Ifigenia w Tauryi - Eurypides - ebook

Ifigenia w Tauryi ebook

Eurypides

0,0

Opis

Ifigenia w Tauryi to dramat Eurypidesa, największego obok Ajschylosa i Sofoklesa tragika starożytnej Grecji.


Dramat zaczyna się od rozmyślań Ifigenii nad śmiercią brata. Opowiada ona również o tym jak została złożona w ofierze przez swojego ojca Agamemnona, oraz o tym, jak została uratowana przez Artemidę i stała się kapłanką w tej świątyni.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 60

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Wydawnictwo Avia Artis

2022

ISBN: 978-83-8226-761-7
Ta książka elektroniczna została przygotowana dzięki StreetLib Write (https://writeapp.io).

Osoby dramatu

IFIGENIA, córka Agamemnona i Klytaimnestry. ORESTES, jej brat. PYLADES, przyjaciel Orestesa. THOAS, król w Tauryi. PASTERZ. GONIEC. PALLAS ATHENE. CHÓR niewiast greckich, służebnic IFIGENJI.

Rzecz dzieje się w Tauryi przed świątynią Artemidy, w pobliżu miasta i brzegu morskiego.

Ifigenia w Tauryi

IFIGENIA.

Syn Tantalowy, Pelops, na pisańskie szlaki Przybywszy, zdobył sobie chyżymi rumaki Oinomaosa córkę i z tej swojej żony Miał syna Atreusza. Tegoż syn rodzony Menelej był, zaś drugi Agamemnon, który Mnie spłodził, Ifigenię, Tyndarowej córy Latorośl, by, Helenie gwoli, tam, gdzie, wzdęty Wichury gwałtownemi, morskie swe odmęty Posępny toczy Euryp, dać mnie, jak wieść idzie, W aulidzkim słynnym porcie na rzeź Artemidzie, Boć tam się zgromadziła, za Agamemnona Rozkazem, flota grecka, z tysiąca złożona Okrętów, by, trojańskie poniszczywszy kraje, Wieńcami zwycięzkimi uwieńczyć Achaje, Ukarać czelny związek Heleny, na względzie Menelaosa mając. Ale gdy im zbędzie Na wietrze, kiedy cisza zapanuje wraża, Do płomiennego Kalchas podszedłszy ołtarza, Odezwie się w te słowa: »O Agamemnonie, Zastępów greckich wodzu! Dopóty na tonie Okręty nie wyruszą, póki córki twojej Artemis nie otrzyma, gdyż sprawa tak stoi, Że roku najpiękniejszy płód przyrzekłeś w dani Bogini onej złożyć, światłorodnej pani, Zaś w domu Klytaimnestra córkęć Ifigenię

Powiła, więc ją trzeba« — w takiej to on cenie Wyróżnił moją piękność! — »poświęcić tej chwili!« I tak mnie z objęć matki wraz uprowadzili, Za radą Odysseja, jako narzeczoną Achilla, i w Aulidzie w nieszczęśliwą oną Godzinę wznieśli w górę ponad stos, by nożem Zarzezać mnie. Artemis swem zrządzeniem bożem Podsunie jednak łanię i, z ręki Achajów Wykradłszy, do taurydzkich przeniesie mnie krajów. Przez jasne mknąc przestwory, osiedli mnie w ziemi, Gdzie barbarzyństw władca nad barbarzyńskiemi Panuje plemionami, Thoas, tak nazwany Z powodu nóg szybkości, gdyż przebiega łany, Jak gdyby był uskrzydlon. Ten ze mnie uczyni Kapłankę istniejącej w miejscu tem świątyni, Gdzie według obyczaju, któremu jest rada Artemis — li z imienia nazwać ją wypada »Szlachetną«, zaś o innem zamilknę z obawy Przed bóstwem —, gdzie więc muszę, jak każe mi krwawy Obyczaj, z dawna w mieście tem władny, w ofierze Każdego składać Greka, który się wybierzeDo ziem tych. Ja poświęcam, inni zaś — o mocy Okrutna! — zabijają w przybytku... Tej nocy Sen miałam wielce dziwny, wyjawić go muszę Niebiosom, może zechcą ukoić mi duszę! Zdawało mi się we śnie, że jestem w Argosie, Uszedłszy z tej krainy, i śpię — tak śniło się — W panieńskiej swej komnatce, a w tem się zatrzęsła W posadach swoich ziemia. Wybiegłam. I przęsła — Widziałam to na dworze — walą się i słupy I gzemsy rozpadają się w gruzy. Z tej kupy Rumowisk ojcowskiego domu został cały

