Moc Kreowania Osobowości - Patryk Szlicht - ebook

Moc Kreowania Osobowości ebook

Szlicht Patryk

1,0

Opis

W świecie, w którym ludzie oddają się w ręce przypadku, wreszcie pojawia się nadzieja. Jest nią samokontrola, która otwiera drzwi do kreowania rzeczywistości. Zakochaj się w samodoskonaleniu i otwórz się na nieznane. Determinacja i samoświadomość będą Twoimi przymiotami. A wymarzona osobowość wreszcie stanie się faktem.

Wyrusz w podróż ku zrozumieniu. Podejmij decyzję, kim tak naprawdę chcesz się stać. Do perfekcji opanuj inteligencję emocjonalną. Zdobądź niezachwianą pewność siebie. Z dziecięcą łatwością kreuj dowolne nawyki. Realizuj swoje plany i ambicje. Bo nie wiem, czy wiesz, ale masz obowiązek, aby nadać swojemu życiu sens i wykorzystać w pełni szansę, która została Ci dana.

Przestań się kulić i już dziś pozwól światu zobaczyć Twoją wielkość, bowiem nigdy nie nadejdzie dzień, w którym będziesz „idealnie gotowy”.

Ta książka pozwoli Ci nadać życiu głębszy sens, bo to on jest fundamentem życiowego spełnienia. Jednak nie oczekuj, że podam Ci go na tacy. Mój sens może być bezsensowny dla Ciebie, a Twój sens nieodpowiedni dla mnie. Nie będziemy się tutaj bawić w złote regułki, które zadziałają na każdego. Bowiem żyjemy w zróżnicowanym świecie pełnym zróżnicowanych ludzi. Jednolite rozwiązania nie mają tutaj racji bytu. Każdy z nas to oddzielna historia. I trzeba ją w pełni zrozumieć, żeby móc zmienić jej tory.

Przychodzi dzień, który zwiastuje rewolucję. Totalną transformację ludzkiej świadomości. Potęga samokontroli potrafi niejednego wprowadzić w olbrzymi zachwyt. Poziom ludzkiej wybitności przekracza aktualne granice naszych małych umysłów. Wiara pozwala nam kreować. Możemy z dziecięcą niewinnością tworzyć swoje życie. Dzięki czemu staje się ono niesamowitą przygodą, a my możemy zapisać się w dziejach historii jako ludzie przebudzeni. Czy istnieje coś piękniejszego?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 177

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
1,0 (1 ocena)
0
0
0
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Dla mojego Brata, aby stał się takim człowiekiem, jakim od zawsze chciał się stać.

Idea

Z pasji do udowadniania, że nie ma

granicy ludzkiego potencjału.

Wstęp

Od zawsze zastanawiałem się, jak to jest. Czy naprawdę jesteśmy skazani na przypadek? Przypadkowa rodzina, przypadkowe doświadczenia, przypadkowi ludzie. To wszystko tworzy naszą przypadkową osobowość. I do pewnego momentu w ogóle nam to nie przeszkadza. Jesteśmy świetnymi aktorami. Do perfekcji opanowaliśmy odgrywanie swojej roli. Jednak zapomnieliśmy zupełnie, że jesteśmy również reżyserami i że to my piszemy scenariusz.

Prawdziwy przełom przychodzi razem z przekroczeniem emocjonalnego progu. U każdego z nas znajduje się on gdzie indziej. Jednak w końcu do niego docieramy. To nieuniknione. Prędzej czy później musimy zadać sobie to fundamentalne pytanie: Kim jestem? I nie chodzi nam tutaj o jakieś zwykłe filozofowanie, z którego nic konkretnego nie wynika. Tu chodzi o prawdziwą potrzebę. Potrzebę zrozumienia samego siebie. Bardzo często ją przecież pomijamy. Skupiamy się na potrzebach innych ludzi. Co jest oczywiście godne pochwały, jednak czy naprawdę możemy uszczęśliwiać innych, sami nie będąc szczęśliwi? Śmiem wątpić.

W tej książce bardzo mocno promuję pozytywny egoizm. Chcę, aby każdy z nas z dumą powiedział, że zamierza stać się szczęśliwym człowiekiem. Bez zbędnego tłumaczenia. Bez poczucia winy. Po prostu – określić bezwarunkowe szczęście jako nową misję, którą rozpoczniemy wspólnie. Dlaczego? Dlatego, że szczęście się tworzy. Ono nie jest jakąś fikcją. Kryje się w każdym z nas. I tylko my możemy je odnaleźć.

Gadanie w stylu: Masz już wszystko, czego potrzebujesz, by być szczęśliwym – niejednego człowieka potrafi doprowadzić do szału. Skoro mam wszystko, to dlaczego nadal nie jestem szczęśliwy? Coś ze mną nie tak? To wszystko nie ma sensu.

Ta książka pozwoli Ci nadać życiu głębszy sens, bo to on jest fundamentem życiowego spełnienia. Jednak nie oczekuj, że podam Ci go na tacy. Mój sens może być bezsensowny dla Ciebie, a Twój sens nieodpowiedni dla mnie. Nie będziemy się tutaj bawić w złote regułki, które zadziałają na każdego. Bowiem żyjemy w zróżnicowanym świecie pełnym zróżnicowanych ludzi. Jednolite rozwiązania nie mają tutaj racji bytu. Każdy z nas to oddzielna historia. I trzeba ją w pełni zrozumieć, żeby móc zmienić jej tory. Pierwszym etapem jest całkowita akceptacja obecnego stanu rzeczy. Wszystko, co wydarzyło się w przeszłości ma na Ciebie ogromny wpływ. Uwierz, że nie zdajesz sobie nawet sprawy, jak wielki! Dlatego jeżeli chcemy wyzwolić się od swoich blokad, nie możemy wciąż potępiać się za przeszłe błędy. Jaki w tym cel?

