Jesteś moją zgubą - Sandra Biel - ebook + audiobook
BESTSELLER

Jesteś moją zgubą ebook i audiobook

Sandra Biel

4,3

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

10 osób interesuje się tą książką

Opis

Ana­sta­zja, córka mafij­nego bossa, choć chcia­łaby się zbun­to­wać i wieść nor­malne życie, wie, że nie może tego zro­bić. Zga­dza się więc na zaaran­żo­wane mał­żeń­stwo, świa­doma, że w prze­ciw­nym razie ucier­pią bli­skie jej osoby.

Vin­cenzo, syn dona, od naj­młod­szych lat udo­wod­niał, że ma wystar­cza­jąco silny cha­rak­ter, aby prze­jąć w przy­szło­ści od ojca kie­ro­wa­nie „rodziną”. Odrzu­cił pro­po­zy­cję ślubu z córką jed­nego z wpły­wo­wych człon­ków mafii, choćby po to, aby poka­zać, że nikt, ni­gdy nie będzie podej­mo­wać decy­zji za niego.

Spo­tkali się przy­pad­kiem po latach, nie wie­dząc, że los już kie­dyś pra­wie ich połą­czył. Vin­cenzo osza­lał na punk­cie Ana­sta­zji, a ona naj­zwy­czaj­niej ucie­kła. A przy­naj­mniej myślała, że jej się to udało. Bar­dzo szybko prze­ko­nała się, w jak wiel­kim była błę­dzie. Po czym dosłow­nie wszystko się zmie­niło.

Czy honor rodziny okaże się waż­niej­szy od jej szczę­ścia? Czy mafijny kodeks znisz­czy jej życie?

 

„Jesteś moją zgu­bą” to jedna z tych ksią­żek, które zostają na długo w pamięci. Nie­tu­zin­kowy romans mafijny, świet­nie wykre­owani boha­te­ro­wie, rela­cja hate­/love i dopro­wa­dza­jące do łez utarczki słowne. Pole­cam z całego serca!
Lena M. Biel­ska, autorka serii „Bel­lomo”.

 

Jesteś moją zgubą” to wcią­ga­jąca powieść, w któ­rej prze­zna­cze­nie gra pierw­sze skrzypce. Czy można jed­nak przed nim uciec? Czy należy mu się po pro­stu pod­dać? San­dra Biel stwo­rzyła boha­terkę jakiej w książ­kach mi bra­kuje – silną i dążącą do reali­za­cji swo­ich celów. Co jed­nak się sta­nie, gdy ktoś pojawi się na jej dro­dze?
Mag­da­lena Jarzą­bek, Czy­tam w pociągu

 

Miło jest czy­tać tak dobre pol­skie debiuty. Powieść, Jesteś moją zgubą” oka­zała się wręcz uza­leż­nia­jąca! Jeste­ście cie­kawi, czy przed prze­zna­cze­niem można uciec? Odpo­wie­dzi na to pyta­nie koniecz­nie poszu­kaj­cie w histo­rii Ana­sta­zji i Vin­cenzo!
Kata­rzyna Ewa Górka, @ka­the­ri­ne­_the­_bo­okworm

 

Jesteś moją zgubą” to romans mafijny pełen dobrego humoru, cha­rak­ternych boha­te­rów z fabułą, która z każ­dym kolej­nym roz­dzia­łem wciąga coraz bar­dziej i zapew­nia wiele skraj­nych emo­cji. Książka pod­czas czy­ta­nia, któ­rej świet­nie się bawi­łam. Pole­cam!
Alek­san­dra Kusz­czak, @za­czy­ta­na­_o­pi­sana

 

Kolejny romans mafijny z nie­bez­piecz­nym męż­czy­zną i ule­głą narze­czoną? Nic bar­dziej myl­nego! San­dra Biel debiu­tuje w dosko­na­łym stylu. Adre­na­lina, nie­bez­pie­czeń­stwo, namięt­ność i spora dawka humoru! „Jesteś moją zgubą” to pełna zaska­ku­ją­cych zwro­tów akcji histo­ria, która porywa od pierw­szej strony i krad­nie serce! Ser­decz­nie Pole­cam!
Karo­lina, @za­ko­cha­na­_w_ro­man­sach

 

Debiut autorki bawi i wciąga od pierw­szych stron. Kusi pikan­te­rią i zaraża humo­rem. Ser­wuje iro­nię i spa­la­jące unie­sie­nia – aż chce się wię­cej. Daj­cie się por­wać tej fascy­nu­ją­cej powie­ści. Zobacz­cie sami, czy tem­pe­ra­mentna kociczka przy­pad­kiem nie wydra­pie oczu pew­nemu sie­bie mafio­zie, który uważa, że może mieć wszystko. Ogni­sty romans na deli­kat­nym tle mafij­nych pora­chun­ków. Gorąco pole­cam.
Agnieszka Rowka, @zlo­tow­losa. i. ksiazki

