Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Orestes to tragedia Eurypidesa – w mitologii greckiej syn Agamemnona i Klitajmestry, który pomścił ojca, zabijając matkę (jego morderczynię) i jej kochanka. Czy to z rozkazu Apollina, czy to z własnej woli, Orestes musiał pomścić śmierć ojca, zabijając jego morderców. Wraz z Pyladesem i (w niektórych wersjach) swoim wychowawcą z dzieciństwa wrócił do ojczyzny, gdzie złożył ofiarę na grobie ojca. Po pukla włosów, który zostawił w ofierze na grobie, rozpoznała go Elektra. Według wersji Eurypidesa przybył do ojczyzny incognito, przedstawiając się parze królewskiej jako posłaniec, przynoszący wiadomość o śmierci Orestesa. Z poparciem Elektry lub z jej czynną pomocą zabił Ajgistosa i Klitajmestrę, mimo że matka błagała o darowanie jej życia. (Za Wikipedią).
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 76
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Eurypides
Orestes
przeł. Jan Kasprowicz
Armoryka
Sandomierz
Projekt okładki: Juliusz Susak
Na okładce: Bernardino Mei (1612–1676), Orestes slaying Aegisthus and Clytemnestra (1654),
licencjapublic domain, źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Bernardino_Mei.jpg
Plik rozpoznano jako wolny od znanych ograniczeń praw autorskich,
włącznie z prawami zależnymi i pokrewnymi.
Tekst wg edycji:
Eurypides
Orestes
Wyd. Akademia Umiejętności
Kraków 1918
Zachoano oryginalną pisownię.
© Wydawnictwo Armoryka
Wydawnictwo Armoryka
ul. Krucza 16
27-600 Sandomierz
http://www.armoryka.pl/
ISBN 978-83-7950-848-8
Osoby dramatu.
ELEKTRA, córka Agamemnona i Klytaimnestry.
HELENA, żona Menelaosa.
HERMIONA, jej córka.
CHÓR niewiast argiwskich.
ORESTES, syn Agamemnona i Klytaimnestry.
MENELAOS, król Sparty, brat Agamemnona.
TYNDAROS, ojciec Heleny i Klytaimnestry, Kastora i Polideukesa.
PYLADES, syn Strofiosa, krewny i przyjaciel Orestesa.
GONIEC, stary sługa na dworze Agamemnona.
FRYGIJCZYK, niewolnik w służbie Heleny.
APOLLON.
Rzecz dzieje się w Argos.
W głębi sceny pałac Agamemnona w Argos. W głębokiej nyży bramy głównej łoże Orestesa, na którem spoczywa, w głębokim pogrążony śnie. Przy nim siedzi
ELEKTRA (podniósłszy się).
Nic niema tak strasznego, co się w ludzkiej mowie
Wyrazić da, mąk niema, ni losów bogowie
Nie zarządzili takich, by na serce człeka
Nie spadły. Szczęsny Tantal — od tego-m daleka,
Ażeby jego doli urągać —, to boże,
Zeusowe pono plemię, zawisnął w przestworze
I ciągle drży, ażeby nań się nie urwała
Ta ponad jego głową wciąż stercząca skała.
A karę tę ma za to, że, jak chodzą słuchy,
Zaszczycon będąc ongi, acz śmiertelnik kruchy,
By w bogów uczestniczyć biesiedzie, języka
Nie trzymał za zębami, wada, co dotyka
Najbardziej. Ten Pelopsa miał, ten Atreusza,
Którego prządka życia, bóstwo Zwada, zmusza —
Ten los-ci mu wyprzędła —, by się waśnił z bratem
Rodzonym, Thyestesem. Lecz na cóż, pozatem,
Wspominać okropności? Zabiwszy mu dziatki,
Zaprosił go Atreusz do tej uczty rzadkiej!