Pora, aby w pełni przejąć odpowiedzialność za swoje życie i obudzić się zanim będzie za późno. Znamy zbyt dużo historii ludzi, którzy przespali stację życie i pojechali dalej ku stacji zapomnienie. Chcesz być jednym z nich?

Przychodzi dzień, który zwiastuje rewolucję. Totalną transformację ludzkiej świadomości. Potęga samokontroli potrafi niejednego wprowadzić w olbrzymi zachwyt. Poziom ludzkiej wybitności przekracza aktualne granice naszych małych umysłów. Wiara pozwala nam kreować. Możemy z dziecięcą niewinnością tworzyć swoje życie. Dzięki czemu staje się ono niesamowitą przygodą, a my możemy zapisać się w dziejach historii jako ludzie przebudzeni. Czy istnieje coś piękniejszego?

Prawdziwy Ty

Podchodzę do lustra. Patrzę sobie głęboko w oczy. Jest już późno. Wszyscy śpią, więc nikt nie weźmie mnie za wariata. Jestem po przeczytaniu kilku książek najwybitniejszych myślicieli wszech czasów. Moja głowa jest dosłownie wypełniona głębokimi rozmyślaniami. Jakiś głos we mnie próbuje z tego wszystkiego kpić, a inna część mnie mimo wszystko chce kontynuować.

Przyglądam się sobie z bliska. I pierwszy raz w życiu ekscytują mnie moje oczy. Dostrzegam w nich cały wszechświat. Przybliżam się jeszcze bardziej do lustra. Jestem natchniony. Wiem, że za tymi oczami skrywa się największa tajemnica całego świata. Ludzki umysł. Choć czy na pewno znajduje się on jedynie za oczami? Zastanawiam się. Może wcale nie musi znajdować się w mózgu. Może znajduje się w całym ciele? A może i poza jego granicami? A czym ten umysł właściwie jest? Kim ja właściwie jestem? Jak to się stało, że jestem taki, a nie inny? Jak to możliwe, że pomyślę o podniesieniu ręki i dzieje się to praktycznie w tym samym czasie? Czy w takim razie nie jest możliwe, żebym swoimi myślami dokonywał jeszcze większych rzeczy?

Stoję i patrzę sobie głęboko w oczy. Chce mi się płakać. To naprawdę piękne osobiste doświadczenie. Poznaję siebie i nagle zaczynam dostrzegać, czym nie jestem, a czym stałem się przez przypadek. Cały czas jakaś część mnie próbuje z tego szydzić i wyśmiewać moje próby poszukiwania prawdy. Co to jest? Czy to ja? Czy jakieś drugie ja? Dlaczego wyśmiewam się sam z siebie? Skąd we mnie ta nienawiść? Cholera! Zaczynam się irytować. Piękna i spokojna chwila przeradza się w egzystencjalną złość. Czym jest ten głos w głowie? Ten, który ciągle mówi, że nie jestem perfekcyjny. Ten, który krytykuje. Ten, który podważa i nakazuje pozostać przy tym, co znam. Cholernie boi się tego, co nowe. Nowych ludzi, nowych doświadczeń, nowych rozmyślań.

Spoglądam ponownie w lustro z jeszcze większą chęcią zrozumienia. Jak to się dzieje, że sam ze sobą rozmawiam? Jak to jest w ogóle możliwe? Czy nie powinienem się sam ze sobą zgadzać? Nieustannie toczę ze sobą dyskusje. Przecież to jakiś fenomen! Zaczynam się coraz intensywniej zastanawiać, czym jest „Ja”. Do tej pory myślałem, że pojęcie „Ja” dotyczy moich świadomych myśli. Tłumaczyłem to sobie w ten sposób, że gdy na tej mentalnej arenie toczy się bitwa, to moje świadome myśli tworzą „mnie”. Jednak ta koncepcja runęła, gdy dotarło do mnie, że moje myśli się nieustannie zmieniają. Wczoraj patrzyłem na jedną rzecz w taki sposób, dzisiaj już w inny. Za tydzień spojrzę na to zapewne jeszcze inaczej. A za rok to już będzie całkowita przepaść. Uzmysłowiłem sobie, że te myśli cały czas przemijają. Hmmm, ale przecież musi być jakieś stałe „Ja”, które nie przemija. Czym ono jest w takim razie? Może moimi podświadomymi myślami? Zastanawiam się nad tym chwilę i dociera do mnie, że są one w pełni uwarunkowane. Czasem się im przecież dziwię. Bardzo często ich nawet nie rozumiem. Jak mogłyby tworzyć „Ja”, skoro nawet nie są moje? Mój umysł je wchłonął i teraz muszę się z nimi użerać. Jakby tego było mało, to te podświadome myśli nie są takie niewinne. To właśnie one wpływają na myślenie świadome. Jesteśmy przekonani, że myślimy samodzielnie, a tak naprawdę w większości myślimy na podstawie swoich podświadomych programów pełnych ograniczeń, lęków i wątpliwości. Straszne. Moje rozważania stają się coraz intensywniejsze. Zaczynam się czuć pogubiony w tej całej niesamowitości. Z jednej strony mnie ona fascynuje, z drugiej irytuje. Lubię wszystko wiedzieć i rozumieć. A te nowe rozmyślania stanowią dla mnie ogromne wyzwanie. Ale postanawiam dalej powalczyć. Hmm, w takim razie być może pojęcie „Ja” to wszystko, co opowiadam na swój temat. Wszystkie moje wspomnienia, relacje, przeżycia. I już powoli się ku temu skłaniam, aż nagle dociera do mnie, że zaraz przecież nadejdą nowe doświadczenia i nowi ludzie, którzy znów mnie zmienią. Poza tym, aktualne myślenie bardzo mocno wpływa na przeszłość. Pod wpływem obecnych poglądów modyfikujemy to, co się kiedyś wydarzyło. I tak, na przykład pod wpływem miłości, możemy stwierdzić, że nasze życie zawsze było wspaniałe, choć mogło być pełne trudności. A pod wpływem obecnej depresji możemy powiedzieć, że nasze życie było porażką, choć tak naprawdę było w nim wiele piękna i cudownych doświadczeń.

