Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
13 osób interesuje się tą książką
Poruszająca opowieść o walce o wolność i godność w obliczu opresyjnych tradycji.
Magi Diela, młoda kobieta mieszkająca na indonezyjskiej wyspie Sumba, marzy o rozwoju swojej społeczności. Jej plany zostają brutalnie przerwane, gdy staje się ofiarą tradycji przymusowego małżeństwa poprzez porwanie. Magi zostaje uprowadzona i zmuszona do małżeństwa z dużo starszym mężczyzną, co prowadzi do jej izolacji społecznej i psychicznej traumy. W obliczu braku wsparcia ze strony rodziny i społeczności, musi podjąć dramatyczną decyzję: podporządkować się, uciec lub walczyć o swoje prawa.
Kreśląc powieść opartą o prawdziwe wydarzenia, Dian Purnomo oddaje głos tym, których cierpienie często pozostaje niezauważone.
Najczarniejszy miesiąc w życiu Magi Dieli to nie tylko dzieło literackie, ale także ważny głos w dyskusji o prawach kobiet i potrzebie zmian społecznych. To lektura, która porusza serca i skłania do refleksji nad miejscem tradycji w nowoczesnym świecie oraz siłą jednostki w walce o sprawiedliwość.
Trigger warningi / treści potencjalnie niepokojące: dyskryminacja płciowa, gwałt, porwanie, próby samobójcze, przemoc psychiczna i fizyczna, trauma, zabijanie zwierząt, zdjęcia martwych zwierząt.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 272
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Najczarniejszy miesiac
Strona redakcyjna
Treści potencjalnie niepokojące
Przedmowa do polskiego wydania
Dedykacja
1. Opór
2. Porwanie
3. Fitnah
4. Weetawar
5. Śmierć, która nie nadeszła
6. Łzy
7. Przeklęty dzień
8. Patakaju
9. Ujarzmiona
10. Tamo
11. Plan Magi
12. Ostatnia wiadomość
13. Samobójstwo
14. Ofiara
15. Obsesja
16. Pokrewieństwo, które nie pozwala na związek
17. Inne swaty
18. Klątwa
19. Zły cel
20. Poszukiwanie pomocy
21. Kamuflaż
22. Zniknięcie
23. Księga wnętrzności kurczaka
24. Kodi
25. Ucieczka
26. Magi Drakula
27. Odwołany
28. Soe
29. Chora z tęsknoty
30. Zapomniała o własnych korzeniach
31. Ulubione dziecko
32. Magi Diela i Ama Bobo
33. Upór
34. Opór i twórczość
35. Kobiety i mężczyźni
36. Dziwkarz przestępca
37. Ja
38. Zamiana ról
39. Grzech dziedziczny
40. Negocjacje
41. Powrót bohaterki
42. Latawiec, który wrócił do domu
43. Rok później
44. Zazdrość
45. Ostatnie życzenie
46. Bohaterka na pokaz
47. Zemsta
48. Zbyt szalony, żeby z nim walczyć!
49. Poddanie się
50. Martwi nie mogą walczyć
51. Pożegnanie
52. Przenosiny
53. Pierwsza noc
54. Tysiąc wymówek
55. Przynęta
56. Odwet
57. Impas
Epilog
Od Autorki
Od Tłumaczki
Najczarniejszy miesiąc w życiu magi dieli
Z indonezyjskiego przełożyła Marianna Lis
Yumeka
Perempuan yang Menangis kepada Bulan Hitam
Copyright © 2020 by Dian Purnomo
Licensed through PT Gramedia Pustaka Utama
All rights reserved. No part of this book may be used or reproduced in any manner whatever without written permission except in the case of brief quotations embodied in critical articles or reviews.
Polish Translation Copyright © 2025 by Wydawnictwo Yumeka
Tłumaczenie z języka indonezyjskiego: Marianna Lis
Copyright © for the Polish translation by Marianna Lis, 2025
Photos courtesy of Dian Purnomo and Ilham Octaperdana
Redakcja: Sonia Korta
Korekta: Alicja Żuchowicz, Józefina Płotka
Skład i opracowanie graficzne: Klaudia Szary
Projekt okładki: Klaudia Hansel
ISBN: 978-83-972813-9-4 (oprawa miękka), 978-83-976643-0-2 (e-book)
Wydawnictwo Yumeka
ul. Piastów 9/143, 40-866 Katowice
www.yumeka.pl
www.instagram.com/wydawnictwo.yumeka
www.facebook.com/wydawnictwo.yumeka
Treści potencjalnie niepokojące: dyskryminacja płciowa, gwałt, porwanie, próby samobójcze, przemoc psychiczna i fizyczna, trauma, zabijanie zwierząt, zdjęcia martwych zwierząt
Przedmowa do polskiego wydania
Najczarniejszy miesiąc w życiu Magi Dieli (id. Perempuan yang Menangis kepada Bulan Hitam) to opowieść inspirowana praktyką kawin tangkap, czyli małżeństw przez porwanie (określanych również jako yappa mawine lub pala ngidi) mających miejsce na wyspie Sumba położonej we wschodniej części Indonezji. Dla tych, którzy nie znają dobrze Indonezji – kraj ten składa się z 17 380 wysp i zamieszkuje go ponad 1300 grup etnicznych, charakteryzujących się dużym zróżnicowaniem kulturowym. I choć Sumbajowie, rdzenni mieszkańcy Sumby, której powierzchnia jest niemal dwukrotnie większa niż Bali, wyznają wiarę Marapu, to praktyki kulturowe są bardzo zróżnicowane w zależności od regionu wyspy.