Z Atreja — że pośrednie zajścia już pominę —
I z Aeropy z Krety powstał w swą godzinę
Syn Agamemnon sławny, jeżeli go można
Zwać sławnym, i Menelej... Żoną tego zdrożna,
U bóstw znienawidzona Helena, a zasię
Ów książę Agamemnon zawarł w swoim czasie
Ślub, w Grecyi napiętnowan, z Klytaimnestrą. Idą
Trzy córki z niej, mej matki — tak, z Chryzotemidą
Ma siostra Ifigenia, oraz ja, z nazwiska
Elektra, i syn Orest. Serce mi się ściska,
Gdy wspomnę tę ohydną, tę bezbożną matkę!
W nierozerwalną ojca uwikławszy siatkę,
Zabiła go. Powodu nie przystoi pannie
Przytaczać. Niech to inni zechcą nienagannie
Wyjaśnić... Jakichże mi dzisiaj słów potrzeba,
Ażeby się użalić na bezprawie Feba?
Oresta on nakłonił, by matce rodzonej
Śmierć zadał, co nie wszystkie pochwaliły strony,
I brat ją zamordował, ufny w słowo boże.
Uczestniczyłam w mordzie, ile pomódz może
Niewiasta. I Pylades dział razem z nami.
Od chwili tej, dzikimi trapiony szałami,
Nieszczęsny brat Orestes na posłaniu leży —
Tak niemoc go przemogła. Krwi matczynej świeży
Wciąż zapach w szał go wprawia i dręczy nad miarę —
Bo nie chcę przypominać trwóg tych, swą ofiarę
Okrutnie ścigających, Eumenid... Dzień szósty
Upływa, jak się lały onej krwi upusty
Matczynej, jak spalono poświęcone zwłoki,
A on ni kęsa strawy nie przyjął w głębokiej
Rozterce, i w kąpieli nie był do tej pory.
Otulon w płaszcz, gdy folgę uczuje ten chory
Braciszek w swych cierpieniach cielesnych, to oczy,
Przytomność odzyskawszy, łzawi, to wyskoczy
Z posłania i wciąż pędzi i pędzi, jak źrebce,
Gdy z jarzm je wyprzągnięto. W tej naszej kolebce,
W Argosie, zakazano ugaszczać nas w domu
I mówić — z przestępcami, jako żeśmy sromu
Matkobójczego winni. Dzień dzisiejszy będzie
Rozstrzygającym dla nas, albowiem orędzie
Argiwski sąd dziś wyda, jaką śmiercią mamy
Umierać: czy nas zechcą, poza miasta bramy
Wywiódłszy, kamienować, czy też miecz nam spadnie
Na karki. Lecz nadzieję żywim, że tak snadnie
Nie zginiem, gdyż Menelej, powróciwszy z Troi,
Już w Nauplii wylądował. Ponieważ się boi,
Więc żonę swą, Helenę, tych nieszczęść sprawczynię,
Wprzód wysłał nocą w dom nasz, gdyż w mroku jedynie
Ujść mogła zemsty ludzkiej. Za dnia wszyscy oni,
Co synów potracili pod Troją, w pogoni
Głazami-by ją na śmierć zatłukli. W komnacie
Przebywa, zapłakana po siostry utracie
I nad nieszczęściem domu. W tej swojej boleści
Tę jedną ma pociechę, że córkę dziś pieści
Do Troi uciekając, dała Hermionę
W opiekę mojej matce, dziś to opuszczone
Dziewczątko król Menelej sprowadził ze Sparty.
Tą pieszcząc się, Helena tłumi ból zażarty.
Więc teraz ja po wszystkiej rozglądam się drodze,
Czy on tu się nie zjawi. Gdyż na małej srodze
Niteczce zawisł żywot nasz biedny, jeżeli
Pomocy nam Menelej co tchu nie udzieli.
Nie wiele dom w nieszczęściu pogrążon dokona.
Z pałacu wychodzi
HELENA.
