Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Na własne ryzyko Dereka Jarmana to esej o walce o emancypację społeczności LGBT+ Wielkiej Brytanii po drugiej wojnie światowej. Autor podejmuje próbę napisania najnowszej historii nienormatywnej seksualności, a do zadania podchodzi z właściwą sobie postmodernistyczną wrażliwością. Łączy autoetnogragficzną perspektywę z erudycją kulturową i polityczną, popartą szeroko zakrojonymi badaniami archiwalnymi. Na kolejnych stronach eseju Jarman przywołuje własne doświadczenia, ważne wydarzenia polityczne a także dziennikarskie komentarze a nawet homofobiczne treści z podręczników szkolnych.
Historia nieustannej, nielinearnej walki o emancypację rozpisana została na sześć rozdziałów, z których każdy odpowiada kolejnej dekadzie drugiej połowy XX wieku – od lat 40. kiedy zachowania homoseksualne były jeszcze w Wielkiej Brytanii karane, do naznaczonych traumą AIDS lat 90. Te ponad pół wieku to także okres życia Jarmana, który w toku całego wywodu pozostaje tyleż kronikarzem, co pierwszoosobowym bohaterem. Kreśląc ten osobisty, często targany silnymi emocjami fresk, Jarman swobodnie lawiruje pomiędzy wywiadem, anegdotą i poezją, inkrustując je obszernymi cytatami. Krytykę społeczną doprawia humorem, który staje się dla niego orężem przeciwko homofobii i queerfobii.
Na własne ryzyko wpisuje się w strategię oporu przeciwko wymazywaniu osób queerowych z historiografii i queerowości z biografii, którą Jarman podejmował zarówno w swoich tekstach, jak i filmach (np. Caravaggio czy Wittgenstein). Jego książka ma budować poczucie międzypokoleniowej wspólnoty osób nieheteronormatywnych, być świadectwem współdzielonych doświadczeń i przeszłości, której nie można po raz kolejny zamknąć w szafie.
Pomimo osadzenia wywodu w brytyjskim kontekście i w minionym wieku, Na własne ryzyko jest nad wyraz aktualnym lustrem, w którym odbijają się przemiany zachodzące w Polsce i Europie ostatnich lat. To książka pełna gniewu, ale też nadziei na poprawę sytuacji osób wykluczanych społecznie ze względu na tożsamość seksualną czy płciową.
***
Derek Jarman (1942–1994) – brytyjski twórca awangardowy: reżyser filmowy, scenograf malarz, pisarz i ogrodnik; działacz ruchu na rzecz równouprawnienia osób LGBT. Był jednym z pionierów New Queer Cinema i filmowego postmodernizmu. Do jego najpopularniejszych dokonań należą filmy Caravaggio, Sebastian czy Edward II. Dziełem jego życia jest również istniejący do dzisiaj postmodernistyczny ogród przy Prospect Cottage w Dungeness. Jarman zmarł w wyniku AIDS w 1994. Ostatnie dzieła, m.in. film Blue oraz książkę Chroma: Księga kolorów, poświęcił swojemu doświadczeniu życia z wirusem HIV.
Na własne ryzyko to nie tylko osobista autobiografia, ale także pogłębiona analiza, która przyczynia się do zrozumienia złożoności i różnorodności tożsamości queerowej oraz przemian społecznych w XX wieku. Jarman, poprzez swoją autobiografię, wyraża apel o akceptację, równość i ludzką godność. Jego dzieło jest nie tylko świadectwem odwagi i determinacji, ale także inspiracją dla kolejnych pokoleń do działania na rzecz sprawiedliwości społecznej. Książka ta pozostaje istotnym źródłem wiedzy w kontekście badań nad kulturą LGBTQ oraz historią ruchów społecznych, uczestnicząc w dyskursie na temat równości i praw człowieka.
Prof. Andrzej Pitrus
***
Osobiste zwierzenia i komentarze przeplatają się z cytatami z literatury, prasy oraz z wypowiedzi publicznych, tworząc wielogłosową opowieść o środowisku gejowskim, jego sytuacji i problemach. Książka Jarmana ma więc podwójną wartość: historyczną – ukazując realia, w których funkcjonowały osoby queerowe, oraz biograficzną – będąc zapisem indywidualnych przemyśleń oraz działań na styku aktywizmu i artystycznej kreacji.
