Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Jeśli szukasz w życiu uznania innych (wirtualnego lub rzeczywistego), to możesz przegapić szansę na osiągnięcie tego, czego naprawdę pragniesz. Trenerka rozwoju osobistego Susie Moore pomogła tysiącom osób pokazać swoje prawdziwe ja, uniknąć pułapki aprobaty oraz zmierzyć się z różnymi aspektami codzienności. Dzięki jej książce odkryjesz, że możesz żyć własnym życiem i nie oceniać swoich działań na podstawie tego, co pomyślą ludzie. Nauczysz się także z odwagą mówić o swoich talentach, pogodnie znosić krytykanctwo i funkcjonować z niezachwianą pewnością siebie.
SUSIE MOORE – niegdyś dyrektorka do spraw sprzedaży i doradczyni firm rozpoczynających działalność w Dolinie Krzemowej i Nowym Jorku. Dziś jest trenerką rozwoju osobistego i publicystką piszącą felietony z poradami dla największych mediów. Jej artykuły publikowano w czasopismach „Business Insider”, „Forbes”, „Entrepreneur”, „Marie Claire” i „Huffington Post” oraz na portalach Today i Oprah.com. Z pochodzenia Angielka, mieszka i pracuje w Miami.
„Susie Moore ma cudowny dar, dzięki któremu poczujesz, że możesz zrobić absolutnie wszystko, czego zapragniesz. A do tego pokaże ci, jak to osiągnąć. Ta książka jest praktyczna, zabawna i opisuje sytuacje, które przytrafiają się każdemu z nas”.
(Farnoosh Torabi, prowadząca podcast So Money i autorka bestsellera „When She Makes More”)
„Większość ludzi ma wrażenie, że potrzebuje zgody na to, by odnieść sukces. Ale jak zauważa Susie Moore, to nieprawda. «Nie wszyscy muszą cię lubić» pomaga nam przestać polegać na aprobacie innych”.
(Michael Hyatt, autor bestsellera „New York Timesa” „Your Best Year Ever”)
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 303
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Moim cudownym, wyjątkowym, mądrym, skomplikowanym i buntowniczym rodzicom (z których jedno jest wciąż na tym świecie, a drugie już na tamtym).
Dziękuję za to, że zaszczepiliście mi niepokornego ducha.
WSTĘP
Zrujnowane marzenia
Kiedy po raz pierwszy wyszłam za mąż, miałam 19 lat. Pomimo młodego wieku zdążyłam już zmierzyć się z wieloma trudnymi wyzwaniami stawianymi przez życie: jako dziecko byłam na zasiłku, dorastałam w schroniskach dla kobiet, borykałam się z ojcem alkoholikiem i narkomanem ze skłonnością do przemocy, zajmowałam się niezrównoważoną psychicznie matką w stanie depresji oraz przeprowadziłam się na drugi koniec świata, mając na koncie bankowym tylko kilkaset dolarów. Można śmiało powiedzieć, że lepiej niż większość ludzi zdawałam sobie sprawę z tego, że życie może na różne sposoby układać się nie po naszej myśli. Ale w dniu mojego ślubu nie potrafiłam sobie wyobrazić, żeby mogło pójść w jakimkolwiek innym kierunku niż idealny.
Czy znasz to uczucie radosnego oczekiwania i spełnienia, gdy twoje życie nareszcie toczy się tak, jak powinno?