Społeczeństwo Sumby można określić jako bardzo patriarchalne. Mężczyźni podejmują niemal wszystkie decyzje – od tych związanych z uprawą ziemi, przez dom i małżeństwo, aż po wychowanie dzieci i inne kwestie. Kobiety mają bardzo ograniczone prawo do wyrażania swojego zdania – jeśli w ogóle im ono przysługuje. W tradycji Marapu funkcjonuje pojęcie pamali, zgodnie z którym zamężne córki, żony, babcie i inne krewne w linii żeńskiej nie mają prawa wstępu do określonych części domu. Należą do nich główne pomieszczenie, lewa strona werandy (tradycyjne domy na Sumbie to domy na palach[1]) oraz inne miejsca po lewej stronie budynku. To właśnie tam odbywają się rozmowy dotyczące spraw rodzinnych. Nawet jeśli mąż lub głowa rodziny już nie żyje, decyzje podejmują wujowie. Od kobiet oczekuje się wyłącznie wypełniania obowiązków domowych. Zgodnie z tradycją Marapu, kobieta po ślubie staje się własnością rodziny męża, szczególnie jeśli belis (posag) został już w całości spłacony.
Na Sumbie zwyczaj zawierania małżeństw przez porwanie znany jest od niepamiętnych czasów (nie zachowały się żadne źródła pisane mówiące o jego początkach). Niemniej pierwotna forma tej praktyki nie była aktem przemocy, jak ma to miejsce obecnie. Zgodnie z tradycją zaczynano od rozmów między rodzinami. Rodzina mężczyzny, reprezentowana przez rzecznika, udawała się do rodziny kobiety z prośbą o rękę ich córki. Tradycja ta nazywana była „pukaniem do drzwi”. Następnie rodzina kobiety określała wysokość belis (posagu) w postaci dużych zwierząt, takich jak krowy, bawoły i konie. Proces ten mógł obejmować kilka wizyt, jeśli uznano, że żądany belis był zbyt wysoki. Podczas kolejnych spotkań rzecznicy starali się negocjować liczbę zwierząt tak, aby była satysfakcjonująca dla obu stron. Jeśli nie udało się osiągnąć porozumienia, rodzina mężczyzny oświadczała zazwyczaj, że „przejdą przez tylne drzwi”, co stanowiło zapowiedź przeprowadzenia kawin tangkap.
W takiej sytuacji ojciec dziewczyny – zgodnie z ustaleniami z rzecznikiem rodziny mężczyzny – informował córkę, że powinna udać się w miejsce publiczne, na przykład na targ lub nad rzekę, ubrana w odświętny, tradycyjny strój. Tam zaś przyszły pan młody porywał ją, dosiadając konia. Przyszła panna młoda udawała, że krzyczy, ale otoczenie postrzegało to jako element inscenizacji. W oryginalnej formie kawin tangkap, jeśli decydowano się na ten sposób zawarcia małżeństwa, rodzina mężczyzny musiała dostarczyć dodatkowe zwierzęta. Według niektórych – co najmniej jedenaście sztuk, niezależnie od ustalonego wcześniej belis.
Praktyka ta uległa zmianie w latach osiemdziesiątych XX wieku. Zgodnie z relacjami starszyzny, to właśnie wtedy coraz więcej osób zaczęło przyjeżdżać na Sumbę w poszukiwaniu pracy. Lokalni mężczyźni poczuli, że ich terytorium lada chwila zostanie przejęte, a dotychczasowa pozycja zagrożona przez nowo przybyłych. Kawin tangkap stał się formą demonstracji siły – tradycyjny porządek rytuału przestał być przestrzegany. Nie było już „pukania do drzwi”, żadnych rozmów między rodzinami, żadnych negocjacji dotyczących belis. Zamiast tego mężczyźni po prostu porywali kobiety, które im się podobały, i zabierali je do domu.
Wraz z postępem zmieniły się środki transportu – używane do tej pory konie zastąpiono motocyklami, a nawet samochodami. To właśnie wtedy zaczęły się mnożyć przypadki przemocy seksualnej. Z relacji uzyskanych przez osoby wspierające ofiary wynika, że w pojazdach, w drodze do domu sprawcy, niektóre kobiety doświadczały nie tylko molestowania, ale również gwałtu.
Nie wszyscy przedstawiciele starszyzny zdają sobie sprawę z brutalności tych zwyczajów, ponieważ sprawcy nadal określają je jako yappa mawine lub pala ngidi. Z ich punktu widzenia tradycji nie można ot tak wymazać – postrzegają ją jako nośnik głębokich znaczeń. Obawiają się, że jeśli pozwolą usunąć jedną praktykę, doprowadzi to do stopniowego zaniku kolejnych, aż w końcu Sumba pozostanie tylko nazwą bez związanych z nią zwyczajów i tradycji, z których niegdyś byli dumni. Warto podkreślić, że dostęp do literatury i materiałów edukacyjnych na Sumbie jest znacznie trudniejszy niż na większych wyspach Indonezji czy w miastach, co sprawia, że poziom wiedzy mieszkańców o zmianach społecznych zachodzących w kraju jest niewystarczający. Co więcej, kampanie informacyjne dotyczące ustawy o przeciwdziałaniu przemocy seksualnej również nie objęły jeszcze wszystkich regionów Indonezji, w tym Sumby.
Jak dotąd z istniejących raportów wynika, że sprawcami małżeństw przez porwanie są rdzenni mieszkańcy Sumby, a ich ofiarami padają lokalne kobiety. Jeśli zdarzały się ofiary wywodzące się z innej grupy etnicznej, to zazwyczaj były to kobiety pochodzące z okolicznych społeczności, które osiedliły się na Sumbie na tyle dawno, że były traktowane jak lokalne mieszkanki.
Opisany w tej książce przypadek kawin tangkap nie stanowi odosobnionego przykładu przemocy wobec kobiet ukrytej za fasadą tradycji w Indonezji. Podobne praktyki występują bądź występowały również w innych częściach świata – w Mołdawii, Czeczenii, Armenii, Etiopii, RPA, Kirgistanie czy Kazachstanie[2].