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 381

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 10 godz. 23 min

Lektor: Agata Elsner

Oceny
4,3 (4318 ocen)
2642
873
458
218
127
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Magdalena9700

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam bardzo książkę, świetnie się czyta i strasznie wciąga. Czekam na kolejną część książki 🙏
122
magda-czekala86

Nie polecam

Szukałam książki lekkiej, dla "odmóżdżenia". Sięgnęłam po tą, kierując się dobrymi opiniami na Legimi. Cóż za rozczarowanie! Poziom mniej więcej (o zgrozo, raczej mniej!) 365 dni B. Lipińskiej. Język na poziomie pierwszoklasistów, podejrzewam, że mój pięciolatek ma bogatsze słownictwo (gdyby nie wulgaryzmy 🤣). Postacie płaskie, tendencyjne, wręcz groteskowe. Akcja książki - uwaga spoiler! - ona go nienawidzi, on chce przelecieć, idą do łóżka i ona już go kocha. Koniec. Tyle. Serio. Doczytałam do końca (sama nie wiem, po co i na co liczyłam), ale rzucając okiem na co piąte zdanie.
102
Joanka74

Z braku laku…

Dziwna książka. Główna bohaterka doprowadza do szału. Fabuła strasznie płytka. I jeszcze to dziwne zakończenie. Druga część? Nie wiem czy znajdę w sobie ochotę żeby ją przeczytać... Z braku laku, jak się komuś nudzi to ewentualnie można.
ewamonika19

Z braku laku…

Poczatek ksiazki byl obiecujacy, potem bylo coraz gorzej. Wulgarne dialogi, dziewczyna, ktora studiowala w Paryzu odzywa sie jak z patologi. Ps:Lektorka czyta jak automat, nie przekazuje zadnych emocji.
Kammart

Nie oderwiesz się od lektury

Rewelacja, czytałam momentami śmiejąc się głośno i naprawdę nie mogę się doczekać kolejnej części
60

Popularność




Prolog

Przeznaczenie – nieuchronna konieczność zdarzeń, na którą nie mamy wpływu. Nawet poznanie naszych przyszłych losów, zanim się ziszczą, w niczym nam nie pomoże. Niczego nie zmienimy, możemy jedynie czekać na nieuniknione.

Co, jeżeli znamy tylko część naszego przeznaczenia? Co, jeśli jednak mamy możliwość zmiany biegu wydarzeń, by te potoczyły się inaczej? Czy niemożliwe mogłoby stać się realnym? Czy nieuniknione zostanie niespełnionym? Może zaplanowane jutro nigdy nienadejdzie?

Pragnęłam i dążyłam ze wszystkich sił do możliwości samostanowienia o sobie. Gdybym od początku wiedziała, że moje wysiłki spalą na panewce, może poddałabym się już dawno i prawdopodobnie nigdy nie zaczęłabym walczyć o wolność, którą utraciłam, a raczej nigdy niemiałam.

Moje życie zostało zaplanowane. Miało być częścią większego planu. Okrutnego i bezwzględnego planu kogoś, kto winien być dla mnie opoką, bezpieczną przystanią i silnym ramieniem, które mogłabym chwycić w każdej chwili, by sięwesprzeć.

Los potrafi płatać figle, a w stosunku do mnie jest strasznie kapryśny. O tym jak bardzo, miałam dopiero sięprzekonać.

Rozdział 1

Anastazja

–I żyli długo i szczęśliwie. – Skończyłam czytać, rzucając książkę w kąt mojego małego pokoju w wynajmowanymmieszkaniu.

Życie to nie bajka, szczególnie nie ta disneyowska. Bardziej przypominało jedną z baśni braci Grimm. Książę nie budził śpiącej królewny pocałunkiem, tylko ją gwałcił, a ze snu wyrywało ją jedno z dzieci, ssąc jej palec i przypadkowo wyciągając przeklęte wrzeciono. Dodatkowo ona była jakaś popieprzona, bo zakochała się w swoim oprawcy, który już od lat miał żonę. Normalnie patologia, tak jak życie większości ludzi na świecie, przynajmniej w mojej mafijnejrzeczywistości.

Gdybym miała być autorką autobiografii, rozpoczynałaby się ona mniej więcej tak:

„Dawno, dawno temu, w czasie wielkiej emigracji, moi przodkowie dotarli z zimnej Rosji do upragnionego lądu Ameryki. Potężna rodzina Ignatievów osiedliła się na zachodnim wybrzeżu USA, w Kalifornii. Jednak terenem tym zainteresowany był również inny ród, wywodzący się z ciepłejSycylii.

Di Russowie swoimi korzeniami połączeni byli z założycielami pierwszej włoskiej rodzinymafiozów.

Rozpoczęła się bitwa, można wręcz rzec, wojna o wpływy i ziemię. Ten stan nienawiści i walki trwał przez pokolenia, do momentu, aż na nasze tereny wkroczyły gangi z Meksyku. Działo się to wtedy, gdy władzę przejął mójojciec.