Wychodziłam za mężczyznę, w którym byłam zakochana do szaleństwa. Jeśli można określić jednym słowem przeświadczenie, które ma młoda, pełna nadziei kobieta w dniu ślubu, będą to z pewnością „możliwości”. Te marzenia! Magia tego, co przyniesie jutro! Czysty potencjał zawarty w przyszłości. Wszystko, co możesz osiągnąć, mając u boku ukochaną osobę. Przecież to początek reszty twojego życia. #paraidealna
Kiedy jechałam na plażę, gdzie miał się odbyć mój ślub, siedząca obok przyszła teściowa rozpływała się nad tym, jak pięknie wyglądam. Mimo że był rześki zimowy poranek, słońce świeciło pełnią swojej australijskiej mocy. Oczywiście komplementy teściowej mi schlebiały, ale przede wszystkim sama czułam się piękna. Misternie wykonana suknia w kolorze pudrowego różu, z maleńkimi perłowymi guziczkami biegnącymi aż do obojczyka, była po prostu idealna, a moja skóra wręcz promieniała z ekscytacji (oraz odrobiny opalacza – w końcu jestem Angielką, no i była akurat zima!).
Wybrzeże śmigało za oknem samochodu, mewy nurkowały i wzlatywały na tle nieba. Moja teściowa oznajmiła, że niektórym w małżeństwie udaje się już za pierwszym razem, a innym nie udaje się nigdy – nawet po wielu próbach. Czułam, że to prawda. A mimo wszystko byłam pewna tego, co miało nadejść. Pewność to wspaniałe uczucie.
Tego ranka emocje sięgały zenitu. Nerwy, oczekiwanie, radość i ekscytacja oraz to niezidentyfikowane ściskanie w żołądku, gdy dzieje się coś ważnego. Masz wrażenie, że ten dzień należy tylko do ciebie. Świat pada przed tobą na kolana. Każdy świętuje razem z tobą. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że inni ludzie nigdy nie są bardziej radośni i podekscytowani twoim życiem niż wtedy, gdy zbliża się chwila twojego ślubu.
Tego dnia czułam, że to jest to. Po wszystkich trudnościach, z którymi musiałam się zmierzyć w przeszłości, życie nareszcie miało być proste. W zasadzie wszystko miało stać się łatwiejsze. A to dlatego, że podjęłam mądrą decyzję, posłuchałam głosu serca i wychodziłam za mąż za mężczyznę, którego pokochałam. Racja?
Ale potem...
Ale potem, kiedy okazuje się, że jednak nie wszystko toczy się po twojej myśli, kiedy zdajesz sobie sprawę z tego, jak bardzo do siebie nie pasujecie, dopada cię smutek. Zaczynasz podważać własną umiejętność oceny sytuacji, przez co pogrążasz się w rozpaczy. Brakuje ci celu. A co gorsza, każdy, kto dobrze ci życzył, także jest zasmucony, co z kolei napełnia cię poczuciem winy. Masz wrażenie, że to przez ciebie. Czujesz się tak, jakby w twoim idealnym świecie pojawiła się kolejna szczelina, następny dowód na to, że życie zmierza w złym kierunku. Wiesz, że nie jesteś w stanie tego zmienić. A kiedy chcesz usatysfakcjonować wszystkich dookoła, cieszyć się z nimi swoim szczęściem, ale zamiast tego czujesz, że ich zawodzisz... popadasz w jeszcze większe przygnębienie.
Świadomość, że nie spełniasz czyichś oczekiwań, to naprawdę okropne uczucie. Martwisz się, co inni sobie pomyślą. Nie chcesz, aby zobaczyli, że coś ci nie wychodzi. Nieważne co – małżeństwo, interesy, dieta. To zdarza się nam wszystkim. Natomiast prawda jest taka, że nie musimy przez cały czas być silni i perfekcyjni. Możemy pozwolić sobie na strach, na popełnianie błędów, a także na sprawianie innym zawodu. Nie potrzebujemy ciągłej aprobaty drugiej osoby. Bądźmy szczerzy – mieliśmy już w życiu różne negatywne doświadczenia i bez wątpienia będziemy mieć kolejne. To, że żyjesz, oznacza, że na pewno doświadczysz cierpienia. Smutku. Strachu. Życie jest pełne niepewności i zmian, a czasami także bólu, przygnębienia i ciemności.
