Orestes - Eurypides - ebook

Orestes ebook

Eurypides

4,0

Opis

Orestes to tragedia Eurypidesa – w mitologii greckiej syn Agamemnona i Klitajmestry, który pomścił ojca, zabijając matkę (jego morderczynię) i jej kochanka. Czy to z rozkazu Apollina, czy to z własnej woli, Orestes musiał pomścić śmierć ojca, zabijając jego morderców. Wraz z Pyladesem i (w niektórych wersjach) swoim wychowawcą z dzieciństwa wrócił do ojczyzny, gdzie złożył ofiarę na grobie ojca. Po pukla włosów, który zostawił w ofierze na grobie, rozpoznała go Elektra. Według wersji Eurypidesa przybył do ojczyzny incognito, przedstawiając się parze królewskiej jako posłaniec, przynoszący wiadomość o śmierci Orestesa. Z poparciem Elektry lub z jej czynną pomocą zabił Ajgistosa i Klitajmestrę, mimo że matka błagała o darowanie jej życia. (Za Wikipedią).

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 76

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (1 ocena)
0
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




 

Eurypides

 

Orestes

 

przeł. Jan Kasprowicz

 

Armoryka

Sandomierz

 

Projekt okładki: Juliusz Susak

 

Na okładce: Bernardino Mei (1612–1676), Orestes slaying Aegisthus and Clytemnestra (1654),

licencjapublic domain, źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Bernardino_Mei.jpg

Plik rozpoznano jako wolny od znanych ograniczeń praw autorskich,

włącznie z prawami zależnymi i pokrewnymi.

 

Tekst wg edycji:

Eurypides

Orestes

Wyd. Akademia Umiejętności

Kraków 1918

Zachoano oryginalną pisownię.

 

© Wydawnictwo Armoryka

 

Wydawnictwo Armoryka

ul. Krucza 16

27-600 Sandomierz

http://www.armoryka.pl/

 

ISBN 978-83-7950-848-8

 

 

Orestes

 

Osoby dramatu.

ELEKTRA, córka Agamemnona i Klytaimnestry.

HELENA, żona Menelaosa.

HERMIONA, jej córka.

CHÓR niewiast argiwskich.

ORESTES, syn Agamemnona i Klytaimnestry.

MENELAOS, król Sparty, brat Agamemnona.

TYNDAROS, ojciec Heleny i Klytaimnestry, Kastora i Polideukesa.

PYLADES, syn Strofiosa, krewny i przyjaciel Orestesa.

GONIEC, stary sługa na dworze Agamemnona.

FRYGIJCZYK, niewolnik w służbie Heleny.

APOLLON.

 

Rzecz dzieje się w Argos. 

 

 

W głębi sceny pałac Agamemnona w Argos. W głębokiej nyży bramy głównej łoże Orestesa, na którem spoczywa, w głębokim pogrążony śnie. Przy nim siedzi

ELEKTRA (podniósłszy się).

Nic niema tak strasznego, co się w ludzkiej mowie

Wyrazić da, mąk niema, ni losów bogowie

Nie zarządzili takich, by na serce człeka

Nie spadły. Szczęsny Tantal — od tego-m daleka,

Ażeby jego doli urągać —, to boże,

Zeusowe pono plemię, zawisnął w przestworze

I ciągle drży, ażeby nań się nie urwała

Ta ponad jego głową wciąż stercząca skała.

A karę tę ma za to, że, jak chodzą słuchy,

Zaszczycon będąc ongi, acz śmiertelnik kruchy,

By w bogów uczestniczyć biesiedzie, języka

Nie trzymał za zębami, wada, co dotyka

Najbardziej. Ten Pelopsa miał, ten Atreusza,

Którego prządka życia, bóstwo Zwada, zmusza —

Ten los-ci mu wyprzędła —, by się waśnił z bratem

Rodzonym, Thyestesem. Lecz na cóż, pozatem,

Wspominać okropności? Zabiwszy mu dziatki,

Zaprosił go Atreusz do tej uczty rzadkiej!