Wtedy dwa zwaśnione rody stanęły ramię w ramię przeciw wspólnemu wrogowi. Pokonali razem przeciwnika i zapanował względny spokój. Sprawiedliwie podzielili się wpływami, interesami iterenem.

Głowy rodów zaprzyjaźniły się, dochodząc do wniosku, że muszą przypieczętować zawarte przymierze. Filarem podtrzymującym pokój miało stać się moje małżeństwo z pierworodnym synem dona mafii, Vincenzem Antoniem DiRussem.

Od najmłodszych lat byłam wychowywana na posłuszną żonę przyszłego szefa mafii. Gdy skończyłam dziesięć lat, mój przyszły mąż wraz ze swoimi rodzicami przybyli do nas w odwiedziny. Kiedy go zobaczyłam, skrywając się w cieniu, byłam nim zachwycona i zafascynowana. Wywarł na mnie ogromne wrażenie. Choć wcześniej bardzo nie odpowiadało mi potulne zostanie własnością innego człowieka, wtedy po prostu go zapragnęłam. Starszy o siedem lat młody mężczyzna był bardzo przystojny, tego byłam pewna, jednak teraz nawet nie potrafiłam przypomnieć sobie rysów jego twarzy.

W tamtym momencie chciałam, by ślub odbył się jak najszybciej. Moje wciąż dziecięce serce pokochało go od pierwszego wejrzenia. Jednak po chwili on je zniszczył, roztrzaskał na miliony kawałeczków. Powiedział, że się ze mną nie ożeni. Jest przecież przyszłym bossem potężnej mafii i sam będzie decydował o każdym aspekcie swojego życia. Choć wszyscy byli tym faktem zaszokowani, musieli to zaakceptować. Poprzysiągł strzec pokoju i interesów „Sprawy” – jak określali mafię jej członkowie, niezależnie od wszystkiego. Pamiętam, że wtedy nawet nie pokazałam im się na oczy, tylko uciekłam do swojego pokoju i długopłakałam.

Tego samego wieczoru wymusiłam na ojcu obietnicę, że ja też będę mogła decydować o sobie. W szczególności w sprawie mojego ewentualnego zamążpójścia. Niechętnie, ale zgodził się. Obiecałam sobie już nigdy nie płakać z powodu mężczyzny. Od tamtego dnia miałam na nich uczulenie. Szczególnie na każdego członka mafii. Oni traktowali kobiety jak swoją własność, nie jak partnerkę, tylko jak rzecz do zaspokajania potrzeb. Zdradzali na prawo i lewo, chełpiąc się tym, a ich kobieta nawet nie mogła spojrzeć nainnego.

Od tamtej pory już nie byłam wychowywana na cichą i spokojną, tylko na silną i niezależną. Razem z moimi starszymi braćmi uczyłam się walczyć i strzelać, jednak w porównaniu do nich, zawsze miałam ogon ochroniarzy. Oni mogli balować, gdzie chcieli, a mnie ktoś ciąglepilnował.

Nigdy nie chodziłam do zwykłej szkoły. Miałam prywatnych nauczycieli. Doprowadzało mnie to do szału! Oglądając filmy i seriale oraz czytając książki, pragnęłam szeroko rozumianej normalności. Chciałam cieszyć się zwykłym życiem i mieć zwyczajneproblemy.

Postanowiłam zawalczyć o swoje marzenia. Wiedziałam jednak, że nie mogę zrealizować ich otwarcie. Musiałam mieć plan. Uczyłam się bardzo dużo i ze świetnymi wynikami dostałam się na Sorbonę w Paryżu. Rodzice musieli zaakceptować mój wyjazd na studia. Potrafiłam być niesamowicie uparta i irytująca, byleby osiągnąć swój cel. Oczywiście wysłali za mną kilku zaufanych ludzi. Moi opiekunowie trzymali się na dystans i udawali, że nie istnieją. Ja nie byłam jednak ani głupia, ani ślepa, by ich nie zauważyć, ale zachowywałam się tak, jakbym nie wiedziała nic o ich obecności. Dzięki temu, że udało mi się uśpić ich czujność, poniekąd rzuciłam studia i wyjechałam do Hawany. Z mojej współlokatorki zrobiłam swojego sobowtóra i płaciłam jej sporo kasy. Tak więc, ona podszywała się pode mnie, dalej studiując, a ja stałam się nią. Na Kubie znalazłam pracę jako kelnerka w barze przy plaży. Wolałam nie rzucać się zbytnio w oczy, a taka robota pozwalała mi poznawać normalnych ludzi i zwykłe życie. Chciałam nacieszyć się szczęściem i beztroską, dopóki miałam czas. Za pół roku teoretycznie kończyłam pierwszy stopień studiów, więc musiałam wrócić do domu. Zostało mi zatem sześć miesięcy, by przeżyć najlepszy okres w całymżyciu”.