Prof. Małgorzata Radkiewicz
***
[FRAGMENT]
„Mam niewielu heteroseksualnych przyjaciół – miałem dość bycia niepotrzebnym gościem na ich proszonych kolacjach. Spoko jest być queerem, ale kiedy zaczynasz o tym mówić, wszyscy milkną, wszyscy czekają, aż przestaniesz. To dlatego w tej książce jest tak dużo seksu – bo to coś, o czym nikt nie chce dyskutować. To dla nas ważne, żeby rozmawiać o seksie, definiować się w świecie, który nigdy o nas nie mówił czy nawet nie pozwalał mówić o sobie. (...) Kiedy zaczynasz mówić, potwierdzasz, że żyjesz."
„Ta książka, możecie być pewni, nie trafi do szkolnych bibliotek. Młodzieży powiedzą, że nie jest „normalna”. Ich starzy, filary społeczeństwa, prędzej zobaczą ich martwych, niż szczęśliwych. (...) Często jestem zatrzymywany przez udręczonych młodych mężczyzn, część z nich wciąż w wieku szkolnym, którzy wyznają, że są HIV-pozytywni. Zazwyczaj jestem pierwszą osobą, której to mówią. Tak niewiele wsparcia mają w domu. Oni i ja musimy walczyć z brakiem zrozumienia; musimy poskładać do kupy życie pod wielką ciemną chmurą cenzury i ignorancji. Oni i ja przerażeni jesteśmy wami, samymi sobą i wirusem."
"Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury - państwowego funduszu celowego"
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 197
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Seria ESEJ
· Michał Tabaczyński, Pokolenie wyżu depresyjnego
· Łukasz Łuczaj, Seks w wielkim lesie
· Dawid Kujawa, Pocałunki ludu. Poezja i krytyka po roku 2000
· Magdalena Okraska, Nie ma i nie będzie
· Wojciech Jóźwiak, Nasze zwierzęta mocy
· Adrianna Alksnin, Na coś trzeba umrzeć. Kolejna książka o raku
· Derek Jarman, Współczesna natura, przełożył Paweł Świerczek
· Paul Kingsnorth, Wyznania otrzeźwiałego ekologa i inne eseje,przełożył Tomasz Sikora
· Rafał Woś, Dług jest dobry,przełożył Tomasz Sikora
· Mo Wilde, Dzikość, która uzdrawia,przełożył Tomasz Sikora
· Denis Kazanski, Marina Worotyncewa, Jak Ukraina traciła Donbas,przełożył Maciej Piotrowski
· Derek Jarman, Na własne ryzyko. Testament świętego,przełożył Paweł Świerczek
W PRZYGOTOWANIU
· Judith Schalansky, Rozchwiane kanarki,przełożył Kamil Idzikowski
Od tłumacza
Na własne ryzyko jest patchworkowym esejem złożonym z różnorodnych fragmentów tekstu – od pierwszoosobowych wypowiedzi, przez wywiady i obszerne cytaty, aż po poezję. Tam, gdzie było to możliwe, starałem się zachować oryginalne formatowanie tekstu i decyzje edytorskie podjęte przez autora i redaktora oryginalnego wydania.
Jarman nie podaje pełnych źródeł cytowanych przez siebie tekstów. Wszelkie cytaty nieopatrzone przypisami pochodzą z tekstów nieprzetłumaczonych wcześniej na język polski. Zostały one przełożone przeze mnie na podstawie wersji przytoczonej przez Dereka Jarmana. Przypisy objaśniające ograniczyłem do minimum, pozostawiając przyjemność rozszyfrowywania skrótów i nazw własnych osobie czytającej.
Książka pisana była w czasie, kiedy w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii kształtowała się teoria queer i nowy język opisu nieheteronormatywnego doświadczenia. Wiele z używanych przez Jarmana słów nie ma bezpośredniego przełożenia na język polski. Wybrałem więc bliskoznaczne odpowiedniki – wyrosłe z innej tradycji językowej – aby zachować zarówno queerowość, jak i przystępność języka, którym posługuje się Jarman. I tak na przykład angielskie cruising czy cottaging w niniejszym tłumaczeniu zostało oddane jako pikietowanie, a rough trade – jako luj.
