być nieładne zachowanie. A nakładając krem koloryzujący i malując rzęsy, stwierdziłam, że chcę tego i że w sumie Marta sobie na to zasłużyła. Co więcej, skoro okazja się trafia sama, a ja nawet się o to nie starałam, to trzeba, mimo bycia pełnokrwistą kobietą, zachować się jak typowy facet i po prostu z niej skorzystać. W końcu mamy równouprawnienie. Poza tym ja tak naprawdę przecież Marty nawet nie lubię. Nigdy jej nie lubiłam. I w końcu bardzo chciałam się zemścić za tamto i chyba mi ta chęć jednak nie przeszła. Może ona nawet się nie dowie, ale ja będę miała satysfakcję. Przecież to będzie jednorazowy numerek. Poza tym postanowiłam, że nie spotkam się z nią już nigdy więcej. A nawet jeśli, to już nigdy z nimi obojgiem. Marta na to nie pozwoli, właśnie dlatego, żeby nie doszło do takiej sytuacji, do jakiej ma za chwilę dojść. Albo nie dojść. Zaczynałam czuć wątpliwości, czy powinnam dać się ponieść chwili.

Skończyłam malować drugie oko i pociągnęłam usta błyszczykiem. Poprawiłam piersi w koszulce. Zdjęłam szlafrok i założyłam stanik. Ubrałam szlafrok. Zdjęłam majtki. Ubrałam majtki. Owinęłam się szczelnie szlafrokiem i mocno go zawiązałam. Rozpuściłam włosy, po czym zawiązałam je w niedbały węzeł. Posmarowałam nogi błyszczącym mleczkiem. Westchnęłam. Spojrzałam na siebie w lustrze i pokręciłam głową.

Wyszłam z łazienki z zamiarem wyproszenia Adama. I pewnie bym to zrobiła, ale stał obok drzwi i, od razu gdy wyszłam, chwycił mnie w ramiona i pocałował. I to tak, że chciałam więcej i zapomniałam mu powiedzieć, że ma wyjść. Jego ręce delikatnie gładziły moje pośladki, wsunęły się pod koszulę i pieściły plecy. Nikomu przecież nie mówiłam, że lubię, kiedy ktoś przesuwa mi palcami po kręgosłupie. Nie zarejestrowałam, kiedy rozwiązał pasek od szlafroka ani kiedy mi ten szlafrok zsunął z ramion. Dopiero wtedy oderwał swoje usta ku mojemu rozczarowaniu i zapytał, czy mam korkociąg i czy w ogóle mam ochotę na wino. Jedyna odpowiedź, jakiej mogłam udzielić, to „yhy”. Widziałam, że się uśmiecha. Wiedziałam, że był zadowolony z mojej reakcji, i miałam wrażenie, że takiej się spodziewał i oczekiwał. Jaka ja byłam przewidywalna. Jaka ja byłam zła na siebie. Tym bardziej, że wiedziałam, że powinnam to przerwać, ale nie chciałam. Nie chodziło już o Martę i chęć zemsty na niej. Chodziło o to, że czułam niesamowite pragnienie. Moje ciało krzyczało. Moje ciało płonęło. Czułam się jak bohaterka kiepskiej powieści romantycznej, myśląc w ten sposób. Czułam to w moich sutkach. Czułam między nogami i wiedziałam, że oszaleję, jeśli nie spełnię tej potrzeby. Bo to przecież potrzeba. Jedna z podstawowych, którą trzeba zaspokoić, żeby móc zaspokajać kolejne. Tak sobie powtarzałam, kiedy nalewał wino i podawał mi je. Miałam na niego ochotę. Popijał alkohol i zaczął mówić. Wiedział o tym, że mam na niego ochotę od momentu, kiedy mnie zobaczył prawie tydzień temu u Marty. Wiedział też, że ściemniałam z wyjazdem. Podsłuchał naszą rozmowę, bo był z nią, kiedy do mnie dzwoniła. Oficjalnie wyjechał w podróż dwie godziny temu. W tym czasie wybierał wino. I sery do wina. I prezerwatywy. Jaki romantyk. Nie owijał w bawełnę. Nie miał dylematów moralnych. A moje zagłuszał skutecznie najpierw pocałunkami, a później pieszczotami. Całował szyję, piersi, brzuch, a kiedy wsunął język do mojej szparki, przestałam myśleć o konsekwencjach i niewłaściwości swojego zachowania. Skupiłam się na rozkoszy. Zamknęłam tylko oczy, żeby w międzyczasie nie naszły mnie wyrzuty sumienia, gdy na niego spojrzę, ale czasem zerkałam przez zmrużone powieki. Kiedy zdjął koszulkę, było co podziwiać. Potem zrzucił spodnie i bokserki, i już nie mogłam się oprzeć. Gdy wsunął się we mnie, chwyciłam go za pośladki. Nawet nie zauważyłam, kiedy naciągnął gumkę. Jak się okazało, a po paru tygodniach tylko potwierdziło, jednak nie naciągnął. Nie zdążył. Ale wtedy nie zaprzątałam sobie tym głowy. Odcięło mi myślenie. Skupiłam się na rozkoszy. Nawet nie wiedziałam, że potrafię tak piszczeć. Jęczeć i owszem. W końcu to nie był pierwszy raz. Jęczałam wielokrotnie. Często udawałam, że jęczę, gdy trzeba było. Kiedyś się okazało, że muszę nauczyć się jęczeć, bo to była jedyna opcja, żeby nie zasnąć w trakcie. Wyszkoliłam się w końcu w jęczeniu tak, że sama już nie odróżniałam czasami, kiedy jęczę, bo jęczę, a kiedy jęczę, bo jęczeć trzeba. Ale nigdy jeszcze nie piszczałam. Chyba był przyzwyczajony, bo nie pytał, czy wszystko okej i nie przerywał swoich rytmicznych ruchów.