Wątpiłam, by taka książka się sprzedała, gdybym faktycznie ją napisała. Przecież w większości literackiej fikcji o mafii i gangach zły chłopak zakochuje się w dziewczynie i jej smutne życie zamienia w bajkę. Nienawidzi wszystkich poza nią. Dla niej zdobyłby gwiazdkę znieba.

I takie opowieści były popularne, ale całkowicie nieprawdopodobne. Wiedziałam to, żyłam w tym świecie na tyle długo, by dokładnie poznać całe to szambo. Mafiozi niby tworzyli wielką rodzinę, a tak naprawdę byli grupą przestępców, potrafiących zniszczyć wszystko, co stanęło im na drodze. Zabijali z powodu własnego widzimisię, byli destrukcyjni dla siebie i innych. To nie było życie, tylko wegetacja. Wiedziałam, że mnie też to czekało, dlatego teraz korzystałam z urokównormalności.

Powinnam była ruszyć tyłek z łóżka, za dwie godziny musiałam być wpracy.

Przeciągnęłam się w pościeli i usłyszałam strzelanie w kościach. Uwielbiałam to! Poszłam pod prysznic i delektowałam się uczuciem dotyku letniej wody na skórze. Jakoś musiałam ochłodzić rozgrzane ciało. W mieszkaniu nie było klimatyzacji, co czasem doprowadzało mnie do szału, ale nie chciałam się przeprowadzać. Tu, jak dla mnie, było prawieidealnie.

Gdy skończyłam się szykować, zjadłam na szybko kanapkę z serem. Mało wykwintnie, porównując do dań serwowanych w rodzinnym domu, ale to miwystarczało.

Mokre po kąpieli długie brązowe loki wyschły same w kilkanaście minut. Lubiłam ich naturalny skręt, mocny i ładny. Jednak ze względu na rodzaj wykonywanej pracy zawsze związywałam je w koński ogon. Jako że zaliczałam się do tych bardziej urodziwych kobiet, makijażu nie musiałam nakładać, by wyglądać dobrze, bo i tak spłynąłby w tym upale. Nie żebym była narcyzem, co to to nie. Nigdy nie wykorzystywałam wyglądu, by osiągnąć jakiś cel. Liczyłam na swój spryt i inteligencję. Czasem chciałam być bardziej przeciętna z wyglądu. Może przez to, że w dzieciństwie wciąż byłam w centrum zainteresowania, teraz wolałam stać na uboczu, być obserwatorem wydarzeń, a nie odgrywać w nich głównąrolę.

Kierując się w stronę baru, wędrowałam ulicami tego pięknego, niezwykle urokliwego miasta i podziwiałam mijających mnie ludzi. Ich twarze zazwyczaj rozpromieniał szczery uśmiech. Mimo że żyli w większości skromnie i biednie, byli zawsze gotowi do niesienia pomocy i uprzejmi. Przynajmniej ci, których tupoznałam.

– Cześć, piękna! – zawołał Marco. Był barmanem i zazwyczaj z nim miałam zmiany w pracy. – Coś dziś jesteś wcześniej niżzwykle.

– Jakoś tak wyszło – odpowiedziałam mu i posłałam taki sam uśmiech jak onmnie.

Nasza zmiana oficjalnie zaczynała się za pół godziny, jednak zawsze zjawialiśmy się wcześniej, jeżeli zachodziła taka potrzeba. Teraz akurat było niewielu klientów, więc mieliśmy czas trochępoplotkować.

Po chwili z zaplecza wyszedł szef, Pablo. Był świetny, zawsze uśmiechnięty i można było dogadać się z nim praktycznie w każdej sprawie. Stawał murem za swoimi pracownikami, gdy zdarzały się jakieś nieprzyjemne sytuacje z gośćmi pubu.

– Jestem przekonany, że dzisiaj będzie tu tłoczno, więc wykorzystajcie każdą wolną chwilę na odpoczynek – uprzedził nas i odszedł do swoichobowiązków.

Każdego dnia ten facet utwierdzał mnie w przekonaniu, że ma ogromne i dobre serce. Normalnie mężczyzna marzenie. Wzięłabym się za niego, gdyby nie miał żony i dzieci, no i jeżeli byłby troszkę młodszy. Moje dwadzieścia jeden lat to raczej mało przypięćdziesięciolatku.

Coraz więcej osób zaczęło schodzić się do baru, a ja lawirowałam między pląsającymi do latynoskiej muzyki, spoconymi ciałami z tacą, na której nosiłam drinki do stolików. Chodziłam skocznym krokiem, ponieważ przy tych rytmach ciało samo wyrywało się dotańca.

Podeszłam z uśmiechem do kolejnego stolika. Siedziało przy nim pięciu mężczyzn, na oko wyglądających na dwudziestoparolatków, ewentualnie przed trzydziestką. Przystojni i dobrze zbudowani. Urodę mieli śródziemnomorską. Uznałam, że to raczejturyści.