Złożona jest sytuacja samego słowa queer, które było odzyskiwane przez osoby nieheteronormatywne na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XX wieku, ale w powszechnej świadomości wciąż pozostawało obelgą. Dziś queer jest słowem neutralnym nie tylko w języku angielskim, ale i coraz częściej w polskim. W toku tekstu pozostawiam je w oryginalnym brzmieniu lub przywołuję polskie ekwiwalenty w zależności od kontekstu. Czasem więc angielskie queer pozostaje polskim queerem (na przykład kiedy używane jest przez Jarmana do samookreślenia), a innym razem staje się pedałem lub przegięciem (na przykład kiedy przytaczane jest jako obraźliwy cytat z gazety).
Podziękowania
Redaktor: Michael Christie
Praca badawcza i rozmowy: Chris Woods
Projekt: Derek Westwood
Chciałbym podziękować: Pascalowi Brannanowi, Paulowi Burstonowi, doktorowi Matthew Helbertowi, Neilowi McKennie, Malcolmowi Sutherlandowi, Peterowi Tatchellowi i mojemu przyjacielowi H.B. (który wymyślił tytuł) za całą ich pomoc.
Wyimek z Ruling Passions Toma Driberga został przedrukowany dzięki uprzejmej zgodzie Quarter and the Estate.
Recenzja Edwarda II autorstwa Alexandra Walkera z „Evening Standard” i dalsza korespondencja zostały przedrukowane za zgodą Alexandra Walkera i „Evening Standard”.
Chciałbym także podziękować „Capital Gay” i „The Pink Paper” za zgodę na przedrukowanie nagłówków i wyimków.
Derek Jarman
Styczeń 1992
Lata czterdzieste
Nocne ognisko
Zerwała się chłodna nocna bryza. Minęły dwie godziny, odkąd poszliście do łóżka. W migoczącym pomarańczowym świetle wybieram swoją ścieżkę przez las po martwych jesiennych liściach układających się w upiorny marmurkowy wzór.
Błękitny dym z ogniska dryfuje pośród gałęzi odznaczających się na tle czystej zimowej nocy. Odrzutowiec ryczy wśród zimnych gwiazd. Przytulam samego siebie, żeby się ogrzać.
Na skraju ogniska obcy ludzie stoją w bezruchu. Pień wielkiego drzewa płonie, otwarta księga, w której piła wycięła pięć płomiennych ran. Wysoko w noc niedopałki stron strzelają prysznicem iskier. Mój umysł płynie wraz z błękitnymi płomieniami, które mrugają po całym drewnie. Ogień syczy zimową śmiercią wielkiego drzewa, słoje jego lat obrócone w popiół. Wszyscy tutaj umieramy razem z tym starym drzewem, roniącym swoje lata, by nas ogrzać.
Człowiek krzesze światło w nocy, kiedy wzrok mu gaśnie. Żywy dotyka umarłych we śnie, budząc się, przypomina śpiącego.
– Heraklit
Pejzaże czasu, miejsca, pamięci, zmyślone pejzaże. Na własne ryzyko przywołuje pejzaże, przed którymi cię ostrzegano: teren prywatny, wstęp wzbroniony; płot, przez który się przeskakiwało, mur, na który się wdrapywało, strach i uniesienie, psy strażnicze i policja w krzakach, boczne ścieżki, reguły, wolno i nie wolno, nie zbliżać się, niebezpieczeństwo, zagubienie, kraina cieni, śliczni chłopcy, śliczni policjanci, którzy pchają swoje kutasy w twoje usta i aresztują cię ze strachu.
Wczorajsza noc była pierwszą nocą zimy. Puszczaliśmy latawiec wokół księżyca, wirował w kółko, liście spadały z drzew.
Nie wiem, ile czasu tam spędziłem. Mój umysł galopował. Swoją książkę pisałem w mroku, pełen złości.
Dowolne stare małżeństwo
Dowódca szwadronu L.E. Jarman, R.A.F., i Panna E.E. Puttock. Małżeństwo zaaranżowane między dowódcą szwadronu Lancelotem Elworthym Jarmanem, R.A.F., drugim synem Pana i Pani H.E. Jarmanów z Christchurch w Nowej Zelandii, i Elizabeth Evelyn (Betty), córką zmarłego Harry’ego Littena Puttocka z Kalkuty i Pani Puttock z Northwood, zostanie zawarte po cichu w kościele Świętej Trójcy w Northwood 31 marca o 14:00. Wszyscy przyjaciele są mile widziani w kościele.
Urodziłem się 31 stycznia 1942 roku o siódmej trzydzieści rano w lecznicy Royal Victoria w Northwood.