Nie mogę do końca wierzyć swoim wspomnieniom. Zresztą, gdy próbuję sobie większość z nich przypomnieć, to widzę je jakby z perspektywy osoby trzeciej. Czyli nawet mnie tam nie ma! Widzę je jak jakiś film! Nie biorę nawet udziału we własnych wspomnieniach! A skoro mogę je obserwować, to przecież nie mogę nimi być! Cholera! Czyli nie jestem też historią osobistą na mój temat. To kim jestem w takim razie?

Stoję przy tym lustrze i mam ochotę rozwalić je na kawałki. Ale przypomina mi się jakiś dziwny mit o siedmiu latach nieszczęścia. I znów jedną częścią umysłu w to wierzę, a druga totalnie to wyśmiewa. Co jest grane? Skąd we mnie ten dualizm? Frustruję się. Choć jakoś inaczej. Tym razem czuję tę frustrację, ale wiem, że nią nie jestem. Pojawia się, jest realną emocją, ale nie stanowi „mnie”. Uświadamiam sobie, że w takim razie nie mogę być też swoimi emocjami, bo są one tylko reakcją na procesy myślowe. A te są przypadkowe, uwarunkowane i ciągle się zmieniające. Ok, więc emocjami też z pewnością nie jestem. To kim? Czy coś jeszcze zostało?

Patrzę w lustro i czuję się autentycznie zmęczony tymi wszystkimi rozmyślaniami. Przychodzi mi jeszcze pomysł, że być może jestem swoimi nieświadomymi myślami! Dopuszczam do siebie opcję, że definiują mnie moje sny, nieuświadomione pragnienia i marzenia. Może to właśnie jestem „Ja”! Jak szybko mi się to pojawiło, tak szybko odpłynęło. Ta opcja nie byłaby raczej zbyt sensowna. Ale musiałem wziąć ją pod uwagę. Czasem, zanim podczas rozmyślań dojdzie się do wartościowych wniosków, trzeba dojść do tych nic niewartych, i sobie na nie po prostu pozwolić. To przecież proces – a więc go kontynuuję. Wchodzę dosłownie w głąb swojego umysłu i eksploruję. Nie boję się tego, co tam spotkam. Jestem gotowy na wszystko.

Przyglądam się bardzo dokładnie wszystkim obrazom, które pojawiają się na mojej mentalnej tapecie. Słucham dźwięków. Doświadczam odczuć. I nagle doznaję olśnienia. Cholera! Jeżeli mogę być tego wszystkiego świadomy i mogę to obserwować, to przecież nie mogę tym być! Jeżeli widzisz kubek, to znaczy, że nie możesz być kubkiem. Jednak dopóki byłbyś w kubku, to uważałbyś, że on Cię definiuje. Dlatego trzeba wyjść ponad swoje myśli. Nieważne, czy świadome, podświadome, czy nieświadome. To tylko myśli, albo „aż myśli!” Jednak pomimo ogromnego respektu do nich, wiem, że nimi nie jestem. Czuję to. Wreszcie. Czuję oddzielenie, które wbrew pozorom zbliża mnie ku prawdziwej jedności. Dociera do mnie, że jest w moim umyśle przestrzeń, która to wszystko obserwuje. Od zawsze zdawałem sobie z niej sprawę. Już od małego byłem bardzo samoświadomy. Czułem, że coś niezwykłego dzieje się w mojej głowie. Jedna część umysłu się boi, druga ją uspokaja, a ta trzecia po prostu się temu wszystkiemu przygląda, w ciszy i niezwykłym spokoju. Zawsze to czułem, ale nigdy nie potrafiłem tego dostrzec. Teraz dostrzegłem. Ale czad! – myślę sobie. To jest nieprawdopodobne. Jest w nas jakaś pustka, która jednocześnie stanowi pełnię.