– Co panom podać? – zapytałam z uśmiechem w swoim ojczystym języku. Choć znałam hiszpański, to jednak w tym barze większość gości była cudzoziemcami, z którymi najszybciej dało się dogadać właśnie poangielsku.

– Siebie, najlepiej bez ubrania – odpowiedział jeden z nich, z lubieżnym uśmiechem naustach.

Nachyliłam się nad stolikiem, lekko eksponując biust, i zaczęłam przemawiać do niego seksownymgłosem.

– Dzielnica z burdelami jest dwadzieścia minut spacerem stąd. Mogę narysować wam mapkę. – Wyprostowałam się i posłałam im zniesmaczone spojrzenie. Nienawidziłam takich facetów, którzy zakładali, że każda kobieta to dziwka. – Idziecie tam od razu, czy może jednak wcześniej się czegoś napijecie? – syknęłam nieuprzejmie w ichstronę.

Byli zdziwieni takim obrotem sprawy i, niestety, zdawałam sobie sprawę dlaczego. Większość kobiet ulegała takim końskim zalotom, szczególnie, gdy facet był przystojny. Właśnie przez takie baby nie istnieli już dżentelmeni na tymświecie.

– Nie musimy tam iść, skoro to samo dostaniemy tutaj – odezwał się milczący dotąd facet. Wyglądał znajomo, ale nie potrafiłam uzmysłowić sobie, czy go znałam, czy po prostu był do kogośpodobny.

Był najprzystojniejszy z całej grupy i roztaczał wokół siebie aurę tajemniczości i niebezpieczeństwa. Akurat na takich miałam największą alergię i najbardziej mnie od takich typków odrzucało. Cisnął na stolik gruby plik banknotów, cały czas lustrując bezczelnie mojeciało.

– To powinno wystarczyć na noc pełną uciech – stwierdził, po czym oblizał lubieżnie usta i posłał mi uśmiech, jednoznacznie sugerujący, o co muchodziło.

Wyciągnęłam rękę i chwyciłam pieniądze. Było tego jakieś dziesięć tysięcy dolarów. W tym momencie w mojej głowie zrodził się plan. Uśmiechnęłam się do niego zadziornie i z kasą w ręku udałam się w kierunku didżejki. Poprosiłam Stefana o ściszenie muzyki i podanie mimikrofonu.

– Witam wszystkich! – powiedziałam, zwracając na siebie uwagę zebranych w barze gości. – Tamci panowie – wskazałam ręką stolik, przy którym siedzieli ci idioci – chcą poznać smak prawdziwej zabawy w Hawanie. Pokażcie im rozkosz, jaką może dać to miasto i mieszkający w nim ludzie. Oni dziś sponsorują tę imprezę! – Wyciągnęłam rękę z pieniędzmi w górę. – Pijecie wszyscy na ichkoszt!

W pubie rozległy się okrzyki zadowolenia i gwizdy, a kilka kobiet już się na nich napaliło. Szef ze śmiechem i z niedowierzaniem kręcił głową, podobnie Marco, a ten bezczelny koleś posłał mi spojrzenie pełne nienawiści. Uśmiechnęłam się pięknie do niego jeszcze raz, choć wolałabym na niego zwymiotować, po czym podeszłam do baru. Podałam kasę Pablowi i wróciłam do poprzedniej czynności, tym razem omijając stolik naczelnychdebili.

Cały wieczór czułam na sobie jego wzrok. Nie podobało mi się to. Miałam złe przeczucia. Mimo że miewałam je rzadko, nigdy mnie niezawodziły.

Po skończonej pracy jak najprędzej wyszłam z baru i ruszyłam szybkim krokiem w stronę mieszkania. Czułam, że ktoś mnie obserwuje, dlatego jeszcze bardziej przyspieszyłam i weszłam w labirynt wąskich uliczek. Miałam nadzieję, że w ten sposób pozbędę się tego, kto mnie śledzi. W końcu nie wytrzymałam i puściłam się biegiem. Pragnęłam jak najszybciej dotrzeć dodomu.

Rozdział 2

Vincenzo

– Dlaczego akurat Hawana? – zapytałem i rozsiadłem się wygodnie w fotelu prywatnego odrzutowca, należącego do mojejrodziny.

Z czterema przyjaciółmi, którzy pełnili jednocześnie rolę ochroniarzy, wylatywaliśmy na kilka dni, by się zabawić iodpocząć.

– A dlaczego nie? Na Kubie jest świetny klimat i piękne kobiety – odpowiedział Nico, najbardziej roześmiany i jednocześnie irytujący człowiek, jakiegoznałem.

Przewróciłem oczami na jego ton małego chłopca. Cieszył się na ten wyjazd jak dzieciak z nowejzabawki.

– Nie rozumiem zachwytu Hawaną, miasto jak miasto – westchnąłemzrezygnowany.