Dzisiaj coraz więcej rdzennych mieszkańców Sumby posiada wyższe wykształcenie, zdobywane zarówno na wyspie, jak i poza nią. Świadomość, że tego rodzaju praktyki przemocy obecne w tradycji są problematyczne, zaczyna powoli rosnąć wśród lokalnej społeczności. Mimo to zmiana głęboko zakorzenionych zwyczajów wymaga czasu. Wiele osób zauważa, że bez względu na to, jak wysokie wykształcenie zdobędą mieszkańcy Sumby, to powrót do rodzinnego domu, gdzie wszystko wciąż rządzi się starymi prawami, prowadzi do nieuniknionych napięć i konfliktów – szczególnie w przypadku kobiet.
Kawin tangkap to niejedyna tradycja, która wyrządza krzywdę. Wciąż funkcjonuje wiele zwyczajów, które – choć nie wywierają bezpośredniego wpływu fizycznego – mogą prowadzić do zubożenia tych, którzy je praktykują. Koszty belis i ofiar ze zwierząt składanych podczas obrzędów i ceremonii, takich jak pogrzeby czy budowa domu, również postrzegane są jako ciężary, które coraz trudniej udźwignąć. Kwestie te raz po raz stają się przedmiotem dyskusji. Wiele organizacji pozarządowych nie ustaje w wysiłkach, by je nagłaśniać i dążyć do wprowadzenia zmian.
Opowieść o Magi Dieli została napisana jako próba walki o prawa ofiar nadużyć związanych z praktyką kawin tangkap na Sumbie. Ma służyć szerzeniu wiedzy o krzywdzących zwyczajach i zachęcić do refleksji nad naturą tradycji – nie wszystko, co stanowi jej część, jest dobre i zasługuje na ochronę. Musimy bowiem pamiętać, że to ludzie tworzą tradycję – a to, co stworzone przez ludzi, powinno być poddawane krytycznej ocenie i ulegać zmianom.
Istnieje wiele zwyczajów i tradycji, które są szkodliwe i nie przystają do czasów, w których żyjemy. Właśnie dlatego powinniśmy o nich rozmawiać, wspólnie je przekształcać i nadawać im nowe formy – zgodne z naszą współczesnością. Małżeństwa przez porwanie są jedną z takich praktyk. W momencie, w którym piszę te słowa, różne organizacje społeczne apelują do rządu o niezwłoczne wprowadzenie przepisów regulujących kawin tangkap.
[1] Domy na palach na Sumbie, zbudowane z drewna i bambusa, mają trzy poziomy. Dolna część przeznaczona jest dla zwierząt, środkowa dla ludzi, górna (poddasze) służy do przechowywania zapasów żywności oraz uważana jest za miejsce, w którym przebywają duchy przodków. Domy posiadają dwa wejścia: przednie, zwane również „drzwiami mężczyzn”, prowadzące do salonu i kilku pomieszczeń pamali, oraz tylne, zwane również „drzwiami kobiet”, dostępne dla wszystkich i prowadzące bezpośrednio do kuchni i pokojów dziewcząt (przypis Autorki).
[2] Na podstawie: Martha Hebi, Ditangkap dan Dinikahkan Paksa: Perjalanan Perempuan Sumba Melawan Tradisi yang Keliru, https://projectmultatuli.org/ditangkap-dan-dinikahkan-paksa-perjalanan-perempuan-sumba-melawan-tradisi-yang-keliru [dostęp: 3.04.2025] (przypis Autorki).
Dla Banguna Ediego Purnomo i Maimunah
1. Opór
Śmierć jest nieunikniona. Niektórzy pozwalają, by jej nadejście było owiane tajemnicą, inni wymuszają je siłą. Magi Diela próbowała przywołać śmierć, rozrywając zębami swój nadgarstek, mając nadzieję, że rozetnie żyły, z których szybko wypłynie cała krew.
Niestety, śmierci nie da się tak łatwo oszukać.
Drobna kobieta o krótkich, sięgających ramion włosach leżała nieruchomo na szpitalnym łóżku. Jej palce od czasu do czasu nieznacznie drgały, po czym zastygały w bezruchu. Pod zamkniętymi powiekami można było dostrzec niespokojne ruchy gałek ocznych. Ciemna skóra była matowa i blada, ponieważ kobieta od dwóch dni prawie nic nie przełknęła, poza szklanką ciepłej herbaty, którą wczoraj po południu przysłała jej Ina[3] Bobo.
Magi wciąż miała na sobie te same ubrania, które założyła, wychodząc z domu dwa dni wcześniej. Jasnoniebieskie dżinsy przykrywał biały koc z niebieskimi i różowymi paskami pośrodku, a jej koszula straciła już swoją biel. Wokół szyi i z lewej strony, na wysokości klatki piersiowej, materiał pokrywały brązowe, abstrakcyjne wzory – ślady zaschniętej krwi.
Jej lewy nadgarstek był zabandażowany, mimo to z jednej strony wciąż sączyła się krew. Druga ręka Magi leżała bezwładnie, z igłą kroplówki wbitą w grzbiet dłoni. Wargi miała suche i blade, podobnie jak ciało, w każdej chwili gotowe na spotkanie ze śmiercią.
O tak wczesnej porze nie zjawił się jeszcze żaden lekarz, ale rodzina Magi wiedziała już, że pierwszy, który przyjdzie, będzie musiał natychmiast zszyć poharatany ugryzieniami nadgarstek, wyglądający jakby dopiero co rozszarpał go wygłodniały pies. Pielęgniarka, która właśnie wyszła z sali, poinformowała ich o stanie Magi.