Z Atreja — że pośrednie zajścia już pominę —

I z Aeropy z Krety powstał w swą godzinę

Syn Agamemnon sławny, jeżeli go można

Zwać sławnym, i Menelej... Żoną tego zdrożna,

 

U bóstw znienawidzona Helena, a zasię

Ów książę Agamemnon zawarł w swoim czasie

Ślub, w Grecyi napiętnowan, z Klytaimnestrą. Idą

Trzy córki z niej, mej matki — tak, z Chryzotemidą

Ma siostra Ifigenia, oraz ja, z nazwiska

Elektra, i syn Orest. Serce mi się ściska,

Gdy wspomnę tę ohydną, tę bezbożną matkę!

W nierozerwalną ojca uwikławszy siatkę,

Zabiła go. Powodu nie przystoi pannie

Przytaczać. Niech to inni zechcą nienagannie

Wyjaśnić... Jakichże mi dzisiaj słów potrzeba,

Ażeby się użalić na bezprawie Feba?

Oresta on nakłonił, by matce rodzonej

Śmierć zadał, co nie wszystkie pochwaliły strony,

I brat ją zamordował, ufny w słowo boże.

Uczestniczyłam w mordzie, ile pomódz może

Niewiasta. I Pylades dział razem z nami.

Od chwili tej, dzikimi trapiony szałami,

Nieszczęsny brat Orestes na posłaniu leży —

Tak niemoc go przemogła. Krwi matczynej świeży

Wciąż zapach w szał go wprawia i dręczy nad miarę —

Bo nie chcę przypominać trwóg tych, swą ofiarę

Okrutnie ścigających, Eumenid... Dzień szósty

Upływa, jak się lały onej krwi upusty

Matczynej, jak spalono poświęcone zwłoki,

A on ni kęsa strawy nie przyjął w głębokiej

Rozterce, i w kąpieli nie był do tej pory.

Otulon w płaszcz, gdy folgę uczuje ten chory

Braciszek w swych cierpieniach cielesnych, to oczy,

Przytomność odzyskawszy, łzawi, to wyskoczy

Z posłania i wciąż pędzi i pędzi, jak źrebce,

Gdy z jarzm je wyprzągnięto. W tej naszej kolebce,

 

W Argosie, zakazano ugaszczać nas w domu

I mówić — z przestępcami, jako żeśmy sromu

Matkobójczego winni. Dzień dzisiejszy będzie

Rozstrzygającym dla nas, albowiem orędzie

Argiwski sąd dziś wyda, jaką śmiercią mamy

Umierać: czy nas zechcą, poza miasta bramy

Wywiódłszy, kamienować, czy też miecz nam spadnie

Na karki. Lecz nadzieję żywim, że tak snadnie

Nie zginiem, gdyż Menelej, powróciwszy z Troi,

Już w Nauplii wylądował. Ponieważ się boi,

Więc żonę swą, Helenę, tych nieszczęść sprawczynię,

Wprzód wysłał nocą w dom nasz, gdyż w mroku jedynie

Ujść mogła zemsty ludzkiej. Za dnia wszyscy oni,

Co synów potracili pod Troją, w pogoni

Głazami-by ją na śmierć zatłukli. W komnacie

Przebywa, zapłakana po siostry utracie

I nad nieszczęściem domu. W tej swojej boleści

Tę jedną ma pociechę, że córkę dziś pieści

Do Troi uciekając, dała Hermionę

W opiekę mojej matce, dziś to opuszczone

Dziewczątko król Menelej sprowadził ze Sparty.

Tą pieszcząc się, Helena tłumi ból zażarty.

Więc teraz ja po wszystkiej rozglądam się drodze,

Czy on tu się nie zjawi. Gdyż na małej srodze

Niteczce zawisł żywot nasz biedny, jeżeli

Pomocy nam Menelej co tchu nie udzieli.

Nie wiele dom w nieszczęściu pogrążon dokona.

 

 Z pałacu wychodzi

 

HELENA.