W jednej chwili zaczynam cieszyć się jak głupi. Dotykam swojej twarzy, podziwiam swoje oczy, bawię się swoimi rękoma. Zaczynam widzieć niesamowitość w prostocie. Jak to możliwe, że sam oddycham? A raczej – mój organizm sam oddycha? W ogóle nie muszę tego kontrolować. Jak to jest, że ciało dostarcza idealną ilość tlenu do mózgu? Jak to możliwe, że trawi jedzenie i zamienia je w substancje odżywcze? To wszystko zaczyna wydawać mi się tak fascynujące, że nie jestem w stanie opisać tego słowami. Dociera do mnie, że istnieje wyższy umysł, który za to wszystko odpowiada. Ale nie jest on tożsamy z rozumieniem „umysłu” w sposób, który przyjął się we współczesnym świecie. Umysł, o którym tutaj mówię, nie jest tożsamy z mózgiem. Nie mieści się tam, choć mamy takie wrażenie. Nie ma formy. Nie ma kształtu. Nie ma ograniczeń czasowych. Dzięki niemu jesteśmy w stanie przewidzieć przyszłość. Wiemy, że nie warto ufać jakiejś osobie, bo ma nieuczciwe zamiary. Wiemy to. Ale skąd? Skąd możemy to wiedzieć? Wiemy, że nie powinniśmy gdzieś iść, bo wydarzy się coś strasznego. To odczucie jest tak silne i tak realne, że mu ufamy i często okazuje się potem, że było warto. Jednak te wszystkie odczucia nie mieszczą się w mózgu. Czujemy je gdzieś w ciele. Często mówi się, że w trzewiach. Czyli one też potrafią myśleć? Jak to jest? Gdzie jest ten umysł? Jak to możliwe, że przy jego pomocy mogę oddziaływać na innych ludzi? To oznaczałoby, że znajduje się on nie tylko we mnie, ale także w nich. I w jakiś magiczny sposób jest ciągle tym samym umysłem. Drugi człowiek może być nawet na końcu świata, ale wciąż łączymy się poprzez ten sam umysł. Czas i przestrzeń nie mają znaczenia! To jest niebywałe! Jednak jest w nas jeszcze ten mały umysł, który nie chce w to wszystko uwierzyć. Brzmi to dla niego jak bajka. Pragnie wszystko udowadniać i tłumaczyć logicznie. Nie rozumie, że świat, w którym przyszło mu funkcjonować, logiczny po prostu nie jest.

Stoję nadal przy tym lustrze i przepływa przeze mnie trudny do opisania spokój. Wyzbywam się wszystkich zmartwień i lęków. Gdybym miał to ubrać w słowa, to powiedziałbym, że cofnąłem się do dzieciństwa i poczułem, jakbym znajdował się w objęciach mojej matki, która pełna miłości mówi mi, że wszystko będzie dobrze. Patrzę sobie głęboko w oczy i dociera do mnie, jak niesamowite możliwości otwiera przede mną moje odkrycie. W jednej chwili zaczynam naprawdę rozumieć to wszystko, o czym pisali najwybitniejsi ludzie tego świata. Rozumiem to! Co prawda jeszcze w dość ograniczony sposób, ale rozumiem. A co dopiero, jeśli pojmę to w pełni! Czuję ogromny przypływ wiary i naprawdę mam realne wrażenie, że „wszystko będzie dobrze”. Czuję spokój i moc. Wiem, że mam w sobie przestrzeń, która pozwala mi tworzyć. Tworzyć siebie, swoje życie, swoją przyszłość. Ale to wszystko dzieje się teraz, bo czas tak naprawdę nie istnieje. Wreszcie ma to dla mnie sens. Do tej pory myślałem, że to tylko bezużyteczne gadanie. Tym razem poczułem to całym sobą. Już wiedziałem, czym jest to „Ja”. Wszystkim.

Świadoma decyzja – początek przemiany

Wsiadłem na motor. Miałem zatankowany cały bak. Stwierdziłem, że pora wybrać się w dłuższą trasę, więc pojechałem nad morze. Cała trasa trwała jakieś trzydzieści minut. Oddawałem się przyjemności z jazdy. Gdy wreszcie dojechałem na miejsce, zaparkowałem pojazd i ruszyłem sobie spokojnym spacerkiem w kierunku plaży. Kask trzymałem w ręce. Nie lubiłem go zostawiać. Czułem, jakbym zostawiał swoją głowę, a ta była dla mnie zdecydowanie zbyt cenna. Na plaży już nikogo nie było. Nic dziwnego – to środek nocy. Kto w ogóle o takiej porze myślałby o pójściu na plażę? A no tak – ja.

Usiadłem sobie nad brzegiem morza i po prostu myślałem. I choć doceniałem piękno Bałtyku, to miałem jednak większą ochotę popatrzeć sobie w niebo. Położyłem się więc na piasku i obserwowałem. Widok był niesamowity! A piasek stosunkowo ciepły, więc postanowiłem się nigdzie nie spieszyć. Doświadczałem życia. Gwieździste niebo i malutki ja, który czuje się z lekka zagubiony w tym ogromnym wszechświecie. Patrząc w górę poczułem, że moje wszystkie problemy tak naprawdę nie mają żadnego znaczenia. Są istotne dopóki utrzymujemy wzrok na standardowej wysokości. Jednak gdy spojrzymy w górę i choć w lekkim stopniu zechcemy oddać wszechświatowi jego niesamowitość, to nagle nasze zmartwienia i lęki tracą sens. Oczywiście nie jest to może trwałe doznanie, ale na pewno jest to świetny początek do pracy nad swoją mentalnością.

I on się ciągle powiększa, tak? Jak to jest niby możliwe? – zastanawiałem się w duchu. Ten widok był dla mnie po prostu niesamowity. Swoją drogą – uwielbiam to słowo. Mam wrażenie, że najlepiej oddaje moją fascynację. Nie badam kosmosu. Nie jestem jego miłośnikiem. To w żaden sposób nie jest moja pasja. Jednak samo uświadomienie sobie złożoności naszego świata może nas naprawdę wyzwolić. Oczywiście niektórych może dołować. Ale są to raczej ludzie na niskich poziomach świadomości, którzy patrząc w niebo powiedzieliby – Moje życie nic nie znaczy. A to nie do końca tak. Raczej obstawałbym przy podejściu przeciwnym, czyli: Jeżeli ten świat jest tak niesamowity, to ileż wspaniałych rzeczy ja mogę uczynić?!. To zdecydowanie lepsza refleksja, która otwiera przed nami nowe możliwości, nowe sposoby myślenia i z pewnością nowe doświadczenia.