Kiedy moje popiskiwania przeszły w jeden dłuższy pisk, skończył. Uznał widać, że oznacza to szczyt mojej rozkoszy. W sumie miał rację. Wolałabym myśleć, że zgadł albo wyczuł, ale uważam, że po prostu miał w tym zakresie dość duże doświadczenie. I to trochę popsuło mi humor. Zauważył to, ale nie pytał o nic. Posadził mnie, siadł za mną i zaczął mi masować kark. W tym czasie włączył telewizor i dopiero wtedy zauważyłam, że siedzimy na dywanie, a nie na kanapie i że kawałki wełny z dywanu poprzyklejały mi się do nóg. Do pleców też, bo czułam, jak co chwilę je ze mnie strzepuje.

Humor mi się pogorszył jeszcze bardziej. Nie wiem, jak to wyczuł, ale wyczuł i podał mi kieliszek wina. Sączyłam więc trunek, patrzyłam na to, co leciało w telewizji i dawałam się masować. Bałam się odezwać, ale uznałam, że powinnam. Za każdym razem, gdy już miałam coś powiedzieć, tak mnie jednak dotykał, że mrużyłam oczy i prawie mruczałam. Dopiłam wino i stwierdziłam, że czas jednak zabrać głos. Odsunęłam się od niego, odwróciłam i otworzyłam usta, ale nie zdążyłam nic powiedzieć, bo poczułam, jak jego język penetruje wnętrze mojej jamy ustnej.

Do rana kochaliśmy się jeszcze dwa razy na tym wełnianym dywanie. O świcie przenieśliśmy się do sypialni i tam pierwszy raz wziął mnie od tyłu. Pomyślałam sobie, zasypiając, że jeszcze nigdy nie kochałam się po przebudzeniu i w sumie dobrze by było w końcu to zrobić. Ale kiedy się obudziłam, Adama już nie było. Nie było też śladu po jego butelce wina. Moja stała pusta tam, gdzie ją wczoraj zostawiłam. I tylko mój kieliszek. Sprawdziłam kosz na śmieci. Ani śladu. W zlewie ani w suszarce nie było drugiego. Korkociąg leżał tam, gdzie go wczoraj położyłam. Ani śladu zużytych prezerwatyw. Stałam, zastanawiając się, czy mi się to wszystko przyśniło. Jeśli tak, to musiałby to być bardzo realny sen. Przecież nie mam numeru do Adama, a do Marty nie zadzwonię, bo co jej powiem? Wiesz, miałam sen erotyczny z twoim chłopakiem w roli głównej i chciałam się upewnić, że to był tylko sen. Żenada.