– Dobrze, Ama[4], że córka nie uszkodziła sobie żyły. Gdyby ją sobie przegryzła, musiałby operować chirurg. A chirurżka jest teraz na seminarium na Bali – wyjaśniła pielęgniarka Amie Bobo. – Dopiero w południe przyjdzie lekarz i wtedy będzie można zszyć rany córki. Na razie polecił mi podać środek uspokajający i opatrzyć rękę, żeby zatamować krwawienie.
Ama Bobo nie powiedział ani słowa, podobnie Ina Bobo, Rega Kula oraz Dangu Toda. Ama Bobo wszedł do sali, w której leżała jego córka, i stanął tuż obok niej. Jego oczy były zaczerwienione, ale nie spłynęła z nich ani kropla smutku. Jeden za drugim, wszyscy, którzy czekali na zewnątrz, weszli za nim do środka. Ama Bobo ustąpił im miejsca, by mogli zobaczyć Magi, a sam usiadł na krześle w rogu pokoju. Ostatni wszedł Dangu, a jego oczy były jeszcze bardziej zaczerwienione niż oczy Amy Bobo. Dangu był wściekły, ale wiedział, że to nie jest właściwy moment, by dać upust złości. Stojąc po lewej stronie łóżka Magi, dostrzegł zadrapania na podbródku przyjaciółki. Rana straciła już krwistoczerwony kolor, zdążyła się zasklepić.
Dangu zastanawiał się, w jaki sposób Magi zdołała zrobić to, co zrobiła; przegryzienie własnego nadgarstka nie było takie łatwe. Powinna użyć kawałka szkła albo czegoś podobnego, żeby poszło szybciej, żeby nie przedłużać cierpienia, jeśli naprawdę chciała umrzeć zamiast zmagać się z niesprawiedliwością życia.
Chwilę później westchnął, wdzięczny, że Magi tego nie zrobiła. Życie rzeczywiście nie było sprawiedliwe, ale byłoby jeszcze bardziej niesprawiedliwe, gdyby musiał teraz stać w kostnicy i opłakiwać odejście ukochanej przyjaciółki. Śmierć oznaczała koniec, brak szans na walkę. Dangu nadal chciał walczyć. I był pewien, że Magi również.
Rega Kula też nie mógł się doczekać, aż Magi się obudzi i opowie swoją historię. Lado, pierwsze dziecko Regi, wiele razy go ugryzło. Pewnego razu z rany na ręce po ugryzieniu popłynęła krew i to wystarczyło, żeby zaczął płakać z bólu i krzyczeć tak głośno, aż usłyszał go cały kampung[5]. A oto Magi ugryzła własną rękę, aż krew popłynęła niczym rzeka zawiedzionych nadziei. Rega nie był w stanie wyobrazić sobie, przez co przeszła jego młodsza siostra, żeby zdecydować się na taki krok.
Obudź się, ty głuptasko! – prosił w duchu Dangu. – Jeśli będziesz dalej spała, kto opowie, co się wydarzyło? Wiesz, już dwa razy uderzyłem tego przeklętego mężczyznę. Dangu przełknął ślinę i pomyślał, że tak naprawdę nie powinien poprzestać na pobiciu. Powinien go zabić.
Dangu Toda dotknął stopy Magi przykrytej kocem. Miał nadzieję, że Magi usłyszy jego myśli. Nie umieraj teraz. Jeśli umrzesz, zabiję tego człowieka. A potem pójdę do więzienia. Nie byłoby ci żal mojej Iny?
W pokoju panowała cisza. Wszyscy rozmawiali sami ze sobą, we własnych głowach. Ina Bobo wpatrywała się w bladą twarz córki i nagle zdała sobie sprawę, że ciało dziewczyny wydziela ostry smród potu i zgnilizny.
– Rega – powiedziała Ina Bobo – idź do domu i poproś Tarę, żeby przyniosła Magi ubranie na zmianę, wszystko, łącznie z majtkami i stanikiem.
Rega uniósł brodę, potwierdzając, że spełni prośbę matki.
– Jeśli ktoś we wsi zapyta, milcz. Gęba na kłódkę.
Rega westchnął i wstał, po czym wyszedł z sali, zabierając ze sobą Dangu. W korytarzu prowadzącym na zewnątrz Dangu raz jeszcze spojrzał przez szybę na Magi. Miał nadzieję, że będzie przy niej, kiedy się obudzi. Chciał ją zwyzywać za te okropności, które sama sobie wyrządziła, a jednocześnie powiedzieć przyjaciółce, jak bardzo jest wdzięczny, że wciąż żyje.
[3] Ina – dosłownie „matka”; słowo to występuje w wielu językach Indonezji, również na Sumbie, i używane jest często w połączeniu z imieniem pierwszego dziecka danej osoby. Może być również stosowane jako zwrot grzecznościowy w stosunku do kobiet (zwłaszcza starszych). (O ile nie zaznaczono inaczej, wszystkie przypisy pochodzą od Tłumaczki).
[4] Ama – dosłownie „ojciec”; słowo to występuje w wielu językach Indonezji, również na Sumbie, i używane jest często w połączeniu z imieniem pierwszego dziecka danej osoby. Może być również stosowane jako zwrot grzecznościowy w stosunku do mężczyzn (zwłaszcza starszych).
[5] Kampung – termin oznaczający tradycyjną wieś, używany m.in. w Indonezji i Malezji. Może też odnosić się do dzielnic w miastach, które zachowały tradycyjny charakter.
2. Porwanie
Magi zwykle nie wracała tak późno. Zazwyczaj była w domu przed szóstą po południu. Jeśli zamierzała wrócić później, zawsze uprzedzała domowników. Tego wieczoru zegar wskazywał już 18:50, a Magi wciąż nie było. Ina Bobo już kilka razy prosiła synową, żeby zadzwoniła do jej córki.