Pamiętam, że kiedy tak leżałem sobie na plaży, dotarło do mnie, że tak naprawdę mogę stać się każdym. Poczułem się znowu jak dziecko, które udaje, że jest gwiazdą Hollywood, potem wybitnym piłkarzem, a jeszcze później na przykład topową piosenkarką. Zrozumiałem, że w tym podejściu wcale nie ma nic dziecinnego, pomimo że wyznają je dzieci. Tak po prostu działa życie. Jeżeli dokładnie poznamy zasady działania naszego umysłu, to naprawdę możemy osiągnąć wszystko, co sobie tylko zamarzymy. Może nie będzie to tak łatwe jak w podwórkowej piaskownicy, ale z pewnością efekty przerosną nasze najśmielsze oczekiwania. Kreatywność, spontaniczność i zdolność do tworzenia umożliwiają nam budowanie świata na nowo. Życie staje się wtedy jednym wielkim placem zabaw, a my bohaterami, którzy chcą się po prostu dobrze bawić, rozwiązywać problemy innych i doświadczać niesamowitych przygód.

Leżałem tak jeszcze przez chwilę. Nie chciałem za bardzo się podnosić. Czułem się błogo, dlaczego miałbym to przerywać? Zacząłem się zastanawiać, czy moje rozmyślania nie są przypadkiem zbyt fantastyczne. Ale w końcu dotarło do mnie, że ten świat jest po prostu fantastyczny. Wystarczy rozejrzeć się dookoła. Ludzki umysł stworzył tyle niesamowitości, że aż nie sposób tego pojąć. Gdy zastanawiam się nad tym, jak dokładnie funkcjonuje telefon, to po chwili zaczyna boleć mnie głowa. Ostatnio miałem taki epizod, że bardzo mocno skupiłem się na mojej komórce. Choć może „komórka” to zbyt niedopracowane określenie. Zacznijmy od tego, że dziś już nikt tak nie mówi. Jeżeli mielibyśmy dokładnie określić fenomen telefonu, powiedzielibyśmy: „Urządzenie, które zawiera w sobie dostęp do całej wiedzy ludzkości, umożliwia kontaktowanie się z każdą osobą na świecie posiadającą drugi taki odbiornik, a także pozwala zarabiać ogromne pieniądze. Jest równocześnie naszym bankiem, jak również portfelem. Pozwala w jednej chwili stać się osobą rozpoznawalną na całym świecie. Posiada informacje, jak nauczyć się krok po kroku każdej umiejętności, a na dodatek to cudeńko mieści się w kieszeni”. Tak, chyba teraz to lepiej oddaje klimat tego, co chciałem powiedzieć.

Gdy poświęciłem całą swoją uwagę mojemu telefonowi i bardzo mocno się na nim skupiłem, w mojej głowie pojawiło się klasycznie: To jest niesamowite! Naprawdę trudno pojąć, jak to możliwe, że w tak krótkim czasie jako ludzkość wykonaliśmy tak ogromny postęp. I choć jest to fascynujące, to nie będę tutaj mówił na temat technologicznych dokonań. Chcę na to wszystko spojrzeć z innej perspektywy. Zastanówmy się, czy wymówka „niemożliwe” ma jeszcze w naszym świecie rację bytu. Wydaje mi się, że może być ona konsekwencją konkretnego stanu wiedzy. Gdy wiedzy nie posiadamy, to wszystko wydaje się dla nas niemożliwe. Jeżeli ktoś nie ma wiedzy na temat tego, jak działa umysł, emocje czy relacje, to nie ma nawet opcji, żeby taki człowiek wiódł spokojne i szczęśliwe życie! To akurat jest niemożliwe! Wiedza zawsze poszerza nasze mentalne horyzonty i pozwala chętniej otwierać się na nowe obszary – bo to właśnie z nich zrodziło się wszystko, co nas teraz otacza i to, co uważamy teraz za normalne, a przede wszystkim – możliwe do wykonania.

Gdyby ludzie żyjący dwieście lat temu zobaczyli dzisiejszy świat, stwierdziliby, że przecież to wszystko, co my dzisiaj mamy było dla nich kiedyś niemożliwe. I rozumiemy to. Zdajemy sobie sprawę, że faktycznie nasz świat dla nich był jedynie fikcją. Ale nie wykorzystujemy tej analogii w stu procentach. Warto zastanowić się, co o nas pomyślą ludzie za dwieście lat. Ci to mieli ciężko. O panie! Rzeczy, które dla nas wydają się teraz niemożliwe, właśnie dla nich będą zupełnie normalne i oczywiste. Głównym celem moich rozważań jest uświadomienie nam wszystkim, że „niemożliwe” jest tylko stanem przejściowym. Nasze myśli przemijają. Przekonania się zmieniają. Zakładając oczywiście, że mamy otwarty umysł. Przywiązywanie się do aktualnych opinii i wiara w to, że „ja wiem najlepiej”, jest po prostu głupotą. Zwykłą głupotą i zamknięciem się na niesamowite możliwości świata, zawierającego się w ludzkim umyśle.

Dzisiejsze „niemożliwe” staje się jutrzejszym faktem.

Dzisiejsze obawy stają się jutrzejszą fikcją.

A po dzisiejszym „tobie”, jutro nie będzie już śladu.

Nie walcz z tym. Zaakceptuj. Wszystko się zmienia. Przywiązywanie się do czegokolwiek w naszym świecie jest przyczyną cierpienia. Nie zakładaj, że tak, jak myślisz dzisiaj, tak będziesz myślał też jutro. Nie wykłócaj się, że Twój przyjaciel za tydzień będzie tym samym człowiekiem, którym był na Waszym ostatnim spotkaniu. Nie wierz do końca w świat, który dziś widzisz, bo jest on tylko Twoim lustrzanym odbiciem.

Przebudź się ze snu, bo już zbyt wiele przeoczyłeś.