Poszłam do łazienki i usłyszałam trzask zamykanych drzwi. Zamarłam na chwilę, ale wyjrzałam. Adam odkładał kurtkę. Spojrzał na mnie, podniósł torbę i powiedział, że ma nadzieję, że lubię jajecznicę i żałuje, że już wstałam, bo chciał mnie bardzo ładnie obudzić. Języczkiem. I puścił oko. Zamknęłam drzwi łazienki, rozebrałam się i weszłam pod prysznic zastanawiając się, czy jednak nie wolałabym, żeby to był sen. Dopadły mnie wyrzuty sumienia. Czułam się źle. Czułam się podle. Marta w końcu była moją koleżanką. Jednak nie przyjaciółką. Przyjaciółce bym tego nie zrobiła. I owszem, była podła w szkole średniej, ale to się działo jakieś cztery lata temu. Powinnam, przynajmniej ja, dorosnąć.

I tak snułam swoje rozważania, pozwalając wyrzutom mnie dopaść i dobijać, kiedy poczułam na swoich piersiach zimne dłonie. A na karku usta kierujące się do mojego prawego ucha. Wyrzuty czmychnęły. Moje ciało skupiło się na dotyku Adama. I tym oto sposobem pierwszy raz kochałam się pod prysznicem. Adam skończył i wyszedł z łazienki, dając mi czas na umycie się. Siedziałam tam na tyle długo, żeby zdążył zrobić śniadanie. Czy tradycją jest, że na poranne śniadanie po seksie daje się jajecznicę i sok pomarańczowy? Tak jest przynajmniej w filmach. Może w życiu normalnie nie, ale u mnie właśnie było. Miałam filmową jajecznicę. Nie dało już rady nie rozmawiać. Postanowiłam odczekać do końca pierwszej bułki, a miałam je dwie, i w końcu coś powiedzieć. Coś w stylu, że to błąd, że jednorazowy wyskok, aczkolwiek to nie było dobre słowo, zważywszy na liczbę dokonanych przez nas aktów seksualnych, więc raczej powinnam powiedzieć, że jednorazowa noc łamane na jednorazowe spotkanie.

I tak układałam sobie w głowie, co najlepiej rzec, wolno żując kęsy tej pierwszej bułki i grzebiąc w całkiem smacznej jajecznicy, kiedy Adam zapytał, czy naprawdę go nie pamiętam. Spojrzałam na niego szczerze zdziwiona. Jak mam go pamiętać, skoro poznałam go tydzień temu u Marty? Przypomniałam sobie wtedy swoje pierwsze wrażenie. Czyli my gdzieś kiedyś się już widzieliśmy… Ale nie powiedziałam nic, tylko wpatrywałam się w niego. Mrużąc oczy, skanowałam wzrokiem jego twarz i zastanawiałam się, czy byłabym w stanie zapomnieć takiego przystojniaka. Westchnął ciężko i, nakładając sobie jajecznicę na swoją bułkę, wspomniał coś o siedmiu latach temu, ja byłam wtedy w drugiej klasie liceum, a on w czwartej. Zaprosił mnie na studniówkę, a ja miałam się zastanowić czy też sprawdzić, czy mi termin odpowiada. Nie zdążyłam dać odpowiedzi. Bo poszedł z Martą, która następnego dnia po jego zaproszeniu wisiała u jego ramienia przyczepiona jak rzep. Wpatrywałam się w niego. No tak. To był czwarty chłopak, którego mi Marta sprzątnęła sprzed nosa, ale zapomniałam o nim, bo nie wyglądał wtedy szczególnie atrakcyjnie. Trochę przy kości, w dużych okularach, z aparatem na zębach i nawet to, że był w klasie maturalnej, nic nie pomogło.