Chciałem polecieć gdzieś do Europy. Tam to się ludzie umieli bawić. Ewentualnie do Brazylii. Niestety mnie przegłosowali, chociaż gdybym się uparł, to postawiłbym na swoim, jak zresztą zawsze, ale jakoś miałem na to wyjebane. Chciałem po prostu na chwilę odciąć się od wszystkiego, a przede wszystkim nie słuchać narzekań ojca. Ubzdurał sobie, że już powinienem znaleźć sobie żonę lub przynajmniej kandydatkę na nią. Miałem tego tematu po dziurki w nosie. Od lat wysłuchiwałem jego marudzenia, że odrzuciłem możliwość poślubienia panny Ignatiev. Kobiety w mafii były po prostu głupie. Doskonałym przykładem była moja matka. Oczywiście kochałem ją, nie byłem aż takim potworem, ale widziałem, że nie jest zbyt inteligentna. Ojciec zdradzał ją na prawo i lewo, a ona nigdy nie miała o nic pretensji, wiernie trwała u jego boku i z uśmiechem na ustach odwalała szopkę, jacy to oni nie byli w sobie zakochani i szczęśliwi. Jeśli jednak miała gorszy humor, ojciec kupował jej jakieś diamenty czy inne gówna i znów była najszczęśliwsza na świecie. To samo dotyczyło innych żon czy córek naszych współpracowników i przyjaciół. To pokazywało, że każda kobieta była dziwką, zdolną oddać całą siebie za trochę pieniędzy. Nie chciałem mieć żony, nawet dziewczyny, która byłaby ze mną dla kasy. Wystarczało mi to, że każda, której zapragnąłem, rozkładała przede mną ochoczonogi.

– Coś ty taki wkurwiony? Nie zaruchałeś dawno czy co? – Luigi patrzył na mnie intensywnie z poważną miną. Nawet mu nie odpowiedziałem. Chciałem się wyluzować, a oni zaczynali działać mi na nerwy. Sięgnąłem po whisky, znajdującą się na małym stoliku przede mną, i nalałem sobie do szklanki. Wypiłem całość jednym haustem i od razu zrobiłem dolewkę. – Czyżby stary nadal zamęczał cię gadką o ślubie? – zapytał po raz kolejny, nie spuszczając ze mnie badawczego wzroku. Był najbardziej domyślny z całej czwórki i potrafił być empatyczny. Niestety, w takim świecie, w jakim żyliśmy, ta cecha działała na jego niekorzyść. Przytaknąłem bez słowa. Reszta z zainteresowaniem się przysłuchiwała. – Moim zdaniem najlepiej by było, gdybyś wtedy nie odmówił. Co ci szkodzi mieć żonę? I tak większość dnia spędzasz poza domem, a po powrocie przynajmniej miałbyś zawsze wygrzane łóżko – stwierdziłspokojnie.

– Weź przestań. Słyszałem pogłoski, że jest brzydka jak noc, dlatego jej ojciec ją ukrywa – wtrącił sięCarlos.

– A ja słyszałem, że ukrywa ją, bo jest przepiękna. – Do rozmowy dołączyłPetro.

W sumie nigdy jej nie poznałem. Ojciec widział ją, kiedy jeszcze była dzieckiem. Nawet gdyby okazała się piękną kobietą, to zapewne jednocześnie spokojną i uległą. A takich właśnie nie lubiłem. Znaczy lubiłem wymuszać uległość na niepokornych dziewczynach. Czułem się wtedy lepiej, miałem poczucie władzy absolutnej. Jeszcze się taka nie znalazła, która by mi odmówiła. Ciekawe, czy kiedykolwiek poznam kobietę, która będzie dla mnie wyzwaniem. Ostatnie lata pokazały, że nawet teoretycznie szczęśliwe mężatki ulegały mojemu urokowi i wskakiwały mi dołóżka.

– Ja to mógłbym mieć już żonę – zakomunikował Nico. – I dziecko, takiego małego słodkiego bobasa – dodał piskliwym głosem, układając ręce wkołyskę.

On i dziecko? Sam nieraz zachowywał się jak niedojrzały szczeniak. Wszyscy się z niego zaśmialiśmy, na co pokazał nam środkowy palec i chyba się obraził. Pokręciłem głową z niedowierzaniem. Z kim ja się zadawałem? Byłem przyszłym bossem mafii, a otaczali mnieidioci.

Włożyłem słuchawki do uszu i włączyłem muzykę. Odciąłem się od ich bezsensownego pieprzenia. Dobrze, że sam lot miał być krótki. Nie przepadałem za lataniem, szczególnie w ich towarzystwie. Mimo że byli dla mnie jak bracia, zbyt długie przebywanie z nimi w jednym pomieszczeniu źle na mnie wpływało. Przymknąłem powieki i odpłynąłem myślami, słuchając przyjemnego, staregorocka.

Po wylądowaniu najpierw pojechaliśmy do hotelu. Było wczesne popołudnie, więc po odświeżeniu się ruszyliśmy w miasto.