Stań się, kim chcesz, pokaż, ile się nauczyłeś.

Zbuduj dziś życie, o którym wczoraj marzyłeś.

Tymi rozmyślaniami zakończyłem mój pobyt na plaży i wskutek odmiany umysłu opuściłem ją jako inny człowiek. Byłem szczęśliwy. Tu i teraz. Wsiadłem na motor i pojechałem dzielić się tym z innymi.

Bo cóż to za szczęście, które trzymamy tylko dla siebie?

Możemy się przez to znaleźć w piekle, choć byliśmy już w niebie.

Fałszywa tożsamość

Ego to iluzoryczne poczucie „Ja”. To mentalny obraz lub głos, który wyłonił się spośród innych i nie za bardzo zamierza znikać w tłumie. Trzyma się tego, co zna i sabotuje każde nowe działanie. Wmawia Ci, że jesteś taki i taki, więc nie możesz zrobić tego i tego. Przez to stoisz w miejscu. A nawet jeśli zrobisz kroczek do przodu, to zrobisz również dwa kroki do tyłu. Wprowadzisz do swojego życia nowe zachowanie, ale nie będzie ono rzekomo pasować do Twojego „Ja”, więc Ego to odrzuci. I tak oto dochodzi do sytuacji, że najpierw jesteś uradowany zmianą, której dokonałeś, a po kilku dniach masz wrażenie, że jesteś do niczego. Znów to samo. Znowu poległeś. Wróciłeś do dawnej tożsamości. A tak bardzo z tym walczyłeś. Cholera. Chyba po prostu już zawsze taki będę!

Nie do końca. Zmieniasz się tak czy siak, tylko tego nie dostrzegasz. Dostrzegają to za to inni ludzie, którzy widzą Twoje zmiany. Mówią Ci – „Ale się zmieniłeś”, a Ty jesteś w szoku, bo niczego nie zauważyłeś. Tak więc zmiana trwa cały czas. Nie jest jakimś zjawiskiem, które pojawia się na zawołanie, a potem znika. Zmiana to życie, a życie to zmiana. Cały czas trwa. Dlatego my niejako powinniśmy stać się uczniami zmiany, a nie jej władcami. Powinniśmy tworzyć grunt, na którym zmiana dokona się samoistnie. Ale jak ten grunt stworzyć?

Wychowanie a zachowanie

Mechanizm Ego jest ciekawym zjawiskiem. Zawiera w sobie całą przeszłość. Całą wiedzę, którą zebrałeś o świecie. Wszystkie przekonania, reguły, zasady. W dużej mierze Ego jest produktem społeczeństwa, w którym, chcąc nie chcąc, musimy funkcjonować.

Na początku nie czujemy oddzielenia od świata. Gdy trzęsie się nasza ręka, to mamy wrażenie jakby trząsł się cały świat. Gdy matka płacze, to my też płaczemy. Nie wiemy, że jesteśmy oddzielnym „Ja”. Dopiero z czasem nabieramy takich przekonań. Cały proces zaczyna się oczywiście od nadania imienia, z którym się z czasem utożsamiamy. Oddzielamy się od świata i zaczynamy funkcjonować jako odrębna jednostka. Potem zaczyna się kolejny etap tworzenia, zwany wychowaniem. Rodzice mają ogromny wpływ na to, jakich przekonań i wartości nabierze ich dziecko. Jeżeli ktoś nie podejmuje się wysiłku, jakim jest świadome wychowanie, to czyni wielką krzywdę swojemu dziecku. Rodzicielstwo to ogromna odpowiedzialność, niezwykle ciężka praca i nieustanne kontrolowanie swoich zachowań. Wszystkie emocjonalne wybuchy zapadają w pamięć. Postawy rodziców tworzą wzorce zachowań dziecka. Nie zawsze słowa są potrzebne. Dziecko poznaje świat poprzez obserwację. Dlatego proces wychowania jest niezwykle absorbujący, ale jeżeli się w niego wystarczająco zaangażujemy, to będziemy mogli być spokojni o przyszłość naszego dziecka. Jednak oczywiście nie ma ludzi idealnych. Nie ma też bezbłędnych rodziców. Może być tak, że na każdym kroku powtarzaliśmy dziecku, że warto kontrolować swoje emocje, ale jeden jedyny raz w jego obecności zdarzyło nam się wybuchnąć. Wtedy, jak na złość, ten jeden negatywny epizod może przyćmić wiele pozytywnych. Trudno przewidzieć, jakie zachowania zakoduje dziecko, bo jego umysł nie jest zero-jedynkowy. Nie jest łatwo dokładnie zaplanować, jakie wartości i postawy będzie przejawiać w przyszłości. Jest to zależne od wielu czynników, między innymi od tych, na które nie mamy większego wpływu, jak na przykład temperament.

Wyparcie indywidualności

Dzieci są bezpośrednie. Mówią wprost to, co myślą i nie widzą w tym nic złego. Przecież nawet w dorosłym życiu szczere komentarze innych mogą nas niezwykle ranić. To co dopiero na etapie szkolnym, gdy umysł jest jeszcze mało świadomy. Dziecko natrafia na nauczycieli, do których na wstępie zyskuje ogromny szacunek, bo tak przecież trzeba. To, jak nauczyciel postrzega świat, wpłynie w dużej mierze na przyszły światopogląd ucznia.