Dobra wiadomość jest taka, że możemy poprawić swoje samopoczucie. W tej książce znajdziesz wiele strategii, które pomogą ci w osiągnięciu satysfakcji, nawet gdy sprawy nie będą szły po twojej myśli. Wszystko sprowadza się do jednego – aby osiągnąć trwałe szczęście w życiu, musimy przeżyć je ze wszystkimi swoimi niedoskonałościami, a co najważniejsze – będąc sobą. Łatwo o tym zapomnieć. Wiele rzeczy robimy przez wzgląd na innych lub kierujemy się potrzebą uzyskania ich aprobaty. Nietrudno w tym wszystkim zgubić siebie. A wręcz przychodzi to aż nazbyt prosto.
Szaleństwo lajkowania
Już na wstępie chcę zaznaczyć, że to nie jest książka o mediach społecznościowych. Pewnie teraz się zastanawiasz, dlaczego wspominam o lajkach. Lajki (albo polubienia) stały się wskaźnikiem (oraz publicznym potwierdzeniem) aprobaty innych. Dopasowania do otoczenia. Tego, jak dobrze masz prawo się czuć. Co stanowi żywy dowód na to, że świat całkowicie zwariował.
Spędzamy o wiele za dużo czasu, szukając czerwonego serduszka lub uniesionego kciuka, które stanowią współczesną miarę tego, jak bardzo jesteśmy akceptowani, chciani czy doceniani. To absurdalne. Gdyby kosmici przypatrywali się nam z innej planety i zobaczyli, że ciągle wgapiamy się w małe ekrany, poszukując emotikonów potwierdzających naszą wartość, stwierdziliby, że jesteśmy obłąkani. I mieliby rację.
Szukanie zewnętrznej aprobaty stało się tak naturalne, że często nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, iż to robimy. Ale płacimy za to ogromną cenę. Jest nią to życie, które moglibyśmy mieć, gdybyśmy na chwilę odeszli od smartfona i pozwolili, by to nasza wewnętrzna mądrość (a nie oprogramowanie telefonu) służyła nam za przewodnika.
Na szczęście masz niezbywalne prawo do tego, by być, kim zechcesz, robić, co zechcesz, i mieć, co zechcesz. Nie potrzebujesz przyzwolenia innych, by znać samego siebie i dokonywać wyborów, które są dla ciebie najlepsze. Tak naprawdę kluczem do wolności jest nauczenie się, jak pozbyć się potrzeby tej aprobaty. Za prawdziwy sukces można uznać wybór wolności – wolności od szukania akceptacji i wolności do bycia sobą. Taka opcja istnieje prawie zawsze. Ta książka pomoże ci dostrzec te wszystkie możliwości, jakie stoją przed tobą otworem.
Pozwól, że na początku zdradzę ci mały sekret. Osoba, którą jesteś dziś, to przeżytek. Zlepek decyzji i działań podjętych w przeszłości. Jeśli uważasz, że były słuszne – wspaniale! Jeśli nie – także świetnie! Światło gwiazd, które właśnie widzisz na niebie, jest bardzo stare. Gdy do ciebie dociera, ma już tysiące lat. Podobnie jest, gdy spoglądasz w lustro. Odbicie, które widzisz, odzwierciedla to, co już się zdarzyło w twoim życiu i co doprowadziło cię do dnia dzisiejszego. Tymczasem ty masz za zadanie pokierować tym, co dopiero nastąpi, aby odbywało się na twoich zasadach. Odkryć, kim jesteś, i tego się trzymać. Bez martwienia się, co inni będą mieli na ten temat do powiedzenia.
Ta książka to nie poradnik. To wspomagacz zdrowia psychicznego, który pomoże ci znaleźć drogę do swojego ja, jeśli, jak większość z nas, zapomniałaś/zapomniałeś o mocy, która kryje się w tobie. Robin Sharma, autor Mnicha, który sprzedał swoje ferrari, powiedział kiedyś: „Jedną z najsmutniejszych rzeczy w życiu jest dotrzeć do końca i spojrzeć wstecz z żalem, że mogło się być kimś więcej, zrobić więcej czy mieć więcej”.