– Już o szóstej wysłałam do niej esemesa, Ina. Ale nie odpowiedziała. Była umówiona z Dangu, żeby kupić etui na moją komórkę – odpowiedziała Tara, bratowa Magi.
– Zadzwoń do niej, a nie tylko esemesuj. Albo idź jej poszukać do domu Dangu. Kto wie, może rzeczywiście są już w drodze – powiedziała Ina Bobo, po czym zaczęła mamrotać pod nosem o nawykach swoich dzieci, z którymi ostatnio coraz trudniej było się porozumieć.
Nie czekając na ponowne polecenie, Tara wzięła na ręce swojego synka i ruszyła do Dangu. Kilka metrów przed jego domem zauważyła Inę Nano, matkę Dangu, i natychmiast ją zawołała, pytając, czy Dangu jest w domu. Na dźwięk swojego imienia chłopak wychylił się zza drzwi.
– Właśnie wysłałem jej wiadomość na WhatsAppie, ale jeszcze nie odpisała. Ta głupia dziewucha przeważnie się tak nie zachowuje. Może skończyła jej się kasa na koncie?
Tara wzruszyła ramionami.
– Może podjechałbyś odebrać ją z pracy, co, Dangu?
Ina Nano zmarszczyła brwi.
– Od której nie można skontaktować się z Magi?
Tara powtórzyła jej to samo, co teściowej. Dopiero o szóstej po południu wysłała do Magi esemesa. Nie widziała potrzeby dopytywać się o godzinę jej powrotu, bo dziewczyna rzadko wracała do domu przed 17:30.
Podczas gdy Tara rozmawiała z Iną Nano, Dangu wszedł do domu, wziął kawałek materiału[6], owinął go wokół talii, po czym wsunął parang[7] z lewej strony, między zwoje tkaniny. Szybko chwycił kluczyki do motocykla i pożegnał się z matką. Razem z Tarą ruszyli w stronę parkingu dla motorów. W tym kampungu motocykle parkowano razem na dużym placu położonym niżej, na skraju Kampungu Karang. Czasami ktoś zostawiał motor przed domem, ale nie wszyscy mieli wystarczająco dużo miejsca. Zazwyczaj przed domami biegła wspólna wiejska droga, którą codziennie poruszali się mieszkańcy. Droga była na tyle wąska, że w najszerszym miejscu mogły minąć się najwyżej dwa motory.
– Pamiętaj, że chcę różowe albo jasnofioletowe, dobrze? – krzyknęła Tara, kiedy Dangu zaczął już odpalać motocykl. Miała na myśli etui na telefon.
– Jeśli tylko będziesz miała własny telefon. Ten należy do Regi. Gdzie tam Bapa[8] Lado chciałby różowy. Zaufaj mi.
Tara wydęła usta i wróciła do domu.
*
Wieści o zaginięciu Magi Dieli rozniosły się po całym kampungu dwadzieścia minut po tym, jak Dangu Toda wyruszył na jej poszukiwania.
Kiedy dotarł do biura Magi, ochroniarz poinformował go, że dziewczyna wyszła już o drugiej po południu, żeby poprowadzić szkolenie w Wanukace. Pojechała sama, motorem. Dangu dostał od ochroniarza numer telefonu przełożonego Magi, który wysłał ją do Wanukaki, by spotkała się z tamtejszą wspólnotą rolników.
Dangu wahał się, czy zadzwonić, obawiał się bowiem, że właściciel telefonu nie odbierze połączenia z nieznanego numeru. Zwłaszcza że właścicielem był urzędnik.
Ale tym razem Dangu Toda miał szczęście.
– Dobry wieczór, Bapa, mam pytanie. Ochroniarz w biurze powiedział, że Magi Diela pojechała dzisiaj do Wanukaki. Czy to prawda, Bapa?
– Z kim rozmawiam?
– Och, przepraszam, Bapa. Nazywam się Dangu Toda, przyjaciel Magi. Dzwonię, bo nie wróciła jeszcze do domu. – Dangu odsunął telefon od ucha, żeby sprawdzić godzinę na ekranie. 19:30. Najwyższa pora, aby zadzwonił.
– Ach tak? – odpowiedział głos po drugiej stronie. – Próbowałeś się z nią skontaktować?
– Tak, Bapa. Nie odbiera.
– Chwileczkę, zadzwonię do sołtysa Hupu Mady.
Mężczyzna się rozłączył. Dangu Toda usiadł obok ochroniarza, który podsunął mu krzesło.
– Moja przyjaciółka zazwyczaj nie wraca tak późno do domu, Kaka[9] – zaczął Dangu.
– Mam nadzieję, że nic jej nie jest. Ale kiedy słyszę, że jakaś kobieta nie wraca do domu, od razu zaczynam się bać. – Ochroniarz nie tylko nie uspokoił Dangu, ale jeszcze bardziej go przestraszył. – Moja mieszkająca po sąsiedzku krewna została porwana kilka lat temu.
Dangu westchnął. Z całych sił starał się odsunąć od siebie myśl o tym, że Magi mogła zostać porwana, ale słowa ochroniarza przypomniały mu o tym zagrożeniu. Postanowił nie odpowiadać.
Trzy, a może cztery minuty później – chociaż Dangu wydawało się, że minęła cała wieczność – zadzwonił przełożony Magi.
– Magi tam dzisiaj nie dotarła.
Dangu poczuł, że włosy jeżą mu się na głowie. Ogarnęła go panika.
– Powinna dojechać na miejsce o trzeciej, spotkanie miało potrwać najpóźniej do piątej. Ale do tej pory się nie odezwała.
– Dlaczego sołtys wsi panu o tym nie powiedział? – zapytał Dangu Toda na wpół oskarżycielskim tonem.