Człowiek spełniony i człowiek niespełniony żyją w dwóch zupełnie innych światach. Na którego z nich trafi dziecko? Nie wiadomo. To czysty przypadek. Niespełniony nauczyciel będzie mówił, że życie jest niesprawiedliwe, że nie warto ryzykować. Jego głównymi wartościami będą stabilizacja i bezpieczeństwo. Być może nieświadomie nauczyciel zarazi swoich uczniów strachem przed odważnymi i zdecydowanymi działaniami. Przez to w przyszłości takie dziecko nie odważy się po prostu pójść swoją drogą. Nie będzie nawet wiedzieć dlaczego. Nie przyjdzie mu do głowy, że odpowiedź tkwi w tak dalekiej przeszłości. Z kolei nauczyciel, który naucza z pasją i z pasji, wywrze na dziecku zupełnie inny wpływ. Nie chodzi nawet o słowa, które będzie wypowiadał. Ale jego charyzma i energia z pewnością będą niezwykle odczuwalne. Kodujemy emocje, które świadczą o pewnych postawach. Widząc u nauczyciela radość i spełnienie, dziecko już kształtuje sobie obraz tego, jak powinno wyglądać jego przyszłe życie zawodowe.

Samo się nie zagoi

Choć te wszystkie doświadczenia mogły wydarzyć się naprawdę bardzo, bardzo dawno, to w naszej głowie jawią się jako niesamowicie realne. Jeżeli nigdy ich sobie nie uświadomiliśmy, to będą nas kontrolować, a my nawet nie będziemy zdawać sobie z tego sprawy. Większość problemów w obecnym życiu jest skutkiem niewłaściwie wyciągniętych wniosków w życiu dziecięcym. I teraz, z perspektywy dorosłego człowieka, może nam się wydawać, że te sytuacje z dzieciństwa są bardzo proste i że doskonale je rozumiemy. Co więcej, pewnie nie warto się nimi przejmować. Czym one są wobec dzisiejszych problemów? I choć teraz postrzegamy przeszłe doświadczenia jako błahostkę, to niestety zapominamy, że przechodziliśmy przez nie jako małe dziecko. Nie byliśmy tak świadomi wszystkiego co nas otacza. Nasz rozsądek nie był jeszcze tak bardzo rozbudowany, żebyśmy mogli sobie wszystko bez problemu wytłumaczyć. Trzeba znaleźć w sobie dużo miłości i pokory, żeby na nowo przepracować przeszłość. Jeżeli tego nie zrobimy, będzie ona nadal warunkować naszą przyszłość. Taka praca z umysłem z pewnością wywoła niemały dyskomfort. Kto by chciał wracać do przeszłości i pracować nad niedoleczonymi ranami? Pewnie nikt. Jeżeli nie widziałby w tym celu. Aczkolwiek, jeśli bezwarunkowe szczęście stanęłoby na piedestale hierarchii wartości, to każdy człowiek znalazłby w sobie odwagę i gotowość, by zmierzyć się z tym dyskomfortem.

Wielu ludzi musi wyleczyć swoją dumę i znaleźć w sobie pokorę, bo o dziwo, to ta druga daje znacznie większe możliwości. Gdy na nowo skonfrontujemy się z trudnymi doświadczeniami, które nas ukształtowały, to zrozumiemy, jak działa nasze Ego. Będziemy wiedzieli, dlaczego jest takie strachliwe. Dlaczego ciągle wątpi? Dlaczego boi się zarabiania dużych pieniędzy? Dlaczego boi się podążania za marzeniami? Ten wewnętrzny głos jest stworzony przez przeszłość. Wielkim odkryciem jest to, że możemy go również modyfikować. Wyobraź sobie, że przestałbyś być dla siebie katem, a stałbyś się przyjacielem. Ilu wspaniałych rzeczy mógłbyś wtedy dokonać?! To niesamowite! Jednak, żeby otrzymać długofalową przyjemność, trzeba najpierw doświadczyć przemijającego dyskomfortu.

Prymitywny bełkot

Ego zazwyczaj mówi do nas w bardzo prymitywny sposób, wręcz ubliżający świadomemu człowiekowi. Są to komunikaty typu: „Jesteś do niczego”, „I tak nie dasz rady”, „Nadal nie jesteś wystarczająco dobry”, „Inni są znacznie lepsi”, „Nie zasługujesz na miłość”. Są one bardzo krótkie, ale mocne. Wywierają na nas ogromny wpływ. Trafiają w punkt. Cóż, Twoje Ego zna Cię najlepiej. Wie, gdzie uderzyć, żeby zabolało. Zawiera całą emocjonalną bazę danych – wie, które obszary są niedoleczone. Ale jak na złość, zamiast Ci pomóc w uzdrawianiu siebie, to wzmacnia swoje zdolności krytykowania. A to dlatego, że oddajemy mu stery. Jeżeli w pełni zrozumiemy ten mechanizm, to już samo uświadomienie sobie tej iluzoryczności będzie wyzwalające, a co dopiero dokładne przepracowanie.

Oczywiście mechanizm Ego u każdego z nas działa troszeczkę inaczej. Mieliśmy przecież zupełnie inne doświadczenia. Jednak pewne zwroty, które wymieniłem wcześniej, po prostu się powtarzają. Ludzie, którzy byli wychowani w duchu perfekcjonizmu, mogą nieustannie mieć poczucie, że nie są wystarczająco dobrzy. Inni będą im mówić, że naprawdę świetnie im poszło i powinni być z siebie dumni, a oni wciąż będą upierać się, że zawiedli. Kogo? Lub co? Najprawdopodobniej Ego, które może być głosem wymagającego rodzica lub surowego nauczyciela, czy w skrajnych przypadkach bezwzględnego obrazu Boga. Z kolei osoby, które nieustannie słyszą „Nie zasługujesz na miłość”, mogą wywodzić się z domu, gdzie było jej po prostu niewiele. Dziecko nie jest na tyle świadome, żeby zrozumieć błędy rodziców, więc przyjmuje, że to ono zawiniło. Uznaje, że jest w jakiś sposób niedobre i niegodne szczęśliwego życia. W przyszłości, gdy będzie szansa, by tego szczęścia doświadczyć, to świadomie wybierze inną opcję, tak żeby ukarać się za „swoje” przewinienia. To niesamowity mechanizm. Co prawda czasem sprawia nam wiele problemów, ale jest tak tylko wtedy, gdy go nie zrozumiemy. Jednak gdy na ów mechanizm rzucimy światło świadomości, to przestaje on być problemem. Musimy zrozumieć, że wszystko ma swoją przyczynę. Każda myśl skądś się wzięła. Psychika jest zjawiskiem niezwykle skomplikowanym, ale w tej chaotyczności wszystko ma jednak swój sens. Gdy znajdziesz przyczynę, możesz zmienić skutki.