O córko Klytaimnestry i Agamemnona,

Elektro, coś tak długo w panieńskim jest stanie!

 

Ach! powiedz, jakie dzisiaj twoje bytowanie

I jak się ma Orestes, nieszczęsny morderca

Swej matki! Że tak do was przemawiam od serca,

Nie ściągnę na się zmazy, albowiem jedynie

Fojbosa ja winuję w tym okrutnym czynie.

Po śmierci Klytaimnestry, mojej biednej siostry,

Narzekam, że ją taki spotkał los przeostry!

Widziałam ją ostatnio, gdym w trojańskie ziemie

Ruszała — snać bóg jakiś nałożył to brzemię

Szaleństwa na me barki! Dzisiaj, na swą miedzę

Wróciwszy, nad swym losem samotna się biedzę.

 

ELEKTRA.

Cóż powiem ci, Heleno? Toć sama na oczy

Swe własne oto widzisz, jaka dola tłoczy

Syna Agamemnona! Przy jego niemocy

Okrutnej wysiaduję śród bezsennych nocy,

Przy trupie onym siedzę, boć trup on, gdyż życie

Na słabej wisi nitce. O tym jego bycie

Nie mówię ja z wyrzutem. Oboje żyjecie

Szczęśliwie — ty i mąż twój szczęśliwy na świecie,

My za to jakże czarną przybici żałobą!

 

HELENA.

Jak dawno on złożony tą swoją chorobą?

 

ELEKTRA.

Od chwili, kiedy przelał krew, co go zrodziła.

 

HELENA.

Ach! biedny on i matka, biedna jej mogiła!

 

ELEKTRA.

Z rozpaczy dzisiaj ginę! Taka losów droga!

 

HELENA.

Wyświadczysz mi przysługę? Proszę cię, na boga!

 

ELEKTRA.

Nad bratem czuwać muszę, nie znajdę sposobu.

 

HELENA.

Nie mogłabyś się udać do mej siostry grobu?

 

ELEKTRA.

Do siostry, a mej matki? Jakie masz zamiary?

 

HELENA.

Z zalewek i mych włosów złożysz jej ofiary.

 

ELEKTRA.

Do drogiej pójść mogiły nie przystoi-ć wcale?

 

HELENA.

Na widok Argiwczyków ze wstydu się spalę.

 

ELEKTRA.

Haniebna wprzód ucieczka, wstyd spóźniony potem.

 

HELENA.

Masz słuszność, ale ranisz swego słowa grotem.

 

ELEKTRA.

Dlaczego Mykeńczyków twe oczy się boją?

 

HELENA.

Wstyd ojców, których syny zginęli pod Troją.

 

ELEKTRA.

O głośne też na ciebie wznosi Argos wrzaski.

 

HELENA.

Dlatego wybaw z trwogi, nie skąp mi swej łaski.

 

ELEKTRA.

Nie mogłabym ja spojrzeć na mogiłę matki.

 

HELENA.

Czyż godzi się, by służba nosiła me datki?

 

ELEKTRA.

Masz przecież Hermionę, wypełnić to umie.

 

HELENA.

Panienka nie powinna obracać się w tłumie.

 

ELEKTRA.

Lecz winna dług tej spłacić, co się nią zajęła.

 

HELENA.

Masz słuszność. Za twą radą wypełnienie dzieła

Powierzę mojej córce... Chodź tu, Hermione,

Zalewkę bierz do ręki i te ostrzyżone

Me włosy, Klytaimnestry nawiedź-że grobowiec,

Na szczycie stań mogiły z ofiarą i powiedz,

Płyn lejąc — wino z mlekiem i miodem, te słowa:

»Helena, siostra twoja, jako że się chowa

Przed gniewem Argiwczyków, sama przy twym grobie

Nie mogąc dzisiaj stanąć, przezemnie śle tobie

Swe datki!« Potem proś ją, by wzięła w opiekę

Mnie, ciebie i małżonka i te, że tak rzekę,

Sieroty dwie nieszczęsne, które Bóg zatracił,

I że jej dary złożę, by się dług mój spłacił

Wobec mej zmarłej siostry, skoro czas posłuży.

