Maks Motyl i Olek Ważka - Włodzimierz Malczewski - ebook + audiobook + książka

Maks Motyl i Olek Ważka audiobook

Włodzimierz Malczewski

2,0

Opis

Dwóch przyjaciół - Maks Motyl i Olek Ważka - dobrze wiedzą, że na każdym kroku czekają na nich tajemnice do odkrycia i fascynujące przygody. Nie zważając na ostrzeżenia dziadka Włodka, wyprawiają się w podróż, podczas której Maks chce zdobyć piracki skarb ukryty w drewnianej skrzyni, a Olek - tajemnicze kolorowe światełka migoczące w oddali jak cenne kamienie. Po drodze poznają nowych przyjaciół, którzy chcą im pomóc i towarzyszyć w ich wyprawach. Ale wkrótce pojawią się także inne postaci, niekoniecznie mające dobre zamiary...

Kolejne wnuki już są, więc trzeba było zakasać rękawy i wziąć się do roboty. Uważacie, że mam jej niewiele, że tylko napisałem bajki. Nic bardziej mylnego. A kto spełnia zachcianki maluchów? Kto ratował Olka z opresji, gdy wpadł do głębokiej wody, a żaba na niego czyhała? A kto ciągnie piracki statek, gdy Maks szuka skarbu?
Dziadek Włodek

Włodzimierz Malczewski jest autorem powieści: Moje Miasto, Bitwy Aniołów, Powiedz mi dlaczego, Uwikłany oraz bajek Antoś Mrówek i Hania Biedronka.

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 1 godz. 15 min

Lektor: Anna Rusiecka

Oceny
2,0 (1 ocena)
0
0
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



MAKS MOTYL

– Czy pamiętacie Antosia i Hanię? Tego grzecznego Antosia Mrówka i rozrabiakę Hanię Biedronkę?

– Tak!

– Więc o nich nie zapomnieliście.

– Pamiętamy ich, lecz Antoś łobuzował, a Hania była grzeczna.

– Chyba tak było, lecz dzisiaj jest odwrotnie, ale nie wiecie jeszcze, że mają braciszka Maksa, takiego małego jak… Taki mały to on już nie jest. Był malutki, gdy przyszedł na świat pod liściem pokrzywy, taki tyciutki, a teraz jest już sporym chłopczykiem.

Był piękny słoneczny poranek. Maks siedział na kolanach dziadka Włodka, a dziadek w fotelu na tarasie, i czytali książeczkę dla dzieci. Maks nie zna jeszcze literek, więc dziadek mu czytał, a on słuchał i oglądał w niej obrazki. Co na nich było?

Po wzburzonym morzu płynie statek, a na jego maszcie powiewa piracka flaga. Kapitan na mostku wydaje komendy, sternik kręci kołem sterowym, a majtek w bocianim gnieździe wypatruje odległego lądu. Wiatr napiął żagle i dziób statku tnie gładką powierzchnię morza. Tworzą się fale, a z nich wyskakują delfiny, uśmiechają się do załogi, z pluskiem wpadają do wody i płyną dalej, wskazując kierunek.

Dziadek Włodek przewrócił kartkę i pokazał Maksowi kolejny obrazek. Malec zobaczył na nim dużą drewnianą skrzynię pełną klejnotów i złotych monet.

– Piraci płyną na bezludną wyspę, by tam w jaskini ukryć zrabowany skarb – powiedział dziadek. – Gdybym miał taki żaglowiec, to udałbym się na wyspę i go odnalazł.

Maks przytulił się do dziadka i rozmarzony zapytał:

– Dziadziuś, a zabrałbyś mnie?

– Potrzebowałbym kapitana, więc bez ciebie nie wybrałbym się w morską podróż. Widzę cię już, jak w pirackiej czapce i z szablą u pasa stoisz na kapitańskim mostku i wydajesz rozkazy dziadkowi, sternikowi i załodze: „Podnieść kotwicę! Wciągnąć żagle na maszt! Ster na prawo!”.