– Okazuje się, że dzwonił, ale nie usłyszałem. Wysłał esemesa, że dzisiejsze szkolenie się nie odbyło i nie mogą się skontaktować z Magi Dielą. – Zapadła cisza. – Czy Magi kiedykolwiek wcześniej się tak zachowywała?
Nie zastanawiając się wiele, Dangu pokręcił głową i szepnął:
– Nigdy.
Przełożony Magi, ochroniarz, który podsłuchał całą rozmowę, oraz Dangu pogrążyli się w rozmyślaniach. W głowie każdego z nich pojawiła się ta sama myśl. Yappa. Porwanie!
Dangu Toda nie zdawał sobie sprawy z tego, że jego ciało zaczęło drżeć, a szczęka mocno się zacisnęła. Jeśli Magi rzeczywiście porwano, by siłą wydać ją za mąż, nie potrafił sobie wyobrazić, kto mógłby być sprawcą. Wiedział, że Magi nie przyjaźniła się z żadnym innym mężczyzną oprócz niego. Im dłużej się nad tym zastanawiał, tym mocniej zaciskał zęby.
Z rozmyślań wyrwał go dzwonek telefonu. Dzwoniła Tara.
Dangu opowiedział jej o efektach poszukiwań i poprosił, by dała do telefonu Amę Bobo.
– Magi Diela zniknęła, Ama – oznajmił. – Sołtys wsi Hupu Mada powiedział, że Magi nigdy tam nie dotarła. Wyjechała dzisiaj po południu motocyklem. I od tego czasu ślad po niej zaginął.
Ama Bobo westchnął. Natychmiast poprosił Regę, by poszedł do domu rato[10] i poinformował wszystkich o tym, co się wydarzyło.
*
Wracając do kampungu, Dangu Toda już z daleka słyszał dźwięk bębnów ogłaszających nowiny i widział gromadzących się ludzi. Wieści o zaginięciu Magi Dieli rozeszły się wśród zebranych.
We wsi tak małej jak Kampung Karang, która składała się z zaledwie trzydziestu pięciu domów, plotki w mgnieniu oka docierały z jednego krańca na drugi. Matki natychmiast wróciły do domów, sprawdzając, czy ich córki nie zniknęły. Prawie wszyscy myśleli o tym samym. Yappa.
Podczas gdy kobiety wróciły do domów, mężczyźni i młodzież szybko podzielili się zadaniami, by kontynuować poszukiwania Magi. Część pojechała na komisariat, część odwiedziła domy krewnych Amy i Iny Bobo, z którymi nie udało się skontaktować telefonicznie, a jeszcze inni udali się do domów tych przyjaciółek dziewczyny, które znali. Manu, młodsza siostra Magi, bez niczyjej prośby, natychmiast opublikowała w swoich mediach społecznościowych wiadomość o jej zaginięciu.
*
Waikabubak to niewielkie miasteczko, którego objechanie nie zajmuje dużo czasu. Była już prawie dziewiąta wieczorem, kiedy wszyscy wrócili do domu Amy Bobo. Nikt nie miał dobrych wieści, jedynie kolejne zebrane tu i ówdzie historie o osobach, które kontaktowały się tego dnia z Magi. Żadna z nich nie okazała się jednak pomocna.
Około dziewiątej wieczorem przyjechał samochód oraz kilka motocykli, które zatrzymały się przy południowej bramie prowadzącej do kampungu. Z pojazdu wysiadła grupa mężczyzn. Poprawiali tkaniny owinięte wokół bioder, upewniając się, że ich parangi są na właściwych miejscach, w oczekiwaniu, aż reszta będzie gotowa. Następnie pewnym krokiem ruszyli do domu Amy Bobo.
– Jako przedstawiciel rodziny Leby Alego przyszedłem przekazać radosną nowinę – powiedział jeden z przybyłych, który wyglądał na najstarszego. W przerwie między zdaniami splunął czerwoną śliną na bambusową podłogę. – Córka Amy, Magi Diela Talo, znajduje się w naszym domu. – Po domu Amy Bobo rozeszły się szmery. – Nasz młodszy brat, Leba Ali, absolwent studiów licencjackich z pedagogiki, pragnie wziąć pańską córkę za żonę.
Oficjalnie potwierdziły się krążące po kampungu wieści: Magi Diela została porwana przez Lebę Alego. Yappa mawine[11]. Porwana, schwytana, by zostać zmuszoną do małżeństwa.
Dangu, który siedział na kamiennym grobowcu[12] przed domem Amy Bobo, wymienił spojrzenia ze starszym mężczyzną. Krew się w nim zagotowała. Zdawał sobie sprawę, że to nieprawda. Nie tak powinno wyglądać yappa mawine. Nigdy wcześniej nie doszło do zawarcia żadnego porozumienia między rodziną Magi a rodziną Leby Alego. Wiedział tylko jedno – Leba Ali był powszechnie uważany za dziwkarza. Chociaż Dangu nigdy nie był tego świadkiem, to jednak wszyscy doskonale wiedzieli, z kim mają do czynienia.
Nie zdając sobie z tego sprawy, Dangu zacisnął dłoń na rękojeści swojego parangu, ale Rega widząc ten gest, szybko powstrzymał jego rękę. Dangu na krótką chwilę rozluźnił uchwyt. Miał świadomość, że w tradycji Sumby małżeństwa przez porwanie znane są od pokoleń. Dawniej były jednym ze sposobów na uproszczenie kosztownych i czasochłonnych procedur ślubnych. Zazwyczaj jednak obie rodziny uzgadniały wcześniej, że zdecydują się na taki krok. Niektórzy twierdzili, że małżeństwo przez porwanie może stanowić dobre rozwiązanie także w przypadku, gdy rodzinie pana młodego nie uda się zawrzeć wymaganej przez tradycję umowy z rodziną panny młodej. W takiej sytuacji rodzina dziewczyny rzeczywiście mogła nie wiedzieć wcześniej o planowanym uprowadzeniu. Po porwaniu przyszłej panny młodej, jej rodzina ustępowała i mogło w końcu dojść do ugody.