O córko Klytaimnestry i Agamemnona,
Elektro, coś tak długo w panieńskim jest stanie!
Ach! powiedz, jakie dzisiaj twoje bytowanie
I jak się ma Orestes, nieszczęsny morderca
Swej matki! Że tak do was przemawiam od serca,
Nie ściągnę na się zmazy, albowiem jedynie
Fojbosa ja winuję w tym okrutnym czynie.
Po śmierci Klytaimnestry, mojej biednej siostry,
Narzekam, że ją taki spotkał los przeostry!
Widziałam ją ostatnio, gdym w trojańskie ziemie
Ruszała — snać bóg jakiś nałożył to brzemię
Szaleństwa na me barki! Dzisiaj, na swą miedzę
Wróciwszy, nad swym losem samotna się biedzę.
ELEKTRA.
Cóż powiem ci, Heleno? Toć sama na oczy
Swe własne oto widzisz, jaka dola tłoczy
Syna Agamemnona! Przy jego niemocy
Okrutnej wysiaduję śród bezsennych nocy,
Przy trupie onym siedzę, boć trup on, gdyż życie
Na słabej wisi nitce. O tym jego bycie
Nie mówię ja z wyrzutem. Oboje żyjecie
Szczęśliwie — ty i mąż twój szczęśliwy na świecie,
My za to jakże czarną przybici żałobą!
HELENA.
Jak dawno on złożony tą swoją chorobą?
ELEKTRA.
Od chwili, kiedy przelał krew, co go zrodziła.
HELENA.
Ach! biedny on i matka, biedna jej mogiła!
ELEKTRA.
Z rozpaczy dzisiaj ginę! Taka losów droga!
HELENA.
Wyświadczysz mi przysługę? Proszę cię, na boga!
ELEKTRA.
Nad bratem czuwać muszę, nie znajdę sposobu.
HELENA.
Nie mogłabyś się udać do mej siostry grobu?
ELEKTRA.
Do siostry, a mej matki? Jakie masz zamiary?
HELENA.
Z zalewek i mych włosów złożysz jej ofiary.
ELEKTRA.
Do drogiej pójść mogiły nie przystoi-ć wcale?
HELENA.
Na widok Argiwczyków ze wstydu się spalę.
ELEKTRA.
Haniebna wprzód ucieczka, wstyd spóźniony potem.
HELENA.
Masz słuszność, ale ranisz swego słowa grotem.
ELEKTRA.
Dlaczego Mykeńczyków twe oczy się boją?
HELENA.
Wstyd ojców, których syny zginęli pod Troją.
ELEKTRA.
O głośne też na ciebie wznosi Argos wrzaski.
HELENA.
Dlatego wybaw z trwogi, nie skąp mi swej łaski.
ELEKTRA.
Nie mogłabym ja spojrzeć na mogiłę matki.
HELENA.
Czyż godzi się, by służba nosiła me datki?
ELEKTRA.
Masz przecież Hermionę, wypełnić to umie.
HELENA.
Panienka nie powinna obracać się w tłumie.
ELEKTRA.
Lecz winna dług tej spłacić, co się nią zajęła.
HELENA.
Masz słuszność. Za twą radą wypełnienie dzieła
Powierzę mojej córce... Chodź tu, Hermione,
Zalewkę bierz do ręki i te ostrzyżone
Me włosy, Klytaimnestry nawiedź-że grobowiec,
Na szczycie stań mogiły z ofiarą i powiedz,
Płyn lejąc — wino z mlekiem i miodem, te słowa:
»Helena, siostra twoja, jako że się chowa
Przed gniewem Argiwczyków, sama przy twym grobie
Nie mogąc dzisiaj stanąć, przezemnie śle tobie
Swe datki!« Potem proś ją, by wzięła w opiekę
Mnie, ciebie i małżonka i te, że tak rzekę,
Sieroty dwie nieszczęsne, które Bóg zatracił,
I że jej dary złożę, by się dług mój spłacił
Wobec mej zmarłej siostry, skoro czas posłuży.