Szczerze, to irytowali mnie tubylcy, wiecznie uśmiechający się bez powodu. Kurwa! Miałem się wyluzować, a byłem coraz bardziejrozdrażniony.

– Idziemy do jakiegoś baru się napić! – zarządziłem, nie licząc się z ich zdaniem, i ruszyłem w kierunku popularnejplaży.

Byłem w Hawanie kilka razy, więc wiedziałem, dokąd warto było pójść. Reszta podążyła, dokąd im kazałem, rozmawiając o mnie między sobą. Idioci chyba myśleli, że ich nie słyszę. Opierdoliłbym ich za tę denną, bezsensowną gadkę, ale nie chciało mi się strzępićjęzyka.

Po kilku minutach spaceru weszliśmy do pubu. Nie wiało tu pustkami, ale też nie było bardzo tłoczno. Usiedliśmy na kanapie przy jednym ze stolików. Widziałem, że kilka kobiet pożerało nas wzrokiem. Niestety, żadna z nich nie spełniała moich oczekiwań. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i przeczytałem kilka wiadomości od ojca. Znowu się wkurwiłem, bo robił sobie nadzieję, że po tych kilkudniowych wakacjach wrócę do domu z jakąśkobietą.

– Co panom podać? – Usłyszałem przyjemny kobiecy głos, zapewne kelnerki. Nawet na nią nie spojrzałem, wpatrując się bezmyślnie w ekran smartfona.

– Siebie, najlepiej bez ubrania – odpowiedział jejNico.

Ten tekst sprawił, że uniosłem wzrok na dziewczynę. Ja pierdolę! Jedna z piękniejszych, jakie w życiu spotkałem, a było ich już przecież mnóstwo. Brązowe włosy, jasna, lekko muśnięta słońcem skóra i te przecudne oczy. Jej heterochromia była niezwykła. Jedno oko intensywnie niebieskie jak szafir, drugieszmaragdowe.

Mój kutas boleśnie prosił o uwolnienie z coraz bardziej ciasnych spodni, gdy nachyliła się nad stolikiem i mogłem dostrzec fragment jejpiersi.

– Dzielnica z burdelami jest dwadzieścia minut spacerem stąd. Mogę narysować wam mapkę – poinformowała z uśmiechem, by po sekundzie się wyprostować i posłać nam zdegustowane spojrzenie. Nie spodziewałem się tego, tak samo jak pozostali. To zdanie zawsze działało na każdą. – Idziecie tam od razu, czy może jednak wcześniej się czegoś napijecie? – syknęła nieprzyjemnym tonem i znów popatrzyła na nas zodrazą.

Choć chciała pokazać, że nie jest zainteresowana żadnym z nas, ja tym bardziej zapragnąłem jeszcze tej nocy mieć ją pod sobą, gdy będzie krzyczeć moje imię podczas spełnienia, jakie jejzafunduję.

– Nie musimy tam iść, skoro to samo dostaniemy tutaj – zapewniłem władczym tonem, dzięki któremu każda miałamokro.

Rzuciłem na stolik plik pieniędzy. To cała gotówka, jaką miałem przy sobie na dzisiejszy wieczór. Pożerając ją wzrokiem, wyobrażałem sobie, co będę z nią robił. Mój penis ucieszył się równie mocno jak ja na myśl o jej wilgotnej, zapewne słodkiej i ciasnej, cipce.

– To powinno wystarczyć na noc pełną uciech – dokończyłem myśl, oblizującusta.

Mój wzrok mówił jej, co chciałem z nią zrobić. Wiedziałem, że dzięki tym pieniądzom ulegnie. Każda ulegała. Ona, choć nieprzeciętnie piękna, była jak wszystkie. Na pewno niewiele zarabiała w tej pracy, więc za chwilę rzuci się na kasę i na mnie jak kotka wrui.

Nachyliła się i wzięła dolary do ręki. Uśmiechnęła się zadziornie. Tak! Jeszcze dziś ją przelecę we wszystkich możliwych pozycjach. Po chwili odeszła od stolika, zapewne załatwić sobie wolne na wieczór. Zdziwiłem się, gdy usłyszałem, jak mówi przez mikrofon, że stawiamy wszystkim alkohol. Myślałem, że podejdę do niej i skręcę jej ten pięknykark.

Och nie, piękna. Nie ze mną te numery.

Byłem teraz na nią jeszcze bardziej napalony i wiedziałem, że nie odpuszczę, jeśli porządnie jej nie zerżnę. Cały wieczór śledziłem każdy jej ruch. Omijała z daleka nasz stolik, do którego podchodziły co chwilę jakieś desperatki. Nie zwracałem na nie uwagi. Skupiony byłem tylko na niewysokiej kelnerce. Bar powoli pustoszał, więc w końcu i ja zebrałem się z przyjaciółmi i wyszliśmy nazewnątrz.