– Czy twój Ama wspominał kiedykolwiek o Lebie Alim? – zapytał Dangu szeptem.
Rega pokręcił głową.
– A twoja siostra?
Rega ponownie zaprzeczył.
Obaj westchnęli niemal równocześnie.
Dangu i Rega słyszeli o małżeństwie przez porwanie nie po raz pierwszy. Dorastając na Sumbie, od małego stykali się z tą praktyką. Ciotka Regi również została uprowadzona w młodości – nie widział tego na własne oczy, za to raz zdarzyło mu się zobaczyć z pewnej odległości kobietę, którą schwytano w okolicy targu. Nigdy nie przypuszczał jednak, że jego młodsza siostra mogłaby zostać porwana.
Dangu, który wyjechał niegdyś z Sumby na studia, uważał, że niezależnie od okoliczności było to przestępstwem. Podczas jednego z wykładów poświęconych kulturze dowiedział się, że istnieją tradycje, które warto pielęgnować, ale w Indonezji nie brakuje również takich, które powinny zostać zniesione ze względu na krzywdy, które wyrządzają określonym grupom. Będąc synem jednego z rato w tym kampungu, Dangu miał świadomość, że yappa mawine musi być przeprowadzone według jasno wyznaczonych reguł.
Podobnie jak Rega, Dangu nigdy nie słyszał, żeby Magi wspominała coś o Lebie Alim w związku z zaręczynami, a tym bardziej belis[13] (dziewczęta często jednak nie mają świadomości istnienia ustaleń związanych z małżeństwem przez porwanie, nie ma w tym nic dziwnego). Jednak Leba Ali nie był dla nich kimś obcym. Uznawany za dziwkarza Leba Ali przyjaźnił się z wujem Magi i często gościł w ich domu. Z opowieści Magi wynikało, że już od dawna, jeszcze zanim zaczęły rosnąć jej piersi, Leba Ali rzucał jej ukradkowe spojrzenia, niejednokrotnie też ją dotykał. Dangu sam przyłapał niegdyś Lebę Alego na wpatrywaniu się w Magi, kiedy razem z nią uczył się pływać.
Dangu poczuł, jak fala gniewu zalewa jego ciało. To nie była kwestia tradycji. Chodziło o czystą żądzę.
– Idę na chwilę do domu – powiedział do Regi, który nie próbował go zatrzymać.
Wróciwszy do domu, Dangu Toda chwycił kluczyki do motoru i ruszył, by wyładować gniew na właściwej osobie.
[6] Tradycyjny ubiór mężczyzn na Sumbie składa się m.in. z tkaniny nazywanej hinggi, ręcznie barwionej i tkanej, zakładanej wokół bioder. Użyte motywy i kolory mają głębokie znaczenie symboliczne, a same tkaniny stanowią ważny element wymiany darów podczas ceremonii ślubnych czy pogrzebowych.
[7] Parang – rodzaj tradycyjnego noża lub maczety, używanego w wielu regionach Azji Południowo-Wschodniej, w tym w Indonezji, zarówno jako narzędzie codziennego użytku, jak i broń.
[8] Bapa – dosłownie „ojciec”, skrót od indonezyjskiego słowa „bapak” (inna forma: „pak”), używany również jako zwrot grzecznościowy w stosunku do mężczyzn (zwłaszcza starszych).
[9] Kaka – dosłownie „starszy brat” lub „starsza siostra” (występuje również w formie „kakak” lub „kak”), określenie używane również jako zwrot grzecznościowy w stosunku do starszej od rozmówcy osoby.
[10] Rato – określenie wodza klanu, może również odnosić się do starszego mężczyzny uznawanego za autorytet (także duchowy) w rodzinie lub danej społeczności (przypis Autorki).
[11]Yappa mawine – dosłownie „porwanie kobiety”. Używane są również określenia „piti rambang” lub „kawin tangkap” (przypis Autorki).
[12] Tradycyjne kamienne grobowce są bogato rzeźbione i odgrywają kluczową rolę w życiu rytualnym i społecznym mieszkańców Sumby. Uważa się, że grobowce były umieszczane przed domami, by ludzie pamiętali tych, którzy byli przed nimi – według tradycji duchy przodków nie tylko chronią żyjących, ale też mają realny wpływ na ich losy. Regularne rytuały utrwalają obecność przodków w życiu codziennym, a ich niedopełnienie może ściągnąć na daną rodzinę lub klan nieszczęście.
[13] Belis – tradycyjna zapłata ślubna przekazywana przez rodzinę pana młodego rodzinie panny młodej, zazwyczaj w postaci zwierząt (przypis Autorki).
3. Fitnah[14]
Pełen wściekłości Dangu pędził motocyklem w kierunku domu Leby Alego. Droga do kampungu, w której ukrywano Magi, zdawała się nie mieć końca, jakby Dangu nie miał tam nigdy dotrzeć. W czasie jazdy wyobraźnia podsuwała mu różne scenariusze tego, w jaki sposób zabije Lebę Alego i bohatersko przyprowadzi Magi z powrotem do domu.
Już z oddali Dangu usłyszał dźwięki bębnów, okrzyki pakalak[15] i odpowiadające im payawau[16]. Te pełne radości i pasji głosy zazwyczaj budziły w nim ciepłe uczucia, ale nie tym razem. Miał wrażenie, że gniew, który narastał w nim od momentu przybycia rodziny Leby Alego, lada chwila rozsadzi go od środka. Krew w jego ciele wrzała. Parang przytroczony do lewego boku zdawał się go przyzywać. Kiedy już będzie po wszystkim, parang ten stanie się świętością, nikt już nie będzie mógł go używać do rąbania drewna czy uboju zwierząt. Posmakuje ludzkiej krwi. I od tej pory już zawsze będzie jej pragnął. Jeszcze chwila, a ktoś zginie od jego ostrza.