Czy Ego jest tylko złe?

Od początku tego rozdziału przedstawiam Ego jako strasznego demona, który uprzykrza nam życie. Jednak ten demon czasem może być też naszym wybawicielem. Nic nie jest całkowicie złe, ani całkowicie dobre. W mechanizmie Ego jest mnóstwo korzyści. Wiemy, że pewne zachowania w naszym społeczeństwie są po prostu nieakceptowalne. A przez to w niektórych sytuacjach tłumimy naszą ciemną stronę, a nasza psychika reguluje to poprzez sny. Ego zawiera w sobie mnóstwo automatyzmów. Dzięki temu niektóre czynności wykonujemy po prostu nawykowo. Nie musimy się nad nimi zastanawiać.

Może nas też ostrzegać przed wieloma niebezpieczeństwami. Wiemy, że powinniśmy się zatrzymać na czerwonym świetle. Jest to tak silnie wpojone, że nawet jeżeli przeszlibyśmy przez przejście w nieodpowiednim momencie, to „z tyłu” głowy moglibyśmy odczuwać dziwny dyskomfort. Zatem nie możemy powiedzieć, że Ego jest tylko złe. Powinniśmy z niego korzystać, ale dostrzegać też jego dysfunkcje. Nie możemy pozwolić na to, żebyśmy stali się jego niewolnikami.

Przede wszystkim największy problem polega na utożsamianiu się z nim. Utożsamiając się ze swoim Ego do pewnego momentu czujesz się dobrze, bo Ego tego chce. Chce być w centrum. Chce, żebyś wierzył w jego iluzje. Gdy zamierzasz wyjść ponad nie, to zaczyna panikować. Używa różnych mechanizmów obronnych, żeby w dalszym ciągu mogło królować. Robi to na przykład poprzez projekcję. Dostrzegasz wtedy źdźbło w oku bliźniego, a belki w swoim nie widzisz. Robi to również poprzez wyparcie, usuwając różne trudne wspomnienia i nieprzyjemne emocje, zastępując je innymi. A wszystko po to, żebyś nie musiał doświadczać bólu i przykrości. Przykrywa kurzem stare rany i wmawia Ci, że same się zagoją. Nie ma żadnego problemu – mówi Ego. I do pewnego momentu możemy się tego trzymać. Mamy przecież z tego jakąś korzyść. Nie musimy dzięki temu nad sobą pracować, ale niestety nie jesteśmy szczęśliwi i w końcu dojdziemy do tego kluczowego wniosku, że problemem jednak należy się zająć, bo nie istnieje on przecież w świecie zewnętrznym, tylko w świecie wewnętrznym.

Ćwiczenie:

Wypisz tutaj teksty, którymi bombarduje Cię Twoje Ego. Wypisz wszystkie blokady i ograniczenia. Postaraj się znaleźć ich przyczynę. Co dokładnie słyszysz? Czyj to głos? A może obraz? Jakie wspomnienie wraca na tapetę? Czy faktycznie było takie, jakim je widzisz? Kto lub co nieproszenie mieszka w Twojej głowie?

Wolność

Na treningach mentalnych współpracuję z reguły ze sportowcami. Zazwyczaj nasze działania wymagają cofnięcia się do przeszłości. Dbam o to, żeby każdy zrozumiał przyczynę problemu. Nie leczę skutków. Zawsze uzbrajam zawodnika w wiedzę i zrozumienie, dzięki którym będzie mógł w przyszłości skutecznie poradzić sobie ze swoimi problemami. Taka jest moja misja. Jednak w tym wszystkim dostrzegam coś niezwykle ciekawego. Pomimo tego, że wchodzę ze sportowcami w niezwykle bliski kontakt, to i tak część z nich mówi po prostu to, co powiedzieć wypada. Staram się stworzyć zawsze znakomite warunki do rozmowy – nie ukrywam, że pomagają mi w tym oczywiście umiejętności komunikacyjne. Wiem, jak wprowadzać się w odpowiednie stany emocjonalne. Więc mogę dobrze komunikować się z zawodnikiem, który do mnie krzyczy, ale także z tym, który ledwo szepcze. Jednak faktem jest, że część z nich cały czas próbuje coś udawać. Nie chcą powiedzieć całej prawdy. Zakładają maski i nie chcą ich zdejmować. Nie boją się mnie. Boją się sami siebie. Boją się tego, że w jednej chwili dotrze do nich, że nie są osobą, którą cały czas udają. I jest to oczywiście godne pochwały pod kątem umiejętności aktorskich, jednak nie pozwala zrobić kroku do przodu. Stoimy w miejscu, sądząc, że pracujemy. A to nie o to chodzi. W treningu mentalnym chodzi o całkowitą szczerość i wsparcie dla samego siebie. To prawdziwe fundamenty zmiany.

Maskarada