Idź przeto, dziecko moje, i nie zwlekaj dłużej —

Myśl, wszystko to spełniwszy, o powrotnej drodze.

 (Odchodzi wraz z Hermioną).

 

ELEKTRA.

Naturo! Jakże człeka ty upadlasz srodze,

Gdyś zła, a jeśli dobra, jakże ty nas ludzi

Podnosisz! O, widziałam, że się li potrudzi

Ostrożnie, by ściąć ledwie koniuszki swych splotów

Inaczej jej urodzie zaszkodzićby gotów

Ten nóż jej!.. Ano zawsze ta sama! Niech raczą

Bogowie cię ukarać, żeś taką rozpaczą

I mnie i mego brata i całą Helladę

Dotknęła! Ach! Ja biedna! Gdzież znajdę ja radę?!

Nadchodzą przyjaciółki, których wtór się splata

Z moimi lamentami! Wnet obudzą brata,

Chorego Orestesa, i łzy z moich powiek

Wycisną, gdy zobaczę, jak biedny ten człowiek

Szaleje!... O najdroższe niewiasty! Po cichu

Bez stuku, bez hałasu stąpajcie, by lichu

Nie dawać sposobności! Słodko jest mi waszej

Zażywać dziś przyjaźni, lecz jeśli wystraszy

Ze snu tego mi brata, w wielkim będę smutku.

 

CHÓR MŁODYCH NIEWIAST ARGIWSKICH.

Sza! sza! O pocichutku!

Stopy jak najlżejszemi

Ledwie dotykaj ziemi!

 

ELEKTRA.

Nie zbliżaj się do łoża! Tamtędy! tamtędy!

 

CHÓR.

Słucham w te pędy!

 

ELEKTRA.

Niechże mu szept wasz niewieści

Jako najciszej szeleści,

 

Niech mu tak cicho gra,

Jako ten trzciny szum!

 

CHÓR.

Ta warga ma

Drży w swojej mowie,

Jak ledwie dyszące sitowie,

Jak trzcina!

 

ELEKTRA.

Tłum szept swój, tłum!

Powoli stąpaj, powoli!

Lecz wyznaj mojej niedoli,

Dlaczego właśnie w ten czas

Przybywasz do mnie!

Pierwszy to raz

Tak zasnął głęboko ogromnie!

 

*

CHÓR.

Powiedz mi, przyjaciółko,

Co się z twym bratem stało?

Czy bardzo chore to ciało?

 

ELEKTRA.

Przy życiu on-ci jeszcze, lecz oddech ma krótki.

 

CHÓR.

Ach! Co za smutki!

 

ELEKTRA.

Zabijesz mi go, jeżeli

Obudzisz go z tej pościeli!

Na wszystko najlepszy lek

Jest nasz spokojny sen.

 

CHÓR.

Cierpi, niewinny człek,

Los znosi srogi

Za czyn, potępiony przez bogi!

Biedny!

 

ELEKTRA.

.

Jak ból nęka ten!

Bezprawie było w twym głosie,

Kiedy z Temidy, Fojbosie,

Trójnoga głosiłeś nam,

Że mamy prawo

U śmierci bram

Rozprawić się z matką tak krwawo!

 

*

CHÓR.

Popatrz na łoże!

Pod płaszczem ruszył się brat!

 

ELEKTRA.

Twój go, nieboże,

Obudził hałas!... W świat!

 

CHÓR.

Sądziłam przecie,

Że śpi!

 

ELEKTRA.

Na wszystko w świecie

Odejdźcie mi!

Pocichu precz stąd ponieście swe kroki!

 

CHÓR.

Śpi twardo.

 

ELEKTRA.

 Zaiste!

Ty, co głęboki

Sen dajesz ludziom udręczonym, święta,

Prześwięta Nocy! Mgliste

Porzuć Erebu pomroki

I na swych skrzydłach przyleć jak najprędzej,

W Agamemnona biedny przyleć dom!

Okrutna