Zapomniałam o nim, bo nawet nie było mi żal, że Marta mi go sprzątnęła po złości sprzed nosa. Wprawdzie super nam się zawsze rozmawiało i udzielał mi skutecznych korepetycji z matematyki, za które płaciłam zestawami z McDonalda, ale nie zapałałam wtedy do niego głębszym uczuciem, bo miałam kogoś innego na oku. Pamiętałam, że jedna z dziewczyn słyszała, jak Marta tego samego dnia podeszła do niego i przekazała mu moją odmowną odpowiedź, zaznaczając, że ona chętnie pójdzie. Adam opowiadał spokojnie, jak dwa tygodnie później, kiedy już sądził, że jest jego dziewczyną, bo dała mu się parę razy pocałować i pomacać swoje piersi, zerwała z nim, mówiąc, że kłamała. A ja wtedy już się z kimś spotykałam. Udało mi się mieć chłopaka, którego Marta nie zdążyła poderwać. Nie mógł tego odżałować. Przypomniałam sobie wszystko. I kawałek bułki ugrzązł mi w gardle.

Do głowy przyszły mi bardzo ciemne myśli. Pierwsza z nich była taka, że Adam jest psychopatą. Ba. On, jak pamiętam, nie miał tak wtedy na imię. O matko. Padłyśmy obie ofiarą zemsty. Albo jedynie ja. Tylko za co Marta miałaby się mścić? Zakrztusiłam się bułką. Adam zerwał się i mi pomógł. Wyplułam bułkę, która wpadła do jego jajecznicy i normalnie byłoby mi głupio z tego powodu, ale teraz nawet się ucieszyłam, że zepsułam psychopacie posiłek. Adam mnie objął. Poczułam, że sztywnieję. On też. Westchnął i pocałował mnie w czubek głowy. Sprzątnął swój talerz i stwierdził, że musi lecieć. Siedziałam bez ruchu przy stole nad swoją jajecznicą. Ruszyłam się dopiero, gdy zatrzasnęły się za nim drzwi. Zanim jednak wyszedł, dodał, że nie jest psychopatą i później mi to wyjaśni. Czy ja go tak nazwałam na głos?! Miałam nadzieję, że zanim to „później” nastąpi, zdążę sprzedać mieszkanie i przeprowadzić się do innego miasta. Co to miało być? Kara za puszczenie się z chłopakiem koleżanki? Wiedziałam, że to zły pomysł. Wiedziałam, że karma wróci, tylko nie sądziłam, że tak szybko. Co mnie naszło wczoraj? Gdybym wcześniej, zanim pozwoliłam mu się całować, wypiła jego wino, mogłabym tłumaczyć się, że coś do niego dodał. Nie dało się tego jednak wyjaśnić połową butelki swojego wina, bo ostro pijana bywam dopiero po całym, i to litrowym. Po prostu byłam zła. Niemoralna. Jestem złą, niemoralną, źle prowadzącą się, smutną, żałosną kobietą. Miałam już zamiar pomyśleć, że również puszczalską szmatą, kiedy drzwi otworzyły się i wszedł Adam. Zamarłam ponownie. Zapomniałam przekręcić klucz.

Wpatrywałam się w niego. Zawsze kiedy oglądałam horrory, nie mogłam wybaczyć niektórym bohaterom ich nielogicznych działań. A teraz sama to robiłam. Powinnam zwiać do sypialni. Na balkon. Wzywać pomocy. Albo próbować uciec. W końcu to tylko drugie piętro. Ale byłam jedynie w szlafroku. To po pierwsze. Strach mnie sparaliżował. To było drugie i ważniejsze. Dlatego siedziałam jak zabetonowany słup.