Li jeden filar: włosy jasne się zwieszały — Tak śniło mi się — z jego głowicy i głosem Przemawiać począł ludzkim. I ja, której losem Zabijać jest przybyszów, wodą go pokropię, Że niby na śmierć skazan, i w łzach się zatopię. Tłómaczę sen w ten sposób: Orest do mogiły Snać zeszedł, bo go ręce moje poświęciły. Synowie są-ci przecie filarami domu, A umrzeć nieochybnie musi każdy, komu Poświęceń swych udzielę. [Do krewnych się nie da Stosować snu mojego, by gdy ona bieda Gubiła mnie, to Strofios syna niedał światu.] Daleka złożę przeto dalekiemu bratu Ofiarę, gdyż to mogę, wraz ze służebnemi, Któremi mnie z pomiędzy niewiast greckiej ziemi Obdarzył książę Thaos. Lecz czemu się one Nie jawią? Więc w te progi wejdę, poświęcone Bogini, w ten przybytek, w którym mieszkać muszę. Znika. Wchodzą Pylades i

ORESTES.

Bacz, zważaj, by na jaką nie natknąć się duszę.

PYLADES.

Uważam, w wsze się strony bacznie wzrok mój niesie.

ORESTES.

Czy to jest ta świątynia? Sądzisz, Pyladesie?

PYLADES.

Tak jest. I ty, Oreście, jesteś tego zdania.

ORESTES.

To ołtarz, który tyle greckiej krwi pochłania?

PYLADES.

Toć widzisz, aż pod gzemsy krwią jest sczerwieniony.

ORESTES.

Pod gzemsem co za łupy, te wiszące plony!

PYLADES.

Zdobyczne po zabitych cudzoziemcach ślady.

ORESTES.

O, trzeba naokoło puszczać wzrok na zwiady. Fojbosie, w jakież sidła chcą mnie twe wyroki Zaciągnąć znów w tej drodze, gdy, mściciel posoki Ojcowskiej, własną matkę zabiłem! Ścigany Kolejno przez Erynje, kiedym musiał ściany Domostwa mego rzucić, przebiegłem w tułaczej Wędrówce tyle krajów!.. I oto w rozpaczy Szalonej przed obliczem zjawiwszy się twojem, Pytałem, jak zakończyć z tym okrutnym znojem.  wówczas, tak słyszałem, głos twój pójść mi każe W granice ziem tauryjskich, tu, gdzie swe ołtarze Ma siostra twa, Artemis, i że tu mi trzeba Zawładnąć wizerunkiem bogini, co z nieba Miał spaść w ten tu przybytek według wiary ludu, I potem, za pomocą szczęśliwego cudu Zdobywszy go, lub sztuką, pokonać przygody, Obdarzyć nim Ateny. Ponad te wywody Nic więcej nie słyszałem, prócz tego, że wtedy, Gdy wszystko to wypełnię, zbędę się swej biedy. Przebywam przeto dzisiaj, posłuszny twej radzie. W nieznany, niegościnny kraj ten. Zaś, Pyladzie, Co jesteś mi podporą w tej mojej potrzebie, Bacz teraz, co mam czynić! Z tem ja się do ciebie