Przez pierwsze dwadzieścia pięć lat mojego życia żyłem jako kryminalista, a kolejne dwadzieścia pięć lat spędziłem jako obywatel drugiej klasy, pozbawiony równości i praw człowieka. Brak prawa do adopcji dzieci, a gdybym miał dziecko, mógłbym zostać uznany za nieodpowiedniego rodzica; nielegalność w wojsku; wiek zgody – dwadzieścia jeden lat; brak prawa do dziedziczenia; brak prawa do odwiedzin ukochanego; brak prawa do publicznej czułości; brak prawa do edukacji bez uprzedzeń; brak legalizacji moich związków i brak prawa do ślubu. Te ograniczenia subtelnie pozbawiły mnie własnej wolności. Wydawało się nie do pomyślenia, że mogłoby być inaczej, więc wszyscy to zaakceptowaliśmy.
W starożytnym Rzymie mógłbym wziąć ślub z chłopakiem. Ale tak jak idee zdają się swoimi cieniami, tak miłość zaczęła być akceptowana tylko w małżeństwie. Skoro nie mogliśmy brać ślubów, nie mogliśmy się zakochiwać. Skoro nie mogliśmy się zakochiwać, nie byliśmy kochani.
Zsodomizować Sodomę
Grzechem mieszkańców Sodomy była niegościnność – odrzucili boskich aniołów i za to zostali ukarani. Mit swobody seksualnej jest mitem. Niegościnność, której doświadczyliśmy za mojego życia, ujawnia prawdziwą Sodomę w instytucjach mojego kraju.
Heterospołeczeństwo, uwięzione przez monogamię w ruinach romantycznej miłości, jest całkowicie osłupiałe, gdy konfrontuje się je z różnorodnością. Jesteśmy jak 11 000 aniołów tańczących na główce szpilki.
Wprowadzenie
Moja książka jest serią wprowadzeń do spraw oraz niedokończonych agend. Tak jak pamięć zawiera ona swoje dziury, amnezje, fragmenty przeszłości i popękaną teraźniejszość.
Tym, którzy tego nie przeżyli, może wydawać się nieprzejrzysta, a ci z nas, którzy tym żyją, rozpoznają mapę.
Mój lekarz opowiadał, że według ludzi pracownicy służb publicznych, których także leczył na choroby weneryczne, powinni być więzieni – tak jak robią to w Hawanie.
Epidemia zrodziła jeszcze więcej nienawiści. Zanim się zaczęła, byliśmy zamykani w więzieniach, a teraz umieszcza się nas w izolacji. Mam wierzyć, że jestem przestępcą, za którego mnie uważacie? Czy mam rzucić tym samym prosto w wasze twarze?
Jak mogę być otwarty i szczery, jeśli obrońcy przestarzałej moralności nie są gotowi na choćby podstawową rewizję własnych uprzedzeń, ponieważ zrobienie tego wymaga od nich rozmowy o sprawach, którymi nie chcą się zająć?
Jak mogę mówić o odpowiedzialności, kiedy nie ma informacji na temat tych spraw, a żadna z naszych partii politycznych nie podejmuje takich działań?
Jak młodzież może wyrażać swoją seksualność otwarcie i bezpiecznie, kiedy wiek zgody to dwadzieścia jeden lat?
Ta książka, możecie być pewni, nie trafi do szkolnych bibliotek. Młodzieży powiedzą, że nie jest normalna. Ich starzy, filary społeczeństwa, prędzej zobaczą ich martwych niż szczęśliwych.
Problemem wielu tekstów na temat tej epidemii jest brak wyraźnie określonego autora. Jak czytałoby się szeroko krytykowany artykuł Gejowskie porzucenie w „The Guardian”, gdyby był napisany w pierwszej osobie?
„Ja jestem nieprzystosowany”, „Ja jestem końcem łańcucha”.
Niedobrze jest ostrzegać „społeczeństwo”, a samemu się dystansować.
Często jestem zatrzymywany przez udręczonych młodych mężczyzn – część z nich wciąż jest w wieku szkolnym – którzy wyznają, że są nosicielami HIV. Zazwyczaj jestem pierwszą osobą, której to mówią. Tak niewiele wsparcia mają w domu.
Oni i ja musimy walczyć z brakiem zrozumienia; musimy poskładać do kupy życie pod wielką ciemną chmurą cenzury i ignorancji. Oni i ja przerażeni jesteśmy wami, samymi sobą i wirusem.