– Dziadziuś! Dziadziuś! Czy Hania Biedronka i Antoś Mrówek z nami popłyną?

– Musimy ich zabrać ze sobą, bo potrzebna nam jest załoga. Będą stawiać żagle, rzucać cumy, a gdy im rozkażesz, to i pokład szorować, by lśnił jak słońce.

– Kiedy wypływamy? – zapytał Maks.

– Ruszylibyśmy w świat po piracki skarb – powiedział dziadek Włodek ze smutkiem w głosie – lecz niestety nie mamy statku. Nim wymyślę, jak go zdobyć, zdrzemnę się przed obiadem, a ty zobacz, co jest na kolejnych obrazkach.

Dziadek odłożył okulary na stolik, zamknął oczy i po chwili rozległo się jego ciche chrapanie.

Maks dalej oglądał ilustracje, które rysownik zamieścił w książeczce. Na jednej z nich piraci lądują na wyspie i idą do jaskini, której zawalone głazami wejście jest przy wysokiej palmie. Na kolejnych zobaczył, jak odsuwają kamienie, zapalają pochodnie, wchodzą do wnętrza ciemnej czeluści i przy migającym świetle kopią głęboki dół. Spuszczają do niego na linach skrzynię ze skarbem i zasypują ją piaskiem. Gdy robota jest zakończona, wychodzą z jaskini i ponownie ukrywają do niej dostęp przed ludzkim wzrokiem. Zadowoleni ze swego dzieła wsiadają na statek i odpływają, a na jego pokładzie kreślą mapę, która za kilkanaście lat, a może i później, pomoże im dotrzeć do skarbu.

Na ostatniej stronie książeczki jest mapa wykreślona przez piratów. Maks przyjrzał się jej i co zobaczył?

Ląd, na nim domek w ogrodzie, a obok mały ludzik i napis „Tu jesteś”. Strzałki prowadzą od niego poprzez morze do bezludnej wyspy. Tam ciągną się wzdłuż plaży i kończą swoją drogę przy jaskini, której wejście ukryte jest za stertą szarych kamieni usypanych tuż przy zielonej palmie.

– Wiem, gdzie zakopano skrzynię – powiedział Maks. – Tu, za głazami, jest jaskinia… – Wskazał paluszkiem. – …a w niej skrzynia ze złotem i klejnotami zrabowanymi przez piratów. A ja jestem tutaj. – Dotknął narysowanego ludzika. – Potrzebny jest żaglowiec, a popłynę nim i odnajdę skarb. Trafię do niego, bo mapa mnie doprowadzi.

Zamknął książeczkę, podparł główkę rączkami i rozmyślał:

„Jak zdobyć statek? Bez niego nie dostanę się na wyspę. Nie zabierzemy go piratom, bo jest ich wielu i są uzbrojeni, a my dwaj, a do pomocy będziemy mieć tylko Antosia i Hanię”.

Zaczynał się już martwić, że ktoś inny znajdzie skarb, gdy nagle sobie przypomniał:

„Wiem, skąd wezmę statek! Hania i Antoś mówili mi o pięknym żaglowcu, który widzieli w wielkim mieście. Stoi na wystawie w sklepie z zabawkami. Dziadek wie, gdzie jest ten sklep, więc zaraz po niego pojedziemy”.

Spojrzał na dziadka, lecz ten smacznie spał w fotelu. Malec postanowił więc, że go nie obudzi i sprawę sam załatwi.

– Ruszam do wielkiego miasta – zdecydował – i nim nastanie wieczór, wrócę tu z pirackim okrętem.

Maks jak postanowił, tak zrobił. Wszedł na barierkę odgradzającą taras od ogrodu, rozpostarł skrzydełka i pofrunął. Był mały i nie umiał jeszcze dobrze fruwać, więc jak bączek zakręcił się tylko kilka razy w powietrzu i spadł na… Zaraz wam opowiem, na co lub na kogo, lecz wcześniej wyjaśnię:

Czy