Kieruję zapytaniem. Wysokie się mury Przed twojem wznoszą okiem. Czy, idąc go góry Po schodach tych, dostaniem się do wnętrza? Jakiej Należy nam się drogi brać dla niepoznaki? Czy mamy rozbić zamki? Czy wysadzać bramy Z spiżowych, mówię, zawias? Nie wiada, jak mamy Postąpić? Bo jeżeli tą gwałtowną drogą Zechcemy się tam wdzierać, to łatwo nas mogą Pochwycić. Wówczas zginiem. Więc nim śmierć nas spotka, Od razu może uciec, bez innego środka, Na statek, który z nami przypłynął w te kraje.

PYLADES.

Uciekać? Rzecz nieznośna i, jak mi się zdaje, Nie nasz to jest obyczaj. I z wyroczni bożej Natrząsać się w ten sposób byłoby najgorzej. Odszedłszy od świątyni, skierujmy swe kroki Ku grotom, oblewanym przez ciemne potoki Pian morskich, tam się skryjmy zdaleka od statku, By kto nas nie zobaczył i o tym wypadku Królowi nie chciał donieść, bo nas pojmać zleci. Zaś kiedy mrocznej nocy źrenica zaświeci, Odważnie trzeba będzie zabrać ze świątyni Ciosany posąg bóstwa, a to się uczyni. Używszy wszelkich środków. Niema lepszej pory, Ażeby przez trójwrębu dostać się otwory Do wnętrza. Człek się mężny na wszystko zdobędzie, Zaś tchórz zostanie niczem i zawsze i wszędzie.

ORESTES.

Czyż na to przebyliśmy te dalekie wody, By miały nas od celu odwracać przeszkody? Tak, prawda to! Usłucham! Rada twoja zbożna,

A teraz trzeba iść nam, gdzie się ukryć można Najlepiej. Nie na bóstwie przecie wina spocznie, Jeżeli nie wypełnią jego się wyrocznie, Odwagi więc! Boć przecie tak się dziać nie godzi, By trud mógł być gdziekolwiek wymówką dla młodzi,

CHÓR służebnic Ifigeni.

Milczcie w pokorze Wy, co za gniazdo swe macie Ono posłanie U stóp dwóch bliźnich skał, Na które Czarne to Morze Rzuca swój wał. Córko Latony, Przebiegająca góry Łowczyni! W dziedziniec twojej świątyni, Strojnej w filary i w to gzemsów złoto, Kieruję otoZbożne, dziewicze swe stopy, Służebna klucznicy zbożnej. Od kiedym rzuciła zagony Bogatej w źrebce Hellady, Od kiedym rzuciła mury Bogatej w sady Europy, Praojców moich siedliska.

Do Ifigenii, wychodzącej ze świątyni.

Jestem,.. I cóż cię uciska? Cóż jest nowego w tej dobie? Po co mnie wzywasz ku sobie. Po co przyzywasz mnie, ty córko męża,

Który na czele Niezliczonego oręża, Tysiączne mając okręty, Przez morskie przybył odmęty, By w słynnem dziele Warownię Troi zmódz, Atrydów słynnych wódz?..

IFIGENIA.

O służebnice! Niewypłakane łzy Spłakane zlewają mi lice! O, nie do wtóru lotni Rozpaczne mi się wydzierają z łona Nieskojarzone wtóry! Rozjęk ponury, Ból piersi mej, Żałobny tren, Coraz to smutniej — O jej! O jej! — Bez miary drży!.. Nieszczęście dziś mnie przygniata, Nieszczęściem tem przygnieciona Utraconego opłakuję brata!.. Mówił mi o tem sen, Co memu nie skąpił dziś oku Widziadła, Dzisiaj, gdy noc W własnym topiła się mroku! O jakaż na mnie spadła Niedoli moc! Runął ojcowski dom!

Zginął mój ród! Ojej! Ojej! Co za grom To moje Argos zgniótł! O jej! O losie! Jedyny Brat