– Ona będzie moja. Jak nie chce po dobroci, to ją porwiemy – powiedziałem do nich i przypaliłempapierosa.

Widzieli moją zdeterminowaną i poważną minę. Wiedzieli, że nie mogli z tym nawet dyskutować, to ja byłem ich szefem i to w moich rękach spoczywało ichżycie.

Postanowiliśmy ukryć się w cieniu i poczekać, aż skończy pracę. Mieliśmy ją śledzić do jej mieszkania. A rano złożyłbym jej wizytę, zaraz po tym, jak zdobyłbym o lasce wszystkie informacje. Za drobną opłatą dowiedziałem się od innej kelnerki, jak sięnazywa.

Należysz do mnie, Lèo Larusse. Czy tego chcesz, czynie.

Kilkanaście minut później opuściła lokal i ruszyła szybkim krokiem przed siebie. Trzymaliśmy się z tyłu, pozostając cały czas w ukryciu, jednak nie spuszczaliśmy z niej oczu nawet na sekundę. Choć się nie odwracała, wyraźnie przeczuwała, że ją śledziliśmy. Ciągle przyspieszała, by wreszcie zacząć biec wąskimi uliczkami Hawany. Zgubiliśmy ją w tymlabiryncie.

– Ja pierdolę! Gdzie ona jest?! – wydarłem się, wkurwiony do granicmożliwości.

Przyjaciele trzymali się ode mnie na odległość kilku porządnych kroków. Wiedzieli, że w takim szale byłem zdolny udusić któregoś z nich gołymirękami.

Chciałem coś rozpierdolić, najlepiej wypruć komuś flaki żywcem i zmiażdżyć w dłoniach wciąż bijące serce. Powoli traciłem kontrolę nad sobą, byłem tego boleśnie świadomy. Wyciągnąłem z paczki papierosa i zapaliłem, by po chwili mocno się zaciągnąć. Musiałem ochłonąć choć trochę i wymyślić plan dalszego działania w sprawieuciekinierki.

Bez słowa ruszyłem w kierunku hotelu, w którym się zatrzymaliśmy. Jak tylko przekroczyłem próg apartamentu, chwyciłem laptopa i udałem się do swojej sypialni. Zacząłem jej szukać na portalach społecznościowych, ale nic z tego nie wyszło. Zirytowany zrzuciłem z siebie komputer i poszedłem do salonu, w którym siedzieliprzyjaciele.

– Masz znaleźć o niej wszystko! – Podałem Petrowi kartkę z jejnazwiskiem.

Był dobry w namierzaniu ludzi i zdobywaniu o nich informacji. Od razu poszedł po swój sprzęt i natychmiast wziął się do roboty. Reszta podejrzanie na mnie patrzyła. Mieli szczęście, że milczeli, bo chyba zacząłbym do nichstrzelać.

– Jest pewien problem… – odezwał się Petro po kilkuminutach.

Warknąłem w jego stronę. Wiedział, że nie akceptowałem porażek i byłem teraz w takim stanie, że mogłem się zrobić bardzonieprzyjemny.

– Dziewczyna o tym nazwisku istnieje, ale nie jest nią. Wygląda na to, że twoja kelnerka podszywa się pod kogoś innego – wytłumaczył jaknajszybciej.

Z jednej strony mnie to zirytowało, a z drugiej to mógł być dobry haczyk na nią. Pewnie miała jakieś kłopoty, skoro musiała zrezygnować ze swojego prawdziwego imienia. Mimo problemów na pewno dowiem się o niejwszystkiego.

– Jutro od rana siedzimy w tym barze. Trzeba będzie sobie pogadać z jej szefem – zakomunikowałem i wróciłem do swojegopokoju.

Kochanie, gdziekolwiek teraz jesteś, bądź gotowa. Nadchodzę! Zawsze dostaję to, czego chcę, a ciebie pragnę tak jak jeszcze nikogo i niczego wżyciu.

Jesteś moją zgubą

Copyright © Sandra Biel

Copyright © Wydawnictwo Inanna

Copyright © MORGANA Katarzyna Wolszczak

Copyright © for the cover photo by Oleksandr/Adobe Stock

Wszelkie prawa zastrzeżone. All rightsreserved.

Wydanie pierwsze, Bydgoszcz 2021r.

książka ISBN 978-83-7995-454-3

ebook ISBN 978-83-7995-476-6

Redaktor prowadzący: Marcin A. Dobkowski

Redakcja: Katarzyna Chojnacka-Musiał

Korekta: Barbara Mikulska

Adiustacja autorska wydania: Marcin A. Dobkowski

Projekt okładki: Justyna Sieprawska

Skład i typografia: www.proAutor.pl

Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgodywydawcy.

MORGANA Katarzyna Wolszczak

ul. Kormoranów 126/31

85-432 Bydgoszcz

[email protected]

www.inanna.pl

Książka najtaniej dostępna w księgarniach

www.MadBooks.pl

www.eBook.MadBooks.pl