Idź przeto, dziecko moje, i nie zwlekaj dłużej —
Myśl, wszystko to spełniwszy, o powrotnej drodze.
(Odchodzi wraz z Hermioną).
ELEKTRA.
Naturo! Jakże człeka ty upadlasz srodze,
Gdyś zła, a jeśli dobra, jakże ty nas ludzi
Podnosisz! O, widziałam, że się li potrudzi
Ostrożnie, by ściąć ledwie koniuszki swych splotów
Inaczej jej urodzie zaszkodzićby gotów
Ten nóż jej!.. Ano zawsze ta sama! Niech raczą
Bogowie cię ukarać, żeś taką rozpaczą
I mnie i mego brata i całą Helladę
Dotknęła! Ach! Ja biedna! Gdzież znajdę ja radę?!
Nadchodzą przyjaciółki, których wtór się splata
Z moimi lamentami! Wnet obudzą brata,
Chorego Orestesa, i łzy z moich powiek
Wycisną, gdy zobaczę, jak biedny ten człowiek
Szaleje!... O najdroższe niewiasty! Po cichu
Bez stuku, bez hałasu stąpajcie, by lichu
Nie dawać sposobności! Słodko jest mi waszej
Zażywać dziś przyjaźni, lecz jeśli wystraszy
Ze snu tego mi brata, w wielkim będę smutku.
CHÓR MŁODYCH NIEWIAST ARGIWSKICH.
Sza! sza! O pocichutku!
Stopy jak najlżejszemi
Ledwie dotykaj ziemi!
ELEKTRA.
Nie zbliżaj się do łoża! Tamtędy! tamtędy!
CHÓR.
Słucham w te pędy!
ELEKTRA.
Niechże mu szept wasz niewieści
Jako najciszej szeleści,
Niech mu tak cicho gra,
Jako ten trzciny szum!
CHÓR.
Ta warga ma
Drży w swojej mowie,
Jak ledwie dyszące sitowie,
Jak trzcina!
ELEKTRA.
Tłum szept swój, tłum!
Powoli stąpaj, powoli!
Lecz wyznaj mojej niedoli,
Dlaczego właśnie w ten czas
Przybywasz do mnie!
Pierwszy to raz
Tak zasnął głęboko ogromnie!
*
CHÓR.
Powiedz mi, przyjaciółko,
Co się z twym bratem stało?
Czy bardzo chore to ciało?
ELEKTRA.
Przy życiu on-ci jeszcze, lecz oddech ma krótki.
CHÓR.
Ach! Co za smutki!
ELEKTRA.
Zabijesz mi go, jeżeli
Obudzisz go z tej pościeli!
Na wszystko najlepszy lek
Jest nasz spokojny sen.
CHÓR.
Cierpi, niewinny człek,
Los znosi srogi
Za czyn, potępiony przez bogi!
Biedny!
ELEKTRA.
.
Jak ból nęka ten!
Bezprawie było w twym głosie,
Kiedy z Temidy, Fojbosie,
Trójnoga głosiłeś nam,
Że mamy prawo
U śmierci bram
Rozprawić się z matką tak krwawo!
*
CHÓR.
Popatrz na łoże!
Pod płaszczem ruszył się brat!
ELEKTRA.
Twój go, nieboże,
Obudził hałas!... W świat!
CHÓR.
Sądziłam przecie,
Że śpi!
ELEKTRA.
Na wszystko w świecie
Odejdźcie mi!
Pocichu precz stąd ponieście swe kroki!
CHÓR.
Śpi twardo.
ELEKTRA.
Zaiste!
Ty, co głęboki
Sen dajesz ludziom udręczonym, święta,
Prześwięta Nocy! Mgliste
Porzuć Erebu pomroki
I na swych skrzydłach przyleć jak najprędzej,
W Agamemnona biedny przyleć dom!
Okrutna