Zaparkował motor w pewnej odległości od tłumu i ruszył naprzód niczym myśliwy, który właśnie upolował swojego pierwszego dzika. Wiedział dokładnie, czego szuka. Wiedział, że jeśli nikt nie ruszy Lebie Alemu na pomoc, ten umrze z ręki Dangu.
Kątem oka, pośród tłumu, dostrzegł śmiejącego się Lebę Alego. Zdecydowanym krokiem poszedł w jego kierunku, z trudem przedzierając się przez zgromadzonych ludzi. Stracił swobodę ruchów, jego ręce zajęte były odpychaniem każdego, kto stanął mu na drodze. Gdy znalazł się wystarczająco blisko, chwycił rękojeść parangu prawą dłonią i uniósł go wysoko. Gniew zaślepił Dangu do tego stopnia, że nie zauważył, iż wszyscy, których odepchnął po drodze, skupili na nim uwagę. Dźwięki pakalak i payawau ucichły. Wszystkie oczy zwróciły się na Dangu.
– Leba Ali… uważaj! – krzyknęło kilka osób, zanim parang Dangu opadł.
Leba Ali odwrócił się. Dostrzegł przelotny błysk metalu, ale ostrze nawet go nie musnęło. Bez niczyjego rozkazu mężczyźni rzucili się na Dangu, obezwładnili go i odebrali parang. Po krótkiej szamotaninie i walce o broń, maczeta upadła na ziemię, a Dangu z trudem podniósł się i stanął twarzą w twarz z Lebą Alim.
– Natychmiast wypuść Magi albo zginiesz! – zagroził Dangu buńczucznym tonem, mimo że nie miał już w ręku parangu.
– A ty to kto?
– Dangu Toda z Kampungu Karang. Przyjaciel Magi.
Leba Ali uśmiechnął się szyderczo.
– Wiesz, że Ama Magi zawarł ze mną umowę? Rozumiesz, co to adat[17], czy nie? – zapytał Leba Ali, patrząc na Dangu z pogardą.
Dangu kipiał ze złości, ale nie mógł nic zrobić. W ciszy, która zapadła, był w stanie myśleć tylko o jednym – wszyscy czekali, aż odpowie Lebie Alemu, ale żadne słowa nie wydawały się odpowiednie.
– Magi! – krzyknął Dangu z całych sił. – Magi! – zawołał ponownie, mając nadzieję, że dziewczyna usłyszy go z wnętrza jednego spośród kilkudziesięciu domów w kampungu. Ale zamiast Magi odpowiedziała mu tylko cisza. I głosy kobiet narzekających jedna przez drugą na jego brak szacunku.
Dangu poddał się, uznając swoją porażkę. Pochylił głowę, myśląc gorączkowo. Odebrano mu parang, pozostały mu tylko gołe pięści, za pomocą których mógłby wyładować swoją złość na Lebie Alim.
– Ama, pozwól Magi wrócić do domu, proszę – powiedział, tym razem ciszej. – Zanim sprawa zajdzie za daleko, zgłosimy to na policję i Ama naje się wstydu.
– Spróbuj tylko zgłosić to na policję. Nikt jeszcze nigdy nie został ukarany za przestrzeganie adatu – rzucił wyzywająco Leba Ali. – Wracaj do domu. Lepiej nie zmuszaj mnie, żebym zaczął prać twoje brudy, bo wtedy zobaczymy, kto tu się naje wstydu.
– Jakie brudy? – zaprotestował Dangu Toda.
– Przynosisz wstyd swojej rodzinie, hańbisz nasze tradycje. Oboje pochodzicie z tego samego klanu, chcesz poślubić własną krewną. Jesteś z kabisu[18] Weetawar, prawda? Tak jak Magi?! – zagrzmiał Leba Ali.
Dangu zamarł. Skąd Leba Ali mógł wiedzieć, że zarówno on, jak i Magi należą do klanu Weetawar?
Kobiety zareagowały pełnymi zdumienia westchnieniami, które szybko przerodziły się w narastający gwar rozmów. Ich pełne odrazy spojrzenia skierowane były w stronę Dangu. Kilka kobiet splunęło sokiem z żutego betelu[19].
– Kłamstwo! Magi Diela i ja jesteśmy jak rodzeństwo. Wychowywaliśmy się razem, od zawsze chodziliśmy do tych samych szkół. Jak mógłbym zakochać się we własnej siostrze?
Nieufność wkradła się już jednak między ludzi.
Leba Ali wyszczerzył zęby w uśmiechu i kiedy nikt się tego nie spodziewał, Dangu wykorzystał całą swoją siłę, aby zadać mężczyźnie pojedynczy cios w twarz. Niezbyt silny, ale wystarczający, by zaskoczyć zgromadzonych. Sam Dangu był równie zdziwiony, gdy jego pięść wylądowała na twarzy dużo starszego od niego mężczyzny. Twarz ta była twarda jak skała. Prawa ręka Dangu zapiekła z bólu, a jego przeciwnik nawet nie drgnął.
Leba Ali nie oddał ciosu. Zamiast tego splunął Dangu prosto w twarz śliną wymieszaną z sokiem z betelu. Czerwoną.
[14] Fitnah – termin pochodzący z języka arabskiego, w języku indonezyjskim oznacza pomówienie lub oszczerstwo.
[15] Pakalak – charakterystyczne okrzyki kobiet będące wyrazem radości, zazwyczaj w formie yala yala yala lalala yala yala yalaaa… (przypis Autorki).
[16]