Adam usiadł naprzeciwko. Nie uśmiechał się. Wyciągnął rękę, chyba żeby mnie dotknąć, ale musiałam spojrzeć na tę jego dłoń z takim przestrachem, że położył ją na stole dość blisko mojej. I wyjaśnił, że wtedy, w szkole średniej się we mnie zakochał. Było mu smutno, kiedy usłyszał, że nie chcę z nim iść i zgodził się pójść z Martą, zwłaszcza że nie mógł uwierzyć, że zaprasza go taka dziewczyna jak ona. Zdawał sobie przecież sprawę, jak wygląda. Kiedy się okazało, że go wtedy okłamała i nie okazywała z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia, a ja zaczęłam się z kimś spotykać, postanowił się na niej zemścić. Ale wiedział, że go rozpozna, więc musiał zmienić się fizycznie. Chęć zemsty przeszła mu na drugim roku studiów. Skupił się na nich i na pracy nad swoim wyglądem, bo spodobało mu się, jak zaczęły na niego reagować dziewczyny. Nawet był zaręczony, nawet planował ślub, ale niestety jego narzeczona wyjechała sama na wakacje, z racji jego obowiązków służbowych, i poznała tam przystojniejszego od niego Włocha. W związku z tym skupił się na pracy i, gdy zadzwonił pół roku temu jego kolega ze studiów z prośbą o pomoc, a potem okazało się, że to dysk Marty, przypomniał sobie o zemście, ale doszedł do wniosku, że może to jednak przeznaczenie.

Do czasu, gdy tydzień temu mnie tam nie spotkał. Utwierdził się, że wszystko prowadziło do mnie, do tego, żebyśmy ze sobą byli. Bo gdyby te siedem lat temu nie Marta, on na pewno by mnie w sobie rozkochał. Więc w sumie teraz siłą rzeczy oboje zemścimy się na Marcie.

Musiałam przyznać mu w duchu rację. Odezwałam się w końcu, mówiąc, że jestem w lekkim szoku. A przecież byłam w dość dużym szoku. Pozwoliłam mu do siebie podejść. Głos rozsądku mi podpowiadał, że przecież może kłamać przekonująco, skoro jest psychopatą, ale wtedy mnie pocałował i stłumił głos rozsądku.

Pięć minut później głos rozsądku kompletnie zamilkł, kiedy wylądowaliśmy nadzy w pościeli. Pięć dni później zablokowałam numer Marty po tym, jak wysłała mi SMS-y pełne wyzwisk. Pięć tygodni później na teście ciążowym pokazały się dwie kreski. Pięć miesięcy później wzięłam z Adamem ślub cywilny. Rozwiedliśmy się pięć lat później. Za często wyjeżdżał służbowo ze swoją księgową.

Propozycja 2

Współlokatorzy

Dalsza część dostępna w wersji pełnej

Spis treści:

Okładka
Karta tytułowa
Propozycja 1. Chłopak koleżanki
Propozycja 2. Współlokatorzy
Propozycja 3. Potrzebujący
Propozycja 4. Zemsta
Propozycja 5. Okazja
Propozycja 6. Pożyczona kochanka
Propozycja 7. Skutki oglądania scen erotycznych przez nastolatków
Propozycja 8. Pierwsze randki
Propozycja 9. Podrywacz
Propozycja 10. Testerka wierności

Niemoralne propozycje

ISBN: 978-83-8313-082-8

© Anna Wrońska i Wydawnictwo Novae Res 2022

Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt

jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu

wymaga pisemnej zgody wydawnictwa Novae Res.

Książka jest fikcją literacką i wszelkie podobieństwo do sytuacji, ludzi itd. jest przypadkowe.

Redakcja: Kamila Recław

Korekta: MAQ PROJECTS

Okładka: Patrycja Kubas

Wydawnictwo Novae Res należy do grupy wydawniczej Zaczytani.

Zaczytani sp. z o.o. sp. k.

ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia

tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]

Publikacja dostępna jest w księgarni internetowej zaczytani.pl.

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Rek