Pięć lat temu, w 1986 roku, wszedłem do zatłoczonego pokoju świadomy, że wszyscy znają mój status HIV. Powinienem ucałować starych przyjaciół w policzek? Mogli jeszcze nie wiedzieć, że nie grozi im żadna krzywda.
Minęło wiele czasu, a ja niczym święty dążyłem do życia w celibacie. Ludzie wokół mnie oddawali się przyjemnościom. Nie wydawali się gotowi, by wpuścić epidemię na pokład, zostawili to nam. Dawano nam tyle praktycznych rad, ale tak niewiele zrozumienia. Zrozumienie nie pojawia się na liście leków, choć jest równie życiodajne, co szpitalna kroplówka.
Zrozumcie, że seksualność jest bezmierna jak morze.
Zrozumcie, że wasza moralność to nie prawo.
Zrozumcie, że my to wy.
Zrozumcie, że niezależnie od tego, czy wybierzemy bezpieczny, bezpieczniejszy czy niebezpieczny seks, jest to nasza decyzja, a wy nie macie żadnych praw do uprawianej przez nas miłości.
Na własne ryzyko
Seksualne schadzki są dobre w Pałacu, ale wstrętne w parku.
Raz pielęgniarz zrobił mi loda, gdy odwiedzałem poradnię wenerologiczną. Powiedział wtedy: „Będę musiał się po prostu ukłuć, ale warto”.
Jestem człowiekiem, który całował się na tym zdjęciu z „The Guardian”, podpisanym jako Pocałunek śmierci?. Jeśli nawet taka gazeta widziała mnie w ten sposób, to jakie nadzieje miałem pokładać w tabloidach?
Pocałowałem go. Powiedział: „Ssij mi pałę – ty masz kutasa śmierci”.
„Daj się wyruchać”.
„Ok”.
Ruchanie na śmierć – co za wspaniały bełt dla tabloidów.
22 grudnia 1986Nie ma się czego bać?Czy te słowa są zbyt odważne?
Młoda lekarka, która powiedziała mi tego poranka, że jestem nosicielem wirusa HIV była widocznie zestresowana. Uśmiechnąłem się i powiedziałem jej, żeby się nie martwiła, bo nigdy nie lubiłem świąt. W drodze do szpitala miałem na sobie ten sam czarny płaszcz, który założyłem na pogrzeb ojca kilka tygodni wcześniej – wyglądałem bardziej posępnie niż grabarze. Ten płaszcz dodał mi pewności siebie przed tym spotkaniem.
Kiedy szedłem zamarzniętymi ulicami, mijając tłumy bożonarodzeniowych zakupowiczów, myślałem, że nie ma sposobu na uniknięcie wirusa. Unikałem testowania się tak długo, jak tylko było to przyzwoicie możliwe. Wcześniej tego roku lekarz zasugerował, abym udał się na badania; w tamtym czasie zmagałem się ze skandalem, który podsycił pokaz Jubileuszu na Channel 4 – dostawałem telefony z pogróżkami o czwartej nad ranem. Czułem się niepewnie. Widziałem wiadomości wyciekające do „The Sun” i „The Star”. Miałem wizję, że skończę jako część codziennej pożywki strachu, który sprzedają te wrogie i pełne żółci gazety.
Niemal z ulgą słuchałem, jak lekarz wylicza, co mi wolno, a czego nie wolno – golenie się, strzyżenie i wszystkie drobne szczegóły (zdawało się, że mydło i woda eliminowały wirusa na powierzchni ciała). Jeśli jednak chodzi o lekarstwa, równie dobrze można było po prostu płukać usta fenolem.
Idąc z powrotem ze szpitala w dół Tottenham Court Road, myślałem sobie, jakie to szczęście zostać uprzedzonym i móc zakończyć swoje życie w uporządkowany sposób. Ta ostateczność wydawała się atrakcyjna.
Kiedy dołączyłem do tłumów na Oxford Street, pomyślałem – czy moje postrzeganie tego wszystkiego może się zmienić? Czy mógłbym znowu zakochać się w tym, tak jak wtedy, kiedy opuściłem dom we wczesnych latach sześćdziesiątych? Na chwilę wyjrzało słońce, wątłe zimowe słońce – tak nisko na niebie, że aż oślepiało. Wiatr zdawał się zimniejszy niż kiedykolwiek. Zatrzymałem się w papierniczym i kupiłem sobie dziennik na 1987 rok oraz szkarłatny formularz do spisania testamentu.
